FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Mediolan (Włochy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Sie 16, 2020 7:03 pm

Manuela i tak nie powiedziała Fergalowi wszystkiego. Gdyby to zrobiła, przekonałby się, że jego obawy wcale nie były bezzasadne. W końcu Polka, kiedy tylko się dowiedziała, że jej kat ma jednak kogoś bliskiego, zapragnęła zabić i jego braci – o wszystkim powiedziała Nikołajowi i rosyjskiej bandzie. To przecież oni wytropili Schlechtów.
I faktycznie, gdyby chcieli zemścić się na Sojce, mogliby dopaść Fergala albo kogoś z jego rodziny. Tylko że na razie mieli układ z Hirem, w ramach którego Manuela była nietykalna. Mieli zignorować jej życie.
Oczywiście, że tak nie myślałam. Przyrzekłam Nikołajowi dać taką zapłatę, o jaką tylko upomni się po latach. Na niczym mi nie zależało, Fergal, więc może żądać wszystkiego – odparła sucho. Teraz żałowała tej decyzji, ale wtedy było to bez znaczenia – wtedy chciała tylko zabić swojego kata, a potem mogła umierać. – Z nikim nie mam zatargów! Nie krzycz na mnie! Może tego nie rozumiesz, były momenty, że próbowałam żyć normalnie, więc poznawałam nowe osoby! I nie, nie wszystkie były z mafii. Co w tym złego?
Przez jego reakcję nie miała już zamiaru wspominać o Reijim, Jyuu czy innych znajomościach z różnych krajów, które udało jej się zawrzeć. Zamknęła się znowu w sobie.
Przecież minęło osiemdziesiąt lat. Fergal naprawdę sądził, że nikt nie pojawił się w jej życiu?
Na szczęście narzeczony złagodniał i już żadne z nich, przynajmniej chwilowo, nie podnosiło głosu. Robili postępy. Hiro, gdyby tylko to widział, z pewnością poczułby ojcowską dumę. Zamiast niego było tu jednak jego cholerne zdjęcie z przeszłości – na którego widok Manuela miała ochotę krzyczeć i płakać.
Czyli co, zawsze mam stać z boku? Przez to, że jestem kobietą, i przez to, że mam krew D? Dlaczego sądzisz, że zawiodę? Ja… ja wiem, że często ulegam emocjom, ale… ale to mnie Hiro przemienił. Nie chcę wiecznie być kontrolowana – żachnęła się, oczywiście nadal nie zgadzając się na pomysł Fergala.
Dobrze znała jego zamiłowanie do rządzenia i dominowania w każdej strefie życia, więc nie spodziewała się spokojnej wymiany zdań czy racjonalnych argumentów. Sama zresztą nie umiała takich podać – irytowało ją po prostu, że znowu zaczęła zatracać swoją wolność. Psychikę co prawda zawsze miała stłamszoną, ale przynajmniej z ciałem mogła przez wiele lat robić, co chciała.
No właśnie – a wracając do tego momentu w życiu, gdy nawet w taki sposób była zniewolona…
Po tym wszystkim, co mi zrobiłeś, trudno było posądzać cię o taki… czyn miłosierdzia jak darowanie mi życia. Zwłaszcza że sama mogłam się tam tylko wykrwawić. – Naprawdę dziwił się, że nie dawała spokoju przeszłości? Przecież przez dziesiątki lat siedziało jej to w głowie. Chciała w końcu zrozumieć, co kierowało Fergalem w tamtym momencie.
Taktownie przemilczała fakt, że narzeczony rozróżniał kilka rodzajów litości (w tym taką ze szczerymi chęciami), mimo że sam na żadną w przeszłości nie mógł się zdobyć.
No ale przecież się zmienił. Tak twierdzi.
Hiro mnie przemienił. Niczego nie musiał kupować. Zaakceptuj to, proszę – odparła ze zrezygnowaniem, bez żadnego entuzjazmu.
Nie skakała z radości, że musiała mu służyć i że czuła z nim więź. Sądziła zresztą, że nie było sposobu, aby się od tego uwolnić. Może nawet wraz ze śmiercią szlachetnego umierały wszystkie jego dzieci?
Sama nie wiedziała, czy się cieszyć, że Fergal pamięta z ostatnich godzin więcej, niż sądziła, czy może powinna się załamywać. Z jednej strony nie musiała mu za wiele przypominać, z drugiej…
Ona również nie potrafiła o tym swobodnie i szczerze rozmawiać. Wpierw nawet odpowiedziała wymijająco, zrzucając wszystko na logiczne działanie. Dopiero po chwili odważyła się wyjawić Fergalowi więcej. Przytłoczyła go monologiem, jakiego niekoniecznie mógł się teraz – albo w ogóle – spodziewać.
Chyba jednak powinien się cieszyć, że jego usilne starania w obozie, aby się od niego uzależniła, przyniosły skutek, co nie?
Szczerej odpowiedzi. Prawdziwej. Chciałabym zrozumieć, jakim cudem mogłeś zapomnieć o tym wszystkim i cieszyć się własnym życiem – odparła, spuszczając wzrok.
Z ulgą spojrzała w jego stronę dopiero wtedy, kiedy odwrócił się do niej plecami. Teraz ona słuchała w milczeniu. Część z tego już zdążył jej opowiedzieć, jeszcze zanim wrócili do Włoch, część była dla niej nowa.
Obiecała mu uwierzyć w tę przemianę, więc i teraz jej nie krytykowała. Zresztą, oprócz momentów, gdy na nią wrzeszczał, gdy ją obrażał czy gdy przeklinał, naprawdę mogła zauważyć postępy.
Wielka szkoda, że nie zaczął się zmieniać lata temu, w obozie, kiedy dopiero się poznawali.
Mogłeś mnie wtedy nie ranić i… po prostu pozwolić mi uciec. Przeżyłabym. Wiesz o tym? – spytała cicho, bo trudno jej było pojąć, jak zostawienie kogoś na bolesną śmierć stało w myślach Fergala stać obok sumienia. – To Schulz miał mnie wywieźć. Pamiętam to. Skończyłabym jako eksperyment, który w końcu umarłby z wycieńczenia, więc…więc może dobrze, że chociaż to się nie stało.
Wtedy, gdy dowiedziała się, że doktor chciał ją zabrać do innego obozu, niczego tak bardzo nie pragnęła jak ucieczki z łap Fergala. Później zrozumiała, że wcale nie czekałby ją lepszy los – że całe jej ciało stałoby się obiektem badań.
Schlecht przynajmniej nikomu innemu nie pozwalał jej dotykać.
W końcu na niego spojrzała. Przekręciła się na bok, nie spuszczając oczu z jego zaciętej, choć nieco zawstydzonej twarzy. Dobrze wiedziała, co powiedział po niemiecku. Nieraz już słyszała te słowa.
Ostrożnie położyła dłoń na jego ramieniu.
A zapytasz mnie kiedyś o moje zdanie? Nie jestem rzeczą.
Westchnęła, kiedy Fergal niczym obrażone dziecko nakrył się poduszką. Zabrała rękę, po czym odwróciła się do niego tyłem.
Dziękuję za rozmowę. Dobranoc – mruknęła tylko, o dziwo nie nalegając na dalszy dialog. Nie dlatego, że sama straciła na niego ochotę, po prostu widziała, że więcej od narzeczonego nie wyciągnie.
Weszła pod kołdrę, przesunęła się na skraj łóżka i wtuliła w jedną z poduszek.

Długo nie mogła zasnąć, bo nadal miała przed oczami śmierć Włoszki. Psychika nie pozwalała na odpoczynek, jednak ciało się go domagało – skoro Manuela nie dostarczyła mu świeżej krwi, jedynie sen mógł zregenerować rany.
Właściwie nie pospała długo. Ledwo dwie, trzy godziny. Wybudziły ją promienie słońca, które pomimo szczelnie zasłoniętych okien wpadały do pokoju. Był wczesny ranek i Manuela wiedziała, że większość rezydencji jeszcze śpi. Panowała nieznośna cisza, której nie zakłócał żaden hałas z zewnątrz.
Polka próbowała znowu zasnąć, ale nie dała rady. Podniosła się więc z łóżka. Okrążyła je na palcach, aby nie obudzić Fergala, i stanęła nad szafką, na której leżało zdjęcie.
Zaczęła oglądać je z bólem, choć też z większym dystansem niż wczoraj. Przyglądała się każdemu z martwych dzieci, próbując zapamiętać ich twarze. Niemal nadawała im w swojej głowie imiona, o ile te maluchy w ogóle je miały. Nie zdziwiłaby się, gdyby były tylko numerami.
W końcu ze zrezygnowaniem odstawiła fotografię i musnęła palcami list od Vittoria.
Fergal jeszcze spał. Mogłaby iść sama do Włocha i bez ingerencji narzeczonego dowiedzieć się, o co chodziło. Mogłaby samodzielnie załatwić tę sprawę. Fergal nie musiałby się narażać…
Zacisnęła wąsko usta, ledwo porzucając ten pomysł. Powstrzymał ją jedynie nocny monolog narzeczonego.
Poszła ogarnąć się do łazienki, po czym przysiadła w pokoju w fotelu. Wciąż było wcześnie. Nadal nie czuła głodu, ale obawiała się, że tak długa przerwa od pożywienia w końcu da się we znaki, więc rozpuściła w niewielkiej ilości wody małą tabletkę. Powoli sącząc napój, ponownie wzięła do ręki zdjęcie Hira.
Jeśli Fergal ciągle spał, ukradkiem sfotografowała je swoim telefonem. Nie chciała nosić ze sobą papieru na pamiątkę, a cyfrowa kopia w komórce nie bolała aż tak bardzo.
Dzieci na zdjęciu w większości miały blond włosy i urocze twarze. Sama lekarka też nie wyglądała na Włoszkę – wysoka, szczupła, o aryjskiej urodzie.
Niemcy? Czy to zdjęcie mogło być z czasów, gdy Hiro uratował ją w obozie?
Nie, byłoby o wiele bardziej poniszczone. Ale może to kopia? Vittorio mógł trzymać takie rzeczy.
W końcu zdecydowała się na śmiały krok. Wysłała plik Gustawowi, pisząc przy okazji:
Czy ty albo Andre coś o tym wiecie? Kiedy to się działo?
Zaraz po tym szybko zablokowała komórkę i odrzuciła ją na biurko, jakby tym esemesem popełniła zbrodnię. Wstała z fotela i znowu usadowiła się obok Fergala na łóżku. Próbowała jakoś dopić ten napój – dziś smakował wyjątkowo obrzydliwie.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySro Sie 19, 2020 9:35 pm

Aż tak źle?
Aż tak została zrujnowana, że nie potrafiła poukładać swojego życia i podjąć kroki ku zmianą? Niemiec czuł się winny, ale zbytnio tego okazywać nie chciał. Zasępił się, marszcząc brwi. Przecież naprawdę nie musiała zaznaczać co chwila, doskonale pamiętał co zrobił, jak mocno ją skrzywdził i jej rodzinę. Nie usprawiedliwiał się niczym, jednak to wciąż Beleth pociągał za sznurki i sterował swoimi podwładnymi, którzy niestety stali się żądnymi krwi katami.
- Nic.
Odpowiedział krótko. A co jeśli poznała kogoś, na przykład jakiegoś głupiego Pablo? Gustawa już poznała, niemniej nie była specjalnie zakochana w tym kompletnym debilu, z czego akurat Schlecht się cieszył.
Oczywiście Sojka musiała wszystko wyolbrzymić. Wampir aż westchnął głośno, czując że frustracja za chwilę osiągnie apogeum.
- Nie, nie chodziło mi o to! Nie żadne kontrolowanie czy seksizm! Po prostu wampiry silniejszej krwi zawsze chcą wykorzystywać te słabsze i może zmusić cię do czegoś, co później znowu na ciebie za mocno wpłynie.
Teraz zrozumie o co chodziło Rekinowi? Chciał aby uniknęła kolejnych smutków, już wystarczająco się ich nałykała. A przecież rozmowa z Vittorio miała dać początek kolejnym problemom i to dość poważnym.
Nie chciał rozmawiać o przeszłości w tej chwili. Oboje byli zmęczeni, potrzebowali odpoczynku, a nie dodatkowych stresów spowodowanymi starymi dziejami. Ale z drugiej strony Sojkę też trzeba zrozumieć, wszak przeżyła piekło...
- Niech ci będzie, ale przestań już go tak wychwalać.
Jednak odwarknął, dając również znać, że naprawdę nie miał ochoty na rozpamiętywanie. Niestety Polka chciała inaczej. Wymusiła na wampirze rozmowę, a ten zaś musiał się tłumaczyć. Oczywiście wypowiedział się szczerze, może nawet i powtarzał. Ale co innego miał jej powiedzieć?
Już nie wiedział jak ma zapłacić za wszystkie krzywdy. Może zadowoliłaby się jego krzywdą? Oddaniem w ręce władz? Cóż, zapewne nu tak było, acz Rekin nie chciał tracić życia, które tak bardzo chciał odmienić.
- Grunt, że żyjesz.
Ewidentnie nie chciał dalej brnąć w temat, ani pozwolić sobie na wylewność. Na dotknięcie ramienia wzdrygnął się prawie niezauważalnie. Wszak po Sojce należy spodziewać się wszystkiego, a sam Niemiec czuł się osłabiony, więc kobieta mogłaby uczynić mu wiele. Na szczęście obyło się bez dalszych rozmów, komentarze pozostały bez odpowiedzi, a poduszka okazała się idealnym wyjściem z sytuacji. Manuela wreszcie poszła spać, a chwilę po niej Fergal.

Nie obudził się, kiedy Manuela wstała. Jak widać ciało potrzebowało konkretnego wypoczynku, aby ranu mogły regenerować się szybciej. To samo tyczyło się utraconych sił. Zatem Polka bez trudu mogła zrobić to, co chciała i jeszcze posiedzieć w ciszy.
Szkoda tylko iż z chwili wytchnienia nie skorzystała, tylko napisała wiadomość do debila. Naprawdę myślała, że Gustaw od tak zostawi sytuację? Od razu debil napisał do Andre, a ten zapewne przekazał dalej.
Polka w taki właśnie sposób ściągnęła jeszcze większe kłopoty i to na ich dwójkę, w końcu Hiro o wszystkim się dowie prędzej czy później.
Minęło kilka minut od chwili usadowienia się Manueli na łóżku, Niemiec wreszcie się przebudził, lecz nim otworzył powieki, musiał dojść do siebie.
- Która godzina? Czemu nie śpisz?
Burknął na dzień dobry, przecierając ślepia. Podniósł się do siadu, wyciągnął ręce ku górze aby rozprostować kości. Kiedy ostatni raz spał tyle godzin?
W powietrzu uniósł się zapach cieczy, którą piła Manuela. Spojrzał się więc na nią z lekkim obrzydzeniem (chodziło o trunek, nie o Mańkę. SPOKOJNIE!).
- Naprawdę możesz to pić?
Wskazał palcem na szklankę z zabarwioną na bladą czerwień wodą. Następnie spojrzał na największy opatrunek zasłaniający ranę na brzuchu. Bandaż przesiąknął krwią, ale już takowego bólu nie czuł. Niemniej postanowił zmienić sobie SAMODZIELNIE opatrunek, lecz niestety szło to ciężej niż się spodziewał, a to z winy uszkodzonych kości. No tak, w momencie prostowania ich, naruszył je przez co poczuł mocniejszy ból.
Poprosić Mańkę o pomoc?
Co jeśli przypomni się jej, że chce zabić swojego oprawcę?
A może...
Wezwać Chiarę?
- Manuela.
Postanowił iż Polka zostanie jego doktor Queen. Chociaż lekko się obawiał, to jednak zasugerował się jej wczorajszymi słowami o Zaufaniu.
- Przez problemy z kośćmi nie jestem w stanie zmienić sobie opatrunków... Więc jeśli byś mogła, pomożesz mi?
Dawno aż tak nie zacinał się kiedy mówił. Nawet na nią nie spojrzał, tylko odwrócił łeb w bok. Czuł się nieco zawstydzony samą prośbą, wszak prawie wszystko robił sam, nie potrzebował niczyjej pomocy. Ale teraz... Może z drugiej strony Sojka poczuje się lepiej, że jednak Schlecht na niej polega, a nie na jakiejś innej wrednej Chiarze? Jeśli wampirzyca podjęła się zadania, Niemiec powie jej, że bandaże znajdują się w szafce w łazience.
- Będziesz chciała ze mną iść na spacer nim pójdziemy do VITTORIO? Tylko wiesz, bez włamywania się do cudzych domów, Manka. Już dość kłopotów jak na jeden dzień. A chciałbym te kilka chwil spokoju spędzić z tobą.
Mimo nieśmiałej propozycji, padła też znacząca nagana. Polka powinna się zastanowić nad swoimi działaniami i wreszcie zaprzestać węszyć. A przynajmniej w tej chwili, póki oboje nie wydobrzeją. Jeżeli się zgodzi, Fergal na kilka sekund się szczerze uśmiechnie.
- Tylko nie wytykaj mi tego, co będę chciał zrobić.
Oczywiście chodziło o polowanie. Może ona sama się przekona, że jednak warto odpuścić i pozwolić aby drapieżna natura przejęła kontrolę? Cóż, to się okaże.
Póki co musi przetrwać zmianę opatrunku.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySob Sie 22, 2020 10:27 pm

Nie chciała poznawać żadnego Pabla, nie cieszyła ją też nachalna sympatia Gustawa, więc Fergal mógł być spokojny o narzeczoną. Nie interesowali ją pozostali mężczyźni. Kto po poznaniu nazistowskiego, wampirzego kata myślałby o innych, co?
Każdy w porównaniu z Fergalem wydawał się nudny i bez charakteru.
Nawet pieprzona Chiara to widziała.
Manuela burknęła coś pod nosem na jego usilne tłumaczenia się, nie bardzo wierząc, że Niemcowi z tyłu głowy nie siedziała chęć kontroli. Znała go aż nazbyt dobrze – nawet jeśli robił, co tylko mógł, aby stać się lepszym wampirem, swojej natury nie zmieni. Potrzebował władzy, potrzebował pokazać swoją męskość oraz potrzebował odzyskać utraconą pozycję z czasów wojny.
A sama Polka z kolei potrzebowała widzieć, że po pierwsze, Fergal faktycznie żałuje swoich czynów, a po drugie – że była dla niego kimś więcej niż tylko losową więźniarką do tortur na parę miesięcy. Choć brzmi to absurdalnie, poczułaby niemałą zazdrość, gdyby się dowiedziała, że przed nią czy po niej Fergal miał inną zabawkę.
Dlatego tak, wymuszała na nim rozmowy, bo nie wyobrażała sobie, że mieliby przejść do normalnej rzeczywistości bez spojrzenia na przeszłość. I nie – na razie nie chciała krzywdy Fergala, choć niewykluczone, że kiedyś jej się nie odwidzi.
W końcu sobie przypomni, że zabił jej rodzinę.
Mogłaby go skrzywdzić teraz, gdy nadal spał z rana, a ona nabierała sił dzięki syntetycznemu napojowi. Nie przeszło jej to jednak przez myśl. Zamiast tego zrobiła małe głupstwo. Sama czuła, że esemes do Gustawa nie był najmądrzejszym posunięciem, ale naprawdę ufała arystokracie. Był jej przyjacielem, był jej wierny, jeździł za nią po świecie, chciał jej szczęścia. Wiedziała, że zdobędzie dla niej informacje.
Już po chwili dostała zwrotną wiadomość:
Tak, kochanie, niestety trochę wiem. Przewodniczący prowadził badania niedaleko terenu obozu, w którym Cię trzymano. Nie rozmawiałem z nim wtedy, więc nie znam szczegółów, ale postaram się czegoś dowiedzieć.
Nie dodał już jednak, że czegoś dowiedzieć = kontakt z Andrem.
Jak się czujesz? Jesteś w mieście? Może się spotkamy? Tęsknię i się martwię.
Na domiar złego przesłał swoje zdjęcie z zasmuconą miną. Najwyraźniej liczył, że Manuela odeśle podobną fotografię.
Nie miała jednak zamiaru tego robić. Krótko mu tylko napisała o wakacjach we Włoszech i ucięła temat. Gdyby Fergal widział te esemesy…
Na szczęście obudził się nieco później.
Jakaś siódma rano. Nie mogłam spać. Ciągle mnie coś dręczyło we śnie – wyjaśniła, siorbiąc z wolna syntetyk. Nie zwróciła uwagi na krzywą minę Fergala – wiele wampirów tak reagowało na sztuczną krew. – Muszę to pić, jeśli nie chcę zwariować. Nie musi mi smakować. Nic nigdy nie musi mi smakować – dodała ponuro, beznamiętnie patrząc przed siebie.
Była wyprana z emocji, kompletnie bez życia. Ale przynajmniej nie płakała i nie rozpaczała – zachowywała się tak, jakby wczorajszy dzień wyssał z niej wszystkie uczucia.
Zerknęła na Fergala po jego prośbie. Miał szczęście, że głośno nie wspomniał o Chiarze. Sam fakt, że Włoszka w ogóle przeszła mu przez myśl, rozdarłby serce Manueli.
Przecież miał troskliwą narzeczoną. Lata temu, zanim trafiła do obozu, chciała być pielęgniarką. Kuba przyuczył ją kilku rzeczy. Fergal był więc w dobrych rękach
Tak, pomogę ci – zgodziła się bez żadnego protestu, odkładając niedopity syntetyk.
Przyniosła świeże bandaże, miskę z wodą oraz jakieś czyste materiały do przetarcia rany. Usadowiła się tuż obok Fergala, a następnie ostrożnie zaczęła zdejmować brudny bandaż. Czuła zapach krwi i zapach ciała narzeczonego – jako wampirzyca o wiele mocniej odbierała te bodźce niż w czasach obozu.
Powoli, precyzyjnie, jakby była zwykłym lekarzem wykonującym swoją pracę, przemyła brzuch Fergala. Niemal cała rana była już zagojona i w nocy przestała krwawić. Manuela odstawiła wodę i szmatkę, po czym wilgotnymi opuszkami palców przejechała po skórze narzeczonego, aby sprawdzić, czy zranienie jeszcze bolało oraz czy łatwo było naruszyć tkankę.
Powinieneś napić się więcej krwi i za parę godzin nie będzie śladu – zawyrokowała, odsuwając dłoń. Na palcach pozostało trochę krwi, której nie domyła.
Niewiele myśląc, włożyła je do ust i zaczęła ssać. Lubiła smak krwi Fergala – jej organizm uzależnił się od niej już podczas obozu. Wtedy ta posoka była niczym narkotyk.
Z twarzą niewyrażającą żadnych emocji, przystąpiła do zakładania nowego bandażu. To się nachylała nad narzeczonym, to od niego odsuwała, aby dobrze owinąć brzuch.
Dobrze, chodźmy. Tym razem nigdzie nie wchodzimy. – Zerknęła na moment w oczy Fergalowi, aby wiedział, że wyczuła tę naganę. Nie miała jednak ochoty się kłócić. – Może… może znajdziemy jakieś zewnętrzne ogrody… – rzuciła nieśmiało, nadal mając w pamięci woń tamtej rośliny.
Skończyła opatrywać ranę, więc podniosła się z łóżka z resztą bandażu. Idąc do łazienki, zerknęła przez ramię na Fergala.
Nie wytykaj mi?
On… chyba nie chciał polować na ludzi w ciągu dnia? W obcym kraju? W wielkim mieście pełnym turystów, policji… i zapewne łowców?
Zmarszczyła brwi oraz odparła z powagą:
Fergal, jestem pewna, że Vitale da ci tyle świeżej krwi, ile będziesz chciał. Nie znamy Mediolanu. Co jeśli wpadniesz w zasadzkę jakiegoś łowcy? Polowanie na przypadkowych ludzi na pewno nie jest tu legalne.
Nie widział jej się ten pomysł ani trochę, choć domyślała się, że Fergal będzie zbyt dumny na to, aby prosić Vitalego o cokolwiek. Z drugiej strony – na zewnątrz przynajmniej nie będą musieli użerać się z cholerną Chiarą.
Manuela wyrzuciła brudne bandaże, włożyła zwiewną sukienkę i już po chwili była gotowa do spaceru. Akurat gdy się przebierała, zaczął dzwonić jej telefon, położony na szafce obok łóżka.
To był oczywiście debil Gustaw, co Fergal mógł zobaczyć na wyświetlaczu. Nikt jednak nie odebrał – chyba że zrobił to Niemiec, mając ochotę na kłótnię – więc w końcu arystokrata dał za wygraną. Po chwili wysłał tylko esemesa. Z powodu zablokowanej komórki Niemiec mógł przeczytać jedynie początek:
Najdroższa, mam coś dla Ciebie i…
Gdy Polka wyszła z łazienki i zerknęła na komórkę, szybko ją odblokowała. Ledwo jednak przeczytała esemesa, a już schowała telefon.
To tylko Gustaw dzwonił – mruknęła w drodze ku drzwiom. – Idziemy?

Przez korytarz chciała przemknąć najszybciej, jak tylko mogła. Wolała nie spotykać Vittoria, Vitalego ani tym bardziej Chiary. Choć nie mówiła tego głośno, martwiła się też o stan Fergala, dlatego kątem oka obserwowała go, jak szedł.
Na zewnątrz od razu obrała przeciwny kierunek do wczorajszego. Nie chciała zbliżać się do Wylęgarni.
Gdzie chcesz polować? – zapytała od razu, bo wiedziała, że spacer był tylko pretekstem do znalezienia jedzenia i że Fergala nie interesowało łażenie po mieście. – Może lepiej w innej dzielnicy, aby nikt cię nie rozpoznał?
Nie znała się na tym, dlatego więcej nie doradzała. Skręciła w większą, nieco ruchliwą uliczkę. Spojrzała na ludzi wokół.
Jak dobierasz swoje ofiary? Bierzesz starych i najsłabszych? – spytała nagle.
Polowanie na wiekowe, schorowane stworzenia, najlepiej takie bez rodziny, stawało się jej taktyką, gdy naprawdę nie miała wyjścia i gdy była zmuszona do polowania.
Ale Fergal raczej nie kierował się miłosierdziem podczas łowów, czyż nie?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Sie 23, 2020 11:32 am

Gdyby Fergal dowiedział się co zrobiła Manuela, nie byłby zadowolony. W końcu miała trzymać się z daleka od Gustawa i nie poduszczać go żadnymi wiadomościami. Tym bardziej, że nie rozeszli się w pokojowych relacjach, zwłaszcza Fergal. I na pewno arystokratyczny debil namiesza, gdy uzyska ku temu dobrą okazję.
Oczywiście wszystko dla dobra Polki, w końcu miała żyć z daleka od swojego wyrodnego dawnego oprawcy.
Siódma rano? Aż zerknął w stronę zasłoniętych zasłoną okien, z pod których wydostawały się promienie porannego słońca.
- Nic dziwnego skoro ciągle przejmujesz się tą zmarłą lekarką.
Odpowie chłodno, pomijając już komentarz odnośnie picia syntetyków. Skoro mogła, niech pije. Fergal za tym nie przepadał, więc zamierzał pozostać przy prawdziwej krwi i najlepiej takiej prosto z żył ofiary.
Skoro wyraziła chęć pomocy przy zmianie opatrunku, nie zamierzał zmieniać zdania. Niemniej z lekką podejrzliwością przyglądał się czynnościom, które wykonywała Manuela i to, co robiła z jego ciałem.
Czy mógł naprawdę jej zaufać?
Przecież kiedyś znowu nadejdzie dzień, w którym Sojka przypomni sobie co chciała zrobić ze swoim katem. Pragnienie zemsty nie znika z dnia na dzień, nie po tym co się przeżyło. Niemiec nie chciał za za wcześnie zabijać Polki: nie dość, że coś w Niemcu drzemało i dotyczyło bezpośrednio Sojki, to traktował dawną więźniarkę jak swoją pokutę - zajmowanie się nią, opieka oraz usuwanie zagrożeń - wszystko na celu poprawy życia, jak i nauki poprawności.
Jednak gdy dotknęła jego rany opuszkami palców, chciał odruchowo ją odsunąć. Powstrzymał się w porę, a dokładniej w momencie, kiedy Sojka zabrała swoją dłoń. Zmarszczył lekko brwi na widok posmakowania krwi. Ewidentnie ciągnęło ją do niej, ale wolała pić rozpuszczone proszki.
- Wiem. Dlatego jej potrzebuję i to jak najszybciej. Moje kości w barkach też potrzebują szybszej regeneracji. Nie mogę być osłabiony.
Oznajmił chłodno. Osłabienie było dla niego najgorszą przeszkodą; nie mógł działać. Nie mógł walczyć i nie byłby w stanie ich obronić, aczkolwiek wiadomo, że Schlecht walczyłby do ostatniej kropki krwi.
Już ma tak zakodowane w głowie.
Przeszedł go lekki dreszcz i bynajmniej nie z powodu zimna. Nie raz dochodziły do niego cząstki wspomnień z życia kontrolowanego przez Beletha, co z grubsza straszyło Niemca. Co jeśli w życie wejdzie więcej nauk?
Po opatrzeniu Fergal był już gotowy do działań. Ulżyło mu kiedy Sojka zgodziła się na poranne wyjście; sądził że zrobi im obojgu dobrze przed kolejną zapewne ciężką rozmową z Vittorio. Na samą myśl Schlecht zaczynał się denerwować, dlatego też będzie dobrze wyżyć się przy polowaniu.
W końcu Sojka też musiała dodać swoje trzy grosze, na które Rekin postanowił odpowiedzieć niemalże od razu, z widoczną złością:
- Nie zamierzam żebrać o krew, tym bardziej od makaroniarza. I zdaję sobie sprawę z ryzyka, zresztą w Yokohamie żyję podobnie; poluję niemal codziennie. Nie musisz mnie pouczać.
Powinna przestać się zamartwiać, Fergal nie jest amatorem w polowaniu. No chyba, że zaczyna towarzyszyć również szału, wtedy nie patrzy na to kto widzi, gdzie atakuje i co mu grozi. Po prostu idzie jak taran na ofiary.
- W trakcie możesz trzymać się dalej ode mnie, ale nie na tyle, abym stracił cię z oczu.
Doda już nieco lżej. Mimo wszystko miał się o nią troszczyć, a Sojki zmartwienia są jednak uzasadnione.
Na męczący telefon Rekin zwrócił uwagę, lecz gdy zobaczył kto dzwoni, od razu przeszedł do krzyku:
- CO TEN PATAŁACH OD CIEBIE ZNOWU CHCE? MAŁO MU? JAK WRÓCIMY TO MU WPIERDOLE!
Nie żartował, nie kłamał. Już miał chwycić telefon i odebrać, ale właśnie wtedy przestał dzwonić. Za to zerknął na wiadomość, która została wysyła kilka sekund po. Manuela odebrała swoją rzecz, nim Niemiec coś powiedział: zamiast tego zacisnął mocniej szczęki.
Na zapytanie o wyjście skinął głową.

Krotki rękaw i spodnie dresowe; mimo iż nieidealne ubranie na słoneczny dzień, który swoją drogą był męczący dla wampira, zwłaszcza takiego jak Fergal, było wygodniejsze o wiele od eleganckiej koszuli i nieelastycznych spodni. Nie mógł nosić na sobie czegoś, co ogranicza jego ruchy.
Z wciśniętymi łapami w kieszeniach, przemierzał zacieniowane alejki, oczywiście również zerknął w stronę ścieżki prowadzącej do feralnego domu.
- A myślisz, że gdzie się udam? W okolice domu, tak aby sąsiedzi Vitalego byli w stanie pokazać na mnie palcem? Nie jestem głupi, Mańka.
Zirytował się na jej poradę. Przecież wiedział co ma robić.
Na kolejne słowa aż westchnął ciężko, pocierając ręką lekko wilgotny kark: własną mocą wody musiał się chłodzić.
- Biorę te, które stoją z dala od wzroku innych. Jeśli jest się w obcym mieście, najlepiej atakować samotnych turystów. Rozpoznasz ich po zachowaniu i ubiorze.
O dziwo ton był nader spokojny. Czasami Rekin był opanowany, zwłaszcza gdy nachodziły go myśli, gdy musiał się skupić. Im głębiej szli, tym bardziej stawał się czujniejszy. Ukradkiem przyglądał się ludziom, zerknąwszy to na dwie młode nastolatki, to na starszego mężczyznę czytającego gazetę i stojącego przy kiosku. Sprzedająca w nim kobieta była pulchna, roześmiana. Coś powiedziała po Włosku w kierunku narzeczeństwa, ale jedno z nich ją zbyło. W końcu w głowie krążyła jedna myśl.
Zaspokoić głód.
Jeśli Manuela spojrzała na swojego "Ukochanego", mogła wywnioskować, że był jakby w transie. Zresztą, nie raz go takiego widziała, wiedziała więc co zwiastuje jego odcięcie się:
Naprawdę zamierzał kogoś zabić.
Zauważył ją tuż przy wejściu do parku. Stała ubrana w jasną żółtą sukienkę w zielone w niebieskie polne kwiaty. Jedno ramiączko osuwało się w dół, ale młodej kobiecie to nie przeszkadzało. Była zbyt zafascynowana budzącą się z nocnego snu zielenią i świeżością poranka. Kasztanowe włosy niedbale splecione w warkocz, przez co luźne kosmyki smyrały po jej nagich ramionach.
Nie widział w niej kobiety pragnącej uwiedzenia mężczyzny, który z całą pewnością zawiesiłby na niej oko. Była idealną ofiarą.
Była turystką.
Jej drobne dłonie trzymały telefon ustawiony do robienia zdjęć. A z niewielkiej torebki wystawała mapka.
W otoczeniu nie było wiele ludzi, kręciły się jakieś pary, ale zajęte sobą, a nie obcą dziewczyną, która dla Mediolanu i tak była zwykłą losową personą. Nic nie znaczącą.
Wyciągnął ku niej dłoń z rozczepionymi pazurami. Miała być jego posiłkiem: sycącym, smacznym i leczniczym.
- O mój Boże! Nie! NIE! Marzenko! Nie! TO ON! O boże!
Krzyk starszej kobiety dobiegł do narzeczeństwa; wyraźnie i zrozumiale, albowiem kobieta mówiła po polsku. Nawet nie dostrzegł momentu w którym pchnięta na wózku przez inną osobę i prawdopodobnie była nią wspomniana Marzena.
- Mamo? Co się dzieje? O czym ty mówisz?
Zatroskana córka staruszki, spojrzała w kierunku Fergala. Upatrzona dziewczyna również odwróciła się w kierunku przyszłego - niedoszłego oprawcy. Nie wiedziała o co chodzi, gdyż polskiego nie rozumiała. Mimo wszystko wzięła Fergala za złodzieja. Cofnęła się więc jak poparzona i skierowała się ku wyjściu na główną ulicę.
Wściekły utratą ofiary, skierował swoją złość na staruszkę i...
Zamarł.
Po odsłoniętych, chudych i żylastych nogach spływał mocz. Pomarszczona twarz kobiety była obecnie wykrzywiona przez strach, którego nie dało się w żaden sposób opisać. Drażniąca dłoń prawej ręki zaczęła drapać lewą... W miejscu w którym widoczny był wytatuowany numer.
- TO POTWÓR! TO ON! BOJĘ SIĘ!
Nie przestała płakać. Kuliła się w wózku przez natłok wspomnień. Schlecht z trudem przełknął gulę, która narosła w jego gardle: wciąż był głodny, a mdłości nie były w tej chwili brane pod uwagę. Zakręciło się w wampirzej głowie, przez co odrobinę się zachwiał. W życiu nie pomyślałby, ze świadkiem okaże się dawna więźniarka obozowa.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyPon Sie 31, 2020 8:55 pm

Nie chciał za wcześnie zabijać Polki?
Czyli jednak Fergal rozważał jej morderstwo, tylko jeszcze nie wiedział, kiedy się na to zdecydować? Od czego to zależało? Od tego, kiedy mu się znudzi? Kiedy już będzie miał dość jej zniszczonej psychiki? Kiedy będzie wyjątkowo głodny?
Po co w sumie w ogóle czekał, skoro mógł się jej pozbyć w każdym momencie? Niech zabije ją teraz! Będzie miał spokój.
Nic nie mówiłam o żebraniu. Jesteśmy jego gośćmi, to normalne, że daje nam pożywienie. Jeśli ty nie chcesz z nim rozmawiać, sama mogę pójść. Do niego albo Vittoria. Mnie nie przeszkadza proszenie o krew – odparła chłodno, zbierając resztki opatrunku. – Nie pouczam cię. Skoro znowu ci przeszkadza, że mówię, idź sam na spacer. Będziesz mieć ciszę – niemal warknęła, zamykając się w łazience.
Możesz trzymać się dalej ode mnie? Sądziła, że czasy, gdy potrzebowała od niego pozwolenia na przemieszczanie się, mieli już za sobą.
Przez nastawienie Fergala zaczynała odczuwać wyraźną niechęć, ale przez to, że dopadła ją totalna apatia, nie rozpętała kolejnej kłótni. Po wyjściu z łazienki omijała jednak wzrokiem narzeczonego i wyraźnie się wycofała. Nawet gdy zaczął wrzeszczeć na temat Gustawa, skwitowała tylko zimno:
Dzwonił do mnie. Od ciebie niczego nie chce.
I już, ucięła temat. Nie miała zamiaru się tłumaczyć z kolejnej wymiany esemesów z Gustawem. Nie miała nastroju.

Na zewnątrz faktycznie było za ciepło, ale Manueli to nie przeszkadzało. Nie była typowym wampirem omijającym słońce i wysokie temperatury. Wręcz przeciwnie – lubiła ciepło, czuła się w nim pewniej. Być może to przez to, że do obozu trafiła podczas zimy i że często cierpiała przez zbyt chłodną pogodę.
Spróbowała nawiązać konwersację, ale Fergal potraktował jej słowa niczym atak i się odgryzł. Przewróciła oczami oraz zacisnęła zęby, nic już nie mówiąc.
Spacer wcale nie okazał się tak przyjemny, jaki miał być.
Szła w ciszy, w dość dużej odległości od niego, odsunięta o parę metrów, i obserwowała okolicę. Nie interesowali ją ludzie. O wiele bardziej wolała oglądać piękne budynki i roślinność. Po raz pierwszy była tak daleko na Zachodzie – naprawdę chciała zwiedzić Włochy.
Była urażona przez zachowanie Fergala, więc na niego też nie patrzyła. Skoro czuł się tak bardzo samodzielny, niech robi, co chce.
Oczywiście, jego uwagę przyciągnęła jakaś młoda, seksowna kobieta. Czego innego Manuela mogłaby się niby spodziewać? Że kiedyś zauważy w końcu ją, a nie inne przypadkowe młódki?
Dobre sobie.
Gdy próbował polować, przystanęła akurat przy straganiku kilkadziesiąt metrów dalej. Włoski sprzedawca z zapałem i radością zaczął ją namawiać do kupna jakichś drobiazgów. Na moment się nawet do niego szczerze uśmiechnęła, wyraźnie szczęśliwa, że wreszcie ktoś potraktował ją życzliwie. Chciała spróbować dogadać się z nim w innym języku, ale do jej uszu dobiegł kobiecy krzyk.
Po polsku.
Na początku obserwowała całą sytuację z daleka. Dopiero gdy usłyszała, jak staruszka nazwała Fergala, podeszła w zaniepokojeniu. W głębi duszy domyślała się, o co chodziło, ale uparcie próbowała wypierać tę myśl.
Nie, to ich nie mogło spotkać. Nie tutaj.
Co się dzieje? – spytała cicho, gdy była już parę korków od Fergala oraz dwóch kobiet.
Oczywiście, że dojrzała tatuaż. Od razu go zauważyła.
Sama mimowolnie zacisnęła dłoń na swoim nadgarstku i nerwowo zaczęła drapać skórę. Po jej numerze została co prawda tylko blizna, ponieważ Gustaw próbował pozbyć się tatuażu, ale teraz Manuela miała wrażenie, jakby ktoś na nowo sprawił jej tę ozdobę. Skóra piekła ją do bólu.
Młoda Marzena nie wiedziała, co robić – znała przeszłość matki, która jako dziecko trafiła do obozu, i nieraz musiała ją pocieszać, gdy psychika nie domagała, ale taka sytuacja jeszcze nigdy się nie wydarzyła.
Spojrzała przepraszająco na Fergala. Przecież to młody mężczyzna. To oczywiste, że nie mógł być potworem z przeszłości.
Proszę mi wybaczyć, mama jako dziecko była świadkiem holocaustu. Najpewniej przypomina jej pan któregoś z nazistów. Tak mi przykro, proszę się nie gniewać. Mama jest stara… – zaczęła się tłumaczyć po angielsku, po czym pochyliła się nad matką. Próbowała ją uspokoić, ale nic nie pomagało.
Staruszka nadal jęczała, płakała i kuliła się w fotelu. W końcu dojrzała też Manuelę. Zawiesiła na niej wystraszony wzrok. Przez moment poruszała bezgłośnie wargami, nie dowierzając.
To… to… o niej krążyły plotki… W całym obozie. Że jest kochanicą nazisty. Ja cię pamiętam! – wyszlochała, chwytając się rękami za głowę. – Pamiętam, jak zawsze przy nim byłaś! Oddałaś się potworowi! Sama jesteś katem!
Wszyscy wokół przystanęli i patrzyli na tę scenę. Jakiś włoski mężczyzna nawet podszedł i próbował pomóc, ale Marzena mu podziękowała. Wstydziła się za matkę, a jednocześnie ogromnie jej współczuła.
Nadal sądziła, że rodzicielka ma po prostu majaki.
Manuela z kolei oddychała coraz ciężej, nie mogąc oderwać wzroku od staruszki. Nadgarstek zabolał ją jeszcze bardziej – zdała sobie sprawę, że rozdrapała skórę do krwi. Paznokcie miała całe w czerwieni.
W końcu ośmieliła się podejść bliżej.
Nie znała tej kobiety. Za czasów obozu musiała być bardzo młoda, więc nie było szans, aby się spotkały. Ale fakt, że staruszka ją kojarzyła…
Boże, naprawdę aż tak wbiła się innym więźniom w pamięć?
Zejdź jej z oczu. Idź stąd. Idź na to swoje polowanie – zażądała cicho od Fergala, nawet na niego nie patrząc.
Nachyliła się nad staruszką, patrząc na nią z litością. Znowu odczuła ogrom wspomnień i emocji, jakie towarzyszyły jej lata temu. Znowu była więźniarką.
Marzena niepewnie zaczęła odjeżdżać z wózkiem, ale Manuela schwyciła starą, pomarszczoną dłoń. Zaczęła coś szeptać uspokajająco. Niestety, staruszka nie mogła się uspokoić: ciągle jęczała, chwytała się za serce, z trudem oddychała.
Jeśli to potrwa dłużej, to w końcu jej organizm nie wytrzyma. Wykończy ją.
Sojka zdecydowała się więc działać. Nim Marzena zdążyła zareagować, położyła rękę – tę zakrwawioną – na czole staruszki i ją uśpiła. Kobieta po sekundzie zawiesiła głowę, a jej oddech wreszcie zaczął się wyrównywać. Na czole pozostały ślady krwi Polki.
Sama Manuela dostała tymczasem z otwartej dłoni w twarz od córki. Patrzyła z przerażeniem to na wampirzycę, to na matkę.
COŚ TY JEJ ZROBIŁA! Coś ty zrobiła mojej mamie! – zaszlochała, dopadając do rodzicielki.
Wyciszyła się, kiedy spostrzegła, że ta tylko spała, ale nerwy nie pozwalały jej na spokojną rozmowę z Manuelą.
Nic jej nie zrobiłam, pomogłam jej tylko usnąć! Ja jej nie skrzywdziłam! Ja tylko chciałam, żeby nie cierpiała! – tłumaczyła się gorączkowo Sojka, robiąc krok w stronę staruszki.
Drogę zagrodził jej jakiś Włoch, który schwycił ją mocno za ramiona. Zaczął coś groźnie mówić w swoim języku, ale Sojka nie zrozumiała. Spróbowała się wycofać, jednak mężczyzna jej na to nie pozwolił.
Usłyszała tylko coś o policji.
Do Fergala też podszedł inny Włoch – sprzedawca z bazarku obok. Ten sam, który wcześniej zagadywał Manuelę. Nie miał co prawda na tyle odwagi, aby unieruchomić rosłego Niemca. Ale stanął za nim i zaczął ostrożnie popychać go w stronę głównej ulicy. Również coś mówił: cicho, dość stanowczo. Wyciągnął też komórkę.
No masz. Chyba nie chciał wzywać służb?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyPon Sie 31, 2020 10:27 pm

Nie chciał zabijać Sojki. Nie w momencie kiedy zaczęli się w miarę dogadywać, co znaczyło iż, ta nie chciała go zabijać. Niemiec mimo wszystko nie godził się na śmierć, nie chciał się poddać losowi i postanowił walczyć o lepszy byt, spłacając przy tym podły dług, który był tak ogromny, że żadne pieniądze nie są w stanie go opłacić.
Na słowa wampirzycy już nic nie powiedział, westchnął tylko ciężko, marszcząc brwi. Zapewne jeśli będzie kontynuować, zacznie się wymiana zdań i znowu się pokłócą, a nie o to w tym chodziło.
Mieli iść na ten pierdolony spacer.
- No jasne. Ale pamiętam: lepiej niczego przede mną nie ukrywaj.
Zabrzmiał nieco groźnie, lecz nie miał zamiaru jej straszyć. Pamiętał jak bardzo Sojka może być nieodpowiedzialna (przygadał kocioł garnkowi) i sprowadzić na nich kłopoty.

Niech sobie zwierza, w końcu dlatego razem wyszli. Manuela dostała chwilę czasu na relaks i mogła nacieszyć oczy piękną architekturą miasta i w przeciwieństwie do Fergala potrafiła znaleźć w tym źródło radości.
Niemiec natomiast myślał tylko o tym, aby zaspokoić głód. Przecież nie chciał się poruszać po domu Vitalego w głodzie, gdzie jeszcze wpadłby w szał i pieprzony makaroniarz mógłby wykorzystać jakoś sytuację na swoją korzyść. Poza tym musiał też przyspieszyć leczenie pozostałości po walce, aby być w pełni zdrowym.
Nigdy niewiadomo kiedy przyjdzie mu znowu walczyć.
I nie, nie patrzył na obcą kobietę pod kątem jej atrakcyjności. Bardziej zainteresował go fakt, że była dobrą ofiarą; taką, za którą od razu nikt nie ruszy w pogon. Rekin znalazł idealne pożywienie, jednakże jego plan nie mógł się ziścić: starsza kobieta na wózku rozpoznała go jako dawnego kata. Schlecht aż nie potrafił wypowiedzieć słowa, tylko wpatrywał się w postać drobnej, pomarszczonej postaci. Dopiero gdy Sojka podeszła, jego wzrok na moment wylądował na jej osobie. Nie odpowiedział mimo wszystko, wszak córka staruszki Marzena zaczęła się tłumaczyć.
Coś do Niemca jednak słowa nie docierały. Nieobecny dawny nazista wpatrywał się w postać kobiety, następnie jego wzrok kolejny raz zjechał na staruszkę.
Stanowczo za dużo mówiła.
ZA DUŻO.
Zacisnął obie dłonie w pięści, napiął prawie każdy mięsień w ciele, a górna warga powoli unosiła się odsłaniając zębiska. Całe szczęście, że Marzena tego nie widziała, wciąż starała się uspokoić spanikowaną matkę, która wciąż wrzeszczała to na Fergala, to na Manuelę.
Idź na to swoje polowanie.
- Nie pójdę.
Zagrzmiał. Ton głosu Niemca mógł przyprawić o dreszcze. Cała ta akcja z dawną więźniarką obudziła wiele wspomnień, nie tylko w Sojce, ale też i w Niemcu.
Znowu w głowie pojawiły się słowa Beleth'a. Znowu powtarzał jak mantrę, że się nie zmieni, że zawsze będzie tym kim był. Swojego znamienia nie wypali niczym. Nawet najlepszymi uczynkami.
Za dużo się działo: Polka próbowała pomóc starszej kobiecie, ale w zamian otrzymała cios od jej córki. Tłumaczenia nie pomogły, a dodatkowe osoby zamiast pomóc; dolewały oliwy do ognia.
Nie był w stanie nawet określić kiedy poderwał się do ataku. Widok Manueli z zaczerwienionym policzkiem, a do tego jakiś palant dotknął jej ciała, doprowadziło do tego, iż Fergalowi urwał się film.
Pchnięcie.
Co?
Kolejne. I te słowa. Te ciche, stanowcze słowa, mające zagrozić policją. Handlarz przez ułamek sekundy widział blask czerwonych ślepi i pięść wymierzoną prosto w jego nos. Rozległ się trzask, po czym ciało człowieka odleciało na kilka metrów.... prosto na ulicę.
Natomiast mężczyzna stojący przy Polce odsunął się, lecz nie zdołał uciec. Rekin dopadł i do niego; szczęki rozwarły się lądując prosto na jego spoconej szyi. To nie było zwykłe ugryzienie... Wgryzł się pomoc, przez co aż krew trysnęła na bok, brudząc wszystko co znajdowało się w pobliżu.
- O mój Boże, co tam się dzieje?!
Krzyknął ktoś po Włosku. Jakiś mężczyzna z małym chłopcem którego trzymał za rączkę. Dziecko wybałuszyło oczy.
Czy właśnie dało się usłyszeć radiowóz?
Do Niemca nic nie docierało. Odepchnął ciało Włocha od siebie i ruszył za Marzeną. Kobieta właśnie zamierzała uciec, więc jeśli Sojka nic nie zrobiła, wampir chwyci ją za prawą rękę i pociągnie ku sobie. Nie, nie było w tym nic romantycznego (>:C) Wykręci jej rękę, zmuszając do upadku twarzą do chodnika.
- NIE DOTYKAJ JEJ TY PIERDOLONA WYWŁOKO! BO SKOŃCZYSZ GORZEJ NIŻ RESZTA TYCH ŚMIECI, KTÓRYCH TWOJA MATKA MIAŁA ZA BLISKICH!
Podły krzyk, podłe słowa. Kat się wybudził i dał o sobie znać. Ludzka kobieta oddychała szybko, dławiąc się własnym płaczem. Nie mogła znieść krzyku ani bólu, który zadawał jej obcy mężczyzna.
Kim on do licha był?!
- Hej, puść ją!
No i wreszcie padł rozkaz. Dwoje ludzi odzianych na czarno... kobieta z mężczyzną. Mierzyli z broni do wampirów... Łowieckiej broni. Niemiec łypnął w ich stronę, wciąż trzymając ramię biedulki. Nic z tego, nie ruszył się z miejsca, nawet odbezpieczenie broni nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyCzw Wrz 03, 2020 11:43 pm

Włosi wokół nie rozumieli tego zamieszania. Zarówno staruszka, jak i Manuela mówiły po polsku. Jedynie Marzena dukała rozpaczliwie po angielsku, jednak to nadal nic nie wnosiło. Z ich perspektywy kobieta na wózku wystraszyła się dwójki bladych cudzoziemców (z których mężczyzna faktycznie wyglądał przerażająco), a następnie zemdlała dlatego, że Manuela ją dotknęła.
Cóż, ani Polka, ani Niemiec nie zrobili dobrego wrażenia.
O ile ona wyglądała jeszcze na w miarę zatroskaną i czule odnosiła się do staruszki, o tyle on przybrał bojową postawę i warczał niczym zwierzę. Nawet jeśli Marzena i matka tego nie widziały, pozostali przechodnie już tak.
Nie musieli nawet wiedzieć o istnieniu wampirów, aby podskórnie czuć, że z Fergalem było coś nie w porządku.
Manuela już nie zwracała uwagi na to, co Niemiec robił, dlatego nie miała jak powstrzymać jego reakcji. Całą uwagę skupiła na staruszce, której chciała pomóc i dać znać, że rozumie jej ból. Niestety – Marzena jak lew chroniła matki, więc gdy tylko Manuela jej dotknęła, pożałowała tego.
Uderzenie nie było bolesne, nawet jeśli został po nim ślad. Ale przez nie Fergal również zadziałał instynktownie. Gdy tylko wyczuł zagrożenie ze strony okolicznych Włochów, puściły mu nerwy.
Sojka jak zwykle nie zdążyła nic zrobić. Gdyby Niemiec nie był tak impulsywny, może zdołałaby go uspokoić słowami i stąd odciągnąć. W końcu jeszcze mogli zwiać bez konsekwencji, najwyżej w akompaniamencie krzyków. Marzena szybko by się przekonała, że matce nic nie jest, więc przestałaby panikować. Włosi najwyżej by pokrzyczeli, ale póki nie doszło do rękoczynów, nie było tragedii.
No właśnie – póki do nich nie doszło.
Manuela ze zgrozą obejrzała się za rzuconym mężczyzną. Fergal nie oszczędzał na sile: Włoch miał szczęście, że upadł na nogi, a nie na kręgosłup czy głowę. Przez parę miesięcy nie będzie mógł chodzić, jednak lepsze to niż śmierć lub wózek do końca życia.
Drugi Włoch miał jednak o wiele gorzej.
PRZESTAŃ! Nie zabijaj go! Co ty robisz! Zwariowałeś?! – Manuela wrzasnęła na Fegala, jednak czuła, że było za późno.
Mężczyzna miał rozoraną szyję, a spomiędzy szczęk Niemca gęsto tryskała krew. Wampir przebił mu tętnicę, naruszył tchawicę i przełyk. Facet umrze w ciągu sekund.
Manuela doskoczyła do Fergala. Schwyciła go za barki i z całej siły pociągnęła.
Puść go! Wokół są ludzie! Nie mogą zobaczyć, że pijesz krew! – upominała go desperacko.
Już wystarczyło, że widzieli, jak zabija go ugryzieniem!
Obok Marzena wrzeszczała wniebogłosy. Manuela kątem oka zauważyła, że krew obryzgała ciało jej oraz staruszki. Całe szczęście, że ta druga była nieprzytomna, bo inaczej padłaby na zawał.
Włosi dołączyli do akompaniamentu krzyków. Kilka osób kryło się za budynkami, gdzieś dzwoniąc, ktoś inny nagrywał całe zajście, niektóre z dzieciaków płakały, inne patrzyły z zafascynowaniem na masakrę. A Fergal szarżował dalej – już, już miał dopaść do Marzeny, jednak Manuela mocno wczepiła się pazurami w jego ramiona, tak aby przynajmniej przez chwilę nimi nie ruszał.
Zdążył więc jedynie nawrzeszczeć na Marzenę i zamachać łapskiem tuż przed jej ciałem. Kobieta ominęła jednak spotkania twarzą w twarz z chodnikiem, a Fergal nie wykręcił jej barku.
Marzena zrozumiała, co wykrzyczał. Nerwy pozwoliły jej też ruszyć ciałem. Natychmiast porwała więc wózek z matką i – niemal go wywracając – zaczęła odjeżdżać. Zapłakana i zakrwawiona, pod nosem powtarzała tylko:
Potwór, potwór…
Próbę ataku Fergala widziała jednak dwójka tutejszych łowców. Oczywiście, że byli tu przed policją. To nie jest sprawa dla jakichś żałosnych mundurowych.
Coś ty próbował jej zrobić, wampirze?! I jak śmiałeś zaatakować dwójkę tutejszych mieszkańców?! – grzmiał po angielsku łowca, dziarsko idąc w stronę Fergala i Manueli.
U ich stóp leżało nieruchome ciało Włocha. Mężczyzna martwym wzrokiem patrzył przed siebie, a cieknąca krew z szyi brudziła chodnik.
Jakiś nastolatek w pobliskiej bramie ciągle nagrywał całą sytuację. Nie będzie dobrze, jeśli gdzieś opublikuje filmik – nawet łowcy to wiedzieli. Dlatego kobieta, mierząc nadal pistoletem w Manuelę, wykrzyczała coś do młodzieńca po włosku. Ten się wystraszył i schował telefon… ale nagranie pozostało, prawda?
Czy na pewno je usunie?
Łowczyni przepędzała słownie resztę gapiów. Ani Manuela, ani Fergal nie mogli wiedzieć, co dokładnie im mówiła.
KIM JESTEŚ, TY CHOLERNY SZCZURZE?! – wrzasnął łowca do Niemca, gdy był już obok.
Celował prosto w jego klatkę piersiową. Jeśli tylko Fergal wykonał jakiś nagły ruch, łowca natychmiast strzelił. Miał naboje antywampirze, więc taka rana może się skończyć fatalnie.
Natychmiast udacie się ze mną do Oświaty. Pożałujecie tego zabójstwa – wysyczał, zerkając jeszcze na Manuelę.
Mimo że nie widział, jak cokolwiek robiła, to przecież stała przy Fergalu. Była jego wspólniczką. Była współwinną.
Była pieprzoną wampirzycą. Powinna zginąć, tak jak jej towarzysz. Zwłaszcza po tym, co zrobili.
Albo założycie to dobrowolnie, albo dostaniecie po kulce w każdą kończynę – postawił ultimatum łowca, sprawnie wyciągając jedną ręką kajdanki antywampirze. Drugą ciągle mierzył w serce Fergala.
W końcu podeszła do nich łowczyni. Powiedziała coś po włosku do towarzysza, wskazując na rozchodzących się gapiów oraz na mężczyznę, który leżał z połamanymi rękami i płakał z bólu.
Pomogę wam, mordercy – wysyczała w końcu.
Przejęła od towarzysza kajdanki. Boleśnie schwyciła Manuelę za ręce. Polka nie protestowała. Doskonale wiedziała, że zawalili, w dodatku na oczach przechodniów. Nie było sensu uciekać.
W dodatku… ta staruszka… jej tatuaż i obóz…
Grzecznie wyciągnęła przed siebie ręce. Nadgarstek ciągle miała zakrwawiony od podrapania, ale łowczyni miała to gdzieś. Zakuła ją, po czym schwyciła ręce Fergala.
Pozwól jej – mruknęła drętwo Manuela, patrząc na okolicę wokół.
Jeśli Fergal jeszcze wda się w walkę z łowcami, to już w ogóle będzie tragedia.
O ile więc nie zrobił nic gwałtownego, łowczyni założyła mu kajdanki. Następnie łowca zaczął popychać ich ciała pistoletami w stronę niedaleko zaparkowanego auta. Kobieta musiała zostać, aby zrobić coś ze zmasakrowanym ciałem, pomóc drugiemu Włochowi i porozmawiać z policją.
Bez względu na to, jak zareagował Fergal, Manuela postanowiła iść w negocjacje. Nie mówiła świetnie po angielsku, ale coś tam mogła wydukać:
Poczekaj. Zanim nas zabierzesz – skontaktuj się, proszę, z Vittoriem Sanguinoso. Skoro jesteś tutejszym łowcą, na pewno go znasz. To… szlachetny. On nas zna. Gości nas. On… będzie mógł to wszystko wynagrodzić.
Przez moment biła się w myślach, czy poprosić o telefon do Vitalego, czy do Vittoria. Powinna do tego pierwszego, w końcu to podwładny Hira i w ogóle, ale… przecież już wczoraj zawalili. Nie mogli znowu sprowadzić na niego kłopotów.
A Vittorio? Szlachetny wampir z arystokratycznego rodu na pewno może pomóc. Nawet jeśli nie za darmo.
Łowca burknął coś niezrozumiale i zacisnął zęby, ale zwolnił. Kątem oka zerknął na swoją towarzyszkę. Ta wzruszyła ramionami.
DO AUTA! – ryknął więc. – Najpierw sobie uśniecie, potwory. Dopiero potem będę dzwonić do kogokolwiek.
Dosłownie miał zamiar uśpić tę dwójkę. Posiadał bowiem odpowiednią moc. O ile więc Manuela i Fergal znaleźli się przy aucie, mogli poczuć na karkach zimną, łowiecką dłoń, a zaraz potem – ciemność.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sro Wrz 16, 2020 1:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySob Wrz 12, 2020 11:59 am

Wspólny spacer zakończył się koszmarnie. Fergal chciał jedynie upolować młodą turystę, zamiast tego otrzymali dawną więźniarkę i jej córkę. Staruszka od razu rozpoznała dawnego kata oraz jego kochanicę. Najwidoczniej niektórzy więźniowie po swojemu tłumaczyli chorą relację, która wydarzyła się w obozie.
Niestety i próba bycia pomocną przez Manuelę, nie powiodła się — Marzena uznała, że chce skrzywdzić jej biedną mamę i wykonała kilka niepotrzebnych ruchów, to samo tyczyło się Włochów: jeden z nich skończył z uszczerbkiem na zdrowiu, a drugi stracił życie. Manuela nie zdążyła powstrzymać towarzysza przed tak okrutnym morderstwem. Jedynie dwie kobiety nie poniosły obrażeń fizycznych, czego nie można powiedzieć o ich psychice.
Fergal nie ukrywał złości, niemniej nie odwzajemnił atakiem na osobę Sojki. Już chciał coś powiedzieć, wtem ujrzał broń i usłyszał stanowczy ton.
Łowcy.
Pierwsza myśl, jaka naszła głowę Rekina, mówiła o ataku, nie wykonał jej jednak. Nie tylko już chodziło o wycelowaną broń w jego stronę, ale też postawę Manueli. Kobieta z całą pewnością nie chciałaby kolejnej potyczki, tym bardziej z łowcami. Zacisnął więc szczęki, wpatrując się hardo w twarz mężczyzny. Charakterystyczne kliknięcie zwiastowało o odbezpieczeniu broni — naprawdę był gotowy strzelić.
Nie odpowiedział na pytanie, jedynie obserwował. Tłumiona złość zaczynała wyrywać się spod kontroli, a świadczyło o tym drżenie napiętego ciała. W każdej chwili był gotowy do ataku. Łowcy nie byli wczorajsi, więc zdawali sobie sprawę, że towarzysz wampirzycy niebawem wpadnie w kolejny szał. Dlatego też mądrym posunięciem było założenie im kajdanek blokujące moce.
Pozwól jej.
Tak też uczynił.
Nie zdoła się już wycofać, mając na nadgarstkach ciążące mu kajdany. Dopiero gdy Polka postanowiła przerwać milczenie, Niemiec do niej dołączył. Nie od razu, ale też nerwowym głosem dodał.
- Chcemy pomoc od Rady.
Łowcy spojrzeli po sobie, cóż. Manuela krzyczała o wezwaniu kogoś od Włoskiej mafii, a drugi żądał adwokata. Cwane zagranie.
- Na razie musicie grzecznie poczekać w Oświacie.
Dodała łowczyni, tuż po tym, jak jej partner uśpił Fergala, a później Manele. Z jej pomocą wtaszczył ich do bagażnika furgonetki, następnie odjechali. Oczywiście nie zostawili sceny zbrodni samej sobie; przybyła policja, która odpowiednio zabezpieczyła miejsce oraz zabrała poszkodowanego, jak i ciała. Nie obeszło się też bez ciekawskich ludzi oraz gromadzących się paru reporterów, którzy dostali odpowiedni cynk. A chłopak od nagrania? Zaczął wysyłać kolegom swoje potworne wydarzenie. Dla Sojki oraz Schlechta kolejny gwóźdź do ich trumny wolności.

- Obydwoje nie mają korzeni Włoskich, mogą być przyjezdnymi. Sprawdźcie więc, czy czasami nie są poszukiwanymi zbiegami.
Rzucił chłodno łowca do siedzącego za biurkiem młodego kadeta. Otrzymawszy odpowiednie dokumenty oraz zdjęcia schwytanych, od razu zaczął analizę. Oczywiście musieli też wyciągnąć ich pełne imiona.
Oczywiście wampiry wylądowały w osobnych celach w podziemiach. Chłód, słabe oświetlenie i ciasne jednoosobowe cele. Wszystko miało wzbudzić w nich brak komfortu. W dodatku nie siedzieli na pryczach; ich miejscem była podłoga i łańcuchy. Manuela — wciąż zakuta w kajdanki -dostała parę dodatkowych kajdan na kostki. Mogła wstać, ale łańcuch okazał się zbyt krotki, aby mogła podejść do żelaznych drzwi z małym, okratowanym okienkiem, z którego dostawało się mdłe światło korytarza... Prosto na jej twarz.
Schlecht już takiej wygody nie miał. Podejrzewając, iż to on był gorszym agresorem — śladowe ilości krwi na jego ciele oraz hierarchia wśród krwi — zastosowano na nim mocniejsze środki zabezpieczeń. Siedząc pod ścianą celi, nie mógł wstać, albowiem poza kostkami i rękoma, których łańcuch był wbity w kamienną podłogę, jego szyja oraz korpus również był uwiązany łańcuchem. Nie miał nawet jak szarżować ani gwałtownie się miotać.
Odzyskiwał powoli świadomość, a zamglony wzrok skupił się na okienku. Po smrodzie szybko wywnioskował, gdzie się znajduje.
Co zrobili z Sojką?
Wyczuwał jej zapach, łowcy zapewne celowo tego nie zatuszowali. Miał wiedzieć, iż jego wspólniczka jest nieopodal, a on nie może nic zrobić.
Kroki, które rozległy się, zdradzały nadejście dwóch osób: Łowca z łowczynią odpowiedzialnych za ich złapanie. Tylko kiedy znaleźli się w korytarzu, rozdzielili się, do celi Sojki weszła kobieta, a do Fergala mężczyzna.
Metalowe krzesło wylądowało przed siedzącym Rekinem. Łowca usiadł na nim, trzymając w ręku notes oraz długopis.
Dopiero teraz Schlecht zauważył, że łowca przesłuchujący wyglądał na czterdzieści parę lat, czyli musiał mieć spore doświadczenie.
- Powiesz mi, jak masz na imię? I dlaczego jesteś we Włoszech?
Spytał po angielsku, mając ton całkiem spokojny, ale stanowczy. Nie rozsadzała go adrenalina w momencie ich złapania.
- Pytała o Sanguinoso. Skontaktujecie się z nim?
Nie zamierzał Rekin od razu odpowiadać na zadane pytanie. Łowca skinął głową.
- Ktoś właśnie próbuje się z nim skontaktować. To dość znana persona w świecie wampirów, mająca ogromne wpływy. Dlatego muszę mieć pierw twoje imię, abym mógł przekazać, że ty i twoja towarzyszka potrzebujecie jego wsparcia.
- Fergal Schlecht. Przybyliśmy z Yokohamy. Na wakacje do znajomego.
Kiedy tylko wampir zdradził swoje imię, łowca od razu wysłał wiadomość z informacją dalej. Typy zajmujące się kartotekami mieli go sprawdzić.
- A ta kobieta? To twoja dziewczyna? Jak ma na imię?
Aż Niemca przeszedł nerwowy dreszcz. Pogromca zauważył to, ale nie skomentował, zachował dla siebie wieść o tym, jak bardzo zależy Niemcowi na jego koleżance.
- Jest moją... narzeczoną. Chciała tylko spaceru, nie zamierzała nikogo atakować.
Postanowił od razu przejść do wyjaśnienia, łowca zapewne niebawem zacznie o to pytać. Podniósł wzrok na spokojną twarz człowieka. Ten wciąż coś notował. Dopiero po chwili postanowił przejść do rzeczy, skoro wampir przyznał się do przestępstwa.
- Wiesz, że to, co zrobiłeś, jest nietolerowane wśród ludzi. Dawno, dawno temu wampiry twojego pokroju były od razu zabijane, teraz... Teraz chroni was prawo nadane przez Radę. Aczkolwiek jednego człowieka skazałeś na kalectwo, drugiego zamordowałeś. Jeśli wyjdzie więcej twoich występków, przestaniesz być chroniony prawem, staniesz się skazańcem. Możliwe, że będzie groziło ci odseparowanie albo nawet i śmierć.
Otrzymaną informację Fergal musiał przetrawić, łowca dał mu chwilę, po czym zapytał.
- Jak silny masz problem z opanowaniem gniewu? Ktoś lub coś sprowokowało cię do ataku? Nie wydaje mi się, żeby cały szał opierał się na głodzie, Fergal.
Zakończył, łapiąc również kontakt wzrokowy z wampirem. Szybko wyłapał w ślepiach cień złości, ale również zawahanie się. Nastało milczenie.
- Zakładam, że ktoś tak mocarny, jak ty, powinien sobie radzić w trudnych sytuacjach. Mogę jedynie domyślać się, jak wampirom jest ciężko żyć wśród ludzi i nie dać się ponieść żądzy. Ty nie wyglądasz na typowego krwiożerczego potwora. Więc, co było zapalnikiem? Kto się ośmielił naruszyć twoją granicę?
I kolejna drgawka. Ciało wampira od razu napięło się; jak widać samo wspomnienie o dwóch kobietach, uaktywniało w nim gniew.
- Chciałem tylko zapolować! Pokojowo! A zjawiły się te dwie... Kurwa! Wszystko zjebały! WSZYSTKO! Nawet MANUELA nie ogarnęła sytuacji, bo widziała to, co ta stara kurwa!
Nie dało się nazwać kłamstwem zachowania Schlechta. Z jego mowy ciała wylewała się złość, agresja mówiła sama za siebie i co najlepsze; gdyby nie łańcuchy, rzuciłby się na łowcę. Rozmowę przerwał krótki sygnał o wiadomości. Łowca sięgnął po telefon, odblokował go i odczytał wiadomość. Już wszystko wiedział.
Wstał z krzesła, złapał za oparcie i opuścił celę. Zostawił Niemca samego z jego złością i brakiem wyjaśnienia: cóż takiego się wydarzyło, że nagle przerwano.
Niemiec mógł jedynie zgadywać, iż powodem była nagła wiadomość. Coś z Sojką? A może przybył już wysłannik Rady? Rozbudzony wpatrywał się w jedyne okienko w drzwiach z głupią nadzieją.
Łowca, który właśnie opuścił celę, zatrzymał się przy celi należącej do Manueli. Był ciekaw, jak poradziła sobie jego koleżanka po fachu. Jeśli wciąż tam siedziała, zapukał nie za mocno w drzwi i przywołał ją. Niezależnie co się tam działo, musiała przerwać. Wtedy łowczyni opuści celę i zamknie za sobą drzwi. Kompan pomachał telefonem przed jej twarzą, po czym wręczył go do jej dłoni.
- Obydwoje są poszukiwani przez Oświatę w Japonii i to całkiem niedawno rzucono za nimi list gończy. Wampirzyca — Manuela Sojka — jest partnerką w zbrodni, która prawdopodobnie ma ogromny wpływ na silniejszego od siebie Fergala Schlechta. Mimo różnicy ta kobieta jest niebezpieczniejsza, a przynajmniej tak opisywana jest w kartotece. Schlecht padł ofiarą jej manipulacji, tuż po tym, gdy przestał być jej panem.
Przerwał, aby towarzyszka wszystko przeanalizowała. Jedno nazwisko rzucało się najbardziej w oczy i to, kim ta osoba była.
- Beleth Schweinehund? Wyższy stopniem łowca wampirów i poskramiacz. Jest opiekunem Fergala? Trzeba do niego zadzwonić i przekazać pojmanych. I to niezwłocznie.
Wyprzedziła łowczyni. Ten skinął głową. Zamierzał zająć się tym osobiście. Cóż, szkoda, tylko iż do podziemi zszedł inny łowca z informacją o adwokacie z Rady. Czyli pieprzony Vittorio naprawdę zamierzał ingerować w ich sytuację, zapewne miał też kolegów. Nie mogli wiedzieć, że Vitale w tym przypadku połączył z nim siły.
Co gorsza, wspomniany Vitale miał zjawić się osobiście.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySro Wrz 16, 2020 2:32 pm

Nie spodziewała się, że Fergal będzie umiał się ukorzyć i spokornieje niczym owieczka. Prędzej stawiała na kolejną walkę, przez którą łowcy go uśpią. Przed momentem był jeszcze w szale bojowym i zabijał albo ranił niewinnych Włochów – cud, że tak szybko zeszły z niego emocje. Może pomogły kajdanki?
Rada – prychnęła po polsku, nawet na niego nie patrząc. – Ciekawe, po co nam Rada. Po tylu latach chcesz w końcu iść siedzieć za całe swoje życie?
Tak, była wściekła i rozgoryczona za to, co przed chwilą zrobił, więc nie przebierała w słowach. W dodatku pojawienie się byłej mieszkanki obozu jeszcze bardziej działało jej na nerwy. Obwiniała się za to, że nie potrafiła jej uspokoić i że nie udało im się znaleźć wspólnego języka. Że nie mogła przejąć od części jej bólu.
Nie podlegamy pod włoską Radę. Lepiej skontaktujcie się bezpośrednio z panem Vittoriem. On poda wam ewentualny kontakt do japońskich wampirów – próbowała jeszcze sprostować słowa Fergala.
Nie chciała, aby Hiro dowiedział się o tej sytuacji od jakiegoś włoskiego, nieznanego jej wampira. Jedynie Vittorio był w stanie zagwarantować im nietykalność przez tutejszą Radę – a przynajmniej tak sądziła.
Grzecznie dała się uśpić na czas podróży do obcej Oświaty.

Obudziła się w podziemiu, skuta, na zimnej, wilgotnej posadzce. Mimo że jako wampir powinna lepiej znosić wszelkie niedogodności, i tak czuła się fatalnie. Skulona, z kolanami podciągniętymi pod brodę, głową schowaną między rękami, czekała w bezruchu na przesłuchanie.
To było nieuczciwe. Nie zrobiła nic złego. Chciała tylko pomóc tamtej kobiecie, a potraktowano ją, jakby była zbiegłym wampirem-mordercą. Ona – która unikała jakiegokolwiek zabijania nawet dla niezbędnego posiłku.
I to wszystko znowu z winy Fergala. Bo nie mógł przełknąć swojej żałosnej dumy i posilić się bezpiecznie u Vitalego.
W końcu, po kilkunastu minutach, które wydawały się nieskończonością, do celi weszła kobieta. Omiotła Manuelę chłodnym wzrokiem i z gracją usiadła na przyniesionym krzesełku. Bił od niej profesjonalizm.
Sojka podniosła w końcu głowę, bo sylwetka łowczyni zasłoniła irytujące światło.
Imię, nazwisko i narodowość? – spytała beznamiętnie kobieta, przygotowując się do zapisywania.
Manuela Sojka. Polsko… żydowska. Obecnie mieszkam w Japonii. –Nie miała zamiaru niczego ukrywać. Choć bezpośrednio nie miała w życiu do czynienia z wieloma łowcami, wiele się o nich nasłuchała w Rosji.
Co robisz we Włoszech?
Jestem w odwiedzinach u Vittoria Sanguinoso oraz Vitalego… – Zamyśliła się na chwilę, bo wypadło jej z głowy nazwisko. W końcu ze zrezygnowaniem pokręciła głową.
A twój towarzysz?
Również jest gościem u Vittoria. Wyszliśmy razem na miasto.
Co was łączy?
Zawahała się. Napotkała uważne spojrzenie łowczyni. Kobieta z pewnością już wiedziała co nieco o ich dwójce.
Po prostu znamy się od lat – odpowiedziała więc ponuro Manuela. Po wydarzeniach sprzed paru godzin nie miała najmniejszej ochoty opowiadać o relacji z Fergalem.
To jego powinni przepytywać, nie ją.
Łańcuchy ciążyły jej na nogach i rękach, przypominając o dawno minionych latach. Znowu była więźniem.
Łowczyni musiała zauważyć jej niewygodę, bo odstawiła na chwilę notatnik i wpatrzyła się w łańcuchy. Nie zrobiła jednak nic, aby pomóc Manueli.
Powiem wprost. Zabicie jednego człowieka na środku miasta oraz skazanie drugiego na kalectwo jest przez włoską Oświatę nieakceptowalne. Normalnie, gdybyście podlegali naszej jurysdykcji, już wysyłalibyśmy żądanie do Rady o pozbawienie was nietykalności. Jednak że podlegacie, najprawdopodobniej, japońskiej Radzie, a tam – umilkła i zerknęła do notesu – decyduje pan Hiro… Sanguinoso. – Uniosła brew, widząc to samo nazwisko co u Vittoria. Na jej usta wystąpił krzywy uśmieszek. – Który jak mniemam, jest spokrewniony z Vittoriem, czyli waszym gospodarzem – nie mamy zbyt wielkiego wpływu na to, co się z wami stanie. Możemy jedynie was przetrzymywać do czasu wydania decyzji – westchnęła, bębniąc paznokciami o kolana.
Chciała powiedzieć coś więcej, ale obie kobiety usłyszały krzyk Fergala. Łowczyni wychyliła się na krześle, aby zajrzeć do innej celi, Manuela z kolei zacisnęła dłonie na ramionach, wbijając mocno paznokcie w skórę.
Miała serdecznie dość jego wrzasków. Znowu obwiniał wszystkich wokół, tylko nie siebie. Znowu, znowu, znowu cierpiała przez niego.
Chyba za nim nie przepadasz – skwitowała łowczyni, odwracając się w końcu w stronę Manueli.
Dostała nagle esemesa, przez którego musiała opuścić celę. Nie siląc się nawet na pożegnanie, zatrzasnęła za sobą drzwi i dołączyła do partnera.
Pierwotnie dość ochoczo przystała na pomysł odesłania więźniów do japońskiej Oświaty, jednak szybko przypomniała sobie o powiązaniu Manueli i Fergala z Vittoriem. Z rozgoryczeniem odrzuciła więc swoje notatki i podeszła do biurka.
Nie, jednak nie możemy ich przekazać. Nadal podlegają Radzie – mruknęła, rozsiadając się na krześle.
Nie znała Beletha i na razie, póki sytuacja była niejasna, nie chciała się z nim kontaktować.
Vitale przybył po niecałej godzinie. Spokojny, opanowany, z chłodnym wzrokiem. Zdawkowo dopytał tylko o miejsce przebywania więźniów oraz ich stan, jednak jeszcze nie chciał ich widzieć.
Wpierw musiał wybadać grunt – zamknął się więc w innym pokoju z łowcami na długą i momentami dość emocjonalną rozmowę.

Dopiero po kilku kolejnych godzinach otworzono celę Manueli. Wampirzyca mogła w końcu ujrzeć znajomą twarz – obok łowczyni stał bowiem Vitale.
Bez słowa rozpiął kajdany Sojki. Pomógł jej też wstać.
Vitale, powiedz coś – zabłagała w końcu, bo dłużej nie mogła znieść jego milczenia.
Skoro miała wolne ręce i nogi, podeszła do Włocha i oparła się o jego ciało. Przytuliła się do niego, zamykając mocno oczy.
Dziękuję. I przepraszam, przepraszam za siebie i za niego. Ja już nie chcę tu dłużej być. Ja chcę wracać – załkała, nie precyzując, czy mówi o celi, czy o Włoszech ogółem.
Vitale odetchnął głęboko. Powstrzymywał swoje emocje, bo nie chciał robić szopki przy łowcach.
Jesteś wolna. Włoska Oświata nie będzie cię ścigać ani nie postawi ci żadnych zarzutów. Na zewnątrz czeka kierowca, odwiezie cię do domu. Vittorio… – Zacisnął zęby, mówiąc to imię. Nie mógł jednak narzekać: w końcu zgodził się na chwilowy sojusz. – Chyba chciał z tobą porozmawiać. Jemu podziękuj. Całe szczęście, że podaliście nasze nazwiska. Przynajmniej w tej kwestii nie działaliście bezmyślnie.
Przekazał rozdygotaną Manuelę pomniejszemu łowcy, który zaczął prowadzić ją do drzwi. Sojka zdążyła jeszcze posłać zaniepokojone spojrzenie w stronę celi, z której wcześniej słyszała głos Fergala.
A co z…? – Nie zdążyła dokończyć, bo Vitale uniósł rękę w uciszającym geście.
Najwyraźniej musiała mu zaufać.

Podczas gdy Manuelę odwożono do willi, para łowców wyciągnęła Fergala z ciasnej celi. Zdjęli wszystkie łańcuchy z jego ciała oprócz tych na dłoniach – kajdanki nadal powstrzymywały jego moc.
Łowca szarpnął ciałem Schlechta i zaciągnął go w stronę jednego z pokojów. Po drodze rozmawiał po włosku z towarzyszką. Fergalowi nic nie wyjaśniał.
W pomieszczeniu usadził go na w miarę wygodnym krześle – idealnie naprzeciw Vitalego.
Podwładny Hira uśmiechnął się kwaśno. Starał się sprawiać wrażenie przyjaznego, aby łowcy niczego nie podejrzewali.
Witaj, Fergalu. Cieszę się, że nie wyglądasz fatalnie po kilku godzinach spędzonych w… w tym czymś – zaczął od razu po angielsku.
Obok niego usiadła łowczyni, a obok Niemca łowca. Ten drugi, nie bawiąc się w żadne frazesy, przeszedł do sedna:
Żydówka jest wolna, ale ty, mimo tego, że – jak powiedziała – znacie się od lat – zacytował notatki swojej znajomej – jeszcze nie. Widzisz, Schlecht, pogrzebaliśmy w twojej przeszłości i znaleźliśmy kilka pięknych faktów. – Wyciągnął kolejny notesik, w którym było świeże pismo. – Nazista w obozie – zagwizdał z podziwem – główny kat w specjalnej jednostce wampirzej, po latach udający ucznia w japońskim liceum – parsknął ze śmiechu – w którym i tak słabo ci szło. Jakim cudem kumasz się z żydowską dziewczyną? Nie przeszkadza ci jej pochodzenie? Nie masz ochoty jej spalić albo przynajmniej roztrzaskać jej na środku miasta jak pewnego Włocha? – zakpił, odkładając w końcu notatki i świdrując wzrokiem Fergala.
Vitale odchrząknął. Postanowił przejąć pałeczkę, zanim łowcy na dobre się rozgadają:
Fergalu, włoska Oświata chce twojej natychmiastowej ekstradycji do Japonii oraz zakazu twojego pobytu tutaj w przyszłości. Jednak że musiałaby się na to zgodzić Rada – a co byłoby procesem czasochłonnym i raczej mało prawdopodobnym, co próbowałem uświadomić kolegom i koleżankom łowcom – zaproponowałem tę rozmowę. Wspólnie możemy dojść do porozumienia, dzięki czemu obejdzie się bez angażowania Rady… w tym pana Hira – mruknął, dając Fergalowi znać, że rozmowa z Przewodniczącym to nie najlepszy pomysł. – Możemy za to liczyć na pomoc jego brata, Vittoria.
Z pewnością nie zgadzamy się na to, aby chodził po mieście. Powinien mieć areszt domowy do odwołania – wtrąciła się sucho łowczyni, klikając jednocześnie coś w komórce. – Jeśli cię to ciekawi, Schlecht, a powinno, właśnie składam kondolencje rodzinie mężczyzny, którego zabiłeś bez żadnego powodu. Chciałbyś coś dodać do mojej wiadomości? – spytała beznamiętnie, pokazując Fergalowi z dala telefon.
Mein Beileid?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySob Wrz 19, 2020 12:12 am

Fergal nie miał tyle szczęścia co Manuela. W przeciwieństwie do niej musiał siedzieć w nieprzyjemnej celi i czekać tak naprawdę na nie wiadomo co. Nie miał pojęcia czy coś mu grozi. Zakładał, iż zechcą odesłać go z powrotem ewentualnie zatrzymają go tutaj. Cóż, gdyby nie te cholerne dwie kobiety i upierdliwi ludzie, nic wielkiego by się nie stało. Miała zginąć tylko mało ważna turystka.
A jak się skończyło?
No właśnie.
Mógł rozmyślać co takiego się stanie, mógł się domyślać. Dopiero po paru godzinach postanowiono coś zrobić. Niemiec od razu podniósł wzrok na drzwi, które otworzyły się. Zabrany z celi, został skierowany do kolejnego, również niewielkiego pokoju. Zapewne był przeznaczony do przesłuchań.
Co gorsza dotarło do niego, iż Manuela została zabrana. Nie słyszał z jakiego powodu, po prostu jej nie wyczuwał.
Usiadł naprzeciwko Vitalego, aczkolwiek niespecjalnie cieszył się na widok Włocha. Zapewne czeka go wielominutowe kazanie.
Zamiast mówić, obserwował chłodno z miną skazańca. Nawet się nie poruszył na niezbyt wygodnym krześle. Zabrzęczał ino kajdankami.
Nie odpowiedział na słowa Vitalego, wzruszył jedynie ramionami. Dopiero ożywił się, kiedy łowca przemówił. Niebieskie ślepia przeszły na twarz łowcy, który już nie był tak spokojny jak wcześniej.
Co się dziwić? Po tym czego się dowiedział, nie był w stanie spojrzeć na Rekina w bardziej przychylny sposób.
Poczuł znacznie większe zdenerwowanie, gdy wyszło na jaw bycie dawnym nazistą oraz oszukiwanie szkoły. Nie mieli pojęcia, że ukrywali dawnego wyszkolonego kata.
- Już nie jestem taki.
Warknął w odpowiedzi. Nie spodobało się mu, że łowca zaczął mu wytykać nie wiedząc kompletnie niczego. Vitale tylko westchnął.
Wiedział, że może być to trudna rozmowa.
Przedstawił problem oraz spróbował przemówić do rozsądku Rekina i nakłonić go do znalezienia rozwiązania oraz współpracy. Ale czy się uda? Schlecht zacisnął dłonie w pięści.
- Nie ruszę się bez Manueli. Dobrze o tym wiesz.
Wolał już zaznaczyć na wstępie, że odesłanie go, równało się z odesłaniem Sojki. Fergal wpadłby w szał, gdyby kobieta została tutaj sama. Bez niego. Zupełnie bezradna i naiwna.
Vitale nie skomentował tego, ani żaden z łowców. Nie mogli zagwarantować takiego rozwiązania, poza tym jakim prawem Rekin tak mówił? Aż tak wielką ma obsesję?
I że niby co? Kondolencje dla rodziny? Wampir uniósł górną wargę, obnażając zębiska. Odwrócił też wzrok gdzieś na bok. Nie chciał mieć do czynienia z rodziną zmarłego. Co im by powiedział? Że było mu przykro za przegryzioną szyję? Cóż, wampirom zdarzają się takie wypadki.
- Dla mnie to bez sensu? Co mam wam niby zaproponować? To wy decydujecie co się ze mną stanie.
Dorzucił nagle, zwracając się głównie do Vitalego. Skoro potrzebowali zgody Rady na oddalenie do Japonii, dlaczego tego nie zrobią? Może właśnie wypadałoby, aby Rada się wstawiła?
Co do aresztu domowego...
- Właściwie areszt nie jest głupim pomysłem. Mógłbyś przeczekać w moim domu do momentu wyjaśnienia sprawy; czy zostajesz we Włoszech w Oświacie, czy lądujesz w Japonii.
Odezwał się Vitale, na co łowcy mu przytaknęli. Nieźle skorumpowana ta Oświata. Na pewno polecą łapówki.
- Mamy specjalne bransolety dla więźniów. Użyjemy jej na tobie, abyś za bardzo nie szalał i siedział grzecznie w domu.
Dodał łowca, prostując się na krześle. Jego uśmiech wskazywał, iż jego pomysł jest dość... okrutny, ale skuteczny.
Ktoś zapukał do drzwi. Chwilę po otworzyły się i zajrzał zza nich młody chłopak. Wyciągnął rękę, aby podać telefon komórkowy jednemu z łowców.
- Ten łowca z Japonii, od którego braliśmy informacje o... pojmanym, chce z nim porozmawiać.
Przekazał informację, po czym zamknął drzwi. Łowcy spojrzeli po sobie, a następnie na Vitelogo o Fergala. Włoch ewidentnie był zaskoczony... A Niemiec? Wbijał wzrok w urządzenie, które wyświetlało nieznany numer. Ktoś ciągle czekał.
Telefon został postawiony na stoliku i przełączony na tryb głośnomówiący.
- Prosiłbym, abyś wypowiadał się w języku angielskim. Mamy tutaj obcokrajowca.
Odezwał się pierw włoski łowca. Z głośnika telefonu rozległo się ciche chrząknięcie, następnie głos z mocnym i wyraźnym niemieckim akcentem. Fergala mimowolnie przeszedł dreszcz po plecach. Wpatrywał się w telefon w taki sposob, jakby zobaczył najgorszą zjawę. Doskonale wiedział do kogo nalezy głos.
- Wybaczcie za mój telefon. Ale nie mogłem... Jakie to było słowo? Ach, już wiem! Zaprzepaścić rozmowy z Fergalem. Fergal? Jesteś tam? To ja, Beleth. Doszło do mnie, że nieźle narozrabiałeś. I gdzie jesteś? We Włoszech? Dlaczego AŻ tak daleko?
Na to to wszystko? Dlaczego dzwonił? Zapewne chciał coś wskórać i zrobić wszystko, aby ściągnąć Schlechta z powrotem.
- Nie musisz się bać, Fergal. Jestem bliski odebrania Ciebie osobiście. Łowcy cię nie ruszą i oni doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jesteś moim podopiecznym.
Dodał, specjalnie zaznaczając ostatnie zdanie. Vitale przejechał dłonią włosach, a łowcy wyglądali na niezadowolonych, i co gorsza, Beleth miał rację.
- Panie Beleth. To my zdecydujemy czy wampir zostanie odesłany z powrotem do pana. Nie możemy...
- Oczywiście, że możecie. Właściwie macie obowiązek go odesłać, prawda?
Przerwał bez cienia irytacji, aczkolwiek brzmiał stanowczo. Łowca powiercił się na krześle.
- Pierw musimy czekać na decyzję Rady wampirów, to oni mają wydać zgodę czy wampir zostanie tutaj czy zostanie odesłany do nich.
Próbował wytłumaczyć, co dodatkowo doszło do Vitalego. Nie obejdzie się bez Rady, ale całe szczęście, że Vittorio trzyma się z nimi blisko. Fergal wciąż siedział w milczeniu, nie mogąc oderwać ślepi od telefonu. Głos Beletha zmroził jego krew w żyłach i przez momenty wydawało się, że jest mu chłodniej.
Czy to był... Strach?
Już dawno go nie czuł.
- Nie zamierzam wracać, Beleth. Słyszysz? NIE ZAMIERZAM!
Z początku cicho, później się wydarł. Vitale znał niemiecki, więc wiedział co mówi Schlecht. Oczywiście łowcy automatycznie poderwali się, gdy tylko Fergal wstał z krzesła. Bron została wymierzona w jego kierunku.
Z telefonu rozległ się śmiech.
- Jesteś odważny, bo dzieli nas ogromna odległość. Cóż. Musisz czekać. Jeśli jednak nie zostaniesz odesłany, prędzej czy później przyjadę po ciebie. Dziękuję za krótką rozmowę, będziemy w kontakcie.
Połączenie zostało przerwane. Niemiecki łowca rozłączył się, a wraz z ciszą Fergal opadł na krzesło. Zupełnie zignorował, że łowcy do niego mierzyli.
- No to... Naprawdę czeka cię areszt, Schlecht. Przyszykujcie bransoletę, proszę. Zabieram go.
Oznajmił włoski wampir. Łowcy przytaknęli i jeden z nich opuścił salę na kilka chwil. Skoro sprawa musi jeszcze pójść wyżej, nie ma sensu zwlekać. Fergal na ten czas będzie siedzieć w domu u Vitalego, przynajmniej Oświata ma pewność iż Niemiec nie wykombinuje czegoś złego ani niekorzystnego. Poza tym nie chcieli też aby Beleth go odebrał.
Nie bez zgody.
Po kilku chwilach łowczyni wróciła z czarną, metalową bransoletą. Została ona założona na prawą kostkę wampira. Nie dało się jej ściągnąć.
- Od teraz jesteśmy w stanie cię namierzyć, dowiedzieć się w jakim jesteś stanie i przede wszystkim nie pozwoli abyś tak szybko wpadł w szał - każde nerwy będą traktowane wiązką prądu, która spowoduje, że twoja noga zdrętwieje, a ty stracisz równowagę. Pilnuj się, nazisto.
Burknął łowca, wpatrując się w niezadowoloną minę Niemca.

Dotarli do domu. Manuela zapewne zdążyła już się ogarnąć i udać na spoczynek. W końcu jej cudowny spacer przeistoczył się w mały koszmar, dodatkowo otrzymała porcję wspomnień z własnych przeżyć. A Fergal? Właśnie przekroczył próg domu. Bransoleta zaczęła działać: poczuł lekki prąd przechodzący przez jego nogę. Nie dało się nie denerwować.
- Chodź, dostaniesz krwi.
Rzucił chłodno Vitale, prowadząc Rekina do kuchni. Niemiec zasiadł na krześle i otrzymał dwa worki z krwią. Vitale przystanął przy nim niczym ojciec karcący dziecko za bałagan.
- Od dzisiaj, Schlecht, żywisz się TUTAJ w TYM domu. Nie możesz przekroczyć progu mojej posesji, nie możesz iść na miasto. JEDYNIE pod moją opieką. Nie wiem czy Manuela zechce się podjąć pilnowania ciebie, ale poproszę ją o to. I radzę ci - dostosuj się do tego - inaczej nie omieszkam osobiście odesłać cię do Beletha. Nie wiem jakie macie relacje i czego on od ciebie chce, jeśli jednak spierdolisz sprawę, nie zawaham się ani na chwilę. Zrozumiano?
Nie oszczędzał na ostrości. Bez cienia strachu zajrzał do rozgniewanych ślepi Rekina. Ten wstrzymał oddech, starając się nie zdenerwować. Cóż, nie dało się. Prąd zaś przeszył jego nogę, na skutek czego aż się za nią złapał. Vitale bez żalu spojrzał w kierunku kostki pobratymca.
- Przemyśl swoje zachowanie i moje słowa. Skoro tak bardzo pragniesz chronić Manuelę, powinieneś pierw popracować nad sobą.
Dodał, nie zamierzając nic mówić. Fergal sięgnął po jeden worek, który szybko opróżnił, to samo uczynił z drugim. Krew z worków nie była aż tak dobra i pożywna jak świeża. Właściwie zależało mu na żywych ofiarach, nie na plastikowych cieczach.
Idąc w stronę pokoju, rozmasował ranę na brzuchu. Nie czuł nic lepkiego i przylegającego do skóry, o czym mogło świadczyć iż rana już nie krwawiła. Zapewne jeszcze widoczna będzie, ale nie zagrażała już niczym. Gorzej z barkami.
Odczuł je.
Podszedł do drzwi pokoju gościnnego. Pierw zawahał się aby wejść, ale w końcu zdecydował. Czy była tam Manuela? Jeśli tak, to spojrzał w jej kierunku i w milczeniu udał się do łazienki. Musiał ściągnąć z siebie zakrwawione ubranie oraz zrzucić opatrunki. Przede wszystkim potrzebował też ochłonąć w wodzie. Marzyło się mu udać nad morze, ale chyba nie będzie to możliwe przez areszt. Co gorsza zaczął się stresować sytuacją z Belethem. Nie chciał mieć z nim nic wspólnego, a ten jednak i tak wbił swoje szpony w jego życie. Niemniej powinien się spodziewać, że prędzej czy później do tego dojdzie.
Tak szybko można wszystko zepsuć, prawda?
Opuścił łazienkę, będąc w samych spodniach dresowych. Koszulkę zostawił w koszu na brudne ubrania w łazience. Zupełnie nie przejmował się tym, że z wilgotnych włosów na ramiona spadały krople wody. W końcu lubił ją.
Zasiadł w fotelu, na łóżku nie miał ochoty odpoczywać. Wpadł we własne myśli, nie mając też ochoty otworzyć ust. Zapomniał też naciągnąć nogawkę spodni, aby zasłonić migającą czerwoną diodą bransoletę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Wrz 20, 2020 11:18 pm

Dla Vitalego była to jedna z trudniejszych rozmów w ostatnich miesiącach. O ile nie w latach.
I nie chodziło wyłącznie o przepychanki z Oświatą. Do tego się przyzwyczaił, w końcu łowcy nigdy nie patrzyli przychylnie na wampirzych więźniów. Największy problem stanowił Fergal – a raczej jego upierdliwa postawa.
Włoch już na lotnisku podejrzewał, że Schlecht sprawi kłopoty. Nie rozumiał, dlaczego pan Hiro wysłał go razem z Manuelą – wystarczyłaby sama kobieta. Grzeczna, sympatyczna, ułożona, dało się z nią porozmawiać. Vitale mógłby wtedy spędzić całkiem miły urlop we Włoszech.
Ale nie. Musiał być też ten kłótliwy i głośny Niemiec, którego trzeba od teraz pilnować na niemal każdym kroku.
Vitale najchętniej odesłałby go do Polski, ale wiedział, że bez rozkazu pana Hira będzie to trudne do zrobienia. Zresztą oficjalnie musiał udawać, że Schlecht ma dobre serce i że powinien zostać w Japonii.
Tak, bransoleta to dobry pomysł. Fergal na pewno nie będzie mieć nic przeciwko. Zresztą jesteśmy pewni, że Rada szybko go uniewinni i zwrócimy tę małą… ozdobę – zdążył jeszcze dodać, zanim do pokoju wszedł młodzieniec z telefonem.
Cholera jasna, ostatnie, czego Vitale się spodziewał, to rozmowy z Belethem.
Jakim prawem powiadomiono go o tej sprawie? Kto wydał taki rozkaz? Ten przeklęty łowca nie miał już nic wspólnego z Fergalem, nie rządził też japońską Oświatą. Nikt nie powinien się z nim kontaktować!
Vitale był wściekły przez tę sytuację, ale nie mógł nic zrobić. Zaciskał tylko zęby, zduszając w sobie wszystkie przekleństwa. Obiecał Vittoriowi, że powstrzyma swoje emocje, póki nie wróci bezpiecznie z Manuelą i Fergalem do willi.
I nie, Beleth nie miał już żadnych praw co do Fergala. Oświata nie miała też żadnego obowiązku odsyłania Niemca do Japonii. To wszystko był pieprzony przekręt, który Vitale miał zamiar zgłosić.
Nie sam, oczywiście. Za pośrednictwem Rady. Vittorio się już tym zajmie.
Przez moment Vitalemu zrobiło się nawet żal Fergala. Wyczuł w jego krzyku autentyczny ból – i strach przed przeszłością. Dlatego postarał się, żeby po tym uroczym telefonie zebranie skończyło się jak najszybciej. Nie powinni siedzieć w Oświacie ani godziny dłużej.

Odwoził Niemca osobiście. Nie zganił go ani razu: widział, jak zdenerwował go telefon od Beletha. Nie chciał kolejnego wybuchu agresji w aucie, nawet jeśli skończyłby się dość szybko dzięki porażeniu prądem.
Nie odzywał się niemal przez całą drogę. Dopiero gdy już dojeżdżali, odchrząknął i powiedział:
Fergal, uważam, że powinieneś dobrowolnie zgłosić się do powrotu do Japonii. Manuela może tutaj zostać i pod moją opieką dokończyć misję od pana Hira. Na razie zachowujesz się zbyt niebezpiecznie. Nie panujesz nad sobą. Mógłbyś pojechać do Przewodniczącego i u niego poczekać kilka, kilkanaście dni na powrót Manueli… O ile pan Hiro ten powrót zarządzi.
I tyle – więcej nie proponował. Wszedł dość szybko do willi, po czym zaprowadził Fergala na posiłek. Postraszył go Belethem, choć gdy zauważył jego zacięty wyraz twarzy, a następnie grymas bólu, odrobinę złagodniał. Co prawda nadal wyrażał się chłodno, jednak przynajmniej dobierał już lepsze słowa:
Idź do swojego pokoju. Odetchnij. Ja porozmawiam z Vittoriem. Musimy zgłosić rażące naruszenie prawa przez tych łowców. Nie mieli żadnych podstaw do rozmawiania o tej sytuacji z twoim… byłym panem. Naruszyli tajemnicę zawodową, muszą ponieść konsekwencje.
A zaraz po tym zmył się do jednego z oddalonych pokojów.

Manuela po przyjeździe od razu została odesłana do Vittoria. Brat Hira czekał na nią zatroskany w swoim pokoju. Gdy tylko zobaczył umęczoną Polkę, schwycił ją za dłonie i zaprowadził na miękki fotel. Ukucnął obok, dopytując się o jej stan zdrowia.
Udawał? Trochę tak, trochę nie. Nie znał przecież Manueli zbyt dobrze, więc ten nadmiar sympatii mógł wydać się sztuczny, ale z drugiej strony… z powodu Hira i jego przeklętych biznesów naprawdę zależało mu na kobiecie.
Pamiętasz, chciałem z tobą porozmawiać na temat mojego brata. Jego przeszłości. Zapraszałem ciebie i Fergala… ale skoro jego jeszcze nie ma, może sama zechcesz wysłuchać? – spytał, gdy już się upewnił, że Manuela nie była ranna i że kontaktowała.
Polce z początku było to obojętne. Na razie krążyła myślami wokół tamtej kobiety z obozu i jej córki. Dopiero po chwili skinęła głową.
Przecież chciała poznać historię tamtego zdjęcia.
Vittorio zaczął więc opowiadać: o przeszłości Hira jako medyka w tutejszym sierocińcu. O jego najróżniejszych eksperymentach nad niechcianymi, zapomnianymi ludzkimi (i nie tylko) dziećmi, zwiezionymi z całych Włoch. O innych szemranych interesach, które prowadził tu i ówdzie, ale którymi nigdy nie zajmował się w Japonii, aby nie zszargać swojego dobrego imienia.
Wiele z historii podpierał postarzałymi zdjęciami albo ich kopiami w elektronicznej formie. Na koniec wręczył nawet wszystkie fotografie Manueli, aby mogła do nich powrócić w każdej chwili.
Po co to wszystko było? Co chciał jej uświadomić?
Na razie nie wiedziała. Przecież nie miała nawet pojęcia, na czym polegała misja od Hira.
Nie skomentowała żadnej z opowieści Vittoria. Wzdychała jedynie raz po raz z rozżaleniem, powstrzymując się od płaczu.
Na koniec Vittorio naszykował jeszcze jedną niespodziankę – podstawił pod jej usta własną rękę, a następnie naciął nadgarstek pazurem.
Nie krępuj się. Wiem, że dawno nie piłaś nic porządnego.
Świeża, ciepła krew szlachetnego, zwłaszcza spokrewnionego z Hirem, była zbyt kusząca i Manuela bez zastanowienia wbiła kły w skórę Vittoria. Piła i piła, a każda kropla przynosiła wreszcie ukojenie.
Jeśli tak długo jest się na sztucznej posoce, to prawdziwa smakuje naprawdę wybornie.
Dopiero po tym wróciła do pokoju. Na korytarzu minęła się nawet z Vitalim. O dziwo, nie usłyszała żadnej reprymendy. Włoch jedynie dotknął jej ramienia, a kiedy wyczuł krew Vittoria, zmarszczył brwi. Nie skomentował tego jednak głośno: puścił Polkę dalej.
Wreszcie weszła do sypialni. Wyczuła obecność Fergala i usłyszała wodę. Widocznie brał prysznic.
Nie dając mu znać o swoim przyjściu, rzuciła na szafkę nocną zdjęcia od Vittoria, a następnie wygrzebała z szafy nową sukienkę. Zgarnęła też parę kosmetyków. Również chciała się umyć, ale nie miała ochoty czekać, aż Fergal opuści łazienkę. Potrzebowała prysznica teraz, zaraz. Musiała pozbyć się zapachu krwi tego martwego Włocha.
Poszła do pokoju obok, który wydawał jej się wolny. Wątpiła, aby Vitale ugościł kogoś niedaleko tak wybuchowej pary.
Zimny prysznic nieco ją otrzeźwił i pomógł dojść do siebie. Humoru oczywiście całkiem nie naprawił, ale przynajmniej już nie leciały jej z oczu mimowolnie łzy.
Gdy wróciła do swojej sypialni, Fergal siedział w fotelu. Omiotła go spojrzeniem i z początku nic nie powiedziała. Zaczęła robić porządek w szafie. Nie patrząc na Niemca, rzuciła cicho:
Jak twoje rany? Zagoiły się? Czy mam iść do Vitalego po jakąś krew? – Założyła, że Fergal nie będzie już na tyle bezmyślny, aby nadal upierać się przy samodzielnych polowaniach.
Też nie siadała na łóżku. Biła się w myślach z decyzją, czy w ogóle nie wyjść z pokoju i nie zaszyć się w sypialni obok, samotnie. Przynajmniej miałaby ciszę, spokój… i nikt by jej o nic nie obwiniał.
Co założyli ci na kostkę? Śledzą cię czy blokują moc? Wracamy do Japonii? A może pan Hiro jeszcze nie postanowił? – Kiedy wymawiała imię Przewodniczącego, w gardle stanęła jej gula.
Po tym, co pokazał jej Vittorio, miała okropne myśli na jego temat. A przecież nie powinna.
W końcu przestała porządkować ubrania. Oparła się całym ciałem o inną szafkę, wyglądając przez okno. Po paru sekundach zapytała spokojnie:
Słyszałam twój krzyk w Oświacie. Wychwyciłam swoje imię. Czy przy łowcach całą winę za tę sytuację zwaliłeś na mnie i… na te Polki? O co cię pytali?
Nie gniewała się, nie syczała, nie pluła jadem. Chciała po prostu wiedzieć, czy potrafił odczuć chociaż lekkie wyrzuty sumienia.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Pon Wrz 21, 2020 7:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyPon Wrz 21, 2020 6:29 pm

Zgłosić się do powrotu do Japonii?
Fergal nie skomentował słów Vitalego. Nie chodziło o to, że nie miał ochoty z nikim rozmawiać, zdenerwował się faktem, iż nie potrafił ochronić Manueli tak, jak jej obiecał. Znowu zawalił.
Jedynie westchnął ciężko, dając w ten sposób do zrozumienia, że przemyśli sprawę. Włoch uśmiechnął się przelotnie pod nosem.
Liczył na rozsądną decyzję Rekina.

Podczas gdy Manuela rozmawiała z Vittorio, ktoś zmierzał w kierunku pokoju gościnnego w którym obecnie znajdował się Fergal. Był to mężczyzna odziany w szary prochowiec, uderzający bronią o bok nogi. Gwizdał pod nosem melodię znaną tylko sobie i rozglądał się w poszukiwaniu odpowiednich drzwi. Kiedy do nich dotarł, stanął przy nich i sięgnął do klamki. Otworzył bez pukania drzwi, po czym wszedł do środka.
- Ach, więc to tutaj się ukrywasz, Fergal. Naprawdę myślałeś, że cię nie znajdę? Miłość do żydówki aż tak mocno oślepiła twoje rozumowanie? Nie dajesz rady zaspokajać zwierzęcych żądz? Cóż, mogłem ci pomóc, ale wolałeś uciec. A teraz... teraz zapłacisz. Oszukałeś mnie i swoje rodzeństwo. Wykończę ciebie, a później tą polską kurwę.
Głos który rozległ się po pokoju, przywołał w Rekinie paniczny strach. Chciał wstać, ale nie mógł, ciało odmówiło posłuszeństwa. Mógł tylko wpatrywać się jak rozgniewany Beleth podnosi broń i celuje prosto w jego głowę.
Naciska spust...
Jak twoje rany?
Fergal wzdrygnął się, otwierając momentalnie oczy. Oddychał ciężko, lecz gdy dotarło do niego, że to co przed chwilą widział...
To był tylko sen.
W pokoju znajdowała się tylko Manuela. Zapewne wściekła i zawiedziona. Miała ku temu prawo.
Przetarł dłońmi twarz.
- Nie, nie trzeba. Wszystko jest... W porządku.
Odpowiedział poddenerwowany, lecz nie na Sojkę - był zły na swój stan.
- Mam areszt domowy. Bransoleta zdradza moje położenie i mój stan psychiczny - wiedzą kiedy będę w głodzie i kiedy mogę stanowić zagrożenie. Może też porazić prądem gdy się denerwuję.
Ileż wysiłku wkładał w wyjaśnienia. Zmęczenie dało we znaki; za dużo się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku godzin.
- Nic nie wiem na temat powrotu.
Po części skłamał, w końcu Vitale podsunął propozycję, aby sam Niemiec wrócił, pozostawiając Manuelę.
Tylko... Schlecht Sojki nie zostawi. Nie ma takiej opcji. Byłby gotów odgryźć sobie stopę, byleby pozbyć się bransolety i ruszyć za Manuelą. Lojalny do końca.
Wciągnął powietrze, gdy padło pytanie, którego powinien się spodziewać. I jak się nie denerwować? Przeszył do delikatny prąd, przez co musiał aż nieco się zgarbić i zacisnąć jedną dłoń na oparciu fotela. Ból odszedł po kilku sekundach.
- Nie zwaliłem żadnej winy na ciebie, to... To te. Nie, nie było nic z ich winy. To moja wina. Powinienem być bardziej ostrożny i wybrać mniej zaludnione miejsce!
Aż uderzył pięścią o podłokietnik. Prąd kolejny raz przeszedł, tym razem zadziałał mocniej.
Spojrzał w stronę Sojki stojącej przy oknie. Właściwie teraz dotarł do niego jej delikatny zapach, i nie chodziło tutaj o kosmetyki. Ciało Manueli kusiło.
- Nie miałem w planach takiego absurdalnego zakończenia. Nie powinno dojść do tej akcji z zamordowaniem człowieka, ani żadnego ataku. To było nierozsądne, a przecież wcześniej, sam prawiłem ci kazania. Jestem hipokrytą.
Przyznawanie się do winy przy Sojce, szło co raz łatwiej. Jakoś nie umiał jej okłamywać, nie po tym co jej zrobił. Kobieta miała prawo słuchać wyjaśnień i oczekiwać przeprosin.
Fergal wstał w pewnym momencie, podszedł do Manueli. Z jego twarzy można było wyczytać gniew, ale tak naprawdę...
Chwycił ją lekko za łokcie, a czołem oparł się o jej ramię.
- Boję się, Mańka. Beleth dał o sobie znać w oświacie i zagroził, że nas znajdzie. Odkryłem, że nie mam siły z nim walczyć, boję się, że zabije ciebie i mnie.
Jak zareaguje kobieta? Niemiec pierwszy raz pokazał swoją słabą stronę, zawsze unosił się dumą, odwagą i przytłaczającą pewnością siebie. A teraz? Czuł się bezsilny.
- Nie wychodź do innego pokoju. Zostań ze mną. Proszę.
No i doszła do tego jeszcze prośba. Może jednak czasami trzeba dramatycznych akcji, aby zrozumieć swoje postępowanie?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyPon Wrz 21, 2020 9:07 pm

Nie zauważyła, że Fergal pogrążył się we śnie. Musiał drzemać naprawdę cicho i płytko, jak nie on. Była przyzwyczajona, że zazwyczaj spał długo i głęboko – koszmary robią swoje.
Zerknęła na niego kątem oka dopiero, gdy wychwyciła niespokojny głos. Oddychał nierównomiernie.
Może jednak łowcy jakoś go skrzywdzili podczas przesłuchania?
Obudziłam cię? Wyglądasz na… przerażonego – skwitowała, chociaż nie wiedziała, czy to najlepsze słowo. Nie była jednak w nastroju na to, aby uważać, czy przypadkiem nie nastąpi na odcisk Fergalowi.
Przyjrzała się lepiej bransolecie. Całe szczęście, że nie istniały takie w obozie – na pewno dostałaby podobną i za każdym razem, gdyby tylko pomyślała o ucieczce, raziłaby ją solidna dawka prądu.
Skoro tak, mogę przenieść się na ten czas do innego pokoju. Może dzięki temu będziesz się mniej denerwować – mruknęła przekornie, nie kryjąc swojego żalu.
Mimo tych wszystkich kłótni, ustaleń i zwierzeń nadal miała wrażenie, że ciągle się na nią wkurzał. Ona też była wymęczona negatywnym napięciem między nimi, a że przez ostatnich kilka dni jej nastrój stał się depresyjny, wolała odpuścić i w razie potrzeby usunąć się Fergalowi z drogi.
Zauważyła niewielki grymas bólu na twarzy Niemca, ale jeszcze mu nie współczuła, więc nawet nie podeszła. Twardo interesowała się oknem i widokiem na zewnątrz.
Nie znam się na polowaniach, jak sam mi to powiedziałeś. Ale żadne z nas nie mogło przewidzieć pojawienia się tamtej staruszki. Niemniej… to dziwnie brzmi, gdy mówisz o własnej winie. Nigdy w życiu tego nie robiłeś. Zawsze zwalałeś na mnie. Przyzwyczaiłam się do tego – mruknęła, skubiąc własne palce. Utkwiła w końcu w nim na dłużej wzrok. – Co się działo w Oświacie? Nie wypuścili nas razem. Czego od ciebie chcieli?
Nie bardzo wiedziała, jak skomentować kolejne słowa Fergala. To było dla niej tak niecodziennie: że z autentycznym żalem mówił o własnych błędach, że niemal przepraszał, że przyznawał się do winy. Nie umiała się z nim obchodzić w takim stanie. Ciągle miała wrażenie, że powinien być szorstki i krzykliwy – choć gdy taki się stawał, to czuła rozgoryczenie.
Jak zawsze, poderwała się i cofnęła, skoro się zbliżył, ale pozwoliła mu się dotknąć. Stojąc nieruchomo, słuchała kolejnego wyznania.
Które autentycznie ją przeraziło.
Jak to się boisz? Ty? Ty się nigdy niczego nie bałeś – wyszeptała. – Skąd Beleth wie, że tu jesteśmy? Jak się dowiedział? Czy on tu chce przyjechać? – zaczęła panikować.
Beleth oznaczał Unziego i Claudię, i całą resztę potworów. O dziwo, Manuela wcale nie bała się o siebie, ale o to, że dopadną Fergala i że…
Schwyciła go za policzki oraz uniosła jego głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
Ja też się boję: tego, że znowu wypiorą ci mózg i będziesz taki jak kiedyś. Że do tego wrócisz i powtórzymy przeszłość – wyznała drżącym głosem, zaciskając mocniej palce na jego cerze.
W końcu zabrała dłonie i schwyciła nimi własną twarz. Nie. Jeszcze nie płakała.
Jak masz przed nim uciec, skoro ciągle cię znajduje? W ilu krajach już byłeś? Dlaczego aż tak się uparł, żeby cię dopaść, zwłaszcza teraz, po tym, gdy pan Hiro… kazał nam razem…
Przerwała. Ciężko oddychając, odchyliła głowę do tyłu.
Pan Hiro.
Kolejny, który doprowadzał ją na skraj wytrzymałości psychicznej.
Nie wyjdę, skoro prosisz – obiecała cicho. – Ale ja proszę, żebyś na mnie nie krzyczał, bo… gdy cię nie było, spotkałam się z Vittoriem. Opowiedział mi to i owo o Przewodniczącym – dodała ze skruchą.
Z czułością przejechała dłońmi po jego skórze: od barków, przez ramiona, aż do nadgarstków… ale tylko po to, by oderwać jego dłonie od swoich łokci. Musiała odejść kilka kroków po zdjęcia od Vittoria.
Wróciła do Fergala, podając mu fotografie. Podobne do tej z wczoraj, z tym że niektóre wydawały się nowsze. Głównie przedstawiały eksperymenty na zmutowanych dzieciach.
Jedno zdjęcie było jednak szczególne. Manuela wyłowiła je spośród innych i podsunęła Fergalowi pod oczy. Niemiec mógł zobaczyć sylwetkę Hira… który rozmawiał z jakimś esesmanem i stał na tle obozu.
Tego obozu.
On mógł eksperymentować wspólnie z Belethem. Tak się boję, że wszystko, co się wtedy działo, nie było tylko wymysłem Schulza. Co jeśli pan Hiro za tym stał? – spytała rozgoryczona.
Nagle zaczął dzwonić jej telefon. Jeden rzut oka na wyświetlacz wystarczył, żeby pobladła.
Dzwonił Gustaw.
Jasna cholera, przecież jego też pytała z rana o Hira. Również potwierdził wszystkie doniesienia u… jakiegoś źródła.
Zasłoniła ciałem dostęp do telefonu i stanęła przed Fergalem, na wypadek gdyby chciał odebrać połączenie i złoić arystokratę. Uczepiła się dłońmi jego ramion.
Zostaw, zaraz przestanie. Wyłączę komórkę. Da nam spokój. Fergal, ja… ja chyba znowu zrobiłam coś, czego nie powinnam – przyznała, spuszczając z paniką wzrok i jeszcze mocniej wbijając paznokcie w skórę Fergala. – Zapytałam wcześniej Gustawa o pana Hira, a on miał skontaktować się w tej sprawie z kimś innym i… Dałam mu znać, że jesteśmy we Włoszech. Boże, co ja narobiłam? Do kogo on mógł się odezwać?
Brała oddech za oddechem. Uświadomiła sobie, że to ona, nie łowcy, mogła sprowadzić Beletha na Fergala. Że to przez nią ten przeklęty człowiek znowu był na jego tropie.
Osunęła się na podłogę, ale nie oderwała rąk od ciała Schlechta, więc pociągnęła go za sobą. Potrzebowała paru chwil, żeby się uspokoić… i potrzebowała trzymać Niemca blisko na wypadek, gdyby się zbyt zdenerwował.
Prąd prądem, nawet jeśli kopnie, każdej reakcji nie powstrzyma. A mimo wszystko żal tracić meble wokół.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyPon Wrz 21, 2020 10:18 pm

Nie zareagował złością na słowa Manueli, właściwie nawet nie silił się aby chociaż odrobinę zaprotestować. Sen był zbyt rzeczywisty i męczący, więc nie miał siły na protest. Pokręcił jedynie głową, nic nie mówiąc. Może później uda się zapaść w głębszy sen. Potrzebował tego.
Naprawdę chciała iść do innego pokoju? Na samą myśl zrobiło się mu gorzej. Wszystkie ostatnie wydarzenia weszły mocno nie tylko w jej psychikę, ale również Niemca. Nie dość, że wróciły demony przeszłości, to jeszcze w tle kolejny raz pojawiła się postać Beletha - najgorszej zmory.
Mógł jedynie westchnąć na komentarz Manueli. Nie zamierzał niczemu zaprzeczać, sam się również przyznał do winy i było to szczere. Nic nie udawał. Zawalił, nie wykazał się ostrożnością, tylko kolejny raz poddał się nieokiełznanemu gniewowi. Jak widać pewne zachowania będą głęboko zakorzenione i to na zawsze.
- Wypytywali mnie dlaczego zaatakowałem te dwie kobiety. Przypuszczali, że nie było to tylko z głodu. I nie mylili się; jak tylko ujrzałem te dwie kobiety, wpadłem w tak wielką wściekłość, że znowu wszystko do nas powróci: do mnie, do ciebie. A chciałem tego uniknąć. Jak widać los lubi płatać figle.
Przerwał aby złapać oddech. Wciąż starał się nie wyprowadzić z równowagi na samą myśl. Szło topornie, ale jakoś dawał radę. Niemniej delikatny prąd szalał po jego nodze, nie czyniąc jednak większej krzywdy.
- Zabiłem człowieka, Manuelo. Poza tym dotarli do faktów, że należałem do świty Beletha i tym, kim byłem. Wiedzą też, że jestem dawnym nazistą. Gdyby nie Vitale, odesłaliby mnie w trybie natychmiastowym do Japonii.
Nie zamierzał niczego ukrywać. Nawet nie uciekał wzrokiem, zresztą nie był przyzwyczajony do omijania tematów tego rodzaju. Manuela chciała się dowiedzieć, więc odpowiedź dostała.
Nie zamierzał jej straszyć. Uczucie bezsilności spotęgowało się do takiego stopnia, że nie potrafił wytrzymać. Strach robił też swoje - i mimo iż nie powinien tego okazywać - podszedł do Manueli, szukając w niej oparcia. Nie wiedział na co miał liczyć: czy go odepchnie, czy zrozumie i pozwoli mówić dalej.
Niemniej kobieta poczuła ogromny szok. Zapewne każdy kto znał Fergala, wiedział jak odważny jest. Jednakże i najgorszy stwór może mieć słabość.
Ty się nigdy niczego nie bałeś
Oczywiście. Zawsze stawiał czoła wyzwaniom, nie bał się walki z silniejszymi, nie bał się iść przodem i zmierzyć się z koszmarami. Ale Beleth: namieszał w głowie, stworzył kata i podwładnego. Bawił się wampirami jak chciał, czyniąc z nich narzędzia do zadawania tortur i mordowania. Fergal był jednym z takich narzędzi. Do tej pory odczuwał skutki i nie potrafił przystosować się do świata. Nie sam.
- Łowcy z Oświaty musieli skontaktować się z łowcami z Japonii, a Beleth tam obecnie pracuje. Nie zdziwię się, że tuż po spotkaniu z Unzim, wysłał za nami list gończy. On zrobi wszystko aby nas dopaść, zwłaszcza mnie.
Na samą myśl robiło się mu niedobrze. Nie chciał stawać się po raz kolejny marionetką w rękach złego człowieka. Mimo, iż kiedyś darzył go wielkim szacunkiem oraz oddaniem, to teraz szczerze go nienawidził i się bał.
Kiedy Manuela ujęła jego twarz w dłonie, spojrzał w jej duże oczy. Ewidentnie była bliska załamania. Nic dziwnego: też się bała.
- Nie, wiesz, że do tego nie dopuszczę. Beleth już nie zniszczy niczego więcej. Wolałbym zginąć, niż z powrotem stać się tym, kim byłem dawniej. I zakładam, że on również o tym wie.
Odpowiedział pewnym siebie głosem, tłumiąc w sobie strach i zdenerwowanie, które znowuż narastało. Niemniej nie odsuwał się od Sojki. Wciąż przy niej stał.
- To typ człowieka, który nie godzi się z przegraną ani utratą. Moja ucieczka poniekąd stanowiła obydwie rzeczy, więc zrobi wszystko aby dopiec mi i osobom, które są ze mną powiązane.
Wzruszył lekko ramionami. Póki Beleth nie oberwie, nie odpuści. Będzie ścigać wampiry, które rzekomo nadepnęły mu na odcisk.
Odetchnął z ulgą, kiedy zgodziła się zostać. Naprawdę zależało mu na bliskości, do której jednak ciężko się przyznać. Nigdy przecież taki nie był, lecz gdy dochodzi do wręcz katastrofalnej sytuacji...
- Spotkałaś się z nim?
Uniósł brew w zdziwieniu. Nie podnosił głosu, ani nie okazywał złości. Właściwie chciał wysłuchać co miała do powiedzenia, a jeszcze ten delikatny gest. Niemiec poczuł lekki dreszcz, mrużąc ślepia. Milczał w momencie prezentacji zdjęć, którym uważnie się przyglądał. Również dostrzegł miejsce, w którym Hiro się znajdował. Obóz. Bardzo dobrze znany obóz. Mimowolnie odczuł narastającą wściekłość. Nie na niewinną Sojkę, ale na całego Hiro oraz Beletha. Ukrywali wiele, ukrywali przed Manuelą, zwłaszcza przewodniczący, bo po łowcy można było tego się spodziewać.
Przekładał zdjęcia, wciąż się im przyglądając. Nie wierzył własnym oczom.
- Do cholery jasne. Ten pierdol... Pieprzony makaroniarz bawił się w zbrodniarza! Był taki jak ja, a miał czelność prawić mi kazania! Kurwa! Wiedziałem, że z nim jest coś nie tak! Wyczuwam... swoich.
Na ostatnie słowa aż prychnął. Jak to się mówi? Trafił swój na swego. Bratnia dusza i tak dalej. Mieliby o czym rozmawiać.
Oddał Manueli zdjęcie, bo im dłużej na nie patrzył, miał ochotę je zniszczyć. Nie, strach nie może napsuć krwi. Przecież jest dumny, jest odważny, a nie kulący ogon ex pies łowiecki. Mimo iż ciało czasami drżało, nie mógł się poddać. Nie kiedy Sojka się bała. Ma mieć w nim oparcie, a nie źródło kolejnych smutków.
Otwierał już usta, kiedy zadzwonił telefon. Dostrzegł to imię. Gustaw. Zacisnął szczęki, dłonie w pięści, starając się nie wyrwać telefony z rąk Manueli, ale ta zasłoniła go własnym ciałem. Jebać prąd w nodze, zaraz zacznie przeklinać.
Karcąco spojrzał na Sojkę, wysłuchawszy jej wyjaśnień. Cóż. Nie ma co ukrywać, również nabroiła. Przynajmniej wyrównali.
- Teraz to już za późno. Gustaw wie, więc ten dupek mógł komuś już przekazać. Zresztą, z mojej winy też już wyszło. Sam Beleth o tym wie. Chociaż tyle dobrego, że nie wiedzą gdzie dokładnie przebywamy. Beleth wiedział o oświacie, nie o domu Vitalego.
Starał się ich jakoś uspokoić, ba, nawet sam nie chciał wyskoczyć z gniewem i nie wyładować frustracji na komodzie. Ładny mebel. Pewnie antyk.
Wciął kilka głębszych oddechów, kiedy opadł razem z Polką. Kobieta ewidentnie się załamała, on również. Pokazał też swoją słabą stronę: strach przed przeszłością. Wyciągnął ramiona aby jakoś przyciągnąć do siebie Sojkę. O dziwo nie miał zamiaru odrzucić ją, czy pchnąć albo co gorsza uderzyć.
Chciał ją jakoś pocieszyć, na tyle, ile potrafił oraz umiał.
- Zabrzmi to źle, ale skontaktuj się z tym debilem. Weź tylko na głośnomówiący, chcę wiedzieć co będzie paplać. Obiecuję, że nie zacznę przeklinać i wyklinać go.
Na samą myśl o Gustawie dostawał boleści oraz migreny. Skrzywił się również, jednakże musieli działać. Musieli się jakoś wybronić i wiedzieć na czym stoją. Co jeśli jednak Gustaw wie więcej i właśnie wszystko przekazał nieodpowiednim osobom?
Poklepał biedną wampirzycę po plecach, odsuwając się od niej. Właściwie nie poczuł się dobrze. Zapach, miękkość ciała i kolejne uwolnienie emocji, niezbyt pozytywnie wpływało na Niemca. Poza tym też go kusiła.
Wstał z podłogi, aby sięgnąć po telefon i chciał już go podać, lecz zmienił zdanie. Wyciągnął dłoń w kierunku kobiety, a jeśli ta pozwoli sobie pomóc wstać, przyciągnie ją zaś ku sobie. Wpadnie na jego ciało, a ten obejmie ją jednym ramieniem w pasie.
Oddech stał się nerwowy, szybszy. Czoło oprze o jej głowę.
- Chociaż... Chociaż o tym raz zapomnijmy i oddaj mi się.
Prośba? Owszem. Nie zmuszenie, nie gwałt. Jawna, nieśmiała prośba. Zupełnie jakby czynił to pierwszy raz.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyWto Wrz 22, 2020 6:09 pm

Momentami Fergal wydawał się bardziej przewrażliwiony na punkcie obozowej przeszłości niż Manuela. Podczas gdy ją stresowały przede wszystkim wspomnienia z nazistami, jego drażniło wszystko: nawet nikomu nieznana więźniarka, której pewnie nigdy nie spostrzegł w obozie.
Strach pomyśleć, co by zrobił, gdyby musiał udać się na przymusową wycieczkę do Polski, w tamte rejony.
Chcą cię odesłać? Do Oświaty czy tylko do Japonii? A co ze mną? – dopytała, bo przecież Vitale powiedział, że oczyszczono ją z zarzutów. Miałaby tu zostać… sama? – Musimy podziękować Vitalemu i Vittoriowi, wiesz o tym. Tylko oni mogą teraz coś zdziałać. – Domyślała się, że raczej to na jej barki spadną te podziękowania, ale trudno. Nie widziało jej się zostawanie tu samej. Wolałaby również wrócić.
Tylko czy faktycznie wyjazd do Japonii to dobry pomysł, skoro nawet Fergal się bał? Może lepiej zostać w innym kraju?
Czuła się dziwnie, próbując dodać otuchy byłemu katowi. Dawniej nie przypuszczała, że mogły kryć się w nim takie uczucia jak strach czy przerażenie. Przecież był potworem.
Jak mogli przyjąć go gdziekolwiek do Oświaty? Jest zbrodniarzem wojennym – zauważyła rozgoryczona. – I jaki list gończy? Nic nie zrobiliśmy w Japonii! Przynajmniej nie ja. – Umilkła na chwilę w zamyśleniu. – Chyba że dogrzebał się do moich powiązań z Rosją i przedstawił je w złym świetle. Co tobie zarzucił?
Albo po prostu dowiedział się od Unziego, że została narzeczoną Fergala – to wystarczająca zbrodnia, czyż nie?
Już bardziej udobruchana słowami Niemca (ale i w większym strachu), pogładziła jego policzki i skinęła głową.
Też wolę zginąć, niż patrzeć na to, jak znowu stajesz się tamtym katem. Zwłaszcza jeśli… byłoby to nieodwracalne – wyznała.
O tym, że w takiej sytuacji próbowałaby zabić i siebie, i jego, już nie mówiła. Pragnęła, żeby w ogóle nie doszło do podobnego scenariusza. Normalnie poprosiłaby Hira o pomoc w walce z Belethem, ale… no właśnie – po czyjej stronie stał jej pan?
Vitttorio zaprosił mnie na rozmowę od razu po tym, gdy wróciłam do willi – wyjaśniła, przekazując zdjęcia. – Dał mi też swojej krwi. Prosto z ręki. Smakowała podobnie do Przewodniczącego, więc nie mogłam się powstrzymać…
Zaszurała nogami w poczuciu winy. Bardziej próbowała usprawiedliwić się przed samą sobą – w końcu unikała picia prawdziwej krwi.
W milczeniu wysłuchała złości Fergala. Odebrała zdjęcia, kątem oka zerkając na bransoletę. Nie wydawało jej się, żeby teraz raziła prądem. Cóż, ktoś musiał rozsądnie ją wyregulować i dostosować do temperamentu Schlechta.
W innym wypadku dostawałby dawkę elektryczności co dwie minuty.
Boję się, że Vittorio nie daje nam tego wszystkiego bezinteresownie. Będzie czegoś chciał – westchnęła, odrzucając zdjęcia na szafkę. Była stropiona i rozdarta. Chciała pozostać lojalna wobec swojego Stwórcy, ale jak miała to zrobić, skoro nie dawał jej ku temu podstaw?
Nawet debil Gustaw był w stanie w ciągu jednego dnia zaświadczyć przeciwko Hirowi!
Gdy zauważyła, że Fergal jednak nie sięgnie do telefonu, sama odrzuciła połączenie. Ręka trzęsła się jej ze stresu, przez co początkowo nie trafiała w czerwoną słuchawkę.
Nie mówiłam mu o Vitalem. – Rzuciła komórką na blat i z powrotem uczepiła się obiema rękami Fergala. – On chyba będzie chciał tu przyjechać. Do Włoch. Nie zapraszałam go, ale znasz Gustawa. Ja… ja nie chcę go widzieć. Dziwnie się czułam po ostatnim spotkaniu z nim, a skoro teraz mógł jeszcze rozmawiać z Belethem!…
No i masz, psychika już jej siadała, a wraz z nią słabło ciało. Skorzystała z ramion Fergala i wtuliła się w niego na tej głupiej podłodze.
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego uspokajała się i wyciszała tylko przy nim, mimo że kiedyś ją krzywdził, ale nie walczyła z tym. Bliskość Gustawa, Reijiego czy któregoś z Rosjan nie działała w podobnych momentach tak kojąco. Wręcz przeciwnie.
Wciągając zapach Fergala, starała się relaksować. Na jego propozycję wymamrotała coś niezadowolona.
Dobrze, ale jeśli będzie chciał z jakiegoś powodu dać Sophię do telefonu, to z nią nie rozmawiaj – postawiła warunek. Tak, nadal pamiętała o tej siksie oraz jej zbrodniczej matce.
Zeszło z niej trochę emocji, więc była gotowa stawić czoła Gustawowi i temu, co miał do powiedzenia. Schwyciła dłoń Fergala, posyłając mu nawet słaby uśmiech. Zachowywał się niemal jak prawdziwy gentleman!
Pociągnął ją za mocno. Straciła równowagę i na niego wpadła. Chciała się jeszcze na moment przytulić, ale…
Oddaj mi się.
Co? – wymamrotała zaskoczona. Zamrugała niepewnie oczami, nie rozumiejąc. – Co mam ci odd…
Przerwała, bo jednak zrozumiała.
Ale moment. Coś jej nie grało. I to bardzo.
Fergal pytał ją o zgodę na pójście do łóżka?
To w ogóle było możliwe?
Co ty tak nagle?... – wydukała, mocno zawstydzona. Co innego faktycznie oddawać swoje ciało, a co innego o tym rozmawiać, i to z własnym katem. – Przecież my nie… od obozu… – zacinała się co chwilę, bo naprawdę nie wiedziała, jak zareagować.
Powinna go odepchnąć? Normalna kobieta przecież czułaby obrzydzenie i nienawiść, nie zniosłaby dotyku dawnego gwałciciela.
Tylko że Manuela nie była normalna. Nie potrafiła czerpać przyjemności bez bólu, dla niej oba doznania były nierozłączne.
Przesunęła głowę tak, aby stykać się z Fergalem czołem. Z trudem spojrzała mu w oczy.
O czym mieli zapomnieć? O Gustawie? Czy o całej przeszłości? Nie umiałaby udawać, że nigdy niczego nie było.
Fergal, jesteś w pełni świadomy tego, co mówisz? Nikt ci niczego nie podał? – Musiała się upewnić, nie chciała, żeby był pod wpływem tych przeklętych krewetek czy innego świństwa. – Nigdy wcześniej najpierw nie pytałeś. Nie wiem, jak to jest… w ten sposób. – Wzięła głęboki wdech. – Widzisz, ja po obozie z nikim nie spałam. Nie potrafiłam, wycofywałam się, gdy już było blisko. To wszystko wydawało mi się zbyt… delikatne.
Chciała jeszcze coś dodać, ale ten temat i tak ją zbyt żenował, więc zrezygnowała. Dopiero teraz dostrzegła, że Fergal miał na sobie jedynie spodnie i że ona sama przylgnęła nieprzyzwoicie piersiami do jego ciała.
Cholerny syndrom sztokholmski.
Ostrożnie, przelotnie musnęła jego wargi. Przynajmniej to nie był pierwszy raz, kiedy go całowała.
Schwyciła go za ramiona i jeśli sam wcześniej nie zadziałał, małymi kroczkami zaprowadziła go do łóżka. Była zbyt spięta, aby pomyśleć o mniej konwencjonalnym miejscu.
Usadziła go na materacu, po czym sama znalazła się na jego kolanach, przodem do niego. Udami objęła jego biodra. W duchu ciągle się karciła, ale ciało nie słuchało – potrzebowało rozładowania wszystkich negatywnych emocji, a seks mógł w tym pomóc idealnie.
Nie powinnam tego robić – szepnęła nawet do Fergala.
Również oddychała ciężej. Z sekundy na sekundę robiło jej się coraz cieplej, zwłaszcza w okolicach podbrzusza. Zaczęła zsuwać z ramion sukienkę, bo uznała, że Fergal jak na ten etap i tak jest już dostatecznie rozebrany.
Nie spodziewała się, że spotkanie z byłą więźniarką doprowadzi ich do takiego momentu. Może po prostu obóz był dla obojga afrodyzjakiem?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyCzw Wrz 24, 2020 9:32 pm

Wszystko co było związane z przeszłością, aktywowało w Fergalu niechciane reakcje, m.in. napad gwałtownej wściekłości, i to nie taką normalną jak na niego. Najwidoczniej jego dawne Ja wciąż tkwiło w podświadomości i czekało na wybudzenie.
Był niemal jak bombowy niewypał, który leży w ciszy i czeka na odpowiedni bodziec.
Skrzywił się na pytanie Sojki oraz na to, że muszą podziękować.
Doskonale o tym wiedział, tylko było jedno "ale"
- Vitale też zaproponował powrót i również bez ciebie: miałabyś zostać i dokończyć zadanie. Oczywiście zamieszkałbym u Przewodniczącego.
Odpowiedział, uważnie przyglądając się kobiecie. Wiedział, że takie rozwiązanie Manueli się nie spodoba i szczerze? Liczył na to.
- Podziękujemy w odpowiednim czasie.
Skwitował, marszcząc lekko brwi. Rozumiał ile Sojka im zawdzięcza, on poniekąd też, ale w momencie kiedy Vitale mówił o powrocie...
Lepiej przeczekać.
Wzruszył ramionami na zdziwienie wampirzycy.
- Beleth wie jak zatuszować swoje wykroczenia. Poza tym był już łowcą wampirów, nim zaczął pracować z nazistami.
Przerwał aby złapać oddech i rozmasować skronie. Tyle się ostatnio nazbierało.
- Bardzo możliwe. Wbrew pozorom Beleth ma spore wtyki i możliwości. Nie zdziwię się też, że Unzi powiadomił o tym, że nas widział. Trzeba będzie dobrze przemyśleć powrót. Mam obawy, że zaczną na nas nagonkę. A wtedy...
Nie, nie mógł tego dokończyć. Wziął głębszy wdechy aby unormować nerwy i nie dopuścić do siebie złych myśli. Obiecał chronić Sojkę, więc zrobi wszystko co w jego mocy.
Musiała mu tylko zaufać.
Gdy pogładziła jego twarz, chwycił ją lekko za dłonie. Ciężko było się przyznać przed samym sobą, że potrzebował pocieszenia. Manuela okazała się najodpowiedniejszą osobą.
- Nie mam bladego pojęcia do czego Beleth chciałby mnie teraz wykorzystać. Czasy obozu się zakończyły.
Syknął pod nosem na samą myśl powrotu do bycia marionetką w ludzkich rękach. Nie chciał już tak żyć, nie po to uciekał, aby ponownie stać się bezmyślnym stworem.
Co do Hiro... Fergal chętnie powiedziałby A nie mówiłem? Jednak przemilczał i wysłuchał żale kobiety.
- Cóż, takie typy jak on zawsze czegoś oczekują.
Nie skomentował picia krwi. Przeglądał zdjęcia, ostatecznie je oddając właścicielce. Nie ma co ukrywać, odczuł mały szok. W końcu Ivano uważał się za przedstawiciela dobra.
- Lepiej miej się na baczności i nie ukrywaj niczego przede mną. Żadna bransoleta mnie nie powstrzyma przed ukręceniem szlachetnego łba.
Stary Schlecht już się ogarnął i strach powoli ustępował. Poza tym żył w przekonaniu, iż nie powinien ulegać słabości.
Sojka miała żyć w spokoju , z dala od problemów.
Póki co on sam te problemy stwarzał...
Gustaw przywołał na Rekinie krótki uśmiech oraz parsknięcie, co zdarzało się naprawdę rzadko. Sam widok pędzącego Gustawa do samolotu powodował w Schlechcie atak śmiechu.
- Zawsze mogę go usunąć ze świata nieumarłych, Manuelo, i uczyniłbym to z WIELKĄ przyjemnością. Ten pacan wszystko zepsuje, nie myśli racjonalnie, kiedy jesteś w pobliżu. To kompletny debil.
Odrobinę się uniósł na samą myśl przyjazdu, niemniej chciałby mu zrobić krzywdę. Taką nawet na stałe, żeby się więcej nie pozbierał.
Objął ramionami wtuloną Sojkę, nie mając w głowie żadnego zamiaru odsunięcia. Obydwoje tego potrzebowali, aczkolwiek Fergal nie skłonił do większego otwarcia...
Na tą chwilę.
Propozycja porozumienia się z Gustawem była odrobinę spontaniczna, ale też i przemyślana. Mimo wszystko wypadałoby wiedzieć co ten debil wie i co może im przekazać. Jeśli jednak okaże się mało przydatny, zawsze można go ukarać.
Nim jednak przejdą do rozmowy...
Skinął głową na warunek Sojki. Żadnych rozmów z innymi kobietami, żadnych wyskoków złości. Nic, tylko cisza i wsłuchiwania się. Niemniej wypadałoby uwolnić własne nerwy i zaspokoić pewną część natury. Mimo wszystko Fergal nie tylko pragnął krwi, ale również ciała...
I nie chodziło tutaj o kwestie kulinarne.
Sojka znalazła się w ramionach rozochoconego Schlechta, który wreszcie ogarnął, że kobiet nie należy brać siłą i nie czekać na ich decyzje. Aczkolwiek odezwały się obawy dotyczące sposobu rozpoczęcia aktu. Oddech znacznie przyspieszył, a usta obnażały rekinie zębiska. Wpatrywał się w Manuelę z pożądaniem.
- Pragnę cię, Mańka. Przecież doskonale o tym wiesz.
Warknął, po czym przesunął rękę z pleców na pośladki kobiety. Powstrzymywał się z ledwością aby się na nią nie rzucić i nie wziąć od razu. Gdzieś czytał, że kobiety lubią grę wstępną oraz czułe pieszczoty. Szkoda tylko, iż Niemiec w nic z tych rzeczy nie potrafił.
Oblizał się, czując jak kobiece ciało mocniej napiera. Czuł jej piersi, jej rozkoszny zapach przykryty delikatnymi perfumami. Każdy mięsień Rekina napiął się, usiłując wygrać walkę z samym sobą. Niech się Polka nacieszy, niech przejmie inicjatywę.
- Nikt mi nic nie podał, jestem świadomy tego co... chcę zrobić z tobą. Twoje ciało, twoje myśli. Ja...
Mówienie zaczynało sprawiać trudność, co Sojka powinna już znać z doświadczenia. Niemiec zaczynał tracić nad sobą kontrolę. Boleści w dole brzucha zaczynały stawać się dokuczliwe. Nawet bransoleta nie powstrzyma go przed tym, co chciał zrobić.
Nie odwzajemnił krótkiego pocałunku. Gardłowo dyszał tuż przy jej ustach, które szybko przejechał językiem.
Była jego.
Tylko jego.
Nie żadnego jebanego Gustawa ani Hiro.
Manuela miała mieć tylko jednego partnera i Pana.
Parę kroków i już siedzieli razem na materacu łóżka. Manuela zajęła ciało Fergala, zasiadając na nim okrakiem. Sama bliskość spowodowała, że w bokserkach Niemca stało się ciasno i boleśnie. Dobrze znany sprzęt (wink x2) Sojce był już w pełnej gotowości do działań.
Czego nie powinni robić?
Kochać się?

- Już na to za późno.
Zauważył, wpatrując się w obnażone ramiona kobiety. Chwycił ją za nie, ścisnąwszy z wyczuciem aby nie zadać bólu. Przełknął głośno ślinę i zbliżył się do twarzy Polki. Postarał się musnąć miękkie wargi, dotknąć ich zębami. Starał się nie okaleczać, co stanowiło dla Fergala ogromne wyzwanie. Mimo wszystko jego ciało zaczynało drżeć. Nerwy tłumione prądem nie opadały. Pragnienie było na tyle silne, iż mógł stać się dla wampirzycy zagrożeniem, a nie czułym kochankiem.
Manuela wiedziała z kim obcuje.
Stało się.
Pchnął ją na łóżko, tak, że wylądowała na plecach. Niemiec wspiął się, żeby znaleźć się nad nią i wsunąć kolano między jej nogi. Nie miał zamiaru krzywdzenia, po prostu nie umiał okazywać uczuć odpowiednio. Pochylił się nad bladym ciałem i wyciągnął jęzor aby przejechać nim między obnażonymi piersiami (jeśli miała stanik, to przykro mi, ale Fergal go zerwał). Jeśli Manuela w jakiś sposób się sprzeciwi, napotka ją warknięcie. W pewnym momencie podniesie się i znowuż znajdzie się na przeciwko jej twarzy. Jaką miała minę?
Przestraszoną?
A może również była napalona?
Jedna dłoń chwyciła prawą pierś, zacisnąwszy palce.
- Nie pozwolę aby ktokolwiek inny... Cię dotkną. Rozumiesz?
Nerwowe słowa: dobrze znany ton przed biedną żydówkę. Niemiec znowuż chciał mieć nad nią całkowitą władzę i dokonywał tego. Powrócił do swojej czynności: zsunął z siebie spodnie, pozostając jeszcze w bokserkach. Natomiast wampirzyca nie miała już na sobie sukienki: całkowicie z nią jej ściągnął.
Była całkiem naga oraz bezbronna.
Taka jak dawniej.
Rozpoznał kilka blizn, pamiętał co jej robił. Oczywiście nie obeszły się bez uwagi: Fergal starannie je oblizał, podgryzając. Upatrzył sobie te, które znajdowały się na klatce piersiowej oraz brzuchu. Zniżał się co raz niżej, do jej podbrzusza. Uniesie twarz na kilka chwil, żeby posłać jej chytre spojrzenie. Wreszcie dwa rzędy ostrych jak piła zębisk zaciśnie się na jej kobiecości. W celu wygody oraz łatwiejszego dostępu podniósł jej biodra. Zimny język dostał się do wnętrza intymności, penetrując go łapczywie.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyCzw Wrz 24, 2020 11:50 pm

Nie, Manueli nie podobała się wizja samotnego siedzenia we Włoszech. Choć Fergal był nieobliczalny, nie chciała zostać tu bez niego. Zresztą po tym, co dowiedziała się o Hirze, bałaby się puszczać narzeczonego do Rady.
Przewodniczący jeszcze by mu coś zrobił.
Dlatego zdecydowanie pokręciła głową, wyrażając swoją dezaprobatę. Jeżeli mają wracać, to razem. Nawet jeśli powrót oznaczałby ponowną walkę z Belethem. Manuela nie znała łowcy tak dobrze jak Fergal – w obozie nie miała z nim wiele do czynienia. Prędzej czy później Schlecht powinien jej opowiedzieć o swoim byłym panu, aby wiedziała, czego się spodziewać.
Próbowała na razie nie myśleć o tym, że Unzi mógł ją śledzić po spotkaniu w parku i sprawdzić, gdzie mieszka. Nie, teraz nie powinna się tym przejmować. Byli daleko od Japonii.
Nie możesz dać się im złapać, Fergal. Wiesz o tym. Ja to nic, ale ty mógłbyś znowu być bronią w ich rękach. Wtedy wszystko na nic – mruknęła smutno. No, pocieszające to zbytnio nie było, ale Manuela nie była mistrzem w poprawianiu czyjegoś nastroju. Od 80 lat miała depresję, trochę zrozumienia, do cholery.
W zamian po prostu gładziła twarz Fergala. Tylko tyle – i aż tyle.
Westchnęła ostentacyjnie, gdy jawnie zaczął grozić Hirowi. Wielka szkoda, że nie wykazywał takiej odwagi wobec Beletha. Gdyby jakoś opanował strach przed łowcą…
Przecież był od niego silniejszy fizycznie. Manuela w to nie wątpiła. Jedyną przewagą Beletha, poza łowiecką bronią, był jego autorytet z przeszłości. Nic więcej.
Nigdy nie widziała, aby ten facet wygrał w poważnym starciu z wampirem. Krwiopijcy ulegali mu sami z siebie. Czemu?
Cóż, pewnie z podobnego powodu, dla którego ona w końcu zaczęła ulegać Fergalowi, nawet gdy ciągle miała siłę do walki.
Zabijanie jednego z niewielu naszych sojuszników to nie jest dobry pomysł – zauważyła trzeźwo, bo choć Gustaw mógł paplać na lewo i prawo, w rzeczywistości był wierny Sojce. – No i Gus sam w sobie jest nieszkodliwy. Bardziej martwi mnie to, że siedzi przy nim Sophia – dodała jeszcze w niezadowoleniu. P o t e n c j a l n a  córka Fergala. Na samo wspomnienie Manuela się nachmurzyła, choć jej myśli szybko zajęło coś innego.
Mianowicie śmiały ruch narzeczonego i jego nieco mniej śmiałe pytanie.
Ona nadal nie ogarniała, jak to jest w pełni zgadzać się na stosunek i brać w nim tak samo czynny udział jak partner. Wątpiła zresztą, żeby przy Fergalu było to możliwe: jego instynkt nie pozwoliłby kobiecie na przejęcie nawet odrobiny inicjatywy. Manuela wcale zresztą tego nie chciała.
Zresztą jeden rzut oka na postawę narzeczonego wystarczył, i już wiedziała, jak to się mniej więcej skończy. Zmrużone ślepia, ciężki oddech, silny uścisk, wysunięte zębiska.
Był łowcą, a ona była jego zwierzyną. Jak zawsze.
GDZIEŚ SŁYSZAŁA, że podobno można uprawiać seks czule i romantycznie, ale kto by wierzył tym bzdurom. Na co komuś coś takiego?
Ja też jestem świadoma i po raz pierwszy… – wyszeptała, wodząc palcami po jego ramionach – … chcę… tego szczerze. Chociaż spróbować.
Nie była w stanie wydukać, że też go pragnie, nie teraz. Nie pozwalały jej na to szczątki pruderyjności. Przed samą sobą nie mogła jednak temu zaprzeczyć: przez całe życie tylko on siedział jej w głowie. Nie wyobrażała sobie seksu z kimś innym.
Czuła przy podbrzuszu, jak jego krocze stawało się coraz bardziej nabrzmiałe, a kiedy usiadła mu na kolanach i naparła na Dwa swoją kobiecością, już wiedziała, że nie ma odwrotu.
Faktycznie było za późno.
Choć minęło tyle lat, dobrze wiedziała, kiedy był w pełni podniecony. I tak się dziwiła, że jeszcze nią nie szarpnął i nie wziął siłą.
Zdobył się za to na namiastkę pocałunku. Ponieważ była to jedna z niewielu kwestii, w których mogła pochwalić się jako takim doświadczeniem, pogłębiła go. Krótko i niezbyt łapczywie, ale wsunęła język do zimnych ust narzeczonego. Muskała jego wargi swoimi miękkimi wargami.
Odgarnęła sukienkę tak, aby mogła czuć męskości Fergala tylko przez cienkie, wilgotne figi. No, i oczywiście jego spodnie oraz bokserki. Poruszała biodrami w przód i tył, aby stymulować genitalia obojga. Robiła to instynktownie, po prostu jej kobiecość domagała się podobnych ruchów. Manuela nawet nie odbierała tego jako gry wstępnej – jak dla niej lada moment mogli przechodzić do działania.
Nie potrzebowała wiele czułości. Fergal powinien to wiedzieć.
Wylądowała na plecach, od razu rozkładając nogi, tak żeby narzeczony mógł znaleźć się pomiędzy. Musiała szybko pożegnać się z biustonoszem, bo Fergal rozerwał go na strzępy. Odruchowo zasłoniła piersi, zawstydzona bliznami, ale w porę się ogarnęła.
Przecież Niemiec znał jej ciało doskonale. Niemal każdą z ran zrobił osobiście. Był ostatnią osobą, która mogłaby krzywo patrzeć na jej pokiereszowaną skórę. Może dołoży dzisiaj kilka nowych blizn? Chociaż czy wampirza regeneracja na to pozwoli?
Nie protestowała, mimo że gwałtowniejsze ruchy narzeczonego zaczynały przypominać jej wszystkie zbliżenia z przeszłości. Pamiętała strach, ból, upokorzenie. Pamiętała, gdy brał ją ledwo przytomną, nie bacząc na to, że była na skraju wytrzymałości.
I w jakiś chory, pokręcony sposób zaczęło ją to teraz kręcić. Dlatego gdy Fergal zbliżył się do jej twarzy, faktycznie mógł ujrzeć lekkie przerażenie… ale przede wszystkim ślepą uległość. I pożądanie.
Nikt mnie nie dotknie oprócz ciebie – obiecała, odrobinę się wyginając, gdy poczuła pazury na swojej piersi. – Zawsze byłam twoja. Wiesz o tym. Od pierwszego dnia, gdy mnie znalazłeś, należałam tylko do ciebie. Jestem i będę twoją własnością – wyszeptała, zatapiając dłoń w jego włosach.
Zaczęła sunąć opuszkami po wrażliwych uszach i skroniach, tak jak dawniej, gdy próbowała go uspokoić.
Z tym że teraz miała odwrotne intencje – jakaś jej część pragnęła dawnego Fergala. Brutalnego, sadystycznego, bez zahamowani. Dlatego uszczypnęła delikatny płatek, doskonale wiedząc, że mogła mu sprawić lekki ból.
Też się doszkalała na różnych forach w ciągu tych 80 lat!
(Tak naprawdę to nie).
Pozbawiona całości ubioru, walczyła z resztkami własnego wstydu. Zwalała to na tak długą abstynencję seksualną. Na samą myśl o tym, że znowu zobaczy i poczuje (najukochańsze) Dwa, na jej twarz wypełzały rumieńce. Z kolei między udami robiło jej się coraz bardziej mokro. Trochę tęskniła tam na dole. Zbyt długo czuła pustkę.
Już przestała myśleć o tym, że nie powinna się na to godzić i że Fergal kiedyś ją krzywdził. Skupiła się na tu i teraz.
Wzdychała raz za razem, gdy narzeczony poświęcał uwagę jej bliznom. Chyba tylko dla niego mogły mieć w sobie coś z erotyzmu – w końcu świadczyły o jego dawnej władzy.
Jeśli tylko po wcześniejszym, małym uszczypnięciu jej na to pozwolił, nadal gładziła dłońmi okolice jego uszu, zatapiając palce we włosach. Jeśli nie, trzymała ręce tam, gdzie jej kazał. Była utulna i posłuszna.
Jej rozpalony wzrok spotkał się ze wzrokiem Fergala tuż przed tym, gdy poczuła ostre zęby na swojej intymności. Pisnęła po raz pierwszy z bólu.
Machinalnie zacisnęła palce na skroniach narzeczonego, a jeśli nie pozwalał jej tam trzymać rąk, to na jego dłoniach, które opierał o jej biodra. Z jednej strony wbite szczęki w tak delikatnym i wrażliwym miejscu bolały, z drugiej – było w tym coś ekscytującego.
Chyba tylko Manuela mogła się podniecić Rekinią dominacją.
Sama nie wiedziała, co podobało jej się bardziej – jego język, który to muskał łechtaczkę, to penetrował jej wnętrze, czy ból, jaki sprawiały zęby. Pewnie oba naraz.
Ale to jej nie wystarczało. Utkwiła wzrok w nieprzyzwoicie wybrzuszonych bokserkach narzeczonego. Przełknęła ślinę, zaciskając mocno uda na samą myśl o tym, co ją za chwilę czeka.
Chciała już poczuć Dwa. Musiała. To było silniejsze od niej. Nie wymagała żadnej długiej gry wstępnej: jej Niemiec był drapieżcą i taki miał pozostać.
Fergal – wydyszała cichutko. – Nie musisz się powstrzymywać. Wiem, czego potrzebujesz, dam ci to. Weź mnie. Ja… chcę tak jak dawniej. Nie umiem inaczej – wyznała. – Jestem twoją żydówką. Robisz ze mną, co chcesz. Pamiętasz?
Była gotowa na ból, rany, krew i cierpienie. Potrzebowała kary, tak jak dawniej, nawet jeśli nic nie przewiniła.
Jeśli tylko Fergal podniósł głowę i zbliżył się do swojej narzeczonej, ta wpierw spojrzała mu z ekstazą w oczy, a następnie…
Zbliżyła się ustami do jego szyi i zatopiła w skórze kły. Zrobiła to niemal nieświadomie – po prostu jej wampirza natura przejęła na chwilę kontrolę. Być może nie powinna go gryźć, być może Fergal się wkurzy. Trudno.
Nawet jeśli Manuela była najedzona, potrzebowała krwi swojego narzeczonego. To dla niej narkotyk.
Nie ośmieliła się co prawda zjechać dłonią do jego krocza, ale za to wypięła biodra, próbując znowu zetknąć się z Dwoma swoją kobiecością. Ewidentnie chciała, żeby już w niej były.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Wrz 27, 2020 12:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySob Wrz 26, 2020 10:28 pm

Różnica między Ivano a Belethem dla Schlechta była ogromna. Manuela rozumiała po swojemu i nie mogła uwierzyć, że nieustraszony Rekin nie był zbyt chętny do walki ze swoim byłym Panem. Już nie chodziło o siłę fizyczną, Beleth potrafił manipulować. Nie należał do głupich ludzi. Poza tym potrafił powalić wampira o wiele silniejszego od siebie, nie bez powodu był łowcą.
- Przecież wiesz, że nie dam. Nie po to uciekłem.
Burknął w odpowiedzi, uznając temat za zakończony. Chciał odpocząć po ciężkim dniu, Sojka także powinna. Chociaż późniejsza rozmowa nie pozwoliła; Hiro okazał się draniem, Gustaw zagrał na nerwach Schlechta i wspomnienie o Sophii, przez którą aż westchnął ciężko.
Musiała mu przypominać?
- Nie ufam nikomu, kto przesiaduje obok Gustawa. Jak również jemu. Może tobie nie chce zagrozić, ale mnie wpakuje w kłopoty przy najbliższej i najlepszej okazji. Pamiętasz co wyczyniał, kiedy byliśmy u niego. Prowokował mnie bez przerwy.
Na samo wspomnienie odczuwał wściekłość, która była skutecznie tłumiona wiązką prądu. Niemiec w pewnym momencie aż zaklął. Z całą pewnością ustrojstwo zostało wyregulowane tak, aby nie zagotowało Rekina.
Inaczej przy takich emocjach już by nie żył.
A miało stać się jeszcze bardziej nerwowo...
Odczuł zadowolenie, że Manuela wyraziła zgodę. Nigdy wcześniej o nią nie pytał, więc dzisiejsze można uznać za pierwszy raz, kiedy miał robić to z Sojką na legalu. Wampirzyca wykazała spore zainteresowanie i nie zatrzymała własnego ciała przed kolejnymi krokami.
Czy postąpiła dobrze, dopuszczając do siebie dawnego kata?
Czy Fergal przemyślał sprawę i czy był gotowy na tak wielki krok?
W końcu byli narzeczeństwem, a ono musiało zostać zapieczętowane.
Jeśli zechciałaby się wycofać, Fergal nie dopuściłby do tego. Za mocno się rozkręcił i wiedział, że gdyby Polka chciała uciec, złapałby ją i wziął siłą.
Znowu.
Ale czy również nie dążył do okazania absolutnej władzy? Poniekąd wymusił na niej decyzję, przytłoczył ciałem i nie pozwolił, aby się odsunęła. Miała tylko jeden wybór: Zgodzić się.
Niemniej Manuela ochoczo wskoczyła na jego kolana, ocierając się. Same ruchy wystarczyły aby Rekin rozkręcił się jeszcze bardziej. Pragnienie przerodziło się w potężną obsesję i oślepienie na otoczenie. Widział tylko Polkę, żydówkę i prywatną własność, którą sam wychował na przemocy.
Nie miała prawa nikomu się oddać.
Niemieckie ego znowuż obrosło w piórka, a raczej w rekinie łuski.
Co jakiś czas przejeżdżał dłońmi po jej ciele, zahaczając pazurami. Instynkt robił swoje. Niemiec zaczynał tracić nad sobą kontrolę, na skutek czego wampirzyca spotkała się z łóżkiem. Teraz on górował nad nią.
Kobiecy dotyk działał pobudzająco, zwłaszcza gdy zaczepiała jego wrażliwe miejsca na głowie. Na uszczypnięcie zareagował krótkim warknięciem.
Co do samych blizn: były one pamiątką, wspomnieniem tego, czego sam dokonał. Nie omieszkał więc zaznaczyć je po raz kolejny zimnym językiem, pozostawiając ślinę. Mógłby zrobić kolejne.
I z całą pewnością się pojawią.
- I tak ma pozostać.
W głosie Niemca zabrzmiała nuta groźby. Tak samo jak jego wzrok stał się bardziej dziki i pełny pożądania. Jak zauważyła sama Polka, nie mógł już wytrzymać. Podbrzusze zaczynało aż boleć.
Musiał się w nią wbić i doprowadzić do zaspokojenia ich... obojga, wszak Manuela nie pozostawała mu dłużna. Co chwila dotykała Rekina, pojękując cicho. Nie liczył się z jej wstydem, ani z rumieńcami. Była obecnie wampirzycą przyjmującą jego miłość.
Ze zwierzęcą chytrością wylizywał jej kobiecość, podgryzając co chwila. Smak kobiety pozostał taki sam; słonawy, a zrazem słodki i kuszący. Dopiero teraz dotarło do niego, że tęsknił za bliskością Sojki.
Żadna kobieta nigdy nie zdołała go tak zaspokoić, jak żydówka znaleziona w starym, skromnym domu.
Obóz stał się prawdziwym miejscem ich Randki w ciemno (prawie jak edycja specjalna).
Podniósł się zaś, zbliżywszy do jej twarzy. Fergal nie był obecnie myśląca personą; obecnie panował w nim piekielny gorąc i pragnienie. Zacisnął mocniej szczęki, pochyliwszy się. Zaciągnął się zapachem pożądanej kobiety i ta bez wcześniejszych ostrzeżeń wgryzła się w jego szyję.
Robisz ze mną, co chcesz. Pamiętasz? Jestem twoją żydówką.
Dlatego gryziesz?
Nie było momentu w którym Fergal nie okazywał uległości. Z dzikiem rykiem oderwał od siebie Sojkę i wymierzył jej siarczysty cios w policzek.
Następnie chwycił ją za włosy, nim cokolwiek zdołała zrobić. Łapczywe usta Niemca wbiły się w miękkie kobiece i zimny jęzor wpełznął kolejny raz. Mogła poczuć na swoim języku własne soki. Niemiec w końcu nimi się delektował.
Poza tym poczuł też smak własnej krwi, co jeszcze bardziej go rozjuszyło. Skoro go chciała, skoro się ocierała i domagała męskości. Nie czekał.
Odwrócił ją plecami do siebie, wydobył podwójną oręż i wbił się początkowo jednym. Nabrzmiały członek intensywnie i z brutalną siłą penetrował jej wnętrze, natomiast drugi ocierał się o rozgrzane ciało. Chwycił się jedną ręką ramy łóżka, na skutek czego zostało ono złamane - włożył za dużo siły. Jedną ręką obejmował partnerkę za brzuch, przyciągając do siebie. Wreszcie opadł na nią ciałem, wciąż mocno posuwając. Nawet szczęki zatopiły się głęboko w jej prawym ramieniu, potęgując ból oraz przekazanie, że to on może tylko gryźć i to on wydaje zgodę. Skoro ugryzła, odwdzięczył się tym samym, z taką różnicą, iż było o wiele boleśniejsze.
W pewnej chwili przestał, ale tylko dlatego, żeby przewrócić Sojkę na plecy: miała leżeć przodem do niego. Zakrwawione lico Rekina nie wyrażało nic poza wściekłością i władzą. Zdominował kobietę całkowicie, miała być uległa do końca.
Prąd już nawet nie pomagał opanować kolejnego natarcia złości.
Ani tego, że kolejny raz zatopił w niej swoją męskość - drugą. Miała teraz widok na napięte ciało Fergala, wlepiającego dzikie spojrzenie w spoconą, śliczną twarz Polki.
Jego polki.
Kiedy dojdzie do finału? Na pewno nie za prędko, wszakże Nazista ma sporo siły oraz naczynia, które musiał ponownie napełnić. Tak dawno się z nikim nie kochał (o ile kochaniem można to nazwać). Zbyt długo zwlekał.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Wrz 27, 2020 2:46 pm

Dla niej też to było dziwne: że zgodziła się na quasi-prośbę Fergala i sama, z własnej woli, zaczęła brać udział w akcie. Dawniej nie sądziła, że do czegoś takiego dojdzie – przecież wtedy oddawała mu się z przymusu albo nie w pełni świadoma, z wypranym mózgiem.
Ale teraz starała się o tym nie myśleć. Zapach, bliskość i dominacja narzeczonego autentycznie ją odurzały. Czuła, jak na nią patrzył, i tylko bardziej się przez to podniecała. Przechodził ją dreszcz za dreszczem, aż miała wrażenie, że jej ciało również pieścił ten sam prąd co Fergala.
Nigdy nie chciała oddać się nikomu innego, Niemiec nie musiał się o to martwić. Próbowała co prawda, ale za każdym razem się orientowała, że to nie było to.
Żaden z potencjalnych partnerów nie dorównywał Fergalowi.
Teraz, kiedy poświęcał uwagę jej bliznom, mruczała i wyginała się niczym kotka. Nie sądziła, że potrafił zdobyć się na tyle cierpliwości. Ona sama w łóżku jej nie miała: Fergal jej tego nie nauczył. Był zbyt brutalnym kochankiem.
Dlatego drażniła jego czułą skórę w okolicy uszu i wypychała kusząco biodra. Nie ośmieliła się przejąć inicjatywy i samodzielnie dobrać się do męskości narzeczonego. Zresztą – wiedziała, że nie potrzebował dodatkowego pobudzenia.
Nadal, po tylu latach, nie rozumiała do końca dlaczego, ale kusiła Fergala samą swoją obecnością. Tak było już wtedy, gdy wziął ją siłą po przyjeździe do obozu, i tak samo było teraz. Czuła się trochę tak, jakby znowu miała swój pierwszy raz.
Wpatrzona w jego pożądliwe oczy, nie mogła się powstrzymać przed ugryzieniem. To było silniejsze od niej. Fergal uzależnił ją od swojej krwi.
Nie zdążyła wiele wypić, bo od razu ją od siebie oderwał. Poczuła ból na policzku – uderzenie odrzuciło jej głowę.
Zasłużyła.
Wiedziała o tym. Przecież powinna była czekać na rozkaz, ewentualnie zapytać o pozwolenie. Nie miała prawa działać samodzielnie. Należała do niego.
Zaraz po tym brutalnie wpił się w jej wargi. Nie miała nawet jak odwzajemnić tego pocałunku, bo zbyt zaborczo penetrował jej usta. Gdy się oderwał, przełknęła resztki jego krwi i ślinę wymieszaną ze swoimi sokami.
Przepraszam – wyszeptała ulegle.
Powinna się mu odwdzięczyć, zrekompensować utraconą krew. Chciała nawet zniżyć się do jego męskości i wziąć je do ust, ale nie zdążyła.
W mgnieniu oka wylądowała na brzuchu. Nim choćby mrugnęła, narzeczony w końcu w nią wszedł.
Nawet jeśli tylko jednym, i tak poczuła ból. Jednocześnie zalała ją fala gorąca. Krzyknęła głośno, z trudem już nad sobą panując. Sama wczepiła dłonie w materac, robiąc pazurami dziury, aby mieć jako taką równowagę. Fergal poruszał się w niej bezlitośnie: z każdym pchnięciem drżało jej całe ciało. Na nowo sobie przypominała, jak intensywny seks zawsze dawał jej Niemiec.
Pojękiwała tylko cicho jego imię. Ledwo brała oddech za oddechem. Drugi członek ocierał się o jej łechtaczkę, jeszcze bardziej potęgując doznania. Tym razem, w przeciwieństwie do dawnych gwałtów, naprawdę jej się to podobało.
Pękła rama łóżka, ale Manuela szybko przestała się tym przejmować, bo Fergal w końcu odwdzięczył się za wcześniejsze gryzienie. Wrzasnęła, a do oczu napłynęły jej łzy. Bez względu na to, ile razy ją ranił, zawsze bolało: szczęki narzeczonego były o wiele większe niż pierwszego lepszego wampira.
Skuliła się pod jego ciężarem i próbowała nie ruszać, aby nie potęgować bólu. W tym momencie było dokładnie tak jak w obozie: leżała przygwożdżona przez jego ciało, zakrwawiona, zapłakana, podczas gdy on brał ją bez krzty delikatności.
Znowu poczuła się jak zniewolona żydówka. Naprawdę odnosiła wrażenie, że ponownie oddawała się krwiożerczemu naziście.
Przewrócił ją na plecy. Z pogryzionego ramienia ciekła krew na łóżko i na piersi. Już się domyślała, że po tym stosunku będzie potrzebowała chwili na regenerację.
Wygięła się w łuk i znowu jęknęła, gdy w nią wszedł. Ale dlaczego ponownie tylko jednym?
Spojrzała rozpalonym wzrokiem na narzeczonego. Przygryzając usta, sięgnęła dłonią do jego twarzy. Zaczęła gładzić go po skórze, palcami zbierając własną krew, która wyciekła mu z ust. Rana po ugryzieniu piekła, ale przez doznania w podbrzuszu Manuela nie zwracała na nią uwagi.
Zgrabnie włożyła swoje zakrwawione palce pomiędzy wargi narzeczonego. Chciała, żeby zlizał jej krew do końca. Najlepiej nadal patrząc na nią tym wzrokiem.
Sama również nie mogła oderwać od niego oczu. Z każdym ruchem bioder partnera pojękiwała coraz bardziej. Zawstydzona, zasłoniła nawet drugą ręką swoje usta, aby stłumić stękanie. Nie sądziła, że może być aż tak głośna.
Jej kobiecość była rozpalona do ostateczności i choć Manuela już teraz czuła się całkiem wypełniona, w myślach błagała Fergala, żeby jednak wbił się w nią oboma. Nie potrafiła wyjaśnić tego pragnienia przed samą sobą – po prostu tego potrzebowała i już, nawet jeśli wiedziała, że będzie cholernie boleć.
Spuściła sugestywnie wzrok, w stronę jego drugiego członka ocierającego się o jej podbrzusze, po czym znowu podniosła oczy na narzeczonego. Dłonią, którą wcześniej dotykała twarzy Fergala (o ile jej nie unieruchomił), zaczęła nawet sunąć po swoich piersiach i brzuchu w stronę intymności… ale w tym momencie łóżko postanowiło się poddać.
Przez mocne ruchy Fergala i pod naporem ich ciał pękła jedna z desek podtrzymujących materac. Cóż, albo i więcej niż jedna.
Biodra Manueli zapadły się, a wraz z nimi zapewne też ciało Niemca. Jeśli się jakoś nie utrzymał, to wylądował na Polce, przygniatając ją ciałem.
Zepsuli łóżko. No trudno.
Sojka była jednak na tyle podniecona, że teraz się tym nie przejęła. Ciężko oddychając i drżąc, oplotła nogi wokół ciała Fergala. Nie chciała, żeby z niej wychodził. Było jej zbyt dobrze.
Podłoga? – spytała tylko, sunąc ustami po szyi i policzku narzeczonego.
Zostawiała na jego skórze ślady swojej śliny i swoich łez. W końcu miała monopol na płacz: musiała wypłakać się podczas seksu za ich obojga.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Wrz 27, 2020 6:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Wrz 27, 2020 5:10 pm

Służba znajdująca się w pobliżu, nawet nie miała ochoty zaglądać. Vitale zabronił im wciskania nosa w nieswoje sprawy, więc nie mogli podejrzeć ani podsłuchać. Chiara przeskakiwała z nogi na nogę z zazdrości, że to nie ona jest na miejscu Sojki. Skoro tak jęczała, skoro czasami wydała z siebie krzyk.
Co tam musiało się dziać?
Fergal nie odpuszczał ani na trochę. Miał żydówkę na własność, była jego i niczyja więcej. Nawet Ivano nie mógł osiągnąć tego co on. Mogli mu tylko zazdrościć, że przywłaszczył sobie tak zbrukaną przez los kobietę, która dodatkowo biernie ulega.
Kolejny raz poczuł władzę, swoją siłę i pełną determinację. Między stękami wampirzycy wyłapywał swoje imię.
Aż tak się jej podobało?
Aż tak go pragnęła?
Niemiec zacisnął mocnej szczęki i z wściekłością wciąż ją penetrował. Miała wielkie szczęście, że przeprosiła i nie zaczęła dramatu przez uderzenie.
Zapewne oberwałaby ponownie, wszakże Fergal chciał się skupić na jednym: na zaspokojeniu żądzy.
Dyszał ciężko z każdym pchnięciem. Pot spływał po jego czole, gęsta ślina brudziła poranione ramię. Spijał jej krew przy okazji małymi łykami, w końcu był zbyt pochłonięty pieprzeniem. Nim sam dojdzie do finału  trochę minie, chciał się zabawić. Poza tym czuł, że mógłby spędzić tak całą noc i jeszcze trochę z dnia kolejnego. Miał sporo siły wbrew temu, co przeszedł.
Ścisnął mocniej jej ciało ramieniem, raz po raz wpychając i wyciągając przyrodzenie. Wciąż się nie męczył, gardłowo oddychał. Wreszcie zmienili pozycję, więc Sojka mogła widzieć kochanka. Niemiec spoglądał władczo i pożądliwie na kobietę swojego życia, na tą jedną jedyną.
Kolejne natarcie. Kolejne brutalne wbicie się i poruszanie się bez przerwy. Obnażał zębiska kiedy odważyła się go dotykając, niemniej nie ugryzł jej, ani nie odepchnął. Pozwalał się dotykać. Acz w pewnym momencie pchnął ją zaś na plecy, przygwożdżając do poduszek. Jedną ręką chwycił za kształtne biodro Polki i uniósł. Pochylił się odrobinę, wlepiając wzrok w dwie, duże piersi. Zaś przejechał wzrokiem po wszystkich bliznach.
Wypuściwszy ją, gdyż drugą ręką chwycił drugiego biodra, Sojka zaczęła błądzić swoimi dłońmi po nagim ciele. Niemiec wydał z siebie gardłowy warkot i...
Rozległ się trzask.
Wpadli razem do zarwanego łóżka. Niemiec z początku wpadł w lekki szok, lecz szybko się z niego otrząsnął. Bez słowa wyciągnął Sojkę z powstałej dziury i przeniósł ją tam gdzie chciała.
Na podłogę.
Znowu do niej dopadł, mając przed sobą pośladki kobiety. Zaś znalazła się brzuchem do podłogi. Generlanie Niemiec nie mógł się powstrzymać i ponownie zatopił się... Dwoma. Wielkie wejście dwugłowego smoka mogło nieźle boleć. Rekin nie zważał na cierpienie Sojki, był zbyt pochłobięty czynnością i zaspokajaniem samego siebie. Wciąż miał sporo energii.
Co jednak na to wszystko Sojka? Kolejne minuty skupiły się na gwałtownym oraz brutalnym seksie, który spowodował zniszczenie mienia Vitalego. Kto by przypuszczał, że do tego dojdzie?
Schlecht miał głęboko gdzieś obecny stan łóżka, wolał dobierać się do Mańki niż troszczyć o cudzą rzecz.
Zapewne w kobiecości zaczęła już spływać krew. W dodatku kolejny raz szczęki zatopiły się w kobiecie, tym razem z drugiej strony. Powarkując, Schlecht spijał z niej.
Dopiero po dłuższej chwili wyszedł z niej. W pokoju aż unosiło się od zapachu krwi i miłości. Przetarł dłonią twarz, nie zwracając uwagi, że oddychał głośniej przez rozchylone szczęki z których skapywała krew. Oblizał się.
Drżący jeszcze na ciele usiadł na brzegu łóżka. Sięgnął po jedną z wciąż nabrzmiałych męskości i okaleczył ją pazurem. Powstrzymał zduszony syk przez porażający ból.
- Chciałaś krwi, więc chodź.
Warknął, powstrzymując od skulenie się z bólu. Jeśli Sojka się ociągała, przyciągnie ją do siebie i chwyci za włosy, nakierowując jej usta na swojego członka. Jeśli chciała go ugryźć, oberwie. Oberwie tak mocno, że aż ją zamroczy.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Wrz 27, 2020 8:11 pm

Chiara to niech nie przypomina o swojej egzystencji – lepiej, żeby zajęła się swoimi sprawami i nie psuła jakże romantycznej chwili. Jak jej brakuje emocji, to do Wylęgarni droga wolna.
Manuela na szczęście teraz o niej nie myślała. W zasadzie nie myślała o niczym z przeciągu kilku dni. Jedno z pewnością jej i Fergalowi się udało: chociaż na moment mogli zapomnieć o irytujących sprawach i skupić się wyłącznie na swoich żądzach.
Przy narzeczonym na nowo uczyła się wytrzymałości. Jej organizm już od dawna nie był tak eksploatowany – teraz jednak brutalny stosunek znosiła lepiej. Miała wampirze ciało, przystosowane do krwawych ugryzień i zadrapań. Ból zlewał się z przyjemnością i Manuela już powoli przestawała je odróżniać.
Dla niej to jedno i to samo, jeśli tylko Fergal je zadawał.
Kto by pomyślał, że aż tak lubiła być zdominowana? Od zawsze tak miała? Czy po prostu narzeczony ją tego nauczył?
Wodziła dłonią coraz śmielej po jego ciele, podziwiając widoczne, napięte mięśnie i bladawą skórę. Nie ominęła nawet ran, choć tylko muskała je palcami, aby przypadkiem znowu się nie otwarły. Przyciśnięta do poduszek, wzdychała coraz głośniej. Płonęła między udami, każde pchnięcie członka bardziej ją pobudzało. Kobiecość miała już całkiem mokrą od własnych soków.
Skoro Fergal chwycił jej biodra, wypchnęła je wyżej, aby mógł zatopić się w niej jeszcze głębiej. Przez chwilę już nawet myślała, że dojdzie, bo zalała ją większa fala gorąca… ale łóżko zawiodło.
Ciężko oddychając, zaproponowała alternatywę. Narzeczony na szczęście nie wypadł z rytmu – znowu wylądowała na brzuchu, na zimnej podłodze.
Z jednej strony nie mogła przez to widzieć rozpalonego wzroku Fergala, ale z drugiej w tej pozycji mógł penetrować ją głębiej i mocniej. Szybko to zresztą poczuła – bo narzeczony w końcu w nią wszedł.
Dwoma naraz.
Krzyknęła naprawdę bardzo głośno: razem z ogromnym bólem przez jej podbrzusze przeszedł bowiem przyjemny dreszcz, a kobiecość zapulsowała. Wygięła się ponętnie, po czym ciało odmówiło posłuszeństwa. Nogi i ręce miała jak z waty. Fergal musiał ją przytrzymywać, jeśli chciał, aby całkiem się nie położyła.
Dopiero po kilku sekundach otrzeźwiała i uzmysłowiła sobie, że miała orgazm. Chyba po raz pierwszy w życiu. W dodatku doszła wyłącznie przez to, że Fergal wbił się w nią dwoma naraz.
Jasna cholera.
To było niesamowicie przytłaczające uczucie.
Jej intymność była teraz tak wrażliwa, że Manuela jeszcze intensywniej odczuwała każde pchnięcie. Ledwo mogła to wytrzymać. Czuła się wypełniona do granic możliwości. Każdy ruch sprawiał cierpienie i ranił… choć jednocześnie na nowo podniecał.
Po udach zaczęła jej spływać własna krew. W końcu Manuela zdołała oprzeć się na łokciach i kolanach. Cała się trzęsła.
Zwolnij, błagam – poprosiła. – Chociaż na chwilę. Wszystko teraz czuję o wiele mocniej – udało jej się wyjęczeć pomiędzy pchnięciami.
Chyba wyczuł na członkach, że jej kobiecość przez moment wariowała?
W odpowiedzi na prośbę dostała kolejne ugryzienie. Powstrzymując krzyk z bólu, zacisnęła mocno szczękę. Przygryzła kłem własną wargę, przez co posmakowała swojej krwi. Tyle dobrego, że jednocześnie na nowo zaczęła odczuwać narastające ciepło pomiędzy udami. Vivat masochizm!
Kiedy nagle z niej wyszedł, upadła niemrawo na podłogę. Nie do końca rozumiała, dlaczego to zrobił. Przecież jeszcze nie miał orgazmu! Czemu przerwał?
Odwróciła zarumienioną twarz w jego stronę. Musiała odgarnąć potargane włosy, aby zobaczyć narzeczonego. Rozdziawiła szeroko buzię, gdy zobaczyła, co zrobił z własnym członkiem. Na samą myśl o potencjalnym bólu przeszedł ją dreszcz.
Fergal, ty… ty się ranisz… – zauważyła rezolutnie.
Przez moment nie dotarło do niej, czego wymagał. Była w zbyt dużym szoku. Dopiero gdy szarpnął jej włosami, zrozumiała. Chociaż ledwo dowierzała.
Wzięła do buzi członka. Poczuła jego słonawy smak, który szybko zmieszał się z odurzającym, słodkim smakiem krwi. Aż przyssała się głośno do małej ranki. Spijała kropelkę po kropelce, biorąc męskość coraz głębiej do ust. Z trudem chowała kły przed zadraśnięciem napiętej skóry.
Podnosząc wzrok na Fergala, zaczęła w końcu poruszać głową. Schwyciła przyrodzenie jedną dłonią: ponieważ było całe mokre, z jej ust co chwilę wydobywało się głośniejsze mlaśnięcia i cmoknięcia. Starała się ssać i lizać członka na zmianę, zwłaszcza że dzięki temu zdobywała więcej krwi.
Fergal ją czegoś tam w obozie nauczył, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe, więc szło jej lepiej niż za pierwszym razem.
Druga męskość ocierała się o jej policzek, brudząc go śluzem obojga. Manuela schwyciła więc ją do wolnej dłoni. Zaczęła poruszać na niej palcami w górę i dłoń.
Pomiędzy udami czuła teraz nieprzyjemną pustkę. Instynktownie chciała, aby Fergal skończył w środku, a teraz, skoro tego nie zrobił, jej kobiecość ponownie domagała się penetracji. Manuela aż musiała złączyć razem uda i jakoś spróbować otrzeć się nimi o łechtaczkę. Pobrudziła się przy tym bardziej własną posoką.
W końcu jej wampirzą naturę zaczęło drażnić to, że pożądana krew Fergala dostawała się do organizmu kropelka po kropelce. Ciągle ssąc członka, trochę bardziej rozchyliła usta. Rzuciła Fergalowi ostatnie rozgrzane spojrzenie… i przejechała kłami mocniej po żylastej skórze. Nie ugryzła co prawda, ale pewnie zabolało. Może udało jej się zrobić nową ranę i dostała więcej krwi?
Zapewne oberwała, ale cóż. Było warto.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyPon Wrz 28, 2020 7:59 pm

W przeciwieństwie do Manueli, Fergal posiadał bardzo dużo siły oraz energii. Wciąż mocno rozbudzony, pragnął więcej i więcej. Mógł bez przerwy pieprzyć Sojkę, nawet gdy ta zaczynała odlatywać. Niemniej nie dało się zauważyć jej zadowolenia: zarumienione policzki, jęki, krzyki i głośne westchnienia. Ona sama tego chciała. Robiła się mokra przez okazywaną jej brutalność.
Aż tak bardzo tęskniła za starym naziolem?
Aż tak bardzo chciała zostać sponiewierana i sprowadzona do parteru?
Nie musiała nawet prosić, Niemiec odgadł jej pragnienia. Właściwie uzupełniali się: on chciał dominacji, ona chciała być zdominowana.
Wyłączył się na otoczenie. Zapewne gdyby do pokoju wszedł Vitale, dalej posuwałby Sojkę. Był zbyt skupiony na jednej czynności i chciał wziąć jak najwięcej. Poza tym ostatnie wydarzenia niezbyt dobrze wpłynęły na Fergala, co też mogło świadczyć o nasileniu popędu seksualnego... Nie dość, że nie zaspokoił głodu na żywych ofiarach, przez co jego zwierzęca natura dawała bardziej o sobie znać.
I jeszcze pieprzony strach o niepewną przyszłość.
Wzięta kolejny raz na podłodze, nie miała jak wykaraskać się przed atakiem podwójnej męskości. Niejedna kobieta wzdrygnęła by się na taki widok, druga okazałaby zainteresowanie. A Sojka? Sojka była skazana od momentu poznania Fergala, niemniej należała do drugich kobiet: nie bała się przeżyć aktu z udziałem Wesołej Dwójki. Chociaż kto wie? Może jakby miały usta, darłby się tak samo jak Fergal?
Czy coś mówiła?
Zamiast odpowiedzi, otrzymała mocne ugryzienie. Fergal ani na trochę nie zwolnił. Wciąż się dobierał mocno, nie reagując na jęki bólu. Przecież wiedziała jaki był podczas seksu: Nigdy nie okazywał litości.
Nawet sobie.
Usiadł na skraju łóżka, po czym wykonał dość mało przyjemną czynność. Okaleczenie jednego z dwóch należało do dość bolesnych zabiegów, ale miało wspomóc Mańkę.
- Działaj.
Ponaglił ją. Niech przestanie się dziwić i być wybitnie spostrzegawcza, bo Fergal jakoś nie mógł zauważyć, ze się rani. Kiedy przyciągnął ją do krocza, od razu wymusił aby wzięła krwawiące przyrodzenie. Zacisnął szczęki, wziął głęboki wdech. Z gardzieli wydobył się też warkot. Odczuwał ogromną przyjemność, podczas oralnego zbliżenia. Znowuż łakomie się oblizał.
Umieścił rękę na głowie kobiety, pchając ją na wzmocnienie doznania. Za chwile i on dojdzie. Już czuł pulsowanie w dole brzucha. Zgarbił się nieco, obnażając zębiska. Wyglądało to tak, jakby chciał ją ugryźć.
- Maaańkaa...
Syknął wściekle, łapiąc ją oburącz za głowę. Z pomiędzy szczęk Rekina spływała ślina wymieszana z krwią. Znowu wpadał w szał. Znowu prąd dawał znać przez ból w nodze.
Mimo tego nie przestawał.  Cóż... Naprawdę szkoda, że okaleczyła go bardziej. Potraktował ją pazurami: jedna dłoń przejechała od połowy pleców aż po kark kobiety, pozostawiając krwawe ślady.
Nie był jakimś leszczem żeby piszczeć, niemniej bolało potwornie. Oczywiście doszedł w ustach kobiety, jak również w jej dłoni - zajmowała się tym drugim.
Oddychał bardzo głośno, ale równo. Odsunął Sojkę od siebie. Już dość.
Przetarł dłonią spocone czoło.
Czuł się doskonale - nie wliczając oczywiście obolałej męskości.
- Jak dojdziesz do siebie, pójdziemy razem się wykąpać. Nie chcę długo czekać, aż skończysz brać prysznic. Potrwa do całą wieczność.
Machnął dłonią w stronę łazienki. Sam natomiast zaczął rozmasowywać kark. Co się okazało, seks po tak długim poście okazał się sporym wysiłkiem, aczkolwiek odczuwał ogromne zadowolenie i zaspokojenie. Chociaż jak tylko przypomni sobie uległe spojrzenie Sojki podczas loda. Aż przeszedł go dreszcz.
Gdy Manuela odetchnie i zdecyduje się udać na kąpiel, Niemiec powędruje za nią. Już nie chodziło tak naprawdę o czas. Potrzeba bliskości wzmagała się, a jakoś nie chciał i tego pragnienia unikać. Zwłaszcza po tak sporych przeżyciach, powinni trzymać się razem i nie mieć przy sobie żadnych tajemnic. Jak tylko zajmą obydwoje kabinę - jeśli Sojka zaczęła słabnąć czy coś, Niemiec ją przytrzymał - od razu odkręci wodę, ustawiając na letnią. Szum wody ostudzi nie tylko ciało, ale również i umysł. Rekin głośno westchnie, uśmiechnąwszy się pod nosem. Jak się czuła Mańka? Czy zacznie coś komentować? A może znowu zacznie płakać?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySro Wrz 30, 2020 9:59 pm

Na szczęście Vitale nie był na tyle głupi, aby przeszkadzać teraz narzeczonym. Zarówno on, jak i inni z rezydencji słyszeli wiele krzyków i jęków, ale taktownie omijali całe piętro.
I dobrze, bo raczej nie chcieliby potem widzieć zemsty którejś z tej dwójki za to, że im przerwano.
Manuela już traciła zmysły podczas zbliżenia. Gdy Fergal w końcu zaczął penetrować ją Dwoma naraz, była pewna, że oszaleje. To był zarazem piekielny ból, jak i ogromna przyjemność: po tylu latach miała powtórkę rozrywki, której rzekomo się bała, a za którą w głębi duszy tęskniła.
Nieźle ją wtedy wytrenował, w obozie. Chyba nawet nie wiedział, że jego tortury odniosły aż tak dobry skutek.
Swoją drogą, lepiej, żeby żadna inna kobieta nie okazywała wspomnianego zainteresowania Wesołą Dwójką – tylko Manuela mogła ją gościć i doprowadzać do białawych łez. Fergal powinien mieć to na uwadze, bo od tego dnia, skoro poprosił, żeby mu się oddała, nie była już narzeczoną tylko na papierku.
Zresztą już od ich pierwszego spotkania chodziło o coś więcej.
Im bardziej płakała przez poranioną kobiecość i kolejne ugryzienia, tym więcej też jęczała. Po orgazmie robiła się napalona na nowo: nie sądziła, że jej ciało tak szybko zapragnie więcej doznań. Mimo rosnącego podniecenia odczuła niewielką ulgę, gdy Fergal z niej wyszedł. Kobiecość pulsowała, każdy, nawet mały dotyk, wydawał się mocnym uderzeniem, a krew już ściekała po udach na podłogę.
Potrzebowała przerwy.
Oraz krwi – którą sprezentował jej Fergal, choć w dość… niecodzienny sposób.
Manuela jednak była teraz zbyt odurzona seksem, aby oponować. Chętnie wzięła członka do ust. Wspomagana przez silną dłoń narzeczonego, poruszała sprawnie ustami, aby dać mu jak najwięcej przyjemności – oraz aby dostać jak najwięcej krwi.
Niestety, jej przeklęty wampiryzm uznał, że to za mało.
Fergal wysyczał jej imię, więc Manuela spojrzała na niego rozkosznie z dołu… i użyła swoich kłów. Obu naraz.
Szybko pożałowała, bo pazury Niemca okaleczyły jej plecy. Chciała krzyknąć przez nagły ból, ale męskość Fergala na to nie pozwoliła. Polka bezwiednie się wygięła i szarpnęła ciałem, przez co członek narzeczonego wylądował zdecydowanie za głęboko w jej gardle. Zaczęła się krztusić, oczy na nowo zalały się łzami, próbowała nawet odsunąć usta… ale Fergal akurat doszedł.
Słonawy smak spermy wymieszał się z krwią. Połknęła wszystko w kilku szybkich łykach, aby wreszcie móc oddychać. Druga męskość wystrzeliła na jej piersi i dekolt, brudząc przy okazji całą dłoń.
Gdy Fergal w końcu pozwolił jej się odchylić, Manuela padła na podłogę. Zaczęła głośno kaszleć, biorąc wdech za wdechem.
Była wymęczona i całe jej ciało się trzęsło. Potrzebowała kilku chwil, aby wyrównać oddech. Gdy to zrobiła, mogła wreszcie skupić się na odczuciach w innych partiach ciała.
Rany po ugryzieniach i pazurach cholernie bolały, ale za to na dole…
Aż zawędrowała tam dłonią, cicho wzdychając i przymykając oczy. Och, było jej tak dobrze, nawet jeśli czuła pomiędzy udami lepką krew.
Spojrzała na Fergala niemrawo, gdy zaproponował wspólny prysznic. Przez kilkanaście sekund nie dała rady odpowiedzieć. Dopiero po chwili się podniosła.
Nie wystoję – od razu ostrzegła, chwytając się połamanego łóżka. – Zbyt… zbyt mocno jeszcze wszystko czuję.
Podpierając się Fergala, jakoś w końcu doszła pod tę kabinę. Skąd on miał, do cholery, na to wszystko siłę? Czy musiał się od razu myć?
Manuela ledwo powstrzymywała zawroty głowy.
Pod prysznicem od razu musiała oprzeć się o Fergala, bo nogi same się uginały. Gdy woda chlusnęła na jej ciało, pisnęła z bólu. Prawie załkała, ale udało jej się powstrzymać łzy.
Strumień poleciał prosto na ramiona i plecy, ze świeżymi, głębokimi ranami i ciągle lejącą się krwią.
Głęboko oddychając, spróbowała stanąć tak, aby woda nie leciała bezpośrednio na jej ciało. Oboje brodzili już w niemal krwistoczerwonej kałuży.
Boli. Rany – wyrzęziła, uczepiając się ramienia Fergala.
Zamrugała kilka razy i podniosła głowę, by spojrzeć na narzeczonego.
Mentalnie się zarumieniła.
Aż musiała podrapać jego ramię. Delikatnie, wręcz nieśmiało. Ponownie spuściła wzrok.
Tak jak i on, nadal odczuwała potrzebę bliskości, ale docierało też do niej, co się właśnie między nimi wydarzyło. Z jednej strony czuła niesamowite zaspokojenie, z drugiej… jak zawsze wstydziła się przed samą sobą, że była zdolna do robienia takich rzeczy. Przecież niemal błagała Fergala, żeby ją brutalnie wziął!
Rodzice byliby dumni. Gdyby żyli, rzecz jasna.
Nie mamy gdzie spać – zagaiła w końcu. – Niby materac pozostał cały, ale… jest we krwi. Może zajmiemy któryś z pokojów obok? O ile Vitale nam pozwoli.
Na samą myśl, że będzie musiała pokazać się tutejszym mieszkańcom, poczuła zażenowanie. Wzięła głęboki wdech.
Fergal, czy ja zachowywałam się głośno? Czy ktoś mógł to słyszeć? – spytała, z konsternacją przesuwając palcem po swoich policzkach. – Raczej nie, prawda? – Próbowała się jeszcze łudzić.
Rany nie bolały już tak bardzo, jednak przez relaksującą wodę Manuela poczuła, że znowu odpływała. Tylko tym razem nie z przyjemności.
Robiło jej się słabo.
Odwróciła się przodem do Fergala i mocno się go złapała.
Potrzebuję krwi. Sporo mi jej zabrałeś – wymamrotała.
I zaraz po tym wgryzła się w jego szyję.
Tak, pamiętała: nie mogła tego robić bez zgody. Ale czy tyczyło się to także wspólnych pryszniców?

Tymczasem piętro niżej słudzy przyjmowali zakłady na to, ile rzeczy w pokoju (albo pokojach) rozwalą jeszcze narzeczeni (bo złamanego łóżka nie dało się nie słyszeć). Jednocześnie pisali też petycję do Vitalego o zwolnienie Fergala z aresztu domowego.
Bo jeśli tu ma tak być przez cały okres jego małego lockdownu, to oni oszaleją.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Paź 04, 2020 7:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptySob Paź 03, 2020 5:19 pm

Reakcja innych powinna być na rękę, ale w przypadku tej dwójki mogło być inaczej. Schlecht z całą pewnością przyodzieje maskę tzw. poker face, kiedy ktoś z ciekawości zapyta o odgłosy, które dobiegały z ich pokoju.
Czy żałował?
Nie. Już dawno nie czuł się tak wyżyty oraz spełniony. Samo patrzenie w oczy wampirzycy, która zaspokajała jego żądze, sprawiało, że kolejny raz nie tylko czuł przyjemność, lecz też i sporą władzę. Zdominowana kobieta klęcząca u jego stóp. Tak, takie widoki go kręcą. Jak widać cecha sadysty wciąż w nim drzemała i budziła się wtedy, kiedy miała na to ochotę.
Zacisnął mocniej palce na jej włosach, podczas gdy ona dławiła się. Sama tego chciała, przecież nikt nie kazał jej gryźć. Powinna się też cieszyć, że nie otrzymała ogromnej kary. Zawsze mogło być gorzej.
Kiedy wreszcie doszedł, wypuścił wymęczoną Sojkę. Obserwował ją w ciszy, podczas gdy ta próbowała złapać oddech. Poczuł się dumny. Przetarł dłonią usta, uśmiechnąwszy się na krótko.
- Nie przesadzaj, jesteś wampirzycą.
Skomentował chłodno, wstając. Nie chciał aby pachniała sokami, krwią i innymi substancjami. A skoro Polka miała trudności ze wstaniem, Niemiec jej pomógł. Nawet użyczył ramienia, aby powędrowała z nim do łazienki.
Prosto do kabiny prysznicowej.
Letnia woda była idealna na ich stan. Skrzywił się w momencie złapania jego ramienia i wbicia w nich lekko pazurów przez Sojkę. Nie odepchnął jej jednak, przecież widział w jakim jest stanie.
I sam tego dokonał. Plus sto do zajebistości.
Przez dłuższą chwilę milczał, skupiając się na słuchaniu wody. Opłukiwała ich ciała z krwi i niedawnej namiętności. Objął jedną ręką Sojkę, aby przyległa do jego ciała. W końcu z ledwością stała na własnych nogach!
- Cóż, dobre pytanie. Trzeba będzie go o to zagadać.
Nie tylko Sojka poczuła się głupio. Mimo dumy, Niemiec jakoś ciężko będzie umiał się przebić przez ścianę zawstydzenia. Podejść do Vitalego i zagadać "Hej ziomek, daj nam nowy pokój, bo w obecnym panuje bałagan jak po tajfunie miłości, hehehe".
I jego lico nabrało grymasu zażenowania.
- Co? A skąd mam wiedzieć?! Myślisz, że się skupiałem na tym jak jesteś głośna?
Przyznał, odwracając wzrok. Ktoś upierdliwy i spostrzegawczy dostrzegłby delikatny rumieniec na twarzy wampira.
Dłoń Niemca zsunęła się na pośladki kobiety. Zupełnie zapomniał jak miękkie i boskie miała ciało. Zmrużył ślepia, pomrukując cicho.
- Ach, jasne. Weź sobie.
Niech się cieszy na zgodę oddania krwi. Nawet pochylił się odrobinę, żeby miała łatwiejszy dostęp. Poczuł nawet nie bolesne ukłucie na szyi i zagapił się w niewidoczny punkt na ścianie. Zaczął się zastanawiać.
Czy od tego momentu są parą? Czy Sojka zaakceptowała uczucia?
Nakierował słuchawkę prysznica tak, aby woda leciała w ich stronę, pokrywając ciała. Ileż ulgi przynosiła woda. Ileż potrafiła ona zmyć.
- Czyli akceptujesz mnie jako swojego partnera? No wiesz... Jesteśmy razem?
Mówił cicho, szczerze, co oczywiście to pierwsze dla Niemca było rzadkością, przeważnie darł mordę. Jeśli Polka przerwie picie, odsunie ją od siebie, przytrzymując za ramiona. Zresztą powinna odzyskać trochę siły. Zignorował też fakt, że po szyi i barku zaczęła spływać krew z niewielkich ranek. Przy okazji przyjrzał się Sojce.
Ależ ją pogryzł.
- Po prysznicu powinnaś mieć czyste myśli, więc... Teraz będziesz szczera.
Potrząsnął nią nie za mocno. Niebieskie ślepia przeszywały jej oczy na wskroś, lecz bez cienia agresji. Rekin po prostu jest strasznie niecierpliwy.
- Bo ja... Chyba jestem ci oddany, wiesz Mańka? Tak jak mówiłem; dawno temu też to poczułem, ale okazałem to w podły sposób. Niewłaściwy i niewybaczalny.
Do czego zmierzał? Cóż, wyznał jej swoje uczucia. Zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz.

Co do Vitalego. Owszem, słyszał to aż za dobrze, ale wbrew pozorom pokazał się wyjątkowym gospodarzem. Pod drzwiami wsunął liścik z cienkim kluczem.

Klucz do drzwi pokoju na końcu korytarza. Cieszę się, że doszliście do porozumienia.
PS. Niedługo będzie kolacja. Przyślę służbę aby ją Wam podała. Miłego wieczoru życzę.
V.


Najwidoczniej nie miał aż tak złych zamiarów. Na tą chwilę oczywiście.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 EmptyNie Paź 04, 2020 9:13 pm

Zawsze mogło być gorzej?
W sumie racja: gdyby nadal była człowiekiem, Fergal sprezentowałby jej właśnie trzy nowe blizny, w tym jedną wielką szramę przechodzącą przez całe plecy. Zaczęła samą siebie podziwiać, że lata temu wytrzymywała gwałty Niemca – przecież nawet teraz, z silniejszym organizmem, czuła się kompletnie bez sił.
Plus był taki, że przynajmniej rany zaczną się szybciej goić.
Pod prysznicem uwiesiła się na jego ciele, aby się nie wywrócić. Z grymasem bólu obserwowała, jak woda spłukiwała krew spomiędzy jej ud. Każdy strumień uderzający o kobiecość na nowo drażnił i przypominał o wszystkich doznaniach.
Polka chyba wolałaby kąpiel. Przynajmniej mogłaby usiąść w wannie.
Wymruczała coś niemrawo na pomysł rozmowy z Vitalem. Nie widziało jej się to – była zbyt zawstydzona, aby wyjaśniać, co się stało, że potrzebują nowego łóżka.
No… no nie wiem, na czym się skupiałeś!... – wydukała, również zażenowana. – Ale chyba mnie słyszałeś, nie? Zresztą… nieważne.
Podrapała się po spąsowiałym policzku. Pamiętała, że w obozie często i głośno krzyczała, ale głównie z bólu. Tego była świadoma. Jednak dzisiaj, niespodziewanie, przyjemność całkowicie wszystko przesłoniła.
Poczuła dłoń narzeczonego na swojej pupie. Przylgnęła mocniej do jego ciała, łaknąc dotyku. Zrobiła o bezwiednie. A więc to tak zachowuje się para po seksie, którego oboje chcieli?
Dziwnie. Choć satysfakcjonująco. Ale Manuela nie była do tego przyzwyczajona.
Zasłabła zresztą, więc swoją uwagę skupiła na krwi narzeczonego. Wgryzła się w jego skórę i powoli zaczęła spijać słodką ciecz. Jak zawsze, dla niej smakowała wybornie.
Objęła Fergala ramionami i skupiła się całkowicie na piciu krwi. Relaksowała się, czując, że z każdym łykiem rany stają się coraz mniej bolesne. Uspokoiła już nawet oddech po niedawnych igraszkach i prawie stawała na nogach o własnych siłach, póki…
Czyli akceptujesz mnie jako swojego partnera?
Do tego momentu nie wiedziała, że możliwe jest wyplucie krwi, gdy ciągle ma się w kogoś wbite kły. Ale właśnie to zrobiła – z szoku.
Oderwała się od szyi Fergala, przełknęła to, co zostało jej w gardle, i spojrzała z dołu na twarz narzeczonego.
Czy on naprawdę właśnie spytał ją o status ich związku?
Zestresowała się. Zawirowało jej w głowie tak mocno, że na moment odleciała. Nogi się pod nią ugięły i jeśli Fergal nie chciał, aby się wywaliła pod prysznicem, musiał ją przytrzymać.
Na szczęście po paru sekundach odzyskała przytomność.
Co? – spytała wpierw rezolutnie. – Słucham?
Jej niezbyt miła reakcja raczej nie była tą, której Fergal oczekiwał. W takich sytuacjach raczej się nie chce, aby partnerka mdlała, nie?
Gdy potrząsnął jej ciałem, zamrugała oczami. Nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa przez dobrych kilkanaście sekund. A Fergal tylko dolewał oliwy do ognia:
Chyba jestem ci oddany.
Dawno temu też to poczułem.
Co tu się działo? Czy ta woda miała w sobie jakiś narkotyk?
Fergal – wymamrotała w końcu, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Chciała, żeby przestał mówić. Nie potrafiła przyjąć naraz tylu ciepłych słów od… od swojego kata. – Ty… na pewno jesteś w pełni świadomy tego, co przed chwilą zrobiliśmy? I tego, co mówisz?
Tak, kwestionowanie jego stanu psychicznego może nie brzmiało dobrze, ale Polka po prostu nie dowierzała. Seks z Fergalem był taki jak dawniej, ale późniejsze zachowanie narzeczonego…
Spojrzała mu w oczy. Nie były zamglone jak wcześniej, gdy objadł się tymi krewetkami.
Wzięła głęboki wdech.
Akceptuję – wyszeptała. – Bądźmy… prawdziwym narzeczeństwem. Nie tylko dlatego, że ktoś nam kazał. Dlatego, że chcemy oboje. – Czuła, że na nowo się rumieniła. Przestała nawet czuć rany, które muskała woda. – Wybaczyłam ci to, co zrobiłeś mi w obozie. Swoją drogą, dzisiaj poczułam się niemal jak wtedy – mruknęła, ale bez cienia złości. Żeby jednak nie sprawiać przykrości narzeczonemu, wydukała: – Chociaż… po-podobało mi się.
Nie mogła zaprzeczyć temu, że dawniejsze działania Fergala nie należały do najwspanialszych, ale że wpadła w naprawdę błogi nastrój, nie chciała nic więcej wypominać. Dlatego w ciszy przytuliła się do narzeczonego. Gładziła dłońmi jego plecy i kark, a twarz wtulała w klatkę piersiową.
Przez moment słuchała tylko szumu wody, wdychając męski zapach. W końcu powiedziała, nie podnosząc głowy:
Ja też jestem ci oddana, Fergal, i to od wielu lat. Ale pamiętaj, że moje… uczucia – z trudem przeszło jej to przez gardło, ale przecież taka była prawda – wyrosły na tym, co działo się w obozie. Teraz są pozytywne, jednak… nie zawsze tak było.
Do cukierkowych i słodkich wyznań nie można tego zaliczyć, ale Niemiec od dawna powinien być świadomy tego, jaką miłością darzy go Manuela. Chorą, egoistyczną, zbyt emocjonalną.
Sam ją tego nauczył.
Przynajmniej miał pewność, że Polka go nie rzuci dla jakiegoś tam pierwszego lepszego debila. Nie ma opcji.
Aby jednak nie niszczyć całkowicie tego momentu, Manuela zdobyła się na nikły, ale szczery uśmiech. Pogładziła policzek Fergala, po czym stanęła na palcach, aby złożyć krótki pocałunek na jego ustach.
Może gdybym cię wtedy częściej całowała, to byłbyś dla mnie łagodniejszy – mruknęła półżartem.
W końcu poczuła się lepiej, więc mogła przemyć swoje ciało. I narzeczonego – jeśli nie protestował, postanowiła bowiem sama zadbać o jego skórę.
Skoro tak się odkrywali na nowo, to chciała sprezentować mu swój niewymuszony, delikatny dotyk.
Gdy doprowadzili się do jako takiego stanu, Manuela wyszła spod kabiny, oczywiście z pomocą Fergala. Czuła się już lepiej, ale na wszelki wypadek wolała się go przytrzymać.
Opatuliła się kusym ręcznikiem. Opinał jej ciało i szybko zabrudził się od jeszcze otwartych ran.
Kiedy weszła do pokoju, w oczy rzuciły jej się dwie rzeczy: najpierw liścik od Vitalego, który przeczytała z zażenowaniem (ale i lekką ulgą, że nie musiała rozmawiać z Włochem o zmianie pokoju), a następnie telefon, którego lampka migała od powiadomień.
Podała narzeczonemu liścik i sięgnęła po komórkę.
Znowu Gustaw. Mieliśmy do niego zadzwonić – westchnęła, zagłębiając się w esemesy. Po chwili stanęła jak wryta. – Ferg, podobno w Japonii są za nami listy gończe. Co się dzieje? – spytała już w lekkiej panice, podnosząc przerażony wzrok na narzeczonego.
Już podświadomie oczekiwała, że ją pocieszy i uspokoi.
Dosłownie po sekundzie ktoś zapukał do drzwi. Jako że Manuela miała bliżej, otworzyła je. Przed wejściem stał jakiś młody lokaj z tacą, na której znajdowała się apetycznie podana krew. Z rumieńcem wpatrywał się w wampirzycę w samym ręczniku, kątem oka zerkając też na rozwalone łóżko.
A tuż za nim stała oczywiście Chiara. Pomachała do Fergala, niemal pożerając go spojrzeniem.
Manuela aż nabrała ochoty na to, żeby dać jej w twarz. Głupia dziewucha.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Mediolan (Włochy)   Mediolan (Włochy) - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Mediolan (Włochy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: