FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Monachium i jego okolice (Niemcy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySro Gru 09, 2020 10:13 pm

Biedna Sojka tak bardzo się starała, żeby nie zaatakować dwóch kobiet. Lecz ciężko było zapanować, wszak jedna z nich bardzo krwawiła, a zapach strachu kusił aż za mocno. Przecież one się prosiły o oddanie krwi!
I czy można śmiało nazwać atak poziomów E? Przynajmniej Manuela nie musiała się dłużej męczyć z dokuczającym jej głodem. Co prawda ludzkie kobiety z przerażeniem i szokiem wpatrywały się w to, co wampirzyca wyprawiała ze swoimi wrogami. Mordowała ich po kolei, pożywiając się przy okazji ich krwią. Chociaż taki sposób mogła powstrzymać chęć napaści na ludzi. Ale czy do końca były one z Manuelą bezpieczne? Nie wiadomo kiedy i Sojce odbije w taki sposób, że straci nad sobą całkowitą kontrolę i polegnie. Zresztą TO już zaczęło się dziać: kiedy mordowała wrogie wampiry. Bawiła się z nimi, bawiła się ich życiem, odbierając go w okrutny sposób. Czyż nie cudownie jest być panią życia i śmierci?
Kobiety zatrzymały się, gdy Polka zagrodziła im drogę. Zapewniła o bezpieczeństwie. Ale na ile mogły jej zaufać? Mówiła o ochronie, podczas gdy sama wgryzała się w ciało. Ranna aż zwymiotowała. Z obrzydzenia? Z rany? A może przez obie przyczyny?
Przyjaciółka przytuliła ją mocno do siebie. Obydwie drżały, nie wiedząc co mają robić.
- Czy... Czy my na pewno otrzymamy pomoc?
Zapytała zdrowa kobieta, wciąż przytrzymując ranną. Nie chciały umierać, chociaż jedna powoli zaczynała tracić przytomność.
Całą sytuację obserwował Andre, a dokładniej widział na ekranie telefonu. W drzewach były ukryte kamery mogące nagrywać w ciemnościach. Szlachetny był wściekły na Beletha, że dopuścił do takiej sytuacji i bawił się niewinnymi osobami. Tak bardzo chciał ruszyć i pomóc rannym...
Ale czy i jemu się uda? W końcu Estera, Lusi... Oni też potrzebowali pomocy!
Pogryziony dziesięciolatek, który wylądował pod zwłokami poziomów E. Na pewno chłopiec żył, lecz w jak paskudnym był stanie? Na pewno przeżyje swoją małą traumę przez nieudane polowanie. Na pewno zakończy się skasowaniem wspomnień, przecież nie może pamiętać takiej podłości wyrządzonej przez Fergala. Rekin miał uczyć, a nie atakować!
W dodatku ośmielił się pogryźć podopieczną Andre: Estera wciąż była przytrzymywana w mocnym uścisku przez Fergala. Nie wyciągał zębisk, póki nie poczuł gdy niewielki sopel lodu przebija się przez ubranie, a później przez skórę na brzuchu. Wyszarpał zębiska, zerknąwszy w dół. Następnie spojrzał na jej jeszcze bardziej bladą i siną twarz wykrzywioną wyrazem złości. Estera gardziła Rekinem. Czy można się temu dziwić? Ani trochę.
Nim odleciała umysłem, obiecała, że wszystko powie Manueli. Nawet i w takim stanie Rekin wiedział, że nie było to nic dobrego. Powinien ją zabić: tu i teraz. Zwalił by wszystko na poziomy E. Przecież ta słaba krew nie mogła zrujnować zmiany Schlechta! Przecież był inny, prawda?
Wyciągnął z rany sopel lodu, odrzucając go. Płynąca we krwi szlachetna krew, szybko nadrobiła regenerację. Acz mały dyskomfort pozostał.
Przygotował się do zabicia młodszej Sojki: zamierzał oderwać jej głowę. Jeden sprawny ruch szczękami i powinno być po kłopocie.
Powinno, owszem. Ale tak się nie stanie.
- Tam ktoś jest!
Jasnowłosy mężczyzna szepnął do rudego kompana. Myśleli, że napotkany jegomość okaże się wybawieniem. Nic z tego. Gdy ujrzeli jak wgryzał się w szyję dziecka, od razu wyciągnęli wniosek: znaleźli się w niebezpieczeństwie.
Rekin nie zamierzał im odpuszczać. Wypuścił nieprzytomną Esterę na ziemię i całą swoją uwagę skierował na dwóch ludzi.
Czerwone ślepia i zakrwawiona twarz od razu zniechęciła do rozmowy, a tym bardziej prośbę o pomoc. Rzucili się do ucieczki, lecz nie zdołali umknąć nie czyniąc przy tym hałasu. Wampir ruszył w pogoń. Nie zauważył jednak naładowanej broni wymierzoną w jego stronę. Jasnowłosy nie był dobrym strzelcem, niemniej nie zamierzał pozostać bezczynny. Padło kilka strzałów. Dwie kule przebiły wampirze płuca, a trzy pozostałe utkwiły w trzewiach. Szósta okaleczyła szczękę, rozrywając ją. Mimo iż były to zwykłe kule, powstrzymały nieco Rekina przed gonitwą. Czując własny smak krwi oraz nieprzyjemny ból, spowolnił. Na nerwach oczywiście nie tracił; właściwie wpadł w jeszcze większą złość. Uciekające ofiary nie były czymś, co lubił Schlecht. Adrenalina i złość zmniejszyły odczuwanie bólu, dodając mu dodatkowej energii. Zaś ruszył w kierunku ludzi, którzy biegli na tyle, ile pozwalały im siły. Jeden z nich chciał znowu strzelać. Niestety... Broń nie miała już kul.
- Do cholery! Tu musi być jakieś wyjście! Musimy uciekać! Gdzie jest Emma i Rose? Przecież były z nami! Słyszałem ich krzyki tu w tym lesie!
Rudy nagle zaczął panikować. Nic dziwnego; goniła ich śmierć w postaci rekiniego wampira. W dodatku stwór przyspieszył, a ciało stało się nieco większe: nabrał masy mięśniowej, szczęki (mimo rany) rozwarły się jeszcze bardziej. Nie mieli pojęcia, że Fergal aktywował moc.
Nie wiedzieli też, że podświadomie skręcili do źródła dźwięku. Dopiero zorientowali się gdzie dobiegli, gdy ujrzeli zarys sylwetek.
- Emma!
Zawołał blondyn, ciesząc się w duchu, że widzi ukochaną. Szkoda tylko, że nie dostrzegł tego wystającego korzenia o który się potknął. Bron wyleciała mu z rąk, a Rudy zamiast mu pomóc, biegł dalej. Blondyn oczywiście też chciał wstać.
Nie zdążył.
Rozdzierający męski krzyk przeszył las, a wraz z nim odgłos rozrywanych ubrań, łamanych kości i wywlekania wnętrzności na wierzch. Schlecht rozrywał dosłownie ofiarę na części, pochłaniając przy tym sporą część mięsa.
Co gorsza... Kobiety to widziały, w tym Sojka. Ta która sama musiała walczyć z własnym głodem. A on się wzmagał. Tylko co zrobić, gdy zapach krwi był co raz mocniejszy? A jej narzeczony mordował człowieka?

- Andre. Ogarnij Esterę, a później idź do naszego narzeczeństwa. Faktycznie trochę się zagalopowali.
Lakoniczne słowa Beletha przywołały większą złość, niż ulgę. Łowca naprawdę tego chciał! Zależało mu, żeby wychowankowie odzyskali swoje pazury; Fergal, owszem, odzyskał. Ino Sojka została w tyle.
- Znajdę Luisa i zabiorę go do samochodu.
Dorzucił łowca. Niemniej szlachetny i tak znalazł się już w pobliżu młodszej Sojki; wbrew rozkazom Beletha. Nakarmił dziewczynkę krwią, głaszcząc jej zakrwawione włosy. Martwił się również o stan chłopca. O tyle dobrze, że Opiekun właśnie szedł w jego stronę i na pewno się nim zaopiekuje.
- Trzymaj się, Estera.
Powiedział do wampirzycy, trzymając ją mocno w rękach. Całe szczęście, że żyła. Ocalił ją w porę.
A teraz... Zmierzał tam, gdzie najbardziej czuć było krwią ludzką.
Poruszał się szybko, więc na miejscu zjawi się niebawem. Aż strach pomyśleć co tam zastanie i z kim będzie musiał walczyć. Aczkolwiek był świadomy tego, że znowuż zostanie zmuszony do stanięcia twarzą w twarz ze Schlechtem. Pamiętał jak ich ostatnia poważna potyczka się zakończyła: Andre stracił nerkę.
Zaczął już dobiegać, a gdy dostrzegł znajome postaci, poczuł się gorzej. Nie dość, że zamordowano człowieka, to jeszcze jedna z kobiet była ranna.
- Manuela! Wycofaj się! Zabierz Esterę!
Posłucha odległego krzyku Andre? Szedł w ich stronę, przytulając do siebie wciąż nieprzytomną małą Sojkę. Była taka krucha w jego ramionach.
A Fergal? Ucieszył się? Oczywiście! Tak bardzo, że od razu ruszył na szlachetnego. Mocna szarża prosto na dawnego kompana, czemu nie.

Użycie mocy: Feeding frenzy
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyPią Gru 11, 2020 11:15 pm

Manuela na szczęście nie odpływała. Nie bawiła się też wampirami E, a przynajmniej nie w sposób, jaki robiła to Esti. Starsza Sojka była szczerze oniemiała swoim skutecznym – i bardzo szybkim – mordem, ale ponieważ sytuacja stała się krytyczna, postanowiła na ten moment to zaakceptować. Nie jojczała więc w miejscu ani nie pozwalała wampirzej naturze na przejęcie kontroli. Wykorzystała fakt, że biedne poziomy E leżały martwe u jej stóp i posiliła się ich posoką – dzięki temu nie stanowiła już zagrożenia dla ludzkich kobiet.
Rzecz jasna, ich ciała i krew pachniały o niebo lepiej niż zepsute wampirzyska, ale Manuela nigdy nie wybrzydzała. Przez lata piła syntetyki, więc spokojnie mogła się opanować przed rzuceniem się na dziewczyny. Nie była już głodna – ich krew mogła stanowić najwyżej zachciankę, której skutecznie się opierała.
I tak jak Andre wspomniał Belethowi, nadal była w pełni przytomna i świadoma. Zachowała zimną krew, niczym wytrawny łowca, którego nic nie wyprowadzało z równowagi.
Była przeciwieństwem krwiożerczego Fergala.
Rozumiała, że kobiety jej się bały, ale to nie było dobre miejsce na wyjaśnienia. Pewnie pierwszy raz w życiu miały do czynienia z wampirami. Postanowiła, że najpierw wyprowadzi je z lasu, choćby miała poganiać je krzykami i groźbami – jeśli przeżyją, to gdy się otrząsną, zaczną jej być wdzięczne.
Kiedy wypiła całą krew wampirów E (i jednocześnie zyskała więcej sił), znalazła się przy tych biedaczkach. Postanowiła nie silić się na przyjemne rozmowy. Tak delikatnie, jak tylko mogła, odepchnęła zdrową dziewczynę. Ukucnęła przy rannej i uważnie przyjrzała się jej nodze. Jej koleżanka zrobiła dość nieudolny bandaż.
Świeża, ludzka krew pachniała niesamowicie, ale obecnie nie była mocną pokusą. Manuela czuła się raczej tak, jakby ktoś tuż po sowitym obiedzie podsunął jej pod nos ulubiony deser – niby kusił i chętnie by go zjadła, ale brzuch miała już pełny.
Jedną ręką schwyciła pewnie nogę dziewczyny, aby przytrzymać ją nieruchomo. Drugą zaczęła poprawiać opatrunek, tak aby drewno było w całości unieruchomione i aby krwawienie ustało.
Obie kobiety sowicie płakały, ale kiedy zauważyły, że Manuela faktycznie im pomaga, nieco się uspokoiły. Zdrowa przykucnęła obok przyjaciółki, ściskając jej ramię. Chciało jej się wymiotować od widoku wysuszonych zwłok.
Kiedy Manuela ukończyła opatrunek, przyjrzała się rannej. Biedaczka, nie miała sił, żeby wstać, a co dopiero mówić o chodzeniu. Jak ma ją nieść i chronić jednocześnie?
Nadgryzła więc swój palec wskazujący.
W obozie, gdy ona jako człowiek była w fatalnym stanie, Fergal miał jeden sposób, aby przywrócić ją do żywych – może teraz też zadziała? Co prawda nie była czystokrwistą… ale ważne, żeby cokolwiek pomogło.
Bezpardonowo podłożyła swój zakrwawiony palec pod usta rannej. Niemal wepchnęła jej go do buzi.
Pij – rozkazała. – Ostrzegam, to nie będzie dobre. Smakuje obrzydliwie. Ale może ci znacznie pomóc.
Ranna chwilę się opierała, ale w końcu, pod groźnym spojrzeniem Manueli, zaczęła ssać krew. Skrzywiła się, ledwo przełykając nieprzyjemną ciecz, ale na szczęście nic nie wypluła.
Manuela w milczeniu obserwowała jej ciało: takie ludzkie, słabe i kruche. Dziewczyna pewnie do dzisiaj nie zdawała sobie sprawy z tego, ile cierpienia może wytrzymać ludzki organizm.
Gdy Manuela uznała, że dziewczyna wypiła odpowiednią ilość krwi, zabrała dłoń. Rana szybko zaczęła się goić.
Pomóż jej wstać. Wyprowadzę was stąd. Musicie iść same, inaczej nie dam rady was chronić.
I spoglądając w ciemny las, spróbowała wyczuć lub dostrzec, czy kogoś nie było w pobliżu. Te jej wyczulone zmysły… Zwiększona siła… I nawet przyspieszona regeneracja…
Przystawiła swój palec do ust. Rany praktycznie już nie było.
I ten sen, podczas którego Andre i resztą ją gdzieś brali…
A może wcale nie sen?
Przez wzrost adrenaliny i wzmożone korzystanie z wampirzego instynktu Manuela wreszcie zaczęła odzyskiwać wspomnienia: same drobne migawki, ale wystarczyło, aby się domyśliła, że coś wydarzyło się naprawdę.
I że chodziło o jej ciało.
Chciała ponaglić guzdrzące się dziewczyny, ale wyczuła nowy, ludzki zapach, tym razem męski. Niedługo potem usłyszała głos – jeden z chłopaków wolał w tę stronę. Biedaczki wyraźnie się ożywiły – ich ukochani byli tuż obok i żyli!
A przynajmniej jeden z nich.
Manuela doskonale widziała, co stało się z biednym blondynem, którego dopadł oszalały Fergal. To był widok mrożący krew w żyłach, zwłaszcza dla zwykłych ludzi.
Nie, głód Manueli się nie wzmagał. Zapach jedzonego człowieka nie robił na niej wrażenia – wzmagała się za to jej bezsilność.
Jak ma ochronić tę trójkę przed Rekinem myślącym wyłącznie o zabijaniu? Nie ma mowy, aby mogła mu się przeciwstawić!
Fergal! – krzyknęła, gdy rudzielec zdołał ją wyminąć i przytulić się do dziewczyn. Wpierw bał się Manueli, ale dziewczyny zdążyły go uświadomić, że nie była niebezpieczna. – Miałeś zabijać poziomy E! Nie ludzi! Zrozum, że Beleth właśnie tego chce! Chce, żebyś znowu stracił nad wszystkim kontrolę! Pewnie specjalnie wpuścił tutaj tę czwórkę!
Po tym, co zobaczyła, trudno było nie pomyśleć inaczej. Zasłoniła swoim ciałem tulącą się do siebie trójkę. Próbowali się wycofywać, ale wysuszone truchła po drugiej stronie nie zachęcały.
Manuela na razie nie zajmowała się ludźmi. Fergal był największym zagrożeniem.
Wycofaj się! – zwróciła się do niego ponownie. Stała naprzeciwko, najwyraźniej gotowa do walki. – W lesie jest mnóstwo innych ofiar! Tą trójką zajmę się ja!
Nie dane jej jednak było dłużej rozmawiać z oszalałym narzeczonym. Wyczuła bowiem zbliżającego się Andrego (który specjalnie chciał swoją aurą powstrzymać Fergala) oraz krew Esterki.
Zaraz – krew Esti?
Nie dała rady? Przeciwko poziomom E? Przecież była taka dzielna!
Manuela przez moment stała zszokowana, wpatrując się w umęczoną, nieprzytomną twarzyczkę siostry. Żyła, ale ta rana…
Dlaczego Andre zgodził się na polowanie? Dlaczego pozwolił zabrać swoją córkę?!
A może ją też zabrał wcześniej na eksperymenty?...
Co jej się stało?! – wybuchła, gdy szlachetny znalazł się obok.
Przejęła ostrożnie ciało biednej siostrzyczki. Przytuliła ją do siebie na sekundę, całując jej zimne czoło, ale szybko odstawiła ją pod drzewo – tylko po to, aby zdążyć schwycić Andrego za fraki.
Zranienie Esti przelało czarę goryczy. Odczuwała coraz większą wściekłość. I to nie Fergal, ale szlachetny był głównym celem jej złości. Wiedziała w końcu, że Rekin również stał się ofiarą spisku Beletha, Schulza… i Andrego – z pewnością chcieli, aby narzeczony dostał szału w lesie. Nie mogła go za to winić – taką już miał naturę.
Ale oni na to wszystko patrzyli i temu przyklaskiwali.
Mocno trzymała szlachetnego za koszulę, właściwie natychmiast przebijając ją pazurami. Aż zaczęła drapać go po klatce piersiowej, wpatrując się zajadle w jego twarz. Boże, przecież jeszcze parę dni temu nie byłaby w stanie tak mocno schwycić wampira wysokiej krwi! A teraz?
Do czego oni doprowadzili?
Co to ma znaczyć, Andre?! Co zrobiliście z moim ciałem?! – zakrzyknęła z goryczą. – Przypominam sobie! To nie był sen! Wyprowadziliście mnie z nocy w pokoju, a teraz… teraz jesteśmy tutaj…! – Obróciła go tak, że znajdowali się bokiem do Fergala. Widziała bowiem, że narzeczony chciał atakować. W razie czego będzie mogła uniknąć jego szczęk. – I dlaczego Esti jest w takim stanie?! Ją też kroiliście na stole?! Też zyskała coś nowego?!
Jeśli Fergal zdążył ich zaatakować, to Manuela odskoczyła do tyłu, zasłaniając ciałem Esti. Nie chciała, aby przypadkowo zranił jej i tak nadwyrężoną siostrę. Nadal jednak morderczo wpatrywała się w Andrego. I jeśli tylko zyskała na nowo możliwość, dopadła do niego, aby znów nim szarpnąć – i chociażby przygwoździć jego ciało do drzewa.
Był szlachetnym? Na razie miała to gdzieś. Widok rannej Esti i coraz więcej powracających wspomnień z tamtej nocy skutecznie podsycały jej złość. Już nie martwiła się o trójkę ludzi. Nawet jeśli przed chwilą chciała ich uratować, teraz ważniejsza była siostra oraz to, że Andre, niby taki wielki przyjaciel, ponownie wszystkich zdradził.
Cóż, Manuela w takich sytuacjach dość szybko zapominała o obcych. Biedni ludzie byli więc już zdani tylko na siebie – nie próbowałaby nawet zatrzymać Fergala. Niech ich zje.
Jego pogrążanie się w szale też było przecież z winy Andrego i Beletha. Nie mogła go teraz winić.
Trójka ludzi niewiele rozumiała z tych polskich krzyków i kłótni, ale uznała, że to szansa na ratunek. Emma i jej chłopak zaczęli nieść płaczącą Rose. Dzielnie ominęli nawet truchła wampirów… ale niedaleko za nimi napotkali kolejnych trzech krwiopijców.
Wampirzyska czuły silniejszych od siebie i dlatego nie wchodziły na ten teren. Ale czuły też słodką, ludzką krew – więc skoro ta trójka sama do nich przyszła…
Ze zwierzęcym wrzaskiem rzucili się na biednych ludzi. Do nozdrzy Fergala, Andrego i Manueli doszedł nowy zapach posoki, bo rudzielec właśnie został boleśnie ranny.
Polka tylko zagryzła wargę, ale twardo stała naprzeciw Andrego, gotowa naprawdę go zaatakować. Wspomnienia zaczynały mącić jej w głowie coraz mocniej: szlachetny siłą wynoszący ją z łóżka, śpiący jak kamień Fergal, Schulz wbijający igłę w jej skórę i badający jej nagie ciało, gdy powoli traciła przytomność…
A ludzie w tle krzyczeli coraz głośniej z bólu i bezsilności.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Gru 13, 2020 5:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 13, 2020 3:04 pm

Sojka jak widać zachowała się w należyty sposób, jeśli chodzi o kontrolowanie głodu. Potrafiła utrzymać swoją krwawą żądzę na widok rannych i przerażonych ludzi. Nie tylko zdołała pożywić się słabszymi jednostkami - poziomami E - ale również pomóc potrzebującym. Chociaż nie chodziło dokładnie o to Belethowi, to jednak zdała po części egzamin. Ocalone przez nią kobiety z początku były niechętne, ale skoro ponoć była ich jedyną pomocą, nie miały innego wyjścia. Kierując się jej poleceniami skorzystały. Tylko czemu do licha miały pić jej krew? Przecież nie było to ludzkie. Co jeśli Sojka miała jakieś choroby?
Cóż, zapewne opierały by się dalej, gdyby nie groźniejsze spojrzenie wampirzycy.
Tak też Sojka obdarowała ranną kobietę swoją krwią, dzięki czemu rana już tak bardzo nie krwawiła i przede wszystkim zaczęła się nieco szybciej goić.
Manuela może zdołałaby jakoś wyprowadzić kobiety z lasu, gdyby nie kolejna - poważniejsza - przeszkoda. Chociaż kobiety cieszyły się na widok swoich partnerów, to jednak niestety jedna z nich nie nacieszyła się nim długo. Albowiem Fergal tutaj też był, i to właśnie on stanowił najgorszą przeszkodę do pokonania. Dopadł do biedaka, rozrywając go na drobne części. Co gorsza wszystko odbywało się na oczach wszystkich. Szalony Rekin jednak nie przejmował się żadną widownią, skoro miał smaczną ofiarę przed samym nosem. Zajmował się zrywaniem z niej mięsa i spijania resztek krwi. Dziewczyna zmarłego zaczęła przeraźliwie krzyczeć. i niby jak miała go tutaj zostawić? A raczej to, co z niego zostało?
Schlecht dopiero po czasie zorientował się, że Manuela coś do niego mówiła. Łypnął na nią groźnie, obnażając zakrwawione rekinie zębiska. Wyglądało to tak, jakby reakcję Sojki odczytał jako chęć odebrania ofiary. Chciała walczyć? Proszę bardzo, Fergal odsunął się od zwłok i skierował w stronę Narzeczonej. Dopiero mocniejsza woń należąca do Andre, przystopowała działanie. Wampir zatrzymał się i z gardłowym warkotem odsunął. Ciężka aura szlachetnego skutecznie powstrzymywała wampira przed gwałtownym atakiem. Niemniej nie mogło być tak pięknie, gdyż Fergal nie należy do lękliwych.
- Manuelo, odbierz ją ode mnie i oddal się z ludźmi. Później was znajdę.
Polecił w momencie oddawania Estery Sojce. Szkoda tylko, że Polka zamiast posłuchać, oskarżyła Andre o stan swojej siostry. Kiedy go chwyciła, szlachetny od razu bez problemu się jej wyrwał.
- Zapytaj narzeczonego. Póki co zajmij się tym, o co cię prosiłem! Później wszystko wyjaśnię!
Nie ma sensu mówić spokojnie. Andre był zdenerwowany, że Manuela zamiast zająć się wymierzonym jej zadaniem, zaczęła wytykać zeszłą noc. Cóż, było to do przewidzenia, lecz naprawdę znalazła sobie nieodpowiednią porę.
W czasie kiedy Manuela i Andre wyjaśniali sobie sprawy, Fergal nie stał jak kołek i nie przyglądał się ich kłótni.
Działał.
Kiedy ludzie postanowili uciec, Rekin od razu skierował się za nimi. Nie dość, że wzbudził w nich jeszcze większa panikę, to jeszcze rudy jak ostatni pacan, wywalił się, raniąc dotkliwe. Schlecht błyskawicznie do niego dopadł i zaatakował: wgryzł się szczękami w jego czaszkę, miażdżąc ją od razu. Kobiety krzyknęły, jedna z nich nawet próbowała ratować chłopaka.
Andre widząc okrutną akcję, odsunął się od rozgoryczonej i wściekłej Manueli.
- Uciekaj do samochodu! Kieruj się węchem!
Polecił, samemu zamierzając jak widać rozprawić się z szalonym Schlechtem.

Jeśli Sojka skorzysta z rozsądku, posłuchawszy się szlachetnego. Powinna skierować się w stronę pojazdu, jako ulepszony wampir mogła poruszać się znacznie szybciej niż poprzednio, a ciążąca jej młodsza siostra nie stanowiła tak naprawdę żadnego ciężaru. Jeżeli jednak znowu odmówi, Andre kolejny raz ją pogoni; użyje nawet mocy postawiwszy przed nią lustrzaną ścianę. Nie powinna się teraz wtrącać i przerywać. Nie poradziłaby sobie z Fergalem.
Mimo wszystko przy samochodzie powinien być już Beleth, a wraz z nim Luis - chłopiec leżał na tylnym siedzeniu z opatrzoną szyją. Powinna Manuela się domyślić, co się takiego wydarzyło.

Andre niestety miał do czynienia z szalonym Rekinem, który znowu zabił. Kobiety gdzieś się schowały. Bardzo dobrze. Nie będą przeszkadzać podczas okiełznania.
Chociaż powinno być to proste, albowiem Andre był uzbrojony w broń, mająca pociski nasenne.
- Cholera, Schlecht. Naprawdę aż tak mocno musiało ci odbić? Wiesz, że Beleth nie będzie do końca zadowolony. Zaatakowałeś swoich!
Krzyknął wściekły szlachetny, wymierzając z broni. Fergal obnażył ino zębiska. Krążył dookoła Andre, mając świadomość, że ma silnego przeciwnika... Ale za to jak smakowitego.
- Nic do ciebie nie dociera.
Uśmiechnął się kwaśno Andre. I już naciskał spust, kiedy fala wody wyskoczyła z ziemi zasłaniając cel. Wampir przeklął głośno oraz zaniechał czynność. Nie chciał tracić naboi.
Szkoda tylko iż sam oberwał. Zza ściany wody wyłonił się Rekin. Mocna pięść wymierzona prosto w twarz szlachetnego, zdołała go powalić. Andre przynajmniej przekonał się, że Fergal korzysta z mocy i to wspomagających fizyczne atrybuty.
Pozbierał się do siadu, łapiąc za obolałe miejsce. Miał złamaną szczękę...
- Beleth. Fergal oszalał.
Powiedział krótko do mikrofonu. Łowca nic nie odpowiedział, zapewne będzie zajęty słuchaniem Sojki.
I co mogło jeszcze się wydarzyć? Andre stracił broń. Wyleciała mu z dłoni podczas niespodziewanego uderzenia i wylądowała gdzieś tam w krzakach.
Czyli co? Musiał walczyć z Fergalem, który aż gotował się od adrenaliny i za wszelką cenę, chciał dobrać się do szyi kolegi?
Na to wychodzi.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 13, 2020 6:39 pm

Znowu działo się tak wiele w tak krótkim czasie, przez co i Manuela, i Fergal zostali wystawieni na próbę, jeśli chodzi o kontrolę swoich żądz i emocji. Pierwotnie Polka dawała radę i opierała się wewnętrznemu szaleństwu, ale kiedy stanęła oko w oko z rozwścieczonym, nieludzkim Rekinem, kiedy pojawił się Andre, a wraz z nim zaczęła zanikać amnezja, i kiedy zobaczyła na wpółżywą Esterkę… Jakoś tak wszystko zaczęło w niej pękać. Cóż, ostatecznie chyba żadne z narzeczeństwa nie zda egzaminu Beletha.
Na razie Manuela wylewała swoją gorycz na szlachetnego.
Ale co tu w ogóle robią ludzie, do diaska?! Czy nie miało być tylko wampirów E? – denerwowała się, chwytając Andrego i mocno go trzymając.
Niech nie spodziewa się teraz po niej racjonalnego działania – zwłaszcza kiedy ujawnił kolejną rewelację.
Fergal jej to zrobił? – Z początku trochę nie dowierzała, ale gdy spojrzała na szalejącego narzeczonego… A potem na szyję Esti… – Ale on… kontaktował?
To dla niej najważniejsza informacja: czy ukochany próbował zagryźć Esterkę, gdy jeszcze był świadomy, czy gdy jego umysł stał się już niemal zwierzęcy? To pierwsze byłoby bolesnym ciosem w serce Manueli – to drugie, choć rzecz jasna denerwowało, mogła przełknąć.
Ile to razy krzywdził i ją z powodu szału?
Według niej właśnie teraz był najlepszy czas na rozmowę o tamtej nocy. Zawsze wyrzucała swoją gorycz pod wpływem chwili i emocji – nie inaczej w tym momencie. Nawet krzyki ludzi i widok zagryzania jednego z nich nie sprawiły, że przestała z nienawiścią patrzeć na Andrego. Jasne, współczuła tym dziewczynom, ale przecież nic z nimi już nie zrobi. Fergal był obok.
Dopiero kiedy szlachetny ponownie kazał jej wracać do auta i jeszcze wskazał dłonią na nieprzytomną Esti, Manuela się opamiętała. Ostrożnie schwyciła siostrę, mówiąc do Andrego:
Chcę wiedzieć wszystko o tym, co mi wtedy zrobiliście! Rozumiesz? I nie waż się skrzywdzić Fergala! To przez was jest znowu w szale, nie masz prawa go ranić!
Spojrzała jeszcze na zapłakane dziewczyny: wcześniej próbowały ratować umierającego przyjaciela, ale teraz uciekły od szczęk Fergala.
Jeśli chcecie przeżyć, biegnijcie za mną! Tak szybko, jak możecie! – zagrzmiała do nich, a następnie ruszyła przed siebie.
Biegła szybko, ale na tyle, aby biedaczki widziały z dala jej sylwetkę (chociaż nieraz krzyczały, że znikła im z oczu za ciemnymi drzewami). Plus był taki, że wszystkie wampiry E gdzieś się pochowały: te, które zaatakowały rudego, czmychnęły, skoro Fergal też do niego dopadł. Reszta wyczuła silną i przytłaczającą aurę Andrego i rozpierzchła się po lesie.
Rose ledwo dawała radę biec, ale Emma dzielnie ją podtrzymywała. Rana na nodze, choć nadal niebezpieczna, nieco się zmniejszyła dzięki krwi Manueli.
Powinny podziękować Polce. Być może dzięki niej przeżyją – o ile Beleth się na to zgodzi.
A co do samego łowcy…
Manuela przyspieszyła, gdy tylko wyczuła go przy aucie. Nie przejmowała się już dziewczynami – były na tyle blisko wyjścia z lasu, że dadzą sobie radę.
Podbiegła do Beletha, ściskając w ramionach ciało Esti. Wybuchła od razu:
Co to ma znaczyć?! Co mi zrobiłeś razem z Schulzem?! – Stanęła tuż naprzeciwko, mierząc łowcę groźnie wzrokiem. – Specjalnie urządziłeś całe to polowanie tak, aby Fergal oszalał?! Widzisz, co zrobił mojej siostrze?!
Z bólem pokazała jej drobną szyjkę. Całe szczęście, że Andre nakarmił młodą swoją krwią – rana nie wyglądała już tak paskudnie.
Manuela dostrzegła na tylnym siedzeniu nieprzytomnego Luisa. Zacisnęła mocno palce na ramionach Esti.
Pozwoliłeś nawet na to, aby zaatakował szlachetnego? A może specjalnie podaliście mu jakiś środek? Może jest naćpany? Jak długo jeszcze będziesz się nad nim znęcał?
Wyminęła go i ostrożnie posadziła Esti obok Luisa. Czule pogładziła ją po włosach – przynajmniej była już bezpieczna.
Ale Fergal nie był. Co jeśli Andre mu coś zrobi? Co jeśli Beleth chciał, aby jej narzeczonemu coś się stało?...
Dobrze wiedziała, że taki bodziec mógłby go bardziej pogrążyć w szale.
Z lasu wychyliły się w końcu Emma i Rose. Przystanęły, niepewnie patrząc na samochód. Czy łowca im pomoże? Sama Manuela na razie miała je gdzieś. Podeszła znowu do Beletha… i schwyciła go za fraki, a następnie przygwoździła jego ciało do samochodu.
Byli tu teraz tylko we dwójkę. Bez Andrego, bez żadnego podopiecznego, który by go ochronił. Manuela mogłaby wgryźć się w szyję łowcy i rozszarpać ją w ciągu kilku sekund – nawet ktoś taki jak on nie przeżyłby bez natychmiastowej pomocy.
Pewnie, rzecz jasna, miał przy sobie broń, którą by ją postrzelił, ale na razie o tym nie myślała. Buzowała w niej chęć zemsty.
Parę ruchów i Beletha mogłoby już nie być…
Z nienawiścią i bólem patrzyła mu w oczy.
Co to był za eksperyment? Dlaczego mam więcej siły? Czego ode mnie chcecie? – spytała z goryczą. Jeśli jej niczego nie zrobił ani się nie wyrwał, to potrząsnęła jego ciałem. – Czy Fergalowi też coś zrobiliście? Schulz mu coś podał?
Nawet jeśli Beleth zaczął odpowiadać, przerwał mu niespokojny głos Andrego. Mimo że szlachetny odezwał się po niemiecku, tak krótkie zdanie Manuela zrozumiała.
Fergal oszalał.
Naszły ją coraz większe obawy, więc w końcu puściła Beletha, o ile sam wcześniej się nie wydostał. Cofnęła się też o krok.
Nie, nie mogła teraz zajmować się tym przeklętym łowcą, kiedy narzeczony zatracał się w sobie – i właściwie nie miał nikogo do pomocy.
Przecież szlachetny może go skrzywdzić. Chociażby w ochronie własnego życia. Manuela była tego pewna.
Andre, nie rań go! On nie jest teraz sobą! – krzyknęła w stronę niewielkiego mikrofonu, gdy zauważyła, jak komunikuje się Beleth.
Mam naboje nasenne. Chcę go tylko uśpić, ale to nie jest takie łatwe! – odpowiedział po polsku. Ulżyło mu, że Manuela dotarła bezpiecznie do Beletha.
Chociaż jeszcze nie wiedział, że długo tam nie miała zamiaru stać. Nie ufała Andremu. Nie tak jak kiedyś.
Wspólnie z łowcą mogli usłyszeć krzyk szlachetnego, a następnie jego przekleństwa. Dał znać, że Fergal właśnie wytrącił mu pistolet.
Nawet jeśli łowca jej coś zrobił za palnięcie nim o auto, Manuela, choćby i ranna, i tak się teraz odwróciła i pognała z powrotem w stronę lasu. Nic nawet nie mówiła Belethowi – przecież on doskonale wie, że nie zostawi Fergala na pastwę losu.
Wyminęła zdezorientowane Emmę i Rose, po czym tak szybko, jak tylko mogła, pobiegła do walczących.

Dość szybko dotarła. Wpierw skryła się za najbliższymi drzewami, aby ocenić sytuację – Andre właśnie bronił się przed natarciami Fergala. Tak jak powiedział, nie trzymał już broni. Powstrzymywał Rekina za pomocą samych rąk… oraz swoich mocy.
Manuela bała się, że jeśli narzeczony będzie dalej próbował zagryźć Andrego, ten w końcu dotkliwie go zrani. Na razie jeszcze nie dawała znać o swojej obecności – szlachetny pewnie ją wyczuł, ale nie mógł się rozpraszać. Fergal mało kontaktował.
Udało jej się dostrzec leżący pistolet. Podniosła go i sprawdziła naboje – faktycznie, zawierały środek nasenny. Jeszcze raz spojrzała na wampiry, zwłaszcza na narzeczonego.
Pogryzł Esti i Luisa. Był gotowy się na nią rzucić. Teraz próbował zabić Andrego.
Nie było szans, aby uspokoić go samymi słowami.
Fergal! – krzyknęła, wychodząc zza drzew. Podeszła parę kroków. Pistolet na razie trzymała luźno w dłoni. – Fergal… chodź do mnie! – zażądała.
Jeśli mimo jej widoku chciał nadal atakować Andrego, to nadcięła swój nadgarstek, aby go zwabić. Potrzebowała, żeby podszedł bliżej.
Gdy tylko to zrobił – albo gdy przynajmniej stanął naprzeciwko niej nieruchomo – wycelowała w niego. Nie chciała go ranić, ale nie miała wyjścia.
Przepraszam – wydukała.
A następnie wystrzeliła trzy razy w jego brzuch. Zagryzła przy tym mocno wargę, patrząc z bólem na jego cierpienie.
Jeszcze chwila. I odetchniesz.
To cię uśpi. Uspokoisz się. Nie krzywdzę cię.
Przytrzymała nadgarstek drugą dłonią, bo ręce zaczęły jej drżeć. Nie spuszczała z Fergala oka, póki nie dostrzegła, że powoli odpływał. Zapewne był też bardziej rozwścieczony, może nawet próbował ją zaatakować – w razie czego powoli więc się wycofywała.
Ale nie tak, aby całkowicie zniknąć. Po parunastu sekundach zmieniła bowiem cel – prosto na Andrego. A raczej na jego serce.
Szlachetny spojrzał na nią z niedowierzaniem, że ośmieliła się to zrobić.
Czym teraz jestem? Co we mnie zmieniliście? – spytała, przeładowując broń. – I co zrobicie Fergalowi?
Naprawdę była gotowa strzelić – i w zasadzie zrobi to, jeśli Andre chociaż raz poruszy się gwałtownie. Była zbyt rozgoryczona.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyPon Gru 14, 2020 7:12 pm

Dla Manueli może i był to odpowiedni czas, lecz dla Andrego. No cóż. Obecna sytuacja była beznadziejna, więc nie mógł sobie pozwolić na rozmowę, która tak naprawdę mogła poczekać. Dlatego z głośnym westchnięciem odpowiedział.
- Pan Beleth uznał, że wypadałoby sprawdzić waszą reakcję na pojawienie się ludzi.
Nie kłamał. Chociaż obydwoje wiedzieli co mogło się wydarzyć, to jednak nie zrezygnowali z przerażającego pomysłu. Dwoje niewinnych ludzi zginęło.
Szlachetny rozumiał złość Manueli, lecz nie mógł sobie pozwolić na takie traktowanie. Właściwie Sojka powinna się cieszyć, że Andre ją lubił.
Na zapytanie odnośnie Fergala skinął głową. Nie było sensu kryć Rekina, zresztą po ranie można było domyślić się, kto jest sprawcą.
- Prawdopodobnie nie.
Sądząc po ranie Niemiec nie kontrolował już swoich działań - kierował się żądzą krwi. Niemniej nie powinno się tak stać, Fergal powinien ogarniać. Chociaż czego po Schlecht'cie można się spodziewać? Ogłady? Spokoju? No właśnie. On nigdy nie był łagodny.
Sojka oczywiście nie dawała spokoju. Wciąż męczyła szlachetnego pytaniami, a on tracił cierpliwość.
Naprawdę Polka chciała przedłużać akcję ratunkową?
Mimo wszystko jakoś do niej dotarło co powinna zrobić. Niemniej i tak musiał jej odpowiedzieć, nie ukrywając przy tym irytacji.
- Ulepszyli cię.
Niech dalej się domyśla za karę. Poza tym skoro ma iść do Beletha, on z całą pewnością chętnie jej opowie historię zeszłej nocy. Na pewno się ucieszy, wszak nic złego się jej nie stało. Wręcz przeciwnie: wyświadczyli jej wielką przysługę.

Andre przekazał łowcy, że Sojka się zbliża. Więc był przygotowany... Na pewno będzie bardzo niezadowolona, wszak kto chce żeby bez jego zgody przeprowadzono operację? Generalnie jest to złamanie prawa. Ale do kogo Sojka pójdzie się skarżyć?
Dostrzegł ją, gdy zadęła się szybko zbliżać w stronę samochodu. Dlatego też przygotował sobie na wszelki wypadek broń. Chociaż doskonale wiedział, że magia by wystarczyła... Niemniej aż tak brutalny być nie chciał. Nie tym razem.
Zaczęło się.
Beleth w ciszy przyglądał się rozzłoszczonej wampirzycy.
- Przeszłaś mały zabieg upiększający.
Odpowiedział chłodno. Owszem, jego uwadze nie umknął stan Estery i było widać, że się tym przejął. Nie chciał żeby Estera oraz Luis tak paskudnie zakończyli swój trening. Ale z drugiej strony... Fergal pokazał, że wciąż drzemie w nim ten sam potwór co kiedyś. Szkoda tylko, że jednak całkowicie nad sobą nie zapanował. Trzeba to naprawić.
- Nie miałem na uwadze żeby Fergal wpadł w szał. Byłem przekonany, że po tej swojej wielkiej "przemianie", jest w stanie kontrolować swój szał krwi. Jak widać bardzo się myliłem. Mój dawny podopieczny wciąż nie umie okiełznać pragnienia.
Chciał dać Sojce do zrozumienia, że Fergal tak naprawdę nie osiągnął niczego i wciąż jest taki sam. Może nawet i gorszy? Bo w końcu był bez kontroli.
Na oskarżenie, że czymś naćpali Fergala, to aż cmoknął pod nosem, kręcąc głową.
- Naprawdę myślisz, że zrobiłbym coś takiego Fergalowi? On już taki jest: gdy wpada w szał, atakuje wszystko, co stoi mu na drodze. Jak widać, moja miła Manuelo, że mało znasz swojego narzeczonego.
Wytknął jej, marszcząc lekko brwi. Skutecznie maskował w sobie triumf.
Gdy Manuela się na niego rzuciła, mężczyzna od razu wyciągnął z kabury broń ukrytą za paskiem za plecami. Wycelował w jej stronę, mierząc w szyję. Nie pozwolił ani na chwilę, żeby Sojka przejęła kontrolę.
- Po pierwsze: Jeśli chcesz ze mną rozmawiać - Uspokój się. Po drugie: Nigdy nie podnoś na mnie ręki - Inaczej przestrzelę ci gardziel. Po trzecie: Jak już mówiłem wcześniej - przeszłaś mały zabieg. Transfuzja wzmocnionej krwi, przeszczep paru organów z wampira wyższej krwi i parę leków, wspomagających akceptację nowych fragmentów twoich trzewi. Nic złego ci się nie stało. Operacja została zakończona sukcesem.
Zimny ton łowcy mógł aż przeszyć. Manuela powinna pamiętać, że nie ma do czynienia z pierwszym, lepszym szeregowym, tylko z doświadczonym poskramiaczem. Wciąż trzymając broń, kontynuował.
- Fergal jest czysty. Nie ma w sobie nic, co mogłoby zakłócić pracę jego mózgu. I wspomnę ponownie: taka jego natura. Nie zapominaj, że to rekin, a one lubią krew.
W momencie gdy skończył, odezwał się Andre. Czyli Schlecht faktycznie postradał zmysły, skoro atakował i silniejszego od siebie. Andre naprawde mógłby mu coś zrobić.
- Broń się ile możesz, nie zabijaj go.
Rzucił do mikrofony łowca, obserwując jak Manuela oddala się. Naprawdę była pewna, że powstrzyma szał Rekina? Aż głową ze zrezygnowania pokręcił.

Podczas gdy Polka zmierzała ku nim, Andre próbował zmęczyć przeciwnika. Fergal prędzej czy później opadnie z sił z powodu używania mocy oraz szału, jednakże wciąż się jeszcze na to nie zapowiadało. Wraz z każdym atakiem Niemca, Andre zmieniał ciało na mglistą formę, przez co wróg atakował powietrze, a nie szlachetnego. Dopiero gdy Polka zjawiła się na horyzoncie i krzyknęła w stronę narzeczonego, Andre odsunął się jeszcze bardziej. Fergal oczywiście skierował się tam, gdzie wyczuł krew, gdyż słowa wampirzycy nie zadziałały. Szybkim ruchem wyskoczył ku niej, nie widząc broni wycelowanej w jego stronę.
Padły trzy strzały, a wraz z nimi zatrzymał się Rekin. Oparł się ręką o najbliższe drzewo, chwyciwszy się śladów po postrzale. Łypnął z nienawiścią na Sojkę. Owszem, wściekł się jeszcze bardziej. Lecz już nie sięgnął do kobiety: po drodze padł na ziemię, zapadając w sen. Naboje jak widać okazały się bardzo silne.
Andre chciał podejść do Rekina, żeby go pozbierać i przenieść do furgonetki, którą przyjechał. No i oczywiście znaleźć tamte dwie kobiety, o ile poziomy E je nie zabiły.
Nie udało się, gdyż Sojka wymierzyła w jego stronę.
- To Beleth ci nic nie odpowiedział? Albo nie słuchałaś! Przeszłaś zabieg, Manuelo. Masz większą siłę, zręczność, szybsza regeneracja. Zamiast zgrywać poszkodowaną, przyjrzyj się temu, co otrzymałaś. Poza tym nie mogłem nic zrobić.
Nie miał wyjścia, musiał pomóc Belethowi oraz Schulzowi. Takie dostał polecenia.
Podszedł do niej bez obaw, bo jeśli zechce wystrzelić... Spudłuje, ponieważ postać Andre kolejny raz zmieni się na czarną, niewyraźną mgłę. Tylko żółte ślepia były widoczne.
- O tym już zadecyduje pan Beleth. A ty, Manuelo, opuść broń. Chyba nie chcesz mnie zabić... pociskiem nasennym.
Zbliżył się do niej w taki sposób, że mogła swobodnie dotknąć go niewyprostowaną ręką.
- Odłóż broń i daj mi działać. Nie cię unieszkodliwić.
Zagroził, licząc na rozsądek Sojki. Powinna się dwa razy zastanowić co robi. Jeśli odda broń, Andre odmieni się. Jeśli nie; odmieni się, ale z takim skutkiem, że siłowo wyrwie jej broń i uderzy prosto w twarz z liścia, żeby upadła. Wtedy kolejny cios w potylicę i powinna stracić przytomność.
Wszystko zależy od niej. Niemniej gdy zdecyduje się na rozejm, obydwoje wrócą po Fergala, a później w stronę samochodu, którym przybył Andre.
Wszystko zależy od niej samej.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyWto Gru 15, 2020 10:21 pm

Jak zawsze, Beleth i Andre bawili się życiem niewinnych ludzi. W sumie czego Manuela mogła się po nich spodziewać? Przecież tak było już w obozie – człowiek nic dla nich nie znaczył. Miała nadzieję, że chociaż Andre przejrzał na oczy… ale okazał się taki jak dawniej.
Dlaczego mu kiedyś w ogóle zaufała? Dlaczego popełniła ten błąd?
Był psem Beletha – i nawet niechciany, tajemniczy zabieg, który ingerował w jej ciało, potraktował jako ulepszenie. Po tych słowach Manuela miała ochotę rzucić się Andremu do gardła, ale kontaktowała jeszcze na tyle, aby ogarnąć najpierw nieprzytomną siostrę.
Dopiero kiedy Esti będzie bezpieczna, będzie mogła się odwdzięczyć za przysługę… której nigdy nie chciała.
Beleth szybko przekonał się o jej niezadowoleniu i złości. Manuela nie darzyła go żadnym szacunkiem, więc miała w nosie uprzejme zwroty i trzymanie się na dystans. Nie był dla niej autorytetem, więc nie bała się go atakować, zwłaszcza pod wpływem emocji.
Nie zabiłby jej. Nie po tym, jak zaserwował jej zabieg upiększający, jak to go nazwał. Zainwestował w nią, więc chciał ją żywą.
Na nic się nie zgadzałam. Dlaczego zrobiliście to bez pytania mnie o decyzję? To moje ciało! – warknęła, zaciskając pięść w okolicach swojego serca.
Już dość się nią rządzono w życiu – nie chciała żadnych ingerencji w organizm, o których wcześniej nie wiedziała.
Fergal się zmienił i jesteś idiotą, jeśli tego nie widzisz! Ale zawsze będzie miał część natury, której nie da się okiełznać! Nie uwierzę ci, że o tym zapomniałeś. Zależało ci na tym, żeby wybudzić w nim tę żądzę – wysyczała mu przed twarzą.
Ani trochę w to nie wątpiła: Beleth z pewnością chciał, aby Fergal znowu stał się bezmyślnym potworem i sadystą, którego mógłby kontrolować. Nie potrzebował panującego nad sobą Rekina, bo taki nie uważał go za swojego przywódcę.
Nie wytrzymała, kiedy dodatkowo zaczął jej ubliżać. Nikt nie miał prawa jej wyrzucać, że nie znała narzeczonego. Nie po tym, jak wyglądała ich przeszłość.
Nie waż się tak mówić! Znam go o wiele lepiej od ciebie! Znam go takiego, jakim jest naprawdę – a ty znasz tylko to wcielenie, które stworzyłeś! – wrzasnęła, a zaraz po tym zaczęła jeszcze nawijać o eksperymencie.
Była mocno wkurzona, co z pewnością nie umknęło Belethowi. Nawet gdy wycelował w jej stronę, zdobyła się tylko na głośny warkot, ale nie puściła jego fraków. Mocno trzymała łowcę, przyciskając jego ciało do auta.
Miała więcej siły. W końcu sam jej to podarował. Co, nie spodziewał się, że użyje daru przeciwko niemu?
Nie zabiłbyś mnie, bo jestem ci potrzebna, żebyś mógł mieć władzę nad Fergalem – stwierdziła odważnie. – Gdybyś mnie skrzywdził, w życiu by ci się nie poddał. Musisz mieć mnie żywą.
Puściła go, ale nie dlatego, że się uspokoiła. Po prostu łowca dość dokładnie odpowiedział na pytanie o eksperyment. Spojrzała z zaskoczeniem na swoje ciało, wodząc ostrożnie dłońmi po brzuchu.
Że co?
Wymienili jej kawałek wnętrza? W środku niej żyje teraz inny wampir?
Miała o to wiele pytań, tak wiele pytań! Co to był za krwiopijca? Dlaczego już nie żyje? Które organy zyskała? Czy może się okazać, że ciało po kilku dniach je odrzuci?
Czy nadal jest sobą?...
Głos Andrego przerwał jakże miłą rozmowę. Manuela nie musiała się długo zastanawiać – pognała w stronę narzeczonego. Nie po to, aby go powstrzymać, jak sądził Beleth. Po to, aby go chronić przed szlachetnym.
W tym momencie to Andre i łowca byli dla niej wrogami numer jeden. Bała się, że zrobią Fergalowi coś, co cofnie jego wieloletnią, mozolną przemianę. I że wtedy faktycznie nie będzie już znała swojego narzeczonego.
Gdy dotarła na miejsce, nie przejęła się mglistą formą szlachetnego. Najważniejsze było to, że Fergalowi jeszcze nic się nie stało. Musiała wziąć sprawy w swoje ręce, jeśli nie chciała, aby to się zmieniło.
Uśpi go, a potem zadba o jego bezpieczny transport. Zaniesie go do pokoju nawet na własnych barkach, tak samo zresztą Esterkę.
A przynajmniej tak sądziła, póki jeszcze patrzyła na omdlewającego Fergala. Dopiero gdy runął na ziemię, jej spaczona psychika stwierdziła, że nie, to nie może być koniec.
Przecież obok nadal znajdował się Andre. I… na razie nie miał mglistej formy…
Nie mogłeś nic zrobić? – wybuchła. – Ty pieprzony kłamco! Przyznaj się chociaż raz, że po prostu nie chciałeś nic robić, bo masz gdzieś mnie czy Fergala! Nie obchodzi cię, co myślimy i czujemy! Nigdy cię nie obchodziło!
I wystrzeliła.
Czy jeden nabój uśpiłby Andrego?
Z pewnością nie. Na Fergala poszły trzy. Andre miał lepszą krew.
Może w takim razie pięć?...
Nie wahając się, wystrzeliła jeszcze kilka razy. Ze złością wpatrywała się przed siebie, w miejsce, gdzie celowała. Rzecz jasna, spudłowała wszystkimi nabojami, bo Andre nie miał już fizycznej postaci.
Mogłabym cię uśpić – rzuciła w eter z goryczą. – A potem rozgryźć ci tchawicę i rozszarpać wszystkie żyły. Wydrapać ci wnętrzności i wyżreć twarz. Co wtedy?
Jak zawsze w takich momentach, nie mierzyła sił na zamiary. Dawała upust swojej rozpaczy.
Andre pojawił się przed nią, chociaż nadal mogła widzieć tylko jego oczy. Nie oddała jednak pistoletu. Ponownie schwyciła go mocniej obiema rękami, aby nie wypadł jej z dłoni.
Nienawidzę cię. Żałuję, że kiedyś ci zaufałam – wyznała tuż przed tym, gdy szlachetny postanowił działać. Szybko pozbawił ją przytomności. Nie miała z nim szans, nawet po tym, jak Schulz ulepszył jej ciało.
Narzeczeństwo w końcu więc się uspokoiło… bo po prostu zemdlało.
Andre głośno westchnął i zaczął ostrożnie podnosić ich ciała. Dał krótko znać Belethowi, jaka jest sytuacja.
Zarzucił ich sobie na ramiona (choć kusiło przez chwilę, aby ciągnąć ich po ziemi, bo mocno go wkurzyli) i ruszył w stronę łowcy.
Tymczasem do Beletha podeszły zapłakane Emma i Rose, prosząc go o pomoc. Zaczęły opisywać wszystko, czego były świadkami, i lamentować z powodu straty swoich ukochanych. Nie pamiętały, że to właśnie łowca podrzucił je do lasu – liczyły na to, że teraz je uratuje. W końcu miał samochód! Powinni jechać na policję! Zgłosić tę makabrę!
Decyzja o tym, co zrobić z dziewczynami, należała do Beletha. Mógł je albo zabrać do posesji, albo tutaj zostawić… z czego pewnie chętnie skorzystałyby krążące w okolicy wampiry E. Parę ich się ostało. Może dobrze byłoby je wyłapać?
Kiedy Andre przyszedł, ledwo spojrzał na przerażone dziewczyny. Ułożył z tyłu auta nieprzytomnych Fergala i Manuelę. Było ciasno, ale na szczęście Luis i Estera mieli drobne ciała, więc cała czwórka jakoś się zmieściła.
Szlachetny zaczął przyglądać się młodszej Sojce i chłopcu. Wyglądali coraz lepiej.
Manuela ma problem z kontrolą swoich emocji – powiedział w końcu Belethowi. – Jest trochę niezrównoważona. A Fergal… Nadal ma skłonności do zatracania się w żądzy. Dzisiaj wyłączyła mu się świadomość.
Zmierzył w końcu wzrokiem zapłakane dziewczyny.
Co z nimi zrobić? Zostawić tutaj czy odwieźć do miasta? A może zabrać do posesji i dać je innym? – spytał Beletha. Szybko też zmienił temat: – I co z wampirami krwi E? Mam je wyłapać, a pan pojedzie sam z nimi wszystkimi do domu? Manuela i Fergal nie powinni się obudzić przez parę godzin.
Luis i Esterka nie byli niebezpieczni, więc o nich Andre się nie martwił. Czekał na decyzję Beletha – skrycie miał nadzieję, że to już koniec tego polowania i w końcu będą mogli wracać. Chyba że łowca miał jeszcze jakieś plany? Może chciał zostawić niesforne narzeczeństwo w lesie, aby wrócili sami na nogach, gdy się obudzą?
Poczuł wibracje telefonu, więc dyskretnie zerknął na ekran.
Och, to Gustaw. – Był szczerze zdziwiony, bo niemal zapomniał o swoim znajomym. – Domaga się Manueli. Chce przyjechać za tydzień albo dwa. – Pokazał Belethowi esemesa. – Zaprosić go? Czy może kazać dłużej czekać?
Nie miał pojęcia, co dokładnie planował Beleth, ale wiedział, że Sojka nie jest do oddania – Gustaw najpewniej będzie więc jechał tu na próżno… no chyba że łowca znajdzie coś, do czego będzie potrzebować arystokratę.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyCzw Gru 17, 2020 8:42 pm

Sojka jeszcze będzie wdzięczna za to, że Beleth wraz z Schulzem przetestowali na niej pomysł ze wzmocnieniem. Może faktycznie powinni z nią porozmawiać. Ale czy wtedy dobrowolnie by się zgodziła? No właśnie! Dlatego musieli wziąć ją sposobem.
Im bardziej wampirzyca zaciskała pieść, tym Beleth przyciskał spust. Jeden strzał i Manuela leży we własnej kałuży krwi.
A ta dalej swoje.
- Naprawdę wierzysz w dobre intencje Fergala?
Prawie się zaśmiał. Na szczęście nic takiego nie padło, ino podniósł kącik ust. Sojka była naprawdę naiwna wierząc w to, że Schlecht się zmienił.
Nie. On według Beletha się pogubił.
- Niech ci tak będzie, Manuelo. Ale jeszcze się przekonasz i wspomnisz sobie moje słowa. Cóż, a może wtedy będzie już dla ciebie za późno?
Może i zabrzmiał trochę tajemniczo, niemniej wiedział doskonale, że Manueli teraz żadnym słowem się nie przekona. Twardo stawiała na swoim.
Co do zabicia jej. Naprawdę myślała, że tego by nie zrobił?
- Kolejna rzecz o której nie masz pojęcia. Naprawdę jesteś przekonana, że Fergal wściekłby się na poważnie, gdybym cię zabił? Na pewno marudziłby na początku, ale z czasem by mu przeszło i zapomniał o tobie. Poza tym... Mam swoje sposoby.
Ciągle kobiecina zapominała, że miała przed sobą kogoś, kto znał doskonale słabości Rekina. Wszak go wychował.
Kolejne sytuacje powstrzymały przed rozlewem krwi. Manuela skierowała się w głąb lasu, w poszukiwaniu narzeczonego i jego wroga, którego zresztą też sama zaczynała powoli nienawidzić.
Gdy dopadła do Andre, nie obeszło się bez wytknięcia mu o operacji. Nie uwierzyła mu. Co się dziwić? Poza tym była zbyt wściekła, żeby wysłuchać to, co miał do powiedzenia. A nie kłamał.
W kwestii operacji nie mógł nic zrobić. Beleth z Schulzem postawili na swoim. Szlachetny naprawdę był bezradny.
- Mów co chcesz!
Nie ukrywał złości. Pomógł tyle Sojce, a ta ośmieliła nazywać się go kłamcą. Ale tak bywa w przypadku niezrównoważonych emocjonalnie; odbija im przy każdej napiętej sytuacji.
Naprawdę myślała, że zdołałaby pokonać szlachetnego. Andre nie powstrzymał śmiechu, który brzmiał lekko upiornie.
- Wstałbym i ukręciłbym ci głowę.
Manuela jeszcze nie wiedziała o sile najwyższej krwi? Była zbyt pewna, co nieco wytrąciło Andre z równowagi. Aczkolwiek miała więcej szczęścia, niż rozumu i wampir po prostu ją ogłuszył. Sam nie oberwał, a ona już tak.
- Żebyś jeszcze nie pożałowała tej nienawiści.
Odparł chłodno i spojrzał na leżące jej ciało. Najchętniej zostawiły ją samą w lesie z poziomami E. Może ogarnęłaby się i zaczęła wołać o pomoc do Andre? Tak czy siak musiał ich zabrać w stronę samochodu. Tam czekał Beleth z resztą. Kobiety pełne nadziei, że starszy mężczyzna im pomoże, czekały na cud. A łowca? Palił papierosa, delektując się jego smakiem. Z obojętnością spojrzał na Sojkę. Na Fergala już bardziej z troską.
Potarł lekko zarośniętą brodę. Andre wiedział, że jego pan obecnie się zastanawia, co zrobić z towarzystwem. Nim zdecydował, zaciągnął się mocno papierosem, po czym rzucił go na ziemię i czubkiem buta dobił.
- Esterę i Luisa zabieram. Te dwie przemień w poziomy E. A Fergala i tą... Bohaterkę. Zostaw tutaj, z tymi dwiema. Niech wyczyszczą teren z tych nędznych resztek.
Po tych słowach, sięgnął p oswój mały zestaw do komunikacji i zostawił go na uchu Fergala. Szlachetny nic nie skomentował, wykonał tylko polecenie. Dwie zapłakane dziewczyny stały się jego krwawymi ofiarami; biedne nie dość, że straciły partnerów, to jeszcze same stracą życie. Wampir pozostawił na pastwę dwie dogorywające kobiety, wycierają dłonią usta z krwi. Wtem zadzwonił telefon.
Gustaw.
Pogromca uniósł aż brew, słuchając co ma do powiedzenia nieoczekiwany rozmówca.
- Zaproś. Chętnie poznam gada bliżej.
I już Beleth miał podły plan co do adoratora Sojki. Nawet na nią spojrzał, na co Andre aż westchnął. Znowu się zaczyna.
Beleth z wampirzymi podlotkami odjechał, a Andre dopilnował żeby Fergal z Manuelą obudzili się z dala od poziomów E. Mianowicie przetransportował ich do furgonetki. I nich nie będą uradowani: wyciągnął wcześniej kluczki ze stacyjki i... spuścił całe paliwo.
Zostali sami na tyłach samochodu.

Schlecht wybudził się po paru godzinach. Przejaśniało się powoli, lecz gdzieniegdzie wciąż było ciemno. Co gorsza od razu poczuł silny zapach krwi, no i podłe mdłości; miał tyle ran w ciele, jak i skutki środka nasennego.
- Kurwa... Gdzie ja jestem?
Rozejrzał się powoli. Nie chciał żeby głowa doznała jeszcze większych zawrotów, nie chciał też wstawać. Niemniej wyłapał, że znajduje się w zamkniętej furgonetce. A co było obok? A raczej kto? Sojka!
Sprawdził czy żyje, potrząsnąwszy nią mocno.
- Mańka! Do cholery! Wybudź się!
Czułe słówka z rana? Nie w stylu Fergala. Nieważne czy się wybudziła, Rekin ostrożnie wstał. Wciąż się chwiał, więc ostrożnie stawiał kroki. W dodatku nie bardzo ogarniał co takiego wydarzyło się w nocy przed uśpieniem. Wiedział tylko tyle, że ma śladowe ilości po kulach oraz mocny metaliczny posmak krwi w paszczy. Nie ma co też ukrywać; był też najedzony niczym kleszcz.
Pchnie drzwi samochodu, wychyliwszy się następnie. Świeże powietrze od razu dało do namysłu: wciąż znajdowali się w lesie. Tylko czemu w samochodzie?
Przeniesiono ich?
Po co? Dlaczego?
- Gdzie jest reszta? Mańka! Wyłaź!
Podniósł głos, zerkając na narzeczoną. Zapewne ona sama nie czuła się najlepiej.
Po wyjściu z pojazdu, Rekin zaczął węszyć. Zaś poczuł woń krwi. Do Diabła. Dlaczego stopniowo pamięć wracała?
- Trzeba wrócić do domu! Nie chcę już tego polowania. Nic nie pamiętam...
Zaczął marudzić, wciąż rozglądając się po terenie. Przy okazji przyjrzał się samemu sobie... Kilka dziur w klatce piersiowej oraz brzuchu. Dodatkowo nieco rozerwane usta.
Dopiero teraz zaczęło go lekko boleć!
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySob Gru 19, 2020 4:10 pm

Wierzyła w dobre intencje Fergala, a przynajmniej wierzyła, że będzie je przejawiał, póki Beleth całkiem nie wypierze mu mózgu. Obawiała się, że powolna przemiana, tym razem na gorsze, już się zaczęła – i że po powrocie z lasu Niemiec będzie nieco inny.
Wściekła się ponownie, gdy Beleth stwierdził, że Fergal nie przejąłby się jej śmiercią… i mocno ją to zabolało. Miała nadzieję, że jednak po tym wszystkim, co przeszli, coś dla niego znaczyła i że nie darowałby Belethowi, gdyby coś jej się stało – ale czy faktycznie była dla niego ważniejsza niż łowca?
Może jednak się myliła? W końcu kiedyś zostawił ją w lesie na śmierć i wcale nie wrócił, aby ją ratować. Poszedł wtedy do Beletha.
Co jeśli faktycznie by o niej zapomniał? Chociażby na rzecz Claudii?...
Zaczęło ją coraz mocniej dręczyć, ale nie chciała dłużej słuchać tego cholernego łowcy, zresztą musiała pomóc Fergalowi. Tak się bała, że Andre mu coś zrobi – oczywiście, nie chodziło o zabicie, ale o wpłynięcie na psychikę. Skoro szlachetny był po stronie Beletha, może wstrzyknąć Rekinowi jakiś narkotyk do ciała.
Wyrzuciła Andremu wszystko, co obecnie myślała, nie omieszkując przy okazji zagrozić mu śmiercią. Miała gdzieś, że ona była krwi D, a on A. Nie obchodziło też ją to, że przez lata uważała go za swojego pana.
Teraz nienawidziła go i tyle.
W końcu padła nieprzytomna i wspólnie z Fergalem mogli przynajmniej odetchnąć i uspokoić emocje. Co prawda złość przyjdzie ponownie… ale dopiero za parę godzin.

Obudziła się, gdy Niemiec nią potrząsnął. Krzywiąc się, przewróciła się na brzuch i złapała za głowę. Bolała ją przez to, w jaki sposób Andre pozbawił ją przytomności. Na szczęście oprócz tego nic wielkiego jej nie dolegało. Czuła się trochę niemrawa, ale powinna szybko dojść do siebie. Na szczęście nie miała żadnych ran.
Rozejrzała się po furgonetce, wstając z wolna.
Gdzie byli wszyscy? Gdzie Esti, Andre i Beleth? Nikogo z nich nie czuła.
Wciągnęła świeże powietrze, gdy Fergal otworzył drzwi. Ból głowy zaczynał jej mijać.
Rekin zaczął dopytywać o resztę towarzystwa, ale Manuela nic nie wiedziała. Doskonale pamiętała całe polowanie, ale przecież była już nieprzytomna, kiedy Beleth postanowił ich tu zostawić.
Wyskoczyła z furgonetki, rozglądając się wokół. Zostawili ich samych w lesie?
Nie boją się, że uciekną?
Nie wiem, gdzie są. Ostatnie, co pamiętam, to Esti i Luis w samochodzie Beletha. Pewnie razem z Andrem zabrał ich na posesję… a nas zostawił – burknęła chłodno. Znowu denerwowała się na łowcę i szlachetnego.
W co oni pogrywali? Dlaczego ich rozdzielili? Czy zostawili wokół jakieś pułapki?
Wróciła do auta. Wpierw zajrzała oczywiście do stacyjki. Przeklęła, nie widząc nigdzie kluczyka. Zaczęła więc szperać we wszystkich skrytkach.
Gdyby tylko dało się stąd odjechać… – mówiła, otwierając po kolei wszystkie zakamarki. Niepotrzebne rzeczy wywalała na ziemię. – Jak daleko jest do jakiegoś miasta? Znasz ten las? Jest ogrodzony? Da się stąd uciec poza tereny Beletha?
Od razu zaczęła kombinować, jak wydostać się z rąk łowcy. Przecież taki mieli plan z Fergalem! Zwiać przy pierwszej lepszej okazji!
Co prawda Manuela nie wątpiła, że to była pułapka i że Beleth zostawił ich tu w konkretnym celu, ale… może…
Może jednak by się udało…
Gdy nie znalazła kluczyków, nerwowo przysiadła na miejscu kierowcy. Nikołaj nauczył ją uruchamiać samochody ręcznie, niczym w filmach, bo w Rosji często zdarzało im się pożyczać auta, ale najpierw…
Musiała sprawdzić, czy w ogóle da się stąd odjechać. Czuła bowiem zapach benzyny, co ją niepokoiło.
Wyskoczyła z furgonetki i sprawdziła bak. Wściekle kopnęła w oponę, gdy zobaczyła, że jest pusty. Dostrzegła pod autem plamę, która wsiąkała w ziemię.
Tym się nigdzie nie ruszymy. Spuścili paliwo i nie ma kluczyków. Pewnie chcieli sobie tylko z nas zażartować – mruknęła. – Wczoraj znowu oszalałeś. Byłeś gotowy zabić wszystko, co tylko się rusza. Mocno pokiereszowałeś Luisa i… Esti. – Zacisnęła wąsko usta, nie patrząc na Fergala.
Była wściekła o to, co zrobił jej siostrzyczce, ale obiecała sobie, że nie będzie mu nic wyrzucać. W końcu stracił świadomość przez Beletha i Andrego. To oni przyczynili się do zranienia Esterki. Ich winiła. Gdyby nie oni, do niczego by nie doszło.
Na szczęście oboje przeżyją – dodała cicho, powoli ruszając w stronę, która – jak jej się wydawało – mogła prowadzić do wyjścia z lasu.
Dopiero mijając Fergala, zerknęła na niego kątem oka i oceniła jego stan. Wyglądał w porządku. Miał co prawda kilka pomniejszych ran, ale nic krytycznego. Postrzeliła go tylko środkami nasennymi, więc ciało samo pozbyło się niegroźnych kul.
Powinno być dobrze. Na pewno da radę iść.
Znowu wróciła pamięcią do tego, co zrobili jej Beleth i Schulz. Czy Fergal cokolwiek wiedział? Chyba nie?
W milczeniu przyjrzała się własnym dłoniom. Trudno jej było uwierzyć, że w jedną noc zyskała o wiele więcej siły. Bała się też, że podczas zabiegu zrobili coś jeszcze, o czym nie powiedzieli. Co jeśli po jakimś czasie zacznie tracić świadomość, jak Fergal?
Na tyle przejęła się tą wizją, że przyspieszyła kroku, nawet nie patrząc, czy Rekin szedł za nią. Widziała, że na razie był wkurzony i krzyczał na lewo i prawo, więc nie miała ochoty mu opowiadać o tym, że niedawno wyciągnięto ją z łóżka i wbrew jej woli rozkrojono ciało.
Na razie musieli się stąd wydostać – i najlepiej podążyć do jakiegoś miasta.
Wiedziała, że skoro Beleth ich tu zostawił, to oboje na pewno nie uciekną – łowca coś szykował, choć jeszcze nie wiedzieli co. Ale gdyby chociaż jedno z nich mogło wydostać się stąd na chwilę!... Mogłoby wtedy zawiadomić Przewodniczącego czy Vitalego. Albo choćby Nikołaja. Któryś z nich przybyłby im na ratunek. Wydostałby stąd obojga – oraz Esterkę.
Mogliby stąd odejść we trójkę, tak jak chcieli. A przynajmniej tak, jak chciała Manuela.
Może uda nam się skontaktować z panem Hirem i powiedzieć mu, gdzie jesteśmy… Przyjechałby po nas – rzuciła jeszcze do tyłu do Fergala.
W końcu przystanęła, bo zapach krwi, który dotychczas starała się ignorować, nagle się wzmocnił. W milczeniu wpatrywała się w drzewa, a gdy w końcu wyłoniły się spośród nich dwie kreatury, westchnęła z żalem.
Emma i Rose. Jako poziomy E.
Pieprzony Andre. Znienawidziła go jeszcze bardziej.
Tak mi przykro, że jednak wam to zrobili – powiedziała ze szczerą litością, patrząc na ich brudne, zakrwawione ciała.
Wyglądało na o, że głodne dziewczyny zaatakowały inne wampiry E, aby się nasycić. Miały na ciele rany po ugryzieniach i zadrapaniach. Już zdążyły zawalczyć o pożywienie. I niestety – już zdążyły stracić świadomość.
Patrzyły teraz z dziką żądzą krwi to na Manuelę, to na Fergala. Nie kontaktowały na tyle, aby ogarnąć, że oboje są zdecydowanie poza ich zasięgiem.
Chciały po prostu jeść – nieważne co.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Gru 19, 2020 9:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySob Gru 19, 2020 8:23 pm

Fergal nie wyglądał na zadowolonego faktem, że Beleth zostawił ich samych w lesie. Co prawda mógł zgadywać, że było to rodzajem kary. W końcu stracił kontrolę, co raczej nie było przewidziane podczas treningu młodzieniaszków. Zamiast pokazach im swoje doświadczenie, nauczyć czegoś, zaatakował ich w brutalny sposób. Biedny Luis, biedna Estera. Gdy do głowy Niemca powrócą wspomnienia z owych wydarzeń, nie będzie z siebie zadowolony. Przecież obiecał Sojce, że nie skrzywdzi jej młodszej siostry, mimo iż ta niezmiernie go irytowała.
- Do licha! Co za pierdolona sprawa! Nie tak miał wyglądać trening!
Wydarł się, mając pretensji najwięcej do siebie. Cóż... Beleth pewnie i tak był dumny z podopiecznego, pominąwszy jego agresywne zachowanie. Przecież tego chciał łowca, prawda?
Rozmasował dłońmi kark, biorąc głęboki wdech.
Krew... Wszędzie wyczuwał krew i innych. Poza nim oraz Sojką, znajdowali się tutaj też niedobitki. Kolejne zadanie w lesie: wybij pozostałości. Wszak nie można dopuścić żeby poziomy E rozeszły się dalej poza teren posesji.
Skierował wzrok w stron Manueli. Przeszukiwała stacyjkę, skrytki samochodowe i nic nie znalazła. Ale zaraz, zaraz... Czy ona chciała uciekać? Zostawić dom? Rekin obejrzał się w stronę drogi prowadzącej do wyjścia z lasu i prowadzącej ku posiadłości. Owszem, też chciał być wolny, lecz z drugiej strony... Jak tylko tu wrócił, ponownie odczuł drapieżną beztroskość.
Mógł być w pełni sobą i nie starać się kamuflować. Po powrocie zaś musiałby udawać, starać się... Tylko czy właśnie nie chciał stać się lepszym wampirem?
Ach te dylematy.
- Nie możemy teraz uciec. To nie jest odpowiedni czas.
Postawił sprawę jasno, rzucić narzeczonej nieco ostrzejsze spojrzenie. Nie przyjmował protestów. A zapewne będzie ich sporo.
Nim jednak dojdzie do wymiany zdań, Manuela przypominała mu co nawywijał w nocy.
Czyli naprawdę odbiła mu przysłowiowa palma na punkcie krwi. Wypuszczona wolno krwawa natura zrobiła swoje.
- Mam nadzieję, że wiesz, że nie chciałem im tego zrobić. Nie kontrolowałem się.
Warknął w odpowiedzi. Chociaż ton mógł mówić, że był obojętny, to jednak tak nie było. Czuł się paskudnie. Nie chciał krzywdzić gówniaków, zwłaszcza tego najmłodszego szlachetnego.
Oczywiście Polka nie odpuszczała. Wciąż szukała możliwości ucieczki: sprawdzała samochód, rozglądała się, a nawet zaproponowała kontakt z Hirem. Niemiec aż zgromił ją wzrokiem.
Co to, to nie.
- Chyba sobie żartujesz! Nie pozwolę, żeby ten zdrowo stuknięty makaroniarz wtrącał się w nasze sprawy, a co gorsza, pojawił się na posesji! Nie masz prawa wręcz go informować!
Skąd tan nerwowy ton? Podszedł nawet do Manueli, złapał ją za prawy łokieć i mocno ścisnął, tym samym zmusił ją, żeby przystanęła i na niego spojrzała. Rozgniewane lico Niemca ani na moment nie zelżało.
- Wyczyścimy las z poziomów E, a później wrócimy do domu. RAZEM! Nie uciekamy! Nie teraz, nie w tej chwili! To byłby najgłupszy błąd jaki mogłabyś popełnić! ZACZNIJ MYŚLEĆ!
Wydzierał się, biło od niego znajomą złością. Wreszcie wypuścił ją, ruszając w las.
Po kilku krokach i on dostrzegł te dwie. Coś zaczęło mu świtać.
Oblizał się powoli, zmieniając dzieląca ich odległość. Kobiety jęknęły, warknęły i zaczęły powoli się cofać. Chyba odruchowo już.
- Naszym zadaniem jest ELIMINACJA PASOŻYTÓW! Zrozumiałaś?
Wydał polecenie, zerknąwszy na nią z nad ramienia. Co uczyni? Wykona to, co żąda Fergal?
- Bardzo ładnie, Fergal. Bardzo ładnie.
Aż zatrzymał się Rekin, gdy usłyszał głos Beletha. Wymacał dłońmi przy uchu słuchawkę z mikrofonem.
- Należycie odbywasz swoją karę. jak wrócisz dostaniesz tłustego tuńczyka.
Obiecał, lekko się śmiejąc. Fergal oczywiście nie odpowiadał, właściwie wrócił do poziomów E. Przestał już nawet zwracać uwagę na Sojkę.
Chciał jak najszybciej wrócić do domu, poza tym te dwie strasznie go wkurzały. Za dużo wspomnień za sobą niosły.
- Dopilnuj żeby i Manuela wykonała swoje zadanie. Ona MUSI zabić. Inaczej... będzie nieprzydatna.
Słowa łowcy nie spodobały się Schlechtowi, dlatego też machnie w stronę Sojki i wskaże oddalające się poziomy E.
- Masz zamordować chociaż jedną! Przecież jesteś popieprzonym wampirem!
Cóż, brzmiał ostro, lecz świadomość utraty Manueli robiła swoje. Może i usłyszała głos łowcy, to jednak nie mogła mu nic powiedzieć. Rekin nie pozwoli, no i Beleth nie będzie jej słuchać. Rozkazywał podopiecznemu, nie Polce.
Co do kobiet. Jedna z nich nie wytrzymała i odwróciła się, atakując... Sojkę. Chociaż miała obłęd w oczach, to gdzieś głęboko w duchu było jej żal wybawicielki. Przecież pomogła im zeszłej nocy, a teraz miałaby ją skrzywdzić?
Co za okrutny los.
Rekin oczywiście pognał za drugą, dopadając do niej. Pewny chwyt za głowę i nakierowanie pokaźnych szczęk prosto w odsłonięte ramię. Wgryzł się boleśnie, biorą od razu spory łyk krwi. Musiał przegryźć główną żyłę. Idealnie.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySob Gru 19, 2020 9:59 pm

Manuela nie mogła zrozumieć rozterek Fergala, bo nie wychowała się w tej posesji. Chciała stąd uciec z nim i z Esterką oraz najlepiej nigdy w życiu nie spotkać nikogo z tej zgrai – to było obecnie jej największe marzenie. Nie zaprzepaściłaby żadnej szansy, aby zyskać czyjąś pomoc z zewnątrz. Zresztą przecież… przecież Fergal też tego chciał, prawda? Rozmawiali o tym tuż po przyjeździe do rezydencji. Mieli uciec tak szybko, jak to tylko możliwe.
I to razem. Nie chciała go tu zostawiać, żeby znowu stał się taki jak dawniej. Za nic w świecie nie mogła pozwolić na to, aby zatracił się w tej drapieżnej beztroski, jak to ją nazwał.
A kiedy będzie, Fergal? Musimy wykorzystać każdą okazję. Pewnie nie uda nam się całkiem uciec, skoro Beleth nas tu zostawił. Coś knuje, czuję to. Ale może chociaż na moment jedna osoba przedostałaby się do miasta i zawiadomiła kogoś z Włoch czy Japonii – tłumaczyła jeszcze, kończąc przeszukiwanie furgonetki.
Zdawała się nie widzieć jego ostrego wzroku. Na razie sądziła, że narzeczony po prostu boi się teraz uciekać, bo mogą być obserwowani. Rozumiała to. Beleth z pewnością ich śledził.
Nie chciałem im tego zrobić.
Puściła mu krytyczne spojrzenie. Powiedział to tak chłodnym tonem, że nie uwierzyła. Wyprostowała się sztywno, wyraźnie zaniepokojona.
A co jeśli… wtedy się kontrolował i teraz kłamał? Co jeśli chciał zabić Esti?
Powinna spytać, ale to nie był dobry moment. Oboje byli zdenerwowani i pewnie by się o to pokłócili – zresztą Fergal i tak zezłościł się ze względu na Hira.
Wysłuchała do końca jego gniewnego tonu. Kiedy złapał ją za łokieć, wyrwała rękę, odsuwając się. Mógł poczuć, że zrobiła to o wiele mocniej niż dotychczas.
Przypomnę ci, że on jest MOIM PANEM, więc moje życie ZAWSZE będzie jego sprawą – syknęła w niemniejszych nerwach niż on. – Mam prawo go informować! A wiesz dlaczego? Dlatego, że to dzięki niemu żyję! On, w przeciwieństwie do KOGOŚ INNEGO, nie zostawił mnie umierającej w lesie!
Skoro Fergal chciał się kłócić i znowu nad nią pastwić, proszę bardzo. Manuela nie pozostanie mu dłużna. Przypomniała sobie zresztą słowa Beletha o tym, że Fergal szybko by o niej zapomniał, gdyby zginęła. Znowu przeraziła się, że to mogła być prawda.
Pewnie, że była wściekła na Hira, Vitalego i całą włoską bandę za to, co zrobili – ale z dwojga złego wolała ich, a nie więzienie w Niemczech. Ani trochę nie postrzegała posesji Beletha jako bezpiecznego miejsca. Czuła się tu źle.
To nie jest mój dom, Fergal – odpowiedziała gorzko. – I nie chcę do niego wracać. Jestem więźniem. Zakładnikiem. Ty tak samo. Mieliśmy tylko udawać przed Belethem! Teraz możemy spróbować uciec! O co ci chodzi?!
Też przybrała ostrzejszy ton, nawet jeśli nie powinna, ale słowa Fergala zabolały. Znowu zaczął wyrzucać jej rzekomy brak myślenia i nią pomiatać – a tymczasem to on zeszłej nocy totalnie zgłupiał przez żądzę krwi i nie mógł nad sobą panować. Tymczasem ona próbowała ratować jego, swoją siostrę i te ludzkie dziewczyny! Naprawdę nie zasługiwała na nic innego niż wrzaski?
Ruszyła w las nie po to, żeby zabijać, ale żeby znaleźć wyjście. Brała nerwowe wdechy, próbując zapanować nad emocjami. Fergal jest zdenerwowany, powinna wziąć na to poprawkę. Może faktycznie Beleth mu coś wstrzyknął, dlatego tak się zachowuje. W takim razie to ona pójdzie do najbliższego miasta, zadzwoni z pierwszego lepszego telefonu do Hira i…
Niestety, pewnie nie uda jej się nigdzie dotrzeć. Gdy zobaczyła Emmę i Rose, zrozumiała, dlaczego Beleth zostawił ją i Fergala.
Mieli wykończtć niedobitków.
Narzeczony wrzasnął do niej po niemiecku coś, czego nie zrozumiała. Przeszedł ją jedynie dreszcz przez jego ton – właśnie w taki sposób krzyczał na nią w obozie.
Zaraz po tym usłyszała Beletha. Oczywiście, o wiele ciszej niż Fergala, no i łowca też mówił w swoim ojczystym, więc nie wiedziała, o czym rozmawiali.
W końcu Rekin wydał jej rozkaz – którego nie miała zamiaru wypełniać.
Fergal, co ty robisz? – krzyknęła do niego. – Jego tu nie ma! Możesz wyrzucić tę słuchawkę! Możesz przestać go słuchać! Możemy stąd uciec i z czyjąś pomocą zabrać Esti z posesji – a potem nigdy już tu nie wracać! Zrozum, że on chce, abyś zabijał i zabijał, i zabijał – bo dzięki temu znowu staniesz się katem! – Ruszyła w jego stronę. – Fergal, to już się dzieje… – dodała nieco łagodniej, bo przecież zła była przede wszystkim na Beletha. – Nie pozwól na to, proszę. Zrób to dla mnie.
Odskoczyła biednej dziewczynie, nie mając zamiaru z nią walczyć. Wygłodzony poziom E nie był dla niej niebezpieczny. Zamiast tego dobiegła do Fergala, który posilał się drugą przemienioną. Ukucnęła przy nim, chwytając go za ramiona.
Ja nie będę zabijać tylko dlatego, że on tego chce. Ty też nie musisz tego robić – powiedziała cicho, a następnie sięgnęła do jego klatki piersiowej.
Chciała wyrwać mikrofon, przez który porozumiewał się Beleth, a następnie zdeptać urządzenie. Bez względu na to, czy Fergal jej na to pozwolił, czy nie, szarpnęła też nim, aby już nie męczył biedaczki.
Posłuchaj mnie! Czemu znowu masz mnie gdzieś?! A może ty też byłeś uwikłany w ten cały zabieg, co?! – wyrzuciła mu z żalem. – Może specjalnie wtedy udawałeś, że śpisz, nie przejmując się tym, że Andre siłą wyciągnął mnie z łóżka, a Schulz kroił mnie na stole?! Obchodzi cię w ogóle, że coś mi zrobili wbrew mojej woli?! Czy może ważniejsze jest zabijanie biednych poziomów E?!
Trochę się zagalopowała, bo Fergal raczej nie miał pojęcia, o czym mówiła – przecież nic nie wiedział o zabiegu, a ona oskarżyła go, że brał w tym wszystkim udział. Ale trudno się jej dziwić: znowu poczuła się oszukana i osamotniona, znowu się nie liczyła. Nie tak miał wyglądać ich związek, nie to obiecywał jej Rekin.
Ponownie ślepo wykonywał rozkaz Beletha, mimo że łowca był daleko stąd.
Druga dziewczyna rzuciła się w szale na plecy Manueli. Ta wrzasnęła krótko, kiedy poczuła zębiska na ramieniu, ale jednym ruchem strzepnęła z siebie biedaczkę. Odrzuciła ją w stronę drzewa, choć nie tak mocno, aby ją połamać. Niech stąd po prostu odejdzie!
Niestety oprócz tych dwóch zapachów pojawiły się kolejne: pozostałe poziomy E przybyły na wyżerkę, czując krew.
Teraz to z pewnością nikt nie przedostanie się do miasta.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Gru 20, 2020 6:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 20, 2020 11:08 am

Sam Fergal nie mógł pojąć, dlaczego tak bardzo chciał wrócić do domu. Przecież od początku pojawienia się tutaj, obydwoje chcieli uciec, a on nie mógł nawet usiedzieć. A teraz co? Nagle nie chce? Bo poczuł się jak u siebie? Rozłąka z domem jak widać odkopała niepotrzebne więzi, przez co Niemcowi trudniej było podjąć decyzję. Lecz zamiast starać się wyjaśnić, złościł się jeszcze bardziej.
- I myślisz, że to pomoże? Jak któreś z nas ucieknie? Nie ma mowy, rozumiesz?! ZOSTAJEMY!
Twardo stawiał na swoim. Jeśli jednak Manuela wciąż protestowała, warknie na nią ostrzegawczo. Niech się podporządkuje - tak jak zawsze. Musi. On tu rządzi, a nie ona. Poza tym nie wiedziała do czego zdolny jest Beleth.
Z goryczą przyjął jej reakcję, chociaż nie musiała nic mówić. Nie uwierzyła mu, że nie chciał atakować jej siostry oraz tego małego gnojka?
- Naprawdę nie chciałem.
Warknął w złości. Ileż razy dzisiaj przekroczy granicę gniewu? Oby nie za często, gdyż zaś urwie się mu film, albo co gorsza naprawdę zacznie działać świadomie. A wtedy Manuela na sto procent będzie zła.
Nie chciał tego, przecież zależało mu na niej... Tak samo jak zależało na wykonaniu zadania. Wymordować poziom E - marne pozostałości po treningu. Przecież zawsze tak było. Zawsze je mordował.
Oczywiście weszła jeszcze wymiana zdań dotycząca Hiro, przez co kolejny raz Sojka wytknęła Niemcowi przeszłość. Z rykiem odpowiedział.
- CZY TY KURWA ZAWSZE MUSISZ PRZYPOMINAĆ, CO ZROBIŁEM KILAKDZIESIĄT LAT TEMU?! ZMIENIŁEM SIĘ, JA PIERDOLE!
Przecież to nie jego wina, chciał ocalić żydówkę, dać jej wolność. Mógł ją zabić, a tego nie zrobił. Wytarł usta po której zdążyła już spłynąć ślina. Niestety, krążył przy granicy kolejnego wybuchu.
- Masz się z nim nie kontaktować! Nie chcę mieć tutaj makaroniarzy z zewnątrz!
Nie zmieni zdania za żadne skarby. Jeśli Sojka będzie się upierać, znowu na nią ryknie. Ba, nawet podejdzie bliżej, żeby zagrozić swoją postawą.
Tak jak dawniej.
Do Diabła... Tak nie miało być.
Znowu zaczęła. Niemiec z wrzaskiem wściekłości złapał się za głowę.
- Czy ty W OGÓLE ROZYMIESZ, co do ciebie mówię?! TO JEST NAJGORSZY MOMENT! POZA TYM... TERAZ NIE CHCĘ! NIE W TYM MOMENCIE! MUSIMY tam wrócić... Wrócimy do domu razem.
Koniec dyskusji. Machnął na nią ręką, kierując się dalej przed siebie.
Może by się nawet sprawa uspokoiła, gdyby nie głos ze słuchawki. Fergal zaś miał mętlik w głowie, a Beleth nie pomagał. Manuela też słyszała, lecz nie zrozumiała.
Pytanie. Musiała? Nie. Wystarczyła reakcja Fergala, żeby się dowiedzieć o co mogło chodzić. Skoro miał obecnie przed sobą poziomy E, a łowca WYMAGAŁ rozszarpania ich, nie czekał. Rzucił się na jedną z nich, zabijając niemal od razu. Wpadł w obłęd, gdy tylko zatopił zębiska, żeby zacząć spijać krew. Nie oszczędzał też na innych obrażeniach. Gdy przestał gryźć, zaczął bić biedną kobietę. Z głowy zrobiła się miazga, połamane żebra. Nie oznaczał się w tym momencie żadną litością.
Oczywiście Manuela musiała zaprotestować, o dziwo już nieco spokojniej, jakby chciała sprowadzić narzeczonego na odpowiednią drogę. Ten z pretensją łypnął na nią.
- O czym ty pierdolisz?! Przestań mi przeszkadzać! Jestem zajęty!
Wrzeszczał, wyrywając się. Ścisnął mocniej szpony na ciele konającej kobiety. Nie było szans na ratunek. Zresztą, czy miała jakąkolwiek szanse na ucieczkę? Las był dla niej ostatnim przystankiem w życiu. Fergal miał wszystko zakończyć, ale Manuela...
Przerwał w pewnej chwili. Dopiero gdy wytknęła, że już zaczął się staczać. Zatrzymał się, wypuściwszy ciało z łap. Opadło z głuchym łoskotem. Wór mięsa, kości... Bez życia. W ciszy przyglądał się twarzy Sojki.
- Przecież nic się nie zmieniło. Jestem sobą.
Wydukał zimno, po czym wrócił do ofiary. Zaś zaczął ją tłuc, dopiero odsunął się, gdy Sojka zabrała mu słuchawkę. Kolejny raz, kiedy okazało się, że siła Polki znacznie wzrosła. Zauważył to w chwili, gdy pierwszy raz się wyszarpała.
Dysząc z wściekłości, wlepiał wzrok w narzeczoną. Zaślepiony własnymi żądzami oraz pragnieniem wykonania rozkazu, był gotowy żeby zaatakować.
I o jakim zabiegu mówiła?
- Znowu ci na mózg siadło? Co ty mówisz? JAKI ZABIEG?!
Dlaczego mieszała go w jakieś intrygi? Przecież Rekin nie wiedział kompletnie o niczym... Sojka przeszła operacje? Bez jej zgody? Padła ofiarą eksperymentu? Fergal ze złości uderzył bokiem pięści w stojące obok drzewo. W jego rekinim łbie już całkiem zrobił się kisiel. Niedługo oszaleje na dobre.
Każą mu zabijać, Mańka płacze że padła ofiarą chorych testów. Gdzieś w oddali poziomy E... A co gorsza zaatakował swoich zeszłej nocy.
Z umysłowego bagna wyrwał go krzyk Sojki. Niemiec bez zastanowienia ruszył jej z pomocą. Gdy Polka odepchnęła od siebie szaloną, dopadł szybko, chwyciwszy powaloną biedaczkę za gardziel. Manuela chciała go powstrzymać? Zaś zacznie bluzgać i wreszcie wbije się zębiskami w gardło. Rozszarpie, wypije krew i ostatecznie oderwie kawał szyi, przez co głowa oddzieli się od reszty ciała.
Po brutalnej akcji pośle wampirzycy ostre spojrzenie. Palcem wskaże na zbliżające się inne poziomy E.
- Masz zabić, któregoś z nich. MASZ IŚĆ ZABIĆ, inaczej... sama zostaniesz zabita. Liczy się przetrwanie - to nasz główny cel.
Groźny głos Niemca mógł zmrozić krew w żyłach. Czerwone ślepia nie wyrażały niczego poza złością oraz żądzą krwi. Sam był jak poziomy E, z taką różnicą, że był o wiele silniejszy. Syknął zwierzęco, przybierając postawę zdradzającą atak. Poziomy E również nie stały jak słupy soli: ruszyły do ataku. Kierowały się byle gdzie, byłyby dopaść do narzeczeństwa. Dodam, iż wampirów było ośmioro. Całkiem spora, wesoła oraz bardzo wygłodniała grupka.
Sojka będzie stała i się patrzyła, jak powoli ją pożerają? Bo Rekin rzucił się w wir walki, powalając dwóch.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 20, 2020 7:19 pm

Manuela potrzebowała spokojnej rozmowy w pokoju, aby zrozumieć nagłą tęsknotę Fergala za domem. Teraz, w emocjach i stresie, nie mogła tego pojąć. Miała nadzieję, że uda jej się przekonać narzeczonego do ucieczki, a najwyżej później, gdy już będą bezpieczni, wyjaśni jej tę niechęć.
Niestety, oboje byli cholernie uparci. A skoro zawodziła perswazja słowna, pozostawało rozwiązanie siłowe, w którym Manuela, rzecz jasna, by przegrała.
Nie zaprzestała jednak protestów. Ignorując warknięcia i wściekłe spojrzenie, nadal próbowała wbić Fergalowi do łba, dlaczego przynajmniej jedno z nich powinno szukać pomocy. Rzecz jasna, Manuela nie chciała się rozdzielać albo ratować tylko siebie. Tak czy siak będą musieli tu wrócić – choćby po Esterkę – dlatego potrzebowała teraz wsparcia i pełnej akceptacji od narzeczonego…
… A zamiast tego dostała wrzaski i bolesne słowa.
Przypominam ci o tym wtedy, kiedy widzę, że znowu stajesz się katem! – odkrzyknęła rozpaczliwie, czując napływające łzy. – Wtedy, kiedy widzę, że właśnie się nie zmieniłeś, i kiedy znowu traktujesz mnie jak śmiecia!
Przecież dobrze wiedział, że gdy ich kłótnia robiła się emocjonalna, Manuela sięgała po jakieś wydarzenie z przeszłości – a niestety miała Fergalowi sporo do zarzucenia. Nawet jeśli ją przepraszał i żałował, przecież nie wymaże tego, jak ją skrzywdził. A już na pewno nie w momencie, gdy budziła się w nim dawna dusza nazisty.
Mimowolnie skuliła się przez jego posturę, ale dzielnie nie spuszczała wzroku.
Będę się z nim kontaktować. To mój pan! I ja z kolei nie chcę mieszkać z żadnym z tamtych Niemców! – odbiła piłeczkę, chociaż wiedziała, że niewiele to da.
Fergal wszedł w tryb władzy i zabijania. Nie przyjmował żadnych sprzeciwów, nie interesował się niczyimi uczuciami. Manuela była zdruzgotana – jeszcze niedawno, choćby we włoskim lesie przy Devlinie, czuła, że mogła przełamać tę barierę i jakoś dotrzeć do narzeczonego.
Wtedy udało mu się nad sobą zapanować. A teraz?
Teraz zaprzepaścił wszystko, nad czym pracowali. Słuchał tylko siebie – i Beletha.
To nie jest mój dom – powtórzyła. – I to nie jest najgorszy moment. Ty po prostu stchórzyłeś i już w ogóle nie chcesz uciekać! Bo tobie tu dobrze, ale nie obchodzi cię, co ja czuję! A ja wolę zginąć niż zostać tu na zawsze – z tymi wszystkimi katami!
O nie, dla Manueli to nie był koniec dyskusji. Ona tak po prostu nie kończyła wyrzucać swoich żali, póki jeszcze coś siedziało jej na sercu. Czy Fergal kiedykolwiek weźmie pod uwagę jej zdanie?
Doceni ją za to, że tak o niego walczyła, mimo że ciągle ją ranił?
Szła wściekle przez las, nie mając zamiaru wypełnić żadnego rozkazu. Beleth przyjął złą taktykę: obecnie Manuela posłuchałaby go tylko w dwóch momentach. Albo kiedy groziłby Fergalowi czy Esti, albo… kiedy Fergal stałby się całkowitym katem z przeszłości i na nowo sprowadziłby na nią obóz. Dopiero wtedy, czując się jak więźniarka, zrobiłaby to, czego żądał.
Ale na razie ciągle była wolną wampirzycą, dlatego odmówiła zabicia pierwszej kobiety i spróbowała oderwać Fergala od drugiej. Niestety, biedaczka szybko zmarła, ale Manuela chciała przerwać dalszy rozlew krwi. Po wzięciu kilku głębszych oddechów udało jej się też uspokoić, więc spróbowała podejść Fergala inaczej:
Nie jesteś sobą – szepnęła. – Krzywdzisz mnie. Właśnie teraz. Tym, że nawet nie chcesz spróbować mnie wysłuchać. Fergal, spójrz, co ty robisz! – Wskazała na martwe ciało, które dalej bił. – Przecież ona już nie żyje! Wystarczy!
Udało jej się zabrać słuchawkę, a następnie ją rozdeptać. Beleth nie będzie już jątrzył jadu – a przynajmniej miała taką nadzieję. Kto wie, czy nie zamontował w pobliżu jeszcze innego ustrojstwa.
Z żalem spojrzała na Fergala, gdy zarzucił jej szaleństwo.
NIE PADŁO MI NA MÓZG! Co, myślisz, że zmyśliłam sobie to, co mi zrobili?! – zapłakała. – Siłą zabrali mnie w trójkę ostatniej nocy z łóżka, podczas gdy ty spałeś i nic cię nie obchodziło! Uśpili mnie, a następnie wycięli mi narządy i zastąpili je innymi! Nawet nie wiem, co teraz mam w środku, nie wiem, czym jestem! – I aby mu to udowodnić, popchnęła go mocno. Znowu mógł odczuć jej zwiększoną siłę. – A ty ich nadal słuchasz, mimo że naruszyli moje ciało wbrew mojej woli! Mogliby mi wtedy zrobić, co tylko chcieli, a ty mi teraz tylko mówisz, że padło mi na mózg?!
Niech to wszystko przemieli. Niech to do niego w końcu dotrze. Beleth teraz nic do tego nie doda, a Manuela wiedziała, że łatwo mógłby ją przegadać.
To dla jej dobra.
Jest silniejsza. Nie zginie tak łatwo.
Będzie przy tobie o wiele dłużej, bo nikt jej nie zabije.
Niemal słyszała, jak suchym tonem to wszystko wypowiadał.
Nie potrzebowała pomocy w oderwaniu poziomu E, ale Fergal i tak postanowił rozprawić się z biedaczką. Manuela przyglądała się w zatrwożeniu, jak rozgryzał jej szyję i odrywał głowę. Wokół zaczynało roić się od poziomów E.
Masz zabić.
A jeśli nie, to co? To Beleth ją wykończy?
Jeszcze czego. Potrzebował jej.
Nie – odparła drętwo. – Nie. Nie zabiję. Mieliśmy przetrwać, fakt… Ale nie w taki sposób, Fergal.
I odwróciła się na pięcie. Przeszło jej przez myśl, aby stąd odejść – uciec do miasta i zostawić Fergala z tymi wampirami E. Mogłoby jej się udać, gdyby był zajęty walką. Może odzyskałaby wolność, a on zostałby w tym swoim ukochanym domu, przy ukochanym Belecie, z ukochaną Claudią i resztą bandy – tak jak chciał.
Zatrzymała się jednak po paru krokach. Nie chodziło o poziomy E, nawet jeśli ich ataki też przeszkadzały, ale po prostu…
Nie, przecież nie zostawi Fergala. To dla niego cierpiała. To z nim miała stąd uciec.
Samotne odejście nie ma najmniejszego sensu. Co miałaby znowu robić bez Fergala na tym świecie?
Narzeczony był dla niej wszystkim.
Odwróciła się w jego stronę, sprawnie unikając ataku poziomu E. Ze smutkiem spojrzała na zwierzęcą postawę Rekina.
Jakiś krwiopijca się na nią rzucił i wgryzł w jej szyję. Drugi szybko zrobił to samo. Manuela wściekle je strzepnęła. Nie było szans, aby te wampirzyska przeżyły, to pewne, w końcu nie przestaną atakować. Narzeczeństwo musiało się bronić.
No właśnie – bronić. Niech walczą, ale nie dlatego, że Beleth tego chciał.
Podbiegła do Fergala. Jeśli akurat się bił, to kopnęła drugiego wampira, po czym szarpnęła narzeczonym i przycisnęła go plecami do drzewa, tak że to ona była odsłonięta. Schwyciła dłońmi jego twarz i mocno zacisnęła na policzkach pazury. Wpatrywała się w zwierzęce, dzikie oczy.
Na razie mógł się uspokoić tylko dzięki wybiciu poziomów E.
Fergal – upomniała go surowo. – Zabijaj je, ale nie dlatego, że on ci kazał.
Uniosła się na palcach i pocałowała go namiętnie w usta. Nawet jeśli nie chciał, i tak próbowała trzymać jego twarz, zapalczywie muskając jego usta. Wszelkie rany od rekinich zębisk jej nie przeszkadzały. Chciała tym pocałunkiem przekazać mu swoją miłość, nawet jeśli to nie pasowało do sytuacji.
Zabijaj je dlatego, żeby nie zabiły mnie. Pamiętasz, co powiedziałeś? Że mogę zginąć – dodała grobowo, gdy skończyła go całować. – Nie dopuść więc do tego.
Wraz z tymi słowami jakieś dwa wampiry zaatakowały jej tyły, wgryzając się w ramiona. Tym razem jednak Manuela nic nie robiła – uparcie stała, znosząc ból i pozwalając poziomom E pogłębiać rany. Drapieżcy gryźli, drapali i spijali coraz więcej krwi.
Skoro nie mogła pozbyć się żądzy zabijania u Fergala, to ją okiełzna i wykorzysta na swój sposób. Beleth chyba nie myśli, że Polka się podda?
Niech Rekin wypełnia ten chory rozkaz, ale niech robi to z pobudek, które pasują jej, a nie łowcy.
Sama zresztą byłaby teraz też skłonna zabić te poziomy E, aby się odwdzięczyć – czyli aby chronić Fergala przed ranami. Najpierw jednak czekała, co zrobi z jej… propozycją.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Pon Gru 21, 2020 10:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 20, 2020 8:34 pm

Spokojna rozmowa była wskazana, ale nie w tak krytycznym momencie, kiedy obydwoje byli na siebie wściekli. Chociaż Sojka była bardziej smutna, niż zła. A może nawet i zawiedziona postawą? Co się dziwić. Miał ją ochraniać, zagwarantować bezpieczeństwo, uciec. Co zrobił? Wycofał się, dając do zrozumienia, że w obecnym momencie nie palił się do ucieczki. Miał ku temu powody, których Manuela przyjąć nie chciała. Co gorsza pokłócili się i padła niepotrzebna wymiana zdań. Obydwoje nie zamierzali poprzestać, drążyli głębiej i jeszcze Manuela się popłakała. Ta to ma monopol na płacz.
- NIE TRAKTUJĘ CIĘ JAK ŚMIECIA! PRZESTAŃ SOBIE WMAWIAĆ!
Darcie mordy ciąg dalszy. I jeszcze akcent niemiecki się wzmocnił. Irytowała go cała sytuacja: Sojka nie mogła zrozumieć? Nie mogła przyjąć do siebie, że Rekin WCALE SIĘ NIE ZMIENIŁ? Nie, w swoich skotłowanych myślach nadal był sobą. Co z tego, że wykonywał rozkaz? Przecież zawsze... tak robił.
Prawda?
Wrzasnął nieludzko, jak tylko Sojka oznajmiła, że i tak będzie utrzymywac kontakt z Hiro. Zabronił przecież! Czemu więc dalej ciągnęła temat?!
- NIE ODWAŻYSZ SIĘ! ZABRANIAM CI!
Stawiał na swoim. Chociażby miałby Sojce zrobić krzywdę... Wróć. Dlaczego pomyślał w tak ostry sposób? Miał chronić Manuelę, obiecał jej to.
Aż się gotował ze złości. Ileż muszą znieść? Beleth wszystko namieszał, celowo zorganizował polowanie, bo wiedział jak wpłynąć na krwawy instynkt Rekina. Dokonał tego i pałeczka przeszła na jego stronę, pozostawiając Niemca w wielkim chaosie. Chociaż łowca doskonale wiedział na jakiej drodze obecnie znajduje się podopieczny.
Dyszał wściekle. Nie spuszczał wzroku z lamentującej kobiety. Zdawał sobie sprawę z tego, że bardzo mocno ją zranił. Znowu to zrobił. Tylko jak przezwyciężyć samego siebie, a raczej to, kim znowu się stał? Manuela krwawą stronę nazwała katem. I w obecnej chwili stał się narzędziem do zadawania bólu. Wykonywał rozkaz - tak jak kiedyś. Zacisnął bardziej dłonie, napinając mięśnie. Wściekłość go rozsadzała. Całe szczęście, że poziomy E były w pobliżu.
- Nie możesz zginąć. ZOSTANIESZ TUTAJ ZE MNĄ! I TO JA ZDECYDUJĘ KIEDY UCIEKNIEMY!
O ile w ogóle do ucieczki dojdzie. Tego już nie dodał. Wszak kłótnia trwała dalej. Manuela również podnosiła głos, wykrzykując swoje żale oraz zdradzając co takiego się wydarzyło podczas feralnej nocy. Nie zwrócił uwagi na rozdeptany zestaw, skupił się na jej słowach.
Gdyby był o zdrowych zmysłach, z całą pewnością zareagował by inaczej - przejąłby się, próbował wesprzeć. A tak? Na pchnięcie warknął głośniej. Chciała pokazać swoją siłę? Proszę bardzo, Fergal też mógłby ją popchnąć, nawet mocniej. Zamiast tego otrzymali walkę z poziomami E. Żadni przeciwnicy.
Kłótnia przerwana nagłą walką o przetrwanie (dla poziomów E). Rekin wpadł w swój szał bojowy, kierując się własnym instynktem oraz rozkazem. Miał wymordować poziomy E. Sojka również powinna zacząć działać, jeśli nie chciała stracić swojego jestestwa.
Upierała się, oczywiście. Schlecht więc nie czekał. Sam ruszył na walkę. Zabił pierw tą, która odważyła się zaatakować jego narzeczoną. Później przeszedł do pozostałych. Dwóch z nich padło martwych od silnych ciosów w głowę: biedakom rozkwasił czaszki. Mózg się wylał, oczy gdzieś wyskoczyły. Ślady krwi zaś zaznaczyły pobliską roślinność. Ileż krwi wypił ten las?
Nie myślał o niczym innym niż zabijaniu. Łamał kości, przetrącał karki. Z ukrycia wyszło jeszcze paru, zapewne ostatki. Skuszone zapachem krwi rzuciły się w wir walki. Marne armatnie mięso; zabawki dla wygłodniałych drapieżników takich jak Rekin. Cały we krwi Niemiec kolejny raz zapadł w szał. Cóż, rzeź jednak została przerwana.
Nagle.
Niespodziewanie.
Co robiła tutaj Sojka? To ona też była w lesie?
W zaskoczeniu spojrzał w duże, szare oczy i wyszczerzył złowrogo zębiska.
Co ona do niego mówiła?
Zabijaj? Dla niej? Fergal chwycił ją boleśnie za ramiona, chcąc odciągnąć, odepchnąć albo najlepiej rozszarpać. Stała mu w końcu na drodze do chwały, triumfu oraz nagrody.
Tylko kto by pomyślał, że Manuela odważy się na pocałunek? Ktoś stojący z boku powiedziałby, że postradała zmysły. Przecież Schlecht nie kontaktował tego, co działo się wokół. Również zapomniał w pewnym momencie, kto znajdował się w pobliżu, skoro miał przed sobą tylko zakrwawione mięso wrogów.
Z początku szarpał się, gryzł boleśnie, ale wraz z mocniejszym smakiem krwi Polki... Coś do niego docierało? Kilka słów miało ogromne znaczenie, wielką siłę, które przedarło się przez barierę szaleństwa prosto do okrutnego umysłu.
Zabijaj dla mnie
Chronić Manuelę? Przyjął do wiadomości.
Zabijać dla Manueli?
Nie musiała dwa razy powtarzać.
Łakomie oblizał jej wargi, acz miłości w tym nie było. Nie w takim stanie.
Kiedy poziomy E próbowały dopaść do Sojki, Fergal szybko zareagował. Odciągnął dwa bezczelne potwory i bezlitością potraktował: jednemu złamał kręgosłup o kolano, drugiemu rozłupał czaszkę kilkoma uderzeniami z pięści. Robił wszystko dla swojej ukochanej. Nie musiała zabijać bezpośrednio, prawda? Miała od tego swojego kata. Tego dawnego obozowego, który za dotknięcie ukochanej polki łamał karki.
Walka trwała nadal. Jeśli Manuela próbowała przerwać okrucieństwo; bez skutku. Rekin odsuwał ją, zajmując się wykonaniem polecenia. Miała być z niego dumna, nie przeszkadzać. Nie o to w tym chodziło, prawda?
Tylko co się stanie, gdy Fergal faktycznie uspokoi się, wróci do normalnego ja i... przypomni sobie całą akcję z polowaniem? Kolejny raz odstawił niezłą szopkę. Kolejny raz zawiódł. Jak spojrzy w lustro? Jak spojrzy Manueli w oczy?
Nie o to chodziło w drodze do lepszego Ja. Z powodu Beletha stawał się maszyną do zabijania, nie kimś, kto czuje, myśli. Sojki nie ma co winić, próbowała wyciągnąć narzeczonego na swoją stronę, rzucając mu podły rozkaz.

W końcu ucichło. W lesie nie było już żadnego poziomu E, a przynajmniej w okolicy. Żadnych ptaków, żadnych innych odgłosów lasu poza ciężkim dyszeniem wampira. Jedną ręką opierał się o drzewo, a drugą podpierał o kolano. Z ust spływała mu cienka strużka krwi - nieswojej. Wypił tyle krwi, że odczuł niepotrzebny przesyt. Wciąż nie mógł złapać kontaktu z otaczającym go światem.
Próbował wybadać czy ma wciąż mikrofon. No tak... Manuela go zniszczyła. A może... Może sam zniszczył?
- Wracamy do... domu, Manuela. Wracamy. Wieczorem mamy spotkanie w lesie.
Halo, ziemia do Rekina. Jak widać nie ogarnął tego gdzie jest, jaki mają czas i datę. P5rzez obłęd całkowicie się pogubił. Odbił się wreszcie od drzewa, aby móc ruszyć przed siebie. Ociężałe ciało nie pomagało.
- Gdzie jest Andre. Niech podjedzie. Nie wiem gdzie jesteśmy... Chyba... Mańka. Nie ociągaj się.
Wyrzucił z trudem, wciąż nie szukając wzrokiem narzeczonej. Wlókł się przed siebie, w zupełnie innym kierunku niż dom. Stąpał niewzruszony po resztkach ciał. Właściwie nie ogarnął faktu, iż był cały we krwi; ubranie, ręce, nogi. Nawet we włosach znajdzie się kawałek powieki. Jakiś biedak już nigdy nie zamruga zalotnie do sennej samiczki albo samczyka.
Czy znajdowali się sami? Nie. Andre nadjeżdżał. Beleth uznał iż pora zabrać narzeczeństwo z lasu, wszak minęło tyle czasu, więc na pewno sobie poradzili. Tylko co myślał szlachetny? Cóż, zadowolony nie był, zważywszy na to, jak zakończyło się jego spotkanie z Manuelą. Nie chciał mieć jej za wroga.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyPon Gru 21, 2020 11:01 pm

Fergal zdawał się nie słyszeć nic z tego, co o swoich uczuciach mówiła Manuela. Całkowicie ignorował fakt, że nie chciała być tutaj, wśród Beletha i innych Niemców, że nie chciała wypełniać rozkazów łowcy i zostać czyimś więźniem. Przyjmował do siebie wybrane informacje – i to wyłącznie po to, aby zaraz po tym je skrytykować.
Wrzeszczał na nią, pieklił się, zabraniał i w ogóle Manuela miała wrażenie, że zaraz ją uderzy oraz zacznie katować. Nie zdziwiłaby się, gdyby zachciał powtórki z lasu, sprał ją na kwaśne jabłko i bez żadnych wyrzutów sumienia tutaj zostawił – bo przecież zasłużyła.
Cóż, nie miała w tym momencie najlepszego zdania o Fergalu. Ale sam do tego doprowadził.
I mimo że za to, co teraz mówił, powinna mu dać w pysk i go zostawić… to nadal próbowała go ratować oraz przypomnieć mu, że przecież nie tak to wszystko miało wyglądać.
Nie przejął się nawet (przynajmniej w jej mniemaniu) wymuszonym zabiegiem. Nie tak powinien zachowywać się narzeczony. Najwyraźniej serio miał ją gdzieś. Znowu przeszło jej przez myśl, aby go porzucić i się od niego uwolnić, ale szybko to porzuciła.
I tak by wróciła.
Spróbowała więc po raz ostatni. Tym razem już inaczej, wykorzystując jego pierwotne instynkty, których nie da się pozbyć.
Nie przejęła się tym, że mógł ją pogryźć czy podrapać. Jeśli mogła w ten sposób zahamować jego żądze, proszę bardzo. Od tego była.
Udało się. Fergal posłuchał i ruszył ponownie do walki, ale tym razem nie z rozkazem Beletha w głowie – tylko z jej. Chwilowo ona nim rządziła. Właśnie na tym jej zależało.
Tak, te ostatnie wampiry zabiła właściwie ona, tylko nieswoją ręką.
Już nie próbowała powstrzymać Fergala. Stała niedaleko i patrzyła, z jakim okrucieństwem rozprawiał się z wrogami. W zasadzie nawet mu pomogła – gdy akurat rozrywał dwa wampiry, a trzeci zaatakował go od tyłu. Zerwała go mocno z barków narzeczonego i cisnęła nim o glebę, prosto pod szpony Rekina.
Czy dobrze robiła? To zależy. Fergalowi raczej nie pomagała, w końcu i tak zatracał się w szale… ale przynajmniej ratowała siebie, przeciągając narzeczonego na swoją stronę i jeszcze bardziej go od siebie uzależniając.
Kiedy w końcu wszystkich wybił i wokół nie było żywego ducha, podeszła do niego z wolna. Było duszno od zapachu krwi, śmierci i rozbebeszonych wnętrzności. Wszędzie znajdowały się flaki. Co się z tym wszystkim stanie? Zeżrą to zwierzęta?
A może Beleth przyprowadzi więcej wampirzysk?
Manuelę to nie obchodziło. To już problem łowcy.
W milczeniu stanęła obok Fergala, lustrując jego brudną od posoki sylwetkę. Na razie nie wykonała żadnego ruchu. Dopiero gdy się odezwał i zaczął pleść trzy po trzy, ciężko westchnęła.
Wracamy do piekła – odparła drętwo, unosząc dłoń. Delikatnie przetarła jego usta, pozbywając się strużki krwi. – Bo za parę godzin faktycznie masz spotkanie, ale nie w lesie. Masz spotkanie we własnej głowie z samym sobą.
Pewnie na razie nie rozumiał, o czym mówiła, ale gdy odzyska świadomość – wszystko pojmie. Jak zareaguje? Będzie żałował?
A może Beleth już tak wyżarł mu mózg, że uzna, że to Manuela przesadziła? Całkiem możliwe.
Poszła za nim, gdy odbił od drzewa, i schwyciła go pod ramię, aby się nie wywrócił. Jedną ręką podtrzymywała mu ciało, a drugą strzepywała z twarzy i włosów resztki mięsa, powiek, oczu, języków i Bóg wie czego jeszcze. Wyglądał tak, jakby wykąpał się we flakach.
Nie powiedziała już do niego nic więcej, skoro nadal nie ogarniał. Sama była potwornie zmęczona, oczywiście, psychicznie. Chciała już koniec tego wszystkiego – i to dosłownie wszystkiego, a nie tylko wycieczki do lasu.
Dojrzała, że nadjeżdżał Andre, więc od razu ruszyła w jego stronę. Zmierzyła go chłodno wzrokiem, kiedy wysiadł z auta. Nawet się nie witając i o nic nie pytając, zaczęła pakować zakrwawionego Fergala na tył auta.
Stój, nie wpuszczę go w takim stanie, przecież on… – zaprotestował szlachetny, bo nie chciał czyścić potem auta.
Manuela nawet na chwilę się nie zatrzymała.
Pierdol się – odparła tylko prosto.
Nie miała zamiaru dyskutować z Andrem. Zatrzasnęła za Fergalem drzwi, ale nie usiadła obok niego. Wpakowała się na przód, obok szlachetnego. Też miała na sobie trochę krwi, rzecz jasna mniej niż Rekin,ale fotel i tak pobrudziła. Nawet nie było jej żal.
Nie odezwała się ani słowem do żadnego z mężczyzn. Jeśli Fergal cokolwiek mówił, w milczeniu wpatrywała się tylko w boczne lusterko, jakby ukochanego nie było w samochodzie. W połowie drogi nie wytrzymała i zaczęła cicho łkać we własne dłonie.
Znowu jechała do domu, który był koszmarem. Jeszcze większym niż wcześniej.

Gdy przybyli na miejsce, wybiegły przywitać ich Petra i Esterka. Manuela dostrzegła też w jednym z okien Beletha. Ledwo jednak na niego zerknęła. Przytuliła jedynie siostrę i skinęła głową do Petry, a następnie pomogła wyjść z auta Fergalowi.
Jeśli był przytomny, to razem z Andrem zaprowadziła go do pokoju. Jeśli nie, to szlachetny go zaniósł. Manuela to na nim wymusiła, po prostu bez słowa wciskając mu ciało Rekina do rąk.
Nie weszła jednak do sypialni. Nadal nic nie mówiąc, obserwowała tylko, jak Andre pomaga zakrwawionemu narzeczonemu przejść przez próg, a następnie odwróciła się do Petry.
Czy znajdzie się jakiś wolny pokój? Na innym piętrze? – spytała.
Staruszka wymieniła z Esterką skonsternowane spojrzenia.
Maniu, śpij ze mną – poprosiła siostra.
Dziękuję, ale chcę być sama – odparła chłodno. – Pani Petro?
Kobiecina z ciężkim sercem schwyciła Manuelę za łokieć i zaprowadziła do jednego z gościnnych pokojów na najwyższym piętrze. Polka nawet nie zajrzała do swojego pokoju po żadne ubrania.
Dopiero gdy znalazła się w zimnej, samotnej sypialni, podziękowała Petrze i zamknęła za sobą drzwi. Nawet nie obejrzała pomieszczenia – od razu poszła do łazienki. Zrzuciła z siebie wszystkie ubrania i wzięła długi, zimny prysznic.
Miała ochotę zasnąć i się nie obudzić, już nigdy.
Wróciła na posesję, mimo że miała okazję ucieczki, aby znaleźć pomoc. Piekło trwało. I nic nie zapowiadało się na to, że miało się skończyć. Nie, póki Fergal zachowywał się tak… jak się zachowywał.
Ponieważ nie wzięła żadnych ubrań czy ręczników, naga i mokra wróciła do sypialni, po czym weszła pod kołdrę. Próbowała usnąć, ale nic z tego – ciągle miała przed oczami wściekłego narzeczonego, dla którego nic nie znaczyła.
Do drzwi zapukała Esterka.
Maniu, czy mogę?
Chciała położyć się obok, ale siostra zaoponowała. Powiedziała za to:
Potrzebuję być sama. Tylko sama. Proszę. – Zakryła się kołdrą. – Przynieś mi butelkę wina… i jakieś środki nasenne.
Młoda była wyraźnie zmartwiona, jednak jej próby rozmowy spełzły na niczym. Manuela zamknęła się w sobie i nic nie odpowiadała. Co Esti miała więc zrobić? Spełniła życzenie siostry, a następnie zostawiła ją samą.
Gdy Manuela przepiła kilkanaście tabletek paroma łykami wina, znowu się rozpłakała (w końcu ma monopol na płacz!). Leżąc samotnie i tuląc się do poduszki, w końcu zaczęła usypiać, tonąc we łzach.

A Fergal? Cóż, Manuela okrutnie zostawiła go Andremu do opieki, nawet nie pytając szlachetnego o zdanie. Ten musiał więc zaprowadzić Rekina do łazienki i – jeśli był przytomny – pomóc mu się ogarnąć. Nie chciał, aby oprócz auta i dywanu zapaćkał też łóżko krwią.
Słyszał za drzwiami, że Devlin chciał wejść do pokoju i pomóc, ale na szczęście Petra srogo do odprawiła. Całe, kurwa, szczęście: Andre miał już serdecznie dość na dzisiaj.
Był wściekły, że tak potoczyło się to polowanie. Miał nadzieję, że Beleth przerwie je o wiele wcześniej, a tymczasem doprowadził narzeczeństwo na skraj psychiczny. A Andre nie mógł nic z tym zrobić.
Gdy Fergal był już w miarę czysty, pomógł mu się położyć na łóżku. Rekin musiał tę noc spędzić samotnie… no chyba że chciałby Claudię lub którąś z dziewczyn. Z pewnością chętnie ogrzałyby go w łóżku.
Andre jeszcze przez chwilę krzątał się po pokoju, więc jeśli Schlecht zaczął kontaktować, to powiedział:
Lepiej się dobrze wyśpij, bo jutro czyścisz moje auto. Jest CAŁE we krwi i flakach. Nie chcę widzieć na nim ani kropli.
Nie było to najmilsze powitanie, ale cóż – szlachetny też sporo wczoraj przeszedł. Chciał już opuścić Fergala, ale do pokoju ktoś cicho zapukał. Okazało się, że Luis przyszedł odwiedzić swojego nauczyciela.
Z wyraźną obawą spojrzał na Rekina, jednak dzielnie stanął na środku pokoju. Skoro obok był Andre, to nie miał się czego.
Chciałem… chciałem się dowiedzieć, jaki popełniłem błąd – powiedział niepewnie, drapiąc się po policzku. – Co zrobiłem nie tak, że mnie… zaatakowałeś?
Najwyraźniej Luis całkiem inaczej odczytał zachowanie Fergala. Bo podobno Rekin to najlepszy łowca Beletha! Dzieciak musiał więc coś spieprzyć, skoro tak go potraktował.
Prawda?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySro Gru 23, 2020 8:48 pm

Nie odmówił pomocy przy poruszaniu się. Chociaż mało co kontaktował. Jak widać szał miał ogromny wpływ na samopoczucie Rekina, jak i otaczającą go rzeczywistość. Zupełnie się pogubił.
Dobrze jednak, że Sojka była w pobliżu i szybko ogarnęła swojego narzeczonego. Zapewne odczuwała też ogromny żal spowodowany wymianą zdań. Schlecht znowu krzyczał i zachowywał się okropnie.
Czy Manieczka będzie skłonna mu wybaczyć? Cóż, wszystko zależy od Rekina. Póki co nie był sobą. Wymęczony wampir szedł przed siebie, zupełnie nie przejmując się tym, iż co chwila mijał resztki ofiar. Podświadomie pragnął znaleźć się z dala od lasu, w bezpiecznym miejscu i porządnie wypocząć. Potrzebował tego jak ryba wody. Sojka zapewne też. Sporo przeszli obydwoje.
Kiedy padły słowa wampirzycy, Niemiec spojrzał na nią na chwilę. Pusty, oddalony wzrok. Kiwnął ino głową. Zapewne zrozumie ich sens, gdy dotrze do domu.
Ale fakt. Ta cała rzeź, kłótnia z Manuelą na pewno mocno się odbije na psychice Fergala. Przecież nie chciał znowu taki być. Prawda?
Kiedy Andre się pojawił, Niemiec nawet nie skomentował jego słów. Zresztą, Manuela szybko zadziałała. Andre nie wyglądał na zachwyconego, przecież nie chciał źle dla Polki. Mimo wszystko nie odezwał się, tylko pokręcił głową. Może kiedyś wampirzyca ogarnie, że szlachetny nie ma wyboru i musi wykonywać zadania wymierzone powierzone przez Beletha.
W ciszy dotarli do samochodu, albowiem żadne z nich nie miało ochoty rozmawiać. Zwłaszcza Schlecht, który już powoli odzyskiwał jasność myślenia i niedawna przeszłość wracała do niego a zastraszającym szybkim tempie. Stał się bardziej osowiały, ponury i zły. Czy spojrzał na Sojkę?
Nie miał odwagi.

Po wyjściu z samochodu, wraz z Andre udali się do domu. Schlecht mimo powolnego wracania do siebie, wciąż miał chwiejny krok i gdyby nie pomoc szlachetnego, wywaliłby się przy pierwszej okazji. Wciąż się nie odzywał, wciąż układał sobie w głowie i próbował jaśniej myśleć. Co jakiś czas miał wyłączenie szarych komórek i znowu wpadał w otępienie, lecz gdy zetknął się z zimną wodą, nieco otrzeźwiał.
Powoli wycierał włosy suchym ręcznikiem, siedząc na łóżku, gdy Andre zażądał umycia samochodu.
- Jasne.
Odpowiedział cicho, nie patrząc nawet na wampira. Andre westchnął ciężko, kręcąc głową. Był wściekły przez całą zaistniałą sytuację. teraz i on zaczął podejrzewać, że Beleth czekał na takie zachowanie od strony Rekina. Przecież chciał tego, żeby dawny podopieczny znowu był agresywny i na pewno udowodnić coś Manueli.
Aż tak bolało człowieka, że narzeczona w dodatku polska żydówka trzymały groźnego wampira w ryzach?
Najwidoczniej.
Kiedy pojawił się Luis, Rekin podniósł na niego wzrok. Przyjrzał się drobnej sylwetce, lecz nie wyłapywał żadnych szczegółów. Jakby do Niemca w ogóle nie dotarło, że przybyła kolejna persona. Dopiero głosik chłopca ocucił. Andre nie wtrącał się, tylko obserwował. Sam był ciekawy jak Schlecht zareaguje, co powie. Czy w ogóle było mu przykro przez to, co zrobił chłopcu. Fergal nim odpowiedział, musiał przez chwilę się zastanowić. Zebrać fakty, dojść do składu i ładu. Dopiero po tej chwili był w stanie coś z siebie wykrzesać.
- Nic nie zrobiłeś. To była tylko i wyłącznie moja wina. Straciłem głowę dla polowania.
Szczerze, bez cienia złości na chłopca... Bardziej na siebie. Luis zamrugał parę razy, zerknąwszy niepewnie na Andre, który również był w niemałym szoku.
Ale odczuł ulgę.
Fergal potrafił przyznać się do błędu, nie to co kiedyś. Więc cóż? Może nawet szlachetny odczuł żal odnośnie Fergala, bo może faktycznie próbował stać się lepszą osobą.
- Zrekompensuję ci ten atak.
Dorzucił Rekin, na co chłopiec przytaknął. Również uznał iż Schlecht potrzebuje wypoczynku, więc razem ze starszym wampirem opuścili pokój, dając tym samym spokój lokatorowi.

Minęło sporo czasu nim Rekin się obudził. Był już w znacznie lepszym stanie. Mógł wstać, samodzielnie sie ogarnąć i wreszcie odsunął od siebie wpadnięcie w szał (na jakiś czas). Co prawda czuł się podle, przecież kolejny raz pokłócił się z Manuelą, no i pogryzł dzieciaki. A przecież miał uczyć jak się poluje, nie czynić z nich swoje ofiary! Poza tym znowu spowodował masakrę. To nie było jego celem.
I z czyjej winy? Beletha? Czemu do tego dopuścił? Aż tak zależało mu, żeby znowu zabijał? Z takimi myślami Rekin nie mógł się pogodzić. Od razu podupadł na samopoczuciu. W dodatku nie czuł głodu! Jak widać uczta w lesie zaspokoiła na dłuższą chwilę jego krwawe żądze.
Mimo wszystko musiał przepłukać usta; wciąż czuł smak krwi.
Nim opuścił dom w celu wyczyszczenia samochodu Andre, udał się do Manueli. Nie było jej kiedy spał, nie było jej kiedy się wybudził. Skierował się zatem za jej zapachem. Kobieta powinna pamiętać, że rekini nos jest niezawodny, dzięki czemu mógł szybko ją znaleźć. Spała w innym pokoju. Niemiec dostrzegł butelkę wina oraz tabletki nasenne. Jak widać bardzo się przejęła ostatnimi wydarzeniami. Co się dziwić? Miała prawo się złościć i Niemiec nie zamierzał tego kwestionować. Właściwie w głowie już układał to, co jej powie. Nie zostawi tak tego.
Postał jeszcze przez chwilę, po czym skierował się do garażu. Nie rozmawiał z nikim po drodze. Co gorsza minął się z Devlinem, który aż wybałuszył oczy na widok swojego ulubionego wzorca do naśladowania. Chciał coś powiedzieć, lecz Fergal szybko i bez słowa go wyminął.
Biedny Devlin. Słyszał przecież o rzeźni w lesie i tak bardzo chciał posłuchać o szczegółach. Jak widać będzie musiał obejść się smakiem. I niestety Rekin nie mógł dojść do garażu, właściwie sam podjął taką decyzję. Gdyż na jego drodze stanął Beleth. Łowca akurat stał przy wyjściu do drzwi od garażu. Czegoś szukał na drewnianych półkach wiszących na ścianie. Na widok Fergala uśmiechnął się lekko.
- Dobrze cię widzieć, Fergal. Jak się dzisiaj czujesz? Mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie i...
Nie dokończył kazanie, albowiem Rekin od razu mu przerwał. Wszak owładnęła nim złość. Nic dziwnego; z łowcy winy wpadł w furię.
- Dlaczego nie powstrzymałeś treningu, kiedy wpadłem w szał?! Przecież miałem ich uczyć, a nie urządzać sobie masakrę! Poza tym przez ciebie pokłóciłem się z Manuelą! Dobrze wiesz, że nie chcę być taki jak kiedyś! Wiesz, że chcę się zmienić! TY MI NA TO NIE POZWOLIŁEŚ! Specjalnie sprowokowałeś do ataku! Poświęciłeś nawet swoich!
Czy się darł? Owszem. Stanął nawet bliżej, żeby posturą nieco nastraszyć łowcę. Tylko czy Beleth jakoś się przejął? Cóż... Poniekąd. Myślał, że Fergal nie będzie się rzucać. A tu proszę. Pomylił się.
Odłożył trzymaną książkę z powrotem na półkę.
- Fergal. Po pierwsze NIE UNOŚ SIĘ NA MNIE. Po drugie NIE MÓW DO MNIE NA TY! Zapominasz o szacunku?
Skarcił słowem podopiecznego. Fergal warknął w odpowiedzi, aczkolwiek dostosował się... trochę.
Beleth kontynuował.
- Pokazałem ci tylko, że twoja gadanina o Wielkiej przemianie dalej jest kłamstwem. Wmówiłeś sobie, że możesz kontrolować swoje zapędy. Jak widzisz... udowodniłem ci, że tak nie jest. Nie kontrolujesz się wystarczająco dobrze; wpadasz w szał zabijania, mordujesz, lecz dalej ślepo brniesz w ułudę, którą się zabudowałeś. Nie możesz żyć ród ludzi, Fergal. Tylko ja jestem w stanie cię okiełznać i dobrze o tym wiesz.
Gdy Fergal próbował mu przerwać, łowca unosił dłoń. Nie dał dojść podopiecznemu do głosu... Nie ma co też ukrywać, Schlecht zaczął rozmyślać nad słowami dawnego pana. Dlatego też zamilkł. Beleth uśmiechnął się szerzej i poklepał Niemca po ramieniu.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Tylko przestań żyć w świecie, który nie jest dla ciebie stworzony. Żyj dla mnie.
Dodał na odchodne, następnie opuścił biednego Rekina. Naprawdę miał walkę sam ze sobą... W ponurym nastroju poszedł ogarniać samochód Andre.

Kolejny dzień.
Fergal już nie wytrzymał i udał się do Manueli. Spała? Niestety tak. Wzdychał smutnie i usadowił się na brzegu łóżka. Nadal nie wiedział co miał powiedzieć, mimo iż głowił się tyle czasu. Chociaż jakoś spędził czas bez narzeczonej: ćwiczenia na siłowni pozwoliły mu otrzeźwieć już całkowicie.
Przetarł dłońmi twarz, zerkając co chwila na śpiącą Polkę. Jak się będzie czuła gdy wstanie? Wybaczy mu? A co jeśli nie zechce go dalej znać i porzuci go? O nie, tak na pewno nie będzie. Rozprostował kości wstając. Pokręcił się po pokoju: zerknął na widok zza okna. Spojrzał na mały regalik z książkami, która każda była po niemiecku. Może nauczy Manuelę niemieckiego? Przecież... powinna umieć, mogłaby słuchać co mówią inni. Nie czułaby się zagubiona.
Oby chciała, wszak nadal nie miał pewności, jak będzie się odnosiła do narzeczonego w czarnym dresie i z książką w dłoniach. No tak, niesamowite zjawisko, że taki ktoś pokroju jaskiniowego Fergala, ma mądrą książkę w rękach. Acz zamknął ją głośno, licząc iż w taki sposób, wybudzi Manieczkę.
W końcu należałoby ją szczerze przeprosić.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyPią Gru 25, 2020 8:02 pm

Podczas gdy Fergal przeżywał wewnętrzne katusze albo się regenerował, Manuela… spała. A raczej leżała nieprzytomna.
Połknęła garść tabletek nasennych i przepiła je sporą porcją wina, a to wszystko dzień po przeszczepie wątroby. Normalny człowiek umarłby od czegoś takiego. Rzecz jasna, wampir nie, ale i tak odbiło się to na jej zdrowiu – przede wszystkim krótkotrwałą śpiączką. Nie dało się jej wybudzić przez ponad dzień, niemal nie miała pulsu i właściwie leżała jak martwa. Organizm z nowymi narządami w taki sposób radził sobie z nagłą dawką alkoholu i prochów.
Nie wiedziała więc, że Fergal raz ją odwiedził. Właściwie nie tylko on, bo w międzyczasie zaglądali też Esterka, Petra czy Andre. Devlin i Unzi również przywędrowali w okolice, niby przypadkowo, ale Petra skutecznie ich przeganiała. Żadnemu z nich nadal nie udało się też porozmawiać z Fergalem, mimo że obaj chcieli. Beleth nadal zabraniał im zbliżać się do narzeczeństwa.
Manuela obudziła się dopiero kolejnego dnia, akurat gdy Fergal był ponownie w jej pokoju. Nie dlatego, że usłyszała trzask książki. Po prostu leki i wino zaczynały trochę z niej schodzić.
Otworzyła oczy, jednocześnie przewracając się na bok. Mruknęła coś z niezadowolenia, jeszcze zbytnio nie kontaktując. Czuła się cholernie słabo. Plusem jednak był brak jakiegokolwiek bólu. Zwykle, po takiej dawce leków i alkoholu, powinna pękać jej głowa albo powinno ją coś kłuć w żołądku – zamiast tego czuła się na granicy jawy i snu. Najwyraźniej przeszczepione organy inaczej zwalczały zagrożenie.
Leżała chwilę w bezruchu, przypominając sobie wszystko, co się stało… parę godzin temu? Wczoraj?
Ile spała? Nie miała pojęcia.
Wyczuła Fergala w pokoju, ale że leżała do niego tyłem, to na niego nie spojrzała. Słyszała tylko, że kartkował jakąś książkę. On i czytanie?
Pewnie to był Mein Kampf.
W końcu powoli się podniosła. Miała wrażenie, że w każdej chwili może zemdleć, więc wszystkie ruchy wykonywała z trudem. Rozejrzała się za ubraniem, ale przypomniała sobie, że przecież nic tu nie miała. Nie chciała chodzić nago przed Fergalem, więc owinęła się kołdrą.
Jeśli cokolwiek mówił, nie odpowiedziała. Nie zerkając na niego choćby kątem oka, poszła do łazienki. Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi, zrzuciła kołdrę i spojrzała w lustro.
Wyglądała jak trup.
Miała martwe spojrzenie i o wiele bledszą skórę niż zwykle. Cóż, w życiu w sumie już wiele razy umierała wewnętrznie, więc może w końcu prawdziwa śmierć zaczęła się o nią dopominać?
Musiała się jakoś ożywić, więc odkręciła wodę w wannie. Obejmując rękami oparcie, ukucnęła na podłodze. Nie mogła się dobudzić. Ze wszystkich sił starała się utrzymać przytomność.
Przypominała sobie więcej i więcej z wypadu do lasu, co dodawało jej trochę adrenaliny. Najbardziej z tego wszystkiego bolała ją obojętność Fergala wobec jej zabiegu i jej uczuć.
Właściwie to po co siedział w pokoju? Znowu chciał na nią nawrzeszczeć?
Kiwała się na posadzce, wpatrując się tępo w lejącą się ciepłą wodę. Zanurzyła w niej palec i przyjrzała się własnej ręce.
W sumie… czy skoro jej organizm był teraz inny w środku, to krew również zmieniła smak?
Nie namyślając się długo, wgryzła się we własne przedramię i zaczęła trochę spijać. Posoka zaczęła ją rozbudzać, ale nie mogła stwierdzić, czy smakowała inaczej. To tak jakby wąchać swój zapach.
Niedługo po tym weszła powoli do wanny. A właściwie wpadła, bo poślizgnęła się na oparciu i z rumorem wylądowała w wodzie, co Fergal z pewnością mógł słyszeć w pokoju.
Niezbyt się jednak tym przejęła, bo ciepła kąpiel była na tyle przyjemna, że wyciągnęła się z długim pomrukiem w wodzie i… znowu odleciała.
Czuła się po prostu tak… sennie.

Jeśli Fergal chciał wejść do łazienki i zobaczyć, co się stało, przeszkodziła mu w tym Petra. Weszła bowiem do pokoju z kubkiem pełnym świeżej krwi.
Och, w końcu się obudziła? – Kobiecina wyraźnie odetchnęła z ulgą. – Myje się?
Podeszła do Fergala i położyła obok na stoliku krew. Przyjrzała się swojemu wychowankowi.
Nie słyszałam żadnych kłótni, więc chyba się pogodziliście… prawda? – spytała z wyraźną nadzieją. – Czy w takim razie możesz przypilnować, żeby wypiła całą tę krew? Zmartwiło mnie, że była tak długo nieprzytomna, więc poszłam do Schulza. Powiedział, że to normalna reakcja organizmu. Mania była dopiero dzień po tej dużej operacji, a w tak krótkim czasie nie powinna pić żadnego alkoholu ani brać żadnych leków – westchnęła przeciągle.
Nie miała pojęcia, że Fergal niewiele wiedział o operacji. Sądziła, że doskonale orientował się w sytuacji. Matczynym gestem poklepała go jeszcze po głowie, po czym odwróciła się do drzwi.
Mani nic nie grozi, ale może być otępiała i co chwilę usypiać jeszcze przez jakiś czas, więc Schulz dał mi krew z jakimś specjalnym specyfikiem, który zniweluje te skutki uboczne. Jak wszystko wypije, powinna stanąć na nogi. – Przystanęła jeszcze przy wyjściu. – Przynieść jej jakieś ubrania czy sam o to zadbasz?
I opuściła sypialnię, zostawiając Fergala samego. Długo jednak nie siedział w ciszy, bo mógł usłyszeć z łazienki kaszlenie, a następnie łapanie oddechu – biedna Manieczka zachłysnęła się przez sen wodą i teraz rozpaczliwie próbowała się jej pozbyć z tchawicy.
Cóż, plus jest taki, że przynajmniej znowu się wybudziła – i teraz przewiesiła się przez oparcie wanny, aby usnąć w nieco… bezpieczniejszej pozycji.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Gru 26, 2020 3:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySob Gru 26, 2020 9:22 am

Stał, trzymając zamkniętą książkę w dłoniach. Przyglądał się w ciszy Sojce, która ruszyła się pod kołdrą. Chciał coś powiedzieć, ale szybko z pomysłu się wycofał. Skoro Sojka sama nie odezwała się żadnym słowem ani nie obejrzała się na narzeczonego, wywnioskował od razu, iż nie miała ochoty nawet na to, żeby wygonić go z pokoju. Mimo wszystko nie spuszczał z niej oczu. Wstała chwiejnie, owinąwszy się pierw kołdrą. Wina zabiegu? Pewnie tak. Na samą myśl odczuł kolejną falę gniewu. Przez wczorajsze sytuacje nie mógł nawet z nią na ten temat spokojnie porozmawiać ani pocieszyć. Zapewne odczuła spory żal. Co się dziwić?
Udała się w stronę łazienki. Niemiec odłożył więc książkę na miejsce, po czym udał się za nią. Nie wchodził jednak do środka. Nasłuchiwał.
Minęło parę sekund i dało się usłyszeć odkręconą wodę.
Tylko czy aby na pewno kąpiel w takim stanie jest dobra? Chociaż czym się martwił? Sojka jest wampirzycą, poradzi sobie.
- Manuela, mogę wejść?
Nie wytrzymał. Sięgnął po klamkę, chcąc ją przekręcić. Oczywiście czekał na decyzję.
Cisza.
Manuela nie odezwała się ani słowem.
Warknął pod nosem, kolejny raz przystawiając ucho do drzwi. Rozległ się głośniejszy hałas. Woda chlupnęła, która wylała się na kafelki. Chciał wejść, już był gotowy... Lecz i tym razem usłyszał powolne poruszenie się wody, cichy odgłos zadowolenia.
Żyła. Nic się jej nie stało.
Zaniechał więc otwarcia drzwi, cofnąwszy się szybko od nich. Dopiero po krótkim czasie zdecydował, żeby wejść. Niestety. Wejście Petry skutecznie go powstrzymały. Gwałtownie odwrócił się w stronę starszej kobiety. Staruszka uśmiechnęła się delikatnie do podopiecznego.
- Tak.
Odpowiedział krótko, lustrując uważnie postać kobiety. Ciekawiło go, czy wiedziała o wszystkim: o zabiegu, nocnym polowaniu... Na pewno. Dlaczego więc była taka spokojna? Przyniosła nawet krew dla Manieczki.
Nie wypowiedział się odnośnie pogodzenia, które nie miało miejsca. Właściwie nie mieli kiedy porozmawiać. Sojka wciąż spała, a Schlecht pałętał się po posiadłości. Więc niby kiedy?
Dopiero gdy wspomniała o Schulzu, Rekin poczuł jak wnętrzności wykręcają się od środka na skutek rosnącego gniewu. Niech ten gnój już więcej się nie wtrąca! Swoją drogą... Dopadnie go niedługo i przemówi do rozsądku.
Usiadł na skrajka łóżka, starając się ułożyć w głowie plan ataku na podłego doktorka. Szło z trudem, wszak przez gniew ciężko działać racjonalnie. Petra wciąż mówiła, najwidoczniej nieświadoma tego, że podopieczny o niczym nie wiedział.
Nie zareagował na troskliwą czułość od strony kobieciny. Lepiej żeby biedulka nie wiedziała co obecnie siedziało w głowie Rekina. Dopiero gdy wspomniała o specjalnej krwi, pełen podejrzeń spojrzał na czerwoną ciecz. Schulz nie okłamałby poczciwej Petry, prawda? Rozzłościłby w ten sposób Beletha. A doktorek doskonale wiedział czym to groziło.
- Przyniosę jej coś do ubrania.
Zdecydował szybko. Staruszka przytaknęła. Opuściła pokój, zostawiając narzeczeństwo w spokoju. Kilka wdechów i wydechów. Może jakoś zdoła okiełznać nerwy. Wybuch w takim momencie nie należał do pożądanych; w końcu polka wciąż dochodziła do siebie po wczorajszym. No i cóż... Kolejny hałas zmotywował Rekina do wstania i udania się do łazienki. Protest? Nie brał pod uwagę znaczenia. Po ujrzeniu Manueli wywnioskował, że musiała się podtopić - i dla wampira jest to całkiem niekomfortowe, acz Schlecht nigdy takiej sytuacji nie miał.
Polka wciąż spała. Więc nie pozostało nic innego niż pozbieranie jej z wanny. Sięgnął po suchy ręcznik, aby użyć go w chwili wyciągnięcia jej z wody. Owinięta Sojka wróciła do sypialni. Wyrywać się też nie miała jak - szczelnie ją zawinął.
- Petra przyniosła krew, którą masz wypić.
Poinformował, podczas odkładania Mańki na miejsce = łóżko. Podszedł do stolika na którym stała dostarczona posoka. Sięgnął po szklankę, przyglądając się jej dokładnie: Obwąchał, trochę posmakował. Nie wyczuwał nic specjalnego. Nie powinno się coś jej stać.
Wrócił do narzeczonej - zapewne bardzo niezadowolonej - podając jej naczynie. Odmówiła. Czy Rekin cackał się z wampirzycą? Nie. Przysiadł na łóżko, chwycił ją mocno i wymusił żeby wypiła wszystko do dna.
- Postawi cię na nogi.
Dodał o dziwo spokojnie. W końcu już dość nasłuchała się jego krzyków wczoraj. Wstał z łóżka, dając Manueli spokój.
- Idę po ubranie dla ciebie. Zostań tutaj, póki nie odzyskasz w pełni sił.
Polecił, licząc w duchu, że posłucha. Zresztą, nie miała ubrań, goła więc na pewno nie będzie chodzić po posesji. Natomiast on sam opuścił sypialnie, żeby udać się po ubranie. Po drodze jednak zmienił kierunek i skierował się tam, gdzie przesiadywał Schulz. Medyk miał wyznaczony pokój na parterze.
Lekarz był w środku i właśnie przeglądał jakieś notatki, w chwili gdy Rekin bez pukania, wszedł do środka. Lekarz na jego widok, aż podskoczył. Rozejrzał się za jakąś bronią, nasennymi, czymkolwiek i jak na złość nie znalazł nic.
- Wyjdź stąd, Schlecht. Masz zakaz przychodzenia tutaj!
Syknął, próbując ukryć narastająca panikę. Sam na sam z bezwzględnym Rekinem, który już na pewno wie, co takiego się stało. Nie bez powodu tutaj się znalazł, prawda?
- Schulz.
Warknął groźnie, podchodząc bliżej. Doskonale wiedział, że doktorek czuł przytłoczenie. Widział to po jego minie, po oczach i postawie. Był bezbronny.
- Powinienem rozłupać ci czaszkę! Jak śmiałeś z Belethem wywlec Manuelę i położyć na niej swoje brudne łapska?!
Syczał, wyciągnąwszy ręce ku lekarzowi. Chwycił go boleśnie za ramiona, potrząsając mocno. Aż doktorkowi okulary zsunęły się i spadły.
- Co? C- c- co? Jesteś zły? Przecież... przecież jej pomogliśmy!
- MORDA! DLA CIEBIE PORWANIE I PRZEPROWADZANIE EKSPERYMENTALNEGO ZABIEGU JEST POMOCĄ?! TY PIERDOLONA MENDO! UKRĘCĘ CI ŁEB!
Jawna groźba. Schlecht wrzeszczał i już wykonał chwyt. Całe życie przeszło przed oczami Schulzowi, Rekin zapewne dotrzymałby swojej obietnicy gdyby nie wejście Andre. Szlachetny od razu ruszył z pomocą medykowi, powstrzymując kolegę. Odsunął Schlechta stosując na niego swoją niemalże całą siłę. Przygwoździł go do ściany.
- Uspokój się, Fergal. Nic już nie zdziałasz, a śmierć tego drania nie przyniesie korzyści ani dla ciebie, ani dla Manueli. Postaraj się dostrzec plusy
- PLUSY?! O jakich plusach mówisz?! Takich, że Manuela teraz cierpi?! TEN ZJEB WTKIRZYSTAŁ JĄ DO SWOICH DZIAŁAŃ! Nie chciał dla niej dobrze.
Przerwał, wykrzykując całą swoją żółć. Powinien jeszcze dopaść Beletha, wygarnąć mu... Ale z drugiej strony - Andre niestety miał rację. Szlachetny odsunął ostrożnie ręce, będąc jeszcze jednak przygotowanym na kolejny rekini atak.
Całe szczęście nic takiego się nie stało. Fergal posłał ino złowrogie spojrzenie Schulzowi, który poprawiał koszulę. Po jego bladym czole spływał zimny pot. Naprawdę się przestraszył.
- Lepiej będzie jak wyjaśnić Mani swoje wczorajsze zachowanie.
Wytknął Andre surowo. Rekin prychnął z pogardą, kierując się w stronę wyjścia.
- Czyżby? Może nie tylko ja powinienem się wstydzić? Tamtej nocy też tam byłeś i jej nie pomogłeś. Byłeś z nimi w zmowie i przyglądałeś się, jak ją kroją.
Skończył. Wyszedł z pokoju, pozostawiając za sobą zdenerwowanego doktorka i milczącego szlachetnego. Niech żyją z Manuelą na sumieniu, acz Rekin lepszy nie był.

Znalazł wreszcie odpowiednie ubrania dla narzeczonej i wrócił do jej tymczasowego pokoju. Liczył, że była w środku. Ubrania złożone w kostkę położył na łóżku, co by nie musiała chodzić goła. Na pewno nie chciała prezentować golizny przy Niemcu.
- Manuelo. To co się stało... w lesie w nocy. Wiesz, wiesz, że nie miałem tego w planach. Urwał mi się film i... powiedziałem pewnie za dużo, za wiele i wiesz, że... Ze ja tak nie myślę. Chcę cię chronić.
Zapewne takie słowa nie pomogą Manueli. Wciąż przecież czuła żal. Dlatego kontynuował, nim ta doszła ta zechciała coś powiedzieć.
- Przykro mi z tego powodu co się stało. No i... ten zabieg, który na tobie przeprowadzili. Naprawdę o niczym nie wiedziałem. Oni... Oni jeszcze za to wszystko zapłacą.
Wysłucha wyjaśnień? Fergal stał nieopodal, patrząc na blade ciało kobiety. Była taka... krucha, mimo iż tkwiła w niej nowa siła. Dlaczego zechcieli znowu ją skrzywdzić? Dlaczego on jako narzeczony nie pomógł jej? A może właśnie o to chodziło? Celowo Beleth zabrał ich w tak dramatycznej chwili na rzekomy trening?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySob Gru 26, 2020 4:41 pm

Zignorowała Fergala, gdy mówił coś do niej przez drzwi, zresztą i tak była zbyt senna. Przez to, że znowu zdrzemnęła się podczas kąpieli, nie usłyszała też przyjścia Petry. Obudziła się dlatego, że zsunęła się w wannie i woda dostała się do jej gardła i do tchawicy. To było nieprzyjemne uczucie nawet dla wampira.
Wypluła wodę, odkaszlnęła, przewiesiła się przez wannę… i ponownie odlatywała. Tylko że w uśnięciu przeszkodziło jej wejście Fergala. Bez słowa zaczął ją wyciągać.
Wynoś się stąd – rozkazała słabo.
Nie szamotała się jednak, bo nie miała siły. Przelewała się mu przez palce niczym ćpunka. Tak zresztą się też czuła. Gdy wylądowała na łóżku, odwróciła się tyłem do Fergala i zaczęła przytulać do poduszki. Kąpiel jednak nie pomogła i nie zniwelowała senności.
Nie – odparła, gdy Rekin wspomniał coś o krwi.
Chcieli ją otruć? Znowu chcieli podać jej coś dziwnego? Może nawet Fergala w to wtajemniczyli? To on miał wlać jej do gardła coś, co ją wykończy?
Nie czuła nawet głodu, więc tym bardziej się zapierała. Narzeczony musiał ją trzymać i na siłę, niczym w szpitalu psychiatrycznym, wlewać lek do gardła. Próbowała wypluć krew, ale temu zapobiegł. Ostatecznie więc wszystko przełknęła. Dość szybko poczuła ciepłe mrowienie w ciele.
Zanim Fergal wstał, uniosła rękę i uderzyła go płaską dłonią w policzek. W sumie uderzyła to za mocne słowo – ledwo się otarła. Ale narzeczony chyba dobrze zrozumiał jej intencje, zwłaszcza że spojrzała na niego rozżalona.
Nic nie odpowiedziała na wzmiankę o ubraniach. Buchnęła się na łóżko, myśląc, że sen znowu przyjdzie. Nigdzie się nie wybierała, bo nie chciała nikogo widzieć. Cała posesja była jej wroga… może poza dwiema czy trzema osobami.
O dziwo, lek zaczął działać i faktycznie się rozbudziła. Poczuła napływ siły, a kończyny nie były już tak odrętwiałe. Nawet w głowie jej się nieco rozjaśniło.
W czasie gdy narzeczony poszedł po jej ubrania (oraz aby ochrzanić Schulza, choć o tym nie wiedziała), wywlekła z łazienki kołdrę i swoje stare, brudne od krwi ciuchy. Posprzątała też po kąpieli, po czym wróciła na łóżko.
Jak powinna się zachować wobec Fergala? Nadal czuła do niego ogromny żal. Owszem, nie był sobą, gdy mówił jej te wszystkie rzeczy, ale co jeśli na trzeźwo też tak myślał, tylko nie miał odwagi jej powiedzieć? Może naprawdę chciał tutaj zostać, już na zawsze? Beleth zdążył go przekonać?
Ona nie wyobrażała sobie dalszego życia w posesji, tak samo jak nie wyobrażała sobie życia poza tym piekłem bez Fergala. Była rozdarta: nie ma szans, aby uciekła stąd bez siostry i narzeczonego, ale też nie ma szans, aby tu została.
Najlepszym rozwiązaniem byłaby chyba śmierć, jak zwykle.
Kiedy Fergal wrócił, znowu nic do niego nie powiedziała. Sięgnęła po ubranie, które zostawił na łóżku, i zniknęła w łazience. Wyglądała już lepiej: w oczach na nowo pojawiło się życie, a skóra nie była już kredowa. Na policzkach nawet miała lekkie wypieki.
W pokoju zaczęła ścielić łóżko, aby zająć czymś ręce. Wysłuchała też wszystkiego, co powiedział Fergal. Przez dobrych kilkanaście sekund mieliła jego słowa.
Chcesz mnie chronić w tej posesji, bo chcesz tu zostać? – spytała sucho. – Za nic nie zapłacą. A przynajmniej nie Beleth. Wystarczy, że podniesie na ciebie głos, i już zapomnisz, że przeprowadzono na mnie zabieg wbrew mojej woli. Nie liczę się.
Na Schulza może i by się Fergal rzucił, ale na Andrego i łowcę? Nie było szans. Parę dni temu by to zrobił, ale obecnie znowu słuchał tylko Beletha. W każdym razie tak uważała Manuela.
Nie czuła się psychicznie na siłach, aby przepracowywać teraz z Fergalem jakąkolwiek możliwość ucieczki z tego miejsca, zwłaszcza że i tak byłoby to bez sensu. Jeśli w ogóle Manueli uda się stąd wydostać, pewnie sama będzie musiała o to zadbać.
Esterka jest cała, ale nie wiem, co z Luisem. Widziałeś się z nim? – zmieniła temat. – Wiem, że możesz tego nie pamiętać, ale nieźle ich pogryzłeś.
O dziwo, o to wcale się nie gniewała. Skoro jej siostra szybko doszła do siebie, to jej rany nie były aż tak groźne. Choć oczywiście Manueli wcale się nie podobało, że w ogóle się pojawiły. Uspokoił ją jednak fakt, że Fergal nie zrobił ich celowo, tylko po prostu gryzł każdego, kto nawinął się mu pod szczękę.
Zabiłeś też sporo poziomów E. No i jeszcze ta czwórka ludzi. Pamiętasz ich? Beleth ich skądś wytrzasnął. Nie sądziłam, że polujecie również na zwykłych cywilów.
Próbowała przejść na normalny ton i swobodnie omówić wyjście do lasu, ale jej nie wychodziło. Miała monotonny, pozbawiony emocji głos, mimo że fizycznie czuła się już całkiem dobrze. Cokolwiek jej podał Schulz, podziałało.
Na razie tu zostanę. Nie chcę widzieć nikogo z tego… domu. – To słowo ledwo przechodziło jej przez gardło. – Ty możesz iść do basenu czy na siłownię. Gdzie tam chcesz.
I w lekkich nerwach zaczęła składać swoje stare ubranie, aby zanieść je potem do pralki. Niestety, nieopatrznie porwała je pazurami – znowu włożyła w to za dużo siły.

Tymczasem wściekły Schulz, nawet bez porozumiewania się z Belethem, zabrał się za przygotowywanie specyfiku specjalnie dla Fergala. Z racji że receptura nie była łatwa, pewnie zajmie mu to trochę czasu, ale lekarz liczył na to, że w ciągu kilku dni, ewentualnie tygodni, łowca zdecyduje się na użycie leku… i że w końcu Rekin dostanie to, na co zasłużył.
Sam Schulz chciał mieć zresztą więcej obiektów do badań, które obiecał mu Beleth. Jak na razie otrzymał dwie wampirzyce i jednego wampira. Zdążył ich już nauczyć posłuszeństwa, więc teraz bezmyślnie snuły się po posesji. Jedną z wychowanek nawet specjalnie wysłał do pokoju, gdzie przebywało narzeczeństwo. Ot, aby Manuela i Fergal dobrze się przyjrzeli temu, co może ich czekać, jeśli nie będą grzeczni.
I faktycznie, do sypialni weszła w pewnym momencie wampirzyca. Nie zapukała, nawet nie spojrzała na Polkę i Niemca. Miała pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu wzrok oraz smętną twarz. Po prostu przeszła przez pokój, sięgnęła po pustą szklankę ze specyfikiem i nadal nic nie mówiąc, wyszła.
Manuela obserwowała ją z niepewnością, bojąc się odezwać. Dopiero gdy dziwaczka wyszła, wyjrzała ostrożnie za nią zza drzwi. Wampirzyca szła sztywno przed siebie.
Normalnie Polka zaczęłaby wypytywać Fergala, co to miało być, ale skoro nadal czuła do niego żal, mruknęła jedynie pod nosem dziwne.
Cóż, najwyraźniej to więzienie nie przestanie jej zadziwiać.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Gru 26, 2020 10:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptySob Gru 26, 2020 9:47 pm

Wynoś się stąd
Nie miał najmniejszego zamiaru zostawić Narzeczoną w takim stanie. Nie miał siły się szarpać, a co dopiero wyzywać! Jak niby miała wydostać się z wanny, a później do sypialni? Dlatego też, został. Przyjął również uderzenie w twarz, co prawda było to bardziej muśnięcie niż uderzenie, niemniej Niemiec zdołał odczytać prawdziwy zamiar. Manuela się broniła, wyrażała swój gniew i protest. Niestety bez skutku.
Ułożona w ciepłym łóżku, została zmuszona do opróżnienia szklanki z krwią. Lekarstwo miało za zadanie postawić ją na nogi.
Oby pomogło.
Nie dotknął nawet uderzonego policzka. Po pierwsze nie bolał, po drugie po męsku przyjął złość swojej narzeczonej. Nie mógł zabronić złości, zwłaszcza tej wyjaśnionej.
Postanowił również zaopiekować się nią, okazać wsparcie... lepiej późno niż wcale, prawda?
Dlatego też wyszedł z pokoju z zamiarem przyniesienia dla niej odzieży. Nim jednak sprawę ogarnął, wymienił kilka słów z Schulzem, doprowadzając w ten sposób do złości medyka. Rekin przeczuwał, że doktorek się odegra. Tylko... Co z tego? Był gotowy kłócić się ponownie z Schulzem, Belethem i Andre. W końcu to oni zawinili. Miał też za złe szlachetnemu, że nie spróbował przekonać łowcy do zmiany zdania.

Manuela po otrzymaniu ubrania, przyodziała je. Fergal przez chwilę jeszcze milczał, właściwie odsunął się też z jej drogi. Czekał na odpowiedni moment, żeby się odezwać. I gdy do tego doszło, również musiał poczekać, nim do Sojki wszystko dotrze i rozmyśli nad jego słowami. Oczywiście nie przerywał. Słuchał w ciszy, obserwując.
Beleth rozkazujący Rekinowi? Aż pięści zacisnął.
- Dlaczego tak mówisz? Beleth nie ma nic do gadania! Nigdy nic nie miał! I nie mów, że się nie liczysz. Noc w lesie... Nie myślałem racjonalnie!
Wytknął nerwowo. Nie mógł się zgodzić z takim oskarżeniem. Mimo wszystko uspokoił się... w miarę. W końcu chciał ją przeprosić, a nie spowodować w niej smutek.
- I przecież chcę stąd uciec! Obydwoje chcemy! Skoro wcześniej odmówiłem, to tylko dlatego, że okazja była patowa.
Wyjaśnił też zaniechanie próby ucieczki. Manuela powinna się nad tym również zastanowić: jak chciała uciec z pilnowanego lasu? Jak niby chciała ocalić Esterę? Kogoś, kto od dziecka żył w posiadłości i miał wyprany mózg? Myśli, że jej siostra od tak ucieknie, nawet jeśli obiecałaby? Sojka też nie myślała racjonalnie. Za bardzo ją poniosło. Oczywiście nie zamierzał jej tego JESZCZE wytknąć - to była nieodpowiednia pora.
- Tak, widziałem. Nie wyglądał na kogoś, kto umierał. Był cały.
Skoro pytała, odpowiedział. Wciąż czuł wstyd z powodu atakowania swoich. Nie powinien do tego dopuścić, a jednak - szał go dopadł i już nie dało się cofnąć czasu.
Najchętniej usiadłby obok Manueli, postarałby się też ją jakoś pocieszyć. Tylko jak? Sojka wciąż odczuwała żal do narzeczonego. Poza tym wytknęła też atak na cywili. Tą akcję akurat pamiętał jak przez mgłę. Niemniej nie wyglądał na zdziwionego.
- Zdarzało się już wcześniej polować na zwykłych śmiertelników. Nim zacząłem pracować w obozie - chwila przerwy, żeby Polka przetrawiła słowa - Beleth urządzał polowania z ludźmi. Podobno byli skazańcami, chociaż czasami też trafiały się bachor... znaczy się dzieci. Głównie niepełnosprawne oraz sieroty zabrane z ulic.
Dodał dla ciekawości, acz wiedza zawierała przerażająca treść. Fergal jak widać ma na swoim koncie mnóstwo zamordowanych i pożartych istnień. Zapewne Manuela się nie uciszy, aczkolwiek wiedziała z kim sypiała w jednym łóżku, ba, przekonała się nawet na własnej skórze.
Tak czy inaczej Manuela ostatecznie wyraziła swoją niechęć. Zaczęła wyganiać narzeczonego, mimo iż ten nie powiedział najważniejszego!
Odsunął się od ściany, podchodząc szybko do Sojki. Jeśli się odsunie, zrozumie.
- Nim jednak wyjdę, Manuelo, wiedz, że cię... Cię strasznie przepraszam. Kiedy dotarło wszystko do mnie co się wydarzyło, przeraziłem się wtedy samego siebie. Nie tak miała wyglądać moja przemiana na lepsze. Nie chciałem żebyś cierpiała, a jednak do tego doprowadziłem. Obiecałem cię chronić i wyciągnąć z tego piekła... Zawaliłem po całości. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Koniec. Fergal nie powiedział już nic więcej, jedynie pogładzi delikatnie jej ramię, jeśli oczywiście znajdowała się w jego pobliżu. Jeśli jednak odrzuci dłoń - trudno. Nie zamierzał jej do niczego zmuszać, przecież nie o to w tym chodziło.
Nim jednak wyszedł do środka weszła wampirzyca. Rekin od razu zareagował - podszedł do niemrawej biedaczki.
- Puka się!
Warknął, lecz odpowiedzi żadnej nie uzyskał. Kobieta spojrzała jedynie na niego bez cienia emocji, zrobiła swoje, po czym wyszła. W dodatku wyglądała jak jakaś upiorna, bez życia zjawa.
- Co raz dziwniejszych ma tych podwładnych.
Skomentował krótko, skoro i Polka nie kwapiła się do większej rozmowy.

Niemniej opuścił pokój tak, jak sobie tego życzyła. Chciała zostać sama? Nie mógł zostać na siłę, wtedy wyszło by na gorsze. Skierował się pierw na siłownie. Nie spędził tam ani chwili, gdyż co się okazało, nie miał najmniejszej ochoty. Zdecydował się więc na basen. Zrobił tak, jak Manuela tego chciała. Popływał jako rekin kilka godzin. Dopiero wtedy gdy się uspokoił wrócił do swojego pokoju. Musiał się położyć, bo inaczej byłoby kiepsko... wszak ciągle myślał o Manueli oraz o tym, jak go wygoniła oraz jak bardzo przez niego się wycierpiała.
Leżąc na łóżku, gapił się przez dłuższą chwilę. Nie zorientował się nawet, że było już ciemno na zewnątrz. Mimo iż snu nie potrzebował, to jednak usilnie starał się odpłynąć. Wiadome, iż jedynie sen koi podupadłą, wampirzą duszę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 27, 2020 12:00 am

Owszem, Manuela mogła teraz w złości oceniać Fergala tylko przez pryzmat wypadu do lasu i insynuować mu, że nie zmienił się nic a nic oraz że nadal jest pupilkiem Beletha, ale bądźmy szczerzy – Rekin przesadzał w drugą stronę. Łowca miał wiele do gadania, gdy chodziło o życie podopiecznego, nawet jeśli nie teraz, to w przeszłości.
Fergal chyba nie próbował zapierać się tego, że w obozie słuchał Beletha, prawda?
Jeśli nie myślałeś racjonalnie, to znaczy, że powiedziałeś to, co naprawdę czujesz? – spytała surowo, nadal sądząc, że Fergal w głębi duszy nie chciał opuścić posesji. – I okazja nie była patowa. A przynajmniej nie do tego, żeby wezwać pomoc.
Jasne, że Manuela widziała też minusy potencjalnej ucieczki z lasu. A raczej jeden minut – brak Esterki. Dlatego proponowała wtedy przedostanie się do miasta po to, aby zawiadomić Hira. To coś innego niż ucieczka.
Fergal o tym już nie pamiętał czy specjalnie pominął ten fakt?
Kiwnęła sztywno głową na informację o Luisie. W sumie dzieciak był szlachetnym, więc regenerował się w ekspresowym tempie. O wiele gorzej mogła skończyć Esti.
Zacisnęła wąsko wargi, gdy Fergal wspomniał o polowaniach na ludzi. Boże, tak bardzo nienawidziła Beletha. Jak on mógł to robić? Jak mógł na siebie patrzeć w lustrze?
Mogła zrozumieć polowanie na poziomy E, naprawdę. W gruncie rzeczy to robiło więcej dobrego niż złego, bo skracało cierpienie tych istot i zapobiegało śmierci niewinnych przechodniów.
Ale ludzkie dzieci?...
Ty nawet nie czujesz żalu, że je zabijałeś – powiedziała łamiącym się głosem, pijąc oczywiście do niepełnosprawnych maluchów i sierot. – Dla was wszystkich obóz był wybawieniem, bo wreszcie mogliście legalnie zabijać słabszych.
Nie żeby wcześniej o tym nie wiedziała, po prostu skoro już wyrzucała żal Fergalowi, to jak zawsze musiała się odnieść do tamtych lat. Tak, pamiętała, z kim zdecydowała się związać. Nie porzuci Rekina z dnia na dzień dlatego, że wspomniał o mordowaniu dzieci. Domyślała się, że robił o wiele gorsze rzeczy, tylko nigdy jeszcze nie miał okazji jej powiedzieć.
Ponieważ nie chciała wybuchnąć i znowu dać się ponieść emocjom, grzecznie zaproponowała, aby na chwilę od siebie odetchnęli (nie wyganiała go!). Musiała się uspokoić i to wszystko przetrawić. Wróci do Fergala potem, z mniejszym żalem.
Stała w bezruchu, gdy do niej podszedł. Nie odsunęła się, ale też nie wykonała żadnego gestu. Nawet nie spojrzała na narzeczonego. W ciszy wysłuchała, co miał do powiedzenia.
Jak niby miała się z tym kłócić? Przecież nie będzie mu wmawiać, że wcale nie chciał jej przeprosić.
Kiwnęła więc tylko smętnie głową, ani nie przyjmując, ani nie odrzucając przeprosin. Wzdrygnęła się na jego dotyk, ale nie odskoczyła. Może i by coś powiedziała na pożegnanie, ale akurat nawiedziła ich ta dziwna wampirzyca. Manuela nieufnie odprowadziła ją wzrokiem.
Czy Beleth skombinował jakąś słabą wampirzą niemowę, aby  sprzątała w domu? Chociaż… czy to nie była jedna z tych wampirzyc, która siedziała w salonie, gdy Unzi puścił nagranie z łazienki?
Manuela nie zaprzątała sobie wtedy głowy wyglądem tamtych krwiopijców, więc teraz nie mogła sobie przypomnieć. Nie miała zresztą na to ochoty. Nie powiedziała nawet nic Fergalowi, gdy wyszedł. Zamknęła tylko drzwi na klucz i wróciła do leżenia na łóżku.
Znowu była trochę wyzuta z emocji, ale tym razem nie chciała tego leczyć alkoholem. Nie widziało jej się wpadnięcie w… iluś godzinną śpiączkę. W sumie nadal nie wiedziała, ile spała.
Naprawdę nie chciała nikogo widzieć, nawet Esterki czy Petry. Nie miała ochoty na żadną rozmowę. Przesiedziała więc w pokoju parę godzin. To leżała, to krzątała się po łazience bez celu, to przeglądała wszystkie niemieckie książki, niewiele z nich rozumiejąc. Była wyspana, więc nie mogła w ogóle zmrużyć oka.
Odwiedziły ją Esterka i Petra, wyraźnie ucieszone, że Manuela wreszcie stanęła na nogi. Jako że rozmowa się jednak nie kleiła, w końcu wyszły.
I znowu została sama.
Czasami wyczuwała, że ktoś znajomy, jak Esti, Andre czy Unzi, przechodził niedaleko pokoju i się zatrzymywał, ale nikt więcej jej nie nawiedzał. Miała więc dużo czasu, aby pomyśleć o Fergalu… i mu wybaczyć.
Bo to było jasne, że się ugnie i przyjmie jego przeprosiny. W końcu nie zrobił nic aż tak strasznego – nie zabił jej na przykład rodziny (he). Musiało jedynie zejść z niej rozgoryczenie, no i jej kobiece ego domagało się przepraszającego i żałującego swoich czynów Fergala.
W którymś momencie tego wewnętrznego wyciszania się odkryła, że zaczęła się dziwnie czuć. Robiło jej się gorąco, mimo że siedziała w zwiewnej sukience i że otworzyła na oścież okno. Wystawiła nawet swoje ciało na wiatr, ale nic to nie pomogło. Nadal miała wrażenie, że była rozpalona, chociaż gdy dotknęła skóry, wcale tak nie było.
Właściwie cały ten gorąc kumulował się w jednym miejscu… co mocno ją zdziwiło.
W łazience dostrzegła, że jej twarz zdobiły już mocne wypieki, a oczy lubieżnie się błyszczały. Coraz ciężej też oddychała.
Gdy przypadkowo otarła się o coś wewnętrzną częścią uda, mimowolnie jęknęła. Choć nikogo wokół nie było, z zawstydzeniem zakryła usta. Co jest? Dlaczego nagle zaczęła czuć takie podniecenie? Przyłapała się też na tym, że myślami krążyła tylko wokół jednego… a raczej tylko wokół dwóch.
Wzięła nawet zimny prysznic w nadziei, że ją otrzeźwi, ale na długo nie pomógł. Jej stojące sutki przebijały się przez sukienkę, a figi szybko zrobiły się wilgotne. Z każdą chwilą było coraz gorzej. Próbowała skupić się na czytaniu czy sprzątaniu, ale w głowie miała jedynie wspomnienia ze wcześniejszych zbliżeń z Fergalem. Roiła sobie także kolejne.
Coraz bardziej zdenerwowana, w końcu wyszła z pokoju. Może to jakaś choroba? Gorączka? Czy wampiry tak przechodzą przeziębienie?
Gdy po drodze mijała parę osób, niektórzy się za nią obracali, najwyraźniej czując po zapachu, że była napalona i gotowa. Manuela jednak nikogo nie widziała. W wyobraźni właśnie leżała pod Fergalem i głośno jęczała. Już nawet zapomniała, że była na niego zła.
Mógłby wyjść zza rogu i wziąć ją ostro na najbliższej ścianie.
Z takimi właśnie myślami weszła do pokoju, w którym siedziała Petra
Proszę mi pomóc – zaczęła drżącym głosem. – Chyba jestem chora. Mam… gorączkę.
Petra spojrzała na Manię z niemałym zaskoczeniem, łapiąc się za twarz. Nawet jako zwykły człowiek zauważyła, w jakim stanie była wampirzyca.
Och, kochanie, to raczej nie gorączka – odpowiedziała z uśmieszkiem, dotykając na moment jej czoła. – Nic cię nie boli, prawda?
Nie wiem – jęknęła. – Da mi pani jakieś leki?
Cóż, obecnie chyba tylko Fergal może ci pomóc i dać własne… lekarstwo.
Ale on nie jest lekarzem!
Petra jedynie roześmiała się krótko, wyganiając Manuelę do narzeczonego. Ta zresztą i tak szybko przestała zaprzątać sobie głowę Petrą. Przechodziła bowiem niedaleko basenu, skąd dochodził nikły zapach Fergala. W końcu Rekin tam pływał
Podnieciło ją to jeszcze bardziej, przez co natychmiast tam pognała. Ciężko oddychając, położyła się na posadzce przy wodzie. Niemal nieświadomie się wypięła, gdy do jej nozdrzy doszło więcej zapachu narzeczonego.
Och, Boże, ta wampirza grypa była okropnie dziwna…

Tymczasem Fergal wcale nie przebywał sam. Choć miał nadzieję, że uśnie wraz z nadejściem nocy, tak się nie stało. Gdy tylko się bowiem ściemniło, pod jego pokojem zjawił się Devlin. Wpierw cicho zapukał, a następnie – bez względu na to, co powiedział lub czego nie powiedział Fergal – wszedł do środka.
Jeśli Rekin miał wściekły wzrok lub zaczął krzyczeć, Devlin położył palec na ustach, uciszając kolegę.
Cii! Tak, wiem, pamiętam, że na razie miałem się nie zbliżać! Ale wysłuchaj mnie, proszę! Obiecuję, że nie zrobię nic dziwnego!
Wszedł w głąb pokoju, na wszelki wypadek trzymając się jednak z dala od łóżka.
Na samym początku chciałem solennie przeprosić za tę akcję z… nagraniem. Już wiem, że bardzo nie lubisz, gdy ktoś podgląda twoją żydówkę albo ciebie, gdy przy niej jesteś. Nie będę tego ponownie próbował. Słowo honoru! – położył dłoń na piersi, pochylając głowę. – Ale chciałem tylko dodać, że to Unzi wpadł na pomysł, aby puścić to nagranie przy wszystkich. Ja nie miałem o tym pojęcia. Gdyby to ode mnie zależało, wasze słodkie zbliżenie w łazience nie ujrzałoby światła dziennego i tylko ja…
Urwał, bo Fergal pewnie mocno by się wkurzył na to, co chciał powiedzieć. Głośno wzdychając, przysiadł więc w fotelu. Z uśmiechem przyjrzał się swojemu idolowi: szerokie barki, męska klata, zabójcze szczęki, morderczy wyraz twarzy. Oddałby mnóstwo za to, aby Rekin urządził teraz przed nim pokaz okrucieństwa… ale nie mógł o to poprosić wprost.
Już się nauczył.
Przyszedłem, bo mam propozycję – zaczął z wyraźną ekscytacją. – Słyszałem o waszym wypadzie do lasu. Podobno nie skończył się zbyt dobrze. Wiesz dlaczego? Bo byłeś ograniczany. Przez Beletha, tę żydówkę, Andrego i w ogóle. To dla ciebie przecież niewskazane. Nie możesz być tłamszony.
Dał mu chwilę, aby to przemyślał, po czym powiedział:
Mam propozycję, Fergal. Gdy dojdziesz do siebie, wybądź ze mną do… pewnego miejsca. Mam taki specjalny teren, tylko dla siebie, ledwo paręnaście kilometrów stąd. Trzymam swoje pieczołowicie wyselekcjonowane ofiary. I robię z nimi, co zechcę! Nikt nie wie, nikt się nie skarży. Nikt ich nie szuka!
Mówił coraz głośniej i szybciej. Zaczął nawet dyszeć… najwyraźniej z podniecenia. Chociaż rui nie miał.
Chyba nie miał.
Pojedźmy tam na parę dni. Poproszę Beletha o zgodę. Będziesz mógł robić, co tylko zechcesz. I nikt się nie dowie. Ani Beleth, ani ta twoja żydówka. Nie będziesz przed nikim odpowiadał. Żadnych wyrzutów sumienia, To będzie nasza męska tajemnica. Wyżyjesz się i dasz upust całej swojej złości. Zobaczysz, wyjdzie ci to tylko na dobre. Będziesz o wiele bardziej zrelaksowany! – Aż zatarł ręce z uciechy. – No? To co sądzisz? Pojechałbyś?
Szaleniec był ewidentnie napalony na wyjazd z Fergalem. Szkoda tylko, że zapomniał mu wspomnieć o małym, nieistotnym szczególe.
Mianowicie – pewne miejsce było w rzeczywistości miniobozem, który Devlin nielegalnie stworzył parę lat temu… i w którym udawał dawnego nazistę.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 27, 2020 12:19 pm

Czy naprawdę chciał zostać w domu Beletha?
Fergal zmarszczył brwi, wyraźnie rozdrażniony wytknięciem. Sam mówił o ucieczce, a Sojka wyskakuje mu z takim pytaniem. Niemniej dało mu do myślenia... Skoro zdecydował w lesie, że jednak chce zostać... Co jeśli miała rację? Nie. Tak na pewno nie było. Zaprotestował więc.
- Chcę stąd zwiać tak samo jak ty! Więc na pewno tak nie myślałem i nie myślę! To wszystko było z winy szału!
Najlepsza obrona na świecie - zwal wszystko na brak kontroli. W końcu i szał też mieszał w głowie, podrzucając najprostsze oraz najwygodniejsze rozwiązania.
Wezwać pomoc...
I kogo by wezwali? Hiro?
- Ty naprawdę myślisz, że Hiro tylko siedzi z telefonem w ręku i czeka, aż się odezwiesz? To przewodniczący! Ma pierdyliard innych wampirów pod sobą!
Może nie powinien tak mówić, ale właśnie Fergal tak widział tą jedyną pomoc, o której tak chętnie mówiła Manuela. Zapomniała do czego doprowadził szlachetny? Co ukrywał? Ta dalej wierzyła w jego miłość? Na pewno już dawno zapomniał, wszak miał innych podopiecznych, którymi mógł się bawić.
Naiwność Sojki czasami bolała Fergala.
Nie obeszło się bez cięższego tematu, dotyczącego zabijania.
Czuć żal?
Rekin zmierzył surowo Sojkę, lecz nic nie powiedział. Przecież wie, że chce się zmienić i nie tylko dlatego, żeby zapłacić za swoje winy w obozie, ale też za wszystkie poprzednie.
- Przestań tak mówić.
Powstrzymał ją szybko. Czuł się źle z tym co zrobił, pamiętał co się działo i co wyprawiał na rzecz jednej, chorej ideologii. Teraz jednak było inaczej...
- Zawsze kiedy dochodzi między nami do sprzeczek wytykasz mi ten popierdolony obóz! Wiem kim byłem i co zrobiłem! Nie musisz być przypominajką!
Jeśli nie przestanie mu wytykać, sam się wścieknie i zapewne będzie chciał się odsunąć. Bo ciągłe wyprowadzanie z równowagi też nie pomaga.
Cóż... Mimo nerwów i tak Fergal zechciał ją przeprosić, wytykając własne błędy. Naprawdę żałował tego, co się stało. Nie był wyprany z emocji, tak jak niedawno określiła go Sojka.
Po dziwnych odwiedzinach podopiecznej Beletha, Fergal opuścił pokój i zajął się swoimi sprawami. Nawet się nie obejrzał, gdy usłyszał kliknięcie zamka w drzwiach. Ona naprawdę miała dość.
Nie będzie stać jak pies i warować pod drzwiami, swoje nerwy też musiał ukoić, aby znowu nie wpaść w jakiś szał. Już dość.

W momencie gdy Manuela zmagała się z gorączką, Fergal musiał znieść całkiem inną zarazę. Zaraza nosząca imię Devlin.
Rekin od razu zebrał się do siadu, wlepiając nienawistny wzrok w twarz wampira.
- CO TY TU ROBISZ?! STĘSKNIŁEŚ SIĘ ZA WPIERDOLEM! WYNOCHA!
Nie obeszło się bez wydarcia mordy i wskazania drzwi. Jeśli nie posłucha...
Nie posłuchał.
Fergal wstał z łóżka i znalazł się w pobliżu Devlina. Ten od razu przeszedł do wyjaśnień. Schlecht co prawda nie wyglądał na chętnego na rozmowę, to i tak dał świrowi szansę.
Prychnął na wyjaśnienie oraz przeprosiny.
- A kto lubi, kiedy jakiś zwyrol wbrew woli podgląda cudze życie?!
Wytknął, zacisnąwszy pięści. Devlin automatycznie się odsunął, kontynuując. Starał się wytłumaczyć Rekinowi całe chore zajście. Cóż... Nie pomógł sobie. Schlecht doskoczył do niego, chwyciwszy za ubranie.
- Nawet nie kończ ty mały, zwyrodniały skurwielu. KAŻDE nagranie, które zachowałeś ma zniknąć. Następnym razem cię zabiję!
Odepchnął mocno Devlina, aż się biedak zatoczył. Gdyby nie przytrzymał się komody, zapewne by upadł. Wziął kilka wdechów i wreszcie zdołał powiedzieć o swoim pomyśle. Rekin w ciszy rozmyślał nad przekazaną treścią.
Pewne miejsce?
- Znając ciebie będzie to głupie jak ty. Marnujesz mój czas na odpoczynek.
Skwitował ostro. Devlin mimo wszystko nie dawał za wygraną, wciąż próbował przekonać Rekina. Musiał się skusić! Kochał polowania! Kochał mordować, nawet jeśli nie przyznawał się do tego głośno, zważywszy na Sojkę. Wszystko jednak mogło się zmienić.
I to dyszenie... Fergal aż się wykrzywił z obrzydzenia.
- Jeśli chcesz mi coś przekazać, to przestań sapać tak, jakbyś miał zaraz dojść!
Warknął. Liczył, że czubek się ogarnie. Ostatnią rzeczą jaką (nie)chciał zobaczyć, był podniecony do granic możliwości Devlin. Obrzydliwe.
Pytanie. Tylko czy Dev nie da mu spokoju, gdy się nie zgodzi? Co jeśli ten chory pacan się jakoś zemści? Wbrew pozorom, Devlin bywa niebezpieczny (chociaż w oczach Ferga był kompletnym, nierozważnym kretynem).
Westchnął ciężko, siadając na łóżku. Przetarł dłońmi twarz.
- W porządku. Pojadę. TYLKO!
Gdy Niemiec się zgodził, Devlin aż stracił dech w piersi. Fergal zmrużył ślepia i po dłuższych sekundach dodał:
- Po raz ostatni wchodzisz do tego pokoju. Nie chcę więcej słuchać twoich pomysłów, słuchać ciebie i oglądać parszywą mordę. Zrozumiano?
Aż palcem pogroził! Schlecht nie żartował. Acz zgodził się, nie mając pojęcia na co... Niemniej kuszące wydawało się, żeby zabawić na swój sposób z dala od innych. Manuela nie byłaby świadoma, więc... Lepiej dla ich obojga! Owca cała i wilk syty. Pomysł wydawał się dobry.
- A teraz się wynoś. Wystarczająco za długo tutaj przebywasz.
Dorzucił na Do widzenia Devlinowi, po czym wrócił do leżenia na łóżku. Jeśli jednak nie posłucha, Fergal znowu wstanie i siłą wyprowadzi go za drzwi.
Gdy nastanie upragniona cisza, Niemiec spojrzy w kierunku starego zegara stojącego na komodzie. Późna godzina... Ciekawe co działo się z Manuelą.
Musiała przecież wyjść, prawda? Na pewno z kimś rozmawiała, nie mogła cały dzień dąsać się na cały świat.
Czyżby... odkrył, że ogarniało go poczucie tęsknoty? Najwidoczniej tak.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 27, 2020 7:51 pm

Fergal nie rozumiał więzi, jaka łączyła Manuelę z Hirem. Polka nie mogła go o to winić – nigdy nie miał prawdziwego ojca czy opiekuna, bo Beletha tak by nie nazwała. Ona nacieszyła się w młodości rodzinną miłością, a Hira traktowała jako swojego zastępczego rodzica. Tak, pamiętała, co szlachetny zrobił i że ich zdradził – ale czy to nie dzięki niemu się ze sobą zeszli? Gdyby nie on, Manuela nadal chciałaby zabić Fergala i prędzej czy później jedno z nich by zginęło.
Wierzyła, że Hiro ich teraz szukał. Nawet jeśli zarządzał mnóstwem wampirów, to przecież nie przemienił ich wcale aż tak wielu… prawda?
Musiał troszczyć się o każde dziecko.
Niestety, Fergal sądził odwrotnie. Jeszcze się zdziwi, gdy w końcu uda jej się skontaktować z Hirem i gdy ten w ciągu paru dni ich stąd wydostanie. Sto razy bardziej wolała Włochów od Niemców.
Wytykam ci obóz dlatego, że właśnie tam się poznaliśmy. I stamtąd mamy większość wspólnych wspomnień. Może gdyby teraz udawało nam się częściej tworzyć miłe chwile, nie musiałabym wracać do przeszłości! – wyrzuciła mu pod koniec gasnącej kłótni.
Mimo wszystko przeprosin nie odrzuciła, co Fergal mógł wziąć za dobry znak. Najwidoczniej powoli uodparniała się na ich sprzeczki, bo coraz mniej krzyczała – może kiedyś nawet zacznie mu od razu wybaczać?

Devlin ponownie wybrał sobie nie najlepszy moment na rozmowę z Fergalem, choć nie był tego świadomy. Jakoś nie mógł zaakceptować tego, że prawdziwy Niemiec czuł coś do zwykłej żydówki i szczerze się nią przejmował. Sądził, że Rekin po prostu udawał czy coś – Devlin nie wnikał. Postanowił po prostu to zaakceptować i przyjąć inną taktykę zdobycia serca swojego idola.
Swoją drogą, naprawdę stęsknił się za wpierdolem i nie miałby nic przeciwko, gdyby Fergal teraz obił mu mordę.
Beleth odebrał mi wszystkie nagrania i zniszczył, więc chyba jesteśmy kwita, co nie, stary? – spytał z rozbrajającym uśmiechem. – No już, daj spokój. Nie będę ponownie cię nagrywał!
Czy faktycznie zamierzał dotrzymać tej obietnicy? Kij wie. Na razie miał w głowie zupełnie co innego. Szykował dla Fergala wspaniałą niespodziankę. Był przekonany, że gdy tylko Rekin zobaczy jego mały obóz 2.0, to się zachwyci.
Może obaj przywdzieją mundury, jak za dawnych lat? Będą panami życia i śmierci? Wspólnie spalą i skatują kilku żydów?
Po upomnieniu Fergala spróbował nieco powstrzymać swoje podniecenie, ale łatwo nie było. Ślinił się na samą myśl, co będą wspólnie robić na jego placu zabaw. Schlecht mógłby go tyle nauczyć!
Od razu zgodził się na niewchodzenie do pokoju Fergala, chociaż nie zastanowił się nad tym ani sekundy. Gdyby Rekin kazał mu skoczyć w ogień, odgryźć sobie rękę albo zrzucić się z dachu, zrobiłby to. Przecież nagrodą miał być wspólny wypad do obozu!
Fergal go wygonił, ale Devlin nie słuchał. W ekscytacji zaczął opowiadać o swojej radości i o tym, że Rekin niczego nie pożałuje. Zamknął się dopiero wtedy, gdy został siłą wyrzucony za drzwi.
Nadal pełen szczęścia (i oczywiście podniecenia), z piosenką na ustach chciał wrócić do swojego pokoju – aby w samotności rozmarzyć o wspólnym wypadzie z Fergalem.
Umilkł i przystanął, kiedy minął się na korytarzu z Sojką. Od razu wyczuł jej nietuzinkowy zapach, mocno pobudzający męskie zmysły.
Ej, żydówko! – zakrzyknął nawet za nią, ale zdawała się nie słyszeć.
Z rumianą twarzą pognała dalej, do pokoju Fergala. Zobaczył z oddali, że niecierpliwie zaczęła pukać, opierając się całym ciałem o drzwi. Wyglądała, jakby miała oszaleć.

Manuela też tęskniła za narzeczonym, chociaż obecnie w nieco innym sensie. Nie wytrzymała długo na basenie. Zapach Fergala stawał się coraz słabszy, a jej podniecenie nie znikało. Nikogo nie było w pobliżu, więc zaczęła się nawet dotykać, ale to tylko pogorszyło sprawę.
Nie, drobne palce nie wystarczą. Potrzebowała faktycznego zbliżenia, żeby się zaspokoić.
W końcu skapitulowała. Podniosła się i pognała do pokoju Fergala. Nie myślała już trzeźwo, nie pamiętała o ich wcześniejszej kłótni. W głowie miała wyłącznie ciało narzeczonego, nic więcej. Potrzebowała seksu.
W pewnym momencie minęła Devlina (w obecnym stanie każdy męski zapach był drażniący i doprowadzał ją do białej gorączki), ale miała go gdzieś. Fergal był już tak blisko, że wychodziła z siebie. Czuła go, będąc na korytarzu, jednak myślami wybiegała do chwili, gdy w końcu znajdzie się tuż przy nim.
Stanęła przed drzwiami i zaczęła natarczywie pukać. Przebierała nogami, czując istny ogień w podbrzuszu. Nie sądziła, że jej kobiecość może zacząć boleć od braku stosunku, ale tego właśnie doświadczała. Ogromnie cierpiała przez brak zaspokojenia.
Głośno oddychała, więc Fergal z pewnością ją usłyszał, zanim otworzył. Pewnie też wyczuł, w końcu miała teraz ciekawy zapach.
Kiedy tylko uchylił drzwi, wpakowała się do środka, rzucając mu się na szyję. Przylgnęła do niego mocno, od razu ocierając się całym ciałem. Zaczęła go namiętnie całować.
Chcę się pieprzyć, Fergal. Muszę – wystękała mu przy ustach.
Nie miała w głowie żadnej miłości ani kochania się. Na razie tego nie rozumiała, ale jej umysł został całkowicie przejęty przez zwierzęcy instynkt. Cóż, Rekin mógł się teraz poczuć tak jak Manuela, gdy to on atakował ją niczym prymityw.
Bez względu na to, co mówił lub robił, nerwowo sięgnęła do jego ubrania. Jeśli miał na sobie jakiś T-shirt, to go zdjęła. Jeśli nie, od razu dobrała się do spodni czy tam bokserek. Naparła też biodrami na jego podbrzusze. Była już tak wilgotna między udami, że ledwo wytrzymywała. Każda chwila bez seksu stawała się cierpieniem, zwłaszcza że zapach Fergala był zbyt silny i kuszący.
Zerżnij mnie. Błagam. Szybko – jęknęła, patrząc na niego rozpalonym, niemal nieprzytomnym wzrokiem.
Zamiast fochniętej narzeczonej Fergal dostał teraz narzeczoną z gorączką. Aby się przypadkiem od niej nie oddalił, ugryzła go nawet w szyję i zaczęła pospiesznie spijać krew. Niech nie próbuje jej odmawiać! Była chora i potrzebowała pomocy!
W drzwiach (bo Manuela nie kwapiła się, aby zamknąć pokój) pojawiła się też głowa Devlina, który przez zapach napalonej żydówki podniecił się jeszcze bardziej. Tak, pamiętał, że miał nie wchodzić do pokoju… ale progu nie przekroczył, więc się nie liczy!
Mogę dołączyć? – spytał z błyskiem w oku Fergala.
Najwyraźniej psychopata liczył na jeszcze bliższą znajomość ze swoim idolem i jego żydówką.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 27, 2020 9:01 pm

Ile jeszcze Fergal musiał znieść gadaniny Devlina? Pragnął aby wreszcie się zamknął i wyszedł z pokoju. Nie chciał oglądać jego parszywej mordy, zwłaszcza gdy rumieniła się od wypieków. Co w głowie Devlina siedziało? Wolał nie wiedzieć.
- Bardzo dobrze zrobił.
Odparł krótko na wieść o zniszczeniu wszystkich materiałów. Liczył, iż czubek nie popełni drugi raz tego samego błędu i nie zacznie kolejny raz śledzić życia narzeczeństwa. Wtedy nie skończyłoby się na zwykłym obiciu mordy, Fergal zapewne oderwałby mu to i owo.
Dla świętego spokoju zgodził się na wspólny wypad, który zapewne i tak zakończy się źle - jak zwykle Fergal negatywnie nastawiony - Ale co się dziwić? Do tej pory nie wspomina niczego dobrego z Devlinem; typek grał mu na nerwach od samego początku.
Kiedy wreszcie opuścił pokój, Rekin odetchnął z ulgą. Mimo iż nie czuł wielkiej senności, to chociaż chciał odpocząć w miękkiej pościeli na miękkim łóżku. A nuż sen sam przyjdzie? Oczywiście wciąż rozmyślał o kłótni z Sojką. Naprawdę kijowa sprawa, ale nie było innego wyjścia. Może faktycznie potrzebują od siebie odpocząć.
Podobno to pomaga.
Niemniej czuł też żal do swojej partnerki; ciągłe wytykanie i kolejny raz zaznaczanie o nieposiadaniu sumienia. Mówiła w nerwach, cóż... Schlecht i tak przejął się tymi słowami, acz nie powinien. Zasłużył.

Powoli dopadało go odrętwienie, kiedy znowuż ktoś zapukał do drzwi. Momentalnie otworzył oczy, zerwał się z łóżka i chciał otworzyć drzwi, kiedy do jego uszu doszedł głos Manueli.
No i ten zapach... słodki, kuszący zapach.
Otrząsnął się, oczywiście otwierając. Sojka wpadła do środka, od razu rzucając się na Rekina. Ten w niemałym zdziwieniu patrzył na nią i czuł, jak zaczyna się ocierać.
Co się dzieje?
- Co ty do cholery robisz
Chcę się pieprzyć
Czekaj, co?
Fergal zamrugał parę razy, jakoś nie mogąc ogarnąć tego, co niedawno usłyszał. Chwycił Mańkę za ramiona i odciągnął lekko od siebie. Przyjrzał się uważnie sylwetce wampirzycy: zarumieniona, wijąca się. Wyglądała też na... chorą?
I ten pieprzony, pobudzający zapach! Dlaczego skojarzyło się mu z żeńską chcicą?
- Ogarnij się, Mańka! Najpierw wytykasz mi przeszłość, wyganiasz mnie, a teraz przychodzisz i krzyczysz o pieprzeniu się?!
Naprawdę nie kumał Sojki. Mimo iż jego ciało rwało się do dopadnięcia Manueli i zrobieniu tego, co należało, to rozsądek wzbraniał się. Jeśli lgnęła co raz mocniej, Fergal co raz mocniej ją przytrzymywał. Nie ma co ukrywać: jako wampir jest o wiele silniejszy.
- Do jasnej cholery! To pewnie lekarstwo w tej krwi! Co oni ci podali?!
Wściekł się. Chętnie zamknąłby Sojkę w łazience, a sam udałby się do Schulza. Na pewno zrobił to celowo! Tylko... Po co? Aczkolwiek kiedyś wypytywał o sprawność rekiniej sprawy, niemniej Schlechtowi nadal coś nie pasowało.
Chciał coś powiedzieć, lecz przerwano mu; Devlin pojawił się w drzwiach.
Fergal wybuchł.
Pchnął Polkę prosto na łóżko, a sam pognał do drzwi. Szaleniec w porę się wycofał, inaczej straciłby głowę. Rekin z hukiem zamknął drzwi i przekręcił klucz. W ten sposób nikt im nie przeszkodzi. Jeśli Mańka zaś wstała, Niemiec odsunie się.
- Jaką będę mieć pewność, że po tym gdy cię zaspokoję, nie rzucisz się na mnie z żalem?
Wolał mieć pewność, nim przejdzie do sedna sprawy. Wampirzyca powinna przemyśleć, a Fergal chciał mieć czyste sumienie - chociaż według Polki go nie miał. I nieważne jaka odpowiedź padnie, Schlecht zaciągnie się wonią pochodzenia Sojkowego. Podejdzie bliżej i chwyci ją w ramiona. Rozbierać się nie musiał, był tylko w bokserkach.
- Jestem cholernie zmęczony, Mańka. Chociaż nie powinienem, skoro nic według ciebie nie czuję.
Warknął rozzłoszczony. I mimo żalu do narzeczonej postanowił jej pomóc. Znowuż wylądowała pod nim na łóżku, lecz zabierał się powoli, wręcz ospale. Zmrużył ślepia, oblizawszy się. Nogę zgiął w kolanie i usadowił między jej nogami.
Ciężko szło, w końcu gorycz po kłótni wolno schodziła.
Zdecydował się mimo wszystko działać. Nachylił się nad narzeczoną, aby znowuż nakręcić się jej zapachem. W podbrzuszu już zaczęło coś działać, ba, sam widok napalonej Polki powoli rozbudzały odpowiednie receptory. Dlatego też chwycił ją za biodra i uniósł na wysokość swojego krocza, wciąż jednak jeszcze ukrytego pod materiałem bielizny.
- I jeszcze nie odczuwam żalu - jaka szkoda. Więc gdy kolejny raz będziemy się kochać brutalnie, nie zacznę czuć smutku. Będę się tylko patrzeć jak kulisz się z bólu.
Słowa pełne goryczy, nie ma co ukrywać. I jeśli Manuela nie miała nic przeciwko, Schlecht wreszcie ogarnie to, co miał ogarnąć, mianowicie dwóch kolesi. Ziomki znowuż muszą działać.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyNie Gru 27, 2020 10:38 pm

Nie myślała teraz o swoich wcześniejszych słowach. Wyrzuciła mu brak uczuć, choć na co dzień tak nie uważała. Tak jak on w lesie nie był sobą, tak ona podczas kłótni dała się ponieść zbędnym emocjom. Chyba oboje powinni się do tego przyzwyczaić i nie brać na serio wszystkiego, co do siebie wykrzykują w nerwach.
Manuela wcale nie planowała godzić się z Fergalem w łóżku. To wyszło jakoś tak samo – a raczej przez pieprzonego Schulza, który najwyraźniej zrobił coś z jej ciałem. Może faktycznie specyfik w szklance krwi tak ją pobudził? To jakiś żeński odpowiednik Viagry czy co?
Co by się nie działo, Manuela była teraz napalona niczym zwierzę w okresie godowym. Czuła się jak kotka w rui. Dopadły ją istne katusze przez to, że żaden samiec jej teraz nie pokrywał. Dłużej tego nie zniesie!
Nie sądziła, że Fergal będzie się z początku wahał i jej odmówi. Od razu się na niego rzuciła, jęcząc przy jego ustach. Zignorowała jego pierwsze pytanie, bo stwierdziła, że wyraziła się dość jasno.
Chciała kopulować. Miała mu to przeliterować czy co? Od kiedy nie tak trudno było go pobudzić?
Gdy ją od siebie odsunął, wgryzła mu się w szyję, powarkując. Spijała zachłannie krew, coraz mocniej napierając piersiami na jego klatkę piersiową. Kij z tym, że się cofał. Musiała zaspokoić chcicę.
Chrzanić przeszłość – wymamrotała, odrywając kły. – Chcę cię poczuć w środku. A raczej twoje Dwa.
Lizała go po szyi, pchała łapki do jego bokserek, szeptała jeszcze jakieś zbereźne słowa, przy których normalnie zapadłaby się z zażenowania.
A Fergal w międzyczasie paplał coś o jakimś lekarstwie.
Jezus Maria.
Niech przestanie. Manueli to nie obchodziło. Podali jej coś czy nie, nieważne. Nie mogą o tym pogadać, jak już ją porządnie spenetruje?
Ledwo spostrzegła obecność Devlina, miała zresztą go teraz gdzieś. Mogłaby się pieprzyć z Fergalem na czyichś oczach, jak zwierzę. Straciła wszelkie hamulce. Dlatego gdy narzeczony pchnął ją na łóżko, wyjęczała coś z zadowoleniem… i natychmiast się wypięła.
Zadarła sukienkę i jedną ręką zaczęła zdejmować majtki. Gdy więc Rekin ponownie się do niej odwrócił, miał przed sobą nagi tyłek Manueli. Wilgotne figi utknęły gdzieś między kolanami.
Była  g o t o w a. Halo, czemu nie działał?
Rzucę się na ciebie, jeśli mnie zaraz nie zaczniesz rżnąć! – wysapała w zdenerwowaniu, kiedy znowu się zawahał.
Co powinna przemyśleć? Teraz miała myśleć? O czym niby mogła myśleć? Obecnie żadne sumienie, czy to Fergala, czy czyjeś inne, dla niej nie istniało. Realne było tylko krocze narzeczonego, które wreszcie chciała namacalnie poznać. Czy wymagała za wiele?
Schwycił ją za ramiona, więc się nieco uniosła. Zrzuciła z ramion sukienkę, tak żeby cały materiał był już tylko na brzuchu i odsłaniał jej piersi ze stojącymi sutkami. Pozbyła się też całkiem majtek.
Mogę być na górze – zaproponowała niecierpliwie, gdy jęczał o swoim zmęczeniu. Pozycja była jej obojętna, po prostu pragnęłą poczuć w sobie oba członki narzeczonego.
Zresztą czym się niby zmęczył? Leżeniem? Od razu pchnęła go na łóżko i zaczęła się na niego wdrapywać. Ledwo łapała oddech za oddechem.
Do jasnej anielki, O CO ZNOWU CHODZI Z TYM CZUCIEM! Masz, zobacz, jaka jestem mokra! – wysapała, chwytając go za rękę i pchając ją do swojej kobiecości. Nawet jej uda były już wilgotne. – Teraz czujesz? Pasuje?!
W końcu wylądowała pod nim, co poskutkowało falą jej rozkosznych jęków. Już miała bowiem nadzieję, że Fergal przejdzie do działania…
… A ten zaczął chyba bawić się w jakąś żałosną grę wstępną za pomocą swojego kolana. No kurwa.
To jakiś żart?
Co. Ty. Odwalasz? – warknęła, z każdym swoim słowem przysuwając biodra bliżej niego. – Pospiesz się!
Otarła się swoim mokrym dołem o bokserki narzeczonego, zostawiając na nich swoje soki. Wyczuła Dwa przez materiał. Doprowadziło ją to do istnej rozpaczy, bo nadal były skryte. Wiła się na łóżku, niemal płacząc z niecierpliwości.
Fergal nie ma serca.
Teraz mnie boli! Wszystko! Nie widzisz?! – stęknęła. – Możesz już przestać gadać? Błagam. Po prostu je włóż.
Nie wytrzymała i sięgnęła do jego bokserek. Pewnie, że nie miała nic przeciwko, aby Dwójka wreszcie znalazła się na wierzchu. Na ich widok Manueli jeszcze bardziej zaświeciły się oczy. Uniosła tułów tak wysoko, jak mogła, oplotła Fergala nogami i zacisnęła uda z całej siły, po czym z pomocą własnej dłoni spróbowała wprowadzić jednego członka do swojej kobiecości. Wpierw chciała nabić się od razu na Dwa, ale nie dała rady. Tylko się o nie ocierała, co doprowadzało ją do szału.
Gdy w końcu chociaż jeden znalazł się w środku, przeciągle westchnęła i opadła plecami na łóżko. Nieważne, co robił Fergal, sama zaczęła poruszać biodrami. Jedną ręką zaczęła masować własną pierś, a drugą schwyciła narzeczonego za włosy, aby przyciągnąć jego twarz do siebie. Znowu lubieżnie go pocałowała. Zaraz po tym przejechała gorącymi wargami przez jego policzek aż do wrażliwego ucha. Zaczęła jęczeć tuż przy nim, wyraźnie zadowolona.
Tylko się nie rozmyślaj w połowie. Skończ w środku, proszę – wyszeptała.
No, wreszcie coś się działo.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 EmptyWto Gru 29, 2020 7:48 pm

Napalona Mańka nie była do siebie podobna. Zawsze była delikatniejsza, a nie upierdliwa i pchająca się na siłę do bokserek. Fergal nie ukrywał zaskoczenia, nie dość, że nie tak dawno przeszli wymianę zdań, to jeszcze wpadła do jego pokoju i pragnęła miłości.
Może to kolejny objaw nieobliczalności? Albo faktycznie Schulz się zabawił, dodając coś nieodpowiedniego do krwi Manueli? Schlecht chętnie przeszedłby się do doktorka raz jeszcze u porządnie wypytał o stan Sojki. Ale czy będzie mu to dane?
Nie sądzę.
Odepchnięta wampirzyca przyssała się kłami do szyi, na co Rekin zareagował złością. Stanowczo odepchnął ją od siebie. Nie zamierzał w obecnej chwili dzielić się z nią krwią. Poza tym... Nie pozwolił.
- Doprawdy A później będziesz sobie pluła w twarz, że wpadłaś do mojego pokoju i zażądałaś, żebym cię przeleciał. Nie jesteś sobą.
Wytknął ostro wampir. Niemniej do kobiety nic nie docierało; wciąż się lepiła i nie dawała za wygraną. Jeśli jej naprawdę nie weźmie, nie da mu spokoju... A Rekin naprawdę nie miał na to ochoty.
Kiedy Devlin został wygnany, Fergal kolejny raz próbował jej wyperswadować pomysł lub chociaż się dowiedzieć... Nic z tego. ta wciąż chciała.
I do cholery... Ten wypięty tyłek. Fergal musiał złapać się za czoło, inaczej się nie dało.
O tyle dobrze, że wampirze ciało reagowało i zapragnęło wijącej się Polki - a jak wiadomo - instynktu się nie oszuka. Dlatego też Rekin postanowił zadziałać. Już nie odpowiadał na jej słowa, skoro zaczęła protestować i wciąż naciskała. Skupił się na męskiej czynności dopadnięcia napalonej wampirzycy i pokazaniu jej, że wcale nie musi przejmować pałeczki: Fergal znalazł się nad nią.
Acz nie można się było obejść bez ociągania się. W końcu w głowie Fergal wciąż miał ich rozmowę, poza tym duchowa niechęć wciąż żyła.
- Jak się nie przymkniesz, zamknę cię w łazience.
Zagroził na jej ponaglanie. Warknął odruchowo, kiedy otarła się o niego i pozostawiła wilgotny ślad. Skoro tak bardzo się jej spieszyło... Wyzywała i ponaglała... Schlecht ruszył do boju: atak na krocze, mocne wejście i wreszcie upragniona przez Manuelę zabawa. Tylko wampir nie miał ochoty na dodatkowe igraszki i pieszczoty: gdy próbowała go przyciągnąć do siebie, odsuwał się. Dawał w ten sposób znać, żeby zaprzestała. Jak widać Niemiec nie zamierzał pozwolić nawet na najmniejsza dominację.
W pewnym momencie chwycił ją za szyję i docisnął do materaca. Drugą ręką przytrzymywał ją, acz Manuela sama przylgnęła do jego ciała, oplatając nogami. Oczywiście nie był delikatny: każdy ruch wykonywał mocno, tak, żeby czuła ból, a nie przyjemność. Chciała na ostro?
Proszę bardzo.
Poza tym Fergal wkręcił się wystarczająco, żeby kolejny raz stracić kontrolę: objął ramionami Polkę - nie zważając iż właśnie masowała własną pierś - boleśnie ją ścisnął, wzmacniając ruch. Właściwie zaczął ją... gwałcić. Jeśli jakoś chciała zwolnić, nie było opcji żeby tak uczynił. Właściwie nie było takiej opcji, zważywszy na stan Żydówki w którym obecnie się znajdowała. Ona tego chciała, ba, sama zaczęła.
Do dzikiej miłości dołączył też i drugi kolega. Tempa oczywiście nie zwolnił, przez co mogło dojść do nieprzyjemnego bólu.
Nie spuszczał wzroku z rozpalonych policzków narzeczonej. Mańka była tak zarumieniona, jakby miała naprawdę silną gorączkę.

Sam akt trwał dość długo. Fergal doszedł tak, jak chciała tego Manuela, mianowicie w niej.
Czy była zadowolona?
Wściekły, lecz usatysfakcjonowany łóżkowym alarmem, odsunął się od nagiego ciała. Przyjrzał się ostatni raz, po czym poprawił bokserki. Jeśli znowu chciała, Fergal pokaże jej cudowny uśmiech pełen zębisk, acz grymas do przyjaznych nie należał. Już dość.
- Jeśli zaczniesz mi później wyzywać, że nie powinienem, przysięgam, że się wkurwię.
Powie nagle na ostrzeżenie. Może i był zły na siebie za akcję w lesie, to jednak wciąż nie docierało do niego, ta nagła zmiana. Wstanie z łóżka, żeby udać się w stronę okna. Rozchyli nieco zasłonki, następnie otworzy okno, żeby do środka wkradło się świeże powietrze.
Mańka tego potrzebowała.
- Co ci tak w ogóle jest? Najadłaś się jakiś erotycznych feromonów czy coś?
Ośmielił się zapytać. Pewnie sama nie będzie wiedziała, o ile sama zechce odpowiedzieć. W końcu foch jej nie minął, sama mówiła, żeby walić przeszłość.
Właściwie... Mańka chciała walić wszystko, włącznie z sobą za użyciem dwóch fergalowych kolesi. Aż potarł nerwowo kark na którym już się pokazały skrzela.
Aż tak się zdenerwował podczas stosunku? Aż tak słodki zapach i wijąca się wampirzyca na niego podziałała? Zapewne jakby był w lepszym humorze, cała akcja z zaspokojeniem wyglądała by inaczej.
Cóż, nie ma co ukrywać, Fergal liczył na więcej takich dziwnych przypadków.
- Niemniej byłem zaskoczony, kiedy wparowałaś w takim stanie i od razu rzuciłaś się do mojego krocza. To takie niepodobne do ciebie, przeważnie ja się tak zachowuję.
Dorzucił pół żartem pół serio. Przynajmniej zobaczył jak to jest, kiedy Mańka atakuje o seks, a nie na odwrót. Aczkolwiek i tak nie pozwolił sobie wejść na głowę; Niemiec w końcu nie jest z tych romantycznych partnerów, pozwalającym partnerkom od czasu do czasu pokazać władzę w łóżku.
Co to, to nie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 
Monachium i jego okolice (Niemcy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: