FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Monachium i jego okolice (Niemcy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySob Lis 07, 2020 9:18 pm

Powoli zbliżali się do lotniska.
Na miejscu czekał już na nich samochód rodzaju suv. A stojąca przy nim blond włosa wampirzyca przyglądała się im z uśmiechem na ustach. Zaczęła nawet do nich machać, gdy tylko ujrzała kto wysiadł z pokładu: Beleth, Andre i... Fergal! Manueli nie rozpoznała od razu, dopiero gdy ta podeszła bliżej, dostrzegła znajome rysy twarzy. Ciekawe czy Sojka rozpoznała blondynkę. W końcu to ona towarzyszyła Fergalowi podczas napaści na jej dom rodzinny.
Ukłoniła się, jak Beleth z Andre znaleźli się już w pobliżu samochodu. Nie wyglądali na specjalnie zmęczonych, w przeciwieństwie do narzeczeństwa. Po Rekinie dało czytać się jak z książki: na szczęśliwego to on nie wyglądał. Chciała już zadać pytanie, ale Beleth powstrzymał ją szybko.
- Załadujcie bagaże i jedziemy. Na pytania jeszcze znajdziesz czas, Lilianno.
Skoro padło polecenie, zbagatelizować nie mogła. Wraz z Andre zapakowali do wielkiego bagażnika walizki. Natomiast para wampirów zajęła miejsce z tyłu. Beleth miejsce obok kierowcy, więc szlachetny musiał usiąść z tyłu. Nawet mu to pasowało.

Monachium.
Piękne, historyczne miasto. Aczkolwiek posesja należąca do Beletha znajdowała się w okolicach miasta; z dala od gapiów i niechcianych gości. Chociaż czy dało się przeoczyć wielką posiadłość otoczoną wysokim murem? Stary, lecz odnowiony dom z trzema piętrami ze strychem. Wyglądał jak antyczny zakład dla psychicznie chorych.
- I jak tam, Fergal? Fajnie jest znaleźć się w rodzinnych stronach?
Zaczął Beleth, spojrzawszy ma wewnętrzne lusterko. Chociaż pytanie brzmiało całkiem normalnie, chciał urazić Niemca. W końcu stąd uciekł, porzucając wartości rodzinne, które miał wpajane od dziecka. Oczywiście Schlecht nie odpowiedział, wpatrywał się jedynie pustym wzrokiem w zieloną okolicę. Prawie nic się nie zmieniło. A jak się czuła Manuela? Siedział po środku, między Andre, a Rekinem.
- Psiakrew, ale się wszyscy zdziwią! Powrót brata! Trzeba to będzie uczcić!
Lilianna nie wytrzymała i musiała skomentować. Beleth aż się zaśmiał, chociaż nie skomentował słów wampirzycy. Blondyna nie znała historii powrotu Schlechta oraz wciągnięcia w to Sojki. Żyła w świecie, który stworzył jej łowca. Andre milczał, jak widać nie mógł zdobyć się na radość.
Trochę minęło nim zatrzymali się na podjeździe. Lilianna wyszła jako pierwsza, po niej Beleth i Andre. Reszta czyli narzeczeństwo niechętnie. Schlecht mimo ponurego wyrazu twarzy, utkwił wzrok w domu.
Przecież tutaj się wychowywał. Ciekawe czy ci, których pamiętał, wciąż tu mieszkali. Odruchowo spojrzał na Beletha, lecz gdy ten również zwrócił się w jego kierunku, szybko się odwrócił. Co warto było zaznaczyć? Że trzymał się blisko Manueli. Nie odstępował jej na krok. Całe szczęście, że łowca nie wymusił na nich utrzymywania dystansu.
- Reszta powinna być lada moment.
Szlachetny poinformował resztę, gdy tylko ruszyli w stronę domu. Oczywiście chodziło o Unziego, Claudię i Devlina. Zapewne nie byli pocieszeni, że musieli lecieć pasażerskim. Dlaczego ich nie zabrano odrzutowcem? Byliby szybciej!
Przeszli przez próg. Rekin zawahał się na moment, jak tylko znalazł się na granicy wejścia do posiadłości. Przy okazji zablokował wejście Manueli. Przecież nie powinno jej tutaj być! Nie na terenie dawnych wrogów! To było chore i nie do pomyślenia! Zacisnął dłoń na framudze. Pozostała trójka zatrzymała się, ba, wychyliło się dodatkowo kilka innych osób, między innymi Krieg.
Schlecht poczuł ogromne przytłoczenie, wręcz zaatakowała go panika. Dopiero Beleth nakazał gestem dłoni wejście do środka, więc tak też Niemiec uczynił. Ociągał się z wejściem do domu. Zapewne dołączyła do niego Sojka, albowiem wampirzyca zbytnio wyboru nie miała.
- Witaj w domu, Fergal!
Odezwał się nagle łowca, odwróciwszy się w stronę narzeczeństwa. Rozłożył ręce w geście powitania.
- I ty żydowska wampirzyco. Chociaż obóz mamy daleko za sobą, to jednak w moich oczach nadal pozostaniesz... czymś niższym. Ale bez obaw, nie zamierzam skazywać cię na śmierć. Od tej pory jesteś pod moją władzą; można rzec śmiało, że podjąłem się twojej "adopcji". Twoja wola należy do mnie, twoje życie i przyszłość.
Oświadczył uroczyście. Oczywiście było wielkie poruszenie, wszak Beret pierwszy raz podjął tak absurdalną decyzję. On - dawny naziol - zajmujący się żydówką?
Schlecht spojrzał na nią z niepokojem. Wiedział doskonale co to znaczy, aczkolwiek on przez Beletha był wychowany, to jednak nie raz był świadkiem takich chrzcin nowych - jeśli Sojka nie ukorzy się przed łowcą, może spotkać ją surowa kara.
Inni nie mogli się wtrącić, nie mogli przywitać Fergala. Nic! Póki ich Opiekun się nie zgodzi. A gdy Polka wykaże się instynktem samozachowawczym, dopiero wtedy człowiek odsunie się na bok, dając własnej upiornej rodzinie dostęp do nowo przybyłych.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySob Lis 07, 2020 11:40 pm

Mimo że Andre próbował pocieszyć ją w pokoju, Manuela już nie potrafiła mu zaufać. Oszukiwał ją przez tyle lat i ostatecznie powrócił do dawnego życia – jak niby mogłaby się teraz do niego uśmiechać i dziękować mu za zajęcie się ranami?
Zamiast tego oczekiwała od niego jedynie przydatnych informacji. Tak samo było zresztą z Belethem. Pierwsze, co chciała wiedzieć, to czy z Fergalem jest wszystko w porządku. Dopiero gdy łowca odpowiedział, zdecydowała się trochę postawić.
Bo dotyczą mnie i mojego narzeczonego bezpośrednio – odparła na słowa Beletha, chociaż nie liczyła, że ten wyzna jej cokolwiek istotnego.
Albo że powie prawdę.
Zresztą szybko wyszło na jaw, że pobyt w tym domu jest tylko chwilowy. Manuela zdębiała, gdy usłyszała cel podróży.
Niemcy?
Miejsce, gdzie zaczęła się cała historia Fergala? Kraj, którego zawsze najbardziej się bała?
I jak teraz ktokolwiek ma odnaleźć narzeczeństwo?...

Oboje zostali jeszcze nakarmieni przed podróżą, chociaż nie dopuszczano ich do siebie nawzajem. Mieli jednak nabrać sił, a ich rany miały się jak najszybciej zagoić. Dlatego Manuela dostała dużo worków z pożywną krwią, a Fergal, oprócz dużej porcji posoki, sporo ludzkiego mięsa. Nawet jeśli przez język było mu trudno przełykać, to powinien sobie poradzić.
Polka przez cały czas stresowała się tym, że od czasu lochu nie widziała narzeczonego. Andre uspokajał ją, jak mógł, ale odetchnęła dopiero, gdy ujrzała Fergala w samolocie. Całego i zdrowego – poza oczywiście poprzednimi ranami.
Ale żadnych świeżych nie miał. Czyli nikt mu nic nie zrobił. Wyglądał też na zdrowszego.
Ferg… – zaczęła od razu, chcąc do niego podejść.
Jak się czuł? Jak jego język, jak noga? O czym rozmawiał z Belethem? Co postanowił?
Nim zdążyła cokolwiek więcej powiedzieć, Andre siłą usadowił ją na fotelu obok siebie, a następnie bezpardonowo wbił w żyły środek usypiający. Kiwnął głową do Beletha, aby ten zrobił to samo z Fergalem.
Skoro para się przywitała, mogli lecieć.

Manuela wybudziła się tuż przed lądowaniem. Andre pomógł jej wstać i wyjść z samolotu, a Manueli udało się przelotem zahaczyć swoją dłonią o dłoń Fergala. Posłała mu też pełne troski spojrzenie. Nie odezwał się jeszcze do niej słowem.
Nie mógł mówić?
Manuela wpierw rozejrzała się po lotnisku, a potem utkwiła wzrok w kobiecie, która po nich przyjechała. Poczuła nagły przypływ gorąca i stanęła w miejscu.
Krew uderzyła jej do głowy tak gwałtownie, że prawie upadła.
Tak, pamiętała tę kobietę.
Bo według obecnych wspomnień to właśnie ona zabiła jej ojca i dwóch braci, gdy przyszli po całą rodzinę do domu. Ona, nie Fergal.
Nie… – wyszeptała przerażona Polka, przyglądając się niczemu nieświadomej Liliannie. – Nie, och, Boże, nie. Ona żyje?
Andre albo Fergal musieli popchnąć Polkę, aby w końcu ruszyła się z miejsca. Pewnie też nie rozumieli, o co chodzi. Jeśli Manueli udało się znaleźć obok narzeczonego, szepnęła mu rozpaczliwie:
Przecież ona zabiła tatę, Natana i Zachiego. Nie pamiętasz? Fergal, dlaczego… Ja nie chcę…
We wspomnieniach Manueli Fergal akurat znajdował się tuż przed domem, gdy Lilianna dokonywała mordu na jej rodzinie. Nie był przy tym obecny, ale widział potem ciała, kiedy przyszedł po resztę Sojków.
Rekin pewnie nie wiedział, co odpowiedzieć – w końcu znał prawdę – a Lilianna niepewnie wpatrywała się w dziwną reakcję Polki, drapiąc się po policzku. Była ciekawa, o co chodzi, ale… no, nieważne, przecież pan Beleth wydał rozkaz!
Manuelę usadzono z tyłu, obok Fergala, więc w końcu mogła być blisko niego. Od razu schwyciła jego dłoń, ale nie po to, aby go pocieszyć, tylko ze strachu. Rekin mógł poczuć, że cała drżała, i dojrzeć ból w jej oczach.
Ledwo znosiła to, że siedziała w aucie z zabójczynią swojej rodziny.
Czy nikt z nich o tym nie wiedział? Nie pamiętał? Dlaczego zachowywali się tak, jakby nic się nie wydarzyło? Jakby Lilianna nie miała w tym żadnego udziału? Dlaczego zabójczyni ledwo ją pamiętała?

Podróż do posesji Beletha była dla niej męczarnią. Nie odezwała się ani razu. Próbowała skupić swoje myśli na okolicy wokół, ale co chwilę przyłapywała się na tym, że zerkała na Liliannę. W głowie miała tylko obraz martwych ciał ojca i braci.
Widziała, jak Lilianna ich morduje, jak zagryza jej najmłodszego braciszka.
W pewnym momencie przechyliła się przez Fergala, żeby uchylić okno. Przewiesiła się przez jego ciało i zaczęła łapczywie nabierać świeżego powietrza. Już dłużej nie mogła wytrzymać. Miała ochotę wyskoczyć z pędzącego auta.
Andre taktownie tego nie komentował, chociaż uważnie obserwował zachowanie Manueli. Lilianna z kolei, pewna, że Polka po prostu źle znosi podróż, zaczęła sympatycznie mówić coś o tabletkach albo ewentualnym postoju. Nie znała historii Manueli i Fergala, miała inne rzeczy do robienia w obozie, ale skoro teraz Polka i Niemiec obok siebie, to Niemka nie nastawiła się negatywnie do Mańki, wręcz przeciwnie.
Nie była jak Claudia, nie wywyższała się. Zresztą Fergala zawsze traktowała jak dobrego kumpla, zwłaszcza do walki. Skoro postanowił być z tą żydówką, to Lilianna chciała ją lubić, nawet jeśli ta… zachowywała się dziwnie.
Może będzie lepiej, jeśli uśnie – zaproponował Andre cicho Fergalowi, po niemiecku, tak aby Manuela nie zrozumiała. – Dasz radę ją uśpić? Jeszcze długa droga.
Jeśli Fergal się na to zdecydować, Polka odetchnęła na resztę podróży. Jeśli nie… cóż, jej panika tylko się pogłębiała.

Gdy w końcu dotarli, Manuela nie chciała ruszyć się z miejsca. Wysiadła niechętnie, od razu przyglądając się całej posesji. Faktycznie, willa Beletha wyglądała jak miejsce idealne do trenowania wampirzych żołnierzy. Otoczona murami, na pewno doskonale strzeżona i zabezpieczona, na odludziu.
To tutaj Fergal się wychował, tak? Tu spędził dzieciństwo?
Na potwierdzenie swoich myśli spojrzała w twarz narzeczonemu. Próbowała wyczytać, co teraz miał w głowie. Cieszył się? Bał? Był zły?
Co czuł?
Nie wiedziała, jak go pocieszać, zwłaszcza że byli osaczeni. Beleth, Lilianna, Andre, a zaraz potem doszły nowe zapachy – niektóre znane, jak Krieg, inne zupełnie obce.
Wyczuła, że było tu mnóstwo wampirów. Jak niby można stąd uciec?
Trzymała się tuż przy Fergalu. Była jak dziecko we mgle. Serce łomotało jej niczym szalone, w gardle miała suchość, każdy nowy głos przyprawiał ją o dreszcze…
Straciła swoją hardość, zwłaszcza gdy obok nadal była Lilianna.
Kiedy Fergal stanął w drzwiach, Manuela oparła się głową o tył jego barku i desperacko się go uczepiła. Próbowała się uspokoić, chociaż narzeczony też był w fatalnym stanie.
Weszła do środka na ślepo, bo z zamkniętymi oczami, po prostu schowana za Fergalem. Krieg aż zaśmiał się z rozczuleniem, widząc to.
No, proszę! Chyba nikt w domostwie nie spodziewał się TAKICH gości!
Manuela otworzyła oczy i wychyliła się dopiero zza narzeczonego, gdy Beleth się odezwał. Lilianna została na szczęście oddelegowana do przeniesienia bagaży tylnym wejściem, więc znikła Polce z oczu.
To trochę lepiej na nią podziałało. Mimo że jedną dłonią nadal trzymała się ramienia Fergala, zrobiła w końcu parę kroków, tak że wszyscy mogli ją zobaczyć.
Sama rozejrzała się po domu, lustrując każdego z wampirów po kolei. Niewielu z nich kojarzyła. W obozie Fergal nie zgadzał się na to, aby ktokolwiek się do niej zbliżał, więc poznała tylko garstkę.
Było ich dużo, zdecydowanie za dużo. I wszyscy wrodzy, wyszkoleni.
Wszyscy Niemcy. Dawni naziści. Kaci.
Niegdyś zabijali takich jak ona.
Nieświadomie puściła Fergala, aby podrapać bliznę po numerze na swoim nadgarstku. Znowu mocno zatapiała paznokcie w skórze, niemal do krwi.
Andre musiał potrząsnąć jej ramieniem, bo słowa Beletha nie dotarły do niego od razu.
Należę do ciebie? – wykrztusiła wpierw, wyraźnie nie rozumiejąc.
Rozejrzała się ponownie po wszystkich twarzach. Usłużnych, poddanych Belethowi, ślubujących mu wierność. Jemu, zwykłemu człowiekowi.
Że co? Też miała się taka stać?
O to chodziło? Ona w szeregach nazisty?...
Nie – zaprotestowała słabo, kręcąc głową. Wycofała się parę kroków. – Nie będę nikogo dla ciebie zabijać. Jestem tu tylko dla Fergala. Dla niego.
Nie wiedziała, że robi źle, w końcu Rekin ani Andre nigdy nie mówili jej o tym, jak wyglądało wychowanie przez Beletha. Teraz rzucono ją na głęboką wodę i oczekiwano, że zachowa się niczym wzorowa, potulna wampirzyca, gotowa do szkolenia.
To był absurd. Niech ktoś wybudzi ją z tego koszmaru!
Poczuła ból, a po jej palcach spłynęła krew. Znowu rozdrapała swoją bliznę, ale to ją przynajmniej otrzeźwiło. Zmusiła się do zaciśnięcia ręki na nadgarstku i przestała drapać. Wzięła głęboki wdech i ponownie odezwała się do Beletha, teraz już nieco rozsądniej:
Nie możesz oczekiwać, że wychowasz mnie tak jak pozostałych. Już dawno dorosłam. Ja… nie będę ci się sprzeciwiać, bo chcę wspierać Fergala. Chcę wiedzieć, że wszystko będzie z nim w porządku. Ale nie możesz oczekiwać, że do was dołączę.
Cała rozmowa była po polsku, więc niewiele z tutejszych wampirów ją rozumiało. Ci jednak, którzy znali ten język, ze wstrzymanym oddechem czekali na reakcję Beletha.
Jak żydówka w ogóle śmiała tak się do niego zwracać?
Andre ponownie postanowił złagodzić sytuację. Jeśli Fergal chciał coś zrobić, to posłał mu ostre spojrzenie. Niech po prostu stoi tuż przy Manueli i ją chroni, nic więcej.
Szlachetny podszedł do Beletha. Schwycił go dłonią za łokieć i ostrożnie odwrócił.
Niech mnie pan posłucha, zanim pan coś zrobi, proszę – wyszeptał po niemiecku. Mówił tak cicho, że nikt inny nie mógł ich usłyszeć. – Oni oboje są w szoku, zwłaszcza ona. Chyba krąży wspomnieniami po dawnych latach. Widział pan, gdzie zaczęła się drapać? Nie myśli racjonalnie. – Zerknął przez ramię na Manuelę. – Mam propozycję. Niech Fergal, na pana rozkaz, przekona ją do tego, żeby się przed panem ukorzyła. Zaprowadźmy ich do pokoju i niech ją do tego namówi, bez obcych w pobliżu. Dzięki temu po pierwsze, przekona się pan o jego wierności, a po drugie – zobaczymy, ile są w stanie dla siebie poświęcić. Ewentualnie niech ją pan jeszcze szybko ukaże na oczach innych, ale… tak krótko, na pokaz. Obawiam się, że Fergal mógłby źle zareagować, gdyby użył pan odpowiedniej kary.
Andre chciał uchronić Manuelę przed kolejnym cierpieniem oraz zapobiec napadowi szału u Fergala. Przecież już tyle razy dał pokaz swojemu nieokrzesaniu – Beleth chyba nie chciał mieć masakry od razu na wejściu do domu, prawda?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 08, 2020 3:05 pm

Pierwsze co należałoby zrobić, to ogarnąć spokój. Nie powinien poddać się panice, ani tym bardziej strachowi. W obecnej sytuacji nie znalazł się sam: towarzyszyła mu również Manuela i to o nią należałoby się zatroszczyć. Kobieta przeszła piekło przez świtę Beletha, nie chciał więc żeby przeżyła ponownie coś podobnego. Dlatego gdy tylko ponownie spotkali się w samolocie, nie mógł spuścić z niej oka - do momentu uśpienia.
Lecz gdy podróż dobiegła końca, zaczęli się wybudzać. Wtedy po odzyskaniu świadomości, kolejny raz utkwił wzrok w wampirzycy. Nie można było ukryć, iż Sojka znalazła się w najgorszym położeniu.
Dlatego więc gdy przelotem musnęła jego dłoń podczas wysiadki z samolotu, Niemiec już był pewny jednego:
Zrobi wszystko, żeby chronić Sojkę.
A przynajmniej miał taką nadzieję.
Oczywiście reakcja na widok Lili nie obeszła się bez zwrócenia na siebie uwagi. Beleth jednak niespecjalnie wtrącał się w ową sytuację, uznając sprawy za typowo wampirze, poza tym chodziło tutaj o Polkę. Nie można jednak tego samego powiedzieć o Fergalu i Andre. No i przede wszystkim Liliannie - ona sama nie rozumiała dlaczego została oskarżona o śmierć rodziny. Cóż, nie mogła zaprzeczyć, ze była świadkiem. Lecz ręki do mordu nie przyłożyła.
Andre pchnął lekko Polkę, żeby ruszyła dalej. Przecież nie mogą zatrzymać się przez jedną, spanikowaną wampirzycę. Zmuszona biedaczka do wejścia do samochodu, musiała patrzeć na morderczynię.
I faktycznie, Schlecht nie udzielił się w nagłym ataku wspomnień u Polki. Nie chciał zdradzać prawdy, bo wtedy Sojka całkowicie oddałaby się szaleństwu.

Podczas jazdy Manuela czuła się coraz gorzej i nie dało się tego nie zauważyć. Fergal starał się jakoś wesprzeć ją na duchu, poprzez lekkie ujęcie jej dłoni. Ale dopiero rada Andrego okazała się najbardziej skuteczna...
Szkoda tylko, że Rekin nie wiedział jak ma ją uśpić. Nie miał żadnych mocy, ani specyfików.
- To jej podajcie.
Odezwał się nagle Beleth. Zdążył usłyszeć szept, oraz zorientować się o co mogło chodzić. Do rąk Andrego podrzucono małą ampułkę z igiełką. Cóż, Beleth jako łowca ma w swoim ekwipunku różne drobne cudeńka, ułatwiającego jego pracę.
- Trochę odpoczniesz.
Zakomunikował Andre Manuelę, tuż po tym gdy wbił w jej ramię igłę, wpuszczając lek. Po kilku chwilach mogła opaść na ramię Fergala, a ten nie miał żadnych przeciwwskazań. Niemniej sam odczuł ulgę, albowiem nie chciał żeby Manuela dostała jeszcze większego ataku paniki, bo ktoś niechcący mógłby jeszcze coś chlapnąć na temat rodziny Żydowki.

Dla obu wampirów nie zapowiadało się najlepiej. Żadne z nich nie chciało mieć znowu styczności z przeszłością, ale jak widać nie było im dane żyć w spokoju. W ich przypadku historia zaczęła się powtarzać. Chociaż dla świty Beletha powrót starego pobratymca było czymś niezwykłym, a nawet i karygodnym. W końcu jak śmiał ich zdradzić? Zapewne będą musieli zaakceptować jakoś fakt, iż zbieg ponownie zamieszka pod ich wspólnym dachem. Niemniej obawiali się też Beletha: za niewłaściwe zachowanie wobec ulubieńca mogli otrzymać surową karę, wszakże on mógł tylko karać uciekiniera i osoby przez niego wyznaczone.
Oczywiście nie obyło się też bez komentowania Manueli - dawniej więźniarki obozowej, nazwanej też pieszczotliwie Kochanicą kata. Dawni kaci wiedzieli jak cenną personą jest dla Schlechta, i na pewno nic nie uległo zmianie. Zresztą mieli żywy dowód: obydwoje trzymali się bardzo blisko. Rekin nie odgonił od siebie przerażonej kobiety, która niczym nieświadome dziecko, przyczepiła się do jego ramienia. On również potrzebował jej wsparcia... Nie chciał przecież ponownie zatracić się w lubowaniu zadawania cierpienia. Obydwoje pragnęli spokojnego życia.
Szkoda iż Beleth tego nie rozumiał.
Po krótkim mowie nie obyło się bez komentarza. Fergal zmrużył oczy, słysząc jak zareagowała Sojka. Najchętniej szturchnąłby ją lekko w bok, ale późniejsze słowa zaniechały czynu. W zamian za to położył dłoń na jej ramieniu, lekko zacisnąwszy palce.
Łowca nie przerywał, jedynie słuchał z zagadkowym wyrazem twarzy - niby uśmiech, ale w oczach kryło się całkiem coś innego niż rozbawienie.
- Nie oczekuję niczego, po prostu mówię ci, jak jest. Nie pytam się ciebie o zdanie, ani o to co chcesz tutaj robić. Jednak cieszy mnie to, że chcesz trwać przy Fergalu.
Oznajmił, dając do zrozumienia, że nikt nie zamierza brać jej Widzi mi się pod uwagę. Decyzja już zapadła. Dodałby coś jeszcze, ale Andre szybko go wyprzedził, podsuwając plan. Pogromca wysłuchał go, pogładziwszy się po lekko zarośniętej brodzie. Przyjrzał się sylwetkom wampirów, głównie Manueli. Dopiero chwilę po zatrzymał uwagę na Fergalu.
W pewnym momencie wyminął szlachetnego i podszedł pewnym siebie krokiem do narzeczeństwa. Przechylił odrobinę głowę w bok, nabierając bardziej rozczulającego wyrazu twarzy.
- Nie muszę nic robić na pokaz, Andre. Tutaj każdy wie, że sprzeciwianie się mojej woli, równa się ukaraniem. A skoro Manuela tak bardzo chce pokazać, że nie godzi się na nowe życie, Fergal przemówi jej do rozsądku - zerknie chwilowo na szlachetnego, skinąwszy do niego głową. Przyjął jego pomysł - Na osobności.
Można powiedzieć, że Andre nieco odetchnął z ulgą. Łowca nie zamierzał ponownie robić sitka z Sojki ani tym bardziej tworzyć z niej bezmyślnego manekina za użyciem specyfiku Schulza.
A mógł.
- Fergal, chyba nie muszę przypominać ci gdzie znajdował się twój pokój, prawda? Zabierz do niego Manuelę i przekonaj ją NALEŻYCIE, do dostosowania się do moich zasad.
Popatrzył jeszcze na Sojkę, po czym odwrócił się. Jak zareagował Fergal? Sprzeciwił się? Nie. Złapał zakrwawioną rękę wampirzycy, pociągnąwszy ją za sobą. Idąc przez wielki hol, kierowali się ku schodom. Rekin nie reagował na stojących przy ścianie albo barierkach gapiów. Wampirze ślepia - nowe, znane, zapomniane - wbijały się w obecnych gości.
Zapowiadał się ciekawy czas.

A Fergal przez całą drogę milczał. Nie odwrócił się ani razu w stronę Polki podczas całej pokonywanej drogi. Przemierzali długi korytarz, omijając drzwi do pokoi należących do innych wampirów. Aż wreszcie dotarli do ostatniego znajdującego się na wprost. Rekin chwyciwszy mosiężną klamkę, przystanął na moment. Musiał zebrać myśli, opanować się. Kiedy po raz ostatni wchodził na swój rewir? Kilkadziesiąt lat temu?
Otrząsnął się, aby wreszcie nacisnął rączkę klamki i pchnął drzwi. Te przesunęły się ciężko, otwierając wejście.
Duży, urządzony bez przepychu pokój. Łóżko mogące pomieścić ze cztery osoby, spora zdobiona, dębowa szafa i własna łazienka. Do tego dwa fotele i stolik. Okna zasłonięte ciężkimi zasłonami, a kominek... Zabity deskami. Swego czasu Rekin bał się ognia.
Ach te wspomnienia z obozu: napaść więźniów i podpalenie. Takich rzeczy się nie zapomina.
Dopiero gdy zamknął drzwi, puścił wampirzycę.
W pokoju panował mały zaduch, lecz nie było czuć kurzem. Beleth na pewno kazał codziennie sprzątać pokój kata, aby był przygotowany na powrót wychowanka.
- Manuelo.
Głos Fergala nie brzmiał wyraźnie za sprawą odgryzionego kawałka języka. Co prawda zaczął się powoli goić, ale troszkę minie nim całkowicie utracony mięsień się zregeneruje.
- Masz się... słuchać.
Podjął, chociaż nie brzmiał przekonująco. Jak widać i na niego cała ta sytuacja wpłynęła bardzo źle. Nie chciał jej przecież do niczego zmuszać, ale jeśli nie podoła zadaniu... Sojka przecież widziała do czego Beleth jest zdolny.
- Będę cię.
Wstrzymał się od słowa chronić, gdyż mogłoby źle ono zabrzmieć. Dlatego zamiast słów, przyciągnął do siebie wampirzycę. Ścisnął jej drobne ciało, przekazując do świadomości, iż może na nim polegać i czuć się bezpiecznie. Nie da się omotać i nie dopuści do jej krzywdy. Nie po tym co obiecał... Poza tym bez Sojki nie będzie już tak samo.
Od kiedy do licha stał się przy niej taki otwarty?
Oczywiście w pewnym momencie odsunie się, bo co za dużo, to jednak niezdrowo. Sobą musiał pozostać.
- Będziesz spać tu.
Wskazał dłonią na łóżko. Zgodzi się, prawda? Nie zacznie protestować, bo Schlecht nie chciał... stosować wobec niej przemocy. A przecież obydwoje wiedzieli, że Beleth na to tylko czekał.
Tak czy siak, Rekin ruszył się z miejsca, podchodząc do biurka stojącego nieopodal okna. Zaczął przeszukiwać szuflady i znalazł to, czego szukał: mały notes i długopis. Ułatwi mu porozumiewanie się. Napisał szybką notkę, podsuwając następnie Manueli pod nos:

Dopóki nie odrośnie mi język, muszę unikać mówienia. Brzmię debilnie gdy seplenię.

Czemu wcześniej na to nie wpadł? Niemniej i tak musiał przetrawić wszystko, co obecnie się wydarzyło. No i jakoś przekonać Polkę do pozostania tutaj... Chociaż na jakiś czas.

Uciekniemy, zobaczysz. Już raz tego dokonałem.

Dopisał do poprzedniej wiadomości. Naprawdę liczył, że Manuela pójdzie chociaż raz po rozsądek do głowy i nie będzie utrudniała niczego. Każdy wie, w jak ciężkiej sytuacji się znalazła. Nie powinna bardziej komplikować spraw.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 08, 2020 6:09 pm

Uśpienie Manueli to był strzał w dziesiątkę. Odetchnęła na parę godzin, a po przyjedźcie do posesji Beletha w ciągu pierwszych minut jeszcze się dobudzała, a nie panikowała.
Tylko jak długo w takim środowisku utrzyma się tajemnica odnośnie do jej rodziny? Przecież Lilianna, Fergal, Andre czy Unzi znali prawdę. Wszyscy będą milczeć? Większość z nich nawet nie wiedziała, że Manuela ma zmodyfikowane wspomnienia.
Nikt nie świty Beletha też nie planował zachowywać się łagodnie wobec Rekina lub jego narzeczonej, chyba że dostaliby wyraźny rozkaz. W końcu Fergal ich zostawił – na pewno potrzebowali czasu, aby ponownie zaakceptować go jako kamrata. Chłodne przywitanie już powinno dać Schlechtowi do myślenia.
Na razie jednak miał inny problem na głowie – udobruchanie Beletha zaraz po przyjeździe. Niestety, Manuela w tym nie pomagała.
Nie była świadoma, jak może skończyć przez swoje słowa.
Ku zdziwieniu pozostałych wampirów Fergal, zamiast zganić swoją niewolnicę (bo ciągle nią była, prawda? Czy coś się zmieniło?), wsparł ją gestem – i jednocześnie sam wystąpił przeciwko Belethowi.
To było nie do pomyślenia! Taka zniewaga wobec łowcy? I to ze strony jego ulubionego wychowanka?
Do czego dochodziło?
Manuela już nie zdobyła się na odpowiedź Belethowi. Bo niby po co? Ona swoje, a on swoje, w taki sposób nie dojdą do porozumienia. Mężczyzna w ogóle nie przejmował się jej zdaniem ani uczuciami. Dla niego, skoro przekroczyła próg tego domu, już była jego wampirem, i tyle.
Oczywiście, miała na ten temat inne zdanie. I niech łowca sobie nie myśli, że będzie mu się ślepo podporządkowywać.
Zacisnęła wąsko usta, czekając na rozwój sytuacji. Andre znowu postanowił zadziałać.
Ratował ich na pokaz? Aby udowodnić, że ma jeszcze resztki sumienia?
Łowca podszedł do narzeczeństwa i zaczął mówić po niemiecku. Manuela zdenerwowała się na siebie, że przez lata pałała aż tak wielkim wstrętem do tego języka, że nie była w stanie zmusić się do nauki. Przecież teraz będzie mieszkać w otoczeniu samych byłych nazistów – na pewno się nad nią nie zlitują i nie zaczną rozmawiać po polsku.
Z tonu, na jaki przeszedł Beleth, zrozumiała, że wydał kolejny rozkaz. Fergal zresztą schwycił jej dłoń i zaczął ciągnąć ją po schodach.
Najwyraźniej powitanie dobiegło końca.
Co on powiedział? – spytała, gdy podążała za narzeczonym przez korytarze. – Coś rozkazał? Zdenerwował się?
Nie odpowiedział jej. Zewsząd dochodziły jedynie szepty tutejszych wampirów. Podopieczni i podopieczne Beletha stali na korytarzach, nie spuszczając wzroku z dziwacznej pary. Manuela z kilkoma z nich złapała kontakt wzrokowy, ale w końcu zawiesiła głowę. Taka widownia była zbyt przytłaczająca.
Raczej nikt nie patrzył na nich przychylnie.
Przystanęła za Fergalem, gdy zawahał się tuż przed drzwiami. Ścisnęła lekko jego dłoń, aby dodać mu otuchy.
Lepsze to niż obskurny loch.
Po wejściu rozejrzała się po pokoju. Zwiedziła go w paru krokach.
Był kiedyś twój? – spytała Fergala, gładząc ostrożnie pościel na łóżku. Niemca nie było tu tak dawno, że już nie dało się wyczuć jego zapachu.
Podeszła do okna i uchyliła je ostrożnie. Zasłon jednak nie ruszała, aby światło ich nie męczyło.
Zasłonięty kominek nie uszedł jej uwadze, ale na razie nie dopytywała. Były ważniejsze rzeczy.
Podeszła znowu do Fergala i stanęła przed nim. Spojrzała nań czule. Pomimo że trochę już przeszli, nieźle się trzymała. Jeszcze nie zwariowała, nie dała sobie wmówić, że jest więźniem.
Masz się… słuchać.
Na razie tego nie skomentowała. Dotknęła za to ust Fergala i delikatnie je uchyliła. Również chciała zobaczyć, jak goi się język, ale nie zaglądała mu do paszczy tak chamsko jak Unzi. Szybko cofnęła dłonie.
Boli cię? Dasz radę normalnie przełykać krew? – spytała zatroskana. – Fergal… dziękuję, że wtedy się poświęciłeś i mnie uratowałeś. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile to dla mnie znaczy.
Dała się mu przytulić, sama zaciskając mocno ręce wokół jego pasa. Wzięła kilka głębokich wdechów, aby zaciągnąć się zapachem narzeczonego. Wreszcie mieli chwilę samotności na rozmowę. Bez żadnych ran, głodzenia, wrzasków i tak dalej.
Wiem, że będziesz. Poradzimy sobie. Wyjdziemy stąd – zakomunikowała cicho, aby wiedział, że nadal nie dopuszcza do siebie myśli stałego poddania się Belethowi.
Ich pobyt tutaj jest tylko chwilowy. Uciekną z Niemiec. Muszą. Ktoś na pewno im pomoże.
Weszła jeszcze na moment do łazienki, aby obmyć zakrwawioną rękę. Nadgarstek się już goił. Pozostałe rany zresztą też, nawet już mało dokuczały. Dzięki kilku porcjom organizm się regenerował.
Po wyjściu zerknęła przelotem na łóżko, a potem ze zmartwieniem na Fergala.
Ale ty też będziesz tu spać, prawda? – spytała ostrożnie. – Nie dostaniesz innego pokoju, co nie? Zostaniesz ze mną?
Przysiadła na miękkiej pościeli. Nie dało się zaprzeczyć, że Fergal – i zapewne też inne wampiry – miały tu trochę jak w raju. Szkoda tylko, że w zamian oddawały swoją wolność.
Przejęła kartkę, trochę rozbawiona, że postanowił komunikować się z nią w ten sposób. Może powinni nauczyć się migowego? Albo alfabetu Morse’a, żeby rozmawiać za pomocą mrugania?
Nie mogła powstrzymać uśmieszku, gdy przeczytała o seplenieniu. Nawet tego nie zauważyła, póki jej nie powiedział.
Sądziłam, że uciekłeś z obozu w Polsce, a nie konkretnie stąd – skomentowała cicho, oddając mu kolejną kartkę. – Fergal, mogę udawać, że słucham się Beletha, aby nie zadawał ci żadnych kar. Rozumiem to. Ale… nie chcę, żeby zmuszał cię ponownie do jakichś okropieństw. I nie chcę, żeby nas rozdzielił.
Nie chciała też, żeby ona musiała kogoś zabić, ale tego już nie powiedziała. Zresztą domyślała się, że jeśli łowca zagrozi ukaraniem Fergala, to pewnie zrobi wiele, aby do tego nie doszło.
Co Beleth ci powiedział w lochach, gdy Andre mnie zabrał? – spytała. – Bo ja od Andrego dowiedziałam się o tym, że to Gustaw nas sprzedał. Tak jak podejrzewaliśmy – dokończyła z westchnieniem.
Cóż, z pewnością nie było to dla Fergala zaskoczeniem. W końcu czego spodziewać się po tym debilu?
Jeśli Niemiec akurat coś zawzięcie skrobał na kartce, Manuela wstała i podeszła do kominka. Zaczęła ostrożnie odrywać kawałki drewna, które go zasłaniały, a następnie ułożyła je w środku na stosie.
Czyżby zapomniała, że Fergal bał się ognia? Możliwe. Z jej głową nic nie wiadomo.
A skoro już o wadliwych wspomnieniach mowa…
Ta wampirzyca, ta blondynka – powiedziała, układając ostatnią z desek – ona zabiła tatę, Zachiego i Natana. Pamiętasz? W tym dniu, gdy się poznaliśmy. Zamordowała ich i zagryzła tuż przed tym, jak wszedłeś do mojego domu.
Sięgnęła po leżące nieopodal zapałki. Zabrała z biurka kilka kartek na podpałkę i wróciła do kominka. Zaczęła rozpalać ogień.
Dlaczego ona tu jest? – spytała z wyraźną goryczą. – Sądziłam, że… że umarła albo zniknęła. Nigdy nie była na dłużej w obozie. Miałam nadzieję, że nie żyje.
Fergal mógł poczuć się gorzej przez słowa Manueli, a ta nieświadomie nadal drążyła temat. W pamięci tkwiło jej jeszcze parę anonimowych sylwetek pozostałych zabójców rodziny, ale – tak jak było z Lilianną – Manuela nie potrafiła dokładnie przywołać ich we wspomnieniach.
Musiałaby kogoś zobaczyć na żywo.
Ogień zaczął radośnie iskrzyć się w kominku, więc Manuela znowu podeszła do Fergala. Stanęła przed nim, zakładając ręce na piersi.
Powiedz mi, co dokładnie mam robić, aby Beleth nie musiał znowu robić z ciebie kata. Póki nie wymyślimy, jak się stąd wydostać, musimy udawać. Jest szansa, abyśmy zdobyli jakiś telefon? Tak jak ci mówiłam, znam na pamięć numery Hira i Nikołaja. Czy w tym domu jest ktokolwiek, kto mógłby nam pomóc?
Nie chciała próżnować i skoro tylko zyskali chwilę spokojnej rozmowy, to miała nadzieję na przynajmniej nakreślenie planu ucieczki. Niestety, nie znała innych wampirów i pozostałych pomieszczeń. Musiała polegać na Fergalu.
Tymczasem do domu zajechali Claudia z Devlinem i Unzim. Kobieta była dość wymęczona podróżą z tymi cepami, z kolei oni byli podekscytowani. Obaj chcieli zobaczyć się na wejściu z Fergalem, ale Andre ostudził ich zapał i odesłał całą trójkę do pokojów.
W końcu Beleth nadal czekał, aż Rekin odpowiednio przekona Manuelę. Po jakimś kwadransie posłał nawet po nich Andrego. Narzeczeństwo miało ostatnią szansę – oboje mieli dać znać o swojej wierności w gabinecie Beletha, na oczach kilku innych wampirów… oraz Schulza.
Lekarz co prawda dzisiaj nie zamierzał aplikować narzeczeństwu swojego specjalnego środka (planowali z Belethem odczekać chociaż parę dni), ale nowi podwładni wymagali kompleksowego badania lekarskiego na wejściu.
A że wokół byli gapie? Co z tego.
Trzeba było się nie stawiać łowcy.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 08, 2020 10:31 pm

Porozumienie pomiędzy Manuelą, a Belethem raczej nigdy nie będzie miało miejsca. Aczkolwiek w przypadku tego drugiego nie wchodziło coś takiego jak "ugoda", dla niego wampirzyca stała się jego podwładną od momentu przekroczenia stopy przez próg wjazdu na posesję. Zapewne kobieta doskonale zdawała sobie z tego sprawę, lecz nie mogła dopuścić dobrowolnie do siebie takich myśli. Fergal również o tym wiedział, bo w przeciwieństwie do niego, nie miała tak rozwiniętych relacji w stosunku do łowcy. Niemniej on sam nie chciał, żeby Manuela poddała się woli człowieka, ale z drugiej strony... Miała jakiekolwiek inne wyjście?
Znaleźli się na terenie wroga, więc dobra gra powinna stać się ich pierwszym kołem ratunkowym. Gorzej jeśli Fergal naprawdę zacznie staczać się na niewłaściwą drogę wyznaczoną przez Beletha.
Póki co bronił się tak, na ile był w stanie.
Począwszy od nie reagowania na komentarze pobratymców. Oczywiście szło mu to z wielkim trudem, albowiem najchętniej rzuciłby się na pierwszego lepszego wampirzego kozaka. Oni przecież nic nie rozumieli, nie wiedzieli, że istnieje życie mogące ofiarować wybory, a nie wieczne zniewolenie.
Dlatego też stał przy Manueli - miał szansę wyboru. I przede wszystkim poczucie ochrony narzeczonej, lojalność wobec niej... Śmiało mógł nazwać je priorytetami.
Kto wie, może Beleth ten fakt również wyprowadzał z równowagi? Nie ma się oszukiwać. Beleth dał znać podczas pobytu we Włoszech.
Może teraz nie zamierzał silić się na zmuszenie Schlechta do całkowitej uległości, gdyż Sojka też należało ogarnąć. A kogo było najlepiej jej dać na dobry początek "przekonania"? Oczywiście, że samego Fergala. Andre miał bardzo dobry pomysł.

Nie dowiedziała się niczego od Rekina. Mogła pytać ile mogła, ten jej nie odpowiadał, póki nie znaleźli się w pokoju. Poza tym po co jej taka wiedza? Zresztą, mogła się jedynie domyślić - Belethowi chodziło o zmuszenie do poddania się i wykorzystał do tego swojego wychowanka.
Całe szczęście, że Fergal nie posiadał okrutnego planu wobec Polki, wręcz przeciwnie, chciał dla niej jak najlepiej.
Na pytanie odnośnie pokoju przytaknął. Chciał jeszcze dodać, że nic się nie zmieniło, ale wypowiedzenie tylu słów, a brak języka...
Ciężka sprawa.
Nie odsunął się, kiedy Manuela podeszła aby dotknąć jego ust i rozchylić je ostrożnie. Cóż, generalnie nic jej nie groziło, nie była Unzim, który Rekina po prostu rozzłościł gwałtownym ruchem i naruszeniem przestrzeni osobistej. Niemniej poczuł się niezbyt komfortowo nawet przez chwilę, gdy przyjrzała się odgryzionemu ponad połowę językowi. Gdy cofnęła dłonie, szczękną zębiskami. Ot, niechcący.
Czy daje rade przełykać krew? Wzruszył lekko ramionami. Słabo, ale jakoś mu szło. Co do podziękować... Bardzo chciałby coś powiedzieć, ale nie był w stanie.
Nie potrafił wyjść na głupke przez niewyraźną mowę.
W zamian za to obdarował ją nawet czułym gestem, które przychodziły znacznie łatwiej. Jak widać im dłużej przebywał z Sojką, tym bardziej się na nią otwierał.
Wypuszczona z objęć udała się do łazienki. Schlecht czekając, rozglądał się po pokoju. Wiele wspomnień wracało... Tych miłych i gorszych. Wbrew pozorom Beleth nie wychowywał Fergala w sposób okrutny. Stanowczy, surowy, ale nigdy nie katował go ani nie maltretował. Nie bez powodu swego czasu Rekin traktował łowcę jak ojca.
Może poniekąd było tak do tej pory?
Przecież w chwili słabości do jego głowy przybywała osoba łowcy. W najgorszych momentach życia - podczas pobytu w domu albo w obozie - mógł zawsze liczyć na wsparcie człowieka.
Do cholery... O czym zaczął rozmyślać? Szybko jednak przerwał gdy w drzwiach łazienki pojawiła się Manuela. Szybko podjął "rozmowy".
- Zostanę.
Zapewnił bez cienia wątpliwości. Nie przegonią go z własnego pokoju, a Beret raczej nie jest aż tak podły, żeby zabierać wychowankowi jego niewolnicę, prawda?
Chociaż... Kto wie? Fergal mimo wszystko nie miał pewności, czy starszy człowiek mierzący do niego z broni, jest tą samą osobą co kiedyś.
Skrzywił się z lekkim fochem, kiedy zaczęła wydawać się lekko rozbawiona. Ale ile trwał foch? Niedługo, bo przecież Manuela po tak traumatycznych przeżyciach zdobyła się jeszcze na radość.
Ulżyło mu.
Naprawdę ulżyło.
Jednak co do kolejnych słów. Aż westchnął ciężko, wiedział jak bardzo trudny okres się przed nimi szykuje. Zapisał kilka słów na kartce. Oczywiście wszystkie podał Sojce:

Nie właśnie. Po obozie wróciliśmy tutaj. Dopiero stąd postanowiłem uciec.

Oczywiście na kolejne słowa zareagował cichym warknięciem. Nie chciał stać się po raz kolejny narzędziem. Z zapałem napisał kolejne zdania:

Czasami nie będę mieć innego wyboru. Beleth musi wierzyć, że ma znowu władzę. Oczywiście postaram się uzyskać nad tobą pełną kontrolę, żeby nikt inny nie miał prawa cię dotknąć.

Słowa brzmiały złowrogo, ale takie miały nie być. Nie chciał przecież krzywdzić Manueli, ale co jeśli Beleth rozkaże coś złego? Coś, co im obu się nie spodoba? Przecież nie mogli przewidzieć.
Usiadł obok Polki. Z początku nie wiedział co ma napisać odnośnie rozmowy z Belethem. Spojrzał ino na Manuelę, gdy ta wstała aby podejść do kominka. Zmrużył oczy, ale nie zaprotestował.
Skoro było jej zimno...
Zaczął pisać.
Chociaż w momencie gdy wampirzyca odpaliła ogień w kominku, wzdrygnął się.
Dopiero po krótkiej chwili wręczył do jej dłoni kolejną kartkę:

Nie chcę cytować jego słów, mogę jedynie napisać, że w przenośny sposób postawił mnie przy ścianie. Nie miałem wyboru, Manuelo. Nie mogłem cię zostawić samą na ich pastwę. Musiałem się poddać.
A Gustaw niech się pierdoli!!!!


Jeśli spojrzy na twarz Rekina, ujrzy tą samą hardą minę co zawsze gdy się złościł. Na samo wspomnienie o Debilu zaczynał się denerwować.
Nie chciał już też wypominać, że uprzedzał Sojkę przed tym idiotą, aby do niego nie pisała, nie kontaktowała się z nim.
Nie posłuchała.
Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, mieli obecnie inne kłopoty i to o wiele gorsze od głupiego arystokraty.
Cóż, nie mogło się też obyć bez rozmowy o Lilli. Fergal czuł się źle, kiedy Manuela podejmowała się wątku za każdym razem, a teraz co gorsza miała wymieszane wspomnienia. Czuł się też źle, że kosztem Lili chronił siebie. Zapewne kiedyś powie jej prawdę.
Lecz na pewno nie teraz.
Mógł jedynie napisać kilka słów, które na pewno nie pocieszą Sojki:

Lili też jest wychowanką Beletha. Masz kolejny dowód co z nami zrobił.

Mogła wrzucić karteczki do ognia, cokolwiek. Fergal czuł się winny, aczkolwiek powiedzieć ani napisać nie był w stanie. Uniósł wzrok kiedy znalazła się blisko.
Wysłuchał jej do końca, rozmyślając przy tym. Potarł nerwowo kark, zamykając na chwile ślepia. Już wiedział co miał odpowiedzieć.
Otrzymała kolejną wiadomość:

Podporządkuj się mi. Pokaż, że przyjęłaś rolę "córki" Beletha. Oczywiście trzymaj się blisko mnie, niech widzi, że jesteśmy sobie potrzebni.
I myślę, że może jakoś zaradzimy z telefonem. Beleth nie zabrania ich posiadania. Chociaż przypuszczam, że nam da zakaz.


Odnośnie pomocy od kogoś. Pokręcił głową z bezradności. Nie bardzo wiedział KTO mógłby im pomóc... Odruchowo spojrzał w stronę ognia i... Go olśniło. Znowu coś napisał.

Jeśli nie pozbyli się Opiekunki, to może ona coś poradzi. To starsza ludzka kobieta - dawna łowczyni i żona Beletha. Ufam jej, bo jako jedna z nielicznych wiedziała o moim planie ucieczki i nie wydała mnie ani razu.

Trochę życia weszło do Rekina. Zawsze warto mieć jakąś nadzieję, prawda? Jednak naszła go też ponura myśl; minęło tyle lat, a pani Petra mogła umrzeć albo się zmienić.
Chociaż co do pierwszego miał wątpliwości, bo w momencie wejścia do domu, wyczuwał jej zapach. Ale co na to wszystko Manuela? Zaufa Rekinowi?
- Uciekniemy.
Powiedział cicho, patrząc prosto w oczy narzeczonej. Tak bardzo wierzył, że znowu się sięgną obydwoje po wolność.
Oczywiście nie mogli długo pobyć sami. Do pokoju wysłano Andre, który nakazał parze udać się do Beletha. Fergal wykonał rozkaz, chwyciwszy Sojkę za nadgarstek. Niech myślą, że wygrał. Oby tylko Mania nie pomyślała, że nagły chwyt Niemca mógł źle wróżyć.
Zaczął po prostu grać.

Dotarli do sporego gabinetu Beletha. Elegancki, w kolorach brązu pokój. Biurko, mnóstwo regałów i potężne tomiska. Po środku dywan, a pod ścianami kanapy i fotele. Beleth stał oparty o brzeg biurka. Palił leniwie papierosa, przyglądając się wampirom.
Pierw wszedł Andre, za nim Fergal i Manuela.
Wampiry zajmujące jedną z kanap zaczęły szeptać między sobą... A Schulz? Stal nieopodal Bereta i to na jego widok Schlecht wpadł w nagłą wściekłość.
Rzucił się w stronę doktorka na co ten aż odskoczył zaskoczony. Andre powstrzymał Rekina przed atakiem.
- Oszalałeś, Fergal?!
Syknął szlachetny. Beleth nie reagował, nie widział potrzeby. Schulz natomiast poprawił biały kitel nałożony na koszulę i spodnie od garnituru. Przyjrzał się uważnie wampirom.
- Ale się zmieniliście? Kopę lat? Chyba tak, co nie?
Zaczął doktorek po Niemiecku. Nie mógł przestać się wrednie szczerzyć, widząc dyszącego ze złości Fergala i stojącego przy nim Adnre.
- Wiesz, Schulz, że gdyby Fergal został puszczony, to rozerwałby ci tchawicę? I nie byłbym nic w stanie zrobić?
Rzucił suchym żartem łowca, strzepując popiół do popielniczki. Medyk jedynie nerwowo się zaśmiał, acz do śmiechu mu nie było. Zerknął jeszcze na siedzące wampiry: dwie wampirzyce i wampir. Nie znał ich, więc musiały być nowym nabytkiem Bereta.
- Musicie się rozebrać do bielizny.
Powiedział nagle łowca, machnąwszy też ręką do Andrego aby się odsunął. Wampir spojrzał pytająco na pana, na co ten dodatkowo przytaknął.
- Fergal będzie grzeczny i nie rzuci się na doktora Schulza. Prawda, Rekinie? Wiesz, że nie możesz się brzydko zachowywać. Nie w obecności naszych gości.
Wskazał na resztę wampirów. I Schlecht ich nie znał, nie czując też potrzeby zmiany.
I jak wiadomo, Niemiec nie wykonywał już gwałtownych ruchów. Co prawda aż drżał ze złości, samym widokiem Schulza. Pierdolony drań. Poza tym od kiedy łowca z nim trzymał? Nagle się zakolegowali?
A co do rozebrania się... Aż go zmroziło kiedy zerknął na Manuelę.
Nie miała górnej części bielizny na sobie.
- Nie słyszeliście? Macie się rozebrać. Muszę was zbadać.
Podjął Schulz, następnie skierował się do pokaźniej walizki, którą otworzył. Jeśli Manuela się opierała, Andre podejdzie do niej i chwyci za górną część odzienia. Ale napotka opór w postaci Fergala. Odsunie od niej szlachetnego, nie dając dostępu. Wtedy podejdzie też Schulz do Fergala, chcąc pomóc Andre.
Doktorek jednak się przeliczył. Bo w momencie podejścia i zmniejszenia dystansu, nie dostrzegł szybkiej reakcji dawnego kata: chwycony za poły kitla został nagle przyciągnięty. Aż otworzył oczy ze zdumienia, kiedy błysnęły mu pokaźne zębiska tuż przed twarzą.
I skrzela... Zaraz, zaraz. Czy nie miał mieć zablokowanych mocy?
Gdyby nie interwencja Beletha, skończyłoby się marnie dla lekarza. Palce pogromcy wbiły się boleśnie w skrzela Rekina i pociągnął go mocno do dołu. Od razu odpuścił.
Schulz przetarł pot chusteczką, wyciągniętą z kieszonki stroju lekarskiego. Andre odruchowo objął Sojkę, chcąc ją ochronić przed ewentualnym zagrożeniem.
A gapie? Siedzieli w ciszy.
Natomiast Beret wciąż wbijał palce w skrzela Schlechta, trzymając go twarzą do dołu.
- Andre, pomóż Manueli się rozebrać. Dobrze? Przecież powinna być do tego przyzwyczajona.
Polecił chłodno. Fergal próbował się wyszarpać, co tylko spowodowało, ze łowca wbił głębiej palce. Dopiero gdy Sojka zostanie rozebrana do majtek, puści Niemca. Jemu także nakazali się rozebrać do bielizny.
Wściekły, upokorzony Rekin musiał wykonać zadanie.
A co miała powiedzieć Sojka? O tyle dobrze, że Rekin podjął się jeszcze ochrony i zasłoni ją własnym ciałem. Tego właśnie chciał Pan włości? Zniszczyć wychowanków? Takie metody zaczął stosować?
Pogromca wrócił na swoje poprzednie miejsce, dłonią wskazując parę doktorowi. Ten ostatni raz potarł czoło. Podszedł bliżej do wampirów, przyglądając się im sylwetkom. Tylko jak miał zbadać Sojkę? Roślejsze ciało Rekina uniemożliwiało, dopiero krótkie polecenie Pana domu coś wskórało - Niemiec odsunął się odrobinę. Wtedy medyk z kąśliwym uśmiechem odsłoni biust Manueli - z całą pewnością zaczęła go zasłaniać.
- Poza ranami wygląda na zdrową wampirzycę. Trzeba jedynie pobrać krew, zmierzyć, zważyć. I myślę, Beleth... Że mogłaby się śmiało nadawać na mały eksperyment!
Zaczął, zerknąwszy z nad ramienia na rozmówcę. Ten zmarszczył lekko brwi. Nie ma co ukrywać, trzeba przyznać rację. Sojka była idealną kandydatką: słaba krew, brak siły fizycznej. Chociaż mogła być niestabilna psychicznie. W końcu tyle przeszła.
A Fergal? Stał obok, dysząc z niewyobrażalnej wściekłości. Z pomiędzy zaciśniętych palców w pięści zaczęła kapać krew. Ileż by dał, żeby zajebać medyka.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyPon Lis 09, 2020 12:17 am

Rozmowa z Fergalem prezentowała się teraz naprawdę dziwnie.
Manuela była przecież przyzwyczajona do ciągłych wrzasków (a wręcz darcia mordy), bluzgów, emocjonalnych gestów, słowem – cisza to ostatnie, czego można się było po Rekinie spodziewać. A gdy jeszcze zaczął tak uroczo wspomagać się karteczkami, niczym dziecko, które chciało się pobawić…
Nawet kłapnięcie szczękami ją rozczuliło.
Niemal brakuje mi twoich krzyków – zacmokała przekornie, aby chociaż trochę go rozluźnić przez stratę fragmentu języka.
Pewnie jak mu odrośnie, to będzie sowicie wydzierał się na wszystkich i wszystko, ot, aby nadrobić zmarnowane godziny wypełnione ciszą.
Niestety, ta bariera komunikacyjna miała też drugą stronę medalu: Fergal był bardziej powściągliwy w swoich uczuciach. Nie wyjawił Manueli, jak się czuł, odwiedzając znowu ten pokój i ten dom, widząc twarze dawnych kompanów, rozmawiając z Belethem. Nie znała tego epizodu z jego życia, więc nie miała nawet jak się domyślać, co siedziało mu w głowie.
Znała tylko obóz. I nazistów. Nie ojca, który wychowywał osierocone wampiry.
Jak już przestaniemy być główną atrakcją, to mnie oprowadź – poprosiła. – Przy okazji sam zobaczysz, czy nie pojawiły się jakieś nowe… możliwości ucieczki.
Na kolejne słowa na kartce kiwnęła sztywno głową. No tak, przecież już Devlin zasygnalizował im we Włoszech, że mają wchodzić w swoje stare role.
Nikt z nich mnie nie dotknie – oznajmiła ponuro, wstając i podchodząc do kominka.
Było jej trochę zimno, ale przede wszystkim chciała też spalić wszystkie kartki, które zapisał Fergal – dla bezpieczeństwa. Nie wiadomo, czy ktoś nie zacznie się tu kręcić i grzebać w rzeczach pod ich nieobecność.
Powróciła do Fergala, gdy zdążył zapisać kolejną wiadomość.
Nie obwiniam cię – uspokoiła go. – Naprawdę. Jestem wdzięczna, że mnie uratowałeś. – Zdobyła się na pogładzenie włosów swojej uroczej Niemowy. – A o Gustawie też nie chcę słyszeć. On i Andre są siebie warci.
Odpowiedziała mu podobnie zaciętym wzrokiem, żeby Rekin mógł dojrzeć również jej niechęć wobec arystokraty. Była rozgoryczona, że ten debil nie mógł zaakceptować jej wyborów i wpędził narzeczeństwo w takie bagno. No, i poza tym wściekała się na siebie, że w ogóle dopuściła go ponownie do swojego życia.
Spuściła wzrok, odwracając się i znowu podchodząc do kominka. W ogóle w ostatnich miesiącach zbyt dużo osób z przeszłości postanowiło się pojawić. Ani trochę ją to nie cieszyło.
Poznała nawet zabójczynię jej rodziców, której kompletnie się nie spodziewała.
Ujęła twarz w dłonie i zaczęła rozmasowywać sobie czoło.
Jej będzie mi trudniej wybaczyć niż tobie – wykrztusiła. – Jeśli nie będę musiała, nie chcę przy niej przebywać.
I najlepiej by było, gdyby przestała też o niej rozmyślać. Dlatego poderwała się do pionu i znowu znalazła przy Fergalu. Skupiła wszystkie swoje myśli wokół ucieczki z tego piekła.
Gdyby tylko ktoś wpływowy wiedział, że tutaj byli…
Dobrze, podporządkuję się – zgodziła się. – Ale nie odda mnie żadnemu innemu wampirowi dla zabawy, prawda? Ani ciebie nie da innej wampirzycy? – dopytała ze zgrozą, przypominając sobie Claudię i jej słowa.
Wizja, że mogliby ją rzucić jakiemuś obcemu krwiopijcy, a Fergal w tym czasie byłby zmuszony do zajmowania się tamtą suką, naprawdę ją przerażała. Jeśli już mieli cierpieć pod jarzmem łowcy, to niech przynajmniej będą razem.
Beleth ma żonę? – zdziwiła się, unosząc brwi. – Ale… czy to nie jest zbyt bliska mu osoba, żebyśmy jej zaufali?
Nie wyobrażała sobie, że ta kobieta mogłaby zdradzić własnego męża, skoro była z nim już tyle lat. Manuela na pewno by tego nie zrobiła, nie mogłaby zerwać takiej wierności. Ale z drugiej strony – może Opiekunka nie potrafiła znieść bezduszności Beletha i chociaż w taki sposób próbowała wynagrodzić tutejszym wampirom to, co zrobił z nimi łowca?
Zdołała uśmiechnąć się słabo do Fergala, gdy nieco pewniej (nawet bez seplenienia!) zapewnił ją o ucieczce. Sięgnęła dłonią i pieszczotliwie pogładziła go po szorstkim policzku.
Dobrze, że Beleth na razie nie odebrał im takich chwil. I nie chodziło tylko o to, że mogli być sami w pokoju – ale też o to, że oboje jeszcze byli sobą.
Tkliwy moment przerwał jednak Andre. Powtórzył rozkaz Beletha, rzucając krótko wzrokiem na pokój. Nie umknął mu ogień w kominku i dopalający się papier, ale nie skomentował tego głośno.
W końcu w teorii para miała tutaj swobodę.

Manuela na szczęście zyskała już na tyle rozumu, aby nie obrażać się o boleśniejsze gesty. Potulnie poszła więc za Fergalem, jakby znowu była zniewolona, spuszczając głowę. Po wejściu do gabinetu specjalnie nie ośmieliła się wyjść przed narzeczonego. Cicho stała za nim, choć gdy zobaczyła, kto stał obok Beletha…
Zmroziło ją, a na twarzy szybko pojawiło się niedowierzanie.
Ty… żyjesz… – wysyczała, chociaż w przeciwieństwie do Fergala nie rzuciła się w stronę lekarza. Patrzyła tylko na niego bezradnie, a w głowie odtwarzała wszystkie okropieństwa, jakie jej wyrządził.
Między innymi potworne eksperymenty na Szawle i Jakubie.
Co prawda Gustaw kiedyś ich ostrzegł, że Schulz przeżył i najpewniej skumał się z Belethem, ale tak usilnie starała się to wyprzeć, że o tym zapomniała. A teraz ten drań stał tu, przed nimi. I wyglądał niemal tak samo jak osiemdziesiąt lat temu: jasne, prawie białe włosy, cyniczne spojrzenie, kwaśny uśmiech, okrągłe okulary.
Manuela, podobnie jak Andre, spróbowała powstrzymać Fergala przed skokiem. Złapała go od tyłu za jedno ramię, przyciskając je do siebie.
On chce cię sprowokować – szepnęła do ucha narzeczonemu.
Sam łowca rzucił zgryźliwym komentarzem w stronę doktorka – o dziwo, zrobił to po polsku. Po jego słowach siedzącym tu wampirom wyszły na usta uśmieszki. Czyli Beleth wybrał specjalnie takie grono, które zrozumie całą rozmowę. Niezła widownia.
Schulz odkaszlnął i wreszcie przeszedł do sedna. Beznamiętnym tonem wydał rozkaz, który rozdziawił usta Polce – i Fergalowi zapewne też.
Spojrzała zdezorientowana na narzeczonego, szukając jakiejkolwiek opoki. Nie muszą tego robić, prawda? On do tego nie dopuści, czyż nie? Po co mieliby tu paradować nago?
Rekin jednak wyglądał na podobnie zatrwożonego co ona. I jeszcze Beleth wcale nie pocieszył ich swoimi słowami.
Dlaczego? – nie wytrzymała i zadała pytanie. – Czy… nie może nas zbadać na osobności? Bez świadków?
Z zawstydzeniem przejechała wzrokiem po wszystkich tu obecnych: oprócz doktora łącznie pięciu gapiów, którzy dla bzdurnej zabawy mieli obserwować niemal nagich narzeczonych.
W jakim celu ta trójka nadal siedziała na kanapie?
Andre znalazł się obok bez zapowiedzi i spróbował siłą ściągnąć z niej ubranie. Desperacko wlepiła w niego wzrok, wydając ciche nie. Nie była przyzwyczajona do obcego dotyku i za nic w świecie nie chciała go znosić. Naprawdę się bała.
Na szczęście Fergal zareagował… A potem mocno tego pożałował.
Nie, proszę, nie sprawiaj mu bólu! – zaprotestowała Manuela, wysuwając rękę w stronę Beletha, który karał Rekina.
Odepchnęła od siebie Andrego, który próbował ją ochronić. Niech ten zdrajca jej nie tyka!
Chciała podbiec do łowcy i spróbować go przekonać, aby nie męczył Fergala, ale szlachetny nie dawał za wygraną. Musiał spełnić rozkaz swojego pana – choćby Rekin wił się z bólu na podłodze.
Ponownie zaczął z niej ściągać sukienkę i Manuela znowu nie wytrzymała. Nie mogła znieść na sobie jego dłoni.
Nie! Zrobię to! Już się rozbieram! Ale sama! – zaprotestowała, odsuwając się od niego parę kroków. Nerwowo zaczęła się rozbierać. – Puść go, proszę. Robię, co każesz – poprosiła jeszcze Beletha, bo nie mogła patrzeć na to, jak Fergal wił się w męczarniach.
Zrzuciła z siebie w zawstydzeniu sukienkę, natychmiast zakrywając rękami i włosami nagi biust. Spuściła też zaczerwienioną twarz – i stała teraz niemal naga na środku pokoju, znowu upokorzona przez nazistów.
Niemal jak w obozie.
Z ulgą przystanęła za Fergalem, aby przynajmniej trójka obcych wampirów nie widziała jej ciała. Słyszała, że coś szeptali.
Beleth nic nie robił sobie z ich nagości, Schulz patrzył na obojga fachowym, lekarskim okiem, a jedynie Andre miał w sobie na tyle godności, aby odwrócić wzrok.
Doktorek postanowił najpierw zbadać Fergala – wolał się do niego nie zbliżać po tym, gdy już obejrzy ciało Sojki.
Uważnie pogładził go po rosłych barkach, sprawdził ramiona, uda i brzuch, zmierzył obwód to tu, to tam, poklepał go po mięśniach, zmierzył tętno – zajrzał mu nawet do paszczy, aby zerknąć na uzębienie. No i oczywiście nie omieszkał dotknąć skrzeli i rekinich uszu, które stanowiły dla niego największą atrakcję.
Naprawdę wyglądało na to, że były niezależne od mocy Fergala.
Odłożył metr i linijką podważył pojedyncze skrzela, aby móc się im lepiej przyjrzeć. Jeśli Rekin warczał albo protestował, Schulz rzucał Belethowi spojrzenie, żeby ten uciszył wychowanka.
W końcu odwrócił się całkiem do łowcy, poprawiając okulary.
Całkowicie zdrowy, rany się dobrze goją. Nawet język powinien do jutra, maksymalnie do pojutrza, odrosnąć. Myślę, że będziemy mogli bez problemów przetestować mój specyfik, Beleth – zakończył z triumfującym uśmieszkiem, po czym na moment odwrócił się jeszcze do Fergala.
Pacnął go bezceremonialnie linijką w krocze.
Działa? – zapytał bez ani krzty wstydu, wpatrując się w – z pewnością przepełnioną wściekłością – twarz Fergala.
Jeśli Rekin chciał pożreć Schulza żywcem, to nie zdążył zareagować. Ktoś wszedł mu w słowo.
FERGAL! Czyżby sprawdzali twoją POTENCJĘ?! I CO?! JAK SIĘ MIEWA?! – krzyknął na wejściu Unzi, który akurat dziarsko wszedł do gabinetu.
Spojrzał kątem oka na trójkę siedzącym wampirów i pokazał im dwa palce u dłoni, a następnie wskazał na krocze Fergala. Zarechotał niczym hiena – a dwie krwiopijczynie z rumieńcami i niedowierzaniem spojrzały na Rekina.
Manuela miała ochotę wszystkim im dać w twarz. Gdyby mogła, zabiłaby wzrokiem. Spiorunowała kobiety wzrokiem – niech sobie nie myślą.
Niestety, Unzi na tym nie poprzestał. Podszedł do narzeczeństwa i w końcu zawiesił wzrok na nagiej Manueli.
Zagwizdał głośno.
Ptaszynko! Może ty wiesz, jak tam DWA FERGLA? – powiedział wesoło, nie odwracając spojrzenia. Oblizał się też lubieżnie.
Stanął przy Fergalu, wręczając mu do rąk jakieś ubranie – jak się okazało, jego czarny mundur.
WYPRANY! Jest jak świeży! Skoro już się rozebrałeś, to może założysz?!
Schulz nie skomentował wejścia Unziego. Przewrócił jedynie oczami i przeszedł do badania Manueli. Dzięki Belethowi zyskał do niej dostęp.
Broniła się z cofnięciem rąk, ale w końcu musiała dać za wygraną. Z bólem wpatrywała się w podłogę, gdy Schulz na oczach wszystkich sprawdzał wszystkie blizny na jej ciele i dotykał ją szorstkimi, zimnymi dłońmi. Mimo że nie było w tym ani grama erotyzmu, i tak czuła się fatalnie. Nie była w stanie podnieść wzroku, żeby spojrzeć na Fergala.
Sprawdził nawet jej piersi, przez co mocno zagryzła wargę. Dobrze, że przynajmniej nie robił badania ginekologicznego.
Schulz w końcu machnął do obojga dłońmi na znak, że mogli się ubrać. Manuela bez słowa schyliła się po sukienkę i zaczęła ją na siebie naprędce narzucać. Gdy w końcu jej się to udało, stanęła cicho w miejscu, nadal nie podnosząc na nikogo wzroku. Nie zareagowała też na wzmiankę o jakimś eksperymencie. Słysząc to, zacisnęła jedynie mocniej dłoń na drugim ramieniu.
Czuła się poniżona jak ostatnia dziwka. Jak nic niewarta więźniarka, którą kiedyś była.
Niech to się już skończy.
Doktor wrócił do nich z igłami i strzykawkami.
Pobiorę jeszcze krew i z mojej strony to wszystko… na dzisiaj – oznajmił Schulz, kątem oka zerkając na Beletha.
Eksperymenty mogą zacząć jutro albo za parę dni. Niech najpierw wygoją się wszystkie rany narzeczeństwa.
A jak ze stabilnością psychiczną? – dopytał jeszcze doktorek, gdy pobierał krew z żył Manueli i Fergala.
Słowa skierował do Beletha – w końcu on najlepiej znał wychowanków. Chociaż może łowca powinien najpierw dopytać samych zainteresowanych?
W końcu, gdy badanie się skończyło, podszedł Andre. Spojrzał na nich nawet litościwie, ale zaraz po tym powiedział do Fergala:
Pan Beleth chciałby chyba wiedzieć, czy przekonałeś Manuelę do posłuszeństwa. – Przeniósł wzrok na zawstydzoną wampirzycę. Źle mu się patrzyło na jej stan, ale co miał zrobić? – Manuelo?
Z boku dobiegł ich jeszcze chichot Unziego, który z kolei czerpał ogromną satysfakcję i radochę z widoku nagich ciał Fergala oraz Mańki. Polka usilnie nie zwracała jednak na szaleńca uwagi.
Kiwnęła parę razy głową, aby potwierdzić Belethowi swoje posłuszeństwo. Nie mogła z siebie nic wydusić.
Chciała już stąd wyjść.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySro Lis 11, 2020 9:21 pm

Niemal brakuje mi twoich krzyków.
Przesłyszał się? Aż głowę przechylił lekko w bok, przyglądając się kobiecie. No cóż, mogłoby tak nawet być. W końcu żadne z nich nie było do końca sobą. Westchnął ciężko, pisząc kolejne zdanie:

Nadrobię, gdy się zagoi.

Pokazał karteczkę, uśmiechając się przy tym na chwilę. Jak widać Manuela jakoś poradziła sobie chociaż z minimalnym rozluźnieniem Rekina. Ale na ile? Niebawem znowu zejdą na ciężkie tematy. Poza tym pisanie nie pomagało wyrazić wszystkiego, co czuł obecnie. Komunikację mieli mimo wszystko utrudnioną.
Oczywiście zgodził się na prośbę. Nie zapisywał nic nawet, tylko pewnie skinął głową. Wycieczkę poznawczą miała jak w banku, chyba że Beleth uzna, iż jeszcze nie mogą bez zgody włóczyć się po domu. Do końca nie wiedzą jakie intencje ma łowca; to, że kiedyś był opiekunem Fergala, nie znaczy iż w obecnym momencie też tak będzie.
W końcu Rekin uciekł i nawet nie zamierzał wyjaśnić dlaczego, a dawną rodzinę potraktował jak nic nie znaczących wrogów. Mieli więc prawo czuć się zdradzeni.
Niemniej i tak wciąż im nie ufał. Cieszył się też, że Manuela rozumiała ich nieprzychylne położenie; że póki co powinni chociaż udawać. Oczywiście Schlecht zrobi naprawdę wiele, żeby Polka czuła się bezpiecznie i nie musiała martwić się o swoje życie. Nie opuści jej na krok. A przynajmniej miał taką cichą nadzieję; wszak nie miał pewności co do działań łowcy i jego szalonej świty.
Dobrze wiedzieć, że Manuela w końcu przejrzała na oczy i przestała widzieć w Gustawie szanse ratunku. Fergal już od początku pobytu we Włoszech ostrzegał ją, ale nie posłuchała. Ale jak to się mówi: Lepiej późno niż wcale.
Już nawet nie skrzywił się, kiedy pogładziła jego czarne włosy. Aczkolwiek ponuro ją zmierzył. Wiedziała przecież, że Fergala się nie głaszcze, nie mizia, bo będzie wyzywać i warczeć. Ale z drugiej strony... Zawsze mógł rękę odepchnąć, prawda?
Co do Andre.
Dopisał kilka słów na kartce i szybko pokazał wampirzycy:

Gustaw jest gorszy, bo zdradził ciebie, a wiedział doskonale komu sprzedaje informacje.

Nie to, że bronił Andre. PO prostu dla niego Gus zdobył się na gorsze świństwo: wpakował miłość swojego życia w poważne tarapaty i jak najgorszy naiwniak pod słońcem uwierzył pogromcy wampirów. Na samą myśl Fergal nie mógł powstrzymać parsknięcia.
Dał się nabrać jak dziecko.
Sprawę z Lilianą już nie komentował. Nie chciał psuć i tak już nieźle uszkodzonego samopoczucia Sojki. Poza tym sam też nie chciał wracać do tak podłych wspomnień.
Do końca świata będzie pamiętać to, co zrobił i jak musiał okłamywać Manuelę. Kto wie? Może kiedyś powie jej prawdę?
Po tym gdy podeszła do niego, czytając wszystko co napisał, tworzył kolejne teksty. Ucieszył się też, że przystanęła na jego początkowy plan działania; podporządkowanie się kontrolowane.
Co do samych pytań... Wzdychnął, przez moment się wahając. Ostatecznie wyprostował sylwetkę, spojrzał hardo na Manuelę i dużymi literami napisał:

URWĘ ŁEB PRZY SAMEJ DUPIE, JEŚLI DOWIEM SIĘ, ŻE KTOŚ POŁOŻYŁ NA TOBIE ŁAPY. I nie, sam też nie pozwolę sobą pomiatać. Spokojnie!

Nawet na kartce musiał wyrazić gniew. Dodatkowo wyraz twarzy stał się bardziej rozgniewany. Niech się Polka nie zamartwia, Fergal postara się dotrzymać swoich słów.
Nic dziwnego, że Sojka poczuła zaskoczenie, gdy dowiedziała się o żonie Beletha. Bo kto przypuszczałby, że tak okrutna osoba mogła mieć kogoś bliskiego? I to jeszcze bliskiego serca? Fergal podrapał się długopisem nad uchem, myśląc nad odpowiedzią.
Dopiero po chwili zapisał na kartce kolejne zdania:

Owszem, ma. Są już baaardzo długo małżeństwem. Ale mimo wszystko można jej zaufać. Kiedy podjąłem decyzję o ucieczce i zacząłem planować, ona się dowiedziała.
Nie wydała mnie Belethowi. Wydaje mi się, że nawet mnie ochroniła. Mimo wszystko jeszcze to przemyślę i wybadamy sprawę. Sprawdzę, czy ponownie można jej zaufać.


Przyznał rację Manueli. Nie było sensu od razu pakować się w płytkie zaufanie. Odłożył notes z długopisem na bok. Czekał ich naprawdę trudny czas i podejmowanie ciężkich decyzji. Zapewne nie raz wpadną w poważne kłopoty, które mogą kosztować zdrowie. Ale czego się nie robi dla wolności?
Wlepił ślepia w oczy wampirzycy, podczas gdy ona pogładziła jego policzek. Co raz częściej kobieta zdobywała się na pieszczoty.
Ciekawe czy też będzie taka chętna, gdy powróci do niej prawda śmierci rodziny. Na pewno z powrotem zechce zabić Rekina.

Atak na Schulza się nie powiódł. Powstrzymany przez Manuelę oraz Andrego, mógł jedynie w myślach rozszarpywać przebiegłego doktora i jego wredną gębę, której tak nie znosił. Nie mógł też pojąć dlaczego łowca zdecydował się na zakopanie topora wojennego. Czyżby zaczęli razem knuć?
Nie zdziwiłby się jakby tak było.
Zerknął nerwowo na Sojkę, kiedy szepnęła. Chociaż zły na nią nie był; odczuwał wściekłość na całe otoczenie. Mimo wszystko odpuścił.
Pytanie: Na jak długo?
W końcu podjęto decyzję, że narzeczeństwo miało się rozebrać. Rekinowi nie spodobało się to od razu, w końcu Sojka miała o wiele gorzej! Paradowanie bez stanika, w samej bieliźnie nie tylko niszczyło jej godność, ale też przywracało wspomnienia.
- Nie, nie możecie być badani na osobności. Szkoda czasu.
Odpowiedział Beleth chłodno. Manuela nic nie wskóra, tym bardziej Fergal, który nie wytrzymał i kolejny raz zaatakował. Szkoda tylko, że boleśnie został ukarany: wbite palce w skrzela powodowały ogromny ból, przez co Rekin aż zawył. Im bardziej się szarpał i ściskał rękę Beletha, tym gorzej obrywał. Prośby Manueli nie pomagały, łowca puścił dopiero wtedy, gdy Schlecht się opanował. Chociaż wciąż drżał z wściekłości. Od tak złość z niego nie schodzi, a pogromca o tym doskonale wiedział.
Po zrzuceniu odzieży, Fergal i tak postarał się zasłonić na tyle Mańkę, żeby chociaż ta wygłodzona upokorzenia widownia z kanapy nie mogła jej widzieć. Najchętniej wydłubałby im wszystkim oczy.
I przyszedł czas badań. Rekin z ogromną wściekłością obserwował Schulza, który ośmielił się go badać. Sam dotyk sprawiał w wampirze kolejny przypływ złości, że aż w pewnym momencie obnażył zębiska, a z gardzieli wydobył się warkot. Wtedy Beleth zareagował płaskim uderzeniem o blat biurka. Schulz przełknął głośno ślinę, powróciwszy do badań. Za każdym razem kiedy Niemiec groził, Beleth go uciszał. Oczywiście odsunął się odruchowo, kiedy chciał dotknąć skrzeli i uszu. Cóż, Fergal okazał się bardzo trudnym i niedotykalskim pacjentem.
A paszcza?
Kolejny, który straciłby palce, gdyż wampir kłapnął szczękami. Schulz aż podskoczył. Mimo wszystko nie powstrzymało doktorka przed dalszymi badaniami i przedstawieniem wniosków.
Niemiec zmarszczył brwi, patrząc na sylwetkę doktorka. O czym on do licha mówił? Jaki specyfik?
Tak bardzo chciał ich wszystkich zwyzywać, jednakże brak języka robił swoje.
Zresztą, kolejny czyn już całkiem wyprowadził z równowagi Schlechta: pacnięcie w krocze. Fergal chciał uderzyć medyka, Beleth już był gotowy spacyfikować wychowanka, gdyby nie pojawienie się Unziego. Właściwie wampir ocalił sytuację, nie zdając sobie zupełnie z tego sprawy. Acz Fergalowi wcale nie pomógł.
Spiorunował Unziego wzrokiem, lecz Szaleniec nic sobie z tego nie zrobił. Powiedział swoje, zawstydził kompana i jeszcze wydał kolejną jego tajemnicę. Nieliczni tylko o niej wiedzieli. Odwrócił wzrok czując ogromny wstyd. Aż złapał się za głowę, czując na sobie spojrzenia wampirzyc. Tak bardzo wszystkim w pokoju zależało, żeby upokorzyć narzeczeństwo?
No tak, kary ciąg dalszy.
Kiedy Unzi podszedł do niego z mundurem, Schlecht zareagował popchnięciem go.
- ODWAL SIĘ!
Ryknął bez seplenienia na wampira. Oczywiście Szalony zaśmiał się, zatoczywszy się do tyłu. O mały włos, a nie upadł. Beleth jakoś nie specjalnie fatygował się do zatrzymania małego bałaganu. W zamian zapalił kolejnego papierosa. W końcu przyszło badać Sojkę. Andre stanął między nią, a Fergalem: ten drugi wściekał się grożąc po niemiecku Schulzowi. Oczywiście mężczyzna puścił wszystkie słowa bokiem, wszak za sojusznika miał Beletha.
Badanie dobiegło końca. Mogli wreszcie przyodziać ubrania. Rekin z bólem patrzył w stronę narzeczonej, a gdy otrzymał możliwość zbliżenia się do niej, tak też uczynił. Stanął tuż obok, niemalże przytłaczając ją swoją osobą.
Wiedział jak bardzo kiepsko musiała przeżyć upokorzenie poprzez rozebranie się i oddanie ciała do badań. Dotyk był najgorszy.
Nim jednak wyszli, zostali zmuszeni jeszcze do wysłuchania rozmowy między ludźmi... No i oddania krwi. Nie obyło się - jak wiadomo - bez złowieszczych warkotów w stronę lekarza. Szkoda tylko, że każdy lekceważył sobie rekinie ostrzeżenia. Albowiem wiedzieli, iż nie był w stanie nikomu nic zrobić.
- Cóż, dobre pytanie. Fergal. Co z Manuelą? Przemyślała swoje zachowanie?
Spojrzał w stronę poddenerwowanego Schlechta. Czerwone ślepia nic, a nic nie straszyły pogromcy. Zaciągnął się bardziej papierosem, wypuszczając lekceważąco dym.
Jak mu odpowiedzieć? Brak języka utrudni, w dodatku Andre nie pomagał. Przecież Fergal wiedział co ma robić! Mimo wszystko Sojkę też zapytano, na co kobieta jedynie pokiwała głową.
Do cholery...
- Będzie oddana.
Burknął pod nosem, patrząc z pod grzywki na łowcę. Ten wychylił się lekko, nadstawiając ucha.
- Słucham? Możesz powiedzieć głośniej i pełnym zdaniem? Nie bardzo rozumiem co chcesz nam przekazać.
Spytał, zerknąwszy surowo na wychowanka. Rekin aż zacisnął dłonie w pięści. Andre z Unzim obserwowali go, z czego ten drugi chichotał. Wiedział o problemie kompana.
- Manuela będzie szłuchać, płoszę pana. Poddała szię pańszkiej woli.
Głośniej, sepleniąc i z głośnym śmiechem Unziego w tle. Chociaż Andre stanął po stronie Rekina; pacnął Szaleńca w głowę na uspokojenie. Oczywiście Schulz celowo nie powstrzymał kącika ust unoszącego się do góry, a trójka wampirów zaśmiała się cicho.
- Tak, bardzo ładna odpowiedź, Fergal.
W ramach aprobaty nawet zaklaskał parę razy. Wszystko odbywało się celowo; kolejna kara.
- Jak widzisz, trzeba jeszcze trochę czasu żeby złamać ich wolę. Manuela wydaje się stłamszona, lecz jeszcze się broni; sam byłeś świadkiem jak zachowała się w trakcie rozbierania. Ale to tylko kwestia czasu, prawda kochanie?
Ostatnie słowa skierował do Sojki, ona z kolei mogła dostrzec niemalże rozczulający uśmiech łowcy. Ojcowski, ciepły... a zarazem jadowity.
- Natomiast Fergal... Jeszcze trochę, a ponownie będzie dobrym i posłusznym rekinem. W końcu kto jak kto, ale to ja znam wszystkie jego słabości.
Dodał, badając teraz wzrokowo postać Fergala. Nie bał się Rekina, wiedział jak go złamać i zmusić do pokornego oddania woli. Chociażby siłą.
- W porządku. Koniec pokazu i badań. Schulz, nim wrócisz do pokoju, chcę omówić z tobą jeszcze kilka rzeczy.
I w taki oto sposób, wszyscy byli już wolni. Wampiry opuściły gabinet pana, rozchodząc się w swoje strony. Andre miał jednak za zadanie odprowadzić parę do pokoju Schlechta. Po drodze wyjaśnił im kilka rzeczy.
- Nie macie zakazu chodzenia po posiadłości. W końcu to też i twój dom Fergal, a od kilku godzin także i Manueli.
Powiedział im chyba najważniejsze. Niemniej dało się wyczuć iż narzeczeństwo wcale nie było do niego przychylnie nastawione. Mimo wszystko kontynuował.
- Wypadałoby też, żebyś się przywitał z rodziną.
Skierował się bardziej do rekina, na co ten nawet nie odpowiedział. Nie miał ochoty się z nikim widywać po tym, co ich spotkało. Padło jeszcze kilka zdań dotyczących zasad domu, braku ucieczek i komunikowania się z poza domu. Nie otrzymali również telefonów.
W między czasie ktoś zajrzał zza drzwi jednego pokoi. Jeśli Sojka spojrzy w ich kierunku dostrzeże drobną, dziewczęcą buzię i to dość dobrze jej znaną. Czmychnie jednak ona do środka, zatrzasnąwszy drzwi. Manuela jeszcze nie wiedziała, iż jej sąsiadką jest nikt inny, niż sama Esterka - siostrzyczka z obozu, tylko nieco odmieniona - za sprawą krwi Andrego, stała się wampirzycą.

Kiedy wrócili do pokoju, Fergal od razu swoją złość przelał na krzesło stojące nieopodal biurka. Zaczął nim tłuc o ścianę, rozwalając na części. Dyszał przy tym wściekle, nie mogąc pohamować złości. Aż skrzela kolejny raz się pokazały.
Był zły na siebie, na Beletha i wszystkich dookoła. Jeśli Manuela zechciała go uspokoić, ten odruchowo odepchnie ją od siebie. Jednak po chwili zrozumie swój czyn i pomoże szybko Sojce, chociażby dopadając do niej i i pomagając wstać. Chciał żeby usiadła na łóżku. Szybko wtedy sięgnie po notes, zapisując na nim mało wyraźne słowa.

Zabiję Schulza! ZABIJĘ GO I ICH WSZYSTKICH! SPALĘ DOM!

Wcisnął boleśnie w dłonie wampirzycy notes, cofnąwszy dłonie. Zaczął chodzić po pokoju, starając się opanować gniew.
Nic z tego.
Czy będzie jednak gorzej? Ktoś zapukał. Bardzo cicho, acz za drugim razem niego głośniej. Ktoś nacisnął klamkę i w drzwiach pokazała się sylwetka kobiety w kwiecistej sukience. Jej białe włosy były splecione w luźny kok, przez co kilka kosmyków opadło na jej smukłe ramiona. Lekko pomarszczoną, lecz nadal ładną twarz zdobiły okrągłe okulary oprawione w białe, metalowe obramówki. U boku kobiety stała niska dziewczyna: nastoletnia buzia, aczkolwiek blada jak ściana.
- Och, rety. To prawda, wróciłeś!
Głos kobiety brzmiał naprawdę ciepło. To była Petra - żona Beletha. Przepuściła dziewczynę przed siebie, wchodząc do środka. Schlecht mimowolnie cofnął się, nie okazując przyjaznego nastawienia. Wciąż trawił go gniew. Petra mimo wszystko uśmiechała się i nawet podeszła do Manueli.
- Biedne dziecko. Słyszałam co się stało w gabinecie mojego męża... Nie mogłam nic zaradzić. I jestem Petra, a ta mała ślicznotka to? Przedstawisz się, skarbie?
Ułożyła obydwie dłonie na ramionach wampirzycy. Cóż, nie musiała się przedstawiać, prawda? Osoba przypominająca nastolatkę rzuciła się na szyję Sojki. Petra w niemałym szoku, a Fergal?
- ESTEŁA! ONA ŻYJE?!
Aż paluchem na nią pokazał.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyCzw Lis 12, 2020 11:35 pm

Publiczne badanie miało być karą za jej wcześniejszy brak subordynacji. Zrozumiała to, gdy Beleth rzucił idiotyczny pseudoargument o braku czasu. Że niby co? Gonili narzeczonych przez połowę świata, a teraz, gdy w końcu sprowadzili ich do siedziby na stałe, nie było paru minut, aby przejść do gabinetu?
Jak mógł z nich tak szydzić?
Gdyby przynajmniej znajdował się tu tylko Schulz, który w mniemaniu Mańki był impotentem i który już lata temu zobojętniał na widok innych ciał. Ewentualnie jeszcze Beleth, zbyt stary, by przejmować się czyjąś nagością.
Ale obca trójka młodych wampirów? I Andre, którego Manuela kiedyś traktowała jak ojca?...
A to był dopiero początek upokorzeń, jakich wspólnie z Fergalem miała doznać w tym miejscu. Beleth i Schulz szykowali dla nich o wiele gorsze rzeczy, które na razie pozostawały tajemnicą.
Od czasu obozu nigdy nie rozbierała się przed innymi, a i tak wtedy, jako więźniarka, robiła to w zupełnie innych warunkach. Odczłowieczona, doprowadzona na skraj wytrzymałości, nie czuła wstydu, gdy musiała nago przebywać w baraku czy na apelach – to była tamtejsza normalność. A potem zagarnął ją Fergal i od wtedy tylko on mógł na nią patrzeć.
Przez całe badanie stała w miejscu. Spokorniała i utraciła swoją hardość. Dopiero gdy Schulz zaczął interesować się genitaliami Fergala, a następnie pojawił się Unzi, nabrała ochoty, żeby wziąć ich za fraki i stąd wywalić. Czuła, że obaj dotknęli sfery, która powinna obchodzić tylko ją, nikogo innego.
Wstyd Fergala i jego zasłonięte ciało były przeznaczone wyłącznie dla niej.
Ledwo jednak odwróciła się w stronę całej trójki, podszedł Schulz i ponownie odarł ją z godności. Dusiła się od jego zapachu i dotyku. Miała wrażenie, że stała przy niej sama śmierć.
Po badaniu, już ubrana, skuliła się za Fergalem, ale nie powiedziała ani słowa. Nawet nie spojrzała w stronę Beletha. Łowca z pewnością teraz triumfował w duchu – bez problemu wygrał tę małą wojnę i pokazał narzeczonym, gdzie ich miejsce.
Cóż, Manueli było przykro, że nie potrafiła wspomóc Fergala i odpowiedzieć na pytanie łowcy, ale jej ciało po prostu odmówiło posłuszeństwa. Zamknęła się w sobie i była zbyt zatrwożona. Badanie Schulza sprawiło, że wspomnienia obozowe, jeszcze te przed trafieniem pod jarzmo Rekina, odżyły.
Nie śmieszyło ją seplenienie narzeczonego, nawet na to nie zwróciła uwagi. Błagała tylko w myślach, żeby już stąd wyjść. Każda sekunda w tym pomieszczeniu ją zabijała.
Beleth coś do niej powiedział. Manuela nie słyszała co. Kiwnęła tylko parę razy głową, na moment unosząc struchlały wzrok. Szybko go jednak spuściła. Przecież była żydem, a on niemieckim nazistą, nie mogła patrzeć mu prosto w oczy, groziła za to surowa kara.
Gdy w końcu dostali pozwolenie, w jednej chwili odwróciła się w stronę wyjścia. Nadal nic nie mówiąc, szła za Fergalem i Andrem. Jeśli kogokolwiek mijali, nie ośmieliła się na niego spojrzeć.
W końcu to też i twój dom, Fergal, a od kilku godzin także i Manueli.
Jej dom? Ma traktować te zimne korytarze i wrogie spojrzenia jak codzienność?
Ktoś nagle otworzył drzwi obok sąsiedniego pokoju. Zerknęła tam kątem oka. Dostrzegła drobne dłonie i chude dziewczęce ciałko. Nim zdążyła spojrzeć na twarz, dziecko z powrotem znikło w środku. Ten incydent nieco otrzeźwił Manuelę. Patrzyła oniemiała na zamknięte drzwi, wchodząc do sypialni swojej i Fergala.
Mieszkało tu dziecko? Czyli Beleth nadal szkolił nowych… adeptów?
Nie wiedząc czemu, bardzo zapragnęła tam wrócić i zobaczyć tę dziewczynkę.
Gdy tylko została sama z Fergalem, ten zaczął szaleć. Rozwalił krzesło i krzyczał bezgłośnie. Manuela rozumiała jego ból, w końcu sama czuła się potwornie… Ale jej egoistyczna część duszy stwierdziła, że to na niej powinien skupić się narzeczony, a nie na bezsensownym wyładowywaniu złości.
W końcu to ona dostała właśnie powtórkę z selekcji obozowej.
Podeszła do niego i spróbowała łagodnie schwycić go za ramiona, ale w zamian ją odepchnął. Upadła przy kominku, rozgoryczona, że od nikogo nie może liczyć nawet na jedno słowo pocieszenia. Już nawet nie miała innych więźniarek, które czułyby to samo i razem by się wspierały.
Mimo że chciał pomóc jej wstać, teraz to ona go odepchnęła. Sama usiadła na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Kątem oka zerknęła na notes, który jej wcisnął.
On i Beleth nie mają prawa tyle żyć. Są ludźmi – odparła tylko rozgoryczona.
Wiedziała, że Fergal ich nie zabije. Nie dlatego, że był słabszy. Po prostu… gdyby naprawdę było to możliwe, zabiłby ich już dawno. Niektórzy tacy już są – nawet jeśli krusi, to nietykalni przez całe życie.
Zwinęła się w kłębek na łóżku i mocno objęła kołdrę. Zawsze, każdej nocy, musiała mieć przy sobie coś, co mogłaby kurczowo ściskać.
Fergal, posłuchaj – zaczęła roztrzęsionym tonem – będę udawać i godzę się na wszystko, ale pod warunkiem, że kolejne tego typu kary wymierzysz mi ty. Rozumiesz? Nawet jeśli będą bardzo bolały, nie chcę, by robił to ktoś inny. Niech Beleth czy inni biją mnie po twarzy albo głodzą, ale… ale niech nie robią tego, co dzisiaj. Niech nie przekraczają… granicy.
Postawiła jasny warunek – jakiejkolwiek ingerencji w jej ciało, choćby w celu tortur, mógł się dopuścić tylko Rekin. Póki wiedziała, że będzie to robił po to, by wykonać rozkaz Beletha, zniesie to psychicznie.
Ktoś musiał im oczywiście przerwać. Manuela ze złością podniosła głowę, bo uważała to za nietakt – z pewnością wszystkie wampiry słyszały o badaniu, powinny więc zachować choć odrobinę przyzwoitości i pozwolić narzeczonym na chwilę oddechu.
Kiedy jednak zobaczyła gości, oniemiała. Na dorosłą kobietę właściwie nie zwróciła uwagi, o wiele ważniejsza była dziewczynka.
Jasny gwint.
Staruszka coś mówiła, ale do Manueli to nie docierało. Niczym w transie podniosła się z łóżka i stanęła na równe nogi… aby niecałą sekundę po tym paść z hukiem na podłogę.
Zemdlała. Ten widok był dla niej zbyt wielkim szokiem.
Maniu! – krzyknęła dziewczynka, która zamiast na szyję siostry rzuciła się na powietrze.
Manuela wylądowała nieprzytomnie u niej stóp. Esterka ostrożnie schwyciła ją za głowę i zaczęła cucić siostrę. Ta była teraz bledsza niż śnieg, mimo że na co dzień miała dość różaną twarz – oczywiście jak na wampirzycę. Wyglądała niemal jak trup.
Wody! Niech ktoś przyniesie z łazienki! – poprosiła płynnym niemieckim Esterka, spoglądając wpierw na Petrę, a potem na Fergala… chociaż gdy w końcu zawiesiła na nim wzrok, jej spojrzenie stało się lodowate.
Nic jednak nie powiedziała, czyli najwyraźniej dobrze wiedziała, że go tu zastanie. Petra musiała ją ostrzec i wyjaśnić całą sytuację.
Gdy w końcu małej udało się obudzić Manuelę, podała jej pod usta wodę. Starsza Sojka zakrztusiła się pierwszym łykiem i go wypluła. Jej wzrok ponownie utkwił w Esterce.
I teraz był absolutnie przerażony. Polka wyglądała tak, jakby dojrzała diabła.
Nie – wyrzęziła, próbując się wyrwać Esti – ty nie żyjesz, a j-ja… J-ja nie… Ja nie chcę z-znowu was wszędzie widzieć, nie chcę z-zjaw, nie chcę przez to ponownie przechodzić!
I wybuchła spazmatycznym płaczem, cała się trzęsąc. Petra spojrzała na nią ze współczuciem i szepnęła do Fergala:
Chorowała psychicznie? Może miała zwidy po… waszym życiu w obozie.
Żona Beletha trafiła w sedno – Manuela przez długi czas nie mogła sobie poradzić z traumą po śmierci rodziny i widziała ich twarze na jawie. W końcu udało jej się to zwalczyć. Bała się, że teraz znowu ją to dopadło.
Esterka jednak tuliła mocno siostrę do swojego drobnego ciała i szeptała jej coś do ucha w jidysz. Ani Fergal, ani Petra nie mogli zrozumieć co. W końcu Manuela zaczęła się uspokajać – zaciągnęła się mocno zapachem Esti, wczepiła się w jej ciało (wreszcie prawdziwe, a nie urojone) i słuchała jej słodkiego głosu.
Przeżyłam wtedy, gdy Krieg nas spił.
Pan Andre mnie ocalił.
Nikt nie mógł wiedzieć, ukrywaliśmy to przez lata.
Jestem wampirem, Maniu. Żyję tak jak ty. Obu nam się udało.
Przetrwałyśmy obóz.
Tak bardzo tęskniłam.
Manuela w końcu się podniosła i sama objęła Esterkę. Ścisnęła mocno jej ciało, jeszcze cicho łkając. Kołysała siostrą, jakby ta znowu miała dwanaście lat, mimo że teraz liczyła ich sobie kilkadziesiąt. Była dojrzałą, doświadczoną kobietą uwięzioną w ciele dziecka – ale o tym starsza Sojka na razie nie myślała.
Esti – wyszeptała cicho – przez tyle lat marzyłam, żeby cię spotkać chociaż jeszcze raz. Myślałam, że… dopiero gdy umrę…
Siostry przełączyły się na jidysz i chwilowo nie przejmowały się Petrą i Fergalem. Esterka w końcu wstała ze spokojem i pomogła podnieść się Manueli. Choć było widać, że młodsza się cieszyła, to jednak o wiele lepiej powstrzymywała emocje. Była w tym wytrenowana.
Chcę porozmawiać z Manią na osobności. To moja siostra. Nie widziałyśmy się kilkadziesiąt lat – oznajmiła po niemiecku Petrze, uśmiechając się.
Na Fergala nawet nie spojrzała. Doskonale pamiętała, co jej zrobił z mózgiem, jak krzywdził Manuelę i że zabił całą rodzinę. Nie była w stanie teraz się do niego odezwać.
To kat. Zawsze nim pozostanie.
Wyprowadziła roztrzęsioną Manuelę, która nie mogła spuścić z niej oka. Spotkanie żywej Esterki było dla niej czymś tak absurdalnie wspaniałym i niespodziewanym, że zapomniała o całym świecie.
Zaprowadziła ją do swojego pokoju obok. Tam, bez żadnych świadków, ponownie mocno ją przytuliła i również uroniła parę łez. Usiadła z nią na łóżku, tuląc się do jej ciała. Obu kobietom brakowało rodzinnej miłości.
Jakim cudem, Esti. Dlaczego ja nic nie wiedziałam? Przecież mieszkałam z Andrem przez lata, już po obozie. Mógł mi powiedzieć – rozprawiała głośno Manuela, gładząc włosy siostry. Traktowała ją jak małą, trochę nieudolną laleczkę. Dla niej nadal miała dwanaście lat.
Esterka na razie to znosiła, bo sama łaknęła siostrzanych czułości. W końcu jednak położyła się na łóżku, ciągnąc za sobą Manuelę. Splotła z nią dłonie i ze szczerym szczęściem wpatrywała się w jej twarz.
Też byłam o to zła. Ja z kolei nie wiedziałam, że razem żyliście. Po tym, gdy mnie przemienił, oddał mnie na wychowanie do Petry. Przez cały czas myślałam, że zostałaś na o wiele, wiele dłużej z… z tamtym potworem, a gdy obóz się skończył i pan Andre nic o tobie nie powiedział, uznałam, że w końcu zakatował cię na śmierć. – Na moment się zasmuciła. – Dowiedziałam się niedawno, że też przeżyłaś. Bardzo chciałam jechać cię odszukać, ale pan Andre powiedział, że sam cię do mnie przywiezie. I proszę, dotrzymał słowa!
O szlachetnym mówiła tak łagodnie jak niegdyś Manuela, gdy sądziła, że był jej panem. Starsza Sojka w milczeniu zaakceptowała ten ton – skoro naprawdę ją stworzył, to młoda nie mogła wygrażać się inaczej. Rozumiała to.
Sama Esti z kolei zaczęła inny ciężki temat:
Podobno jesteście narzeczeństwem. Ty i Schlecht – dodała z wyraźnym trudem. – Maniu, ale… ale jak to? Przecież uciekłaś. Żyłaś tyle lat bez niego. Już nie jesteś jego niewolnicą. Czemu więc…?
Słysząc te wszystkie pytania, Manuela zrozumiała w końcu jedno: dlaczego Andre jednak wrócił do Beletha i nadal mu służy.
Przecież ona robiła dokładnie to samo. Nie mogła się uwolnić od Fergala, wręcz nie chciała. To było silniejsze. A wiedząc to, i tak dziwiła się szlachetnemu. Co za hipokryzja.
I ona, i Andre byli niewolnikami własnego przywiązania. Jak mogła wcześniej tego nie zrozumieć?
Wybaczyłaś mu? Wszystko? – spytała jeszcze z goryczą Esti.
Manuela kiwnęła delikatnie głową. Miała przecież inne pojęcie wszystkiego.
Nachyliła się do ucha Esterki i w paru słowach wyrzuciła z siebie swoje uczucia wobec kata. Poczuła ogromną ulgę – w końcu miała kogoś, komu mogła o tym wprost powiedzieć i kto, tak jak ona, mógł na to spojrzeć z perspektywy ofiary, a nie kata.
Wierzyła, że Esterka zrozumie. Przecież była jej siostrą.
Mała zacisnęła wąsko usta, ale nie zganiła siostry. Czuła, że teraz nie powinna – ta sytuacja była zbyt skomplikowana na jedną, emocjonalną kłótnię. Aby rozładować napięcie, uśmiechnęła więc się szeroko i dała Manueli całusa w czoło.
Opowiedz mi o wszystkim. Co robiłaś przez ten czas? Gdzie byłaś? – zapytała starsza Sojka, sadowiąc się wygodnie na łóżku.
Od dawna nie rozmawiała tak swobodnie w swoim języku. I od dawna nie czuła się tak wolną żydówką jak teraz.

W czasie gdy siostry ucinały sobie pogawędkę na temat życia poobozowego, Petra podeszła do Fergala. Uśmiechnęła się do niego czule i pogładziła go dłonią po ubraniu, niczym matka.
I co, mój drogi? Jak się czujesz po powrocie? Nic nie zmieniliśmy w twoim pokoju. – Słyszała od męża o języku Rekina, dostrzegła zresztą na łóżku notes z zapisaną kartką. Widziała, co Fergal tam naskrobał, ale tego nie skomentowała. Zawsze wybaczała mu działanie w emocjach. – Możesz na tym pisać, nie przeszkadza mi to, ale pozwól, że ja będę mówić.
Przysiadła na krześle, wyciągając nogi w stronę kominka. Ogień powoli dogadał.
Kto by pomyślał, że wrócisz z kobietą! – zachwyciła się. – Jak usłyszeliśmy z Belethem, że masz narzeczoną, to się z nim założyłam, że ktoś cię do tego zmusił i że szybko się z tego wymigasz. Mój mąż był wyjątkowo pewny, że zobaczę was tu razem. Nie wiem, skąd to wiedział, ale wygrał, skubany. Wiszę mu paczkę dobrego tytoniu z Ameryki. – Zachichotała. – Podobno nie spuszczasz z niej oka. To naprawdę wspaniałe.
Petra albo udawała niewinną, albo Beleth nie wtajemniczył ją w życie Fergala i Manueli. W końcu nie opowiadał wiele o obozowych historiach – były zbyt brutalne, nie chciał martwić nimi zapracowanej żony. Petra skupiała się na wampirach, które mieszkały w posiadłości – zawsze zadbane, ułożone, wychowane żelazną ręką, skupione na wykonywaniu rozkazów.
Wskazała dłonią na tobołek, który ze sobą przyniosła.
Wiem, że niczego nie masz. To twoje stare ubrania, wyprałam je i wyprasowałam. Sprawdź, czy pasują. Oczywiście, to tylko na chwilę, póki nie pojadę kupić nowych. Dla twojej Manueli też coś załatwię, tylko najpierw potrzebuję jej rozmiarów.
Wpatrywała się w Fergala z nikłym uśmieszkiem. Jeśli przyglądał się ubraniom, milczała przez jakiś czas. W końcu przeciągnęła ręce, aż zatrzeszczały jej kości, i spytała cicho:
Więc dlaczego naprawdę wróciłeś? Bel ci kazał? – Choć nadal brzmiała ciepło, Fergal mógł już wyczuć poważny ton. – Znowu będziesz chciał mu uciec? Co mam o tobie myśleć, mój drogi? Zaburzyłeś wtedy nasz spokój i cała rodzina poczuła się dotknięta, a ja… przez te wszystkie lata musiałam nosić ze sobą ciężar tajemnicy, że pomogłam ci w rozpoczęciu nowego życia. I teraz jesteś tu znowu. Czy mój trud był na darmo?
Starała się zażartować, ale w rzeczywistości powiedziała to dość smutno. Z jednej strony czuła radość, że powrócił syn marnotrawny, ale z drugiej…
Po co w takim razie ten spisek sprzed lat, skoro Beleth ponownie miał nad Fergalem władzę?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySob Lis 14, 2020 6:20 pm

Odszedł na kilak kroków, po tym jak Manuela nie przyjęła jego chęci pomocy w pozbieraniu się z podłogi. Najwidoczniej tak niewielki, odruchowy czyn był kolejnym bolesnym kolcem wbitym w jej ciało. Zamiast pocieszyć, zadał ból.
Może nie tylko gniew miał wpływ na tak okrutne zachowanie, ale również dom? Jeśli tak, strach pomyśleć do będzie dalej.
Zabrał notes z powrotem, wysłuchując przy tym narzeczonej. Przyglądał się martwemu przedmiotowi, jakby szukał w nim jakiejkolwiek podpowiedzi, pomocy, czegokolwiek co mogłoby ich jakoś uwolnić z pod jarzma podłego losu.
Przecząco pokręcił głową na bolesne słowa kobiety. Przecież nie chciał dopuszczać się krzywdy na niej - obiecał nie tylko jej, ale również sobie.
Skoro leżała, nie miała jak odczytać słów, dlatego też Niemiec zdecydował się powiedzieć głośno, acz nuty zakłopotania nie dało się nie wyczuć.
- Nie chcę cię tołtułować, ani szeby inny ktoś połoszył na tobie łęce.
Odłożył notes na łóżko, nie patrząc jednak na Sojkę. Już dość przeżyli i nacierpieli się, nie mówiąc już o Manueli, która nie dość, że została upokorzona, to jeszcze bolesne wspomnienia były niczym najgorsze szpilki powoli wbijane w kruche ciało.
Oczywiście żadne z nich nie mogło przewidzieć, że będą mieli niespodziewanych gości. Petra i... Esterka.
Niemiec miał taką minę, jakby zobaczył ducha. Cała i zdrowa Estera żyła, z taką różnicą, że była wampirzycą. Blada jak trup, w ciele nastolatki. Jak widać nie było jej dane dorosnąć cieleśnie.
Petra ruszyła z pomocą na widok upadającej Manueli: od razu skierowała się do łazienki, żeby w szklanym kubeczku przynieść zimną wodę, którą podała Esterce. Wampirzyca zaczęła cucić siostrę. Sam widok był rozczulający i bardzo wzruszający: dwie rozdzielone siostry skrzywdzone przez los mogą się wreszcie spotkać i przytulić.
Szkoda, że Fergal nie mógł zdobyć się na żadną emocje, poza szokiem i tlącą się wściekłością. Nawet Petra nie mogła nic zdziałać. Obserwowała ze szczerą miłością dwie kochające się siostry, acz starsza wciąż musiała dotrzeć do siebie.
Rekin dopiero otrząsnął się przez pytanie skierowane do niego.
- Chyba.
Odpowiedział krótko, powracając do poruszającej sceny. Sojka była pochłonięta swoją żywą młodszą siostrą. Nie dało się też nie odczuć chłodu, którym młodsza obdarzyła Niemca.
Wiedziała.
Ona wiedziała o śmierci rodziny i tego, kto to dokonał.
Fergala przeszedł dreszcz. Na pewno się wyda, przekabaci Manuelę na swoją stronę i tyle by było ze wspólnego działania.
Czemu do licha nie radował się na widok narzeczonej, która ma rodzinę? Chociaż tą jedną jedyną? Tą smutną pozostałość? Przecież dzięki temu Manuela miała szansę na ogarnięcie swojego życia - poczuć się kochaną przez bliską osobę. Przez Esterkę, która rzekomo miała nie żyć.
I co gorsza nic nie rozumiał z ich rozmowy.
Coś zaczęło się tłuc w klatce piersiowej wampira, że niemal stawało się bolesne.
- Jasne, dziecko. Porozmawiajcie. W końcu nie widziałyście się tyle czasu.
Zgodziła się Petra na słowa Estery. Rozumiała wszystko, nie miała zresztą serca bronić im rozmów ani spędzania ze sobą czasu. Najważniejsze aby dwie dziewczyny znalazły w sobie spokój.
Niemka zamknęła za nimi drzwi, odwróciwszy się za chwilę w stronę Fergala. Dostrzegła na jego twarzy zmieszanie. Jak widać i dla niego niespodziewane spotkanie odcisnęło piętno.
Na lepsze?
Czy na gorsze?
Westchnęła ciężko, wchodząc głębiej do pokoju. Czuła, że szykuje się ciężka rozmowa, zważywszy iż nie wiedziała do jakiego stopnia zmienił się jej wychowanek. Co siedziało w jego głowie? Co obecnie myślał w momencie powrotu? I przede wszystkim dlaczego?
Mimo wszystko odczuwała ulgę wiedząc, że wciąż żyje. Podeszła nawet, nie zatrzymując swoich myśli ani uczuć. Rekin podniósł na nią nieobecny z początku wzrok. Co miał odpowiedzieć? Okazać radość? Złość? Warknął pod nosem, odsuwając się na bezpieczną dla siebie odległość. Sięgnął po notes, skoro Petra nie widziała w tym nic złego.
Nie zamierzał też ukrywać myśli.
Słowa zapisane były bardzo wyraźne, świadcząc iż ich twórca włożył trochę siły.

Czuję się okropnie!

Tyle wystarczyło, prawda? Mimo wszystko Petra mówiła dalej, starała się nawet rozluźnić rozmowę, a przede wszystkim uspokoić Rekina. Wiedziała jak musiało się w nim gotować.
Cóż, nie bez powodu.
Dlaczego Petra się cieszyła? Nie wiedziała co działo się z Manuelą? Co działo się z nim w obozie? Zapewne nie. Beleth sprytnie przeinaczał każde dzieje, byleby być wciąż dobrym mężem i ojcem w oczach kobiety. Aż przeszedł go dreszcz na samą myśl, oraz chęć żeby Petra w końcu poznała całą prawdę, a nie tylko jej część. Jednak z drugiej strony...
Czy tą starszą kobietę nie skazałby na śmierć?
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

Nie umiem jej zostawić. Jest całym moim

Przerwał, podając notes pod twarz kobiety. Nie musiał kończyć, wiedziała co chciał jej przekazać i kolejny raz jej wnętrze ogrzewały ciepłe uczucia. Zauważyła też, że z Fergalem jednak gorzej się rozmawiało. Stał się bardziej wycofany. Albo sprawiał wrażenie takiego.
Dlatego też zmieniła temat, wskazując na zapakowane ubrania. Niemiec nie omieszkał zająć się nimi. Przecież Petra nie zasługiwała na złe traktowanie; ona jako jedyna znała prawdę.
Wyciągnął z tobołka kilka luźniejszych ubrań i koszul. Wszystkie w ciemnych kolorach.
Odkładał je ostrożnie na łóżko, starając się ich nie wygnieść.
- Chciałbym z nią iść na zakupy.
Zakomunikował Petrze. Kobieta jednak nic nie odpowiedziała, wiedziała przecież, że to nie jest możliwe - Beleth zabronił wypuszczać narzeczeństwo samotnie w miasto. Będą musieli mieć ochronę.
Schlecht aż przysiadł przy brzegu łóżku; ułożył wyciągnięte ręce na materacu i oparł głowę między nimi. Był tak zdenerwowany, że aż zmęczony. Petra za bardzo naciskała na wyjaśnienia, aczkolwiek dziwić się jej nie mógł. Uciekł i wrócił, psując tym samym wszystko, co do tej pory stworzyła Petra. Sięgnął niechętnie po odłożony notes, kolejny raz przyglądając się jego zawartości.
Zaczął skreślać słowa Spalę dom! Petra zauważyła to, poprawiając po chwili okulary. Z jej ust dobiegło ciche westchnięcie. Wyciągnięcie z Rekina cokolwiek okazało się trudniejsze niż myślała.
- Odpowiesz mi?
Nacisnęła lekko. A skoro odpowiedzi wciąż nie otrzymała, wstała z krzesła, żeby usiąść na skraju łóżka - tuż obok Fergala. Dostrzegła zmrużone oczy, rozgniewaną minę. Rekin obecnie czuł się winny smutkowi opiekunki, nie wiedział nawet jak odpowiedzieć.
- Nie jestem w stanie czytać w twoich myślach, Fergal. Więc proszę, nie zbywaj mnie milczeniem.
Wciąż naciskała, chciała nawet dotknąć Rekiniego ramienia, aby dodać mu otuchy. Nim jednak wyciągnęła rękę, Niemiec zaczął już pisać. Za chwilę otrzymała kartkę z kilkoma zdaniami:

Tak, Pan Beleth mi kazał wrócić do domu. Odnalazł mnie i Manuelę, nie przyjmując żadnych wyjaśnień ani protestów.
Przykro mi, że czuła się z tym Pani źle.


Skromnie napisane słowa, nie wyrażały wszystkiego i przede wszystkim nie zdradzały całości. Petra o tym doskonale wiedziała, w końcu znała Rekina od momentu, kiedy był jedynie maleńką istotą.
- Dlaczego nie chcesz powiedzieć mi wszystkiego?
Może uda się przekonać wychowanka do zwierzeń? Nic z tego. Fergal wstając, zaprzeczył ruchem głowy. Spojrzał tylko raz smutnie na Petrę, a później kolejny raz rozgościła się w nim złość.
Wstała razem z Rekinem, który bez żadnych uprzedzeń wyszedł z pokoju i skierował się do Esterki. Oczywiście bez pukania zakłócił ich spokój.

Nim jednak do tego doszło, Manuela z Esterką również przeprowadzały rozmowę. Młodsza Polka nie potrafiła znaleźć wyjaśnienia na uczucia, którymi starsza siostra obdarza dawnego kata. Ale wiedziała, że to nie był czas i miejsce na tego typu rozmowy. Musiały pierw nacieszyć się sobą, dopiero przejść do dalszych ważnych spraw.
Pogłaskała Manuelę po dłoni, którą chwyciła w swoje. Tak się cieszyła, że znowu mogą być razem. No i oczywiście też zamierzała o wszystkim jej opowiedzieć.
Nie zamierzała ukrywać żadnych faktów.
- Od momentu kiedy Pan Andre mnie przemienił, żyłam w ukryciu. Wyprowadził mnie samodzielnie poza obóz nocą, tak żeby nikt nas nie przyłapał. Na drugi dzień - również pod osłoną nocy - nakazał swojej służącej Elen, żeby wywiozła mnie z kraju tutaj - do domu Pani Petry.
Przerwała na moment, żeby Manuela mogła powoli przyswajać informację. Dopiero po chwili kontynuowała swoją historię.
- Pani Petra przyjęła mnie ciepło i wyglądało na to, że nie miała pojęcia co takiego działo się w obozie. Andre również zakazał mi o tym komukolwiek mówić, nawet pozostałym mieszkańcom domu. Cieszyłam się ogromnie, że los dał mi drugą szansę, ale z czasem docierało do mnie co takiego się wydarzyło, że... Że zostałaś tam sama z resztą rodziny, a ja... Ja żyłam w miłości, którą ofiarowała mi obca rodzina. Miałam do siebie ogromny żal. Dlatego odważyłam się napisać list adresowany do pana Andre.
Po tym gdy trafił w jego ręce, pan Beleth o wszystkim się dowiedział i polecił zabić Elen. Dowiedziałam się również, że wciąż żyjesz i... miewasz się dobrze. Sama nie wiedziałam jak miałam to odbierać. Byłam dzieckiem. Co gorsza, był to ostatni list otrzymany od Pana Andre. Urwał się kontakt, i wtedy już nie wiedziałam co dalej się z wami dzieje. Przez wiele lat żyłam w milczeniu, i gdyby nie pomoc pani Petry, na pewno nie przeżyłabym ani chwili dłużej w tym domu. Przepraszam cię, Maniu, że sięgnęłam po szczęście i przestałam myśleć o obozie. Jednak co noc modliłam się o twoje zdrowie i reszty i chyba... Chyba wysłuchano moich próśb.

Mówiąc każde słowo, wylewała z siebie łzy. Zacisnęła mocniej palce na dłoniach siostry, aby dodać sobie otuchy.
- Po paru latach pan Andre z innymi wrócili do domu. I jeszcze... ON. Schlecht. Był tak zdziczały, wściekły i nieogarnięty, że nie ogarnął mojego istnienia. Nie zdziwię się, jak później brał mnie za upiorną zjawę nawiedzającą jego byt.
Musiała zatrzymać dalszą wypowiedź, przypominając sobie z naganą, o tym iż Mania dzieliła życie z potworem. Ale z drugiej strony... Może pora było zostawić go w tyle i iść na przód? Pochyliła się w stronę siostry, patrząc w jej oczy.
- Maniu, możemy zostawić ich wszystkich. Skoro Pan Beleth odzyskał swojego wychowanka, przestanie zwracać na nas uwagę. Wiem też, jak powstrzymać tą zębatą bestię! Podsłuchałam rozmowy Pana Beletha z Schulzem. Trzeba okaleczyć mocno jego skrzela, tam go najbardziej boli. Mam nawet przygotowaną broń na tą okoliczność. Bo... Bo ja wiedziałam, że ON powróci.
Wypuściła siostrę, żeby żywym krokiem podejść do szafki nocnej. Z zamkniętej na kluczyk szuflady wyciągnęła nóż którego ostrze było wykonane ze srebra.
- Zaczniemy życie od nowa, Maniu. Tylko ty i ja! Nadrobimy nasz utracony czas!
Może zdoła jakoś przekonać siostrę do przejścia na swoją stronę? Patrzyła na nią pełna motywacji, hardości. Była gotowa bronić swojej starszej siostry za wszelką cenę.
Nawet w chwili wejścia potwora.
Huk otwartych drzwi rozległ się po całym korytarzu. Esterka aż podskoczyła widząc, kto stał w drzwiach. Jej wzrok od razu zapłonął szczerą nienawiścią, a drobne ciało zasłoniło Manuelę. Rozłożyła ramiona, ściskając w jednej dłoni nóż.
- Zbliż się, a wbiję ci go w serce! Potworze!
Krzyknęła po niemiecku, nie spuszczając oka z Fergala. Niemiec z kolei wyglądał na wyprowadzonego z równowagi, zbliżył się szybko z zamiarem odsunięcia z drogi Estery. Dla niego była wciąż duchem.
- Fergal, uspokój się!
Usłyszał za sobą głos Petry, która weszła za nim do pokoju. Chwyciła jego ramię, chcąc odciągnąć. Oczywiście wyszarpał się, nie bacząc na to, czy Petra upadła czy nie.
- Zostaw ją! Won!
Wydarł się do Estery, zupełnie nie przejmując się nożem trzymanym w jej dłoni. Nie omieszkał też w złości rzucić krzykiem do starszej Sojki.
- Tu jest niebespiecznie! Nie moszesz być sama!
Właściwie nie wiadomo czego można było spodziewać się po Sojce. Złości? Radości? Smutku?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySob Lis 14, 2020 9:35 pm

Z westchnieniem przekręciła się na łóżku, słysząc Fergala. Brzmiał niczym naiwne dziecko. Przecież na pewno wiedział, że prędzej czy później Beleth sięgnie po brutalne środki. Dzisiejszy rozbierany teatrzyk był do tego wstępem.
Ja też tego nie chcę, ale jeśli mam wybierać, to wolę, żebyś ty mi coś zrobił. Zaakceptuję to. Pomyśl, że jeśli odmówisz, Beleth może rozkazać to samo Unziemu, Kriegowi czy Devlinowi, a wtedy…
Nie dokończyła, bo uznała, że nie musiała, Fergal z pewnością mógł sobie wyobrazić. Fakt, że namawiała Rekina do tego, by w razie czego ją skrzywdził, brzmiał absurdalnie, ale ten pomysł nie był pozbawiony sensu. W takiej sytuacji Schlecht mógłby ukarać ją łagodniej niż ktoś inny, no i zdobyłby zaufanie Beletha.
Co więcej, Manuela nie chciała mieć w życiu dwóch katów. Wystarczył jeden.
I tak świat torturował ją na mnóstwo innych sposobów. Teraz na przykład sprezentował jej zjawę dawno zmarłej siostrzyczki, którą Polka kochała ponad wszystko.
A może jednak wcale nie zjawę?...
Gdy Manueli minął pierwszy szok, mogła wyczuć, że drobne ciałko było prawdziwe. Zimne i blade, jak na wampira przystało, ale żywe. Esterce pozostał ten sam głos, ten sam uśmiech, tylko zapach różnił się odrobinę.
Przeżyła jako wieczne dziecko.
Starsza Sojka była zbyt przejęta ponownym spotkaniem siostry, aby tłumaczyć się teraz z czegoś Fergalowi albo w ogóle zwracać na niego uwagę. Po prostu ruszyła za młodą, jeszcze nie pojmując skomplikowanej sytuacji, w jakiej wszyscy się właśnie znaleźli.

Petra została sama z Fergalem i nawet nie zdawała sobie sprawy, jak mało wiedziała o życiu całej tej trójki, mimo że dwójkę z nich znała od dziecka. I Rekina, i Esterkę traktowała jak własne szkraby, dlatego tak ciepło się do nich odnosiła i mocno przejmowała się ich losem. Czuła autentyczną radość, widząc zakochanego Fergala, choć jednocześnie była pełna obaw co do jego powrotu. Nie dlatego, że nie chciała go oglądać – po prostu domyślała się, jakie plany miał jej mąż.
Kochała Beletha i mu ufała, ale wiedziała, że był surowym ojcem.
Tymczasem Fergal zachowywał się niczym rozkapryszone dziecko, które odmawiało rozmowy z powodu głupiego focha. Nawet kreślił po kartce niczym emo-nastolatek. Petra jednak znała go na tyle, że domyśliła, z jakim tornadem uczuć musiał się teraz zmagać.
Otrzymała kolejną zapisaną wiadomość, która ją zasmuciła.
Rekin nie chciał tutaj być, za nic w świecie. Bel go do tego zmusił. Petrze się to nie spodobało.
Może i tym razem uda jej się pomóc w ucieczce – i to aż dwóm biednym duszom?
Zdecydowała, że znowu się na to zdobędzie.

Tymczasem Manuela leżała obok siostry i z radością słuchała jej słów. Nawet jeśli historia Esterki nie była szczęśliwa, najważniejsze, że młoda przeżyła. Znowu mogły być razem, znowu stanowiły rodzinę. Może… gdy wszystko się unormuje, to wyjedzie stąd z nią i z Fergalem, może znowu do Japonii. Zamieszkają tam niedaleko siebie i…
Ale to było tylko głupie marzenie, które okaże się piekielnie trudne do ziszczenia. Nie tylko ze względu na areszt od Beletha, ale i samo nastawienie młodszej siostry.
Manuela schwyciła mocniej jej dłoń, gdy zaczęła się załamywać podczas opowieści.
Słońce, byłam dorosła, poradziłam sobie. Gdybym tylko wiedziała, że przeżyłaś i że uciekłaś, cieszyłabym się jak głupia. Nie miałaś jak mi wtedy pomóc. Nie obwiniaj się. Zasłużyłaś na miłość pani Petry. To wspaniałe, że mogła… zastąpić ci mamę – pocieszyła ją cicho, chociaż zabolało ją, że Estera znalazła pocieszenie właśnie w domu Beletha.
Ale nie mogła jej winić. Miała wtedy dwanaście lat i przeżyła obozowe piekło, w tym nawet gwałt przez starego zboka. Potrzebowała kogokolwiek, kto mógłby stworzyć jej dom.
Szkoda, że Elen nie żyje. Kochała Andrego – zasmuciła się Manuela. Pamiętała zazdrosną, ale w gruncie rzeczy nie taką złą służkę. Dotychczas sądziła, że Andre po prostu ofiarował jej wolność.
Niestety, kobieta pośrednio stała się kolejną ofiarą miłości Manueli i Fergala.
Objęła czule siostrę i przycisnęła ją do swojego ciała. Zaczęła szeptać jej na ucho pocieszające słowa, prosząc, aby się nie obwiniała. Zastygła w miejscu dopiero wtedy, gdy Esti wspomniała o Fergalu.
Czyli widzieli się po obozie?
Och, on… Jak zachowywał się po tym wszystkim? – wykrztusiła z siebie. – Mówił coś? Rozmawiałaś z nim wtedy?
Była w szoku, że Fergal nic jej nie powiedział. Albo ukrył ten fakt, albo faktycznie nie zarejestrował obecności Esterki. Ale jakim cudem? Aż tak odleciał?
Będzie musiała go spytać.
Na razie z rosnącym szokiem wsłuchiwała się w coraz mroczniejsze słowa siostry i obserwowała jej ruchy. Mała pragnęła na nowo zacząć życie z siostrą – co oczywiście nie dziwiło – ale chciała to osiągnąć w dość bestialski sposób.
Pragnęła zemsty i kierowała się nienawiścią. Tak jak niegdyś jej starsza siostra.
Manuela usiadła na łóżku, wyciągając w jej stronę ręce.
Esti, kochanie, uspokój się. Wiem, że na razie to brzmi dla ciebie kuriozalnie, ale gdy w końcu uda mi się wszystko wyjaśnić, to na pewno zrozumiesz – zaczęła mówić, próbując stonować emocje siostry. – Nie zostawię go. I nie zostawię ciebie. Chcę stąd odejść z wami obojga. Proszę, usiądź i odłóż ten nóż. Wysłuchaj mnie!
Przeraziła się, słysząc o skrzelach Fergala. Dobrze wiedziała, że to było czułe miejsce Rekina, w końcu pieściła je niezliczoną ilość razy. Zdarzało się też, że zadawała mu tam ból – ale teraz tego nie chciała.
Wstała i w paru krokach podeszła do Esterki. Schwyciła ją delikatnie za nadgarstek i spróbowała bezskutecznie odebrać nóż. Mała miała wampirzą siłę, pomimo drobnej budowy.
On wrócił tu ze względu na mnie. By mnie chronić. Poświęcił się – wyszeptała do młodej, która zwinnie wysunęła rączkę i odeszła parę kroków. Manuela popatrzyła jej w oczy i dostrzegła spojrzenie, którym jeszcze sama niedawno patrzyła na świat. – Esti, proszę! To nie jest takie proste! Opowiem ci! – W nerwach podniosła głos, bo młoda nic nie robiła sobie z pierwszego upomnienia siostry.
I jeszcze akurat teraz musiał wbić Fergal, który dolał oliwy do ognia. Manuela rzuciła mu spojrzenie pełne goryczy. Czego nagle chciał?
Nie zdążyła jednak spytać, bo Esti i Rekin ruszyli na siebie. Z przerażeniem wyminęła siostrę i stanęła tak, że zasłoniła ciałem Niemca… ale za to ukucnęła i przycisnęła do siebie drobne ciałko młodej. Nie przejmowała się nożem, mógł poharatać jej skórę. Trzymała Esterkę mocno, ze wszystkich sił, aby się nie wyrwała.
Ona i Fergal to były teraz dwie najważniejsze osoby w jej życiu. Nie mogła stracić żadnego z nich.
Do pokoju weszła jeszcze biedna Petra, próbująca powstrzymać wychowanka. Niestety, ten tylko popchnął staruszkę na podłogę.
DOŚĆ! – krzyknęła w końcu Manuela. Nie puszczając Esterki, obejrzała się przez ramię. Spojrzała na Fergala z rozgoryczeniem, a potem zwróciła się do wstającej staruszki: – Pani Petro, niech pani zamknie drzwi. Proszę.
Ta uczynnie to zrobiła, choć widać było, że cała sytuacja mocno ją niepokoiła. Esti przecież zawsze była spokojna i kochana. Dlaczego nagle miała nóż i chciała zabić Fergala?
I co odwaliło samemu Rekinowi?
Nie jestem sama, Fergal! Jestem z siostrą, o której sądziłam, że nie żyje od kilkudziesięciu lat! – wyrzuciła mu boleśnie, zraniona, że nie dał jej dłuższej chwili na rozmowę. Może samej udałoby jej się przekonać Esterkę do zaniechania zemsty?
Skoro jednak wszystko tak się potoczyło, musiała sobie radzić w inny sposób. Podniosła się, nadal trzymając mocno nadgarstki Esti. Stanęła jednym bokiem do siostry, a drugim do Fergala. Kątem oka zerknęła na Petrę – cóż, to nie były sprawy tej kobiety, ale skoro wychowała Esterę… chyba może zostać.
Przecież wie o wszystkim, prawda?
Wysłuchajcie mnie. Oboje. I uspokójcie się chociaż na chwilę! – zagrzmiała. – Esti, rozumiem twój ból jak nikt inny. Po obozie przez niemal całe życie pragnęłam dopaść i zniszczyć Fergala. Żyłam tylko tą jedną myślą. Sądziłam, że wszyscy zginęliście, że nikogo już nie mam. Jedynie świadomość, że mogę zemścić się za to, co mi zrobił, dodawała mi sił.
Utkwiła wzrok w siostrze, która teraz zaznawała podobnych emocji.
A potem mój pan, czyli ten, który mnie przemienił, dał mi go jako narzeczonego. Potrafisz sobie wyobrazić? Przejechałam pół świata, by go zabić, a w zamian ojciec chciał, żebym została jego ukochaną. Nie jestem w stanie ci opisać, co wtedy czułam. Szalałam przez wiele dni z bólu i rozgoryczenia.
Ostrożnie puściła ręce Esterki i nie spuszczając z niej wzroku, zrobiła dwa kroki w stronę Fergala. Stanęła przy nim: dumna, wyprostowana, ze splecionymi dłońmi, niezłomnym spojrzeniem.
Ukochana żydóweczka. Zawsze wierna.
W końcu się zgodziłam, chociaż bolało. Zostałam narzeczoną byłego nazisty, który kiedyś mnie bił, gwałcił i torturował miesiącami. – Petra rozdziawiła w szoku usta, jednak nie przerywała Manueli. – Wybaczyłam mu, Esti. Wybaczyłam wszystko, co mi zrobił, bo… bo się zmienił i bo ja nie umiem być z kimkolwiek innym. I myśleć o kimś innym. Bo obóz będzie ze mną przez już na zawsze i nigdy się go nie pozbędę. Nigdy nie przestałam cierpieć. Ale dopiero gdy to cierpienie zaakceptowałam i gdy je przyjęłam, nauczyłam się je znosić i… jakoś cieszyć się życiem.
Odwróciła na moment wzrok na Fergala i Petrę. Przygryzła usta z obawą. Czy powinna to wszystko mówić po polsku?
Przeskoczyła więc na jidysz. Od teraz słowa były tylko dla siostry.
Esti, chcę, żeby on nigdy nie zapomniał o przeszłości. Bo nie ma prawa. Gdy mnie teraz dotyka, ma pamiętać każdy dotyk, który mi podarował w obozie. Gdy ze mną rozmawia, ma pamiętać, jak się go wtedy bałam. Chcę przy nim być, żeby zawsze, do końca swoich dni miał kogoś, kto będzie żywym świadectwem jego zbrodni. Jestem dla niego karą i wybawieniem jednocześnie. Nie zgadzam się, żeby ułożył sobie życie z inną, niczego nieświadomą kobietą. Rozumiesz? Kocham go chorą miłością i tylko ja mogę o nim decydować. Tylko ja mam do niego prawo przez wzgląd na to, co mi zrobił. – Mówiła to wszystko dość twardym tonem, jakby ganiła siostrę. Złagodniała za to przy kolejnych słowach: – Ciebie też kocham, ale inaczej. Czysto. Dlatego… proszę. Zrozum mój wybór. Zaakceptuj to.
I wyciągnęła w jej stronę czule dłoń. Chciała, żeby Esti podeszła.
Prawdziwym demonem nie jest Fergal, ale jego pan. Mąż tej kobiety – powiedziała, mając na myśli Petrę. Specjalnie nie wymawiała imienia Beletha. – On pierze mózgi tutejszym wampirom. Robi z nich bezmyślne maszyny do zabijania. Pod pretekstem ratowania wampirzych sierot tworzy armię przepełnioną wściekłością i nienawiścią. Teraz zmusił Fergala do powrotu. To jemu nie wolno ufać. Musimy stąd uciec we trójkę.
Pouczała siostrę jak za dawnych lat, znowu zapominając, że ich bariera wiekowa dawno zanikła. Esti była niemal tak stara jak Manuela – jedynie ciało pozostało dziecięce.
Teraz młoda spojrzała żałośnie na drugą Polkę i opuściła nieco nożyk. Nadal jednak trzymała go w dłoni.
Oni dali mi dom. Zresztą nie rozmawiajmy o tym teraz – upomniała siostrę w jidysz, zerkając kątem oka na mocno zdziwioną Petrę. – To inny temat, bardziej mnie interesuje to, że…
Wzięła głęboki wdech i ponownie uniosła broń. Wycelowała nim w Fergala. Na jej twarzy mieszało się cierpienie z nienawiścią.
Mogę zaakceptować, że wybaczyłaś mu to, co zrobił tobie. Nie rozumiem tego, ale akceptuję. To ty byłaś jego ofiarą. Jednak… – Zrobiła kilka nerwowych kroków. – Jak mogłaś mu wybaczyć, że zabił tatę i braci?! Jak?! Jak udało cię się poradzić z TAKIM bólem?
Z początku spytała o to z wściekłością, ale ostatnie słowa powiedziała z jawnym cierpieniem. Zazdrościła siostrze, że była w stanie wybaczyć. Że pozwoliła rodzinie odejść w spokoju, że pogodziła się z ich śmiercią.
Esterka nadal tego nie umiała zrobić.
Manuela przyjęła te słowa ze szczerym zdziwieniem. Przecież rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej – tatę i niektórych braci zabiła Lila, resztę wykończyli inni strażnicy. Dlaczego Esti…
O czym ty mówisz? – spytała ze zmarszczonymi brwiami. – On ich nie zabił. Co prawda nie pomógł ich uratować, ale… dręczył tylko mnie.
Znowu zagarnęła dla siebie całe cierpienie, jakie zadawał Fergal. Esti nie mogła tego słuchać. Ze zdenerwowaniem pokręciła głową i znowu zaczęła wykłócać się w jidysz. Manueli zdawało się, że młoda oszalała.
Odwróciła się w stronę Fergala i szepnęła:
Ona mówi, że ty zabiłeś tatę i braci. Czy ktoś w posiadłości mógł zmienić jej wspomnienia? Andre?... – spytała cicho, patrząc mu prosto w oczy.
Spoglądała na niego z ufnością. Nie widziała w nim zabójcy swojej rodziny.
Chyba on też nie chciał stać się nim na nowo?
Esti zaczynała wściekle oddychać i się zbliżać. Nawet Petra widziała, że wypadałoby ją spacyfikować, dlatego w ciszy wyminęła parę i skierowała się w stronę swojej wychowanki.
Ktoś musi ją uspokoić.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 15, 2020 12:52 pm

Niestety.
Myślenie Manueli miało więcej sensu, niż Fergal mógłby przypuszczać. Jeśli Beleth skazałby Sojkę na tortury i to w wykonaniu kogoś innego niż Fergal, na pewno dla wampirzycy byłoby gorzej. Mimo wszystko Schlecht miał nadzieję, że łowcy nie chodziło to, żeby niszczyć nową podopieczną; przecież już na wstępie po przekroczeniu progu domu, oświadczył, że jest jego nową córką, a własnych dzieci nie sprowadza do roli więźnia, którego można gnoić na wszystkie okrutne sposoby.
Coś musiało w tym być.

Nim jednak zmierzą się z prawdą, trzeba było pierw pogodzić się z pewnymi nowymi faktami, między innymi ponowne spotkanie Estery. Dziewczynka miała nie żyć - a tu proszę - okazała się cała i zdrowa. Chociaż wciąż żyła w ciele dziecka, to z jej oczu biła inteligencja dorosłego człowieka. Obie siostry musiały wszystko sobie wyjaśnić i opowiedzieć chociaż część ze swojego życia poobozowego. Obydwie przeżyły traumę, lecz Estera wiedziała, iż to starsza siostra przeszła przez większe piekło. W momencie kiedy ona otrzymała ciepło przy boku Petry, Manuela walczyła o życie, znosząc upokorzenia i bestialstwo ze strony kata. Chociaż starsza zapewniała ją o radości, że mogła przeżyć, to jednak potrafiła się wyzbyć poczucia winy. Dlatego postanowiła, iż zrobi wszystko, żeby jej ukochana starsza siostra zaznała wreszcie spokoju, mogąc prowadzić normalne życie.
Bez niego.
- Tak, może i tak. Ale nie zastąpią mi prawdziwej rodziny; Ciebie, mamy, taty i nasze kochane rodzeństwo. Maniu, zrobiłabym wszystko, aby ich przywrócić.
Prawie zapłakała. Siłą woli powstrzymała łzy, albowiem przy takiej chwili nie powinna pozwolić sobie na smutek.
Miała ukochaną starszą siostrę - jedną jedyną pozostałość po ich kochanej rodzinie. Była żywa, namacalna i jej.
Pokręciła ze smutku na wspomnienie o Elen. Kolejna, która poświęciła się dla ratowania nic nie znaczącej dla nazistowskiego demona żydowskiego dziecka. Właściwie dzięki temu Ester przekonała się, że nie wszyscy byli tak dosłownie zepsuci do szpiku kości. Andre oraz Elen... Jedyni, którzy tak naprawdę pomagali w miarę swoich możliwości.
Dopiero gdy zeszli na temat Fergala, Estera nie ukrywała swojego obrzydzenia jego paskudną osobą. Dla niej ten potwór nic, a nic się nie zmienił. Wciąż z jego niebieskich ślepi dało się odczytać niepohamowaną złość.
Czyli nadal żywił nienawiść do otoczenia?
Wykrzywiła twarz na wspomnienie powrotu Niemca po upadku obozów.
- Był w ciągłym szale i nie kontaktował z rzeczywistością. Cóż, nie dziwię się, po tak wielkiej dawce przemocy, którą sam oferował więźniom.
Wzruszyła niewidocznie ramionami. Dodała:
- Nie rozmawiałam z nim ani razu. Jeśli mnie widywał, to nie rozpoznawał. Byłam dla niego jak nieistotne tło lub nocna mara. Wyparł się mojego istnienia raz na zawsze, a teraz NAGLE powróciło... Przypuszczam, że dzięki tobie.
Uśmiechnęła się kwaśno. Dla niej Fergal mógł się zabić, ale z drugiej strony... Poniekąd dzięki niemu spotkała się z ukochaną siostrzyczką.
Jeden jedyny plus dla Niemca i jego ucieczki z domu.
Niemniej i tak sprzedała swój pomysł dokonania zemsty na Fergalu oraz wspólnej ucieczki. Nie rozumiała jednak podejścia Manueli; przecież na pewno chciała tego samego! On był winny śmierci ich bliskich! Jak mogła mu wybaczyć, albo co gorsza...
Pokochać?
Kręciła głową przecząc słowom siostry. Wpatrywała się w nią jakby mówiła w całkiem innym języku.
- Jak możesz tak myśleć, Maniu? Jak możesz... Nie ucieknie z nami! On ma zostać tutaj!
Naciskała nieugięcie, nie dopuszczając do głowy wspólnej ucieczki. Zaufać wrogowi? Też coś. Mimo wszystko postanowiła dać szanse siostrze i wysłuchać ją do końca, chociaż minę miała nietęgą.
Uniosła kącik ust, dowiedziawszy się o poświęceniu Schlechta.
- To dlaczego nie poświęcił siebie w walce? Przecież zawsze gnał do przodu, a teraz? Podkulił ogon?
Jak widać ciężko było przekonać Esterę. Ściskała wciąż w dłoniach nóż, z nadzieją, że będzie mogła zrobić z niego użytek.
I może się nawet uda.
Do pokoju niczym huragan wpadł Fergal. Estera od razu przeszła do pozycji atakującej. Ożywiła się i już oczami wyobraźni widziała jak zatapia nóż po samą rękojeść w serce potwora. Jak upada i ginie na oczach ich wszystkich.
Lecz nie wzięła pod uwagę, iż Rekin był tak samo zdeterminowany co ona, a ślepia mówiły jedno: pragnienie zamordowania wroga, czyli Estery. Manuela tego nie wdziała? A może... Może faktycznie nie chciała dopuścić do siebie, że Fergal przybył tutaj ochronić Manie?
Z bólem spojrzała na leżącą panią Petrę. I dla niej stwór nie miał litości.
Oczywiście próba walki została gwałtownie przerwana prze najstarszą Sojkę. Na początku młodsza stanęła jak wryta, widząc kogo zasłoniła swoim ciałem starsza, ale i gdy otoczyła ją ochroną, zatrzymała żal do siostry. Rekin również zaniechał ataku, acz z trudem podjął się takiego wyzwania. Musieli słuchać wyczerpującej wypowiedzi Manueli.
Nie chciała rozlewu krwi, nie chciała ponownej wojny i utraty bliskich osób. No właśnie, bliskich... Fergal stał się bliską osobą Manueli. Nie tata, mama, tylko kat. Ciało Estery przeszedł wyczuwalny dreszcz. Pierwszy raz chciała wyrwać się siostrze, ale ta przytrzymała ją mocniej. W zamian wbijała nienawistny wzrok w lico wampira o rozgniewanym, a jednocześnie pełnego szoku spojrzenia.
Nie mieli prawa przerywać Sojce, aczkolwiek Estera bardzo tego pragnęła; nie mogła pojąć, że starsza wybaczyła wszystkie zbrodnie Schlechtowi.
Dopiero z każdym słowem uspokajała się, a palce nie zaciskały się już mocno na rękojeści noża.
Miała ogromną ochotę rzucić się na Manuelę i ją przytulić.
Lecz zapalczywość powróciła, wraz z puszczeniem jej dłoni oraz w momencie podejścia przez siostrę do Rekina. Mogła również podziwiać siostrę za jej odwagę i niezłomność.
Rekin nie ruszył się ani na krok, nie zerknął nawet na Petrę, która w niemałym szoku przysłuchiwała się rozmowie. Nie ośmieliła się ani razu wtrącić.
Natomiast Fergal zmrużył ślepia, obnażając zębiska. Nie wykonał jednak żadnego niespodziewanego ataku; spuścił ino łeb, czując kolejny raz wstyd - o wiele gorszy, niż ten, który musiał przeżyć w gabinecie Beletha, czy zrozumieniu tego, co zrobił. Słuchanie o cierpieniu Manueli było kolejną rzeczą, która powodowała złe samopoczucie. Chociaż wiele działo się z rozkazu Beletha, to nie umiał sam sobie wybaczyć. Więc odkupienie powinno zacząć się od ochrony Manueli i... jej rodziny, a mianowicie Estery.
Kiedy siostry zaczęły rozmawiać między sobą, Petra podeszła do Rekina. Chwyciła go niemocno za łokieć, chcąc zmusić do wyjścia z pokoju.
- Nie powinieneś tutaj teraz przychodzić. Jej nic nie grozi.
Szepnęła po Niemiecku do Rekina, chociaż ten nie zareagował. Co jeśli w TYM języku zaczynają rozprawiać o planach? Czuł złość, że nie mógł nic zrozumieć... Ale czy właściwie powinien o cokolwiek podejrzewać Manuelę? Nie. Sam jej ton podpowiadał, że nie działała przeciwko niemu.
Poczuł mocniejsze pociągnięcie, Petra nie dawała za wygraną. Chciała wyprowadzić wychowanka i zaprowadzić z powrotem do jego pokoju.
Fergal jednak wciąż stał.
Wymiana zdań między siostrami przybrała ostrzejszy ton, więc nawet Petra musiała się zatrzymać. Nie mogła pozwolić, żeby Estera wpadła w szał spowodowany tak gwałtownymi emocjami. Znała ją na tyle, żeby wiedzieć iż dziewczyna jest na skraju wybuchu.
Ty zabiłeś tatę i braci.
Te słowa były jak cios w policzek. Schlecht otworzył szerzej ślepia, nie mogąc oderwać wzroku od Manueli. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy Petra puściła go i podeszła do Esti. Znowu w jej oczach płonął gniew.
Co teraz?
Powiedzieć prawdę?
Fergal przybrał wyprostowaną sylwetkę. Zmarszczył brwi, wziął głęboki wdech i postanowił:
- Oczywiście, sze mógł. W końcu ich zostawiłem, więc zawsze mógł znaleźć się ktoś, kto chciał się na mnie zemścić. Nie pozbawiłem twojej łodziny życia.
Skłamał. Estera aż zawyła, krzycząc do siostry, żeby mu nie wierzyła. Jak widać Fergal chciał chronić siebie i... Dlaczego właściwie Mania nie pamiętała kto mordował rodzinę? Przecież była tego świadkiem! Petra objęła mocno Estere, wymuszając na niej, żeby się cofnęła. Młodsza Sojka wybuchnęła płaczem - za dużo gniewu, bólu i jednocześnie radości, że odzyskała Manię, ale jakim kosztem?
- Powinniście wszyscy ochłonąć. I to natychmiast!
Zdecydowała Petra stanowczym tonem, wciąż jednak głaszcząc włosy Estery. Było jej żal całej trójki; a jednocześnie odczuwała ból po tym, gdy dowiedziała się czego dopuszczał się Fergal. Ale czy powinna wierzyć obcej kobiecie? Czas pokaże, póki co musiała działać. Nie może dojść do rozlewu krwi.
Co zrobi Manuela?
Sprzeciwi się narzeczonemu, który bez chęci na słuchanie sprzeciwów, sięgnął po jej rękę i wyciągnął siłą z pokoju Estery. Dziewczynka spojrzała na nią, niemo prosząc żeby została... Z nią.
- Słyszałaś. Musimy ochłonąć!
Krzyknął w gniewie Niemiec. Zamierzał zaciągnąć ją w stronę pokoju, jeśli jednak Sojka zdecyduje się uciec i kolejny raz się wyszarpie, puści ją. Puści i wejdzie do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Jeśli jednak zechce zostać z narzeczonym, wyląduje razem z nim w pokoju, będąc świadkiem przeszukiwania pokoju, a dokładniej szafek... Wyciągnie z niej dobrej daty burbon (pamiętał swoje skrytki). Zamierzał się upić, a doskonale wiedziała jaki wampir może być pod wpływem alkoholu; niebezpiecznie zmienny.
W tym samym czasie, Petra usiadła na skraju łóżka z gorzko płaczącą wychowanką. Wciąż głaskała jej włosy, starając się uspokoić. W dodatku nie miała pojęcia, że w okolicy pojawiła się osoba Andre; szlachetny słyszał całą kłótnię i na zadowolonego nie wyglądał. Co się dziwić? Już dawno takich emocji w tym domu nie było.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 15, 2020 6:27 pm

Zrobiłabym wszystko, aby ich przywrócić.
Manuela też. Przez długie lata cierpiała z powodu straty najbliższych. Żałowała, że tylko ona przetrwała jako wampir, że nad żadnym z nich nie zlitował się Andre i że nie stworzył ich na nowo – Kuby nie liczyła, bo nie podarował mu krwi. I teraz, kiedy dowiedziała się, że Esti jednak przetrwała, przede wszystkim pragnęła cieszyć się jej obecnością.
Nie chciała dłużej żyć w wiecznym żalu i ciągłej stracie. Żadna z sióstr nie ożywi mamy, taty czy któregoś z braci. Jedyne, co miały, to ciepłe wspomnienia o rodzinie i powinny je pielęgnować.
Tylko że Estera oprócz tego popadała w coraz większą nienawiść. Manuela z początku się nie dziwiła – w końcu Fergal bestialsko torturował na oczach Esti starszą siostrę – ale miała nadzieje, że uda się ją przekonać.
Skoro ona mogła wybaczyć, to młodsza tym bardziej.
Najpierw musiała wybić jej z głowy pomysł zemsty. Esti nie chciała tego słuchać.
Nie może tu zostać! Wtedy Beleth znowu zrobi z niego bezuczuciowego kata. A on tego nie chce, słońce! Uwierz mi, że nie chce być taki jak dawniej! – Spróbowała schwycić ją za ramiona, ale Esti się wyrwała. – Gdyby się poświęcił w taki sposób, to Beleth by mnie dopadł i zabił. Albo rzucił innym wampirom. Dlatego poświęcił się inaczej – oddał swoją wolność, by mnie nadal chronić – syknęła w coraz większym zdenerwowaniu, bo męczyło ją, że Esterka nie ogarniała całej sytuacji i wydawała fałszywe osądy.
To było kuriozalne, że przed rodzoną siostrą broniła swojego kata. Ale przecież działała w zgodzie z samą sobą i swoimi uczuciami – chciała, żeby żyli oboje. I żeby nie darzyli się taką nienawiścią.
Przyjście Fergala nie pomogło ani odrobinę. Manuela musiała interweniować i stanąć pomiędzy młotem a kowadłem – przepełnioną żalem siostrą i osamotnionym, pragnącym zmiany nazistą.
Przecież nie mogła wybrać tylko jednego z nich. Estera mogła nie rozumieć, ale nie było jej przy Manueli przez ostatnie tygodnie, gdy ta poznawała Fergala na nowo i odkrywała, ile dla siebie nawzajem znaczą.
Stała pomiędzy nimi i szczerze mówiła, co leżało jej na sercu. Skoro Esti nadal ją kochała i była jej uroczą siostrą, nawet jeśli doświadczoną przez los, musi zaakceptować te słowa, nawet jeśli nie od razu. Wiedziała, że nie będzie łatwo – Fergal będzie musiał udowodnić także młodszej Sojce, że się zmienił. I że musi je chronić. Obie.
Nie zwracała uwagi na Petrę, gdy w jidysz próbowała przekonać Esterkę. Już nawet myślała, że się udało, bo młoda opuściła nożyk… ale zaraz potem rzuciła tak absurdalnym oskarżeniem, że Manuela nie wiedziała, co powiedzieć.
Próbowała przekonać siostrę, że coś źle zapamiętała, że pomyliła fakty, ale Esti nakręcała się mocniej i mocniej, krzycząc przeraźliwie. Manuela w końcu umilkła, przerażona jej nagłym wybuchem.
I wystawiła Fergala na próbę – pełna ufności, poprosiła go o szczerą odpowiedź. Oczywiście, nie podejrzewała, że przyzna się do zbrodni (jakich zresztą zbrodni!), tylko że uspokoi narzeczoną i poda racjonalne wyjaśnienie zachowania Esterki.
Tak zresztą zrobił, nawet jeśli jeszcze bardziej pogrążył się w kłamstwie. Gdy Manuela w końcu odzyska wszystkie wspomnienia, to…
Na razie jednak kiwnęła do niego głową, odwracając się znowu w stronę Esti.
Podeszła do niej i do Petry, chcąc przytulić młodą.
Już dobrze, wyjaśnimy to później – obiecała łagodnie, widząc i słysząc jej spazmatyczny płacz. – Na razie ochłońmy, tak jak pani Petra mówi. Esti, widzimy się po raz pierwszy od dawna, nie kłóćmy się – poprosiła, ściskając ją za drobne rączki.
Estera ryczała bez opamiętania, odpychając od siebie to Manuelę, to Petrę. Nawet Fergal nie mógł wytrzymać tej atmosfery i spróbował wyciągnąć stąd narzeczoną.
Do cholery jasnej, czy on nie rozumiał, że ta wreszcie odzyskała siostrę i pragnęła ją uspokoić?!
Wyszarpnęła wściekle rękę i spojrzała na niego ze złością. Chciała coś krzyknąć, ale szybko złagodniała.
Przecież Fergal też nic złego nie zrobił. Po prostu bał się, że Manuela go zostawi i odejdzie z siostrą.
Później do ciebie przyjdę. Poczekaj w pokoju! – syknęła ostro. – Proszę… Jeszcze godzinę temu sądziłam, że ona nie żyje – dodała potulniej, patrząc Fergalowi w oczy.
Dlaczego oboje musieli wszystko utrudniać i zwalać na nią cały ciężar? Dlaczego Rekin nie poczuwał się w odpowiedzialności, żeby złagodzić tę całą sytuację, tylko w zamian wszystko pogarszał?
Nie był dzieckiem, Estera też dłużej nim nie była!
Chyba po raz pierwszy od obozu to Manuela okazała się tą, której udało się zapanować nad własnymi emocjami. Musiała przecież być silna przy siostrze. Musiała jej pokazać, że da radę.
Przygryzła wargę, słysząc trzaśnięcie drzwiami przez Fergala, ale na razie nie wyszła za nim. Pomogła Petrze przenieść Esti na łóżko.
Kochanie, już dobrze. Wiem, że to było za dużo wiadomości naraz. Odpocznij, gdy ochłoniesz, wszystko wyjaśnimy – zaczęła mówić czule, gładząc siostrę po policzku.
Niestety, mimo że próbowała ją udobruchać, młodsza tylko płakała i krzyczała coraz głośniej. Najwyraźniej ataki rozpaczy były u Sojków rodzinne. Manuela z westchnieniem przytuliła więc do siebie jej ciało, już nic nie mówiąc. Sama zaczęła ronić łzy, zdołowana, że tak potoczyło się to spotkanie.
Powinno być pełne szczęścia i miłości. Dlaczego przeszłość tak bardzo mąciła im w głowie?
Petra taktownie nie odnosiła się do relacji pomiędzy siostrami oraz narzeczeństwem, chociaż usłyszała dzisiaj wiele szokujących informacji. Siedziała jedynie obok Manueli i Estery, przeczesując tej drugiej włosy i też szepcząc pocieszające słowa.
Esti nic jednak nie pomagało. Dopiero gdy do pokoju wszedł Andre, uniosła słabiutko głowę i spojrzała na niego przez łzy.
Proszę pana… – wyrzęziła tonem pełnym bólu. – Mania żyje.
Spróbowała się uśmiechnąć, ale zamiast tego tylko głośniej zawyła. Manuela zerknęła bezradnie na Andrego.
Powiedziałam jej o mnie i o Fergalu… – szepnęła, przecierając własne oczy. Następnie pokręciła głową, aby niemo dodać: Nie może tego zaakceptować.
Andre westchnął głęboko i przysiadł po drugiej stronie łóżka. Schwycił za dłoń swoją podopieczną.
Spodziewał się tego, nie ma co ukrywać. Domyślał się, że ich pierwsze spotkanie będzie bardzo emocjonalne. I właśnie dlatego zabronił Esterze się ujawniać – chciał mieć to pod kontrolą. Chciał, żeby cała trójka spotkała się w jego obecności.
Szkoda, że młodsza Sojka nie posłuchała rozkazu. Ale nie mógł jej teraz winić.
On zabił tatę i braci, a Mania i tak z nim… – wybełkotała jeszcze żałośnie Estera i znowu wpadła w szał. Odepchnęła nawet od siebie Manuelę.
Ta usiadła obok na podłodze, walcząc z własnym bólem. Bezgłośnie poruszyła ustami, ale w końcu zrezygnowała z kolejnych tłumaczeń. Spojrzała za to znowu na Andrego.
Zmieniłeś jej wspomnienia?
Ten zmarszczył brwi i wyraźnie się zdziwił. Już miał dopytywać, o co tu, do diaska, biega, ale przypomniał sobie ostatnią rozmowę z Gustawem. Arystokrata sprzedał narzeczeństwo, prosząc o Manię dla siebie, i jednocześnie zagadkowo rzucił coś o jej wspomnieniach. Wtedy Andre nie wiedział, o co chodzi, ale teraz…
Jasny gwint. Jak mieli teraz to rozwiązać?
Będzie musiał porozmawiać z Fergalem.
Manuelo, nie teraz. Na razie Esterka musi się uspokoić – odpowiedział spokojnie, skupiając się na podopiecznej. Podał jej pod usta nadgarstek, który naciął swoim pazurem. Mała zaczęła pić krew. – Petro, ta kłótnia była dość głośna. Proszę, idź uspokoić resztę rodziny. Potem możesz wrócić do siebie. Esterka zaraz uśnie. Zajmę się nią – zapewnił twardo.
Był w końcu panem małej żydówki. Petra nie mogła teraz się sprzeciwić. Ucałowała jedynie zapłakaną dziewczynę na pożegnanie i skierowała się do wyjścia. Po drodze ścisnęła jeszcze ramię zdruzgotanej Manueli, aby i jej dodać otuchy.
Andre, ja nie chcę między nimi wybierać – pożaliła się starsza Polka, gdy zostali we trójkę. – Muszę mieć ich obojga.
Szlachetny postanowił nie komentować zaborczości kobiety. Zabrał nadgarstek spod ust Esterki i przyłożył dłoń do jej czoła. Po chwili na wymęczonej, zapłakanej twarzy w końcu pojawiło się ukojenie. Esti zasnęła.
Manuela ostrożnie przykryła ją kołdrą i sięgnęła po chusteczki. Zaczęła przecierać jej oczy.
Dlaczego nic nie powiedziałeś? – wyrzuciła Andremu z goryczą. – Tyle lat ze mną mieszkałeś. Oszukiwałeś, że mnie stworzyłeś, oszukiwałeś, że Esti nie żyje, że…
Elen ci powiedziała, że przeżyła. Wtedy, w obozie. Byłaś pijana i tego nie zapamiętałaś. Potem już było zbyt niebezpiecznie, by ci przypominać.
Ale ja mówię o tym, co się działo po obozie! – zdenerwowała się, podnosząc głos. – Trzymaliście mnie z Gustawem w domu, bez przerwy kłamiąc! Dobrze wiedziałeś, ile Esti dla mnie znaczyła! Miałeś gdzieś mój ból?!
I rzuciła w niego usmarkanymi chusteczkami. Andre niewiele sobie z tego zrobił, jak zawsze. Wyprostował się i zerknął w stronę drzwi.
Powinnaś również iść odpocząć. Też jesteś zbyt rozemocjonowana. Estera będzie spać kilka godzin. Wszyscy musicie ochłonąć. Dopiero wtedy będziemy wyjaśniać
Manuela zacisnęła wściekle pięści. Pocałowała i przytuliła Esterkę na pożegnanie, po czym podeszła do Andrego oraz schwyciła go mocno za ubrania. Spojrzała mu nienawistnie w twarz.
To moja siostra. Cieszę się, że ją uratowałeś. Jestem ci wdzięczna. Ale chcę, żeby wiedziała o wszystkich twoich kłamstwach. Ojciec nie powinien oszukiwać swoich dzieci, nie sądzisz? – wysyczała, po czym odepchnęła go od siebie.
Wyszła prędko z pokoju, nie oglądając się za siebie. Wróciła w końcu do Fergala, ciężko oddychając przez wymieszanie złości, rozpaczy i szczęścia.
Zamknęła za sobą drzwi i dostrzegła narzeczonego. Z zaczętą butelką burbona.
Ile to cholerstwo leżało w tym pokoju?
Co ty robisz? – wykrztusiła. – Przecież się spijesz!
Doskonale pamiętała, jak zachowywał się po alkoholu w obozie. Był straszny i nieobliczalny, bała się go wtedy panicznie. Po tym, gdy spotkali się ponownie, po latach, wydawało jej się, że już w ogóle nie pił – ale jak widać ten dom i wspomnienia potrafiły pogrążyć.
Bez względu na to, w jakim był teraz stanie, podeszła do niego i gwałtownie odebrała mu butelkę. Odstawiła ją na drugi koniec biurka.
Potrzebuję cię trzeźwego! Nie zgadzam się, żebyś pił, do cholery! Jak możesz w takim momencie to robić?! – zarzuciła mu. – Dlaczego się tak zachowujesz? Przecież Esti to moja siostra! Dlaczego cię dziwi, że chciałam spędzić z nią czas?!
I sama wybuchła długo wstrzymywanym płaczem. Wreszcie pozwoliła sobie na większą rozpacz. Przysiadła niedaleko Fergala, chowając głowę w rękach.
Przy siostrze wstydziła się tak płakać.
Podobno po obozie byliście tu oboje. W tym domu – wychlipała. – Nie widziałeś jej? Jak mogłeś nic z tego nie pamiętać? Dlaczego nikt przez tyle lat nie powiedział mi, że ona przeżyła?!
Była wyraźnie urażona tym, że Andre i być może Gustaw oraz Hiro ukryli przed nią coś tak istotnego. W akcie rozpaczy sięgnęła nawet po burbon i upiła łyk prosto z butelki. Może jednak alkohol pomoże?
Z trudem przełknęła to, co miała w ustach. Zaczęła kaszleć, nieprzyzwyczajona do tak ostrego smaku. Odrzuciła od siebie butelkę na podłogę, nie przejmując się tym, że mogła coś wylać.
Odwróciła się w stronę Fergala. Złapała go za poły ubrań na klatce piersiowej i zbliżyła się do niego. Czuła alkohol.
Ile wypił?
Masz chronić też Esterkę – zażądała drżącym tonem. Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić płacz. – Mnie i Esterkę. Chcę, żebyśmy we trójkę stąd wyszli. Jesteś mi to winien. Zawsze byłeś.
Nie spuszczała z niego wzroku i zaciskała tylko mocniej palce na ubraniach. Jeśli Fergal chciał wybawienia, to dostał właśnie kolejną szansę – ochrona drugiej siostry.
Tylko czy on w ogóle jeszcze kontaktował?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 15, 2020 8:23 pm

Wściekłość Rekina rosła na sile z każdą chwilą. Sojka wyszła bezmyślnie z pokoju, zupełnie zapominając gdzie się znajduje i że, cała sytuacja z Esterką mogła być jedynie pułapką. Ale z drugiej strony... Jeśli nie zaufa losowi, jak się miała przekonać, że młodsza siostra jest prawdziwa? W końcu odzyskała część rodziny i tak właśnie Rekin sobie tłumaczył, aczkolwiek gryzła go ogromna zazdrość z obawą, podpowiadającą okrutnie, że Sojki odsuną od siebie Schlechta, pozostawiając go w szponach Beletha.
Może i na to zasłużył; za kłamstwa, za przeszłość. Lecz co miał zrobić, kiedy i on chciał wreszcie normalnie żyć?
Nikomu nie było dane jak widać.
W dodatku Niemiec kolejny raz musiał skłamać odnośnie rodziny Manueli. To nie był odpowiedni moment, żeby powiedzieć prawdę ani też nie potrafił się zdobyć na odwagę. Na pewno tak okrutne wyznanie prawdy mogłoby zakończyć się źle. Estera zyskałaby przewagę, odbierając Manuelę Rekinowi. Jak widać i on potrafił zachować się tak podle z własnych, egoistycznych pobudek powstałych z wyniku strachu przed odrzuceniem.
Całe szczęście, że posłuchali Petry. Kobieta odczuła małą ulgę, kiedy Manuela przystanęła na pomysł, jak i Fergal. Czego nie można było powiedzieć o Esterce; dziewczyna wciąż łkała i krzyczała, błagając Manię żeby zaniechała swoich miłości. Myliła polski z jidysz. Więc i Schlecht co nieco zdążył się nasłuchać.
Przeliczył się jednak do zachowania starszej Polki; wampirzyca nie miała najmniejszej ochoty wrócić z narzeczonym do pokoju, który aż się zatrzymał, gdy wyszarpała się ze złością w oczach.
Skoro tego chciała. Rekin nie zatrzymał jej, tylko samotnie wrócił do swojego pokoju, trzasnąwszy za sobą drzwiami.
Sojka wybrała.
A przynajmniej tak podpowiadały ogromnie nadszarpane nerwy Schlechta, który mimo wszystko każdą podobną sytuację traktował nieswojo. W końcu nie był przyzwyczajony do szczerej zazdrości i obawach.
Nie pozostało mu nic innego niż upić się, dlatego też znalazł burbon i odpieczętował butelkę. Pociągnął spory łyk, nie bacząc na to, jak wieloletni alkohol może wpłynąć na jego trzęsące się z nerwów ciało. Pragnął od siebie odsunąć dzisiejszy dzień: nie dość, że upokorzono Manuelę oraz jego w gabinecie, to jeszcze Estera z martwych wstaje i zaczyna mieszać, swoją gorzką nienawiścią, zdradzając przy tym poważny fakt. Cudem Rekin się z niego wywinął.
Mimo wszystko był świadomy tego, że kiedyś nadejdzie dzień w którym będzie musiał się przyznać do popełnionych zbrodni.
Nieciekawa kłótnia sprowadziła Andre. Szlachetny nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy. Nie powinna jeszcze Mania spotykać się z Esterą, nie po tak haniebnych badaniach. Ale jak widać miłość do siostry okazała się silniejsza niż rozkaz ojca. Poniekąd rozczuliło to Andre, jednakże nie powinno dojść do złamania zakazu. Zapewne gdy Estera odpocznie, porozmawia z nią na ten temat. Co grosza wyszło też, że Sojka ma zmienione wspomnienia odnośnie rodziny. Kolejna sprawa do omówienia... Ze Schlechtem. Już w głowie miał obraz wrzeszczącego Rekina.
Nie zamierzał tłumaczyć Polce wszystkiego w obecnym czasie.
Kłamstwa.
Tajemnice.
Nie w tym momencie. Powinna mieć jakieś wyczucie czasu, cokolwiek. Aż potarł dłonią czoło.
Kiedy myślał, że przekonał Sojkę do pokojowego opuszczenia sypialni młodej polki, nieco się przeliczył. Zmarszczył brwi, gdy tylko przyciągnęła go ku sobie za ubranie. Odpuścił tą zniewagę ze względu na jej stan. Dopiero gdy odpuściła, poprawił ubranie.
- A co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że Estera jest w domu Beletha razem z resztą? Pojechałabyś ją ratować? Musiałem chronić NAS WSZYSTKICH, Manuelo. A teraz wyjdź odpocząć.
Dorzucił na odchodne kobiety. Zapewne Sojka przemyśli sobie słowa szlachetnego, ale póki co musiała zmierzyć się z kolejnym problemem.
Z podchmielonym Rekinem.
Siedział przy biurku, popijając alkohol z butelki. Wypił już całkiem sporą część, nie czując przy tym żadnego ukojenia. Właściwie poczuł się znacznie gorzej. Może to wiek substancji miał wpływ na jej działanie? A może jako wampir tak odbierał? A może wciąż czuł złość przez otrzymaną gorycz od narzeczonej?
Spojrzał ponuro w jej kierunku, a gdy odebrała mu butelkę, aż wstał. Lekko się zachwiał, ale nie upadł.
- Co ty wypławiasz?!
Wybełkotał w złości, nie przejmując się, że seplenił. Usiadł z powrotem na krześle, mierząc Sojkę groźnym, acz pełnym bólu spojrzeniem. Alkohol zaczął bić do jego głowy.
- Nie będziesz mi mówić, co mam łobić! To mój alkohol!
Krzyknął pełen złości, uderzając dodatkowo zaciśniętą dłonią o blat stolika.
Esterka...
Aż nim wstrząsnęło na samą myśl.
- Przeciesz ci nie błonię! Nie musisz pytać mnie o zgodę szeby do niej iść! Tylko zastanów się gdzie jesteś! Przypomnij sobie! U Beletha!
Nie dawał za wygraną, ani na chwilę nie siląc się na opanowanie nerwów. Warknął głośniej, kiedy sama wzięła łyk alkoholu i odrzuciła butelkę.
Czemu do cholery czuł się tak źle i niesprawiedliwie potraktowany? Chronił ją jak tylko mógł, a ona pokazała co o tym wszystkim myśli.
I jeszcze oczywiście Mańka zaczęła głośno płakać. Wściec się? Ugłaskać ją? Nic z tych rzeczy. Obydwoje czuli się podle, a Niemiec zaczął odczuwać skutki sumienia. Nie mógł się jednak poddać, w końcu uparty z niego stwór.
Jak mógł nie pamiętać Esterki? Owszem, nie pamiętał jej kiedy wrócił do domu. Był to trudny okres w którym sam Rekin zaczął się gubić. Chyba już kiedyś jej o tym opowiadał.
- Nie pamiętam NIC! Chociaż mosze gdy ją widywałem, to błałem ją za upiół! Za coś, co mnie prześladowało! Włóciłem z piekła, któłe sam tworzyłem!
Bronił się jak mógł, chociaż język się plątał, a słowa co raz mniej brzmiały sensownie. Zerknął na rozlany burbon na dywanie.
Im głośniej Sojka płakała, tym większą ochotę miał wziąć butelkę i cisnąć nią w kobietę.
Przecież się starał, a otrzymał płacz i oskarżenia, w których sam zaczynał się gubić.
I już miał wstać, kiedy Sojka zaś znalazła się przy nim i chwyciła za ubranie. Aż zaniemówił, kiedy dotarły do niego jej słowa. Wpatrywał się z zapłakane oczy Polki.
W odpowiedzi chwycił jej dłonie, odsunął od siebie i wstał. Upatrzona wcześniej butelka, została złapana i ciśnięta z całą siłą w stronę kominka. Rozbiła się w drobny mak.
- Zawsze cię chłonię, ZAWSZE! I ją też będę! Co mogę więcej złobić? NIE COFNĘ JUŻ PRZESZŁOŚCI! Chociaż chcę tego, A NIE MOGĘ! Ona jest dla ciebie KIMŚ, więc nie odpuszczę, żebyś z mojej winy kogoś stłaciła!
Drżący głos Niemca nie spuszczał z tonu. Sięgnął nawet też do drzwi, które z hukiem otworzył (biedne drzwi). Dłonią wskazał na wyjście.
- Idź do niej! Zobacz! Nie błonię ci! IDŹ! Przecież tego chcesz!
Krzyczał bez przerwy, seplenił i wlepiał w Mańkę wzrok; złość? Smutek? Owszem. Przecież był tylko ochroniarzem, który wciąż spłacał swój dług. Nie czuł się niewinny, wiedział co ma robić. Ale za każdym razem gdy dojdzie do podobnej sytuacji, ma tego słuchać? Nie musiał. Swoją historię widział w Sojce.
- No idź!
Dodał już spokojniej, spuściwszy łeb. Jeśli Mańka wyjdzie, może zamieszkać sobie z Esterką w pokoju, Schlecht zapewne będzie czuwać, ale raczej już nie będzie chciał być blisko Sojki. Stanie się tym, kim ona życzyła sobie, żeby był. W dodatku zaczynał czuć, że nie opłaca się być szczerym w uczuciach, emocjach, bo to tylko pogarsza sprawę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyNie Lis 15, 2020 10:03 pm

Manuela wyszarpała się ze złością w oczach z powodu emocji i stresującej sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli, i Fergal powinien to rozumieć. W końcu on sam tyle razy odpychał ją od siebie albo rzucał w kąt niczym zepsutą zabawkę – a jednak nie chowała do niego o to urazy.
Nawet nie wiedziała, biedna, że narzeczony przypadkowo wybierał się do przymierzalni w sklepach z innymi kobietami, aby popatrzeć na ich kształty w nowych sukienkach…
Serce. By. Jej. Pękło.
Na razie jednak na głowie mieli co innego. Rekin błędnie stwierdził, że Manuela wybrała siostrę zamiast niego – a ona wcale nie chciała nikogo wybierać! Chciała mieć przy sobie obojga i wiedziała, że to będzie możliwe przy odrobinie współpracy z ich strony.
Fergal nie miał się czego bać –nie zostawiłaby go dlatego, że odnalazła siostrę. Przecież powinien już doskonale wiedzieć, na czym polegała ich miłość. Takiego uczucia, zrodzonego w bólu i cierpieniu, nie da się wyplenić.
Chciała jedynie uspokoić Esti i pobyć z nią jeszcze chwilę, chociaż przez krótki moment. Przecież tyle się nie widziały! Niemiec naprawdę nie mógł zrozumieć tej tęsknoty?...
Sam miał braci i z pewnością zrobiłby dla nich wiele.
Zdenerwowana, zostawiła Andrego samego z siostrą. Nie bała się o nią, skoro wytrzymała tu tyle czasu, z pewnością nie groziło jej już niebezpieczeństwo. Żałowała tylko, że to spotkanie skończyło się w taki sposób.
A kolejna rozmowa z Fergalem wcale nie zapowiadała się na łatwiejszą: Rekin popijał mocny burbon i najwyraźniej ponownie wczuwał się w swoją dawną rolę. Manuelę z początku przeszły ciarki i przypomniała sobie obraz kata z przeszłości.
Gdyby Niemiec był teraz w swoim mundurze, pewnie by struchlała. Ale że jeszcze miał na sobie normalne ubrania, to zareagowała emocjonalnie. Nerwy przejęły nad nią kontrolę i odebrała narzeczonemu alkohol.
Oboje dobrze wiedzieli, że nie powinien pić.
Wstał i się zatoczył, aż przez moment miała obawy, czy nie spróbuje wyrwać jej butelki. Na szczęście opanował się i usiadł.
Bronisz mi swoim zachowaniem! Mówisz, że jest inaczej, ale przecież to widać! – odparła mu rozeźlona, przysiadając na drugim krześle.
Zapłakana kobieta przy swoim pijanym narzeczonym. No, nie wyglądało to dobrze.
Wiem, gdzie jestem! Nie musisz mi przypominać! Przecież nie szlajam się po całym domu! Poszłam tylko do pokoju obok!
Krzyczeli na siebie oboje, nie mogąc powstrzymać nerwów. Pech chciał, że każde z nich miało dość gwałtowny temperament – a u Fergala czasami objawiał się w rękoczynach.
Manuela spróbowała alkoholu, który swoim smakiem wprawił ją w jeszcze gorszy nastrój. Całkowicie załamana, nie powstrzymywała już emocji. Tak jak Fergal nie wstydził się przy niej seplenić i wrzeszczeć, tak ona nie żałowała łez w jego obecności.
O tyle dobrze, że postanowiła nie ciągnąć tematu Esterki-upiora. Skoro oboje twierdzili, że tego nie pamiętali, nie było co rozgrzebywać tego fragmentu przeszłości. Manuela pociągnęła jedynie nosem, odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy.
A Fergala jej płacz tylko denerwował coraz bardziej, aż był niemal gotowy zatłuc ją butelką. Wspaniale – nie mogła liczyć na jego pocieszenie w takiej chwili.
U kogo w takim razie miała się wypłakiwać, skoro Fergal jej nie chciał? U Gustawa? Andrego?
Rozgoryczona nie tylko sytuacją z Esterką, ale też tym, że między nią a narzeczonym znowu zaczęło się psuć, schwyciła go za ubranie i wymusiła obietnicę.
Nawet jeśli szarpanie go za ciuchy nie było najlepszym pomysłem, to chciała być bliżej niego. Chciała mu zasugerować, żeby się od niej nie oddalał. Że naprawdę go potrzebuje.
Odsunął ją od siebie i pozbył się resztek burbona. Dogasający ogień w kominku mocno buchnął i przez chwilę palił się na całego. Na podłodze została też mokra plama po alkoholu.
Manuela za to stała oniemiała przy biurku, patrząc na Fergala i biedne drzwi. Krzyczał do niej, chociaż wcale nie był wściekły. On cierpiał, tak jak obie siostry.
A przecież Polka przed chwilą próbowała przekonać Esti o jego uczuciach. Teraz sama o nich zapomniała i zraniła Fergala.
Spojrzała na korytarz. Wiedziała, że Rekin by jej nie powstrzymał, gdyby wyszła. Był zbyt rozgoryczony, alkohol popychał go w rozpacz. To już nie był ten kat z przeszłości, który siłą zatrzymałby przy sobie zdruzgotaną żydówkę.
Gdyby musiał, poświęciłby teraz swoje uczucia i pozwolił odejść Manueli. Tylko że…
Przestańcie mi kazać wybierać między sobą. Chcę was obojga – szepnęła gorzko, ruszając się z miejsca i podchodząc do Fergala.
Tylko że ona właśnie chciała, aby narzeczony z tymi uczuciami się nie krył.
Ostrożnie zabrała mu dłoń z klamki, po czym powoli zamknęła drzwi. Na szczęście jeszcze działały, chociaż Polka miała obawy co do zawiasów.
Ktoś będzie musiał je naprawić, jak już wytrzeźwieje.
Chcę do niej iść, ale chcę też zostać z tobą. Dlaczego mam cierpieć przez wasze urażone dumy?
Spojrzała Fergalowi z bólem w oczy i w końcu przekręciła zamek w drzwiach. Zostaną oboje.
Czy wybrała kata zamiast siostry?
Być może. Chociaż Estera teraz spała, więc nie było sensu do niej iść. Mogła najwyżej położyć się obok i usnąć, ale…
Pijany Rekin patrzył na nią z autentycznym cierpieniem. Po raz kolejny musiał zmagać się z tym, że jego żydówka miała przy sobie kochającą rodzinę. Ale teraz nie miał zamiaru ich rozdzielać, nawet jeśli zazdrość go trawiła.
I Manuela to doceniała.
Ty też jesteś dla mnie kimś. Kimś, kogo darzę uczuciem. Nie wyjdę – postanowiła. – Musisz zrozumieć, że cię nie zostawię. Tego się boisz? Że skoro mam Esterę, to ciebie opuszczę? Myślisz, że mogłabym o tobie zapomnieć?
Też spuściła głowę i w końcu odważyła na czuły gest. Objęła Fergala ramionami i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Stanęła na palcach, aby sięgnąć jedną dłonią do jego włosów. Zaczęła uspokajająco je gładzić.
Dziękuję, że mnie chronisz. Mnie i moją siostrę – szepnęła, zamykając kurczowo oczy.
Zaczęła mu się wypłakiwać w koszulkę, więc mógł teraz cieszyć się świeżym śladem Mańkowych łez przy swoim sercu.
Gdyby Manuela wiedziała, że Fergal w pijanym amoku zdegradował się do roli ochroniarza, pewnie skutecznie spróbowałaby mu to wybić z głowy. Owszem, był dla niej wsparciem i uważała, że musiał ją chronić, ale czuła do niego coś więcej.
Kiedy w końcu się wypłakała, oderwała twarz od przemoczonego podkoszulka i spojrzała Fergalowi w oczy. Pewnie nadal był pijany, jednak może cokolwiek do niego dotarło?
Zadarła wyżej głowę i delikatnie pocałowała go w usta. Miał je zimne i spierzchnięte od alkoholu. Ona oczywiście miała swoje mokre od łez, więc przynajmniej chwilowo orzeźwiła jego wargi.
Przepraszam, że krzyczałam. Wiem, że poszedłeś tam za mną, bo się martwisz. Rozumiem, że nie powinnam chodzić sama po korytarzach. Obiecuję, że jeśli nie będę musiała, nie wyjdę dalej niż poza nasz pokój i pokój Esterki, dobrze? – Ścisnęła jego dłoń. – I zostanę tu z tobą. Będę tu spać. Potrzebujemy się nawzajem, żeby nie zwariować.
Mijały już jej emocje, chociaż w duchu nadal czuła gorycz i wyrzuty sumienia. Z jednej strony żałowała, że tak potraktowała Esterkę, z drugiej było jej przykro, że nie potrafiła pogodzić ze sobą narzeczonego i siostry. Nie rozdwoi się i nie będzie mogła przesiadywać z obojgiem naraz – muszą to zaakceptować.
Pociągnęła go delikatnie w stronę łazienki.
Chodź, przygotuję ci kąpiel. Woda poprawi ci nastrój i cię uspokoi. Jaką chcesz temperaturę?
Nie wątpiła, że Fergal miał w swojej łazience dużą wannę. W końcu to Rekin.
Gdy tylko weszli do środka, oparła narzeczonego o ścianę (by się nie wywalił przez alkohol), po czym zaczęła nalewać wody. Spojrzała na swoją zapłakaną twarz w lustrze i z westchnieniem ją przemyła. Woda przyniosła małe ukojenie.
Rozbieranie się przed Belethem, Schulzem, Andrem i innymi to było już dla mnie za wiele. A kiedy jeszcze pojawiła się Esterka i wasza nienawiść, nie mogłam wytrzymać. Po prostu pękłam – wyżaliła się Fergalowi znad umywalki, zerkając na niego w lustrze.
Podeszła do niego i zaczęła pomagać mu się rozbierać. Kiedy został już tylko w spodniach i bokserkach, spojrzała na niemal gotową wodę. Oby w niej nie usnął.
Na wszelki wypadek nadgryzła więc nadgarstek i podstawiła mu pod kły. Zwilżyła jego usta paroma kroplami krwi.
Trochę wytrzeźwiejesz.
Jak teraz się czuł? Nadal mylnie sądził, że Manuela chciała wybrać siostrę zamiast niego?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyPon Lis 16, 2020 12:15 am

Kto by pomyślał, że jednego dnia może tyle się wydarzyć.
Upokarzające badanie, napotkanie tylu osób w tym Estery, która swoja obecnością zdążyła tyle skomplikować. A przynajmniej tak wbił sobie do głowy Fergal. Przecież rozumiał zachowanie Manueli, wiedział ja bardzo znaczące jest dla niej odzyskanie siostry po tylu latach. W końcu myślała też, że nie żyje! Fergal miał prawo więc się wściekać? Powinien ją wesprzeć po swojemu, dodać jakoś otuchy i postarać się, żeby i Estera mu zaufała. Owszem, powinien. Niemniej jakoś nie potrafił usunąć z siebie myśli, dotyczących odsunięcia go od życia Sojki. Tak, jakby przestał się już liczyć. Może i było to dziecinne myślenie, która nie pasowała do rosłego Rekina, jednakże gdy uczył się pewnych zachowań dopiero teraz... Miał prawo do błędów i własnych analiz.
Ale czy też nie pokazywał, że zależy mu na Manueli? Mimo wszystko tracić jej nie chciał, bo nie był pewny jakby wyglądało jego życie bez Polki.
W dodatku przez całą złość się upił, chcąc zapomnieć i pójść spać. Innego wyjścia nie widział.
Oczywiście nie będzie mu to dane, albowiem Sojka wróciła. Rozegrała się scena, na którą Niemiec nie był przygotowany. Wywalił wszystkie swoje żale do rozzłoszczonej Manueli, która miała tyle pretensji, a on chciał tylko jej przekazać swoje obawy. Może w zbyt ostry sposób, ale jednak.
Zaciskał dłonie w pięści na przemian je rozluźniając. Był wściekły na siebie, na Sojki i nawet na Petrę, która pokazała, że też trzyma stronę Estery.
Dlaczego w tak szybki sposób Rekin poczuł się odseparowany?
- Nie zdajesz sobie spławy z tego, co mosze ci głozić?
Syknął w odpowiedzi, mierząc narzeczoną ponuro. Cóż, kłótni nie było końca. Zapewne cały dom słyszał wrzaski Fergala i płacz Manueli.
Niech wiedzą kto wrócił na posesje - spokojnie być nie mogło.
Narzeczenstwo nie przejmowało sie jednak innymi, byli zbyt pochłonięci własnym gniewem oraz bólem, ktory okazywał się mieć upust. Manuela płakała co raz głośniej, a Fergal tracił kontrolę nad własnymi emocjami. Dlaczego odczuwał aż tak silny ból?
Odsunięty do roli ochroniarza powinien siedzieć i pilnować - w końcu taką miał mieć rolę. Nic poza tym. Wycofa się i tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Czekał aż opuści pokój, aczkolwiek w duchu liczył, że do tego nie dojdzie. Jeśli Manuela przekroczyłaby prób jego drzwi, zapewne narzeczeństwo kolejny raz wpadłoby w poważny kryzys i raczej nie wyszli by już z tego cało. Fergal patrzył spode łba na Manuelę, która opuściła dotychczasowe miejsce i skierowała się...
Ku niemu.
Niemo patrzył na wampirzycę, która po smutnych słowach, wykonała dość miły gest.
Nie opuściła Fergala, mimo iż ten wyraźnie dał jej znak, że miała do tego prawo, że jej nie trzymał na siłę.
Ale kobieta wybrała, że zostanie.
Co teraz?
Nie protestował gdy zamknęła drzwi, dając kolejny raz do zrozumienia, że nie opuści go. Niepotrzebnie więc wykrzyczał swój ból?
Nie, nic z tych rzeczy.
Obserwował ją w ciszy: każdy jej ruch, każdy czyn i słuchał każdego słowa.
Przynajmniej nie wyszła.
Właściwie nawet nie wiedział co powiedzieć, kiedy Manuela trafiła w samo sedno. Jak widać znała dobrze swojego kata i nie omieszkała powiedzieć tego głośno.
Nieśmiało uniósł obydwie ręce, obejmując chwilę po mocno ciało Polki. Oparł łeb o jej ramię, wzdychnąwszy przy z tym z ulgą. Alkohol potrafił wiele zdziałać.
Nie odpowiedział nic, co mogło dać do zrozumienia kolejny raz, że się nie myliła. Niemniej sam też postara się trochę ogarnąć pod kątem jej siostry i jakoś zapracować sobie na zaufanie. Co prawda będzie to trudne, a kto wie, nawet i awykonalne.
Podniósł łeb, kiedy Sojka zaczęła płakać. Mimo że mina Rekina mówiła Nie jestem twoją chusteczką to nie przerywał. Polka potrzebowała wypłakać całą swoją złość oraz ból. Pewnie też męczyła się z faktem, że została zmuszona dokonywać wyborów.
Nie powinien do tego doprowadzić.
Oparł swoje dłonie o jej ramiona, kiedy przestała płakać i musnęła wargami jego lodowate usta.
Cóż... Co mógł powiedzieć na kolejne słowa? Dodatkowo przeprosiła go oraz zapewniła większą ostrożność.
- Nie przepłaszaj. Byłaś... w... W tłudnej sytuacji.
Burknął pod nosem, co mogłoby wydawać się mało czułe, lecz Polka powinna wiedzieć, iż Niemiec się starał jakiś... wynagrodzić. Chociaż wciąż był pod wpływem, to jednak szczere słowa z niego wychodziły.
- Oczywiście, Manuelo. W końcu... Esteła żyje, a ty masz... upłagnioną łodzinę. Nie będę stać na twojej dłodze.
Ból w słowach? Owszem, jednak też i zrozumienie.
Jednak ile ono będzie trwało? Tyle co upojenie?
Kto wie? Może Fergal faktycznie przeszedł kolejny progres? Czas pokaże, póki co Manuela zaproponowała kąpiel, z której Rekin zrezygnować nie potrafił.
Chętnie udał się do łazienki. Już dawno nie korzystał z wielkiej wanny; która akurat była wymieniona na bardziej nowoczesną. Jak widać rodzina chciała zapewnić wychowankowi dogodne życie w razie powrotu.
Szkoda tylko, że powrót okazał się przymusowy.
Oparł się o ścianę, spoglądając nieco sennym wzrokiem na Sojkę. Krzątała się po łazience, przygotowując wodę.
- Letnią.
Odpowiedział po chwili namysłu. Wsunął łapy do kieszeni, rozglądając się teraz po łazience. Naprawdę niewiele zmienili, przez co do Niemca zaczęły dochodzić wspomnienia.
- Tełaz będzie inaczej. Zobaczysz. Inaczej.
Zapewnił ją, kiwnąwszy głową. Uderzył się nawet pięścią w klatę. Na jego warcie Sojka nie ucierpi - oczywiście włączając też w to jej siostrę.
Ponownie wrócił uwagą na Polkę: przemywała zapłakaną twarz, starając się też uspokoić.
I chyba kryzys został zażegnany.
- Dlaczego mnie łozbiełasz? Przecież nie ma tu łóżka.
Zabełkotał, mrużąc ślepia. Nie bronił się jednak przez rozebraniem, ani przed krwią, która natychmiast uderzyła do jego nosa. Sięgnął dłonią po rękę Sojki i zlizał starannie krew, nie mając jednak oporów przed przyssaniem się do rany. Nie gryzł, nie zatapiał zębisk, tylko spijał łakomie czerwoną ciecz. Nie wypił za dużo.
- Nie chcę kąpać się sam, wykąp się ze mną.
Burknął, obejmując Manuelę w talii. Przyciągnął ją do nagiego torsu, zaciągnąwszy się jej zapachem. No tak, alkohol również wzbudzał w Rekinie pragnienie pieszczot.
- Pójdziemy łazem spać.
Z trudem powstrzymał ziewanie. Oczywiście nie zasnął, tylko pchnął Polkę w stronę wanny. Zdążyła się rozebrać? Bo Schlecht pozbył się dolnej części garderoby i wszedł do wanny, o mało co nie wywalając się.
Gdy tylko zanurzył się w letniej wodzie, od razu złapało go na większą senność. Niemniej wyciągnął rękę w stronę Narzeczonej.
A wtedy...
Zmusi ją żeby usiadła na nim okrakiem, kiedy on zacznie zaczepnie podgryzać jej nagie ciało, głównie przy dekolcie i piersiach. Złaknione dotyku dłonie zjadą niżej na jej talię, zacisnąwszy palce.
Po emocjonującej kłótni, wylanego bólu, żalu i spożytego alkoholu, należało się odpowiednio pogodzić.
Poza tym Niemiec złapał pragnienie bycia wypieszczonym oraz dobrania się do kobiecości Sojki.
Tylko co ona na to wszystko?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyPon Lis 16, 2020 8:17 pm

W przyszłości Fergal definitywnie powinien zapisać się na terapię panowania nad gniewem, najlepiej w pakiecie z taką uczącą wyrażania emocji. Z pewnością wszyscy byliby wdzięczni, gdyby zaczął w końcu mówić w spokojny, opanowany sposób – a nie wrzeszczał na około i obrażał się niczym dziecko.
Oczywiście, Manuela też święta nie była. Przydałby się jej dobry psychiatra. No i sama musiała nauczyć się kontroli samej siebie, gdy Fergalowi puszczały nerwy. W końcu wiedziała, jaki był popędliwy – ale przynajmniej w takich chwilach odkrywała też jego szczere myśli.
Na przykład takie, że cholernie się o nią martwił.
Dopiero teraz sobie uświadomiła, że Esterka mogła chcieć ich rozdzielić z polecenia Beletha. Rzecz jasna, Manuela nie dopuszczała do siebie takiej myśli (jej kochana siostrzyczka słuchająca tego łowcy?!), ale istniało takie prawdopodobieństwo.
Fergal pewnie pomyślał o tym od razu, ale nie wiedział, jak to powiedzieć.
Cóż, alkohol przynajmniej trochę pomógł.
Manuela nie zdecydowała się iść teraz do Esterki, nawet jeśli kawałek jej duszy się tam rwał. Pocieszała się jednak tym, że nie czuła żadnej złowrogiej aury – siostra pewnie słodko spała i odpoczywała po wrażeniach. Manuela i Fergal też powinni iść w jej ślady. W końcu od mało komfortowego snu w samolocie minęło trochę czasu.
Najpierw musieli też ukoić własny ból, więc ośmieliła się podejść do narzeczonego i go przytulić. To dziwne, ale w tym momencie silniejszą więź czuła z byłym katem niż rodzoną siostrą – chociaż to pewnie dlatego, że Esti przez osiemdziesiąt lat pozostawała martwa.
Sowicie wypłakała się w jego koszulkę, dzięki czemu Fergal mógł się teraz pochwalić perfumami o zapachu Manieczki. Może Claudia je wyczuje i będzie trzymać się z dala?
Nie stoisz mi na drodze – uspokoiła go. – Przecież nie chcesz rozdzielić mnie i Estery. Ja z kolei zadbam o to, żeby ona nie chciała rozdzielić nas. Mam nadzieję, że będziesz o tym pamiętać, gdy wytrzeźwiejesz.
Faktycznie, odzyskała w końcu część upragnionej rodziny… ale czy Fergal też teraz do niej nie należał? Albo przynajmniej nie miał należeć w przyszłości?
To dla Manueli na razie zbyt mocne wyznanie. Nie była jeszcze gotowa, aby stwierdzić to przed samą sobą, nawet jeśli naokoło opowiadała już o swoich uczuciach.
Zabrała go do dość luksusowej łazienki i zaczęła przygotowywać kąpiel. Razem ze łzami w końcu uleciały z niej nagromadzone emocje. A kumulowały się dość długo, bo od momentu, gdy zobaczyła Fergala zabijającego rodzinę.
Przez sytuację z powrotem do Beletha nawet zapomniała o tamtym morderstwie.
Spojrzała na niego kątem oka, gdy wybełkotał jakąś przysięgę, bijąc się w pierś.
O co chodziło? Co będzie inaczej?
Nie wiedziała, ale raczej nie było sensu męczyć pijanego i biednego Rekina. Kiwnęła więc tylko głową, przecierając umęczoną twarz.
A potem zaczęła go rozbierać, jednocześnie go przytrzymując, by nie wyrżnął o posadzkę.
Od kiedy jesteś taki zachowawczy? Mam ci przypomnieć, jak dawniej sobie radziliśmy bez łóżka? – mruknęła z przekąsem, chociaż na razie planowała jedynie go wykąpać. Zachowywał się jak duże dziecko.
Kiedyś ją wziął na stole na rozbebeszonych świeżych zwłokach i jakoś brak łóżka mu nie przeszkadzał.
Nie chciała potem męczyć się ze śpiącym narzeczonym i wyciągać go z wanny siłą, więc dała mu trochę swojej krwi na otrzeźwienie. Fergal najwyraźniej odczytał ten gest – albo w ogóle pomysł kąpieli – dwuznacznie. Skapitulowała więc, obejmując go na chwilę.
Dobrze, wykąpiemy się razem. Umyję cię. A potem idziemy spać i odpoczniemy.
Przynajmniej będzie mogła przypilnować, żeby nie usnął w wannie. Oczywiście, domyślała się, jak wspólna kąpiel może się skończyć, ale… Przecież sama potrzebowała relaksu.
I musiała zmyć z siebie ręce Schulza. Nadal je na sobie czuła. Lekarz był obrzydliwy.
Potrzebowała innego dotyku na pocieszenie.
Zdjęła sukienkę i w ostatniej chwili zdołała pozbyć się jeszcze swoich fig, bo Fergal już wciągał ją do wanny. Mało brakowało, a sam by się wcześniej wywalił – teraz ona zrobiła niemal to samo, zahaczając o wannę.
Nie zdążyła spiąć włosów, więc końcówki od razu zaczęły unosić się na tafli wokół jej ciała. Fergal usadził ją na swoim ciele. Spojrzała w jego szkliste od alkoholu oczy.
Oho. Znała ten wzrok.
Teraz?... – upewniła się cicho, kiedy zaczął ją podgryzać. Szybko zrobiło jej się gorąco. – Nikt tu nie wejdzie?
Przysunęła się bliżej i mocniej przycisnęła do jego ciała. Piersiami otarła się o jego barki, a kobiecością o krocze. Powstrzymała głośniejsze westchnienie, wtulając usta w jego szyję.
Był pijany. Będzie to w ogóle pamiętał?
Sięgnęła ręką po gąbkę i jakiś orzeźwiający płyn do mycia, aby oderwać myśli od jego bliskości. Zaczęła powoli namydlać mu plecy i ramiona, chociaż przyłapała się na tym, że jednocześnie kusząco poruszała biodrami, aby pobudzić Niemca.
Nie powinni teraz tego robić. Zrozpaczona Esterka była w pokoju obok. Pewnie by ją zemdliło na myśl, że Manuela dobrowolnie oddawała się Fergalowi za ścianę.
Ale przecież spała – więc nie będzie o niczym wiedzieć.
No, dalej, musicie się odprężyć…
W końcu odłożyła gąbkę i odrobinę się cofnęła. Nie bez wyrzutów sumienia, ale coraz większe pragnienie było silniejsze. Spojrzała Fergalowi w twarz i znowu musnęła jego wargi.
Nie chcę, żeby ktoś nas słyszał. Jeśli będę za głośno, to… to mnie ucisz. Dłonią czy coś – poprosiła z zawstydzeniem.
Obcych Włochów jeszcze mogła przeżyć. Ale jeśli musiałaby spojrzeć w twarz Belethowi, Unziemu czy Andremu, wiedząc, że ją słyszeli…
Odpłynęła ciałem do tyłu i pochyliła się nad Fergalem. Przez kilka sekund patrzyła mu jeszcze w oczy, aż w końcu powoli zanurzyła głowę. Nad taflą pozostały tylko jej wypięte biodra.
Nie czuła się w wodzie tak dobrze jak Rekin, jednak zmusiła się do otwarcia powiek. Dość szybko przywykła do uporczywego pieczenia. Zbliżyła się do krocza Fergala i wzięła jedną męskość do buzi. Ręką schwyciła drugą.
W wannie nie było wiele piany, więc Niemiec mógł obserwować jej twarz i falujące na tafli włosy. Zaciskała wargi na jego członku i ssała go językiem, cały czas poruszając ostrożnie głową.
Skoro tak kochał wodę, może podobne pieszczoty również mu się podobały?
Dopiero gdy poczuła niemiły nacisk na płucach, wynurzyła na chwilę twarz. Co prawda wiedziała, że jako wampir nie utonie, ale dla własnego komfortu wolała nabrać tchu. Złapała trochę powietrza, zerkając przelotem w twarz Fergalowi, i znowu powróciła do zaspokajania narzeczonego. Tym razem zaczęła ssać drugą męskość, ot, aby obie miały po równo. Starała się to robić coraz szybciej, ale woda nieco spowalniała jej ruchy. Wzięła za to jego członka do buzi tak głęboko, jak tylko dała radę.
Kiedy wypłynęła po raz drugi, zaczęła szybko oddychać. Odgarnęła do tyłu mokre włosy i popatrzyła na Fergala rozpalonym wzrokiem.
Jeśli sam nic nie zrobił, to podpłynęła biodrami i ponownie usiadła na nim okrakiem, tym razem nabijając ją na jego jedną męskość. Uniosła się jeszcze odrobinę, aby odpowiednio ulokować biodra, po czym zaczęła poruszać się na wodzie, coraz głośniej wzdychając.
Przymknęła oczy, na razie oddalając w myślach obraz siostry. Liczył się Fergal, jego ciało i wzrastająca przyjemność.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyPon Lis 16, 2020 9:13 pm

Zapewne w dalekiej przyszłości Fergal wybierze się na terapię panowania nad gniewem i nauczy się wyrażać emocje we właściwy sposób. O ile wcześniej nie pogryzie i nie pożre reszty uczestników terapii wliczając do tego prowadzącego. Ale jeśli poszedłby tam z Manuelą, może nie byłoby tak źle?
Cóż, trzeba wziąć też pod uwagę, że kobieta sama potrzebowała pomocy z ogarnięciem życia. Do końca zdrowa umysłowo biedaczka nie była.
Przeżyła w końcu ogromną traumę.
Ale póki co musieli myśleć o teraźniejszości, a dokładniej o tym, co należało zrobić żeby Fergal z Esterą się nie pozabijali, a Mańka do końca nie oszalała.
Może właśnie tak niewielki, lecz bardzo czuły gest od strony Sojki nieco pomógł? Udało się jej przecież JAKOŚ ostudzić pijanego rekina. Chociaż alkohol też mógł sporo pomóc - humor Niemca zmieniał się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Postałam się.
Zapewnił ją, patrząc na jej zapłakane lico. Ostrożnym i nieco nieśmiałym ruchem starł z jej policzka spływającą łzę.
Zapewne gdy umysł dotrze do trzeźwości, będzie pluć sobie w twarz, że pozwolił sobie na tak pełne emocji zachowanie. Przecież do Diabła taki nie był! No i przede wszystkim od nowa będzie musiał przemyśleć wiele spraw, w tym podejście do Estery. Nie można do końca ufać młodej Polce, wszak była pod władzą Beletha i nie wiadomo co takiego starzec jej nagadał.
Gdy znaleźli się w łazience napięcie tak jakby nieco opadło? Nie tylko Niemiec zrobił się senny, lecz też nabrał ochoty na coś mocniejszego. Odczytał ruchy Manueli na swój sposób: nie bez powodu go rozbierała, prawda?
- W łóżku się śpi.
Zakomunikował, jakby właśnie odkrył Amerykę. Oczywiście bełkot pijaka odrobinę się zmienił, albowiem krew Sojki pomogła. Nieco rozbudziła Fergala do takiego stopnia, że zapragnął wspólnej kąpieli.
Już wiadomo czego chciał.
Pożądał ciała Manueli jeszcze bardziej, niż byli we Włoszech. Po niedawno odbytej kłótni, podchmielony alkoholem i jeszcze zapach Manieczkowych perfum. Wszystko mieszało się w zmysłach i umyśle Rekina, powodując prawdziwą erotyczną mieszankę. Jeśli by się nie zgodziła i tak by ją wziął.
Walić, że to gwałt. Sojka lubiła na ostro.
Kiedy wciągnął nagą wampirzycę do wody, układając ją okrakiem na swoim ciele, przylgnął do niej.
Teraz?
W odpowiedzi otrzymała przeciągły, gardłowy warkot i liźnięcie po wilgotnym policzku. Smak łez wciąż jeszcze się utrzymywał.
Poza tym Polka również zaczęła prowokować, chociażby swoimi ruchami. Ocierała się o Rekina, pobudzając jego podbrzusze do działania. Czuł przyjemne mrowienie i mocniejsze pragnienie. Wiedział jedno: Już tego nie będzie w stanie powstrzymać.
Oddychał głęboko, nieco ochryple, a to wszystko za sprawą odsłoniętych skrzeli. Kiedy namydlała jego ciało, on chwycił się talii Sojki. Rozbudzała go samym poruszaniem się. Niechętnie wypuścił ją z objęć, aby tylko wysłuchać jej jakiś tam słów o uciszeniu się oraz poczuć dotyk miękkich warg. Szybko chwycił je w szczęki, lecz nie okaleczył.
Jeszcze.
Znowuż odsunęła się od niego, co odrobinę rozeźliło Rekina. Wydał z siebie kolejne warknięcie mające charakter ostrzeżenia. Lecz kiedy dostrzegł, a raczej poczuł do czego zmierzała Narzeczona, odrobinę się uspokoił. Odrobinę, gdyż pulsującej żądzy nie dało się niczym zaspokoić poza dopadnięciem i zdominowaniem partnerki.
Aż go dziąsła swędziały, a krocze bolało od nabrzmiałych dwóch.
Rozłożył ramiona, aby oprzeć się bardziej o oparcie wanny. Chwycił się też kurczowo brzegów, wpatrując się dzikim wzrokiem w sylwetkę wampirzycy. Zaczęła działać oralnie.
Schlecht odrobinę pochylił się, obnażając zębiska. Warczał, dyszał. Ale nie przerywał kobiecie przyjemnego działania.
Nie dość, że wszystko działo się w wodzie, to jeszcze jego narzeczona dała mu ogromną rozkosz.
Dobrze, że zajęła się obiema męskościami. Przecież nie chciała aby żadna była smutna, co nie? Niemniej Schlecht chciał więcej, a przede wszystkim dopaść do intymności Sojki.
Kiedy wynurzyła się ostatecznie, przyjrzał się dokładnie jej twarzy, po tym jak odsłoniła ją z pod mokrych włosów. Ileż by dał, żeby teraz się oblizać! Pieprzony język!
Nie podjął się póki co żadnego ruchu, gdyż Manuela sama wskoczyła na jego jedną męskość, powoli jej dosiadając.
Ile Niemiec tak wytrzyma?
W końcu chwycił ją za biodra, wymuszając na niej szybsze ruchy. Bolało? Co z tego? Poza tym ból dopiero miał nadejść.
Po którymś razie Schletch podniósł się, a wraz z nim Sojka. Odwrócił ją twarzą do wanny. Pchnął jej ciało tak, aby naparła piersiami o oparcie i trzymała się brzegów. Oczywiście Rekin ulokował się między jej nogami i bez żadnego zbędnego przygotowania partnerki, władował się dwoma na raz. Coś piszczała?
Zatkał jej usta dłonią, tak jak chciała.
Opadnie na jej ciało, pchając brutalnie. Drugą ręką przytrzymywał jej ciało, co jakiś czas miażdżąc w dłoni lewą pierś. Czoło oparł o jej ramię, aż wreszcie otworzył szczęki i chwycił za kark. Docisnął ją bardziej do wanny, nie przerywając natarcia.
Była jego. Nie jakiejś tam Esterki, która swoją drogą podkurwiła go bardziej, przez co wbił się w Sojkę o wiele mocniej.
Poszło krwi? Jebać. I tak kolejny raz będzie okaleczona, obolała i spełniona. Śmiało będzie mogła chodzić dumna po korytarzach oraz w gardzący sposób mierzyć wampirzyce pokoju Claudii. One nigdy takiej miłości nie otrzymają.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyWto Lis 17, 2020 7:43 pm

Nie chciała mu przypominać, że jedno z ich poprzednich łóżek rozwalili w drobny mak, więc odważne stwierdzenie Fergala o spaniu wcale nie miało pokrycia w rzeczywistości. Ale Manuela ucieszyła się, że przynajmniej zaprzestał kłótni i goryczy, więc mogli spokojnie udać się na odpoczynek – i to razem.
Najpierw jednak musieli ochrzcić nowe miejsce swoją miłością. Zresztą seks był dobrym sposobem na wyładowanie emocji i wyciszenie się. Oboje potrzebowali ukojenia przed kolejnymi dniami spędzonymi w posesji Beletha. Żadne z nich nie wiedziało, co przyniesie jutro.
Manuela nadal wstydziła się sama przed sobą, że pożądała Fergala i nie opierała się pieszczotom, a wręcz sama je dawała. Choćby tak dziwny gest jak liźnięcie zimnym, nadgryzionym językiem jej policzka przyprawiał ją o przyjemne dreszcze. Przed zbliżeniem nie powstrzymała ją nawet świadomość, że za ścianą spała Esterka.
Była okropną siostrą. Ale jak tylko wyczuła, że Dwa Ferga robiły się coraz twardsze, przestała o tym rozmyślać.
W końcu nie miała tylko roli siostry. Była też narzeczoną i miała swoje potrzeby.
Szepnęła parę uspokajających słów do Rekina, gdy na nią warknął. Zaraz po tym zabrała się do roboty pod wodą. Dla obojga (czworga, hehe) było to raczej nowe doświadczenie (no, chyba że Fergal zabawiał się już tak z kimś innym niż Manieczka), więc Polka czuła tym większą ekscytację. Pobudzała męskości narzeczonego oralnie, a kiedy zauważyła, że ledwo już wytrzymywał, wynurzyła się i przystąpiła do dalszego działania. Nie chciała, żeby doszedł w jej ustach pod wodą. Sama potrzebowała zaspokojenia. Podniecała się na samą myśl, że po ostrym seksie skończy w jej ciasnym wnętrzu, tak jak robił kiedyś.
Nadal nie umiała samodzielnie nabić się na obie męskości, więc dosiadła tylko jedną. Od razu zaczęła namiętnie poruszać biodrami. Jęcząc przy uchu Fergala, pieściła ustami jego coraz bardziej widoczne skrzela. Mało brakowało, a by je przygryzła.
Lubiła prowokować Rekina tylko po to, aby pokazał jej większą brutalność. Cóż, człowiek z obozu wyjdzie, ale obóz zawsze w nim zostanie.
Pisnęła, kiedy wymusił na niej szybsze ruchy, ale to jeszcze nie był ten ból, którego pragnęła. W końcu Fergal nie wytrzymał i Manuela wylądowała na oparciu wanny. Ciężko oddychając, podstawiła ręce pod swoją brodę, aby jakoś zamortyzować pchnięcia. Tak jak się spodziewała, narzeczony wbił się w nią brutalnie, i to dwoma naraz. Nie mogła powstrzymać krzyku, nie dała rady. Rozkosz i ból jednocześnie rozsadzały ją od środka.
Zasłonił jej usta, więc przynajmniej zdusił kolejne jęki. Dyszała w podnieceniu w jego dłoń, parę razy przypadkowo ją podgryzając. Udało jej się nawet zgarnąć parę kropli krwi, które łapczywie przełknęła.
Przez brutalne ruchy woda zaczęła wychlapywać się na zewnątrz na potęgę i dość szybko na posadzce utworzyła się niemała kałuża. Ciekawe, czy lokator z dołu będzie szczęśliwy, że zaleją mu łazienkę.
Pisnęła głośniej w rękę Fergala, skoro poczuła ugryzienie. Nie śmiąc się poruszyć, ulegle opierała się o wannę. Znowu była zdobyczą skazaną na jego łaskę. Przymknęła oczy, napawając się bolesną penetracją. Doskonale czuła w sobie obie członki i każdy ich ruch. Ostrożnie zjechała jedną ręką po swoim ciele, całym w gęsiej skórce, w dół, aż do kobiecości.
Może powinna kiedyś zaproponować Fergalowi ponowną zabawę w gwałt? Tak jak kiedyś, gdy kazał jej udawać?
Zaczęła palcami dodatkowo stymulować własną łechtaczkę. Czuła, że była już bliska orgazmu. Każde kolejne pchnięcie pozbawiało ją zmysłów. Nie przeszkadzało jej nawet, że znowu zaczęła na dole krwawić przez niewielkie ranki. Przecież to lubiła.
Skupiona na brutalnym seksie para nie wiedziała jednak, że nie do końca byli sami w łazience. Oczywiście, fizycznie tam nikt nie przebywał, ale…
W jednym z pokojów siedział Devlin, nieprzyzwoicie wpatrując się w obrazy dwóch z kilku kamerek, które zdołał zamontować w mieszkanku narzeczeństwa. Jedna z nich była ukryta na ścianie między półkami z kosmetykami i doskonale ukazywała Manuelę i Fergala od przodu: jej rozpalony wzrok, mokre piersi dociskane do wanny, z czego jedna ukryta pod dłonią Rekina, i jego zaciekłą twarz, gdy z lubością wgryzał się w kark żydówki i spijał jej krew. Najwyraźniej byli w zbyt dużej ekstazie, aby dostrzec kamerkę.
Tymczasem druga, zamontowana nad wanną, na innej ścianie, pokazywała parę z boku, od góry – dzięki czemu Devlin mógł dokładnie widzieć każdy ich ruch.
Żałował co prawda, że to nie był gwałt, że Fergal nie zmusił do tego stosunku Manueli i że ta nie płakała, ale i tak było nieźle. Tak jak szaleniec się spodziewał, Rekin nie zrezygnował z brutalności. Pieprzył Polkę bez opamiętania, nie pozwalając jej na żaden ruch.
Bardzo dobrze. Nadal był katem.
Tak skupił się na oglądaniu tego domowego porno na żywo, że nawet nie zauważył, kiedy w pokoju pojawił się Unzi – a drugi psychopata, widząc, co jest na ekranach Devlina, nie zamierzał głośno mówić o swojej obecności. Z dzikim uśmiechem wpatrywał się w nagrania, nie mówiąc ani słowa. Miał przekazać Devlinowi jakieś polecenie od Beletha, ale to może poczekać.
Zresztą dziwak miał odpalonych więcej obrazów, ukazujących pokój pary pod różnymi kątami. Ciekawe – może nie warto donosić na kolegę, a zamiast tego poprosić o kopię niektórych nagrań?
Tymczasem Manuela, czując, że dłużej nie zdoła powstrzymać orgazmu, obróciła się na tyle, na ile zdołała, aby spojrzeć ulegle na Fergala. Jeśli poluźnił szczęki, to odchyliła głowę. Popatrzyła na niego z dołu i wzrokiem zaczęła go błagać, żeby doszedł w jej wnętrzu. Gdyby mogła, powiedziałaby to głośno, ale cóż, sama się prosiła o zamknięcie ust.
Wypchnęła nawet bardziej biodra, aby go sprowokować. Chrzanić Esterkę, Claudię, Beletha, Andrego i cały świat. W tej chwili liczyła się tylko przyjemność.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyWto Lis 17, 2020 9:20 pm

Niemiec całkiem zapomniał o otaczającym go świecie. Liczyła się tylko Manuela: chętna i napalona na jego pieszczoty. Nie zamierzał ukrywać, że ją chciał. W niemalże każdym momencie, o każdej porze Rekin mógł zrobić się chętny i rzucić się na biedną Polkę, żeby odebrać jej wszystko włącznie z godnością.
Tak to robił w obozie.
Szybko przyłapał się na niezbyt ciekawych myślach, tłumacząc się chwilowym otumanieniem przez alkohol. Tak, to na pewno była wina burbona. Przecież nie chciał już więcej krzywdzić Sojki, chciał jej dawać to, co ona pragnęła.
Ale tak właśnie bywa kiedy w pragnącym zmiany Fergalu, do głosu dopuszczana jest bestia.
Póki brał ją brutalnie,  było dobrze, mógł się wyżyć i oznaczyć narzeczoną kolejny raz, że jest jego. No i przede wszystkim kobiecie też się podobało.
Była nawet chętna na okazywanie samodzielnych gestów oralnych, bez wymuszenia od strony Rekina. Nie miał też pojęcia, jakie pomysły chodziły po głowie wampirzycy.
Zabawa w gwałt?
Cóż, z całą pewnością dopadłyby wspomnienia - te mniej lub bardziej przyjemne. I czy Polka byłaby na to gotowa? Czy również nie była pod wpływem upojnej chwili, w której traciła głowę, byleby zaspokoić swoje wampirze pragnienie na seks?
Po grze wstępnej przeszli od razu do rundy najważniejszej: Schlecht dopadł do Sojki, przygwożdżając ją do wanny i od razu atakując obydwoma członkami na raz. Już zabawiła się z jednym, pora przejść do głównego ataku.
Kobiecie jednak nie dokuczała brutalność aktu, doskonale wiedziała, jaki Fergal jest podczas zbliżeń i nie lubił, kiedy było inaczej. Zdominowanie partnerki było nie tylko czymś podniecającym, lecz również pokazywało, że nie może mieć ona innego.
Nim zatkał jej usta własną dłonią, wydała z siebie głośny krzyk rozkoszy. Nawet nie spodziewał się, że odgłos, który wydała Polka, przeszyje go na wskroś, powodując ciarki. Jakże pragnął słuchać jej pięknego głosu, jej jęków i krzyków. Dlatego wbijał się mocniej, powarkując i dysząc co raz głośniej. Aż zabrał dłoń z piersi Manueli, żeby chwycić się brzegu wanny.
Wciąż miał siłę, żeby penetrować jak najmocniej.
Kłami naciągnął skórę kobiety bardziej, lecz nie w taki sposób, żeby ją okaleczyć. Po prostu tylko ją trzymał.
Nie wyczuł momentu w którym go ugryzła, nie zorientował się, że sama zaczęła dodatkowo się dogadzać. Wciąż był skupiony na penetracji i dopiero gdy ta spróbowała się odwrócić, wypuścił jej kark. Ślepia pełne żądzy wpatrywały się w zarumienioną twarz wampirzycy: lubieżne spojrzenie błagające o więcej. O to, żeby całkowicie ją pochłonął.
Z wściekłym rykiem wyszedł z niej i obrócił na plecy. Przytrzymywał jedną ręką jej biodro unosząc i ponownie rozpoczął atak.
Trwało to dosłownie chwilę, gdyż doszedł tak, jak ona tego chciała. Objął ją nawet, przyciągając do siebie. Oddychał prosto do jej ucha, opierając czoło o chłodną powierzchnie wanny. Nie przejmował się również krwią Sojki, która spływała z jego warg.
Kolejny raz był zły, że nie mógł się oblizać.
Wydawałoby się, że już koniec. Fergal w końcu podniósł się odrobinę, odsłaniają ciało Manieczki.
- Chcę jeszcze.
Syknął, patrząc prosto w jej oczy. Jak widać do dawnego kata zawitała solidna potrzeba oraz wigor, towarzyszący rozbudzeniu. Raz jeszcze chwycił ją w biodrach i kolejny raz zatopił się Dwoma, naturalnie.
Nie zasłaniał ust kobiety, niech krzycz, niech błaga żeby przestał. Najwyżej boleśnie ją ugryzie w ramię. Fergal był tak rozochocony, że mógł ją pieprzyć dzień i noc.
A trzeba było nie pić tego wieloletniego burbona.
Co do widowni. Devlin siedział za biurkiem i wymieniał kolejną chusteczkę nawilżoną. Nie spodziewał się, że dojdzie od samego oglądania brutalnego seksu, chociaż spodziewał się ciut więcej przemocy.
- O choolera...
Jęknął wampir, wpatrując się jak kolejny raz jego idol dobiera się do Polki i nie zamierza odpuszczać. Ileż on miał siły! Też tak chciał!
- Nooo, Devlin! Widzę, że też chciałbyś popływać z Fergalem i Ptaszyną w wannie.
Zaśmiał się Unzi głośno, że aż podglądasz podskoczył na krześle. Podciągnął szybko spodnie i zaczął się tłumaczyć Unziemu.
- To, to nie tak! Pilnowałem, żeby Polka z Fergalem nie zrobili czegoś
- Czego? DZIECKA?
Wybuchł jeszcze głośniejszym śmiechem, klaszcząc w dłonie. Wszedł do srodka, zamykając za sobą drzwi. Z nieukrywanym obrzydzeniem wyminął zgniecione chusteczki. Ileż tego świństwa leżało na podłodze.
Devlin ze złością wpatrywał się w wesołego Unziego i oczywiście chciał wyłączyć show. Oczywiście Szaleniec się nie zgodził.
- Chcę kopię, booo inaczej WSZYSTKO rozgadam! I, i powiem też Fergalowi. A nie masz pojęcia, jak on się denerwuje, kiedy ktoś ośmieli się spojrzeć na jego UKOCHANĄ Żydóweczkę. I to jeszcze gdy jest goła i mu uległa!
Zarechotał złowieszczo szalony wampir. Devlin przełknął ślinę, zerknąwszy w stronę ekranów. Obecnie Fergal wciąż jeszcze gwałcił Manuelę, ale gdy doszedł po raz kolejny i opadł na wampirzycę, uspokoiło się.
Kolejny akt trwał kilkanaście minut. Jak widać Schlecht przeliczył się w sile - alkohol sprawcą - i zaprzestał, jak tylko osiągnął szczyt. Wyjdzie powoli z Polki, unosząc ciało. Miał gdzieś, że jest zupełnie nagi, wyjdzie z wanny i sięgnie po ręcznik. Drugi poda Sojce. Niestarannie zaczął się wycierać, opuszczając również łazienkę. Planował się położyć, wszak upojenie wymagało wręcz zaśnięcia. I jeśli Sojka mu nie pomoże, runie na podłogę, przytulając się do miękkiego dywanu.

- Tutaj też ich widzisz?
Zaświergotał Unzi, chichocząc. Devlin cały pokryty rumieńcem, powoli wyłączał monitory. I tak już wystarczająco się upokorzył, no i oczywiście przygotował osobną kopię dla Popaprańca. Nim jednak mu ją oddał.
- Mam nadzieję, że nikomu o tym nie powiesz. No... No bo ja ich badam.
Burknął zakłopotany, po czym wręczył pendrive Unziemu. Ten ukłonił się w podziękowaniu i opuścił norę Zboczeńca. O tak, już wiedział jaki przydomek uzyska perfidny podglądacz. Nie, Schlecht vol.2 jak czasami siebie nazywał, tylko Devlin z Małym Jedynym Devliątkiem. I śmiejąc się głośno, podrzucał przenośnym dyskiem, kierując się do siebie. Już wiedział co zrobi z nagraniem i przede wszystkim komu je pokaże. Claudia na pewno się skusi.
A co do zalanej łazienki. Pech chciał, że akurat Andre mieszkał pod nimi i cóż, wampirzycy słuch wyłapał co nieco. No i nie trzeba było mieć nadnaturalnych zdolności, żeby zobaczyć przeciekający sufit. Ach te stare budownictwa.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySro Lis 18, 2020 7:30 pm

W trakcie upojnej chwili Manuela mogłaby się zgodzić niemal na wszystko – stąd też przeszło jej przez myśl zaproponowanie jeszcze brutalniejszej zabawy. Normalnie, gdy nie była pobudzona, w życiu by czegoś takiego nie zaproponowała. Ale tak jak w Fergalu drzemał obozowy kat, tak w Manueli ciągle była zniewolona więźniarka. A pobyt w posesji Beletha z pewnością dodatkowo wpływał na wybudzenie drugiej natury.
Na razie jednak Fergal był zbyt pijany, aby proponowała mu małe odgrywanie ról. Zresztą do tego przydałyby się mundur i pasiak, które trzymał gdzieś Devlin.
Pomimo upojenia Rekin miał jednak mnóstwo sił, aby ją pieprzyć. Zawsze była pod wrażeniem, jak alkohol działał na jego męskości – zwykli mężczyźni podobno szybko odpadali w takiej sytuacji. Ale nie Fergal.
On bez przerwy penetrował ją dwoma członkami, które ciągle były nabrzmiałe. Nie dawał jej chwili wytchnienia ani żadnej możliwości ucieczki. Nie żeby Manueli to przeszkadzało – w końcu lubiła być uległa. Po latach odkryła, że władza Fergala w łóżku, każdy jego brutalny ruch i pokazywanie dominacji były tym, czego naprawdę pragnęła.
Jęczała bez opamiętania, nawet jeśli jej rozkoszne odgłosy zduszała dłoń. Kiedy jednak narzeczony się od niej na moment oderwał, od razu mógł usłyszeć jej głos. W zamglonych od przyjemności oczach pojawiło się na chwilę rozczarowanie, gdy wyjął z jej rozgrzanego wnętrza obie męskości.
Szybko jednak powróciła ekstaza, bo kochanek jednym ruchem obrócił ją na plecy i wbił się ponownie, przy okazji podrażniając jej łechtaczkę. Kilka pchnięć i poczuła, jak zalał ją od środka. Sama doszła tuż przed tym – patrząc Fergalowi prosto w oczy. Chociaż gdy orgazm nadszedł, to odchyliła bezwiednie głowę, głośno krzycząc.
Przez kilkanaście sekund była w innym świecie. Głośno oddychając i jeszcze pojękując, przylgnęła do ciała Fergala, opierając głowę o jego ramię. Serce biło jej jak oszalałe, uda drżały, a podbrzusze nadal pulsowało. Wbiła paznokcie w skórę Rekina, gdy z niej wyszedł, i zdusiła stęknięcie w jego szyi.
Chciała nawet się w nią wgryźć, żeby zakończyć ten seks pysznym akcentem, ale Fergal się odsunął i…
Chcę jeszcze.
Co? Tak szybko? – przeraziła się. Już zdążyły mu na nowo stwardnieć?
Pamiętała, że w obozie potrafił gwałcić ją kilka razy z rzędu, także po alkoholu, ale wtedy ona sama nie dochodziła, więc to był inny rodzaj męczarni. A teraz…
Nie, czekaj, daj mi chwilę. Muszę odpocząć tam na dole. Zaraz możemy znowu – zaprotestowała, próbując odpłynąć.
Na próżno. Fergal wpadł w bestialski szał i zależało mu tylko na zaspokojeniu żądzy. Wbrew jej woli znowu wbił się w nią brutalnie i zaczął się poruszać. Tym razem Manuela krzyknęła głównie z bólu – przez orgazm jej kobiecość była tak wrażliwa, że nawet delikatny dotyk ją palił.
Och, Boże, błagam, nie! Zwolnij! – wyjęczała, ledwo znosząc dojmujące doznania w podbrzuszu.
Devlin pewnie cieszył się jak szalony, że żydówka w końcu zaczęła protestować. A ona sama czuła się tak, jakby ktoś jednocześnie raził prądem jej kobiecość i wbijał w nią szpilki. Ale z drugiej strony… Przechodziły ją też spazmy rozkoszy.
Nawet się nie zorientowała, kiedy doszła ponownie. Albo może już po raz trzeci?
Nie wiedziała.
Nie przestając jęczeć, już nieprzytomnie opadła ciałem na wannę i dawała się posuwać Fergalowi. Z każdym ruchem narzeczonego z jej ust wychodził jeszcze niemrawe protest, ale równocześnie Rekin mógł czuć na członkach skurcze jej kobiecości, jednoznacznie wskazujące na jej spełnienie.
Manuela wydusiła z siebie ostatnie jęki, gdy znowu poczuła ciepłą spermę, po czym wygięła lubieżnie ciało. Fergal w końcu z niej wyszedł, również zaspokojony. I zmęczony.
Spojrzała na niego wpółprzymkniętymi oczami. Podał jej ręcznik, ale nie była w stanie nawet unieść ręki. Oparła się jedynie głową o wannę i łapała tchu po wyczerpującym zbliżeniu.
Jak ona to wszystko znosiła, gdy była człowiekiem? Przecież nawet jako wampirzyca ledwo dawała radę.
Usłyszała jakiś huk, przez który podskoczyła w wodzie. Dopiero teraz zmusiła się do wyjścia z wanny. Przyszło jej to z trudem – jej podbrzusze było całe zaczerwienione, a ona sama ledwo mogła poruszać nogami. Gdy tylko wstała, po udach od razu spłynęła jej sperma wymieszana z krwią i wodą.
Cóż, przynajmniej od razu się umyła po seksie.
Prawie się poślizgnęła na wodzie. Dopiero teraz zauważyła, jak zalali łazienkę.
Kiedyś wyschnie.
Owinęła się ręcznikiem i weszła do pokoju, gdzie zastała śpiącego Fergala na dywanie.
I pomyśleć, że jeszcze parę minut temu miał siły, aby wściekle ją pieprzyć.
Przecież chciałeś spać w łóżku – wymruczała, podchodząc do niego i biorąc pod rękę jego ciało.
Nie był lekki, ale dała radę. Położyła go na świeżej pościeli. Słodko chrapał po alkoholowo-erotycznej przeprawie.
Dostrzegła torbę z ubraniami, więc wygrzebała z niej jakieś dresowe spodnie i byle jak założyła je narzeczonemu na tyłek. Normalnie jak z dzieckiem.
Sama nie miała ubrań na zmianę (jej sukienka leżała cała mokra w łazience), więc wyjęła największą męską koszulę, jaką znalazła, i potraktowała ją jako piżamę. Sięgała jej prawie do kolan, więc mogła robić za sukienkę.
Poszła jeszcze spuścić wodę z wanny, ale reszty sprzątać jej się nie chciało.
Jutro ogarną.
Zasłoniła okna w pokoju, po czym wymęczona, ale spełniona, wskoczyła pod kołdrę obok Fergala. Wtuliła się w poduszkę, relaksując się.
Nadal czuła w sobie Dwa.
Myślała, że sen przyjdzie natychmiast, ale szybsze okazały się wyrzuty sumienia. Na nowo przypomniała sobie o Esterce i tym, że mała spała za ścianą, zrozpaczona i porzucona. Manueli zrobiło się nawet niedobrze na myśl, że tuż po tym, gdy dowiedziała się o życiu ukochanej siostry, bez problemu zgodziła się na ostry seks z Fergalem.
Nie chodziło o sam akt, ale o moment, w jakim się na niego zdecydowała. Jak mogła radośnie oddawać się Rekinowi w takiej chwili?...
Kac moralny dręczył ją jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu wymęczony organizm poszedł spać.

Zasnęła dość twardym snem, albo mocno przytulona do kołdry, albo do Fergala, jeśli akurat leżała obrócona w jego stronę. Tak czy siak, nie obudziło ją ciche pukanie w drzwi ani późniejsza wizyta gościa.
Andre przyszedł z samego rana. Manuela zamknęła drzwi na klucz, więc musiał czekać, aż ktoś mu otworzy. Pukał coraz głośniej, ale że przyszedł specjalnie na rozmowę tylko z Fergalem, to w końcu tego zaniechał. Wzmocnił więc swoją aurę, aby przytłoczyć nią Rekina. Jako wampir lepszej krwi powinien pierwszy ją wyczuć.
Gdy Fergal w końcu mu otworzył, Andre zmierzył go wzrokiem. Rekin miał na sobie tylko dresy, jego włosy były rozczochrane, a na ciele dało się wyczuć zapach Manueli.
No i trochę wyglądał jak żul na kacu, na szczęście taki z przystojną twarzą.
Musimy porozmawiać – mruknął szlachetny, wyciągając go z pokoju.
Zajrzał na moment do środka. Manuela smacznie spała, zgarniając niemal całą kołdrę dla siebie, skoro Fergal sobie poszedł.
Zamknął drzwi i zaprowadził kolegę do najbliższego pustego pomieszczenia. Tam ponownie na niego zerknął.
Piłeś coś? Ogarnij się, zanim dzisiaj pójdziesz na posesję – powiedział krytycznie. – Jak było wczoraj? Miło wam się kąpało?
Chociaż zadał niby żartobliwe pytanie, twarz miał śmiertelnie poważną.
Bo mnie trochę mniej miło walczyło się z przeciekającym sufitem w łazience przy akompaniamencie jęków i krzyków Manueli. Powiedz mi, ona sama tego chciała czy ją gwałciłeś, bo różnie to brzmiało?
Nie żeby oczekiwał odpowiedzi, po prostu chciał uzmysłowić Fergalowi, że ich słyszał, więc następnym razem mogliby, z łaski swojej, być nieco ciszej.
Ale sufit odmalujesz mi kiedy indziej. Na razie mam ważniejszą sprawę. – Wyjrzał przez okno, upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje. – Byłem wczoraj u Estery. Z tego, co wiem, ty też. I podobno nasze drogie siostry mają małe różnice we wspomnieniach, jeśli chodzi o to, kto zabił ich rodzinę.
Spojrzał z wyczekiwaniem na Fergala, w nadziei, że ten mu to wyjaśni. Jeśli nie, to surowo sam rzucił krótkim komentarzem o Gustawie. Jeśli jednak Rekin wiedział wcześniej, że wspomnienia Manueli są wybrakowane, to Andremu się to nie spodobało:
I co? Długo miałeś zamiar to przed nią ukrywać? Boisz się, że cię zostawi, kiedy się dowie? Że już nie będzie takich miłych kąpieli jak wczoraj? – spytał dość ostro, marszcząc brwi. – Przecież podobno zgodziła się na to narzeczeństwo, gdy jeszcze wszystko pamiętała. Im dłużej ją utrzymujesz w tym kłamstwie, tym trudniej będzie jej o wszystkim przypomnieć.
Usiadł na krześle i zaczął bębnić palcami w stół. Nie obwiniał dłużej Fergala, bo po części go rozumiał – pewnie bał się przyznać do wszystkich zbrodni i powiedzieć o tym prosto w twarz Manueli. Mało kto by się na to odważył.
Uważam, że na razie nie powinieneś jej o tym mówić. To zły moment. Pamiętam jej ataki paniki i szału z czasów tuż poobozowych. Jeśli dostałaby teraz kolejnego, mogłoby się to dla niej źle skończyć. W końcu Beleth jest obok. – Przerwał na moment. – Jeśli chcesz, żebyście oboje byli bezpieczni, musisz pogrążyć się jeszcze bardziej i dalej w to brnąć. Przykro mi. Ale w takim wypadku pojawia się problem. A raczej kilka…
Nachylił się, splatając ze sobą dłonie. Spojrzał Fergalowi w twarz.
Raz, Esterka, która zna prawdę i z pewnością będzie chciała przekonać do niej Manuelę. Dwa, Unzi. Trzy, Lilianna. Claudii i Beletha nie jestem pewien. Nie było ich przy zabójstwach, ale mogli coś słyszeć. Póki jednak nie wiedzą, że to drażliwy temat, pewnie mają go gdzieś. Radzę więc zrobić wszystko, aby przypadkiem nie dowiedzieli się o modyfikacji pamięci Manueli. Zwłaszcza Claudia – z pewnością nie przepuści okazji do… osłabienia waszego związku.
To brzmiało absurdalnie, że Fergal i Manuela stanowili teraz oficjalną parę. Jednak Andre musiał jakoś do tego przywyknąć.
Lila to najmniejszy problem. Jakoś zrozumie, że ma milczeć. Gorsza będzie Esterka, ale ty jej na pewno nie przekonasz. Jako jej stwórca w ostateczności mogę na niej wymóc posłuszeństwo. Ale Unzi… – Wziął głęboki wdech. Denerwował się na samą myśl o tym szaleńcu. – Dobrze wiesz, że nie będzie milczał. Przynajmniej nie za darmo. No więc słucham. Co proponujesz w jego wypadku?
Przecież Andre nie rozwiąże wszystkich problemów Fergala – Rekin też powinien się pofatygować.
Szkoda tylko, że nawet nie wiedział, że parę godzin temu Unzi zdobył nagranie z seksem narzeczeństwa, które następnie pokazał Claudii – mocno wkurzonej na to, że prawdziwy Niemiec wybrał głupią żydówkę.
Z pewnością już obmyślała plan, jak tu zaciągnąć Fergala do swojej łazienki.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySro Lis 18, 2020 11:42 pm

Gdyby Fergal dowiedział się, co takiego w głowie Manueli się pojawiło, z całą pewnością złapał by się za głowę. Nawet przy wspólnej zabawie, założenie munduru SS mogłoby niezbyt dobrze wpłynąć na Schlechta, a na Manueli nie byłoby wesoło ponownie mieć na oku pasiak niosący za sobą smutne przeszłość.
Przecież nie chcieli do niej wracać.
Ale póki co dzikie fantazje Sojki leżały głęboko w jej głowie, a Fergal upojony alkoholem oraz kobiecym ciałem wciąż dokonywał brutalnego aktu. Nie był jeszcze w stanie zaprzestać pieprzenia Narzeczonej, chociaż ta już powoli traciła siły. W końcu kolejny raz musiała przyjść dwa, nabrzmiałe penisy narzeczonego, co gorsza on wcale nie silił się na delikatność.
Nawet podczas drugiego ataku, który był już swoją droga wymuszony, nie zaprzestał. Wręcz gwałcił wampirzycę, dogadzając sobie, a jej krzyki i prośby zostały daleko za Fergalem.
Dopiero gdy obydwoje osiągnęli apogeum szczytowania, zaprzestał.
Wydostał się z wanny, w miarę ogarną i również pomógł swojej ukochanej Manueli.
Szkoda tylko, że nie wykrzesał z siebie na tyle siły, aby dotrzeć do łóżka, tylko runął jak kłoda i zasnął na dywanie.
Sojka po czasie opuściła łazienkę i dzielnie przetransportowała pijanego Niemca na łóżko, a nawet nałożyła na jego tyłek spodnie. Takiej narzeczonej tylko ze świecą szukać! Na pewno będzie jej wdzięczny gdy się wybudzi - o ile będzie pamiętać.
Tak więc zakochana po dzikim seksie poszła spać.

Oczywiście jednemu z nich nie było dane długo sobie pospać. Rozespany Rekin został na siłę wybudzony, gdy tylko Andre dał o sobie bardziej znać. Ocknął się, podniósł do siadu i podrapał po barku. Czy ktoś pukał? Przesłyszał się?
Chciał położyć się z powrotem, kiedy pukanie rozległo się ponownie. Wtedy niechętnie podniósł się z łóżka i otworzył je nie za szeroko. Nikt przecież nie mógł patrzeć na słodką Manię jak śpi.
Nawet niezadowolony Andre, który na bezczelnego wyciągnął Fergala z pokoju i jeszcze spojrzał w kierunku Sojki czy śpi.
Miał szczęście, że spała.
Co prawda Schlecht cierpiał ogromnie na ból głowy, rozmasowując sobie co chwila skronie. Już tak dawno nie pił alkoholu, że aż zapomniał jak to jest mieć kaca.
Nie przeszkadzało mu również, że paradował po posesji w samych spodniach dresowych.
Kiedy szlachetny go ocenił, zmarszczył rozgniewany brwi.
Zasiedli w przytulnym pokoju gościnnym, więc Rekin od razu zajął miejsce na krześle przy stoliku. Tylko po to, żeby się oprzeć o blat zgiętym łokciem a głowę ułożyć na dłoni. Andre zajął miejsce na przeciwko niego. Jak wiadomo padła krytyczna ocena, na co skacowany wampir zareagował zdenerwowaniem.
- Masz jakiś problem, Andre?
Nie chciał się tłumaczyć z tego, co robił. Wiedział, że musi się ogarnąć. Ale kolejne... Skrzywił się, czując zakłopotanie. Co ma powiedzieć? Chociaż jeszcze bardziej odczuł złość gdy padło podejrzenie o gwałt.
- Nie, ona tego chciała! Nie zgwałcilem jej!
Ale gdy tylko do jego głowy wpadło wspomnienie, gdy błagała aby zwolnił, aby przestał - odrobinę się wtedy zawiesił i nabrał małych podejrzeń. Andre od razu to wyłapał, ale nie skomentował. Jedynie westchnął, przechodząc za chwilę do rzeczy.
Rekin słuchał go uważnie, chociaż mina wyraźnie pokazywała, że był wciąż na wpół śpiący. Czasami wyrywało się mu ciche mhm, na co szlachetny reagował głośniejszym chrząknięciem.
Dopiero po czasie do Niemca docierało to, co wyższy krwią chciał przekazać: Naprawdę groziło mu to, że Manuela dowie się wszystkiego i wyjdzie, iż kłamał.
Nerwowo przejechał dłonią po karku, szukając odpowiednich słów. Dobrze, ze Andre mu o tym mówił. Aczkolwiek Rekin doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, którego musiał się podjąć.
- Nie miałem innego wyjścia! Ten kretyn Gustaw wszystko zniszczył w jej głowie i... sam wiesz! Zyskałem szansę!
Zabrzmiał samolubnie? Owszem. Ale właśnie o to chodziło, prawda? Szlachetny wciąż z naganą wpatrywał się w Niemca. Właściwie pod niektórymi kątami Rekin nic, a nic się nie zmienił. Wciąż był zdolny do wszystkiego, byleby samemu dobrze na tym wyjść.
- Masz mnie za durnia? Oczywiście, że nic nie powiem! Nie zamierzam zdradzać i będę to ciągnąć tyle, ile trzeba! Owszem, kiedyś przyjdzie taki moment, w którym będę musiał o wszystkim jej opowiedzieć, ale... Ale teraz tego nie chcę.
Zirytował się mocniej, co szlachetny zdążył już zauważyć. Znowu stary Fergal - denerwował się nawet przy zwykłej, szczerej rozmowie. Aczkolwiek za chwile nieco złagodniał, a minę miał bardziej posępną. Co jednak było nowością w przypadku zdziczałego dawnego kata.
- Zależy mi też na tym, żeby mniej cierpiała. Czasami mniejsza wiedza, pozwala lepiej spać, a Manuela naprawdę dobrze na tym wychodzi.
Dodał a propos jej napadów paniki. Jak widać Fergal mocno się przejął stanem Sojki i zrobi wszystko, aby ją ochronić. Zapewne przyjdzie też niedługo się zmierzyć z wrogami kłamstwa. Andre szybko przedstawił kto jest głównym niebezpieczeństwem.
Estera, Unzi, Lili, Claudia i Beleth. Chociaż wątpił aby ten ostatni cokolwiek powiedział. Acz pewności nie miał.
I jeszcze... Claudia! Ta pieprzona, upierdliwa suka miała ogromną chcicę. Już od czasów obozu oraz po, zawsze chciała znaleźć się w okolicy i oddać swoje ciało. Ileż razy miał odmawiać?
Rozsiadł się na krześle, krzyżując ręce. Musiał przemyśleć: Co niby zrobi, żeby uciszyć Unziego, jak i reszte załogi?
- Mogę mu dać w ryj.
Zaproponował poważnie, lecz Andre od razu zareagował zaprzeczeniem.
- Fergal, to nie jest dobre rozwiązanie i dobrze o tym wiesz. Unzi to szaleniec! Może próba rozmowy coś pomoże? Oczywiście, bądź przygotowany, że coś odwali.
I niby jak współpracować ze Schlechtem? Rozwiązanie siłowe? Jak zwykle górowało.
- Przesadzasz, Andre! Jeśli postraszę ich w odpowiedni sposób, zamkną jadaczki!
Dodał dla przekonania, lecz szlachetny pozostał nieugięty. Z politowaniem popatrzył na dawnego przyjaciela. Nie chciał mu pomagać, ale też chodziło o zdrowie Manueli.
- Unzi już nie jest tą samą osobą co kiedyś, Fergal. Weź sobie do głowy to, co ci powiedziałem i zacznij nad tym pracować, bo inaczej Manuela się dowie i KONIEC waszego związku. Nie bądź pewny, że ci wybaczy.
Nie wyglądał na zadowolonego z rozmowy. Dorzucił jeszcze, że Rekin ma się ogarnąć i opuścił pokój. Zamierzał zająć się Esterką, dziewczyna na pewno już nie spała.
Fergal posiedział jeszcze trochę w pokoju, po czym również wyszedł i wrócił do siebie. Manuela jeszcze spała, więc po cichu władował się do łóżka. Kołdry nie zabierał - nie potrzebował. Szybko zapadł w przerwany sen, wszak wciąż dokuczał mu ból głowy.

Tymczasem Andre skierował się do pokoju Esterki. Dziewczyna już nie spała; ubrana i pełna gotowości czekała aż jej pan do niej zawita. Wymienili się krótkimi uprzejmościami, następnie szlachetny przekazał informacje odnośnie stanu Manueli i... Fergala, oczywiście na tego drugiego Estera zareagowała gwałtowną złością.
- Esterko, rozumem twój ból. Ale chodzi tutaj też o twoją ukochaną siostrzyczkę - dla jej strona musimy kłamać. Chyba nie chcesz, żeby znowu płakała?
Stanowczy głos, a zarazem pełen zrozumienia. Estera chciała zaprotestować, lecz surowe spojrzenie ojca odbierało jej odwagę i niechętnie przyjęła polecenie. Andre uśmiechnął się, głaszcząc przy tym włosy swojej podwładnej. Podziękował jej poprzez krótki pocałunek w czubek głowy.
- Bądź kochaną siostrzyczką i... daj też szansę Fergalowi. Zmienił się.
Wiedział, że kolejna prośba znowuż zezłościła Małą i na pewno prędzej czy później znowu pokaże pazury na Rekina. Niemniej z widoczną niechęcią przyjęła kolejne słowa.
Nie miała innego wyjścia.

Minęło trochę czasu od rozmów. Późny poranek - idealny moment, żeby zebrać się z łóżka i zacząć funkcjonować. Estera była właśnie jedną z osóbek, która zaczęła pracę. Przygotowała smaczne domowe śniadanie dla siostrzyczki: tradycyjne danie składające się z jajek i dużej ilości warzyw oraz duża porcja krwi. Dorzuciła do tego mały wazonik z świeżo uciętą różyczką z ogródka. Całą tacę zaniosła do sypialni... Rekina. Otworzyła po cichu drzwi, napotykając wzrokiem ukochaną Manieczkę. Spała lub nie, i tak mała się uśmiechała. Na Rekina nie zwracała uwagi. Nie istniał dla niej.
- Manieczko, dzień dobry!
Przywitała się z siostrą, kładąc tacę na stolik. Szybko też do niej podejdzie, żeby złożyć pocałunek na czole. Sięgnie też po jej dłonie - jeśli spała, to po prostu ją obudzi.
- Chciałam cię przeprosić za wczoraj. Nie powinnam... Tak krzyczeć na ciebie, przepraszam.
Mówiła w jidysz, nie chciała przecież żeby ten podły stwór rozumiał. Co do niego... Nie spał. Jego rozgniewany wzrok wylądował na Esterce, ale nic nie powiedział. Nie zaciągał się nawet zapachem jedzenia, czy też krwi. Miał swój honor.
Jeśli Mania chciała wstać, Estera szybko zabroniła i przeniosła tackę na łóżko. Ukochana siostra powinna dostać pożywne śniadanie do łóżka, a nie siadać byle jak przy stole.
- Chciałabyś dzisiaj zobaczyć dom? Tak... We dwie?
Spytała grzecznie, przyklękując przy łóżko. Jej duże oczka wpatrywały się w buzię Maniusi.
Rekin dostawał szewskiej pasji; nie dość, że nic nie rozumiał, wkurwiał go ton małej i w dodatku był piekielnie głodny. Warknął gardłowo, od, żeby zaznaczyć swoją groźną, władczą obecność. Co prawda wciąć panowało z jego strony milczenie, lecz jeśli Manuela coś powie to...
Fuknie coś pod nosem i wstanie wściekły, udając się do łazienki. Zajął się ogarnięciem jej, wszak wolał się wyładować na sprzątaniu, niż na Ester. Zresztą, było słychać jak napierdala mopem i wiadrem.
No i dopiero teraz zorientował się, że język był już ładnie zrośnięty. Dlatego też wyraźnie mówił podczas rozmowy z Andre! Chociaż jeden plus z początku dnia... No i przede wszystkim po zmyciu resztek wody, powinien wybrać się na śniadanie. Szkoda, że bez Sojki. Na pewno Esterka już ją przekabaciła na swoją stronę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyCzw Lis 19, 2020 8:26 pm

Manuela smacznie spała podczas całej rozmowy Fergala z Andrem i nawet nie podejrzewała, że ci rozprawiali o jej rodzinie. Jak zareaguje, gdy kiedyś dowie się prawdy?
Zostawi Rekina? Raczej nie, przecież szukała go przez wiele lat.
To może przestanie mu ulegać i obdarowywać go czułością?
To było bardziej prawdopodobne. Na razie jednak Fergal, tak jak wspomniał Andremu, ciągle miał szansę – i mógł się pokazywać od jak najlepszej strony.
Gdy wrócił do pokoju i położył się na łóżku, Manuela na moment się przebudziła. W połowie była jeszcze we śnie, więc niezbyt ogarnęła, że narzeczony gdzieś poszedł. Obróciła się tylko w jego stronę, zarzuciła na niego kołdrę, objęła go od tyłu i wymamrotała mało zrozumiale:
Śniło mi się, że miałeś cztery…
Nie zdążyła dokończyć, czego miał cztery, bo natychmiast usnęła znowu. Fergal mógł tylko usłyszeć jej regularny oddech.
Najwyraźniej kąpiel mocno ją wymęczyła.

Obudziła się ponownie po paru godzinach. Przeciągnęła się z długim pomrukiem i leniwie otworzyła oczy. Na razie nie wstawała, relaksując się jeszcze w cieple. Łóżko Fergala było naprawdę wygodnie i nie miała ochoty się z niego zrywać. Póki rodzinne zmartwienia nie dopadły ją na nowo, chciała jeszcze poleżeć.
Ale Esterka dała o sobie znać sama. Weszła do pokoju z pachnącym śniadaniem i uśmiechnęła się do siostry. Manuela przywitała ją z niemałym zdziwieniem, ale jej twarz też szybko się rozjaśniła. Ucałowała Esti w policzek.
Nie masz za co przepraszać. Obie byłyśmy w emocjach. Tak się cieszę, że cię widzę!
Chciała jej zaproponować, żeby wskoczyła do łóżka, ale zdała sobie sprawę, jak niezręczne by to było. Przypomniała sobie, że leżała pod kołdrą w męskiej koszuli, a obok nadal był Fergal w samych spodniach. Esterce na pewno nie umknął fakt, że jej ukochana siostra i kat spali jak prawdziwe narzeczeństwo.
I mała jeszcze mówiła w jidysz… Manuela nie miała jak przejść na polski. Nie chciała obrażać siostry.
Ukradkiem za to wsunęła rękę pod kołdrę i przesunęła delikatnie palcami po całym przedramieniu Fergala, aż w końcu napotkała jego dłoń, którą ścisnęła. Niech zrozumie.
Pamiętał cokolwiek z wczoraj? To, o czym rozmawiali?
Och, chcesz mnie oprowadzić? – szczerze się najpierw ucieszyła, ale dość szybko spoważniała.
Nie, nie mogły iść we dwie. Obiecała Fergalowi, że nie ruszy się na posesję bez niego. Mogłaby im zaproponować zwiedzanie we trójkę, ale… to by się źle skończyło.
Esti, przepraszam, ale nie mogę na razie zbytnio chodzić po domu. Widzisz… – Zacięła się, zastanawiając się, jak jej to wyjaśnić, aby nie zrobiło jej się przykro. – Ja nie jestem tu z własnej woli. Wiem, że na to nie wygląda, ale tak naprawdę… oboje jesteśmy bardziej więźniami. – Zerknęła na moment na Fergala, posyłając mu smutne spojrzenie. Szkoda, że nie rozumiał, o czym mówiła. – Wiem, że to od dawna twój dom i czujesz się tu swobodnie, rozumiem to, ale dla mnie nie jest tu bezpiecznie. Gdyby nikogo innego nie było, chętnie bym z tobą poszła, ale teraz…
Ucięła, bo Fergal warknął pod nosem. Uszczypnęła go w zamian pod kołdrą w udo. Bezboleśnie co prawda, ale niech się ogarnie!
Dlaczego stawała się ofiarą ich wzajemnej nienawiści? Znowu zmuszali ją do wyborów?
Ale wiesz co? Możemy zaraz usiąść w ogrodzie, póki nie ma dużego słońca. We dwie. Zejdę do ciebie. Przegadamy wszystko, co będziemy chciały. Opowiesz mi, co się u ciebie działo przez te wszystkie lata! – zaproponowała, głaszcząc ją po głowie. Znowu była dla niej małą Esterką. – Póki Beleth nie będzie niczego ode mnie chciał, to możemy siedzieć nawet do wieczora.
Estera nie wyglądała na pocieszoną. Mruknęła coś pod nosem, kątem oka obserwując przebrzydłego Schlechta, który wyraźnie wkurzony zamknął się w łazience.
Całe szczęście, że młoda wczoraj smacznie spała, więc nie słyszała, co wyczyniało narzeczeństwo.
Ewentualnie – burknęła, zaciskając usta. Starała się ze wszystkich sił nie narzekać na Fergala. Obiecała panu Andremu. Wmawiała sobie, że to dla dobra siostry. – Jest jedno miłe miejsce pod drzewami. Lubię tam leżeć – zgodziła się w końcu.
Manuela odetchnęła z ulgą, przesuwając w jej stronę tackę. Upiła parę łyków krwi, a resztę posoki odstawiła na szafkę nocną Fergala. Specjalnie – chciała, żeby miał cokolwiek po wyjściu Esti.
Pomóż mi to zjeść. Jako wampir nie przełknę tyle ludzkiego jedzenia naraz.
I wspólnie z siostrą zabrały się za śniadanie. Fergal mógł słyszeć z łazienki ich urocze śmiechy i cichą rozmowę – nadal w jidysz. Nie mówiły o niczym złym ani nie obgadywały narzeczonego, po prostu gawędziły o neutralnych tematach.
Ale i tak mógł poczuć się odrzucony. Przecież mimo że nikt nie wyrzucił go z pokoju, nie bardzo miał tam co robić. Pewnie dlatego zaczął walczyć mopem. Przynajmniej mógł wyładować swoją złość.
Manuela słyszała jego wściekłą krzątaninę, więc postarała się szybko skończyć śniadanie. Wiedziała, że znowu musiała dać Fergalowi swoją bliskość – i przypomnieć mu, że nie był piątym kołem u wozu. Musiała lawirować pomiędzy obojgiem, aby żadne nie poczuło się pominięte.
Mogłabyś poprosić panią Petrę, aby przyniosła mi jakiekolwiek ubranie? Nie mam nic dla siebie – poprosiła Esterkę, oddając jej pustą tacę. – Dziękuję za śniadanie.
I ucałowała ją w czubek głowy, mocno przytulając.
Młoda niechętnie zostawiła swoją siostrę, ale gdy ta obiecała, że za godzinę widzą się w ogrodzie, odpuściła. Dała jej parę całusów i wyszła z pokoju. W stronę łazienki nawet nie spojrzała.
Manuela dopiero teraz wstała. Wzięła napoczętą szklankę z krwią i poszła z nią do Fergala. Nadal zmywał podłogę? A może tak się rozpędził, że nawet wyszorował wannę?
Przyniosłam ci na śniadanie – oznajmiła, podając mu krew. – Jest dobra. Ja więcej nie chcę.
Przysiadła na skraju wanny i spojrzała w lustro. Miała rozczochrane włosy, a koszulę Fergala zarzuciła na siebie byle jak. Z zażenowaniem spuściła głowę. Estera na pewno się domyśliła, co siostra wyrabiała przed snem. Tego nie dało się nie zauważyć.
Sięgnęła po szczotkę, która leżała w łazience, i zaczęła rozczesywać poplątane kosmyki.
Esti chciała, żebym poszła z nią zwiedzić posesję – zwierzyła się Fergalowi. Specjalnie zrobiła kilkusekundową przerwę, czekając na jego reakcję. – Nie zgodziłam się. Obiecałam ci, że na razie nigdzie nie pójdę bez ciebie, więc… więc tego nie zrobię. Chciałabym jednak usiąść z nią za godzinę w ogrodzie. Będzie nas widać z okna, więc… więc mógłbyś patrzeć, czy nikt nas nie zaczepia. Jeśli chcesz, oczywiście – dodała cicho.
To właściwie było żałosne, że musiała spotykać się z własną siostrą w takich warunkach. Wyglądało tak, jakby narzeczony ją kontrolował. Ale skoro chodziło o jej bezpieczeństwo, Manuela nie chciała ryzykować.
Doceniała, że Fergal się o nią troszczył.
Odprowadzisz mnie tam? – poprosiła, patrząc na niego i odkładając szczotkę. Udało jej się rozczesać ostatni kosmyk. – Nie wiem, co szykuje na dzisiaj Beleth. Ale jeśli później będziemy wolni, to spędzę czas z tobą. A za to teraz zyskasz parę chwil dla siebie. Może jest tu ktoś, z kim chcesz się przywitać? – Spróbowała go pociągnąć za język i dowiedzieć się co nieco.
Poderwała się z wanny i podeszła do niego. Ośmieliła się pogładzić go po policzku, a następnie palcami rozchyliła mu usta. Znowu miał cały język. Uśmiechnęła się na ten widok.
Mam nadzieję, że pamiętasz, o czym wczoraj rozmawialiśmy? Byłeś pijany – nie odpuściła mu. – Przypominam, że nie wybieram między tobą a Esti. Wbij sobie to do głowy.
Nie chciała już dodawać, że ma prawo widzieć się z własną siostrą, zwłaszcza po tylu latach. Liczyła, że Fergal to przyswoił. Zazdrość zazdrością, ale przecież nie szła na spotkanie z Jakubem, byłym narzeczonym – nie musiał więc być tak zaborczy.
Wspięła się na piętach i zarzuciła mu ręce na szyję. Dosłownie na chwilę.
Dziękuję za kąpiel – szepnęła do ucha.
A zaraz po tym podążyła do drzwi, bo właśnie zapukała Petra. Manuela z wdzięcznością przyjęła od niej jakieś sukienki i komplet dolnej bielizny. Co prawda wszystko było nowe, ale widać, że kurzyło się od dawna w szafie.
Może czekało na inną wampirzycę, która nigdy nie przyjechała?
Po wyjściu kobiety Polka przebrała się w normalne ciuchy i ogarnęła się w łaziencee. Koszulę Fergala rzuciła potem na łóżko. Postanowiła, że od teraz to będzie jej piżama.
Poczekała, aż narzeczony też się przebrał, i jeśli nie miał nic przeciwko, zeszła z nim do ogrodu. Liczyła na to, że wszystko zrozumie. W końcu Manuela go nie zostawiała ani nie działała wbrew jemu – po prostu chciała nadrobić stracony czas z siostrą.
Jeśli jednak obrazi się na Polkę i z nią nie pójdzie, ta ze smutkiem i złamanym sercem jakoś dotrze do ogrodu sama. Czy jednak bezpiecznie? To już mniej pewne.
Tak czy siak, w końcu przysiądzie z Esterą pod którymś drzewem i będą mieć więcej czasu, aby powspominać. Tak jak Manuela obiecała, będzie je widać z każdego okna po jednej stronie budynku, więc w razie czego Rekin może mieć na nie cały czas oko.
Bez względu na to, gdzie się w tym czasie kręcił, długo w samotności nie pobył. W pewnym momencie zgrabnie przysunęła się do niego piękna wampirzyca o długich jasnych włosach, słodkiej buźce i ogromnych błękitnych oczach. Typowa aryjka.
Cześć, Fergal. Nie znamy się. Jestem Doris. Mieszkam tu od niedawna – przywitała się i zalotnie uśmiechnęła.
W przeciwieństwie do Chiary czy Claudii nie miała zamiaru na niego naskakiwać i szczuć cycem. Była naprawdę miła i kulturalna. Podała mu szklankę ze świeżą krwią.
Piłeś już śniadanie?
Sama trzymała drugą, z której przez słomkę powoli sączyła smaczną posokę.
Pan Beleth podobno chce cię widzieć dzisiaj po południu. Ciebie i… twoją narzeczoną? Dobrze pamiętam? A nie, chyba chodziło o siostrę? – spytała, łapiąc się za policzek. Kto by tam pamiętał, kim była Manuela.
Skąd wiedziała o postanowieniu Beletha, skoro dopiero co sprowadziła się do posesji? Od Claudii, ot co. Była jedną z jej wychowanek i podwładnych. Wiele zresztą od niej słyszała o słynnym Fergalu – i chciała zobaczyć go na własne oczy.
Podobno był perfekcyjnym kandydatem na ojca. Biologicznego, rzecz jasna. Bo dziecko wychowa Beleth. Fergal ma je tylko spłodzić.
Podobno dawniej służyłeś Rzeszy – powiedziała z jawnym zachwytem. – Możesz mi o tym powiedzieć?
I pewnie kontynuowałaby ten niewinny flirt, gdyby nie Unzi, który po całej posesji szukał Fergala. Z dziwnym błyskiem w oku, którego Rekin na razie nie mógł zrozumieć (bo niby skąd miał wiedzieć, że Unzi posiadał porno z udziałem jego i Manueli?), uwiesił się na szyi dawnego kumpla.
E, Dorcia, wracaj do Clauduni! – No i masz, Fergal już wiedział, kto nasłał Doris. – FERGAL! WODNY OGIERZE! Słuchaj! Mam dla ciebie NIESPODZIANKĘ! Chcesz sobie popływać… w większej wannie? – I aż się oblizał, chwytając go za poły ubrania. Świdrował mu wzrokiem twarz. – Bo jeśli tak, to… to… TO JA WIEM GDZIE! Tylko… tylko musimy iść po Beletha. On TO dla ciebie przygotował! – mówił coraz szybciej i szybciej, wyraźnie nakręcony.
No to co? Spacerek do łowcy? A jeśli tak, to co z Mańką – chyba trzeba ją zawołać i przerwać rozmowę z siostrą?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Lis 21, 2020 5:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptyPią Lis 20, 2020 12:12 am

Śniło mi się, że miałeś cztery...
Że co?
Nie zareagował w żaden sposób, gdy przytuliła się do niego. W jego głowie utkwił widok czterech penisów i ogromny problem... Co jeśli Mańka uzna, że jest niewystarczający? Albo... gdzie niby miałby ulokować dwa pozostałe?
I z tak o to ciążącymi go myślami, zapadł ponownie w sen.

Krótko po przebudzeniu mieli gościa. Esterka jak widać zamierzała pogodzić się z siostrą. Co się dziwić? Ich pierwsze spotkanie po tak długim czasie rozłąki zakończyło się fatalnie, więc młodsza Sojka zapragnęła jak najszybciej odbudować pierwsze, dawne wrażenie. Kochała siostrę nad życie, a miłość wzmocniła się jeszcze bardziej, gdy okazała się, iż żyje i ma ją pod swoim dachem.
Marzenia jak widać się spełniają.
Szkoda, tylko, że wraz z nimi koszmary stają się realne. A tym koszmarem był Schlecht - najgorszy z katów obozowych. Wielka szkoda, że nie mogła Mani przypomnieć, kim co ta bestia zrobiła. Raz - dwa zapomniałaby o uczuciach do Rekina.
Cholerny Andre i złożenie mu obietnicy.
Mimo wszystko ucieszyła się ogromnie, gdy Manuela również zechciała odsunąć ich przykrą wczorajszą wymianę zdań. Stąd też w młodszej wampirzycy wybudziło się jeszcze większe ożywienie, no i najważniejsze - radość.
Odczuła też niemały triumf, kiedy narzeczony jej siostry nic nie rozumiał. I jeszcze ten wymalowany gniew na jego twarzy; zupełnie nic się nie zmienił. Niemiec jednakże drgnął lekko, kiedy Manuela sięgnęła do jego ręki. Surowy wzrok ani na moment nie złagodniał, lecz mimo wszystko nie odtrącił jej ręki. Jak widać zirytowała go obecność młodszej Sojki.
- No tak! Chcę żebyś poznała dom i mogła swobodnie po nim się poruszać.
Przytaknęła dodatkowo, mając zaciętą minę. Nie odpuści żadnej chwili spędzoną ze swoją odzyskaną siostrą. Cóż, szkoda jednak, że starsza odmówiła. Co prawda, nie było w tym nic brutalnego, ale Estera domyśliła się przez kogo. Wściekły Rekin na pewno maczał w tym palce. Zresztą wczoraj odstawił całkiem miłą szopkę, która wiele podpowiadała.
Esterka nie mogła zmusić siostry do zmiany decyzji, niemniej też zrozumiała jej położenie. Może powinna porozmawiać z panem Belethem? Była pewna, że ją wysłucha; w końcu była też jego podpieczoną. Szanowała go, a on ją.
- No cóż, skoro nie możesz. Bo jesteś więźniem.
Wymownie spojrzała na Fergala. Chyba nie do końca chciała uwierzyć w ich porwanie.
Rekin dał o sobie znać w postaci warknięcia. Nie ma co się dziwić, nie wiedział co się dzieje, a ton młodszej co raz bardziej podpowiadał, że bynajmniej nie była to rozmowa o pogodzie. Manuela zresztą też dziwnie się zachowywała; pierw go uścisnęła, a później na krótkie upomnienie uszczypnęła. Nie, tego już za wiele.
Musiał wstać i wyżyć się na sprzątaniu. Poza tym będzie też zmuszony wykonać robotę u Andre - tego wypomnienia nie dało się zapomnieć.
Dobrze, że łazienka wciąż wymagała ogarnięcia, dlatego też skupił się na niej i złość przelewał w przecieraniu zabrudzonej podłogi. Starał się przy okazji za bardzo nie skupiać na rozmowach sióstr. Przecież wiedział, pamiętał co obiecał Sojce. Nawet pod wpływem był świadomy swoich decyzji i tego, że był gotowy chronić także tą... całą Esterkę. Chociaż nie ufał jej wcale. Właściwie dzięki Andre, mógł się czuć w miarę bezpieczny, jeśli chodziło o wspomnienia Manueli.
Tylko jak w spokoju przecierać podłogę, kiedy do jego wrażliwych uszu dochodził radosny chichot z sypialni? I te ciche pogaduszki? O czym mogły rozmawiać?
Mało brakło, a ułamałby kij od mopa. Z wściekłością, a zarazem bólem spojrzał w stronę drzwi. Każdy potrzebował chwili dla siebie, więc ofiarował im. Tylko za jaką cenę? Odrzucenia? Odsunięcia?
Mniejsza.
Wrócił do ogarnięcia łazienki. Przynajmniej wyczyścił każdy kafelek, umywalkę, przetarł lustro, a nawet wyczyścił wannę. Sporo krwi się zebrało. Czyli aż tak mocna była ich miłość? Przetarł wilgotną dłonią czoło, wpatrując się w ślady krwi. Kontynuował pracę.
Gdy już kończył mycie wanny, do środka weszła Manuela. Jak widać stracił wyczucie czasu przy sprzątaniu. W łazience można było wyczuć delikatny zapach detergentów. Jak widać zadbano o nos Rekina, który był bardzo wrażliwy na zapachy.
Zerknął na chwilę na Sojkę, a później na niepełną szklankę z krwią.
- Postaw ją na umywalce. Zaraz wypiję.
Odparł obojętny tonem, skupiając się ponownie na czyszczeniu. Tym razem jego celem był kran.
Przerwał na chwilę, gdy Polka usiadła na brzegu wanny: tuż obok niego.
Estera chciała samodzielnie oprowadzić siostrę po domu? Jak widać małolata bardzo mało wiedział o mieszkańcach domu, albo on już przestał ich wszystkich znać.
Nie odpowiedział, chociaż ona czekała na reakcję. Stąd też podjęła się kontynuowania.
Można powiedzieć, że Rekin odetchnął z małą ulgą. Nie ma co ukrywać, nie miał pewności co do bezpieczeństwa Polki, nawet w obecności mieszkanki domu. Wbrew pozorom, ten dom rządzi się swoimi prawami, wszak mieszka tutaj bardzo dużo wampirów i zaledwie garstka ludzi. Niemalże jak w luksusowym więzieniu.
- Jasne, idź do ogrodu i spędź czas z siostrą.
Znowuż zabrzmiał chłodno, lecz nie powinna tego odbierać źle. Fergal zgodził się, chociaż zżerała go zazdrość, to i tak nie zamierzał się wtrącać.
Znowuż zatrzymał czyszczenie metalowych elementów kranu. Ścisnął ścierkę w dłoni, mrużąc oczy.
Odprowadzić?
Chciał odmówić, w końcu czuł się okropnie. Zdecydował jednak, że nie pokaże swojego focha, aczkolwiek złości ukryć już nie mógł.
- Oczywiście, że odprowadzę. Możesz nie trafić sama.
Zgodził się. Sojka na pewno się ucieszy, zresztą... Za chwilę podeszła do niego, żeby pogładzić po policzku. Fergal o mało co, a nie odsunął się. Powstrzymało go zajrzenie do jego ust, na co zareagował pomrukiem niezadowolenia. Szybko się odsunął, rzuciwszy szmatkę z powrotem do wiaderka.
- Nie wiem czy w ogóle mam ochotę spędzać czas z kimkolwiek z tego domu.
Nie był pewny swoich słów. Nic dziwnego... Mieszkał tutaj tyle lat, był wychowany. Miał tu swoją rodzinę... Ale i tak chciał pokazać swoją złość, chociażby żeby Sojka poczuła się winna.
Westchnął ciężko, gdy wypomniała mu rozmowę. Spojrzał na nią podirytowany.
- Nie byłem aż tak pijany, żeby zapomnieć co powiedziałem.
Warknął w odpowiedzi, kończąc w ten sposób temat. Na kolejną czułość, zareagował lekkim, ale stanowczym odsunięciem się od narzeczonej. Naprawdę nie miał ochoty na przytulaski.
Zgarnął szklankę z krwią, którą wypił duszkiem. Naczynie wypłukał i odstawił na stoliku w pokoju. Przebrał się również w wygodniejsze ubranie; jak wiadomo czarne dresy zawsze w modzie. I tak jak obiecał, odprowadził Manuelę do ogrodu. Duże, silne drzewo dające sporo cienia. Idealne miejsce dla spragnionych wampirów dziennego powietrza.
Oczywiście szedł w milczeniu, nieco odsunięty od Polki. Dopiero gdy przysiadła - Estera już na nią czekała. Razem udały się tam, gdzie chciały. Fergal wrócił do posiadłości.
Tylko raz się obejrzał.

Po dotarciu do domu, chciał udać się na górę, do swojego pokoju. Przejrzeć na nowo swoje rzeczy, przypomnieć sobie wszystko, co tylko łączyło go z domem i ponownie też ustalić plan ucieczki. Przy okazji po drodze zerkał przez odpowiednie okna. Wciąż widział Sojki blisko siebie: same i bezpieczne. Odetchnął. Może naprawdę nim im tutaj nie groziło?
Chciał się już odsunąć, lecz nie mógł z powodu wampirzycy, której nawet nie znał. Zdumiony zachowaniem kobiety przyjrzał się jej dokładnie. Naprawdę była mu obca.
Odebrał ofiarowaną mu krew, ale nie pił jej póki co. Wpatrywał się w twarz Niemki. Dopiero otworzył usta, gdy pokazała swoją marną wiedzę. Wiedział, że kłamała. Takie suki zawsze kłamią.
- Masz na myśli Manuelę? Jest moją narzeczoną, a nie siostrą. Nie wiem skąd masz tak beznadziejne informacje, ale twój informator... SSIE!
Wypalił nerwowo, na co Doris zamrugała. No tak, Claudia wspominała, że nie jest łatwy do okiełznania. Właściwie była to rzecz awykonalna.
Mimo to nie ustępowała.
Fergal oczywiście tracił na cierpliwości.
- Owszem, mogę. Chociażby to, że kiedy mnie męczono, wyprowadzałem taką osobę i wsadzałem ją do pieca
Odpowiedziałby więcej, gdyby nie pojawienie się kolejnej osoby. Unzi! Jego Rekin spotykać na tą chwile nie chciał. I o czym on do licha pierdolił?
Wodny ogier?
Przy okazji dowiedział się ciekawej rzeczy; Doris to kumpela Claudii. Aha, czyli tak panie zaczynają pogrywać. Wampirzyca z wściekłością przeszyła Unziego, ale szalony nie zrobił sobie z tego nic. Zdradził pomysł o niespodziance, przez co zaciekawił Niemca. Wielka wanna?
- Nie ruszaj mnie.
Burknął, gdy Szaleniec bez uprzedzenia chwycił go za ubranie. Oczywiście nic nie docierało, dalej robił swoje.
Doris odpuściła, więc wampiry zostały same. Niemniej Schlecht zgodził się na zaprowadzenie do Beletha... Acz wciąż miał pewne wątpliwości. No i najważniejsze: nie mógł spuścić Sojek z oczu. W drodze do Beletha, udało się dopaść Andrego - szlachetny również szedł do łowcy. Unzi ich wyprzedził, więc Fergal skorzystał z okazji.
- Manuela z Esterą są na dworze! Kiedy będę u Beletha, nikt nie będzie ich pilnować.
Nie musiał dłużej tłumaczyć, Andre od razu wyłapał o co chodzi. Skinął głową i nawet uśmiechnął się do Fergala. Jak widać w Rekinie faktycznie nastała jakaś zmiana.
Telefonicznie powiadomił jedną osobę, żeby udała się do Esterki i jej dużej siostrzyczki do ogrodu. Od razu otrzymał zgodę. Zadowolony z siebie Andre dołączył do pozostałych.

W momencie kiedy mieszkańcy domu szukali Beletha, do wampirzyc dołączył ktoś młodszy... Niski wzrost, dziecięca aparycja. ALE! Mocna, szlachetna krew. Białowłosy Luis odziany w błękitne wdzianko: bluzka z krótkim rękawem i krótkie spodenki do kolan. Poruszał się boso.
Jego niematerialne ciało poruszało się bezszelestnie, wybierał również takie drogi, żeby siostry od razu nie mogły go wyczuć.
Manuela dowiedziała się od Estry kilku ważnych rzeczy, między innymi, że w domu panuje hierarchia. Beleth jest niczym Ojciec, Petra Matka - co znaczy, że są najważniejsi. Andre działa jako przewodniczący wampirów, ale wciąż jest pod władzą Beletha. Reszta dzielona jest w zależności od siły oraz użyteczności, co znaczy; im więcej robisz, tym lepiej dla ciebie. No i też pochodzenie, geny.
Estera nie wspomniała nic o Fergalu. Uznała, że było to zbędne, aczkolwiek paru rzeczy o nim zdążyła się dowiedzieć. Chociażby dlaczego uciekł!
- Możesz śmiało poruszać się po domu, Maniu. Pan Beleth prowadzi dom surową ręką, ale nie zagraża naszemu życiu. Wątpię żeby chciał twojej krzywdy, jeśli zapragnął cię adoptować.
Uśmiechnęła się zachęcająco siostrzyczka. Może i brzmiała trochę, jakby miała wyprany mózg, lecz do końca tak nie było. Okazano jej w tym domu czułość, miłość. Więc czemu miałaby ich nie kochać jak rodzinę?
I niestety, rozmowę przerwał im hałas, a dokładniej szelest oraz nagły pisk Esterki. Dziewczyna zerwała się, masując ramię. Odwróciła w stronę drzewa. Zza jego grubego pnia wychylał się dzieciak.
- Luis! Co ty tu robisz Podsłuchiwałeś nas?
Z wyrzutem skierowała pytanie do przybyłego, i o dziwo wciąż mówiła w jidysz. Młodzieniec nie odpowiedział. Opuścił całkowicie swoją kryjówkę, przyglądając się z zaciekawieniem Manueli.
Wysoka, długie włosy i ładna sukienka. Przechylił głowę w bok, a niebieskie paczałki wyrażały żywe zainteresowanie.
- Będę mówić do ciebie, MAMO!
Postanowione. Estera popatrzyła to na Manię, to na Luisa i zaśmiała się cicho. Szybko podeszła do siostry, chcąc pogłaskać jej dłoń, którą szybko chwyciła.
- Maniu, to jest Luis. Obecnie najmłodszy szlachetny w domu. Luis, to jest moja siostra Manuela. Nie widziałyśmy się aż... osiemdziesiąt lat? A może jakoś więcej? Mniej?
Teraz na siostrę patrzyła pytająco. Mały wampirek zmarszczył lekko brwi. Dopiero teraz odczuł jak ważną ma misję.
Andre chciał żeby ochronił te dwie miłe panie przed złowieszczymi kłami innych domowników.
- Żyłaś w obozie?
I mimo postanowień, Luis musiał zapytać.

A wracając do trójki... Napotkali Beletha w jego gabinecie. Po krótkiej rozmowie udali się tam, o czym świergotał Unzi. Wielka wanna okazała się wielkim basenem. Prowadząca do niego droga była w piwnicach; trzeba było przejść przez unowocześnioną siłownię. Oczywiście Fergal już na wejściu postanowił z niej często korzystać.
A basen... Ten wielki dobrze podświetlony basen, również o imponującej głębokości wywarł na nim ogromne wrażenie. Beleth stał obok Schlechta.
- Widzisz, Fergal? Tyle lat budowano ten basen specjalnie na tą okazję. Wiedziałem, że wrócisz... Czy tego chcesz czy nie, czy z moją małą pomocą lub nie. Ty jesteś stworzony dla mojej rodziny.
Zaczął, nie spuszczając z podopiecznego wzroku. Andre z Unzim póki co milczeli. A Rekin? Nie był w stanie nic powiedzieć; nie chodziło już o niechęć, lecz wciąż odczuwał szok widokiem ogromnej ilości wody. Ileż musiał funduszy Beleth w to włożyć. Czasu, pracy... Dlaczego poczuł się głupio?
- A nie ma z wami Manueli?
Odezwała się kolejna osoba. Był nią Schulz, na co Fergal zareagował momentalną złością. Został powstrzymany przez Beletha; mocny uścisk na ramieniu.
- Opanuj się. Nikt nie chce wyrządzić ci krzywdy. Pan doktor chce tylko spojrzeć na twoją pełną przemianę w rekina. Pamiętasz jak to zrobić, prawda?
Spokojny głos Opiekuna, aż przeszywał. Fergal z dziką furią patrzył w stronę medyka, a ten zachęcająco wskazał na basen. Unzi zaśmiał się jak szalony, w końcu miał w głowie całą scenę w łazience i czekał na odpowiedni moment, żeby się z tym zdradzić. Andre póki co milczał, do momentu aż nie dostał rozkazu sprowadzenia Sojki do piwnic. Niechętnie opuścił podziemie, żeby udać się po biedną Polkę. Strach pomyśleć co dla niej przygotowano.
A Fergal? Odebrano mu bransoletę blokującą moc i zmuszono do ogarnięcia przemiany. Schulz stal z notesem, gotowy do robienia notatek. A Łowca w łagodny sposób motywował podpieczonego.
- Fergal, jak wykonasz zadanie, otrzymasz dużo tuńczyków! Specjalna hodowla! Prosto od mojego dobrego znajomego.
Uśmiechnął się pewny swego. Niemniej nie rybami go przekonał, tylko tym, że Sojka miała tu przyjść. Co jeśli jej zagrożą, gdy nie wykona zadania? Z bezradnością zaczął wykonywać polecenia. Zrzucił ubranie, zszedł do wody i zanurzył się po sam czubek głowy. Właściwie zanurkował głębiej, żeby stracili go z oczu. Przemiana trochę potrwa.
Unziego posłano po ryby, a Belth z Schulzem czekali w zniecierpliwieniu. I jak na palacza przystało, ten pierwszy musiał zapalić. Sam przecież nie mógł doczekać się widoku potężnego drapieżnika. Ciekawe jak Manuela zareaguje. Albowiem gdy wampirzyca dotrze, przemiana zakończy się z powodzeniem. Doktorek z łowcą z zachwytem wpatrywali się w wielką płetwę grzbietową przecinającą wodę z basenu. Ogromny rekin pływał niespokojnie, co chwila się zanurzając. Jeśli tylko Polka pojawiła się w pobliżu, Beleth się do niej zwróci.
- I co, Manuelo? Podoba ci się twój ODMIENIONY narzeczony?
Chyba nie tego chciała kobieta, prawda? Chociaż o tyle dobrze, że nie kazano Esterce odłączyć się od siostry. Nawet młodsza ze strachem wpatrywała się w wodę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySob Lis 21, 2020 7:14 pm

I znowu Manueli oberwało się za coś, czemu nie była winna.
Fergal odreagował na niej swój ból i swoją złość, mimo że narzeczona nic mu nie zrobiła. Przyniosła nawet krew, spojrzała z uznaniem na wysprzątaną łazienkę, zaczęła normalną rozmowę. Chciała miło rozpocząć ten poranek. Wiedziała, że nie powinni się kłócić, skoro obok czyhał Beleth.
Z początku starała się ignorować jego chłodny ton. Domyślała się, że było mu przykro z powodu Esterki, ale przecież nie powinien karać swojej narzeczonej za zachowanie kogoś innego.
Prawda?...
Nie do końca. Fergal nadal nie ogarniał relacji damsko-męskich i próbował wymusić na Manueli poczucie winy. Ot, aby wiedziała, że był niezadowolony.
Zachowywał się jak rozpieszczone dziecko.
Kiedy znowu na nią warknął i się od niej odsunął, Polka odpuściła. Spojrzała tylko na niego z bólem i już bez słowa go zostawiła.
Skoro tak, proszę bardzo. Nie będzie żadnych przytulasków. Ani teraz, ani później, ani w ogóle. Niech się Fergal obraża na cały świat.
Chciała nawet powiedzieć, że już dłużej nie chce być odprowadzana, ale w tym celu musiałaby się odezwać – a nie miała ochoty nic mówić do Rekina. Było jej przykro, że stała się ofiarą jego focha, i wolała, żeby już zniknął jej z oczu.
W ogrodzie nawet się z nim nie pożegnała ani na niego nie spojrzała. Uśmiechnęła się za to do Esterki, niemal do niej dobiegając. Młoda, rzecz jasna, dostrzegła nagły chłód pomiędzy narzeczeństwem – i triumfowała w duchu.
Fergal na własne życzenie oddał walkę i strzelił samobója. Esti nawet nie musiała teraz narzekać na Schlechta do Manueli, wręcz przeciwnie. Po prostu była miła wobec siostry.
Radością i życzliwością udowadniała swoją wyższość nad Rekinem. I wygrywała.
Opowiedziała starszej siostrze o całym domostwie, pokrótce przedstawiając też wszystkich z imienia i krwi. Manuela była wdzięczna za te informacje – Fergal wcale nie fatygował się bowiem do ich udzielenia. Polka nawet nie wiedziała, czy nadal był w pobliżu. Specjalnie usiadła tyłem do okien.
Rozmowa z siostrą ją rozluźniała. Esterka wreszcie przestała rozpaczać i stała się sympatyczna.
Nie tylko wobec niej – wobec Beletha również.
On mnie nie adoptował, Esti – zanegowała Manuela.
Ugryzła się w język, aby nie dodać czegoś więcej o tym zwyrolu. Uznała jednak, że skoro wymagała, aby Esti zaakceptowała Fergala, to ona sama musiała zaakceptować Beletha. Przynajmniej w mniemaniu siostry.
Rozmowę zresztą ktoś im przerwał – jakiś uroczy dzieciak, który jednak wywarł na Manueli duże wrażenie przez swoją krew. Aż bała się odezwać pierwsza.
Dlaczego mamo? – Nie pojęła. Spojrzała też na Esti. – Skąd zna jidysz?
Esterka dumnie uniosła głowę.
Nauczyłam go!
I zaraz potem przedstawiła sobie obojga. Manuela niepewnie podała chłopaczkowi dłoń, sowicie mrugając. Mały wydał jej się dość dziwny. A może po prostu już dawno nie rozmawiała z dziećmi i zapomniała, jakie one są?
Miło mi cię poznać, Luis. Ale twoją mamą jest raczej pani Petra. To ona cię wychowuje – dodała łagodnie.
Cóż, nie przypominała sobie, aby zrobiła Fergalowi jakieś dziecko. A już na pewno nie szlachetne.
Tak, nie widziałyśmy się od obozu.
Po chwili pożałowała, że o tym powiedziała, bo Luis zaczął dopytywać. Manueli zszedł uśmiech z twarzy, ale nie chciała ganić chłopca. Zerknęła tylko ukradkiem na Esti. Ta kiwnęła głową – czyli że już mu opowiadała, jak obóz wyglądał.
Tak, kochanie. Trafiłyśmy tam z całą rodziną. Niestety, tylko ja i Esterka przeżyłyśmy – dodała smutno. – Wtedy byłyśmy zwykłymi ludźmi. Musiałyśmy ciężko pracować, żeby… żeby przetrwać.
Mnie szybko uratował pan Andre, ale biedna Mania została tam na dłużej. Jeden kat sobie ją upatrzył i torturował ją… na wiele okropnych sposobów – nie mogła powstrzymać się Esti.
Manuela zerknęła na nią karcąco. Przecież takich rzeczy nie opowiada się przy dziecku! Zresztą dlaczego znowu musiała pić do Fergala?
To już minęło – odparła cicho. – A ty, Luis? Mieszkasz u pana Beletha i pani Petry od dawna?
Chciała zmienić temat, ale chłopiec nie dawał za wygraną. Ignorując fakt, że został o coś zapytany, przysiadł tuż przy Manueli, niemal na jej kolanach. Wydawała się taka dorosła! Inna od Esterki, którą traktował jak koleżankę.
Co prawda w posesji było sporo dużych wampirzyc, ale wszystkie albo go ignorowały z powodu jego wieku, albo taktowanie mu ustępowały przez wzgląd na jego wysoką krew. Żadna nie rozmawiała z nim tak miło. Oprócz Esterki, rzecz jasna.
Masz numer? – zapytał z ciekawością w ogromnych oczach. – Wiesz… na ręce! Jak Esti!
I żeby uzmysłowić starszej, o co mu chodziło, schwycił Esterę za rękę, pokazując wyblakły tatuaż.
Manuela zagryzła zęby, ale nie traciła cierpliwości. Wmawiała sobie, że Luis nie chciał jej upokorzyć, tylko po prostu nie rozumiał, jak nietaktowne było to pytanie.
Miałam, ale ktoś pomógł mi się go pozbyć – wyznała spokojnie i uniosła rękę, pokazując bliznę. A raczej kilka blizn po zadrapaniach w jednym miejscu.
Luis z fascynacją przyjrzał się dłoni. Nie mógł powstrzymać pytania:
A jaki miałaś numer?
Dwadzieścia, sto dziewięćdziesiąt sześć. Dwa, zero, jeden, dziewięć, sześć – odpowiedziała automatycznie, a zaraz potem się wzdrygnęła.
Chciałaby tego nie pamiętać.
Jaki duży! – zdziwił się Luis. – Czyli przed tobą było w obozie dwadzieścia tysięcy sto dziewięćdziesiąt pięć osób?
Manuela czuła się coraz gorzej.
O ile nie więcej. A już na pewno więcej było za mną – odparła z goryczą.
Spojrzała na Esterkę, aby ta ucięła bolesny temat, ale cała trójka wyczuła obecność kolejnego szlachetnego. Andrego.
Manuelo, pan Beleth prosi cię do piwnicy – oznajmił spokojnie, gdy podszedł. Zerknął na Luisa: – Dziękuję, że przyszedłeś. Jesteś już wolny.
Polka z westchnieniem wstała i chciała pożegnać się z siostrą, ale ta uczepiła się jej jak rzep i zadecydowała, że pójdzie razem z nią. Spojrzała też twardo swojemu panu w oczy – skoro każe jej milczeć o prawdzie, to niech da jej coś w zamian.
Andre postanowił więc wziąć obie siostry, nawet jeśli Belethowi to się nie spodoba.

Tymczasem Fergala wymęczyła jedna z jego potencjalnych kochanek (a przynajmniej ona sama chciałby siebie tak nazwać w przyszłości), a zaraz potem Unzi. Szaleniec miał w pamięci namiętny obraz kąpiącej się pary i ledwo się powstrzymywał przed rzuceniem różnych komentarzy. A miał ich w głowie naprawdę wiele.
Postanowił jednak ujawnić wideo podczas specjalnej okazji. Jeśliby na przykład Manuela teraz zaciążyła, to Unzi z nieposkromioną radością pokazałby całej Belethowej rodzinie moment poczęcia małego Schlechta.
Na razie musiał wytrzymać z tą tajemnicą. Zresztą czekała ich inna zabawa.
Z melodią na ustach zaprowadził Fergala najpierw do Beletha, a potem do piwnicy, skąd trafili do basenu – który przypominał wręcz małe jezioro.
Łowca wydał na to kupę hajsu i zatrudnił multum robotników. Unzi pamiętał budowę całego basenu. Właściwie zaczęła się jeszcze w momencie, gdy Fergal tu mieszkał. To miała być niespodzianka.
Ucieczka Rekina rozgoryczyła jednak Beletha na tyle, że budowa ustała na wiele lat, ale ostatecznie postanowiono ją wznowić.
Łowca doskonale wiedział, że Fergal wróci.
Gdy Manuela weszła do podziemi, jej narzeczony był już w pełni rekinem. Po raz pierwszy widziała go po metamorfozie. Owszem, słyszała, że właśnie tak wyglądał w ostatecznej formie, ale dotychczas w jej obecności przemieniał się tylko trochę. Zawsze pozostawał ludzki… przynajmniej częściowo.
Z otwartymi ustami i niemałym szokiem na twarzy podeszła bliżej wody. Przyjrzała się uważnie ogromnej kreaturze, która przemierzała wodę.
Jasny gwint, Fergal po przemianie był naprawdę olbrzymi.
Co to ma znaczyć? Kazaliście mu? – spytała z roztargnieniem, zerkając na Beletha. – Jak długo to potrwa?
Uspokój się. To dla niego relaks. Powinien od czasu do czasu popływać. To dobrze na niego podziała – mruknął Schulz znad swoich notatek. Zapisywał wszystkie spostrzeżenia odnośnie do zachowania i wyglądu Fergala.
Manuela zerknęła na Andrego, który delikatnie kiwnął głową. Odetchnęła z ulgą i więcej w takim razie nie narzekała. Przycupnęła spokojnie niedaleko basenu i również zaczęła obserwować swojego narzeczonego.
Kiedy ostatnio się całkowicie się przemieniał? Może mu tego brakowało? Może dlatego był taki poirytowany?
Czy nadal w tym momencie czuł i myślał jak człowiek? A może stał się zwierzęciem i zatracił w sobie wszystko, co ludzkie?
Esterka obserwowała z boku jej zmartwioną twarz i bluzgała w myślach na Fergala. Siostra naprawdę coś do niego czuła. Nie kłamała.
W końcu wrócił Unzi z dwoma wiaderkami pełnymi ryb – oraz z Devlinem u boku. Mimo że mieli wczoraj nieprzyjemną rozmowę, Devlin nie mógł przepuścić takiej okazji, więc podążył za Unzim.
Fergal w pełnej przemianie! Jako krwiożerczy rekin!
PTASZYNKO! – przywitał się głośno Unzi, widząc Manuelę. – Jak ci się podoba twój UROCZY NARZECZONY?!
I jeśli Beleth nie miał nic przeciwko, to podbiegł i wcisnął jej do rąk jedno wiadro. Nachylił się nad jej uchem.
Ja wiem, że on woli pływać z INNĄ RYBKĄ, ale teraz trzeba go nakarmić TYMI! – Odsunął się, zerkając dziko w stronę wody. – No, dalej, bo będzie zły, jeśli zgłodnieje!
Manuela nie wyczuła w tym aluzji do kąpieli, bo nie miała pojęcia, że istnieje nagranie. Z obrzydzeniem odebrała ryby i spojrzała z westchnieniem na Beletha, niczym dziecko, które dostało naganę.
Serio? Nie mogli po prostu wszystkiego wsypać naraz do wody?
Żeby jednak nie narażać się łowcy, sięgnęła po pierwsze ryby. Zaczęła wrzucać je do wody. Fergal się za nie chwyci? Zauważy w ogóle coś tak małego?
Spokojne, rodzinne karmienie trwało kilka minut i z pewnością przebiegłoby jak z płatka, gdyby nie Devlin. Z zafascynowaniem wpatrywał się to w sylwetkę Manueli, to w pływającego Rekina.
Pamiętał ich nagie ciała z nagrania. Pamiętał brutalne natarcie Fergala i błagania Polki o to, aby zwolnił. Gdy Unzi wyszedł, obejrzał cały stosunek pary jeszcze kilka razy, już w samotności. Na samo wspomnienie znowu się podniecał.
Podszedł powoli do Polki. Najpierw tylko przystanął i zabrał od niej część ryb, aby również je rzucić. Skoro nie robił nic dziwnego, to Beleth czy Andre nie powinni mu kazać się odsunąć. Manuela posłała mu jedynie krzywe spojrzenie, ale nic nie mówiła. Była zapatrzona w Rekina.
W końcu Devlin odsunął wiaderko i stanął za Manuelą. Schwycił mocno jej ramiona, przyciskając ją do siebie. Pomimo widowni nie mógł się powstrzymać i otarł się o jej pośladki.
Wczoraj w wannie miał najpierw świetny widok na jej kuszące biodra i tyły. Potwornie chciał się wtedy tam znaleźć – nie zamiast Fergala, tylko razem z nim. Tak jak on, chciałby poszarpać jej ciało. Chciałby patrzeć z bliska na twarz Rekina, gdy gwałcił żydówkę.
Na razie jednak trzeba było go nakarmić.
On chyba nie naje się tymi małymi rybkami, Polko – szepnął przy niej, wbijając pazury w jej ramiona. – Musisz mu pomóc.
I nim ktoś zdążył zareagować, popchnął ją mocno do basenu. Manuela z krzykiem wpadła do wody, od razu głęboko się zanurzając. Rozpaczliwie zaczęła wierzgać wszystkimi kończynami, aby zacząć płynąć. Pomimo nieprzyjemnego pieczenia trzymała otwarte oczy. Widziała ogromne cielsko rekina, które pływało wokół.
Och, Boże, och, Boże. Nie.
Wyczuje ją? Pożre? Zabije? Będzie tego świadomy?
W końcu udało jej się wypłynąć. Nie miała pojęcia, czy powinna dryfować nieruchomo, czy walczyć, czy uciekać jak najszybciej.
Wybrała to ostatnie.
TY PIEPRZONY GNOJKU! – wrzasnęła do Devlina, płynąc w stronę wyjścia z basenu.
Była przerażona. Ktokolwiek pomoże jej się wspiąć?
Esterka wpierw próbowała rzucić jej się na pomoc, ale Andre ją powstrzymał. Teraz przykucnął przy wejściu do basenu i wysunął rękę, aby wciągnąć Manuelę. Mogła liczyć tylko na niego, ewentualnie na Beletha. Esterka była zbyt mała, Unzi śmiał się do łez, Devlin z podnieceniem wpatrywał się w nadchodzące show, a Schulz postanowił wykorzystać tę okazję do badań.
Tylko czy Manuela w ogóle zdąży dopłynąć do brzegu? A może szczęki Fergala okażą się szybsze?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Lis 21, 2020 11:25 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) EmptySob Lis 21, 2020 9:37 pm

Rozmowa sióstr została przerwana nie tylko pojawieniem się młodego szlachetnego, który mimo wieku, był szanowanym członkiem rodziny. Dlatego też Andre nie miał oporów wysyłać dzieciaka żeby sprawował pieczę nad kobietami. Szlachetnego w domu nikt nie ma prawa ruszać bezkarnie. Ale tak czy siak i oni nie nacieszyli się swoim towarzystwem, ani tez dłużej nie poznali, gdyż posłano po Manuelę Andre. Luis musiał wrócić do swoich zajęć, a siostry udały się razem ze starszym wampirem w głąb posiadłości, a gwoli ścisłości do piwnicy.
Nie spodziewały się obie, że całe zgromadzenie będzie obserwowało olbrzymiego rekina spokojnie pływającego w ogromnym i głębokim basenie.
Beleth tylko na moment zlustrował sylwetki sióstr, nie czyniąc im żadnej szkody z powodu przyjścia. Estera mogła tutaj być, wszak była częścią rodziny.
A Manuela? No cóż, powinna ze względu na swojego narzeczonego. Oczywiście z jego strony padło też pytanie, a które Manuela odpowiedział dość szybko. Aż się uśmiechnął szeroko.
Schulz przeszedł do wyjaśnień, na które łowca przytaknął.
- Będzie jak nowo narodzony.
Dorzucił, zaciągając się mocno papierosem. Palił jak smok.
Obecni przyglądali się Manueli, która podeszła do brzegu basenu, chcąc się lepiej przyjrzeć.
Rekin pływał głęboko zanurzony, lecz doskonale było widać jego ciemno szare cielsko. Nie wyglądał na zdenerwowanego, bardziej badał głębie basenu. Ileż to czasu nie pływał jako rekin? Co prawda kojarzył co nieco, lecz zwierzęcy instynkt przebijał się przez uczłowieczenie.
Beleth z Schulzem omawiali zachowanie Fergala, uważnie też obserwując zachowanie Sojki. Kobieta raczej nie wyglądała na przerażoną.
Oczywiście śledzenie poczynań pary przerwał Unzi wraz z Devlinem. Drugi wampir nie mógł przegapić momentu, w którym jego wzór do naśladowania pływał sobie jako ogromny morski potwór. Co prawda Schlecht póki co nie interesował się kto przebywa na brzegu, wciąż był zaabsorbowany pływaniem w głębinach i relaksem. Naprawdę tego potrzebował... Cała złość, niemoc, bezsilność... Stały się obce. Obecnie liczył się spokój, cisza i woda, którą tak kochał.
Jednak jego beztroskie podróżowanie zostało przerwane ruchem w wodzie. Zapach krwi, mięsa od razu przykuł jego uwagę. Nie ma co ukrywać, Fergal kochał ryby.
- Zbliża się.
Oznajmił Schulz, starając się zakamuflować podekscytowanie. Nie mógł przestać patrzeć się na wodę i zaczął nawet ponaglać wampiry, żeby wrzucały więcej ryb.
Beleth poczuł na sobie spojrzenie Sojki.
- No dalej, śmiało. To wciąż twój narzeczony.
Zaznaczył kolejny raz wskazując wypalonym papierosem w stronę zbliżającego się cielska ku powierzchni. Kawałki tuńczyków znikły wreszcie w paszczy, która wynurzyła się. Unzi klasnął w dłonie, a Andre aż zaniemówił z wrażenia. Łowcy również nie mogli oderwać oczu od tak wielkiej paszczy wypełnionej ostrymi zębiskami. Przez cały pokaz, nikt nie zwrócił uwagi na to, co wyczyniał Devlin. Popieprzony zwyrol zaczął obmacywać Sojkę, wbrew jej woli.
Miał ogromne szczęście, że Niemiec Sojki nie miał jak wyjść na powierzchnie. Ale jego rekinie oko namierzyło paskudne napastowanie. Zanurzył się z powrotem, a kawałki znikły tak szybko, jak się pojawiły.
- Ile potrafi zjeść takich
TY PIEPRZONY GNOJU!
A jeszcze wcześniej pytanie Schulza przerwał plus wody. Głośniejszy niż ten, który pozostawiały po sobie ryby. Beleth zgromił wzrokiem podopiecznego.
- Devlin, ty idioto!
Ryknął, na co wampir nieco się zacietrzewił. Mruknął coś pod nosem. Przecież Sojka była tylko żydówką! Poza tym kochała Fergala i powinna być z nim blisko.
A on z nimi.
Aż się zboczony Devlin rozmarzył.
- Andre, do Diabla, trzeba ją stamtąd wydostać!
Warknął Beleth, podchodząc do szlachetnego. Andre starał się jak mógł; wychylił się, wyciągając rękę, aby sięgnąć po dłoń Manueli. Devlin się podniecał, ale nie ogarnął jednej rzeczy: roześmiany Unzi również dla większej zabawy pchnął i jego. Mańka wraz z Devlinem znaleźli się w poważnych tarapatach, albowiem rekin się zbliżał. Wielkie, czarne i uzębione czeluści rozwarły się, pochłaniając wodę, a wraz z nią do środka wpadli Manuela z Devlinem. Szczęki się zamknęły, a Fergal z powrotem wylądował cały w wodzie. Wszyscy w osłupieniu stali i patrzyli jak Schlecht zanurza się co raz to głębiej, mając w sobie wampiry.
- O kurwa.
Skomentował krótko Beleth, o dziwo w języku polskim, gdyż wulgarne słowo brzmiało w nim najładniej. Andre wrzasnął wściekle, Esterka wpadła w ryk i w ostatnim momencie została powstrzymana przed wpadnięciem do wody. Unzi aż się tarzał ze śmiechu.
A Schulz? Na moment przestał pisać.
- On ich połknął w całości, Beleth. Zupełnie zignorował to, co ma w paszczy. Czyli nie kontaktuje? Nie odróżnia swoich od jedzenia?
Wypytywał, świdrując badawczym wzrokiem Beletha. Niemiecki łowca powoli skierował głowę w jego stronę; nie wyglądał na chętnego podjęcia rozmowy. Zapewne dopiero później będzie skłonny do odpowiedzi, a tymczasem musiał wyciągnąć wampiry. Co prawda przykre, że Fergal nie będzie mógł nacieszyć się wampirzymi kąskami, ale no...
- Andre, Unzi! Trzeba go sprowokować, żeby wypłynął na wierzch. Uśpimy go póki trwa jego moc! Przynieście więcej ryb!
Wydał kilka poleceń, na co wampir od razu zareagowały. Chociaż Unzi się śmiał, to i tak podjął się zadań. Esterka? Kucała, płacząc.
- Nie wylewaj łez, Ester. Wyciągniemy twoją siostrę.
Warknął zirytowany łowca. Jakoś nie mógł w obecnej chwili pokazać się od strony pocieszającego. Musieli działać.
Niepocieszony Schulz podszedł bliżej brzegu, wypatrując wielkiego potwora. Wciąż pływał, ale wydawało się, że jest mniej spokojny. Gwałtownie poruszał głową, co chwila zmieniał kierunki. Poprawił okulary na nosie.
- Niesłychane.
Burknął pod nosem, zapisując kolejne spostrzeżenia. Cóż takiego się domyślił?
Fergal wyczuł smak Sojki oraz ciężko strawnego Devlina. Nie tylko chodziło o zły smak perwersyjnego Niemca, ale też fakt, iż może stracić Polkę. Istna burza myśli powstała w rekinim łbie, ale dzięki temu podjął się odpowiednich ruchów; zaczął cofać pokarm z żołądka, aż wreszcie wypluł Manuelę, a następnie Devlina - chociaż ten idiota nie chciał za bardzo opuścić swojego faworyta.
W dodatku... doszedł.
Oczywiście Andre wreszcie podjął się wskoczenia do wody i wyciągnięcia Manueli. Devlin poradził sobie sam. Szczęśliwy, acz przerażony. Schulz podszedł szybko do nich, zbierając na patyczki pozostałości po sokach trawiennych. Mańka nie tylko była w szoku, ale też stała się żywą próbką!
- Jesteście cali?
Spytał Beleth, nie zwracając uwagi na mocny ton głosu. Podszedł do Manki oraz Devlina. Esterka oczywiście wciąż była trzymana na dystans.
- Teraz możesz powiedzieć, Sojka, że to ty byłaś w środku Fergala!
Skomentował głośno Unzi, po czym wybuchnął głośno śmiechem. Podszedł za chwilę do Devlina, który wciąż milczał, wpatrując się w głęboką wodę. Fergal zanurzył się głębiej, chcąc znaleźć się bliżej dna. Połkniętym i wyplutym biedakom podano ręczniki, aby mogli się wytrzeć.
- Maniu, myślałam, że cię straciłam! Co za wstrętna bestia! Nawet nie rozpoznał kto wpadł do wody!
Łkała Ester po jidysz, jak tylko dopuszczono ją do starszej siostry. Obejmie zapewne rozdygotaną wampirzycę. I biedaczka nie dość, że połknięta, znowu musiała słuchać obelg pod adresem narzeczonego, to mogła poczuć na sobie wzrok Devlina. Jego rozgorączkowane spojrzenie i dziki uśmiech. Oblizał się też powoli, obrzydliwie. W końcu przeżyli coś razem!
- Lepiej będzie jak wrócisz do pokoju, Manuelo. Zabierzesz ją Ester?
Zwrócił się do podopiecznej Andre, głaszcząc wilgotne włosy Polki. Esterka skinęła głową i pomogła Manueli wyjść w piwnicy. Nikt się nie spodziewał, ze Devlin wykona tak głupi czyn. Za który oberwał ciosem w głowę od Beletha. Nie było to silne, ale karcące. Unzi zresztą też dostał niezły ochrzan.

Sojka zapewne wciąż przeżywała to, co niedawno ją spotkało. Nie dość, że kłóciła się z Fergalem, to jeszcze została przez niego połknięta. Miała jednak wielkie szczęście, że jakoś się ogarnął i ją wypluł. Siostra nie mówiła nic do starszej, uważnie tylko patrzyła na biedną, mizerną buźkę.
Ileż zniesie jeszcze upokorzeń od strony parszywego Niemca?
Nie zaprowadziła do pokoju Fergala, tylko do swojego. Tam mogła swobodnie zrzucić ciuchy, a następnie umyć się w niewielkiej łazience. Na przebranie otrzymała długą ładną halkę w kolorze bieli.
- Na mnie jest za duża.
Poinformowała, gdy podawała ją Manueli.
- Poproszę o porcje krwi dla ciebie i siebie, dobrze?
Pełna troski młodsza Sojka, zaś pogłaszcze policzek siostry. Naprawdę żałowała, że nie może odmienić losu.
- Spróbuj się zdrzemnąć.
Zaproponowała, a następnie wyszła z pokoju. Zamierzała ogarnąć krew z kuchni, lecz po drodze spotkała Unziego. Szaleniec śmiał się głośno, a na widok Ester jeszcze głośniej.
- Jak tam nasza Syrenka Arielka Manuela?
Nie przestawał rechotać, Estera nie odpowiedziała nic. Wyminęła jedynie szalonego, oczywiście ten nie dawał za wygraną. Szedł za nia i wciąż mówił dziwne rzeczy. Chociażby o wannie, o podwodnych romansach oraz ogierach dopadających do klaczy. Ester nie pojmowała co ten szajbus chciał jej przekazać. Nie miała pojęcia, że odnosił się do zboczonego nagrania. Nie odpuścił nawet, gdy znalazła się już w swoim pokoju, mimo iż zamknęła mu drzwi przed nosem. Dużą szklankę z krwią postawiła na szafce nocnej obok łóżka, a swoją mniejszą trzymała w ręku. Unzi stał pod drzwiami i rechotał.
- Zapytaj, Mani czy będzie dzidziuś.
To było ostatnie co powiedział szalony, gdyż wreszcie zdecydował się zostawić siostry. Co na to Ester? Ze zgrozą spojrzała na Manuelę. Właściwie co ona na to? Skąd ten popapraniec wiedział?

Minęło trochę czasu odkąd Fergal pływał jako rekin. Beleth z Schulzem wciąż obserwowali, aż wreszcie mogli zauważyć, że monstrualne ciało znika, a przy brzegu zjawił się odmieniony wampir. Podtrzymał się brzegu i podźwignął na rękach, wydostając się na powierzchnie. Nieopodal leżał jeszcze spory kawał tuńczyka. Fergal zamiast rzucić się na ubrania, rzucił się na rybę. Dobrze, że Beleth miał w pogotowiu ręcznik, który zarzucił na pochylone ciało wampira, łapczywie wgryzającego się w śliskie i tłuste rybie ciało. Schulz nie omieszkał podejść. Nie miał jednak tak wielkiej odwagi jak łowca, który przykucnął na przeciwko podopiecznego. Przyjrzał się badawczo mokrej od wody twarzy i przylepionych włosów do czoła oraz opadających na oczy... oczy mające wciąż zwierzęcą dzikość.
- Fergal, pamiętasz co zrobiłeś?
Przerwał, dając czas do reakcji. Fergal wciąż jednak był za bardzo pochłonięty rybą. Beleth dodał, przerywając ciszę.
- Połknąłeś Devlina i... swoją narzeczoną.
Schlecht na Devlina nie zareagował, ale gdy wspomniał o Sojce: przerwał posiłek i podniósł głowę. Coś docierało do wampirzej głowy, z gardzieli wydostał się szept.
- Zabiłem Manuelę?
Nie dało się wyczytać strachu, bardziej szok. Beleth nie zamierzał trzymać w napięciu podopiecznego, więc szybko odpowiedział, że nikogo nie zabił.
Podniósł się, pozostawiając skupionego Rekina na rybie. Podszedł do nich Schulz, który nie omieszkał zapytać.
- Mogę zobaczyć jego dwa
- A czy chcesz zobaczyć mojego metalowego, JEDNEGO, który robi dziury w głowach?
Przerwał łowca doktorkowi, który szybko zamilkł. Jakoś nie miał ochoty dostać kulki w nogę, albo co gorsza w głowę. Beleth nie wyglądał na spokojnego.
- Skończył się pokaz, więc wracaj do badań, Schulz.
Wygonił niezadowolonego medyka z piwnic. Został sam na sam z Rekinem, który wciąż pochłaniał tuńczyka.
Zapalił leniwie kolejnego papierosa, zaciągając się. Mógł się domyślać jedynie, co siedziało w głowie Schlechta; pewnie odsunął od siebie możliwość tragedii, do której sam by się przyczynił. Był zbyt... zdziczały. Jak widać moc jeszcze trzymała jego umysł w ryzach.
Ale nie mógł wiedzieć jednego... W głowie Fergala pojawił się widok, jak Devlin obmacywał JEGO Sojkę. Więc z jeszcze większą zapalczywością wgryzał się rybę.
- Spokojnie bo się zakrztusisz.
Upomniał szorstko Beleth. Cóż, mimo wszystko wiedział, że wcale nie czeka go tak dużo pracy - Na Fergala samo otoczenie miało ogromny wpływ oraz to, na co się mu pozwalało.

Dopiero po dłuższej chwili Fergal ogarnął ciało; wysuszył się, ubrał i opuścił piwnicę. Wciąż czuł smak ryb w ustach i dławiła go myśl połknięcia Sojki. Zapewne będzie na niego śmiertelnie obrażona, ale co poradzić; wziął ją za foczkę.
Ale co z Devlinem?
Na samo jego wspomnienie robiło się mu niedobrze. Nie reagował na stojące w pobliżu Claudię, Doris i jeszcze jakąś o kasztanowych włosach, które nie mogły być świadkiem przemiany, ale już usłyszały wszystko od Unziego. Devlina już nie: zbok zamknął się w swoim pokoju. Nikt nie chciał wiedzieć, co znowu wykombinował.
Fergal nie skupił się za bardzo na woni narzeczonej, więc nie wyczuł gdzie się znajduje. Ale był pewny, że u niego w pokoju...
- Manuelo, ja chciałem
Odezwał się od razu, gdy wszedł do pokoju. Cisza. Nikogo nie było. Zdenerwowany znalazł się w środku. Udał się do łazienki, chcąc się rozejrzeć. Przy okazji wypłukał usta; nie mógł przecież pachnieć rybą... dobra, śmierdzieć, nie każdy lubił jej zapach.
Mimo wszystko nie podobało się mu, że jego Mania znikła. Oczywiście wpadł na to, gdzie mogła być.
Kilka razy zapukał do drzwi Estery. Czy siostra otworzyła? Oczywiście! Ale nie zamierzała wpuścić Maniojada do środka.
- Precz parszywy potworze! Nie będziesz straszyć, Manieczki! Ona ma cię już po dziurki w uszach!
Skrzyczała Rekina, na co ten wpadł w złości. Pchnął drzwi tak mocno, że aż młodsza Sojka upadła. Blade lico Rekina wyrażało złość, ale... wyglądał na wypoczętego. Jak widać przemiana pomogła.
Jeśli starsza Sojka chciała go widzieć, to proszę bardzo, niech coś powie. A jeśli nie, to niech go wygoni. Był gotowy.


Ostatnio zmieniony przez Fergal dnia Nie Lis 22, 2020 10:36 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) Empty

Powrót do góry Go down
 
Monachium i jego okolice (Niemcy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: