FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Monachium i jego okolice (Niemcy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyPon Sty 18, 2021 10:40 pm

Manuela powinna zapytać się Fergala o odpowiedź, dotyczącą wycieczki z Devlinem. Obydwoje wiedzieli, że z tym szaleńcem nigdy nic dobrego nie wyniknie. Więc dlaczego Schlecht zdecydował się z nim wybyć? Czymś go przekonał? A może dla świętego spokoju?
- Na to może jedynie odpowiedzieć Fergal.
Odparł. Manuela niech nie ma mu za złe, nie chciał też przy niej obgadywać Rekina. Więc rozsądniej byłoby jakby porozmawiali w cztery oczy.
Co jest w tym lesie?
Andre zastanowił się przez chwilę i z uśmiechem odpowiedział.
- Cóż... Nie chcę cię straszyć, ale las nocą nie jest przyjazny i dla wampirów. Zbyt wiele istot straciło tutaj życie. Zatem sama się domyśl, co tutaj grasuje.
Nawiedzony las? Owszem. Las w pobliżu posesji był odwiedzany przez duchy poległych tutaj ludzi. Straszyły one mieszkańców, a jak wiadomo z niematerialnym bytem wygrać jest ciężko, nawet i wampir może mieć kłopoty.

Gdy Claudia wyszła, a wróciła Manuela, Fergal poczuł się lepiej. Co prawda psychicznie ciążyło go to, co zrobił podczas wyjazdu z Devlinem. Mini obóz... takie miejsce nie powinno istnieć. A co gorsza, Rekin kolejny raz stracił nad sobą panowanie i zamiast się ogarnąć, przeszedł w tryb obozowego mordercy. Nie chciał taki być!
Na pewno nie wybierze się kolejny raz z Devlinem, nie po tym co czubek odwalił:
Zmusił Schlechta do złamania postanowień, nakłamał Manueli o zdradzie Co jeszcze miał w planach zrujnować? Powiedzieć Sojce o obozie? Oby nie. Wtedy Rekin nie omieszkałby zabić Devlina i nieważne jakie skutki by osiągnął.
Całe szczęście, że Sojka wysłuchała narzeczonego. Nie okłamywał jej, nie zdradził. Może polować, mordować i pożerać ofiary, ale nie zdradzić Manueli. Był jej oddany.
- Pojechałem z nim dla odzyskania spokoju. Uczepił się mnie jak rzep i nie odpuszczał, póki nie zgodziłem się na wyjazd. Żałuję jednak, że to zrobiłem.
Wyjaśnił, póki co omijając cel podróży. Póki nie dopytywała, nie zamierzał tego poruszać. Poza tym najważniejsze było uspokoić i tak już nieźle zasmuconą Sojeczkę.
Ważne, że go nie odrzuciła. Nie odsunęła się, nie panikowała i nie lamentowała dalej. Fergal mógłby wtedy się zezłościć. Chociaż czy aby na pewno dałby upust całej złości na i tak już sponiewieranej od wody wampirzycy?
No właśnie... Nie wiadomo.
- Miałaś prawo czuć się źle.
Zgodził się. Nie ma co ukrywać, Polka została wrzucona na głęboką wodę bez wytłumaczenia i dodatkowo dostała walniętego Devlina, który zrobi wszystko, żeby przekabacić Schlechta na swoją stronę.
Popatał jeszcze Manuelę po głowie, kończąc tym samym wyrażanie swoich uczuć. Co za dużo, to niezdrowo. Poza tym nie można od razu wszystkiego na raz.
Pływała w jeziorze?
Więc dlatego była taka przemoczona?
- Aż tak było ci smutno?
Bez cienia kpiny, jedynie zapytał. Dobrze, że wróciła. Przynajmniej mógł się nią zająć i wbić do jej głowy, że nie zamierzał i nie zamierza zdradzać.
Niestety, uroczą chwilę przerwał czas na rzyganie! Kto wie, może Fergal uzyskał nową umiejętność? Rzyg krwią na ckliwe chwile? Ochrona organizmu, żeby czasami nie przedobrzyć w uczuciach.
I tym razem Rekin nie odbył samotnej podróży z toaletą; towarzyszyła mu troskliwa Manuela. Mógłby ją pogonić, bo przecież chwila słabości dla niego była czymś absurdalnym.
Tylko pytanie: Po co?
I tak już znała Rekina na tyle dobrze, że nie powinien odczuwać wstydu ani tym bardziej naruszenia dumy.
Po romantycznej chwili przy sedesie, wampir wstał i pozwolił się zaprowadzić do umywalki.
- Tak, tylko muszę się położyć.
Odpowiedział na zadanie wcześniej pytanie. Ogarnął się w miarę możliwości i wreszcie wrócił do łóżka. W obecnej chwili ciężko było cokolwiek więcej zdziałać.
Skinął głową na kolejne pytanie i przeczekał cierpliwie na powrót Manueli. Nie musiała go budzić, nie spał.
- Co to jest? Dziwnie pachnie.
Skrzywił się na widok syropu. Manuela musiała wcisnąć narzeczonemu na siłę wszystkie lekarstwa bo się ociągał, poza tym zrobił też nieco obudzoną minę.
- Mańka, nie jestem dzieckiem.
Burknął, odbierając leki. Na smak syropu aż nim wstrząsnęło. Niemniej zaczynało powoli już działać. Może nie będzie już tak ganiać do toalety, żeby śpiewać rzygające serenady do bystrej wody.
- Dziękuję.
Dodał, oczywiście pod nosem, żeby czasami Polka za bardzo nie usłyszała.
Obydwoje wreszcie mogli odpocząć. Należało im się.
Fergal rozluźnił się wreszcie, czując niemałą ulgę. Skurcze już tak nie dokuczały, pozostała tylko ospałość. I jeszcze powolne głaskanie wrażliwych uszu. Czy Mańka go usypiała? Można byłoby tak odebrać, gdyby nie to, że zaczęło się przesłuchanie, którego nie chciał.
Cóż, prawdy powiedzieć jej nie mógł. Załamałaby się i na pewno bardzo obraziła. A nie chciał tego.
- Devlin wymyślił niespodziankę. Pojechaliśmy na jakiś zabudowany teren, na którym czekały wynajęte przez niego dziwki. Sprowokował mnie do ataku i zaatakowałem kilka z nich. Musiały być czymś nafaszerowane, stąd zatrucie.
Było mu cholernie źle. Bardzo kurwa źle. Dlaczego? Bo kłamał! A przecież obiecał, że tak nie będzie, że szczerość! Przez najbliższy czas będzie sobie tym pluć w twarz. Lecz z drugiej strony... Oszczędził Manueli koszmaru.
- No i przesadziłem z ofiarami. Zjadłem ich za dużo. Pokarało mnie.
Dorzucił, nie ukrywając złości na samego siebie. Nie chciał już do tego wracać.
Jeśli Manuela przyjęła wyjaśnienia w miarę dobrze, mogli przejść do kolejnego tematu.
Gustaw.
Nie dało się nie wyczuć skrętu trzewi. Aż musiał zmienić pozycję z leżącej do siadu. Nerwy go ogarnęły.
- Kurwa! Co za zjeb!
Warknął zirytowany, zacisnąwszy pięści. Nie mógł leżeć. Musiał wstać i pochodzić trochę po pokoju.
- Manuela! Przecież ten debil nawet tutaj nogi nie postawi! Zastrzelę go! I czemu Beleth zrobił takie głupstwo!
Zaczęło się wyzywanie. Schlecht na siłach jeszcze nie był, wszak krew starców jeszcze w nim tkwiła, to i tak nie potrafił usiedzieć.
- Wiadomo kiedy ma przyjechać? Bo jak tylko go zobaczę, zamierzam ukręcić mu łeb! Nie powstrzymasz mnie! Ten patałach w końcu powinien zrozumieć, że go nie chcesz. Co za zboczeniec. Z Devlinem by się dogadał! Obydwoje mają nasrane w deklach!
O tak. Schlecht nakręcił się jak katarynka. W pewnym momencie musiał się zatrzymać żeby złapać oddech. Spojrzał na Polkę.
- Mam nadzieję, że jesteś świadoma, że nie ma opcji o twoim wyjeździe.
Wskazał na nią palcem, licząc na dobrą odpowiedź. Niech mu zaufa! Nie opuści jej! Zawalczy jak rekini lew!
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySro Sty 20, 2021 7:35 pm

Manuela w duchy nie wierzyła, więc zbagatelizowała słowa Andrego i uznała, że sobie z niej żartuje. Las albo był bezpieczny, albo kryły się w nim eksperymenty Schulza czy Beletha, o których szlachetny nie mógł powiedzieć – a przynajmniej tak sądziła.
Miała teraz zresztą ważniejsze sprawy, a nie jakieś leśne straszydła. Musiała porozmawiać z Fergalem!
Całe szczęście, że nie powiedział jej całej prawdy o obozie. Na razie by jej nie przełknęła. Sam fakt, że takie miejsce ponownie istniało, był dla niej nie do zniesienia, a gdyby się jeszcze dowiedziała, że narzeczony ponownie stał się taki jak dawniej…
Mógłbyś mi obiecać, że już nigdy z nim nigdzie nie pojedziesz sam na sam? – poprosiła, patrząc mu prosto w oczy. – Martwiłam się o ciebie. Boję się, co może mu strzelić do łba.
I co teraz? Czy Fergal na pewno był taki pewny tego, że nie wybędzie ponownie z Devlinem do obozu? A nawet jeśli obecnie tak twierdził… to czy w przyszłości na pewno nie złamie obietnicy, o ile ją złoży?
Zaczęła opowiadać o jeziorku, chcąc też trochę rozładować atmosferę.
Aż tak było ci smutno?
Jeszcze pytał? Nie było widać?
Gdybyś mnie zdradził, pękłoby mi serce – odparła szczerze i dość poważnie.
Na szczęście obecnie Fergal wolał rzygać, niż wskakiwać do łóżka jakiejś tam obcej babie. Manueli nie przeszkadzało zajmowanie się chorym narzeczonym: nadal miała mu trochę za złe, że wybył z Devlinem, ale przynajmniej się uspokoiła i jej psychika nie produkowała aż tylu czarnych myśli na sekundę.
Ale gdyby się dowiedziała, że Fergal rzygał, bo miał dość obecnej chwili – z pewnością znowu byłaby załamana!
Ogarnęła jego, ogarnęła sedes i przyniosła leki.
Diphergan, syrop przeciwwymiotny – oznajmiła, pakując mu łyżeczkę z płynem go gardziołka. – Skoro nie jesteś dzieckiem, to ładnie przełknij. Nawet pójdę do pani Petry o naklejkę Dzielnego Pacjenta.
Usłyszała jego podziękowania, przez co na jej ustach na moment pojawił się uśmiech. Ale długo taka wesoła nie została – w końcu nadal nie wiedziała, co działo się z Fergalem tego dnia.
Wysłuchała bajeczki o dziwkach, która ani trochę jej się nie spodobała. Ale przynajmniej w nią uwierzyła, więc Rekin mógł obecnie czuć się bezpieczny.
Nie zarzuciłaby mu w takiej chwili kłamstwa. Przecież są wobec siebie całkowicie szczerzy, prawda?
Nie zmyśliłby niczego, nie teraz, nie po tym, co jej powiedział. Nie była mu obojętna, nie mógłby jej oszukać. Tak sądziła.
Dlaczego akurat prostytutki? – odparła z nutką zazdrości. – Chciał, żebyś się z którąś… przespał?
Tak, przede wszystkim to ją interesowało. Oczywiście, nie popierała morderstwa niewinnych kobiet ani tego, że Fergal dał się ponieść nerwom – niemniej w ostatnich tygodniach było już tyle ofiar, że gdyby miała płakać o każdą, nie starczyłoby jej łez.
Jak cię sprowokował? Co powiedział? Przecież umiałeś już powstrzymywać emocje – odparła z lekkim żalem, przypominając mu o jego przemianie. – Czułam od ciebie też męskie zapachy. Ktoś z wami był?
Czy się mu to podobało, czy nie, musiał brnąć w to kłamstwo i odpowiadać na pytania Manueli. Gdyby się zdenerwował i uniknął odpowiedzi, znowu zrobiłaby się nieufna.
Tylko czy kiedyś nie zapląta się w tych wszystkich wymyślonych historiach, które jej sprzedawał? No i czy Devlin go nie zdradzi?
Leżąc spokojnie, obserwowała gwałtowną reakcję Fergala na wieść o Gustawie. Jej też nie cieszył przyjazd arystokraty – ale przede wszystkim winiła Beletha, nie zboczonego debila.
Połóż się z powrotem, nie możesz tak szybko się ruszać, zwymiotujesz lekarstwa – upomniała go fachowym tonem, ale niewiele to dało. Zaczął krążyć po pokoju. – Nie wiem, dlaczego to robi, ale się boję. Fergal, skoro on był w stanie zgodzić się na pokrojenie mnie na stole bez mojej wiedzy, to tym bardziej będzie w stanie oddać mnie Gustawowi – wyżaliła się. – Nawet jeśli Andre mówi, że tak nie jest, to ja w to nie wierzę.
Nie próbowała upominać Fergala: sama była rozgoryczona, więc nie przeszkadzało jej, że narzeczony jawnie groził Gustawowi. Co prawda, nie zgodziłaby się na skrzywdzenie arystokraty, ale też była mocno zdenerwowana, że ten debil nadal męczył.
Fergal zadał jej pytanie, na które milczała przez parę sekund. W końcu schowała twarz w poduszkę.
A może Beleth chce się mnie pozbyć i nie będziesz mieć nic do gadania? Przecież wtedy zyskałby cię na wyłączność i mógłby cię o wiele lepiej kontrolować, a o to mu chodzi – wyraziła swoje obawy. – Nie wiem, Fergal. Nie wiem, kiedy on tu przyjedzie i co się ze mną stanie. – Zrobiła na chwilę przerwę, aby uspokoić oddech. – Chodź spać. Musisz odpocząć.
Sama też tego potrzebowała, zresztą czuła, że emocje jeszcze w niej wrzały, a nie chciała się rozryczeć przy cierpiącym Feegalu i działać mu na nerwy.
Ukokosiła się pod kołdrą i po długim czasie jakoś zasnęła – chociaż niespokojne myśli ledwo na to pozwoliły.

Miała nadzieję, że kolejnego dnia Fergal będzie czuł się lepiej. Kiedy wstali, uważnie jeszcze wybadała jego stan i w razie potrzeby podała mu kolejne lekarstwa. Swojej krwi nie proponowała, bo stwierdziła, że pewnie ciągle miał jadłowstręt.
Właściwie nie wiedziała, czym się zająć – miała nadzieję, że będą mogli spędzić wspólne, prywatne chwile w pokoju, albo planowała iść cichcem do Andrego i wypytać go o stan Esterki (dzisiaj kłótnia z siostrą bolała o wiele bardziej niż wczoraj).
Jednak późnym rankiem to Petra przyszła do ich sypialni i poprosiła Manuelę o pomoc w porządkach w jakichś kobiecych ubraniach. Najwyraźniej polubiła Polkę i chciała przekonać ją do swojego domu… no i ewentualnie delikatnie dopytać o tak kobiece sprawy jak ciąża.
Ciągle miała nadzieję, że zostanie babcią małego Fergala!
A sam Rekin? Mógł iść na siłownię albo na basen, jednak nie bardzo miał z kim. Unzi wraz z Kriegiem wybyli poza posesję, Andre gdzieś się schował w domu, a Devlin…
Devlina to lepiej, żeby nawet nie brał pod uwagę.
Jeżeli w końcu wybierze spacer po posesji czy cokolwiek innego, niestety, dość szybko się okaże, że wcale nie będzie sam. W którymś momencie minie się bowiem na korytarzu z Marthą, jedną z wampirzyc od Claudii – a ta, gdy tylko zobaczy samotnego Fergala, wyczuje szansę na małą zemstę i od razu popędzi do swojej przełożonej.
Biedny Niemiec jeszcze nie wie, do czego zdolne są zazdrosne kobiety.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyPią Sty 22, 2021 9:45 pm

Czy Fergal miał ochotę na ponowny wyjazd z Devlinem?
Nie.
Czy wróciłby do obozu w którym miał pod dostatkiem więźniów i możliwość wyładowania się?
Cóż... Wiedział, że nie powinien, lecz w głębi siebie prawdopodobnie zgodziłby się. Nie przez Devlina, tylko z potrzeby zaspokojenia własnych żądz.
- Nie pojadę.
Zapewnił, nie kłamiąc. Nie chciał kolejny raz pakować się w samotną podróż z tym zwyrodniałym szaleńcem. Na samo wspomnienie zdyszanej i pobudzonej twarzy Rudzielca, Rekin dostawał dreszczy.
Obrzydliwe.
Skoro Manuela lubiła pływać w zimnych wodach, może kiedyś popływa razem z nim w basenie? Chciałaby? Chętnie by jej zaproponował, jednak gdy wspomniała o zdradzie i pękniętym sercu - aż westchnął.
- Nie mam w planach zdrad, więc bez obaw.
Rzucił nieco za szorstko. Chociaż Sojka zna na tyle Fergala, żeby wiedzieć, iż nie ośmieliłby się w tej kwestii skłamać. Nie w jego głowie krążyły myśli o złamaniu serduszka Maniusi, o nie.
Obecnie zaczął myśleć o przytuleniu się do sedesu. Cóż, dobrze, że Sojka była w pobliżu i zatroszczyła się o krnąbrnego narzeczonego.
Dzielny pacjent?
Wykrzywił się na smak obrzydliwego leku.
- Jaka znowu naklejka?! Dalej traktujesz mnie jak dziecko!
Wytknął oburzony. I tak w ogóle to gdzie naklejka? Nie dostał jej. No pewnie, Mańka pewnie trzyma dla Gustawa.
Nie mogło się obyć bez wyjaśnienia. Fergal na poczekaniu wymyślił historyjkę z dziwkami, co gorsza, będzie musiał znaleźć Devlina i powiedzieć mu o drobnym kłamstwie. Chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że ten pacan będzie chciał niewiedzę Manueli oraz drobny występek Rekina wykorzystać. Toć to świnia.
Poza tym czy właśnie wyłapał nutę zazdrości w głosie Sojeczki? Musiał spojrzeć na jej blada twarzyczkę.
- Proponował! Oczywiście odmówiłem. Chyba, nie myślisz, że przespałbym się z dziwką!
Syknął w złości, acz po chwili poprawił się i... objął ramieniem Manuelę. Niech się nie smuci. Po prostu na samą myśl o posądzeniu go o zdradę doprowadzała Fergala do złości.
- Wystarczyło, że próbował mnie naśladować albo udawać lepszego! No i... Potrzebowałem krwi.
Odpowiedział nerwowo, marszcząc brwi. Fergal nie pozwolił sobie wejść na głowę i być niżej od Devlina. Co to, to nie. Rudzielec powinien znać swoje miejsce.
- Byli tam też jego koledzy, chociaż bardziej nazwałbym ich opłaconymi sługusami.
Dorzucił obojętnie. Ugryzł się w język, że byli też mężczyźni wśród kurew, ale uznał, że z tym kłamstwem mógłby już przesadzić. Znając Manuelę, mogłaby jeszcze opatrznie zrozumieć.
Kolejny temat też nie był łatwy. Gustaw. Najgorszy debil pod słońcem właśnie zmierzał do Niemiec, w celu odebrania swojej Sojeczki. Rekin nie mógł znieść samej myśli. Nie dość, że patałach wkroczy na jego teren, to jeszcze zamierzał zabrać Manuelę. Kolejna rzecz do której Fergal nie dopuści za nic w świecie. Nie mógł też powstrzymać nerwów. Spojrzał się w kierunku wampirzycy, kiedy upomniała o stanie zdrowia.
- Nie mogę! Na samą myśl o tym frajerze wykręca mnie!
Fuknął, nie oszczędzając na tonie głosu. Walić, że była noc. Musiał rozładować zdenerwowanie, co gorsza faktycznie zaczął źle się czuć. Przystanął na moment, pocierając wierzchem dłoni lekko spocone czoło.
- Nie odda cię. Zresztą, sądzisz, że do tego dopuszczę? Gustaw, owszem wyjedzie stąd, ale w formie sproszkowanej. Prędzej go zabiję, niż dopuszczę do ciebie. Nie zapominaj czyją jesteś narzeczoną! MOJĄ! Nie tamtego leszcza!
Aż paluchem wskazał na Manuelę. Była jego kobietą, narzeczoną! A nie jakiegoś tam debila. Musiał zebrać myśli.
Znowuż Sojka zaczynała panikować. Znowuż tworzyła niemożliwe scenariusze i wątpiła w swojego Rekina. Co zrobić?
Wrócił do łóżka, usiadł po stronie Sojki i... oparł się połową ciała o jej bok. Głowę złożył na jej ramieniu, a swoimi rękoma objął ją.
- Zacznij we mnie wierzyć, Mańka. Bo ile razy mam ci powtarzać, że cię nie oddam?
Czy ma kazać napisać Sojce na kartce sto razy "Mam przestać mówić: Fergal mnie porzuci."? Oczywiście zgodził się, żeby wrócić do łóżka. Skierował się na swoją połowę i niech ma chociaż raz: sztywno bo sztywno, ale objął ją kolejny raz. Niech poczuje się bezpiecznie.
Manuela słodko już spała, a Niemiec? Rozmyślał. Obozy... Gustaw... Morderstwa na więźniach. Czy aby na pewno takie czynniki wpływały dobrze na jego przemianę? Nie. Nie będzie dobrze; im dłużej przebywa w tym domu, tym gorzej dla postanowień.
W końcu zasnął.

Czuł się o wiele lepiej gdy wstał. Nie obeszło się jednak bez kolejnej porcji leków, by w razie czego kolejny raz nie ucierpieć. Krwi oczywiście nie chciał jeszcze przyjmować, wciąż odczuwał przesyt. Zapewne przez kilka godzin będzie odczuwać ból ciała.
Dzień zapowiadał się całkiem znośnie, możliwe, że nawet narzeczeństwo spędziłoby go razem w spokoju, z dala od upierdliwych mieszkańców.
Niestety.
Petra miała inne plany i zabrała Manuelę na porządki. Kobieta jak widać polubiła lubą podopiecznego i chciała ją jak najlepiej poznać oraz przekonać do siebie. Co prawda Fergal nie był zadowolony?
Tylko co miał do gadania?
Solidarność kobiet przezwyciężyła Schlechta, który zresztą został dobity pretekstem samotnego wypoczynku.
Czy zdołałby przeleżeć cały dzień? Nie. Pozbierał się łóżka, wziął szybki prysznic i nałożył na siebie czarny dres. Zamierzał poćwiczyć, żeby rozruszać ciało. Może w ten sposób przyspieszy proces leczenia?
Po drodze do siłowni minął się jedną z koleżanek Claudii. Przelotnie na nią spojrzał, lecz zbytnio uwagi nie skupił. Nie pomyślał nawet, że wampirzyce miały już ustalony plan napaści, gdy będzie sam, bez upierdliwej narzeczonej.
W siłowni nie było nikogo. Przynajmniej w ciszy będzie mógł rozruszać ciało i odpocząć od ostatnich wydarzeń. Może jakoś zdoła ogarnąć plan wyrzucenia Gustawa, nim zdąży przekroczyć próg domu? Na pewno nie ominie go rozmowa z Belethem; musiał znać zdanie łowcy, chociażby czekałaby go kłótnia. W dodatku krążenie myślami przy Debilu idealnie napędzała do wysiłku. Dlatego też zaczął od atlasu do ćwiczeń. Pierw ramiona. Podczas ciągnięcia ciężaru, miał już w głowie jak dopada do zboczonego arystokraty i gołymi rękoma odgrywa mu głowę. O tak.
- Och, jednak ktoś tu jest!
Z myśli wyrwał go kobiecy głos. Claudia? Sądząc po krokach i zapachu, nie była sama. Nie biegł się z nimi przywitać, właściwie poczuł irytację, zważywszy ostatnią rozmowę z wampirzycą. Blondynka jednak ostentacyjnie dała znać, że miała w nosie jego rekinią personę.
Cóż... Nie zamierzał się smucić. Wrócił do ćwiczeń, ignorując cztery dodatkowe osoby.

Co u Manueli?
Wampirzyca właśnie przesiadywała w gabinecie Petry. Po przeglądaniu ubrań oraz porządkowaniu, zaprosiła Sojkę na herbatę. Nie udało się wcześniej porozmawiać o potomku, więc zamierzała spróbować właśnie w tej chwili. Upiła parę łyków herbaty, przyjrzała się Sojce i przypadkowo zaczęła temat.
- Ależ mi brakuje małych wampirów w tym domu. Zawsze jest z nimi wesoło! Pamiętam jak nasz Fergal będąc maluchem, pogryzł Belowi ulubioną parę rękawiczek skórzanych. Och, w tamtych czasach takie ubrania były bardzo cenne.
Starsze panie mają w zwyczaju wspominać i krążyć nieśmiało przy temacie. Manuela mogła śmiało więc wywnioskować o co chodzi.
- Zakładam, że teraz też mogłoby być ciekawie! A z wami młodymi! Och, widzę w was wszystkich wspaniałych rodziców.
Pokiwała głową, robiąc przy tym tęskną minę. Rozczulona Petra spojrzała w stronę zdjęć w ramkach pokładanych na starej, lecz w jeszcze dobrej stanie komodzie dębowej. Na jednym ze zdjęć widniała ona z Belethem i dwoma paroletnimi dziewczynkami.
- Kiedyś mieliśmy dzieci, ale los nam je odebrał. Tragiczny wypadek.
Może i było smutno, lecz właśnie też o to chodziło:
Wzbudzenie litości.
Pociągnięcie tematu.
Zgodzenie się na urodzenie małego wampirzątka, aby Petra mogła wychowywać.
Czy Sojeczka się przekona?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySob Sty 23, 2021 8:58 pm

Nie traktowała go jak dziecko, po prostu odezwały się w niej dawne przyzwyczajenia pielęgniarskie, jeszcze z czasów, gdy chciała zostać asystentką jakiegoś lekarza i pomagać ludziom. Zresztą uważała, że lepiej mówić do pacjentów cokolwiek – niech krzyczą i przeklinają, lepsze to niż ukrywanie zniesmaczenia.
Nie miała jednak ochoty latać po naklejkę, nie w chwili, gdy Fergal akurat przyznawał się do wypadu na dziwki. Co prawda nie zrobił tego sam z siebie, ale i tak ta informacja nie była przyjemna.
Czy Devlin koniecznie chciał go przekonać do tego, aby ją zdradził? Pokazać, że nie musi być wierny głupiej żydówce?
Fergal objął ją ramieniem i już chciała się przytulić, ale zaniechała tego po jego kolejnych słowach.
Nigdy nie przychodzisz do mnie, gdy potrzebujesz krwi. Zresztą już się przyzwyczaiłam, że mojej nie chcesz – ale zapasy pani Petry czy Beletha? Wolałeś coś nieznanego pochodzenia od Devlina? – westchnęła, chociaż bez wielkich wyrzutów, bo naprawdę nie chciała rozpoczynać kłótni.
Chociaż i tak zdenerwowała Rekina wspomnieniem o Gustawie. Nie dziwiła się – sama nie miała ochoty widzieć tego debila
Wiem dobrze, czyją jestem narzeczoną. Nie chcę nigdzie z nim jechać, ale chodzi mi o to, że ta decyzja może nie należeć do mnie. Ani do ciebie. Wystarczy, że cię uśpią, jak ostatnio. Gdy się obudzisz, ja będę już w samolocie w drodze do Japonii – powiedziała gorzko, wyraźnie zasmucona tą wizją.
To nie tak, że nie wierzyła w chęci Fergala. Wiedziała, że sam z siebie nigdy by jej nie oddał. Po prostu za nic w świecie nie ufała Belethowi – nawet jeśli teraz twierdził, że Gustaw jej stąd nie zabierze, to jaką mieli pewność, że jutro nie zmieni zdania?
A jej narzeczony z dnia na dzień coraz bardziej podporządkowywał się swojemu panu. Na nowo.
Ponownie ją przytulił. Tym razem delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu, chociaż pozostała z twarzą w poduszkę.
W ciebie wierzę. Nie wierzę w resztę tego domu. A już parę razy udowodnili, że mogą zrobić wszystko. Nie ciągnijmy dłużej tego tematu, chodź spać.
Cóż, gdyby Fergal zlecił jej pisanie na kartce, to może przynajmniej oderwałaby się od czarnych myśli, które bez przerwy nawiedzały jej głowę. A tak? Nawet ramię narzeczonego długo nie mogło jej ukoić.

Manuela nie miała nic przeciwko spędzania czasu sam na sam z Petrą, choć szczerze mówiąc, tego dnia miała nadzieję odpocząć z Fergalem albo wyjaśnić kłótnię z Esterką. Skoro jednak kobiecina wyciągnęła ją do swojego gabinetu, Polka nie odmówiła – właściwie Petra też mogła okazać się przydatna jako mediatorka pomiędzy siostrami.
Manuela pomogła jej uporządkować jakieś zadbane ubrania, kilka z nich biorąc dla siebie, po czym siadła do herbaty. Nie chciała być nieuprzejma i odmawiać, zwłaszcza że Petra miała w sobie babciną tęsknotę do rozmów z młodymi.
Manuela celowo zignorowała pierwsze słowa o małych wampirach. Zamiast tego odniosła się tylko do dalszej części:
Jaki był Fergal jako dziecko? Oprócz tego, że lubił wszystko gryźć? – Upiła łyk herbaty. – I właściwie, pani Petro, jak do was trafił? Co z jego rodzicami? – ośmieliła się zacząć niewygodny temat, którego narzeczony unikał. – Niewiele mi powiedział w tej kwestii, a ja chciałabym wiedzieć… dlaczego nie zdecydowali się go wychować. Nie mogli?
To naprawdę była ważna informacja dla Manueli – dzięki temu mogła lepiej zrozumieć zachowanie Fergala i wiedzieć, jak z nim rozmawiać, gdy znowu wpadnie w szał. Może w głębi duszy jej Niemiec nie był pogodzony z własnym dzieciństwem? Nadal nie rozumiał, dlaczego ojciec z matką go porzucili?
Może miał do nich żal i dlatego wyżywał się na wszystkich wokół?
Widzę w was wszystkich wspaniałych rodziców.
Zamarła po tych słowach, zatrzymując w powietrzu dłoń z herbatą. Zrozumiała, do czego Petra zmierzała.
Spojrzała na te same zdjęcia, na które patrzyła Petra. I dopiero gdy kobiecina ponownie się odezwała, Manuela odpowiedziała:
Bardzo mi przykro z powodu pani dzieci. Czy chciałaby pani powiedzieć, co dokładnie się stało?
Nawet wstała i podeszła do oprawionych zdjęć, aby przyjrzeć się im z bliska. Delikatnie schwyciła jedną ramkę, patrząc na dwie śliczne, radosne dziewczynki.
Może gdyby nie ich śmierć, Beleth nie stworzyłby wylęgarni katów? Może nigdy nie zainteresowałby się wychowywaniem wampirów?
Ostrożnie odłożyła zdjęcie, odwracając się w stronę kobiety.
Pani Petro – zaczęła cichym, smutnym tonem – wiem, o co pani chodzi, ale muszę panią zasmucić. Ja i Fergal nigdy nie będziemy mieć dzieci. Po pierwsze, jestem niepłodna, a po drugie – wzięła głęboki wdech – pewnie stworzylibyśmy dysfunkcyjną rodzinę. Nie wyobrażam sobie, że miałabym opowiadać dziecku, jak ojciec wielokrotnie gwałcił jego matkę, zanim w końcu się do niego przekonała i sama go zachciała.
Zbyt dosadnie? Trudno. Manuela miała serdecznie dość insynuacji na temat jej potencjalnej ciąży. Nie i już – owszem, zawsze była bardzo rodzinną osóbką i kiedyś marzyła o własnych dzieciach, ale nie wyobrażała sobie, że wspólnie z Fergalem byliby w stanie stworzyć normalny dom.
Ponownie usiadła przy stole.
Mieszka tutaj tyle pięknych wampirzyc. Dlaczego żadna z nich nie urodzi pani… wnuków? Chyba wiele z nich tego pragnie? – zagaiła jeszcze.
Ot, chociażby taka Claudia. Niech z kimś w końcu zaciąży i się zamknie – byleby dała spokój Fergalowi.

A skoro już o Claudii mowa, to właściwie bardzo chętnie by urodziła kolejnego wampirka dla Beletha i Petry – tylko że zależało jej na tym, aby dziecko należało do Fergala.
Nie przeszkadzałoby jej jednak, gdyby do Schlechta dobrały się inne kobiety, o ile mogła to kontrolować. Skoro Rekin nie chciał być jej i tylko jej, Claudia wolała się na nim paskudnie zemścić. I na Sojce również – niech wie suka, że nie jest jedyna.
Martha doniosła, że Fergal poszedł samotnie ćwiczyć na siłowni, podczas gdy Manuela siedziała zamknięta z Petrą w jednym z pokojów na piętrze. Dla Claudii było to idealne – z posesji wybyły dzisiaj wampiry, które potencjalnie mogłyby zechcieć skorzystać z siłowni, więc ona i jej znajome zyskały w końcu szansę.
Zwędziła niedawno Schulzowi środki punktowo paraliżujące wampirze mięśnie. Zastrzyki jednocześnie blokowały moce, więc idealnie – Fergal nie będzie mógł się ani ruszyć, ani przemienić, ani zaatakować wodą czy czymś tam innym. Był zdany na łaskę Claudii i jej znajomych.
Tylko że żadna z wampirzyc już łaskawa nie była. Nie po tym, jak Niemka została wielokrotnie upokorzona.
Weszły na siłownię, od razu zamykając się szczelnie od środka. Nikt inny nie powinien tutaj wchodzić.
Witaj, Fergal. Sam ćwiczysz? – wpierw zagaiła wesoło, dając mu ostatnią, ale już naprawdę ostatnią szansę.
Jeśli nie odpowiedział jej w żaden przyjemny sposób, to dała dziewczynom znak, aby obeszły ćwiczącego Rekina.
Co tam u tej żydowskiej kurwy? Jeszcze żyje? Bo chętnie bym poprosiła Unziego czy Devlina, aby coś jej zrobili – powiedziała już o wiele chłodniejszym tonem, wpatrując się w oczy Fergala.
Jeśli się wkurzył, to dobrze, na tym jej zależało. Jeśli nie, dodała:
Słyszałam, że niedługo przyjedzie po nią Gustaw. Kto wie, może przywiezie ze sobą naszą córkę? Sophia wreszcie zobaczyłaby obojga rodziców naraz!
Nie przestawała prowokować ani docinać – zależało jej na tym, aby Fergal się wkurzył i ruszył w jej stronę. Jeśli to w końcu zrobił, dała ręką znak Doris i Marcie, a sama wysunęła dłoń w stronę nóg Rekina.
Posadzka u jego stóp zaczęła się kruszyć, przez co zapadł się parędziesiąt centymetrów do środka. Niby nic strasznego, z pewnością szybko by się wydostał… gdyby nie dwie wampirzyce, które dopadły do niego jednocześnie.
Doris wbiła mu strzykawkę w prawie ramię, a Martha w prawą nogę. Fergal już po paru sekundach mógł odczuć odrętwienie w tych kończynach, a nim się spostrzegł, były całkowicie niesprawne.
Na domiar złego Anna również podeszła – i tym samym specyfikiem potraktowała jeszcze jego drugą nogę i drugą rękę.
Nawet jeśli którejś z nich zdążył coś zrobić, to przecież całej czwórki nie unieszkodliwił. Claudia podeszła do niego z satysfakcją w oczach. Zapewne leżał na ziemi, więc się schyliła i ujęła jego twarz w szponiastą dłoń.
Nawet nie próbuj się szarpać, kochanie. Twoje ręce i nogi przez jakiś czas będą nie do użytku. Na szczęście reszta ciała… – sugestywnie zniżyła wzrok – powinna działać perfekcyjnie.
I na zakończenie wpiła się w jego zimne usta. Mógł ją gryźć i przeklinać, ale na to nie zważała. Była silną wampirzycą, coś takiego nie było jej straszne.
Samodzielnie ułożyła go na ławce do ćwiczeń, tak aby leżał na plecach. Miał teraz piękny widok na cztery zazdrosne kobiety – w dodatku wszystkie bezlitosne.
Jeżeli próbował szarpać tułowiem albo twarzą, dostał z liścia od Claudii. Specjalnie zahaczyła o jego policzek pazurami.
Chcesz, żebyśmy sparaliżowały więcej mięśni? Nie? To leż spokojnie. Mam ochotę widzieć każdy grymas twojej twarzy, gdy nas będziesz zaspokajać. Nie chcę ci nic wstrzykiwać w policzki, nie zmuszaj mnie.
Mógł krzyczeć i przeklinać, jeśli chciał, ale Claudia przykucnęła przy jego twarzy i ponownie mocno ją schwyciła.
W międzyczasie tuż obok stanęła Anna, która zaczęła powoli, ponętnie zrzucać z siebie ubrania. Claudia zmuszała Fergala do tego, aby patrzył na rozbierającą się wampirzycę.
Anna ma akurat dni płodne, wiesz, skarbie? – syknęła do ucha Rekina, które zaraz po tym polizała. – Nie chciałeś po dobroci, to musiałyśmy same zadziałać.
I wgryzła się boleśnie w jego szyję, szybko spijając dużo krwi. Chciała go trochę osłabić, aby nie miał siły na krzyki. Martha i Doris stały obok w pogotowiu, aby ewentualnie pacyfikować Fergala.
A Anna, piękna, czarnowłosa wampirzyca o niesamowicie prostych włosach, była już całkiem naga. Miała duże, kuszące piersi i cudownie zarysowane biodra – z pewnością podobała się mężczyznom.
Na początku nachyliła się nad twarzą Fergala i z uśmiechem puściła mu oczko. Musnęła też ustami jego zimne wargi.
Podejrzewam, że już jesteś gotowy – zaświergotała, zniżając się tym razem do jego spodni.
Zaczęła gładzić dłonią jego krocze przez spodnie.
Och, czuję dwa – zachichotała niegrzecznie. – Nie martw się. Jeśli nie będziesz współpracować, mamy dla ciebie coś specjalnego – wskazała jedną dłonią na Marthę.
Wampirzyca wyjęła jakieś tabletki na potencję, które kupiła w aptece – kobiety były przygotowane na wszystko.
Tymczasem Anna wypięła kusząco tyłek w stronę twarzy Fergala, a jednocześnie zanurkowała dłonią w jego spodnie. Wymacała dwie męskości i zaczęła sprawnie masować jedną z nich dłonią, nie szczędząc przy tym zboczonych komentarzy do swoich towarzyszek.
A jeśli ręka nie pomoże, to chętnie zaraz zadziała ustami!
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyNie Sty 24, 2021 11:04 am

Nie można wytykać Manueli zdenerwowanie - miała do tego pełne prawo. Fergal powinien dwa razy się zastanowić czy aby na pewno, opłaca się wybrać z Devlinem w podróż. Doskonale wiedział, że ten czubek nic porządnego nie wymyślił. W dodatku gdyby wampirzyca dowiedziała się prawdy, mogłaby przyjąć o wiele gorzej i na pewno przestałaby ufać Rekinowi. Zresztą, już teraz czuł się podle, że naruszył ich relacje, mimo iż Sojka o niczym nie wiedziała.
Westchnął głośno, kiedy wytknęła o nie piciu jej krwi.
- Dalej nie rozumiesz, Manuelo.
Burknął od niechcenia, nie mając w ogóle ochoty tłumaczenia kolejny raz. Nie chciał pić jej krwi, bo potrzebował się wyżyć, Manuela mogłaby przez to poważnie ucierpieć. A zapasy pary łowieckiej były workami z krwią, a potrzebował żywej, przerażonej ofiary. Potrzebował zabić, a nie wziąć parę łyków i wypuścić ofiarę wolno.
Nie ciągnął już tematu o Gustawie. Polka znowu dała argument, który nie był zadawalający. I Niemiec zaczynał wątpić we własne siły, przez wspomnienie o uśpieniu.
Wtedy faktycznie nie byłby w stanie nic zrobić. Oby tylko Beleth nie podjął się takiego rozwiązania, żeby zaś postawić na swoim. Nie pozostaje więc nic innego niż wzmocnić swoją uwagę oraz być bardziej podejrzliwym w stosunku do byłego pana.

Samotne ćwiczenia miały przeobrazić się w coś innego. Fergal z początku zignorował obecność wampirzyc, siłownia była dla każdego domownika. Byleby nie wchodziły mu w drogę, on również im nic nie zrobi.
Szkoda tylko, że kobiety miały całkiem inny plan. Zdziwił się, kiedy Claudia znowu zagadała. Próbowała zgrywać pokojowo nastawioną czy znowu zacznie próbę pojednania?
- A widzisz tutaj kogoś innego poza mną?
Odpowiedział zgryźliwie, nie przerywając ćwiczeń. Dopiero zaczynał zwalniać, gdy przyrząd zaczęły otaczać pozostałe koleżanki wampirzycy. Wspólne podrywanie? Tego jeszcze nie grali.
Chętnie rzuciłby jakimś niemiłym komentarzem, gdyby nie to, że blondynka jako pierwsza postanowiła zaatakować. Fergal zatrzymał się, wlepiając zdenerwowany wzrok w chłodne oblicze Claudii. Wciąż dokuczała jej zazdrość?
- Wycofaj te słowa, Claudia!
Ryknął, wstając z krzesła. Podszedł do niej, z zamiarem pochwycenia i wyprowadzenia siłą z sali.
- Wbij sobie wreszcie do pustego łba, że nie zamierzam się z tobą przespać! I DO LICHA SKOŃCZ PIERDOLIĆ! Wkurwiasz mnie!
Już miał gdzieś, że pozostałe byłby co raz bliżej. Co gorsza wampirzyca prowokowała dalej.
Sophia?
- Nie mamy żadnej córki, ty głupia wywłoko! Jesteś chora!
Czyn wyrzucenia, miał przerodzić się w przemoc. Rekin chciał zaatakować Claudię, powalić ją i poniżyć przy koleżankach.
Nic z tego.
Tym razem Schlecht miał zostać poniżony przez cztery wściekłe kobiety.
Ach ta solidarność jajników.
Nagle grunt zapadł się pod nogami wampira, przez co stracił równowagę i o mało nie upadł. Był bardzo zaskoczony nagłym zwrotem akcji.
- Kurwa!
Krzyknął, chcąc wyjść. Przygotował się do podciągnięcia, żeby wyskoczyć z niewielkiej dziury, niestety chwilę po poczuł ukłucie w dwój miejscach: ramię i noga. Lek zaczął szybko działać, powodując z początku odrętwienie, później nastąpił całkowity paraliż. To samo stało się z drugimi kończynami. Schlecht nawet nie zdążył zareagować. Zaczął wściekle oddychać, patrząc z dołu na zadowoloną Claudię. Nie mógł się ruszyć, nie mógł wstać i dać im wszystkim nauczkę. Został skazany na litość wampirzyc.
Tylko czy nie okażą mu jakiekolwiek miłosierdzie?
Pochwycony za twarzy, wyszczerzył zębiska w złości.
- Pieprzona suka! MASZ SIĘ OGARNĄĆ!
Warknął ostrzegawczo. Nie dało się nie zauważyć, gzie wzrok wampirzycy powędrował. Czyli chciały jednego, a raczej... Dwóch. Szarpał się na przymusowy pocałunek żmij. Jakoś nie poczuł po tym zachęty.
Wyciągnięty i położony na ławce do ćwiczeń, próbował się podnieść. Nie obyło się bez bluzgów, wrzasków, aż wreszcie dostał z płaskiego w twarz. Może i cios podziałał, lecz nie na długo. Fergal przez zapach swojej krwi, nakręcił się w złości jeszcze bardziej.
- Kurwa. Niech tylko zacznę się ruszać, pozabijam was.
Nadal swoje. Doris zaśmiała się, następnie podeszła bliżej. Pogłaskała nieruchome ramię wampira.
- Za kilka godzin, Rekinie, będziesz w stanie poruszyć palcem.
Uświadomiła wampira w jak ciemnej dupie się znalazł. Claudia oczywiście kontynuowała swoje.
Dni płodnie... Do cholery. Czyli te wiedźmy naprawdę ułożyły plan dosięgnięcia rekinich genów siłą.
- Jesteście aż tak beznadziejnie zdesperowane, że używacie durnych sztuczek?!
Nie dało się wyczuć nuty obawy. Fergal znalazł się w potrzasku; bez możliwości obrony, nie mógł użyć mocy, ciało było nieruchome, otaczały go cztery spragnione zemsty wampirzyce. Czy przeżyje? Się okaże.
Anna zaczęła zrzucać cichy, Rekin został zmuszony na to patrzeć i nie odczuwał podniecenia. Anna nie była Manuelą, tylko polce był wierny. Na inne nie reagował... A przynajmniej żył w takiej nadziei. Myśli mówiły jedno, ciało drugie.
Przestał mówić, kiedy Anna znalazła się bliżej: naga, ponętna i chętna. Nie omieszkała sprowokować wampira muśnięciem ustami. Niczego nie odwzajemniał, ani nie zachęcał. Totalna męska kłoda. Nie zniechęciło wampirzycy do dalszych kroków; przeszła od razu do krocza. Wtedy Schlecht usiłował zmusić kręgi szyjne i kręgosłup do minimalnego podniesienia się.
- Przestań!
Wrzasnął, znowuż zaczął się szarpać. Claudia przytrzymała wampira za ramiona wbijając w nie boleśnie pazury... do krwi.
- Może trzeba przygnieść go hantlami?
Zaproponowała Doris, która stała obok. Sama przyglądała się poczynaniom Anny. Nie zwracała uwagi na niezadowolonego Schlechta, chociaż... Czy aby na pewno do końca tego nie chciał?
- Co? Że kurwa co?
Nie dowiedział. Nie mógł pojąć, że kobiety były zdolne do gwałtu na mężczyźnie. Ktoś powiedziałby, że to seks niespodzianka, ale nie dla osoby atakowanej. Fergal tego nie chciał. Anna wciąż pobudzała wampira ruchami, wystawiała tyłek przed twarz.
Ileż Niemiec tyłków się dzisiaj naogląda?
- Macie tylu innych! Czemu ja?!
Nie potrafił zrozumieć zawziętości oraz upartości wampirzyc. Był Krieg, Unzi, Andre i cała reszta godnych partnerów. Czemu brutalny oraz gruboskórny Rekin? Co gorsza działania Anny nie skutkowały tak, jak sobie wyobraziły. W końcu Schlecht otrzymał blokadę w postaci UKOCHANEJ SOJECZKI FORUMUJĄCEJ SIĘ W GŁOWIE. Co ona sobie pomyśli? Że ją zdradził? A przecież nie chciał! Cztery zdziry zaatakowały, gdy sobie spokojnie ćwiczył.
Zdał sobie jednak sprawę z jednego; kijowo jest czuć się bezradnym oraz wykorzystanym wbrew woli.
- Nie czekaj, Anna! Doskocz rumaka!
Usłyszał głos Marthy, ta która wydawała się taka miła i ułożona. Teraz ona potrząsała niczym grzechotką paczką tabletek. Szeptem zaproponowała Claudii, żeby Rekin jednak połknął końską dawkę. Niech się męczy!

Podczas gdy w sali rozgrywał się niezbyt miły scenariusz, Manuela kolejny raz musiała uporać się z herbatką i przyjemnym spotkaniem z Petrą. No, nie do końca tak przyjemnym, skoro kolejny raz miała słuchać o dzieciach, rodzinie i ślubach. Jak widać starsze pokolenia nie odpuszczały, Petra nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, że mogła zirytować Sojeczkę.
Skoro przeszli na temat Fergala, nie omieszkała odpowiedzieć. Uśmiechnęła się ciepło.
- Och, na pewno należał do dzieci bardzo żywych. Wszędzie było go pełno. Cały czas krzyczał, wojował i wchodził tam, gdzie nie wolno - często popadając przez to w kłopoty. Oczywiście miał swoje słabości, jak każde dziecko! Chociaż myślę, że teraz też je ma, tylko wraz z rosnącym wiekiem postanowił zakopać je głęboko.
Westchnęła nieco smutnie. Sięgnęła po małą, srebrną łyżeczkę, żeby zamieszać któryś raz z kolei swoją herbatę. Nie mogła powiedzieć Manueli, że Beleth był przyczyną odsunięcia słabości Fergala. Chociaż Polka była na tyle mądra, że mogła sama się domyślić.
W dodatku wampirzyca poruszyła kolejny ciekawy temat. Rodzice Fergala. Państwo Schlechtowie.
Do dziś pamiętała dzień w którym Beleth wrócił do domu z dodatkowym małym towarzyszem. Zawinięty w kocyk, świeżo urodzony wampir. Zacisnęła mocniej palce na uszku filiżanki.
- Małżeństwo Schlecht nie byli zamożni, w dodatku uciekali przed zwołaną przez kościół grupą łowiecką. Beleth jako jedyny łowca był tym, który chętnie im pomógł oraz zaoferował dom. Wampirzyca już wtedy nosiła w sobie Fergala.
Przerwała aby nawilżyć usta herbatą. Po krótkiej chwili kontynuowała.
- Kiedy jednak miał się urodzić, małżeństwo uciekło. Beleth od razu podjął się poszukiwań, wiedząc co im grozi. Tak bardzo się wtedy martwiła, bo miałam, tylko jego. Całe szczęście wrócił po paru godzinach z... Fergalem, bez jego rodziców. Powiedział, że zdecydowali się go oddać za pewną kwotę pieniężną, aby mogli uciec z kraju. Dziecko byłoby wtedy dla nich balastem. Cóż, jestem w stanie ich zrozumieć, zwłaszcza matkę. Sama nie wiem do dziś co się z nimi dzieje. Nie chcieli narazić Fergala.
Na sam koniec uśmiechnęła się naprawdę smutno. Petra mimo iż była łowcą bezdusznego łowcy, który jednak jeszcze miał jakieś ludzkie oblicze, zachowała w sobie wyrozumiałość, ciepło. Prawdziwa, kochająca staruszka!
W dodatku ze smutną przeszłością.
Nie chciała źle dla Manueli, gdy wciąż delikatnie podsuwała temat z posiadaniem potomków. Wciąż jednak nie rozumiała położenia Polki. A gdy jeszcze zeszli na temat utraconych córek... No cóż. Trzeba odpowiedzieć.
- To było dawno temu. Udaliśmy się wszyscy na wycieczkę do Wiednia, którą zaproponował Beleth. Akurat wtedy odbywały się świąteczne przedstawienia teatralne. To miał być wspaniały wieczór. Wspólne, rodzinne święta w pięknym mieście stworzonym dla artystów. Niestety. Dla nas Los nie okazał się łaskawy; w drodze do teatru, napadnięto nas. Zastrzelono dziewczynki, mnie poważnie raniono w bok, a Belethowi uszkodzono kręgosłup. Pomogła nam para narzeczeństwa. Musieli usłyszeć strzelaninę.
Nie chciała już dłużej mówić o tej sytuacji. Dla staruszki Petry śmierć córek była czymś potwornym, koszmarnym. Otarła niewielką łzę, która pojawiła się w kąciku oka.
- Do tej pory nie wiemy kto stał za atakiem. Beleth sądzi, że wrogowie jego rodziny; w końcu pochodzi z dużej rodziny łowieckiej.
Wzruszyła lekko ramionami. Może i czas leczył rany, jednak nie dla rodziców, którzy tego doświadczyli. Znowuż posłała Manueli uśmiech, wskazując na krzesło. Niech spocznie. Niech przestanie się smucić i porozmawiają o założeniu rodziny!
Szkoda iż, Polka nie podzielała zdania pani Belowej.
Z początku kobiecina siedziała w ciszy, przyglądając się Manueli. Mogło się z początku wydawać, że kompletnie nic do niej nie dotarło. Albowiem kolejny raz uświadomiono ją, jakim potworem jest Schlecht. Chociaż zauważyła pewne zmiany, nie dało się zmienić przeszłości.
- Tak mi przykro, Maniu. Nie powinnam. Wierzę jednak, że chociaż dla was Los okaże się łaskawy i nie odbierze wspaniałej drogi. Wybacz.
Nie spodziewała się Polka, że Petra zacznie płakać. Kobieta zawyła nagłym płaczem, ukuwając twarz w dłoniach. Jak widać wspomnienie o utraconej rodzinie zrobił swoje, w dodatku uświadomiono jej, że nie zobaczy małych Fergali i Manieczki. A tak bardzo chciała.
Nie odpowiedziała na dalsze pytania. Płakała dalej.
Wtedy wszedł Beleth (mistrz wyczucia).
- Petro, czy masz może moje dokumenty o... Orzesz co się tutaj stało?
Łagodny ton przeszedł od razu w nerwowy. Łowca zauważył płaczącą żonę oraz Sojkę, stojąca w pobliżu. Nie zastanawiał się. Od razu podszedł do wampirzycy, chwyciwszy ją za ramię i wykręcił boleśnie. Jeśli się szarpała, chwyci za włosy i przyszpili do stolika.
- Co zrobiłaś?! MÓW! Czemu Petra płacze?!
Kiedy ktoś zasmucał cudowną Petrę, Beleth tracił głowę.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyNie Sty 24, 2021 6:09 pm

Fergal nie wykorzystał ostatniej szansy i skrytykował Claudię. Wampirzyca przestała więc mieć jakiekolwiek opory. Beleth obiecał jej i pozostałej trójce, że dostaną Rekina. Skoro nie chciał po dobroci, trudno. Wezmą to, czego pragną, siłą.
Przy okazji Niemiec w końcu zrozumie, jak to jest naruszać czyjeś ciało i zmuszać go do stosunku.
Zdenerwował się już po jej pierwszych słowach. Bardzo dobrze.
Co mam wycofać? Że żydówka jest kurwą? Przecież jest. Założę się, że w tym momencie Unzi czy Devlin się nią zajmują. W końcu ta dziwka nie przepuści żadnej okazji do zdrady – mruknęła zgryźliwie, uśmiechając się kwaśno.
Kiedyś taka nie była. Kiedyś była dobrze wychowaną, uprzejmą wampirzycą, nie uciekała się do obrzydliwych sztuczek. Stała się paskudna przez obietnice, które jej złożono i których nie dotrzymano.
Nie mogła pozwolić na to, aby ktoś nią gardził.
Nie mamy córki, mówisz? W takim razie pewnie się ucieszysz, że dzisiaj może jakąś spłodzisz. Albo syna – syknęła tuż przed tym, jak dopadły do niego dwie wampirzyce i potraktowały jego mięśnie obrzydliwą substancją.
Z satysfakcją obserwowała, jak z sekundy na sekundę robił się bezsilny. Teraz należał do niej, był zdany na jej łaskę. To ona miała dostęp do jego ciała, mogła z nim zrobić, czego tylko zechciała.
Nikt im nie przeszkodzi.
Nie próbuj mi rozkazywać, najdroższy – mruknęła mu tuż przy ustach, które za chwilę pocałowała. – Miałeś wiele okazji, aby to robić. Ile razy chciałam ci się oddać? No, ile? Nawet nie zliczę! Ale skoro nie skorzystałeś, to teraz ja tu rządzę i wydaję polecenia. Rozumiemy się?
Choć Claudia nie wyrywała się do tego, aby zgwałcić go jako pierwsza, Fergal mógł zobaczyć, że przewodniczyła całą bandą. Dziewczyny robiły to, co im powiedziała. Uważnie jej słuchały, zwracały uwagę na jej gesty, miały też najwyraźniej wytyczoną kolejność dosiadania Dwóch.
Niemka ignorowała krzyki, bluzgi i groźby Fergala. Pozabija? Jeszcze czego. Gdy tylko Beleth się dowie, że przynajmniej jedna z nich zaciążyła, staną się nietykalne.
Bo to będzie oznaczać, że żydówka jest bezużyteczna, że nigdy nie da dziecka, mimo że Rekin mógł przekazywać dalej swoje geny. Beleth i Petra na pewno wtedy zdecydują się ją oddalić, a w zamian za to Fergal dostanie którąś z Niemek.
Musi tak być.
Anna zaczęła się rozbierać, wyginając się zalotnie przed Rekinem. Sam widok jej ciała miał go pobudzić. A jeśli i to nie zadziałało, zaczęła działać dłońmi. Wpierw włożyła do spodni jedną, potem drugą, tak że mogła stymulować jego obie męskości.
W końcu zsunęła jego spodnie, aby wydobyć członki na wierzch. Puściła oczko do Rekina.
Och – pisnęła gdzieś z boku Doris, przyglądając się kroczu Fergala. – One oba są ogromne! To możliwe, żeby…?
Podaj mi tamtą gumę – przerwała jej Claudia, wskazując na jeden z przyrządów do ćwiczeń. – Użyjemy zamiast hantli.
Anna masowała członki Fergala, aż w końcu nachyliła się nad jednym z nich i dziarsko wzięła go do ust. Zaczęła głośno ssać i lizać, aby pobudzić niedoszłego kochanka – nie mogła się doczekać, aż w końcu na niego wskoczy.
Tymczasem Claudia obwiązała mocno gumą kark Fergala, jednocześnie przyciskając jego głowę do ławki. Biedak, nie mógł już nawet podnieść twarzy, bo zacząłby się dusić.
Martha podała tabletki, które Claudia zaczęła pieczołowicie odmierzać. Kątem oka obserwowała starania Anny.
Przestań się opierać – szepnęła do ucha Fergala, które przygryzła. – Jesteś mężczyzną, nie udawaj, że ci się nie podoba. Każdy z was lubi seks-niespodziankę, prawda? I to z czterema naraz! – Siłą schwyciła do za policzki i otworzyła mu usta. Zaczęła wciskać mu do gardła tabletki. – Że niby próbujesz być wierny? Nie wciskaj mi kitu! Każdy z was jest taki tam, tak samo zaprogramowany. Wystarczy lekko dotknąć między nogami, a macie totalnie gdzieś lojalność. Liczy się tylko seks, prawda? Też taki jesteś, dobrze o tym wiesz. – prychnęła, zaciskając jego usta i zmuszając go do przełknięcia tabletek. Jeśli nie chciał, uderzyła go w twarz i w krtań, byleby przełknął ślinę. – A co, jak ci powiem, że już nieraz wysyłałam do tej twojej żydówki Unziego? I że w tym momencie też ją odwiedził? Ona cię chętnie zdradzała! Unzi mówił, że jęczy jak doświadczona kurwa, bez względu na to, kto ją bierze – dorzuciła jeszcze obrzydliwym kłamstwem.
Była wyraźnie urażona i zawzięta. Nawet nie musiała odpowiadać Fergalowi, dlaczego on – chciała się zemścić właśnie na nim i tyle. Tu nie chodziło o byle jakiego partnera, bo codziennie mogła wskakiwać do łóżka innemu.
Tu chodziło o to, że właśnie Rekin został im obiecany. Jeśli mężczyźni sądzili, że wampirzycom można w nieskończoność wciskać kit, to grubo się mylili.
Czy to wysiłki Anny, czy tabletki – w końcu pomogły i męskości Fergala zaczęły robić się twarde. Anna podniosła twarz, oblizała z triumfem usta, po czym usiadła na Rekinie, przodem do niego, tak aby widział jej piersi.
Zaczęła ocierać się swoją mokrą kobiecością o jego krocze, od razu przy tym głośno stękając. Patrzyła z góry na Fergala rozpalonym wzrokiem.
Są już takie twarde! – wyjęczała w końcu, sięgając dłonią w dół. – Chyba jednak wcale nie jesteś jej wierny, prawda?
I w końcu nabiła się na jednego, donośnie przy tym wzdychając. Drugi stymulował jej łechtaczkę. Nie czekając, zaczęła zmysłowo poruszać biodrami, bez przerwy wydając z siebie zadowolone pomruki. Jedną dłonią masowała swoje piersi, a drugą trzymała się ciała kochanka.
Widzisz, jak ci się podoba? – szepnęła z uśmiechem Claudia, siedząc tuż obok jego twarzy. – Nie musisz się powstrzymywać w jękach. Dalej, powiedz jej, że ci dobrze! Daj znać, jak ma się poruszać! Ona to zrobi!
Anna ujeżdżała jego jedną męskość, Claudia – najwyraźniej też coraz bardziej podniecona – dyszała mu przy uchu, Martha obserwowała wszystko z uśmieszkiem, a Doris podeszła do ławki i ukucnęła przy kroczu Fergala, twarzą w jego stronę. Spojrzała na Annę, która nie przestając poruszać biodrami, schwyciła koleżankę za włosy.
Doris bez słowa zdjęła bluzkę, obnażając swoje nagie piersi, i nachyliła się tak, aby ocierać się nimi o podbrzusze Fergala. Wzięła jego drugą męskość do ust. Przytrzymywana przez Annę, zaczęła zaspokajać oralnie Rekina.
Niemiec mógł usłyszeć, że Martha już zaczęła ściągać ubranie. Claudia zresztą zrobiła to samo. Gdy była już naga, sięgnęła po prawą, bezwładną rękę Fergala. Zaczęła nią jeździć po swoim ciele: twarzy, szyi, piersiach, brzuchu, aż wreszcie kobiecości. Nawet jeśli on nie czuł jej skóry, to przynajmniej ona mogła napawać się jego dotykiem.
Zobaczysz, po dzisiejszym tak ci się spodoba, że codziennie będziesz do nas przychodził po więcej – szepnęła, wgryzając się po chwili w jego ramię i nie przestając stymulować swojego ciała jego ręką.
A naga Martha już stanęła na widoku Fergala, czekając, aż Anna i Doris skończą. Czarnowłosa jęczała coraz głośniej i ujeżdżała Rekina coraz szybciej, tak samo Doris coraz głębiej brała do buzi jego członka. Anna była już bliska orgazmu, co dało się poznać po rumieńcach na jej twarzy i skurczach kobiecości.
Fergal też pewnie niedługo dojdzie, ale jeśli myślał, że to już koniec, to niestety – tabletki jeszcze na to nie pozwolą. Zwłaszcza że Martha czekała w kolejce.

A Manuela tymczasem siedziała niczego nieświadoma u Petry. Pewnie by jej serce pękło, gdyby się dowiedziała, że Fergal właśnie odbywa stosunek z innymi kobietami.
I że w dodatku mu się to podoba.
Na razie jednak rozmawiała z kobieciną, która najwyraźniej uwielbiała wspominki.
Polka z uwagą wysłuchała najbardziej interesującego, czyli opowieści o małym Fergalu. Uśmiechnęła na samo wyobrażenie młodego Rekina, którego wszędzie było pełno i który leciał z płaczem do Petry po obtarciu kolana.
Nawet jeśli nie planowała zachodzić w ciążę, to jedno się Petrze udało – Manuela na moment rozmarzyła się o założeniu własnej rodziny. Oczyma duszy widziała słodkie, rozbrykane dziecko jej i Fergala, które z pewnością mocno by pokochała… ale porzuciła te myśli, kiedy przypomniała sobie o gburowatym, gruboskórnym narzeczonym.
Nie, on by jej dał dziecka, a nawet gdyby, to pewnie by je zabił. Albo by ją porzucił. Nie mogła marzyć o tym, że stworzyłby z nią rodzinę.
Musiała uciąć temat w zarodku, bo sama zaczynała czuć się gorzej.
Czyli myśli pani, że jego rodzice nadal mogą gdzieś żyć? – spytała trochę zaskoczona. Dotychczas sądziła, że umarli.
Zdecydowali się go oddać za pewną kwotę pieniężną.
Dziecko byłoby wtedy dla nich balastem.
Nie, Manuela tego nie rozumiała, ale głośno o tym nie powiedziała. Ona byłaby gotowa zginąć za własnego malucha. A nawet gdyby musiała uciekać, tak jak rodzice Fergala, to wróciłaby po swoją pociechę najszybciej, jak tylko by mogła. A tymczasem minęło ile? Ponad sto lat?
To były trudne czasy – odpowiedziała więc tylko, nie chcąc urazić Petry. – I bardzo mi przykro z powodu państwa córek. Dobrze wiem, jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha. Cała moja rodzina zginęła w obozie, a ja mimo wysiłków nie mogłam ich uratować – mruknęła pochmurnie, chociaż spróbowała rozjaśnić twarz uśmiechem. Nie chciała dobijać Petry.
Niestety, zasmuciła ją swoimi kolejnymi słowami, ale musiała to powiedzieć. Jeśli nadal na każdym kroku będzie słyszeć o ciąży, to oszaleje.
Nie miała pojęcia, że Petra nic nie wiedziała o wyczynach Fergala. Sądziła, że mieli romantyczną relację w obozie, tak? No to musiała się mocno zdziwić – jej ukochany wychowanek brutalnie gwałcił i torturował swoją przyszłą narzeczoną. Prędzej czy później ktoś by ją uświadomił: padło na Manuelę.
Och, pani Petro! Ależ proszę nie płakać! – przeraziła się Polka, wstając i podchodząc do kobiety. – Ja się z tym pogodziłam, nie każdemu pisana jest rodzina i…
Nie dokończyła, bo do pokoju wszedł Beleth, który zastał płaczącą żonę i próbującą ją uspokoić Manuelę. Łowca nawet nie pytał: zaatakował zdezorientowaną Polkę. Nie spodziewała się czegoś takiego, więc wpierw się nie broniła.
CO TY ROBISZ! – wrzasnęła, w końcu się szarpiąc. – PUSZCZAJ MNIE!
Nie czuła żadnego respektu wobec Beletha, nie szanowała go, miała go gdzieś. Zaczęła wściekle warczeć. Sama Petra się poderwała i cicho próbowała uspokoić męża – przecież Manuela nic nie zrobiła!
Przyszpilił ją do stolika, ale choć był doświadczonym łowcą, to przecież też starcem i zwykłym człowiekiem. Bez broni łowieckiej i magii był nikim – a Manuela miała o wiele więcej siły, zwłaszcza po eksperymencie, który przeprowadził na niej Schulz.
Bez problemu więc gwałtownie się wyprostowała i uderzyła tyłem głowy w czoło Beletha. Doprawiła to mocnym kopnięciem w piszczel. Jeśli nadal ją trzymał, to przerzuciła go sobie przez plecy, tak aby wylądował na stole. Wykręciła przy tym boleśnie własną rękę, ale trudno.
Może i nie była mistrzynią walki (chociaż Nikołaj w Rosji nauczył ją tego i owego), to jednak siła robiła swoje. Wampir bez problemu przerzuci przez siebie człowieka.
Beleth mógł co najwyżej ratować się którąś z łowieckich broni lub magią.
Co jest z wami nie tak?! – krzyknęła. – Jesteście popieprzeni! Nic nie zrobiłam twojej żonie! Nie skrzywdziłabym jej! – syknęła wściekle.
Jeśli ją w końcu zostawił, to zaczęła kierować się do wyjścia.
A Petra? Dopadła do męża, obejmując go i uspokajając.
Bel, co ty! Naprawdę nic się nie stało! Rozmawiałyśmy na delikatne tematy, a ja się po prostu wzruszyłam i dlatego płakałam! Jak możesz obwiniać o coś Manię, przecież to takie kochane i niewinne stworzenie… Ona tyle przeszła… – mówiła przez łzy, wyraźnie zawiedziona postawą męża.
Jak mógł chcieć skrzywdzić Sojeczkę? No jak?!
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyNie Sty 24, 2021 8:08 pm

Im dłużej Claudia ubliżała Manueli, tym gorzej dla Fergala. Ileż by dał, żeby zmusić ciało do ruchu i przetrącić kark tej podłej blond kurwie, która nie potrafiła przyjąć przegranej do świadomości.
Musiała się zemścić, za to, że nie ona stała się wybranką, tak samo jak pozostałe oszukane kobiety. Dlaczego miały tak bardzo wpojone bliskie spotkanie z Rekinem? Dlaczego Beleth wciskał im takie kity?
Patrząc jednak na to z drugiej strony, cała ta czwórka na czele z Claudią, były pokrzywdzone. Tłamszone od dziecka, uczone tylko jednego: bycia jak najlepszym inkubatorem. Generalnie wampirzyce nie znały innego życia.
Szkoda jednak, że zamiast wybrać inną drogę do rozwiązania problemu, podjęły się najgorszego.
Napaści.
Fergal nie miał jak się bronić. Pozostał mu jedynie krzyk oraz obelgi, które jednak nie trafiały do wampirzyc. Zbyt wybornie się bawiły, żeby przejmować agresywnym, szczekającym wampirem.
- Przestań nazywać Manuelę kurwą! Do pięt jej nie dorastasz, zazdrosna szmato! Ty i te twoje koleżanki! JESTEŚCIE POPIERDOLONE! ZJEBANE TCHÓRZE!
Nie chciał nawet słuchać tych wszystkich oszczerstw. Każde słowo Claudii było jadem. Nie wierzył jej, nie zwątpił też ani razu w Manuelę. Nie była taka jak te cztery tutaj.
Miała godność.
- Walcie się!
Dorzucił na wspomnienie o spłodzeniu dziecka. Nie zamierzał w nic ingerować, szkoda tylko, że jednak nie zapytał go nikt o zdanie. Nie widziało się mu żyć ze świadomością, że któraś z wampirzyc urodzi jego bachora! Zabiłby je w mgnieniu oka.
Claudia nie odpuszczała. Im więcej jadu włożyła w słowa, tym gorzej dla nerwów Schlechta. Wyrywał się przed pocałunkiem. Obrzydliwy smak wampirzycy będzie go męczyć przez dłuższy czas.
Nie zwracał uwagę na Annę. Zamykał nawet oczy, byleby nie widzieć wyginającej się przy nim kobiety. Co gorsza miała jeszcze czelność dopaść do jego krocza; zmacać je i zacząć przygotowywać.
Niestety nie wyszło tak, jak chciały, więc musiały dopomóc sobie lekami.
A raczej Fergalowi.
- Naprawdę was pojebało!
Zaś się rzucał, jak tylko dolna część ubioru odsłoniła pożądane elementy. Zlekceważył komplement. Niech sobie Doris wsadzi go w buty. Nie miał jak się wyszarpać, żeby uciec. Ręce oraz nogi wciąż pozostawały bezładne, a moce nie chciały działać. Zablokowały je, czyniąc Fergala całkowicie bezbronnym. Nie mógł zaprotestować, gdy Anna dobrała się oralnie do wzbudzenia pożądania. Mógł jedynie wrzeszczeć, ale niedługo i to będzie mieć utrudnione.
Guma, która została związana na szyi wampira utrudniała mowę. Zaczął się też dławić, gdy usiłował podnieść głowę. Mógł jedynie obserwować bezradnie Claudie, odmierzającą leki.
- Nie ośmielisz się, dziwko.
Syknie w nieukrywanej nienawiści. Był tak wściekły, że gdyby odzyskał kontrolę nad kończynami, pozabijałby niemądre babsztyle. Zamiast tego mógł jedynie czekać aż skończą.
Niemka znowu zaczęła sączyć truciznę do wrażliwego ucha Rekina. Skrzywił się, kiedy je nadgryzła.
- Czy ty się kurwa słyszysz?
Rzucił, nie mając zamiaru dyskutować na temat teroii Claudii o samcach i ich potrzebach. Jakoś Fergal nie cieszył się, z tej całej seks - niespodzianki. Wręcz przeciwnie, chciał stąd zwiać, lecz pierw zgładziłby te bezczelne suki.
Opierał się przy połknięciu tabletek, dopiero cios w twarz i w krtań zmusiło Rekina do połknięcia gorzkich proszków. Aż przeszedł go dreszcz.
Końska dawka leku na potencję. Serio?
Chociaż bardziej zdenerwował się kolejnymi słowami. Znowu siadła na Manueli.
- Nie wierzę w twoje żadne słowo, pizdo.
Splunie Claudii prosto w twarz. Ot, niech ma suka za swoje. Chociaż na tyle był w stanie ją upokorzyć przy przyjaciółkach.
Cóż... czas mijał, a Anna nie przestawała. Lek zaczął działać, przez co Fergalowi zrobiło się okropnie gorąco, a podbrzusze zaczęło okropnie boleć i pulsować. Pot spływał z jego ciała. Ile dostał leku? Dlaczego nie mógł kontrolować pobudzenia?
Zaczął się czuć źle. Nie chodziło też o lek, ale poprzednie zatrucie. Jak widać wampir nie mógł zażywać takowych leków, zakupionych w aptece. Albo też dostał złą dawkę. Nie kontaktował.
- Jestem wierny. To wy wszystko psujecie.
Słaby głos wampira wyrwał się z wysuszonych ust. Nie dość, że Claudia poprzednio pozbawiła go krwi, to jeszcze taki dodatek. Nie zapowiadało się ciekawie. W końcu Anna dopięła swego i wskoczyła na Niemca. Odruchowo warknął, obnażając zębiska. Chciał się podnieść, ale guma przycisnęła jego szyję. Dołączyły pozostałe do podłej zemsty; Doris podjęła się zabaw towarzysząc Annie, Claudia rozpoczęła samodzielną macankę nieruchomą ręką, a Martha zaczynała się rozbierać. Rekin wolał oglądać wirujące lampy na suficie, niż te dzikie wampirzyce.
Jedna z nich osiągnęła szczyt, a Rekin który powarkiwał z każdym jej ruchem, był bliski. Nie kontrolował własnego ciała, wszystko przez lek. Był na siebie wściekły... Zwłaszcza gdy Anna osiągnęła to, co chciała. Wampirze nasienie wylało się po jej wnętrzu zgodnie z pragnieniem kobiecego gangu.
- Bawi was to nędzne, kurwy? I co? Będziecie się wymieniać przeżyciami?
Chociaż trawiła go gorączka oraz ciągła potrzeba zaspokojenia, spojrzał na tyle, ile mógł na Claudie, Anne i resztę. Nawet imion nie zdąży zapamiętać, ba, bo po co? Były kurwami, niczym więcej.
- A ty dalej swoje, kochaneczku.
Pokręciła głową Martha. Wampirzyca nie mogła się już doczekać swojej kolejki.
- No, Anna! Teraz moja kolej!
Ponagliła koleżankę, czekając aż udostępni im przyszłego ojca ich dzieci.
Meh.

Petra opowiedziała co nieco o rodzicach Fergala. Chociaż nie znała aż tak dokładnych szczegółów, chociażby to, czy obydwoje żyją. Westchnęła więc głośno, kręcąc głową w bezradności.
- Nie wydaje mi się, Manuelko.
Odpowiedziała. Nie chciała jednak wpaść w smutny nastrój. Cieszyła się, że Sojka chciała spędzić z nią czas i porozmawiać, szkoda tylko iż nie wysłuchała prośby o założenie rodziny. Petra byłaby dobrą babcią, dla każdego bez wyjątku.
W dodatku opowieść Sojki o jej rodzinie bardzo rozczuliło starszą panią, więc jeszcze głośniej zaczęła łkać.
Dlaczego tych miłych musi spotykać okropny los.
- Tak bardzo mi przykro, dziecko. Żadne z was nie powinno tak bardzo cierpieć. Nie wiem co mam powiedzieć.
Zanosiło się na lament, który wreszcie wybuchł. Petra nie mogła powstrzymać łez. Jej wrażliwa dusza przesiąknięta swoimi tragediami włączyła się i co gorsza - nie zamierzała odpuścić.
- Biedne dziecko. tak bardzo przepraszam.
Płaczom nie było końca, póki Beletth nie wparował i nie dołożył swoich trzech groszy. Pojmana Manuela wylądowała ciałem na stoliku, lecz zdołała się wyszarpać. Cios w czoło skutecznie odsunął Beletha, lecz na dalszy krok nie pozwolił. Odsunie się, trzymając za czoło. Podniesie odrobinę dłoń z uniesionymi dwoma palcami ku górze. Petra wiedziała co mąż chciał zrobić. Rzucić magię!
Szybko jednak podeszła do łowcy, zmuszając go, żeby zaprzestał. Nie chciała rozlewu krwi, poza tym Manuela nic nie zrobiła.
- To dlaczego ona płacze? Myślisz, że nie znam twojego charakterku?
Syknie zdenerwowany, lecz dopiero słowa żony skierowały łowcę na właściwy tor. Przeprosił cicho Petrę, głaszcząc jej mokry od łez policzek. Nie znosił płaczu swojej żony - był zbyt dołujący.
- Jasne, Petro. Wybacz mi za takie niestosowne zachowanie, myślałem, że coś ci zrobiła.
Przyznał się do błędu. Petra wciąż jednak nie odsuwała się od męża. Jak widać potrzebowała go.
- Cóż, jak widać potrafię się pomylić.
Można powiedzieć, że i Sojce posłał przepraszające spojrzenie, acz wiedział iż to guzik da. Sojka szczerze go nienawidziła, nie dało się tego nie poczuć. Beleth ostrożnie uwolnił się z uścisku żony, pomagając usadowić się na jej ulubionym fotelu. Kobieta zaczynała się również uspokajać. Zapytała nawet czy zechce napić się herbaty, łowca niestety odmówił. W zamian za to wskazał Sojce żeby wyszła z nim przed pokój. Jeśli to uczyniła, powie jej kilka słów.
- Wiem, że gardzisz mną najbardziej, ale Petrę - oszczędź. Przeszła tak samo wiele i możliwe, że nawet zaczyna podupadać na zdrowiu psychicznym. Powinnaś ją zresztą zrozumieć. Sama wiele przeżyłaś.
Nie mógł tego w tonie przyjaznym, absolutnie. Liczył jednak, że Sojka ma inny charakter i nie szuka na Petrze zemsty, byleby dopiec Belethowi. Nieważne czy Polka coś doda, Beleth zostawi ją w spokoju. Jakoś stracił ochotę na wspólną rozmowę.
Petra oczywiście nie wytrzymała zbyt długo i zawoła Manieczkę z powrotem do środka. Zamierzała porozmawia z nią o Estrece - żeby zmienić temat oraz rozładować atmosferę, która zaszła. No i postarać się uśmiechnąć, starsza kobieta nie chciała tracić Sojeczki. Za bardzo ją polubiła.
- Jeszcze raz przepraszam za męża. Jest nadopiekuńczy.
Doda jeszcze, mając cichą nadzieję, iż wampirzyca zrozumie.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyPon Sty 25, 2021 7:30 pm

Może i były pokrzywdzone, ale tę krzywdę odreagowywały tak jak kiedyś Fergal – przemocą na innej osobie. Beleth nie nauczył ich spokojnej, pokojowej rozmowy. Wampir miał brać to, czego chciał, i podporządkowywać się swojemu panu. Nic więcej.
Dlatego Claudia za nic w świecie nie przyjmowała do świadomości, że jakaś wampirzyca krwi D nadal z nią wygrywała. Nie, po prostu nie – tak nie mogło być.
Wyzywała Sojkę od najgorszych, właściwie sama mając o niej takie przeświadczenie. Bo choć obiektywnie Manuela nie zrobiła nic złego, dla Claudii była obrzydliwa. Uważała, że tylko prawdziwa Niemka czystej krwi mogła być kochanką Fergala.
Rekin nie powinien narzekać. Dostał cztery piękne kobiety naraz. Czego chcieć więcej? Niejeden facet pragnąłby znaleźć się na jego miejscu.
Anna nie zwracała uwagi na krzyki Fergala. Zajmowała się pobudzaniem jego męskości, kątem oka obserwując, jak Claudia wmusza w niego lek na potencję. Co prawda kobiety miały nadzieję, że uda im się pobudzić Rekina bez żadnych środków, ale skoro nie chciał współpracować…
To teraz będzie bardziej cierpiał, bo wzwód tak szybko nie minie. A one na pewno to wykorzystają.
Claudia dostała śliną w twarz, przez co wymierzyła Fergalowi siarczysty policzek. Przetarła własną cerę, po czym schwyciła Rekina za włosy. Uniosła jego twarz tak, aby trudno mu było oddychać i aby miał idealny widok na Annę – która właśnie go dosiadła.
Nie wydaje mi się, żebyś był wierny – wymruczała Claudia, ledwo zagłuszając pierwsze stęknięcia Anny. – Stoją jak na baczność. To nazywasz wiernością?
I przejechała językiem po jego twarzy, wyraźnie delektując się cierpieniem Niemca.
Do Anny dołączyła Doris, a Claudia zaczęła bawić się ręką Fergala. Nie mógł tego poczuć, ale zaczęła ocierać się nagą kobiecością o jego palce.
W końcu Anna głośno jęknęła i opadła na ciało Rekina, najwyraźniej spełniona. Przez chwilę jeszcze postękiwała, drżąc całym ciałem. Powoli uniosła biodra i powędrowała ręką do swojej kobiecości – pokazała dziewczynom swoje palce, mokre od spermy Fergala. Rekin skończył w jej środku, tak jak chciała.
Czarnulka zeszła z Niemca, jednocześnie biorąc do ust palce. Patrząc mu prosto w oczy, zaczęła zlizywać jego soki.
Tymczasem Doris przełknęła wszystko, co Fergal wystrzelił z drugiego członka. Oblizała się, zerkając na Marthę.
Nadal są gotowe, nawet nie trzeba go znowu pobudzać – zachichotała, zachęcając koleżankę.
Wszystkie cztery zignorowały bluzgającego Rekina, który o coś się tam pultał. Obecnie był tylko dawcą spermy, niczym więcej – skoro je wcześniej odrzucił, to na razie nie przejmowały się jego zdaniem.
Teraz Martha znalazła się na jego ciele. Usiadła tyłem do Fergala, prezentując mu swoje mleczne plecy i pupę.
Tylko jeden, An? Patrz, jak to się robi! – rzuciła trochę zgryźliwie, a trochę żartobliwie, po czym pomogła sobie ręką… aby nabić się na oba członki naraz.
Nie przyszło jej to z łatwością – w zasadzie udało jej się dopiero po kilku próbach. Warknęła pod nosem, gdy weszły w nią w końcu oba, ale od razu zaczęła poruszać się biodrami. Wolniej niż Anna, bo jednak trudno było przyjąć coś tak dużego naraz.
Och, cholera! – jęczała co chwilę, trochę z bólu, trochę z przyjemności. – To… naprawdę… sporo…
Ujeżdżała Fergala, pozwalając mu się napawać swoimi tylnymi wdziękami, a tymczasem Claudia mruczała i dyszała tuż przy jego uchu, zabawiając się jego ręką. Zanurzyła też w sobie własną dłoń. Była cholernie wilgotna – co Fergal mógł szybko poczuć, bo wepchnęła mu do ust swoje dwa palce, mokre od kobiecych soków.
Ssij – rozkazała władczo, piorunując go wzorkiem.
Jeśli spróbował ją ugryźć, pociągnęła z całej siły za gumę, boleśnie go podduszając.
Anna rozsiadła się na pobliskiej ławce, odpoczywając po orgazmie, a Doris zadbała o to, aby Fergal miał widok nie tylko na pośladki Marthy, ale i na jej piersi oraz twarzyczkę. Wodziła bowiem dłońmi po jego klatce piersiowej, bez przerwy ocierając się też o niego całym ciałem. W pewnym momencie nawet usiadła mu na brzuchu. Wcześniej zrzuciła wszystkie ciuchy, więc była już naga – zaczęła powoli sunąć po jego skórze, zostawiając na niej mokry ślad ze swojej kobiecości.
Gdy Fergal ponownie doszedł, tym razem w Marcie, w końcu podniosła się Claudia.
Złaźcie z niego – zażądała.
Dwa razy nie musiała powtarzać. Rekin dostał chwilę wytchnienia – ale tylko chwilę.
Środek na potencję nadal działał. Stosunek za stosunkiem mógł naprawdę okazać się dla Fergala bolesny, ale Claudię to nie obchodziło. Pomajstrowała coś przy ławce, unosząc ją w taki sposób, że Niemiec teraz siedział. Na wszelki wypadek przewiązała jego tułów drugą gumą. Ręce i nogi miał ciągle bezwładne.
Patrząc mu prosto w oczy, usiadła na nim i niemal od razu nabiła się na oba naraz. Była giętka i wyćwiczona. Miała już w życiu wielu partnerów i sporo eksperymentowała – zresztą przez lata czekała na tę chwilę, więc nie bała się wziąć Dwóch jednocześnie.
Uśmiechnęła się szyderczo, co chwilę mocno unosząc się i opadając biodrami. Objęła Fergala ramionami za kark.
Naprawdę ci się podoba. Nie możesz przestać nas zaspokajać – syknęła tuż przy jego ustach, które po chwili boleśnie nadgryzła. – Chcesz, żebyśmy regularnie towarzyszyły ci podczas takich treningów?
I przylgnęła szczelnie do jego ciała, ocierając się o nie swoimi piersiami.
Wreszcie go miała, tak jak zawsze pragnęła. Należał do niej – czy tego chciał, czy nie.

Całe szczęście, że Petra nie znała całej historii o Manueli i jej rodzinie. Kobiecina dostałaby jeszcze zawału, gdyby się dowiedziała, co Fergal zrobił wszystkim Sojkom. Przecież był takim słodkim dzieckiem! Jak mógł zamienić się w potwora?
Ze względu na lament kobieciny Polka postanowiła oszczędzić jej szczegółów. Próbowała ją uspokoić i pocieszyć, ale niestety – przerwał jej nagle Beleth.
Manuela za nic w świecie nie chciała go widzieć, a już tym bardziej się z nim siłować. Co mu odwaliło? Czemu na nią napadł?!
Przywaliła mu w głowę, nie pozwalając się stłamsić. Nie była jak jego wychowankowie.
Nie znasz, ty pieprzony gnoju! Jeśli myślisz, że skrzywdziłabym twoją żonę, to nic o mnie nie wiesz! – rzuciła wściekle.
Nie miała zamiaru hamować się w słowach przy Petrze. Całe szczęście, że ta przynajmniej powstrzymała męża przed rzuceniem magii i zaczęła mu wszystko tłumaczyć przez łzy. Cóż, Manuela i tak nie miała ochoty dłużej tu przebywać – znowu ją upokorzono, i to bez żadnej przyczyny.
Nawet nie odezwała się do żadnego z nich. Nie przyjęła przeprosin Beletha. Puszczając gromy z oczu, po prostu wyszła z pokoju. To on musiał ją dogonić na korytarzu – wcale nie czekała bowiem na pozwolenie, żeby opuścić pomieszczenie.
Nigdy nie planowałam nic zrobić twojej żonie! Jako jedyna z tego chorego, sadystycznego cyrku ma serce! – warknęła na niego, szczerząc wampirze kły. – Nie jestem taka jak ty – mam empatię wobec tych, co na to zasłużyli. I nie waż mi przypominać, że sama przez wiele przeszłam – jesteś temu winny!
Patrzyła na niego z czystą nienawiścią, stojąc oddalona o kilka metrów. Sam zapach Beletha ją denerwował. Nie miała zamiaru go atakować – po prostu pokazywała, że nie jest pokojowo nastawiona do jego osoby.
No, i szykowała się ewentualnie na jego kolejne dziwne posunięcie. Skoro bez przyczyny przyszpilił ją do stołu…
Planowała odejść do swojego pokoju, ale Petra znowu ją zawołała. Manuela westchnęła, wchodząc jeszcze na chwilę do kobiety. Nie usiadła już jednak przy stole, nawet się nie zbliżyła. Stanęła tylko przy drzwiach, patrząc na Petrę. Łowczyni mogła zauważyć, że Sojka czuła się mocno urażona.
Manuela nie odpowiedziała nic na uwagę o Belecie.
Czy widziała się pani z Esterką po wczorajszym pikniku? – spytała tylko. – Siostra nie może zaakceptować związku mojego i Fergala. Zresztą nawet nie chodzi o to, żeby zaakceptowała, bo jej nie zmuszę – ale ona sabotuje narzeczeństwo i robi rzeczy wbrew mojej woli, mówiąc, że właśnie tego chciałam. Czy mogłaby z nią pani porozmawiać? – spytała dość oficjalnym tonem, bez cienia uśmiechu.
Skoro Petra chciała przeprosić Manuelę za zachowanie męża, miała szansę.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyPon Sty 25, 2021 10:16 pm

Cóż...
Claudia obecnie dla Fergala była żałosną, zazdrosną suka, która nie potrafi przegrywać z honorem. Fergal nie żałował swoich decyzji, co raz bardziej uświadamiał sobie, że pokochał Manuelę i nigdy nie będzie w stanie jej zdradzić. Nawet jeśli miał przed sobą cztery chętne kobiety, przejdzie obok nich, ignorując. Dlatego też wściekał się okropnie, gdy blondynka w okrutny sposób przezywała jego narzeczoną. Nie dość, że Manueli tutaj nie było, to jeszcze sparaliżowała Fergala. Wiedziała, że jeśli miałby sprawne ręce, zatłukłby ją na śmierć.
I wtedy nie byłaby już taka odważna. Tak samo jak jej koleżanki.
Oczywiście Schlecht uświadomił też sobie, że kiedyś... był taki sam jak one: przepełnione gniewem, agresją i pragnieniem zdobycia władzy, kosztem innych. Pokazały oblicze Rekina z obozu. Jak to się mówi - karma wraca.
Spodziewał się ciosu po potraktowaniu Claudii śliną. Ból przyjemny nie był, ale pozostała minimalna satysfakcja. Chociaż przyduszenie też nie należało do komfortowych, nawet dla wampira. Próbował chwytać powietrze, starając się również nie patrzeć na podskakującą na nim Annę. Dla Claudii była ona cudowna, dla Fergala obrzydliwa. Jak one wszystkie.
Nawet oblizanie policzka było czymś paskudnym. Czuł się tak, jakby dotykała go obślizgła ropucha, a nie zmysłowa kobieta.
Wypuszczony zaczął łapać powietrze i się krztusić. Dopiero gdy się uspokoił, rzucił słabo:
- Wcisnęłaś we mnie prochy, żeby mi stały.
Naprawdę myślała, że podniecił się na ich widok? W jego głowie tkwiła Manuela i działała niemalże jak zapora sieciowa!
Igraszki wampirzyc wciąż trwały. Fergal musiał niestety wszystko znieść i poczekać, aż osiągną to co chcą i dadzą mu święty spokój. Mając sparaliżowane ręce oraz nogi, brak możliwość i użycia mocy, nie był nic w stanie zrobić poza wyzwiskami. Dlaczego więc nie oszczędzić ich sobie?
Poza tym nie czuł się najlepiej. Leki skutecznie przyćmiły jego umysł, powodując co raz to mocniejsze podniecenie, które aż bolało.
Chciał mieć już tą całą chorą akcję z głowy.
Lecz przypuszczał, że skończy się dopiero wtedy, gdy sowicie go wymęczą. Nie chodziło tylko o wzięcie tego, co rzekomo im się należało, ale też wzbudzić cierpienie. Mściły się za aroganckie zachowanie Rekina.
Po zboczonej Annie i jej obślinionych palcach (na które Fergal nawet nie spojrzał, wolał gapić się na sufit) przyszła kolej na Marthę. Niemka nie patyczkowała się; od razu sięgnęła po najcięższy kaliber dla siebie i przeszła do działań. Fergal stłumił w sobie stęknięcie, jedynie zachłysnął się powietrzem.
No i dodatkowo Claudia dochodziła tuż za jego uchem, bawiąc się jego dłonią, którą i tak nic nie czuł. Właściwie bardzo dobrze. Jedyny plus ze sparaliżowanej ręki.
- Zamknij się.
Wykrztusił Rekin, próbując zerknąć w stronę Claudii. Miał dość słuchania jej jęków, stęków i innych podobnych odgłosów przyprawiających o mdłości oraz bóle głowy. Ta nie posłuchała - wiadome. W zamian za to wpakowała do jego ust dwa, mokre od soków palce. Gorzej być nie mogło. Od razi wzięło go na mdłości. Więc jeśli nie chciała spowodować wymiotów, musiała wycofać palce.
Nie ma ssanka, przykro mi.
Nieważne co zrobiła Claudia, Fergal został zmuszony do kolejnego obciążenia; tym razem spojrzał w kierunku Doris, która dotykała jego torsu mokrymi od kij wie czego palcami, aż w końcu wskoczyła na niego. Raczej już nie ogarniał ciężaru obu kobiet. W pewnej chwili Schlecht pragnął jedynie zakończenia. Niech robią co chcą, byleby ogarnęły to szybko. Nie miał jak się ochronić przed nabijaniem na jego dwa, nie mógł zrzucić wijącej się kroczem na jego klatce piersiowej i brzuchu wampirzycy. Nie zapominając o kiepskim samopoczuciu na skutek działania leków. Jedynie rzucał na kobiety mordercze, a jednocześnie zimne spojrzenie. Mówić było ciężej, wszak teraz poza ustami, miał i całe gardło wysuszone. Potrzebował też krwi.
Kolejny raz zaspokoił wampirzycę, trzecia chciała już zastąpić poprzedniczkę, ale tym razem Claudia przerwała. Pogoniła swoje durne koleżanki i zamierzała sama zadowolić się Fergalem.
Czyli przyszła pora na Królową balu?
Obolały Rekin został podniesiony do siadu. Nie dało się ukryć zmęczenia pod którym kryło się również fizyczne cierpienie. Pot wciąż spływał, a drgawki pojawiały się co chwila. Kolejna zmiana temperatury, która nie wpłynęła na wampira dobrze.
Przymocowany dodatkową gumą do ławki - dla wygody - stał się teraz partnerem blondynki. Usadowiła się na nim, a raczej na NICH. Tym razem nie powstrzymał odgłosu, które przypominało bardziej skowyt. Nie odrywał wzroku od Claudii, która bezczelnie zaczynała się poruszać. Sam akt zresztą okazał się bolesny.
Ileż by dał, żeby zrzucić z siebie tą najgorszą sukę, która ośmieliła się jeszcze, objąć go.
Podoba się?
Regularne, wspólne treningi?
Najchętniej odgryzłby się, lecz nie miał na to siły. Ale w zamian zrobił coś innego. Claudia wciąż kontynuowała ujeżdżania, ocierając się przy tym. Dopingowana przez zaspokojone koleżanki, chciała się kolejny raz popisać i pocałować zimne, rekinie usta.
Tym razem pocałunek okazał się krwawy.
Claudia odskoczy w pewnym momencie, trzymając się za dolną szczękę. Krwawiła. Obficie krwawiła.
Za chwilę dało się usłyszeć splunięcie - Fergal wypluł pod nogi Anny kawałek dolnej wargi Claudii. Oszpecił biedulkę na jakiś krótki czas. Chociaż usta miał we krwi, wymęczony na całego, to odczuł odrobinę satysfakcji. Niech się blondynka aż tak nie afiszuje zwycięstwem nad Schlechtem.

Cała sytuacja z Belethem okazała się zbędna i beznadziejna, lecz nie dla łowcy, który troszczył się o swoją żonę. Petra oczywiście była zła, no i jednocześnie zawiedziona zachowaniem męża. Niemniej rozumiała go. Nie raz mówił jej o ochronie, o miłości i jeśli którykolwiek z wampirów podniósłby na nią rękę albo upił krew wbrew woli... Beleth nie patyczkowałby się z winnym; od razu sięgnąłby z najsurowszych kar, mianowicie śmierć.
Petra była całym jego światem, więc Sojka, która nienawidziła go całą sobą, powinna trochę go zrozumieć. Miała rodzinę, wie jak to jest, kiedy pragnie się ich ochronić.
- Jasne, Sojka. Ale i tak miej świadomość, że cię obserwuję. Niezależnie od tego, jak milutka dla Petry jesteś.
Wydał ostrzeżenie, zupełnie ignorując jej wypowiedź. Petra była najważniejsza w tym domu, zaraz po niej wszyscy podopieczni. Najgorzej jednak gdy między wychowankami dochodzi do niechcianych spięć, chociażby do zbiorowego gwałtu na Rekinie, który właśnie miał miejsce w siłowni.
Jakby Beleth o tym się dowiedział... Cóż, z całą pewnością byłyby podjęte jakieś kroki.
Kiedy Manuela z Belethem rozdzielili się i każdy chciał iść w swoją stronę, Petra zaś powstrzymała swoją nową podopieczną i przywołała ją. bardzo chciała wynagrodzić jej zaborcze zachowanie męża.
- Naprawdę cię przepraszam.
Dodała jeszcze, patrząc smutnymi oczami na pochmurną twarz wampirzycy. Było przykro starszej kobiecie, że tak wyszło. Manuela nie zasługiwała na takie traktowanie; była nowa, miała się czuć dobrze, a nie ciągle tłamszona i zastraszana.
Rozmowa zmieniła się na temat Estery. Petra zastanowiła się przez chwilę, po czym skinęła powoli głową.
- Tak, widziałam się z nią, ale nie powiedziała mi, co między wami zaszło.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Prośba oczywiście okazała się jak najbardziej wykonalna, strasza kobieta aż rozpromieniła się, że mogła pomóc Sojce. W końcu lubiła obie siostry.
- Oczywiście, skarbie.
Zgodziła się niemal od razu. Niemniej musiała też coś dodać od siebie.
- Estera bardzo cię kocha, Maniu, a od momentu twojego pojawienia się w tym domu, nie mówi zbyt wiele na inne tematy, tylko o tobie. Myślę więc, że nie tylko zła jest na przeszłość, lecz też i zazdrosna. Z rodzeństwem tak czasami bywa; młodsze zaczyna czuć się odtrącone przez starsze, gdy te znajduje swoją połówkę oraz miejsce w życiu. Nie wiń jej za to. Ma tylko ciebie.
Nie zamierzała kłamać, wolała być szczera. Petra wbrew pozorom i gadaniu Beletha o chorobie psychicznej, była inteligentną kobietą. Wychowała wiele wampirów, miała swoje córki i widziała jak się wszyscy zachowują.
- Jednocześnie też nie pochwalam kontrolowania twojego życia - Estera musi zrozumieć. Tylko trzeba dla niej więcej czasu, niż mogłabyś się spodziewać. Tak czy inaczej - życzę, abym wreszcie zaczęła akceptować wybór.
Nieco posmutniała. Manuela przecież wiedziała, że Estera tak samo jak ona, przeszła swoje piekło. Jako dziecko doznała gwałtu, wyprania mózgu, upicia się i widziała śmierć rodziny. A jeszcze na dodatek jej ukochana siostra związała się z katem odpowiadającym za śmierć wielu istnień.
To było niepojęte.
- Wybacz, że cię zatrzymałam i jeszcze raz przepraszam za Beletha. Nie powinien cię tak atakować, nie zrobiłaś nic złego.
Spokojniejszy, matczyny ton. Jak widać naprawdę Petra jako jedyna miała tutaj jeszcze jakiś olej w głowie. Czy Sojka wyjdzie i wróci do siebie, to już jej sprawa. Oczywiście jeżeli się zdecyduje na powrót. Bo w drodze do pokoju natknie się na Esterę, która właśnie zmierzała do pani Petry. Młodsza Sojka pośle starszej krótki uśmiech na przywitanie i minie ją bez słowa.
Ot, foszek.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyWto Sty 26, 2021 11:28 pm

Claudia, jak na oprawcę przystało, nie przyjmowała do wiadomości, że to ona robiła coś złego Fergalowi i że był podniecony przez prochy, a nie sam z siebie. Nie – przez cały gwałt będzie mu wmawiać, że tak naprawdę tego chciał, że był mężczyzną, a mężczyzna chętnie przeżyłby coś takiego, że to on je zaspokajał, a nie one jego, i że daleko mu było do wierności.
Chyba nawet sama w to wierzyła – w końcu została wychowana w przeświadczeniu, że ofiara nie ma zdania i że to kat narzuca jej myślenie. Fergal powinien to dobrze znać, bo również taki kiedyś był.
Nie przejmowała się nawet tym, że źle się czuł, choć to zauważyła. Co jakiś czas podgryzała bowiem jego ramię, szyję czy ucho i mogła posmakować przez krew, że słabnął. Ale przecież był wampirem! Nic mu nie będzie! Powinien zachowywać się jak nieskazitelna istota, a nie narzekać na głupie prochy!
Wmusiła w jego buzię swoje dwa palce, jednocześnie trzymając gumę, tak że nie dał rady zacisnąć zębów. Sam nie chciał ssać? Trudno, po prostu jeździła mokrymi palcami po jego języku, pozwalając mu się delektować swoim cudownym smakiem. Jeśli zaczął wymiotować, to szybko zabrała palce i na siłę zamknęła mu usta, tak że z powrotem musiał wszystko przełknąć.
Niech lepiej przemyśli te swoje mdłości.
Gdy Martha się zaspokoiła, jednocześnie doprowadzając Fergala do kolejnego orgazmu, przyszedł czas na nią – główną gwiazdę wieczoru.
Annę i Marthę dopuściła do Rekina jako pierwsze tylko z jednego powodu – miały dni płodne. Gdyby więc ktoś im przerwał, Claudii zależało, aby sperma Rekina znalazła się przynajmniej w pochwach właśnie tej dwójki.
Ona i Doris dzisiaj by nie zaciążyły, dlatego ustąpiły w kolejce.
Claudia od razu zaczęła poruszać się na Fergalu bardzo szybko i mocno, nie przejmując się tym, że jego męskości mogły już piec z bólu. Chciała mu dać wyraz tego, jak bardzo niezaspokojona była. Czekała tyle lat! Chyba nie sądził, że będzie delikatna?
Ocierała się o niego całym śladem, przyciskała go do oparcia ławki, zostawiała na nim swój zapach, jęczała mu tuż przy ustach – a do tego nie przestawała gadać:
Przyznaj, że zawsze o tym marzyłeś. Żebym na ciebie wreszcie wskoczyła. – Przygryzła zalotnie swoją wargę. Miała całkowicie napalony wzrok. Zresztą Fergal mógł już poznać po jej tonie, że się nie kontrolowała: – Czuję, że tak jest, ach! Nie widzisz, że jesteśmy dla siebie idealni? Żadna nie zajęłaby się tą dwójką tak dobrze jak ja. Teraz dopiero zatęsknisz za mną i za moim ciałem, zobaczysz!
I na zakończenie tego monologu wpiła się w jego usta. Niestety, nie spodziewała się, że wykończony, osłabiony i pozbawiony krwi Rekin będzie jeszcze walczył – nim się spostrzegła, odgryzł jej dolną wargę.
To była chwila, krótki moment. Nie miała jak zareagować. Nawet ból poczuła z lekkim opóźnieniem.
Instynktownie odskoczyła, schodząc na chwilę z jego krocza. Schwyciła się za krwawiącą twarz, która w dolnej części była teraz mięsem. Dało się jedynie dostrzec dolne zęby.
Dziewczyny pisnęły i doskoczyły do Claudii, natychmiast chcąc dać jej swoją krew. Anna podała też jakiś ręcznik. Wszystkie zaczęły ciskać gromami z oczu w stronę Fergala – jasne, spodziewały się, że mógł zaatakować, ale było mówione, że tylko na początku! Po podaniu środka paraliżującego miał się już uspokoić!
Martha nawet chciała podejść do Fergala i coś mu zrobić, ale Claudia ją powstrzymała.
Stój – wybulgotała, przykładając ręcznik do twarzy. Szybko zrobił się krwistoczerwony.
Sama stanęła naprzeciwko Rekina. Patrząc na niego z chłodem w oczach, nogą gwałtownie obniżyła ławkę. Fergal upadł z hukiem na podłogę, a Claudia…
Ponownie go dosiadła. Nie przejmując się własnym bólem i ściekającą posoką, zaczęła go na nowo gwałcić. Tylko że teraz nie robiła już tego z pożądania – teraz było tylko czyste wyrafinowanie.
Dojdziesz w każdej z nas, czy tego chcesz, czy nie – wywarczała, choć z trudem dało się zrozumieć jej słowa. – A potem pożałujesz.
I przyspieszyła ruchy bioder, ponownie nie siląc się na żadną delikatność. Nawet zaczęła drapać dłońmi jego brzuch, aby wzmocnić ból.
Gdy w niej doszedł, bez słowa zeszła z jego ciała. Już nie syczała i nic nie mówiła – nie miała nawet jak, bo twarz z sekundy na sekundę wyglądała coraz gorzej.
Machnęła ręką na Doris, która jako jedyna jeszcze nie dosiadła Fergala. Musiała się spieszyć, bo wzwód powoli mijał. Ostatnia z kobiet nabiła więc się na jeden z członków, a drugi przytrzymała, aby ocierał się o jej łechtaczkę. Chciała jakiejkolwiek przyjemności, ale jako jedyna jej nie dostanie – wystraszyła się po tym, co Fergal zrobił Claudii, i minęło jej podniecenie.
Właściwie uznała zgwałcenie Rekina za smutny obowiązek, który musiała spełnić. Pozostała trójka przyglądała się temu w ciszy. Dopiero gdy Niemiec spuścił się do środka Doris oraz na jej brzuch, Claudia ponownie podeszła.
Fergal mógł się domyślić po jej wzroku, że nie będzie zbyt miło.
Nachyliła się najpierw nad jego barkiem. Gestem dłoni wskazała Marcie, aby przytrzymała głowę Rekina – a następnie boleśnie wgryzła się w jego ciało. Zachłannie spijała krew, coraz więcej i więcej, żeby wyleczyć ranę. Jednocześnie zostawiała na jego skórze ślady po własnej posoce – i to dość sporo.
Chciała powiedzieć mu wiele – przede wszystkim znowu dogryźć jego wierności czy zbluzgać Manuelę. Ale nie mogła. Jedynie Martha coś syczała pod nosem, próbując go wkurzyć. Doris i Anna ubierały się w milczeniu.
Claudia nie była w sumie bardzo zła – osiągnęła swój cel, bo każda z czterech kobiet miała w sobie nasienie Rekina. Po prostu musiała mu pokazać, że przesadził. Zasłużył na karę.
Gdy wypiła sporo krwi (Fergalowi z pewnością mogło zrobić się słabo i był na granicy omdlenia), oderwała się i z wolna podeszła do jego krocza. Męskości nie były już takie twarde, ale z pewnością nadal bardzo wrażliwe.
Wzięła je jeszcze do buzi, ale już nie po to, aby go zaspokoić – po prostu wbiła w każdą z nich kły. Nie na tyle, aby je odgryźć albo spowodować nowe rany, bo jednak miała z tyłu głowy, że Fergal musiał dawać dzieci innym wampirzycom. Po prostu przejechała boleśnie zębami po delikatnej, napiętej skórze. Rany pewnie zagoją się szybko, ale co Fergal wycierpi, to jego.
No i przy okazji całe krocze miał we krwi wampirzycy.
W końcu wstała i na poprawkę kopnęła go jeszcze w oba członki. Beznamiętnie patrzyła na jego ból.
Martha – wysyczała, wskazując na hantle.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wampirzyca wzięła dwa najcięższe hantle, chyba dwudziestokilowe… i ułożyła je na brzuchu Rekina. Tymczasem Claudia sama się ubrała, po czym stanęła obcasem na i tak już poranionej krtani Fergala.
Pewnie jesteś głodny, co? – mruknęła niewyraźnie.
Tym razem rozkazała coś gestem Annie. Ta poszukała w torbie i wyjęła ostatnią dawkę paraliżującej substancji. Claudia przez moment zastanawiała się, gdzie ją wbić – w Dwa? Język? Twarz?
A może obok serca?
Nie, aż tak nie mogła szaleć.
Andre! – syknęła nagle Martha, która sama kończyła się ubierać.
Pozostałe wampirzyce też wyczuły obecność zbliżającego się szlachetnego. Pewnie nie szedł na siłownię, tylko akurat przechodził obok korytarzem… Ale z pewnością wywęszy krew.
Claudia wbiła więc ostatnią dawkę w prawe udo Fergala – nawet jeśli lewa noga i obie ręce niedługo będą w pełni władne, to Rekin przez jakiś czas będzie utykał.
Wampirzyce posłały mu jeszcze ostatnie mordercze uśmiechy, a Claudia sowicie splunęła na jego twarz krwią wymieszaną ze śliną.
Było cudownie, kochanie – wybełkotała, po czym wreszcie się stąd zmyły.
Zadowolone, spełnione, i kompletnie niewzruszone tym, co właśnie zrobiły Fergalowi.
Przecież to jego zasrany obowiązek, aby je zaspokoić. Wzięły po prostu to, co im się należało

A Andre faktycznie szedł akurat przez korytarz. Porządkował jakieś papiery i niektóre stare dokumenty chciał znieść do piwnicy. Był dość rozkojarzony, niemniej i tak wyczułby krew – Fergala oraz Claudii. Gdyby jednak nie nagłe wyłonienie się czterech kobiet zza rogu, nie byłby aż tak podejrzliwy. Mimo wszystko już się przyzwyczaił, że w tym domu co chwilę ktoś krwawił.
Claudia? – spytał w niemałym szoku, widząc zakrwawioną wampirzycę. Przykładała do buzi czerwony ręcznik. – Co się…
Umilkł, bo wyczuł coś jeszcze. I to nie tylko na Claudii, ale na całej czwórce.
Zapach Fergala. Dość jednoznaczny.
Nie… on chyba nie mógłby…
Claudia tylko coś warknęła i razem z bandą wyminęła Andrego. A szlachetny – przerażony, że Fergal jednak mógł zdradzić Manuelę i zabawić się z czterema naraz, w tym jedną krzywdząc – poleciał w stronę siłowni.
Jak on powie biednej Polce, że Fergal nie był jej wierny?...
Gdy tylko udało mu się otworzyć drzwi – a raczej niemal wyważyć, bo Claudia mocno je zablokowała – aż go zmroziło. Stanął w progu, zaciskając rękę na klamce i przyglądając się leżącemu Rekinowi.
Poranionemu, zakrwawionemu, sparaliżowanemu, wykończonemu… i wykorzystanemu.
Nie, Fergal nikomu nic nie zrobił i z nikim się nie zabawiał. Tym razem to on był ofiarą.
Andre aż nie mógł uwierzyć.
Po paru sekundach zamknął za sobą drzwi i podszedł do kolegi. Nie chciał go dołować ani denerwować słowami, więc długo nic nie mówił. Zamiast tego patrzył na niego ze szczerym żalem. Najpierw zdjął ciężkie hantle, które rzucono na jego brzuch, a potem zaczął odwiązywać gumy.
Pomogę ci – szepnął. – Zaraz dam ci swojej krwi.
Choć w przeszłości tolerował gwałty na innych, teraz już inaczej podchodził do tej sprawy. Czy to kobieta, czy mężczyzna – nikt nie powinien tak cierpieć.
Widział kątem oka zakrwawione krocze Rekina (choć na szczęście czuł głównie krew Claudii), ale z szacunku do kolegi tam nie spoglądał. Sięgnął jedynie po jakiś ręcznik i narzucił go na biodra Niemca. Następnie podetknął mu pod usta swój nacięty nadgarstek.
Fergal wreszcie mógł się czegoś napić i odczuć przynajmniej minimalną ulgę.

Nie chciała dłużej słuchać Beletha ani jego głupich ostrzeżeń. Dobrze znał jej życie, więc powinien wiedzieć, że za nic nie chciałaby skrzywdzić kogoś tak niewinnego i dobrego jak Petra. Była jedyną z tego cyrku, która pomogła Fergalowi uciec i go nie wydała. Co więcej – zajęła się Esterką. Jak mogłaby jej coś zrobić?
Mimo tego, że Manuela miała tak dobre zdanie o Petrze, na razie trudno jej się było pozytywnie nastawić do dalszej rozmowy. Beleth skutecznie zniszczył całą wzruszającą, intymną atmosferę, jaka wytworzyła się pomiędzy kobietami. Gdyby nie on, Manuela może wyżaliłaby się Petrze jak mamie, a Petra może opowiedziałaby więcej o własnej tragedii.
Niestety, zamiast tego Polka postanowiła powoli kończyć rozmowę. Zależało jej jednak na jeszcze jednym temacie.
Po prostu mocno się pokłóciłyśmy – dodała cicho. – Dziękuję, że z nią pani porozmawia.
Umilkła na moment, trawiąc kolejne słowa Petry.
Ja też bardzo ją kocham i cieszę się z każdej chwili, którą razem spędzamy. Ale wiele się wydarzyło przez te lata, kiedy zostałyśmy rozdzielone, a Estera przecież… jest już dojrzała i dorosła. Rozumiem jej ból, że utknęła w ciele dziecka, jednak nie mogę rezygnować z własnych pragnień, aby być z nią cały czas – wyjaśniła. – Zwłaszcza że… coraz częściej mam wrażenie, że jej nie znam. Tej obecnej Estery. Zbyt wiele czasu minęło.
Spuściła smutno głowę, więcej już nic nie mówiąc. Była wdzięczna, że Petra porozmawia z Esterką, bo Manuela sama nie wiedziała, co właściwie mogła jej powiedzieć. Że ją kocha? Że to wspaniałe, że obie żyją? Wyznawała jej to już mnóstwo razy! A Esti dalej myślała tylko o tym, żeby rozdzielić narzeczeństwo.
Pożegnała się w końcu z Petrą, choć nadal nie przyjęła przeprosin.
To nie pani powinna przepraszać. Pani nie jest niczemu winna – powiedziała spokojnie, zamykając za sobą drzwi.
I co?
I za chwilę natknęła się na Esterkę, która najwyraźniej nie chciała się przywitać. Niby się uśmiechnęła, ale nawet nie rzuciła słowem.
Podobno Andre miał z nią rozmawiać. Zapomniał?
Manuela głośno westchnęła, ale schwyciła delikatnie siostrę za dłoń i przyciągnęła ją do swojego ciała. Mocno ją przytuliła, wdychając jej zapach.
Przepraszam, że ostatnio tak zareagowałam. Nie powinnam być tak emocjonalna, ale nie chcę, abyś kłamała i wciskała mi w usta słowa, których nie powiedziałam – oznajmiła cicho i szczerze, gładząc ją po plecach. – Esterko, proszę, przestań próbować kierować moim życiem. Może ci się wydawać, że coś zmienisz albo że wskażesz mi inną drogę, ale tak nie będzie, bo doskonale znam moje uczucia – to tkwi we mnie od lat. Nie oczekuję, że zrozumiesz wszystkie moje wybory. Po prostu pozwól mi żyć tak, jak chcę żyć. Ja to samo chcę dawać tobie – chcę cię wspierać, ale jednocześnie chcę, żebyś była wolna – wyznała.
Odsunęła się delikatnie, żeby spojrzeć w jej dziecięcą twarzyczkę i schwycić jej policzki.
Posłucha wreszcie starszej siostry?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySro Sty 27, 2021 8:10 pm

Niech wierzy w co zechce, Fergal i tak nie odczuwał wobec Claudii ani żadnej innej obecnej tutaj wampirzycy podniecenia. Brzydził się nimi, nienawidził je. Dlatego też zaprzestał słuchać jadowitych słów kobiety, czekając jedynie na zakończenie całego koszmarnego wydarzenia. Zapewne długo Rekina będzie ono męczyć.
Kwaśny posmak wymiotów wpadł z powrotem do przełyku, powodując uporczywe pieczenie. Nie tylko z powodu prochów oraz palców Claudii, lecz także przez jej smak - nie pamiętał kiedy ostatnio smakował coś tak obrzydliwego.
Szkoda, że w siłowni nigdzie nie było wiszącego zegara. Mógłby chociaż skupić się na wskazówkach albo przeskakujących cyfrowych liczbach, byleby nie patrzeć na cztery złaknione cierpienia oraz sprawiedliwości twarze. Wiedziałby również ile czasu spędził na bezsilności i niemożliwości obrony. Czuł się przez to naprawdę chujowo.
Do jego głowy przyszła też jedna ważna myśl - Co sobie pomyśli Manuela? Co jeśli uzna, że nie jest wystarczająco silny żeby ją chronić?
Skoro obecnie dosiadała go kolejna kobieta, wmawiając, że tego chce i się mu podoba... Czyż nie było to żałosne?
Przyznaj się.
Spojrzał na kobietę; na jej twarz wykrzywioną uśmiechem zwycięstwa i pożądania; w oczy nie kontrolującej się napastniczki. Nieugięta postawa Claudii przypominała jego samego z dawnych lat.
Dlatego jeszcze bardziej zaczął się wszystkim brzydzić.
- Prędzej zdechnę, niż wrócę do ciebie.
Słaby głos Rekina wciąż przejawiał nutę złości. I nie bez powodu użył polskiego - Claudia powinna zrozumieć, że nadal jest na przegranej pozycji. Fergal wybrał Manuelę i nic tego nie zmieni.
Nawet ona oraz jej durne koleżanki, które zrobią wszystko, byleby zaimponować swojej przywódczyni. Uległe suki, ot co.
Miłość przerodziła się w cierpienie. Claudia odskoczyła z brakiem dolnej wargi, Fergal posłał jej triumfujący wzrok. Niech nie myśli sobie, że zdołała go złamać. Wciąż jeszcze miał siłę, żeby pokazać, jak bardzo ją nie znosił i miał w nosie to, czy cierpi. Zwłaszcza po tym, co zrobiła.
Wiedział również, że i on niedługo zostanie zmuszony znieść kolejny ból. Claudia należy do mściwych osób, więc nie zostawi Rekina w spokoju. Jedna z nich próbowała już dopaść do sprawcy oszpecenia, lecz Niemka zabroniła.
Sama chciała wymierzyć karę.
Zderzenie o podłogę nie należało do najprzyjemniejszych. Przeszedł go ból wzdłuż pleców, a dodatkowo wampirzyca kolejny raz na niego wskoczyła. Więc jeszcze nie koniec?
O wiele razy mocniej niż poprzednio, akt przerodził się w torturę dla męskości Rekina. Z gardzieli wydobywały się gardłowe charczenie z powodu odczuwania bólu. Nie tylko dokuczało mu zmęczenie, ale również co raz to mocniejsze ruchy wampirzycy. Oczywiście na Claudii się nie skończyło, ostatnia z nich kontynuowała obdzieranie z męskiej dumy. Ostatki podniecenia dawały okropny ból: liczne otarcia, nabrzmiałość. I wciąż gotujące się ciało, dopiero ubytek krwi spowodował, że zrobiło się chłodniej. Może nawet za chłodno, w końcu stracił wiele krwi, gdy Claudia ponownie wgryzła się w szyję i wypiła sporo krwi. Zaczynało przychodzić omdlenie. Gdyby ręce oraz nogi byłyby sprawne, Fergal nie miałby siły walczyć. Wymęczyły go potwornie.
Nie skończyło się jednak na gwałcie, wampirzyce musiały zemścić się wraz ze swoją zranioną koleżanką i pastwić się dalej; Claudia naruszyła członki kłami oraz kopniakiem, przez który Fergal wrzasku z bólu nie potrafił już powstrzymać. Zaczął głośniej dyszeć, czując okropny ból. Właściwie promieniował aż po uda do podbrzusza. Takiego podsumowania wykorzystania nie chciał doznawać, nie mówiąc o całym przymusowym akcie. Do bolącego krocza doszło uderzenie hantlami w i tak poraniony pazurami brzuch. Stracił oddech, zaczynając się dławić. Nie mógł się nawet skulić, aby jakoś ochronić ciało przed dalszymi urazami.
To już koniec?
Nie, chyba nie. Claudia stanęła obcasem na nieźle już pogryzionym gardle i przycisnęła, powodując dodatkowy dyskomfort. Wbicie ostatniej dawki leki paraliżującego? Chociaż wzrok Rekina nie wyglądał na przestraszony, to w głębi siebie poczuł prawdziwą obawę o swoje życie. Jeśli Claudia wbiłaby mu w serce albo w mózg... mógłby zostać warzywem.
Andre?
Że co?
Przestraszyła je woń szlachetnego, który pojawił się w okolicy siłowni? Miał traktować to jako wybawienie? Wyboru nie miał. Odetchnął, kiedy faktycznie wampirzyce zmyły się przez obecność wampirzego przewodniczącego domu.
Tylko co jeśli on znajdzie swojego Rekiniego kolegę w tak haniebnym stanie?

I znalazł.
Obserwował w milczeniu jak Andre podchodzi i nie wierzy własnym oczom na paskudny widok: Schlecht powalony, pobity i wykorzystany. Niecodzienne, prawda? Przeważnie Fergal był przyczyną podobnego stanu ofiar, nigdy odwrotnie.
Wciąż nic nie mówił, właściwie nie miał siły, wolał je oszczędzać na powrót do pokoju, a raczej... ucieczkę. Pragnął się zaszyć i przeczekać. Odczuł kolejną ulgę, gdy Andre ściągnął z brzucha hantle. Ostrożnie wciągnął powietrze, chociaż przywoływało ono mdłości. Wciąż dochodził do niego zapach ciał tych kobiet oraz własnej krwi. Co gorsza Andre miał widok na dwa! Poranione, zmęczone tak samo jak ich właściciel! Całe szczęście, że jednak szlachetny okazał się równym gościem i zakrył krocze kompana. Już wystarczająco zbrukano jego dumę.
Chciał sięgnąć do gardła, kiedy została ściągnięta guma. Nic z tego, ręce wciąż miał słabe, niemniej odrobinę nimi poruszył. To samo było z jedną z nóg, z drugą było gorzej - Claudia potraktowała ją ostatnim zastrzykiem.
- Sparaliżowały mi kończyny.
Powiedział cicho, podczas gdy Andre przygotował swój nadgarstek. Musiał więc podtrzymać Fergala głowę i podsunąć pod samą paszczę zranioną rękę, żeby ten mógł od razu połknąć kilka łyków życiodajnej krwi, która niczym cudowny lek, dała odetchnąć przesuszonemu przełykowi. Poczuł się lepiej fizycznie, gorzej było z psychiką. Oczywiście Andre był skazany na ogarnięcie zakrwawionego kompana i podniesienia go z ławeczki do ćwiczeń. Noga z mniejszą dawką była znacznie sprawniejsza - mógł już ustać na niej. Jedną ręką przytrzyma się Andrego.
- Zaprowadzisz mnie do mojego pokoju?
Spytał, chociaż nie zerkał na twarz pomagającego mu wampira. Właściwie spuścił głowę, a kudły opadły na lepką od potu twarz. Z brody skapywała mu krew Andrego. Chociaż to było nic z porównaniu śladów krwi, która spłynęła z ran szyi na tors i poraniony brzuch, chociaż dzięki krwi Andre, rany zaczynały się goić.
Jeśli wampir wysłucha prośby, otrzyma milczący i załamany balast. Tak naprawdę Fergal najchętniej sam udałby się do siebie, bez pomocy Andre.

Nikomu nie przysłużyło się pojawienie Beletha. Skąd jednak łowca miał wiedzieć, że w gabinecie swojej małżonki zastanie ją płaczącą, a u jej boku nieobliczalna Sojka? Co mógł sobie pomyśleć? Manuela miała być prawo oburzona, ale z drugiej strony powinna go zrozumieć. tym bardziej, że Petrę otaczają wampiry i musi wciąż być przygotowany na każdy możliwy atak.
Tak czy siak Beleth sobie poszedł, a Petra uprosiła jeszcze Manię, żeby z nią została i wysłuchała przeprosin. Również udało się krótko porozmawiać na temat Estery.
Biedne siostry. Musiały się pokłócić.
Niemniej kobiecina przyznała rację starszej Sojce; skinęła głową i westchnęła. Musiała również przepłukać usta chłodną już herbatą.
- Niestety. Póki każda z was się wzajemnie nie zrozumie - cały czas będziecie się kłócić. Kompromis powinien zostać znaleziony przez was dwie. Wspólnie.
Oznajmiła i na samym końcu uśmiechnęła się delikatniej. Chociaż brzmiała bardziej stanowczo, niż poprzednio. Starsza Petra uważała, ze Manuela z Esterą nie dojdą do zgody, póki obie się nie zaakceptują na nowo. To, że były siostrami po długiej rozłące i z powrotem się odnalazły, nie znaczyło iż pokochają się tak samo jak dawniej.
Świat się zmienia z każdym upływającym czasem, tak samo dzieje się z żywymi istotami.
Skinęła głową na słowa Manueli odnośnie przeprosin. Czyli Beleth musi przeprosić wampirzycę? Na to wygląda. Ale czy wampirzyca się zgodzi? Wątpliwe.
Sojka jednak wrócić za szybko nie mogła, po drodze minęła się z siostrą, którą oczywiście musiała zatrzymać. Młodsza Sojka spojrzała dużymi oczyma na siostrę, nie wyrażając jednak żadnej sympatii ani życzliwości. W oczach kryła się złość.
Chciała nawet odepchnąć starszą siostrę, lecz ta zaczęła wyjaśniać. Cóż, musiała wysłuchać.
Kłamstwo?
Naprawdę?
Nawet rozmowa z panem Andre na temat związku Manueli oraz jej wyborów nie pomógł. Nie mógł szlachetny wpoić służce poglądów, zwłaszcza komuś takiemu jak Estera.
- Ależ oczywiście, Maniu. Żyj jak chcesz - nie mam prawa decydować o tym, jak masz kierować się po swojej drodze. Pan Andre również uważa, że powinnam zwrócić ci wolność. Tylko...
Przerwała, aby wyswobodzić się z dłoni siostry. Odsunęła się do tyłu. Ręce założyła za plecy, a twarz pozostawała nietknięta żadnym wyrazem.
- Tylko później nie żałuj i nie przychodź do mnie z płaczem. Nie chcę też mówić - a nie mówiłam, siostrzyczko? Robisz co chcesz, nie wtrącam się już. Zdania jednak nie zmienię, przykro mi.
Dodała, ze wzruszeniem ramion. Było jej przykro, lecz Sojka i tak wybierze stronę Schlechta, nie młodszej siostrzyczki.
Wygładziła dłońmi niebieską sukienkę i ruszyła w kierunku gabinetu Petry.
- Wybacz mi, siostro, teraz nie mam czasu. Idę słuchać kazań pani Petry - Pan Andre tak mi polecił.
Czyli jak widać - Andre rozmawiał z Esterą. Nie przemówił jej do rozsądku, dziewczynka i tak uważa swoje.
- Lepiej znajdź swojego narzeczonego. Zakładam, że ma ciekawe damskie i jasnowłose towarzystwo.
Dorzuciła z nikłym uśmieszkiem. Bardziej złośliwym, niż ciepłym, siostrzanym. Czyżby usłyszała coś z planów Claudii? Najwidoczniej. Niemniej Estera nie wiedziała, że plan Ujeżdżania Rekina okazał się zaplanowaniem gwałtu. Jeśli Polka chciała zatrzymać siostrę - nie zdąży - Estera zniknie za drzwiami gabinetu.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySro Sty 27, 2021 11:34 pm

Manuela na pewno nie uzna, że Fergal jest słaby albo obrzydliwy, ponieważ wbrew jego woli wykorzystały go kobiety. Sama przecież doskonale wiedziała, jak to jest być ofiarą gwałtu – i z pewnością zrozumie uczucia ukochanego, nawet jeśli będzie mu się wydawać, że jest odwrotnie.
Jak mogłaby go nie chcieć? Był jej jedyną ochroną na tym świecie, tylko przy nim czuła się bezpiecznie – a Claudia z gangiem wzięły go podstępem. Gdyby nie paraliżujący środek, spokojnie by je pokonał.
Zresztą choć nie mógł się ruszać, i tak pokazywał ducha walki, więc głupia Niemka straciła przynajmniej wargę.
Mimo tego Claudia i Doris musiały jeszcze postawić na swoim i wskoczyć na Fergala. Miały gdzieś, że na dole był już cholernie wrażliwy. Mógł wcześniej wejść im do łóżka z własnej woli, wtedy byłoby przyjemnie.
Na pożegnanie blondynka jeszcze upiła sporo jego krwi i przystąpiła do małych tortur. Całe szczęście, że siłownia była szczelnie zamknięta, bo pewnie połowa domu usłyszałaby wrzaski bólu Rekina.
Claudię przed dalszym sadyzmem powstrzymał dopiero Andre, który zaczął kręcić się po okolicy. Wampirzyca nie miała zamiaru przystawać na rozmowę ze szlachetnym ani z niczego mu się tłumaczyć. Nadal buzowały w niej emocje, choć wiedziała, że skoro Andre je nakrył, to o wszystkim dowie się także Beleth.
Zrozumiała, że przesadziły. Pierwotnie każda miała tylko dosiąść Rekina, a potem miały sobie pójść, bez dalszych tortur. Taki był plan. Claudia wiedziała, że Fergal miał w sobie zbyt wiele dumy, aby komukolwiek przyznawać się do bycia zgwałconym przez cztery kobiety. Sądziła, że nikt się nie dowie, co dokładnie się stało.
Niestety, Andre wszystko zepsuł.

Na razie nie łapał Claudii, aby wyjaśniła mu, co narobiła. Priorytetem była pomoc Fergalowi – wampirzyce i tak nie uciekną. Mogą być pewne, że gdy tylko Beleth się o wszystkim dowie, będzie wściekły. Łowca miał gdzieś życie wampirzych ofiar, ale tylko do momentu, kiedy te ofiary pochodziły spoza domu. Jednak gdy jego dzieci zaczynały krzywdzić się nawzajem…
Wtedy pokazywał swoje najsurowsze oblicze.
Na razie Andre ostrożnie pomagał Fergalowi w ogarnięciu się. Odwiązał go, zdjął hantle, zasłonił krocze i podstawił mu pod usta nadgarstek. W czasie gdy Rekin się posilał, szlachetny uważnie obejrzał jego wszystkie rany: sowicie nadgryziony bark, rany na szyi, uchu, krtani, brzuchu… No, i wszędzie była krew – jego i Claudii. Kątem oka dostrzegł leżący kawałek mięsa na ziemi i wreszcie zrozumiał, dlaczego wmapirzyca trzymała się za twarz. Fergal po prostu próbował się bronić.
Rozumiem. Moja krew powinna przyspieszyć usunięcie tego środka z twojego ciała. Podejrzewam, że zwinęły coś Schulzowi.
Będzie musiał porozmawiać z Belethem na temat specyfików, które doktorek trzymał na wierzchu i które tak łatwo dało się zwędzić. Ale na razie nie mówił o tym głośno.
Gdy Rekin się napoił, Andre sięgnął po czyste ręczniki i przetarł największe rany Fergala, a także oczyścił go powierzchownie z krwi Claudii. Nie ruszał jednak krocza, nie chciał bardziej upadlać kolegi. Wszystkie brudne szmatki rzucił na ziemię – zamknie na dzisiaj siłownię i wróci tu wieczorem, aby posprzątać.
Następnie pomógł mu powoli w założeniu ciuchów, które na szczęście były tylko zakrwawione, ale nie zniszczone. Jeśli Fergal oczywiście chciał i dał radę, to bokserki czy spodnie sam założył sobie na tyłek. Ręce i lewą nogę miał już bowiem w miarę sprawne – nadal mógł czuć odrętwienie, ale przynajmniej już nimi powoli poruszał.
Tak, przeniosę cię tam. Postaram się szybko i pójdziemy tak korytarzem, aby nikogo nie minąć – uspokoił kolegę, biorąc go pod ramię.
Właściwie przeniósł cały ciężar jego ciała na siebie, bo widział, że Fergalowi nie szło zbyt dobrze poruszanie się. Rekin wyglądał zresztą na tak wykończonego psychicznie, że chyba mózg odmawiał jakiegokolwiek działania.
Andre na szczęście miał w sobie na tyle empatii, że przez całą drogę nic nie mówił. Zamknął siłownię na cztery spusty i w miarę szybko przetransportował Fergala do jego pokoju. Tak jak obiecał, nikogo nie spotkali, choć szlachetny czuł, że czasami za rogiem kręcił się jakiś wampir, który na pewno wywąchał krew Rekina. Nie mówił jednak o tym, aby nie dobić kolegi.
Gdy w końcu znaleźli się w bezpiecznym miejscu, czyli pokoju, Fergal mógł odetchnąć – chociaż bez wątpienia czuł się beznadziejnie.
Na pewno chcesz się pozbyć z siebie ich zapachu i krwi Claudii – powiedział cicho Andre, nie puszczając Rekina. – Pomogę ci się ogarnąć w łazience. Tylko się nie rzucaj, proszę. Daj sobie pomóc.
Nie mówił tego wszystkiego z ogromną litością i wrażliwością, bo nie chciał, aby Rekin czuł się jak patałach. Po prostu chciał dać mu swoje wsparcie – Fergal miał szczęście, że to właśnie szlachetny zszedł do piwnicy.
Taki Unzi nie zachowałby się podobnie. On by jeszcze wyśmiał Rekina, że dał się ujeżdżać kobietom.
Jeśli Schlecht nie miał większych oporów (na cichsze pomruki niezadowolenia i inne warknięcia Andre nie zwracał uwagi), to szlachetny pomógł mu ściągnąć zakrwawione ciuchy i wejść pod prysznic. Nie wbijał tam razem z nim, aby nie naruszać jego prywatności, nie patrzył też w ogóle na jego nagie ciało. Pomógł mu się jedynie chwycić kabiny i czekał tuż przed nią, aż Fergal się obmyje. Gdyby zaczął upadać, to by go złapał, ale po wypiciu szlachetnej krwi powinien złapać równowagę.
Kiedy się przemył, Andre podał mu ręcznik i wyprowadził do pokoju. Usadził go na krześle.
Opatrzę ci rany, a potem dam jakieś ubranie – oznajmił, idąc po apteczkę do łazienki. – Będziesz potrzebował większej ilości krwi. Mogę dać ci jeszcze swojej, ale dopiero gdy zajmę się bandażami. Muszę być w pełni skupiony, aby cię dokładnie opatrzyć.
Usiadł naprzeciwko i zaczął ogarniać jego bark, czyli największą ranę. Przez chwilę milczał, ale w końcu powiedział:
Przykro mi, że do tego doszło. Nie miałem pojęcia, że byłyby do tego zdolne. Musiały to knuć tylko w swoim gronie. Czy one… wszystkie cztery…? – Specjalnie nie skończył pytania, ale Fergal na pewno wiedział, o co chodziło. – Wiem, że nie chcesz o tym mówić, jednak im więcej powiesz mi teraz, tym mniej będziesz musiał mówić Belethowi. Weź to pod uwagę, proszę. – Przerwał na moment, owijając ostrożnie jego ramię. – On będzie musiał się dowiedzieć. I na pewno nie puści im tego płazem.
Choć Andre wiedział, że nie powinien teraz nękać ofiary gwałtu pytaniami, to jednak miał z tyłu głowy, że Beleth czymś takim nie będzie się przejmował, zwłaszcza w przypadku Fergala. Dla łowcy to był silny, niewzruszony Rekin, który nie powinien mieć słabości. Szlachetny słusznie więc zasugerował, żeby to jemu Fergal przekazał jak najwięcej informacji – na dłuższą metę to będzie mniej bolesne.
Zabrał się za opatrywanie szyi i odkażanie uszu. Gdy Rekin skończył opowiadać o tym, co się stało – albo jeśli w ogóle nic nie powiedział – Andre zmienił temat:
Czy mam zawołać Manuelę? Chcesz się z nią teraz widzieć?
Polka jako jedyna byłaby chyba w stanie pocieszyć Fergala, choćby samą swoją obecnością… tylko czy Rekin nie czuł obecnie obrzydzenia do wszystkich kobiet?
Może nawet do własnej narzeczonej? Może nie chciał jej obecności?

Manuela nie wiedziała, jaki kompromis mogła mieć na myśli Petra. Że niby co – że starsza Sojka będzie narzeczoną Fergala tylko od poniedziałku do czwartku, a za to na piątek i na weekend będzie go rzucać oraz wyzywać od katów, aby Esterka była zadowolona?
Jak niby miały w tej sytuacji znaleźć kompromis? Manuela nie zerwie z Fergalem, nie było szans, a Esterze tylko o to chodziło. Starsza siostra robiła, co mogła, aby młodsza była w miarę zadowolona – nie zmuszała jej do widywania się z Rekinem, nie mówiła o nim, nie opowiadała o swojej miłości, nawet nie odnosiła się do obozu. Starała się poświęcać siostrze czas i poruszała całkiem inne tematy.
A ta co? Jak grochem o ścianę. Nie widziała NIC ze starań Manueli. Ciągle masz skończyć z Fergalem i tyle. To nie Manuela była tą, która nie chciała iść na kompromis.
Ale faktycznie – obecnie żadna z sióstr nie przypominała dawnej siebie sprzed obozu. Nawet jeśli się kochały, nie było między nimi ani grama zrozumienia.
Tym razem Manuela pierwsza wyciągnęła rękę na przeprosiny: sądziła, że Estera – jako dorosła i dojrzała wampirzyca – zgodzi się na normalną, spokojną rozmowę z argumentami, a nie będzie znowu próbowała manipulować uczuciami, grać na emocjach czy kłamać, że Manuela powiedziała to i chce tego.
Niestety, przeliczyła się. Najwyraźniej Esti nadal była dzieckiem i miała fochy.
Każde słowo młodszej ociekało takim jadem, że Manuela patrzyła na nią ze zdziwieniem. Kiedy Estera się taka stała? Przez kogo? Kto ją tak wychował?
Petra? Przecież ona była czystą dobrocią.
Ty naprawdę myślisz, że znasz mnie lepiej ode mnie samej – mruknęła. – I nadal patrzysz na tę sytuację dychotomicznie. Dlaczego nie rozumiesz, że wcale nie musi być wyboru pomiędzy tobą o Fergalem? To ty sama sobie wymyśliłaś ten dziwny konflikt. On wcześniej nie istniał.
Nie miała zamiaru gonić siostry i błagać łaskawie na kolanach, żeby mała, słodka Esterka jej wybaczyła. Manuela coraz bardziej odczuwała, że były sobie obce.
Zresztą młoda dodatkowo zdenerwowała ją swoimi ostatnimi słowami – damskie i jasnowłose towarzystwo?
Claudia?…
Aż ją na moment zmroziło. Już chciała dopytywać, o co chodzi… ale zacisnęła zęby.
Nie, ostatnio też zwątpiła, a było całkiem inaczej. Devlin ją okłamał dla zabawy. Manuela obiecała sobie wtedy, że nie będzie wyciągać pochopnych wniosków bez rozmowy z Fergalem.
I dotrzyma tej obietnicy.
Estera już raz bezczelnie zmyślała, i to tuż przy niej. Ponownie mogła to robić.
Starsza Polka bez słowa ruszyła więc w stronę swojego pokoju. Jeśli Rekin wcześniej powiedział Andremu, żeby nie sprowadzał narzeczonej, to po prostu sama z siebie weszła do sypialni. Jeśli jednak poprosił go, aby po nią poszedł, to Manuela spotkała na korytarzu Andrego – z bardzo niewesołą miną.
Tak czy siak, przed wejściem do pokoju jeszcze nie wiedziała, co się stało. Na razie szlachetny jedynie powiedział, że Fergal jej potrzebuje i żeby była delikatna.
Już przed drzwiami poczuła lekką woń krwi ukochanego, co ją zaniepokoiło. Kiedy weszła do środka, zastała Fergala w samych spodniach dresowych (Andre podał mu je wcześniej z szafy), który siedział na krześle… i wyglądał jak siedem nieszczęść.
Poraniony, gdzieniegdzie jeszcze zakrwawiony, wykończony… i przede wszystkim – wyraźnie dobity.
Ferg?... – zapytała z trwogą, od razu podchodząc. Ukucnęła tuż przed nim, aby móc zajrzeć w jego twarz. – Co się stało? Kto ci to zrobił?
Dopiero z tej odległości wyczuła nikłą woń Claudii i jej koleżanek, której całkowicie nie domył prysznic. W rozpaczy przyglądała się ukochanemu, bo przez moment zaczęły nią targać sprzeczne emocje – ale nie, przecież by jej nie zdradził. Nie zrobiłby tego, zresztą…
Nie tak wygląda ktoś po zdradzie.
Jeśli narzeczony nic nie mówił, Manuela spojrzała na Andrego, oczekując wyjaśnień.
Co. One. Zrobiły. Jej. Ukochanemu?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyCzw Sty 28, 2021 9:59 pm

Z oprawcy do ofiary.
Fergal pierwszy raz doświadczył okrucieństwa wymierzonego przez kobietę. Więc tak właśnie wygląda gwałt? Chociaż dla kobiety zapewne jest on znacznie gorszy. Pamiętał, gdy Manuela płakała, jakby niszczył jej jeden jedyny świat dostępny tylko dla niej. W przeciwieństwie do niej nie uronił ani jednej łzy, nie kulił się i nie błagał. Dla niego gwałt było podburzeniem dumy, męskości i pokazanie, jak potrafi być słaby. Chociaż kobiety wzięły go podstępem, to i tak nie potrafił wybaczyć sobie feralnej pomyłki. Powinien się domyślić, że Claudia mogła coś wymyślić. Znał ją nie od dziś, wiedział o jej sztuczkach względem mężczyzn. Dlaczego stracił na czujności?
Pies jednak już pogrzebany.
Rekin został wykorzystany przez cztery kobiety i gdyby nie Andre, nie wiadomo jak potoczyłyby się dalsze losy ofiary.
Skorzystał z pomocy szlachetnego. Przyjął jego krew i poprosił o przetransportowanie do pokoju. Nim jednak tak się stało, musiał się pozbierać i ostrożnie ubrać. Andre przytrzymywał wampira, żeby się nie wywrócił ani nie upadł.
- Dzięki.
Odpowiedział krótko na potwierdzenie o pomocy. Zapewne gdy dojdzie chociaż trochę do siebie, zacznie czuć większą wdzięczność. W końcu szlachetny nie oceniał go, nie komentował i nie rzucał durnych tekstów.
Zgwałcony przez kobiety?
Przecież powinien się cieszyć! Ale jakoś kurwa nie mógł.
Kulał przez całą drogę. Nie tylko przez nogi, również przez obolałe krocze. Wciąż pulsowały okropnym bólem, przez co ciężej było się poruszać. Andre zmuszony był zwolnić, gdy przemieszczali się schodami.
Fergal całą drogę miał w głowie pustkę. Wpatrywał się jedynie tępo w podłogę, ignorując przy tym otoczenie. Gdyby kogoś spotkali, zapewne dopiero wtedy zareagowałby i nie wiadomo w jaki sposób.

Kiedy wreszcie przekroczyli próg pokoju, Rekin westchnął cicho.  Odczuł ulgę, że w końcu znalazł się w swoim świecie i na pewno za prędko go nie opuści. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo pragnął się ukryć przed wszystkimi i przecierpieć poniżenie w samotności. Niemniej Andre nie opuszczał go, zaoferował nawet pomoc.
Zapach Claudii i reszty suk? Twarz Rekina momentalnie zmieniła się na rozgniewany. Samo wspomnienie tych osób zaczynało wzbudzać w nim obrzydzenie i złość, którą nigdy dotąd nie czuł. Spojrzał na Andre czekającego na odpowiedź. Odruchowo zaprzeczył ruchem głowy. Nie chciał pomocy, nie chciał w ogóle nikogo widzieć, a jednocześnie tak bardzo potrzebował bliskości, że na pewno wpadnie w panikę, kiedy Andre wyjdzie. Dlatego gdy starszy wiekiem wampir zaprowadził go do łazienki, wbrew protestowi, nie obrzucił go mięsem. Jedynie obnażył zębiska ostrzegawczo, warcząc przy tym.
Niemniej skorzystał z pomysłu. Z małą pomocą wszedł nago pod prysznic, aby zacząć zmywać z siebie resztki krwi, soków i innych substancji. No i przede wszystkim odór całej czwórki. Szło mu bardzo topornie. Powoli, ospale, opierając się przy tym czołem o chłodne kafelki. Nie mógł nawet spojrzeć na swoje poranione ciało. Co gorsza na samą myśl o tym, co wydarzyło się w siłowni, zaczynał odczuwać kolejny raz nowy rodzaj gniewu, a zarazem potwornego smutku. Dopiero po interwencji Andre'go opuścił kabinę, ogarnął podany ręcznik i dygocąc powrócił do pokoju.
Skinął głową na wspomnienie o opatrunku ran. Skinął również na podanie krwi. Lecz gdy Andre powrócił i zaczął przymierzać się do nałożenia pierwszej warstwy, Schlecht kolejny raz pokazał grymas złości i przeszył wzrokiem szlachetnego. Dopiero po krótkiej czasie, gdy oswoił się z tym, że ciału nic nie grozi, pozwolił na zajęcie się ranami. Wtedy Rekin zaś powrócił do swojego świata, otoczonego nowym murem.
Ciszę przerwały słowa.
Czy one... Wszystkie cztery?
Zaczniesz kpić, Andre? Takie pytanie nasuwało się w głowie Rekina. Jednak nie powiedział je na głos, właściwie skulił się jeszcze bardziej, czując ogromny wstyd.
- Czy to coś zmieni gdy ci powiem, że nie zdołałem powalić czterech wampirzyc? Gdy one bawiły się w najlepsze?
Z wymijającej odpowiedzi, szlachetny mógł wywnioskować jedno - był zgwałcony przez wszystkie cztery.
Drgnął na samą myśl o łowcy. Beleth na pewno się wścieknie, gdy dowie się, że wampirzyce dopuściły się do krzywdy na swoim współlokatorze, ale z drugiej strony... Fergal miałby się po czymś takim załamać? Na pewno ukarze Claudie i resztę, jednak Fergalowi nie powie żadnych miłych czy pocieszających słów. Tak naprawdę Rekin zaczął się bać reakcji dawnego pana, tak samo jak Manueli.
- Sparaliżowały mnie i pozbawiły mocy. Chciały, żebym je... zapłodnił.
Dławiły go własne słowa. Już nie chciał o tym rozmawiać; ogarnęło go zirytowanie. Warknął coś pod nosem, pokręcił głową i zamknął się ponownie. Jak widać Fergal na tą chwilę nie chciał rozmawiać. Męska duma nie pozwoliła - chciał zachować ją do końca, mimo iż obawiał się samego siebie.
Jak wspomniał o Sojce, Fergal podniósł wreszcie wzrok na jego twarz. Manuela? Ale przecież ona... Ona będzie zła. Obiecał jej, że nie dotknie go żadna kobieta. A tu co? Zaatakowały go cztery, a on się nie obronił. Jednak czy aby na pewno zdoła być sam w takiej chwili? Przełknął ślinę, wstrzymując oddech. Zaś lico wampira zaczynało się wydawać bezwyrazowe.
- Chcę.
Krótka odpowiedź. Szlachetny skinął głową, powracając do swojej czynności. Nie męczył jednak dłużej Rekina pytaniami, aczkolwiek obydwoje doskonale wiedzieli, że kiedyś zostanie Rekin do tego zmuszony.

Sojka póki co miała swój mały problem. Nazywał się on Estera. Siostra wciąż pluła jadem i nie potrafiła uwierzyć, że jej ukochana siostra chce spotykać się z mordercą rodziny oraz katem. To było nie do pomyślenia. Chociaż gdy starsza siostra zaczynała kolejny raz stawiać na swoim, Estera w pewnym momencie zaś się zatrzymała i rzekła:
- Ja? Nie, Manuelo. Ty go stworzyłaś.
To by było na tyle z uroczej rozmowy z również uroczą Esterą. Nie ma sensu dłużej męczyć Manuelki jej podłą, acz pełną żalu młodszą siostrą. Może kiedyś gówniara zrozumie swój błąd i zacznie akceptować wybory Mani. Póki co musiała przetrawić samą myśl, że mieszkała pod jednym dachem ze Schlechtem oraz myślą, iż Mania go kocha. Na samo wspomnienie się wzdrygnęła. Nie wiedziała jednak, że i Petra zamierzała zacząć ją przekonywać... I może to coś da? Czas pokaże.
Narzeczona Rekina zmierzała do pokoju. Fergal poczuł ogromną wdzięczność za pomoc szlachetnego. Nie dość, że pozbierał go z siłowni, pomógł się ubrać, umyć, to jeszcze nakarmił i opatrzył rany. No i najważniejsze - został przy Schlechcie, czuwając nad nim. Andre doskonale zdawał sobie sprawę, że pod tą grubą skórą Rekina, kryło się rosnące załamanie oraz frustracja spowodowana podłymi wydarzeniami. Gwałt nie jest dobry dla nikogo, nawet dla twardzieli.
Czekał siedząc na łóżku. Skubał nerwowo sznurek od dresu, wsłuchując się w kroki. Andre właśnie wyszedł po Manuelę. Na pewno spotkał ją w pobliżu pokoju, musiała zatem wracać. Co powiedzieć?
Chciał się przyznawać? Schlechtowi zaś podniosło się ciśnienie, przez co zacisnął dłonie w pięści. Nie ogarnął tego, iż pazurami okaleczył wnętrze dłoni. W momencie gdy do pokoju weszły wampiry, Niemiec zamknął oczy. Próbował jakoś poukładać sobie w głowie słowa, myśli, cokolwiek. Byleby nie zareagować gwałtownie. Dopiero podniósł powieki, jak wampirzyca zaczęła wypytywać. Dlaczego w głowie pojawił się pomysł, że Sojka zaczynała go oskarżać? Podobną minę zrobiła, gdy tłumaczył się z wypadu z Devlinem.
- Dlaczego na mnie patrzysz, jakbym cię zdradził?
Odezwał się pełen goryczy. Andre aż podszedł, nie przerywając. W razie czego będzie gotowy spacyfikować Rekina. W końcu nie dało się nie dostrzec napiętych mięśni i nerwowego ruchu ciała - gwałtownie oddychał.
- Nie, nie. Nic się nie stało. Zwykły wypadek. Andre, zabierz ją z pokoju. Niech odetchnie.
Chociaż tak naprawdę nie chciał, żeby stąd wychodziła. Ton Rekina w końcu pozostawiał wiele do życzenia - łamał się. Tylko jak patrzeć na twarz narzeczonej, skoro zaczynała czuć żal? Albo Fergal po prostu źle odebrał i własne obawy wmieszał w rzeczywistość. Odsunie się od Polki w stronę przyjaciela, który stał blisko łóżka.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySob Sty 30, 2021 10:27 pm

Andre na szczęście wykazał się na tyle dużą empatią, że odczuł, kiedy Fergal faktycznie nie chciał pomocy, a kiedy w głębi duszy bardzo jej potrzebował, ale duma nie pozwalała mu o tym głośno powiedzieć. Dlatego puścił niemrawe protesty pomimo uszu i pomógł Rekinowi w zmyciu krwi, soków i zapachów tamtej czwórki.
Sam zaczął odczuwać obrzydzenie do tych kobiet. Już nieraz się zdarzało, że któraś z nich sugerowała mu wskoczenie do łóżka, aby spłodzić kolejnego wampira, ale zawsze odmawiał. Nie spodziewał się, że dopuszczą się jednak na kimś gwałtu – Beleth zdecydowanie zawalił, jeśli chodzi o wychowanie wampirzyc. Powinien był im wtłuc do głowy, że nie każdego mężczyznę mogą dostać.
I, oczywiście, nie powinien był obiecywać Fergala bez jego zgody.
Szlachetny pomógł wydostać się biedakowi spod prysznica i usadził go w pokoju. Rekin wyglądał okropnie – w ciągu zaledwie kilku godzin przestał przypominać groźnego, nieustępliwego kata, a stał się sponiewieraną ofiarą.
Andre absolutnie nie chciał go urazić żadnym z pytań. Nie wyśmiewał go ani nie oceniał – dla niego gwałt był tak samo okropny bez względu na płeć. Dlatego gdy Fergal zareagował dość sucho i przyjął postawę obronną, szlachetny łagodnie ścisnął go za ramię. Ot, tak po przyjacielsku. Jednocześnie nie przestawał ze spokojem zakładać opatrunku.
Przepraszam, nie chciałem cię urazić, Fergal. Nie nabijam się z tego, co się stało. Naruszenie czyjegoś ciała w ten sposób to najgorsze świństwo, jakie można zrobić drugiej osobie. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. – Brzmiał naprawdę smutno i szczerze. – To one powinny się wstydzić tego, co zrobiły. Możesz być pewny, że czeka je kara.
Niestety, raczej taka wymierzona przez Beletha, a on nie zabije wampirzyc ani się ich nie pozbędzie. Nawet jeśli dostaną dożywotni zakaz rozmowy i zbliżania się do Rekina, ten i tak co jakiś czas będzie musiał je widywać. To niezbyt przyjemne – Fergal z pewnością zapragnie więc uciec stąd jeszcze bardziej niż dotychczas.
Szlachetny nie dopytywał o więcej szczegółów, skinął jedynie głową. Skoro Rekin chciał powiedzieć tylko trochę, musiał to uszanować. Łowca pewnie tego nie zrobi… ale może przynajmniej zajrzy do wychowanka dopiero kolejnego dnia. Andre postanowił w myślach, że chociaż o to go uprosi.
Fergal zasłużył na wyciszenie i odpoczynek, nikt nie powinien mu teraz przeszkadzać.
No, może poza jedną osobą.
Uważnie obserwował reakcję Rekina na wspomnienie o Manueli. Widział, że bił się z myślami, ale Andremu naprawdę zależało, aby zgodził się na przyjście Polki. Gdyby Fergal został całkiem sam, mógłby się pogrążyć w depresyjnych myślach, a to skończyłoby się fatalnie.
Zaraz ją przyprowadzę – obiecał.
Skończył jeszcze wszystkie opatrunki oraz ponownie dał mu trochę krwi z nadgarstka, tak żeby był już całkiem najedzony i żeby rany zaczęły się szybciej goić. Jeśli Fergal ją wypił, to mógł wreszcie odczuć, że ból powoli zaczynał się zmniejszać.
Nim wyszedł po Sojkę, podał jeszcze Rekinowi wygodne dresy, po czym zostawił go na parę minut – żeby przynajmniej spróbował przygotować się psychicznie.

Tymczasem Manuela nawet nie podejrzewała, że coś pogorszy jej humor jeszcze bardziej niż Beleth czy Estera. W życiu by nie pomyślała, że jej narzeczonemu stanie się coś takiego, i to jeszcze w tym domu, gdy ona znajdowała się zaledwie parę pięter wyżej.
Przecież tu wszyscy mieli być jedną wielką rodziną! Dlaczego ktokolwiek chciałby krzywdzić brata lub siostrę?
Spotkała Andrego na korytarzu, już blisko pokoju. Szlachetny nie zdążył jej wyjaśnić całej sytuacji, zresztą nie chciał, póki nie zobaczy reakcji Fergala na widok narzeczonej. Sama Manuela zrobiła się niespokojna na zapach krwi swojego Niemca.
Może znowu Devlin go gdzieś wyciągnął? Albo Unzi? Albo… Beleth mu coś zrobił, zanim odwiedził Petrę?
Weszła do pokoju z niemałym strachem. Spodziewała się zobaczyć poranionego i krwawiącego Fergala, ale jednocześnie sądziła, że będzie rzucał bluzgami albo się o coś pieklił. A tymczasem?
Biło od niego takiego przygnębienie, że sama momentalnie poczuła się gorzej. Nie dało się też nie zauważyć dystansu psychicznego, jaki stworzył – siedział sztywno na krześle ze spuszczoną głową, nawet nie spoglądając na narzeczoną.
Sama wymusiła kontakt wzrokowy, kucając naprzeciwko. Spojrzała prosto w jego wymęczone oczy.
Nie patrzę tak na ciebie – odparła cicho, kręcąc głową. – Wiem, że byś tego nie zrobił. Och, Ferg, ranisz się! – wyraźnie się przejęła, chwytając go ostrożnie za dłonie i odsuwając tak palce, aby przestał sobie wbijać w skórę pazury.
Jeszcze nie wiedziała, co się stało, więc swobodnie go dotknęła. Gdyby Andre powiedział jej na korytarzu o gwałcie, z pewnością nie ośmieliłaby się na ten gest.
W głębi serca jednak już podejrzewała, że doszło do czegoś naprawdę okropnego. Te nikłe zapachy Claudii i reszty kobiet… Wszystkie rany… I przede wszystkim kompletne załamanie Fergala – jeszcze nigdy nie widziała go tak wyzutego z chęci do życia.
Fergal… – szepnęła z wyraźnym żalem, gdy się od niej odsunął. – Jaki wypadek? Proszę, nie odrzucaj mnie. Powiedz, co się stało. Nie chcę nigdzie iść.
Zaczęło rosnąć w niej jeszcze większe przerażenie, które mogło wręcz przytłoczyć Fergala. Spojrzała z błaganiem w oczach na Andrego, milcząco domagając się od niego wyjaśnień. Dlaczego jej narzeczony nagle zaufał mu bardziej niż jej? Dlaczego chciał, żeby sobie poszła?
Co się stało? Dlaczego go skrzywdzono?
Szlachetny ostrożnie wyminął Rekina i wziął Manuelę pod ramię.
Fergal, odetchnij przez minutę. Ja jej powiem. Ty nie musisz.
I wyprowadził Sojkę na chwilę z pokoju. Zamknął za sobą drzwi, ale Fergal nadal mógł czuć ich obecność tuż pod sypialnią. Andre zaczął wyjaśniać sytuację Manueli, ale robił to na tyle cicho, że Rekin nic nie mógł usłyszeć.
Do jego uszu dobiegł dopiero przepełniony żalem krzyk Polki, który zdusiła własnymi dłońmi.
Nie, kłamiesz, one nie mogły, nie, nie, nie Fergala, nie jego, przecież… – mówiła drżącym głosem, coraz ciężej oddychając. – On jest tylko mój…
Andre ją uciszał i próbował temperować jej emocje, choć nie było to łatwe. Manuela cała drżała i już ledwo powstrzymywała płacz. Była zdruzgotana.
W końcu szlachetny otworzył pokój i wpuścił ją do środka. Sam jeszcze rzucił Fergalowi smutne spojrzenie.
Pójdę posprzątać siłownię.
A potem muszę opowiedzieć wszystko panu Belethowi – ale tego już głośno nie powiedział. Zostawił narzeczeństwo, aby wreszcie mogło porozmawiać w samotności.
Gdy tylko zamknęły się drzwi, Manuela szybko podeszła do Rekina. Na jej twarzy widniało czyste cierpienie: nie mogła uwierzyć, że te cztery suki dopadły do Fergala i go wykorzystały.
Jak one mogły? Jak śmiały? Przecież Rekin był jej i tylko jej! Od zawsze, od obozu, odkąd na nią spojrzał w jej domu! Przez całe życie! Żadna nie miała prawa go ruszać, żadna nie powinna w ogóle o nim marzyć! Ona była jego jedyną, a on był jej jedynym – i nikt, ale to nikt nie mógł tego zmienić.
Rosła w niej przeogromna wściekłość – rzecz jasna, na Claudię i te trzy kurwy, nie na Fergala. Z trudem powstrzymała jednak w sobie złość, aby nie wybuchnąć tuż przy narzeczonym. Wiedziała, że potrzebował wsparcia, rozmowy, że musiała go zapewnić, że przy nim będzie, bez względu na wszystko.
Tylko czy umiała?
To nie tak, że Fergal stracił w jej oczach. Absolutnie nie – po prostu… gdy ona przechodziła przez podobne piekło, to nie miała nikogo, kto mógłby ją pocieszyć. Była sama ze swoim zgwałconym i sponiewieranym ciałem, nikt nie przychodził jej na pomoc. Bała się wręcz obcego dotyku, dlatego zamykała się w swoim własnym świecie, stawiając na samotność. Nie wiedziała, jak to jest mieć wsparcie w takiej sytuacji.
Ale z Niemcem było inaczej – on nie był sam. Miał swoją Polkę. I musiała teraz zrobić wszystko, aby mu pomóc.
Stanęła tuż przed nim i wzięła kilka wdechów, żeby powstrzymać płacz.
Fergal – głos jej się łamał – czy mogę cię dotknąć? – Kolejny wdech. Aby nie było nieporozumień, dodała: – Bardzo chcę cię dotknąć. Chcę cię przytulić i chcę być przy tobie. Tylko powiedz mi, błagam, czy mogę. Serce mi pęka na myśl o tym, co ci zrobiły. To jest takie strasznie. Och, proszę, pozwól mi na bliskość. Potrzebujemy tego.
I jeśli jej nie odepchnął ani nie zaprotestował, to ostrożnie się zbliżyła. Najpierw położyła delikatnie dłoń na jego zdrowym barku, następnie pogładziła jego kark, włosy i policzek. Przyglądała się każdej ranie, którą zrobiła tamta czwórka, i przysięgała sobie w myślach, że sowicie za to zapłacą.
Na razie jednak zemsta musi poczekać.
W końcu objęła głowę Fergala i przytuliła go do swojej piersi. Nachyliła się nad nim, tak aby nie naruszyć żadnej z ran. Wtuliła twarz w rozczochrane włosy, wdychając jego zapach.
W myślach błagała, żeby jej nie odsunął i żeby też do niej przylgnął. Bała się bowiem, że nie będzie chciał kobiecej bliskości, nawet jeśli to ona ją oferowała.
Gładziła jego plecy trzęsącymi się rękami, przez jakiś czas nic nie mówiąc.
Chodź, połóż się. Czy potrzebujesz jeszcze jakiegoś opatrunku? Albo krwi? – zapytała z troską, pomagając mu się podnieść.
Chciała przetransportować go na łóżko, licząc, że to chociaż trochę ukoi jego nerwy. W końcu to była ich wspólna, intymna przestrzeń, do której nikt inny nie miał wstępu.
Jeżeli usiadł albo się położył, przycupnęła tuż obok, ponownie go obejmując i przytulając do swojego ciała. Bała się odejść na krok – gdyby teraz go zostawiła, to mogłaby go stracić, bo pewnie sam z siebie wytworzyłby pomiędzy nimi barierę.
W końcu nie wytrzymała i zaczęła cicho łkać. Czuła potworną niemoc. Była w tej sytuacji bezsilna i bezużyteczna – nie mogła zrobić nic oprócz płakania i mówienia do Fergala.
Ale może właśnie tego najbardziej potrzebował?
Oderwała na moment głowę, aby spojrzeć na jego twarz. Ośmieliła się dotknąć jego zdrowego ucha opuszkami.
Fergal, czy ty myślisz, że ja się ciebie brzydzę? – zapytała przez łzy. – Tak nie jest. Nie możesz tak myśleć. Jesteś dla mnie najważniejszy, nie zostawiłabym cię.
Przez kilka chwil jeszcze wpatrywała się w jego oczy, aż w końcu oparła się czołem o głowę narzeczonego.
Kocham cię, wiesz? – Otarła się o jego policzek nosem mokrym od łez. – Jestem oraz chcę być przy tobie. Jeśli… jeśli potrzebujesz, to możesz mi wszystko powiedzieć, a jeśli nie… to po prostu pozwól mi tu zostać. W ciszy.
Wątpiła, żeby Fergal zgodził się na rozmowę o gwałcie – doskonale go znała, ledwo zdobywał się na jakiekolwiek wyrazy uczuć, a co dopiero opowiadać o podobnym przeżyciu. Sukcesem będzie już to, że odwzajemni jej uścisk. Nie wątpiła, że sam tego potrzebował – ale czy się do tego przełamie?
Nawet nie zauważyła, że niektóre z jej łez, które spadły na pościel, zaczęły przemieniać się w drobne, białe płatki kwiatów.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Sty 31, 2021 9:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyNie Sty 31, 2021 10:15 am

Dopiero później dowiedzą się, co Beleth zrobi w zaistniałej sytuacji. Na pewno nie będzie radosny, gdy dowie się, że jego cztery podopieczne wykorzystały innego wychowanka. Tylko czy właśnie nie było też winy i z jego strony? W końcu wampirzyce zabrały to, co było im obiecane od dłuższego czasu. Nie pojęły jednak, iż nie powinny robić tego siłą.
Cóż... Stało się i się nie odstanie. Fergal musi zmierzyć się z kolejnym problemem, który zaczynał również coś uświadamiać i nie z pomocą Andre.
- Karma zawsze wraca.
Odparł na słowa kolegi. Czy Andre domyśli się o co chodziło Rekinowi? Na pewno mógł pomyśleć, że wampirzyce czeka również kara albo że Schlecht dowiedział się jak to jest przeżyć na własnej skórze, tak intymne obdarcie z godności. Niemniej czuł się naprawdę okropnie. Sama myśl, że nie zdołał się samodzielnie wykaraskać, że nie pokonał oprawców. Od zawsze był silny, męski, odważny. A w trakcie gwałtu lub po? Nie wiedział co ma zrobić, nie potrafił odrzucić od bezsilności, która z chwili na chwilę może przerodzić się w niechciane emocje. Co prawda Andre zrozumie, mimo wszystko znał Fergala i wiedział, że obecnie pod skorupą złości, kryła się istota potrzebująca wsparcia.
Nie rozmawiali już. Andre uszanował decyzję Fergala i uznał, że należy się mu odpoczynek oraz zebranie myśli. Tak też było. Potrzebował czasu, długiego czasu żeby nie zwariować i nie pogrążyć się w najgorszym. Obecność Manueli miała w tym pomóc, w końcu była mu najbliższa.

Co się jednak okazało?
Fergal z początku źle odebrał podejście narzeczonej. Wzrok nie był oskarżający, nie był smutny z powodu zdrady. Nie chciałby z nią rozmawiać ani przebywać, gdyby nie kolejne słowa. Nawet sam Andre był gotowy wyjaśnić koledze, że Sojka nie ma oskarżycielskiej postawy. Chce się jedynie dowiedzieć.
Z początku zabrał dłonie, gdy próbowała wymusić na nim powstrzymanie przed ranieniem się. Nerwowa reakcja - można było się tego spodziewać. Dlatego szlachetny postanowił pomóc Fergalowi i powiedzieć za niego. Był pewny, że ten nie zdołałby w obecnym stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Rekin posłał im nawet rozgniewane spojrzenie, gdy Andre wziął Polkę poza pokój.
Jak zareaguje Manuela gdy się dowie? Schlecht zgarbił się na krześle, a palce wplótł we włosy. Kiedy usłyszał krzyk, zamknął ślepia i zaczął szybciej oddychać. Atak stresu przybył nagle i powodował prawdziwy chaos w głowie. Co zrobić? Jak z nią rozmawiać? Spanikowana Sojka. Nie, tego by nie wytrzymał.
Podniósł łeb w momencie otwarcia drzwi. Manuela weszła do środka, a Andre udał się ogarnąć siłownie. Z jednej strony Fergal nie chciał żeby Andre odchodził, ale z drugiej... Była tutaj Manuela. Bliska, ukochana osoba, która tak naprawdę wiedziała jak podejść, sama przecież była ofiarą... gwałtu.
No właśnie.
Więc? Dobra zemsta po latach, tylko nie wykonana jej rękoma? Claudia z kumpelami odwaliły całkiem dobrą robotę, prawda? Takie właśnie myśli atakowały głowę Rekina. Nie zdradzał się z nimi. Jeszcze nie. Bo sam siebie zaczął też karcić za takie podejście. Powinien bardziej ufać Manueli.
Przyglądał się jej z dołu, wciąż nie mając prostej sylwetki. Im bliżej była, zaczynał bardziej się spinać. Im bardziej mówiła o wykonanej krzywdzie, czuł się co raz słabiej psychicznie. Denerwowało go to. Jest wciąż mężczyzną, który powinien sam postawić czoła swoim problemem - a przynajmniej tak sobie wmawiał, żeby zakryć tą słabość. Z początku więc opierał się, kręcąc głową.
- Nie potrzebuję użalania się nade mną. Zadbam o siebie sam.
Syknął, pokazując kły. Znowu reakcja obronna. Manuela powinna zrozumieć, że Fergal jest osobnikiem, który za wszelką cenę, będzie starał się wszystko zakryć pod płaszczem dumy.
Lecz patrząc z innej strony... On potrzebował wsparcia Sojki, bardziej niż był tego świadomy. Dlatego gdy Manuela poczuła zrezygnowanie, chwyci ją za nadgarstek. Nakieruje na swoje ciało i dopiero pozwoli na dotyk.
- Po prostu nie płacz. Bądź ze mną, ale tylko nie płacz. Nie zniosę tego.
Nie chodziło, że odrzucał od niej wsparcie. Wręcz przeciwnie. Oczekiwał od niej podbudowania jego godności, wiary, że sobie poradzi i przede wszystkim zrozumienia oraz samej obecności. Odbudowa psychiki może zająć naprawdę sporo czasu, a jeśli Polka zacznie lamentować, on również zacznie. Chciał tego uniknąć za wszelką cenę - to mogłoby go zgubić.
Tak czy inaczej, wtulił się do Narzeczonej i może przytrzymał ją trochę dłużej, niż by chciała. Wdychanie zapachu, którego pragnie był całkiem inny, niż tamtej czwórki do której czuł obrzydzenie.
Gdy zaoferowała przeniesienie się na łóżko - nie odmówił. Wstał z krzesła i z jej pomocą przeniósł się na materac. Odmówił jednak przyjęcia krwi oraz opatrunku. Póki co w jego żyłach płynęła krew szlachetnego, więc nie było aż takiej potrzeby. Chyba, że...
Chciał powiedzieć, lecz gdy Sojka się do niego przytuliła, zatrzymał chęci. No i... Usłyszał też cichy płacz.
Powinien się wściec, wybuchnąć złością i rozwalić wszystko w pokoju. Gniew trawił go od środka. W pierwszej chwili chciał się odsunąć od niej i dać kolejny raz do zrozumienia, że płacz tutaj w niczym nie pomoże.
Powstrzymał się w ostatniej chwili, albowiem przypomniał sobie, że Manuela sama była ofiarą gwałtu, i to dokonanym przez niego samego. Nie miał więc prawa wściekać się na kogoś, kto tak bardzo pragnął pocieszyć, a jednocześnie sama tego potrzebowała. Poza tym wbrew wszystkiemu potrzebował jej, jak nigdy dotąd. Dlatego się przytulił, dlatego nie odsuwał jej, lecz płacz niezmiernie go irytował. Niemniej wstrzymał wybuch, w zamian za to, wtulił się bardziej. Może użył też nieco więcej siły, żeby dać w jakikolwiek sposób upust dławiącej go złości.
Ja się ciebie brzydzę?
Czy tak myślał? Z początku, gdy dosiadały go cztery wampirzyce, przeszło mu to przez głowę. Został zbrukany przez cztery inne kobiety, a Manuela również należy do tych zazdrosnych. Oczywiście nie odezwał się słowem; zmarszczył jedynie brwi i zaprzeczył lekkim ruchem głowy, ledwo zauważalnym.
- Wiem, Maniu.
Odparł jedynie na kwestię odrzucenia. Wiedział, że jest ważny dla Sojki. Ona dla niego również.
Ale czy prezentowanie słabości w tym momencie było dobre dla jego dumy?
Znowu odczuł frustrację. Cofnął się trochę, gdy wciąż wpatrywała się w jego oczy. Polka jednak nie dawała za wygraną; oparła się swoim czołem o jego, dając do zrozumienia coś ważnego.
Nie będąc pod wpływem środków odurzających czy własnych słabości, Manuela wyraziła swoje uczucia. I jak Rekin miał się przed nią bronić oraz przed własnymi słabościami? Miał przed sobą Manuelę - osobę, która nie byłaby zdolna do skrzywdzenia go, mimo iż zasługiwał.
Syknął pod nosem, zacisnąwszy szczęki. Co miał powiedzieć? Uniósł obie ręce, aby oprzeć je na talii Sojki. Jednak szybko obie dłonie wylądowały na jej plecach. Kolejny raz dopuścił do bliskości. Nie odrzucił pocieszenia Manueli.
- Nie chcę o tym rozmawiać - chcę o tym zapomnieć. Niech mnie to nie dręczy.
Chociaż doskonale wiedział, że kiedyś nadejdzie chwila, kiedy nie wytrzyma i wyrzuci z siebie całą gorycz. Póki co było mu dobrze tak, jak jest teraz. Zapewne gdyby nie Sojka, pogrążałby się w ponurych myślach dalej.
- I ja...
Zatrzymał się w połowie zdania. Tylko dlatego, żeby odsunąć się od wampirzycy, wciąż znajdował się bardzo blisko. Spuści zaś głowę, wciągając przy tym głośno powietrze.
- Ciebie też kocham. Dzięki, że... że jesteś.
Dławiące słowa przeszły z trudem, ale były bardzo szczere. Chętnie by się uśmiechnął, lecz kąciki ust nie współgrały od momentu napaści. Jeśli Polka nic nie zrobiła, Fergal pociągnie ją w stronę poduszek, żeby się położyć. Potrzebowali ciszy, obydwoje. Wystarczyło, że mogli znowu być blisko siebie. Nawet łkanie Mani nie było już tak drażniące. Nie zwrócił również uwagi na płatki. Nie miały one wiele znaczenia, póki oboje znajdowali się w intymnej chwili.
I jeżeli Polka nie miała nic przeciwko, Rekin nakieruje się paszczą na jej szyję. Odgarnie włosy i zatopi zębiska. Potrzeba wyżycia się jednak pozostała, no i przede wszystkim łaknął krwi. Chciał uprosić ją wcześniej, lecz uznał iż był to niewłaściwy moment.
Gdy nie zostanie powstrzymany lub Polka pozwoli wciąż od siebie trochę posoki, po paru łykach przestanie. Nie odsunie się jednak za daleko. Właściwie sam od siebie się przytulił.
Pora na sen, który niestety był przerywany co chwila koszmarami. Mańka więc łatwego odpoczynku nie miała: Fergal co jakiś czas warczał, ruszał się gwałtowniej, aż wreszcie w pewnej chwili usiadł i zaczął głośniej oddychać. Widok skrzeli na karku zdradzał silne pobudzenie. Odczuwał prawdziwą wściekłość.

Podczas bliskich chwil narzeczeństwa Andre ogarnął siłownię. Mimo iż nie było tego wiele, to ślady krwi czy innych substancji wzbudzały w nim złość. Nie życzył nikomu źle, nie chciał niczyjej krzywdy. Z jednej strony Fergal dowiedział się, jak to jest być ofiarą, a z drugiej było żal przyjaciela. Wampirzyce wykorzystały go, stosując podstęp. Sparaliżowany oraz bez mocy Rekin nie miał jak się obronić. Potworna sprawa...
Oczywiście w pobliżu musiał pojawić się Unzi. Wrócił z misji. Szlachetny rozmawiać ochoty nie miał, lecz patrząc na minę szaleńca, mógł się domyślić iż tak łatwo nie zostanie wypuszczony.
- Ależ pachnie krwią! Rekina... Claudii. Co się stało, Andree? Czyżby jakaś przerażająca wojna? Bitwa? A może Fergal zdradził swoją ptaszynę i dopadł do naszej blond piękności? No wiesz! Użył sobie! I... I CZEKAJ! Przecież było ich więcej! Ten zapach...
Rozmarzył się Unzi, nie przepuszczając Andre, który starał się go wyminąć. Psychiczne zmrużył oczy, oblizał się i posłał tajemnicze spojrzenie wampirowi. Postukał pazurem o jego tors.
- Ty wiesz, prawdaa? A może, mam iść do Claudii? Chociaż gdy ją mijałem i chciałem porozmawiać, dostałem kopa słownego, no i... I nie miała dolnej wargi!
Po tych słowach wybuchł śmiechem. Nie wiedział o gwałcie, lecz zapewne gdy się dowie... Postanowi odwiedzić parę osób w tym Devlina oraz najważniejszego - Fergala. Acz wątpliwe, żeby szlachetny powiedział sam z siebie.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyNie Sty 31, 2021 9:27 pm

Im bardziej nerwowo Fergal reagował, tym gorzej czuła się Manuela. Mimo wszystko nadal się ze sobą docierali, i choć znali się od tylu lat, to w obecnej relacji byli od niedawna – emocjonalne rozmowy nie zawsze więc wychodziły, zwłaszcza jeśli jedno z nich było skrzywdzone.
I to jeszcze w taki sposób!
Gdy Sojka słuchała Andrego, jej myśli krążyły wokół trzech rzeczy: ogromnego cierpienia Fergala, nienawiści wobec tych suk… oraz wokół wspomnień z przeszłości, gdy sama doświadczała gwałtów.
Dawniej w życiu by nie pomyślała, że jej własny gwałciciel również stanie się ofiarą i że to na jej barkach spocznie troska o jego psychikę.
Oczywiście, że wpierw spanikowała. Kto by tego nie zrobił na jej miejscu? Nigdy by nie pomyślała, że Fergala spotka coś takiego. Był dla niej kimś niemal niezniszczalnym, kto tak głęboko skrywał uczucia, że sprawiał wrażenie, jakby w ogóle ich nie miał. Teraz z kolei wyglądał tak fatalnie jak ona przed laty, o ile nie gorzej.
Wcale nie postrzegała tego w kategoriach zemsty, bo już dawno swoją zemstę porzuciła. Wolałaby, żeby przeszłość ich nie goniła: żeby nie było gwałtów i tortur, żeby nie było obozu, żeby żadne z nich nie stawało się na nowo katem czy ofiarą.
Wtedy byłoby pięknie, prawda?
Nie reaguj na mnie tak nerwowo, proszę – szepnęła, gdy spiął całe ciało po tym, jak podeszła. – Przecież ja nic ci nie zrobię. Nie mam zamiaru. I… ja chcę o ciebie zadbać, bo na tym też polega narzeczeństwo. Dbamy o siebie nawzajem. Ty o mnie nie chcesz dbać?
To miało być pytanie retoryczne, bo oboje doskonale znali odpowiedź. Manuela po prostu musiała mu przypomnieć, że choć na co dzień to on ją chronił, to przecież bywają momenty, że te role muszą się odwrócić.
Co z tego, że była kobietą, a on mężczyzną? A może właśnie dzięki temu była o wiele lepsza od niego do opieki w takich chwilach?
Na moment zamarła, gdy na nią warknął, ale w końcu sam naprowadził jej dłonie, więc rozluźniła mięśnie. Przytuliła go do swojego ciała, jakby chciała go ochronić przed całym światem.
Po prostu nie płacz.
Zapomniał, z kim się związał? Serio myślał, że da radę bez płaczu? W takiej chwili – gdy nie tylko nawiedzały ją wspomnienia, ale gdy czuła też ogromne współczucie wobec narzeczonego?
Kiwnęła jednak głową, połykając pierwsze pojedyncze łzy.
Nie puszczała go, więc właściwie przenieśli się na łóżko w uścisku. No i masz – jednak zapłakała nieco głośniej. Starała się, co prawda, nie wybuchać i nie ryczeć, jedynie cichutko łkała przy jego uchu, ale z pewnością zauważył.
Przepraszam – pociągnęła nosem. – Po prostu jest mi ciebie tak żal, bo…
Bo doskonale wiem, jak się czujesz. Też przez to przeszłam. Zamilkła jednak i zamiast tego po prostu mocniej go przytuliła. Zaczęła nawet lekko kołysać się na boki, pocieszając zarówno jego, jak i siebie.
Fakt, była zazdrosna, ale przecież nie oskarżyłaby ofiary gwałtu o zdradę – zazdrość skierowała ku Claudii i reszty kobiet. Na razie jednak starała się nie dopuszczać do siebie złości i nie myśleć o tych sukach, bo bała się, że psychicznie nie wytrzyma i straci nad sobą kontrolę.
Na razie był tylko Fergal i jego ból.
Wdech. Wydech.
Musiała skupić się wyłącznie na nim.
Po raz pierwszy wyznała mu swoje uczucia wprost, bez żadnych ogródek, i nie będąc pod wpływem żadnych środków. Nie było to może jakieś konkretne pocieszenie, ale ona sama czuła, że na jego miejscu potrzebowałaby właśnie czegoś takiego – przecież czasu nikt nie cofnie.
Niech po prostu wie, że ktoś darzy go milością.
Dobrze, nie rozmawiamy. – Nie miała zamiaru naciskać. – Ale pamiętaj, że będę zawsze, jeśli zaczniesz tego potrzebować.
Gdy jej powiedział, że też ją kocha, nie mogła powstrzymać małego wybuchu płaczu – tym razem nie ze smutku. Ukryła twarz w dłoniach, jakby zawstydzona.
Tak dawno nie słyszała takich słów od mężczyzny, że zbyt ją to wzruszyło!
Nie odsuwając się od Fergala, położyła się z nim na poduszkach. Ostrożnie go objęła, tak aby nie naruszyć żadnej rany. Jedną ręką zaczęła obojga przykrywać.
Chętnie oddała mu swoją krew – to w końcu znaczyło, że nie bał się kobiecego ciała czy smaku, a przynajmniej nie jej. Choć nie wiedziała, że Claudia wciskała mu do ust swoje palce, to domyślała się, że czuł w ustach obrzydzenie po tych stosunkach. Tym bardziej chciała więc, aby tuż przed snem myślał głównie o zapachu i smaku swojej narzeczonej.
Odgięła szyję, czule gładząc go po włosach. Gdy skończył pić, otarła się delikatnie policzkiem po jego policzek, po czym przymknęła oczy.
Sama nie miała zamiaru iść spać. Nie zasnęłaby. Kiedy nastała cisza, na nowo zaczynały wzbierać w niej emocje – tylko że teraz coraz gorsze.
Jeszcze trochę pochlipywała, nadal nie zwracając uwagi na to, że robiła z łóżka mały kwietnik. Właściwie płatki kwiatów pomogły swoim zapachem Fergalowi w uśnięciu – choć sen wcale nie należał do najprzyjemniejszych.
Manuela nie przestawała go gładzić po skórze i szeptać uspokajająco, ale i tak się wybudził. Usiadła razem z nim, obejmując go za barki.
Ferg – szepnęła. – Weź głęboki wdech. I jeszcze raz. Jesteś wycieńczony, powinieneś dać odpocząć ciału.
Widziała skrzela, widziała jego wzrok, domyślała się, że może wpaść w szał – dobrze znała tę postawę. Dlatego nim zdołał się zerwać z łóżka, pochwyciła jego twarz w dłonie i skierowała ją na siebie, tak aby patrzył jej w oczy.
Jesteśmy tu tylko my. W naszej sypialni. – Pogładziła kciukiem jego usta. – Myśl o mnie.
I spróbowała powolutku go pociągnąć z powrotem w stronę kołdry, sama również się zniżając. Jeśli się udało, objęła go tak, żeby jego głowa znalazła się tuż przy jej sercu.
Zaczęła bardzo cicho nucić jakąś nastrojową, żydowską kołysankę, którą pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Z początku bez słów, jedynie sama melodia. Dopiero po jakimś czasie, jeśli Fergal nie kazał jej przestać i się nie wyrywał, dołączyła do tego podśpiewywanie.
Usypiała swojego kata i ofiarowywała mu własną miłość.
Szkoda, że sama tego nie doświadczyła od niego w przeszłości.

Leżała i czuwała jeszcze długi czas, póki nie była pewna, że nie usnął na dobre. Jeśli jeszcze się wybudzał albo miewał koszmary, to starała się go pocieszać, szepcząc przyjemne słowa i gładząc go po twarzy. Dopiero kiedy przez dobrą godzinę oddychał miarowo i nie rzucał się przez sen, uznała, że było już lepiej.
Ale w jej psychice działo się na odwrót.
Sama nie dawała rady usnąć, nawet nie czuła takiej potrzeby. Została sama z ciszą – i z własnymi myślami.
A to rzadko kończyło się dla niej dobrze.
Nie mogła przestać rozmyślać o tych czterech kurwach, które ośmieliły się położyć łapska na Fergalu, i to w tak bezczelny sposób. Nie znała co prawda szczegółów, ale to nie umniejszało jej wściekłości. Wystarczyła wiedza, że go sparaliżowały, wmusiły w niego jakieś leki, poraniły i każda po kolei go zgwałciła.
Na samą myśl o tym, że Claudia czy inna pieprzona Niemka zabawiały się jego ciałem, Manuela dostawała białej gorączki. W pewnej chwili nie wytrzymała i wstała z łóżka, tak ostrożnie, aby przy okazji nie obudzić Fergala. Zauważyła, że obok jego twarzy, na poduszce, leżały płatki kwiatów, ale że jej psychika właśnie wchodziła w niezbyt ciekawy stan, to nie skupiła się na tym. Zamiast tego zaczęła krążyć po pokoju, coraz ciężej oddychając.
Claudia dotykała Fergala. Zostawiła na nim swój zapach, smakowała, go gryzła.
Podeszła do okna i na moment je uchyliła. Miała nadzieję, że świeże powietrze pomoże.
Nie pomogło.
I Martha, i Doris, i ta dziwna Anna… Cała czwórka pięknych, ponętnych wampirzyc, które właśnie pokazały nędznej żydówce, że nie, niech jej się nie wydaje, że jak kogoś kocha, to ma do niego wyłączne prawo, że to tak nie działa, że to one tu rządziły…
Spojrzała na swoje zaciśnięte w pięści dłonie – całe się trzęsły, bielały już jej kostki.
Miała ochotę krzyczeć i rozszarpać te dziwki.
Cofnęła się na moment do Fergala, mając nadzieję, że jeśli się do niego przytuli, to jakoś ogarnie swoją zrytą psychikę i się uspokoi.
Nie zdążyła – wyczuła gdzieś w dali, na korytarzu, nikły zapach Marthy.
To sprawiło, że wyłączyła jakiekolwiek racjonalne myślenie. Wyleciała z pokoju jak z procy, na szczęście pamiętając chociaż o tym, aby zamknąć drzwi.
Te dziwki chodziły sobie po domu jak gdyby nigdy nic! Nikt im niczego nie zrobił! Nikt ich nie ukarał! Nikt im nie powiedział, że nie miały prawa… że… że…!
Nie zwracając uwagi na nikogo ani na nic, wparowała do pokoju, do którego prowadził zapach Marthy. Okazało się, że to była sypialnia Anny – najwyraźniej wampirzyce chciały sobie uciąć ploteczki po przyjemnym dniu.
Choć miały krew C i w teorii obie były silniejsze, Manuela nie zwracała na to uwagi. Zatrzasnęła za sobą drzwi i z gromami w oczach podeszła do stojącej przy szafce Anny. Czarnulka ledwo zdążyła na nią spojrzeć.
Ty kurwo! Jak śmiałaś?! Jak śmiałyście?! Nie miałyście prawa go dotknąć, nie wbrew jego woli! Wy pieprzone szmaty! – zaczęła bluzgać, już czując na twarzy kolejne łzy.
Żadna z wampirzyc nie wyglądała na przejętą ani zastraszoną. Przecież miały do czynienia z wampirzycą krwi D, która nie miała żadnej konkretnej mocy – czego niby miały się bać?
Martha nawet nie podeszła. Siedząc na łóżku i nalewając sobie trunku do szklanki, zaczęła się śmiać.
Daj spokój, idiotko, przecież mu się podobało. Wreszcie mógł popatrzeć na kilka ładnych, kobiecych ciał, bez żadnych blizn. Chyba nie sądzisz, że ty mu wystarczałaś? Nadal sobie wmawiasz, że mu przy tobie dobrze?
Manuela spojrzała na nią z czystą nienawiścią i już, już miała do niej podejść, aby wytrącić jej szklankę z rąk, ale Anna schwyciła ją mocno za nadgarstek.
Zapowiedział już, że do nas wróci – skłamała dźwięcznie. – I wiesz co? Myślę, że w końcu JAKAŚ kobieta da mu potomka. I to niejedna! Może więc wspaniałomyślnie się wycofaj i daj mu wreszcie normalnie żyć?
I aby jeszcze bardziej dobić Manuelę, sięgnęła drugą dłonią do swojego podbrzusza. Minęło ledwo parę godzin, więc raczej jeszcze nie doszło do zapłodnienia, ale…
Nie, Polka teraz tego nie kalkulowała. Anna po prostu trafiła w wyjątkowo słaby punkt.
I żadna z nich nie wiedziała, że obecnie wściekła Sojka oznaczała niebezpieczną Sojkę.
Nawet sama Manuela nie miała pojęcia, że potrafiła tak szybko schwycić kogoś za gardło i cisnąć nim w ścianę. Wbiła tę sukę w tynk, nie puszczając jej krtani. Złość tak w niej buzowała, że nie dała rady powstrzymać wybuchu. Samo patrzenie na mordę Anny tylko podsycało w niej wściekłość.
I jeszcze te wszystkie słowa…
Podobało mu się.
Ładne, kobiece ciała, bez blizn.
W końcu jakaś kobieta da mu potomka.
Zacisnęła dłoń coraz mocniej, uderzając ciałem Anny kilka razy o ścianę. W którymś momencie poczuła, jak na twarz i klatkę piersiową trysnęła krew Niemki. Nie zlizała tego – brzydziła się jej posoki.
Anna chyba próbowała użyć którejś ze swoich mocy, bo Manuela poczuła, jak coś kłującego zaczęło oplatać jej nogi – ale miała to gdzieś. W przypływie adrenaliny była tak odporna na ból, że ktoś mógłby ją ciąć żywcem, a dla niej byłoby to łaskotanie.
Ogarnął ją zresztą taki szał, że nie słyszała ani nie widziała nic wokół. Wpatrywała się tylko w przerażoną twarz Anny, która – nie wiedzieć czemu – z sekundy na sekundę stawała się topniejącą miazgą, gdzieniegdzie zakrytą popękaną skórą. Z ust czarnulki zaczynała wręcz parować posoka.
Niemal tak, jakby gotowało jej się gardło.
Nim jednak Manuela otrzeźwiała, do jej uszu doszły w końcu wściekłe krzyki Marthy– i kobieta oderwała ją siłą od swojej koleżanki, po czym rzuciła nią o najbliższą szafkę. Manuela dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Martha od jakiegoś czasu drapała i gryzła jej plecy oraz ramiona. Być może traktowała ją też jakąś mocą – kij wie, to teraz nieważne.
CO TY ROBISZ, JEBANA ŻYDOWSKA KURWO?! POJEBAŁO CIĘ?! JAK BARDZO POPIERDOLONA JESTEŚ, GŁUPIA CIPO?!
I chciała rzucić się na Manuelę, aby wbić ją jeszcze mocniej w szafkę i być może roztrzaskać jej głowę o mebel – ale Sojka w geście obrony schwyciła ją za twarz i mocno wbiła pazury w jej policzki. Kopnęła ją też w podbrzusze.
A to przypomniało jej o potencjalnym dziecku Fergala i…
I znowu ogarnęła ją złość.
Martha uczepiła się jej ramienia, znowu je raniąc, a Manuela w zamian za to wgryzła się z całej siły w jej dłoń. Chciała pozbyć się jej palców.
Niemka coś krzyczała i również tłukła oraz kopała jej ciało. A Sojka skupiała się tylko na tym, aby szarpać kłami jej rękę i wypluwać kolejne kawałki mięsa oraz krwi. Jednocześnie zaciskała własne dłonie na jej twarzy – w którymś momencie poczuła, że przebiła się wszystkimi dziesięcioma pazurami przez skórę… i że głowa Marthy robiła się coraz bardziej krucha. W ogóle zdawała się topnieć pod jej dotykiem.
Coś było nie tak. Nawet wrzaski Niemki ustawały i teraz słychać było tylko bulgotanie oraz bolesne rzężenie.
Manuela wypluła ostatnią opuszkę, jaka zalegała jej w ustach, po czym wreszcie podniosła wzrok na Marthę.
Z przerażeniem odepchnęła od siebie jej ciało, a sama cofnęła się i wpadła na połamaną szafkę.
Niemka z gruchotem wyrżnęła o podłogę. Jej tułów jeszcze podrygiwał, ale z kobiety uciekało życie.
Zamiast twarzy widniała zwęglona, bezkształtna masa. Obie gałki oczne się zagotowały i wytrysnęły, przez co po policzkach z zaczęło spływać białko. Pozostałości po skórze nieprzyjemnie pękały, nadal trochę płonąc.
A każdy spalony fragment, który oderwał się od ciała, przemieniał się w krwistoczerwone, duże płatki.
Manuela dopiero teraz spojrzała na leżącą po drugiej stronie Annę – a raczej jej tułów oraz połowę głowy nieopodal. Zamiast szyi i podbródka również znajdowały syczące kwiaty.
Och, Boże… – jęknęła Polka, unosząc swoje dłonie i na nie patrząc.
Były całe zakrwawione, ale oprócz tego w idealnym stanie. Żadnej spalenizny, żadnych blizn. Wręcz przeciwnie – wyczuła przyjemną, kwiecistą woń, zmieszaną z zapachem krwi.
Osunęła się na kolana, ciężko oddychając. Dopiero w tym momencie zaczęła czuć wszędzie ból – krwawiła zewsząd. Anna i Martha atakowały, gryzły i drapały całe jej ciało, powodując liczne rany. A ona była na to niewzruszona. Niczego nie zauważyła.
Zabiła je. Dwie wychowanki Beletha. Wampirzyce czystej krwi.
Ona, która była niegdyś człowiekiem.
Jasny gwint.
Co teraz będzie?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyPon Lut 01, 2021 10:30 pm

Rekin śmiało mógł powiedzieć, że odczuwa wdzięczność. Manuela nie porzuciła go w chwili, gdy został wykorzystany, nie krzyknęła głośno o powrocie karmy ani też nie okazywała chłodu. Była przy nim, mimo iż sam w przeszłości okrutnie ją skrzywdził. Zdawał sobie z tego sprawę, lecz w obecnej sytuacji nie odważyłby się powiedzieć o tym głośno. Mogłoby to zranić Manuelę oraz niepotrzebnie zdołować. Zresztą, był pewny, że i w jej głowie pojawiły się liczne wspomnienia dotyczące krzywd: jak była sama, porzucona, sponiewierana. Im dłużej Schlecht o tym myślał, pogrążać się jeszcze bardziej. Dopiero gdy przekonał się, że Manuela nie zamierza mu niczego wytykać ani skrzywdzić, odrobinę ochłonął. Oczywiście od razu nie pozwolił na dotyk, duma mówiła swoje - powinien dać radę sam, bez niczyjej pomocy, to on ma być tarczą, która odbija ataki.
Ale... Niestety nie tym razem. Potrzeba bliskości zwyciężyła, zwłaszcza podczas pierwszej prawdziwej krzywdy. Dlatego też pozwolił na dotyk ze wzajemnością.
Bez słów, tylko chwila ciszy i zrozumienie, którego tak bardzo potrzebował.
Nie ma co ukrywać. Manuela wiedziała jak podejść.
Na łzy nie potrafił otwarcie reagować, chociaż wewnętrznie czuł złość - nie na Manię, tylko na własne słabości, które będą trudne do pokonania oraz ujawnienia, chociaż z tym drugim szło nieco do przodu. Już tak bardzo przy Sojce się nie ukrywał - nie było sensu. Znała swojego narzeczonego bardzo dobrze.
- Nie kończ.
Poprosił cicho. Można było się domyślić, o co mogło chodzić. Sama doskonale wiedział jak to jest. Ścisnął ją mocniej, jakby w obawie, iż ta się rozmyśli. Już tak dawno bezradny się nie czuł.
Niemniej okazanie wsparcia przez bliską osobę, okazało się dobrym lekiem. Trauma nie przejdzie mu z dnia na dzień, na pewno będzie ją w sobie jeszcze długo dławić. W końcu naruszona godność nie powstaje w wyniku machnięcia czarodziejskiej różdżki. Co gorsza czekała go też rozmowa z Belethem, a tego zaczął się nawet obawiać.
Podziękował jej szeptem, gdy zgodziła się na nie ciągnięcie tematu, przynajmniej nie w tej chwili, kiedy uzyskiwał w miarę stabilny spokój ducha. Dzięki czemu otworzył się jeszcze bardziej, wyznając również swoje uczucia, co niestety sprowadziła większy płacz. Acz nie denerwował już tak - te łzy były inne. Z radości? Chyba tak. Rekin pogłaskał narzeczoną po plecach, chcąc chociaż trochę dodać jej otuchy.
Wypadałoby też odpocząć, prawda?
Nim jednak pozwolił sobie na sen, ugryzł Polkę. To dobrze, że nie odsunęła go; nie tylko potrzebował zaspokoić naturalną potrzebę ale również pozbył się obrzydliwego smaku Claudii i innych kobiet, które wciąż czuł na sobie, również po dokładnym umyciu.
Po oderwaniu się od szyi narzeczonej, pozwolił sobie na zaśnięcie, będąc do niej przytulonym.
Czas odpoczynku nie należał jednak do spokojnych. Fergala męczyły okropne sny. Począwszy od obrazów z siłowni, powodujące ponowne odczuwanie bezsilności, po brutalne ataki na Manuelę - i te właśnie były najgorszymi snami. Przez nie wybudził się cały zlany potem, w stanie pobudzenia i fakt - był bliski wpadnięcia w szał. Dobrze jednak, że Manuela była tuż obok i zatroszczyła się o Rekina, który z początku nie mógł ogarnąć sytuacji. Chwycił dłonie wampirzycy, ścisnąwszy je z wyczuciem. Uczynił tak, jak poleciła. Kilka oddechów, próba opanowania nerwów i jakoś poszło. Pochylił się lekko, nim położył na poduszki.
- Tak, tak będzie najlepiej.
Zgodził się na wypełnienie myślami postacią Manueli, w końcu zaczynał ją co raz bardziej kojarzyć z kimś, na kim może polegać oraz bezgranicznie zaufać. Z powrotem znaleźli się w pozycji leżącej. Nie miał nic przeciwko, gdy jego głowa znalazła się na wysokości piersi wampirzycy. Nie chodziło tutaj o podtekst seksualny, raczej o duchową więź. Przyjemne bicie wampirzego serca... Uspokajało. No i ten zapach... Skąd on pochodził?
- Czuję zapach morskiej bryzy.
Powiedział na wpół przytomnym tonem. Jak widać płatki, które utworzyły się z łez Manueli zadziałały dobrze. Ukoiły nerwy Rekina, a do tego delikatny śpiew Sojki uczynił cuda. Uśpiła swojego dawnego oprawcę, który miał okazję cierpieć tak samo jak ona dawno temu.

Nie można było się spodziewać tego, że wszystko będzie miało dobre zakończenie. Andre po sprzątnięciu bałaganu w siłowni, musiał zmierzyć się z wścibskim Unzim. Zbył go kilkoma słowami, nie odnosząc się jednak bezpośrednio do wydarzeń. Wiedział, że jeśli nie powie czegoś, co nie uspokoiło by szaleńca, ten drugi dalej by węszył. A tak? Otrzymał informacje, że doszło do małej szarpaniny, która jak zwykle zakończyła się krwią. I gdyby nie interwencja szlachetnego, byłoby gorzej. Oczywiście Unzi roześmiał się i odpuścił.
Ale czy tak do końca?
Na pewno nie. Przecież musiał dopaść obie strony, mimo iż Andre zabronił mu. W końcu im  pilniejszy zakaz, tym większa potrzeba złamania go. Z szaleńcami już tak niestety bywa.
Jak tylko psychiczny wampir zmył się z pola widzenia, starszy wiekiem wampir zamierzał udać się na rozmowę z Belethem. Chociaż pora była już dosyć późna, uznał iż dokonany atak na Fergalu nie mógł czekać.
Niestety. Dowiedział się od Petry, że Beleth udał się na nocny patrol z Kriegiem. Zatroskana Petra nie omieszkała zapytać o przyczynę spotkania, lecz Andre na tą chwilę nie miał serca martwić zmęczonej staruszki - nie trudno było dostrzec opuchnięte oczy od płaczu.
Postanowił więc sprawę załatwić z samego rama, gdy Beleth wróci na posesję.
Wrócił do swojego pokoju w celu ochłonięcia. Chociaż przez ostatnie wydarzenia było ciężko, to jednak wymusił na sobie chwilę relaksu. Może czas z książką załatwi sprawę?
Nie. Nic z tego. Po dłuższej chwili wampira zaczęło męczyć przeczucie i nie było ono wcale dobre. Odłożył książkę na stolik, wstał z fotela i udał się na kolejny obchód.
Zapach krwi?
Krzyki pełne złości?
- Manuela!
Od razu się domyślił. Szybko pognał na piętro do pokoju jednej z wampirzyc odpowiedzialnych za napaść na Fergala.
Do cholery... Nie zdążył.
Otworzył drzwi, zastając scenę jak z horroru: pełno krwi, odór spalonego ciała oraz włosów, a jednocześnie ostra woń kwiatów. Dwie denatki i na środku Manuela cała we krwi. Wyglądała przerażająco, a jednocześnie jak siedem nieszczęść. Straciła kontrolę? I pytanie. Jak? Czyżby uaktywniła się moc, o której wspominał Schulz z Belethem? To kolejny wynik eksperymentu?
Wyminął ostrożnie ciała, którym oczywiście się przyjrzał. Nie dało się nie wyczuć Marthy oraz Anny. Do licha...
- Chodź, pomogę ci wstać.
Stanowczy, lecz za razem łagodny głos wampira miał nakierować Sojkę do działań. Schwycił ją delikatnie za ramiona, pomagając wstać. Jeśli Beleth się o wszystkim dowie... Nie, Manuela miała motyw, poza tym był to kolejny rezultat tego, co uczynił łowca z naukowcem.
- Jesteś ranna.
Zauważył głębokie rany na ciele Manueli. Czyli ofiary próbowały się bronić? Na pewno. Lecz przypływ złości, adrenaliny i szału, nie dopuścił do odczuwania bólu. Dopiero za chwilę wszystko da o sobie znać.
Sięgnął po jakąś narzutę z łóżka, okrywając nią ciało Manueli. Nie mógł iść z nią do swojego pokoju, który znajdował się piętro niżej. Musieli wrócić do sypialni jej i Fergala. Ostrożnie wyprowadził ją z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Zaprowadzę cię do pokoju, pomogę ci się ogarnąć i masz zostać. Ja... ja to jakoś załatwię. Muszę...
Starał się nie okazywać zdenerwowania, ale i Andrw w takich chwilach zaczynał wątpić we własne siły. Bał się reakcji Beletha oraz reszt wampirów. Anna z Marthą były bardzo lubiane.
- Coś wymyślimy.
Nie ma co ukrywać i jemu było smutno. Znał te wampirzyce od chwili, gdy były małymi dziewczynkami. Wychowywał je. Głos się łamał... Lecz i Sojka była jego przyjaciółką.
Ile razy jeszcze zostanie zmuszony, żeby stanąć między młotem, a kowadłem?
Dotarli do pokoju Fergala. Wpuścił Manuelę jako pierwszą, samemu będąc blisko niej. Spojrzał w stronę łóżka. Fergal spał... Co powinien zrobić? Obudzić go, mimo iż sam Schlecht był w kiepskim stanie? Dostanie szału, gdy o wszystkim się dowie.
- Chodźmy do łazienki. Tam cię ogarnę, dobrze? Ale bądź cicho.
Starał się mówić spokojnie, cicho. Wiedział doskonale, że Manuela może być roztrzęsiona tym, co zrobiła. Zresztą sam Andre czuł się podobnie. Jeśli Sojka pozwoliła, zaprowadził ją do łazienki. Tam zapalił światło, usadowił na zamkniętej toalecie i zaczął przeszukiwać szafki w celu znalezienia apteczki. Gdy tylko ją znalazł, poprosił Manuelę żeby ściągnęła zakrwawione ubranie. Nie musiała bielizny.
- Chcesz spędzić czas... ze mną, Manuelo? Do rana? Tak byłoby bezpiecznie. Bo wiesz, będę musiał coś wymyślić odnośnie... zabicia wampirzyc.
Zaproponuje w trakcie obmywania jej ran. Chodziło o nią, o Fergala. Nie mógł jej zobaczyć w takim stanie. Oczywiście co chwila Andre przestawał się ruszać, żeby nasłuchiwać czy Schlecht się nie obudził.
Zapach krwi na pewno by go zwabił do łazienki.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySro Lut 03, 2021 11:27 pm

Dobrze wiedziała, że jeden wieczór nie wystarczy, aby pomóc Fergalowi i że czekają ich teraz – obojga – trudne chwile. Ból i upokorzenie nie zejdą z Rekina z dnia na dzień, ale miała nadzieję, że wspólnymi siłami sobie z tym poradzą. Właściwie dla niej też będzie to jakiś rodzaj terapii: z pewnością prędzej czy później poruszą temat tego, co narzeczony zrobił jej w przeszłości.
Czy czuł teraz jeszcze większy żal? Czy porównywał obie sytuacje?
Rzecz jasna, sama o to nie zapyta, sumienie by jej nie pozwoliło. We wcześniejszych kłótniach często wypominała mu tortury z obozu, ale wtedy było inaczej, wtedy nikt go nie skrzywdził. Teraz by sobie nie wybaczyła, gdyby się do tego odniosła.
Dlatego jedynie leżała tuż przy nim i dawała mu swoją bliskość. W zamian otrzymała nawet miłosne wyznanie – aż serce jej zaczęło szybciej bić. To był zbyt emocjonujący moment.
Nie sądziła, że wystąpiła wśród koszmarów narzeczonego. Była przekonana, że śniła mu się Claudia i reszta i że właśnie to tak bardzo go wzburzyło. Nie chciała zresztą dopytywać o szczegóły – starała się go jedynie uspokoić.
Przytuliła go do siebie i zaczęła cicho śpiewać. Na słowa o zapachu morskiej bryzy jedynie szepnęła coś miłego. Ona nic takiego nie czuła, prędzej do jej nozdrzy dochodził delikatny zapach kwiatów, który jednak ignorowała.
Skupiła się bowiem na zapachu Fergala – ale nawet to nie pomogło jej przed popadnięciem w obłęd.

No i się stało – przypadkowo odkryła swoją moc, o której nie miała pojęcia. W zasadzie nie rozumiała, co się wydarzyło. Wcale nie chciała zabijać Marthy czy Anny. Owszem, przeszło jej przez myśl, aby je zranić i się na nich wyżyć, ale bójka to coś całkiem innego niż morderstwo. Chciała po prostu wyładować na nich nienawiść i wykrzyczeć im cały ból – swój oraz Fergala.
Poszło inaczej, niż się spodziewała, i teraz miała przed sobą dwa trupy.
Jakim cudem je zabiła?
Czy to przez eksperyment Schulza? Czy jej dotyk był teraz zabójczy?
Jeśli tak, to czy… czy nie będzie już mogła dotykać Fergala? Albo Esterki?
Co się stało, dlaczego nic nie zauważyła, dlaczego nawet nie czuła ran, które sprawiały jej obie kobiety?
Jej wściekłość szybko przerodziła się w panikę. Nie miała pojęcia, co robić, więc tylko kuliła się pod ścianą i dygotała, patrząc na spalone, kwieciste twarze martwych kobiet.
Boże, Boże, Boże, co jeśli Beleth ją za to ukarze? Zabije ją albo odeśle do Gustawa? Co jeśli odbierze jej Fergala?
I co z tymi wszystkimi ranami, które miała na ciele? Co jeśli były śmiertelne? Zaczynała odczuwać coraz większy ból i widziała, że mocno krwawiła. Anna i Martha w wielu miejscach przebiły jej ciało na wylot. A Manuela nawet nie wiedziała, jakiej mocy użyły.
Co powinna zrobić? Wyjść stąd? Sprzątać ciała? Udawać, że nic się nie stało?
Ale do kogo miała iść w takim stanie? Nie mogła do Fergala, byłby przerażony. Z Esterką nie rozmawiała, Petra chyba dostałaby zawału…
Całe szczęście, że był jeden jedyny wampir, który zawsze czuwał.
Gdy tylko Andre wszedł do pokoju, spojrzała na niego z rozpaczą i wyciągnęła w jego stronę ręce, całe zakrwawione. Tym gestem chciała zarazem poprosić o pomoc, jak i przeprosić za to, co zrobiła.
Ja nie wiem, co się stało – załkała. – Ja nie wiem, Andre. Nie rozumiem. Ja nie wiem, jak ja to zrobiłam, ja nie chciałam. To się stało tak nagle.
I znowu wszystko na głowie biednego szlachetnego, który musiał odstawić na bok własne uczucia i pomóc oszalałej żydówce.
Uczepiła się go zdecydowanie zbyt mocno, jakby bojąc się, że jeszcze ją tu zostawi. Był obecnie jej jedyną ostoją, dzięki której mogła wrócić do Fergala.
Co ze mną teraz będzie? – pytała drżącym głosem. – Czy Beleth mi odbierze Fergala? Czy ja… czy ja zginę za to, co zrobiłam? – Przełknęła łzy. – Ja naprawdę nie planowałam, ja tylko chciałam… chciałam im powiedzieć, jaki ból sprawiły Fergalowi… chciałam, żeby żałowały i…
Przerwała, bo już ledwo łapała oddech. Na wzmiankę o jej ranach nawet nie zareagowało. To było najmniej ważne. Faktycznie, bolało, ale ból fizyczny był niczym z tym, co teraz działo się w jej głowie.
Dała się zaprowadzić Andremu do pokoju, zgadzając się na wszystko, co proponował. Jeśli tylko zaprowadzi ją do Fergala, to wszystko było jej obojętne. Wyczuła w jego słowach, że też się łamał, tylko na razie nie wiedziała dlaczego – nie miała przecież pojęcia, że czuł żal po śmierci wampirzyc. Przez to, co zrobiły Fergalowi, Manuela im nie współczuła – była po prostu w szoku po tym, co zrobiła.
Gdy tylko znaleźli się w sypialni narzeczeństwa, od razu podążyła ku Rekinowi. Musiała się do niego przytulić, musiała mieć go blisko siebie, aby poczuć się lepiej. Nie myślała nawet o tym, ze go wybudzi. Całe szczęście, że Andre czuwał i że ją powstrzymał – dopiero po jego słowach się ogarnęła. Zamknęła na moment oczy, wzięła kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić, po czym kiwnęła głową. Parę razy próbowała coś powiedzieć, ale jej głos był tak roztrzęsiony, że milkła. Również nie chciała obudzić Fergala.
Usiadła na toalecie i czekała, aż Andre zrobi, co miał zrobić z ranami. Sam musiał ściągnąć z niej ubrania, bo gdy ją o to poprosił, dostał tylko pełne żalu spojrzenie. Nie mogła się skupić na tym, aby zająć się ciuchami. Patrzyła jedynie na drzwi, najwyraźniej walcząc z tym, aby nie wrócić do łóżka do Fergala.
Z jednej strony, bardzo chciała mu o wszystkim powiedzieć i usłyszeć jego zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Z drugiej…
Tym razem nie mogła tego zrobić. Tym razem to ona musiała być silniejsza.
A to naprawdę nie wróżyło najlepiej.
Była przynajmniej dobrą pacjentką, bo gdy Andre ją opatrywał, to nie jęczała ani nie wiła się z bólu. Choć rany cholernie szczypały, wszystko dzielnie znosiła i siedziała nieruchomo. Mamrotała coś najwyżej pod nosem, nadal próbując się jeszcze wyrwać ze swojego oszalałego świata.
Dopiero gdy Andre rzucił propozycją, spojrzała na niego zdziwiona.
Noc… z tobą? – Najwyraźniej błędnie zrozumiała jego słowa. Aż się nieco odsunęła na toalecie. – N-nie, Andre, ja nie… Ja chcę do Fergala. Ja muszę do niego, tylko do niego. Nie chcę z nikim innym.
Miała stąd wyjść? Zostawić narzeczonego? Jeszcze czego! Nie było takiej opcji! Gdyby Andre spróbował ją stąd zabrać siłą, autentycznie by się przeraziła i jeszcze zaczęłaby krzyczeć. Lepiej, żeby zostawił narzeczeństwo razem.
Ale to ja je zabiłam, co innego wymyślisz – powiedziała żałośnie, spuszczając głowę. – One wykorzystały Fergala, nie miały prawa. On teraz tak cierpi i… i… och, Andre!
I wybuchła głośnym płaczem, już dłużej nie mogąc się powstrzymać. No masz – coś takiego na pewno wybudziło Fergala.
Jeśli więc zaczął wstawać, Manuela zareagowała jako pierwsza. Nie zważając na to, że nadal nie miała opatrzonych wszystkich ran, poderwała się z toalety i pognała w stronę pokoju. Obojętnie gdzie spotkała się z Fergalem – czy w drzwiach, czy przy łóżku – rzuciła mu się w ramiona.
W samej bieliźnie i nadal cała we krwi.
Andre z pewnością nie był zadowolony – ale czy mógł się spodziewać rozsądku po Manueli? Chyba doskonale wiedział, że kobieta nie działa racjonalnie?
Przytuliła się mocno do narzeczonego.
Przepraszam, że cię wybudziłam. To… miałam niewielki wypadek. Ale wszystko dobrze! – zapewniła przez łzy, unosząc głowę i gładząc delikatnie Fergala po policzku. – Te rany się zagoją. Andre mi pomaga. A ty… my… chodź, my wracamy spać – oznajmiła, chwytając Fergala za rękę i ciągnąc go w stronę łóżka.
Coś tam jej świtało, że przecież nie może martwić narzeczonego i o niczym mu opowiadać, więc nieudolnie próbowała zatuszować morderstwa. Nie miało to sensu, Fergal mógł widzieć po spojrzeniu Andrego, że stało się coś strasznego.
Szlachetny stanął niedaleko, wycierając ręce brudne od krwi w ręcznik. W końcu ciężko powiedział:
W Manueli najpewniej obudziła się moc, którą zdobyła przez eksperymenty Schulza. – Przerwał na chwilę. – Wygląda na to, że jeszcze nad nią nie panuje.
Na razie próbował łagodnie ogarnąć tę sytuację, chociaż już wiedział, że łatwo nie będzie. Przecież Fergalowi na pewno nie wystarczą tak pobieżne informacje.
No bo Manuela sama by siebie nie zraniła aż tak swoją mocą, czyż nie?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySob Lut 06, 2021 11:46 am

Obydwoje nie mieli pojęcia czym tak naprawdę był zapach i skąd on pochodził, do czasu niespokojnego przebiegu wypoczynku Manueli oraz wpadnięciu w szał.
Odkryła czym jest moc kwiatów, którą sztucznie wprowadzono. Przez własną nienawiść oraz żal wobec kobiet, pognała do ich pokoju, wymierzając z najsurowszych kar. Sojka nie była w pełni świadoma swoich czynów: stała wśród krwi i bezwładnych ciał przerażona dziełem, który niedawno dokonała. Miała ogromne szczęście, że Andre ją nakrył, a nie nikt inny. Przeczucie szlachetnego jak zwykle okazało się niezawodne.
Nie potrafił wstępnie skomentować stanu kobiet, wiedział tylko jedno - trzecia z nich wymagała natychmiastowej pomocy. Manuela przypomniała osobę, która za mocniejszym dotykiem rozsypałaby się na kilkanaście drobnych kawałeczków. Chociaż gorycz trawiła wampira, nie był w stanie rzucać jej kazaniami. W końcu nie była bezwzględną morderczynią.
Póki stąd nie wyszli, zaprzestał rozmowy z nią i nie odpowiadał na pytania. Szkoda było marnować czasu na dyskusje, za wszelką cenę musieli dostać się do pokoju Fergala.
Z duszą na ramieniu weszli do środka, Andre od razu sprawdził czy Rekin śpi. Żadnych oznak pobudki. Bez trudu mogli wejść do łazienki w celu ogarnięcia stanu Sojki, który wyglądał na całkiem poważny: kilkanaście ran drapanych i szarpanych. Gdzieniegdzie większe jakby po przebiciu. Tyle dobrego, że żadna z nich nie zagrażała życiu wampirzycy. Anna z Marthą nie zdążyły takich zadać.
Nim podejmie rozmowę o łowcy i poinformowaniu o sytuacji, musiał zaproponować sen w swoim pokoju. Sojka od razu nie zgodziła się, dając również do zrozumienia wampirowi, że źle zrozumiała jego intencje.
- Nie zrozumiałaś mnie. Nie chcę spędzać z tobą nocy w łóżku, Manuelo. Chodziło mi raczej, żebyś spędziła ją pod moim okiem - odkryłaś moc, nad którą nie panujesz, a Fergal w obecnym stanie nie będzie skłonny do pomocy. Rano wróciłabyś do niego.
Starannie dobierał słowa, żeby zaś nie zabrzmieć na chętnego na romantyczne spotkanie we dwoje. Aż potarł brudną od krwi dłonią czoło, do którego włosy zdążyły się już przykleić.
Nie próbował ją przekonywać, skoro odmówiła. Nie było sensu.
- Owszem, nie miały.
Chciał już dodać nieco okrutniej o ich śmierci, lecz zaniechał - nie tylko z powodu nagłego płaczu, ale właśnie z powodu jej smutku. Co gorsza hałasem wybudzili Fergala. Andre chciał tego uniknąć, gdyż nie miał bladego pojęcia, jak Rekin zacznie się zachowywać, gdy o wszystkim się dowie.
A tak na pewno będzie.
Drzwi od łazienki rozchyliły się, a w nich stanął Fergal. Bardziej blady, bardziej umęczony i zły. Andre znalazł się w pogotowiu, co by ocucić któreś z nich przed niewłaściwą reakcją. Schlecht nie przesunął się o milimetr, gdy Manuela dopadła do niego, przytuliwszy się. We krwi, w samej bieliźnie i nie do końca opatrzona.
Jaki wypadek?
Fergal nie do końca mógł pojąć o co chodzi. Andre w jego łazience z zakrwawioną i zapłakaną Mańką. Coś musiało się wydarzyć i to bardzo złego, zważywszy, że czuł krew nie tylko należącą do Sojki.
- Moc? I sama się nią okaleczyła?
Syknął pełen podejrzeń wampir, chwyciwszy za nadgarstek narzeczoną. Nie pozwolił zaciągnąć się do łóżka, tylko usadowił Polkę na krześle. Andre spojrzał z bólem w oczach na Manuelę, która z całą pewnością poczuje jeszcze większy żal przez to, że zdecydował się powiedzieć. Podejdzie do Fergala stojącego przy Sojce i położy delikatnie dłoń na ramieniu.
- Manuela musiała wpaść w amok, podczas przebudzenia mocy i... pozbawiła życia Annę oraz Marthę.
Wiadomość nie pocieszyła Rekina, który aż się cofnął jak poparzony. Spojrzał na Andre, później na kulącą się Manuelę. Wampirzyca mogą wciąż nie przyjmować do wiadomości tego, co narobiła. Może i poczułby dumę na wieść, że pozbawiła życia wrogów, lecz... Lecz nie na terenie Beletha.
- Jak to?! Gdzie one są?!
Nerwy Schlechta od razu zostały włączone. Andre starał się go uspokoić, wyjaśniając.
- Są u siebie w pokoju. Zajmę się zwłokami, ty zostań z Manuelę, jeśli oczywiście jesteś w stanie. Gdy wypoczniecie, udamy się wspólnie do Beletha, on...
- ŻE CO?! NIE MA MOWY! Beleth zechce pozbyć się Manueli, doskonale o tym wiesz!
Wrzasnął, przerywając szlachetnemu. Fergal sam zaczął wpadać w panikę, nie bardzo wiedząc co ma robić. Andre doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby nie przeżył gwałtu, z całą pewnością podszedłby do sprawy inaczej.
A tak?
I sam Fergal zaczynał się kruszyć. Ewidentnie był załamany; nie dość, że upokorzony przez cztery wampirzyce, to jeszcze pojawił się kolejny koszmar w postaci utraty Manueli.
- Nie mogłaś mnie obudzić, kiedy zaczynałaś czuć się źle?! Nie powinnaś była do nich iść! Nie będę w stanie cię ochronić!
Łamiący się głos Rekina, oraz sama jego mierna postawa - nie wyglądało to dobrze. Andre westchnął ciężko, czując co raz większy ciężar problemów. Wrócił do Manueli, chcąc ją zaprowadzić z powrotem do łazienki. Jeśli chciała zaprotestować, odezwie się Fergal, aby z nim szła i ogarnęła rany. Nie było więc opcji, żeby się wyrwała. Andre w łazience wróci do przerwanych czynności; przemycie ran od nowa - zdążyły się otworzyć, oraz nałożenie opatrunków. Poda jej również swoją krew z nadgarstka. Drzwi zostawił otwarte, aby mieć na oku podłamanego, siedzącego Fergala na łóżku. Niewiele brakuje, żeby wpadł w szał i zniszczył pokój. Cóż, zapewne prędzej czy później do tego dojdzie. Zwróci się więc do Manueli.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby cię wybronić. Sama widzisz, Fergal nie jest w stanie. Przeżył swój własny horror, z którym również musi się zmierzyć. Obydwoje musicie.
Może Manuela zrozumie powagę sytuacji? Było mu żal narzeczeństwa; tyle kłopotów w ciągu kilku godzin. Aczkolwiek w przypadku Fergala... Andre nie potrafił wyzbyć się myśli, która wciąż tkwiła w tyle głowy - przeżył coś, co wiele razy sam zadał. Jak widać karma czekała wiele lat, żeby zaatakować Rekina z poczwórną mocą.
No i stało się.
Fergal za dużo myślał o gwałcie, o Claudii i zamordowanych, o Belecie i Gustawie, który na skutek działań Mańki, może ją otrzymać. Wstał gwałtownie i chwycił krzesło, które stało w pobliżu. Z rykiem rzucił nim o ścianę, rozbijając.
- PIERDOLE! Kurwa! Nie ochronię jej!
Wydzierał się, wciąż całą złość wyładowując na biednym krześle. Co jeszcze ucierpiało? Szafka przewalona na podłogę. Andre oczywiście musiał działać, uda się do pokoju, chcąc uspokoić kolegę. Bezskutecznie. Rekin i jego zechciał zaatakować. Szału jak widać nie mógł opanować, nie po tym co miało miejsce. Właściwie najbardziej bał się utraty narzeczonej, jak i własnej bezsilności.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyNie Lut 07, 2021 11:06 pm

Ledwo skupiała się na swoich myślach, a co dopiero na słowach Andrego, dlatego wpierw źle pojęła jego propozycję – ale nawet gdy wyjaśnił, o co chodziło, zaprotestowała.
Nie, nie zostawi Fergala samego w pokoju. Nie ma mowy. Nie pozwoli na to, żeby się rozdzielili, nie kiedy przeżył coś tak strasznego i kiedy cierpiał. Musiała pilnować, aby nikt niepowołany nie wszedł do pokoju.
Niestety, choć bardzo chciała być tą osobą, która chroni swoją drugą połówkę, nie wychodziło jej to. Poległa już na początku, gdy dała upust emocjom i rozpłakała się na całego.
Jakim cudem Fergal znosił przez lata te wszystkie mordy i swoją wściekłość? Jak on to robił, że mógł zabijać, a potem wracać do niej, do Manueli, całkowicie opanowany i z czystym umysłem?
Na widok rozbudzonego narzeczonego Polka zebrała w sobie wszystkie siły, aby się uspokoić. Przecież nie mogła być jego kolejnym zmartwieniem! Nie powinien teraz się nią przejmować!
Pomimo swojego okropnego wyglądu podeszła do Fergala i przylgnęła do jego ciała. Miała głupią nadzieję, że jakoś go udobrucha i położy do łóżka. Syknęła pod nosem, gdy Andre zdradził się z jej mocą – sama jeszcze nie zaczęła myśleć o tym, co drzemało w jej organizmie, a szlachetny już powiedział to na głos!
Nie martw się tym – odpowiedziała na pierwsze pytania Rekina. Brała oddech za oddechem, rozpaczliwie próbując wymyślić rozwiązanie obecnej sytuacji. – To nieważne, kto mnie okaleczył. Nie teraz. Teraz… teraz odpocznijmy oboje.
Dała się usadowić na krześle, ale nie puszczała dłoni Fergala. Ściskała mocno jego palce, niemal wbijając w nie pazury.
Andre!... – spróbowała powstrzymać szlachetnego przed powiedzeniem prawdy, ale ten i tak to zrobił.
I co?
Fergal puścił jej rękę, odskakując do tyłu. Manuelę niesamowicie ten gest zabolał: po pierwsze, narzeczony pewnie był na nią wściekły i nie chciał jej bliskości, a po drugie…
Przez nią znowu wróciły do niego wszystkie wspomnienia sprzed paru godzin. Na pewno miał teraz w głowie Annę i Marthę i to, jak go… upokarzały…
Przepraszam – szepnęła tylko żałośnie, spuszczając głowę, chociaż nie wiedziała, czy którykolwiek z mężczyzn ją usłyszał.
Fergal zaczął wrzeszczeć po niemiecku – czyli już nawet nie włączali jej do rozmowy. Spieprzyła sprawę, więc nie miała prawa głosu. Nie pocieszyła narzeczonego, nie ochroniła go, nie dodała mu otuchy – jedynie przysporzyła więcej zmartwień.
Naprawdę była beznadziejna.
Skuliła się na krześle, nerwowo rozdrapując niektóre z ran. Krew ponownie zaczęła lecieć.
W końcu Fergal się do niej zwrócił. Nabrała głośno powietrza, po czym odparła:
Jedna z nich przechodziła obok, wyczułam jej zapach i… I potem niemal nie pamiętam, jak się tam znalazłam, byłam jak w transie. Nie planowałam żadnej z nich… – Pokręciła głową, wpatrując się w swoje stopy. – Nie musisz mnie chronić, Fergal. Dam sobie radę. Powiem Belethowi, że to zrobiłam, przyjmę odpowiednią karę. Tobie się już nic nie stanie. A ja… ja się wszystkim zajmę. Obiecuję.
Nie brzmiała przekonująco, w zasadzie żałością wtórowała Fergalowi i oboje przypominali Andremu zbite psy – już teraz wiedział, że w najbliższych dniach to nie oni będą chronić siebie nawzajem, ale on ich, mimo że nawet nie należał do tego związku.
Manuela nie chciała iść do łazienki i się zapierała, ale dopiero podłamany głos narzeczonego ją przekonał. Była na siebie wściekła, że doprowadziła Fergala do takiego stanu. A wszystko, jak zwykle, przez to, że nie potrafiła zapanować nad emocjami.
Gdy znowu została sama z Andrem, zaczęła cichutko łkać, aby pozbyć się ostatnich łez. Próbowała wymusić na swojej psychice jako takie ogarnięcie się.
Ja się do wszystkiego przyznam – wyszeptała tuż po tym, jak wypiła trochę krwi Andrego. – Opowiem o wszystkim Belethowi. Może mnie głodzić tygodniami, może mnie bić albo kroić na stole, byleby tylko… byleby tylko dał spokój Fergalowi. Ja nie mogę patrzeć, jak on cierpi. On potrzebuje spokoju. Muszę się nim zająć, muszę podołać.
Rzecz jasna, w jej słowach kryło się ciche wołanie do Andrego o pomoc – żeby zrobił coś z ciałami, żeby wstawił się za nią u Beletha, żeby łowca i jego żona zrozumieli, dlaczego do mordu w ogóle doszło. Przecież gdyby nie ten gwałt, Manuela żadnej by nie skrzywdziła… No i gdyby nie eksperyment Schulza, również by tego nie zrobiła.
Na razie nie myślała o tym, że karma wróciła i że ktoś mógł stwierdzić, jakoby Fergalowi należały się te wszystkie tragedie za to, co robił w obozie. Od długiego czasu nie kierowała się swoją zemstą – chciała tylko spokojnego życia z ukochanym, niczego więcej.
Andre kończył już opatrunek, gdy Fergal z rykiem rzucił krzesłem. Z pewnością reszta domu to słyszała, a to oznaczało jedno – mieszkańcy zaczną wychodzić na korytarze i w końcu wyczują krew Anny i Marthy. Wszystko się wyda.
Szlachetny musiał się śpieszyć, jeśli chciał zająć się ciałami jako pierwszy. Najpierw jednak powinien ogarnąć Fergala – przecież nie zostawi go w takim stanie z zapłakaną Polką.
Uspokój się. Nie krzycz – mówił łagodnym, pokojowym tonem, wyciągając w jego stronę ręce na znak, że nie chciał walczyć. Odebrał Fergalowi krzesło i odłożył je na bok. Jeśli Rekin próbował schwycić kolejny mebel, również go złapał i wyrwał koledze. – Zajmę się tym. Obiecuję. Porozmawiam z Belethem jako pierwszy. Wszystko mu wyjaśnię. Nie stracisz jej, nic jej nie zrobią. Zadbam o to.
Mówił cały czas po niemiecku, ostrożnie podchodząc do Fergala bliżej i bliżej. Jeżeli Schlecht zaatakował, Andre pochwycił go za ramiona i cisnął nim o podłogę – dość mocno, ale tak, aby niczego mu nie zrobić.
Zza szlachetnego natychmiast wybiegła zdołowana Manuela. Patrzyła na narzeczonego przez łzy… które ponownie zaczęły przemieniać się w płatki kwiatów, gdy tylko upadły na podłogę. Najwyraźniej odczuwała ogromną gorycz, widząc rozpacz Fergala.
Nawet jeśli ją odpychał, gryzł albo krzyczał, i tak ukucnęła tuż obok jego twarzy.
Ty się nie musisz niczym przejmować – zapewniała, chcąc sięgnąć do jego policzka dłonią. Znowu mógł poczuć zapach morskiej bryzy. – Ja się wszystkim zajmę i…
Manuelo, musisz zostać teraz z Fergalem w tym pokoju – przerwał jej Andre, nim złożyła jakąś obietnicę, której potem nie będzie umiała spełnić. – Oboje potrzebujecie odpoczynku. Postaram się wam przynieść jakieś tabletki, ale najpierw… zajmę się ciałami.
Zauważył dziwne łzy Sojki i przez chwilę przyglądał się im ze zmarszczonymi brwiami, ale kiedy zrozumiał, że nie były niebezpieczne, to postanowił nic nie mówić. Sama Manuela wydawała się nieświadoma ich istnienia – czyli wychodziło na to, że eksperyment Schulza obdarował ją mocą, którą niekoniecznie dało się kontrolować.
To niedobrze, bo Manuela i bez tego była niezrównoważona. Beleth i lekarz najwyraźniej nie przemyśleli operacji.
Polka już tylko delikatnie płakała i powtarzała Fergalowi, że wszystko będzie dobrze, ale wyglądało na to, że nie wpadnie w kolejny amok. Mówiła w miarę składnie, Andre czuł od niej jedynie ogromny smutek. Natomiast Rekin…
Jeżeli nadal się rzucał i darł, szlachetny nie miał wyboru – musiał wykorzystać swoją moc i zmusić go do zapadnięcia w krótki sen, nawet jeśli przy okazji zdobył kilka ran od rekinich ugryzień. Jeśli jednak się uspokajał, to pomógł narzeczeństwu wstać i usadowić się na łóżku.
Następnie wyszedł, aby ogarnąć ciała. Obiecał jednak, że powróci z czymś na uspokojenie.
Kiedy Manuela i Fergal zostali sami, Polka ponownie spróbowała uspokoić Rekina. Schwyciła go delikatnie na dłoń i przyłożyła ją do swoich ust. Subtelnie pocałowała jego palce.
Tym razem nie musisz mnie chronić. Naprawdę. Tym razem dam wszystkiemu radę – zapewniła, chociaż w głębi siebie bała się jak cholera. – Zresztą nie skupiajmy się na mnie. To ty potrzebujesz odpoczynku. Czy dręczyły cię jeszcze koszmary, gdy zasnąłeś ponownie? Może… znowu coś zanucę? – spytała z wyraźną nadzieją, że będą mogli zmienić temat i że powrócą do łóżka. Liczyła na to, że z obojga zejdą emocje.
Nawet jeśli Fergal się zgodził, długo sami nie posiedzieli. Ktoś zapukał bowiem cicho do pokoju i przyniósł na tacy szklanki z krwią i wodą oraz jakieś tabletki… tylko że nie był to Andre.
Petra. Zapłakana i wyraźnie cierpiąca.
Nie patrzyła jednak na narzeczeństwo z nienawiścią. Właściwie w jej oczach bardziej dało się dojrzeć współczucie.
Tak czy siak, jej przyjście oznaczało jedno – Andre właśnie rozmawiał z Belethem.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptyWto Lut 09, 2021 8:08 pm

Nie martw się tym?
Niby jak? Manuela wiedziała o co prosi, będąc w tak kiepskim stanie? Naprawdę myślała, że Rekin oleje sprawę i pójdzie dalej spać? Nic z tych rzeczy. Musiał się dowiedzieć, co takiego się wydarzyło i całe szczęście, że Andre wykazał się na tyle rozsądkiem i wszystko opowiedział, bo od Manueli na pewno nic by nie uzyskał. Oczywiście wyjawienie prawdy rozgniewało Fergala. Miał gdzieś, że życie straciły dwie wampirzyce, chodziło o Sojkę. Nie miał pojęcia jak zareaguje Beleth na taką tragedię.
- Teraz nie możemy odpoczywać! Trzeba się pozbyć trupów i to jak najszybciej.
Zaznaczył, kierując się do narzeczonej. Czy ona zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji? Najwidoczniej nie, skoro chce przyjąć wszystko na swoje barki. Doceniał, ale nie, tak nie mogło być. Sojka nie mogła przewidzieć jak zachowa się Beleth, a Andre z Fergalem mniej wiedzą czego można się po nim spodziewać i jak rozmawiać. No, chociaż w obecnym stanie Rekina byłoby ciężko.
- Jakoś temu zaradzimy, Manuelo.
Szlachetny spojrzał w kierunku podłamanej kobiety. Było mu żal Sojki, było mu nawet żal Fergala. Jak widać obydwoje strasznie cierpieli. Dlatego też postanowił pomóc im w sprawie zabójstwa dwóch wampirzyc. Miał cichą nadzieję, że uda się mu przekonać Beletha do nie podejmowania radykalnych decyzji. Nie chciał przecież tracić Rekina, prawda?
Oczywiście Niemiec wykrzyczał swoje obawy, które dziwić nie mogły. Naprawdę przerażała go myśl, że jednak się nie uda i że łowca zechce odebrać mu narzeczoną. Co jeśli odda ją Gustawowi?
Słowa Manueli również nie pocieszały.
- I co? Myślisz, że zdołasz go przekonać?
Wysyczał, chociaż wiedział, że nie powinien. Działał w złości, w obawie. Nawet Andre nie mógł za bardzo uwierzyć, że widzi niemalże panikującego Rekina, co nigdy się mu nie zdarzało. Wina gwałtu? Bardzo możliwe. Schlecht nie wydobrzał, wciąż nosił w sobie złość i potworne przygnębienie, lecz skutecznie je ukrywał. Cóż, nie mógł przy Sojce popaść w większe załamanie. Nie kiedy ona sama potrzebowała wsparcia oraz pocieszenia.
- Fergal, zrobię wszystko co w mojej mocy. Beleth na pewno spojrzy na sprawę inaczej, gdy dowie się... co ci zrobiły.
Starał się nie poruszać tego tematu, jednakże w tej chwili... No niestety, trzeba było. Poza tym Rekin powinien przygotować się mentalnie na rozmowę z panem i to jeszcze dzisiaj, wszak w każdej chwili mógł on wrócić. Fergal westchnął bardzo ciężko, nic nie odpowiadając. Strach pomyśleć, jak rozmowa będzie wyglądać.
Manuela nie miała wyboru.
Z powrotem wróciła do łazienki w celu opatrzenia reszty ran. Andre postarał się jak najdelikatniej obchodzić się z Polką, wysłuchawszy jej przy okazji. Zmusił się do uśmiechu, aby chociaż trochę wesprzeć ją na duchu. Potrzebowała tego bardziej niż opatrunków na fizyczne rany.
- Nie skrzywdzi cię.
Próbował obiecać. Cóż... W głębi siebie naprawdę wierzył w wyrozumiałość Pana. Lecz co się stanie, jeśli Claudia zacznie wymyślać? Wiadomo, że Beleth wolał wampirzą Niemkę, a nie Polkę, która tak naprawdę była mu na rękę, skoro był w posiadaniu Fergala. Tego jednak głośno już nie powiedział - nie mógł. Manuela z całą pewnością by się załamała i całkowicie popadła w marazm.
Niestety spokój nie potrwał długo. Fergal zaczął szaleć w sypialni, wyżywając się na krześle. Zapewne doszłoby do większych zniszczeń, gdyby nie interwencja szlachetnego. Rekin przez złość oraz ponowne poczucie bezsilności wpadł w szał, którego tak łatwo okiełznać się nie dało. Obnażył zębiska na widok Andre, który próbował podchodzić i mówić ze spokojem.
Na nic łagodne podejście, starszy wampir aby spacyfikować młodszego kolegę, musiał użyć siły (wyszarpując wcześniej krzesło). Powalony Schlecht nie zdołał się uwolnić z pod siły silniejszego, poza tym podziałało - Niemiec w miarę się uspokoił, chociaż na jego twarzy wciąż widniało niezadowolenie. Niemniej wszyscy wiedzieli, że Rekin tak naprawdę bardzo cierpiał: nie tylko z powodu upokorzenia, ale też i z obawy o narzeczoną. Dlatego też nie odrzucił jej, kiedy podeszła. Jedynie podniósł się do siadu, nie pozwalając dotknąć. Nie chciał czułości, chciał działać.
- I?
Zapytał, rzucając jej pełen żalu wzrok. Naprawdę myślała, że podoła? Skoro Rekin w siebie nie wierzył... To ona coś zdziała?
Dobrze, że szlachetny się wtrącił i zaproponował wypoczynek. Również tabletki przekonywały do pozostania na miejscu.
- Tak, tak zrobimy.
Skinął głową, będąc już nieco spokojniejszym. Andre powinien dostać podziękowania, w końcu wiele mu zawdzięczali. Gdy szlachetny pomagał się im ogarnąć, aby mogli spocząć na łóżku, podziękował mu cicho w ojczystym języku. Ten w odpowiedzi skinął głową, uśmiechnąwszy się lekko. Nie chciał mówić głośno, że na podziękowanie jest jeszcze za wcześnie. Albowiem nie wiedział, że najgorszy moment miał dopiero nadejść. Ba, nikt wcześniejszego powrotu Beletha się nie spodziewał.

Gdy zostali sami Fergal przez moment nic nie mówił. Masował nerwowym ruchem kark na którym znowuż pokazały się skrzela. Stresował się, więc o odpoczynku jak widać nie było nawet mowy. Bo niby jak? Jak niby ma rozmawiać? Jak iść spać, kiedy nad ich głowami znowu pojawiło się ogromne fatum?
Dopiero otrząsnął się z ponurych myśli, gdy poczuł narzeczonej dotyk. Przez chwilę wpatrywał się w nią w lekkim zdziwieniu, acz dłoni nie cofnął. Bardziej jednak się rozzłościł na obietnicę.
- Przestań rzucać pustymi słowami! Ty nie wiesz do czego potrafi być zdolny Beleth, gdy ginie jego podopieczny!
Skarcił słownie Sojkę, nie dopuszczając do tłumaczeń. Będzie lepiej, żeby zakończyła ten temat i zaprzestała obiecywać sama sobie, że podoła. Bo nie podoła i ona doskonale o tym wiedziała.
- Nie chcę! Nie zasnę teraz! Ty odpocznij, ja sobie poradzę.
I wstał po tych słowach, żeby zaś krążyć po pokoju. Myślał, zamartwiał się, układał plan - był nawet gotowy zaryzykować atakiem na Beletha, wzięcie go jako zakładnika, aby ułatwiło im ucieczkę. Cokolwiek, byleby Sojka była cała, byleby nikt jej nie zabrał. Oddychał co raz głośniej, bardziej nerwowo. Znowu brały go nerwy, nad którymi nie będzie w stanie zapanować. Jeśli Sojka chciała coś powiedzieć, zaś pokaże zęby i warknie z ostrzeżeniem.
I co? Ktoś nagle puka do drzwi?
Fergal zatrzymał się momentalnie, wpatrując się w bezruchu w drzwi. Nie wyczuwał Andrego, wyczuwał... kogoś innego. Człowieka?
Pewnie odetchnąłby na widok Petry, lecz nie dało się, gdyż kobieta wyglądała na zasmuconą. Płakała? Martwiła się? No pewnie! Przecież nie dało się nie wyczuć tego zapachu, jak widać Schlecht w stresie już wyczuwał dawnego pana i aż zamarł, wpatrując się w pustą przestrzeń na korytarzu. Nie dało się nie zauważyć niepokoju, który nagle wymalował się na trupio bladym licu Niemca.
- Przyniosłam wam coś na uspokojenie, Andre mnie prosił.
Zakomunikowała cicho staruszka, patrząc na narzeczeństwo. Współczuła im ogromnie, jednocześnie się o nich bała, no i czuła żal o te wszystkie tragedie jakie miały miejsce. Nie znała jeszcze całej historii Fergala, wszak szlachetny zdołał jedynie powiedzieć, że został on mocno skrzywdzony. Chciała więc kobiecina jakoś ich pocieszyć. Wręczy Manueli szklankę z krwią, żeby mogła zaleczyć rany. następnie chciała podać ją Fergalowi, ale ten szybko odmówił, odsuwając się w stronę wyjścia z pokoju.
- Niech pani z nią zostanie!
Poprosił, po czym pognał w stronę Andrego i Beletha. Jeśli chciały o zatrzymać - bezskutecznie - Rekin nie pozwolił.
Mimo wszystko zdecydował się na rozmowę z Panem i Andre. Wspomniana dwójka znajdowała się obecnie w pokoju wampirzyc. Stygnące ciała wciąż znajdowały się w środku.
- To wszystko z winy Claudii - namówiła Annę, Doris i Marthę do napaści na Fergala. Manuela bardzo się załamała, gdy wszystko wyszło na jaw.
Starał się wytłumaczyć zbrodnię, do której dopuściła się Sojka. Beleth stał w milczeniu, patrząc na zwłoki nieodgadnionym wzrokiem. Andre kontynuował.
- I jak widać przebudzona moc też miała ogromny wpływ - Manuela wpadła w niekontrolowany szał. Nie wiedziała co robi. Gdyby ją pan widział po tym wszystkim... Wyglądała na naprawdę przerażoną. Proszę jej nie winić. Gdyby nie występek Claudii.
Przerwał, gdy tylko ujrzał uniesioną dłoń łowcy. Uciszał podopiecznego.
- Chcę rozmawiać nie z tobą, tylko z Manuelą, Fergalem i Claudią. Ty niczemu nie zawiniłeś.
Ostre słowa. Andre zaczynał wątpić, niemniej nie poddawał się.
- Panie Beleth, z całym szacunkiem, myślę że obecnie ciężko byłoby o rozmowę: jest środek nocy, Manuela z Fergalem są rozbici, Claudia pewnie też jest przerażona. Proszę pozwolić mi stanąć w imieniu narzeczeństwa.
Wręcz już prosił łowcę. Ten pozostawał jednak nieugięty i jedynie pokręcił głową, w dodatku musiał aż wydobyć papierosa z paczki aby zapalić. Nie dość, że podczas patrolu ciężko, to jeszcze taka akcja w domu - nie spodziewał się gwałtu oraz podwójnego zabójstwa.
- Jak mogło do tego dojść?
Burknął szorstko łowca.
Czy otrzymał odpowiedź? Owszem, lecz nie od Andre. Fergal znajdował się w pobliżu i usłyszał słowa łowcy.
- Jak? JAK?! I jeszcze się pytasz JAK?! Gdyby nie to, że wmówiłeś Claudii i reszcie jej koleżanek, że zrobię im po bachorze oraz nie zaatakowałeś Manueli operacją - NIC BY SIĘ KURWA NIE STAŁO!
Wydarł się na Beletha. Andre aż zareagował - zagrodził drogę Fergalowi. Beleth jedynie stał oraz słuchał, powoli paląc papierosa.
- TO WSZYSTKO TWOJA WINA! Zmanipulowałeś Claudię i resztę! Skrzywdziłeś Manuelę! To ty je zabiłeś!
Pokazał na dwa leżące ciała. Chociaż odczuwał wściekłość z powodu tego co zrobiły, to jednak nie mógł wykluczyć tego, że w głównej mierze Beleth przyłożył do tego rękę. On to zaczął.
- Chronisz własnych oprawców? Poza tym... ty też gwałciłeś, prawda? Nagle stajesz się obrońcą pokrzywdzonych, kiedy i ciebie dosięgnęła tragedia?
Spytał prowokacyjnie Beleth, zaciągając się mocno papierosem. Szlachetny posłał pełne pretensji spojrzenie panu, ten jednak się nie wzruszył. Fergal od razu zamilkł - spokorniał, wręcz skulił się. Z bólem spojrzał na pana. Beleth uśmiechnął się lekko.
- Cóż, mimo wszystko nie powinno dojść do żadnych zbrodni. Również uznaję, że Andre ma rację. Wracajcie do łóżek. Jutro wrócimy do tej sprawy i ustalę co z wami zrobić.
Zakończył rozmowę. Jeśli pojawiłaby się Manuela (bo tak też mogłoby być), nikt nie podejmie się rozmowy. Beleth oczywiście nim opuścił pokój, przyjrzał się Rekinowi... z troską i niepokojem. W końcu zdenerwował się na wieść, że Claudia dopuściła się tak haniebnego czynu, ale z drugiej strony... gdyby doszło do zapłodnienia, dostałby chcianego potomka wampirów o dobrych genach.
Po powrocie do pokoju, Fergal nic nie mówił, nic nie robił, tylko usiadł na łóżku. Nie chciał też pić krwi, ani zażywać leków. Całkowicie się w sobie zamknął.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySro Lut 10, 2021 10:27 pm

Oczywiście, że rozumiała powagę sytuacji, niech Fergal tak nisko jej nie ocenia. Po prostu za wszelką cenę chciała wziąć wszystko na swoje barki, żeby narzeczony nie musiał się zamartwiać. Gdyby nie gwałt, pewnie patrzyłaby na Rekina swoimi wielkimi, zapłakanymi oczami, aby coś zrobił i naprawił jej błąd… ale tym razem było inaczej.
Sama chciała się wszystkim zająć – tylko szkoda, że nie umiała.
Fergal nie pomagał. Podkopywał jej pewność siebie, pośrednio wyrzucał jej, że jest beznadziejna i do niczego się nie nadaje, że znowu wszystko zawaliła, syczał na nią jak na bezrozumne zwierzę – zrobiło jej się przykro, ale na razie nic nie powiedziała.
Przełknęła tylko łzy, odwracając głowę ku Andremu. Miała nadzieję, że szlachetny ją pocieszy i że uspokoi Fergala. Bo ona nie wiedziała, co robić.
Nadal jednak chciała być twardą, dlatego podczas kolejnych opatrunków próbowała przekonać Andrego, że wszystko będzie dobrze – chociaż bardziej potrzebowała jego pocieszenia. Kiwnęła głową, gdy się lekko uśmiechnął, i nawet ścisnęła na moment jego dłoń. Dodał jej otuchy i już miała nadzieję, że jakoś się zbierze w sobie… dopóki Fergal nie zaczął rzucać krzesłem.
Andre go jakoś ogarnął, a Manuela próbowała czule przekonać, że wszystko będzie dobrze – a w zamian dostała tylko jego większe rozgoryczenie. Nawet nie pozwolił się dotknąć. Nie wierzył w nią, był wściekły.
Och, Boże, jak mogła go zawieźć, i to w tak ważnej chwili?
Pocieszyła go jeszcze raz, po raz ostatni, gdy Andre już wyszedł, ale przez jej słowa Fergal jedynie bardziej się zdenerwował. Chciała coś powiedzieć i zacząć się tłumaczyć, ale ostatecznie zacisnęła wąsko wargi i pozostała w milczeniu.
Cofnęła się za to, puszczając dłoń Fergala. Zostawiła go samego na łóżku. Przysiadła na fotelu.
Skoro nie chciał jej bliskości, to nie mogła się narzucać. W końcu przeszedł przez okropne piekło – i teraz pokazywał, że ona nie jest w stanie mu pomóc.
Czemu ją tak traktował? Czy był zły, że zabiła tamte wampirzyce? Nie chciał ich śmierci?...
Czy już zapomniał, co jej robił w obozie? Naprawdę nie zasłużyła na lepsze traktowanie?
Aby go bardziej nie denerwować, postanowiła tylko sztywno siedzieć i milczeć. Wpatrywała się we własne dłonie, bojąc się spojrzeć na Fergala. Uniosła wzrok dopiero wtedy, gdy Petra zapukała do pokoju.
Kobiecina też wyglądała na załamaną, chociaż starała się mówić do narzeczeństwa w miarę spokojnie. Trudno jej było odnaleźć się w tej sytuacji – najpierw się dowiedziała od Esterki, co ukochany Fergal naprawdę zrobił Manueli i jej rodzinie w obozie, później wyszło na jaw, że czwórka tutejszych wampirzyc odegrała się na Rekinie, a ostatecznie musiała jeszcze patrzeć na dwa trupy swoich córek, które zabiła inna córka – to zdecydowanie nie był dobry dzień.
Mimo tego nie była zła na Manuelę i Fergala. Widziała ich rozpacz, nie mogłaby teraz o nic ich obwiniać.
Dziękuję – szepnęła tylko Polka, odbierając od niej szklankę z krwią.
Ledwo jednak upiła łyk, a Fergal już wyleciał z pokoju. Nie zdążyła nawet go zatrzymać – poderwała się i krzyknęła za nim, błagając go, aby został.
Oczywiście, że jej nie posłuchał.
Wybiegłaby za nim, ale Petra ją powstrzymała.
Kochanie, wiem, że targają wami emocje, ale będzie lepiej, jeśli pójdziecie do mojego męża osobno – szepnęła czule, ściskając jej ramię. – Bel też jest w szoku. Na początku nie mógł we wszystko uwierzyć. Jest z nim Andre, a on… on chyba wstawi się za Fergalem.
Pani Petro – załkała Manuela – on nie jest niczemu winien. On niczego nie zrobił. Claudia i… i reszta dopadły go wbrew jego woli, a potem to ja, bez jego wiedzy, poszłam do… Marthy i Anny… i…
Przerwała, bo Petra ją objęła i przytuliła do siebie. Nie przejmowała się ranami czy pozostałościami po krwi – dla niej Sojka była jak dziecko, które trzeba pocieszyć.
I Polka z tego skorzystała: przez parę sekund stała prosto, ale w końcu wtuliła się w matczyne, kobiece ciało, po czym przez łzy zaczęła o wszystkim opowiadać. Petra mogła więc usłyszeć dokładną historię o nagłym wybudzeniu się mocy Manueli, o załamaniu Fergala czy o emocjach, które targały obojgiem.
I mnie jest po prostu tak bardzo go żal, bo… bo ja dobrze wiem, jak to jest być zmuszonym do… – Przerwała, nie kończąc zdania. – To najgorsze, co można zrobić drugiej osobie.
Nie odnosiła się w ogóle do tego, że to sam Fergal ją wykorzystywał – jakby katem z przeszłości był całkiem obcy mężczyzna. Nie obwiniała o nic narzeczonego, chciała tylko, żeby pozwolił jej być swoim wsparciem.
W końcu wrócił ze spotkania z Belethem. Spojrzała na niego z troską i niepokojem – bardzo chciała wiedzieć, o czym rozmawiał z łowcą… ale bała się zapytać. Miała wrażenie, że każde jej słowo doprowadzi Fergala do białej gorączki. Że nie mógł już znosić jej obecności.
Nic by jej pewnie nie powiedział, gdyby spytała. W końcu zawaliła sprawę, więc dlaczego miałby się z nią czymkolwiek dzielić?
Petra jako pierwsza ośmieliła się przerwać milczenie. Łagodnie wypuściła z objęć Manuelę i podeszła do Fergala. Ukucnęła przy nim, kładąc dłoń na jego barku.
Mój drogi, weź coś na uspokojenie, proszę. Bez tego nie zaśniesz. – Patrzyła na niego z błaganiem w oczach. – Co powiedział ci Bel?
Manuela w milczeniu przyglądała się tej dwójce, odczuwając coraz większą niemoc.
Petra znała Fergala lepiej od niej. Wychowała go. Wiedziała o jego słabościach, wiedziała, jak z nim rozmawiać. A ona?
Ona była tylko głupią żydówką z obozu, która nie miała pojęcia, jak pocieszać innych – bo sama nigdy tego nie doznała.
Tak bardzo chciała pomóc narzeczonemu – i co? I potrafiła tylko płakać, krzyczeć oraz nie kontrolować samej siebie. Wspaniale. Cudownie sobie radziła.
Otarła ukradkiem pozostałe łzy, gdy Petra rozmawiała z Fergalem. W pewnym momencie kobiecina się podniosła i usiadła obok Niemca na łóżku, gotowa na to, aby go przytulić, gdyby tego potrzebował.
W tym momencie Manuela nie wytrzymała – bez słowa się odwróciła i po cichu wyszła. Jeśli cokolwiek za nią wołali, trudno, nie zwróciła na to uwagi. Zamknęła ostrożnie drzwi i powoli ruszyła korytarzem.
Prosto do samego diabła.
Nieważne, gdzie teraz przebywał Beleth – czy w pokoju z trupami, czy w swoim gabinecie – oraz czy był sam lub z Andrem – zapukała do drzwi i po sekundzie weszła do środka.
Zakrwawiona, poraniona i w bandażach, zrobiła kilka kroków w głąb pokoju i spojrzała Belethowi prosto w twarz. Nie miała obłąkanego wzroku – jej oczy były za to przepełnione bólem.
Chciałam do ciebie przyjść osobiście i wprost ci powiedzieć, co zaszło – zaczęła cicho. – Claudia, Martha, Doris i Anna zgwałciły Fergala. O tym pewnie już wiesz. – Wzięła głęboki wdech. – A ja zabiłam dwie z nich, bo nie mogłam sobie poradzić z własną rozpaczą. To moja wina i… wezmę za to odpowiedzialność. Tylko nie rób nic Fergalowi – zabłagała. – On już dość dzisiaj wycierpiał. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak takie upokorzenie może na kogoś wpłynąć.
I na razie zamilkła, czekając na jego osąd. Będzie chciał ją ukarać? Proszę bardzo.
Ale niech nie karze jej narzeczonego. Przecież tym razem naprawdę nic nie zrobił.

Tymczasem Petra została sama z Fergalem. Jeśli próbował od razu wybiec za Manuelą, to schwyciła go za dłonie i prosiła, aby siedział w miejscu i pozwolił Polce na chwilę samotności. Nie sądziła, że Sojka poszła do Beletha – myślała, że po prostu potrzebowała spaceru.
Na pewno zaraz wróci – oznajmiła, uśmiechając się lekko do Rekina. – Fergal, czy… chciałbyś mi o czymś powiedzieć? Wiem, że na pewno cierpisz po tym, co zrobiły ci nasze dziewczynki, ale… martwisz się czymś jeszcze? Powiedz szczerze, proszę. Mogę się za was wstawić u Bela.
Kolejny ratunek dla narzeczeństwa? Być może, tylko Fergal musiałby w końcu porzucić swoją dumę i szczerze przyznać, że potrzebuje pomocy.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 EmptySob Lut 13, 2021 11:22 pm

Manuela była w błędzie, jeśli myślała, że zdoła wszystko sama zrobić. Fergal doskonale wiedział w co wpakowała się narzeczona i jakie trudy mogą ją czekać, nie wierzył też za bardzo w wyrozumienie Beletha. Owszem, Manuela miała powód do ataku - pomściła swojego narzeczonego - lecz łowca nie uznaje samo sądu bez jego udziału. Sojka dokonała czynu naruszającego zasady domu i prawdopodobnie będzie czekała ją kara. Inaczej myślał Andre - wampir, który znalazł Manuelę w okropnym stanie, pomógł jej pozbierać się i przyprowadził całą drżącą do pokoju - miał cichą nadzieję, że obejdzie się bez kary. Beleth mimo iż jest zimnym człowiekiem, to jednak przeważnie jest sprawiedliwy, jeśli chodzi o występki wampirów. Tym bardziej nie zamierzał porzucać Manueli w potrzebie i był gotowy się za nią wstawić. Fergal na pewno też zechce ochronić swoja narzeczoną, właściwie o to mu chodziło. Szlachetny wiedział, że Rekin nie był zły na Manuelę, tylko na sytuację, w jakiej się znalazła. Chociaż powinien przekazać to w bardziej łagodny sposób. Ale z drugiej strony... Co się dziwić? I Schlecht nie był w dobrym stanie: sam przeżył koszmar. Nie tylko z nim musiał się zmierzyć, lecz również z koszmarem Manueli. Wampirzyca nie podoła wszystkiemu samodzielnie, chociaż nie wiadomo jak próbowałaby przekonać. I to nie chodziło o brak wiary w jej siły, tylko o to w jaki sposób, Beleth odniesie się do wydarzenia.

Fergal niestety wydawał się być co raz bardziej oziębły wobec swojej partnerki: warczał, syczał, wyzywał i nie dał się dotknąć. Im w gorszy wpadał niepokój, tym mocniej odbijało się na Manueli. W końcu Sojka zrezygnowała z próby pocieszenia narzeczonego, dając mu tym samym spokój. Ciążącą ciszę przerwało wejście Petry. Kobiecina nie wyglądała najlepiej. Nic dziwnego, nie na co dzień spotyka człowieka tyle złego w ciągu jednego dnia. Cud, że nie załamała się. Jak widać doświadczenie oraz nadludzki wiek robił swoje.
Próbowała pocieszyć jakoś dwie smutne osóbki, niosące na sobie przeraźliwie ciężki balast. Co gorsza, od Estery dowiedziała się o wszystkim, czego dokonał Fergal. Ze współczuciem spojrzała w stronę załamanej Polki, którą obdarowała krwią w szklance.
Najchętniej dałaby jeszcze Fergalowi, ale ten zdecydował się pognać na spotkanie z Belethem. Manuela próbowała go zatrzymać - bezskutecznie. Niemiec i tak nie posłuchał, poza tym pani Petra ją zatrzymała. Nie obeszło się bez chęci pocieszenia, starsza kobieta doskonale wiedziała, że narzeczeństwo potrzebuje wsparcia. Nie omieszkała im go ofiarować.
Niw potrafiła skomentować żalu oraz bólu Manueli. Nigdy nie doświadczyła na własnej skórze gwałtu, lecz też była kobietą i mimo wszystko okazała jej zrozumienie. Ścisnęła mocniej drżące od płaczu ciało wampirzycy, głaszcząc mozolnym ruchem jej włosy.
- Jakoś wszystko się ułoży.
Co mogła więcej powiedzieć? Było jej strasznie przykro z powodu tego, co spotkało Fergala, co spotkało Manuelę. Poza dodaniem im otuchy samą obecnością, nie mogła za wiele zrobić. Oczywiście była gotowa wstawić się za narzeczeństwem, gdy zajdzie taka potrzeba.
- Postaram się jakoś pomóc.
Dorzuciła, wysilając się również na uśmiech. Pogładziła raz jeszcze włosy Sojki, wypuszczając ją z objęć. Minęło trochę czasu nim wrócił Fergal. Nie wyglądał na zadowolonego, właściwie na jeszcze bardziej zdołowanego niż był. Beleth wytknął mu głośno błędy popełnione w przeszłości. Nie, nie o tym chciał posłuchać Rekin. Z zamyślenia wyrwała go Petra. Wampir obdarzył ją wzrokiem na krótką chwilę, żeby odwrócić wzrok.
Westchnął i wstał z łóżka. Skoro Petra prosiła go o zażycie leku, tak też zrobił. Tabletki przepił wodą, nie krwią, na którą nawet nie miał ochoty. Wrócił na to same miejsce na łóżku, podświadomie chciał znaleźć się w pobliżu starszej kobiety.
Co powiedział ci Bel?
Nie odważył się nawet spojrzeć na Sojkę, niemniej wyczuwał u niej ogromny spadek nastroju. Był zły na siebie, że wampirzyca czuła się przez niego źle. Nie chciał jej zranić, ale w obecnym stanie nie potrafił niczego innego, niż odsuwać od siebie innych. A co do Beletha...
- Powiedział, że porozmawiamy o tym jutro, po czym kakazał mi iść spać.
Pominął krótką wymianę zdań, co by jeszcze bardziej nie zasmucić oby kobiet. Wciąż czuł uraz wobec Beletha, a jednocześnie był oczekiwał od niego zrozumienia. Leki zaczęły powoli działać, więc i wampir zaczynał czuć większą ospałość: zgarbił się bardziej, wstrzymując się od ziewania. Dopiero nieco ożywił się w chwili, gdy Manuela wybiegła z pokoju.
Dlaczego?
Czemu poszła? Chciała iść do Beletha? Na samą myśl chciał wstać, lecz i jego Petra powstrzymała. Rekin usiadł, posyłając kobiecie zdenerwowane spojrzenie. Cóż, na staruszce nie zrobiło to żadnego wrażenia, wiedziała, że podopieczny po prostu tak ma - gdy nie idzie coś po jego myśli, od razu pokazuje to w nerwowy sposób. Nic się nie zmienił.
Niemniej zdecydowała z nim zostać i wesprzeć go, przecież potrzebował tego... Nie musiał o tym głośno mówić.
Na pewno zaraz wróci
- A co jeśli poszła do Beletha?
Spytał, lecz na podniesiony ton wysilić się nie mógł, leki wciąż zmieniały jego stan na bardziej senny. Nie dość, że opadał z nerwów, to jeszcze ogarniało go większe załamanie. I dodatkowo... Petra dokładała swoje pytaniami. Fergal przełknął ślinę, ociężale przecierając twarz dłońmi.
Znowu zaczął myśleć o tym co powiedział mu Beleth, o gwałcie, o Manueli i o tym, jak zamordowała dwie podopieczne łowców. Za dużo kłopotów w jeden dzień. Sylwetka wampira zgarbiła się jeszcze bardziej, który wysilał się na zebranie odpowiednich słów.
- Nie wiem czy powinienem o tym mówić, pani Petro.
Zaczął powoli, nie mając jeszcze na tyle odwagi, żeby spojrzeć na twarz dawnej opiekunki.
- Cały ten... gwałt. Ta sytuacja z Claudią, z resztą wampirzyc, ich śmierć... Beleth nie może skrzywdzić Manueli - ona jest niewinna. To... To jego wina. Jego i moja.
Niechętnie zaczynał się przyznawać, aczkolwiek uznał, że Petra powinna znać prawdę. Chociaż nie wiedział, że Estera ze wszystkim się zdradziła.
- Pierwszy raz tak bardzo mnie upokorzono - byłem bezsilny i bezradny. Nie byłem w stanie się ochronić! Czuję się okropnie, ale z drugiej strony... Zawsze się mówi, że karma wraca, prawda?  Byłem taki sam w stosunku do Manueli! Podczas istnienia obozu w którym odbywałem służbę, dokonywałem okropnych rzeczy... między innymi gwałciłem wielokrotnie Manię i teraz... teraz mam za swoje. Dlatego nie powinienem pozwolić sobie na załamanie, lecz jakoś nie potrafię się na to zdobyć. Nie chcę być dla niej słaby, mam być jej opoką. To ja powinienem się o nią zatroszczyć, nie ona o mnie. Rozumie mnie, pani?
Żal? Smutek? Poczucie winy? Tak. Takie właśnie odczucia dławiły Rekina. Jednocześnie ofiara i sprawca. Jak z tym żyć? Los w końcu go ukarał i to w tak podły sposób.
- Co mam zrobić? Jak mam się pozbierać? Potrafię tylko niszczyć i się wściekać! Takiego mnie stworzono!
Chociaż odrętwienie było co raz bardziej odczuwalne, dopadła go złość. Zwierzęcy warkot wydobył się z gardzieli, a oddech przyspieszył. Ciało zaś przeszyło drżenie. Tak bardzo pragnął się wyżyć, obojętnie na czym, na kim. Zacisnął dłonie w pięści, kolejny raz ignorując że przebijał skórę dłoni. Dlaczego nie było Sojki w pobliżu? Dlaczego sobie poszła i go zostawiła?

Cóż... Manuela była w innej kropce.
Wampirzyca dotarła do gabinetu łowcy. Mężczyzna właśnie uzupełniał raporty, które musiał oddać przełożonemu w Oddziale łowieckim. Siedział sam, Andre właśnie ogarniał zwłoki wampirzyc.
Podniósł wzrok znad dokumentów, gdy Manuela pojawiła się w drzwiach. Czyli nie chciała porozmawiać kolejnego dnia? I jeszcze miała odwagę przychodzić. Łowca westchnął cicho, układając papiery. Włożył je z powrotem do teczki, którą niechętnie zamknął. Nie lubił, gdy ktoś odrywał go od pracy, zwłaszcza gdy ten ktoś okazywał się nieproszony.
- Posłuchaj, Manuelo. Powiedziałem Fergalowi, że chcę porozmawiać i rozwiązać sprawę jutro.
Próbował nakłonić Sojkę do opuszczenia gabinetu, lecz ta mówiła dalej. Jak widać nie pozbędzie się jej tak łatwo.
Gdy skończyła, rozsiadł się wygodniej w fotelu, wpatrując się w jej mizerną, okaleczoną sylwetkę.
- Walczyłaś z nimi?
Spytał, chociaż nie okazywał żadnej troski. Gestem wskazał, żeby usiadła na kanapie, usadowionej pod ścianą. Jeśli tak zrobiła - dobrze. Jeśli nie - jej wybór. Tak czy siak, zamierzał podjąć się wątku, skoro tego chciała Polka.
- Z Fergalem spotkam się jutro. Sam na sam. Później porozmawiam z Claudią i Doris. Na pewno wyciągnę konsekwencję z tego, czego dokonały. A Anna i Martha... Zabiłaś moje dwie podopieczne, które wychowałem jak swoje własne dzieci. Powinienem był cię za to zabić. Ale.
Przerwał i jeśli Sojka chciała coś powiedzieć, zabroni jej. Mówił dalej.
- Nie zrobię tego. Po pierwsze - Fergal by tego nie chciał. Cóż, przyznaję, ale on jest w tobie ślepo zakochany. Był gotowy nawet zrzucić całą winę na mnie - śmierć, gwałt. Po drugie... I ty stałaś się tak jakby moją podopieczną, co znaczy, że i ty podlegasz mojej ochronie. Po trzecie - miałaś powód. Po czwarte - wybudzenie mocy - często towarzyszy temu napad szału.
Mówiąc, wstał z fotela, żeby zacząć krążyć. Ostatecznie zatrzymał się przed Sojką. Nie bał się jej, ani jej nowej mocy. Jeden ruch, a wydobędzie broń i po prostu ją zastrzeli. Ot, obrona własna.
- Mógłbym zamknąć cię z Devlinem, o którym tak w ogóle zapomniałem. Swoją drogą mam nadzieję, że ten zwyrodniały drań nie padł z głodu. Ale wracając - nie zrobię tego.
Uśmiechnął się niemalże z czułością. Był prawie gotowy do pogłaskania Sojki po głowie, oczywiście się powstrzymał.
- Jutro porozmawiamy o karze, Manuelo. Proszę, wróć teraz do swojego pokoju i odpocznij.
Dłonią wskazał drzwi. Rozmowa zakończona.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
Monachium i jego okolice (Niemcy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: