FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Mediolan (Włochy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyWto Paź 06, 2020 10:49 pm

Schlecht wiedział doskonale, że ciało ludzkie gorzej by zniosło tak brutalne zbliżenie. Za czasów obozu właśnie do takich dochodziło i kobieta z ledwością uchodziła z życiem. Zresztą... Gdyby nie wampirza krew, która była jej ofiarowywana, mogłaby nie dożyć. Na samą myśl czuł się nie za dobrze.
Życie bez Sojki... W zasadzie żył tak przez kilkadziesiąt lat i nie raz rozpamiętywał, odczuwając brak.
Dlatego bez oporów może podzielić się krwią z kobietą jego życia, jakby nie patrzeć i on był od niej zależny.
Los lubi płatać figle, nawet i okrutnym wampirom.
Przytrzymywał ją, kiedy się chwiała. Właściwie mogliby wziąć kąpiel, ale jednak prysznic jest szybszy i szybciej zmywa.
- Oczywiście, że cię słyszałem, w końcu wiesz... To też pobudza.
Przyznał, zamykając przy tym powieki na kilka sekund. Nie ma co ukrywać; Sojka w trakcie współżycia pokazała ogromną klasę. Nic dziwnego, że nie mógł się powstrzymać przed dalszą szarżą.
- Do cholery, czym mamy się przejmować! Przecież wiedzieli, że mają narzeczeństwo pod dachem.
Starał się jakoś załagodzić, ale ostry ton i nerwowość jakoś nie pomagała. Dopiero późniejsze wyznanie podczas picia krwi przez kobietę, doszło do jakiegoś wyciszenia.
Przynajmniej dla jednej ze stron.
Można śmiało stwierdzić, że Schlecht był zadowolony z powodu nie odepchnięcia, gdy zaczął dotykać jej ciało. Kobieta ochoczo przylgnęła.
Czyżby wyrobiła sobie poczucie bezpieczeństwa w ramionach ex kata?
Nie mogło obyć oczywiście bez szoku. Treść wypowiedzianych słów nie była czymś przewidywalnym, a Manuela miała prawo poczuć się dziwnie. W końcu uczucie do dawnego wroga... Czy to jest możliwe? Cóż, na pewno nie jest ono normalne, zważywszy na fundament na którym zostało ono wybudowane.
Zmarszczył brwi na odpowiedź, chcąc już odsunąć od siebie kobietę i opuścić kabinę; trzymał dłonie na wiotkich ramionach, wpatrując się spode łba. To był głupi pomysł i zapewne coś sam z siebie źle odczytał.
- Cholera.
Burknął pod nosem z jawną rezygnacją. Jako istota wychowywana głównie do zadawania bólu, nie bardzo potrafił ogarnąć ciepłe uczucia.
Niemniej późniejsze zdania powstrzymały Rekina przed ucieczką. Zatrzymał się, również nie uciekając wzrokiem.
Poczułam się jak wtedy
Zmrużył ślepia. Czyli to, co się działo kilkadziesiąt lat temu stworzyło w niej więź? W końcu była zależna od niego, poniekąd jej POMÓGŁ przetrwać horror, aczkolwiek pod sam koniec wyszło nieco gorzej. Niemiec warknął pod nosem, lekko się również garbiąc. Mimo iż kochał wodę, zaczynała go drażnić.
Podobało się Manueli agresywne kochanie? Czuła się jak za czasów obozu? Więc o co do Diabła chodziło?
Zesztywniał odrobinę, kiedy wtuliła się w jego ciało. Sam ostrożnie ułożył dłonie na plecach, starając się omijać zadrapanie, które swoją drogą już się goiło.
Mniej więcej nie mylił się. Sztucznie wyhodowane poczucie ochrony, zależność i przywiązanie w celu przetrwania. Teraz okazało się ono na tyle niezdrowe, że przerodziło się w miłość.
Czy jednak można ich więź tak nazwać?
Ktoś trzeci powiedziałby, że Manuela potrzebuje leczenia, Fergal zapewne również. Obydwoje byli wykształceni przez otoczenie i nie znali prawdziwego zakochania, wszystko interpretowali poprzez pryzmat własnych zdobytych oraz poznanych doświadczeń.
Obydwoje zawierali w sobie potężną obsesję.
Krótki pocałunek zaznaczył każdy wyraz wypowiedziany przez narzeczeństwo. Będą od teraz żyć normalnie? Tak jak powinni? Czy aby na pewno jest to możliwe? Czas zapewne pokaże.
Postarał się nawet odwzajemnić jej uśmiech, chociaż nie należał on do czarujących, mimo wszystko szczerze się starał. I chociaż nie skomentował odnośnie pocałunków... Jakoś nie chciał, nie miał aż tak wielkiej odwagi. Poza tym Fergal z obozu... Nie, on nie powinien nigdy wrócić.
Również zaczął się wycierać, tylko dlatego, żeby nie zostawiać po sobie mokrych śladów - nie żeby pełno krwi się waliło po podłodze w sypialni. Przepasał się ręcznikiem, wychodząc tuż po Manueli. Przeczesał dłonią wilgotne włosy, zerknąwszy w stronę Polki. Trzymała w dłoniach telefon.
- Ja pierdole, czego ten debil chce.
Warknął pod nosem, nie spuszczając wzroku z urządzenia. Właściwie co do elektroniki... Jak się miewała jego bransoleta? Raczej należała do odpornych na wodę sprzętów.
I do cholery... Listy gończe. Całkiem o nich zapomniał.
- Beleth za tym stoi. Unzi musiał na nas nakablować po tym, gdy spotkaliśmy go w banku krwi - a przynajmniej tak myślę.
Wyjaśnił, czując narastającą złość, lecz nie na tyle, aby go poraziło.
- Oświata Japońska dostarczyła Włoskiej, bo całkiem logiczne, że pierw musieli sprawdzić czy jesteśmy notowani w kartotekach.
Dodał. Może jej nie pocieszył, w końcu Fergal był zbyt sztywny, nieumiejętny i nie zbyt chciał. Niemniej wyciągnął dłoń, aby pogładzić kobietę po włosach.
- Wiesz, że się im nie damy. Jakoś sobie poradzimy... Póki masz mnie to, no... Nie spadnie ci włos z głowy.
Cofnie dłoń i w tym samym momencie ktoś zapukał. Niemiec warknął pod nosem, stanąwszy za Sojką, gdy ta otworzyła drzwi. Słudzy wysłani z porcją kolacji, i to dośc ładnie podanej. Aż Niemiec uniósł brew. On w takową elegancję nie umiał i nie jarał się nią zbytnio. Krew to krew.
Na Chiarę nie zwrócił uwagi, mimo iż kobieta rozbierała go wzrokiem z ręcznika.
- Dobra nie stójcie tak w drzwiach, bo robicie przeciąg. Dawaj tą krew i zmiataj stąd.
Odsunął lekko Mańkę, aby odebrać tacę i zamknąć drzwi. Nie miał ochoty oglądać tych ludzi. Nie ufał im.
Postawił tackę na komodzie, spojrzawszy na list oraz złoty klucz. Pokręcił głową, czując mimo wszystko ulgę, iż obejdzie się bez tłumaczeń. Żadne z nich tego nie chciało.
- Wiesz co mnie zaskakuje? Że pamiętam twój numer z tatuażu: Dwa, zero, jeden, dziewięć, sześć.
Zaskoczy ją? Pewnie tak. Chociaż po tatuażu pozostała blizna, Niemiec i tak pamiętał jak oznaczona była jego Sojka. Sięgnął po kielich z krwią, który podał kobiecie, a później wziął sobie. Nie zamierzał się delektować; wypił ją duszkiem.
- Zadzwoń do tego gamonia i chcę słyszeć do gada, pamiętasz o tym, co nie? Mam nadzieję, że nie pierdolnie czegoś głupiego... Zresztą o czym ja mówię? Samo jego jestestwo jest głupie.
Ach te żarty, które wcale nie są żartami, tylko szczerym stwierdzeniem. W między czasie gdy Sojka rozmawiała, Fergal zaczął zbierać ich ubrania. Zamierzał powoli ich przenosić do wyznaczonego im pokoju, który okaże się odrobinę większy z większym łóżkiem. Kto wie, może było bardziej wytrzymalsze?
Zapewne gdy Manuela się połączy, od razu usłyszy wielki krzyk, zmartwienie oraz lamenty, wszak Gus nie miał pojęcia, co takiego wyczyniała jego Manieczka. Ach, Niemca aż korciło aby mu powiedzieć. Chytrze się uśmiechnął.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyCzw Paź 08, 2020 10:52 pm

To też pobudza.
No, zawstydzała się na nowo. Jeszcze paręnaście minut temu krzyczała i jęczała wniebogłosy oraz czuła, że mogłaby kokieteryjnie szeptać o tym, co w zachowaniu Fergala podniecało ją, ale teraz wracała do siebie.
Była przecież ułożoną, cnotliwą żydówką, która miała doświadczenia wyłącznie z jednym mężczyzną.
Szkoda tylko, że nie umiała prawidłowo zareagować na wyznanie przez jego uczuć.
Zestresowana i zszokowana, mogła wydać się Fergalowi niechętna, ale w porę poszła po rozum do głowy (a raczej do serca) i zatrzymała narzeczonego. Uczepiła się mocniej jego ciała, by przypadkiem nie wpadł na głupi pomysł wyjścia spod prysznica. W końcu właśnie mu wyznawała, że lubi jego brutalność i… no… że go kocha – nawet jeśli nie użyła tych słów!
Jako że mówienie średnio jej wychodziło, postanowiła zadziałać fizycznością i po prostu się w niego wtuliła. Miał twarde, napięte mięśnie i szorstką, zimną skórę – był całkowitym przeciwieństwem jej miękkiego, ciepłego i delikatnego ciała.
Może dlatego tak do siebie pasowali?
Nie potrzebowali żadnego leczenia – na to już było za późno. Mogli tylko brnąć w chore, wzajemne uzależnienie.
Gdy w końcu wyszli spod prysznica, czuła się spokojniej. Rozluźniona, bez żadnej wewnętrznej presji, bez zmartwień. Przez jeden moment była zwyczajną kobietą, która właśnie spędziła upojny czas ze swoim mężczyzną i cieszyła się tą bliskością.
Ale później zobaczyła imię Gustawa na komórce – debil jak zawsze musiał wszystko zepsuć.
Pisał mi o dawnej działalności Hira, a teraz o tych listach gończych. Chce wiedzieć, gdzie dokładnie jesteśmy, bo jest gotowy przyjechać. – Umilkła na chwilę. – Boję się mu mówić. Co jeśli Beleth go jakoś podsłuchuje? Skoro Andre nadal mu służy, mogą mieć Gustawa na oku.
Już się stresowała, już drżała, już wpatrywała się z przerażeniem w komórkę.
Przyjdą po nich? Po Fergala? Znowu zrobią z niego maszynę do zabijania? Odbiorą go Manueli?
Przecież tylko ona mogła mieć go przy sobie, nikt inny!
Tobie też ma nie spaść – wykrztusiła, przytrzymując na moment jego dłoń i patrząc mu w oczy. – Fergal, pamiętasz, jak Unzi napadł mnie jeszcze w parku? Co prawda, ktoś mnie uratował, ale boję się, że on i tak mógł mnie potem śledzić i zobaczył, gdzie mam… gdzie mamy mieszkanie.
Może i panikowała, ale trzeba brać pod uwagę także tę ewentualność – być może po powrocie do Japonii będą musieli szybko szukać nowego lokum.
Widok Chiary jeszcze bardziej zdenerwował Polkę. Całe szczęście, że Włoszka tym razem nie memłała jęzorem. Zresztą serio – słyszała, co się działo, widziała, w jakim stanie było łóżko.
Na co jeszcze liczyła? Że Fergal rzuci żydówkę poznaną w obozie?
Na szczęście zamknął jej drzwi przed nosem. Manuela z małą satysfakcją wzięła więc jeden z kieliszków.
Nie pijała ludzkiej krwi, przed chwilą zresztą posiliła się narzeczonym, ale pomyślała, że wyjątkowo, aby polepszyć sobie nastrój, może trochę skosztować. W końcu dawca tej posoki i tak już nie żył.
Powąchała trunek, bo po tym, jak Chiara naćpała Fergala krewetkami, nie ufała żadnemu jedzeniu, które stało w odległości pięciu metrów od niej. Pachniał normalnie, więc już chciała wziąć pierwszy łyk…
Dwa. Zero. Jeden. Dziewięć. Sześć.
Zesztywniała. Minęły dziesięciolecia, odkąd ktoś wypowiedział przy niej ten numer.
Nie miała aż tak wielkiej traumy związanej z tymi cyframi jak inni obozowicze – w końcu przez większość czasu przebywała ze swoim katem, który wołał ją po nazwisko – ale i tak więzienny tatuaż był dla niej symbolem niewoli.
I przypominał o samym obozie.
Ręka zaczęła się trząść, więc żeby nie upuścić kieliszka, Manuela ścisnęła mocno palce.
Krach.
Szkło pękło w dłoni. Słodka, misternie przygotowana krew prysnęła na twarz i klatkę piersiową Manueli, brudząc ręcznik. Reszta cieczy pociekła po ręce, po czym zaczęła skapywać na podłogę.
Polka czuła, że miała wbite w opuszki palców małe fragmenty kieliszka. Jej własna krew zaczęła mieszać się z tą od Vitalego.
Nie jestem numerem – wyszeptała, patrząc z bólem na Fergala. – Dlaczego to pamiętasz? Przecież zawsze zwracałeś się do mnie po nazwisku. Sądziłam, że nie patrzyłeś na te cyfry. Miałeś… inne sposoby, żeby mnie oznaczyć.
Wzięła głęboki wdech. Odłożyła to, co zostało z kieliszka, na tacę. Jej zakrwawiona dłoń bezwiednie powędrowała w stronę nadgarstka z tatuażem – paznokcie zagłębiły się w skórę i zaczęły mocno drapać miejsce po numerze.
Dołączyły do nich wbite kawałki szkła, które pogorszyły ranę. Manuela nieświadomie zaczęła sobie mocno wydrapywać bliznę… a wraz z nią żyły.
Dopiero gdy poczuła ból oderwała z lękiem dłoń.
Cholera. Fergal, chyba przecięłam jedną ży… – zaczęła, ale nie dokończyła, bo z nadgarstka trysnęła krew.
Polka spojrzała przerażona na narzeczonego. Niby wiedziała, jak zajmować się ranami, ale teraz nie była w stanie się skupić. Ponownie przyłożyła dłoń do rany, aby zatamować posokę, jednak szkło tylko drażniło skórę.
Mam ostre fragmenty tej szklanki w palcach – zakwiliła, z trudem oddychając. Chciała, aby Fergal zrozumiał, dlaczego samo drapanie doprowadziło do czegoś takiego.
Jeśli Niemiec rzucił wszystkie pierdoły, którymi się teraz chciał zająć, i pospieszył, aby ratować rękę ukochanej, Manuela w ciszy wystawiła do niego poranioną dłoń – na razie tę z przeciętą żyłą.
I oczywiście w tym samym momencie ponownie musiał zadzwonić Gustaw. Polka warknęła pod nosem, ale machinalnie odebrała telefon. Palec zapulsował jej z bólu, bo poruszyła wbitym szkłem.
Ustawiła na głośnomówiący, tak jak życzył sobie Fergal.
Gustaw?... – zapytała niepewnie. Podrapałaby się nawet po policzku, ale cery dodatkowo sobie nie chciała przecinać.
MANIU! KOCHANIE! – Tak, debil zaczął od krzyku. – Tak się martwiłem! Dlaczego nie oddzwaniałaś?! Czy wszystko w porządku? Coś się działo, że nie mogłaś podejść do telefonu? – lamentował.
Manuela wpatrzyła się tępo w wyświetlacz.
No raczej, że coś się działo. I to nic małego.
Po prostu… miałam zajęte wszystko. Cała byłam zajęta. Robiłam coś ważnego – rzuciła w stresie, odwracając głowę od telefonu, mimo że przecież Gustaw jej nie widział.
Wysunęła drugą dłoń do Fergala, tę z powbijanym szkłem. W palcach nie miała głębokich ran, wiedziała to. Ale żeby wyjąć wszystkie drobinki…
Są malutkie i jest ich mnóstwo… – wyszeptała z żalem do narzeczonego. Spojrzała na niego z błaganiem w oczach.
Niech jej pomoże.
CO?! Maniu, co jest malutkie?! Co mówiłaś?
W ostatniej chwili ugryzła się w język, aby nie odpowiedzieć twoje genitalia.
Gustaw, powiedz, proszę, co się dzieje w Japonii? O co chodzi z tymi listami gończymi? Czy to coś poważnego?
Przez chwilę dało się słyszeć uporczywą ciszę. W końcu arystokrata odezwał się ciężko:
Maniu, początkowo myślałem, że to zwykłe listy gończe, które przejdą bez echa – w końcu na wampirów krwi D mało kto poluje – ale najwyraźniej ten… Schlecht dolał oliwy do ognia. – Gustaw głośno westchnął. – Maniu, oni chyba kogoś chcą do was wysłać. Do Włoch. I nie chcą tego robić legalnie, więc nie możesz liczyć na… uczciwe traktowanie.
Jeżeli Fergal opatrywał jej rękę, to kurczowo ścisnęła jego dłoń.
Czy ich ucieczka kiedyś się skończy?
Najdroższa, ja… mogę w każdej chwili przyjechać. Mam plan ucieczki. Daleko stąd, za Japonię, za Włochy. Ale mogę wziąć tylko ciebie. Mogłabyś zacząć nowe życie.
Manuela już nawet nie słuchała, co tam Gustaw proponował, bo i tak by się na to nie zgodziła, tylko wpatrywała się z wyczekiwaniem w Fergala.
Może najwyższy czas, aby dał znać arystokracie, że cały czas był przy rozmowie?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyPią Paź 09, 2020 11:37 pm

Fergal aż się zdziwił, że z Gustawa jest taka wścibska morda i wszędzie musi wepchnąć swój debilny nos, przez co liczył, że kiedyś ktoś mu go utnie. Na samą myśl miał ochotę parsknąć śmiechem. Niemniej do śmiechu wcale mu nie było; listy gończe, możliwość współpracy z Andre. Rekin momentalnie sam się zaniepokoił i wpadł w stan zamyślenia.
Dopiero po kilku sekundach, ogarnął się o wrócił do rozmowy.
- Lepiej się wstrzymać z podaniem Naszej lokalizacji. Nie ufam mu.
Nie zamierzał się z tym ukrywać. Gustaw od początku śmierdział mu zdradliwą szują; zrobiłby wszystko aby oddzielić Manuelę od Fergala, ale debil nie wiedział o zagrożeniu czyhającego od strony Beletha. Bez Fergala nie obroniłby Manueli.
- Gustaw ma wiedzieć tylko to, co do tej pory. Zauważ, że ten idiota robi wszystko, aby mnie wkopać. Kij wie jaki tak naprawdę ustalił plan.
Z nieukrywaną złością wypowiadał słowa. O dziwo bransoleta nie poraziła, jak widać nie działała przy minimalnej złości.
Uniósł brew przy kolejnej informacji.
Ktoś ją ocalił?
- Kim był tej dobroczyńca?
Wtrącił z ciekawości. Co jeśli kolejna osoba okaże się wrogiem? Co do Unziego...
- Czyli trzeba rozejrzeć się za innym mieszkaniem.
Zapewne Sojce nie spodoba się taka opcja, niemniej wierzył w jej rozsądek. Ale czy Rekin był rozsądny? Chociaż gorzej jeśli uzna, że znowu się rządzi albo, że jednak ich los nie powinien być wspólnie dzielony.
Cały narastający stres przerwali służący. Oczywiście nie obeszło się bez rekinich uprzejmości; krótki ochrzan i zamknięcie drzwi przed samym nosem. Fergal naprawdę mógłby uczyć dobrych manier.
Lecz pierw powinien zasięgnąć rad odnoszących się do taktu, a nie miał go za grosz.
Właściwie po co powiedział numer Manueli? Na co była ta wiedza? Czy chciał się popisać? Skierował wzrok na rękę Sojki w momencie pęknięcia szklanki. Szkło rozsypało się, jak i wbiło w ciało wampirzycy. Aż tak źle reagowała?
No cóż... W końcu obóz nie przynosi kolorowych wspomnień.
Krew kolejny raz została przelana i nieświadomie przez Fergala. Niemiec podszedł do niej, chwyciwszy za dłoń. Zebrał z jej dłoni zniszczone szkło.
- Nie zwracam się do ciebie po numerze, Mańka, ogarnij się. Chcę ci tylko dać do zrozumienia, że pamiętam wszystko, co było z tobą związane.
Wytłumaczył. Faktycznie naruszyła jedną z żył... I co z tego?
- Jesteś wampirem - przeżyjesz.
Burknął pod nosem. Poczuł się winny, ale nie przyznał się. Sojka trochę wyolbrzymiła.
- Przestań jojczeć. Nic ci do cholery nie będzie.
Mistrz delikatności, ważne jednak, że obchodził się z jej raną w miarę delikatnie; ostre końcówki pazurów posłużyły niczym pęseta - sprytnie pozbywał się odłamków.
Wtem rozległ się dźwięk telefonu.
Niemiec warknął pod nosem, zerknąwszy na urządzenie, które zostało oczywiście należycie potraktowane. Spodziewał się usłyszeć ten głos, w końcu Gustaw nie dawał za wygraną.
Pokręcił aż oczyma.
Z trudem powstrzymywał się od komentarza, wolał przecież aby Manuela jako pierwsza nawiązała z nim rozmowę - o ile dało się to tak nazwać. Dla Fergala każde słowo wypowiedziane przez Gustawa, było beznadziejnym bełkotem.
Więc zamiast warczeć i wciskać się w rozmowę, zajął się drugą ręką. Szkieł było pełno, ale dało się wyciągnąć. Na zapytanie Gusa co jest parsknął cicho śmiechem. Całe szczęście ten debil tego nie usłyszał.
Niemniej wreszcie zaczął mówić o konkretach. Niemiec spojrzał na Sojkę w momencie zdradzenia szczegółów odnoszących się do listów gończych. Czyli faktycznie Beleth się wszystkim zajął, przez co groziło im niebezpieczeństwo. Ważne jednak, że wciąż nie mieli adresu... Ale ta przeklęta bransoleta. Co jeśli Włoska Oświata ich wyda?
Wykrzywił się kiedy ścisnęła jego dłoń. Nie chodziło o dotyk, ale o sytuację. Co jeśli nie ochroni Sojki? Pocieszyć już nie potrafił, wszak zaczęli wędrówkę po kruchym lodzie i niestety przez Rekina. Doskonale o tym wiedział.
Nowe życie.
- Zdajesz sobie sprawę, że i ty siedzisz w tym bagnie, kretynie? Może przestaniesz tak wydzwaniać do Manuelo? Nie mamy ŻADNEJ PIERDOLONEJ pewności, że nie knujesz czegoś za naszymi plecami!
Oczywiście, że nie wytrzymał i się odezwał. Pali licho bransoletę, która raziła nogę. Kiedy wyciągnął ostatni odłamek, machnął do Sojki aby opatrzyła rękę. W łazience powinna być apteczka, natomiast on sam sięgnął po telefon.
- To... To Ty tam jesteś?!
Po długim milczeniu Gus się wreszcie odezwał. W jego głosie dało się słyszeć zdziwienie.
- Cały czas! I mam głupie wrażenie, że też i przez ciebie depczą nam po piętach! Odpierdol się od Mańki RAZ NA ZAWSZE, GUSTAW! Nigdy nie powiemy ci, gdzie jesteśmy.
Wydarł się do telefonu. Jeśli Polka chciała go powstrzymać, gestem dłoni zatrzymał ją.
- Że co?! Jak śmiesz mnie oskarżać o zdradę! Prędzej ty ściągasz na Maniusię Skarbusię kłopoty! Oddaj się w ręce łowców, a ją wypuść! Ona nie potrzebuje ciebie, ani Hiro! TYLKO MNIE!
Jak widać i Gus stracił nad sobą panowanie. Schlecht w złości rozłączył się. Chciał zablokować numer ale...
- Mańka! JAK TO KURWA SIĘ BLOKUJE?! Zrób coś aby więcej nie dzwonił! Bo mówię ci, ON COŚ KURWA KNUJE!
Oddał jej telefon, licząc że naprawi i zepsuje numer do Gusa. Nie chciał go więcej słyszeć. Nienawidził typa za wszystko; od debilnego głosu po jestestwo.

Co gorsza byli podsłuchiwani. Służący, któremu zamknięto drzwi przed nosem, podsłuchał i zapamiętam imię Gustaw, no i oczywiście wyłapał imię Hiro. Wiadomo, że od razu pognał do Vitalego z ciekawymi informacjami. Lepiej niech pan domu wie co się kroi.

- Trzeba przenieść się do tego drugiego pokoju.
Oznajmił Fergal, założywszy bokserki i spodnie dresowe w kolorze czerni z czerwonymi dwoma paskami. Na grzbiet narzucił czarną żonobijkę.
- Jutro może uda się wyjść z domu... Chociaż na ten jebany ogród. Chciałaś pobyć na świeżym powietrzu, więc no... Trzeba to zrobić.
Przedstawił plan na kolejny ich wspólny dzień. W końcu nie wiedział jaka czeka go przyszłość... Pierdoleni łowcy i ich areszty domowe. Może ten cały Vitale z Vittorio coś załatwią?
Jeśli Sojka była gotowa do drogi, Niemiec sięgnął po ich walizki i przeniósł do wskazanego w liście pokoju. Kluczyk oczywiście miał on. Nie musiał otwierać pokoju - był otwarty.
Wejdzie pierwszy aby się rozejrzeć.
Faktycznie było większe... Duże łóżko z baldachimem. Spore okno z kolejnymi drzwiami wychodzącymi na balkon. No i jak wiadomo toaleta z garderobą. Ach te bogacze.
- Naprawdę zastanawiam się skąd Vitale ma na to ka...
- Puk, puk? Można?
Śmiały kobiecy głos dobiegł zza drzwi. To była Chiara. Spojrzała na Manuelę z pogardą, a na Schlechta bardziej drapieżnie.
- Pan Vittorio chciałby się z panem zobaczyć jutro w południe.
Podeszła tak blisko, że aż musnęła ręką ramię Niemca. Ten się wycofał jak poparzony z rozgniewaną miną.
- Wygląda pan na zestresowanego i spiętego. Znam się na masażach! Mogę pomóc!
Wyciągnęła dłonie na wysokości klatki piersiowej i wykonała ruch tzw. macający powietrze.
- Czy mam SIŁOWO wytłumaczyć ci, że nie chcę?!
Znowu krzyk i znowu prąd w nodze. Jak widać Chiara za wszelką cenę chciała się zbliżyć do narzeczonego Sojki.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySob Paź 10, 2020 10:41 pm

Kto wie, może Gustaw był wścibski i pomagał narzeczeństwu nie tylko przez wzgląd na swoją sympatię wobec Manueli – ale także dlatego, że ktoś obiecał mu coś (kogoś?) w zamian za zlokalizowanie pary?
Może Sophia, Claudia lub Andre namówili go do tego, by przyłączył się do Beletha?
Ani Manuela, ani Fergal nie byli na szczęście na tyle bezmyślni, żeby podawać mu obecny adres. Polka skinęła głową na ustalenia – podczas rozmowy z arystokratą chciała się tylko dowiedzieć o sytuacji w Japonii.
Sądziłam, że cię to nie interesowało. Pokłóciliśmy się wtedy przez esemesy i nie pytałeś po moim powrocie – mruknęła z ociąganiem. – Ma na imię Zgon. Obronił mnie przed Unzim, ale potem sam źle się poczuł, więc zaprowadziłam go do banku krwi. Bardzo chciał dogonić Unziego. Chyba jest pracownikiem Hira.
Co teraz się z nim działo? Nie miała pojęcia. Wymienili się numerami telefonów, Zgon obiecał nie mścić się na Unzim… ale czy faktycznie dotrzymał słowa?
Skinęła smutno głową, nie protestując przeciwko zmianie mieszkania. Lubiła obecne, jednak nie przywiązywała się do miejsc – jeśli tylko ich przeprowadzka miała zapewnić im bezpieczeństwo, znajdą nowe lokum.
Wspólnie.
To brzmiało niemal uroczo.
Tylko że urocze pary raczej nie wypominają sobie swoich więziennych numerów z czasów obozu.
Manuela, oczywiście, zareagowała zbyt emocjonalnie, jednak nie spodziewała się ze strony narzeczonego takich słów. Przecież sam nie lubił, gdy poruszała te tematy.
Trzymała zakrwawione, wysunięte dłonie w jego stronę, wpatrując się w nie. Rozdrapana blizna po numerze niemiłosiernie piekła, chociaż Manuela wiedziała, że ten ból istniał tylko w jej głowie.
Ja też pamiętam wszystko, co z tobą związane. Choćby każdy element twojego munduru, tego czarnego, który zwykle miałeś na sobie – wyszeptała. – Fergal, nie zwracaj się już do mnie jak w przeszłości. Proszę. Ja obiecuję, że też nigdy nie nazwę cię tak jak dawniej… Wiesz, jak podczas tych chwil, gdy się buntowałam.
Potwór. Kat. Morderca. Diabeł. I wiele innych określeń, które wtedy siedziały jej w głowie.
Odburknęła coś na naganę narzeczonego, ale faktycznie przestała się użalać. Szok mijał, wspomnienia z numerem stawały się neutralne, a Fergal szybko zajął się szkłem i małym krwotokiem. Jedynie głos Gustawa rozbrzmiewał wokół.
Z naganą dźgnęła narzeczonego, gdy ten się roześmiał. Uśmiechnęła się jednak lekko, z wypiekami na twarzy.
Gdyby tylko debil wiedział…
Nie zdążyła uciszyć narzeczonego, kiedy Gustaw wysunął tę swoją bzdurną propozycję.
Czemu Niemiec aż tak się denerwował?! Słyszała już od arystokraty podobne słowa setki razy. Nigdy nie brała ich na poważnie – tym razem też planowała je olać.
Obejrzała zakrwawione ręce, które wymagały tylko owinięcia bandażem. Fergal krzyczał do telefonu tak namiętnie, jakby Gustaw miał zaraz wyskoczyć z ekranu i dostać w ryj.
Stanęła na palcach, po czym musnęła ustami policzek narzeczonego.
Dziękuję. Idę zmyć krew, a ty postaraj się nie zniszczyć telefonu.
I zostawiła samą kłócącą się dwójkę. W łazience doczyściła ciało z posoki, owinęła dłonie bandażem, sprawdziła rany na ramionach i plecach, które na szczęście całkiem nieźle się goniły, i wróciła do pokoju.
Akurat po to, aby usłyszeć o Maniusi Skarbusi. Z zażenowaniem zerknęła na telefon. Odebrała go od Fergala i wyłączyła ekran.
Wolała nie blokować Gustawa. Mógł im jeszcze przekazać użyteczne informacje. Zresztą…
On zna mój numer na pamięć, więc to nic nie da. Najwyżej będzie dzwonił z innego – mruknęła, odkładając komórkę.
Ściągnęła z siebie ręcznik i podeszła do szafy. Wygrzebała kolejną z wielu letnich sukienek, jakie dostała w prezencie od Hira czy tam Vitalego.
Ferg, szczerze mówiąc, trochę się nim martwię. Gustawem. Z rozmowy na rozmowę brzmi coraz gorzej. Zawsze się zalecał, ale ostatnio to, co mówi, wydaje się przerażające. Ona nie potrzebuje ciebie ani Hiro, TYLKO MNIE! Słyszałeś? Brzmi, jakby miał obsesję. Kiedyś nie był aż tak… zaborczy.
A przynajmniej Manuela nie sądziła, że nie był. Nie wydawał jej się tak pochłonięty swoją miłością. Dotychczas sądziła, że to raczej zwykły flirt.
Włożyła bieliznę i sukienkę, po czym zaczęła się pakować. Niosąc rzeczy do drugiego pokoju, rzuciła Fergalowi smutne spojrzenie.
Chyba zostaje nam tylko ogród. Nie możesz stąd wychodzić.
Faktycznie, świeże powietrze dobrze zrobiłoby obojgu, chociaż nie ma co ukrywać – dotychczas każda próba spaceru kończyła się fatalnie. Może po prostu to miasto było przeklęte?
Ale kiedy łowcy pozwolą im wyjechać gdzieś dalej?
W nowym pokoju od razu przystąpiła do wypakowywania rzeczy. Trzymała w dłoni akurat jakąś ciężką butelkę z szamponem, gdy do pokoju weszła… pieprzona Włoszka.
Manuela spojrzała na nią niechętnie, z początku nic nie mówiąc. Odłożyła głośno, z impetem kosmetyk na stolik, gdy Chiara podeszła do jej narzeczonego.
Czego znowu chciała? Serio miała zamiar go podrywać na oczach Polki? I to jeszcze po tym, gdy otruła go krewetkami?
Nie będziesz mu robić żadnego masażu. – Manuela nie mogła się powstrzymać przed warknięciem, gdy tylko usłyszała te słowa. Zagotowało się w niej.
Podeszła w dwóch krokach do pary. Kiedy Chiara spróbowała pomacać Fergala, Manuela złapała ją za dłoń. Ścisnęła mocno nadgarstek – aż naruszyła swoją ranę i bandaż przesiąknął krwią.
Ale to nic. Niech najpierw ta Włoszka się stąd wynosi. Narzeczeni i bez niej mieli za dużo problemów.
Posłuchaj mnie, kobieto, bo być może ktoś ci tego wprost nie powiedział. Ja i Fergal jesteśmy narzeczeństwem, i to nie tylko w teorii, ale też w praktyce. Oznacza to między innymi to, że pierwsze lepsze Włoszki-masażystki mogą co najwyżej popatrzeć na nas z daleka w korytarzu – burknęła, piorunując kobietę wzrokiem.
Zacisnęła mocniej palce, niemal wbijając paznokcie w skórę Chiary. Szarpnęła ją za rękę i zaczęła wyprowadzać z pokoju.
Nigdy w życiu nie będziesz nawet blisko zrozumienia tego, co nas łączy. A teraz łaskawie zejdź nam z oczu. I przekaż panu Vittoriemu, że chętnie się u niego zjawimy – we dwójkę.
I wypchnęła ją za drzwi, które od razu zamknęła. Przekręciła klucz w zamku.
Chiara próbowała protestować, syczała i coś kwiliła pod nosem, patrząc to wściekle na Manuelę, to z błaganiem w oczach na Fergala. Chyba próbowała go przekonać do tego, aby się za nią wstawił.
Nic z tego – Manuela i tak się jej pozbyła. Chociaż chętniej wyrzuciłaby ją przez okno.
Na co dzień nie zdawała sobie sprawy, że była aż tak zazdrosna o narzeczonego. Dopiero gdy obok pojawiała się jakaś kobieta – Claudia, Sophia czy Chiara – to uczucie tak w nią uderzało. Teraz w dodatku było podsycone przez ciągły stres.
Odetchnęła głęboko i odwróciła się w stronę Fergala. Szybko do niego podeszła, po czym pochwyciła go za poły żonobijki. Wspięła się na palcach, aby być bliżej jego twarzy.
Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał masażu, to tylko ja mogę go zrobić, rozumiesz? – wysyczała, ale od razu po tych słowach złagodniała. Zelżyła uścisk. – Fergal, to znaczy… sam mówiłeś, że jesteśmy wobec siebie lojalni. Wierzę w to. Ja… nie chcę, żeby się wokół ciebie kręciła. Pamiętasz, jak podała ci narkotyk? Nie chcę, żeby to się powtórzyło – dodała cicho, puszczając go i odchodząc parę kroków.
No i w ogóle nie chcę, żeby jakakolwiek kobieta była przy tobie. Po tym, co zrobił jej w obozie, nie miał prawa patrzeć na inną. Miał mieć tylko ją, swoją żydówkę – do końca życia.
Wróciła do rozpakowywania rzeczy. Wyciągała ubranie za ubraniem, wyraźnie zamyślona. W końcu zerknęła na bransoletę na nodze Fergala. Odetchnęła głęboko, podnosząc się z wolna.
Martwię się o to. Skoro, według Gustawa, może po nas przybyć ktoś z japońskiej Oświaty… łatwo cię namierzą. Pewnie wymieniają się takimi danymi – mruknęła posępnie.
Przez kilka chwil biła się z myślami, ale w końcu podeszła do narzeczonego. Ponownie zaprowadziła go na łóżko, tym razem większe i wytrzymalsze.
Usiądź. Zrelaksuj się – poprosiła.
Rozejrzała się po pokoju. Wzięła z komody lustro kosmetyczne. Uklęknęła przed Fergalem i spojrzała na niego z dołu.
Zaufaj mi.
Podwinęła nogawkę jego spodni, odsłaniając bransoletę i spory kawałek łydki. Przyjrzała się uważnie ustrojstwu, badając je z każdej strony. Uśmiechnęła się do siebie.
Jedną ręką rozbiła lustro o kant łóżka. Odłamki posypały się na podłogę. Wzięła największy z nich, dość ostry.
Nic ci nie zrobię. Obiecuję. Ale może trochę zaboleć.
I bez skrupułów wbiła szkło w nogę Fergala, kilka centymetrów nad bransoletą. Zaczęła ciąć skórę narzeczonego wokół łydki, tak aby zatoczyć koło. Szkarłatna, kusząca ciecz chlusnęła z rany i zaczęła zalewać ustrojstwo.
Jeśli Fergal próbował wyrwać nogę, Manuela kojąco uspokajała go szeptem. Trzymała stopę mocno drugą dłonią, na swoich kolanach.
Powinno zadziałać. To podobny model jak w pozostałych Oświatach – wyjaśniła, nie przestając kroić łydki. – Widzisz, te zabawki są nie do zdjęcia, ale mają jedną wadę. Paradoksalnie, powstała ze względów bezpieczeństwa.
Rozorała skórę nad bransoletą, ale jeszcze nie kończyła. Wyszarpnęła szkło i zagłębiła je ponownie – tym razem w stopie, pod elektroniką.
Nieco się podniosła, jednocześnie przechylając nogę Fergala tak, aby posoka chlusnęła na bransoletę od dołu.
Jeśli zostanie w całości zalana świeżą krwią swojego właściciela, sama się dezaktywuje. Wynika to z tego, że dawniej zdarzyło się kilka, hm, wypadków. Wampir zahaczał o coś bransoletą i nie mógł się wydostać. Kilkoro pechowców było w takich sytuacjach poważnie rannych i nawet regeneracja nie pomogła, więc zmarli przez głupią błyskotkę. – Skończyła drugie nacięcie i wreszcie odrzuciła szkło. Krew zalała jej ciało, podłogę wokół… i oczywiście bransoletę. – Rada i rodziny wampirze były wściekłe na Oświatę, więc trzeba było wprowadzić protokół bezpieczeństwa. Bransoleta ma miernik pulsu i coś w stylu analizatora krwi. Otwiera się, jeśli puls jest bardzo słaby albo jeśli krew płynie i płynie, i płynie, co oznacza, że wampir ma zbyt dużą ranę, aby mogła sama się zregenerować.
Wyższa rana już zaczynała się goić, więc Manuela rozdarła ją własnymi pazurami. Mogło zaboleć, ale…
Klik.
Polka triumfalnie uniosła bransoletę. Całą w posoce… ale zupełnie otwartą.
Nikołaj mnie tego nauczył. W Rosji. Wiesz, oni mają swoje sposoby na radzenie sobie z Oświatą. Znam kilka podobnych sztuczek, chociaż nigdy nie musiałam ich używać.
Uśmiechnęła się szeroko do Fergala i wspięła łokciami na jego kolana. Zlizała ze swojej dłoni trochę jego krwi.
No i co? No i znowu czeka ich sprzątanie.
Ale przynajmniej jej Niemiec był wolny.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyNie Paź 11, 2020 11:41 am

Sądziłam, że cię to nie interesowało.
Dawniej Niemiec wściekłby się, lecz teraz powstrzymał wybuch. Skupił się na nienawiści do Gustawa oraz jego chorej obsesji. W końcu ten Debil był zdolny do wielu rzeczy, byleby zdobyć Manuele i pokonać swojego wroga. Aż przetarł nerwowo kark.
- Od Hira? Kolejny jego wierny podwładny?
Przygadał kocioł garnkowi - w końcu kiedyś Fergal sam zachowywał się jak wyszkolony służbista wobec Beletha. Niemniej i tak nie był zadowolony, słysząc od kogo pochodził niejaki Zgon. Swoją drogą ciekawe imię.
- Mam wrażenie, że gdzie nie postawimy stopę, tam jakiś podwładny tego makaroniarza. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.
Skomentował chłodno.
Może i nie powinien przypominać sobie jej dawnego imienia. Nie lubił wracać do czasów obozu, a mimo wszystko i tak musiał się przełamać ze zdradą swojej zapamiętanej wiedzy. Sojce co prawda nie spodobało się i nie można się temu dziwić. Nikt nie chce pamiętać traumatycznych przeżyć.
- Nie miałem nawet zamiaru cię tak nazywać.
Burknął odrobinę za szorstko, niż tego chciał. Oczywiście nie ciągnął dalej tematu; powinni wciąż utrzymywać rozejm, zwłaszcza od strony Sojki, wszak to ona jest główną ofiarą, nie Fergal.
Niemniej wściekł się bardziej przy rozmowę z Gustawem. Oczywiście nie obeszło się bez kpiącego rechotu, przez który został dźgnięty przez Manuelę. Uspokoił się co prawda, ale nie na długo. W końcu musiało dojść do odezwania się, a tego Sojka powstrzymać już nie była w stanie. Ilekroć rozmawiał z tym imbecylem, tracił na opanowaniu. Chyba nikt tak bardzo nie wyprowadza z równowagi Schlechta jak Gustaw; typ ma ogromny talent. Tak czy inaczej, rozmowa przebiegała w tradycyjny sposób: agresywny. Nawet muśnięcie ustami zimnego policzka, nie zatrzymało ataku złości, który był karcony wiązkami prądu.
Dopiero powrót Sojki, powstrzymał Niemca przed dalszą słowną szarżą; odebrano mu telefon w razie chęci zniszczenia, byleby ten debil nie wydzwaniał.
- To zmień numer! Wtedy nie będzie cię dręczyć.
Warknął, wskazując na telefon. Nie chciał aby ten patałach więcej się odzywał i mieszkał, on był nie potrzebny.
Rozzłoszczony Niemiec aż musiał trochę pochodzić, żeby rozładować nerwy i porażoną nogę. To wszystko przez tego debila. Zatrzymał się, kiedy Polka zauważyła jedną rzecz; obsesja u Gusa. Niemiec aż prychnął.
- Dlatego masz całkowicie zaprzestać z nim rozmowy! Nie wiadomo do czego ten czubek jest zdolny! Zakładam, że zrobi wszystko aby cię dopaść.
Nie ukrywał irytacji. Dopiero zmiana tematu pomogła wrócić na w miarę lżejszy humor. Nie chciał psuć tego, co zaszło między nimi durnym atakiem wściekłości.
W ciszy obserwował ubierającą się Manuelę, obserwował jej ciało i rany, które goiły się w prawidłowy sposób. Wampirza regeneracja działa.
- Lepsze to niż nic.
Odpowiedział chłodno, ciesząc się jednak w duchu, że Manuela przystanęła na taki pomysł. Cóż, przynajmniej nie wyjdą na miasto i nie zaryzykują kolejnego dziwacznego ataku.
Oczywiście ich wolny, prywatny czas został przerwany przez Chiarę. Fergal na jej widok nie czuł się dobrze, w końcu kobieta rozbierała go wzrokiem. Czemu aż tak bardzo się go uczepiła?
Wampirzyca nie bała się siły Schlechta, nawet gdy zaczął grozić. Przylgnęła bardziej, z zamiarem dotknięcia jego ramion. Wtem zamiast Fergala, jej wzrok napotkał Sojkę. Zdziwiona kobieta wpatrywała się w rozzłoszczoną partnerkę Rekina, który on sam stał w milczeniu i niemałym szoku.
- Ależ... Ależ mój masaż nic, nic nie znaczy! On potrzebuje relaksu!
Starała się bronić, lecz bez skutku. Manuela wyraźnie dawała znać Chiarze, że przestąpiła przez próg jej cierpliwości i naruszyła teren. Ewidentnie zamierzała bronić Niemca jak lwica. Fergal przyglądał się całej akcji obserwując Manuelę.
Ostatni raz była tak zazdrosna po zabawie jej wspomnieniami, co nie było szczere. Ale teraz? Poczuł się z tym dobrze?
Najwidoczniej.
Kiedy Chiara znikła za drzwiami, Niemiec zamrugał parę razy, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. Dopiero gdy Sojka podeszła, spojrzał na nią. Ona zamiast wytłumaczyć, chwyciła go za ubranie i wlepiła swoje duże, rozgniewane oczy w jego.
Skinął głową na jej słowa, nie zamierzając się sprzeciwić. Poza tym czemu miałby to zrobić?
- Nie musisz mi o tym wspominać, nie chcę żadnej innej kobiety, doskonale o tym wiesz.
Oznajmił, gdy wypuściła go. Nie znalazł w głowie ani grama pomysłu dotyczącego zdrady Manueli, tym bardziej z kimś takim jak podstępna Chiara. Doskonale pamiętał do czego była zdolna.
- Nie powtórzy, masz moje słowo. Jestem lojalny do końca.
Wyznał. Nie podszedł do wampirzycy, jedynie spoglądał na nią uważnie. Coś nie podobało się mu w jej zachowaniu. Zdawał sobie sprawę z nieobliczalności Sojki, co znaczy iż teraz była właśnie w takim stanie, Oparł się o komodę, chwyciwszy jej brzegów. Po tym gdy kobieta wspomniała o bransolecie, spojrzał na swoją nogę.
- Nie zdziwiłbym się jakby tak było. W końcu łowcy z całego świata współpracują ze sobą, wiem, bo Beleth jest... łowcą z Niemiec i często współpracował z innymi krajami.
Westchnął, marszcząc lekko brwi. Już miał dość zabawy w areszt domowy, nie jest przecież jebanym nastolatkiem, żeby mieć szlabany. Chciał samodzielnie udać się na łóżko, lecz Polka go w tym ubiegła; chwyciła go, zaprowadzając na materac.
Zrelaksuj się. Zaufaj mi.
- O co ci chodzi? Chcesz znowu?
Do czego pił? Oczywiście, że do oralnego aktu. Dopiero zorientował się o co chodzi w momencie podwinięcia nogawki oraz rozbicia lusterka. Aż otworzył szerzej oczy, wiedząc co chce zrobić.
- DO JASNEJ CHOLERY! PRZESTAŃ!
Chciał jej zabrać odłamek, ale nie zdążył. Wbił się on w skórę nogi, powodując nieprzyjemny, piekący ból. Zatoczyła nim wokół łydki, wypuszczając sporo krwi.
- NIE OBCINAJ MI NOGI, TY MAŁA...
Nie dokończył bo dosłownie ugryzł się w język. Poczuł smak własnej krwi. Szept? Czy właśnie do jego uszu docierał uspokajający szept? Z jawną wściekłością patrzył na Mańkę i gdyby nie wyjaśnienia zachowania, zapewne by jej przyłożył. Opadł plecami na kołdrę, zaciskając palce na własnych włosach oraz zasłaniając twarz.
Skoro wiedziała co robi...
Chyba...
Nie odzywał się, tylko wstrzymywał syki. Nawet nie wytarł tej krwi, która spłynęła z kącika jego ust, a język dodatkowo pulsował dodatkowym bólem. Nie zdziwiłby się, gdyby go nieco nadgryzł. Mimo bycia twardzielem, poczuł się źle. Sojka kroiła jego ciało na żywca, przedstawiając swoją wiedzę w chłodny sposób, jakby zdejmowanie łowieckich bransolet metodą sadysty, były codziennością!
Nie wiedział kiedy skończyła zabieg. Jedynie czuł, że zaprzestała okaleczania, bransolety nie wyczuwał, albowiem całą nogę przejął inny ból. Lekko spocony, oparł się na jednym łokciu, chcąc sprawdzić co się stało. Nie mógł słowa wypluć z siebie, kiedy dostrzegł bransoletę. Tą samą, która nie tak dawno przejmowała jego nogę.
Więc cała ta szopka z zabiegiem była dla ściągnięcia? Przecież o tym mówiła, prawda? W momencie kiedy Niemiec szalał, ona tłumaczyła po co to robi. Przetarł dłonią twarz, mając wrażenie, że rozeszła się po nim ulga pełna błogości. Jednak z drugiej strony... znowu stracił sporo krwi; przecięła kilka głównych tego na ż.
- I mam nadzieję, że nie będziesz musiała. Mimo wszystko...
Wziął kilka wdechów, podnosząc się do siadu. Spojrzał na nogę.
Totalna jatka...
- Dzięki.
Czy czuł dumę? Owszem. Cieszył się, że Polka mimo wszystko pozostała zaradną, silną kobietą. Nie bała się losu, stawała na przeciw i brnęła do przodu. Natomiast Rekin? On byłby w stanie nawet przebiec cały maraton. Nie jest słabym leszczem. Mimo to, wstał z łóżka, wymijając Sojkę. Plamił podłogę krwią, zupełnie odsuwając na bok myśl, iż kolejny pokój stał się jedną, wielką rzeźnią. W dodatku pozostawił za sobą głównego rzeźnika; nie da się zapomnieć widoku Kobiety jego życia w zwiewnej sukience splamioną krwią.
- Czego jeszcze cię nauczył?
Spytał, odkrywając, że i w jego głosie pojawiła się nuta zazdrości. Cóż, w życiu Sojki pojawił się inny mężczyzna. Rusek. Nie potrafił ukryć obrzydzenia.
- Wiesz jak wyłamać ręce, aby pozbyć się kajdanek blokujących moce?
Zakpił? Pytał szczerze? Możliwe, że obydwa na raz. Skierował się do łazienki, starając się nie kuleć. Oznaka jakiejkolwiek słabości nie leżała w naturze rekina, głównie tych fizycznych. Sięgnął po słuchawkę prysznicową przymocowaną do kranu wanny, przysiadł na jej brzegu i ranną nogę przerzucił na dno. Odkręcił letnią wodę, zaczynając zmywać krew. Rany wciąż były, niemniej zaczęły się goić... nieco za wolno. Brak krwi? Najwidoczniej. Stracił jej sporo, włożył swoją siłę w seks z wampirzycą. Nie wyżył się odpowiednio na ofiarach. No i przede wszystkich uszkodzenie przez prąd.
- Powinnaś odpocząć, Manka. W końcu jutro chcesz iść ze mną na rozmowę z Vittorio. Właściwie ciekawe czego on ode mnie chce? Przecież chyba każdy w tym domu wie, że nie mam ochoty mieć z kimkolwiek wspólnego, poza tobą, Jestem w rodzaju ochroniarza, nie jakiegoś jebanego posłańca czy coś.
Ewidentnie próbował zmienić temat, uspokoić się. Wciąż polewał ranę wodą, przyglądając się własnej nodze z cichą fascynacją, a gwoli ścisłości ranom. Ileż siły włożyła w nie kobieta? Uczyniła to bez skrupułów, bez zastanowienia o wahania. Zupełnie jakby... wyciągała niemowlaka z brzucha ciężarnej. Na samą myśl parsknął śmiechem, mimo iż do śmiechu wcale mu nie było.
Kogo stworzyłeś, Schlecht?
Jeśli Manuela była w pobliży, zerknie na nią. Wolał mimo wszystko nie wyciągać przemyśleć na wierzch, nie chciał kolejny raz kłócić się z nią, skoro chcą żyć w pokojowej relacji. Już dość wojen między nimi. Jeśli cokolwiek Manuela chciała pomóc, odgoni ją od siebie. Sam zajął się ranami, sam przetrzepał szafki i znalazł kilka bandaży oraz gazę opatrunkową. Nałożył opatrunek i wreszcie wrócił do pokoju. Spojrzał na sporą ilość krwi oraz ślady powstałe na skutek przemieszczania się.
- Trzeba będzie poprosić kogoś aby to posprzątał. Znowu nabałaganiliśmy.
Zauważył, sadowiąc się z powrotem na łóżku. W pewnym momencie opadnie bokiem na poduszki, czując okrutne zmęczenie. Gdyby Manuela zechciała zacząć rozmowę, zamiast odpowiedzi, otrzyma głośniejsze chrapanie: Fergal w szybki sposób wyłączył mózg, zapadając w sen. Uznał iż mu się należy.
Jeżeli Polka zaczęła się nudzić, zawsze mogła opuścić pokój. Zapewne na swojej drodze spotka Vitalego. Chyba, że również uzna iż potrzebuje snu, wtedy nic wielkiego się nie stanie. No, poza tym iż Rekin obudzi się dopiero kolejnego wieczora, co znaczy, że przespał cały dzień. I tak czy siak, do ich pokoju zapuka gość, w postaci Vittorio. Jak widać szlachetny znalazł więcej czasu. Czy para będzie miała jakiekolwiek "ale"?
Bez słowa Fergal wstanie, aby otworzyć gościowi drzwi. Wampir wejdzie, mierząc Niemca od góry do doły, dostrzegając opatrunek na nodze oraz brak błyskotki. Jego twarz przybrała zatroskany wyraz.
- Och, poradziliście sobie sami, jak widać. Szkoda, bo miałem klucz do tego...
Pogładził się po czole. Skoro Fergal wolał ból, zamiast normalnego pozbycia się kłopotu. A co na to Schlecht? Jego złości nie dało się opisać.
Aż zaczął milczeć, co zwiastowało nadejście potężnej burzy.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyNie Paź 11, 2020 8:11 pm

Trudno było się nie zgodzić z tym, że na każdym kroku napotykali podwładnych Hira – ale w końcu Przewodniczący był ojcem Manueli, który w dodatku zaaranżował jej narzeczeństwo.
Musiał wiedzieć, jak sprawuje się córka, czyż nie?
Jak tylko się dowie (o ile już się nie dowiedział od Vitalego), że kat i ofiara ponownie się połączyli pewnie nieźle się ucieszy – kolejny z jego dziwacznych planów zadziałał.
Manuela uspokoiła się po wybuchu rozpaczy. W przeciwieństwie do Fergala nie ruszało ją zawodzenie Gustawa – wiedziała, że potrafił nieźle gwiazdorzyć, byleby pokazać swoją miłość. Zresztą miała wrażenie, że od ostatniego spotkania jej sympatia wobec Gusa nieco zmalała. Nie rozumiała tego i raczej nie zaprzątała sobie tym głowy, ale tak było.
Nawet teraz, podczas rozmowy telefonicznej, ledwo zdobyła się na parę miłych słów. Szczerze mówiąc, z ulgą w końcu zablokowała telefon.
Nie mogę zmienić numeru. Mają go inni. Pan Hiro, Nikołaj, Zgon i… i… i reszta – dodała, machnąwszy ręką.
I Reiji, i Jyuu, i pozostali Ruscy, i ktoś tam jeszcze – odzywanie się do wszystkich byłoby zbyt kłopotliwe.
Trzeba po prostu znieść natrętnego Gustawa i tyle. Kiedyś da spokój, Manuela w to wierzyła. Gdy na własne oczy zobaczy, że Polka szczerze postanowiła być z dawnym katem, odpuści.
Chociaż czy ten debil uwierzy, że to szczere uczucie?
On mnie nie dopada, Fergal – odparła nieco chłodno, aby uświadomić narzeczonemu, że nie wszyscy podrywają kobiety w ten sam sposób. Szybko jednak złagodniała: – Nie chcę z nim rozmawiać, póki nie będzie to potrzebne. Wiesz jednak, że może być przydatny.
A już na pewno bardziej przydatny od pewnej włoskiej lafiryndy, która najwyraźniej za cel życia postawiła sobie poznanie Dwóch. O, nie. Manuela nie miała zamiaru do tego dopuścić.
Wiedziała, że Fergal nie poleci na inną kobietę – pod tym względem mu wierzyła. Pamiętała jeszcze z czasów obozu, że nigdy nie interesował się innymi, nawet piękniejszymi i zdrowszymi wampirzycami.
Sęk w tym, że nie ufała Chiarze. Skoro otruła jej narzeczonego raz, może zrobić to ponownie.
Wywaliła więc ją za drzwi, pokazując kobiecą zazdrość w pełnej krasie. Fergal chyba powinien czuć się połechtany, że narzeczona stawała się waleczna, byleby tylko żadna kobieta się do niego nie zbliżała.
Cóż – sam wytworzył w niej tę obsesję. Przecież właśnie tego chciał w obozie, czyż nie? Manuela miała myśleć tylko o nim.
Masaż ci chciała robić. Głupia Włoszka – burknęła jeszcze pod nosem, gdy puszczała już Fergala i poprawiała jego T-shirt. – Wiem, że… nie chcesz innej. Ja… tak tylko zareagowałam. Zdenerwowała mnie – próbowała się tłumaczyć z dziwnego zachowania, jak zawsze po tym, gdy zrobiła coś impulsywnie.
Kiwnęła smutno głową na wzmiankę o Belecie. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że powinni pozbyć się bransolety. Zwykle Manuela nie działała wbrew prawu, ale nie wahała się także przed łamaniem zasad, jeśli jej na czymś zależało – a teraz bardzo chciała, aby narzeczony był wolny i nieśledzony. Dla bezpieczeństwa ich obojga.
Była pewna, że jej sposób na nadajnik jest jedynym, jaki mają. Cóż, później się dowie, że nie do końca…
Pomimo krzyków Fergala udało jej się zrobić ranę. Trzymała mocno jego nogę, z chirurgiczną precyzją zataczając okrążenie wokół łydki.
Nie utnę, Fergal, spokojnie – szeptała, zerkając na niego co chwilę z dołu. – Cii. Nie martw się. To pomoże. Pozbędę się bransolety.
Starała się patrzeć w oczy narzeczonemu, aby dodać mu otuchy, ale ten dość szybko legnął na łóżku. No i masz – oby tylko nie mdlał. Chociaż Manuela wiedziała, że jej Niemiec był wytrzymały. Aby jeszcze złagodzić jego krzyki, spytała kokieteryjnie:
Sam wcześniej się zraniłeś… wiesz gdzie… Żeby tylko patrzeć z góry, jak krztuszę się twoją krwią i… i czymś jeszcze. Tę ranę też mam oblizać? Może dzięki temu będziesz czuł się lepiej?
Miała nadzieję, że przez to będzie mu głupio protestować i weźmie cały ból na klatę. Czy konkretnie te słowa pomogły – nie wiedziała, ale narzeczony w końcu się uspokoił i pozwolił Manueli kontynuować dość nieprzyjemny zabieg.
Z dumą w oczach podała bransoletę Fergalowi. Była wyraźnie zadowolona z siebie, niczym małe dziecko. Czekała na pochwałę od ukochanego.
Ja też nie chcę nigdy tego używać. Po prostu… zależy mi na tym, żebyś był wolny – wyjaśniła, już z nieco mniejszym zapałem, gdy zobaczyła, że Fergal nie wyglądał na aż tak ucieszonego, jak zakładała.
Z niewielkim smutkiem spuściła głowę i zaczęła oglądać rany na jego nodze. Oczywiście, chciała je opatrzyć, aby wynagrodzić mu ten ból.
Nie, siedź! Ja się tym zajmę! W końcu do tego doprowadziłam! Ty odpo…
Nie zrobił sobie nic z jej oferty pomocy – poszedł do łazienki, aby samodzielnie przemyć ranę.
No tak.
Manuela odrzuciła bransoletę na podłogę. W milczeniu wyjęła jakieś szmatki i wzięła się za sprzątanie. Zaczęła ścierać krew.
Dopiero po chwili odpowiedziała na wcześniejsze pytania:
Kilku przydatnych rzeczy. On, Dima, Fiodor i inni nie zawsze działali legalnie. Mieli ogromne wpływy, ale woleli nie korzystać ze znajomości, póki nie było to potrzebne – mruknęła. – Raz widziałam, jak jeden z nich wyłamał sobie ręce, ale sama bym tego nie zrobiła. Wiem za to, jak korzysta się z broni łowieckiej.
O ile oczywiście taka broń nie jest w całości pokryta srebrem, bo wtedy klops.
Pozwól mi pomóc z tym opatrunkiem… – spróbowała zacząć znowu, gdy zmoczyła już trzecią szmatę we krwi.
Chwilowo odechciało jej się odpoczynku. Oczywiście, była padnięta po seksie z Fergalem i nadal na dole czuła Dwa, ale akcja ze zdjęciem bransolety podniosła jej adrenalinę. Chciała zresztą zadbać o Niemca i upewnić się, że z nogą będzie wszystko w porządku – ale jej nie dopuścił.
Posprzątam do końca. Nie chcę, żeby ktoś się tu kręcił – burknęła, wymijając go i zajmując łazienkę, skoro ją zwolnił.
Po raz nie wiadomo który musiała się przemyć i przebrać – Fergal miał więc chwilkę czasu tylko dla siebie. Gdy leżał na łóżku, telefon Manueli zawibrował. Na szczęście krótko, bo był to tylko esemes – ale oczywiście od tego debila Gustawa.
Gdy Polka w końcu uporała się z krwią na sobie i na podłodze, stanęła na środku pokoju i spojrzała na chrapiącego Fergala.
Czyli co, znowu ją olał? Po tym, co zrobiła?
Świetnie.
Nie miała teraz ochoty kłaść się obok niego, mimo że na nowo zaczynała odczuwać zmęczenie. Postanowiła wybrać się na krótki spacer, aby przewietrzyć myśli.
A gdzie lepiej to zrobić, jeśli nie w ogrodzie?
Znowu zaczęła myśleć o tych cudnych kwiatach, które tak zamąciły jej w głowie.
Po drodze nie spotkała nikogo oprócz paru nieznanych służących. Spuszczała głowę, kiedy ich mijała, zawstydzona, że jeszcze niedawno ktoś z nich mógł słyszeć jej rozkoszne jęki.
W końcu weszła do ogrodu – była w nim sama. Żadnej Chiary czy innej upierdliwej Włoszki.
Z coraz większą radością pognała w stronę tamtych kwiatów. Były nadal w tym samym miejscu. Wydawały się jeszcze piękniejsze niż dawniej i pachniały jeszcze lepiej – kusiły, wołały Manuelę, aby usiadła między nimi, aby zaciągnęła się ich zapachem i zachwyciła ich płatkami.
Polka niemal bezmyślnie osunęła się w ich gąszcz. Położyła się na plecach i biorąc wdech za wdechem, przymknęła oczy.
Minęło parę minut i odleciała – zasnęła na tak długi czas jak Fergal.

Odnalazł ją dopiero Vitale, który wybrał się na rutynowe zwiady po willi. Ledwo wyczuł jej zapach: kwiaty były zbyt intensywne nawet jak na wampirze zmysły. Włoch o tym wiedział i dlatego zwykle się do nich nie zbliżał. Nim więc wszedł w roślinności, wziął głęboki wdech.
Nie próbował nawet budzić Manueli. Jeżeli spała tu od dłuższego czasu, była już nieźle naćpana. Wziął ją po prostu na ręce i zaczął nieść do pokoju.
Cholera, z jednej strony obawiał się reakcji Schlechta, ale z drugiej… upojona kwiatami Polka mogła stanowić niezły obiekt do badań. Zwłaszcza że nie musiał jej nic podawać – sama lgnęła do tych kwiatów.
Najwyraźniej narkotyki mocno oddziaływały na wampiry słabszej krwi.
Przed pokojem narzeczeństwa spotkała go przykra niespodzianka w postaci Vittoria. Vitale spojrzał na niego krzywo, ale nic nie powiedział.
Jeszcze nie wiedział, że Fergal powoli stawał się wkurwiony. A przecież sam miał jeszcze dołożyć do pieca.
Trzymając nieprzytomną Manuelę, zajrzał do środka.
Nie zgubiłeś może narzeczonej? – spróbował zacząć od żartu, ale jeśli Schlecht zareagował wrogo, to dodał na uspokojenie: – Tylko śpi, nie martw się. Znalazłem ją. Nie sypiacie razem?
Och, gdzie była? Sama? – żywo zainteresował się Vittorio, obserwując błogą twarz Manueli. Wampirzyca najwyraźniej miała spokojny sen.
Vitale puścił mu kolejne krzywe spojrzenie. Nie miał zamiaru opowiadać przy nim o ogrodzie. Wiedział, że właśnie to interesowało Vittoria.
Tymczasem Polka w końcu zaczęła się przebudzać. Wymruczała coś pod nosem i poruszyła ciałem. Jeszcze z zamkniętymi oczami, podniosła rękę, jakby chciała nią dotknąć policzka Vitalego.
Na czole Włocha pojawił się zimny pot. Czuł na sobie spojrzenie pozostałej dwójki.
Ferg?... – spytała zaspanym głosem, dopiero teraz otwierając powieki.
Vitale zareagował błyskawicznie. Nim zdążyła coś zrobić, wparował do pokoju i położył ją na łóżku.
Chyba jej się śniłeś. Albo jeszcze śnisz – rzucił naprędce do Fergala, aby jakoś rozładować napięcie.
Całe szczęście, że Fergal nie mógł wybuchać złością, bo miał tę branso…
Dostrzegł ustrojstwo leżące na półce. Spojrzał na nogę Fergala – całą w bandażach.
Jakim cudem to zdjęliście? Kto wam pozwolił? Dlaczego… – nie mógł wyjść ze zdziwienia.
Był przekonany o tym, że bransolety nie da się zedrzeć.
Tymczasem Manuela leniwie przewróciła się na bok, w stronę Fergala. Uśmiechnęła się do niego czarująco. Miała zamglony, totalnie naćpany wzrok – jak widać, wdychanie kwiatów podczas snu nie zadziałało na nią zbyt dobrze.
Była teraz niemal taka jak w obozie, gdy Fergal wyprał jej mózg.
Gdzie byłeś, najdroższy? – spytała uroczo, po czym przysunęła się bliżej.
Położyła dłoń na jego udzie i zaczęła powoli sunąć nią w górę – w wiadome miejsce. Totalnie nie zwracała uwagi na otoczenie i nie zdawała sobie sprawy z tego, że Vitale i Vittorio stali w drzwiach.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Pon Paź 12, 2020 5:11 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyNie Paź 11, 2020 9:32 pm

Gustawowa miłość była tak bardzo debilna jak on sam, dla Fergala ten koleś powinien w ogóle usunąć się z życia Manueli, w końcu patałach ciągle się jej naprzykrzał i wkurwiał narzeczonego, który i tak zachowywał się jak bomba, mająca lada chwila wybuchnąć.
Na dodatek Mańka odbierała kolejne sekundy od wybuchy przez wyliczanie tych imion.
I... I reszta?
Jaka reszta?
O kim Fergal JESZCZE NIE WIEDZIAŁ? Zrobił minę pełną podejrzeń, badając wzrokiem wampirzyce.
- Z kim ty do licha jeszcze się zadajesz? Może jeszcze wyjdzie na to, że poza Gustawem są jeszcze inni jego typu? MAM ICH WSZYSTKICH ZAMORDOWAĆ?!
Wydarł się wściekły, no i przede wszystkim zazdrosny. Jak ona mogła myśleć o innych facetach w jego obecności? Nie wystarczał jej? :))))
Nie dopada mnie.
- Jasne, kurwa, JASNE JAK JEBANE SŁOŃCE! Wszędzie się cep wpierdala i chce cię zabrać! Wiem o tym i ty to wiesz!
Znowu krzyknął, przez co prąd aż go poraził. Wykrzywił się w złości, bluzgając do bransolety.
Gustaw przydatny?
Do czego?
- Przydatny?! JEGO NAWET NIE WZIĄŁBYM NA PRZESZCZEPY; MA TAK SAMO DEBILNE NERKI JAK JEGO CAŁY ŁEB! Mania, olej go całkiem!
Nie był zły na nią, czy coś, był zły na Gusa, że wciąż mąci. Ileż on by dał, żeby dorwać tego gnoja i przetrącić mu każdy krąg w kręgosłupie.
Co do kręgosłupa.
Chiara!
Ta Włoszka również przywołała napaść złości w wampirzycy, co prawda chwilową, ale jednak. Niemiec poczuł się lepiej, znacznie lepiej. Zaborczość kobiety wydawała się naprawdę godna pochwały.
Poza tym ta głupia służka nie była tutaj potrzebna, Sojka była dla Rekina wystarczająca. Pokazała klasę podczas ich bliskiego, łóżkowego spotkania.
Nerwowo potarł kark.
- Ależ wiem, że cię zdenerwowała. Mimo to, całkiem ładnie ją załatwiłaś.
Wzruszył ramionami. Daddy Fergal taki dumny.
Szkoda tylko, że nie jest z tych, którzy to okazują. Niemniej Sojka powinna wiedzieć, zna go lepiej niż ktokolwiek inny.
I oczywiście zaczęła się akcja z nogą. Niemiec był w lekkim szoku, kiedy Manuela postanowiła działać na własną rękę. Nie spodziewał się bólu ani krwi, więc różniło się to, od tego co robili podczas seksu: Niemiec był świadomy.
Zresztą, przypomniała mu i głośno o tym powiedziała. Miała to, czego chciała, Niemiec nie skomentował tego, tylko bardziej się zapowietrzył. Niemniej i tak twardo przeczekał cały zabieg odblokowywania jego nogi.
- Tak, wiem! Już wiem, że chcesz mi pomóc!
Podniósł głos, ale bardziej z powodu przecięcia tego na ż. niż złości na Manię. Pomagała mu, okazała łaskę i miał jeszcze czelność pyskować?
Nie, nic z tych rzeczy. Nie jest miękka kluską, żeby jojczeć i płakać nad skaleczoną nogą. Wytrzyma wszystko.
Niemniej odczuwał złość. Nie pozwolił sobie pomóc.
- Odpuść, sam to zrobię.
Postanowił. Nie pozwolił, żeby polka dotknęła jego ran. Nie chciał aby zbierała jego krew; zapewne skorzystała by z okazji, przez co doszłoby do większego osłabienia.
Fiodor, Dima...
Niedługo zacznie spisywać imiona tych, których zna Mańka. Ruska mafia. Pięknie. Co jeśli zechcą zastrzelić JEJ NIEMCA? Nie, nie podda się jakimś pieprzonym kacapom.
- No proszę. Niby taka skromna Manuela, a za sobą masz pokaźne bojowe doświadczenie. Może zostałabyś nawet wampirzym komandosem?
Odezwał się z łazienki, której nie zamykał. Dokończył obmywanie nogi i przeszedł do opatrunku, oczywiście zabronił też Sojce pomagać. Nie dotknęła więcej jego rany.
- Jak chcesz.
Skoro nie chciała pomocy przy postaci służby, niech sama ogarnia swój bałagan. On natomiast udał się na spoczynek, był zmęczony, w końcu seks i jego zmęczył.
Poza tym stracił sporo krwi.
Nim się obejrzał, już spał. Sojce nie spodobało się to, więc opuściła pokój.
Szkoda tylko, że nie przemyślała swoich działań.
Tak samo jak Vitale.

Minęło sporo czasu od momentu zapadnięcia w sen, jak i przebudzenia. Vittorio osobiście postanowił odwiedzić Schlechta w pokoju, nie spodziewając się tego, że tak naprawdę się spóźnił; bransoleta już nie widniała na jego nodze.
- Naprawdę nie miałem pojęcia.
Postukał się palcem w policzek. Mentalnie też podrapał Fergala po opatrunku. Biedak. Co oni tutaj zrobili? Poza tym wziąć było czuć krew.
Nie zgubiłeś narzeczonej?
Że co kurwa?
Odwrócił się w stronę łóżka, ogarniając, że Sojki tutaj nie było. Druga strona łóżka wciąż była nienaruszona. Mina Niemca stała się mocniej rozgniewana.
W dodatku wciąż milczał.
Ale to nic.
Gniew rósł w nim tak szybko, że gdyby nie usadowienie Sojki na łóżku... zapewne odebrałby Polkę Vitalemu razem z jego rękoma. I jebać resztę pytań, do dawnego naziola nic nie docierało.
- NOŻ DO KURWY NĘDZY! ZABIERAJ KURWA OD NIEJ ŁAPY!
Wybuchł. Gwizdek odskoczył. Wulkan wypluł lawę. Niemiecki wypełnił pokój jak najgorsze zło, aż Vitale z Vittorio zesztywnieli, patrząc jak Rekina ogarnia potworna wściekłość; przy wciągnięciu powietrza skrzela poruszyły się, ślepia zalał szkarłat.
- CZY JA KŁADĘ ŁAPY NA TWOICH PIERDOLONYCH MAKARONOWYCH LALECZKACH?! NIE DOTYKAJ JEJ KURWA BO CI TE ŁAPY PRZY SAMEJ DUPIE UPIERDOLĘ!
Rycząc, doskoczył do Vitalego, oczywiście drugi wampir odsunął się w dobrym momencie, będąc gotowym do ataku. Vittorio wolał się usunąć z pola widzenia. Nie chciał mieć w Fergalu wroga.
- Fergal, jeśli w tej chwili się nie uspokoisz.
Zaczął ostro Vitale, w momencie gdy Sojka przylgnęła do rekiniego ciała. Niemiec spojrzał na nią morderczym wzrokiem.
Gdzie. Pchała. Tą. Rękę?
TERAZ?!
Znowu się zapowietrzył, wargi zacisnął w wąską linię. Nie mógł z siebie zdania wyrzucić, a Vitale... Vitale aż parskał, zasłoniwszy dłonią usta. Mimo wcześniejszej powagi sytuacji, nie dało się nie śmiać. Naćpana Sojka szybko rozładowała atmosferę; przynajmniej po jednej stronie.
Fergal w pewnym momencie chwycił ją za rękę, pociągnąwszy ku wyjściu. Walić, że Vitale ich wołał, walić, że Vittorio do wołania dołączył. Ciągnął Mańkę za sobą, chociaż ta cieszyła się jak pojebana. Naćpana czy co?
Zeszli do kuchni, a tam na blacie jednej z szafek dostrzegł kluczki od samochodu Vitalego. Wiedział który model. Sięgnął bez pytania po nie.
- HEJ! Schlecht, nie wolno ci!
Krzyknął za nim Vitale, ale Niemiec wciąż nie słuchał. Skierowali się do garażu. Otworzył samochód od strony pasażera, pilotem przymocowanym na breloczku otworzył drzwi od garażu, następnie sam wszedł do środka pojazdu. Trzasnął drzwiami, odpalił silnik po włożeniu kluczyków do stacyjki. Depnął gaz, mając gdzieś, że noga zaczęła boleć. Ustawił nawigację na kierunek; Morze.
- Pierdolę to kurwa. Najwyżej pożremy się z Vitale później; ale ja nie wytrzymam ani chwili dłużej w tym pierdolonym pierdolniku.
Wyjechali z garażu, a następnie z posiadłości. Vitale krzyczał coś jeszcze za nimi, wymachując rękoma. Fergal spojrzał ino we wsteczne lusterko, ignorując. Zapewne wyruszy za nimi w pościć.
Walić to.
Kiedy wjechali na ulicę, Niemiec zwolnił, dostosowując się do zasad ruchu drogowego. Aczkolwiek miał ochotę jechać na pełnym gazie.
- Dlaczego pozwoliłaś, żeby ten pierdolony makaroniarz cię dotykał. NIE TAKA BYŁA UMOWA!
Nie zniósł tego. Miał ochotę przywalić Vitalemu, ale wiedział jak zareagowałaby Sojka. Niemniej Włoch nie zrobił nic takiego; przyniósł naćpaną Sojkę.
- Poza tym gdzieś się tak załatwiła?
Padło kolejne pytanie. Fergal starał skupić się na jeździe, chociaż zachodzące słońce nie pomagało. Sięgnął więc do schowka, znajdując tam okulary przeciwsłoneczne. Pieprzony, zorganizowany Włoch. Założył je na nos, czując niemałą ulgę.
- Pieprzone słońce.
Syknął pod nosem. Spojrzał raz na Sojkę, jeśli coś chciała zrobić, przegoni jej rękę.
- Jedziemy na wycieczkę: nad morze, tak jak kurwa tego chciałaś.
Dorzucił chłodno, aczkolwiek cieszył się, że z Sojką może spędzić więcej czasu RAZEM. Z dala od tych makaroniarzy i innych podstępnych typów.
Jazda była spokojna, bez korków, aczkolwiek czekało ich aż dwie godziny jazdy.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyPon Paź 12, 2020 5:55 pm

Fergal źle zrozumiał znajomości Manueli. Faktycznie, słabo wyglądało to, że w kręgu jej przyjaciół znajdowali się głównie (tylko?) mężczyźni, ale przecież Polki z żadnym z nich nic nie łączyło – niech narzeczony zrozumie, że liczył się TYLKO ON!
No… mam jeszcze paru znajomych – odpowiedziała niechętnie. – Ale nie martw się, żaden z nich nie jest jak Gustaw. To tylko przyjaciele. Albo nawet i mniej ważni. Nikogo nie morduj!
Fergal jej W ZUPEŁNOŚCI WYSTARCZAŁ i nie marzyła o żadnym innym mężczyźnie. Nie myślała też o nikim w obecności swojego narzeczonego – zresztą po tym, jaka była chętna podczas niedawnego zbliżenia, powinien być spokojny.
Skoro już raz ją dopadł w obozie, to była tylko jego.
Pozwoliła mu jednak pokrzyczeć na Gustawa i wyładować emocje. W milczeniu słuchała o tym, jak to Gus ma idiotyczne nerki i jakim to nie jest cepem. Fantastycznie – mało ją to interesowało.
Mania, olej go całkiem!
Aż otworzyła szerzej usta, gdy usłyszała, jak uroczo się do niej zwrócił. Zamrugała zalotnie, żeby wiedział, że miała gdzieś Gustawa. Olewała go cały czas – tak jak Fergal powinien zawsze olewać namolną Chiarę.
Manuela zresztą nie omieszkała mu w tym pomóc, więc jej lovely daddy mógł poczuć się połechtany. Przecież już w obozie chciał ją taką widzieć: zaborczą wobec swojego pana.
Zaborczą i czasami też… nieobliczalną. Jak choćby teraz, gdy pokroiła mu nogę na żywca, bez żadnego specjalnego wzruszenia na twarzy. Szkoda tylko, że nie pozwolił jej potem zająć się raną. Poczuła się przez to odepchnięta i nieco obrażona.
Nie jestem żadnym komandosem. Nikołaj by cię wyśmiał. Już prędzej byłam lekarzem polowym dla chłopaków – burknęła niezbyt miło, aby mu dopiec. Skoro on nie chciał jej opatrunków, niech wie, że komuś innemu zdarzało jej się je robić.
I potem, nadal trochę rozgoryczona, zostawiła śpiącego Fergala, aby samotnie udać się do kwiecistej krainy – i pozostać w nie jeszcze długo po przebudzeniu.

Gdyby wiedziała, że jej drzemka rozpęta takie piekło i sprowadzi na Vitalego kłopoty, może nastawiłaby sobie budzik w tych chaszczach. Ale cóż – nie wpadła na to, że Włoch może być na tyle odważny, aby wziąć ją w ramiona na oczach Fergala.
Zresztą po tym, gdy otworzyła oczy, w ogóle o tym nie myślała. Widziała przed sobą tylko swojego narzeczonego. Do kogoś tam wrzeszczał, ale to nie było ważne. Nawet pokój wokół wyparował.
Była tylko jej największa Miłość, o której śniła.
Ferg, jesteś taki seksowny, kiedy krzyczysz – wymruczała perwersyjnym tonem, nadal lgnąc do jego ciała. – Nakrzycz też na mnie. Powiedz mi, jaka jestem niegrzeczna i niedobra, proszę!
Tanecznym krokiem podeszła do Fergala, który teraz rozmawiał z jakimiś dwoma manekinami przy drzwiach. Przytuliła się do niego od tyłu i zaczęła sunąć dłońmi po jego klatce piersiowej.
Czuła się tak lekko! Miała wrażenie, że z każdym krokiem odrywała się od ziemi i wzlatywała coraz wyżej. A wraz z nią jej ukochany!
Wtem pociągnął ją za sobą i zaczął prowadzić miłosnym korytarzem hen daleko. Zdążyła jedynie zgarnąć swój telefon. Roześmiała się rozkosznie, machając na pożegnanie manekinom. Mieli dziwne twarze, jakby zszokowane, ale cóż, może teraz takie modele właśnie robią.
Gdzie idziemy? – zapytała z entuzjazmem, gdy zbiegali po schodach. Przeskoczyła trochę schodków, aby patrzeć na niego z dołu. – Do piwnicy? Zwiążesz mnie tam i się pobawimy? – Puściła mu oczko, choć zaraz po tym potknęła się o stopień i straciła równowagę.
W ostatniej chwili uczepiła się narzeczonego. Rozchichotana, dała się już mu prowadzić bezpiecznie do auta.
Vitale? A czemu chcesz żreć się z Vitalem? Pogryź mnie! – zażądała rezolutnie, sadowiąc się na wygodnym fotelu. Nie zapięła pasów.
Była w stanie skupić się tylko na wnętrzu auta. Reszta okolicy wydawała jej się zbyt odległa i rozmazana. Zresztą sens jej życia usiadł w fotelu obok, więc nie widziała potrzeby, żeby interesować się światem naokoło.
Wlepiła w Fergala swoje duże oczy. Miała rozszerzone źrenice, tęczówki błyszczały niczym gwiazdy, a rzęsy co chwilę zalotnie trzepotały.
Ależ, kochanie, nie wiem, o czym mówisz. Nigdy nie dałabym się nikomu dotknąć! Kiedy się obudziłam, obok byłeś ty – żachnęła się, sięgając dłonią w stronę jego twarzy. – Ja się załatwiłam? Mówisz o tej sukience? – Ze zdziwieniem spojrzała na swoje ubranie.
Kiecka była letnia, przewiewna i kobieca. Manueli wydawała się w porządku, ale skoro jej narzeczonemu się nie podobała…
Zaraz ją ściągnę! – krzyknęła w rozpaczy, bo bardzo nie chciała, aby było w niej coś, co Fergal uzna za niewłaściwe.
Nerwowo zaczęła ściągać ramiączka i rozpinać zamek. Spojrzała na narzeczonego kątem oka, gdy założył coś na twarz.
Och, wyglądasz tak męsko! Aż muszę cię uca…
Wspięła się na kolana, aby dać buziaka narzeczonemu, ale przypadkowo oparła się dłonią o dźwignię przy fotelu. Poleciała przez to do tyłu, razem z całym siedziskiem. Sukienka zleciała jej poniżej dekoltu, ukazując całe piersi – na szczęście w biustonoszu.
Manuela zaczęła się głośno śmiać. Długo nie mogła złapać tchu. W końcu udało jej tak dopasować fotel, że usiadła. Będąc totalnie w swoim świecie, wystawiła nagie stopy (bo nie miała butów) na maskę. Rozsiadła się wygodnie, podwinęła sukienkę… I teraz w zasadzie była w samej bieliźnie, pomijając kieckę, która zrolowała się całkiem na brzuchu.
Autko robiło wrum, wrum, co tylko bardziej cieszyło Polkę.
Morze! Popływamy wspólnie o zachodzie słońca? – Była cała w skowronkach. – Pojadę wszędzie, gdzie będziesz chciał, mój najwspanialszy!
I zaczęła nucić coś pod nosem, palcem wodząc po ramieniu Fergala. O czym śpiewała?
Chuj wie, to było w jidysz. Tylko ona i jej świat to teraz rozumieli.
Po paru minutach ciszy poczuła znudzenie. Droga była zbyt spokojna, niemal żadne auto nie sunęło obok… do czasu.
Dostrzegła, że po prawej stronie jechała jakaś para staruszków. Nim Fergal zdążył zareagować, Polka otworzyła szybę. Wystawiła głowę i prawie roznegliżowane piersi za okno.
HEJ! – krzyknęła głośno. Dziadek i babcia spojrzeli na nią zdziwieni. Włosy powiewały jej niczym jakiejś samochodowej nimfie. – JADĘ Z NARZECZONYM NA WYCIECZKĘ! Nad morze! To niespodzianka z jego strony! – nadal nadawała po polsku, mimo że para seniorów nie mogła jej zrozumieć. Wpatrywali się tylko w szoku w naćpaną wampirzycę. – KOCHAM GO NAD ŻYCIE! JEST NAJWSPANIALSZYM, CO MNIE SPOTKAŁO!
Usłyszała z daleka jakieś gwizdy. Obejrzała się i zobaczyła, że za autem ze staruszkami jechał drugi samochód – tym razem pełen paczki młodych przyjaciół. Faceci machali do Manueli i krzyczeli po włosku jakieś rzeczy, których nie rozumiała. Jeden z nich pokazał na swoją klatkę piersiową i zamarkował zdejmowanie ubrania.
O, nie!
Co oni jej insynuowali?!
WALCIE SIĘ! TYLKO MÓJ KOCHANY MOŻE NA NIE PATRZEĆ! – zagrzmiała, zasłaniając dłońmi swój biustonosz.
Obrażona, schowała się z powrotem do auta. Nieważne, jak akurat jechał Fergal, śpiewnym tonem poprosiła, aby przyspieszył. Gdy w końcu staruszkowie i głupia młodzież zniknęli im z oczu, Manuela rozluźniła się na nowo. Spojrzała na narzeczonego z zadziornym uśmieszkiem. Milczała już trochę czasu, więc mógł się spodziewać, że to tylko cisza przed burzą.
Feeerg… – wyszeptała kokieteryjnie.
Obróciła się tak, żeby siedzieć na kolanach w jego stronę. Przygryzła wargę, patrząc na jego sylwetkę.
Może zrobię ci ten masaż, co?... – wymruczała, nagle się pochylając. Jej dłonie powędrowały do krocza ukochanego. Palcami jednej ręki zaczęła rozpinać rozporek. – Ustami?... – dodała jeszcze filuternie.
Zniżyła głowę, aby buzię mieć tuż przy spodniach Fergala. Jednocześnie wypięła niegrzecznie tyłek. Totalnie nie obchodziło ją to, że Niemiec właśnie prowadził.
No, a co tam na drodze?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyPon Paź 12, 2020 7:02 pm

Nikogo nie morduj.
A co to znaczy? Niemiec aż się obruszył, mamrocząc coś pod nosem. Według niego każdy kto znał Manuelę, powinien mieć się na baczności, albo najlepiej ograniczyć kontakt do zera. Niemiec nie znosił kiedy ktoś kręcił się po jego terenie, a Sojka - czy tego chciała lub nie - należała do rewiru.
Skończywszy wyzywanie, zauważył dziwne zachowanie Manueli: szybko mrugała. Coś jej wpadło do oka, czy co? Nie, czekaj! Wróć! Teraz dopiero do niego doszło jak ją nazwał.
- No co?!
Rozłożył ramiona, czując się lekko... zawstydzony? Widzisz, Mańka, do czego doprowadziłaś?
Po pokrojeniu nogi, musiała przeboleć fakt, że Fergal zdecydował samodzielnie opatrzeć ranę. Po pierwsze: nie wiedział co mogła odwalić. Po drugie: Nie jest jakąś mazgają, żeby pokazać Mani gdzie ma ku ku. I nie musiała się obrażać, nie musiała też denerwować Rekina.
Zacisnął pięści, piorunując wzrokiem kobietę.
- CHŁOPAKÓW? TO ILU ICH TAM MIAŁAŚ?! KURWA! CHCĘ ICH POZNAĆ I POPRZESTAWIAĆ GŁOWY!
Zażądał, nie ukrywając złości ani tym bardziej zazdrości. Dlaczego pomagała obcym facetom? Pewnie jeszcze chichotali wszyscy razem, kiedy Sojka bawiła się w doktor Queen. Bardzo kurwa śmieszne.
Cóż, grunt, że mógł spokojnie zasnąć. Jego organizm aż się prosił o chwilę spoczynku.

Nie obeszło się bez dziwnej sytuacji. Manuela z wyraźnymi objawami spożycia środków odurzających, zachowywała się karygodnie, oczywiście nie Fergalowi ją oceniać, wszak nie był lepszy. Był zbyt wściekły, żeby zacząć dochodzenie, pt. Dlaczego Mańka zachowuje się jak pojebana.
- Co z tobą? MAŃKA! USPOKÓJ SIĘ!
Krzyczał, odsuwając się od kobiety. Ona i tak nie dała za wygraną; przylgnęła do ciała wampira od tyłu, błądząc dłońmi po jego klatce piersiowej. Warknął głośno, łapiąc Sojkę za rękę, a później już wiadomo...
Uciekli.
Nie odpowiadał na zaczepki kobiety. Wiedział, że nic to nie da i uznał, iż nie należy marnować obecnego czasu. Nie w takim momencie, kiedy był bliski wybuchowi. Nie chciał niszczyć domu, podświadomie wiedział, że mieliby jeszcze większe kłopoty, a samochodu... Chyba nie zniszczy. Poza tym będą daleko od Vitalego.
- Nie będę nikogo gryźć!
Rzucił ostro. Silnik odpalony, pedał gazu przygnieciony i już byli na ulicy. Słońce póki co jeszcze wychylało się zza wzgórz, co znaczyło że za kilkanaście minut zrobi się wieczór.
Gadanina Mani nie miała żadnego sensu. Ewidentnie dziewczyna była pod wpływem, co Niemcowi wcale się nie spodobało. Odsunął jej dłoń, kiedy próbowała dosięgnąć do jego twarzy. Nie powinna mu przeszkadzać podczas jazdy.
- Nie mówię o sukience, tylko o twoim zachowaniu! Widać, że jesteś czymś naćpana, tylko do cholery nie wiem czym!
I go olśniło. Czyżby to było to, o czym Manuela wspominała? To, kiedy on sam zachowywał się jak elegancki kretyn? Przetarł palcami policzek.
- NIE ROZBIERAJ SIĘ!
Krzyknął, chcąc ją powstrzymać, ale w tym samym czasie jakiś dupek wyminął go, nie włączając kierunkowskazu. Niemiec z dziką furią uderzył o klakson, po czym wydarł się, wychyliwszy pierw za okno.
- PIERDOLONY KUTAS!
Nie oszczędzał na głosie. Jakiś inny kierowca jadący drugim, przeciwnym pasem spojrzał w kierunki Niemca z niemałym szokiem. Nie dało się tego nie słyszeć. Niemiec usadowił się wygodniej, wracając uwagą na trasę. I właśnie wtedy Polka kolejny raz zadziałała: nie zdążył powstrzymać jej przed rozebraniem, ani przed upadkiem fotelowym. Niemiec parsknął, starając się nie zaśmiać. Przecież nie było mu do śmiechu, ale jak widać irytacja zrobiła swoje: Musiała się jakoś rozładować.
Droga była spokojna. Fergal obserwował uważnie trasę, koncentrując się na jeździe. Nie mógł wpaść w łapy policji; brak dokumentów. A Polka, no cóż, nie pomagała. Póki zajmowała się sobą; śmiała się, chichotała i ogarnęła fotel, przeszła do innych czynności, mianowicie do zaczepiania innych kierowców. No tak, jak na niezłego farta, musieli napotkać parę staruszków. Małżeństwo w zdziwieniu patrzyło na wystającą zza okna samochodowego dziewczynę, krzyczącą w obcym języku. Fergal zerknął na nią w ciszy i dopiero po kilku chwilach dotarło do niego co wyprawiała: krzyczała, prezentując obnażone do połowy piersi. Ktoś tam krzyczał, trąbił.
- MAŃKA, CO TY ODPIERDALASZ?! WRACAJ NA MIEJSCE!
Wydarł się, chwyciwszy ją za ramię. Pociągnął, aby usadowiła się grzecznie na miejsce. Poza tym... To co krzyczała. Wynik narkotyków? Czy na pewno tak myślała? Wciągnął powietrze zdenerwowany.
- Mania, popraw sukienkę i zapnij pas. Przed nami jeszcze kawał drogi, nie mogę skoncentrować się na jeździe i na tobie jednocześnie. Nie chcę spowodować wypadku.
Starał się mówić w miarę spokojnie, ale drżenie głosu zdradzało, że zaraz znowu zacznie wrzeszczeć. Cóż, mimo iż nie wykonała kompletnie niczego z jego prośby, siedziała spokojnie... No prawie, poza uśmiechem, mruganiem i spoglądaniem w jego stronę jak w obrazek.
Do momentu...
Dłonie na jego kroczu. Mowa o masażu. Ustami? Że co do Diabła?
- Co? Co ty chcesz? O nie, Mańka, NIE! NIE MOŻESZ! NIE TERAZ!
Szybko zaprotestował, chcąc ją odciągnąć. Chwycił za ramię, chcąc naprostować kobietę, ale ta zdążyła uczepić się jego rozporka jak rzep. Nie mogła go teraz pobudzić! Nie podczas jazdy! Niemiec nie mógł zwolnić na trasie szybkiego ruchu, nie kiedy na tyłach pojawiły się inne samochody.
- Opanuj się, bo inaczej wsadzę cię do bagażnika!
Zagroził, licząc, że w jakiś sposób dotrze do jej rozumku zaćpanego kwiatkami. Chyba lepiej z Puchatkiem by się dogadał, niż z napaloną, naćpaną Mańką.
Całe szczęście przed nimi znajdował się zjazd na pobocze. Idealne miejsce na postój. Niemiec skorzystał z tego i zatrzymał się. Dopiero teraz dotarło do niego, że słońce już zaszło i powoli spowijał ich mrok. Ściągnął więc okulary, odłożywszy je na miejsce. Nie wysiadał z samochodu.
Oparł ręce na kierownicy, pochylając się odrobinę.
- Słuchaj, Mańka. Czy mogłabyś chociaż do końca trasy nad morze, opanować się? Zobacz, o tu!
Otworzył schowek, znajdując tam kieszonkową, mini mapę dla kierowców, tak w razie czego, jakby samochodową nawigację trafił szlag.
- Popatrz sobie na mapę! Może nas odszukasz i sprawdzisz gdzie jedziemy? I byłoby też miło, jakbyś nie przeszkadzała mi, kiedy prowadzę; nie mam prawa jazdy, ani żadnych dokumentów potwierdzających, że mogę prowadzić jakikolwiek pojazd. Twoje zachowanie nie pozwala mi się skupić. Rozumiesz?
Normalnie mówił tak, jakby miał przed sobą niesforne dziecko, a nie dorosłą kobietę. Potarł palcami oczy. Wyczuł też krew, więc gdy tylko spojrzał w dół, dostrzegł przesiąknięty na czerwono opatrunek. Regeneracja naprawdę działała wolniej. Syknął coś pod nosem, spoglądając na Sojkę. Co robiła? Uspokoiła się? A może zajęła się mapą, starając poszukać sensu? Liczył na to. Jeśli chociaż trochę zaprzestała podrywania, włączył silnik oraz światła i ruszyli z powrotem w trasę. Chociaż, czemu wcześniej nie pomyślał o radiu?
Włączył je, mając cichą nadzieję, że Polka zacznie skupiać się też na śpiewaniu. Akurat leciały jakieś stare włoskie piosenki.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyPon Paź 12, 2020 10:11 pm

Zachowywała się karygodnie.
Ależ po co od razu takie mocne słowa? Fergal po prostu poznawał kolejną z pięćdziesięciu twarzy Manueli. Dzięki obozowi już trochę ich znał, ale wiadomo, sporo jeszcze przed nim do odkrycia. No i, z jednej strony, naćpana Manuela może i była nieobliczalna (jeszcze bardziej niż na co dzień), ale też… nienaturalnie szczera?
Niemiec powinien sam pamiętać, co zrobił z nim narkotyk. Nawet jeśli zachowywał się wtedy dziwacznie, to przecież nie kłamał. Może więc i teraz Polka po prostu uwalniała swoje głęboko skryte pragnienia, bo w końcu nie hamowała ją świadomość?
Niesamowicie radował ją pomysł wspólnej wycieczki, więc ochoczo podążyła za Fergalem. Zresztą obecnie poszłaby za nim wszędzie, bez żadnego gadania. Była szczęśliwa i zakochana. Wszystkie problemy odeszły w niepamięć.
Tylko o ile Fergal po narkotykach miał taki problem, że ubierał się aż zbyt elegancko… u Manueli wyglądało to na odwrót.
Te ciuchy jakoś nie chciały siedzieć na jej ciele, no! Ona potrzebowała poczuć wolność na całej skórze! I chrzanić to, że wszędzie są blizny – dzisiaj się nimi nie zamartwia!
Jestem naćpana miłością do ciebie, Ferguś – zaćwierkotała, puszczając mu buziaka.
Nie zrobiła sobie wiele z jego ostrzeżenia. Sukienka opadła z ramion i obnażyła cały biust. Całe szczęście, że Polka założyła wcześniej bieliznę.
Gdy jakiś facet zajechał im drogę i zdenerwował Fergala, nie omieszkała wesprzeć swojego ukochanego. Wychyliła się przez drugą szybę i krzyknęła:
WŁAŚNIE! KUTAS! I TO TYLKO JEDEN! ŻAŁOSNY JESTEŚ, GOŚCIU!
Powróciła na fotel, niesamowicie dumna z siebie. Ale mu dopiekła!
Podróż przyniosła Manueli jeszcze więcej wrażeń. Najpierw niesforny fotel, przez który na wierzchu znalazły się też jej figi, potem biedni seniorzy, żałośni gówniarze, którzy mogli tylko marzyć o tym, aby zobaczyć piersi Polki…
JA SIĘ NUDZĘ! – pożaliła się głośno Fergalowi, gdy ten pociągnął ją znowu do środka. Spojrzała na niego spod byka. – Ferg, ale kiedy ja lubię, gdy się na mnie koncentrujesz… Może zostaw tę drogę i skup się tylko na mnie? – zamruczała uwodzicielsko.
Kij z tym, że nie miało to żadnego sensu. Manuela w ogóle nie zwracała uwagi na to, że jej narzeczony musiał prowadzić, że było niebezpiecznie, że ktoś mógł ich złapać – jej kwiatkowy umysł nie rozumiał takich pojęć jak wypadek, policja, przekroczenie prędkości.
Ale za to rozumiał inne: masaż, Dwa, miłość.
Kochanie, spokojnie. Nie lubisz, jak biorę je do ust? – spytała przeciągle, patrząc na niego uwodzicielsko z dołu. Nawet oblizała własne wargi. – Dlaczego nie teraz? Zawsze jest dobry moment, żeby je pocieszyć. Stęskniłam się za nimi. Musi im być smutno tak beze mnie – wyżaliła się, gładząc z czułością krocze Fergala i nadal dobierając się do rozporka.
Niewiele sobie robiła z upomnień Fergala. Nie zwracała też uwagi na to, że mijający kierowcy z lekkim zdezorientowaniem zaglądali do ich auta – cóż, tak wypięła tyłek, że był widoczny dla wszystkich.
Całe szczęście, że Fergalowi udało się zatrzymać. Jeszcze chwila i Mańka naprawdę przystąpiłaby do masażu.
A zwiążesz mnie w tym bagażniku? – spytała kokieteryjnie, wykładając się tak, że leżała teraz twarzą i piersiami na kolanach Fergala.
Jeśli chciał, aby przestała mu się dobierać do Dwóch, to musiał jej odegnać łapki. Sama oderwała je dopiero w momencie, gdy dostała mapę. Przeturlała się tak, że nadal leżała na kolanach Fergala, ale twarzą w jego stronę. Trzymała nad sobą mapę, nóżkami machając na drugim siedzeniu.
Fergal, ale to jest po włosku – wyjaśniła ze smutkiem. Dotknęła dłonią jego policzka, szczerze mu współczując. Czy nie umiał czytać? – Popatrz, te słowa nie są po polsku ani po niemiecku, ani po japońsku. Tutaj, widzisz – tłumaczyła jak przedszkolakowi, pokazując jakieś losowe zdania, których sama za chuj nie rozumiała.
O braku prawa jazdy czy dokumentów zdawała się już nie usłyszeć. Nuuudy. Nie interesowało ją to. Przecież narzeczony zabrał ją na wycieczkę.
Sama wyczuła krew Fergala. Z trwogą spojrzała na jego nogę.
Oho! Potrzebna Doktor Mania!
Nim zdążył coś powiedzieć, kłami zadarła skórę na własnym palcu wskazującym. Prędko włożyła go do ust Fergala.
Podwieczorek – oznajmiła radośnie, podnosząc się nieco.
Wepchała się tyłkiem na jego kolana. Jeśli był zajęty piciem krwi, nie powinien protestować.
Jeśli wolisz, to napij się stąd – szepnęła, wskazując drugą ręką na szyję i obnażony dekolt.
Nie musiał się obawiać narkotyku – nie przeszedł do krwiobiegu Manueli, zwłaszcza że Polka nie wciągała żadnej krechy. Pyłki po prostu dostawały się do jej nosa podczas snu. No i po drugie – upicie z niej krwi nieco ją osłabi. Fergalowi powinno to być chyba na rękę, skoro chciał spokoju?
O ile tylko skorzystał z propozycji, Manuela siedziała na nim i nuciła coś pod nosem. A gdy się oderwał…
Nie zeszła z niego, nawet jeśli chciał.
A TERAZ TULU-TULU! – zawyrokowała głosem przepełnionym miłością.
I objęła swojego narzeczonego. Mocno się do niego przytuliła. Zaczęła się nawet lekko kołysać. Twarz wtuliła w jego szyję.
Dopiero po tym nieco spuściła z tonu. Leniwie powróciła na swój fotel. Nadal się jednak nie ubrała i nie zapięła pasów.
Kiedy Fergal włączył radio, pisnęła radośnie.
ROBIMY KARAOKE! – I nim Niemiec zdążył zaprotestować, rozpoczęła swój show: – LASCIATEMI CANTARE! CON LA CHITARRA IN MANO! LASCIATEMI CANTARE! SONO UN ITALIANO!
Nie miała pojęcia, co śpiewa. Po prostu leciała równo z rytmem, piosenka za piosenką. Klaskała, tańczyła na siedząco, wywijała piersiami i włosami – bawiła się p r z e d n i o. Całe szczęście, że przynajmniej miała dobry głos i nie zawodziła.
Kiedy tylko kogoś mijali autem, posyłała mu szeroki uśmiech, aby pokazać, że ma prywatną imprezę. Na szczęście nie wychylała się już za szybę.
Gdy w którejś z chwil żywo i z pełną pasją śpiewała:
O partigiano, portami via, o bella, ciao! bella, ciao!
Zadzwonił jej telefon. Faktycznie, przecież go ze sobą wzięła!
To Gustaw! Znowu! – zaśmiała się. Fergal pewnie chciał zaprotestować, ale Manuela go uciszyła. – Czekaj, czekaj! Zobacz!
I odebrała telefon. Dała na głośnomówiący.
GUSTAW?! – krzyknęła głośno.
Maniu?... Czy odczytałaś mojego wcześniejszego esemesa? Pisałem ci, że…
GUSTAW! PRZESPAŁAM SIĘ WRESZCIE Z FERGALEM! BYŁO CU-DO-WNIE! NAWET NIE WIESZ, JAKIE RZECZY ZE MNĄ ROBIŁ! NADAL CZUJĘ DWA!
Chichocząc i rumieniąc się, spojrzała na – z pewnością w chuj spokojnego – Fergala. Po drugiej stronie słuchawki panowała cisza.
Maniu, czy on ci każe to mówić? – odezwał się w końcu zatrwożony głos. – Czy on ci coś podał…
Podał mi doustnie, ale wszystko przełknęłam! Fergal, byłeś ze mnie dumny, prawda?! – zaśmiała się jeszcze w stronę Niemca. Podłożyła mu telefon pod usta, ale nim zdążył coś powiedzieć, zabrała go. – Czekaj, Gustaw! Ktoś inny dzwoni! Pogadamy później!
Przełączyła rozmowy.
Manuelo? – ze słuchawki dało się słyszeć wkurzony głos Vitalego. – Gdzie, do cholery, jesteście? Co wam wpadło do głowy, żeby…
VITALE! – ucieszyła się Polka. Puściła narzeczonemu spojrzenie w stylu A PATRZ TERA, CO ZROBIĘ.Vitale, zniszczyliśmy ci z Fergalem łóżko, bo się na nim namiętnie kochaliśmy!
Po drugiej stronie ponownie zapanowała cisza. Przerwało ją parsknięcie śmiechem w tle – Vittorio stał obok.
Zauważyłem, Manuelo. Bardzo cię proszę, daj mi Fergala do telefonu i…
Nie mogę! Prowadzi! Muszę kończyć! – oznajmiła brutalnie i się rozłączyła. Obróciła się w stronę Fergala. Prawą nogę zarzuciła znowu na szybę, przez co leżała w rozkroku. – Ale ich załatwiłam, co? – zachichotała.
Pogrążyła się znowu w komórce. Nagle wpadła na kolejny pomysł.
Pytałeś wcześniej o jakichś chłopaków – chodź, poznasz Nikołaja!
I przysunęła się bliżej Fergala. Uniosła komórkę jak do selfie – Niemiec mógł zobaczyć, że telefon właśnie czekał na wideokonferencję z Nikołajem.
Przednia kamerka była włączona: ukazywała prowadzącego (pewnie już mocno wyprowadzonego z równowagi) Niemca oraz roznegliżowaną, zaczerwienioną Mańkę z potarganymi włosami. A w tle, za nimi, było już widać morze.
Wreszcie dojeżdżali.
To co? Poznajemy Rosjanina czy nie?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyWto Paź 13, 2020 8:11 pm

Na pewno jak wrócą do domu Vitalego, będzie musiał sprawdzić, co takiego zażyła Manuela, że znalazła się w takim stanie. To nie było normalne. Poza tym nawet on sam doświadczył odurzenia, ale jakoś zapomnieli o sprawie. Był nawet gotowy wydusić z kogoś informacje... Chociaż właśnie teraz dotarło do niego, że posiadał wysuszony kwiat, który otrzymał od tamtej wampirzycy z Wylęgarni. Cóż, szkoda, że został on w ich starym pokoju.
Oby go nikt nie odnalazł.
A wracając do obecnej sytuacji, Niemiec musiał nie tylko skupić się na jeździe, ale też pilnować Sojkę; kobieta wyczyniała naprawdę dziwaczne wygłupy. Najchętniej związałby ją i wpakował na tylne siedzenie albo do bagażnika.
Ferguś?
Spojrzał na nią kątem oka, mamrocząc coś pod nosem. Wiedział, że jest naćpana. Przecież ona NIGDY by go tak nie nazwała.
Po wspólnym opierdoleniu rajdowego kierowcy, powrócili do własnej wewnętrznej walki. Sojka nie dawała za wygraną. Wciąż się obnażała, krzyczała i oczywiście musiała też rozpraszać innych. Całe szczęście, że Fergal wciągnął ją z powrotem, wszak tamci młodz mogliby jeszcze przez utratę uwagi spowodować wypadek.
Nie żeby Fergal żałował jakiś gnojków, po prostu nie chciał żeby Manuela później cierpiała przez swój wyczyn pod wpływem.
JA SIĘ NUDZĘ!
Zerknął na nią dosłownie na chwilę, usuwając ripostę typu "To się rozbierz i pilnuj ubrań" na pewno nie wyszłoby im to na dobre.
- Rety, Mańka. Gdybym skupił się na tobie, a nie na drodze, nie skończyłoby się to dobrze. Oddam ci całe swoje skupienie, gdy dojedziemy na miejsce, dobrze?
Jakoś chociaż na trochę ją przekona? Z naćpaną Mańką ciężko się dogadać, ale może chociaż tak wpłynie? Się okaże. Póki co musiał dotrzeć pierw nad morze, a to stawało się co raz bardziej awykonalne.
Nie szło odgonić Mańki od rozporka. Rekin nie mógł się zgodzić na zrobienie dobrze podczas jazdy! Zresztą, Manuela gdy ochłonie, na pewno zacznie się wstydzić i byłoby jej źle. Co gorsza mogłaby mieć nawet za złe Niemcowi, że wykorzystał fakt jej naćpania i pozwolił na pomysł.
- Nie o to chodzi! To nie jest odpowiedni moment!
Jak grochem o ścianę; wciąż głaskała z czułością i dobierała się do spodni. Wampir aż warknął w złości. A co do jej pośladków... Sięgnął zaś ręką, chcąc go trochę zniżyć.
- Mańka, do jasnej cholery, USIĄDŹ PROSTO! Nie wypinaj się do okna!
Skarcił ją podniesionym tonem. Może chociaż na trochę się uspokoić?
Oczywiście, że na szczęście udało im się stanąć na poboczu, inaczej mogłoby skończyć się nieciekawie. Nie można jednak pominąć kolejnych śmieszków odurzonej Mańki.
- Jeśli będę musiał.
Odpowiedział odnośnie związania. Dobrze, że Polka nie kręciła nosem i nawet spodobał się pomysł. Kto wie? Może tak skończy do końca podróży? Bo Niemiec stracił cierpliwość już dawno.
Zerknął na mapę. Nieważne w jakim języku była, wystarczy, że sobie popatrzy na obrazki. Byleby czymś się zajęła.
- Przyjrzyj się obrazkom, kolorom! Poza tym legenda też jest tłumaczona w języku angielskim. Proszę cię, zajmij się tym!
Znowu nie powstrzymał tonu, kolejny raz powiedział głośniej niż chciał. Niedługo zacznie bić głową o kierownicę...
I jeszcze wpakowała się na jego kolana, jeszcze go pomiziała po twarzy. Fergal odliczał do kolejnego wybuchu wściekłości; głośniej oddychał. Żyłka na czole uwydatniła się. W dodatku dostrzegła oraz wyczuła to samo co on: ranna noga dała o sobie znać.
- Mańka, nie! Nic mi nie je...
Nie dokończył, bo ranny palec został wpakowany do jego ust. Zmarszczył brwi, nie specjalnie odczuwając potrzebę picia krwi od naćpanej osoby. Upił tylko kilka kropel, wyciągając szybko palca z ust.
- Nie chcę pić teraz twojej krwi!
Zaprotestował, chcąc usadowić kobietę z powrotem na siedzeniu obok. Niestety, bez skutku. Wczepiła się do jego ciała, na co ten zareagował głośnym westchnięciem. Aż się za czoło złapał.
- Wróć na swój fotel!
Rozkazał, chociaż nie myślał iż podziałało; Sojka tak czy siak wróciła na swoje miejsce niechętnie. Odetchnął z wyraźną ulgą. Przeczesał palcami włosy. W radiu nadzieja.
Albo i nie?
Nagły Polki przeszywał wampira na wskroś, spojrzał w jej kierunku w milczeniu. Zacisnął w złości usta, nie mówiąc nic. Lepiej niech śpiewa, niż dobiera się do niego, zwłaszcza podczas jazdy.
Znowu mogli ruszyć.
Tylko czemu do licha zadzwonił ten debil. Chciał powstrzymać Mańkę przed odebraniem.
Nie zdążył.
Jeszcze chwila, a zmiażdży kierownicę albo zniszczy któregoś z pedałów. Stukał nerwowo palcami o wierzch kierownicy, licząc w myślach do dziesięciu. Niemniej powstrzymywał śmiech, gdy zaczęła chwalić się co robiła ze swoim Niemcem Gustawowi; jedną dłonią zasłonił usta, chcąc ukryć uśmiech. Jednego był pewny: kiedy Mania ogarnie umysł, na pewno nie oszczędzi komentarza.
Kto teraz dzwonił? Vitale? Nie miał i z nim ochoty rozmawiać w obecnej chwili. Cóż, Manuela wyręczyła go... Poniekąd.
Aż go zmroziło, kiedy wykrzyczała co takiego zrobili w pokoju. Oparł się głową o zagłówek, nerwowo wczepiając palce we włosy. Kolejny raz milczał, co znaczyło na potężną burzę. W którym momencie przelała się czara?
POZNASZ NIKOŁAJA!
Typów, którzy na pewno nie chcieli poznać Fergala i mieć z nimi przyjaznych stosunków. Poza tym nie chciał poznać ich podczas tego, gdy Mańka była haju. Kiedy tylko ujrzał co robi, zabrał jej telefon, rozłączył się i odrzucił na deskę rozdzielczą nad kierownicą.
- NIE BĘDZIESZ DO NIKOGO DZWONIĆ! Masz usiąść i czekać póki nie dojedziemy! BO JAKOŚ NIE MAM OCHOTY ROZBIĆ SIĘ NA INNYM SAMOCHODZIE ALBO WŁADOWAĆ SIĘ W KURWA JAKIŚ JEBANY RÓW!
Wydarł się, dosłownie wydarł, przekrzykując radio, które wyłączył w przypływie złości. Miał po uszy użeranie się z naćpaną Mańką.
Ale czy przesadził?
Być może. Polka na pewno się obrazi, rozpłacze lub nie odsunie od siebie grozę Niemiecką i odwróci wszystko na miłość.
Tak czy inaczej dojeżdżali. Nie zorientował się, że przyspieszył w pewnym momencie i nadużył prędkości. Mieli fuksa; ani jednej policji... Nie wliczając fotoradaru - parę zdjęć się zrobiło. Vitale pewnie się zdziwi na widok mandatów.

Znalazł zjazd na bezpłatny parking. Akurat słońce już dawno ukryło się za horyzontem, a niebo stało się ciemne i gwieździste. Zatrzymał samochód, wziął kilka wdechów i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Czy Sojka dołączyła do niego? Jeśli siedziała w samochodzie lub nie, Rekin i tak podszedł do niej, chwyciwszy ją na ręce niczym księżniczkę. Nie chciał na nią wrzeszczeć, po prostu już nie wytrzymał.
- Czujesz to? Morska bryza! Nawet nie masz pojęcia jak koi nerwy.
Powiedział całkiem wesoło, aczkolwiek jego twarz nie zdobił żaden uśmiech. Nie wypuszczał Mani do momentu wejścia na piasek. Sam miał bose stopy, więc jeszcze czuł gorąc nagrzanej powierzchni. Nieźle musiało być gorąco.
Widok spokojnego morza wpłynął pozytywnie na emocje Niemca; nie denerwował się, rozluźnił i wprowadził w błogi nastrój. Wciągnął powietrze do płuc, rozkoszując się przyjemną wonią szumiącej wody.
Tylko czy aby na pewno dobrym pomysłem było zabranie Sojki pod wpływem nad morze? Nie wyobrazi sobie, że jest syrenką i nie wskoczy pływać z rybkami? Cóż, nawet jeśli, za towarzysza miała doskonałego pływaka.
- Najchętniej zamieszkał bym nad morzem. Jak widać rekinie geny robią swoje!
Nieważne czy narzeczona słuchała go, nie potrafił się powstrzymać przed mówieniem. Nie potrafił też zapanować nad tym, iż rozpoczął ściąganie ubrań z siebie, pozostając w samych granatowych bokserkach. Póki co nie było ani jednej żywej duszy dookoła.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySro Paź 14, 2020 8:36 pm

Wielka szkoda, że Fergal jednak nie kazał jej pilnować ubrań. Z jednej strony, rozebrałaby się do naga i bezwstydnie pokazywała wszystkim kierowcom naokoło, ale z drugiej… naprawdę pilnowałaby tych ciuchów. Jak oka w głowie. NIKT by się nie ośmielił ich ukraść!
Może poprosiłaby też narzeczonego, aby i on rozebrał się ze swoich?
Będziesz się mną zajmował? – spytała słodko, niczym dziecko. – Obiecujesz?
Naprawdę bardzo mało brakowało do tego, żeby nazwała go daddy. Po prostu jej myśli powędrowały ku Dwóm – mózg Mańki za sprawę najwyższej wagi uznał dobranie się do rozporka ukochanego.
Zawsze jest odpowiedni moment na miłość – próbowała go jeszcze przekonać.
Gdy poczuła dłoń Ferga na swojej pupie, przez chwilę sądziła, że wygrała. Spojrzała na narzeczonego z pełnią szczęścia i namiętnością w oczach… ale ten znowu ją zganił.
No nie! To co niby miała robić?! Dlaczego nie mogła go dotykać? Przecież na tym jej najbardziej zależało!
Już mu się nie podobała?...
Mrr, lubię BDSM – szepnęła seksownie, gdy tylko usłyszała o wiązaniu. Puściła mu tuż oczko. Kiedy powróci trzeźwa, nienaćpana Mańka i sobie to przypomni, to chyba zakopie się kilometr pod ziemią ze wstydu.
Mapa ją nie interesowała. Nie była dzieckiem, aby wpatrywać się w obrazki, kolorki i inne takie. Za kogo Fergal ją miał? Aż odrzuciła papier na tylne siedzenie.
Potrzebowała zabaw dla dorosłych.
Nie rozumiała, że to nie była odpowiednia pora. Zalecała się co Niemca jak cholera, oferując mu swoje ciało i krew. Gdy gwałtownie odmówił nawet tego drugiego, w końcu spojrzała na niego z przejęciem.
I ogromnym smutkiem.
Jasne. Krew od Chiary chętnie przyjmował, ale od niej, głupiej, brudnej żydówki, już nie.
Oczywiście. I jeszcze ją od siebie odpychał.
Na moment popsuł jej się humor. Poprawiła go dopiero muzyka z radia – Manuela faktycznie skupiła się na rytmie, coraz mniej mówiąc do Fergala. Kwiatki jeszcze mąciły w głowie i wprawiały ją w stan dobrej zabawy, nawet jeśli narzeczony nie brał już w tym udziału.
A potem jeszcze zadzwonił Gustaw. I Vitale. I Manuela obu przepięknie załatwiła.
Z pewnością za parę godzin podziękuje sobie samej.
Na razie jednak bawiła się przednio, opowiadając o swoich wyczynach łóżkowych. Już nawet przeszedł jej smutek po tym, jak Fergal ją wcześniej potraktował. Zapomniała o jego niechęci i szczerze chciała go teraz przedstawić swojemu rosyjskiemu przyjacielowi. Miała czyste intencje – nie pamiętała, że Nikołaj miał pomóc jej zabić Fergala. I że to właściwie on sprowadził ją do Japonii… przez co wciąż była mu dłużna.
Już, już łączyła się z Rosjaninem, gdy Niemiec włączył swój agresywny tryb. Wyrwał jej telefon i wydarł na nią niemal tak, jak na tamtego kierowcę, który zajechał mu drogę – tylko że teraz oszczędził przekleństw.
Ale… ona… chciała tylko, żeby Nikołaj poznał jej ukochanego… Chciała pokazać Rosjaninowi, że odnalazła kogoś, z kim jest szczęśliwa…
Chciała rozweselić Fergala, chciała pokazać mu swoje uczucia. Chciała, żeby wiedział, że cieszy się jego obecnością.
A przynajmniej to właśnie wyzwolił narkotyk.
Narzeczony wyłączył nawet radio, przez co w aucie nastała głucha cisza. Manuela wpatrywała się w milczeniu w komórkę, która leżała na desce rozdzielczej. W końcu odwróciła się tyłem do Fergala. Ponownie zniżyła fotel, ten sam, co na początku jazdy zrobił jej psikusa. Przeczołgała się na nim na tylne siedzenia. Miała drobne ciało, więc udało jej się przecisnąć. Zaraz potem kopnięciem ponownie przesunęła dźwignię.
Fotel odskoczył na swoje miejsce. Pusty.
Usiadła plecami do Fergala, tak aby mieć twarz zwróconą w tylną szybę. Zaczęła obserwować drogę za nimi.
Niki, Dima i Fiodi by tak nie krzyczeli – powiedziała cicho, wyraźnie urażona.
A potem zaczęła się kołysać i nucić pod nosem nieznane nikomu pieśni. Do końca drogi nie odezwała się już do Fergala.

Gdy dojechali, wlepiła oczy w ogromną wodę. Nie była jeszcze w tak ciepłym kraju. Morza w Polsce czy Japonii były całkiem inne.
Jej humor nadal nie był najlepszy, ale myśl o tym, że pójdzie na egzotyczną (jak dla niej) plażę, nieco poprawiła nastrój. Narkotyki zresztą nie chciały, żeby organizm się smucił, i usilnie próbowały go pobudzić.
Samej Manueli robiło się już słabo od tej sztucznej euforii.
Wyskoczyła z auta i nie planując nawet poczekać na Fergala, chciała w podskokach pognać w stronę plaży. Nic z tego – złapał ją i wziął na ręce.
Nie była dzieckiem! Mogła iść sama!
Narkotyk kazał jej przytulić się do narzeczonego i obdarować go ponowną dawką miłości, ale urażona część Polki zażarcie z tym walczyła. Kobieta uniosła więc rękę, aby pogłaskać Ferga po twarzy, ale w ostatniej chwili ją zatrzymała. Z trudem udało jej się ją cofnąć – właściwie musiała wspomagać się drugą dłonią, tak jakby nie panowała nad pierwszą.
Zmusiła się do odwrócenia głowy i spojrzenia na morze. Delikatny wiatr faktycznie przyjemnie smagał po twarzy. Dla ludzi mogło być nieco za chłodno, ale nie dla wampirów.
Zaczęła dla zabawy machać stópkami i ponownie coś nucić. Widząc zbliżający się zachód słońca, nawet się uśmiechnęła. Narkotyki na moment znowu przejęły nad nią kontrolę. Spojrzała więc z dołu na twarz Fergala, przytulając się do jego klatki piersiowej.
Nie myślałeś o tym, żeby mieć małe rekiniątka? – zapytała trochę nieprzyzwoitym, a trochę tajemniczym szeptem.
Najwyraźniej kwiatki dokopały się do tej części jej mózgu, który pamiętał jeszcze marzenia przedobozowe – o szczęśliwej, dużej rodzinie z licznym potomstwem.
Manuela szybko się jednak skrzywiła po własnych słowach. Wydostała się z ramion Fergala i stanęła w końcu na swoich nogach. Przeszła parę kroków, zataczając się.
Oho.
A, nie. Dobra.
Udało się. Złapała równowagę.
Zachód słońca wydał jej się aż nazbyt wyrazisty. Niemal palił w oczy. Wołał do siebie, kusił, przyciągał. Świecił niesamowitym blaskiem. Ostatnie promienie dzisiejszego dnia gładziły po twarzy.
I nie wydawały się wcale tak daleko…
Zrzuciła z siebie sukienkę do końca. Wreszcie pozostała w samej bieliźnie i jej skóra mogła oddychać.
Nie oglądając się na Fergala, pognała w stronę wody. Nie pamiętała, kiedy ostatnio pływała, ale teraz nie miało to znaczenia. Nawet fale wydały jej się mniejsze niż były w rzeczywistości.
Najchętniej zamieszkałbym nad morzem.
Naprawdę? Jej narzeczony chciałby mieć domek na plaży? Nie bałby się, że zdmuchnie go wiatr?
Aż obróciła głowę przez ramię, rzucając Fergalowi zdziwione spojrzenie.
Ale… nikt nie buduje domów na plaży. Nie pozwolą ci na to – powiedziała ze smutkiem. – Musimy prędzej znaleźć jakąś jaskinię. Poszukasz jej? Ja w międzyczasie popłynę do słońca! Szybko wrócę i wtedy zamieszkamy w jaskini! – powiedziała rezolutnie, zarzucając włosami.
Stanęła nad wodą. Nie wahając się ani przez sekundę, od razu weszła całym ciałem. Dla niej, ciepłolubnej wampirzycy, morze było odrobinę zbyt chłodne, ale starała się o tym nie myśleć. Zaczęła płynąć przed siebie – w stronę zachodu słońca.
Żałowała, że nie miała żadnych okularów, bo musiała przez to trzymać głowę nad taflą. W dodatku jej koronkowa bielizna nie nadawała się do wody i zaczęła nieprzyjemnie przylegać, ale trudno. Manuela miała cel.
Dopłynąć do słońca.
A przynajmniej to kazał robić jej narkotyk.
Po dobrych dwudziestu metrach zachciało jej się pić. Mądrze wzięła więc duży łyk z morza. Natychmiast wszystko wypluła i zaczęła się krztusić.
Sól… – wyjojczała sama do siebie.
No i co teraz? Z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej spragniona. Wokół było tyle wody, a ona nie mogła nawet z niej skorzystać!
Nadal pokasłując, powróciła do płynięcia. Nie, nie mogła teraz zawrócić.
Słońce było coraz bliżej.
Albo i nie?

A co z Fergalem? Został na brzegu czy popłynął za Manuelą? Tak czy siak z pewnością wpadł w oko dwóm nastolatkom, które z butelką wina przemierzały właśnie plażę. Obie były w strojach kąpielowych i z cienkimi pareami na ciele. Gdy tylko zobaczyły z daleka dobrze zbudowanego i przystojnego mężczyznę w samych bokserkach, zaczęły nachalnie machać.
Krzyknęły coś nawet o podzieleniu się winem – a nuż seksowny nieznajomy skorzysta?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Czw Paź 15, 2020 10:15 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySro Paź 14, 2020 10:39 pm

Bardzo dobrze, że nie padł pomysł z rozebraniem się i pilnowania. Niemiec z całą pewnością pluł by sobie w twarz za tak debilny pomysł. Może i uspokoiłaby się na trochę, lecz na ile? Co gorsza jeszcze jemu kazałaby się rozebrać, a wtedy na sto procent zakończyłoby się atakiem na jego osobę podczas prowadzenia samochodu.
- Tak, masz moje słowo.
Nie kłamał. Skoro w jakiś sposób zadziałało, zawsze może postarać się dotrzymać obietnicy. Zresztą... Zaczęło łączyć ich coś więcej, niż tylko umowne oraz narzucone narzeczeństwo. Dziwaczna relacja wydała na światło dzienne nietypowe plony.
Nie komentował już żadnych słów Sojki. Wciąż wpatrywał się w ulice, starając się utrzymywać przepisów. Co prawda czasami doszło do uspokajania Sojki albo próby zadowolenia jej, byleby nie wariowała.
Nawet na wspomnienie o BDMS, zerknął na nią kątem oka. Naprawdę te narkotyki, które zażyła musiały namieszać w jej głowie. Chociaż z drugiej strony sam podobnego czegoś doświadczył. I kto wie? Może to są jakieś skryte marzenia?
Niestety. Krew Manueli nie została ciepło przyjęta przez wampira; to nie tak, że nią gardził. Uwielbiał krew Polki, lecz w tym momencie miał obawy, co do jej wypicia. Nie wiadomo jak jego organizm mógłby zareagować skażoną narkotykami krew. Nie chciał ryzykować.
Wampirzyca obraziła się, aczkolwiek wcale źle na tym nie wyszli - zaczęła milczeć. Chociaż radio poprawiło jej humor, to jednak straciła go szybko w momencie zdenerwowania Niemca; wydzwanianie do kumpli z Rosji nie należało do dobrego pomysłu, zwłaszcza gdy Manka była w takim stanie. Fergal nie miał bladego pojęcia jakby zareagowali i czy po powrocie do Japonii, nie spotkałby go komitet powitalny w postaci mafii.
Ale z drugiej strony...
Może i przesadził z krzykiem? Cóż, taki przecież Niemiec już jest: drze mordę, wyzywa. A Manka przekroczyła granicę wielokrotnie, przez co kolejny raz uszkodziła reaktor wkurwienia. Aż podrapał kierownicę.
Niki, Dima i Fiodi.
No tak. Bo czemu miałaby brać pod uwagę wrednego Niemca? Nieważne, że dla niej starał się najbardziej, ze mimo wszystko okazał się lojalnym partnerem. Nie... bo Manuela i tak nadal woli rusków.
- To sobie do nich pojedziesz do Rosji.
Burknął pod nosem wyraźnie zirytowany. Wiedział, że Sojka była naćpana... Ale przecież skoro wolała ich.
A kto wie? Może jeszcze na jej liście widniało imię Pablo?
Skoro siedziała na tyłach cala ich droga przeszła spokojnie.

Jak widać Niemiec i tak postanowił wynagrodzić swoje podłe zachowanie, wyciągnięciem Mani z samochodu niczym Pannę młodą. Nieważne, że walczyła sama ze sobą, że duma nie pozwalała. I tak skończyło się na tym, iż Rekin przeniósł ją przez całą plażę, obserwując zmianę nastroju u kobiety; ponownie szczęśliwa, wtulona.
Rekiniątka?
Spojrzał na nią zdziwiony, jeszcze raz przetwarzając pytanie w głowie. Tak, to na pewno narkotyki.
- Czasami mi się zdarzało.
Odpowiedział bez namysłu, gryząc się w język dopiero po fakcie. Co jeśli odbierze to jako ZGODĘ? I zacznie go ganiać po plaży? Szybko jednak doszło do zmiany tematu: wychwalanie morza jak najbardziej na miejscu.
Kiedy opuściła jego ramiona, rozprostował się, rozmasował ramiona i powędrował ku brzegowi. Nie obeszło się bez krótkich wyznań odnośnie marzeń. Fergal stał, wpatrując się rozmarzonym wzrokiem w morski krajobraz. Przy okazji dotarły też do niego słowa narzeczonej. Zmarszczył lekko brwi, kierując uwagę na całą drobną postać kobiety. W jakim momencie ona się rozebrała?
- Nie mówię, że na plaży. Ale w pobliżu. Poza tym jest też kilka domów, nie wiem czy zwróciłaś na nie uwagę.
Wskazał dłonią odległe miejsca, prezentujące kilka kolorowych chatek. Całkowity spokój, szum morza, krzyki mew. No i przede wszystkim ryby.
I o co do licha chodziło z jaskinią oraz słońcem?
- Ale, Mańka, jak ty chcesz dopłynąć do morza... Hej! Zaczekaj!
Szybko zorientował się co jest nie tak. Narkotyki wpłynęły całkowicie na odbieranie rzeczywistości przez Manuele, przez co mogły stać się niebezpieczne. Chciał ruszyć na ratunek, lecz do jego uszu dotarły jakieś wesołe, kobiece krzyki. Odwrócił się w stronę źródła dźwięku: dwie dziewczyny idące w jego stronę. Nie dość, że bardzo młode, to jeszcze wino. Skrzywił się, czując nagły napad głodu. Świeża krew, młode mięso.
Niemniej wybrał. Szybko znalazł się w wodzie, dopływając do Sojki. Chwycił ją ramieniem, zmuszając aby objęła jego szyję.
- Wycieczka w stronę słońca się nie odbędzie. Wykupili wszystkie bilety.
Stanowczy głos Rekina zdradzał, iż nie przyjmował sprzeciwu. Jeśli się wyrywała, objął ją mocniej, kierując się w stronę brzegu. Całe szczęście, że nie odpłynęła daleko. Dwie nastolatki, które były już blisko, przyjrzały się parze. Dostrzegły Manuelę i już na chętne nie wyglądały.
- Meh, zajęty.
Rzuciła jedna po włosku do drugiej. Jej koleżanka niby przytaknęła głową, ale i tak odwróciła się. Zapewne była z tych kobiet, które sądzą, że każdy obcy, zajęty facet ma prawo do skoku w bok.

- Jesteś zbyt naćpana, Mańka, żeby pływać w morzu. Dlatego nie możesz się do niego zbliżać.
Rozpoczął prawić kazania, siedząc na plaży z wyciągniętą jedną nogą, a drugą zgiętą w kolanie. Pilnował Narzeczonej żeby ponownie nie wybrała się na wycieczkę w stronę słońca. Zerknął też w stronę dwóch dziewcząt.
Siedziały nieopodal.
Oho, czyżby koleżanka namówiła aby jednak przeczekały? Zmrużył ślepia, mając w głowie kilka niezbyt przyjemnych opcji, między innymi dopadnięcia ich.
Dawno nie polował, a ostatnie zakończyło się fiaskiem.
Tylko niby jak miałby zostawić Manię samą? Taką w bieliźnie? Napaloną? Mówiącej o DWÓCH?
- Przeszkadzają mi.
Odezwał się nagle, po czym odwrócił w stronę Mańki. Albo to morze tak na niego działało, albo faktycznie Sojka wykręciła jego mózgowe bebechy we wszystkie strony. Dlatego też wyciągnął dłoń, aby oprzeć ją na ramieniu Polki. Ot, poklepał ją. Tak, jakby klepał małego koteczka albo szczeniaczka.
- Jestem pewny, że gdy ogarniesz, zaczniesz się wszystkiego wypierać.
Oznajmił szorstko, lecz tak właśnie myślał. Mimo wszystko nie wiedział co Sojka wzięła, i co tak naprawdę w jej głowie się uroiło.
- Hej, blado skóry! Nie masz ochoty się z nami napić? Twoja panna też może dołączyć!
Dobiegł do nich głos jednej z nastolatek. O dziwo mówiła płynnie po Angielsku. Czyżby turystka? Niemiec ponuro zmierzył ją wzrokiem, ta jednak odebrać to jako ostrzeżenie, zachichotała. Jak widać alkohol zrobił swoje; nie widziała zagrożenia, tylko kolesia na jedną noc. Co gorsza, obnażyła swoje piersi; dwie dorodne, duże piersi. Wygięła się tak, aby wypchnąć je bardziej do przodu. W sumie szkoda. Nie wiedziała do jakiej kategorii została przydzielona, a mianowicie: zakąska. Zagryzł dolną wargę, zacisnąwszy mocniej palce na ramieniu polki.
- A może my do was dołączymy? Macie ochotę na numerek grupowy?
Dodała druga, decydując się na wstanie. Szła w ich kierunku. Pierwsza uczyniła to samo.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyCzw Paź 15, 2020 11:13 pm

Owszem, przesadził z krzykiem, ale za to Manuela przesadzała dosłownie ze wszystkim. Nie rozumiała słowa „stop”, nie ogarniała, że powinna być jakaś granica w jej zachowaniu – robiła to, na co miała ochotę. Czy tylko przez narkotyk?
Cóż, Fergal sam pamiętał, jak ten specyfik działał. Wyolbrzymiał i popychał do dziwnych działań… ale wcale nie takich sprzecznych z faktyczną wolą odurzonego.
Nawet gdy obrażona Manuela rzuciła tekstem o Rosjanach, to w rzeczywistości chciała wzbudzić w narzeczonym zazdrość. Sama bała się o inne kobiety, jak przeklęta Chiara, a to, jak Niemiec reagował na obecność obcego mężczyzny w jej pobliżu, dodatkowo jej schlebiało. Nic więc dziwnego, że musiała dobitnie wyrazić swój foch.
Gdy usłyszała, że jej się udało, uśmiechnęła się z triumfem pod nosem.
Jasne. Umarłby z tęsknoty, gdyby po raz drugi miał ją stracić. Zresztą nie chciała jechać do żadnej przeklętej Rosji i Rosjan – nie wolała ich, nawet nie brała ich pod uwagę.
Liczył się tylko Fergal i jego wredny, niemiecki charakter.
Udobruchał ją na nowo swoim zachowaniem, gdy wziął ją na ręce. Próbowała jeszcze grać niedostępną i obrażoną… jednak średnio jej szło.
Ale… jeśli kiedykolwiek byś miał… –Nie porzucała tematu rekiniątek. Wczepiła się na moment mocniej w narzeczonego, nie spuszczając z niego wzroku. – To tylko ze mną. Tylko ze mną, Fergal, prawda?
Czy chciała mieć teraz dzieci? Dobre sobie, trzeźwa Polka sądziła wręcz, że przez doświadczenia obozowe była niepłodna. Ale naćpana… Cóż, jej świat wyglądał inaczej.
Między innymi nie było w nim miejsca choćby na lekkie przenośnie. Nawet „domek nad plażą” odczytywała zupełnie dosłownie.
Nie. Patrzyłam jedynie na ciebie. Jesteś moim światem – wymruczała, puszczając w niepamięć te nudne budynki, o których mówił narzeczony.
To w okolicy było cokolwiek poza Fergalem, wodą i piaskiem? I poza… słońcem?
Tak, chciała do niego dopłynąć. Co w tym złego? Nie można mieć w życiu marzeń?
Nawet obce, kobiece krzyki z oddali jej nie powstrzymywały. Na razie liczyło się jedynie światło, do którego Manuela lgnęła niczym ćma. Gdyby tylko nie to cholerne pragnienie… Kaszląc, płynęła coraz wolniej. Nie mogła pozbyć się soli z gardła.
Narzeczonego przywitała zdziwionym wzrokiem. Przecież wypłynęła pierwsza! Tak szybko ją dogonił?
Nie wiedziałam, że trzeba mieć bilet – odparła z autentycznym smutkiem, obejmując Fergala. Niemal przestała płynąć – zaczęła dryfować, opierając się o jego ciało. – Chcę wody… Tak bardzo chce mi się pić… – wyżaliła się, nie mogąc znieść smaku soli.
Na plaży buchnęła się plecami na piasek. Czuła zmęczenie. Płynęła bardzo szybko i mocno, co odebrało jej sporo sił. W dodatku narkotyk od kilku godzin utrzymywał ją w pobudzonym, euforycznym stanie – organizm bardzo się przez to męczył.
Leżąc tak niczym księżniczka na złotej wykładzinie, obserwowała spod wpółprzymkniętych powiek zachód słońca.
Było tak blisko…
A kochałbyś mnie nadal, gdybym nie umiała pływać? – spytała nagle.
Przecież Fergal był dosłownie rybą w wodzie. Co sobie myślał o narzeczonej, której tak fatalnie poszła wycieczka w stronę słońca? Śmiał się z niej w duchu? Gardził nią?
On na pewno dopłynąłby do światła. Nie to co ona.
W końcu jej kwiecisty, ale już z wolna rozpadający się świat wpuścił do siebie obecność tamtych nastolatek. Manuela usłyszała, jak rozmawiały, wyczuła zresztą ich zapach.
Kobiecy. Czyli niebezpieczny.
Rzuciła na dziewczyny kątem oka po tym, gdy Fergal się odezwał.
Przeszkadzają mi.
Podniosła się do siadu.
Zajmę się nimi – powiedziała wolno, wlepiając dzikie spojrzenie w oczy narzeczonego.
Przeszkadzają mu?
Jak ktokolwiek śmie mu przeszkadzać?
Schwyciła dłoń, którą położył na jej ramieniu, i usłużnie ją ucałowała.
Jemu, panu tego świata? Panu jej świata?
Wstała przy akompaniamencie krzyków tych dziewczyn. Całe plecy, pupę i uda miała w złocistym piasku, ale nie przeszkadzało jej to.
Panna dołączy. Ale sama. Po prostu wypełni ukryte polecenie.
Przeszkadzają mi = pozbądź się ich.
Kiedy dostrzegła, że jedna z dziewczyn zaczęła chwalić się swoim nagim ciałem przed Fergalem, jej zazdrosna część się oburzyła.
Co jest z tymi kobietami nie tak?! Dlaczego wszystkie myślą, że są lepsze od żydówki z obozu?! Dlaczego chcą jej odebrać Fergala?!
Dziewczyny nie czuły jeszcze zagrożenia. Szły dziarsko w stronę Manueli, przekonane, że ta albo pokrzyczy w zazdrości, albo chętnie zgodzi się na grupowy numerek. Cóż, nie brały raczej pod uwagę innej opcji… o wiele bardziej makabrycznej.
To co, kochana, podzielisz się chłopakiem? – zaczęła pierwsza z nich, ta z obnażonym biustem. Puściła Manueli oczko.
Jest niezłym przystojniakiem. Hej, w zamian możemy was potem zabrać na imprezę, gdzie będzie sporo Włochów! Wiesz, odkujesz się – zaproponowała druga, która ogarniała, że powinna dać Polce coś w zamian.
Nic z tego – Manuela żadnej nie miała zamiaru odpowiadać.
Gdy tylko znalazła się na równi z nimi, zmierzyła je szaleńczym wzrokiem. Pierwsza z nich nie zdążyła nawet pisnąć: paznokcie Polki rozorały jej piękne piersi na klatce piersiowej, po czym pogruchotały żebra, przecięły żyły, tętnice… i dokopały się do serca.
Wrzasnęła za to druga. Manuela więc, aby ją uciszyć, schwyciła drugą ręką jej gardło. Ścisnęła z całej siły, miażdżąc struny głosowe. Chciała zadusić ją na śmierć.
Teraz już nie będą przeszkadzać.
Krew trysnęła na jej ciało i na delikatny piasek wokół. Nie myślała trzeźwo, nie zastanawiała się nad śladami, nie obchodziło ją, co się stanie z ciałami. Wykonywała rozkaz Fergala.
Cokolwiek jej kazał, to robiła. Nawet najbardziej makabryczne rzeczy.
Musiała, aby go uszczęśliwić.
Trzymając jedną z dziewczyn za ledwo bijące, umierające serce, a drugą za zmiażdżone gardło, zaczęła je ciągnąć w stronę narzeczonego. Zostawiała w piasku dwie krwawe pręgi.
Rzuciła ciała do stóp Fergala, po czym upadła przy nim na kolana, jakby była jego służącą.
Teraz musiała zająć się mięsem.
Używając obu rąk, otworzyła do końca klatkę piersiową pierwszej dziewczyny. Krew jeszcze słabo tryskała, więc Manuela skorzystała z okazji. Nadstawiła usta, aby wziąć parę łyków.
W końcu nadal chciało jej się pić – a osocze zawierało dużo wody!
Gdy zgasiła pragnienie, powróciła do pracy. Schwyciła młode serce i siłą wyrwała je z wnętrza ciała. Jeszcze nie podawała go Fergalowi. Na razie położyła organ na połamanych żebrach denatki.
Spojrzała na drugiego trupa – dziewczyna miała jedynie siną twarz i pogruchotaną szyję. Udusiła się. Wyglądała lepiej.
Do czasu.
Obok leżał niewielki kamień. Manuela schwyciła więc go i z całej siły uderzyła o głowę kobiety. Raz, drugi, trzeci.
Dziesiąty.
Mózg w końcu wypłynął na wierzch, spomiędzy potrzaskanych płatów.
Polka dopiero teraz odetchnęła. Zawartość głowy młódki Fergal może zjeść na kolację. Ale najpierw… czas na przystawkę.
Ponownie wzięła do rąk serce, zbliżyła się do ukochanego – i podała mu je niczym dar dla najwspanialszego bóstwa. Tak zresztą się w niego wpatrywała: z absolutnym oddaniem i chorą miłością.
Już nie przeszkadzają. Czy… czy jesteś ze mnie dumny? – szepnęła, przysuwając się jeszcze. Mógł doskonale widzieć jej twarz.
Z jednej strony uroczą, przepełnioną czułością i radością… z drugiej – z ust i brody Manueli spływała krew, dodając jej upiornego wyglądu.
Nie wyprę się niczego, co zrobiłam dla ciebie, najdroższy – odniosła się jeszcze do wcześniejszych słów.
Nieśmiało usiadła na jego kolanach. W takiej chwili potrzebowała bliskości. Przystawiła ciepłe serce do jego zimnych ust. Chciała, aby jadł z jej rąk. Chciała wiedzieć, że zrobiła wszystko tak, jak sobie życzył.
Znowu karmiła go organami niewinnej kobiety – jak dawniej.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySob Paź 17, 2020 11:16 pm

Udało się jej wzbudzić zazdrość w Fergalu. Niemiec oburzył się bardzo i w radości z powodu ciszy, przejechał spokojnie całą drogę. Przynajmniej już nic im nie groziło.
Do czasu.
Manuela jak widać nie umiała wytrzymać braku mówienia, zwłaszcza gdy była w stanie odurzenia. Rozmowa o rekiniątkach wydłużała się. Co prawda Fergal czasami myślał o tym, jakby wyglądało jego życie, gdyby wcielił się w rolę ojca, niemniej nie ciągnęło go do posiadania potomstwa.
Tylko ze mną, Fergal, prawda?
I to już dało wiele do myślenia. Spojrzał na Sojkę kątem oka. Wpatrywała się w niego jak w obrazek; pełna nadziei, miłości. Ciekawe czy pochodziła ona tylko i wyłącznie z naćpania.
- Oczywiście, że tylko z tobą.
Potwierdził cicho, marszcząc gniewnie brwi. Przecież POWINNA znać odpowiedź, Niemiec nie zamierzał jej z nikim innym zdradzać.
Przewrócił oczyma na kolejne jej słowa. Chyba kwiatki aż za bardzo siadły na jej głowę. Przecież jak dawny kat może być całym światem? No cóż, jak widać wszystko jest możliwe. Uśmiechnął się półgębkiem.
Tylko szkoda, że na jego miejsce wskoczyło słońce. Jak mogła?!
Oczywiście, że nie pozwolił jej na niemożliwą wycieczkę. Z całą pewnością skończyłaby marnie, a co gorsza jakby otrzeźwiała. Zabrał ją nad brzeg, wyciągając z wody. Przyjrzał się uważnie Sojce, szukając urazów: wbrew pozorom woda może skrzywdzić.
- Nic dziwnego, że ci się chce! Połknęłaś trochę morskiej wody! Dlaczego zawsze musisz być taka nieostrożna?
Warknął w złości. Wiedział przecież, że sam nie jest lepszy, ale w tym momencie chodziło o nią; Mańka nie może się krzywdzić. Nie na jego warcie.
Spojrzał tęsknie za wodą, podczas gdy Manuela obserwowała zanikające słonce. I oczywiście musiało paść też ciekawe pytanie. Kolejny raz wzrok Fergala utkwił w zmęczonej twarzy Manueli. Westchnął ciężko, ale bez cienia irytacji.
- Twoje umiejętności nie mają nic wspólnego z tym no wiesz...
Odpowiedział, jakoś nie potrafiąc zdobyć się na kolejne wywalenie uczuć. Niemniej Sojka powinna już wiedzieć jaki Fergal potrafi być zamknięty w najważniejszych chwilach.
Znała go bardzo dobrze.
Wszystko przerwała obecność dwóch dziewcząt: pijane oraz chętne na igraszki. Fergal spoglądał na nie z jawnym zażenowaniem. Nie zamierzał ich dotykać tak, jak Manueli. Tylko dla niej jego dotyk był przeznaczony.
Zajmę się nimi.
Że co?
Nie zdążył zareagować na muśnięcie jego dłoni, n a to kiedy wstała. Przecież nie wydał jej rozkazu! Więc jak? Aż złapał się za czoło, gdy dotarło do niego to, o czym pomyślał. Nie powinna ich atakować, nie gdy jest w takim stanie.
Przecież...
Przecież się, do Diabła, załamie!
- Manuela, nie, ty nie powinnaś.
Zaczął, obserwując. Nie reagował na słowa nastolatek, właściwie nawet nie miałby czasu. Sojka zajęła się nimi w błyskawiczny sposób. Były zbyt podchmielone aby zareagować, nie wiedziały co się dzieje. W momencie kiedy padła jedna, druga do niej dołączyła. Schlecht siedział na miejscu, ogarniając iż właśnie ogarnął go szok.
Kogo on stworzył?
Czy to z jego winy?
Po plaży zaniosła się krwawa woń, księżyc który właśnie zaczął ich witać, powoli rzucał blask na ślady krwi. Chciał wstać, jakoś zareagować - pomijając nagły głód spowodowany zapachem krwi - nie miał jak, gdyż narzeczona kolejny raz zajęła jego widok, a po chwili nogi. W dłoni trzymała wciąż ciepły, krwawiący organ. Pachniał tak kusząco.
Spora ilość śliny zgromadziła się w ustach wampira, przez co aż musiał przełknąć. Wziął głęboki wdech.
- Nie wiem co powiedzieć.
Odparł chłodno, wbijając łakomy wzrok w organ.
- Ale tak, jestem z ciebie dumny. W końcu zachowałaś się jak prawdziwy drapieżnik.
Dlaczego to powiedział? Czy naprawdę czuł się dobrze z tym, iż jego Polka znowu zabiła, niszcząc własną przysięgę? Powinien czuć się podle, ale nie potrafił. Chwycił jej dłonie zlizując krew z palców, po czym dorwał się do serca. Gdy ginęło w jego ostrych szczękach wciąż jeszcze biło - słabo - ale biło, jakby pragnęło walczyć o życie, które zostało tak wcześnie zabrane.
Kiedy skończył, ugryzł lekko Manuelę w palce u lewej dłoni. Szybko więc ją odsunął, miała też zejść z jego kolan. Wstał w stronę ciał. Zniszczone, zamordowane. A wino? Leżało nieopodal prawie puste; jego zawartość zdążyła się już rozlać.
Oblizał się powoli.
- Trzeba będzie wrzucić je do morza. Zajmę się tym. Mam też nadzieję, że nikt nas nie widział.
Pochylił się nad zwłokami denatki, która tak ochoczo pokazywała światu piersi. Zebrał palcami z jej ciała krew, zlizując je po chwili. Słodka, młoda.
- Nie była dziewicą: one inaczej smakują. Dziewice są słodsze.
Nie chciał wzbudzić zazdrości, nic z tych rzeczy. Nie chciał też oceniać krwi Mańki, więc sobie nie myśl! Po prostu stwierdził fakt, rzucił ciekawostką, ot co.
- A ty? Nie masz ochoty spróbować ludzkiego mięsa? Ma wiele wartości odżywczych, których potrzebuje wampir.
Zaproponował, wciąż zajmując się zwłokami. Oderwał spory kawał mięsa z uda dziewczyny, oblizując go dokładnie chwilę po. Nie mogły się zmarnować.
- Chodź, spróbuj. Może wreszcie zaczniesz myśleć o swoim zdrowiu. Ciągłe życie na syntetykach nie jest dobre; stąd też jesteś słabsza.
Właściwie czemu zmienił temat? Może chciał jakoś przyzwyczaić Sojkę do polowań, może właśnie teraz była dobra chwila i nie musiała mieszać swoich uczuć. Ba, na pewno po ogarnięciu się, będzie miała potworne wyrzuty sumienia. A tak? Gdy napełni odpowiednio organizm, może jakoś to zniesie? Sięgnął po kolejny kawał - bo wcześniejszy pożarł - machnął zachęcająco w z stronę Manki. Skusi się? Czy nie?
Jeśli nie, Niemiec sam zje.
Co gorsza na horyzoncie pojawił się inny samochód. Nie należał od policji, tylko do jednego z łowców. Mężczyzna o imieniu Devlin obserwował ich z daleka przez lornetkę. Jego lico zdobił szeroki, diaboliczny uśmiech. Zrobił kilka zdjęć w zbliżeniu, po czym odjechał.
- Słyszałaś?
Niemiec zerwał się nagle, gdyż dotarł do jego uszu ryk silnika. Spojrzał w kierunku ulicy. Dojrzał w oddali błysk świateł, przez co aż go zmroziło.
Ktoś ich widział?!
- Musimy wracać.
Skrzywił się zły. Nie chciał, wolał być nad morzem. Ale co jeśli Sojce się oberwie?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyNie Paź 18, 2020 4:04 pm

Skoro ego Manueli zostało uspokojone i Fergal zapewnił Polkę, że była dla niego jedną jedyną, to do jej myśli mogło wreszcie wkraść się coś innego. Padło na słońce – wielka szkoda, że było tak daleko. Najwyraźniej jednak Manuela lubiła wybierać niemożliwe cele do osiągnięcia.
Kiedyś na przykład marzyła o tym, żeby uratować rodzinę z obozu. Pff.
Jestem ostrożna, jak jestem sama – wyburczała słodko, odpoczywając na piasku.
Po co miała się pilnować, skoro w pobliżu był Fergal? Uratuje ją, jak zawsze.
Nie ma co ukrywać, w jego obecności często robiła wiele nierozsądnych rzeczy. Tak już miała. Zwykle jednak chciała dobrze, a wychodziło inaczej.
Podobnie zresztą było teraz, gdy jej mózg odebrał słowa Fergala jako rozkaz do zabicia tamtych biednych dziewcząt
Niczym zahipnotyzowana ruszyła w stronę nastolatek. Współczująca, ludzka natura, która zwykle sprawowała kontrolę nad jej ciałem, była obecnie uśpiona. Owszem, za parę godzin, gdy dotrze do niej, co się stało, Manuela się załamie. Jak zawsze będzie zrozpaczona, odrętwiała i pełna obrzydzenia wobec samej siebie.
Ale teraz? Teraz liczyło się tylko to, by Fergal był z niej dumny.
Na jego dalsze słowa nie reagowała. Z zimną krwią rozdarła klatkę piersiową pierwszej dziewczyny, a drugiej zmiażdżyła gardło, zupełnie jakby była rasowym mordercą. Najwyraźniej nawet najłagodniejszy wampir ma w sobie drapieżnika – potrzeba tylko odpowiedniego impulsu, aby go wyzwolić.
W przypadku Manueli był to rozkaz jej Niemca. Gdyby tę scenę widział Fergal z obozu, pewnie cieszyłby się jak szalony, że jego plan wyprania jej mózgu zadziałał perfekcyjnie.
Rozbebeszyła ciała i dostarczyła narzeczonemu świeżutki, ciepły kąsek tuż przed usta. Jej twarz rozjaśnił szeroki, szczery uśmiech, gdy usłyszała pochwałę. Z wdzięcznością wtuliła twarz w jego szyję, nadal trzymając serce przy jego wargach.
Dziękuję. Dla ciebie wszystko.
W ciszy patrzyła, jak jej były kat pożera jeszcze z wolna tętniące serce. Miała już wpółprzymknięte, zaszklone oczy. Była naprawdę zmęczona.
Gdy ją od siebie odsunął, znowu buchnęła się na piach, tym razem wilgotny od krwi. Nie spuszczała jednak oczu z Fergala, który zaczął raczyć się ciałami. Czuła wewnętrzny przymus obserwowania go. Bała się, że jeśli zamknie na dłużej oczy, to ukochany zniknie na zawsze.
Mruknęła coś niemrawo na słowa o wrzuceniu ciał do morza. Nie obchodziło ją to. W ogóle nie brała pod uwagę niebezpieczeństwa w postaci łowców, Rady czy innych ludzi. Nadal znajdowała się w świecie, w którym byli tylko ona, Fergal, piasek, morze i dwie poboczne ofiary.
Dopiero mała ciekawostka o dziewiczej krwi ją rozbudziła.
Czy w takim razie moja krew nie jest słodka? O to chodzi? Dlatego jej nie chcesz? – spytała z nutą zazdrości.
No ciekawe, przez kogo nie była dziewicą i nie miała tak dobrej krwi, jakiej Fergal pragnął!
Pokręciła słabo głową, gdy zaproponował jej posiłek. Napiła się wcześniej dużo świeżej posoki. Zresztą robiło jej się niedobrze. Kwiatki wchodziły chyba w ostatnią fazę i boleśnie dawały znać o swojej obecności.
Nie jestem słaba. Gdybym była, nie przeżyłabym piekła w obozie i nie odnalazłabym cię po latach – powiedziała jeszcze, jak zwykle przekręcając jego słowa.
Nie skusiła się na mięso ofiar, więc oba młode ciała mógł zjeść Fergal. Biedaczki – wyszły na wspólny, wieczorny spacer z butelką wina. W domu zapewne czekają na nie kochający rodzice. Szkoda, że nigdy nawet nie odnajdą ciał córek.
Ale cóż, same zawiniły. Trzeba było nie podrywać Fergala na oczach Manueli.
Podniosła słabo głowę, gdy narzeczony się najeżył i spojrzał w stronę ulicy. Nie, nic nie słyszała. Była w takim stanie, że świat zewnętrzny ledwo do niej docierał.
Co się dzieje? – spytała, z trudem utrzymując jeszcze otwarte oczy.
Nie pomogła Fergalowi w uprzątnięciu zwłok i zakrwawionego piachu czy kamieni. Sam musiał ogarnąć jej zbrodnię. Gdy rozprawiał się ze szkieletami, Manuela przysnęła. Kwiatki wreszcie pozwoliły na odpoczynek.
Jeśli narzeczony do niej podszedł i pomógł jej się podnieć, na chwilę wybudziła się z drzemki. Spojrzała w twarz Fergala, uczepiając się pazurami jego ramienia.
Śniło mi się, że zabiłeś całą moją rodzinę w obozie – wydukała z wolna. – Rozszarpałeś moich braci i ojca. A matka i Esti…
I nim zdążyła dokończyć,oparła głowę o jego ciało. Ponownie zapadła w sen.
Czyżby narkotyk na moment dokopał się do wspomnień, które zamaskował Gustaw?

Przespała całą drogę, więc przynajmniej teraz Fergal miał spokój. Nie rozbierała się (bo w sumie i tak, oprócz bielizny, nie miała już z czego, chyba że Niemiec założył na nią sukienkę), nie śpiewała, nie krzyczała do innych. Organizm regenerował się po narkotycznym szale.
W Mediolanie na przywitanie przed willę wyszedł im Vitale. Potwornie wkurzony, zniecierpliwiony i niemal zabijający wzrokiem. Gdy tylko dojrzał Fergala, zaczął grzmieć:
Postradaliście rozum?! Co wyście myśleli?! Czy ty nie pamiętasz, Schlecht, że Oświata zabroniła ci wychodzić?! – Zajrzał do samochodu i odetchnął z ulgą, widząc, że przynajmniej nie zniszczyli auta. – Co jest z wami nie tak? I czemu ona śpi, do cholery? Pan Hiro już o wszystkim wie!
Nie spuszczał z tonu, więc w końcu obudził Manuelę. Polka przeciągnęła się na fotelu i z wolna podniosła. Kręciło jej się w głowie. Czuła się fatalnie – odniosła nawet wrażenie, że miała gorączkę.
Gdzie my jesteśmy? – zapytała Fergala.
Przyjrzała się swojemu ciału. Gdzieniegdzie na skórze znajdował się jeszcze złoty piasek. Złapała się za głowę i zamknęła kurczowo oczy.
Była w ogrodzie, a potem?
Potem Fergal. Samochód. Jacyś dziadkowie i rozwrzeszczana młodzież. Znowu Fergal, a raczej jego ciało. Do którego mocno lgnęła.
Aż ukryła twarz w dłoniach z zażenowania.
Z kimś rozmawiała przez telefon, ale z kim dokładnie? O czym?
A później była plaża, ogromne, nieprzerwane morze i kuszące, piękne słońce. Był Fergal i zapach jego ciała, który mieszał się z zapachem krwi…
Och, Boże.
O nie.
Wydarzenia sprzed paru godzin zaczynały powracać ze zdwojoną siłą. Narzeczony miał rację: będzie cholernie mocno żałować.
Fergal, muszę iść do pokoju – wykrztusiła w przerażeniu, ledwo wygrzebując się z auta.
Jeśli Niemiec jej nie podtrzymał, to upadła na ziemię.
Vitale w ciszy obserwował tę scenkę. Zacisnął wąsko wargi, aby nic nie powiedzieć. Właściwie… to poniekąd jego wina. Przecież wiedział, że Sojka była naćpana.
W pokoju ktoś na was czeka – rzucił ozięble, odwracając się w stronę willi. – Przybył prosto z japońskiej Oświaty. Chociaż raz zachowajcie się porządnie, dobrze wam radzę. Bo inaczej w końcu was zamkną.
Do samej Manueli średnio dotarła ta informacja. W swojej głowie przeżywała horror.
Dobierała się do krocza Fergala, specjalnie wzbudzała w nim zazdrość, krzyczała, że go kocha, powiedziała Gustawowi i Vitalemu, że miała z nim namiętny seks, śpiewała w aucie na cały głos, próbowała dopłynąć do słońca…
I zabiła dwie dziewczyny. Dwie niewinne dziewczyny.
Jasny gwint, co jej odwaliło?
Fergal znowu musiał zachować zimną krew, zaprowadzić Manuelę do pokoju i mówić za ich dwójkę – jak zawsze, gdy Polka próbowała odnaleźć się w rzeczywistości po tym, gdy jej psychika zrobiła psikusa.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Wto Paź 20, 2020 6:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyNie Paź 18, 2020 8:41 pm

Ostrożna jak jest sama.
Niemiec byłby głupi jakby uwierzył. Pomamrotał coś pod nosem, nie komentując już niczego. Liczył, że Sojka wreszcie odpocznie, ogarnie się i może ochłonie. Chociaż siedzenie nad morzem było takie przyjemne... Do pewnego momentu.
Zawsze musi zdarzyć się coś, co wszystko zepsuje: dwie laski. Jedna z winem, druga z cyckami na wierzchu. Cóż, chwilę później obydwie miały również bebechy i to za sprawą Manueli, nie Fergala.
Nie omieszkał nie skorzystać. Otrzymane organy pożarł, drażniąc przy tym palce Sojki. Był głodny - tego nie dało się ukryć. Dzięki temu jego rana na nodze już całkiem się zabliźni, aż wreszcie całkowicie wyleczy. No i przede wszystkim przestanie łaknąć krwi. Na jakiś czas.
Ze smakiem oblizał się z pozostałości po sercu. Skierował się następnie do zwłok, prezentując swój krótki plan, jak i zachętę do posiłku.
Uniósł brew na tą nutę zazdrości od strony Polki.
- Nawet nie miałem tego na myśli.
Odburczał, mrużąc ślepia. Przecież znał jej smak; był najlepszy. Poza tym to dzięki niemu nie jest dziewicą; takie śmieszki - Fergal był jej pierwszym i ostatnim.
- Nie brałem od ciebie krwi, bo znowu byś zasłabła.
Dorzucił dla wyjaśnienia zirytowanym tonem. Wrócił do zwłok.
- No cóż... Nie to nie.
Wzruszył ramionami. Sojka chyba wracała do siebie; była ospała, mówiła konkretniej niż wcześniej. Zaczynała trudne tematy.
Po samotnym posiłku, uprzątnął resztki wrzuciwszy je do morza. Rybki zajmą się resztkami.
Wytarł dłonią krew z ust. Wrócił do Sojki, po drodze zgarniając jej ubrania. Nie pozwoli wracać jej w samej bieliźnie.
- Miałem wrażenie, że ktoś tutaj był. I być może wie, co zrobiliśmy.
Zezłościł się, pomagając Manueli w obmyciu z krwi. Nie może tak wrócić.
Umyta, z założoną sukienką na ciele i przeniesiona z powrotem do samochodu. Co gorsza na skutek narkotyków, zaczęła mówić więcej.
Czyżby odkopały się wspomnienia?
Fergal przemilczał, udając, ze jest to kolejne majaczenie. Niech już Sojka wreszcie zaśnie.

Cała podróż przeszła spokojnie, w ciszy. Niemiec co jakiś czas zerkał w stronę Polki czy aby na pewno słodko spała. Wzdychnął ciężko, jakby właśnie z jego pleców spadł ogromny ciężar.
A gorsze miało dopiero nadejść.
Jak tylko wtoczył się samochodem na podjazd, przywitał ich wściekły Vitale. Ileż on się nakrzyczał, nawyzywał. Niemiec miał ochotę skomentować, że im bardziej się będzie marszczyć, to mu tak zostanie. Ale wstrzymał się z jednego powodu; Włoch do licha, niestety MIAŁ RACJĘ.
- Wyluzuj, nikt nas nie widział.
Skłamał, wysiadając z samochodu. Oddał kluczki Vitalemu, a ten szybko jed odebrał, pakując od razu do kieszeni spodni. Już więcej nie zostawi ich na widoku.
- Bo była zmęczona podróż i chyba NAĆPANIEM.
Nie wytrzymał. W dodatku Vitale poskarżył się Przewodniczącemu, na co Niemiec siarczyście zaklną po niemiecku.
Wtem odezwała się Sojka. Włoch spojrzał w jej kierunku z politowaniem.
- W domu Vitalego. Przespałaś cały powrót.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Skierował się na jej stronę, z zamiarem pomocy przy wysiadaniu. Gospodarz domu aż uniósł brew z podziwu. No proszę, więc jednak jakiś progres w Fergalu nastąpił. No cóż, w końcu RAZEM SPALI!
Oczywiście Polka musiała sobie przypomnieć co zrobiła. Cóż, ważne, że nie była już naćpana. Wysłał wrogie spojrzenie Włochowi.
Kto do licha na nich czeka?
Spojrzał na Polkę. Nie, nie będzie jej teraz wypytywać. Podtrzymał ją ramieniem, pomagając skierować się do ich pokoju. Pilnował aby się nie przewróciła.
- Wszystko będzie w porządku.
Starał się jakoś pocieszyć, ale z tak rozgniewana miną oraz szorstkim głosem, ciężko było. Zostawili za sobą Vitalego, który skupił się na oglądaniu samochodu. Zdziwi się, kiedy kolejnego dnia otrzyma mandat za przekroczenie prędkości.

Otworzył drzwi do ich pokoju, w którym świeciło się światło. Czekał na nich mężczyzna siedzący w głębokim, ciemno brązowym fotelu. Zapewne antyk i to dość kosztowny. Wstał z niego, ściągnąwszy kaptur. Burza czerwonych włosów jak krew przypominała ułożenie takie, jakie miał Fergal. Jego opaloną twarz przyozdobił szeroki uśmiech. Coś było w nim niepokojącego.
Co gorsza... Było czuć człowiekiem.
- Nazywam się Devlin Rot. Przysłała mnie Japońska Oświata łowiecka, abym przypilnował was do powrotu. Oczywiście po tym, gdy załatwicie swoje wszystkie sprawy.
Przedstawił się po japońsku, bacznie przyglądając się parze. Fergal nie ukrywał złości. Acz nie udało się nie usłyszeć tego znajomego akcentu.
- Do kurwy nędzy, czy TA JAPOŃSKA oświata nie może się odpierdolić? PRZECIEŻ wam kurwa nigdzie nie spierdolę!
Nie miał ochoty na rozmowę, zwłaszcza od kogoś, kto mógł kumplować się z Belethem. Cóż, szkoda, że Fergal nie znał całej prawdy oraz jak również blisko niej był. Nie wyczuł też tego, że ich nowy kolega, jest tak naprawdę wampirem. Jak widać typek ma dziwaczną moc.
Devlin w milczeniu obserwował jak Niemiec pomaga Sojce dotrzeć do łóżka. Zapewne kobieta jest załamana.
W dodatku dostali jakiegoś łowieckiego czubka, którego wzroku nie dało się rozszyfrować.
I czemu do licha nosił szary dres? Jakaś nowa odmiana germańskiego dresa?
- Nie musicie być negatywnie nastawieni; jestem tutaj, aby wam pomóc. Wiecie?
Chciał wzbudzić ich zaufanie. Ale czy mu się uda? U Fergala na pewno nie; w końcu Niemiec patrzył na niego wilkiem i był gotowy mu przyłożyć.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyWto Paź 20, 2020 7:45 pm

Fergal świetnie sprawdził się w roli opiekunki: umył i ubrał narzeczoną, posprzątał jej zabawki (czyli zwłoki), po czym przeniósł ją do auta, aby bezpiecznie odwieźć do domu. Złoty narzeczony – wprost ze snów!
Manuela miała chociaż parę godzin spokoju. Nie dokuczały jej żadne koszmary, najadła się krwi, narkotyk wreszcie się ulotnił – mogła odpoczywać przez całą podróż. Niestety, niemiła pobudka w postaci wrzeszczącego Vitalego przywróciła Polkę do smutnej rzeczywistości.
Nie była w stanie ogarnąć się na tyle, aby zrozumieć swoją winę i przeprosić. Na razie z sekundy na sekundę przygważdżały ją wspomnienia z tego wieczora. Potrzebowała ciszy i skupienia, aby przetrawić wszystkie wydarzenia. Kręciło jej się w głowie, z trudem słuchała Włocha.
Dlaczego to wszystko się zadziało? Ktoś ją zmusił? Podał jej coś? Zahipnotyzował?
Uczepiła się Fergala i właściwie wymusiła na nim, aby ją dźwignął i przetransportował do pokoju. Nogi jej się plątały, nie uszłaby. Dopiero na schodach podjęła pierwsze próby samodzielnych ruchów.
Zabiła te dwie dziewczyny… Z zimną krwią… Mimo że miały przed sobą całe życie…
O jakim naćpaniu mówiłeś? – spytała nieźle wystraszonym tonem Fergala, zanim jeszcze weszli do pokoju. – Ktoś mi coś podał? Pamiętam tylko, że poszłam do ogrodu, a potem… Potem wszystkie wspomnienia wydają się jak ze snu.
Były mgliste, zniekształcone, ale jednocześnie pojedyncze momenty aż nazbyt wyraźne i dotkliwe. Kuszące ciało Fergala na fotelu obok, jego spodnie, jej podniecenie, następnie odległe, płonące słońce – i przede wszystkim gasnące życie w oczach tamtych nastolatek.
Brawo, Manuelo. Coś ty znowu zrobiła?
Gdy weszli do sypialni, rzuciła wrogie spojrzenie obcemu mężczyźnie. Nawet zatrzymała się w progu, przez chwilę nie chcąc iść dalej. Facet miał w sobie znajomą aurę – było w jego postawie coś, co drażniło Polkę. I przerażało.
Fryzura? Spojrzenie? Złośliwy uśmiech?
Niemal jak u Fergala sprzed lat.
Niepokoi mnie – mruknęła cicho do narzeczonego po polsku, mając nadzieję, że Devlin nic nie zrozumie.
Z pomocą Fergala usiadła na łóżku, nie spuszczając wzroku z nieznajomego. Jako poziom D nie miała żadnych podejrzeń wobec jego tożsamości – dla niej był prawdziwym człowiekiem, jak każdy łowca.
Mieliśmy długi wyjazd. Czy możesz zostawić nas samych? – spytała chłodno, rozmasowując głowę. Nie skomentowała jego dobrych zamiarów.
Pamiętała, co mówił Gustaw: że Oświata przyśle kogoś nie do końca legalnie i że nie powinni liczyć na jego łaskę. Nawet jeśli wydawał się miły… Manuela dobrze wiedziała, że to wróg.
Devlin przybrał smutny, ale sztuczny uśmiech.
Niestety, Manuelo, mam obowiązek przesłuchać Fergala od razu po przyjeździe. Zwłaszcza że znalazłem – sięgnął ręką w stronę biurka po opaskę zdjętą z nogi Niemca – to! Widzę sporo krwi – nawet uniósł urządzenie, aby je powąchać. Od razu wyczuł, czyja to posoka, ale nic nie powiedział, aby się nie zdradzić – co oznacza, że pewnie odkryliście pokrętny sposób, aby zdjąć nasze ustrojstwo.
Powiedział to dość nieprzyjemnym tonem. Zwęził oczy, w których na moment pojawiła się groźba. Wyprostował się nawet w fotelu niczym rasowy żołnierz. Manuela miała wrażenie, że lada chwila zacznie heilować.
To nie wina Fergala, to stało się przypadkowo i… – stanęła w obronie narzeczonego. Nie chciała, aby ponownie nałożyli na niego areszt.
Devlin przerwał jej jednak śmiechem.
Spokojnie, moja droga! Nie jestem takim służbistą. Wręcz przeciwnie – zaimponowaliście mi. – Odrzucił bransoletę i ponownie rozsiadł się w fotelu. Wbił wzrok w Fergala. Milczał krótką chwilę, analizując jego wygląd. – Udała się wycieczka? Byliście nad morzem? Widzę piach na ubraniach.
Manuela wzdrygnęła się i spojrzała porozumiewawczo na Fergala.
Ktoś był nad wodą, tak?...
Na samą myśl, że łowca mógł widzieć, jak zabijała tamte dziewczyny, zrobiło jej się duszno. Gorąc uderzył w jej ciało i niemal pozbawił przytomności.
Idę zmyć ten piach – oznajmiła słabo Fergalowi.
Podniosła się i w paru krokach dopadła do łazienki. W ostatniej chwili zamknęła drzwi, po których osunęła się całym ciałem. Serce łomotało jej jak szalone, nie mogła się uspokoić.
On tam był? Ten łowca?
Doczołgała się do prysznica po to, aby odkręcić wodę. Dopiero teraz zaczęła brać głęboki, głośny oddech za oddechem – szum mógł zagłuszyć jej atak paniki. Weszła do kabiny w ubraniu i schwyciła się za głowę. Zaczęła kołysać się w przód i w tył jak małe dziecko.
Mimo że kwiatki już uschły w organizmie, właśnie teraz dawały swój największy show. Pozwoliły Manueli zderzyć się z prawdą.

Devlin nie skomentował zachowania Polki, ale Fergal mógł dostrzec jego podejrzany wzrok. Gdy zostali sami, łowca wyjął od niechcenia jakiś zeszycik, aby udać, że będzie notować.
To chyba nie jest wasz miesiąc miodowy, prawda? Nie braliście jeszcze ślubu? – zadał pierwsze, na pozór niewinne pytania. – Dość długo się znacie, czyż nie? Trochę wam zeszło, zanim zdecydowaliście się na narzeczeństwo.
Puścił Fergalowi oczko, szeroko się uśmiechając. Niemiec mógł zobaczyć kolejną dziwną rzecz: Devlin miał spiłowane swoje zęby. Wszystkie. Na szpik.
Dokładnie tak, jakby chciał sprawić sobie rekinie uzębienie niczym Fergal.
Dotarły do mnie wieści o tamtym martwym Włochu… Cóż, w tym kraju poluje się nieco inaczej. Ale nie będę cię pouczać, podobno tutejsza Oświata już to zrobiła! – Machnął dłonią, rysując jakieś bazgroły w zeszyciku. – Niemniej to niesamowicie ciekawe, że powracają do ciebie napady agresji. – Wysunął się nieco do przodu, dyskretnie oblizując wargi. – Moi przełożeni bardzo by chcieli wiedzieć, czy ma to związek z twoją… przeszłością. Brakuje ci adrenaliny? Nie jesteś w stanie się na niczym… ani na nikim wyżyć? – pytał tajemniczo, z każdą sekundą coraz ciekawszy. – Może dawniej było łatwiej? Jak uważasz?
Nie przestając się uśmiechać, sięgnął ręką po swoją walizkę, która stała niedaleko fotela.
Potraktuj to jako wywiad, który musimy przeprowadzić. Nie martw się – Oświata nie zamknie cię za szczerość.
I gdy Fergal odpowiadał (nawet jeśli wrzaskiem), Devlin otworzył powoli walizkę. Oczy miał wlepione w Niemca, aby obserwować jego reakcję.
Uchylił bagaż delikatnie, żeby Schlecht mógł zobaczyć zawartość: fragment czarnego niczym smoła munduru.
I to dokładnie tego, który przed laty świetnie znał.
W niedługim czasie z łazienki wychyliła się głowa Manueli. Polka spojrzała na narzeczonego czerwonymi od płaczu (a jakże) oczami. Nowych łez już co prawda nie było, ale za to miała mokre całe ubranie.
Podasz mi jakieś ciuchy? Ja… zapomniałam się rozebrać do prysznica – powiedziała cichutko, w lekkim zawstydzeniu.
Devlin i tak to usłyszał. Co więcej, postanowił się odezwać… tym razem po polsku:
Och, ja mam pod ręką akurat jedną sukienkę… w paski. Fergal, może podasz narzeczonej? Chcesz? – spytał, ponownie zanurzając rękę w walizkę.
Żartował sobie? Czy może serio był aż tak przygotowany?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Czw Paź 22, 2020 6:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySro Paź 21, 2020 9:35 pm

O jakim naćpaniu mówiłeś?
Niemiec zerknął na nią z nad ramienia, nie odpowiadając. Dopiero po kolejnych słowach westchnął i również starał się zrozumieć.
- Musiało coś być w tym ogrodzie, skoro ostatnie trzeźwe fragmenty pamiętasz stamtąd. I nie wiem czy też masz w głowie to, że Vitale cię dostarczył do pokoju. Spałaś jak zabita.
Kwiaty? Trawa? A może ktoś coś jej podał? Wypadałoby sprawdzić, począwszy od wysuszonego kwiatka, który wciąż spoczywał ukryty w rzeczach Fergala.
- Ważne, że już ci przeszło.
Dodał, kiedy przeszli przez próg. Sojka naprawdę wyglądała kiepsko i nie chodziło tutaj o jej stan fizyczny. Z całą pewnością przez jej głowę przeszło kilkaset myśli dotyczących tego, co robiła podczas podróży.
Podrywanie...
Okrzyki i obnażanie półnagiego ciała...
A najgorsze: zamordowanie dwóch dziewcząt. Dla Niemca nie było to nic strasznego, ale dla Manueli: owszem.
Czy uda się ją jakoś pocieszyć? Chyba nie. Więc może skorzystać z kasacji wspomnień? Nie musiała pamiętać okropieństwa, które było spowodowane nie tylko narkotykami, także jej własnym instynktem. Była w końcu wampirem.
Zapewne spróbowałby z nią omówić usunięcie wspomnień, lecz rozmowa musiała zostać przełożona, a to wszystko z powodu Gościa. Choć byli poinformowani, to jednak nie spodziewali się aż tak upierdliwego typa. Fergal ani na chwilę nie odczuł zaufania względem jego osoby.
Stanął tak, aby zasłonić Sojkę własnym ciałem, jeśli Devlinowi by coś odbiło. Nie wiedzieli w końcu z kim maja do czynienia.
- Przesłuchać? Mało wam?
Warknął nie mając nawet zamiaru ukrywać irytacji. Poczuł się jednak gorzej, ujrzawszy bransoletę. Aż odruchowo zerknął na ranną nogę, która na ten moment ukrywała się pod nogawką spodni. Całe szczęście, że już nic nie krwawiło.
Był gotowy zwalić winę na siebie, że z jego powodu tak się stało, ale Manuela go wyprzedziła. Posłał jej lekko karcące spojrzenie. Nie powinna się pakować...
Zaimponowaliście mi.
Doprawdy?
Schlecht odwrócił się gwałtownie w stronę Devlina. Mężczyzna posłał mu szeroki uśmiech. Ewidentnie w tym typie działo się coś, co mogłoby zaniepokoić każdego.
- Więc to byłeś ty!
Pokazał palcem na niego, czując kolejny przypływ złości. Dosłownie zapragnął wywlec go z pokoju za szmaty i wypieprzyć raz na zawsze. Vitale chyba nie obraziłby się, gdyby użył do tego okna.
Rudy nie odezwał się nic, niemniej jego mina wskazywała, że potwierdził słowa Niemca, że aż ten zacisnął dłonie w pięści.
Z jednej strony dobrze, iż Polka zdecydowała się opuścić sypialnie, udając się pod prysznic. Dobrze jej zrobi. A Rekin? Rekin zamierzał porozmawiać sobie z gościem.

Usiadł na brzegu łóżka, nie spuszczając oczu z postaci łowcy. Obserwował każdy jego ruch, każdą zmianę na twarzy. Wyłapywał każde słowo. Chciał się zerwać, kiedy coś wyciągnął; co się okazało był to tylko notes z długopisem.
- Naprawdę myślisz, że zacznę ci się ze wszystkiego spowiadać?
Warknął w odpowiedzi. Devlin uniósł brwi i przedstawił te zębiska... Pokazał je, pochwalił się, że aż Fergalem wstrząsnął niewielki dreszcz. Rekinie zęby? O co do Diabła chodziło?!
I te wszystkie pytania. Miał sprowokować aby Schlecht zaczął wydzierać się , zdradzając wszystko?
Ale z drugiej strony... No właśnie! Gdyby się głębiej zastanowić, życie nie było wcale usiane różami. Wciąż w jego głowie tliły się myśli, krążące ku przemocy - w końcu był tak wychowany, a raczej wyszkolony. Zacisnął szczęki, ścisnąwszy jeden nadgarstek. Spode łba zerknął na rozmówcę.
Może dawniej było łatwiej?
- Nie uważam nic! Co było, TO MINĘŁO! Nie wiem do kurwy nędzy do czego zmierzasz i dlaczego chcesz mnie sprowokować! ALE NIE PODOBA MI SIĘ TO! PIERDOL SIĘ TY I TA CAŁA TWOJA ZASRANA OŚWIATA! Nie zamierzam SIĘ SPOWIADAĆ!
Wedle oczekiwań wydarł się, wstając z łóżka. Devlin był na to przygotowany: ze stoickim spokojem sięgnął do walizki, którą otworzył.
Fergala aż zmroziło.
Rozpoznawał materiał, kolor. Dostrzegł nawet ten ZNAK!
Przecież...
Czy to było jego?
Jeśli tak. To skąd to ma? SKĄD? Dostał od Beletha?
- Skąd?
Syknął, kierując się na łowcę. Mężczyzna sięgnął za poły rozpinanej bluzy. Trzymał tam broń.
- No dalej, Fergal, pokaż TO!
Prowokował Rekina, błysnąwszy raz jeszcze swoimi zębiskami. Wtem Manuela poprosiła o ubranie. Fergal odwrócił się momentalnie w jej stronę, dostrzegając przy tym czerwone, opuchnięte oczy od płaczu.
Czy właśnie usłyszał język polski? Czyli Rot rozumiał?
- Kim naprawdę jesteś, Devlin. Skąd MASZ te rzeczy i do czego dążysz. Czego od nas chcesz?
Znowuż zwrócił się do łowcy, nie pomagając Manueli. Właściwie jeśli chciała coś jeszcze, Niemiec gestem nakazał jej powrót do łazienki. Nie mogła widzieć zawartości walizki.
Rot przechylił głowę na bok, robiąc przy tym udawaną zatroskaną minę. Otworzył walizkę do końca. Pasiak... Tam był pasiak.
Fergal nie czekał na dalszy krok; chwycił łowcę za szmaty, unosząc do góry. Przygwoździł go do ściany. Gdyby wzrok mógł zabijać, łowca Rot leżałby już martwy.
- Dalej, dalej Fergal! Przecież TY się nic nie zmieniłeś, prawda? Dalej się wściekasz i pieklisz! No spójrz na siebie! Najchętniej byś mnie zabił, a to tylko dlatego, że jestem dla ciebie niewygodny! Ale bez obaw, nie jestem twoim wrogiem. Nigdy nie byłem, nie będę. Naprawdę.
Nie było w nim ani cienia strachu, tylko bardziej coś... niepokojącego; Devlin się dobrze bawił! Stawał się co raz bardziej podekscytowany! Chwycił za nadgarstki Niemca, ścisnąwszy je lekko. Zmrużył oczy.
- Skoro tak bardzo chcesz tą przemoc, to za chwilę cię wypierdolę oknem. I zakładam, że DOSKONALE MNIE ROZUMIESZ!
Uderzył Rotem parę razy o ścianę, koleś jedynie irytująco się zaśmiał. Na własnej skórze poczuł gniew dawnego naziola - swojego idola.
- Jasne, że rozumiem! W porządku; puść mnie, a ja sobie pójdę. Zostawię was samych... Chociaż do momentu, póki nie odpocznienie. Vitale już wie ile mam zostać i mam pozwolenie. To naprawdę w porządku wampir.
Po tych słowach, został puszczony. Rekin w uprzejmy sposób pomógł mu nawet wyjść, chwycił go za ramię i wypchnął za drzwi, które od razu zatrzasnął. Devlin roześmiał się, kierując się do swojego gościnnego.
Para obozowa należała do niego.

Niemiec westchnął ciężko, czując jak ciało rozluźnia się. Nie na długo jednak. Przez własną złość zapomniał o jednej ważnej rzeczy: walizce. Odwrócił się w stronę przedmiotu, gorzej gdy w wróciła Manuela. Wtedy będzie mogła zobaczyć czarny mundur ze swastyką oraz pasiak. Co prawda druga odzież niekoniecznie musiała należeć do Manueli, ale mundur - jak najbardziej należał do Fergala. Rozpoznawał własny zapach.
Niezależnie od tego co zrobiła Polka, Schlecht podszedł do walizki. Kopnął jej wieko, zamykając. Był wykończony. Pomyśleć, że spał tyle, to jednak dzisiejsze wydarzenia nie ułatwiły.
Mimo tego nie chciał się położyć. Dlatego usiadł w fotelu, w którym niedawno siedział Devlin. Wciąż czuł jego zapach.
- Nie podoba mi się ten koleś: jest dziwny, i jak sama określiłaś - niepokojący.
Zacznie, gdyby Polka znalazła się w pobliżu.
- I w sumie pomyślałem... nie chcesz żebym skasował twoje wspomnienia dotyczące tamtych dziewcząt? Po co masz to pamiętać? Tylko się dołujesz, w końcu do zabijania się nie nadajesz.
Zaproponował, chcąc nie tylko zmienić temat, lecz też jakoś pocieszyć narzeczoną; ściągnąć ciężar z jej barków. Szkoda jednak, że delikatnością w słowach się nie wykazał.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyCzw Paź 22, 2020 8:01 pm

Nie, nie pamiętała, że robiła cokolwiek z Vitalem: wszystkie jej wspomnienia skupiały się na Fergalu i tym, co działo się podczas wycieczki. Spuściła smutno głowę, niezadowolona z samej siebie. Jak mogła dać się czymś naćpać? Czy przyjęła to samo co kiedyś Fergal? To był jakiś afrodyzjak czy co, że oboje się po nim wzajemnie podrywali?
Strach pomyśleć, co by było, gdyby naćpali się razem, w jednym momencie.
I akurat teraz musiał pojawić się ten przeklęty łowca. Manuela naprawdę przeraziła się jego wizyty: bała się, że tym razem będzie chodzić o nią. Że Oświata nie odpuści jej zabicia tych dziewczyn.
Razem z narzeczonym złamali już tyle reguł, że pewnie oboje kwalifikowali się do więzienia.
Gdy potwierdziło się, że Devlin widział jej krwawe show, Manuela nie wytrzymała i poszła do łazienki. Była strzępkiem nerwów, nie chciała pokazywać tego łowcy. Miał na nią haka i mógł wykorzystać to w każdej chwili.
Może to i dobrze?
Może powinna zostać w końcu zamknięta?...
Wbrew jej obawom Devlin nie miał jednak zamiaru wydawać ich Oświacie. Snuł całkiem inne, egoistyczne plany – które Fergal mógł już po części odgadnąć.
Łowca był podekscytowany, że wreszcie spotkał osobiście tego kata, w dodatku w pakiecie z ofiarą. Zbierał o Rekinie informacje niemal przez całe swoje życie. Odtworzył prawie całą jego obozową służbę, dzień po dniu. Poznał jego oddanie wobec Beletha, jego niezaspokojony głód, ciągłą agresję. Rozmawiał z Unzim, Kriegiem, Andrem i innymi. Dowiedział się, kim była dla niego Manuela, żydowska więźniarka, co ich łączyło, jak na niego wpłynęła.
I teraz miał obojga przed sobą.
Musiał tylko na nowo wskrzesić ich prawdziwe natury – i tę relację, od której wszystko się zaczęło.
Fergal znów musiał stać się katem.
Devlin nie przejmował się jego niechęcią do rozmowy, liczył się z tym. To był w końcu Rekin, trudno go szybko przekonać. Niestrudzenie go jednak prowokował: swoimi zębiskami, słowami… aż w końcu czarnym mundurem, niegdyś ukochanym i przynoszącym dumę.
Kiedy usłyszał cichy głos Polki, postanowił dołożyć oliwy do ognia. Widział po Fergalu, że skoro tylko wyczuł zagrożenie, zrobił się władczy. Manuela wręcz przeciwnie – przez wrzaski narzeczonego cofnęła się do łazienki, choć nie zamknęła drzwi, aby móc wszystko obserwować.
Wspaniale. O to chodziło.
Ucieszył się jak cholera, gdy Schlecht nie wytrzymał i się na niego rzucił. Z dziką satysfakcją przyjął uderzenia o ścianę. Patrzenie na agresję Niemca to dla niego czysta przyjemność.
Na pożegnanie uśmiechnął się jeszcze szeroko do Manueli, która stała zszokowana w łazience. Znowu błysnął pseudorekinimi zębami.
Polka wyszła w końcu do pokoju, nadal w całkiem przemoczonych ubraniach. Atak paniki już mijał, ale i tak ciężko oddychała – Fergal mógł to zobaczyć po jej wyraźnie unoszącej się i opadającej klatce piersiowej.
Manuela najpierw podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Potrzebowała więcej świeżego powietrza. Osunęła się ciałem na parapet, zerkając kątem oka na narzeczonego.
Nie chcę go tu widzieć, Fergal. Załatwmy jak najszybciej ten wyjazd. Chodźmy do Vitalego, niech powie nam, co mamy robić. Ja chcę już wracać do domu – żachnęła się, choć na samą myśl, że po powrocie będą musieli szukać nowego mieszkania, poczuła się jeszcze gorzej.
Zerknęła na zamkniętą walizkę. Jeszcze nie widziała jej zawartości… ale słyszała od Devlina o sukience w paski.
Co do niego krzyczałeś? Czy ty pobiłeś łowcę? – spytała bez żadnych wyrzutów i złości, bo nadal czuła się fatalnie, zresztą Devlin nie wzbudził jej sympatii.
Podeszła w końcu do szafy i wygrzebała (już sama nie wiedziała którą tego dnia) czystą i suchą sukienkę. Zaczęła zrzucać z siebie mokre ciuchy.
Niemal rozszarpała biustonosz, gdy usłyszała propozycję Fergala. Zagryzła wargę, powstrzymując wybuch płaczu.
Nie, nie ma takiej opcji. Zapomnienie o morderstwie nie jest żadnym wyjściem. Muszę to pamiętać, tak jak pamiętam o… Magdzie i Idzie. Muszę to mieć w głowie – szepnęła, nie patrząc na narzeczonego.
Kojarzył jeszcze tamte kobiety? Nie chciała dopytywać.
Narzuciła na siebie nowe ubranie, po czym podeszła do Fergala. Na moment schwyciła jego dłoń i przyłożyła ją do swojego policzka. Przymknęła oczy, próbując złapać wewnętrzny spokój… ale przypomniała sobie znowu o tej sukience w paski.
I dostrzegła walizkę.
Podejrzewała, co było w środku, jednak musiała to zobaczyć na własne oczy.
Podeszła do bagażu i ukucnęła nad nim. Był uchylony, więc otworzyła go bez problemu.
Zrobiło jej się słabo, gdy tylko dostrzegła zawartość. Na parę sekund pociemniało jej przed oczami.
To twój mundur. Poznaję go – wykrztusiła słabym głosem, sięgając dłonią w stronę swastyki.
Dotknęła jej i zaraz cofnęła rękę niczym oparzona.
Boże, Fergal. Skąd on to ma? Dlaczego to przywiózł? – spytała w rozpaczy.
Przeniosła uwagę na pasiak. Nie był jej – w obozie miała ich kilka i wszystkie się zniszczyły, zresztą od momentu, gdy trafiła do pokoju Fergala, ubierała się w normalne ubrania, te od Idy. Pasiasta sukienka wcale nie była więc jej zestawem numer jeden… ale i tak przerażała.
Wyjęła ją z walizki i dokładnie obejrzała. Pasiak był czysty, niezniszczony, lżejszy i przyjemniejszy w dotyku niż ten z przeszłości. Wydawał się też dopasowany do jej sylwetki – nie był za dużym, śmierdzącym workiem. Teraz, gdy jej ciało na nowo stało się dobrze odżywione, pewnie opinałby się na kobiecych zaokrągleniach.
Przyłożyła go do swojego ciała, jakby chciała go przymierzyć.
Dwa, zero, jeden, dziewięć, sześć.
Przecież to minęło i miało nie wrócić!
Z paniką wepchała ubranie z powrotem do walizki. Zamknęła ją, nie siląc się na delikatność, po czym poderwała się z bagażem.
Zniszczmy to. Nie chcę tego widzieć. Tego nie powinno tu być – powiedziała rozemocjonowana do Fergala i zaczęła iść z walizką do drzwi. – Idę to spalić. Do salonu, widziałam tam kominek. To… Twój mundur już dawno powinien był spłonąć! – Rzuciła mu niespokojne spojrzenie przez ramię. – Jak wszystko wtedy, jak wszystkie tamte niewinne życia, które spłonęły! Cały obóz powinien był stanąć w płomieniach! Ja nie chcę tego znowu przeżywać!
I prędko potruchtała korytarzem. Gdy zbiegała po schodach, już widziała, że w salonie ktoś siedział, bo w kominku palił się mały płomień. Faktycznie – na kanapie odpoczywał Vitale, przeglądając jakieś dokumenty. Kiedy tylko zobaczył Manuelę, schował wszystkie papiery.
Szykował właśnie specjalną misję dla Fergala. Ściśle tajną.
Polka nie mogła nic wiedzieć.
Jeśli więc Fergal zbiegnie za narzeczoną, Vitale chętnie z nim teraz porozmawia – ale sam na sam. Sojkę będzie musiał odesłać dalej.
Wybierasz się gdzieś z tą walizką? Nie słyszałem, że miałaś wyjechać – mruknął na powitanie, nawet nie domyślając się zawartości bagażu. – Manuelo, Pietro chyba potrzebował kilku informacji… w sprawie ostatniego incydentu w Wylęgarni. Nadal użera się z niektórymi z tamtych rezydentów. Obecnie siedzi w pokoju na drugim piętrze, po lewej stronie, zaraz na początku korytarza. Mogłabyś mu potowarzyszyć? – zapytał, zbierając papiery i wstając. Stanął akurat przed kominkiem, zasłaniając do niego dostęp swoim ciałem.
A Manuela tkwiła jak sierota na środku salonu, z durną walizką w rękach i strachem oraz szaleństwem w oczach.
Co ona miała teraz zrobić z tym mundurem i pasiakiem?...
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyCzw Paź 22, 2020 11:21 pm

Nie zdziwiłby się, że któregoś dnia Devlin wróci ze wsparciem, aby pojmać Manuelę oraz jego samego. Kiedyś taki dzień nastąpi i nikt ich nie ocali.
Łowcy w końcu zaczną domagać się wampirzych przestępców. Zresztą, przecież Beleth robił wszystko, żeby sprowadzić podopiecznego z powrotem. Rekin nie zdziwiłby się wcale, jeśli ten cały Rot okazałby się szpiegiem sadystycznego niemieckiego łowcy. Na samą myśl poczuł jak rośnie mu ciśnienie. Całe szczęście, że udało się pogonić wścibskiego i natrętnego gościa.
Na tą chwile nie będzie ich niepokoić. Poza tym pozostała jeszcze kwestia Manueli: wciąż się nie otrząsnęła po morderstwie, który dokonała przez działanie narkotyków. Więc po części nie było to jej winą.
Jak z nią rozmawiać?
Jakie decyzje podjąć?
Niemiec oczywiście wybrał najwygodniejszą drogę: kasacja wspomnień, Szkoda tylko, że Sojka nie wyraziła zgody. Wzdychnął więc ciężko, krzyżując ręce ma klatce piersiowej. Z ledwością otrząsnął się z nerwów pozostałych po wizycie Devlina. Niemniej wiedział, że nie było to ich ostatnie spotkanie. Ten dziwak na 100% da o sobie ponownie znać. Tacy łatwo nie odpuszczają.
- Zgadzam się z tobą. Też mam po uszy tego miejsca.
Przyznał rację Manueli. Obserwował ją, szybko wyłapując jej zmęczenie. Ona również powinna odpocząć i to konkretnie, głównie po tym, co zrobiła.
Czy ty pobiłeś łowcę?
Zmarszczył brwi, przyłapując się na tym, iż faktycznie ten człowiek mógł przekręcić sytuację na swoją korzyść. Ale czy do tego dojdzie? Gdy trzymał go przy ścianie, dostrzegł coś dziwnego, coś w rodzaju... Spełnienia? Aż przeszedł go dreszcz.
- Nie pobiłem, tylko GRZECZNIE wyprosiłem z pokoju. Nie potrzebny nam taki gość.
Pominął kilka dziwnych faktów, chociażby te pytania. Na co było mu to wszystko wiedzieć? Z całą pewnością wyjdzie, iż ten typek do czegoś zmierza i nie będzie nic związanego z przyjemnością.
Zezłościł się na odpowiedź, dotyczącą kasacji wspomnień. Po co przypominała o Idzie i Magdzie? Chociaż Niemiec wyparł się tych imion, to jednak cząstka pozostawała. Zmrużył ślepia, od razu przymując nerwową postawę.
- Jak sobie chcesz, tylko kurwa przestań mnie dręczyć, że je zabiłaś! NIE KAZAŁEM CI TEGO ROBIĆ!
Wydarł się, o tak. Dawno nie darł się na Sojkę (pomijając podróż). Ale co się dziwić? Chciał jej pomóc, a ta sama chce wpakować się w cierpienie. Miał dość tego dnia, chciał stąd wyjść.
Wręcz się dusił.
Może to za sprawą Devlina? W końcu przekroczył pewną granicę - o której sam Rekin pamiętać nie chciał. Przełknął ślinę, gdy ogarnął co zrobiła Polka: dotknęła walizki, przejrzała jej zawartość. Aż wzrok odwrócił od munduru. Właściwie dlaczego przez jego głowę przeszła pewna myśl i to w chwili, gdy Sojka przymierzyła sukienkę w charakterystyczne paski dla dawnych strojów obozowych?
- Mundur na pewno nie będzie na mnie pasować.
Rzucił bez pomyślenia. Chwilę po Manuela postanowiła zniszczyć ubrania. Naprawdę chciała to zrobić? Niemiec zebrał się w sobie, zamierzając zabrać jej walizkę.
- Opanuj się, to tylko ubrania! Nie pal tego w nie swoim kominie! Mańka!
Krzyknął za nią, gdy ta wyszła z pokoju taszcząc ze sobą walizkę. Schlecht dogonił ją w salonie, chcąc wyrwać walizkę. Nie pozwoli tego spalić... Ale czy ona powinna o tym wiedzieć?
- Zostaw!
Postawił na swoim, prezentując przy tym pokaźną dawkę złości. Dopiero po chwili dotarło do niego, że w salonie znajdował się również Vitale. Włoch przyjrzał się Niemcowi, oceniając jego stan. Wzrok najdłużej znalazł się na rannej nodze. Chyba było z nią w porządku.
Niemniej swoje skomentować musiał. Nagły widok Sojki z walizką, cóż, mogło go zaskoczyć, aczkolwiek na wesołego nie wyglądał. Ewidentnie coś knuł.
Fergal podszedł do Sojki, zabierając jej walizkę. Chciała dostać z powrotem? Nie było opcji. Obnaży zębiska aby ją odstraszyć.
- Powiedziałem, że się tym ZAJMĘ!
Ostanie słowo podkreślił z nerwami. Nie mogła się przeciwstawić. I tak właściwie co w Niemca wstąpiło? Czyżby mundur w magiczny sposób zadziałał?
- Fergal, chcę z tobą porozmawiać. Sam na sam.
Odezwał się Włoch do Rekina. Skoro tak, Mania musiała wyjść z salonu, pozostawiając za sobą przykre wspomnienia oraz zdenerwowanego Narzeczonego. Jeśli jednak nie wyszła, Vitale ją wyprosi.

Gdy zostali sami, Vitale wskazał dłonią kanapę. Niemiec ściskając walizkę, usiadł we wskazanym miejscu. Póki co gospodarz domu nie wypytywał o zawartość walizki; od z grzeczności.
Rozłożył wszystkie dokumenty, wyciągnąwszy zdjęcie. Przedstawiało ono mężczyznę dobiegającego do pięćdziesiątki. Znajdował się on z rodziną na tle starego, lecz wciąż ładnego domu. Od razu do głowy Ferga zawitała myśl o włoskiej wsi. Weseli, radości ludzie. Cieszyli się tym, co mieli.
- Ten człowiek, którego widzisz na fotografii, nazywa się Fernando Russo. Pod maską spokojnego osobnika, kryje się oszust. Nie dotrzymuje słowa, unika spłaty długu i ma jeszcze czelność donosić.
Zaczął, przyglądając się uważnie Niemcowi. Fergal nie ogarniał o co może chodzić makaroniarzowi; miał taką minę, jakby typ mówił w języku, którego nie rozumiał. Włoch chrząknął.
- Wczoraj minął termin zapłaty oraz oddania honoru. Russo musi więc zapłacić najwyższą cenę.
- O czym ty mówisz?
Przerwał gospodarzowi, który aż potarł policzek. Jak przejść do sedna? Twarz Vitalego przybrała jeszcze bardziej poważniejszy, chłodny wyraz.
- Chcę, żebyś wykonał dla mnie zadanie; masz dotrzeć do tego człowieka oraz jego rodziny i wymierzyć mu karę. Chyba wiesz co mam na myśli?
Uniósł brew, oczekując cierpliwie odpowiedzi od Fergala. Cóż, Niemiec zamknął na moment oczy, masując skronie. Doskonale wiedział o czym mówi, czego żąda.
- Jesteś katem. Byłym nazistą. Devlin pokazał mi zawartość walizki... Cóż, ładny mundur. W końcu Hugo Boss, czyż nie?
Żart z którego nikt się nie śmiał. Schlechta aż zmroziło, powodując mdłości. Powstrzymał się jednak, sięgnąwszy po zdjęcie. Raz jeszcze przyjrzał się człowiekowi ze zdjęcia. Naprawdę był aż tak zbędny? Zasługiwał na śmierć?
- Jeśli odmówisz, nie zobaczysz już Manueli, Schlecht. Wiesz doskonale, że jestem w stanie tego dokonać. Nie jesteś głupi.
Padła najgorsza groźba. Zadarcie z mafią, odmówienie jej, należy do braku rozsądku. Wyprostował się, mierząc Włocha najgorszym spojrzeniem na jakie było go stać. Wściekł się; oddech stał się szybszy, wargi powoli się unosiły. Chciał się rzucić na Vitalego... Nawet wstał.
Ale mafiozo szybko go zgasił; widok broni anty wampirzej wystającej z pod marynarki.
- Jeden strzał i jej nie ma. Hiro zrozumie.
Koniec przekonywania. Fergal usiadł z powrotem, drżąc z nerwów. Vitale uśmiechnął się, nie ukrywając triumfu.
- Pojedziesz tam teraz. Przygotowałem dla ciebie ścigacza. Stoi w garażu i odpalisz go dopiero, gdy oddalisz się od domu... O dokładnie od tego miejsca. - przerwał, aby wskazać punkt na mapie w telefonie - Dam ci słuchawkę i mikrofon do ucha, będziemy cały czas w kontakcie. Będę cię prowadzić. Nie musisz się bawić, że ktoś nas złapie; nasza linia jest zakodowana.
Dokończył instrukcje, dodając jeszcze kilka szczegółów. Pominął tylko jedną rzecz; kamerka, którą przygotuje.
- Dostaniesz odpowiedni strój.
Co znaczyło, że właśnie tam każde dodatkowe ustrojstwo będzie zawarte - Dasz radę, Fergal, jesteś przecież do tego stworzony.
Czy to niby miało pocieszyć Rekina?
- Pierdol się, makaronojadzie.
Rzucił szorstko, lecz nie odmówił. Włoch wyszedł z tego zwycięsko, mimo iż zachował się jak ostatnia świnia.
Przygotowano odpowiedni strój; typowy ochronny dla motocyklisty, kask, rękawice, obuwie i cały skafander. Kilka kieszeni, a w środku niewielkie noże oraz rewolwer; niemieckiej produkcji.
Vitale stał obok, przyglądając się całemu przygotowaniu. A gdy Wysłannik był już gotowy, raz jeszcze powtórzył plan. Dopiero wtedy Niemiec mógł wyjechać...
Bez pożegnania.

Noc. Ponura, chłodna noc. Fergal jechał boczną drogą, nie skupiając się na żadnych myślach. W jego głowie pojawiła się pochłaniająca pustka, jakby zaczął przygotowywać się na to. co miał zrobić. Pragnął w tej chwili stać się maszyną bez uczuć, bez emocji.
Jeden strzał i jej nie ma.
Od którego momentu zaczął martwić się o Sojkę? A co jeśli ją skrzywdzi, nawet gdy wykona misję? Zacisnął mocniej ręce na rączkach ścigacza. Czarna maszyna o dziwo nie robiła tyle hałasu. Czyżby wmontowali jej ustrojstwo, minimalizujące hałas?
- Teraz skręć w prawo - na wąską ścieżkę, między polami. Zauważysz dom.
Usłyszał głos Vitalego w słuchawce. Uczynił tak, jak polecił i po kilkuset metrach dostrzegł zarys budynku - taki jaki znajdował się na zdjęciu. W środku paliły się światła.
Zaparkował nieopodal i  bezszelestnie przemieścił się ku drzwiom. Nie wszedł frontowymi, wykorzystał te, które były na tyłach domu.
Szkoda tylko iż kundel przywiązany do budy, zaczął głośno ujadać. Zwierzaka się nie oszuka.
Fergal zaklął pod nosem.
- Spokojnie. Nie zwracaj uwagi na psa.
Uspokajający głos Włocha kolejny raz dotarł do ucha Fergala. Czy się uspokoił? Ani na trochę. W końcu miał zabić człowieka!
Wszedł do środka, radząc sobie z zamkiem błyskawicznie. Znalazł się w kuchni, w której przebywała kobieta - zapewne żona. Odwróciła się w stronę włamywacza i dopiero po chwili zaczęła krzyczeć. Szok z początku odebrał jej mowę.
- Co się dzieje?
Poszukiwany przez Włochów  - Fernando - zjawił się w kuchni szybko. Na widok wampira w czerni i w kasku zbladł.
- O nie... O nie... Marie... - zwrócił się do żony, wchodząc do środka. Kobieta patrzyła raz na męża, raz na Fergala - Zabierz dzieci i mamę. Zabierz ich i uciekajcie! UCIEKAJCIE!
Krzyknął do małżonki na co ta od razu pobiegła w kierunku wyjścia z kuchni. Czy Fergal stał w miejscu? W życiu.
Fernando sięgnął po broń, lecz nie zdążył wycelować; Niemiec odebrał ją szybko, przemieszczając się ku niemu szybko oraz zwinnie. Odebraną strzelbą uderzył go w głowę, powodując chwilową utratę przytomności. Następnie pognał za kobietą. Ta wbiegła po schodach na górę, do dzieci, które leżały w łóżeczkach.
Mała dziewczynka - na oko koło jedenastu lat, i chłopczyk - czteroletni. Ich zaspane buzie podniosły się na widok matki, która szybko wparowała do pokoju. Zaczęła gonić je, aby wstały i uciekły razem z nią z domu.
- Ale mamusi, co się dzieje i... Kim jest ten pan?
Dziewczynka paluszkiem wskazała na mroczną sylwetkę, stojącą za kobietą. Ta powoli odwróciła się i cofnęła jak poparzona w stronę dzieci, chroniąc je własnym ciałem.
Do licha...
Nie... O nie... Za dużo wspomnień.
- Czego od nas chcesz? Przecież mąż wszystko spłacił! CZEGO WIĘC CHCESZ?!
Krzyczała, aczkolwiek głosu drżącego powstrzymać nie mogła. Fergal wciąż w kasku, milczał. Czego chciał? Chciał ich śmierci, a raczej kazano mu ją zadać. Ściągnął powoli kask.
Biedną rodzinę zmroził widok bladej skóry, ostrych zębisk i szpiczastych, nieludzkich uszu. I najgorsze... Czerwone ślepia. Rekin okazał się być w szale.
Zaatakował.
Bez trudu rozdzielił matkę od dzieci, chociaż ta walczyła jak lwica; szarpała się, kopała, próbowała gryźć. Jeden strzał w nogę powstrzymał wojowniczy zapał. Upadła zrezygnowana, krzycząc wniebogłosy. Woń krwi, płacz, strach wypełniał pokój.
Kroki. A raczej bieg. Niemiec odwrócił się w stronę źródła hałasu; na wąski korytarz wybiegła młoda dziewczyna. Siedemnastolatka? A może o rok starsza? Gestem chciała przywołać do siebie młodsze rodzeństwo, ale te zamiast uciekać, płakało. Co gorsza, Fergal zauważył ją.
- Powiedz im - Zbierzcie się w grupę. W kuchni.
Znowu nikczemny głos w uchu. Oczywiście część drugą wypowiedział po włosku, a Fergal posłusznie powtórzył. Dzieci z najstarszą córką zeszły na dół, matkę przytargał Niemiec.
Wszyscy znaleźli się na podłodze w kuchni.
Babcia też była. Przyjechała na wózku, zupełnie nie ogarniając otoczenia. Jak widać choroba starsza ją dopadła.
Rekin nerwowo przejechał dłonią po policzku. Czuł się potwornie, dokuczało mu tez pragnienie krwi, mięsa. Chciał zabijać, a jednocześnie uciec. Przecież z tym walczył... Nie marzyło się mu być znowu katem.
- Błagam... Zabij mnie, nie moją rodzinę. To mnie chcesz.
Fernando zaczął się wybudzać, błagając intruza słabym głosem. Zamiast litości otrzymał kolejny cios; szkoda iż miał on głośny odgłos i rozerwało mu ramię. Fergal go postrzelił.
Dzieci krzyknęły, matka zaczęła jęczeć. Z bólu, ze strachu... Ze wszystkiego.
Młody też popuścił, obsikując majtki oraz spodenki od piżamki w statki. Urocze wdzianko.
- Wszyscy zdechniecie. WSZYSCY! Taki mam rozkaz, wiecie? Pierdolony rozkaz!
Darł się na ludzi, chociaż ci go nie rozumieli. Ino babka coś zaczęła kwilić; kto wie, może znała trochę niemieckiego? Tak czy siak ona zginęła jaki pierwsza. Kolejny strzał rozwalił jej głowę, brudząc ścianę oraz kulące się w pobliżu rodzeństwo. Dziewczynka nie przestawała płakać, chłopiec aż się dławił od łez, a najstarsza przytulała je najmocniej, chcąc ocalić przed złem.
- Nie możesz tego robić. Miej litość.
Stękała głowa rodziny, trzymając się kurczowo rany. Szkoda tylko, że Niemiec nie rozumiał co do niego mówi. Ach ta bariera językowa.[/i]
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyPią Paź 23, 2020 8:13 pm

Manueli wcale nie przeszkadzało, że Fergal pobił (o, przepraszam – grzecznie wyprosił z pokoju) Devlina. W łowcy tkwiło coś, co ją przerażało i odpychało. Nie chciała mieć z nim do czynienia. Była więc zadowolona, że narzeczony się go pozbył (przynajmniej chwilowo), zgodził się z nią w dodatku w kwestii powrotu… ale potem rozmowa znowu zeszła na złe tory.
Spojrzała na niego z bólem, zaciskając wąsko usta.
Przestać cię dręczyć? Czyli znowu mam nic do ciebie nie mówić, tak? Jasne, bo lepiej, gdy wszystko się w sobie dusi. Zresztą dobra, skoro tak bardzo chcesz, to porozmawiam z kimś innym – syknęła, nie precyzując, o kogo chodziło.
Na co ona znowu liczyła? Na zrozumienie ze strony Fergala?
Dobre sobie.
Najwyraźniej kilka godzin normalnej relacji to dla niego za dużo – znów musiał pokazać, jak głęboko ma jej uczucia.
W dodatku zawartość walizki tylko podrażniła Polkę. Zgromiła Fergala wzrokiem, gdy zaczął protestować przeciwko zniszczeniu munduru i pasiaka.
To tylko ubrania?
Czy on sobie żartował?
Jak mógł w ogóle tak powiedzieć? I to tuż przed nią, prosto w twarz, parę godzin po tym, gdy w końcu, po tylu latach, udało im się ze sobą dogadać?
Jeszcze bardziej rozgoryczona, przyspieszyła tylko kroku na korytarzu. Nie miała zamiaru słuchać Fergala.
Odejdź ode mnie! Nie zbliżaj się! – warknęła, gdy dobiegł do niej w salonie.
Pokazała nawet kły. Ścisnęła mocniej ręce na walizce i wycofała się parę kroków. Vitale był świadkiem tego, jak dobre relacje w narzeczeństwie zawaliły się w ciągu chwili. A wszystko przez głupią walizkę.
Nie oddała narzeczonemu bagażu tak łatwo. Musiał go wyszarpnąć, i to na oczach Włocha. W dodatku znowu się wydarł, co upokorzyło i ubodło Manuelę. Poczuła się zdradzona.
Odwracając wzrok, odepchnęła go. Miał walizkę, ale na nowo stracił zaufanie narzeczonej.
Chętnie pójdę do Pietra. Teraz każde inne towarzystwo będzie dla mnie milsze – warknęła na odchodne do Vitalego i podążyła na drugie piętro.
Doskonale wiedziała, że to była wymówka i że Pietro nie potrzebował żadnej pomocy, ale w tym momencie ją to nie obchodziło. Była nabuzowana i zraniona. Nie chciała widzieć ani słyszeć Fergala.

Tak jak się domyślała, Pietro zdziwił się jej wizytą. Nie wygonił jednak Polki, bo domyślił się, że Vitale wysłał ją nie bez powodu. Jak na dobrego pracownika przystało, zajął jej akurat tyle czasu, aby Fergal zdążył odbyć całą rozmowę, ogarnąć się i wyruszyć na misję.
Bez żadnego słowa.
Wyszła z pokoju Pietra w nadal fatalnym humorze, choć już nieco spokojniejsza. Nie spodziewała się, że Fergal w tym czasie wyjedzie. Szykowała się za to psychicznie na kolejną kłótnię o walizkę.
Weszła do wspólnej sypialni. Pusto. Ani Fergala, ani walizki. Co więcej, wszystko wyglądało na nieruszone, odkąd wyszli stąd parę godzin temu.
Wyjrzała przez okno, starała się nasłuchiwać przy drzwiach, ale nigdzie nie widziała ani nie słyszała narzeczonego. Gdzie poszedł?
Vitale go gdzieś wziął? A może… Chiara?
Buchnęła się na łóżko, biorąc do rąk komórkę. Jak zawsze, miała mnóstwo esemesów i nieodebranych połączeń od Gustawa.
Nuda.
Biła się z myślami, czy napisać do Fergala, ale uprzedziło ją pukanie. Niechętnie się podniosła, otworzyła drzwi… i od razu nabrała ochoty, aby zamknąć je z powrotem
Devlin.
O co chodzi? – spytała nieprzyjemnie, nie wpuszczając go.
Wymusił wizytę, samodzielnie otwierając szerzej drzwi. Wcisnął się do środka, tak że Manuela musiała się cofnąć, aby się do niej nie zbliżył. Nie przestawał się przy tym uśmiechać.
Zgubiłaś narzeczonego? Gdzie się podział? Zazwyczaj chyba trzymacie się razem?
Zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się po pokoju. Manuela ze zdenerwowaniem podeszła do okna. Gdyby chciał jej coś zrobić, nie miała gdzie uciec.
Poszedł na spacer.
Ach, na spacer… Sam?
Jego sprawa.
Devlin z niegasnącym uśmiechem się zbliżył. Znowu miał dziki, dziwny wzrok. Coś knuł.
Nie bój się, nic ci nie zrobię. Wręcz przeciwnie. Znam twoją historię, Manuelo. Nie zasługujesz na takie traktowanie, na więcej kłamstw. Wszyscy powinni być wobec ciebie szczerzy.
Jakie znowu traktowanie? – warknęła, kuląc się przy oknie. – Czego ty chcesz?
Pomóc ci. I Fergalowi. Włosi bawią się wami jak zabawkami. Nie powinni tego robić. – Wyjął z poręcznej torby niewielką buteleczkę z tajemniczym płynem. – Wiem, gdzie jest twój narzeczony. Słyszałem jego rozmowę z Vitalem. Pojechał na… misję.
Nie miała pojęcia, o czym do niej mówił. Z jednej strony nie chciała go słuchać, ale z drugiej…
Jaką misję?
Tkwiła więc nieruchomo, w milczeniu, gromiąc wzrokiem Devlina. Ten już wiedział, że miał ją w garści.
Zawsze tak jest w przypadku par, które mają przed sobą tajemnice.
Wystawił w jej stronę buteleczkę.
Wiem, że Przewodniczący japońskiej Rady zagrał ci nieco na nosie i obniżył twoją sprawność. Cóż, całkowicie przywrócić mocy ci nie potrafię, ale… – Zamachał flakonikiem. – W Oświacie mamy specyfiki, które na kilka godzin mogą wyciszyć działanie magii szlachetnych. Chcesz? Zobaczysz na własne oczy, gdzie jest Fergal. Zupełnie niezauważona.
Manuela w szoku wpatrywała się w niemal przezroczysty płyn. Nie, nie mogłaby sprzeciwić się Hirowi. A już na pewno nie z powodu podejrzanego łowcy z Oświaty.
Pokręciła głową, na co Devlin westchnął.
Cóż, ale potem mi nie mów, że nie próbowałem delikatnie – mruknął.
Jeden sus i był obok. Odkorkował flakonik, szarpnął Manuelę za włosy, po czym wymusił na niej otwarcie ust. Wlał całą zawartość do jej gardła i zatkał dłonią buzię. Musiała wszystko przełknąć. Z dziką satysfakcją obserwował jej zrozpaczoną twarz.
Idziemy na przejażdżkę. Za kilkanaście minut poczujesz na nowo swoje moce – burknął, po czym bez względu na protesty wyciągnął ją z pokoju.
Musiał się upewnić, że na pewno zobaczy narzeczonego w akcji.

Po drodze nie przestawał prać jej mózgu: opowiadał o jej relacji z Fergalem, ich wzajemnym zaufaniu, o szczuciu Niemca przez Włochów. Manueli kręciło się w głowie od tych opowieści, ale zaczynała też wszystko łykać.
W dodatku naprawdę czuła, że wracały jej moce. Znowu miała więcej sił, wyostrzyły się zmysły, stała się czujniejsza.
Devlin dowiózł ją na koniec jednej z uliczek, po czym pokazał dom w oddali. Puściła mu ostatnie krzywe spojrzenie i wyszła z auta.
Nie wiem, co knujesz, ale nie ujdzie ci to na sucho – warknęła.
Mimo własnych słów odwróciła się w stronę rezydencji. Skupiła się i oderwała ostrożnie stopy od ziemi. Devlin nie kłamał – jej moc faktycznie wróciła.
W ciągu sekundy zamieniła się w śnieżnobiałą gołębicę. Poczuła, że ubrania zsunęły się z jej ciała – upadły obok auta Devlina. Trudno, może później po nie wróci.
Pofrunęła w stronę, którą wskazał jej łowca. Czy naprawdę był tu Fergal? Wykonywał jakąś misję? Czy może Devlin kłamał?
Przysiadła na gałęzi drzewa tuż obok domu. Miała widok na wszystkie niezasłonięte okna. W środku paliło się światło. Z początku Polka myślała, że Devlin sobie z niej zadrwił, bo była cisza i spokój… ale po paru minutach usłyszała.
Krzyki, piski, płacz – wszystko po włosku. Oprócz jednego głosu. Niemieckiego.
Fergala.
Przeleciała na inną gałąź, z której mogła zobaczyć całe zamieszanie. I zobaczyła – chociaż wcale nie była pewna, czy chciała.
Tak, Fergal był w środku. W czarnym stroju, choć nie tym sprzed lat. Mierzył z broni do bezbronnej rodziny. Dwójka małych dzieci, jedna nastolatka, osłabiona staruszka, przerażona matka, błagający ojciec.
Chciał ich zabić? Wszystkich?
Ale dlaczego?
Przecież sam mówił, że nie był taki jak wcześniej!
Z trwogą obserwowała, jak postrzelił głowę domu. Matka i nastolatka chroniły dzieci własnymi ciałami.
Ta scena była dla Polki niczym powtórka z przeszłości – doskonale wiedziała, jak czuła się cała rodzina. Byli bezbronni, zrozpaczeni, nie wiedzieli, co się dzieje.
Jak Fergal mógł znowu to robić?
Taki mam rozkaz, wiecie?! Pierdolony rozkaz!
Znała co drugie słowo, ale cały sens skumała. Czyli Devlin nie kłamał?
Po tym, jak Fergal strzelił staruszce w łeb, matka głośno załkała. Przytuliła do siebie dwójkę najmłodszych, zapłakanych dzieci. Choć Manuela ich nie znała, rozdzierało jej się serce. Przypominali Esterkę i Joachimka.
I wtedy nastolatka, cała drżąc, stanęła przed rodzicami i rodzeństwem. Wystawiła szeroko ręce. Zaczęła błagać po angielsku, żeby Fergal się zlitował.
Jasna cholera.
Nie, tego Manuela nie mogła dłużej oglądać. To było zbyt… podobne.
Poderwała się mocno z gałęzi, jednocześnie wybudzając pozostałe ptaki. Rodzinka mogła usłyszeć ożywione ćwierkanie i szelest liści.
Polka odleciała od swojego narzeczonego. Nie w stronę auta – nie chciała widzieć Devlina. W stronę willi Vitalego.

Na szczęście zostawiła otwarte okno. Wleciała przez nie i przemieniła się w człowieka. Od razu zaczęła łkać i cicho wyć: z niemocy i przerażenia.
Boże, on naprawdę znowu to robił. Znowu zabijał z zimną krwią całą rodzinę, tak jak kiedyś.
Dlaczego? Dlaczego się na to zgodził?
Trzęsąc się, narzuciła na siebie kolejne ciuchy.
Powinna tu na niego czekać? I wtedy co? Wróci do niej, jak gdyby nigdy nic? Nic nie powie?
Miał w ogóle zamiar się przyznać?
Nie wiedziała, jak z nim teraz rozmawiać. Była rozdarta. Schwyciła więc komórkę i wybiegła z pokoju, a potem z całej willi. Musiała się na nowo uspokoić.
Pognała w przeciwną stronę – do lasu, który widziała z lotu ptaka. Nie myślała o tym, czy była zagrożona i czy to rozsądne.
Byle jak najdalej od tamtego domu i tamtej willi.
Gdy tylko weszła pomiędzy drzewa, zadzwonił telefon. Znowu Gustaw… ale tym razem Manuela postanowiła odebrać.
Gus – wyszeptała żałośnie, brnąc przez trawę i krzaki. Las nie był zadbany.
Maniu? Tak się martwię! Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Czy wszystko w porządku? Twój ostatni telefon był… dziwny.
Wzięła głęboki oddech, ale zaraz po tym wybuchła gromkim płaczem. Głos Gustawa był taki delikatny, kojący. Czy mógł ją pocieszyć?
Jak dawniej?...
Gus, on znowu to zrobił! – krzyknęła przez łzy. – Znowu zabił niewinnych, całą rodzinę! Tak jak kiedyś! Nic nie wiedziałam! Ktoś… ktoś mu kazał, a on… zrobił to…
Mówiła i mówiła. Arystokrata wysłuchiwał tego w ponurym milczeniu. Słyszała jedynie, jak coś klikał.
Gdzie teraz jesteś? Brzmisz bardzo źle. Czy jest ktoś z tobą? – zapytał z niepokojem.
Ukucnęła pod drzewem. W oddali usłyszała cichy szelest – pewnie jakichś zwierząt.
Jestem sama – wymamrotała. Coraz ciężej jej się oddychało. – Gus, ja…
Masz jeden z ataków paniki, słyszę to. Znowu powróciły, prawda? Tego się właśnie bałem, że wrócą. Musisz natychmiast stamtąd wrócić. Znajdź kogoś, kto ci pomoże, bo…
… Ja go kocham, Gus – dokończyła cicho wcześniejsze zdanie, po czym na nowo się rozpłakała. – Co mam robić, kiedy on robi takie rzeczy, a ja nie mogę przestać go… go…
Szlachetny syknął pod nosem. Takie słowa bolały, ale nie mógł przestać działać.
Bookuję ci najbliższy lot do Japonii, słyszysz? Weź ze sobą tylko komórkę, dokumenty i tabletki. Wszystko inne zostaw. Odbiorę cię z lotniska. Są jeszcze miejsca na jutro o…
Gus, ktoś tu jest – przerwała, wstrzymując na chwilę oddech. Nie było łatwo, bo organizm był teraz w rozsypce.
Udało jej się jednak usłyszeć głośniejszy szelest. Bliżej, coraz bliżej…
Aż wreszcie poczuła zapach – wygłodniałych poziomów E.
Zdążyła poderwać się z krzykiem i ponownie przemienić w gołębia. Musiała odrzucić komórkę, na której widniało wciąż trwające połączenie z Gustawem.
Cholera. W ogóle nie zwracała uwagi na okolicę. Znowu była nierozważna.

Odleciała w stronę miasta. Przysiadła niedaleko jakiegoś domu, gdzie były wywieszone damskie ubrania. Miała wprawę w podkradaniu ciuchów – niegdyś robiła to nagminnie. Zamieniła się znowu w człowieka i cichcem odziała się w jakąś sukienkę. Zapłaci za nią kiedy indziej.
Boso, bo butów jej się nie chciało szukać, wybiegła na ulicę. Trafiła do ścisłego centrum, które pomimo później godziny tętniło życiem. Słyszała wesołe rozmowy, śpiewy i krzyki. Bębniła muzyka z klubów i restauracji. Młodzi, zarówno turyści, jak i mieszkańcy, dominowali na ulicach.
Stanęła pośrodku dużego placu, nie mając pojęcia, co robić. Od razu zaczęła przyciągać spojrzenia, zwłaszcza męskie – cienko odziana, bez żadnych rzeczy przy sobie, rozczochrana, z wampirzą, ponadprzeciętną urodą wyglądała jak jakaś piękność po ucieczce z psychiatryka.
Nie minęło wiele czasu, a randomowi młodzieńcy zaczęli zwracać na nią uwagę, gwizdać i zapraszać do pobliskich klubów. Patrzyła na nich niemal szaleńczym wzrokiem, jakby nie docierały do niej ich słowa.
Chciała wrócić w bezpieczne miejsce, ale nie znała drogi.
Co gorsza, zaczynała robić się głodna.

A co u Fergala, który po powrocie nie zastanie narzeczonej w willi? Cóż, na pewno również niezbyt wesoło. Nastolatka, zasłaniając ciałem dostęp do rodziny, pewnie jednoznacznie przypomniała mu o pewnej sytuacji sprzed lat. Był w stanie znowu wybić biedną, niewinną rodzinę?
Co więcej, ojciec, tak samo jak kiedyś, również okazał się waleczny. Gdy tylko za oknem dało się słyszeć nagłe poderwanie ptactwa, z głośnym krzykiem rzucił się w stronę Fergala. Pomimo tego, że jeden bark miał postrzelony, dał radę drugą ręką wyjąć ukryty pistolet. Szybko go odbezpieczył – dzięki mafijnym doświadczeniom umiał działać w stresowych sytuacjach.
Wycelował w głowę Fergala. Wiedział, że wampirom trzeba postrzelić mózg albo serce. Innej opcji nie było. Wystrzelił – był jednak wolniejszy od przeciwnika (w dodatku ranny), więc niekoniecznie trafił.
Matka i nastolatka wykorzystały jednak sytuację. Ta pierwsza pchnęła dzieci w stronę korytarza i stanęła na środku. Druga, żegnając się krzykiem z rodzicielką, zaczęła ciągnąć za sobą maluchy.
Chciała z nimi uciec.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Paź 24, 2020 8:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySob Paź 24, 2020 7:32 pm

Banda pysznych bogaczy bawiła się świetnie w byciu świadkami przemocy stosowanej przez Fergala. Oczywiście seans był jedynie dla wybranych, między innymi dla Vitalego, który wszystko zorganizował. Nie musieli zabijać dłużnika: spłacił ich, lecz w głębi siebie wiedział, że mafia mimo wszystko nie odpuści, tym bardziej iż w mafii roiło się od wampirów.
Pod przykrywką wpływowych arystokratów kryły się podłe i żądne krwi bestie. Niekoniecznie sięgały po nią swoimi rękoma.

SH napisał:
Fergal idealnie nadaje się do tego typu zadań. Ma mord we krwi.
KS napisał:
Chciałbym żeby dla mnie pracował. Strzelam, że w niezawodny sposób ściągałby długi oraz haracze od miernoty społecznej.

Vitale spojrzał na wiadomości, które pojawiły się na ekranie laptopa. Stworzony program działał tylko na niektórych komputerach: dostępny jedynie dla wtajemniczonych. Wśród nich był Vitale.
Kursorem przesunął czerwone okienko na bok, chcąc odsłonić sobie widok na potworną scenę mordu na rodzinie. Dobrze, że kamerka miała wmontowany mikrofon.

KV napisał:
Mam nadzieję, że słyszycie wszystko dobrze. Natrudziłem się, żeby ukryć kamerkę - nie chciałem żeby obiektyw został splamiony krwią.

Napisał szybką wiadomość. Inicjały KV - Tak, należały do niego. Mafia mająca własny system, swój prywatny seans i chore zabawy kosztem innych. Uśmiechnął się pod nosem. Pora wrócić do oglądania.

Rodzina nie miała żadnej szansy na przeżycie, nawet wtedy, kiedy ojciec postanowił chronić swoją rodzinę. Skupieni w kuchni, mogli polegać jedynie na szczęściu, na litość Rekina w żadnym wypadku, w końcu nie zamierzał jej okazywać. Nie kosztem swojej narzeczonej, której groziło postrzelenie.
Kogo miałby wybrać?
Losową rodzinę, którą nawet nie znał? Czy jedyny cel w życiu - Manuelę?
Bez zastanowienia ruszył ku złej ścieżce, nie chcąc żeby makaroniarze położyli swoje łapska na Sojce. Była zbyt niewinna i wiele przeszła w życiu, żeby znowu stać się ofiarą potworów.
Nie chciał żeby cierpiała.
Szkoda tylko, że nie miał zielonego pojęcia o paskudnym zachowaniu Devlina: zabrał Sojkę do miejsca misji. Wampirzyca była świadkiem okrucieństwa wymierzonego przez dawnego kata. Znowu widziała w nim zwyrodniałego mordercę, nie rozumiejącego czym jest sumienie ani odpuszczenie. Gnał ku mrocznej drodze, pozostawiając za sobą trupy. Czyżby przemiana okazała się jedynie zasłoną dymną, mającą pokryć wszystkie złowrogie występki Schlechta?
- Oszczędzić ich. Litości.
Łkała matka dzieci. Wyłapała kilka słówek od córki, która niczym mantrę, powtarzała błagania. Nikt się jednak nie spodziewał małego obrotu sprawy: nagły hałas ptactwa podziałał na ojca rodziny niczym włączony alarm. Sięgnął po bron, od razu strzelając. Rozległ się huk, krzyk i wszyscy stali nieruchomo.
Rekin oberwał?
Ślady krwi padły?
Tylko kilka kropel...
Nawet się nie zachwiał, jedynie odwrócił głowę na bok, która ta powoli zwróciła się w stronę strzela. Zwykłe, pieprzone draśnięcie. Z okaleczonego policzka spływała krew. I to wystarczyło aby całkowicie rozjuszyć Niemca.
Rzucił się na ojca, chwyciwszy jego rękę trzymającą broń. Uderzeniem strzelby od doły w wyprostowane ramię, spowodowało że łokieć wygiął się boleśnie w górę, powodując otwarte złamanie. Rozdzierający krzyk wyszedł z ust ojca. Rzucony na podłogę, wił się z bólu. Broń została kopnięta przez wampira, aby nie leżała w zasięgu ręki człowieka. Matka stanęła przez napastnikiem, zasłaniając własnym ciałem dzieci. Schlecht nie czekał. Jeden strzał w nogę spowodował, ze upadła, co gorsza siła wystrzału spowodowała, ze rzepka oraz staw kolanowy zerwał się, przez co biedaczka straciła nogę. Krew na skutek ciśnienia buchnęła na podłogę, rozchlapując dookoła przedmioty i nieco nogawki Rekina. Zapach krwi, prochu...
Co jeszcze?
Z nieludzkim rykiem podążył za uciekającymi. Nie mieli żadnych szans.
Niemiec chwycił najmłodszego chłopca - biegł najwolniej i plątały się mu nóżki - za rączkę, pociągnąwszy do siebie. Zatrzymała się cała trójka. Ze zgrozą obserwowali jak szczęki stwora rozwarły się i rzędy ostrych zębisk jak brzytwa, zatopiły się w małej szyjce chłopca. Rozszarpał malucha.
Ciałko skaczące jeszcze w konwulsjach upadło. Dziewczynka pisnęła, wtulając się w nogi siostry. Płakała tak żałośnie, tak głośno.
- Ty potworze!
Krzyknęła w rozpaczy najstarsza z córek. Biła od niej silna wściekłość, która jakby mogła, zabijałaby w najpodlejszy sposób. Cofnęła się o parę kroków, obserwując Rekina. Czerwone ślepia przerażały najbardziej.
- ROZKAZ! TO ROZKAZ!
Darł się w ojczystym. Nieważne, że tego nie rozumieli. Nie liczyło się ich zdanie; miał polecenie i musiał je wykonać.
Tak go wychowano.
Byłbyś ze mnie dumny, prawda? Gdybyś mógł to zobaczyć... Już nigdy nie chwaliłbyś innego podopiecznego.
Te kilka słów pojawiło się w głowie Fergala nagle. Aż na moment przystanął, przyłapując się na tym. O kim on do licha myślał?
Chwycił się dłonią za głowę, czując się okropnie. Znowu zabił, mimo iż obiecał sobie, Manueli, ze nigdy więcej. Że się zmienił. A teraz? Znowu miał krew na rękach i w myślach, przywoływał Beletha. Przecież nie był pod jego jarzmem, a wciąż myślał o dawnym ojcu.

KS napisał:
Czemu stoi? Zawiesił się? Ma jeszcze dwie suki do załatwienia. No i rodziców... KV. Jakie wydałeś mu polecenia? Stanie i modlenie się? Hę?

Dźwięk nadchodzącej wiadomości, spowodował, że Vitale aż się wzdrygnął. Sam przecież nie wiedział co się dzieje. Przeczesał dłonią włosy, biorąc też łyk kawy. Też coś. Kto wie? Może jednak odezwało się w Schlechcie sumienie?
- Fergal. Wiesz, że nie możesz mnie zawieść. Manuela wciąż jest zagrożona. Nie chcesz jej stracić.
Odezwał się Włoch, na co Rekin zareagował warkotem. Otrząsnął się i ruszył dalej.
Dopadł do córek, gdy te były już przy wyjściu. Wciągnął je z powrotem, kierując z powrotem do kuchni. Obydwie musiały przejść obok szczątek braciszka. Otwarte, bez życia oczy chłopca, wpatrywały się pusto w dal. Najstarsza miała wrażenie, że patrzył się na nią... z pretensją, iż nie zdołała go ochronić. Zapłakała gorzko, przytulając siostrę do piersi. To koniec.

Skatowani, pobici, pogryzieni. Zawisnęli wszyscy na haku, który Fergal przymocował do żyrandola. Pierw sprawdził, czy hak wytrzyma. Nawet jeśli później wyleci, trudno. I tak nie będzie co zbierać. Rzucił truchło martwej babki oraz chłopca pod nogi konającej rodziny.
- Niech cie piekło pochłonie, nazistowski diable.
Jęknął ojciec. Wciąż żył, ale ledwo. Miał połamane żebra, ręce i inne kości na skutek pobicia. Matka również skończyła z połamanymi rękoma, oskalpowana. I bez języka. Niemiec odciął go jej i zjadł na oczach córek. Co do nich? Dziewczynka wyła z bólu; połamany kręgosłup. Starsza? Sam korpus wisiał na haku... Bez rąk, bez nóg.
Schlecht zaczął polewać benzyną z karnista martwe ciała. Następnie polał trochę po wiszących, aż wreszcie z pewnym ociąganiem się, sięgnął po zapałki. Nerwowo spojrzał na rozpalony płomyk.
Kiedyś sam był jak pochodnia.
Rzucił zapałkę, przez co ciała natychmiast zapłonęły ogniem. Postał jeszcze chwilę, aż wreszcie opuścił miejsce okrutnej zbrodni. Cała rodzina niedługo po jego wyjściu, zaczęła płonąć.
Niemiec minął ujadającego psa. Tylko zwierzaka oszczędził.
Vitale z uśmiechem triumfu dopił kawę. Zaczął czytać na grupowym chacie o dobrej robocie i świetnym widowisku. Zapewne porobią kopie, żeby móc wspominać egzekucję. Fergal wykazał się doświadczeniem w sprawie dokonywania mordów; wiedzieli kogo wysłać.
Tylko jak się czuł kat?
Szedł wolnym krokiem w stronę motocykla. Ponuro spoglądał w stronę płonącego domu; zapewne sąsiedzi niedługo zaczną wzywać straż pożarną, więc lepiej byłoby się zmyć.
Podczas ucieczki, minął samochód. Przesiadywał w nim Devlin, który zacierał aż ręce. W końcu udało się mu włamać do systemu mafijnego i sam obejrzał relacje z morderstwa. Wytarł spływającą ślinę z ust. Pomyśleć, że przez samo oglądanie, zgłodniał.
Ale musiał działać. Wykorzystać rozdarcie Rekina, pomóc mu. W końcu zawiódł, a Sojka... Cóż, raczej Niemiec nie będzie mógł na niej polegać, skoro widziała w nim wybudzonego egzekutora.
Ruszył chwilę po oddaleniu się Rekina. W końcu nie chciał żeby pomyślał od razu, iż ten go śledził i też był świadkiem całego widowiska.

- Świetna robota, Schlecht.
Rzucił chwalebnie Vitale, gdy tylko ujrzał sylwetkę Niemca w drzwiach garażu. Ten posłał mu wrogie spojrzenie.
- Gdzie jest Manuela?
Spytał od razu, mając zupełnie gdzieś pochwały. Nie cieszył się z tego, czego dokonał. Niemniej posmakować ludzkiego mięsa ponownie. Cóż... Wolał odsunąć takowe myśli na bok.
- Cóż, po rozmowę z Pietro, powinna wrócić do siebie. W końcu miała pomóc mu ze sprawą w Wylęgarni.
Zastanowił się Włoch. Podszedł również do rekina, chcąc położyć mu rękę na ramieniu; odepchnął ją natychmiastowo. Ze złością rzucił się na Vitalego. Sięgnął po jego ubranie i przyciągnął do siebie.
- Do kurwy nędzy! Pierdolony makaroniarzu! Do tego nas ściągnęliście? Żebyśmy załatwiali wasze brudne sprawy? Najpierw zmutowane potwory, a teraz mordowanie dłużników? Nie chcecie sobie brudzić swoich CZYSTYCH, PEDALSKICH rączek? Dlatego to wszystko uknuliście? TY I TEN TWÓJ POJEBANY PRZEŁOŻONY?!
Darł się ile miał sił w płucach. Vitale - mimo spokoju - wyrwał się Niemcowi, gromiąc go spojrzeniem.
- Nie, idioto. Spłaciłeś TO, co narobiła twoja nierozsądna narzeczona. Zabiła lekarkę, odkryła tajemnicę, za którą powinna iść do piachu. Zresztą, tego typu zadania nie powinny być dla ciebie obce; W końcu z wielką pasją wgryzłeś się w ciało tego chłopca. Czyżby młode mięso smakowało ci najlepiej?
Syknął, otrzepując przy tym ubranie, jakby Fergal zostawił na nim jakiś brud. Wyprostował się z powrotem, lustrując sylwetkę Niemca.
- Lepiej okaż wdzięczność; dzięki mnie nie siedzisz w celi i możesz ze swoją Manuelą, spokojnie żyć.
Dorzucił już nieco spokojniej. Niemiec nie odpowiedział już nic, powstrzymywał się, z trudem. Dlatego wycofał się i udał ku górze, do ich piętra.
Właściwie gdzie zostawił walizkę?
Chociaż nie przyszło mu do głowy jej szukać, to przypomniała się mu. W końcu jego priorytetem było udanie się do pokoju, aby porozmawiać z Manuelą; wyjaśnić parę spraw.
- Manuela, ja...
Zaczął, gdy tylko otworzył drzwi i przeszedł przez próg. Polki nie było. Ani w łazience, ani nigdzie indziej. Nie wyczuwał jej, chociaż węszył niczym zwierz.
Nigdzie nie było Sojki.
Więc tak odczuwa się zaniepokojenie o kogoś?
- VITALE! GDZIE ONA JEST?!
Od razu przeszedł do Włocha, który spoczywał już w salonie. Zaskoczony informacją wstał. Nie wyglądało żeby coś ukrywał.
- Nie było jej w waszym pokoju? Może jest w ogrodzie? Lubi tam przebywać.
Nim skończył zdanie, Niemiec już kierował się w stronę wskazanego miejsca. Wołał ją. Rozglądał się. Węszył.
Nic.
Nadal nie mógł znaleźć Polki.
W końcu pojawił się Devlin: stanął tuż obok Vitalego, który opierał się ramieniem o framugę drzwi do ogrodu.
- Hej, Fergal!
Zawołał, posyłając uśmiech Włochowi. Nie mógł nic zrobić; w końcu zgodził się na wysłannika Oświaty. Taka była ugoda.
Rekin zatrzymał się, Devlin od razu wyłapał tą niecodzienną bezradność. Nazista nie mógł odnaleźć swojej żydówki. Uciekła.
- Załamała się, wiesz? Bo jak widzisz, ona wie, co zrobiłeś.
Zaczął i oczywiście mówił czystym niemieckim. Fergal oczywiście zwrócił na to uwagę, przez co zmarszczył brwi. Niemniej nie chciał już się rzucać. Zaginęła Polka. A skoro wiedziała... Na pewno ma za złe. Devlin spojrzał w kierunku wejścia do domu. Vitalego już nie było. Podjął się szukania Sojki; wysłał paru ludzi, żeby rozejrzało się po okolicy oraz po mieście.
Nie mogło wyciec do czego zmuszono Niemca.
Devlin poklepał ramię Schlechta, chcąc go jakoś uspokoić.
- To bez sensu, żebyś się tak męczył. Nic złego nie zrobiłeś; Manuela powinna była to zrozumieć. Pewnie teraz błąka się po ulicy, lub pal licho wie, i rozmyśla nad waszym związkiem. Wie kim jesteś - dlatego, pomogę wam; Tobie i Mani. Nie zostaniecie sami.
Zagwarantował, po czym skierował się ku willi. Fergal stał jeszcze przez chwilę, wpatrując się w ciemną przestrzeń.
Również i on udał się do domu.

Zamiast czekać, opuścił wille. Pognał w stronę zieleni; tam gdzie przebywała Sojka. Wyczuwał jej zapach, złapał trop. Tylko nigdzie jej nie widział.
- Mańka!
Krzyknął. Nie przywołał narzeczonej, przepłoszył jedynie ptactwo. Wciąż szukał, rozglądał się po krzakach.
ZAJRZAŁ NAWET POD KAMIEŃ!
Wibracja.
Zatrzymał się, zwracając uwagę na cichy, lecz wyróżniający się dźwięk.
Kolejna wibracja.
Ostrożnie kroczył ku dźwiękowi. Pochylił się i przesunął dłonią, aby rozchylić trawę. Telefon zamigał światłem, kolejny raz wibrując.
Na ekranie wyświetliło się imię: Gustaw.
Od razu odebrał, przykładając telefon do ucha.
- Maniu? Maniu? Gdzie jesteś? Co się stało? Czemu nagle przestałaś mówić? MANIU?
Spanikowany głos debila aż ranił uszy Niemca, niemniej nie rzucał się. Słuchał.
- Maniu, powiedz coś! Martwię się. Ojej. On wrócił? Nie, nie mów, że zrobił ci krzywdę!
Jaki ON?
- Nie ma jej tutaj.
Odezwał się Fergal. Po drugiej stronie zaległa cisza. W końcu została złamana rykiem zdenerwowanego debila.
- TO TWOJA WINA! ZROBIŁEŚ COŚ, CO PRZERAZIŁO MANIECZKĘ! TY BEZWSTYDNA BESTIO! TY! TY PLUGAWA ISTOTO! JAK ONA MOŻE CIĘ KOCHAĆ!
O czym on mówi? Fergal zamknął oczy, tłumiąc w sobie wymykającą się z pod kontroli złość.
Polka kocha swojego kata?
Przerwał bluzgi Gustawa, przerywając połączenie. Żeby dalej nie męczył, wyłączył telefon. Ruszył dalszym śladem.
Do miasta.
Devlin oczywiście nie siedział w willi, kiedy Fergal ją opuścił. Dowiedział się od Vitalego, że Sojkę widziano w mieście. Błąkała się po ulicach, zwracając na siebie uwagę, swoim dziwnym zachowaniem. Czyżby załamała się widokiem tego, co narobił Fergal?
Osoba o zdrowym umyśle zmartwiłaby się obecną sytuacją, nie Devlin. On się ekscytował na samą myśl, takiego obrotu sprawy.
Przejeżdżając obok lasku, dostrzegł Fergala. Ten jednak jakoś nie chciał,żeby podejrzany łowca mu pomagał. Jadący obok pogromca, nalegał, aż wreszcie udało się przekonać Rekina. Wsiadł do samochodu i pojechali do miasta - tam gdzie rzekomo widziano Sojkę.

Ile czasu minęło? Na pewno sporo. Manuela była punktem do obserwowania. Ci, którzy znajdowali się w mieście - w końcu we Włoszech nawet nocą, ludzie cieszą się życiem - nie mogli przestań mówić o cudownej piękności. Wampirzyca w letniej sukience, snująca się ulicami. Kawiarenki, kluby, bary. Jakiś dobrze ubrany Włoch podszedł do niej i delikatnie objął ramieniem; nie narzucał się, lecz okazał stanowczość.
- Piękna, piękna moja! Dlaczego sama odbijasz się od ścianek ulicy? Szukasz kogoś, kto cię oprowadzi?
Zaczął, trzymając się języka angielskiego. Wyglądała na cudzoziemkę, więc nie musiała znać Włoskiego.
Ulegnie urokowi przystojnego Włocha w garniturze? Jego białe zęby błysnęły w czarującym uśmiechu. Nie jedna Laura obejrzałaby się za nim.
- Nazywam się Massimo.
W głowie Manueli od razu pewnie pojawił się ekspres do kawy.
Wielka szkoda jednak, że Maszynce do czarnej nie będzie długo dane nacieszyć się widokami ciała Sojki. Samochód Devlina pojawił się w okolicy, a Fergal intensywnie wypatrywał swojej Narzeczonej.
Te ciało.
Te włosy.
Zapach...
- TO ONA!
Wskazał na stojącą kobietę, którą obejmował koleś w garniaku. Od razu poczuł przypływ wściekłości; że jakiś nadziany goguś dotyka JEGO Mańkę. Devlin wychylił się zza Fergala aby spojrzeć w kierunku, w którym on patrzy.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo Niemiec wysiadł i ruszył w ich kierunku. Wymijał wściekle przechodniów, odpychając ich na bok. Chciał swoją Mańkę. Chciał Narzeczoną i jej powiedzieć, że to nie tak. Albo... Po prostu paść przed nią i błagać o wybaczenie.
Był gotowy do tego się posunąć.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptySob Paź 24, 2020 10:00 pm

Fergal nieświadomie stał się narzędziem zbrodni w rękach Hira, a być może i rodu Kuroszy. Wampirzy arystokrata najwyraźniej miał kompletnie gdzieś jego chęć poprawy i jego uczucia wobec żydówki. Pod przykrywką dobrego ojca, który poprzez narzeczeństwo chciał pomóc w socjalizacji kata, dopiął swego – na nowo obudził w nim mordercę.
Gdyby Manuela o wszystkim wiedziała, zapewne zareagowałaby inaczej. Może nawet wleciałaby do tego domu, wykrzyczała narzeczonemu prawdę i spróbowała z nim uciec… ale niestety – przez Devlina miała tak poplątane myśli, że nie reagowała racjonalnie.
Jedyne, co rozumiała i co jeszcze chroniło w jej myślach Fergala, to fakt, że działał z czyjegoś rozkazu.
Ale dlaczego w ogóle się go słuchał?...
Nawet nie podejrzewała, że dobry i uczynny Vitale zagroził mu jej śmiercią. A w trakcie całego zamieszania siedział wygodnie w willi, przy komunikatorze, i oglądał krwawą scenę. Z czystymi rękami.
Już rosyjska mafia była mniej perfidna. Oni nie wyręczali się innymi: sami mordowali. Mieli honor.
Scena we włoskim domu mogła przypomnieć Fergalowi pierwsze spotkanie z Manuelą. Czy Vitale specjalnie wybrał akurat taką ofiarę – szczęśliwego męża, ojca kilkorga dzieci?
Może chciał przetestować, czy Rekin jest wrażliwy na wspomnienia?
Vitale w pełnym skupieniu obserwował każdy ruch Fergala. Zanotował sobie w głowie, że z całej rodziny posilił się najmniejszymi dziećmi. Czyli nadal szalał za młodym, ludzkim mięsem.
To dobrze. Hiro czy Samuru z pewnością poświęcą jakieś sieroty, byleby lepiej kontrolować Niemca. Manuela zresztą służyła do tego samego – jej ojciec po prostu potrzebował odpowiedniego szantażu dla kata. Jak widać, wybrał idealnie.
Wystarczyło krótkie upomnienie od Vitalego, a Fergal ponownie wpadł w szał zabijania. Tym razem już do końca.

Szkoda, że nie mógł liczyć na Manuelę po powrocie. Gdyby Polka znowu nie spanikowała i gdyby została w pokoju, aby wysłuchać narzeczonego, może nie cierpiałby aż tak bardzo. Przecież już mu pokazała, że potrafi wybaczyć, nawet jeśli z trudem. Pogodziła się z tym, jak ją krzywdził.
A teraz w dodatku chodziło o zupełnie obcą rodzinę. Zrozumiałaby. Musiała.
Przecież i tak by go nie zostawiła. Nie było szans.
Na razie jednak błądziła po mediolańskim centrum, próbując zarówno poskładać myśli i ogarnąć panikę, jak i znaleźć wyjście z tego ludzkiego piekła.
Była rozeźlona. Czuła się jak szczute zwierzę. Zapachy świeżych, młodych ciał docierały do jej nozdrzy z każdą sekundą coraz intensywniej. Spełniła się jedna z jej najgorszych obaw: prymitywne, wampirze instynkty przejmowały nad nią kontrolę, i to w miejscu pełnym ludzi.
Chciała krwi. Chciała zabić – zarówno chodzące mięso wokół, jak i siebie, aby pozbyć się tego pragnienia.
Fergal się nie wahał przed wymordowaniem tej rodziny. Przynajmniej tak sądziła.
Może więc z każdym trupem wampir staje się coraz mniej wrażliwy? Może tak jest lepiej?
Czy jeśli zacznie traktować ludzi jak jedzenie, odczuje po jakimś czasie ulgę? Stłamsi tę wewnętrzną rozpacz?
Czy dzięki temu w końcu zrozumie lepiej Fergala i łatwiej będzie jej go kochać?
Pomimo na nowo wyostrzonych zmysłów nie wyczuła, że podszedł do niej jakiś Włoch. Dopiero jego dotyk ją rozbudził. Wlepiła w niego swoje duże oczy. Nawet jej nie przeszło przez myśl, aby się nim zainteresować. W głowie miała wyłącznie Fergala.
I jego niedawne morderstwa.
Co więcej, jej organizm męczył się przez ten specyfik od Devlina. Od dawna nie przemieniała się w gołębia.
Puść mnie albo cię zabiję – powiedziała miękko, przenosząc wzrok z oczu Massima na jego szyję. Miał napięte, niemal pulsujące żyły.
Wystarczy lekkie draśnięcie i…
Zabijesz? Taka z ciebie mordercza pani? – zaśmiał się Włoch, prowadząc Manuelę gdzieś przed siebie. Chciał zabrać tajemniczą cudzoziemkę do jednego z klubów i spić. Wyglądała na taką, która łyknie każdy płyn.
Polka zaparła się jednak w sobie. Stanęła twardo, nie spuszczając wzroku z kuszących żył.
Powiedziałam. Puść. Albo. Zabiję – powtórzyła dobitniej. – Twoja szyja. Zasłoń ją. Natychmiast.
Sięgnęła dłonią, aby obrócić jego głowę i dostać się do kołnierza koszuli, ale… nie oszacowała swojej siły.
Przez te miesiące zapomniała już, jak to jest być w pełni sprawną. Przekręciła ręką o wiele za mocno. Kark Massima chrupnął, po czym broda lekko opadła mu na klatkę piersiową. Jego zdziwione, gasnące oczy wpatrywały się w Manuelę
Polka zastygła w miejscu. Ludzie wokół przechodzili, śmiali się i zerkali na nią oraz Włocha. Oboje byli w końcu piękni.
Jeszcze nikt nie widział, że Sojka właśnie ukręciła mu łeb.
Stała jak sparaliżowana, wpatrując się we Włocha. Co teraz?
Co robić?
Dokąd iść?
Jak przenieść ciało?
Co zazwyczaj robią w tej sytuacji wampiry, które polują? Zaciągają ofiarę do jakiejś uliczki? Jadą z nią do domu?
Porzucają na ulicy?
Gdzie jest Fergal? On wiedziałby, co robić!
Dlaczego nie było go przy narzeczonej, kiedy tego potrzebowała?!
Oparła się zatrwożona o najbliższą ścianę budynku. Massimo wylądował na jej ciele. Za daleka wyglądali jak całująca się publicznie para.
Ostrzegałam cię. Dlaczego nie posłuchałeś? – wyszeptała do martwego Włocha.
Miała ochotę się w niego wgryźć, ale zbyt bała się tłumu. Jasna cholera, co jeśli był tutaj ktoś z Oświaty?

Narzeczony chyba telepatycznie wysłuchał jej modłów, bo przybył na ratunek. Manuela wyczuła jego zapach i usłyszała jakieś krzyki.
Przedzierał się przez tłum. Szedł w jej stronę.
Popatrzyła na niego.
Widziała mordercę bezbronnej rodziny, sadystycznego kata, zabójcę najmłodszych, zupełnie pozbawionego litości i współczucia.
Jednocześnie widziała swoją miłość.
Kiedy do niej podszedł, zapewne szarpnął Włochem – a raczej jego ciałem. Jeszcze zanim to zrobił, Manuela szepnęła:
Zabiłam go. Niechcący. Jest martwy. Co teraz? Co mam robić?
Oczekiwała, że narzeczony będzie wiedział. Ona nadal stała nieruchomo przy ścianie, nie spuszczając wzroku z Fergala. Nie rzuciła się na niego w powitaniu, ale też nie robiła scen. Niemiec mógł jednak dostrzec jej puste spojrzenie – była zdruzgotana. Wiedziała o jego misji, Devlin nie kłamał.
A skoro mowa o łowcy…
Zorientował się, co zrobiła Manuela. Taki obrót spraw mu nie przeszkadzał. Wyszedł jednak z auta i cicho przeszedł obok narzeczonych. Gdy był obok, rzucił po polsku:
Zabierzcie go do mojego auta. Migiem, zanim ktoś się zorientuje. Niech Manuela udaje, że są parą i że się spił.
A następnie zniknął w tłumie, aby naokoło powrócić do samochodu.
Polka nie chciała tego robić, ale niezbyt miała wyjście. W zasadzie nadal liczyła na pomoc Fergala – niech on jej powie, jak przetransportować trupa.
Przecież był zawodowcem.

Gdy w końcu udało się zapakować martwy Ekspres do auta, Manuela usiadła na tylnym siedzeniu. Jeżeli Fergal też postanowił tam przycupnąć, między nim a narzeczoną ulokował się trup.
Polka ewidentnie trzymała dystans.
Ledwie Devlin usiadł za kierownicą i ruszył, Manuela pochyliła się nad Massimem.
Jego szyja…
Wgryzła się w nią żarłocznie i zaczęła spijać słodką krew. Czy zaledwie parę dni wystarczyło, aby uzależniła się od smaku człowieka?
Czuła, że powoli słabły jej moce. Specyfik od Devlina przestawał działać.
Gdy w końcu się napiła, oderwała kły. Nie podnosiła ciała. Uniosła jedynie wzrok, aby spojrzeć na Fergala.
Przetarła dłonią zakrwawione usta, a następnie oblizała każdy ze swoich palców. Powoli i dokładnie.
Co on tu robi? – spytała narzeczonego, mając oczywiście na myśli łowcę.
Bez względu na to, co odpowiedział Fergal, Devlin wesoło wtrącił się do rozmowy:
Nie bój się, Manuelo! Robię wszystko, żeby wam pomóc i żeby uniezależnić was od tych przeklętych Włochów. Opowiem wam o ich intrygach. Wszystko zrozumiecie. Znowu będzie dobrze.
Manuela posłała mu dzikie spojrzenie. Nie ufała mu. Skąd wiedział o misji Fergala? Dlaczego zdecydował się jej powiedzieć?
Dlaczego nie przejął się tym, że zabiła człowieka?
Nie jedziemy do willi – wymamrotała, dopiero teraz zwracając uwagę na drogę.
Faktycznie, wyjeżdżali z Mediolanu jakąś wąską ulicą. Czyli nie jechali do żadnego dużego miasta. W takim razie dokąd?
Devlin uśmiechnął się tajemniczo, zerkając na parę w lusterku. Już niewiele brakowało. Widział, w jakim są stanie psychicznym.
Z dala od mafii i ich podejrzanych zleceń. Odpoczniecie.
Wjechał do jakiejś niewielkiej wsi. Albo nawet i nie, to nie była wieś. Manuela dostrzegła w oddali stary, opuszczony dom. A raczej kamienną ruinę. Wokół nie było innych budynków. Tylko jasny Księżyc dawał jakiekolwiek światło.
Devlin zatrzymał się przed domem. Posłał parze ostatnie spojrzenie.
Dam wam trochę czasu. Wyjaśnijcie sobie wszystko. A ja… ja w międzyczasie to przygotuję – szepnął z błyskiem w oku, wysiadając. – Zabiorę też tego Włocha, skoro się najedliście.
I wytargał z tyłu zakrwawione ciało. Zaniósł je do budynku.
Manuela spojrzała dłużej na Fergala. W milczeniu przyglądała się całej jego sylwetce. Szukała ran.
Widziałam, co zrobiłeś – powiedziała w końcu. – Byłam tam. Przemieniona. Devlin mi w tym pomógł.
Wzięła głęboki wdech. Łowca nadal siedział w budynku.
Dlaczego, Fergal? – zapytała z przejęciem. – To był rozkaz, tak? Od kogo? Dlaczego go przyjąłeś? Co zrobiła tamta rodzina? Czym zawinili?
Podczas gdy Niemiec odpowiadał, Devlin wyszedł na zewnątrz. Skrycie otarł usta z pojedynczych kropelek krwi. Czyżby posilił się pozostałością Massima?
Podszedł do bagażnika i wyjął z niego zawartość. Następnie bez słowa wrócił do ruiny.
Manuela nie zwracała na łowcę uwagi. Oczywiście, był podejrzany i nie rozumiała, jaki miał w tym wszystkim cel, ale o wiele bardziej liczył się Fergal i jego zachowanie. Musiała poznać jego pobudki.
Niech nawet skłamie. Niech powie cokolwiek, co ją ukoi. Żeby po prostu mogła mu wybaczyć. Żeby przestała widzieć w nim mordercę… bo jeśli on w to brnął, to ona także.
Niech da jej jakikolwiek powód.
Oni przypomnieli mi moją rodzinę – wyszeptała grobowym tonem. – Czy… to nie było dla ciebie déjà vu? Co czułeś, widząc ich rozpacz? – Wzięła głęboki wdech. Mimo że nie patrzyła, jak zabijał tę rodzinę, domyślała się, że to zrobił.
Chyba aby usprawiedliwić go we własnym sercu, dodała też:
Tylko że moich przynajmniej nie zamordowałeś. Nas wtedy tylko zabrałeś.
No tak – nadal nie pamiętała, kto naprawdę wymordował jej bliskich. Może to i lepiej? Dzięki temu widziała tylko częściowe podobieństwo pomiędzy swoją a tamtą rodziną.
Tymczasem Devlin rozkładał w budynku zawartość tej walizki. Oczywiście, to on się nią zajął, gdy Fergal wybył na misję. Wszystko przemyślał. Wszystko zaplanował.
Już tak blisko. Tak niewiele brakowało.
Gdy mundur i pasiak były na wierzchu, sam zaczął się przebierać – w bliźniaczy strój tego, jaki w obozie nosił Schlecht. Cały czarny, ze swastyką na opasce.
Seksowne wdzianko od Hugo Bossa.
To nie wszystko – miał ze sobą dokładną kopię ukochanego pistoletu Beletha. Zadbał nawet o to, aby kupić tytoń, jaki tamten wtedy wypalał. Wyjął jeden z kilku przygotowanych papierosów i powoli go odpalił.
Fergal powinien poczuć zapach od razu po wejściu.
Devlin szykował jeszcze przynajmniej jedną rzecz: gdyby Schlecht się opierał, chciał przedzwonić do samego Beletha.
Kto jak nie on przemówi swojemu wychowankowi do rozumu?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Paź 25, 2020 1:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 EmptyNie Paź 25, 2020 11:42 am

Wspomnienia z misji zeszły na bok, gdy okazało się, że Manueli nie było w domu. Kilka myśli zebrało się w głowie Niemca, który już zaczął żyć w obawach o utracie Polki. Co jeśli faktycznie Vitale spowodował jej śmierć? I tylko udawał, że starał się pomóc ją odnaleźć? To samo mogło tyczyć się Devlina, który bezinteresownie, wyciągnął pomocną dłoń. A że było szkoda tracić czas, Niemiec musiał w końcu komuś zaufać.
Dlatego siedział w samochodzie łowcy, dlatego teraz wypatrywał Sojki wśród gromadki ludzi.
Czy Włosi zawsze muszą bawić się o każdej porze dnia lub nocy?
Zapewne byłoby trudniej odszukać spanikowaną polkę, gdyby nie miał wyostrzonych zmysłów.
Chociaż, kto wie?
Nie wiedział o wewnętrznym dylemacie Manueli: zabić człowieka czy nie? Zapewne nieźle by się zdziwił, gdyby dowiedział jakie myśli przechodziły przez głowę Polki.
Pogodzenie się ze śmiercią ofiary? Cóż, dla Niemca było to najlepsze rozwiązanie, zresztą od urodzenia był wampirem w przeciwieństwie do Manueli. Ona wciąż musiała się uczyć.
Po opuszczeniu samochodu, nie oglądał się już za siebie. To co robił Devlin, było tylko i wyłącznie w jego interesie. Rekin skupił się na Narzeczonej; zdążył zauważyć, że znalazła się w opałach.
Ekspres do kawy nie odpuszczał. Wciąż przylegał do ponętnego ciała wampirzycy, nie mając pojęcia jak bardzo ryzykował utratą zdrowia. Oczami wyobraźni rozbierał ją, całował, kusił komplementami, aż wreszcie dopadł i wykorzystał najlepiej jak potrafi. Pewny siebie mężczyzna odrzucał od siebie wszelkie groźby.
Co niby drobna kobieta mogła zrobić dobrze zbudowanemu mężczyźnie?
Wiele.
Nim zdołał cokolwiek zrobić, jego kark został skręcony. Głowa opadła, ciało zawisło bezwładnie. Sojka zmuszona do improwizacji, wpadła w kolejną panikę. W końcu nie miała bladego pojęcia co zrobić z ciałem! A powinna, powinna być przygotowana na takie okazje. Nigdy nie wiadomo kiedy instynkt łowcy da o sobie znać.

- Cholera.
Warknął pod nosem, zbliżając się do budynku, przy którym stała Manuela z obcym sobie mężczyzną. Dlaczego na niej prawie leżał? Całowali się? Tak chciała się zemścić? Schlecht przez moment poczuł jak krew uderza do jego głowy, jak wewnętrzne krwawe Ja chciało się wydostać i dać nauczkę.
Szybko jednak oprzytomniał, gdy przyjrzał się dokładniej. Mężczyzna nie żył, a przygnieciona Manuela zwróciła się ku niemu z prośbą o pomoc. Nie musiała przedstawiać tego dosłownie, Fergal już wiedział.
W milczeniu odciągnął od niej zwłoki, chwytając od razu pod ramiona. Niech inni myślą, że typ spił się za bardzo i po prostu zasnął. Wtem pojawił się Devlin. Czyli musiał pójść za Rekinem? Nie straciłby przecież żadnej okazji.
Mimo wszystko zrobili tak, jak im polecił. Bez zbędnego gadania.

Fergal zajął miejsce po drugiej stronie na tylnym siedzeniu, a Sojka obok. Szkoda tylko, że między nimi przesiadywał trup. Blade, mizerne zwłoki niegdyś pewnego siebie mężczyzny. Już nie ocali żadnej zagubionej małej dziewczynki.
Chyba, że chodziło o głód wampirzycy. Niemiec nie obserwował jak jego luba wgryza się w szyję denata. Słyszał jedynie łapczywe przełykanie krwi, niemniej nie chciał się na tym skupić. Przyglądał się widokom zza okna, aczkolwiek jego wzrok pozostawał ponury. Devlin od czasu do czasu zerkał w tylne lusterko, przyglądając się złapanej parze.
Czekał na ten moment długie lata.
Ciszę przerwało pytanie. Fergal bez patrzenia na narzeczoną odpowiedział ponuro.
- Prowadzi samochód.
Wymijająca, nieco bezczelna odpowiedź. Co miał powiedzieć? Nie chciał używać słowa pomaga, aczkolwiek Devlin szybko wyjaśnił. Dopiero wtedy ciężkie spojrzenie Schlechta spoczęło na głowie łowcy. Dlaczego miał dziwne wrażenie, że wcale im nie pomaga? Ale z drugiej strony... Włosi nie wykazali się taką chęcią, wręcz przeciwnie, mogliby jeszcze bardziej zaszkodzić parze.
Spostrzeżenie Manueli wyrwało Niemca z przytłaczających ponurych myśli. Przyjrzał się okolicy, dostrzegając odludne rejony. Zareagował od razu.
- Odwaliło ci do reszty?
Zwrócił się ostro do Devlina, a ten jedynie posłał mu uśmiech. Nie odpowiedział na zadane pytanie, jedynie uspokoił słowami o odpoczynku.
Szkoda tylko, że nie podziałało to na nikogo, a przynajmniej nie na Fergala.
Kiedy się zatrzymali, Rekin nie przestawał się rozglądać po otoczeniu. W razie czego trzeba poszukać dobrą ścieżkę na ucieczkę, w razie czego, gdyby zostali zmuszeni do zabicia łowcy lub ucieczki przed nim; w końcu nikt nie wiedział jak silny jest ich domniemany przyjaciel.
O tyle dobrze, że znajdowali się z dala od gapiów. Wampirowi jest czasami łatwiej przetrwać w dziczy, niż przy ciekawskich gapiów. Mimo to, nie dawał po sobie niczego poznać. Po tym jak łowca zdecydował się zająć zwłokami, pora wykorzystać czas na wyjaśnienia. Ale czy aby na pewno spotkała ich odpowiednia okazja? Nie powinni myśleć o oddaleniu się?
Chciał już zaproponować, kiedy padły słowa od strony Manueli.
No tak.
Widziała czego dokonał jej narzeczony. Przez chwilę siedział w milczeniu, wpatrując się w Sojkę. Jakby szukał odpowiednich słów. Rozmawianie o tak nieciekawej sprawie, nie wzbudzało w Niemcu pozytywnych odczuć. Właściwie poczuł się gorzej.
Z całą pewnością Manuela skojarzyła pewne fakty. Zresztą, on również doznał obrazów wyciągniętych z przeszłości. Nie raz dokonywał rzezi, między innymi na rodzinie Polki. Dosłownie jakby miał powtórkę z rozrywki.
I pytanie. Okłamać ją odnośnie KTO był zleceniodawcą? Czy uzna, iż Rekin nie ma swojego rozumu, przeklnie go, znienawidzi? Mimo wszystko Sojka zasługiwała żeby znać prawdą.
- Vitale zlecił mi wykonanie egzekucji. Zagroził, że jeśli tego nie zrobię, zabije ciebie. Wiem, że mogłem znaleźć inne rozwiązanie, ale... On chyba śledził każdy mój ruch. Jaką więc miałem pewność? Gdybym zaprzestał, uciekł... On bez mrugnięcia okiem pozbawiłby cię życia. Musiałem wybierać.
Mógł prawdę, nie kłamał. Patrzył w oczy Manueli, żeby wiedziała. Opadł ciężko na fotel.
- Nie było innego wyjścia. Musieli zginąć, Manuelo. Musiałem zrobić to, co mi powiedział.
Sam siebie przeklinał za niecny występek, przecież chciał się zmienić, a cała jego historia zaczynała się cofać i wtrąciła się do dalszego życia. Nie bez powodu mówi się, że historia lubi się powtarzać.
Przez rozmowę nie mogli skupić się na Devlinie. Skruszony Rekin stracił też na czujności.
Co czuł, widząc ich przerażone twarze? Albo słuchanie o darowaniu życia, chociażby dzieciom? Zamordował każdego, bez litości, tak jakby znowu znalazł się w morzu przemocy. Niby mówił o ochronie Narzeczonej, ale z drugiej strony, gdzieś w głębi niego tliły się sprzeczne uczucia. Przez chwilę miał w głowie obraz rodziny Sojki; gdy strzelał do ojca, gdy mordował jej małych braci. Pochylił się do przodu, ukrywając głowę w dłoniach.
Zdał sobie sprawę, że wciąż miał na sobie ten czarny strój, wciąż czuł na sobie krew niedawnych ofiar.
- Nic nie czułem.
Odpowiedział cicho, powoli. W owej chwili nie mówił już prawdy, wolał zataić. Wątpił też, żeby kiedykolwiek o tym opowiedział.
Nas wtedy zabrałeś.
Wielki cień padł na umysł Niemca, który tępo wpatrywał się we własne buty. Przecież ona nadal nie pamiętała prawdy. Nie mówił już nic. Już miał dość, nie żeby robił z siebie ofiarę, po prostu jego plecy kolejny raz przyozdobił ogromny ciężar. Chyba już nigdy nie uwolni się od mrocznego życia; może było jego przeznaczeniem?
Bez słowa opuścił samochód. Potrzebował świeżego powietrza, nie chciał dostać mdłości w klaustrofobicznym samochodzie. Przetarł dłonią kark, zwróciwszy uwagę na budowlę. Devlin wciąż się jeszcze tam kręcił, co wydawało się lekko podejrzane.
- Pójdę sprawdzić jak mu idzie.
Zakomunikował Sojkę, nawet jeśli ta wciąż siedziała w środku pojazdu. Szedł powoli, kierując się ku ruinie. Już na wejściu dobiegł znajomy woń papierosów. Głupi przypadek?
Póki co zbagatelizował, wchodząc głębiej.
- Fergal? Czy coś ci to przypomina?
Zaczął Devlin, siedząc na szczątkach zawalonej ściany. Tuż przy walizce. Reflektor usadowiony nieopodal idealnie podświetlał dwa komplety ubrań.
Mundur.
Pasiak.
Rekina aż zmroziło, po czym rzucił spojrzenie pełne podejrzeń na Devlina. Kim do Diabła był ten czubek?
- Nie dziwię się czemu Beleth palił te papierosy. Smakują wybornie!
Mówiąc te słowa, Devlin wyciągnął z ust papierosa, przyglądając się mu z uwagę. Doskonale wiedział, co najbardziej zwróciło uwagę Schlechta: przejechał dłonią po materiale swojego munduru.
- Zajebisty, co nie? Zawsze chciałem go założyć w twoim towarzystwie. Serio, stary, nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy.
Zaśmiał się cicho, niczym szaleniec. Zeskoczył na ziemię, podchodząc wolnym krokiem do Rekina. Wydobył broń z pokrowca, przytroczonego do skórzanego paska. Stanął nim twarzą w twarz, niemal stykali się ciałami. Lufa broni ukuła brzuch Fergala. Czyli o to chodziło Devlinowi? Zamordować parę? I to na swój popieprzony sposób?
Póki co lico Schlechta nie wyrażało nic, poza zimnym wyrazem. Niemniej w ślepiach pojawił się już błysk gniewu. Łowca nie umiał tego, nie zauważyć. Zachichotał jeszcze bardziej złowieszczo niż ponuro.
- Co to za mina? Czemu nic nie mówisz? Starasz się zachować zimną krew, mimo tego, że tak naprawdę w myślach rozrywasz mnie na strzępy? A może teraz masz w głowie co się stanie z Sojką, jeśli bym cię zabił - tu i teraz?
Przechylił lekko głów w bok, dłoń z bronią uniosła się wyżej; mierzył teraz w serce wampira.
- A może teraz pragniesz przyodziać swój mundur? Ten, który towarzyszył ci przy każdym morderstwie w szale? I poczuć się tak, jak dawniej? Fergal, no dalej, pokaż swoja naturę, w końcu dokonałeś nie tak dawno egzekucji na niewinnej rodzinie. Tyle wspomnień, tyle radości i poczucia władzy. Znowu byłeś Panem życia oraz Śmierci. Teraz też taki możesz być; zakładam, że twoja Luba też tego by chciała, w końcu i dla niej przygotowałem strój! Bądźcie tacy jak dawniej; przecież... przecież tak zaczęła się wasza MIŁOŚĆ!
Devlin raczej nie kontrolował już swoich obłąkanych wizji, nie przestawał też mówić. Lufa broni wbiła się w brodę od dołu, unosząc lekko głowę Niemca. Zacisnął mocniej szczęki, chwycił rękę, trzymającą broń i odciągnął ją. Devlin wybuchł śmiechem.
- No proszę, proszę! Więc jednak umiesz się ruszać! Miałeś dojść deptania po twojej dumie? Albo chcesz rzucić się na mundur! Wiem, kto pomoże!
Fergal teraz zauważył telefon trzymany w drugiej ręce, ustawiony na rozmowę. Na wyświetlaczu widniało jedno imię, które znaczyło tak wiele: Beleth.
Z mierzenia czasu wynikało, iż słuchał całą paplaninę Devlina.
- Co jest do kurwy nędzy?
Warknął, cofnąwszy się o krok. Łowca również odsunął się o parę metrów, wyciągając rękę z telefonem ku Fergalowi.
- Nie masz szans na ucieczkę, Fergal. Ty, oraz twoja żydówka.
Zagrzmiał głos w telefonie. Beleth był przy nich cały czas; mimo iż nie fizycznie, to jednak był świadkiem. Schlecht czuł jak traci kontrolę nad sytuacją. Pierw morderstwo, później mundur i pasiak. Na samym końcu Devlin ze swoją chorą obsesją i Beleth.
- Co by się stało, gdyby wyszło na jaw, że przybyłem do Włoch razem z Devlinem? Ucieszyłbyś się? Może odwiedzisz mnie razem ze swoją NARZECZONĄ? Wszystko spierdoliłeś, i dobrze o tym wiesz. Nie wywiniesz się, więc byłoby lepiej, jakbyś się poddał.
O wszystkim wiedział, no tak, rudy czubek wszystko wyśpiewał. Ale co się dziwić skoro współpracował z dawnym zbrodniarzem wojennym? Fergal możliwe, że na sam głos dawnego opiekuna pokorniał, to jednak w tle wciąż widniała ochrona Sojki. Jeśli zjawiła się tutaj... Na pewno nie będzie pocieszona z tego, czego była świadkiem. I zapewne nie odmacha też Devlinowi, który zdobył się na najbardziej przyjazny uśmiech z pseudo rekinim uzębieniem. Marna kopia Fergala.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 
Mediolan (Włochy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: