FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Mediolan (Włochy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Cze 14, 2020 10:14 am

Lot minął w spokoju. Jeśli Manuela się wybudziła, nie napotkała nic, co mogłoby kolejny raz wrzucić w zakłopotanie. Niemiec poza oglądaniem filmów, spał. Vitale co jakiś czas zagadywał Sojkę głównie o życie w Japonii, nie poruszał temat obozu ani nic, mającego sprowadzić na kobietę nieprzyjemne wspomnienia. Podróż miała być dla nich nie tylko misją, ale też i wypoczynkiem od codziennych trudności.
Po wylądowaniu ogarnęli ostateczne formalności i wreszcie doszli ku wyjściu.
- Na parking.
Powiedział Włoch, kierując swoich gości ku zadaszonemu parkingowi. Nie musieli szukać samochodu, gdyż zarezerwowane miejsce znajdowało się blisko wejścia.
- Nie rezerwowałem żadnego hotelu, gdyż zatrzymacie się u mnie.
Poinformował parę, posyłając im swój czarujący uśmiech. Fergal pokręcił oczyma, nie odpowiadając. Manuela zapewne podziękuje, gdyż w przeciwieństwie do rekina, wie czym jest grzeczność.
Nawet w zabudowanym parkingu dało czuć się gorące i duszne powietrze.
- Będziemy mieć gorące lato. Mam nadzieję, że jesteście uzbrojeni w kremy chroniące?
Spytał Vitale po tym jak otworzył samochód i wpuścił ich do środka. Gdy tylko sam usadowił się za miejscem kierowcy, odpalił silnik i włączył klimatyzację. Po samochodzie rozeszło się przyjemne chłodne powietrze. Aż Niemiec rozluźnił ciało i uniósł kącik ust. Oczywiście siedział na tyłach, nie chciał obok Włocha.
- Jeśli będziecie czegoś potrzebować - śmiało mówcie.
Cóż, chciał aby państwo zażegnało nieśmiałość, niemniej zrozumie. Nie znają się na tyle, aby wiedzieć na ile sobie pozwolić. Aczkolwiek Vitale był bardziej otwarty, niż mogliby przypuszczać. A skoro mowa o prośbach...
- Po co tak właściwie PRZEWODNICZĄCY nas tu wysłał? Naprawdę chodzi o makaron?
Rzucił pytaniem, patrząc na swojego rozmówcę. Vitale poprawiał akurat lusterko wsteczne.
- Owszem. Chodzi głównie o makaron, ale szczegóły waszej misji poznacie dopiero, gdy ochłoniecie po podróży. Zgodzisz się ze mną, Manuelo?
Uznał, że Sojka ma spory wpływ na zachowanie Niemca i... oczywiście było to prawdą. Aż Schlecht warknął zaś coś pod nosem, wlepiając ostre spojrzenie w wampirzycę nie czyniąc jednak nic, co mogłoby ją urazić.
I nieważne jaka padła odpowiedź. Vitale wreszcie ruszył. Przez moment znajdowali si na głównej, zatłoczonej trasie. Dopiero po dobrych kilkunastu minutach zjechali na boczne drogi. Wreszcie korki ustały. Zamiast hałaśliwego miasta, znaleźli się w otoczeniu ładnych, dużych domów i większej ilości zieleni.
- Byliście kiedyś we Włoszech?
Zaciekawiony Vitale postanowił urozmaicić ich podróż zwykłą rozmową. Niemiec tylko coś odburczał pod nosem, że nie... A Sojka? Co z nią?
- Piękny, otwarty i przyjazny kraj. A jedzenie wyśmienite! Szkoda tylko, że nie mogę go już smakować. Bo wiecie, ale niektóre wampiry z wiekiem przestają trawić?
Chciał się wygadać? Nie, tylko rozluźnić atmosferę, zaprzyjaźnić się.
- Naprawdę myślisz, ze rozmawiając o takich pierdołach, zacznę cię kochać i traktować jak brata? ZAPOMNIJ! Makaroniarze od zawsze mnie wkurwiali; te wasze czułe gesty, uściski i GESTYKULACJA! Kiedyś o mało jeden Włoch nie zajebał mi w oko, kiedy opowiadał o przygotowaniu pizzy!
Jak zwykle Fergal musiał wykazać się niebywała sympatią do wszystkiego i wszystkich. Vitale nie obraził się, jedynie roześmiał.
- Masz naprawdę przeuroczego narzeczonego, Manuelo.
Zażartował, ignorując zirytowanie Niemca. Dobrze chociaż, że nie zaczął się rzucać tam z tyłu. Inaczej całą drogę Niemiec przeszedł by pieszo.
A co do drogi...
Zbliżali się powoli w stronę posiadłości. Otoczony idealnie równym trawnikiem wielki dom, przypominający raczej dworek. Szara cegła przyjmująca na siebie promienie słońca, traciła swoją ponurość. Włoch wjechał na brukowaną drogę, zatrzymując się nieopodal kamiennej, okrąglej fontanny w której na samym środku stał na dwóch łapach dostojny lew, plujący wodą.
Z domu wyszły dwie kobiety ubrane w czarno, białe fartuszki. Pokojówki.
- Zaprowadźcie gości do ich sypialni.
Rzucił rozkazem po włosku, na co kobiety od razu skinęły posłusznie głowami i podeszły do narzeczeństwa. Dwie, uśmiechnięte młode dziewczyny. Bez śladów znęcania się, bicia czy ugryzień. Niemniej Niemiec wyczuwał od nich coś... dziwnego. Może hipnoza? Zerknął ukradkiem na Vitalego, po czym szepnął do Mańki.
- Mam złe przeczucia.
Najwidoczniej Rekin chciał się wszędzie doszukać teorii spiskowych. Albo... miał rację? Czas pokaże. Póki co musieli przejść przez jasno oświetlony hol, udać się schodami na piętro i wreszcie zagościć w sypialni wypełnionej antykami. Najbardziej rzucało się łóżko z baldachimem i bordową, aksamitną pościelą. No i prywatna łazienka w której wanna i inne elementy były pozłacane.
- Ten goguś chyba lubi wydawać dużo pieniędzy.
Skomentował Niemiec, jak tylko zamknął drzwi od łazienki. Ale z drugiej strony wielka wanna wydawała się naprawdę kusząca.
Służki stały oczywiście w sypialni w gotowości. W końcu miały powiedziane, że są na ich usługach.
- Proszę się nie krępować.
Mogli usłyszeć głos zza drzwi ich pokoju. Oczywiście głos należał do Włocha, który jak widać musiał się pierw zając swoimi sprawami, aczkolwiek nie zawitał do nich. Każdy wszak musi odpocząć.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Cze 14, 2020 5:23 pm

Manuela spokojnie przespała większość drugiego lotu, nie słysząc dość drażliwej rozmowy Fergala z Vitalem. Obudziła się więc w miarę dobrym humorze, jak to określił Niemiec, zadowolona, że tym razem nikt jej nie opowiadał o genitaliach zwierząt.
Współczuła rodzinie tamtej kobiety.
We Włoszech od razu zaczęła z zachwytem rozglądać się na wszystkie strony. Jak każdemu wampirowi, zrobiło jej się też gorąco. Wachlując się dłonią, odwzajemniła uśmiech do Vitalego.
Dziękujemy, to bardzo miłe z twojej strony. Nie martw się o kremy, coś kupimy na miejscu. Zresztą chyba nie będziemy tu przez całe lato? – zapytała niby żartobliwie, choć z delikatną obawą.
Hiro w sumie nie powiedział, ile ma trwać ta misja. Może weekend, może parę dni… ale może i parę tygodni czy miesięcy.
Usiadła z tyłu, obok Fergala, również rozkoszując się chłodnym powietrzem. Niewiele mówiła podczas drogi – niemal bez przerwy siedziała z głową przy szybie, podziwiając piękną, dla niej zdecydowanie egzotyczną okolicę.
W dzieciństwie marzyła, aby odwiedzać podobne kraje, choć sądziła, że nigdy nie będzie ją na to stać. A teraz? Delektowała się widokiem strzelistych, zabytkowych budowli, uroczych, tradycyjnych uliczek i sympatycznych, pogodnych uśmiechów wszystkich Włochów. Gdzieś niedaleko przebiegły nawet zadbane, choć dziko żyjące koty, wyraźnie niewzruszone obecnością ludzi.
Nie zwróciła więc uwagi na pytanie Fergala. Dopiero kiedy Vitale wspomniał jej imię, ocknęła się i popatrzyła na mężczyzn.
Ach, tak, oczywiście. Możemy poczekać – zgodziła się.
Rzuciła łagodny uśmiech Fergalowi, przelotem muskając jego ramię. Ostrego spojrzenia zdawała się nie zauważyć. Z powrotem wróciła do obserwacji okolicy, pozostawiając jedynie dłoń blisko dłoni Schlechta, aby w razie czego szybko go uspokoić.
Vitale próbował podjąć przyjemną, spokojną konwersację, ale nim Manuela mu grzecznie odpowiedziała, swoje trzy GŁOŚNE grosze musiał wtrącić Fergal.
Z westchnieniem wlepiła oczy w narzeczonego.
Nadal jesteś tak spięty przez podróż? Spróbuj się rozluźnić widokami. Są piękne – zaproponowała cicho. Jeszcze miała dobry humor, więc nie chciała złościć się na Fergala, tylko próbowała ugodowych rozwiązań. – Przepraszam za to, Vitale. Mnie się Włochy na razie bardzo podobają. Jestem tu po raz pierwszy. W zasadzie niewiele w życiu podróżowałam. Oprócz Polski dość długo siedziałam w Rosji i zahaczałam o pokrewne jej kraje, a później była już Japonia. Nigdy nie byłam tak bardzo na Zachodzie – wyznała nieco onieśmielona.
Była niczym dziecko, jeśli chodziło o wycieczki, więc na razie po prostu delektowała się każdą chwilą w nowym kraju, nie myśląc o prawdziwym powodzie pobytu tutaj. Zachwyciła się również posiadłością Vitalego – japońskie i rosyjskie rezydencje miały całkiem inny klimat, bardziej surowy. Tutaj z niemal każdego zakątka promieniało. Nawet fontanna w kształcie lwa dosłownie tryskała radością.
Szkoda, że nie wyrzeźbili obok foczki i rekina.
Słowa Fergala nieco ostudziły jej zapał. Na razie jego podejrzenia zrzuciła jednak na karb tego, że Niemiec zawsze i wszędzie musiał doszukiwać się spisku, nienawiści i kłamstwa. Sama była zbyt oczarowana okolicą, aby dostrzec dziwne zachowanie pokojówek, zresztą jako słabszy wampir nie wyczuwała takich rzeczy.
Aby więc dodać narzeczonemu otuchy, ścisnęła jego dłoń, nic nie mówiąc. Niech spróbuje się trochę rozluźnić i chociaż raz naprawdę delektować chwilą.
W środku – niemniej olśniewającym od cudnego ogrodu i okolicy – pokojówki zaprowadziły ich do pokoju… i Manuela wreszcie zdała sobie sprawę z pierwszego zgrzytu.
Dostali jeden pokój. No tak, w końcu są narzeczeństwem. Żadne z nich nie pomyślało wcześniej, aby poprosić o osobne sypialnie, zresztą… Polka podejrzewała, że Hiro specjalnie zaaranżował to nastrojowe pomieszczenie. Pewnie nawet nie było sensu domagać się drugiego pokoju.
Tylko że pewnie prędzej czy później się tu pokłócą i zniszczą te wszystkie drogocenne antyki.
Bardzo… gustownie. I klimatycznie – pochwaliła sypialnię przed pokojówkami. Dziewczyny tylko uśmiechnęły się szeroko, ale nie zareagowały. Polka odkaszlnęła i zapytała, tym razem po japońsku: – Czy mogłybyście teraz zostawić nas samych? To był bardzo długi lot, potrzebujemy się odświeżyć.
Żadna z kobiet nadal zdawała się nie rozumieć. Stały tylko, niczym nieruchome posągi, wdzięcznie się uśmiechając i wpatrując przed siebie. Zacięły się czy co?
Vitale, czy moglibyśmy zostać sami? – Manuela zakrzyknęła więc przed drzwi do Włocha.
Dopiero to poskutkowało. Mężczyzna zajrzał do nich z uśmiechem, szepnął coś po włosku do dziewczyn, po czym cała trójka wyszła. Manuela jeszcze przez moment patrzyła na drzwi, aż w końcu odwróciła się do Fergala.
Nie znam włoskiego. Chyba tylko z Vitalem się dogadamy – skonkludowała, podchodząc do walizek, które zostawił im w pokoju Włoch. Jeszcze nie wiedziała, jak wygląda ich wyprawka.
Rozpakowała swoją. Okazała się pełna damskich, przewiewnych ubrań, butów, kosmetyków, a nawet drobnej broni i tabletek z krwią.
Cóż, Hiro chyba doskonale zna nasze rozmiary… i upodobania – mruknęła, oglądając wpierw jedną z sukienek, po czym zerkając na walizkę Fergala.
Może była pełna markowych i wygodnych  d r e s ó w?
Wezmę kąpiel – zdecydowała, sięgając po ekskluzywne kosmetyki z walizki, na które nigdy nie byłoby ją stać. Hiro ma gest!
Zaczęła lać wodę do wanny, po czym powróciła do Fergala. Przycupnęła na ogromnym, niesamowicie wygodnym łóżku.
O co wcześniej chodziło? Z tymi złymi przeczuciami? – zapytała. – Wiem, że nie ufasz Vitalemu i Hirowi, ale przecież nie wysłaliby nas tutaj, żeby zrobić nam krzywdę. Przewodniczący nie słynie z takich rzeczy.
Nie ganiła Fergala – próbowała raczej go pocieszyć, aby mógł cieszyć się wyjazdem. W końcu o to chodzi, prawda? Odetchnąć od problemów w Japonii, od wiecznej ucieczki przed przeszłością, od ciągłych nerwów i wrzasków.
Możemy poprosić Vitalego, żeby dał nam wolny wieczór… Gdy już nieco zajdzie słońce, pójdziemy sami zwiedzić Mediolan. Chcesz? – zaproponowała niepewnie, skrobiąc paznokciami po aksamitnej pościeli.
Spacer we dwójkę po obcym mieście brzmiał co prawda dla Manueli ryzykownie – bo Fergal to jednak nadal Fergal – niemniej mógł być lepszą opcją niż siedzenie w tej rezydencji, która przepychem przypominała upodobania Gustawa. Całe szczęście, że Vitale nie zachowywał się jak tamten debil.
Poszła z powrotem do łazienki, żeby zakręcić wodę. W międzyczasie ktoś zapukał do drzwi.
Jeśli to Fergal zdecydował się je otworzyć, ponownie mógł zobaczyć jedną z pokojówek. Z szerokim uśmiechem wyciągnęła w jego stronę tacę, na której stały dwa drinki w wysokich szklankach. Niemiec od razu mógł poczuć, że głównym składnikiem była ludzka krew, niemniej oprócz niej dodano mnóstwo pokruszonego lodu, jakiegoś gęstego, słodkiego sosu… oraz najpewniej wódki.
Wierzch uroczo przyozdobiono listkami świeżej mięty, a same brzegi szklanki – zapewne ku uciesze Fergala – krewetkami tygrysimi.
Pokojówka ciągle stała w drzwiach, więc jeśli Fergal ich po prostu nie zamknął, to nigdzie się nie ruszała. Cóż, najwyraźniej takie rozkazy dostała.
Co to? Ludzka krew czy syntetyk? – spytała Manuela, wychylając głowę z łazienki. Zdążyła zrzucić już buty i spiąć włosy.
Podeszła boso do Fergala i odebrała jedną szklankę. Obwąchała ją podejrzliwie. Nie była pewna, czy to ruszać – drink z pewnością był smacznym, ale… ludzka krew to ludzka krew. Manuela ciągle bała się, że się od niej uzależni.
Spróbuję tylko trochę, resztę możesz wypić. Mam dużo tabletek – postanowiła więc z ciężkim sercem, biorąc kilka łyków. Wyczuła alkohol, choć nie sądziła, że mogłaby to być aż wódka – dlatego wypiła więcej, niż pierwotnie zamierzała.
Krewetki nie dotknęła nawet palcami. Nie znosiła owoców morza.
Wróciła do łazienki, przymykając lekko drzwi. Zrzuciła z siebie ubrania i w końcu weszła do pozłacanej, szerokiej wanny – najwyższy czas, żeby zmyć z siebie niemal dobę lotu.
A Fergal? Jeśli zaczął rozpakowywać swoją walizkę, mógł znaleźć perfumowany liścik w kształcie serca z napisami: Glückliche Flitterwochen! oraz Felice luna di miele!. Poniżej znajdował się odręczny podpis Hira.
Kij z tym, że w planach nawet nie było jeszcze ślubu: Przewodniczący najwyżej żył w innej czasoprzestrzeni.
Do liściku była przyczepiona dość wytrzymała, szczelna fiolka średniej wielkości, wypełniona krwią.
Jeśli Fergal odwrócił papierek, mógł dojrzeć kolejne słowa Hira, już po japońsku:
To moja krew – na wypadek gdyby sprawy przybrały wyjątkowo zły obrót i tylko ona mogłaby uratować Manuelę (albo Ciebie, Fergalu). Pilnuj tego jak oka w głowie i nikomu nie pokazuj, nawet narzeczonej. Sam powinieneś zdecydować, czy nadejdzie okazja, gdy będzie trzeba jej użyć. Wiedz, że przekazuję ci to w zaufaniu – jako swojemu przyszłemu zięciowi.
PS Ucałuj Manię
.
Skoro nawet Hiro podejrzewał, że sprawy mogą przybrać zły obrót… może więc wcześniejsze podejrzenia Fergala faktycznie były słuszne?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPon Cze 15, 2020 7:30 pm

Czy będą całe lato we Włoszech? Nie. Vitale zaprzeczył kręcąc głową.
- Nie, nie będziecie. Po prostu przez następne kilka dni będą wysokie temperatury i sporo słońca. Nawet jeśli nie macie śmiertelnego uczulenia na promienie, w nadmiarze mogą wam one szkodzić.
Odpowiedział, zerknąwszy w lusterko wsteczne. Zapewne odczują temperatury, zwłaszcza Fergal, który wyglądał na kogoś, kto ewidentnie nie przepada za słońcem. Już nie chodziło o bladość skóry, ale o rekinie cechy.
- Jeśli jednak nie zdążycie dzisiaj kupić, mogę was obdarować swoimi. Są odpowiednio dobrane do wampirzych skór.
Dodał, uśmiechnąwszy się. Skoro są jego gośćmi, musi odpowiednio o nich zadbać; już nie chodziło o naturalną gościnność, ale też o Hiro i obiecane mu słowo odnoszące się do opieki nad parą.
Późniejszy temat zszedł na makaron, który niepokoił mocni Fergala. Oczywiście Vitale w sprytny sposób zakończył temat, jak i również Manuela. Zgodziła się niemal od razu, na co Rekin zareagował zirytowanym prychnięciem.
Oby nie było za późno.
Znowuż zaklął pod nosem, zerknąwszy na widoki zza okna. Faktycznie; przyjemne uliczki, uradowani ludzie.
- Czego oni tak japy cieszą.
Burknął pod nosem jak zwykle w ponurym tonie.
- Cieszy mnie, że chociaż ty, Manuelo, widzisz piękno Włoch. Fergal jak widać musi się zaaklimatyzować. Ale czy ponuraka da się w jakiś sposób załagodzić?
I cóż? Vitale odpowiedział po Polsku. Niemiec zamrugał parę razy i zerknął na Sojkę. No proszę, światowiec im się trafił.
Poza tym znowu się Włoch czepiał.
- Odwal się. Dobrze?
Rzucił szorstko, na co Vitale wzruszył ramionami. Nie zamierzał już się droczyć z Rekinem, poza tym Manuela postanowiła działać: delikatne muśnięcia ciała Schlechta, miły ton i próba załagodzenia.
Rekin naprawdę miał szczęście, że Hiro postanowił obdarować go tak cudowną istotą i to jeszcze dość wrogą, aczkolwiek jak widać sytuacja z przeszłości została daleko w tyle.
Póki co nie zamierzał tego psuć... Chyba, ze Hiro zechce inaczej.

Walizki ustawione w pokoju dla gości. Manuela z Fergalem wreszcie otrzymali szansę wypoczynku. Potrzebowali tego jak ryby wody. Niemniej Schlecht nie mógł się uspokoić; wywęszył spisek i wiedział iż ma rację.
Zachowanie pokojówek... Niczym roboty. Zmrużył ślepia, podrapał się po policzku.
- Widzisz?
Szepnął do Sojki, kiedy służące bez żadnych oznak emocji, tylko te puste uśmiechy, opuściły pokój.
- One mają totalnie wyprane mózgi.
Powiedział poważnie, gdy tylko zostali sami. Manuela zapewne nie wierzyła, niemniej może chociaż odczuje trochę niepewności? Fergal znowu się podrapał po policzku...
- Kolejna dziwna rzecz.
Skomentował odnośnie rozmiarów i gustu. Cóż, może po prostu przypadek? Nie, niemożliwe. Hiro ich śledził, wiedział o nich wszystko. Pieprzony makaroniarz. Skinął głową na postanowienie kąpieli Polki. Skoro potrzebowała relaksu, niech ogarnie się pierwsza. Niemiec zaczął przeglądać zawartość walizki; faktycznie eleganckie dresy, a nawet parę garniturów i skórzane buty. Na sam widok aż się skrzywił.
- Może nie chce nas skrzywdzić, ale na pewno nie wysłał nas tutaj po to, abyśmy się całkowicie oddali relaksowi. Wydaje mi się, że jest typem, który jak coś daje, odbiera z dużym procentem. Nie zdziwię się jak Hiro jest jakimś bossem mafijnym albo coś w tym rodzaju.
Odpowiedział skoro Manuela chciała znać jego myślenie. I co gorsza w sprawie Hiro się nawet nie pomylił.
- Porozmawiamy o tym gdy będziemy sami. Nigdy nie wiadomo jak cienkie są ściany domu.
Dorzucił z lekką obawą. Nie chciał aby nagle w nocy zostali zaciągnięci do lasu i zakopani żywcem.
- Jasne. Wspólny wypad brzmi naprawdę nieźle.
No i będą mogli dalej snuć teorie, a przynajmniej Fergal. Póki co wolał zostać ostrożnym.
Kiedy przybyła służka z posiłkiem, od razu zaczął się jej przyglądać: znowu dostrzegł ten sam wyraz twarzy, brak jakichkolwiek oznak MYŚLENIA. Wszystko czyniła machinalnie niczym robot. Gdy wszystko przygotowała, wskazał dłonią na drzwi, dając znać aby wyszła. I oczywiście tak się stało.
Do licha...
Krewetki.
Wiedzieli od czego Niemiec jest uzależniony.
- Ludzka krew.
Potwierdził, jak tylko sięgnął po szklankę i powąchał jej zawartość. Cóż, dopiero teraz odkrył jak bardzo jest głodny. Instynkt wspiął się w górę i zasłonił rozsądek; nim się Rekin obejrzał, opróżnił szklankę do dna.
- Do cholery i do tego zajebiście smaczna.
Pochwalił smak, sięgając też po Sojkową porcję. Skoro nie chciała... Wypił wszystko od razu. Następnie przeszedł do krewetek, oczywiście nim zaczął, chciał poczęstować Manuelę. Spotkał się oczywiście z odmową, którą przyjął z radością. Rekinie szczęki z łatwością niszczyły ciała krewetek. Pochłaniał jedną za drugą. Właściwie dlaczego czuł ich niedosyt?
- Już poszła? Kurde. Te krewetki były dobre. Myślisz, że mają ich więcej?
Nie krzyczał, aczkolwiek był nieco... rozbudzony?
Jak Sojka udała się do wanny, powrócił do walizki. Wyciągnął z niej czysty, szary podkoszulek. Przy okazji znalazł list, który od razu przeczytał. Na słowa wstępu pokręcił z zażenowania głową.
A jednak!
Na co im krew?
I czemu ma nie mówić Manueli? Jasne... Oczywiście, że od razu jej powie, ale nie teraz. Skoro mają działać razem, nie zamierzał mieć przed nią żadnych tajemnic.
Zięć... Do licha. Odłożył list na bok, przez moment przyglądając się fiolce z krwią. Jak tylko Manuela opuściła łazienkę, Niemiec również uda się na krótką kąpiel. I wszystko mogłoby wydawać się całkiem normalne, gdyby ni9e nadchodzące uczucie otępienia. Jak widać woda wyciągnęła cale zmęczenie z Rekina i zaczynał odczuwać senność?
Nie chciał zasnąć w wodzie, więc postanowił szybko ją opuścić. Niechętnie, ale niestety nie miał innego wyjścia. Przyodział czyste ubranie i opuścił łazienkę. Niezależnie co robiła Sojka, poległ na łóżku twarzą do poduszki. Nie miał bladego pojęcia, że w krewetkach i krwi był silny narkotyk. Z całą pewnością zorientuje się, ale nie w tej chwili, wszak wszystko tłumaczył wyczerpaniem po podróży.
- Jak chcesz rozejrzyj się po posiadłości, ja muszę odpocząć.
Odezwał się nagle, wciąż jednak mając twarzy ukrytą w poduszczę. Nie groziło mu uduszenie, więc Sojka martwić się nie powinna. I nim cokolwiek mu odpowiedziała, Schlecht zaczął już chrapać.

Jeżeli Manuela faktycznie chciała zwiedzić posiadłość, chociażby w celu rozmowy z Vitale o wolnym czasie, może stać się świadkiem rozmowy. Co prawda odbywała się ona po Włosku, ale po tonie dało radę wywnioskować iż nie należała ona do najmilszych. Wszystko odbywało się w gabinecie, który znajdował się tuż obok pokoju Vitalego. Drzwi były uchylone, więc mogła śmiało dostrzec poza osobą Włocha, kogoś jeszcze; wysoki jegomość o białych, krótkich włosach i przyciemnionych okularach. Biała koszula z podwiniętymi rękawami poza łokcie, czarne spodnie zapewne pochodzące od kompletu z marynarką, która leżała przewieszona przez oparcie skórzanego krzesła.
Vitale wyglądał na zdenerwowanego, ale gdy ujrzał Manuelę, od razu jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz.
- Moja droga!
Zawołał, wymijając mężczyznę, który wlepił swoje szkarłatne ślepia w postać Sojki.
- Mamy cudowny ogród poza domem. I w dodatku o tej porze pada tam sporo cienia.
Idealnie ukrył poddenerwowany ton. Chociaż złączył obie dłonie ze sobą, dało się dostrzec lekkie drżenie.
Coś musiało się stać, coś z osobnikiem, który był bardzo podobny do Hiro.
- A któż to?
Zawołał po Włosku mężczyzna, wychodząc z gabinetu. Vitale jak poparzony odsunął się tak, aby zasłonić Sojkę swoim ciałem.
- Nie mieszaj jej do tego. Przybyła tu odpocząć.
Nawet nie zdradził jej imienia, co gorsza Polka nie była nic w stanie zrozumieć. Jeśli jednak wciąż się upierała, to tak czy siak podejdzie do niej służka i delikatnie, ale stanowczo złapie za łokieć. Skierują się w stronę schodów, a stamtąd już do oszklonych drzwi które już zza szyby zdradzały żywą zieleń i wysokie, gęste drzewa. Po wyjściu od razu do nosa wampirzycy doszedł delikatny, kwiatowy zapach. Właściwie nawet lekko mieszający w głowie.
- Specjalny gatunek kwiatów wyhodowany przez samego pana Vitale. Ma ogromną wiedzę o kwiatach.
Poinformowała służka, jak tylko podeszły do ogrodzonego niskim, szarym płotkiem skrawka zieleni. Między trawą rosły wysokie na 40 centymetrów kwiaty o rozłożystych płatkach koloru malinowego. To od nich pochodziła słodka, kojąca woń. Kto by przypuszczał ich to z nich robiony jest narkotyk?
Zapewne minie trochę czasu, właściwie służka miała zapewnić Sojce rozrywkę w postaci rozmowy albo chociaż opowiadania co się znajduje w ogrodzie i gdzie zmierzają. I nim obie się obejrzały, dołączył do nich Vitale.
- I jak ci się podoba, Manuelo?
Spytał grzecznie, odprawiając również pokojówkę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPon Cze 15, 2020 11:03 pm

Kiwnęła w podziękowaniu głową do Vitalego. Zanim uda jej się wyciągnąć Fergala na zakupy, pewnie zamkną już wszystkie sklepy, więc faktycznie mała pomoc się przyda. Manuela pamiętała, że Niemiec nie przepadał za zbyt dużym ciepłem – w końcu był stworzeniem wodnym.
Niemal wdał się w dłuższą kłótnią z Vitalem, który bądź co bądź, też się nie popisał. Manuela dyskretnie przewróciła oczami na słowo ponurak. Nie to, żeby opinia była fałszywa… ale czy Włoch musiał dolewać oliwy do ognia?
Lekko pogładziła więc dłoń narzeczonego, nadal będąc wpatrzona w widok za oknem. Do willi Vitalego jechali już przynajmniej w ciszy.
Nadal nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że coś było nie w porządku, więc dopiero gdy została sama z Fergalem w pokoju, zwróciła większąś uwagę jego słowa.
Mają wyprane mózgi.
Aż przeszedł ją dreszcz – doskonale wiedziała, jak to jest. W końcu sama to przeżyła, lata temu. Ona i Esterka. Nie chciała jednak przywoływać obozowych wspomnień, więc odniosła się do tego pośrednio:
Sądziłam, że w takiej sytuacji… ofiara zachowuje się bardziej żywiołowo, tylko po prostu jest pod wpływem danej osoby, przez co… Och, dobrze wiesz, co mam na myśli – dodała nerwowo, próbując nie wchodzić w szczegóły. Fergal w końcu kiedyś nieźle namieszał jej w głowie. – A one tymczasem są niczym lalki. Myślisz, że Vitale użył na nich swojej mocy? – wyraźnie się zmartwiła.
Nie ma co się oszukiwać, polubiła Włocha za jego maniery, szarmanckość i sympatyczne nastawienie. Wolałaby, żeby nie miał żadnych złych zamiarów.
Dziwiło ją mniej rzeczy niż Fergala: walizki od Hira potraktowała po prostu jako miły gest swojego pana. Niewątpliwie był w stanie poznać rozmiary ich ubrań, gdy go odwiedzali, zresztą – Przewodniczący Rady Wampirzej kompletowałby coś takiego samodzielnie? Komuś to zlecił i tyle.
Zapewne Abowi albo Jakiemuś Tam Hyclowi.
Westchnęła, gdy Fergal wysunął kolejną spiskową teorię na temat jej pana.
Boss mafijny?
Och, Niemiec nawet nie wiedział, że Manuela już jednego takiego gagatka znała, tylko nie ze słonecznej Italii, ale surowej i mroźnej Matuszki Rosiji.
Fergal, a nie moglibyśmy po prostu spróbować cieszyć się wyjazdem? – zapytała więc niepewnie, stukając palcem w policzek. – Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł, abyśmy się nakręcali. Nie chcesz odpocząć?
Jeśli cały wyjazd miałby przeminąć pod znakiem narzekania Fergala, to Manuela podziękuje za to już teraz. Prędzej czy później takie zachowanie doprowadzi ją szału, przez co znowu zbzikuje, a tego raczej nikt nie chciał.
Oddała Fergalowi znaczną część swojego napoju, nawet nie zastanawiając się nad spróbowaniem krewetek. Owoce morza były obrzydliwe.
Skoro tak ci smakuje, poproszę Vitalego, żeby potem przyniósł więcej. Tylko może bez alkoholu? – zaproponowała, gdy narzeczony łakomie zerkał na puste szklanki. Niemal wylizane do czysta.
Manuela odwróciła wzrok, nie mając ochoty na to patrzeć. Niezaspokojony głód Fergala na każdą formę i ilość mięsa oraz krwi zawsze ją przerażał.
Na razie nie zauważyła zmiany w nastawieniu narzeczonego. Wzięła relaksującą, przyjemną kąpiel, przebrała się w sukienkę od Hira, a gdy wróciła do pokoju, po prostu przystąpiła do rozpakowywania własnej walizki. Fergal w tym czasie też się umył…
… I zrobił się wyjątkowo senny?
Wszystko w porządku? – zmartwiła się, obserwując jego sylwetkę. – Idziesz… teraz spać? – nie kryła zdziwienia.
Rzecz jasna, podróż była wyczerpująca, więc Manuela nie oczekiwała, że Fergal będzie gotów na wielogodzinne zwiedzanie – ale przecież przespał większość lotu!
Naprawdę się nie wyspał?
Boże, co za beznadziejna sytuacja, pomyślała więc, z lekkim zażenowaniem obserwując rosłe ciało śpiącego Schlechta.
I to niby było świeże narzeczeństwo? Chyba raczej osiemdziesięcioletnie, znudzone małżeństwo.
Nie miała zamiaru siedzieć w pokoju, nie potrzebowała do wyjścia pozwolenia Fergala. Ostrożnie nakryła go cienkim kocem, zasłoniła okna, aby nie nagrzało go słońce, po czym wyszła celem zwiedzenia posiadłości. Vitale w końcu nie zabronił im przechadzek. Chciała go zresztą znaleźć, aby podpytać o sklepy w najbliższej okolicy.
Cicho, niemal na palcach, szła szerokimi, gustownie ozdobionymi korytarzami, rozglądając się niepewnie.
Czy na pewno powinna tu być? Może lepiej, żeby wróciła?... Może…
A w sumie… Nieważne…
Dobiegł do niej głos Vitalego, więc natychmiast podążyła w tamtą stronę. Nie rozumiała obcych słów, chociaż po tonie Włocha i jego rozmówcy wyczuła, że raczej nie powinna być świadkiem tej wymiany zdań. Niestety, nie zdążyła się wycofać – Vitale i drugi mężczyzna dostrzegli ją, zanim ponownie zniknęła w korytarzu.
Przyjrzała się nowemu wampirowi, od razu wyczuwając od niego mocną aurę. Mieszkał tutaj?
Przepraszam, nie chciałam przeszkodzić – mruknęła po japońsku, chociaż nie miała pojęcia, czy drugi Włoch ją zrozumiał. – Jestem podopieczną pana Hira i… – próbowała się przedstawić, bo stwierdziła, że tak powinna się zachować, w końcu była gościem w cudzym domu.
Vitale jednak przerwał jej wypowiedź. Choć głos miał przyjemny, w jego postawie było coś niepokojącego.
Dobrze, pójdę do ogrodu – Manuela się więc zgodziła, samodzielnie wychodząc. Służka nie musiała jej pomagać
W drzwiach Polka posłała jeszcze słaby uśmiech nieznajomemu, ot, aby pokazać swoje dobre maniery, po czym podążyła w stronę wskazaną przez pokojówkę.
W ogrodzie natychmiast zaczęła rozglądać się z zachwytem. Drzewa miały rozłożyste korony, przez co faktycznie chroniły przed zbyt dużym światłem, a okoliczne kwiaty urzekały swoimi barwami i przede wszystkim – niezwykle zmysłowym zapachem. Manuela aż musiała do nich podejść i nachylić się nad kilkoma płatkami. Wciągnęła głośno powietrze, odczuwając natychmiastowy relaks.
Nie zrozumiała włoskich słów pokojówki, więc jedynie kiwnęła głową. Zaczęła chodzić po ogrodzie i obserwować wszystkie drzewa i krzewy. W tle usłyszała nawet trel ptaków.
Włochy podobały jej się coraz bardziej.
Vitale! – powitała go z wyraźną ulgą, gdy w końcu się zjawił. Spojrzała za jego ramię, ale okazało się, że przybył sam. – Fergal najwyraźniej nie wyspał się podczas podróży, bo po kąpieli od razu się buchnął i zaczął chrapać – powiedziała z lekkim zmieszaniem. – Przepraszam za jego zachowanie. Jest… porywczy, jak zdążyłeś zauważyć – mruknęła cicho, patrząc na te kwiaty, które na samym początku przykuły jej uwagę.
Tak pięknie pachniały…
Podeszła do nich z wolna. Ośmieliła się pogładzić złote płatki jednego z nich.
Czy mogę zapytać, kim był tamten wampir? Nie chciałam wam przeszkadzać, zwłaszcza że… chyba rozmawialiście o czymś ważnym. – Zapatrzyła się na kwiaty, ale w końcu przeniosła wzrok na Vitalego. – Przypomina mi pana Hira. Mają podobne rysy twarzy. Swoją drogą, jeśli o nim mowa – podłapała, odwracając się całkiem w stronę Włocha. Nerwowo ścisnęła dłonie na ubraniu, bo w głowie zaczęła rozważać wszystkie Fergalowe teorie. – Powiedz mi, proszę, czego dokładnie od nas oczekuje. Co mamy zrobić we Włoszech? Tylko szczerze. Ten wyjazd jest dla nas dość nagły… i nie do końca rozumiemy sytuację.
Manuela również zaczynała się martwić, w końcu nie znała żadnych szczegółów. Tylko czy Vitale mógł jej cokolwiek powiedzieć?

Fergal tymczasem słodko drzemał, odurzony silnym i nieznanym środkiem, jaki dodano do krwistego koktajlu. W zamierzeniu usnąć mieli pewnie oboje, ale cóż – kto by się spodziewał, że wampirzyca aż tak rygorystycznie podchodzi do swojego postanowienia o ograniczaniu ludzkiej krwi?
Ponieważ Schlecht nie miał jak zamknąć pokoju, każdy mógł teraz wejść. Po jakichś dwudziestu minutach od momentu, gdy Niemca zmorzył sen, drzwi cicho się uchyliły – pojawiła się w nich typowa Włoszka. Wysoka, o ciemnej karnacji i brązowych, długich, niemal prostych włosach. Miała ostre, choć atrakcyjne rysy twarzy. Wyglądała na młodą trzydziestkę, a gdyby Fergal był przytomny, mógłby wyczuć wampirzą aurę – w dodatku krwi D.
Kobieta zachowywała się nieco inaczej niż pozostałe pokojówki, choć założyła identyczne ciuchy. Podobnie jak tamte dziewczyny, miała nieco zamglony, nieobecny wzrok oraz wieczny uśmiech na twarzy. Nie wydawała się jednak aż tak senna i otumaniona. Zdecydowanie tkwiły w niej jeszcze resztki własnej woli.
Najpierw na paluszkach podeszła do śpiącego Fergala. Nachyliła się nad nim i przez moment nasłuchiwała – spał ja kamień. Prawie klasnęła w dłonie z uciechy. Rozejrzała się po pokoju, wdychając zapachy.
Tak, zdecydowanie była tu wcześniej jeszcze jakaś kobieta.
Włoszka zaczęła bezceremonialnie buszować po pokoju. Grzebiąc w rozpakowanych rzeczach Manueli, nuciła coś pod nosem. Kiedy nie znalazła nic interesującego, dobrała się do walizki Fergala.
Lepiej, żeby akurat w tym momencie się wybudzał, bo inaczej kobieta odkryje krew od Hira. Dość głośno i zamaszyście przesunęła zresztą zamek od walizki. Może wystarczyło?
Jeżeli Fergal faktycznie się ocknął, kobieta udała zdziwienie, ale nie wstawała znad walizki. Zachichotała niemal figlarnie, po czym się odezwała:
Przepraszam, jestem Chiara! – przedstawiła się po japońsku, ale z bardzo mocnym obcym akcentem. Niektóre słowa zjadała. – Zostawiła cię samego? Fatalna narzeczona! Mogę położyć się obok zamiast niej i zdjąć fartuszek, jeśli wolisz – zagruchotała, nadal z uśmiechem na twarzy.
Wpadła też na kolejny pomył, bo sięgnęła do kieszeni w swoim fartuszku. Wyjęła z niej opakowanie z jeszcze nieprzygotowanymi krewetkami. Wysunęła je w stronę Fergala.
Smaczne, właśnie niosłam do kuchni. Masz ochotę? Nakarmić cię?
Nie odsuwała się jednak od walizki, jakby jej pilnowała. Niemiec mógł zresztą dostrzec spojrzenie Chiary, które niezbyt różniło się od spojrzenia tamtych dziewczyn.
Ale z drugiej strony… przecież te krewetki mu wyjątkowo smakowały!


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Czw Cze 18, 2020 8:51 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyWto Cze 16, 2020 11:16 pm

Oczywiście, że wiedział co Manuela miała na myśli. Dlatego też mógł rozpoznać, kiedy coś dzieje się z drugą osobą. Niestety, doświadczenie w tym wypadku zrobiło swoje.
- Nie zawsze.
Zaprzeczył co do żywiołowości.
- Wszystko zależy od okoliczności.
Dodał, aczkolwiek tematu nie rozwijał. Manipulacja, zastraszanie... To nie były dobre tematy dla nich; za dużo złych wspomnień, zwłaszcza dla Manueli.
- Bardzo możliwe.
Moc również mogła być przyczyną otępienia i całkowitego zniewolenia. Ale jaką siłą musiał dysponować Vitale, skoro pod opieką miał aż tyle umysłów.
Co raz mniej podobał się Rekinowi pomysł z wyjazdem.
- Dlatego nie daj się nabrać na przemiłe uśmiechy, przeważnie tacy jak Vitale, mają dużo do ukrycia.
Niemiec wiedział iż sam lepszy nie jest, aczkolwiek Vitale również do aniołków na pewno nie należał. W końcu jest podwładnym Przewodniczącego, jest makaroniarzem i to dość... bogatym. Ma służbę, ochronę... Słabą rybą to na pewno nie jest.
Cieszyć się wyjazdem.
Jak?
- Póki nie będę mieć pewności, że nie chcą naszych głów, nie zaznam spokoju.
Odpowie chłodno. Nie odsunie Fergala od snucia spisków, ale z drugiej strony... Westchnął ciężko, drapiąc się po czole.
- Ale dobra... Postaram się mniej o tym myśleć.
Doda nieco nieśmiało. Nie chciał psuć humoru Sojce, nie zasługiwała po tym, co ostatnio przeszła.
Szkoda jednak iż wszystko dopiero miało być przed nimi. Że to co się działo, było zaledwie częścią ich przygody.
Krew, krewetki. Wszystko znikło w ciągu zaledwie kilku chwil, co gorsza Niemiec chciał tego więcej, więc gdy Manuela zaproponowała prośbę o dokładkę, od razu przytaknął.
- Jasne. Ciebie posłucha, mnie nie.
Odpowiedział, chociaż do Sojki pretensji nie miał. Po prostu wiedział, że Vitale wcale nie czuje do niego sympatii i vice versa.
Nikt nie spodziewał się, że w żyłach Rekina zaczęła płynąć trucizna powstała z narkotyku. Przez co stał się otępiały, senny i zepsuł pierwszy dzień przyjazdu legnięciem się na łóżku. Nawet kąpiel nie pomogła, właściwie przyspieszyła.
- Trochę.
Zakomunikował, a później. No cóż, spał jak zabity.

Manuela nie miała zamiary siedzieć i patrzeć jak Fergal śpi. Postanowiła zatem wybrać się na zwiedzanie domu i przy okazji stała się świadkiem nieprzyjemnej dla Vitalego rozmowy. Całe szczęście iż na niczym gorszym się nie skończyło.
Niemniej kiedy Polka zdradziła do kogo należy, Włocha aż zmroziło. Albowiem drugi wampir ożywił się, nie dając jednak żadnych oznak. Kto wie co zaczęło chodzić po jego głowie, ale póki co, do niczego nie doszło. Sojka została wysłana do ogrodu, aby być jak najdalej od nieproszonego gościa, którego tak łatwo jednak pozbyć się nie dało.
W ogrodzie sytuacja co prawda zelżała, lecz Vitale wciąż pozostawał nerwowy. Przy Manueli niczego nie okazywał, ale swoje czuł. Nawet spoglądanie na żywą zieleń i kolorowe, pachnące kwiaty nie pomagały. Nie po tym co się dowiedział.
Uroczy brat Przewodniczącego coś knuł, czegoś pragnął.
- Tak, zauważyłem. Ale bez obaw, jestem przygotowany na wszelkie jego wyskoki. Pan Hiro zdążył już mnie poinstruować. Także nie musisz się niczym przejmować i jak wspominałem wcześniej, zawsze możesz przyjść do mnie po pomoc, jak również Fergal. Nie czujcie się intruzami w moim domu. Rzadko miewam chcianych gości.
Ostatnie zdanie wypowiedział już mniej przyjaźnie. Zerknął nawet w stronę domu.
I cóż... Oczywiście musiała zapytać. Vitale przez moment wahał się, ale z drugiej strony prędzej czy później kobieta i tak dowie się prawdy.
- Nazywa się Vittorio i jest młodszym bratem pana Hiro.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Chrząknął również, podchodząc bliżej. Jakby również chciał przyjrzeć się kwiatom, acz prawda była inna.
- Jesteście tu z powodu przesyłki, którą pan Hiro pragnął aby dostarczono mu osobiście i to przez zaufane osoby. Pewnie przejdzie ci przez głowę, że czemu sam tego nie zrobiłem? No właśnie... Brat Hiro jest odpowiedzią; on też chce tej przesyłki. Pod żadnym pozorem nie może wpaść w jego ręce.
Wzdychnął ciężko. Uniósł dłoń aby oprzeć ją o ramię Sojki. Uśmiechnął się do niej.
- Nie ma jej jeszcze na terenie posesji... A ten... łotr bo inaczej nazwać go nie mogę, nie ruszy się z miejsca. Wygnać go nie mogę, bo nie dość że jest silnym szlachetnym, to jeszcze miałbym na głowie jego rodzinę, Nie chcę doprowadzić do zbędnego rozlewu krwi, zwłaszcza wśród rodziny pana Hiro. To wbrew moim i jego zasadom.
Lojalność ponad wszystko. Cofnie dłoń ostrożnie. Liczył na zrozumienie od strony Polki, ale co sobie pomyśli... Nie będzie mieć na to wpływu.
- Trzymaj się blisko Fergala, jeśli nie ma mnie w pobliżu.
Zapewne nie musiał o tym mówić, lecz troska sama musiała wyjść.
Objął delikatnie ramieniem wampirzycę, kierując ją w głębsze rejony ogrodu. Ku części zalesionej sporymi drzewami, a wśród nich kryły się szare, antyczne ławki i stolik.
- Masz ochotę spocząć?

A Fergal. No właśnie... Spał. Owinął się obdarowanym przez Sojkę kocem, nie mogąc wymusić  na sobie otwarcie oczu, nawet w momencie chwilowego przebudzenia. Dopiero gdy ktoś pojawił się w pokoju i zaczął myszkować, ślepie wampira wreszcie ustąpiły. Podniósł się szybko gdy ujrzał służkę.
- Dlaczego grzebałaś w walizkach?
Od razu przeszedł do pytania i... Zawroty głowy. Ujął ją w obydwie dłonie, masując skronie. Czuł się tak, jak po nocy alkoholowej. Czyżby za długo spał?
W dodatku ten spokój, brak nerwów... Gdzie do licha był i w czym?! Podkoszulek? Spodnie dresowe?
Przeniósł spojrzenie na kobietę, która zachowywała się dziwnie. Tylko jakoś nie potrafił jej wygonić, chociażby rzutem przez okno.
- Nic się nie stało.
Odpowiedział prawie, że z uśmiechem. Lecz gdy zaproponowała zdjęcie fartuszka. Niemiec od razu odmówił.
- Panienko Chiaro. Dziękuję za troskę i ciężką pracę, jednak moje serce należy do Manueli Sojki. Jest ona moją narzeczoną i nawet jeśli nie ma jej obok, wiem że nie mogę jej zranić. Jest dla mnie wszystkim.
Mówiąc owe słowa, trzymał rękę na piersi. Wszystko szczere, oddane. Ale tak naprawdę... Co się działo z Rekinem?! Przecież w życiu nie powiedziałby takich słów, a nawet jeśli coś czuł do Sojki, nie przyznałby się do tego otwarcie, tylko dodatkowo zbluzgał ją i jej kilka pokoleń wstecz.
Co do krewetek...
Smakowite, kuszące i tak samo mocno pachnące jak te poprzednio. Kiedy ujrzał je tuż przed swoim nosem.
- Możesz mi je dać.
Zgodzi się, wyciągając po nie dłoń. Jeśli mu je podała, wziął. Jeśli nie... Cofnie dłoń z wyraźną irytacją. Coś w tych krewetkach było, lecz na tą chwilę Niemiec nie reagował i nawet nie mógł dopuścić do siebie podejrzenia. Coś go blokowało.
- Właściwie... Powinienem się przebrać. Niedługo wróci moja Mania. Mogłabyś więc wyjść? Chciałbym się przygotować.
Poprosił normalnym tonem. Służka niechętnie przystanęła na rozkaz i nie mając zbytnio wyjścia, opuściła pokój, pozostawiając krewetki. Doskonale wiedziała co się w nich znajduje, lecz rozkaz to rozkaz. Swojego pana zawieść nie mogła.
Podczas gdy Sojka przebywała jeszcze z Vitale w ogrodzie, Niemiec przebrał się w koszulę, materiałowe spodnie i marynarkę. Byłoby wszystko w porządku, gdyby nie to, że znowu napuścił do wanny wody i w towarzystwie krewetek zażył kolejny raz kąpieli w ubraniach. Nawet nie przejął się pokazaniem skrzeli na karku. Zajadał się krewetkami leniwie, gapiąc się w sufit. Czekał na swoją ukochaną, cudowną Manuelę dla której był gotowy zrobić wszystko, chociażby przejąć całą posiadłość.

Zapewne Sojka chciała już wrócić do Narzeczonego, albo chociaż przejść do dalszej części domu. Tylko kiedy będzie jej to dane, skoro do niej i Vitalego dotarł wspomniany wcześniej Vittorio. Wampir pokazał się w pobliżu i posłał im szeroki uśmiech.
- Dlaczego nie przedstawisz nas sobie, Vitale? I tego Ivano ci zabronił?
Rozbawiony ton wskazywał, że cała sytuacja szczerze go bawiła. Podszedł do nich, a szkarłatny wzrok spoczął na Sojce.
- Przypuszczam, że Vitale już mnie przedstawił. Ale wolę uczynić to osobiście jestem Vittorio Sanguinoso. Młodszy o całe pięćdziesiąt lat brat Ivano, którego znasz pod fałszywym imieniem Hiro. A ty... Podwładna czyli jesteś jego pisklęciem?
Doskonale wiedział, ze Hiro ją przemienił. Wyczuwał.
Vitale rozzłościł się, wstał z ławki i stanął pomiędzy Sojką, a szlachetnym.
- Nie spoufalaj się aż tak za bardzo.
Nie mógł dopuścić do większego poznania. Vittorio stał przez moment, po czym roześmiał się cicho. Aż taka nietykalna? Cóż, zawsze był jeszcze rekin który swoją drogą jest już naćpany.
- Ach, dzieciaku. Ciesz się, że cię lubię.
Zakpił szlachetny, pokręciwszy głową. Zerknął jeszcze w stronę Manueli. Nie powiedział nic, tylko puścił oczko i wreszcie wrócił w stronę domu. Vitale aż odetchnął z wyraźną ulgą.
- Nie każda rodzina jest jak z obrazka. Rodzina Hiro... Jest specyficzna, zwłaszcza TA część.
Aż nerwowo podrapał się po powiece. I jak tutaj żyć w pewności o dobrą przyszłość? Zapewne Vittorio zacznie krążyć po domu i kto wie czy niebawem nie złoży wizyty Schlechtowi. Trochę się tego obawiał, niemniej liczył na rekini rozsądek.
- Też powinnaś odpocząć, Manuelo. Mamy jeszcze tyle dni wolnego.
Rzucił luźno, nieważne co wcześniej lub też nie powiedziała Manuela. Ewidentnie Vitale sam chciał wszystko przemyśleć i podjąć działania; zapewne wszystko przekaże Przewodniczącemu.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyCzw Cze 18, 2020 10:22 pm

Zanim Fergal został odurzony narkotycznymi krewetkami, niemal wcielił się w rolę dobrego szeryfa, który za cel postawił sobie rozwiązanie dręczącej go zagadki, choćby była nie wiadomo jak bzdurna. Manuela doceniła jednak jego późniejsze słowa, gdy zszedł z tonu i złagodniał.
Aż się do niego szczerze uśmiechnęła. Szkoda tylko, że niedługo potem padł bez życia na łóżko, pochrapując.
Widocznie nie chciał zajmować się narzeczoną. Bolesne.
Ta postanowiła więc sama urozmaicić sobie czas – zaczęła zwiedzać ogromną rezydencję, przypadkowo zachodząc do pomieszczenia, w którym nie powinno jej być. Skąd jednak mogła wiedzieć, że Vitale nie miał wszystkiego pod kontrolą we własnym domu?
W ogrodzie, choć pozostała podejrzana, nie wyczuła od uroczego Włocha żadnych nieprzyjemnych wibracji. Nie domyśliła się więc, że rozmowa z tamtym wampirem mogła mieć coś wspólnego z nią, Manuelą, i z Fergalem. Sądziła, że to prywatne kłótnie, nic więcej.
Dziękuję. Jesteś taki miły i gościnny. Chciałabym, żeby Fergal to docenił – powiedziała, niemal się rozpływając przez sympatyczne zachowanie Vitalego. – A skoro o nim mowa… Bardzo smakował mu ten krwisty koktajl, który wcześniej przyniosła jedna z pokojówek. I krewetki, uwielbia je. Co prawda chyba nieco to jedzenie go uśpiło – zażartowała, nie mając pojęcia, jak blisko prawda była – ale czy mógłby dostać potem więcej? Obiecałam mu, że to załatwię – dodała w niemałym zawstydzeniu, bo mimo wszystko jeszcze nie dostosowała się do roli troskliwej narzeczonej.
Cholera no, byłoby łatwiej, gdyby ciągle nie miała w głowie przeszłości.
Słuchała opowieści o bracie Hira z niemałym zaskoczeniem. Po pierwsze, nie wiedziała, że jej pan miał krewnych – ale to nie było jeszcze takie dziwne, skoro nigdy nie rozmawiali na taki temat. Jednak po drugie…
Przewodniczący Rady był skłócony ze swoim rodem? Czyli co – umiał zażegnać niemal wszystkie konflikty pomniejszych, podwładnych wampirów, ale z własnym bratem sobie nie radził?
To dość zaskakujące. Nie sądziłam, że… pan Vittorio będzie przeciwny bratu – mruknęła spokojnie, upajając się nadal wonią kwiatów. Vitale mógł dojrzeć, że już była odurzona. – Czy nie powinieneś w takim razie napisać o tym panu Hirowi? I co jest tą przesyłką? Czy… jesteśmy razem z Fergalem w niebezpieczeństwie ze względu na pana Vittoria? – ośmieliła się w końcu zapytać, bo cała ta historia jej się nie uśmiechała.
Wyglądało na to, że Fergal miał rację – narzeczeni przyjechali tu po to, aby zostać czyimiś kukiełkami. Naprawdę Hiro mógłby wystawić ich na niebezpieczeństwo? Mimo że twierdził, że wiele dla nich znaczą?...
Fergal wolałby, żebym trzymała się tylko z nim, a nie z tobą – odparła szczerze, nie odsuwając się jednak od Vitalego, gdy ją objął, i dając się prowadzić w stronę ławeczki.
Ach, uroki odurzenia. Zwykle nie pozwoliłaby na taki śmiały dotyk, ale w tym momencie czuła się… zrelaksowana. Usiadła zgrabnie na ławeczce i powróciła do rozkoszowania się widokiem ogrodu.
Bądź co bądź, było tu naprawdę pięknie.
Ktoś jednak postanowił zniszczyć tę idyllę – tym razem Manuela nie przyjęła już postaci Vittoria tak przyjemnie, nie po tym, co jej powiedział Vitale.
Z grzeczności chciała się poderwać z ławki i poprawnie przywitać, ale na szczęście młodszy Włoch jej to uniemożliwił, sam wstając. Powiedziała więc jedynie:
Tak, powiedział mi, kim pan jest. Proszę wybaczyć, nie miałam pojęcia, że… pan Hiro ma brata – zawahała się na moment, bo nie miała również pojęcia, że pan Hiro miał inne imię, ale postanowiła tego nie okazywać.
Ivano?
Czego jeszcze nie wie o własnym ojcu?
Jestem Manuela – przedstawiła się cicho, celowo nie podając nazwiska. – Pan Hiro mnie przemienił. Jestem jego podwładną. Kiedyś byłam człowiekiem, ale pan Hiro uratował mnie przed śmiercią.
Nie powinna była tego mówić, w końcu Vitale ją ostrzegał – ale jak na złość nie mogła się powstrzymać. Czuła się nieco otępiona (choć z pewnością nie tak jak jej narzeczony, który właśnie siedział sam na sam w pokoju z JAKIMŚ PERFIDNYM BABSKIEM), przez co nawet nie zastanawiała się nad rozmową. Po prostu odpowiadała na pytanie zgodnie z prawdą.
Odprowadziła Vittoria wzrokiem, aż w końcu szepnęła do Vitalego:
Tak, wrócę do Fergala. Zobaczę, czy nadal śpi.
I nie komentując w żaden sposób tej sytuacji, po prostu wstała z ławki. Włochowi posłała uśmiech w ramach pożegnania, a wychodząc z ogrodu, jeszcze raz powąchała cudne kwiaty.
Naprawdę miały błogą woń!

Tymczasem Fergala odwiedziła jakaś włoska ladacznica, która swoim przyjściem zapewniła sobie właśnie miejsce na Liście Znienawidzonych Manueli. To znaczy, o ile oczywiście Polka się o niej dowie.
(Dowie się).
Chiara wydawała się nie tracić humoru nawet w momencie, gdy Fergal przyłapał ją na gorącym uczynku. Zachichotała po raz enty, kiedy Niemca dopadł ból głowy. Celowo ignorując pytanie o grzebaniu w walizkach, mruknęła:
Ojej, kochanieńki, coś cię boli? Jeżeli chcesz, zrobię ci okład – próbowała jeszcze flirtować, choć gdy Niemiec postawił sprawę jasno, uniosła dłonie w geście poddania. – Każdy wagon da się odczepić. Nie widzę tutaj twojej… Manueli Sojki. – Oczywiście, zapamiętała imię i nazwisko, by przekazać je swojemu panu. – Gdybym ja miała takiego narzeczonego, nie zostawiałabym go samego śpiącego w łóżku. W zasadzie… nie dopuściłabym do tego, żeby w nim usnął. W łóżku robi się inne rzeczy – powiedziała zalotnie, puszczając Fergalowi oczko.
Niby go podrywała, ale nie ruszała się z miejsca i wcale nie wyglądała na zainteresowaną natychmiastowym wskoczeniem Niemcowi w ramiona. Nie była też urażona informacją o narzeczonej – szybko zresztą zmieniła temat na smakowite krewetki, które tak podobały się Fergalowi.
Kto, u licha, nosi w kieszeni fartucha krewetki bez przyczyny?!
Niemiec najwyraźniej nie wpadł na to, aby się tym głębiej zainteresować. Wyciągnął dłonie po przekąskę, ale nim Chiara dała mu jedzenie, wyjęła z opakowania jedną krewetkę. Powąchała ją, uśmiechając się z rozkoszą. Próbowała rozdrażnić Fergala i go zniecierpliwić?
Wzięła ją do ust tak, jakby chciała ją nadgryźć, ale w ostatniej chwili cofnęła dłoń. Z szerokim uśmiechem wrzuciła krewetkę do opakowania i dopiero teraz podrzuciła całość Fergalowi na łóżko.
Jednocześnie zostawiła na tej jednej sztuce ślad swojej krwistoczerwonej szminki.
No to ucałuj ode mnie swoją Manię, skoro tak na nią czekasz – rzuciła na odchodne, po czym faktycznie wyszła. Szkoda, że nie zdążyła przeszukać walizki Niemca!
Niedługo po tym wróciła Manuela. Pierwsze, co ją uderzyło – oczywiście, oprócz braku Fergala w łóżku – to ostry zapach kobiecych perfum.
Kto tu był?
Pokojówki tak nie pachniały.
Usłyszała wodę z łazienki, do której były uchylone drzwi. Jeżeli Schlecht sam nie zawołał Manueli, ta przystanęła przy wejściu, pukając.
Fergal? Wszystko w porządku? Znowu bierzesz kąpiel? – nieśmiało zapytała, aż w końcu delikatnie uchyliła drzwi.
I stanęła jak wryta.
Co ty robisz! – Złapała się za głowę, ale szybko podeszła do narzeczonego. Klęknęła przy wannie, przyglądając się mu. – Dlaczego kąpiesz się w ubraniu?! I… co ty właściwie na sobie masz? – wykrztusiła już totalnie zszokowana, gdy zauważyła marynarkę.
Fergal i ELEGANCKI strój? Gdzie były dresy? Gdzie wygodna koszulka, gdzie seksowne, luzackie spodnie?!
Źle się czujesz? – spytała widocznie zmartwiona Manuela.
Zanurzyła wpierw dłoń w wodzie, aby sprawdzić, czy może kąpiel mu nie dogrzała, a kiedy upewniła się, że temperatura była w porządku, sięgnęła do czoła narzeczonego.
Nie masz gorączki. Chodź, pomogę ci wyjść. Nie możesz kąpać się w ubraniach.
Wstała i schwyciła Fergala pod ramię, delikatnie, ostrożnie, jakby właśnie pomagała wyjść z kąpieli staruszkowi, nie przypakowanemu wampirowi-naziście. W tym momencie dostrzegła też leżące obok krewetki, a wśród nich, o zgrozo, jedną ze śladem damskiej szminki.
Puściła Fergala, prostując się i wycofując.
Była tu jakaś kobieta? Przyniosła ci… krewetki? – spytała głucho. – Ty… kąpiesz się po spotkaniu z nią? – I na koniec zadała jeszcze to pytanie, z wyraźnym żalem w głosie.
Spojrzała na Fergala swoimi dużymi, jasnymi oczami, w których prawie już gromadziły się łzy. Wysunęła nieświadomie usteczka, starając się powstrzymać emocje.
Czy naprawdę kąpał się po to, aby zmyć z siebie zapach jakiejś obcej kobiety? Co z nią robił?
Sięgnęła po te cholerne krewetki i bez względu na to, czy Fergal protestował, wzięła je do pokoju. Otworzyła okno, po czym wyrzuciła je bezpardonowo do ogrodu.
Ktoś mógł oberwać w głowę, ale to… nieważne.
Wróciła do łazienki, nie mogąc spojrzeć Fergalowi w oczy. Zaczęła gorliwie myć ręce – nie znosiła zapachu owoców morza.
Nie chcę, żebyś je jadł. Sama ci kupię… gdy już będziemy na mieście – stwierdziła cicho, nie przestając szorować dłoni.
Powinna opowiedzieć Feregalowi o spotkaniu z Vittoriem… ale jak miała to zrobić, kiedy jej narzeczony zachowywał się tak dziwnie?

Chiara tymczasem niemal tanecznym krokiem powróciła do pokoju, w którym przesiadywał Vittorio. Brat Hira był jej panem – przemienił ją lata temu, właściwie ku własnemu widzimisię, bo Chiarze nic się nie działo… ale kobieta i tak mu służyła.
Zarazem od długiego czasu była nieświadomie narkotyzowana. Nie aż tak jak pokojówki, bo trochę własnej woli jeszcze miała, jednak nie było co oczekiwać od niej buntu wobec Vittoria.
Z uśmiechem najpierw pokłoniła się swojemu panu, a następnie zdała raport:
Vitale zaprosił dwójkę jakichś cudzoziemców, narzeczeństwo. Nie wiem, jak nazywa się mężczyzna, ale zdążył już posmakować naszej specjalności z kuchni. Chyba mocno mu to siadło. Większego gentlemana nie widziałam – zachichotała, siadając na kanapie. – Jego torby nie zdążyłam sprawdzić, ale u narzeczonej nic nie znalazłam. Swoją drogą, nazywa się Manuela Sojka. Nie było jej w pokoju. Nie wiem, gdzie jest, proszę pana. – Przekręciła głowę, wlepiając wzrok w Vittoria. – Miał pan rację, pana brat coś planuje. Postaram się mieć tego obcokrajowca na oku. To chyba Niemiec, mówił z mocnym akcentem… Może powinniśmy mu kupić wojenny czołg, aby go do nas przekonać? – rzuciła niedbale, sięgając po karafkę z krwią.
Jeśli jej pan miał już jakieś plany do tego dziwnego narzeczeństwa, to Chiara oczywiście chętnie spełni wszystkie rozkazy. Jeśli jednak jeszcze niczego nie postanowił – spokojnie mogła działać na własną rękę. W końcu Vittorio nauczył ją przebiegłości.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyWto Cze 23, 2020 8:27 pm

Cieszył się, że Manuela znalazła w nim dobrego znajomego. O to właśnie chodziło; powinna czuć się bezpiecznie, zaufać i przede wszystkim dać się lepiej poznać. Mimo wszystko Vitale nie miał złych intencji.
Ale z drugiej strony... Skoro zauważył zachowanie Sojki i to jak wpłynął na nią zapach kwiatów i nic z tym nie zrobił. Było to w porządku? I dlaczego na Vitale nie działa narkotyk? Cóż, odtrutka robiła swoje.
- Och, mam nadzieję. Chciałbym też i z Fergalem się zaprzyjaźnić. Ale jak pan Hiro zauważył: ma strasznie ciężki charakter.
Odpowiedział, dając znać iż nie skreśla narzeczonego Manueli. Wręcz przeciwnie... chciał go nawet lepiej poznać. A okazji na pewno będzie wiele, wszak to dopiero początek.
Krewetki?
Cóż, zapewne służące przygotowały poczęstunek tak jak im kazał. Ale dlaczego uśpiło? Czyżby zostały dodane narkotyki? Jeśli nawet, nie zamierzał tego póki co mówić. Właściwie Fergalowi przyda się odrobina spokoju.
- Oczywiście, że dostanie. Nie widzę w tym żadnego problemu.
Uśmiechnął się szeroko. A może również i Polka miała jakieś specjalne życzenie?
- A ty, Manuelo, masz jakieś zachcianki? Bo pamiętasz iż możesz mówić o nich głośno.
Zaznaczył kolejny raz. Niech Sojka wie, że może na niego liczyć. W końcu przybyła tutaj na ważną misję i... Cóż, co do misji; temat sprowadzał się do rodziny pana Ivano. Nie dość, że psuł humor, to jeszcze mieli na głowie Vittorio.
Skrzywił się lekko na wspomnienie o zagrożeniu. Właściwie szlachetny raczej by nie skrzywdził Sojki i Fergala, ale nie muszą obydwoje o tym wiedzieć.
- Cóż, zrobię wszystko co w mojej mocy aby do was się nie zbliżał. Ostrzegę go, że jeśli wkroczy na waszą drogę, gorzko tego pożałuje.
Nie szpanował, nie popisywał się. Vitale wiedział co mówi, jego dość mocne wpływy mogły zahaczyć o mało przyjemne osoby aby usunąć Vittotio. Póki co, nie mógł tego zrobić, póki pan Hiro nie pozwoli.
- Zamierzam go poinformować.
Odparł szybko, sięgnąwszy po telefon. Oczywiście nie wysłał wiadomości, jeszcze... Spojrzał na Manuelę. Była w takim stanie, że wypadałoby naprawdę ją odprawić, nie chciał aby całkowicie odleciała.
Co do Rekina... Aż uśmiechnął się szorstko.
- Cóż, nie dziwię się mu. Nie zna mnie.
Zamknął temat, schował telefon i niestety, pojawił się Vittorio. Towarzysz Sojki od razu stracił na humorze. Nikt przecież szlachetnego tutaj mieć chciał, a zwłaszcza TEGO.
- Złociuchna, ty jeszcze nie wiesz NAJLEPSZEGO o panu Hiro.
Zaśmiał się, zerknąwszy na Vitale, który aż gotował się ze złości. Niemniej jego stoicki wyraz twarzy świetnie to zakrywał.
- Och, ocalił przed śmiercią? Czyli jeszcze serce ma.
Westchnął ciężko. Podwładny Hiro syknął pod nosem w odpowiedzi, również przerywając Sojce.
- Dość.
Skoro sytuacja miała wyglądać nieciekawie, brat Ivano opuścił ich. Obydwoje więc mogli odetchnąć... Sojka oczywiście została poproszona o powrót, aby wypoczęła. Na szczęście przystanęła na pomysł i wróciła do swojego narzeczonego.

Służka była irytująca, ale dzięki narkotykom, Fergal nie wywalił ją przez okno. Odmówił zalotom, nie chcąc zdradzić swojej ukochanej Manueli, która właściwie miała niedługo się pojawić z powrotem w pokoju.
- Nie, nie boli mnie nic. I moja droga, naprawdę nie potrzebuję twojego - jak przypuszczam - interesującego towarzystwa - Moja Mania mi wystarcza. Zdradzenie jej równa się moją śmiercią.
Wierność, lojalność - mimo wszystko tych cech Fergal nie uzyskał po narkotykach, właściwie otwarcie do nich si przyznawał. Chiara nie widziała już sensu, więc po krótkim przekomarzaniu się krewetkami, na co Rekin zareagował instynktownie obnażeniem zębisk, pozostawiła go w spokoju. Wówczas Niemiec uznał, że musi się przebrać i wykąpać... Szkoda, iż w ubraniach.
Nawet nie zwrócił uwagi na zapach perfum unoszący się w pokoju, nie dotarło do niego na co służce krewetki. Cóż, jakby myślał normalnie, zapewne inaczej sytuacja by przebiegła i cała ta Chiara byłaby przesłuchana.
Akurat przegryzł część krewetki w momencie wejścia Sojki do pokoju, a później do łazienki. Posłał jej długie spojrzenie.
- Markowy garnitur, moja ukochana. Podoba ci się?
Spytał, posyłając jej uśmiech pełen rekinich zębisk. Owszem, chciał być czarujący, ale właśnie przez zęby wyglądał upiornie. I co gorsza uśmiech zbytnio do niego nie pasował... zwłaszcza taki.
- Czuję się wyśmienicie od momentu twojego wkroczenia do łazienki. Tęskniłem za tobą, wiesz? Całe minuty bez ciebie są minutami straconymi. Obiecał, że już mnie więcej nie opuścisz.
Ton naprawdę miał łagodny, pełen miłości i nawet pochwycił jej dłoń, kiedy sprawdzała mu czoło. Musnął jej wierzch lekko.
- Pachniesz kwiatami.
Zupełnie zignorował swoje dziwne zachowanie i zapewne zdziwienie Manueli.
To nie był jej Fergal.
Co do kobiety.... Zastanowił się przez chwilę i z rezygnacją wzdychnął.
- Była. Niejaka Chiara i pragnęła przekazać mi iż nie jesteś dobrą narzeczoną. Oczywiście odprawiłem ją z kwitkiem, bo nie pozwolę cię obrażać. Jesteś moim kwiatuszkiem wśród zielonych pól. Kocham cię.
Wyznał, znajdując się już poza wanną. Ociekał wodą, na co nie zwracał uwagi. Wyciągnął ramiona w stronę Ukochanej, widząc jej nadchodzące łzy w oczach.
- Nie dotknąłbym jej za żadne skarby świata, ukochana.
Może już wystarczy? Ależ skąd! Niemniej na krewetki zareagował zdziwieniem. Podszedł nawet do okna, mocząc przy tym podłogę. Ze smutkiem spoglądał na rozsypane owoce morza. Może nocą zakradnie się do ogrodu, aby je wyzbierać? W końcu miały tak uzależniający smak.
- Moja słodka truskaweczko. Chętnie, chętnie przyjmę od ciebie każdy prezent, nawet jeśli będzie to najmniejsza krewetka.
Już odsunął smutek po utracie przekąski, w zamian sięgnął po dłoń Sojki i kolejny raz ucałował ją. I co? Ściągnął mokrą koszulę, odrzucając ją na bok. Czyżby Niemiec czegoś chciał?
Owszem.
Podszedł bliżej, aby chwycić Sojkę w ramiona i musnąć ustami jej ciepły, lekko rumiany policzek. Wciąż pachniała, kusiła. Nawet dłoń sunęła po jej wąskiej talii.
- Musimy poważnie porozmawiać o nas.
Wyszeptał do ucha wampirzycy, które polizał powoli.
Co teraz?

Spodziewał się kroku od strony Ivano. Wiedział też, że osobiście nie przyleci po specjalną paczkę makaronu; w końcu nie chciał maczać palców. Zerknął na Chiare, siedząc w miękkim fotelu. W pokoju panowała przez moment cisza, którą zdecydował się przełamać po kilku sekundach.
- On nigdy nie załatwi brudnego interesu osobiście, chyba, że nie będzie miał wyboru. Ivano jest przebiegły jak wąż, na pewno zmanipulował tą biedną wampirzycę, a niemieckiego podwładnego z całą pewnością wykorzysta do zgładzenia mnie i wszystkich, którzy są ze mną powiązani. Niemniej dobrze wiedzieć iż narkotyk działa. Zapewne Vitale już o tym wie i wykorzysta to dla siebie.
Nie wyglądał szlachetny na zadowolonego. W końcu wiedział, iż jego życie wisi na włosku, jeśli Hiro postanowi zrobić krok w jego stronę. Nerwowo potarł skronie palcami.
- Śledź ich dalej, Chiara i informuj mnie na bieżąco. Jak tylko uda ci się w jakiś sposób przekonać do siebie Manuelę, sprowadź ją do mnie. Chcę aby się dowiedziała wszystkiego i może uda się aby nam pomogła, a nie temu Diabłu w anielskim ciele.
Wydał rozkaz na który Chiara od razu się zgodziła. A Niemiec? Vittorio zamierzał osobiście z nim porozmawiać.
Służka wyszła z pokoju, pozostawiając pana samego. Szkoda, że nie pochwalił jej planu z czołgiem, bo naprawdę chciała go wprowadzić w życie.
Natomiast sam Vittorio również po chwili opuścił pokój. Zamierzał się trochę rozejrzeć, a właściwie zaczepić Vitalego. Kolejny raz będzie próbować przemówić mu do rozsądku i namówić do buntu przeciwko Ivano. Aczkolwiek wątpił w skuteczność pomysłu; wszak Vitale jest zbyt lojalny i wierny.
A szkoda.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptySro Cze 24, 2020 11:39 pm

Nie potrzebowała niczego od Vitalego, więc Włoch nie musiał się trudzić. Odurzona zapachem kwiatów i zrelaksowana, nie czuła głodu – chciała jedynie siedzieć w tym pięknym ogrodzie i rozkoszować się widokiem… ale niestety nie było jej to dane.
Nie do końca rozumiała, jakie zagrożenie mógł sprawić Vittorio, jednak ufała Vitalemu. Skoro sługa Hira mówił, że ktoś był zły, dlaczego miałaby mu nie uwierzyć?
Przecież Przewodniczący nie dałby jej za towarzysza kłamcy. Nie mógłby tego zrobić.
Nie zdołała porozmawiać dłużej z Vittoriem, nie miała zresztą na to ochoty. Vitale w odpowiednim momencie przerwał szlachetnemu i się go pozbył, a Manuela mogła w końcu wracać do swojego narzeczonego – gdzie czekała ją kolejna niespodzianka.
Ostatnie, czego się bowiem spodziewała, to zastać Fergala w garniturze.
W dodatku siedzącego w wannie.
Pełnej wody.
Ale i tak najdziwniejsze nastąpiło chwilę po tym widoku – gdy Niemiec po raz pierwszy się odezwał.
Moja droga? – wymamrotała, powtarzając jego słowa. Nie dowierzała w to, co usłyszała. – Ale… ale gdzie twoje dresy? Gdzie wygodne ubrania? Hiro spakował ci do walizki same garnitury? – dopytała, przez moment licząc jeszcze na to, że może faktycznie Fergal nie mógł znaleźć żadnych dresów, więc się wkurzył i aby zrobić na złość Przewodniczącemu, postanowił zniszczyć drogie ubrania.
Ale nie: Niemiec mówił dalej i dalej, i z każdym jego słowem Manuela gubiła się w sytuacji coraz bardziej.
Nigdy w życiu się do niej tak nie odnosił – nawet gdy w obozie udawał, że jest jej przychylny, pozostawał wredny i niemal bezuczuciowy.
Nie odwzajemniła przerażającego uśmiechu. Wzdrygnęła się za to, gdy pocałował jej dłoń, i natychmiast cofnęła rękę. Coś tu było nie halo, bardzo nie halo – widziała to nawet pomimo własnego odurzenia.
Gdy w ostatnim czasie prosiła o to, aby się zmienił i zaczął ją szanować, wcale nie chciała, aby dodatkowo wyprał sobie mózg, na Boga!
Byłam w ogrodzie z Vitalem i… – Bezwiednie zaczęła tłumaczyć się ze swojego zapachu kwiatów, ale przerwała w odpowiednim momencie.
Dlaczego niby miałaby mu teraz o tym opowiadać? Skoro zachowywał się tak dziwnie?
W dodatku widok pozostałości po szmince, zapach kobiecych perfum, aż w końcu opowieść Fergala o innej kobiecie mocno ją poruszyły; silniej chyba, niż powinny.
I ta Chiara całowała krewetki, które ci dała? – spytała kpiąco, gdy pozbywała się jedzenia. – Co jeszcze ci zrobiła? Zachowujesz się bardzo dziwnie. Nie jesteś sobą.
Fergal akurat wychodził z wanny, chlapiąc wodą na lewo i prawo, więc Manuela już, już chciała zacząć panikować i prosić go, aby chociaż użył ręcznika… póki nie dodał ostatnich słów.
Kocham cię.
Zamurowało ją na dłuższą chwilę. Z szeroko otwartymi oczami i zaczerwienionymi policzkami wpatrywała się w postawną, przemoczoną do suchej nitki sylwetkę narzeczonego. Po raz pierwszy w życiu miał łagodny wyraz twarzy, prawie czarujący uśmiech i… pełne uczucia spojrzenie?
Nie, to nie był jej Fergal. W życiu by czegoś takiego nie powiedział. Przecież on nią gardził, daleko mu było do miłości. Nie kochał jej.
Zachowujesz się jak Gustaw. Sądziłam, że nie znosiłeś jego zachowania. Śmiejesz się teraz ze mnie? O to chodzi? – wyszeptała boleśnie i natychmiast wycofała się do pokoju.
Cóż, jeśli Schlecht myślał, że sprawi jej przyjemność takimi komplementami, było wręcz odwrotnie – Manuela jak zawsze założyła, że albo sobie z niej drwił i się naśmiewał, albo faktycznie coś stało mu się w głowę, więc nie mówił szczerze.
A takie coś naprawdę ją raniło.
Wcześniejsze odwiedziny rzekomej Chiary, której Manuela już nie lubiła, dodatkowo potęgowały negatywne emocje. Dlatego znowu zareagowała nerwowo, gdy Fergal musnął ustami jej dłoń. Cofnęła się o parę kroków, nie bardzo wiedząc, co zrobić.
Z jednej strony nie umiała sobie radzić z… szarmanckim zachowaniem. Przecież Schlecht ją tego nie nauczył. Zawsze pokazywał tylko brutalność. Z drugiej…
Również była pod wpływem narkotyków, sama o tym nie wiedząc. Co prawda, kwiaty wpłynęły na nią w o wiele mniejszym stopniu niż krewetki na Fergala, ale i tak odczuwała dziwne, przytłaczające ciepło, a jakiś głos w środku kazał jej się rozluźnić.
Dlaczego się rozbierasz! – przeraziła się, robiąc kolejne kroki do tyłu. Mokra koszula wylądowała z plaskiem na podłodze. – Fergal, posłuchaj, nie jesteś sobą, coś jest nie tak, powinieneś…
Schwycił ją w ramiona. Jego zimne wargi wylądowały na jej policzku, a dłonie zaczęły sunąć po ciele.
Co?
Zmroziło ją, więc przez chwilę nie zareagowała, gdy dotarł ustami do ucha. Przyłapała się wręcz na tym, że chciała przytulić się do jego ciała i się mu poddać, ale udało jej się to zwalczyć.
Łagodnie dotknęła jego nagich barków i postarała się go odsunąć. Zmoczył całe jej ubranie, więc teraz oboje byli wilgotni.
Fergal, nie, nie chcę, żeby między nami do czegoś doszło, kiedy… kiedy z tobą jest coś nie tak. Powinniśmy być oboje świadomi – wyszeptała, lekko się jąkając i odwracając wzrok w zawstydzeniu. – Nie jesteś sobą. Normalnie nie chciałbyś tego robić, uwierz mi. Usiądźmy i poro… zmawiajmy, tak jak wspomniałeś.
Była cała spąsowiała, bo mimo wszystko z obecnym Fergalem nie miała jeszcze niemal żadnego kontaktu fizycznego. W ostatnich dniach sądziła zresztą, że narzeczony tego nie chciał.
Zaprowadziła go na łóżko i posadziła na pościeli. Sama nieśmiało przycupnęła tuż obok – narkotyk również robił swoje i pchał jej ciało coraz bliżej ukochanego.
Może podam ci jakiś podkoszulek? Hiro przysłał coś wygodnego? – zaproponowała.
Fergal najpewniej odmówi, ale jeśli nie, Manuela przyniesie mu odpowiednie ubranie z torby.
Zaraz po tym usiadła obok niego znowu – niepewnie wpatrując się w jego odmienioną twarz. Ostrożnie położyła mu dłoń na karku, jakby ponownie chciała wybadać, czy wszystko z nim w porządku.
Co jeszcze pamiętasz ze spotkania z Chiarą? Podawała ci coś oprócz krewetek? – Umilkła na chwilę i postanowiła w końcu opowiedzieć o tym, co sama robiła wcześniej, bo liczyła, że może to rozjaśni sytuację i Fergal poda więcej szczegółów: – Gdy byłam z Vitalem w ogrodzie, odwiedził nas… brat Przewodniczącego. Okazało się, że też tu chwilowo mieszka. To szlachetny. Vitale nie ma z nim dobrych relacji. Pan Hiro chyba też nie. Czy… ta Chiara też była krwi A? Może to jego żona?
Spróbowała ułożyć Fergala na łóżku, licząc na to, że może się zrelaksuje i odpłynie, tak jak poprzednio.
Powinieneś zjeść coś, co na pewno ci nie zaszkodzi. Spróbujemy oczyścić organizm – zadecydowała, chociaż to rodziło pewien problem: nie mieli do dyspozycji żadnej krwi. No, z jednym wyjątkiem.
Manuela wysunęła więc w stronę Fergala swój nadgarstek.
Spróbuj trochę wypić. Zobaczymy, czy poczujesz się lepiej. – Sama nie miała narkotyku w krwioobiegu, więc jej posoka nie powinna pogorszyć stanu Niemca. – A jeśli nie, to może zawołam Vitalego? Pomoże nam. Ja też nie czuję się idealnie. Strasznie tu… gorąco – wyznała szeptem, wpatrując się nieustannie w Fergala i czekając na ugryzienie.
Aż sama nabrała ochoty na kąpiel – chociaż może niekoniecznie w drogiej, eleganckiej sukni!

Znerwicowany Vitale chodził tymczasem po swoim pokoju. Gdy pan Hiro powierzał mu Manuelę i Fergala pod opiekę, nie mówił, że misja tak się pokomplikuje.
Jasna cholera, najgorsze, co mogło się stać, czyli wizyta przeklętego Vittoria, oczywiście musiało wydarzyć się zaraz na początku!
Sługa nie wiedział, jak przemówić szlachetnemu do rozsądku. Nie chciał podawać żadnych szczegółów o Manueli i Fergalu, aby Vittorio nie wykorzystał tych informacji w przebiegły sposób. Ale jak niby inaczej miał go przekonać, że nie powinien się mieszać w tę sprawę?
Sam zamierzał wyjść i odbyć – trzecią już tego dnia – rozmowę ze szlachetnym, ale dokładnie w tym momencie Vittorio zapukał do drzwi.
Vitale natychmiast mu otworzył i wpuścił do środka. Upewnił się, że na korytarzu nie było nikogo, po czym zamknął drzwi.
Posłuchaj, Vittorio – zaczął pierwszy, prostując się i mierząc szlachetnego wzrokiem. – Ta dziewczyna została tu wysłana przez pana Ivano po to, aby odpoczęła. Nie jest zamieszana w mafijne porachunki i także teraz pan Ivano nie wiąże jej osoby z żadną misją.
Oczywiście, że kłamał, ale liczył na to, że Vittorio uwierzy. W końcu czy Hiro powierzyłby coś tak istotnego słabej wampirzycy krwi D? Wątpliwe.
Celowo nie wspominał też o Fergalu – jeszcze nie wiedział, że Vittorio wie o jego istnieniu. Łudził się, że na razie poznał tylko Manuelę.
Wcześniej, w gabinecie, już ci mówiłem: każdą twoją wiadomość przekażę twojemu bratu. Liczę na twój rozsądek. Na twoje opanowanie. Nie jesteś barbarzyńcą. – Aż zaczął go komplementować, mając nadzieję, że Vittorio chociaż trochę złagodnieje. – Poza tym muszę ci przypomnieć, że to nie jest twoja rezydencja. Nie dostałeś też zaproszenia. Nie chcę cię jednak wyrzucać siłą, dlatego mam propozycję: powrócisz tu za kilka dni, gdy Manuela już wyjedzie. Sam również wrócę wtedy do Japonii, więc będziesz mógł tu gościć do woli. Ale do tego czasu powinieneś stąd odejść… i dać nam odetchnąć.
Kilka dni wystarczyłoby Vitalemu, aby załatwić sprawę z narkotykami, ładnie odprawić Manuelę i Fergala z tajemniczą paczuszką oraz odpowiednio zabezpieczyć kwiaty. Tylko że Vittorio raczej też doskonale zdawał sobie z tego sprawę – więc propozycja sługi niekoniecznie mogła przypaść mu do gustu.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Cze 28, 2020 9:35 am

Dlaczego Manuela czuje wyglądała na zaskoczoną?
Czyżby Fergal za mało się starał i dlatego kobieta nie poczuła radości? Za mało komplementów? Za mało miłości?
Da się naprawić!
Zaśmiał się na wszystkie pytania. Rozłożył ramiona, prezentując swoje eleganckie, aczkolwiek przesiąknięte wodą ubranie.
- Nie wypada przebywać w dresie przy swojej ukochanej. Poza tym skąd ten pomysł?
Przy ostatnim zdaniu prawie się oburzył, prawie albowiem od razu złagodniał. Kto by pomyślał, że narkotyki będą miały aż tak silny wpływ na umysł rekina.
Chociaż kto wie? Może właśnie miały mu pomóc w uwolnieniu uczuć, którymi obdarzył Sojkę?
Nie mógł zaprzestać pieścić ją słowem, dotykiem. Przecież wyglądała na kogoś, kto potrzebował czułości i przede wszystkim szacunku. W obecnym stanie Niemiec byłby gotowy poświęcić dla niej wiele.
Tylko... Vitale?
Zmarszczył lekko brwi. Obcy mężczyzna w pobliżu jego U k o c h a n e j? Aż pochylił się odrobinę, aby lepiej widzieć jej twarz.
Pora rozwiać wszelkie wątpliwości i najważniejsze - zazdrość.
- Chiara może próbować różnych sztuczek, ale nie uwiedzie mnie. Manuelo, przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą kobietą w moim życiu. I mam nadzieję, że Vitale również o tym wie.
Mówiąc słowa, ułożył dłoń na klatce piersiowej. Wszystko co wyszło z jego ust nie było przesiąknięte kłamstwem, a jedynie słodką miłością i pożądaniem.
Wyprostował się odrobinę, gdy wspomniała o Gustawie.
- Nie posądzaj mnie o tak plugawe czyny jak wyśmiewanie się z ciebie. Nie mam nic wspólnego z Gustawem, ani nie naśladuję go. Właściwie nie wspominaj jego imienia.
Chociaż był naćpanym dżentelmenem, to jednak nie darzył tego pajaca żadną sympatią.
Bo niby czemu?
Chciał odbić Manuelę.
A taki czyn wymaga pojedynku na śmierć i życie, wszakże nagrodą jest serce Sojki.
- Byłbym gotów stoczyć o ciebie bój. Przelać krew, rozpłatać czyjeś ciało, tylko po to, abyś widziała tylko mnie.
Dodał do wcześniejszych słów. A później już... Samo poszło; został bez koszuli, blisko Polki. Jego silne ramiona pochwyciły ją w miłosnym uścisku, a on sam napawał się jej zapachem.
- Nie jestem sobą? Głuptasie. Mylisz się. Jestem w stu procentach świadomy tego co robię.
Bez cienia irytacji w głosie odpowiedział zdezorientowanej kobiecie. Jak widać narkotyki skutecznie manipulowały głową Niemca, zupełnie go zmieniając.
Odsunięty, spojrzał na lico kobiety. Nie omieszkał zaprzestać, przeciwnie, gdy wyrażała swoje zdanie, głaskał jej policzek.
- Jesteś taka słodka gdy się rumienisz.
Zupełnie jakby słowa kobiety do niego nie docierały. Niemniej ochoczo dał się zaprowadzić w stronę łózka. Czyżby na coś liczył?
- Nie chcę się ubierać, ale skoro prosisz.
Westchnął pełen rezygnacji. Otrzymany podkoszulek od razu założył, ale...
Powoli zaczął rozpinać spodnie, w końcu i one były przemoczone do suchej nitki.
- Kręciła się po pokoju i myszkowała, szybko ją pogoniłem.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie kręciła go Chiara, kręciła go tylko Mania.
- Nie bądź o nią zazdrosna, tamta kobieta nie ma na co liczyć.
Westchnął ciężko, odsuwając od siebie przemoczony materiał spodni. Pozostał tylko w bieliźnie i podkoszulku, niemalże jak rasowy Sebix.
Oczywiście wysłuchał ją co miała do powiedzenia, nawet pozwolił sobie na krótkie przemyślenie, a w między czasie pociągnął ją ku sobie, tak aby opadła ciałem na jego ciało. Objął mocno ramieniem, nie pozwalając wstać.
- Nie, nie jest szlachetna, wyczułbym. I kto wie? Może ten brat będzie chciał cię zabrać?
Zdenerwował się odrobinę na samą myśl. Poza tym Hiro... Aż ścisnęło coś w środku Fergala.
- [coloc=coral]Nie powinnaś rozmyślać i Hiro. Czuję się wtedy zagrożony.[/color]
Delikatnie upomniał narzeczoną, tym samym zamykając temat. Cóż, nie spodziewał się jednak propozycji oddania krwi. Kuszący nadgarstek, widoczne i pulsując żyły. Zapach. Smak. Już trzymał w dłoniach dłoń i... zamiast ugryzienia poczuła muśnięcie ustami.
- Doceniam gest, Ukochana. Ale nie musisz tracić krwi, obecnie nie męczy pragnienie krwi, tylko pragnienie ciebie.
O Vitale nawet wspominać nie chciał, poza tym jakby jego imię brzmiało w tak czarującym tonie. Wstał kolejny raz, nie wypuszczając Sojki. Uniósł ją niczym księżniczkę.
- Chciałaś wyjść poza dom, prawda? Więc będziesz tak miłościwa i pozwolisz abyś mi towarzyszyła?
I nieważne co odpowiedziała, posadził ją na łóżku z powrotem. Sam rozpoczął przeszukiwanie walizek. Dresy odsuwał, a wyciągnął komplet koszuli i spodni w kolorze czerni i inne potrzebne ubrania. Czy zamierzał przebrać się w łazience? Owszem, w końcu nie może onieśmielić Narzeczonej. Nim jednak zamknął się w łazience posłał jej całusa. Sojka nie musiała się martwić, Niemiec szybko wrócił gotowy do drogi. Przyjrzał się kobiecie. Jeśli nie wybrała nic, sam zacznie przeglądać dla niej ubrania.
- Masz ochotę udać się do restauracji? A może natrafimy na operę? Dawno w niej nie byłem i mam ogromną potrzebę pójścia. Powinniśmy też nadrobić cały ten czas.
Z ogromną powagą wypowiadał się. I jak widać nie zamierzał odpuścić: stał przy drzwiach wyjściowych z pokoju.
Więc jeśli Manuela przystała na wyjście (bez zbędnego zmuszania), opuścili pokój. I na nieszczęście na ich drodze stanęła Chiara. Służka wbiła nienawistny wzrok w Sojkę, lecz za chwilę nabrała spokojniejszego tonu. Niemalże przyjaznego. Oczywiście stanęła po stronie Fergala.
- Ach, państwo się gdzieś wybiera? Może dołączę jako przewodniczka?
Zaproponowała śpiewnym głosem, co chwila spoglądając na Manuelę. Miały się zaprzyjaźnić, tak chciał pan, ale z drugiej strony Sojka działała strasznie na nerwy.
- Proszę wybaczyć, lecz ten wypad jest nasz wspólny we dwoje.[/color]
Nie zgodził się, nie okazując żadnej wrogości. Cóż, normalny Fergal na pewno nie wyszedł by w ciszy, kłóciłby się, a całą tą Chiarę zapoznał z każdą ścianą w tym domu. Oczywiście miałaby z nimi bliski kontakt.
- [b]Ukochana. Proszę abyś się tylko nie denerwowała, Chiara już nam schodzi z drogi.

Zaznaczył wyraźnie, na co służka aż wstrzymała ze złości oddech. Vittorio nie będzie zadowolony, lecz nie uczyni nic w tej sprawie. Zmusić ich nie może.
Wyminęli ją wreszcie, kierując się ku frontowym drzwiom. Napotkana po drodze służba należąca pod władzą Vitalego została poinformowana o wyjściu, więc tylko będą musieli przekazać. Cóż, mimo ich zdziwienia nie mogli powstrzymać pary, wszak więźniami tutaj nie są.
- W pobliżu powinna być jakaś stacja.
Zaczął, gdy tylko przekroczyli próg bramy i wybrali się w stronę malowniczych osiedli. Jako wampiry mogli bez trudu przekraczać spore odległości w dobrym tempie, aczkolwiek zachodzące słonce wciąż dawało o sobie znać i miło okropnie gorąco.
- Mam nadzieję, że czujesz się dobrze.
Kolejne troski niepodobne do Rekina. Jak widać lek wciąż działał. Nawet chwycił dłoń Manueli, ścisnąwszy ją z wyczuciem; taka krucha ręka mogłaby z łatwością...
- Zostać zmiażdżona.
W porę zorientował się, że myśl dokończył na głos. Co było nie tak? Odczuł nagły przypływ niepewności, przez co dłoń automatycznie sięgnęła do policzka aby się po nim podrapać. Rozejrzał się dookoła.
Czyżby umysł powracał na swoje miejsce?

Doskonale przeczuwał, że Vitale będzie chciał z nim rozmawiać. W końcu chciał się go pozbyć; zapewne zacznie od grzeczności, prośby, a później cóż, czas sam pokaże jak bardzo Vitale jest niecierpliwy u brutalny w swoich działaniach. Hiro nie brał nigdy nikogo, kto bałby się użyć przemocy wobec wrogów, nawet tych znaczących w świecie.
Dziewczyna.
- Naprawdę, myślisz, że uwierzę w to co mówisz? Ivano nie ma czystych intencji, doskonale o tym wiem i ty również. Po co go chronisz? Za dobrze płaci czy aż tak zaślepiło cię jego udawane dobro?
Z wyraźną pogardą wypowiadał się o starszym bracie. Poprawił okulary na nosie szybkim ruchem.
- Nie zamierzam nic robić tej kobiecie. Nie zasługuje na krzywdę, właściwie Ivano już sam ją zranił, stając się jej panem. Prędzej czy później skończy jako jego ofiara eksperymentu albo czegoś gorszego.
Nie zamierzał ulec. Vitale aż się gotował ze złości, aczkolwiek nie dawał po sobie tego poznać. Stał tylko sztywno, gromiąc wzrokiem szlachetnego,. który nawet się wyluzował. Uśmiechnął się.
- Nie, nie wyjadę stąd bez makaronu. Wiem, że tam trzymacie składnik, który Hiro chce dostać. Aż tak się boi, że wysyła swoich ludzi aby zabrano przesyłkę i dostarczono osobiście? Aż tak się boi, że jego podwładna ma za towarzyszka byłego nazistę?
Ostatnie zdanie spowodowało, że Vitale znieruchomiał. Czyli zdążył poznać Niemca. I skąd... Wiedział?
Vittorio z trudności powstrzymał śmiech.
- Wiem w jaki sposób mój brat dobiera swoich podwładnych, potrafi nie tylko zabawić się ich kosztem, ale namieszać w życiu. Co dla nich wymyślił? Wspólną poznawczą wycieczkę mającą drugie dno w postaci wmieszania w sprawy narkotykowe? A może ten rekin ma pozbyć się mnie?
Aż podszedł do Vitalego, który miał ogromną ochotę użyć siły i wyrzuć szlachetnego na zbity pysk.
- Wstrzymaj swój jazgot, Vittorio. To, że masz status, nie znaczy że nie będę zdolny posunąć się do przemocy.
Warknął Włoch, marszcząc brwi i mrużąc wściekle oczy. Szlachetny pokręcił głową i przyjaźnie poklepał czysto krwistego po ramieniu. Chciał już coś powiedzieć, lecz przerwało mu pukanie do drzwi.
- Panie Vitale, para narzeczonych wyszła zwiedzić miasto.
Przytłumiony głos służki wzbudził zdenerwowanie i jednocześnie zadowolenie. Vitale niczym poparzony odsunął się, a Vittorio klasnął w dłonie. Wysunął telefon z kieszeni i jedna wiadomość wystarczyła.
Śledzić ich.
- Do jasnej cholery! Masz siedzieć na tyłku!
Krzyknął Włoch, kierując wzrok na szlachetnego. Ten zagwizdał pod nosem.
- No proszę, więc jednak potrafisz pluć słowami.
Zakpił, usadowiwszy się w fotelu. Vitale nakazał służbie, udania się za parą i pilnowania ich. Cóż, kto by pomyślał, że spacer narzeczonych okaże się tak naprawdę nierównym wyścigiem szczurów.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPią Lip 03, 2020 11:40 pm

Owszem, Manuela potrzebowała czułości i szacunku, i pewnie jeszcze wielu innych pozytywnych uczuć – przez całe życie cierpiała na niedobór takich atrakcji. Niemniej jest różnica pomiędzy prawdziwą miłością a miłością sztuczną, która rodzi się w wypranym mózgu.
Tej drugiej Manuela zdecydowanie nie chciała – a najpewniej to nią właśnie tryskał Fergal. W końcu Niemiec w życiu nie wyrzekłby się dresów na rzecz garnituru, litości!
Co ma do tego Vitale? – bąknęła zdezorientowana, bo nie mogła odgadnąć, po jakich torach krążyły teraz myśli Fergala. – Przecież był wtedy ze mną. Myślisz, że to on wysłał tutaj Chiarę?
Nie była w stanie odnieść się do tych wszystkich miłosnych wyznań – Fergal mówiący coś takiego był totalnie nie z tego świata. Manuela nigdy nawet nie marzyła, żeby zachowywał się w ten – zdecydowanie zbyt przesadzony – sposób.
Przynajmniej na Gustawa zareagował negatywnie. W duchu się ucieszyła, bo to oznaczało, że jakieś resztki dawnego siebie zatrzymał… ale i tak – dlaczego ani razu nie przeklął, wspominając arystokratę?
Nie chcę żadnego pojedynku. Nie musisz się z nikim bić. Przecież tyle razy ci mówiłam, że nic nie czuję do Gustawa – uspokoiła go, bo nie mogła tak po prostu przemilczeć kolejnej insynuacji, że między nią a Gusem do czegoś mogło dojść. Zresztą Fergal rozpłatał już niejedno ciało, aby Manuela widziała tylko jego, nawet jeśli kobieta obecnie tego nie pamiętała.
Szkoda tylko, że głównie to były ciała jej rodziny.
Naprawdę mnie niepokoisz. Jesteś… wyjątkowo spokojny i...
Zarumieniła się jeszcze mocniej na jego komentarz oraz zimną dłoń przyłożoną do jej policzka.
Dobra, skoro nawet Gustaw nie zdenerwował Fergala, tylko jeden temat mógł ewentualnie to zrobić – jeśli i to przełknie bez problemu, definitywnie coś mu się stało w głowę.
… I po prostu jesteś całkiem inny niż gdy zajmowałeś się mną w obozie – wydukała, natychmiast odwracając wzrok, gotowa na przyjęcie wyrzutów czy reprymendy.
Podała mu jakiś czarny, luźny podkoszulek, nieco uspokojona, że jednak zechciał się ubrać… do czasu, gdy zaczął zdejmować spodnie. Aż schwyciła się za policzek, który ze stresu podrapała.
Dobrze, że przynajmniej bokserki zostały na swoim miejscu. Manuela odwróciła speszona wzrok od krocza ukochanego.
Myszkowała w naszych rzeczach? Ale niczego nie ukradła?
I nim zdążyła dopytać o coś więcej, wylądowała na – nadal mokrym – ciele narzeczonego. Fergal trzymał ją zaborczo przy sobie, nie dając jej możliwości odsunięcia się. Czuła jego kuszący zapach, napięte mięśnie, zimną skórę. I choć wiedziała, że coś było nie tak, pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia – albo raczej narkotyk jej pozwolił.
Przymknęła oczy i wtuliła twarz w bark Fergala. Wzięła głęboki wdech, napawając się męskim zapachem.
Nikt mnie nie chce zabrać, co komu po wampirzycy mojej krwi? Prędzej martwię się o ciebie i tę Chiarę. Czy mógłbyś… już nic od niej nie przyjmować?
Zamiast tego Manuela wolała, aby Fegal dostał coś od niej – zaproponowała więc własne żyły, ale ku jej ubolewaniu, Niemiec odmówił.
Co jest? Nie miał ochoty nawet na krew?
Cofnęła w onieśmieleniu dłoń, nadal nieprzyzwyczajona do tych dziwnych pocałunków oraz do tak jawnego adorowania jej ciała.
Chciałam wyjść? – powtórzyła za nim, dopiero teraz przypominając sobie wcześniejszą rozmowę. Schwyciła się ramion Fergala, gdy ją uniósł, po raz enty zszokowana jego dziwnym zachowaniem. – Cóż, tak, możemy wyjść. Chyba przyda ci się świeże powietrze.
Bezradnie odprowadziła go tylko wzrokiem, gdy poszedł przebrać się do łazienki. Już nie komentowała braku dresów. Nie było sensu.
Może Vitale zamontował w pokoju ukrytą kamerę? Może podstawił jakiegoś przebierańca zamiast Fergala, aby zażartować sobie z Manueli?
Tylko że wtedy pachniałby inaczej – a Sojka wyraźnie czuła, że to jej Niemiec.
Lepiej po prostu chodźmy na spacer. We dwoje. Z dala od ludzi. Może jakieś stare kamienice? – wysunęła trochę dwuznaczną propozycję, ale po prostu wolała nie iść w żadne tłumy. Nie miała pojęcia, co Fergalowi może odwalić i jak długo potrwa jego obecny stan.
Pozwoliła mu wybrać sukienkę i założyła to, co według niego najlepiej wydawało się do wyjścia. Miała nadzieję, że przejdą niezauważalnie przez całą rezydencję… ale niestety – musieli spotkać tę tajemniczą Chiarę.
Wysoka, szczupła, piękna Włoska o klasycznej urodzie. Z miejsca przypomniała Manueli aryjską Claudię – obie miały podobne spojrzenia, w których tkwiło coś niepokojącego.
I dlatego Polka, gdy tylko usłyszała przymilny głos Chiary, stanęła bliżej Fergala i aż – kto by pomyślał! – wsunęła rękę pod jego ramię. Przylgnęła do jego ciała, jasno dając Włoszce do zrozumienia, że trójkącika nie będzie.
Skoro Fergal załatwił całą sprawę, nie odezwała się słowem do Chiary. Na wyjściu rzuciła jej tylko chłodne spojrzenie. Nadal trzymała się kurczowo narzeczonego. Dopiero kiedy zostali sami, odsunęła się, dając mu przestrzeń.
Wolałabym iść na nogach. Nie musimy jechać. Czuję się w porządku, jestem rozluźniona… chociaż nadal też zdziwiona. A co z tobą? – spytała, również z troską, spoglądając na Fergala.
Tym razem nie cofnęła dłoni. Pozwoliła się złapać narzeczonemu, już gotowa na kolejne czułe, nienaturalne słówka… ale zamiast tego spotkało ją coś innego.
Zostać zmiażdżona.
Przez chwilę stała nieruchomo, jednak szybko wyrwała dłoń i przycisnęła ją do swoich piersi.
Co powiedziałeś? Wracasz do bycia sobą? – spytała z nadzieją i zdziwieniem jednocześnie.
Szarmanckość była miła, ale przy obecnym Fergalu Manuela czuła się dość… niepewnie.
Rozejrzała się, po czym szybko pociągnęła narzeczonego z dala od rezydencji. Zatrzymała się w cieniu jakiegoś starego budynku dopiero wtedy, gdy dom Vitalego zniknął im z oczu.
Stanęła naprzeciwko Fergala, uniosła się na palcach, aby być na wysokości ust Niemca, i uważnie przyjrzała się jego twarzy. Schwyciła go za barki, ostrożnie nimi potrząsając.
Fergal, w tym domu dzieje się coś dziwnego. Naprawdę wracasz już do siebie? Wiesz, co się stało, że tak odleciałeś? Pamiętasz w ogóle, co… co mówiłeś? – spytała jeszcze zmieszana, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Próbowała wyczytać, czy narzeczony był świadomy.
Nadal będzie ją komplementował? Weźmie ją w ramiona? A może na nią nakrzyczy, odepchnie ją i zwyzywa?
Sama nie wiedziała, co byłoby najlepsze. Dla niej pewnie coś po środku – niech daje jej czułości i szacunek, ale nie za cenę własnego charakteru i swojej wolnej woli.
Zauważyła za narzeczonym jakąś inną bogatą rezydencję, którą otaczał zadaszony ogród. Wspięła się jeszcze wyżej na palcach, aby dojrzeć więcej zza ramienia Fergala.
Chcę coś sprawdzić – wyszeptała niedaleko jego twarzy. – Ogród Vitalego… był dziwny. Piękny, ale trochę niepokojący, zwłaszcza jedne kwiaty. Chciałabym zobaczyć, czy rosną też gdzieś indziej. – Przerwała na chwilę, zerkając znowu na Fergala. – Włamiemy się tam, proszę? Tylko po cichu! Ja… ja muszę je znowu poczuć, jeśli są też w innych miejscach – dodała z zacięciem, pewnie nawet nieświadoma tego, jak roślina ją odurzyła.
I jeśli tylko Fergal się zgodził, podeszli cicho do ogrodu. Niestety, aby dostać się do środka, musieliby wspiąć się po wysokim ogrodzeniu i przecisnąć przez niewielką przerwę pomiędzy belkami a drewnianym dachem.
Manuela spojrzała więc niepewnie na narzeczonego.
Może by tak ją podsadził?

Tymczasem za parą podążyła dwójka odrębnych, niezależnych szpiegów – od Vittoria i Vitalego jednocześnie. Każdy z nich dostał co prawda od swojego pana informację, że najpewniej nie jest jedynym zwiadowcą, ale póki co ważniejsze było narzeczeństwo.
Pietro, jeden z podwładnych Vitalego, był akurat poza rezydencją, jednak zaledwie kilkaset metrów stąd. Dobrze się nawet złożyło – po rozkazie Vita mógł bowiem podejść do Fergala i Manueli z drugiej strony, nie wzbudzając podejrzeń. I dzięki temu jako pierwszy ze szpiegów dojrzał też, co para miała właśnie zamiar odje… odwalić.
Che diavolo?
Włamują się do sąsiadów?
Zdezorientowany Pietro powiadomił o tym Vitalego w esemesie. Szybko dostał odpowiedź:
Niech idą na miasto. W jakieś tłumy. Zrób coś, aby zwiali do ludzi, bo inaczej Vittorio ich zgarnie. Możesz też ich nastraszyć, żeby wrócili do mnie.
Podwładnemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Napisał kolejną wiadomość, tym razem do swojego włoskiego znajomego:
Pilnie potrzebuję wampira E. Głodnego, ale też pod wpływem naszego specjału. Napuść go na dom ze zdjęcia poniżej. Tak szybko, jak tylko możesz.
Ukradkiem jeszcze cyknął fotkę, po czym schował się niedaleko, ciągle obserwując narzeczeństwo.
Cóż, nawet jeśli dostaną się do ogrodu… chyba niezbyt ucieszy ich fakt, że ściga ich głodna i naćpana kreatura.
Będzie pewnie trzeba uciekać, aby nie narobić rabanu – tylko czy do Vitalego, czy może w głąb Mediolanu?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Lip 05, 2020 8:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Lip 05, 2020 3:33 pm

Chociaż kto wie w jaki naprawdę sposób działał tajemniczy narkotyk spożyty przez Fergala? Może nie tylko przestawiał klepki w mózgu, ale też wyciągał na wierzch prawdziwe myśli? Może właśnie Fergal potrzebował takiego wymuszonego zapalnika? Cóż, może ziarenko prawdy w tym jest, niemniej gdy będzie już po wszystkim i tak pokryje się gęstą warstwą wstydu.
Póki co Sojka musiała znosić naćpanego i chętnego do igraszek Fergala. Zmuszona słuchania flirtów, pochwał jej osoby, ciała, urody i przede wszystkim wytykania, że to on jest dla niej najważniejszy i jedyny, a nie jakiś tam Vitale z Gustawem.
- Wszystko możliwe, bo nie zdziwię się, jeśli chce położyć na tobie swoje obleśne dłonie, podczas gdy ze mnie robi durnia i próbuje w coś wplątać.
Nie ukrył swojego zirytowania. Vitale coś kombinował i na pewno miało było powiązane z Maniusią. Jego Maniusią.
- Jesteś moją ukochaną ptaszynką. Maniusiu.
Dorzucił, tuż po tym jak Polka wyraziła niechęć do pojedynku z Gustawem. Poza tym przyznała, że nie jest nawet nim zainteresowana.
Aż odetchnął z ulgą.
Ach... Obóz.
Niemiec zamyślił się na chwilę.
- Ten łotr z obozu już dawno umarł.
Odrzekł jedynie krótkim zdaniem. Nie chciał rozmawiać podczas ich wspólnych, miłosnych chwil. Aczkolwiek nie chciał też aby Sojka była przez złe wspomnienia smutna.
Rozmowę wznowił dopiero po tym, gdy wampirzyca leżała przy nim.
- Nie, nie zdążyła, bo w porę się wybudziłem. I oczywiście, Manieczko, nawet nie powiem jej Dzień dobry. Wszystko dla ciebie.
Bez zastanowienia zgodził się na prośbę Narzeczonej. W końcu ona jest najważniejsza, a nie jakaś tam Chiara.
Swoją drogą za kogo służka się uważała, aby zalecać się do gościa jej pana?
Uśmiechnął się lekko na zgodę odnośnie spaceru. Przynajmniej spędzą czas tylko we dwoje.
- Jak tylko sobie życzysz, moja piękna.
Ani myślał zaprzeczyć Stare kamienie.... Jak najbardziej nie miał nic przeciwko.
Nawet i Chiara, która pojawiła się na horyzoncie, nie zatrzymała pary zakochanych. Niemiec nie pozwolił, ochoczo też przyjął przylgnięcie Manueli do jego boku oraz ramienia.
A skoro pieszo...
- Jeśli poczujesz się zmęczona albo zaczną boleć cie nogi, powiedz mi.
Wolał powiedzieć ukochanej, że może na niego liczyć. Naprawdę był skłonny wziąć ją wtedy w swoje ramiona i nosić niczym cudowna księżniczkę.
Lecz czy w ogóle do tego dojdzie? Fergal poczuł silne zawroty głowy, musiał się aż zatrzymać, aż wreszcie rozejrzał się zdezorientowany. Dopiero gdy postać Sojki przed nim się pojawiła, otrząsnął się. Niebieskie ślepia wpatrywały się pytająco, a zarazem pełen narastającej frustracji. Górna warga zadrżała, ukazując zębiska. Uniósł obie dłonie, po czym chwycił za ramiona kobietę. Pochylił się lekko w jej stronę, nie odrywając ślep od jej wielkich, zapewne przestraszonych oczu.
Wpadnie w szał?
Na takiego wyglądał.
Chciał skrzywdzić Manuelę?
Możliwe.
- Moja piękna, Manuelo. Co się dzieje? Wyglądasz na przerażoną!
Zawołał i nim cokolwiek odpowiedziała, przycisnął ją do swojej klatki piersiowej. Zaczął gładzić jej miękkie włosy. Pewnie użyła Jakiejś tam odżywki.
- Ciśśś, już dobrze. Razem odkryjemy tajemnice przerażającego domu Vitale.
Powie cicho, a Sojkę wypuścił dopiero po chwili, wszak kobieta dostrzela za plecami Schlechta sporą, ogrodzoną willę. Obejrzał się we wskazanym kierunku i z szokiem spojrzał na swoją najmilszą.
- Włamać się? Dżentelmenowi nie przystoi!
Chrząknął, marszcząc brwi. Wydawałoby się, że odmówił, lecz krótki śmiech zdradził aktorskie zagranie.
- Z moją damą pójdę wszędzie.
Zdecydował i chętnie pomógł kobiecie wspiąć się na ogrodzenie, a następnie sam do niej dołączył. Dla niego pokonanie muru nie stanowiło żadnej przeszkody.
Kolejną rzeczą było przejście między belkami. Była ona niewielka, akurat aby przecisnęła się w nich drobna Sojka.
Ale nie Fergal.
Dlatego też zatrzyma wampirzycę, pochwyciwszy ją delikatnie za ramię. Odsunie od przejścia.
- Nie mogę puścić cię tam samą. Martwię się, że coś może ci się stać, a tego bym nie zniósł. Kochanie. Naprawdę musimy odkryć co kryje się w tym domu? Zwłaszcza kwiaty? Jeśli jaki pragniesz, kupię ci takie, jakie tylko zechcesz. Nie musisz się aż po nie włamywać.
Powie pełen niepokoju, głaszcząc dłoń Polki. Zapewne i tak uzna, iż musi, więc Niemiec zostanie zmuszony ją puścić. Tylko problem był taki, że nie wiedzieli do kogo należy ten dom.
Nawet wysłany na przeszpiegi podwładny Vitalego, Pietro, nie wiedział co się kryje. Nie wspominając o drugim wysłanniku Vittorio.
- A to ciekawe! Po co włamali się do domu? Czyżby też byli szpiegami.
Przeszło przez myśl czarnowłosej wampirzycy. Marie. Zaufany szpieg brata Przewodniczącego, a zarazem najbardziej lojalna przemieniona. Poprawiła wystające z upiętego koka dwie długie szpilki z czerwonymi główkami. Musiała mieć pewność czy aby zatrute środkiem usypiającym broń jest na miejscu. Nie mogła ich zgubić.
Gdy obserwowana para ruszyła dalej, a dokładniej przedostała się przez ogrodzenie, poszła ich śladem. Dotrze do ogrodzenia, trzymając się oczywiście bardziej zalesionej strony.

Manuela z całą pewnością postawiła na swoim i przejdzie przez szparę, coby dotrzeć do zadaszonego ogrodu. Powietrze w i tak dobrze oświetlonym budynku było ciężkie, duszne oraz wilgotne. Niemniej miejsce cieszyło oko, chociażby dzięki wielkim, kolorowym i liściastym roślin piętrzącym się po ścianach ku słońcu. Co gorsza, pełno było tutaj pszczół. Póki co niezainteresowane obecnością wampirzycy, pracowały ciężko.
Podczas poszukiwań jakiś tam kwiatów, polka trafi na coś całkiem innego; wśród potężnych paproci leżała zwinięta drobna osóbka w szarawym stroju przypominającym szpitalną piżamę. Jej poplątane jasne włosy opadały na wychudzoną, siną twarz. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, można było dostrzec też szaro zielone żyłki zdobiące jej ciało.
Oraz porastające mchem ręce. Tyle, że mech miał kolor niemalże przezroczysty. A cóż takiego ukrywała na klatce piersiowej istota? Grzyby. Z jej ciała wyrastały grzyby. Ewidentnie była żywym nawozem dla roślin.
- W... Woo... Wody... Daj im... Wody.
Po głosie dało się odgarnąć iż drobinka była dziewczynką. Zapewne też człowiekiem. A skoro też była chętna do zdradzenia prośby, okazała się przytomna. Wyciągnie dłoń ku Polce.
Tylko czy zechce dotknąć oplecioną pnączami i grzybami rękę? Pomoże biedulce?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Lip 05, 2020 10:21 pm

Kręciło jej się w głowie od tych wszystkich czułości, jakimi obdarzał ją Fergal. Ptaszynko, truskaweczko, kochanie, Maniusiu… Gdyby to zobaczył dawny Schlecht z obozu, chyba dostałby szału. On się nie bawił w żadne flirty. Brał, co chciał i kiedy chciał. Bez zbędnego pieszczenia słowem czy dotykiem.
Fergal, nie, Vitale nic ode mnie nie chce. Przecież jestem twoją narzeczoną. Dobrze o tym wie.
Chciała dodać coś o tym, że Włoch był naprawdę miłym, ułożonym i godnym zaufania mężczyzną, ale to mogłoby źle zabrzmieć, więc odpuściła. Zresztą Fergal znowu ją zaskoczył: tym, jak spokojnie odniósł się do kwestii obozowej.
Przecież wcześniej nie cierpiał tego tematu. Nie dawał sobie z nim rady, nie chciał słuchać wyrzutów Manueli. A teraz?
Jasny gwint, czego on się naćpał?
Kiwnęła głową, posyłając mu delikatny uśmiech, kiedy tak prędko zdegradował Chiarę. Och, Boże, byłoby cudownie, gdyby Claudię można było wyrzucić z życia w podobny sposób – najlepiej razem z jej córką.
Wyszli w końcu na spacer, na którego początku Fergal zachował się tak, jakby wracał do siebie. Nic więc dziwnego, że Manuela zaczęła zastanawiać się nad rolą tej przeklętej willi w całej sytuacji – może w domu było coś, co działało niekorzystnie na umysł Fergala?
Wpatrywała się w niego z dołu swoimi dużymi, jasnymi oczami pełnymi troski jak w obrazek. Przez chwilę miała wrażenie, że będzie jak dawniej – że w jego spojrzeniu dostrzegła ten sam gniewny wyraz, jaki tak dobrze znała, że jego usta znowu wykrzywiły się w grymasie, jakby chciał coś wykrzyczeć, że schwycił ją tak, jakby chciał szarpnąć jej drobnym ciałem.
Ale to okazało się tylko złudzeniem – z zapałem przytulił ją bowiem do siebie i czule zaczął uspokajać. Zdębiała Manuela przylgnęła więc do klatki piersiowej narzeczonego, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
A może to jednak nie wina domostwa? Tylko… krewetek? Albo tej Chiary?
Nic się nie stało, po prostu miałam nadzieję, że… – Umilkła, po czym pokręciła z wolna głową. – A… nie wiem… Nieważne…
Uniosła twarzyczkę i ponownie wlepiła oczęta w – teraz poważną – twarz ukochanego. Uspokajał Polkę, deklarując chęć odkrycia sekretu Vitalego. Manuela słuchała go ze zrezygnowaniem, nieco skołowana, że nadal nie powrócił do swojego normalnego stanu.
Może potrzebował jakiegoś szoku? Silnego, krótkiego impulsu?
To niekoniecznie włamanie, po prostu… chcę coś sprawdzić. Dziękuję – wymamrotała, ciągnąc go do ogrodzenia.
Pomógł jej się wspiąć i sam do niej dołączył. Manuela na wszelki wypadek się go schwyciła, aby nie upaść. Poprawiła sukienkę i faktycznie przysiadła na murku niczym dama, jak to wcześniej nazwał ją Fergal.
Już chciała iść dalej, ale narzeczony ją zatrzymał. Ponownie utkwiła w nim spojrzenie. Usiadła bliżej, słuchając kolejnego wyznania. Ewidentnie nie rozumiał, o co chodzi z kwiatami – nic zresztą dziwnego, przecież nie było go w ogrodzie Vitalego.
Mówił i mówił, gładził jej dłoń, wpatrywał się w nią tkliwie… Zupełnie jak Gustaw czy Jakub. Ale nie jak Fergal.
Jej chorej głowie już zaczynało brakować brutalnego, agresywnego Niemca. Przecież to przy nim miała trwać, a nie przy kimś, kto tylko wyglądał znajomo, ale zachowywał się obco.
Może więc faktycznie zafundować mu szok?
Gdy tylko Fergal przestał mówić, zbliżyła się do niego. Ostrożnie, na kolanach, uważając, aby nie spaść. Jedną dłonią złapała się jego ramienia, drugą sięgnęła do jego włosów i pogładziła wrażliwe miejsce obok uszu.
A następnie musnęła ciepłymi wargami jego zimne usta. Delikatnie i przelotnie, ale chyba po raz pierwszy bez żadnego przymusu, bez udawania.
I co? Czy taki krótki pocałunek przywróci mu rozum?
Odsunęła się szybko, spąsowiała. Zdobyła się jednak na niewielki uśmiech, nadal gładząc opuszkami okolice szyi Fergala.
Otworzę ci na dole drzwi. Dołączysz do mnie – obiecała, po czym w końcu przedostała się między belkami.
I zeskoczyła w dół – niczym rasowa złodziejka z jakiegoś filmu o napadach na ogród.

Na dole poświęciła kilka pierwszy sekund, aby się rozejrzeć, a raczej – aby poszukać tych kwiatów. Niestety, nie mogła ich ani dostrzec, ani wyczuć. Najwyraźniej rosły tylko w ogrodzie Vitalego.
Zanim ruszyła na dalsze zwiedzanie, podeszła do drzwi, dzięki którym można było dostać się do ogrodu z zewnątrz. Użyła siły, aby zniszczyć zamek, ale udało się je uchylić. Fergal mógł więc dołączyć do narzeczonej, tylko najpierw musiał znowu zejść na dół i okrążyć ogród. Wejście nie znajdowało się aż tak blisko.
Pomachała mu na znak, że może wchodzić, i poszła na obchód.
Może jednak te kwiaty gdzieś się tu kryły? Może je znajdzie?
Szła przed siebie, zachwycając się roślinami, pszczołami oraz motylami. Włoskie ogrody były naprawdę piękne – Manuela ich zazdrościła.
Chyba najwyższy czas, aby w swoim mieszkaniu również posadziła jakieś kwiaty.
Rozmyślania przerwało jej jednak coś zatrważającego – a raczej ktoś.
Gdy tylko Polka zauważyła roślinne dziecię, cofnęła się o parę kroków z przerażeniem. Zakryła usta, aby nie krzyknąć.
Co to? Człowiek? Wampir? Dlaczego było porośnięte grzybami i mchem?
Maleństwo wyrzęziło prośbę o wodę – w dodatku po japońsku. Manuelę natychmiast dopadły więc obawy, że Vitale albo Vittorio maczali palce w tym… czymś.
Nie uciekła jednak ani nie odsunęła się z obrzydzeniem. Zawsze pełna empatii zwłaszcza wobec najmniejszych i najmłodszych, ukucnęła przy istotce.
Nie mam wody – powiedziała smutno. – Ale… ale mogę dać ci krwi! Pijesz krew? Jesteś wampirem? – spytała z nadzieją, wysuwając nadgarstek.
Zwykły człowiek raczej nie przeżyłby takiej mutacji.
Jeśli istotka się zgodziła, Manuela nacięła swoją skórę. Wokół uniósł się zapach świeżej, kuszącej krwi. Polka nie pomyślała, że mogłaby kogoś jeszcze nim zwabić.
Nadstawiła rękę pod usta dziewczynki. Jeśli chciała, mogła zacząć pić. Manuela tymczasem przyjrzała się całemu jej ciału – dziecko było wręcz wrośnięte w ziemię. Bała się więc ruszyć to drobne ciałko, bo najpewniej by obumarło.
Nie, mała musiała tu zostać, jeśli chciała przeżyć. Manuela mogła najwyżej ulżyć jej cierpieniu.
Ostrożnie pogładziła ją po bladej skórze. Podniosła się, gdy dziewoja już się najadła.
Spostrzegła też drzwi prowadzące bezpośrednio do domu.
Poszukam dla ciebie wody – obiecała małej, po czym podążyła w stronę wejścia.
Tuz przed drzwiami zatrzymała się jednak oraz spróbowała wypatrzyć Fergala. Wolałaby tam wejść z nim. Sama mogłaby sobie zrobić kuku – przecież nawet nie miała jak uciec.
Tylko gdzie on był?
Czemu tak długo zajmowało mu wejście do ogrodu?

Cóż, odpowiedź była prosta, choć Manuela nie mogła jej znać – jeśli Fergal zdecydował się zeskoczyć na ziemię i podążyć do otwartych drzwi, ktoś stanął mu na drodze.
Wampirzyca poziomu E. O dziwo, dość zadbana. Nawet ładna, rudowłosa, w czystych, niezniszczonych ubraniach. Niemiec mógł wyczuć, że była głodna – w końcu każdy krwiopijca jej klasy wiecznie chciał jeść – ale mimo tego kobieta wcale nie atakowała. Przeskoczyła tylko przez mur i stanęła tuż przed Fergalem. Miała zamglone oczy, zupełnie jak tamte pokojówki.
Przepraszam – zaczęła, świdrując Fergala czerwonymi ślepiami. Zbliżała się do niego z każdym krokiem. – Jestem bardzo głodna. Dasz mi swojej krwi? Teraz. Naprawdę jej potrzebuję. Jak już mówiłam, jestem bardzo, bardzo głodna – szeptała, ani razu nie mrugając. – Lubię męską krew. To co? Dasz?
I nagle sięgnęła dłońmi do tyłu. Wyjęła zza pasa jakieś kwiaty – nieco zwiędłe, bo ucięte przy łodygach, ale nadal silnie pachnące. Kusiły zapachem, nęciły kolorami – bez dwóch zdań wampirzyca nosiła przy sobie te same rośliny, które odurzyły Manuelę.
Mam tylko to, jednak dam w zamian, dam! Tylko krwi, potrzebuję krwi! – jęknęła, zaciągając się na moment zapachem kwiatów. – Kocham je. Muszę je mieć przy sobie… ale wiem, gdzie znaleźć więcej! O, tam! – ucieszyła się, wskazując palcem w stronę rezydencji Vitalego.
Wysunęła do Fergala dłoń z kwiatami, ale jeśli chciał je porwać, cofnęła się.
Ja dam kwiaty, a potem wezmę cię ze sobą i pokażę… pokażę, skąd można wziąć więcej… Tylko najpierw krew. Twoja krew – zażądała niemal grobowym tonem, ukazując już swoje przerośnięte kły.
A tymczasem Manuela tęsknie czekała na narzeczonego, aby razem mogli pomóc roślinnej dziewczynce. Jeśli jednak będzie zbyt długo zwlekał, w końcu wyjdzie poza ogród, aby go poszukać… tylko jaki widok wtedy zastanie?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Czw Lip 16, 2020 10:27 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptySob Lip 11, 2020 7:42 pm

Odurzenie narkotykami jak widać nie miało krótkiego efektu. Wciąż bytowały w organizmie Rekina i nie zamierzały jeszcze odpuścić. Więc przez jaki czas nie będzie sobą? Ile potrwa jego naćpany stan? Czas pokaże i liczmy, że jak najszybciej wróci do siebie. Póki co Manuela musiała znosić słodkiego narzeczonego, a nie dzikiego i żądnego krwi Niemca.
Poza tym nawet podczas przytulenia, musiał dotknąć jej pleców, wchłonąć zapach i przeraźliwie się uśmiechnąć. Jak widać jego lico nie było przystosowane do pogodnych grymasów.
Wracając do włamania Fergal i tak miał mieszane uczucia. W końcu JEGO ukochana Sojka mogła wpakować się w niezłe tarapaty, a gdy on nie będzie w stanie jej ocalić.
Cóż... Nie wybaczy sobie tego nigdy.
Ale z drugiej strony jak miałby odmówić narzeczonej? Jako jej druga połówka powinien ją wspierać, a nie ograniczać. Dlatego też postanowił udać się z nią na obchód domu. Sama iść nie mogła.
Oczywiście nie obeszło się bez kolejnych wątpliwości Niemca, które musiał rzecz jasna wyrazić. Wampirzyca zareagowała dość niespodziewanie, mianowicie znalazła się w pobliżu Niemca, a dokładniej jego ust.
Pocałowała go.
Schlecht spojrzał nieco oszołomiony (pozytywnie, Mańka, nie myśl sobie).
- Manuelo.
Szepnął, patrząc jak kobieta znika między belkami, a on pełen tęsknoty pozostał sam. Niemniej nie na długo, wszak miała otworzyć mu drzwi, co znaczyło iż prędko udał się w wyznaczone miejsce.

Dziecko nie było wampirem, aczkolwiek znało smak oraz won krwi. Więc gdy tylko ujrzała czerwoną ciesz, od razu do niej sięgnęła. Nieważne czy była substancja, dziecko mech musiało nawilżyć usta. Upiła trochę i prędko odsunęła dłoń kobiety. Skuliła się bardziej, obejmując zgięte kolana ramionami. Na twarzy dziewczynki malowało się cierpienie.
- Gdzie jest moja mama?
Cichy głosik kolejny raz dobiegł do Manueli. Jej zamglone oczy wpatrywały się w postać wampirzycy. Nawet starała się lekko uśmiechnąć. Jak widać wampirza krew robiła swoje.
- [color=coral]Ty jesteś moją mamą?[/i]
Kolejne pytanie. Co się działo w głowie dziewczynki, która co chwila pojękiwała przez ból? Wygięła się odrobinę, przez co jeden z rosnący na ramieniu grzybów przypominający purchawkę pękł. Wydobył się z niego szarawy dym. Jeśli Manuela przyjrzy się powstałemu otworowi dostrzeże... oko; przekrwione, z zieloną tęczówką. Poruszało się ono szybko, jakby badało otoczenie. Wreszcie utkwiło w Sojce.
Dziewczynka stęknęła głośniej, chcąc zedrzeć z siebie dziwną narośl.
- Wody, daj mi wody... Potrzebuję jej. WODY!
Krzyczała głośno, a drobne palce wbijały się w gałkę oczną. Zaczął wydobywać się z niej biały płyn wymieszany z krwią. Cóż, przynajmniej TO COŚ już nie mogło widzieć, lecz dziewczynka wcale nie wyglądała na radosną.
Wręcz przeciwnie.
Było z nią co raz gorzej. Ciało stawało się sine, żyłki co raz bardziej widoczne. Słabo oddychała, a jej powieki drżały. Nawet ktoś utalentowany w mruganiu nie mógł dorównać.
- No i mówię mu! Weź te pieprzone leki, bo jak nie, to wylądujesz ze strzykawką w tyłku!
Wtem nagle usłyszała mocny, ale kobiecy głos. Rytmiczny stukot obcasów zdradzał, że postać zbliżała się szybko. Jak widać była zbyt pochłonięta rozmową przez telefon, aby zorientować się, że w szklarni ktoś był. Co jeszcze można było wywnioskować? Nie pachniała jak wampir.
- Och, doprawdy? Myślisz, że zamierzam cackać się z tymi dziwadłami, które Ivano nazywa CUDAMI? O nie, nie mój drogi.
Zaśmiała się złowieszczo, lecz szybko spuściła z tonu. Dało się usłyszeć ciche "przepraszam".
- Uciekaj to... to...
Cichy głos dziecka skierowany do Manueli. Nie była w stanie nic więcej powiedzieć, wszak jej wargi... Spuchły. Nieważne czy dostała wody lub nie, los dziewczynki był przesądzony. Umierała.
Jeśli Sojka się nie ukryje, na jej drodze pojawi się wysoka brunetka w białym kitlu. Zza okularów w czarnej oprawie spoglądały przepełnione chłodem brązowe oczy. Pełne usta potraktowane czerwoną szminką. Ale gdy wampirzyca postanowi ukryć swoją obecność, lekarka podejdzie do dziecka - mchu. Pochyli się, po czym końcówką pióra wiecznego dotknie pozostałości po okaleczonym oku. Wciąż miała telefon przy uchu.
- Tak jak myślałam. Mała Isabella p-a-d-ł-a. Nie dawałam jej szansy na długie życie.
Zakomunikowała beznamiętnie telefonicznemu rozmówcy.

Tymczasem Fergal zmagał się z innym problemem. Mianowicie poziomem E, który pojawił się na jego drodze ku Manueli. Co gorsza głodny poziom E zaczął błagać o krew. Biedna, zagubiona kobieta mająca jedynie zwiędły kwiat jako zapłatę. Fergalowi aż serce ścisnęło z żalu.
- Biedna dziewoja.
Zaczął, podchodząc do niej. Wyciągnął dłoń po kwiat, lecz kobieta szybko je zabrała. Jak widać nie zamierzała naiwnie oddawać swój jedyny skarb. Co zrobił Schlecht? Uśmiechnął się, szczerząc rekinie zębiska. Podwinął rękaw koszuli i podstawił nadgarstek pod sam nos poziomu E. Wampirzyca od razu dopadła z rozwartymi ustami na bladą rękę wampira, tracąc przy tym na czujności. Fergal nie omieszkał odebrać jej kwiat. A gdy tylko znalazł się w jego dłoni, oderwie się od biedaczki i zgrabnym ruchem chwyci na głowę, ukręcając jej przy tym kark. Ciało padło bezwładnie, wydając z siebie ostatnie zwierzęce charczenie. Wyminął ją, nie spoglądając ani razu za siebie. Jeśli będzie trzeba, sam znajdzie ogród pełen dziwnych kwiatów. Póki co musiał iść do Sojki. W dodatku Polka nie musiała się fatygować, aby go odszukać, w końcu miała towarzystwo, a Niemiec właśnie zmierzał ku niej, trzymając w dłoni zwiędły kwiat. Coś czuł iż jego ukochana będzie z niego dumna.
Tylko co zastanie gdy dotrze do ogrodu?
No właśnie. Kobietę w kitlu. Robiła ona obecnie zdjęcia zwłokom dziecka. Rekin od razu ukrył się za wielkimi fikusami, które sięgały ponad głowę wampira. Oczywiście dostrzegł swoją Sojkę. Czy ona dostrzeże i jego? Jaki mają plan? A gdy narzeczona zwróci wzrok ku niemu, od razu pośle jej całuska i pokaże zabrany kwiat.
- Do licha.
Kolejny raz lekarka odezwała się, gdy telefon ponownie zadzwonił.
- Tak? Co? CO? Goście? Gdzie?!
Po odebraniu jak widać od razu dostała PEWNE informacje. Aż wstała, rozglądając się niepewnie po ogrodzie. Z nadmiaru stresu podrapała się po nosie.
- Ale przecież... JAK? Cholera jasna! Nie chcę tutaj szpiegów i to w dodatku WAMPIRÓW!
Do kogo mówiła? Oczywiście do Pietro. Jak widać wysłannik Vitalego nie zamierzał czekać, tylko od razu poinformował znajomą o wtargnięciu dwóch niechcianych gości. Po rozłączeniu, ukryła telefon w przedniej kieszonce kitla. Rozejrzała się kolejny raz po pomieszczeniu, chcąc wypatrzeć rzekomych gości.
Na kogo trafiła?
Na Fergala.
Wydała z siebie krzyk, lecz w połowie przerwany, albowiem Niemiec dopadł do niej i od razu zasłonił usta dłonią, uciszając szybko. Pochylił się nań, mrużąc ślepia.
- Zamknij się.
Złowieszczy syk wyszedł z ust wampira, po tym jak docisną mocniej jej usta. Wielkie oczy brunetki wyrażały ogromny strach. Była niczym sarenka złapana w pułapkę. Oczywiście nie zrozumiała słów, lecz ton w jaki sposób zostały wypowiedziane, szybko zdradziły o co mu chodziło.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPią Lip 17, 2020 10:22 am

Ze współczuciem wpatrywała się w biedną, umęczoną istotkę, której ktoś odebrał prawo do życia i zrobił z niej roślinnego mutanta. Manueli zawsze było żal cierpiących dzieci, zwłaszcza jeśli to cierpienie odbierało im szansę na dorosłe życie – tak jak tej tutaj.
Napoiła ją swoją krwią, uspokajająco głaszcząc brudne od ziemi włosy. Przez pytanie małej w oczach niemal zaczęły zbierać jej się łzy.
Nie jestem nią, kochanie. Nie wiem, gdzie jest twoja mama, przykro mi.
Nie miała zamiaru kłamać i obiecywać jej poszukiwań. Domyśliła się, że matki tu nie ma.
Odskoczyła w przerażeniu, gdy jeden z grzybów pękł i ukazał potworną narośl. Zakryła dłońmi usta, aby nie wydać z siebie żadnego krzyku, i cofnęła się, niemal potykając o jakiś kamień.
Co oni zrobili tej biedaczce?! Jaki drań za tym stał? Dlaczego ktoś znowu dopuszczał do podobnych eksperymentów, do cierpienia najmłodszych, najsłabszych, do ich śmierci…
Czy w tym ogrodzie próbowano zrobić powtórkę z obozu? Naprawdę świat nie nauczył się niczego w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat?
Manuela nie mogła zmusić się do tego, aby pomóc małej i wydrapać to krwiożercze, obce oko, bo sama stała w miejscu, trzęsła się i cierpiała psychicznie przez atak wspomnień. Jej mózg automatycznie skojarzył biedną dziewczynkę z Esterką – kolejnym dzieckiem, któremu nie dane było wejść w dorosłość.
Z odrętwienia wyrwał ją dopiero obcy, kobiecy głos. Nieznajoma trajkotała po włosku, więc Manuela nie mogła jej zrozumieć – do jej uszu doszło tylko jedno słowo.
Ivano.
Chyba nie chodziło o pana Hira… prawda?
Był zamieszany w to miejsce? A może próbował uratować tę dziewczynkę i dlatego ta obca kobieta o nim mówiła?
Nie było jednak czasu na rozmyślenia. Mała ostrzegła Manuelę w momencie, gdy ta i tak już się chowała. Skryta za jakimś drzewem, otoczona gęstymi krzakami i wysokimi kwiatami o intensywnym zapachu, była raczej niezauważalna. Jeżeli kobieta nie jest wampirem wysokiej krwi, nie wyczuje Polki.
Sojka przyglądała więc się z ukrycia, jak Włoszka beznamiętnie pochyla się nad zwłokami dziecka i trąca je niczym sztuczną lalkę. Aż wezbrała w niej złość – nie znosiła, gdy ktoś w taki sposób odnosił się do niewinnych istot. Bała się jednak wychodzić do niej sama, w końcu nie była zbyt silną wampirzycą, a kto wie, co potrafiła kobieta.
Gdyby tylko był tu Fergal…

No właśnie – jej narzeczony w międzyczasie litował się nad inną wampirzycą płci żeńskiej, nie szczędząc jej swojej krwi czy nawet… dotyku. Gdyby tylko Manuela to widziała, pewnie pękłoby jej serce.
Wampirzyca została wysłana przez Pietra, szpiega od Vitalego. Miała zachęcić Fergala do powrotu do willi, nęcąc go kwiatem i pozbawiając go nieco krwi. Samą Manuelę do rezydencji mógłby zaprowadzić już Pietro, ale Rekin… z nim był problem.
Dlatego szpiegujący Włoch mocno się zdenerwował, gdy z odległości kilkudziesięciu metrów dostrzegł, jak skończyła przemieniona. Szlag by to!
Ale przynajmniej zdążyła upić trochę krwi Niemca. Niewiele, ale zawsze coś.
Pietro wyciągnął telefon i znowu skontaktował się z Vitalem. Mieli problem: do ogrodu weszli już oboje narzeczeni.

Kiedy tylko Fergal pojawił się w drzwiach, Manuela natychmiast go wyczuła. Wychyliła się ze swojej kryjówki i ukradkiem mu pomachała.
Schowaj się!, powiedziała bezgłośnie, ruchem głowy wskazując na Włoszkę. Sama nie wróciła jednak do swojej kryjówki, bo dostrzegła na nadgarstku Fergala krew.
Co?
Kto mu to zrobił?
Ktoś go pogryzł? Bili się? Dlaczego nic nie słyszała?
Tak zmartwiła się tym widokiem, że w ogóle nie zwróciła uwagi na kwiat, który Fergal trzymał w dłoni. Ponieważ roślina była już zwiędła, nie wydzielała aż tak mocnego zapachu, że dotarłby do Manueli. Polka chciała nawet przemknąć między roślinami do Fergala, ale Włoszka znowu odebrała telefon. Tym razem po tonie jej głosu Manuela domyśliła się, że coś tej kobiecie nie pasowało.
Nieznajoma zaczęła obracać się na wszystkie strony, więc Sojka ponownie ukucnęła i schowała się za drzewem. Ktoś wydał ją albo Fergala. Tylko kto?
Chciała gestem uspokoić narzeczonego, bo podskórnie czuła, że może coś odwalić, ale rzecz jasna nie zdążyła. Nawet nie zauważyła, kiedy wyszedł ze swojej kryjówki i dopadł do Włoszki.
Cholera.
Fergal! Czekaj! Nie krzywdź jej! – zawołała, natychmiast do nich podchodząc.
Kątem oka zerknęła na truchło biednego dziecka, ale nie mogła długo patrzeć.
Przynajmniej już nie cierpi.
Nie wiemy, kim jest. Daj jej spokój. Wychodzimy stąd – zakomunikowała narzeczonemu, zerkając teraz na biedną Włoszkę. Przyciśniętą do ciała Fergala, z jego dłonią na swoich kobiecych ustach, ledwo mogąca wziąć oddech, trzęsąca się z nerwów, z szyją tuż przy szczękach Rekina…
Aha. OK. (:
Manuela odruchowo złapała się za własną krtań, znowu przypominając sobie obóz. Tylko że teraz było inaczej: teraz Fergal trzymał ją na dystans. I chyba tylko ją.
Jeżeli Schlecht sam z siebie puścił Włoszkę, schwyciła ją za rękę i odsunęła jeszcze bardziej od narzeczonego, zakrywając własnym ciałem. Jeżeli tego nie zrobił, to po prostu wyrwała mu kobietę.
Nie chciała jej nic robić, póki nie było pewne, o co chodzi z tym martwym dzieckiem. Może Włoszka wcale nie była odpowiedzialna za śmierć dziewczynki? Może właśnie próbowała ją ratować?
Przepraszamy, my… nie chcieliśmy niepokoić – zaczęła najpierw po polsku, ale kiedy Włoszka tylko bezradnie zamrugała oczami, powtórzyła to samo po japońsku.
Niestety, nic.
Spróbowała więc jeszcze po rosyjsku – i o dziwo, kobieta coś wydukała w odpowiedzi, z wyraźną ulgą na twarzy. Nie mówiła może perfekcyjnie, ale dało się dogadać. Tylko że Fergal nie mógł teraz ich zrozumieć.
Do Włoszki przyszedł esemes, który prędko odczytała, a następnie wyrzuciła z siebie:
Dobrze, dobrze! Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi, tylko idźcie już, idźcie!
Gestykulowała zawzięcie, wymachując rękami, stukając obcasami i rozglądając się w strachu. Zachowywała się podejrzanie i Manuela od razu się domyśliła, że ogród czy pobliski dom mogą skrywać więcej sekretów – tylko czy ona i Fergal powinni je poznać?
Z drugiej strony: ciągle siedziało jej w głowie to, że przez telefon powiedziała coś o Hirze.
Nie chcąc jednak być niemiła, zaczęła powoli iść w stronę wyjścia. Schwyciła Włoszkę delikatnie pod ramię i dopytała
Wybacz, że wcześniej podsłuchałam, ale czy znasz pana Hira? A raczej pana Ivana? Czy ma coś wspólnego z tym miejscem?
Nie dodała nazwiska, ale wcale nie musiała. Włoszka bowiem zdrętwiała, najeżyła się i cofnęła o parę kroków.
WYNOŚCIE SIĘ JUŻ! Nie znam, nie znam! Nikogo nie znam! – zagrzmiała i wściekle się obróciła.
Zaczęła prędko iść w stronę drzwi prowadzących do domu, choć raz na czas oglądała się jeszcze niepewnie na narzeczeństwo. Manuela już nie dopytywała – reakcja kobiety była jednoznaczna.
Ona zna pana Hira… – wyszeptała do Fergala, stojąc bezradnie pośrodku ogrodu.
Nie bardzo wiedziała, co robić. Wracać czy dalej tu myszkować? Pisać do Vitalego? Dowiedzieć się, o co chodzi?
A może skontaktować się z Vittoriem? Przecież sam mówił, że Przewodniczący miał coś za uszami.
Nim narzeczeni zdążyli postanowić, rozległ się głośny jęk bólu dochodzący z otwartych drzwi do domu, przez które akurat przechodziła Włoszka. Nie był to co prawda dziecięcy krzyk, ale i tak zmroził Manueli krew w żyłach.
Z duszą na ramieniu podążyła więc za kobietą. Nawet jeśli Fergal próbował ją powstrzymać, wyrwała mu się – jeśli naprawdę w środku przeprowadzano więcej eksperymentów na bezbronnych ludziach, w dodatku z rozkazu Hira, musiała o tym wiedzieć.
Dopadła do drzwi, uniemożliwiając zamknięcie ich na klucz. Sprawnie wcisnęła się do środka, zostawiając lekko uchylone wejście, tak że Fergal mógł podążyć tuż za nią.
Gdzieś w roku ściany zdążyła dojrzeć przygarbioną, zmutowaną, mającą kilka dodatkowych kończyn ludzką postać, która zwijała się w bólu. Nim jednak Polka zrobiła choćby krok, na wejściu dostała kopniaka w brzuch – prosto z ostrego obcasa.
Jeśli Fergal się nie odsunął, dostał drugiego. Najwidoczniej Włoszka nie bała się wampirów. Wręcz przeciwnie – narzeczeni mogli dostrzec w jej rękach parę kajdanek antywampirzych.
Czyżby łowczyni?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptySob Lip 18, 2020 11:06 pm

Dom skrywał wiele tajemnic.
Manuela nie miała pojęci jaki próg przekroczyła i wpakowała siebie oraz Fergala w coś, co mogło pochłonąć ich w całości. Okrutna prawda była skrywana za ścianami willi i nie mogła ona zostać ujawniona dalej. Przewodniczący z całą pewnością zostanie poinformowany o zajściu oraz pojmaniu jego przemienionej kobiety. Nieważne, że była służką.
Złamała jedną z zasad:
Nie wciskaj nosa w nieswoje sprawy.
Nie zajęła się swoją misją, tylko wyruszyła na poszukiwanie. Powinna kierować się rozsądkiem, a nie zabawą w detektywa. Ale z drugiej strony ile można żyć w ułudzie?
Lekarka była zmuszona chronić wszystkie sekrety należące do pana Ivano. Nawet jeśli nie ubóstwiała go, wszak wiedziała jakim potworem on jest, należycie wykonywała swoje obowiązki.
Dlatego gdy tylko dowiedziała się o wkroczeniu na teren posiadłości dwóch intruzów, od razu wszczęła alarm. Nawet przestała interesować się truchłem dziecka. Teraz liczyło się dopadnięcie dwójki sprawców.
Pochwycona przez Schlechta kobieta nie miała ani grama siły na wyrwanie się z żelaznego uścisku wampira, zdana na jego łaskę, wpatrywała się ze strachem w bladą twarz.
Fergal! Czekaj!
Na co? Dlaczego?
Nie krzywdź jej!
Łypnął na Sojkę, zacisnąwszy mocniej palce na pojmanej. Nie pojmował dlaczego miałby wypuszczać kogoś, kto mógł być wrogiem. Ale z drugiej strony... Tego chciała ukochana!
Kto? Ukochana?
Wstrzymał oddech, zmrużył ślepia i wypuścił lekarkę. Cóż, narkotyk zrobił swoje.
- No właśnie nie wiemy kim ona jest, a chcesz się z nią spoufalać. Ale wierzę w twoją intuicję, najdroższa.
Uśmiechnął się. Gdyby chociaż trochę narkotyk odpuścił, byłby w stanie odsunąć Sojkę od głupoty, którą było zapoznanie się z obcą kobietą. W końcu nie wiadomo co czaiło się w jej głowie. Zasłonięta lekarka, spojrzała z nad ramienia wampirzycy prosto w ślepia Niemca. Już miała pewność, że to jego należało się pozbyć jako pierwszego. Nie trudno było rozpoznać silniejszego wampira.
Nie rozumiała też wymiany słów między narzeczeństwem, nie rozumiała też tego, co mówiła do niej kobieta, Potrząsnęła głową i skrzywiła się. Dopiero gdy usłyszała język rosyjski, ożywiła się.
Niemiec przyglądał się z uwagą, wbrew myśli Polki, rozumiał o czym mówiły.
Gwałtowna reakcja na usłyszenie imienia Przewodniczącego świadczyło o istniejących relacjach. Czyli co? Hiro wie czym jest owe miejsce? Może pora na konfrontację z Vitale aby powiedział im prawdę? Zapewne w przyszłości tak się stanie, póki co musieli przetrwać.
- Tak, wiem.
Odpowiedział Manueli, nie patrząc na nią. Jego wzrok skupił się na szybko odchodzącej kobiecie, więc nie tracąc czasu, ruszył za nią.
- Nie możemy pozwolić jej uciec!
Zawołał Rekin, ale na szczęście Sojka ruszyła się w porę. Przekroczywszy drzwi, nie spodziewał się niespodzianki w postaci kolejnego mutanta: donośny jęk bólu, wijące się ciało.
Czym do licha było to miejsce? Kaźnią dla ludzi?
Lecz gdy usłyszał hałas dobiegający zza drzwi, od razu zareagował. Cios który padł na Sojkę spowodował, że Niemiec od razu przeszedł do ataku. Nie czekał, nie zastanawiał się. Wyminął zgrabnie Polkę (chyba, że stała mu na drodze, to wtedy ją przesunął DELIKATNIE), przechodząc od razu do ataku. Lekarka próbowała się ochronić, lecz przez szybkość wampira nie była w stanie. Kolejny raz Rekin dopadł ją, powalając szybkim i skutecznym ciosem w twarz. Ogłuszona lekarka upadła. Z jej nosa zaczęła spływać krew, o czym świadczyło iż został on złamany.
Co gorsza jęki nieznanej kreatury zaczęły stawać się głośniejsze. Jeśli Manuela wiła się, albo kucała, cokolwiek... Niemiec pomógł jej: Chwycił pod ramię i pociągnął za sobą w głąb domu. Nim jednak ruszyli, zabrał Włoszce telefon.
- Nie możemy tu zostać ani chwili dłużej. To miejsce nie jest...
Nie zdążył powiedzieć, albowiem głośny huk przerwał. Ktoś lub coś rozwaliło ścianę w pokoju obok. Schlecht wyczuwał ostrą, metaliczną woń wymieszaną z czymś nieznanym. Człowiek? Wampir? Nie, na pewno nie. Nie czekając aż to coś przedostanie się dalej, pchnął Sojkę w stronę innego wejścia. Znajdą się w przestronnym holu: ogromne pomieszczenie w kolorach szarości i ciemnego niebieskiego. Przez duże okna zaczęły wpadać promienie zachodzącego słońca. Zbliżała się noc, bardzo dobrze. Może dzięki pod jej osłoną uda się opuścić bezpiecznie dom.
- Do wyjścia!
Ponaglił narzeczoną, pchnąwszy ją w stronę frontowych drzwi. Wielka szkoda iż nie spodziewali się jednego.
Alarmu.
Zaczął on wyć w całym domu. Na okna oraz frontowe drzwi zaczynały zsuwać się żelazne rolety. Czyli co? Schody? Inne drzwi?
- Łapać ich!
Dobiegł do nich słaby, ale słyszalny kobiecy głos. Czyli lekarka już się wybudziła? Na to wychodzi, skoro już wydawała rozkazy. Oczywiście po Włosku.
Kolejny huk, kolejny jęk i wreszcie ujrzeli sprawcę hałasu. Sporych rozmiarów istota przypominającą humanoidalną postać poruszająca się na dwóch nogach. Szary odcień skóry nie wyglądał wcale na zdrowy, nie wspominając już o zielonych, grubych i napiętych żyłach. Czarne, skołtunione włosy opadały na zdeformowaną twarz nie posiadająca nosa i warg. Jedynie dwie okrągłe gałki oczne i otwór gębowy. Pomarszczona skóra nie pozwalała określić nawet wieku.
Zapewne byłby łatwym przeciwnikiem, gdyby nie rozmiary (prawie dwa metry) oraz dodatkowych dwóch par kończyn, z czego jedne zamiast dłoni miały zakrzywione haki.
- Złap ich! Mają być żywi!
Kolejne stanowcze słowa. Zza pleców dziwadła wyłoniła się zakrwawiona lekarka ze wściekłą miną. Pokazywała palcem na parę wampirów. Co zrobił jej podopieczny? Zaatakował. Kierował się głownie na Niemca, ten w porę odsunął się i nie oberwał zmutowaną, haczykowatą kończyna. Starał się też ochraniać Manuelę.
- Jeśli masz telefon, zwijaj się i powiadom Vitalego! Jeśli nie masz, weź ten! Należy do lekarki!
Rzucił do wampirzycy, podając telefon. Liczył iż chociaż raz go posłucha. Do cholery... Gdyby ten narkotyk zelżał. Wszak znowu w jego głowie pojawił się obraz samego siebie jako Rycerza w złotej zbroi.
JAK NIBY MIAŁ PUŚCIĆ MAŃKĘ SAMĄ? Co jeśli w telefonie lekarki były zdjęcia Pabla?
Przez rozmyślania o miłości nie skupił się na walce. Oberwał mocno w prawy bark, czując jak pęka. Czyli nieludzka bestia miała ogromną siłę, niemalże wampirzą, skoro jednym ciosem doprowadził do uszkodzenia wielu kości. Rekin cofnął się, powstrzymując skowyt z bólu. Zacisnął mocniej szczęki. I zapewne ów cios wspomógł myślenie, mianowicie otrzeźwiał.
- Ty... TY... TY PIERDOLONA CHUJOWA KREATURO! ROZJEBAŁEŚ MI BARK!
Krzyknął mocnym, niemieckim tonem, po czym wykonał atak. Moc dała we znaki, przez co Niemca ciało odrobinę się rozrosło, a temperatura gwałtownie wzrosła. Co prawda to drugie nie należało do przyjemności, ale uzyskana siła, sprawność i wytrzymałość, działająca z adrenaliną dało całkiem niezły efekt. Mocna lewa pięść wylądowała na mordzie dziwadła, że aż go odrzuciło. Stojąca z boku lekarka krzyknęła coś po Włosku, następnie wyminęła walczące stwory. Zamierzała dopaść Sojkę.
A tak właściwie co z Maunuelą? Posłuchała rady narzeczonego czy uznała, iż musi walczyć? Bo tak w ogóle to coś jeszcze kryło się w domu. I również nie było to przyjazne.
Na piętrze domu wyłoniła się kolejna istota; dwie głowy, dwie pary nóg i długie ramiona, ciągnące się po ziemi. Z budowy ciała przypominały kobiety i również nie pachniały człowiekiem lub wampirem.
Czym do licha stwory były?

Użycie mocy: Feed frenzy 1/4
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Lip 19, 2020 11:54 pm

Manuela nie miała pojęcia, że idąc do tego ogrodu, łamie jakąś zasadę. Gdyby Hiro łaskawie ją wcześniej ostrzegł, gdyby dał znać, że wokół posiadłości Vitalego większość rezydencji skrywa jakieś mroczne sekrety, gdyby poprosił, żeby do żadnej z nich nie wchodzić…
Ale nie ma co gdybać – nie zrobił tego, więc nie mogła wiedzieć, że robi coś niewłaściwego. Chciała jedynie sprawdzić, czy jest tutaj więcej tych kwiatów!...
I jak skończyła?
Patrząc na Fergala, który w swoich ramionach miażdży obcą kobietę. Być może wrogą, ale na razie tego nie wiedzieli. Nie mogli oceniać pochopnie – kto wie, czy lekarka nie okaże się kimś przyjaznym?
Nie musimy się spoufalać, po prostu… nie chcę jej krzywdy. Nic nam nie zrobiła, nie zasłużyła na to – odparła jeszcze narzeczonemu, nim spróbowała porozumieć się z lekarką.
No właśnie, spróbowała. Chciała delikatnie podpytać o pana Hira, o to dziecko-mech, chciała przeprosić za najście, chciała kulturalnie stąd wyjść. Jak zawsze, pragnęła wszystko załatwić polubownie, z dobrym sercem. Niestety, nie wyszło.
Lekarka niemiło ich odprawiła i zwiała w stronę domu, z którego jak na złość, musiało dobiec głośnie, nieludzkie wycie – to właśnie ono sprawiło, że Manuela postanowiła podążyć za Włoszką.
Nie mogłaby wytrzymać z niepewnością na temat tego, czy Hiro faktycznie eksperymentuje tutaj na żywych istotach. Musiała sprawdzić.
Na wejściu dostała kopniaka, przez którego zwinęła się w pół i odskoczyła – Fergal nie musiał więc jej wymijać. Szybko doszła do siebie, bo choć wbity obcas nie był przyjemny, to jednak nie spowodował żadnej rany. W międzyczasie Fergal zdążył oddać Włoszce za ten cios.
Z kilkukrotnie większą siłą.
Manuela pochwyciła się narzeczonego, kątem oka zerkając na leżącą, zakrwawioną lekarkę. Cóż, przynajmniej już było wiadome, że kobieta jest im wroga.
Nie, nie, jeszcze nie możemy, ja muszę wiedzieć, czy ten dom należy do pana Hira – zaprotestowała, po czym wzięła kilka głębokich wdechów, aby uspokoić rozluźnić spięte mięśnie brzucha.
To nie tak, że chciała walczyć i zwiedzać cały ten cyrk dziwadeł. Chciała tylko znaleźć odpowiedź na pytanie, czy te istoty stworzył Hiro. Nic więcej. Wcale nie musiała widzieć ich cierpienia, ich zniekształconych ciał. Po prawdzie nawet tego nie pragnęła.
Skuliła się przy Fergalu, gdy coś zniszczyło pobliską ścianę. Dała się mu prowadzić, ale wzrokiem wodziła za mutantami: tym z paroma kończynami, który został niedaleko wejścia, i tym, który rozwalił ścianę. Zdążyła dojrzeć, że i on miał dodatkowe ręce.
Fergal, czy to wszystko są normalni ludzie? Czy to jacyś biedacy bez żadnego daru, którym… – zaczęła pytać w rozpaczy narzeczonego, bo wiedziała, że ze swoim doświadczeniem jako esesman będzie mógł w stanie ocenić te zwierzęce eksperymenty.
Przerwał jej wyjący alarm. Jakim cudem był włączony, kiedy lekarka była w domu? Co u licha?
Chciała pociągnąć Fergala na piętro, licząc na to, że znajdą jakieś okno, na które nie osunęły się żaluzje, ale zmutowana istota zastąpiła im drogę. Manuela za nic nie chciała walczyć z tym biednym stworzeniem, jednak na wszelki wypadek i tak przyjęła odpowiednią pozycję. Co prawda mogła najwyżej wbijać kły i pazury w szarawe, nabrzmiałe ciało… ale zawsze coś.
Mam własny – odparła Fergalowi, cofając się o kilka kroków. Za nic w świecie nie chciała widzieć zdjęć jakiegoś Pabla. Może za to narzeczony wysłałby jej wreszcie kilka swoich, co? – Nie pójdę stąd bez ciebie, musimy wydostać się razem.
Wyjęła telefon i szybko wybrała numer do Vitalego. Niestety, był zajęty.
Szlag by to! Z kim akurat teraz rozmawiał?!
Naskrobała więc rozpaczliwego esemesa. Oby szybko go odczytał.
FERGAL! – wrzasnęła przerażona, gdy narzeczony oberwał.
Nie myśląc zbyt wiele, podbiegła do niego od tyłu, wpatrując się w złamany, zakrwawiony bark. Rana nie wyglądała najlepiej – pazury przeorały ubranie i skórę, docierając niemal do kości.
Dam ci krew od razu, jak tylko stąd wyjdziemy, żebyś mógł się zregenerować i… – zaczęła zapewniać, ciągnąc za sobą ukochanego.
Niestety, stwór wykorzystał tę sytuację i teraz zamachnął się na Manuelę. Żeby uniknąć ostrych szponów, musiała więc odskoczyć od Fergala – prosto w stronę lekarki.
Cóż, z tej całej sytuacji przynajmniej wynikł jeden mały pozytyw – po zachowaniu narzeczonego Manuela domyśliła się, że wracał do siebie. Czyżby adrenalina z powodu walki wpłynęła mu na mózg?
Musiała jednak odłożyć to na potem, bo Włoszka przystąpiła do ataku. Znowu chciała kopnąć wampirzycę, a następnie dopaść ją od tyłu i nałożyć jej kajdanki antywampirze, ale tym razem Manuela była przygotowana. Sprawnie zrobiła unik i podcięła jej nogi – trafiła idealnie w ostre obcasy, wyłamując jeden z nich. Kostka Włoszki nienaturalnie się wygięła, a sama kobieta poleciała na ziemię. Polka od razu to wykorzystała i dopadła do niej. Usiadła na jej ciele, blokując udami nogi, a rękami chwytając za nadgarstki.
Może i Przewodniczący ją osłabił, jednak nadal miała przewagę fizyczną nad człowiekiem.
Chcę tylko wiedzieć, co pan Hiro, pan Ivano ma z tym wszystkim wspólnego – wyspała, pochylając się nad twarzą Włoszki i lustrując jej rozwścieczoną twarz. – Chcę wiedzieć, kim są te stwory i dlaczego ktoś kazał im tak cierpieć!
Lekarka wierzgała, próbując zrzucić z siebie Manuelę. Bezskutecznie. Nie dała też rady założyć jej kajdanek. W końcu więc wycharczała po rosyjsku – co prawda kaleczyła niemal wszystkie słowa, ale dało się zrozumieć:
Tak, to jego dzieci, jego ukochane, zapomniane, nieudane dzieci! Tutaj kończą te, które mu nie wyjdą! Te, które nie były na tyle piękne, żeby zostać wampirami, te, które dar odrzucił!
Wzięła kilka głębokich wdechów, na moment rozluźniając ciało.
A ty? Czego tu chcesz? Szukasz prawdy o ojcu? – zakpiła, uśmiechając się wrednie.
Łatwo było się domyślić, kim mogła być Manuela. W końcu lekarka znała sekrety Przewodniczącego i wiedziała, że tam, w Japonii, ma wiele lojalnych mu wampirów, które przemienił i które nie zdają sobie sprawy z setek innych, nieudanych, eksperymentów.
Polka przez te słowa poluźniła uścisk i wyprostowała się. Z bólem spojrzała na mutanta, który raz po raz atakował Fergala.
Miał być zwykłym wampirem? Takim jak ona?
I tak samo ta dziewczynka w ogrodzie?...
W końcu dostrzegła też istotę, która zeszła ze schodów. Przekląwszy pod nosem, spróbowała zeskoczyć z lekarki, aby zwiać od tej dwugłowej poczwary. Niestety, Włoszka właśnie na to czekała. Uczepiła się rąk Sojki i…
Klik.
Polka mogła od teraz cieszyć się nową biżuterią na nadgarstkach. Ostatni krzyk mody: manette.
Świetnie, do cholery.
Żeby jeszcze miała jakąkolwiek moc, którą mogły ograniczać, byłoby tym fajniej.
Odpłaciła się Włoszce, uderzając kajdankami w jej głowę. Znowu polała się krew, kobieta znowu zawyła z bólu, znowu padła jak długa… co najwyraźniej rozwścieczyło istotę z piętra. Podpełzła niczym cień i z głośnym jękiem zamachnęła się wszystkimi ramionami na Sojkę.
FERGAL! – zakrzyknęła więc rozpaczliwie Manuela, po czym instynktownie zrobiła to, do czego już nieraz w przeszłości musiała się uciekać.
Poświęciła inne kobiece życie w zamian za własne.
Zawiesiła bowiem nadgarstki na szyi Włoszki i przeturlała się z nią tak, że lekarka legła na niej. Szybko zabrała ręce i przytuliła je do własnej klatki piersiowej. Kreatura nie zdążyła zareagować – chcąc nie chcąc, wbiła wszystkie swoje kończyny w plecy Włoszki.
Wampir by to przeżył, ale ludzka kobieta – nie było szans.
Istota zaskowytała jeszcze głośniej, przerażona tym, że właśnie skrzywdziła swoją karmicielkę, po czym zaczęła atakować splecione ciała z większą furią – tym razem próbowała celować w nogi czy głowę Manueli, ale ta niczym niemowlę skuliła się pod zakrwawionym, podziurawionym ciałem.
Fergal! Ratuj!... – wykrztusiła w strachu ponownie, ciężko oddychając. Co z jej narzeczonym? Czy tamten stwór go zranił?
Czuła, że serce Włoszki jeszcze biło, ale powoli słabło. Słyszała, jak z jej gardła wydawało się słabe rzężenie. Smakowała na języku krwi, która spływała z całego ciała prosto na nią.
Och, Boże, nie.
Nie chciała tego. Nie chciała jej zabijać.
Boże, Boże, dlaczego znowu…
Przepraszam, przepraszam, tak bardzo przepraszam – łkała przy uchu umierającej, już niekontaktującej Włoszki. – Gdybym tylko mogła, zwróciłabym ci życie, gdybym tylko mogła…
Ale to niemożliwe – była w stanie jedynie leżeć pod dziurawionym, niedawno tak świeżym oraz atrakcyjnym ciałem, i czekać na koniec. Dwugłowa istota dostała szału. Najwyraźniej uważała lekarkę za swoją matkę, więc chciała zemścić się na Manueli za to, co zrobiła. Póki Fergal jej nie powstrzyma, będzie rwać ciało Włoszki, aż nie dotrze do Polki.
Tylko właściwie co u niego? Był w ogóle w stanie walczyć ze złamanym barkiem?
Przez cały czas mutant atakował go bez przerwy. Wiedział, że przez ranę przeciwnik znajdował się na przegranej pozycji, więc nie spoczywał na laurach. Zagnał Fergala w kąt i rzucił się na niego łapskami. Rozwarł nawet swoją przebrzydłą szczękę – bo choć nie był wampirem i nie pił krwi, to wszystkie zęby miał ostre, aby móc nimi powodować boleśniejsze rany.
Fergal musiał więc cierpliwie odparowywać wszystkie ciosy. Dopiero kiedy stwór usłyszał z tyłu przedśmiertny jęk lekarki, zdębiał i odwrócił się w tamtą stronę. Niemiec miał dosłownie chwilę na kontratak – bo kiedy tylko mutant w pełni zrozumiał, co się stało, z dziką, nieokiełznaną furią ponownie się na niego rzucił.
Teraz nie po to, żeby schwytać. Teraz po to, żeby zabić.
Dlatego jeśli Fergal się nie obronił, zatopił głęboko w jego ciele szponiastą dłoń i wyszarpnął kawałek mięsa.
Cóż, narzeczeni byli w nieciekawej sytuacji, choć na szczęście przez ogród już pędził ktoś na ratunek – Pietro, który przed momentem uzgadniał telefonicznie całą akcję z Vitalem. To dlatego Manuela nie mogła dodzwonić się do Włocha.
Niestety, szpieg musiał się zdradzić, ale w końcu życie Manueli i Fergala było ważniejsze. Umiał zatrzymać wszystkie mutanty: jak każdy z tutejszych podwładnych Vitalego mógł uśpić je na odległość. Narzeczeni muszą wytrzymać jeszcze ledwo parę minut i będą bezpieczni.
Całemu przedstawieniu z okna ogrodu przyglądała się też Marie – tylko że ona nie miała zamiaru interweniować. Chciała jedynie wszystko widzieć, aby potem zdać raport Vittoriemu.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sro Lip 22, 2020 7:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPon Lip 20, 2020 11:43 pm

Polka jak zwykle była zbyt naiwna i wierzyła w dobro świata. Ktoś, kto zajmuje się hodowlą ludzi mutantów raczej nie słynie z miłosierdzia i Fergal coś o tym doskonale wiedział. I zapewne gdyby nie ten parszywy narkotyk, wyjaśnił by Sojce jak zwykle łopatologicznie różnice między empatycznym lekarzem, a sadystą w kitlu.
Lecz skoro wciąż był dżentelmenem, jedynie uśmiechnął się wyrozumiale.
Ale ile można wytrzymać? Czego jeszcze chciała się dowiedzieć? Groziło im niebezpieczeństwo, a jeszcze chciała myszkować.
- Ale może coś ci się stać, ukochana! Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy!
Zaprotestował, acz i tak wiedział, że nie jest w stanie jej powstrzymać. Naprawdę wielka szkoda, że w tak paskudnym momencie, nie może być sobą. Na pewno całe to wydarzenie zmieniłoby tor. Schlecht wydawałby rozkazy, planował i przede wszystkim nie pozwolił na litość dla lekarki: z całą pewnością zostałaby wywleczona z domu.
No cóż...
Tak czy siak musiał przystanąć na słowa narzeczonej i pozostać. Co gorsza czekała ich walka, a zaczęła się ona wraz z kopniakiem wymierzonym w Polkę. Lekarka nie spodziewała się jednak szybkiej ofensywy od strony intruzów.
Fergal nie jest typem, który stoi i głowi się nad tym co zrobić, kiedy przyszła pora na walkę. Atakował od razu. Bez ostrzeżenia.
Na pytanie Sojki, spojrzał w jej kierunku. Nie odpowiedział od razu, wszak był bardziej skupiony na nowych przeciwnikach. Nie zapowiadało się wesoło.
- Nie, to nie są ludzie. Nie czuję od nich ludzkiej woni ani wampirzej. Ale jednego mogę być pewny: na pewno są po długich, medycznych przejściach.
Potwierdził Sojce. Te przerażające twory były dziełem jakiegoś szaleńca, który zapewne bawi się w stworzenie nowych, silnych jednostek albo kij wie jeszcze czego. Fergal już miał styczność z podobną osobą. Beleth. On też chciał mieć idealne, posłuszne wampiry.
Aż westchnął głośno na zawziętość Sojki. Naprawdę nie chciała uciec? Wezwać pomoc? Fergal wiedział, że sobie poradzi samodzielnie, Manuela niekoniecznie. Może i była twarda z charakteru, to jednak siłowo mogłaby nie poradzić sobie z dziwnymi tworami. Sam Rekin nie był w stanie określić ich siły oraz wytrzymałości.
Jednak wróć. Siłę zdążył ogarnąć, wszak oberwał.
I to bardzo.
Rozwalony bark wyglądał paskudnie, co gorsza nie mógł zbytnio nim poruszać. Lecz nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło! Schlecht doszedł do siebie.
- Do cholery, po prostu się oddal!
Nie chciał jej teraz słuchać, ani tym bardziej dać się odciągnąć. Wyszarpał się i ruszył na zbierającego się z podłogi mutanta. Wiedział, że jeśli zaczną uciekać, to coś im nie odpuści i prędzej czy później dopadnie. Poza tym nie mieli pojęcia co takiego jeszcze kryje się w tym domu.
Kiedy Polka odskoczyła w stronę lekarki, Rekin pozostał. Zażarta i krwawa walka między dwoma stworami. Z tym, że Fergal był ranny. Regeneracja zaczęła działać, ale złamana kość nie zregeneruje się w kilkanaście sekund. Trzeba było tutaj znacznie dłuższej chwili.
Niemniej nie zamierzał się poddawać, w końcu nie jest pieprzonym tchórzem aby podkulić ogonek i zwiać gdzie pieprz rośnie. Musiał powalić mutanta za wszelką cenę, nie chodziło już tylko o honor oraz walecznego ducha, chodziło też o Sojkę. Niemiec też i dla niej chciał się postarać, chciał aby opuściła ów miejsce bezpiecznie.
Co prawda wszystko okaże się trudne, jednakże nie niewykonalne.
Błyskawiczne ciosy niczym grad padały na Rekina. Większą część uniknął, lecz niektóre wymierzone w ciało wampira, powodowały dość dotkliwe rany: poza barkiem doszło jeszcze do zranienia lewego boku tuż pod żebrami oraz kilka innych zadrapań. Niemniej przeciwnik nie pozostawał bez obrażeń: Niemiec nie raz przeorał mu lico pazurami, okaleczył tors i złamał dwie kończyny w tym jedną z hakiem.
Miał paść kolejny cios od strony wroga, a gwoli ścisłości kolejna pięść. Wampir zdołał przechwycić i przerzucić cielsko mutanta za siebie, łamiąc również przy tym kolejną kończynę.
Fergal!
Jeszcze tego brakowało... Spojrzał w kierunku Polki, co się okazało była w poważnych tarapatach. Nie dość, że miała walkę z lekarką, to jeszcze dołączyła do nich kolejna kreatura. Chciał ruszyć z pomocą, jednakże został złapany za nogę. Mutant przyciągnął Rekina do siebie z niebywałą łatwością i cisnął nim o najbliższą ścianę w kącie. Nieco ogłuszony Rekin, nie zdołał zauważyć co zrobiła Manuela: żywa tarcza z lekarki. Całkiem odważny pomysł ratujący życie. Nie powinna więc mieć Sojka sobie za złe, każdy by tak postąpił!
Ale wracając do akcji.
Przeciwnik zerwał się do kolejny raz do wampira, z zamiarem uderzenia w głowę. I gdyby w porę wampir nie oprzytomniał, jego głowa zostałaby zmiażdżona. Szybko się odsunął, lądując na czworakach (dokładnie na trzech, bo czwarta bezwładne zwisała).
Ratuj!
Polka bez przerwy wołała pomocy. Walczyła na tyle, ile była w stanie. Nie ma szans z plugawą istotą. W dodatku na skutek śmierci lekarki oraz jej ostatniego jęku zwiastującego śmierć, obydwa żywe eksperymenty rozwścieczyły się. Schlecht wykorzystał moment w którym jego wróg stanął. Zaatakował głowę, mianowicie wykonał odpowiedni chwyt odbierając życie biedakowi.
Skręcenie karku oraz mocniejsze szarpnięcie nie tylko połamał kręgi szyjne, ale też oddzielił je od siebie.
Nie przewidział tylko jednego.
Ogona który dosłownie wystrzelił z pleców mutanta. Przeszył brzuch niemieckiego oprawcy na wylot, powodując rozległe krwawienie. Jak widać ostatnie słowa należały do niewidocznego wcześniej ogona.
Czyżby jednak miały jakieś moce, czy tylko zwykły przypadek.
Nie obyło się bez stęknięcia z bólu. Niemniej nie pozostał w miejscu, jeszcze Sojka leżała pod rozszarpanymi zwłokami. Zmutowana kobieta za wszelką cenę próbowała się do niej dorwać. Zapewne nie raz ją skaleczyła, zahaczywszy pazurem o jej ciało. I kto wie do czego by doszło, gdyby nie interwencja Schlechta.
Z rozpędu skoczył na dwugłowa tym samym zrzucając z wampirzycy. Przygnieciona ciałem wampira atakowała na oślep. Poraniona druga ręka zaczynała tracić na sile, nawet z działaniem mocy, która przejęła cały ból oraz napędzała adrenaliną. Aczkolwiek zdołał zmiażdżyć krtań jednej z głów, na co druga zareagowała żałosnym wyciem.
- Wystarczy! Dość!
Rozległ się krzyk należący do Pietro. Dwugłowa natychmiast przestała. Żyjąca jeszcze głowa wpatrywała się tępo w zakrwawione lico Rekina. Zresztą, sam rekin nie wyglądał za dobrze. Rany, przegrzane ciało.
- Nie powinno was tu być! Vitale już tu jedzie! Będzie za kilka minut!
Z pretensjami mówił szpieg, podchodząc szybko do Manueli. Jeśli wciąż leżała pod ciałem, pomoże jej się z pod niego wygrzebać.
- Macie kłopoty, wiecie?
Dodał rozgniewany. Oczywiście posługiwał się japońskim, przecież musieli go zrozumieć.
- Dasz radę wstać?
Spytał Manueli, mając zamiar użyczyć jej swojego ramienia. Zerknął w kierunku Schlechta. Cóż, lepiej będzie jak poczeka z nim na Vitalego. Niemniej podszedł do niego, zerknąwszy wcześniej na mutanta. Kobieta leżała pokornie jakby znalazła się w całkiem innym świecie. Aczkolwiek życie w oczach zanikało.
Umierała.
- Chyba potrzebujesz lekarza.
Zauważył Pietro, na co Fergal w odpowiedzi usiłował prychnąć. Nic z tego. Zadławił się własną krwią i opadł bokiem na ścianę. Nie był nawet wstanie wstać. Jak tylko wyłączył moc, adrenalina ustąpiła bólowi. Dopiero teraz dotarło do niego, że miał połamane obydwie ręce, skręconą nogę w kolanie i kilkanaście ran otwartych z czego jedna była na wylot.
Żelazne rolety przy frontowych drzwiach podniosły się, a chwilę po zjawił się Vitale. Wpadł do środka niczym grom, przelatując wzrokiem po otoczeniu. Zwłoki, pełno krwi, zniszczenia. Ledwo co żyjące narzeczeństwo.
- Co się tutaj do cholery stało? Dlaczego wy tu jesteście?!
Już gdzieś zniknął ten miły Włoch, teraz pojawił się rozgniewany z podniesionym tonem. Ewidentnie nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
A Marie? Tylko zacierała ręce. Wiedziała iż narzeczeństwo, zwłaszcza Manuela należą do niej.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptySro Lip 22, 2020 10:00 pm

Manuela raczej nie byłaby zachwycona, gdyby Fergal postanowił wywlec stąd obcą kobietę, więc jego chwilowe otumanienie pod tym względem wcale nie było złe. Fakt faktem, że całość nie najlepiej się potoczyła, ale…
Ale Sojka przynajmniej odkryła jeden z sekretów Hira – dość druzgocący.
Na początku próbowała się jeszcze oszukiwać, że źle oceniła sytuację, jednak kiedy rozpoczęła się walka i lekarka definitywnie chciała pozbyć się stąd narzeczeństwa, raczej nie było już złudzeń.
Przypomniała sobie zresztą zmodyfikowane ciało Zgona, które również okazało się dziełem Przewodniczącego. Kto inny mógłby więc stać za eksperymentami tutaj, niedaleko willi Vitalego, jeśli nie jej pan?
Była tak poddenerwowana wszystkimi mutantami, że nawet nie przejęła się jakże miłym komentarzem Fergala. Musiała oddalić się tak czy siak i stoczyć bój z lekarką – chociaż od samej walki gorsze było to, co Włoszka jej powiedziała.
Nieudane dzieci Hira.
Cudownie.
Czy Manuela miała w życiu chociaż jedną ważną osobę, która nic przed nią nie ukrywała? W niczym nie kłamała?
Może jednak nie zasłużyła na prawdę i szacunek?
Roztrzęsiona, zdruzgotana, kuliła się pod ciałem lekarki, wołając Fergala na pomoc. Niestety, widziała kątem oka, że z narzeczonym też było kiepsko – a na domiar złego jej krzyk go rozkojarzył, przez co stwór rzucił nim go ścianę.
Wybacz, najdroższy!
Próbowała zdusić w sobie płacz, ale nie dawała już rady. Siadała jej psychika, ledwo trzymała nad sobą martwe, porozrywane ciało, a istota zahaczała ostrymi pazurami o jej nogi, ręce czy biodra, powodując małe rany. Nie wydawała się w ogóle zmęczona, wręcz przeciwnie – widok śmierci Włoszki tylko dodawał jej sił, podobnie jak mutantowi, który walczył z Fergalem.
Manuela usłyszała zdławiony jęk narzeczonego i odwróciła w jego stronę głowę. Wrzasnęła głośno, kiedy dostrzegła, jak dużą ranę zrobił mu potwór.
Nie, nie, nie, nie mogła stracić teraz Fergala. W ogóle nie mogła go stracić.
Nie tak miał wyglądać ten wyjazd!
Niemiec ostatkiem sił rzucił się w końcu na dwugłową kreaturę, przerywając jej atak. Zdruzgotana Manuela mogła tylko wodzić za nim wzrokiem.
Cóż, nie popisała się – bo choć zrobienie z lekarki tarczy obiektywnie było dobrym zagraniem, to na razie tak zniszczyło ją mentalnie, że ledwo mogła się ruszyć. Choć miała o wiele mniejsze rany od Fergala, nie była w stanie zmobilizować się do pomocy. Leżała pod zmasakrowanym ciałem, trzęsąc się i łkając – zupełnie jakby znowu przeżywała obóz.
Usłyszała obcy, męski głos, przez co jeszcze bardziej się skuliła. Jakiś Włoch zrzucił z niej martwą lekarkę i podźwignął ją do pionu. Natychmiast odszukała przestraszonym wzrokiem Fergala. Chciała iść w jego stronę, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Uczepiła się więc Pietra, zaciskając dłonie na jego ubraniu, jednak nie spuszczała oczu z narzeczonego. Widziała, w jakim był stanie, a to jeszcze bardziej ją dołowało – dolegał mu już nie tylko złamany bark, ale i duża rana pod żebrami oraz krwawiąca, bolesna dziura na brzuchu.
Z jednej strony chciała do niego podbiec i dać mu krwi, żeby się zregenerował, z drugiej – naprawdę nie mogła się ruszyć.
Przepraszam, przepraszam, to moja wina, to ja chciałam tu iść – załkała, gdy Pietro zaczął ich ganić. – Fergal mnie tylko bronił. Ja… ja nie chciałam jej zabijać, nie chciałam jej tego robić, ja chciałam, żeby żyła… – dodawała, połykając co chwilę własne łzy.
Zmusiła się do tego, żeby zerknąć na miazgę, która pozostała z lekarki. Ciało było tak pokiereszowane, że ledwo dało się rozpoznać kobietę.
Opatrz Fergala, proszę – poprosiła Pietra, zerkając znowu na narzeczonego. Udało jej się w końcu oderwać od obcego Włocha i na moment stanąć na własnych nogach. – Zajmij się nim, proszę, ja wezmę wszystko na siebie. Ukażcie tylko mnie.
Nie mogła się uspokoić. Mówiła za szybko, głos jej drżał, zjadała niektóre wyrazy. Gdy tylko Pietro poszedł w końcu do Fergala, ruszyła za nim – zrobiła to jednak tak gwałtownie, że zaraz upadła. Nogi ślizgały jej się po posadzce pokrytej krwią.
I tak niby ma wyglądać prawdziwa wampirzyca? Żałosne.
Hiro byłby zawiedziony.
Pietro nie zraził się reakcją Fergala. Obejrzał wstępnie jego rany, a tę na brzuchu, spowodowaną ogonem potwora, prowizorycznie zabezpieczył. Nawet jeśli Niemiec protestował, nie miał jak się fizycznie przeciwstawić – w końcu chwilowo ręce miał nie do użytku.
Masz szczęście, że jesteś wysokiej krwi. Szybko z tego wyjdziesz – rzucił sucho Pietro. Nie mógł zmusić się do empatii wobec mężczyzny – razem z narzeczoną dali w końcu ciała i zrobili tu niezłą masakrę.
W końcu ukazał się też Vitale – z początku wściekły, ale zszedł nieco z tonu, gdy zobaczył, w jakim stanie byli jego goście. Ona miała szaleństwo w oczach, on ledwo się ruszał.
Jasna cholera, do czego ten Hiro doprowadził? Dlaczego nie ostrzegł ani jego, ani ich? Dlaczego nikt nie zadbał o zabezpieczenie ogrodu?
Bo choć Vitale złościł się na Manuelę i Fergala, w głębi duszy wiedział, że ta sytuacja była tylko częściowo ich winą. Dostali wolną rękę, nie ostrzeżono ich, gdzie mają nie chodzić, ukryto przed nimi narkotyki i eksperymenty, nikt nie zadbał o chwilowo zamknięcie tego domu na cztery spusty – bądź co bądź, narzeczeństwo wcale nie przeskrobało tak wiele.
To Vitalemu oberwie się bardziej.
Na razie jednak musiał zająć się rannymi. Przeszedł przez zakrwawiony pokój. Westchnął, gdy zobaczył martwą lekarkę, ale postanowił się nad tym nie rozwodzić. Złapał przelotem Manuelę za ramię, aby dodać jej otuchy, po czym ukucnął przy Fergalu.
Mocno oberwałeś – stwierdził tylko, podwijając rękaw swojej koszuli. Przystawił nadgarstek do jego ust. – Pij, musimy zatrzymać krwawienia. W domu opatrzymy rany i dam ci ludzkiej krwi.
Jeżeli Fergal skorzystał, Włoch cierpliwie czekał, aż wypije tyle, by rozpoczęła się regeneracja. Zaraz po tym wstał i podszedł do Manueli.
Też jesteś ranna. Chcesz krwi?
Polka teraz patrzyła otępiała przed siebie, niczym w transie, a skute dłonie zaciskała na ubraniu.
Magda, Ida, Włoszka.
Magda, Ida, Włoszka…
Magda, Ida…
Dasz radę iść sama?
Pokręciła głową.
Magda, Ida, Włoszka…
Vitale ponownie westchnął, ale już o nic nie dopytywał. Wziął Manuelę na ręce – no chyba że Fergal zaprotestował, bo sama Polka chwilowo nie kontaktowała – i zaczął iść w stronę wyjścia.
Pietro, pomóż mu. Później ogarniemy ten chlew.
Drugi Włoch podszedł więc do Fergala. Pomógł mu wstać tak delikatnie, jak tylko było to możliwe, po czym zaczął transportować go do willi Vitalego.
Po drodze cała czwórka mogła spotkać stojącą w oddali Marie, która specjalnie się pokazała. Nie podeszła bliżej. Uśmiechnęła się jedynie do Vitalego, po czym znikła za jakimś budynkiem.
Świetnie – czyli zaraz o całej sprawie będzie wiedział Vittorio.

W willi umieścili na razie Manuelę i Fergala w jednym z dużych pokojów na parterze. Usadzeni na kanapie, narzeczeni mogli złapać oddech i wreszcie jakoś się wytłumaczyć – o ile oczywiście chcieli.
Czy wy wiecie, co w ogóle zrobiliście? Kim była ta kobieta? Jak ważną funkcję pełniła? – zaczął najpierw narzekać Pietro, choć jednocześnie szykował ciepłą wodę i opatrunki. – Po co tam wchodziliście?!
Daj im na razie spokój – burknął Vitale, choć sam również był niezadowolony. Czekała go rozmowa z Hirem – nawet nie chciał sobie wyobrażać złości swojego pana.
Postawił przed obojgiem szklanki ze świeżą, ludzką krwią, a obok jeszcze kilka dodatkowych worków. Powinny natychmiast przyspieszyć regenerację.
Manuela nawet nie spojrzała na posokę. Nie miała w ogóle apetytu, nie czuła swoich ran. Choć była cała we krwi – swojej i Włoszki – nie przejmowała się własnym stanem. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i objęła je dłońmi.
Ktoś ci zaraz to zdejmie – mruknął Vitale, zerkając na kajdanki antywampirze. Sam nie miał czasu – musiał ogarnąć tamten dom i zabezpieczyć pozostałe mutanty.
W drzwiach prowadzących w głąb domu ukazało się parę głów sług, w tym jedna wyjątkowo teraz przez Włocha niechciana: Chiary.
Kolejna przyszła węszyć!
DOŚĆ! Wyjdźcie stąd wszyscy! Nie ma wstępu! Zajmijcie się swoimi sprawami! – zagrzmiał, zamykając im drzwi przed nosem.
Wziął głęboki oddech, opierając się o drewno.
Pietro, wracaj do wylęgarni. Zabezpiecz wszystkie stwory, jak najszybciej. Zaraz do ciebie dołączę.
Słudze nie trzeba było dwa razy powtarzać. Tuż po jego wyjściu Vitale podszedł do narzeczeństwa. Przypatrywał się im przez parę sekund w milczeniu.
Oboje byli w opłakanym stanie. Nie miał serca ich teraz strofować.
Odpocznijcie. Wyleczcie rany. Porozmawiamy o tym jutro, gdy już będziecie w pełni zdrowi.
Jeżeli Fergal chciał, Vitale pomógł mu w opatrunkach – w końcu sam Niemiec nie miał w pełni sprawnych rąk. Na szczęście nawet dziura w brzuchu zaczęła się już goić, więc jeśli tylko Niemiec skorzysta z zapasów krwi – tym razem bez dodatku narkotyków – to wszystko będzie dobrze.
Manuela tymczasem siedziała bez słowa i patrzyła przed siebie. Włoch bał się ją choćby dotknąć, bo miał wrażenie, że rozprysnęłaby się na małe kawałeczki niczym porcelana.
Kiedy skończył z opatrunkami, wyszedł z pokoju, wyciągając komórkę i mrucząc coś do siebie. Obolałe narzeczeństwo zostało samo.
Manuela wciągnęła głośno powietrze i w końcu się ruszyła. Siadła tak, żeby być przodem do Fergala. Spojrzała ze współczuciem na wszystkie jego rany.
Przepraszam – wyszeptała. – Nie chciałam tego. Bardzo cię boli? Pomóc ci z bandażami? – zapytała, mimo że ranami zajął się już Vitale. Zupełnie jakby nie zarejestrowała pomocy Włocha.
I sięgnęła skutymi dłońmi po opatrunki. Ręce nadal jej drżały, przez co i wszystko wypuściła. Rozpaczliwie spróbowała pochwycić zgubę, ale nic z tego. Zawiniątko potoczyło się po podłodze.
Pielęgniarka 11/10, nie ma co.
Z rezygnacją zawiesiła więc głowę i w końcu przyjrzała się swojej poszarpanej sukience, kilku ranom i umorusanemu od krwi ciału. Nie myślała jednak o sobie.
Ty… chyba nie czujesz się jak wcześniej, prawda? Nie zachowujesz się już tak dziwnie – stwierdziła, próbując zmienić temat i jednocześnie skupić myśli na czymkolwiek innym niż lekarka. Nie było to łatwe.
Magda, Ida, Włoszka. Magda, Ida, Włoszka…


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Pią Lip 31, 2020 8:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Lip 26, 2020 12:49 pm

Kto by przypuszczał, że Schlecht poświęci się Sojce: Niegdyś dawni wrogowie, a teraz narzeczeństwo. Fergal nie miał za złe swoich ran kobiecie, sam wdał się w walkę i sam zapragnął ją ocalić. Mimo iż już nie działały na nim narkotyki, czuł silne zobowiązanie aby ją chronić za wszelką cenę. Jak widać lojalność jest czymś, czego się nie da wyzbyć.
Obraz powoli stawał się rozmazany, tracił siły przez sporą utratę krwi oraz rozległe rany. Nawet moc wyssała jego energię niemalże do dna. Mimo to, obnażył zębiska, gdy Pietro znalazł się w pobliżu. Niemiec na pewno ostatkiem sił próbowałby walczyć, póki by sam nie padł. Na ten moment jednak nie zapowiadało się na walkę, Pietro przybył aby ich pozbierać i sprzedać krótką reprymendę.
Nie odpowiadał Manueli, kobieta była zbyt roztrzęsiona i przerażona na dłuższe dyskusje. Poza tym musiał zająć się Niemcem. O tyle dobrze, że Fergal przestał się rzucać z agresją na Włocha, niemniej gdy zbliżył się do najpaskudniejszej rany  kolejny raz otrzymał złowieszczy warkot z gardzieli rekina. Pietro jedynie westchnął i przeszedł do działań.
Byleby parszywy Niemiec nie krwawił.
Pojawienie się kolejnego wampira - Vitalego. Nie zapowiadało się dobrze, aczkolwiek Włoch nie zamierzał z nimi się kłócić ani tym bardziej dawać jakąkolwiek karę. Zamiast tego ulitował się, wszak narzeczeństwo było ranne. Hiro również nie byłby zadowolony, gdyby któreś z nich nie przetrwało, głównie Sojka.
Gdy Vitale ukucnął przy Rekinie, ten spojrzał w jego kierunku.
Nadgarstek?
Napić się krwi?
Kusząca woń skóry wampira i sama myśl o krwi sprawiła, że odkrył jak bardzo jest wygłodzony. Chociaż z początku się opierał, to jednak pragnienie postawiło na swoim. Vitale syknął pod nosem, czując jak zębiska wampira przeszywają jego skórę. Nic dziwnego, w końcu Niemiec nie miał normalnego wampirzego uzębienia.
Rozmasował pogryziony nadgarstek, gdy tamten skończył. Opadł bezsilnie Niemiec, oddychając głośno. Regeneracja niebawem przyspieszy, a on sam powinien poczuć się lepiej.
Teraz kto?
Nieszczęsna Manuela.
- Hej, co ty robisz?!
Doszedł do Vitalego głos. Ochrypły, zmęczony ale wciąż przesiąknięty nerwami. Trzymając w ramionach wtuloną do niego wampirzycę, obejrzał się. To Fergal zamarudził na dotknięcie JEGO narzeczonej.
- Bez obaw, nie zabiorę jej.
Chociaż starał się uśmiechnąć, nie udało się. Jemu nie było do radości, nie kiedy ciążyła na nim myśl poinformowania Hiro. Aż bał się pomyśleć co takiego wymyśli Przewodniczący.
Więc nawet nie mógł przejąć się przeszywającym spojrzeniu ledwo co kontaktującego Niemca, podtrzymywanego przez Pietra.

Kim była ta lekarka?
Tysiące myśli przechodziło przez Rekinią głowę, podczas gdy Pietro zaczął swoją mowę i na szczęście w porę przerwaną przez Vitalego. Nie przyjmował nawet do siebie wiadomości, że od strony włoskich wampirów grozi im poważna lub mniejsza kara, w końcu wcisnęli nosy tam gdzie nie trzeba. Nie musieli się włamywać do cudzego domu.
Gdyby nie te cholerne narkotyki, które zawładnęły jego głową...
No właśnie, skąd niby miał je w krwiobiegu? A może to z winy lotu samolotem? Póki co nie miał cierpliwości się zastanawiać. Rozmyślanie zostało przerwane w chwili oczyszczania ran. Nałożenie na nich maści, zszywania czy opatrunków. Samo ich dotknięcie bolało. Niemniej Fergal ani myślał pisnąć, przecież nie może być rozmemłanym wymoczkiem.
Miewał gorsze rany.
- Przestańcie się wtrącać, to źle nie będzie.
Wtrącił w pewnym momencie Pietro, gdy Vitale rozprawiał się ze służącymi. Włoch spojrzał akurat na skuloną Sojkę. Wyglądała smutnie, wręcz domagała się uwagi i pocieszenia, ale kara musi być karą. Nikt jej nie kazał włamywać się do CUDZEGO domu, co już jest dość sporym wykroczeniem w świetle prawa.
Ale właśnie...
Wtrącać do czego?
Wzrok Niemca zawisł na Pietro, lecz ten nie wykazał chęci wytłumaczenia. Nie jest od tego, poza tym dostał już zadanie i musiał je wykonać. Vitale również doświadczył, że na dzisiaj koniec.
Sprawa rozstrzygnie się następnego dnia.
Więc zostali sami... We dwoje.
W miarę ogarnięta para narzeczonych siedziała w ciszy. Schlecht powoli podniósł się do siadu, aby chwycić ostrożnie szklankę z krwią. Mimo nastawienia kości, wciąż odczuwał dyskomfort. Regeneracja uszkodzonych kości przeważnie trwa nieco dłużej.
Nie zaciskał mocno dłoni na naczyniu, nie chcąc uszkodzić ani też wypuścić. Ślimaczym tempem przystawił ją sobie do ust brzeg i wypił duszkiem całą zawartość. Kątem oka dostrzegł ruchy Polki.
Przecież dostał pomoc.
Nie widziała tego?
Odstawił szklankę nieco mocniej niż chciał, przez co po pokoju rozległ się mało przyjemny hałas uderzenia. Całe szczęście, że szklanka była cała.
- Odpuść sobie, nic mi nie jest.
Warknął w złości Niemiec. Nie mógł patrzeć jak Manuela niezdarnie zabiera się za bandaże.
- Poza tym jak chcesz to zrobić? Nadal masz skute ręce! Ja pierdole, Manka! Weź się ogar...
Aż musiał przerwać, po ujrzeniu tej miny zawierającej wszystkie smutki świata. Jakby to ona była winna całemu złu.
Jakby przez nią... Niemiec został ranny.
Co gorsza przypomniało się mu w jaki sposób Sojka przetrwała: żywa tacza z człowieka. Znowu przez nią zginął człowiek. Rzekomo niewinny.
Nie był dobry w pocieszaniu, niemniej czuł w środku, że nie powinien zostawić Sojki samej, ani na nią krzyczeć. Przysunął się ku niej, wyciągając następnie ramiona w jej stronę. Nie za mocno, ale stanowczo objął ją, przyciągając do siebie. Aby chociaż przez moment mogła poczuć się... bezpiecznie?
- Nie mogłaś pomóc tej kobiecie, Manuelo. Rzuciła się na ciebie, a ty jedynie się broniłaś. Jeśli miałaby chociaż trochę oleju w głowie, nie wykonałaby ataku. Walczyłaś o życie, każdy by tak postąpił.
Może chociaż trochę pokrzepi ją tymi słowami? Według niego Sojka nie zrobiła nic złego. Poza tym nie ona ją skrzywdziła, tylko ta potworna istota.
- I to nie ty ją zabiłaś, zginęła przez tamtą zmutowaną kobietę.
Lepiej dodać dla sprostowania. Jeśli nie miała nic przeciwko, Niemiec odsunął się odrobinę. Co za dużo, to nie zdrowo. Poza tym...
Sięgnął po szklankę przeznaczoną dla niej. Jak nie dojdzie do prostu, pomoże się jej napić.
Nie, nie w sposób że napełnił usta krwią i napoi poprzez pocałunek. Po prostu przystawił brzeg szklanki do jej ust i lekko uniesie (NIE MYŚL SOBIE, SOJKA!)
- Czuję się normalnie, bez zbędnego pierdolenia jak jakiś wymuskany jebany dżentelmen. I powiedz mi jedno... Co ja kurwa mam na sobie?
Aż się skrzywił, gdy dostrzegł resztki koszuli, materiałowe spodnie. Kim on do licha był?
- Jakoś się ogarniemy, nie damy sobie wejść tym makaroniarzom na głowę, a zakładam, że po tej akcji będą chcieli nam jakoś dopiec... Może w postaci szantażu? Kij wie. Jebana mafia.
Wyzywałby jeszcze, gdyby nie nagły ból. Cóż, od tak wszystko nie znika. Odsunął się, aby położyć na kanapie. Jedynie czego potrzebował w obecnej chwili, to snu.
- Uroczo razem wyglądacie.
Rozległ się głos Pietro, który akurat przekroczył próg pokoju. Przybył w celu rozkucia Sojki i tak też uczynił. Uniwersalny klucz wszystkiemu zaradzi.
- Vitale obecnie rozmawia z szefem i powiem wam, żeee... Nie wygląda na zadowolonego. Dobrej nocy życzę.
Dodał na odchodne, pozostawiając ich ponownie samych. Fergal nawet nie miał ochoty tego komentować; nie dość, że senny, to jeszcze powieki zaczynały go swędzieć. Poprosiłby Sojkę o podrapanie ich, ale ona mogła w tym momencie nic nie rozumieć. W końcu dowiedziała się kolejnej, nowej rzeczy o swoich cudownym panu Hiro i to nie tak uroczą, jaką by chciała.
- Jak... Jak chcesz, to wiesz... Mańka. Możesz spać obok mnie. Zmieścimy się.
Padła niepozorna propozycja od strony Niemca. Jeżeli Sojka się zgodzi, zrobi jej trochę miejsca, ale niestety, będzie zmuszona do oparcia się na nim.
Ot, miła miękka kanapa, a na niej tuląca do siebie urocza parka.

Podczas leżakowania nietypowej pary w saloniku, Vitale musiał zmierzyć się z rozmową. Siedział w fotelu obitym skórą za biurkiem nerwowo skubał kant kartki.
- Panie Ivano, nie miałem pojęcia, że ich wspólny spacer zakończy się węszeniem w Wylęgarni. Nie spodziewałem się też tego, że nawet Fergal pod wpływem zgodzi się jej pomóc.
Ile już się tłumaczył? Chwilę. Niemniej Przewodniczący nie miał wcale wściekłego tonu, właściwie wydawał się niepokojąco zatroskany.
- Cóż, stało się. Mam nadzieję, że następnym razem nie popełnisz takiej gafy, Vitale. Ufam ci, jesteś moim najlepszym podwładnym. Dopilnuj więc, aby więcej COŚ takiego się nie powtórzyło.
Vitale oczywiście przystanął na krótkie kazanie. Niby nic wielkiego, ale drzazga pozostała.
- Jeszcze jedno; powiedz im, że moje CUDA są zarazonymi ludźmi i próbujemy im pomóc. Wirus mutujący, o! Nawet możesz któregoś z nich trochę zarazić. Fergala? On by się nadał.
Kolejny złowieszczy plan Ivano, kolejne kłamstwo byleby ukryć swoje nikczemne zbrodnie.
- W porządku, panie, Zrobię wszystko należycie.
Potwierdził słowa szefa. Nim jednak się rozłączył, musiał zahaczyć o sprawę Vittorio.
- Pilnuj go, bo teraz zyskał dobry powód aby mnie wkręcić i zniszczyć relację między mną, a Manuelą. Nawet jeśli będzie trzeba... Pozbaw go życia.
I w takim o to akcencie zakończyła się rozmowa. Vitale już dawno chciał odsunąć brata szefa od ich działań, ale zamordowanie szlachetnego? No cóż. To będzie trudne, ale póki co, nie musi sięgać po rygorystyczny atak. Wszak ciało oraz krew Vittorio może okazać się potrzebna do badań i chyba tylko dlatego, wciąż jeszcze żył.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPią Lip 31, 2020 10:09 pm

Jak widać, Fergal już całkowicie wrócił do siebie. Nawet podziurawiony i połamany, musiał warczeć na Pietra oraz protestować przeciwko pomocy. Gdyby nie pojawienie się Vitalego, włoski szpieg mógłby nawet dać za wygraną i zostawić tu Schlechta, żeby się wykrwawiał. Niestety (choć dla niektórych stety) podwładny Hira dopilnował, aby Niemiec doszedł do siebie.
Po pierwsze, był gościem Przewodniczącego. Po drugie – gdyby oszalał z głodu i się przemienił, wszyscy wokół mieliby kłopoty.
Przetransportowali w końcu narzeczonych do bezpiecznej willi, gdzie Vitale mógł już w pełni kontrolować sytuację. Oczywiście, musiał jeszcze zająć się wylęgarnią i uspokoić znerwicowane, żądne krwi istoty, ale najważniejsze, że Fergal i Manuela nie byli już w zagrożeniu – ani go nie stanowili.
Pietro nie silił się na delikatność podczas opatrywania Niemca. Nie robił co prawda tego po łebkach, bo gruntownie oczyścił rany i odpowiednio je zabandażował, niemniej nie ostrzegał przed nakładaniem tłustych maści czy wbijaniem szwów.
Był szpiegiem, nie lekarzem. Fergal i tak powinien się cieszyć, że mu pomagał.
Manueli nie dotykał, mimo że na rękach, nogach czy w okolicy bioder miała kilka ran. Nie były jednak zbyt poważne, więc powinny się zagoić, a w dodatku widział wcześniej, jak Fergal zareagował na samo podniesienie kobiety – wolał więc nie dolewać oliwy do ognia.
Polka w ogóle nie brała udziału w tej krótkiej, niemiłej wymianie zdań. Ożywiła się dopiero, gdy została sama z Fergalem – wcześniej nie rejestrowała rzeczywistości.
Spróbowała mu pomóc, sama chyba nie rozumiejąc swoich intencji. No tak, dopiero po momencie zauważyła, że rany narzeczonego już nie krwawiły i że był w stanie sam sięgnąć po szklankę.
Czyli ręce też miał sprawne?
Przepraszam – wydukała głucho, gdy ją zganił, i cofnęła się na kanapie.
Czuła się winna całej tej sytuacji, a krzyk Fergala w niczym nie pomagał. Sama nie wiedziała, czy ogółem jej psychika była aż tak słaba, czy po prostu doświadczenia obozowe spotęgowały dzisiejszą sytuację i wywróciły jej mózg do góry nogami.
Cóż, tak czy siak – do niczego na razie się nie nadawała. Ledwo dało się z nią porozumieć.
Zesztywniała, kiedy Fergal przyciągnął ją do siebie, ale nic nie powiedziała. Rozluźniła mięśnie po paru sekundach, pozwalając mu trzymać się w ramionach. Oparła głowę o jego bark i wlepiła wzrok w ścianę.
Walczyłaś o życie. Każdy by tak postąpił..
No nie do końca. Wtedy jeszcze nie walczyła o życie – przecież Włoszka chciała ją tylko unieruchomić. Wtedy jeszcze walczyła o wolność.
Czemu w ogóle musiała za nią pójść? Czemu zaprotestowała, czemu uparła się przy tym, żeby odkryć sekret Hira?
Czemu, czemu, czemu?
Mało jej było przykrości w życiu?
Ta istota nie chciała jej zabić – dodała tylko cicho, odsuwając się na kanapie.
Odwróciła twarz, gdy podał jej szklankę z krwią.
Nie chcę. Nic nie przełknę. Nie mogę.
Sama nie wzięła do ręki napoju. Jeśli Fergal ją zmusił, upiła najwyżej dwa łyki, ale usilnie próbowała oderwać się od brzegów szklanki.
Nie smakowała jej krew. Nie miała pragnienia. Ciągle czuła na języku posokę tej Włoszki. Jak niby mogła teraz coś wypić?
Sam wybrałeś to ubranie. Kąpałeś się też w wannie w garniturze. I… i w ogóle zachowywałeś się dziwnie – wyjaśniła, nie precyzując, o jakie zachowanie chodziło. Zaczęła skubać fragment kanapy, wpatrując się w materiał. – Podejrzewam, że z tymi krewetkami było coś nie tak. Całkowicie zmieniły ci charakter.
Zacisnęła wąsko usta, gdy Fergal wyrzucił z siebie narzekanie na temat makaroniarzy. Bardzo by chciała stanąć w obronie Hira i sprzeciwić się słowom narzeczonego, ale… nie mogła. Bo Niemiec miał rację.
Jak ona w ogóle spojrzy teraz swojemu panu w oczy?
Fergal, ja nie chcę tej misji, ja… – zaczęła cicho zwierzać się narzeczonemu, który już układał się na kanapie, ale przerwał jej Pietro.
Zamilkła więc, znowu kuląc się w sobie. Prędzej czy później on albo Vitale będą musieli ukarać parę – chociaż Manuela bardziej bała się nagany bezpośrednio od Hira.
Rozmasowała sobie nadgarstki, kiedy tylko kajdanki przestały jej ciążyć, i ze zmartwieniem obejrzała się za Pietrem. Ten to umiał pocieszyć!
Milczała przez chwilę, gdy Fergal zaproponował wspólny sen, po czym odparła, powoli się podnosząc:
Jestem cała we krwi. Ciągle czuję tę Włoszkę. Muszę najpierw się umyć.
Zatoczyła się, bo rany nadal bolały i dawały o sobie znać, jednak uparcie szła przed siebie. Nie miała pojęcia, w której części domu była – musiała znaleźć korytarz i jakoś trafić do swojego pokoju na piętrze.
Nie oglądając się na Fergala, spytała jeszcze:
Przynieść ci jakieś normalne ubrania na zmianę?
I po chwili znikła za drzwiami, które – jak jej się wydawało – prowadziły na korytarz.

Fergal mógł więc w spokoju odpocząć, chociaż cisza trwała ledwo parę minut. Gdy w willi przestało bowiem wrzeć, do pomieszczenia wemknęła się Chiara. Niosła ze sobą koce i poduszki oraz jeszcze więcej krwi w dzbanku.
Ze zdziwieniem odkryła, że Fergal był sam, ale to tylko poprawiło jej humor. Z gracją przysiadła na kanapie tuż obok i uroczo się uśmiechnęła.
Cześć, przystojniaku. Pan Pietro powiedział mi, że dzisiaj tu śpicie, więc przyniosłam jakieś okrycie. Albo może raczej – sam tu śpisz? – spytała, puszczając mu oczko. Zlustrowała też resztkę jego żałosnej odzieży, nieprzyzwoicie zatrzymując wzrok na spodniach. – Ojej! Może przynieść ci coś na zmianę? Pomóc ci się przebrać?
Nie mogła przestać flirtować – takie zachowanie miała w swojej naturze. Nachyliła się nad Fergalem i dodała, tym razem konspiracyjnym szeptem:
Pan Vittorio kazał przekazać, że chętnie porozmawia z tobą… oraz z panną Sojką. Już się dowiedział, co się wydarzyło, i jest oburzony. Nie przez was – przez swojego brata i jego bezmyślnego sługę. Ma dość tych kłamstw i chciałby wam wszystko wyjaśnić.
Cały czas mówiąc, próbowała unieść delikatnie głowę Fergala, aby wcisnąć mu pod głowę poduszkę. Chciała też nakryć go kocem. W ogóle nie zrażała się tym, że wcześniej, w pokoju, ją odrzucił. Był przecież pod wpływem narkotyków – może teraz zmieni zdanie?
Pomóc ci się ogrzać? – rzuciła zalotnie i już zniżała się, aby legnąć obok Fergala.
Na szczęście akurat otworzyły się drzwi i do pokoju weszła Manuela – z lekko wilgotnymi włosami, czysta, pachnąca (jak to po prysznicu) i w świeżym, lekkim ubraniu.
Gdy wcześniej wyszła na korytarz, napotkała jakąś służącą, która zatroskana zaprowadziła ją do najbliższej łazienki, na tym samym piętrze. Zaoferowała też przyniesienie czystych, wygodnych ubrań do snu. Manuela nie musiała więc zbytnio się nadwyrężać.
Zrzuciła w łazience postrzępione, całe przesiąknięte krwią ubranie, i spojrzała na siebie w lustrze.
Poraniona, wycieńczona, cała w posoce Włoszki, z rozczochranymi włosami.
Wyglądała jak morderca. Jak wampir z najgorszych legend.
Podczas prysznica rany bolały jeszcze bardziej, ale Manuela nie miała siły myśleć o tym, aby je zabandażować. Prawdę mówiąc, w ogóle się nimi nie przejmowała – była w takim stanie, że zniosłaby każde cierpienie. Nadal krwawiły, chociaż nie tak mocno jak wcześniej.
Przebrała się w nowe ubranie od służącej i wróciła do Fergala (razem z ciuchami dla niego, jeśli tylko sobie ich zażyczył). A tam?
Chiara.
W kusej, nieprzyzwoitej sukience.
Tuż obok jej narzeczonego.
Przeszkadzam? – spytała po kilku sekundach Manuela, wpatrując się w siedzącą parkę. Nie ruszyła się spod drzwi, dopóki Włoszka nie podniosła się z kanapy.
Skąd, ja już sobie idę! Przyniosłam tylko trochę świeżej krwi i wygodne koce… oraz pewną ciekawą nowinę, o której pan Fergal już usłyszał! – odpowiedziała radośnie, ponownie uroczo się uśmiechając. Sięgnęła po czyste bandaże, które zostały, po czym tanecznym krokiem wyszła z pokoju.
Manuela westchnęła przeciągle, ale na razie nie skomentowała tej wizyty. Nie wiedziała, jak zareagować na Chiarę – powinna w ogóle dopytywać? Wcześniej Fergal sam tłumaczył się z odwiedzin Włoszki. A teraz? Zrobi to, gdy znowu jest sobą?
Przykucnęła w końcu przy nim. Kątem oka zerknęła na nowy dzbanek z krwią.
Będziesz to pić? – spytała podejrzliwie. Nie ufała niczemu, co przyniosła ta kobieta.
Podała Fergalowi czyste, wygodne spodnie dresowe. Da radę sam je zmienić? Manuela nie miałaby odwagi proponować mu pomocy w takiej sprawie.
Nie chcę koca ani poduszek – stwierdziła też, bo skoro te rzeczy były od Chiary, wolała z nich nie korzystać.
W końcu położyła się przy Fergalu, tyłem do niego. Opierała się o narzeczonego całym ciałem, bo choć nie chciała naruszać jego przestrzeni, nie miała możliwości, żeby się odsunąć. Zwinęła się w kłębek, podkuliła nogi, a ręce przytuliła do twarzy.
Jeśli Fergal nic nie mówił, to ona też pozostała cicho. Próbowała zasnąć, jednak przed oczami miała tylko przerażoną, wykrzywioną w agonii twarz lekarki. Nadal odnosiła wrażenie, że czuła na języku jej krew. Nie mogła pozbyć się tego smaku.
Postanowiła więc zagaić do Fergala, o ile nie spał:
Nie chcę robić żadnej misji. Chcę tylko odpocząć. Chcę, żeby wszystko było normalnie. Boję się, że… że… – Przerwała na moment, aż w końcu wydusiła: – Co jeśli pan Hiro nie pozwoli nam wrócić do Japonii? Jeśli nas ukaże i będziemy musieli zostać… w tamtym budynku?
Miała na myśli oczywiście wylęgarnię. Nawet teraz mogli usłyszeć przez okno cichą rozmowę Pietra i Vitalego o istotach, które udało im się uspokoić. Mężczyźni jednak szybko odeszli w dal.
Co powiedziała ci ta Chiara? – spytała jeszcze Manuela, odwracając się całym ciałem w stronę Fergala.
Po pierwsze, musiała wiedzieć, co przeklęta Włoszka znowu chciała od jej narzeczonego, a po drugie… skoro służyła Vittoriemu – to może faktycznie warto poznać ofertę szlachetnego?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Czw Sie 06, 2020 7:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPon Sie 03, 2020 5:04 pm

Przepraszam...
Aż westchnął głośno. Nie musiała przepraszać, w końcu to nie ona podniosła głoś i unosiła się gniewem. Sojka nie powinna cierpieć, nie w momencie kolejnego szoku. Nie żeby szmat czas temu serwował jej podobne przeżycia... Niemniej swoje postanowił zakopać głęboko w jej głowie i jakoś zapłacić za wszystkie wyrządzone przez niego krzywdy. Mańka musi mieć w nim oparcie, nie kogoś, kogo będzie się ciągle obawiała.
Dlatego postanowił ją pocieszyć, przytulić i powiedzieć kilka słów, mających uspokoić zniszczone, kobiece nerwy. Jak widać Sojka wciąż należała do kruchych osób i właśnie kilkanaście jej części poszło się za przeproszeniem...
- Nie chciała, ale zrobiła to. Nie miałaś wyboru; albo TY albo TAMTA kobieta. Zrozum to wreszcie, Ty masz żyć, a nie ktoś, kto ewidentnie od początku życzył nam źle.
Starał się jej wytłumaczyć, że czasami trzeba wybrać mniejsze zło, niż własną krzywdę. Pogłaskał polkę po włosach; delikatnie, niegwałtownie. A później wiadomo, podał krew ze szklanki.
Nie chciała?
- Musisz, jeśli chcesz szybciej wydobrzeć.
Nie odpuszczał, dlatego też kobieta musiała upić kilka łyków. Niemniej kiedy widział już ogromną niechęć, odstawił naczynie z powrotem na stolik. Tym razem bez zbędnych nerwów.
Tylko jak zachować spokój.
Garnitur? Kąpiel w wannie i to w ubraniach? Dziwne zachowanie? Pamiętał szczątkowo, co spowodowało w nim ogromne zażenowanie. Aż się za głowę złapał.
- Oż kurwa... Co za cepy. Pewnie nafaszerowali mnie jakimś gównem, abym był SPOKOJNY! Przecież zawsze jestem OAZĄ SPOKOJU!
Oczywiście nie oszczędzał na tonie, nawet gdy wszedł Pietro, łypnął na niego złowrogo. Cóż, dobrze jednak iż nie przebywał z nimi za długo.
Oczywiście nie proponował dokończenia rozmowy, byli zmęczeni i senni, więc zaistniała obawa że któreś z nich mogłoby nic nie zrozumieć. Podrapał się po policzku na odpowiedź odnośnie spania razem.
- W porządku.
Odparł chłodno. Co do ubrań, przytaknął i dodał, że chce dresy. Najlepszy i najwygodniejszy na świecie ciuch, nie ma lepszego!
- Uważaj na siebie, a w razie czego krzycz.
Powiedział, nim Manuela wyszła z pokoju. Rekin zamierzał wykorzystać ów czas na odpoczynek, zamknął nawet oczy, coby nie kusiły za bardzo do mrugania. Gdzie jeszcze jego powieki straciły na wadze...
Przystojniaku?
Otworzył jedno ślepie, widząc postać Chiary. Kobieta znajdowała się blisko, właściwie za blisko. Obnażył zębiska.
- Możesz dać mi spokój?
Zagrzmiał, nie oszczędzając też na rozgniewanej minie. Nie wyglądał na kogoś, kto pała sympatią do wścibskiej kobiety. Tym bardziej, że przez nią mógł być naćpany.
Niemniej ożywił się nieco, gdy usłyszał o niejakim Vittorio. Kto to do licha był?
Chodziło o tego podwładnego Hiro?
I nie, poduszek nie dał sobie położyć. Wszystko zrobił sam.
- Do jasnej cholery, czy mam ci wyjaśnić ŁOPATĄ, że nie chcę twojej pomocy? Sam umiem o siebie zadbać!
Na dość mocne słowa, służka aż się oburzyła, aczkolwiek nie dała po sobie nic poznać. Uśmiechnęła się ino zadziornie. Nawet w momencie powrotu Manueli nie przejęła się niczym, tylko puściła oczko Niemcowi, na co ten aż zareagował warkotem.
- Nie, przybyłaś w idealnym momencie. Ta pani już WYCHODZI!
Cały gniew przelał na obecność Chiary, co oczywiście kobieta odczytała dobrze i wyszła. Spełniła swoją misję należycie, więc nie musiała już tu dłużej przebywać.
Otrzymawszy ubranie, od razu zaczął się przebierać. Brudne i zniszczone łachy wylądowały obok kanapy na podłodze. Gdy Polka wspomniała o krwi, przelotnie spojrzał na dostarczony dzbanek.
- Nie, nie ufam już im. Gdy zgłodnieje, udam się na polowanie. Ty też tak zrobisz.
Zdecydował. A skoro nie chciała koca i poduszek, wzruszył ramionami. Poduszkę położył pod ramiona, a kocem zakrył się od pasa w dół. Założył ręce za głowę, przymykając raz jeszcze ślepia. Może teraz zaśnie?
Nie.
Cóż. Nie krzyczał ani nie wrzeszczał za przerwanie snu. Chciała się wygadać, rozumiał ją, a nawet przyznał rację.
- Nie zrobi tego, nie pozwolę na to i doskonale o tym wiesz. Nie boję się jakiś jebanych makaroniarzy, nawet jeśli są pojebaną mafią.
Nie, nie pozwoli sobie wejść na głowę, a każde słowo wypowiadał pewnie. Ewidentnie Fergal nie chciał się poddawać.
- Dlatego nie bój się. Póki masz mnie, nic ci nie grozi. Nie ufaj nikomu, nie wkręcaj się w kolejne intrygi, a wyjedziemy stąd szybciej niż myślisz. Wyciągnę nas z tego.
Zerknął w stronę zwiniętego ciała. Naprawdę nie chciała koca? A jego ramię? Wbrew jej woli przyciągnął ją ku sobie. Bardziej...
- Pierdoliła o jakimś Vittorio. Ponoć to czyjś brat, zakładam że chodzi o Hiro. Chce z nami rozmawiać i powiedzieć prawdę.
Nie ukrył nic. Właściwie sam się zastanawiał o co chodziło, ale skoro już mieli dość...
- Nie chcę z nim rozmawiać. Wolę się spakować i spierdolić z tego jebanego pierdolnika, Manuela. Niech sobie wsadzi w buty te swoje prawdy, racje i te jebane mutanty.
Oświadczył, licząc iż Sojka się z nim zgodzi. Niemniej przeczuwał, że tak nie będzie i kto wie czy Sojka sama nie zdecyduje się pójść. Tylko jak? Schlecht chociaż usypiał, to jednak był świadomy.
- Może teraz stąd uciekniemy?
Zaproponował.

Nie mieli pojęcia, że Chiara nie oddaliła się aż za bardzo. Usłyszała kilka słów i już jej wystarczyło, aby wrócić do pana i przekazać mu informacje. Vittorio czekał w swoim pokoju, przeglądając dzisiejsze gazety. Służka zapukała we framugę, tuż po tym gdy przekroczyła próg pomieszczenia.
- Oni chcą uciec, panie. Może lepiej by było, aby udał się pan do nich? Póki są w salonie. Ja... jakoś spróbuję dopaść do Vitalego.
Rzuciła propozycja, na co szlachetny przytaknął. Chiara nie tylko była dobrą służką, ale też i doradzą. Wiedziała kiedy dodać coś od siebie, nie bała się też skrytykować planu.
- Owszem, to dobry pomysł. Aczkolwiek przydałoby się, aby nie znajdowali się w salonie. Vitalego może jakoś zagadasz, ale z resztą? Trzeba ich wykurzyć z pokoju.
Odpowiedział służce. Kobieta skinęła głową, przeczesała fartuszek i opuściła pokój. Jak przekonać wampiry do opuszczenia salonu? Na pewno muszą pierw odpocząć. A później? Może faktycznie wykorzystać ich chęć samodzielnego opuszczenia posiadłości?
Czas pokaże...
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyCzw Sie 06, 2020 9:38 pm

Nie była przekonana do tego, że to właśnie ona powinna żyć, a nie Włoszka. Kiedyś, fakt, zgodziłaby się z tym, jako powód swojej egzystencji podając upartą chęć zemsty.
Ale teraz?
Spojrzała umęczona na Fergala. Już nie chciała go zabijać. Nie w tym momencie.
Życie było ogromnie przewrotne.
Nie zależy mi, żeby wydobrzeć. Czułam gorszy ból – wyszeptała smutno, nie mogąc wmusić w siebie więcej krwi. Nawet wampiry D potrafiły czasem stracić apetyt i popaść w marazm.
Wahała się, czy powiedzieć Fergalowi coś więcej o jego zachowaniu. Nie wyglądało na to, żeby pamiętał szczegóły, a Manuela dobrze wiedziała, jak męcząca bywa świadomość o tym, że głęboko w głowie siedzi ukryte coś, czego nie możesz wygrzebać. Tylko że, hm – wcale nie zgadzała się z tym, że jej narzeczony to OAZA SPOKOJU, więc bała się jego reakcji.
Ale chyba jednak powinien wiedzieć cokolwiek.
Zanim zniknęła z pokoju, aby zdobyć nowe ubrania, przystanęła. Obróciła się, rzucając po raz ostatni okiem na Fergala.
Gdy byłeś w tym dziwnym stanie, powiedziałeś mi coś. Że mnie kochasz – oznajmiła i zamknęła za sobą drzwi.
Tego, że go pocałowała na dachu, już nie miała zamiaru dodawać.
Niech na razie przemyśli w samotności ostatnie godziny – może przypomni sobie co nieco.

Niestety, ktoś postanowił tę samotność zakłócić. Chiara ani trochę nie zrażała się niechęcią Fergala: była żeńskim odpowiednikiem Gustawa, który nie rozumiał słowa nie. Przyzwyczaiła się zresztą do tego, że mężczyźni prędzej czy później jej ulegali – nawet jeśli byli żonaci lub mieli narzeczone.
Chiara lubiła wyzwania, więc tym bardziej podobało jej się flirtowanie z Fergalem.
Łopata? Widzę, że lubisz różne ciekawe zabaweczki. Podoba mi się to – zachichotała, dając jednak Fergalowi nieco przestrzeni i odrobinę się cofając.
Skoro wróciła narzeczona, nic tu po niej – już się zorientowała, że przy Sojce trudno o podrywy. Oboje wyglądali teraz zresztą jak smętne, kamienne figury. Nim jednak całkowicie opuściła pokój, rzuciła leniwie, bez szczególnej sympatii, do Manueli:
Pan Vittorio o ciebie pytał. Chciał wiedzieć, jak zniosłaś atak. Kazał przekazać, że w razie czego ma szlachetną krew i że… może jej użyczyć. – A zaraz potem zwróciła się, już o wiele radośniej, do Fergala: – Ja mam prawie szlachetną, ale jest równie pyszna, mój drogi!
I w końcu zostawiła samych narzeczonych.
Manuela taktownie postanowiła nie komentować (przynajmniej na razie) wizyty Chiary ani jej słów o Vittorio. Później do tego przejdzie.
Odwróciła się od Fergala, aby mógł swobodnie zmienić ubranie. Gdzieniegdzie miał jeszcze skórę brudną od krwi tamtego mutanta, ale niewiele. Większość posoki poleciała na koszulę, teraz leżącą na podłodze.
Wzięłam ze sobą dużo tabletek, więc nie muszę polować. Wystarczą mi. Mam dość… krzywdzenia – wyjaśniła w nadziei, że narzeczony przynajmniej dzisiaj, po tym, co stało się w wylęgarni, zrozumie jej niechęć do zabijania.
Nie mogła usnąć, więc zaczęła rozmowę. Jej psychika weszła teraz w nowy stan – już nie paraliżowała ciała, teraz potrzebowała pokrzepienia, choćby i od osoby, która w pocieszaniu była cholernie beznadziejna.
Ale czy Manuela miała kogoś bliższego niż Fergal?
Nie lekceważ mafii – ostrzegła. Zebrało jej się na wyznania i postanowiła w końcu opowiedzieć narzeczonemu fragment swojej przeszłości, już poobozowej: – Ja… znam szefa pewnej rosyjskiej mafii. I całą jego grupę. Podróżowaliśmy razem, byłam blisko nich. Z nimi naprawdę nie da się wygrać, jeśli się uprą. Widziałam, co potrafią zrobić nawet najsilniejszym wampirom, które sądziły, że są niezwyciężone. – Zerknęła smutno przez ramię na narzeczonego. – Jeśli Hiro naprawdę jest w coś uwikłany, proszę, nie walcz z nim. Chcę stąd wyjść, ale… ale nie twoim kosztem.
Skoro wreszcie, przynajmniej przez moment, udawało im się dogadać, Manuela wolała sobie nie wyobrażać, jak Fergal by skończył, gdyby postawił się Hirowi. Może jednak powinni zostać grzecznie w willi Vitalego i bez narzekania zrobić to, o co poprosił Przewodniczący?
Tak na pewno byłoby bezpieczniej. Tylko czy zagłuszyłoby wyrzuty sumienia?
Przyciągnięta, wpierw zastygła nieruchomo – jak zawsze, gdy nagle ją dotykał – ale szybko się rozluźniła. W końcu też zwróciła ciało w stronę narzeczonego. Przylgnęła ostrożnie do jego klatki piersiowej i oparła głowę o umięśnione ramię. Bez pośpiechu, powoli, niemal wstydliwie – jakby byli parą, która dopiero się zapoznaje i która nigdy nie była tak blisko siebie.
Tak, Vittorio to jego brat. Poznałam go w ogrodzie. Pod pewnym względem są do siebie bardzo podobni, jednak najwyraźniej się nienawidzą. Vitale nie chce, aby Vittorio tu był, ale chyba nie ma jak go wyrzucić.
I jeśli Fergal chciał, opowiedziała mu więcej szczegółów na temat tej uroczej pogawędki. Nie wspominała jedynie o kuszących kwiatach – bo na razie nie wpadła na to, że mogły być narkotykiem i że uśpiły jej czujność.
Jeśli chodziło o Vittoria, była rozdarta. Wszystko wyglądałoby o wiele prościej, gdyby nie fakt, że z Hirem łączyła ją niemal więź krwi – że był jej panem, ojcem, stworzycielem, niemal bogiem. Nie mogła tak po prostu go zdradzić i wybrać strony jego brata. To tak nie działało.
Ciągle miała wrażenie, że Hiro znał każdy jej krok, że ją kontrolował, że był w jej głowie. Nie czuła wolności.
A z drugiej strony – naprawdę chciała poznać prawdę od Vittoria.
Dobrze, nie rozmawiajmy z nim – wykrztusiła w końcu, po paru sekundach namysłu. – Masz rację. Lepiej, żeby nie mieszał nam dodatkowo w głowach.
Czy jednak faktycznie będzie trzymać się tych słów i odrzuci okazję do rozmowy z Vittoriem? To była w końcu Manuela – z niestabilną psychiką, zszarganymi nerwami, buzującymi emocjami i wieloma sprzecznymi myślami.
Fergal nie powinien ufać jej postanowieniom. Zrozumiał to już?
Przecież jeszcze niedawno chciała go torturować i zabić, a teraz leżała w niego wtulona i spokojna, niczym grzeczna, domowa kotka.
Uniosła się na łokciu, kiedy zaproponował ucieczkę, i aż rozejrzała niepewnie. Niemrawo dotknęła jego czoła, jakby znowu chciała sprawdzić, czy ma gorączkę. Mało brakowało, a podrapałaby go po skórze.
Ale jak uciec, gdzie uciec? Vitale ma nasze bilety, podarował nam nowe rzeczy, których nie kupiliśmy. Nie znamy Mediolanu, nie wiemy nawet, gdzie iść i… – zaczęła wymieniać swoje niepokoje, od których mogłaby rozboleć głowa, ale zamilkła momentalnie, gdy usłyszała za drzwiami jakieś skrzypnięcie.
Najwidoczniej słudzy nadal kręcili się wokół, udając zapracowanych, choć w rzeczywistości mogli podsłuchiwać. Manuela zacisnęła wąsko usta.
Zero prywatności.
Chodźmy do naszego pokoju. Ciągle mam wrażenie, że ktoś nas słucha – wyszeptała przy twarzy narzeczonego i powoli się podniosła.
Skrzywiła się, gdy odkryła, że niektóre rany zakrwawiły jej koszulę nocną. Na szczęście już żadna jej nie doskwierała.
Jak się czujesz? – spytała troskliwie Fergala, wyciągając do niego ręce, aby pomóc mu wstać.
Nawet jeśli nie skorzystał, to podciągnęła go za ramię. Obejrzała z góry na dół jego ciało, dopiero teraz czując się na tyle trzeźwo, aby ocenić jego stan.
Niemal w ciszy podążyła na korytarz, a potem zaczęła kluczyć korytarzami, aby odnaleźć ich pokój. Fergala nie chciała tym męczyć. Wolała, żeby się nie przeciążał.
Kiedy w końcu dotarli do swojej sypialni, wemknęła się pierwsza do środka. Natychmiast poczuła ulgę – ten pokój działał na nią kojąco, nie czuła się w nim osaczona. Gdy Fergal też wszedł, zamknęła drzwi na klucz. Zrobiła krok i nastąpiła na coś cienkiego. Dostrzegła na podłodze czystą, białą kopertę, bez żadnego napisu. Ktoś musiał ją tu wrzucić przez szparę pod drzwiami.
Podniosła ją. Była dość sztywna – w środku znajdowało się zdjęcie.
Jasny gwint, dlaczego wszyscy muszą im wysyłać tajemnicze listy? Najpierw Sophia i przeklęta Claudia, a teraz to?
Otworzyła zawiniątko i wydobyła na światło dzienne fotografię, która miała już dobrych kilkanaście lat.
Manuela od razu rozpoznała Hira – stał pośrodku jakiegoś dużego pokoju, uśmiechał się tym swoim spokojnym, ojcowskim uśmiechem i patrzył łagodnie na jakąś pielęgniarkę, która pokazywała mu wyniki tajemniczych badań.
A wokół leżały dzieci. Wszystkie martwe.
Zmutowane, zrośnięte z ziemią, z roślinami, z sobą nawzajem. Pogryzione, z wystającymi, za dużymi kłami, ze sztucznie wyhodowanymi kończynami, z wnętrznościami na wierzchu, z pękniętymi czaszkami, z których wypływały mózgi…
Do listu była załączona niewielka karteczka z napisem:
Odpocznijcie, nacieszcie się sobą i spokojem tej nocy. A rankiem zapraszam do piwnicy winnej – na lampkę dobrego, tutejszego trunku.
Może pogawędzimy sobie miło o pewnych sprawach?
Vitt.

Manuela rzuciła i listem, i fotografią gdzieś na podłogę. Pełna wzburzenia opadła na łóżko. Trzęsąc się, wtuliła się w poduszkę.
Nie chcę na to patrzeć! – wydusiła z zamkniętymi oczami, niczym wystraszone dziecko.
W głowie zaczęły jej się jednak zbierać myśli – o Vittoriu i tym, co mógłby im opowiedzieć.
Cóż, czy ktoś tu wcześniej postanowił unikać rozmowy z nim?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyPon Sie 10, 2020 7:30 pm

Sojka naprawdę nie rozumiała. Niemiec westchnął głośno na jej słowa. Cóż, może i piła do czasów obozu, owszem, nie ma prawa komentować i krytykować ją pod tym kątem. Ale wciąż do jednego nie mógł się zgodzić.
- Doprawdy? Chcesz cierpieć przez kogoś, kto cudze życie miał w nosie? Ty NIGDY nie skrzywdziłaś nikogo.
Doskonale pamiętał, jak sam zmuszał ją do podłych czynności, więc absolutnie nie obarczał ją żadną winą.
- Usuń to wydarzenie z głowy, tak miało być.
Dorzucił chłodniej, aczkolwiek w żaden sposób nie chciał ją ranić. Życie od zawsze ma charakter wojenny; najsilniejsi wygrywają.
Co do dziwnego zachowania...
Że mnie kochasz.
Że co? Przesłyszał się? Spojrzał zmieszany na Polkę, nie wiedząc co ma powiedzieć. Ale gdy tylko postarał się wymusić na sobie wspomnienia, które niestety były szczątkowe, to faktycznie takowe słowa padły.
Pocałunek również pamiętał.
Zmroziło go od stóp aż po głowę, nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa z początku.
Co jeśli faktycznie jego podświadomość postanowiła działać...
- Głupie te... NARKOTYKI! Wiesz, że... ŻE NIE MÓGŁBYM!
Wydarł się niepotrzebnie, lecz nie z powodu Mańki, tylko przez własne zachowanie. Oczywiście że mogło być coś na rzeczy, przecież nawet w obozie nie wybrał ją bez powodu.
Wpadła mu w oko, ot co.
- O kurwaaa...
Burknął pod nosem, odwracając szybko wzrok. Miał wrażenie, że zapadnie się pod ziemię... I szkoda iż nie potrafił.

Chiara perfekcyjnie grała na nerwach Rekina. Nie dość, że była nachalna, prawdopodobnie też podstawiona, lecz mocno się przeliczyła. Niemiec nie był nią pod żadnym kątem zainteresowany, nawet jeśli ofiarowałaby mu swoją krew... Zapewne by odmówił. Wszak takie babsko przeważnie ma kilka asów w rękawie i wykorzystała by w jakiś sposób ugryzienie Niemca. Kto wie, może i jej krew zawierała w sobie pieprzone narkotyki, które robiły sieczkę z mózgu.
Pokręcił oczyma, mając zażenowaną minę na kolejną próbę poderwania.
- Taaa... I tą zabaweczką ZROBIĘ CI MIAZGĘ Z TWARZY! DAJ MI SPOKÓJ!
Nie oszczędzał na tonie. Nie okazywał przyjaźni, jawna i czysta wrogość. Dopiero gdy wróciła Manuela, spuścił z tonu, aczkolwiek wciąż był wściekły i było to po nim widać. Chiara miała talent do wyprowadzenia z równowagi.
- Wsadź sobie w buty swoją krew.
Skomentował, gdy tylko służka zaznaczyła o swojej smakowitości. Też coś. Tak czy siak zostali sami, więc mógł NIECO się rozluźnić.
Cóż, skoro nie chciała polować, nie mógł jej do tego zmusić.
- W porządku, ale w razie czego, nie staraj się mnie powstrzymywać i nie wchodź mi też w drogę gdy ruszę na polowanie.
Nie chodziło o to, że mogłaby przeszkadzać, tylko bardziej aby nie była świadkiem okrucieństwa. Wiadomo jak Niemiec polował: nie oszczędzał ofiar.
Prychnął na wspomnienie o sile mafii. Fergal był zbyt pewny siebie i nieustraszony, aby podkulić ogonek na widok mafii. Poza tym...
- Jaka kurwa znowu ruska mafia? O czym ty do mnie pierdolisz?
Obruszył się, marszcząc brwi. Naprawdę miała kontakty z jakimiś kacapami? Aż się wzdrygnął z obrzydzenia na samą myśl.
- Och, naprawdę zależy ci na moim zdrowiu?
Wytknął, aczkolwiek niezłośliwie. Po prostu się dziwił.
- Dobra... Nie zrobię nic co mogłoby zakończyć się ŹLE. Chyba, że do tego mnie zmuszą. A są O KROK od zniszczenia mojej ogromnej cierpliwości.
Nie ma co się czaić. Niemiec naprawdę nie trawił tego całego Włoskiego towarzystwa. Mimo iż Włosi byli poniekąd sojusznikami Niemiec, to Fergal jakoś szczególnie ich nigdy nie trawił: ta gościnność, naruszanie przestrzeni osobistej poprzez tulaski, całuski w policzki. Na samą myśl dostawał mdłości.
Nie chciał wzbudzać w Sojce dyskomfortu, nie chodziło aby się bała. Może nawet zależało mu aby odczuła, że nie jest sama? Coś w ten deseń.
- Serio? Nasz przebiegły Vitale nie wie jak wyprosić niechcianego gościa? Nie może skorzystać z tych MUTANTÓW, których trzymają w tamtym domu? Dziwna sprawa.
Nie ciągnął jej jednak za język, więc nie musiała opowiadać co słyszała i czego była świadkiem. Dla Niemca wystarczyło iż Vittorio nie lubił Hiro i był ku temu jakiś poważny powód. Bo przecież jak bracia mogą się nie kochać?
- A jaką mam pewność, że nie polecisz za chwilę do niego i nie wypytasz od deski do deski?
Oczywiście, że nie wierzył w jej słowo. Przecież Manuela potrafiła zmienić swoje działanie w przeciągu kilku sekund, poza tym... Nie ma co ukrywać, Niemca też korciło się dowiedzieć to i owo. Więc kto wie, czy obydwoje nie udadzą się ku odkryciu prawdy.
Uniósł brew, kiedy dotknęła jego czoła. Zamrugał parę razy, nie potrafią pojąć o co mogło jej chodzić. Nie rozumiał przez chwilę...
- Co, co jest? Powiedziałem coś nie tak? Nie chcesz uciekać?
Zdziwił się. Niemniej Sojka miała rację. Rzucanie się tak nagle w wir ucieczki, mógłby skończyć się dla nich źle. Niemniej miał dość bycia gościem na siłę i jeszcze ta pieprzona bezradność.
- Dobija mnie po prostu, że ten goguś doprowadził do odebrania naszej niezależności.
Wyznał, wzruszając lekko ramionami. Co poradzić? Lepiej leżeć? Czekać? Na co? Na kolejne dziwaczne potyczki? Na walkę? Fergal nie miał się bólu. nie obawiał się ran, ale głównie chodziło tutaj o Sojkę. Ledwo co sama ze sobą dawała radę.
Również usłyszał hałas, ba, nawet wyczul woń. Warknął pod nosem, zerknąwszy na Manuelę. Najwidoczniej i ona usłyszała.
- Niegłupi pomysł.
Zgodził się do zmiany lokacji. Z pomocą Manueli wstał z kanapy. Swobodnie mógł przemieszczać się po domu, wszak miał swoje ukochane dresy.
- W porządku, a ty?
Spytał, bo przecież i ona była ranna. Niemniej udali się ku drzwiom i oddalili się od saloniku. Wylądowali z powrotem w sypialni przeznaczonej dla nich. Oczywiście nie mogło obejść się bez kolejnej intrygi. Niemiec aż ze zrezygnowaniem spojrzał z nad ramienia kobiety na list, a później na to zdjęcie. Cóż, makabryczne... Prawie, że znajome widoki. Sięgnął po liścik oraz po zdjęcie, gdy Manuela z widocznym oburzeniem odrzuciła od siebie owe przedmioty. Przyjrzał się im raz jeszcze, przeczytał.
- Wychodzi na to, że jednak nieuniknione jest spotkanie się z tym całym Vittorio. Ale wiesz, Mańka, że idziemy razem. I ja będę mówić, ty już sobie odpuść. Te pijawki inaczej nie dadzą ci spokoju. Ewidentnie chcą wkręcić nas w swoje chore gierki. I po co? Pierdolone makaroniarze.
Nie przestawał przeklinać. List usadowił z powrotem w kopercie, aczkolwiek zdjęcie zatrzymał: przez moment jeszcze się przyglądał.
- Czyli nasz ukochany Przewodniczący to tak naprawdę kawał zwyrodnialca. Czemu mnie to nie dziwi? Takim typom zawsze źle się patrzy z oczu. Ewidentnie zgrywa dobrego ojczulka.
Może i sam nie był święty, właściwie kiedyś Fergal mógłby przybić sobie piątkę z Hiro, lecz teraz... Aż się skrzywił ze złości. Szkoda było Sojki; kobieta znowu wpadła w sidła potwora i możliwe, że o wiele gorszego, bo udawał dobrego... Nie to co Fergal, który od razu pokazał jakim typem jest.
- Co teraz? Dalej masz ochotę wychwalać Hiro jakim to cudownym jest ojcem? To pieprzony mafiozo, trzyma w ryzach wampirze społeczeństwo i kuma się z Kuroszami. Nie zdziwię się, jak sam jest z nimi spokrewniony.
Nie ukrywał niechęci. Usiadł na łóżku, odkładając zdjęcie na kopercie. Oczywiście tyłem, aby Sojka nie widziała kolejny raz jej zawartości.
- Tak w ogóle zmieniając temat, Mańka. Pocałowałaś mnie, co nie? Jaki jest ku temu powód? Czujesz coś do mnie?
Niechętnie, ale jednak wypadałoby się przyznać, że pamiętał. Nie patrzył w jej stronę. Jego wzrok wylądował na jego dłoniach, które nerwowo zaciskały się w pięści. Czuł się jak jakiś jebany nastolatek.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptySro Sie 12, 2020 11:19 pm

Nie chciała wchodzić w polemikę na temat tego, że owszem, skrzywdziła, i to niejedną istotę – mogłaby wymienić Fergalowi wszystkie imiona swoich ofiar, ale wiedziała, że wspominanie obozu nie skończy się dobrze.
Mimo że Niemiec zmuszał ją do okrucieństw, to przecież ona wyrządzała innym krzywdę. Jeśli lata temu Fergal ją czegoś nauczył, to zdecydowanie obwiniania się.
Przynajmniej teraz nie podsycał w niej tego uczucia. Właściwie… chyba w ogóle kiepsko było u niego z jakimikolwiek uczuciami.
Widząc jego reakcję, Manuela postanowiła więc nie wspominać o reszcie jego zachowania – o wszystkich komplementach, czułościach czy dotyku. Wystarczyło, że narzeczony przeraził się i – w jej mniemaniu – zniechęcił tym jednym wspomnieniem.
NIE MÓGŁBYM.
No tak.
Oczywiście, że by nie mógł.
Na co w ogóle liczyła?

Wróciła jeszcze bardziej przygaszona, ale nie kontynuowała wątku. Chiara szybko się zmyła, więc narzeczeństwo mogło w spokoju przegadać kilka spraw.
Manuela zbyła milczeniem chęć polowania przez Fergala, co jednocześnie oznaczało, że nie miała zamiaru go powstrzymywać. Póki jej do tego nie zmuszał, nie protestowała – dobrze wiedziała, że nie dałby rady zmienić swojej diety.
To wampiry, ale należą do rosyjskiej mafii. Wiesz, handel broną, narkotykami, różne porachunki między gangami, cała sieć wpływów – odparła z wolna, zastanawiając się, od czego zacząć.
No bo jak mogła teraz powiedzieć, że mafia pomogła jej odnaleźć Fergala po to, żeby go zabiła?
Manuela nawet nie zerwała z nimi oficjalnie kontaktu. Od dawna milczeli. Zostawili ją w spokoju, ale bała się, że prędzej czy później upomną się o zapłatę.
Nikołaj to ich szef. Poznałam go, gdy pracowałam na barze w Rosji. – Kolejny taki tam nieistotny szczegół. – Razem ze swoimi braćmi pomagał mi przez jakiś czas. Nie należałam do mafii, ale stałam się ich towarzyszką. To dzięki nim udało mi się przyjechać do Japonii. Oni też tu są. Załatwiają jakieś swoje biznesy. – Wzięła głęboki wdech i wyznała Fergalowi swoje obawy: – Nigdy im nie zapłaciłam za pomoc. Nikołaj wiedział, że nie mam na to pieniędzy, zresztą ich nie chciał. Ostatnio straciłam z nim kontakt, jednak niewykluczone, że… kiedyś będzie chciał go odnowić.
Gdyby więc Fergal uważał, że Beleth, Unzi z ekipą, Sophia, Gustaw, Hiro i włoska mafia, Vitale, Vittorio i zapewne ktoś tam jeszcze to za mało kłopotów i że w sumie to potrzebuje kolejnego powodu, by bronić siebie i swojej narzeczoną – proszę bardzo, Manuela właśnie mu go dorzuciła.
Brakuje tylko jakiegoś Pabla, NA SZCZĘŚCIE Sojka nie zna nikogo o takim imieniu.
Dlaczego cię to dziwi? Jesteśmy narzeczonymi, nie? – odparła nieco zmieszana. – To chyba normalne, że… że chcę, abyś był zdrowy. Tak działa narzeczeństwo. A przynajmniej powinno.
Czasami działa też tak, że obrzuca się swoją drugą połówkę zabójczym srebrem albo że krzyczy się na nią wniebogłosy i się ją wyzywa – zależy od dnia.
Dzisiaj na przykład, niczym przykładny ukochany, Fergal postanowił wypomnieć Manueli jej, hm, niestabilność emocjonalną. Zrobił to co prawda nawet łagodnie (jak na niego), ale…
Spojrzała na niego urażona.
Przecież mu powiedziała, że nie pójdzie do Vittoria!
W narzeczeństwie też ufa się sobie nawzajem, Fergal – wyrzuciła mu cicho, choć jednocześnie nie sprzeciwiła się temu, że faktycznie jej się odwidzi.
Dobrze wiedziała, że mogło tak być, ale wolała, by Niemiec nie był wobec niej tak podejrzliwy i chłodny. Robili co prawda postępy w relacji i już nie wołał do niej po nazwisku, jednak idealną parą jeszcze nie byli.
Odpowiedziała coś markotnie na temat swojego stanu. Nadal czuła się fatalnie, jeśli chodzi o psychikę, a na rany na ciele w ogóle nie zwracała uwagi. Fergal oberwał bardziej – na szczęście Manuela podczas wycieczki do pokoju zobaczyła, że szedł całkiem sprawnie. Szczerze ją to ucieszyło.
Szybko jednak znalazła kolejny powód do zmartwień.
Przecież sam wcześniej nie chciałeś się z nim spotkać! – wyrzuciła Fergalowi. Miała stłumiony głos przez poduszkę, do której się tuliła. – I kto tu zmienia zdanie? Zresztą dlaczego mnie mają dać spokój, a tobie nie? Tobie również powinni – żachnęła się, autentycznie urażona tym, że narzeczony chciał przejąć na siebie ciężar całego spotkania, mimo że to przecież ona była dzieckiem Hira. Nie on.
Bardzo chciała przeciwstawić się Fergalowi i obronić Przewodniczącego, ale po tym, co widziała w wylęgarni i na zdjęciu, było trudno. Udało jej się jedynie wydusić:
On mi uratował życie. Gdyby nie to, że mnie przemienił, zginęłabym tam, gdzie mnie zostawiłeś. – Nie mówiła z wyrzutem. Pragnęła po prostu pokazać narzeczonemu inny punkt widzenia, który zawsze miała w głowie. – Ty… wolałbyś to? Wolałbyś, żebym wtedy…?
Nie dokończyła. Pytała go podczas pierwszego, dość burzliwego spotkania w Japonii, dlaczego jej wtedy nie zabił, ale nie powiedział prawdy. Przez lata sądziła, że po prostu chciał, aby długo umierała i boleśnie cierpiała.
Fakt, Hiro był potworem, teraz to widziała. Ale miał też na swoim koncie dobre uczynki, czego była żywym dowodem.
A Fergal?
Kurosze? Masz na myśli ród Kuroiashitów? – spytała z wolna, odrywając się w końcu od poduszki i obracając w stronę Fergala. – Nikołaj jest Kuroszem. Od strony ojca, bo matka to Rosjanka. Przyjechał tu między innymi do rodziny. On… czasami mi trochę opowiadał, ale nie wiedziałam, że może być powiązany z Hirem, przecież… – Umilkła nagle, głęboko się nad czymś zastanawiając. W końcu zagryzła wargę i z powrotem wróciła do tulenia poduszki. – To pewnie dlatego zerwał kontakt akurat wtedy, gdy poznałam Hira. Cholera.
To by się ze sobą łączyło. Pan Hiro mógł porozumieć się z Nikołajem. Mógł spłacić jej dług, uwolnić ją od rosyjskich powiązań, nawet o tym nie mówiąc… oraz przeciągając ją cichcem na włoską stronę.
Jasny gwint, ale to oznaczało, że tym bardziej nie mogła mu się sprzeciwiać! Nie tylko był jej panem i stwórcą, miał też w garści jej powiązania i znał jej całą przeszłość.
Materac delikatnie się zapadł, gdy Fergal usiadł obok. Nie zwróciła uwagi na jego bliższą obecność, dopóki nie zadał kolejnych pytań.
Zastygła nieruchomo na dłuższą chwilę. W głowie miała zarazem pustkę i tysiąc myśli.
Ty… pamiętasz to? Sądziłam, że… że niemal wszystko zapomniałeś – ośmieliła się w końcu wydukać. Nie była w stanie odwrócić się w stronę Fergala i na niego spojrzeć. – Jak w ogóle… Nie mogłabym! – powiedziała dokładnie to co on w salonie, bo faktycznie – przecież nie mogła żywić głębszej sympatii do kogoś takiego.
Był jej największym koszmarem. Zniszczył jej życie. Miałaby go pokochać? To w ogóle było racjonalne?
Z pewnością nie – ale uczucia miały mało wspólnego z rozumem.
Miałam nadzieję, że cię to otrzeźwi i że przestaniesz się dziwnie zachowywać. W ogóle nie byłeś sobą. Ale nie podziałało – powiedziała drętwo i bez przekonania. – Wybacz, to się nie powtórzy. Więcej tego nie zrobię. Nie powinnam była, masz rację – dodała niczym skazaniec, który przyznawał się do winy.
Jak zawsze, nadinterpretowała jego słowa i odniosła się do czegoś, czego nie stwierdził. Przykryła szczelniej głowę, tak aby na pewno nie mógł dojrzeć jej wyrazu twarzy.
W pamięci przewijały się wszystkie rozmowy z Andrem, Hirem i innymi, którzy pomagali jej uporać się z przeszłością i którzy próbowali wyjaśnić jej upartą chęć odnalezienia Fergala czymś więcej niż tylko pragnieniem zemsty.
W końcu ze zrezygnowaniem przewróciła się na plecy. Odrzuciła poduszkę i wlepiła oczy w sufit. Na narzeczonego nadal nie patrzyła.
Wspomniałam wcześniej, że powinniśmy sobie ufać. Oprócz tego… chyba powinniśmy sobie wszystko szczerze mówić. W takim razie dobrze. Od tego między innymi miał być ten wyjazd, nie? – spytała cicho i znowu zrobiła krótką przerwę. Wstydziła się tego, co zaraz miała powiedzieć. – Nienawidziłam i chyba nienawidzę cię za to, co mi zrobiłeś w obozie. Chciałam twojej śmierci. Zniszczyłeś mnie całkowicie. Ale jednocześnie musiałam się z tym wszystkim pogodzić, żeby nie zwariować, więc… się od ciebie uzależniłam. Stałeś się dla mnie punktem odniesienia we wszystkim w życiu. Niczego nie byłam i nie jestem w stanie zrobić, nie myśląc o tobie. Jesteś dla mnie wszystkim. – Podparła się na łokciach i uniosła do siadu. – Ten stan trwa w mojej głowie od lat i mi nie przechodzi. To nie syndrom sztokholmski, z którego się wyleczyłam, gdy odzyskałam wolność. Nigdy się od tego nie uwolnię, rozumiesz?
O tym Fergal chyba już powinien wiedzieć, a przynajmniej się tego domyślać. Ale chyba wypadałoby, żeby usłyszał wszystko wprost, czyż nie?
Nazwij to uczuciami, jeśli chcesz. Sam je we mnie zaszczepiłeś. Tylko że nie są piękne i nikt ich nie pochwali. Wystarczyłoby opowiedzieć pierwszej lepszej osobie o tym, co się między nami działo w obozie. Nie pojęłaby, jakim cudem mogę obok ciebie teraz siedzieć i nie rzucać ci się do gardła.
Nie ma co ukrywać, że związki ofiary i kata nie cieszą się społeczną aprobatą. Tylko że przez Fergala Manuela nie umiała wejść w żadną inną, normalną relację.
A ty? Jak z tym wszystkim wytrzymujesz? Jak to zrobiłeś, że przeszedłeś do porządku dziennego po tym, co mi robiłeś?
Oczywiście, w głosie już miała ból i lekką rozpacz, ale nie wyrzucała przeszłości Fergalowi. To były spokojne pytania – naprawdę chciała wiedzieć, jak zachował się po tym, gdy zostawił ją na wpół martwą, i jak czuł się po tych wspólnych miesiącach.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) EmptyNie Sie 16, 2020 1:44 pm

Jej panem był Przewodniczący, miała kontakty z Ruską mafią. Co dalej? Czego dowie się jeszcze o Manueli? Słuchał jej odpowiedzi w ciszy, dowiadując się naprawdę ciekawych rzeczy. Cóż, skoro Sojka była dość blisko (Ok. :>) z ruską mafią, zapewne nie raz wspominała im kogoś, kogo chciała pozbawić życia. Niemiec nie lękał się grupki ruskich żuli, tylko pojawił się w jego głowie niepokój o... braci. Co jeśli w ramach zemsty za Sojkę, zechcą skrzywdzić jego rodzinę? Cóż, nie zdziwiłby się jakby taki plan padł, wszak Rekin stał za wytrzebieniem części jej rodziny. W dodatku dowiedział się iż istnieje szansa na wznowienie przez nich kontaktu. Więc co? Od nowa zaczną polowanie na wroga Sojki albo co gorsza zechcą wciąż od niej zapłatę? Niby jak miała ich spłacić?
- Naprawdę myślałaś, że banda opryszków działa z woli dobrego serca?
Burknął w odpowiedzi, marszcząc bardziej brwi, przez co jego wyraz twarzy stał się ponownie rozgniewany.
- Z kim masz jeszcze zatarg? Z kim się jeszcze zadawałaś i dowiem się o nich w przyszłości albo w momencie, kiedy staną na naszej drodze?!
Nie mógł powstrzymać podniesionego głosu. Sojka przez pragnienie zemsty całkowicie zapomniała o rozsądku. Ale co poradzić, Niemiec będzie musiał przygotować się na ewentualne bójki, które z całą pewnością będą walką o życie. Problemów ciąg dalszy.
Narzeczeństwo.
Wymuszone co prawda, ale Manka miała rację. Było to co prawda dziwne, niemniej musiał się z nią zgodzić. Wzajemna troska była im potrzebna, zwłaszcza w krytycznych momentach.
- W porządku.
Odpowiedział i tak lekko zdezorientowany. Nie tak dawno Sojka chciała go zabić, on chciał się jej pozbyć A teraz co? Dbają o siebie.
Czy aby na pewno było to normalne?
Odnośnie zaufania już nic nie powiedział. Spojrzał w jej kierunku, wzruszając przy tym ramionami. Tak czy siak, przecież wyszła dość nieprzyjemna sytuacja, zmuszająca ich do spotkania się z Vittorio. Schlecht tego nie chciał, ale patrząc na treść listu oraz zdjęcie, nie mieli wyjścia. Przetarł twarz dłońmi.
- Bo jesteś ode mnie słabsza! Wampiry najwyższej krwi mogą wpłynąć na twoje myślenie czy tego chcesz, czy nie. Ze mną mogą mieć trudniej.
Wciąż nie godził się, aby Sojka prowadziła rozmowę. Niech nawet nie próbuje się spoufalać z Vittorio, wampir na pewno coś kombinował i mógł wciągnąć Mańkę w kolejną intrygę.
- Stosuj się do tego co mówię. W taki sposób będziesz bardziej bezpieczna i mniej narażona na ich urok.
Dodał dla poprawienia nastroju u Sojki. Wiedział, że kobieta zdenerwowała się na próbę, a raczej decyzję o odsunięcie jej od sprawy. Poza tym wciąż wpływały na nią własne emocje, przez co mogła popełnić kolejne głupstwo albo załamać się.
I oczywiście musiało dość do TEJ rozmowy...
Do tego, czego Fergal nie chciał słuchać będąc z dala od domu, w obcym miejscu, o czym co mogło ich znowu poróżnić i skłócić.
Czuł jak jego ramiona bezradnie opadają, a miną wyraził zmęczenie. Kolejny raz chciała wałować temat przeszłości.
- Jakbym chciał abyś zginęła, nie zostawiłbym cię przy życiu, tylko od razu wysłał kulkę w serce.
Ciężko było się też przyznać, że w momencie wygnania Sojki z obozu, pękło coś w nim i nie potrafił pociągnąć za spust, aby raz na zawsze zakończyć jej życie. Wolał aby konała w samotni, niż zginęła z jego ręki. Egoistyczny czyn, niemniej w taki sposób mógł wyrazić swoje uczucia.
- Cóż, jak widać i takie diabły jak on, mają przejaw litości... Aczkolwiek osobiście litością ze szczerych chęci bym tego nie nazwał.
Aż uniósł kącik ust. Może i brzmiał teraz jak niewinny niczemu, lecz właśnie potwór drugiego potwora może zrozumieć najlepiej.
Nikołaj jest Kuroszem. Powoli wzrok Niemca przekierował się na Sojkę... Z niedowierzaniem. Dotarła kolejna rzecz:
Sojka stała się kumpelką Kuroszy. Niemiec aż złapał się za głowę, przy okazji gryząc się w język. Chciał już skomentować, że ma zapał do ekstremalnego życia.
Cóż, sam poniekąd był temu winny.
- Hiro kupił nie tylko twoją duszę, ale też i wolność. On ma cię w garści całą...
Westchnął ze zrezygnowaniem. Jedynym sposobem na uwolnienie Sojki była ucieczka, zmiana tożsamości albo zamordowanie Hiro, co raczej nie należało do łatwych zadań, aczkolwiek taka myśl przeszła przez głowę wampira. Oczywiście zdecydował się jej nie ujawniać. Przynajmniej w tej chwili.
Temat zszedł na nieco inny tor: bliższy im obu, trzymający się z dala od Włoch, od mafii i innych diabłów.
- Oczywiście, że pamiętam! Tak się składa, że wiele rzeczy, które robiłem, nie wyleciały z mojej głowy.
Warknął oschle, ukrywając własne zażenowanie. Nie spodziewał się fali emocji, spodziewał się właśnie szybkiego protestu, wytłumaczenia. Sojka działała z planem, nie z własnych odczuć. Jak zareagował Niemiec? Siedział przez moment w ciszy. Gdzieś w głębi jego samego pojawiła się myśl: Nie mogło być inaczej. Czego się spodziewałeś?
Aż lico stwora przybrało krótki, dość nieprzyjemny dla oka uśmiech. Trwał on zaledwie chwilę i jedno było pewne; nie pojawił się on z radości ani odczucia ulgi. Miał raczej podłoże smutne.
Szczera rozmowa. Kolejna? Sojka naprawdę ma talent do wyciągania brudów w najgorszym dla nich czasie, kiedy to, muszą odpocząć.
Ale skoro tego chciała.
- Jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz?
Zaczął, odwróciwszy się w jej stronę. Oparł ciężar ciała o rękę, pochyliwszy się lekko w stronę wampirzycy.
- Co chcesz ode mnie usłyszeć?
Wznowił pytanie, patrząc prosto w oczy kobiety. Cofnął się, gdy wyczytał z nich ból - już dość dobrze mu znany. Wrócił więc do poprzedniej pozycji: plecami do Polki.
- Chęć życia i spłata za wszystko co narobiłem, otworzyła przede mną drogę Do poprawy. Nazwij to jak chcesz, nie musisz mi wierzyć, ale naprawdę cierpiałem kiedy doszło do mnie, co czyniłem. Dawno, dawno temu nie zdawałem sobie sprawy z wielu rzeczy, ale gdy spojrzałem na świat od nowa, dostrzegłem, że szkody można jakoś usunąć. Może też i dlatego wciąż przy tobie trwam, nie chcąc abyś odeszła. Bo... Bo chcę być dla ciebie dobry. Abyś mogła zaznać chociaż trochę poczucia bezpieczeństwa. Wiem, że brzmi to paradoksalnie, w końcu twój własny kat obiecuje ci poprawę i ochronę twojego życia.
Takiej chciała odpowiedzi? Poza tym co do uczuć. Tych chorych, niemożliwych do zrozumienia uczuć.
- Kiedy konałaś przy mnie w tamtym lesie, w momencie kiedy ostatni raz się widzieliśmy... Nie mogłem uwierzyć, że mogłabyś zginać z moich rąk. Wolałem abyś umarła z głodu, niż została przeze mnie postrzelona. Targały też mną uczucia, które obecnie staram się zrozumieć: można nazwać je czymś w rodzaju sumienia albo i nawet miłości. Nie chciałem też aby Beleth wywiózł cię na inny obóz, a tam mógłby jakiś inny drań wziąć cię w swoje ręce. Nie zniósłbym tego, So... Manuelo!
Ostatecznie podniósł głos. Wylewanie tylu myśli nie było na porządku dziennym u Rekina. Przekręcał zdania, miotał się we własnych myślach. W dodatku nie czuł się najlepiej: w ostateczności opadł na poduszki tuż obok Mańki.
- Jesteś tylko moja. TYLKO MOJA!
Warknął, zacisnąwszy dłoń w pięść, która znajdowała się blisko rany na brzuchu. Ogarnęła go wściekłość zasłaniająca ból. Zmrużył ślepia.
- Idę spać.
Zakomunikował, nie zamierzając już niczego ciągnąć. Jeśli Mańka dalej jednak będzie go męczyć, zasłoni głowę poduszkę, dając do zrozumienia o braku chęci na dalsze rozmowy.
No chyba iż mocno się uprze, co dla Polki było typowe.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mediolan (Włochy) Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) Empty

Powrót do góry Go down
 
Mediolan (Włochy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: