FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Monachium i jego okolice (Niemcy)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 22, 2020 1:12 am

Po dzisiejszym dniu Manuela na nowo nie będzie wiedzieć, czy Fergal był bardziej wampirem, czy zwierzęciem. Ta granica znowu się zatrze – już w obozie podejrzewała, że siedział w nim potwór pod przykrywką ludzkiej skóry. Ostatnie miesiące dały jej nadzieję, że jednak było inaczej, ale…
Ale co jeśli woda to jego naturalne środowisko? I to potężne, rekinie ciało powinno być codziennością? Czy mógłby taki pozostać na zawsze?
Dotychczas nie brała pod uwagę, że mogłaby go utracić w taki sposób, ale przecież to też możliwe.
Rozmyślając o tym wszystkim, podrzucała mu kolejne kawałki ryby. Beleth i Schulz, póki tylko między sobą rozmawiali i coś notowali, jej nie denerwowali – nawet na ten moment zapomniała o upokarzającym badaniu. Jeśli nie planowali teraz dręczyć ani jej, ani Fergala, to naprawdę spokojnie wysiedziałaby przy basenie do końca przemiany i wszyscy byliby zadowoleni.
Z obawą, ale i pewną ciekawością wpatrywała się w ogromne szczęki, które pochwytywały kolejne kawałki mięsa. Parę razy spojrzała prosto w któreś z rekinich oczu.
Czy wiedział, że ona to ona? Zauważył, kto go karmi?
Czy gdyby weszła do wody, pozwolił jej obok siebie swobodnie płynąć?...
W zasadzie miała się zaraz o tym przekonać, ale niestety nie z własnej woli.
Devlin podszedł do jej ciała i nim zdążyła zareagować, wepchnął ją do wody. Stała się żywym kąskiem: ruszającym się, z ciepłą krwią, świeżym mięsem. Idealna ofiara.
Rozpaczliwie zaczęła płynąć ku wyjściu, bo nie ufała Fergalowi na tyle, żeby nie bać się o własne życie. Nie kiedy był ogromnym rekinem. Nie miała pojęcia, jak będzie reagował.
Przeklęła w myślach Hira za to, że nie zdjął z niej ograniczeń mocy. Gdyby tylko mogła, przemieniłaby się w gołębia i stąd odleciała. A tak?
Była zdana na łaskę wielkich szczęk swojego ukochanego.
Wyciągnęła ręce najdalej, jak tylko mogła, nie przestając płynąć. Patrzyła na Andrego z błaganiem w oczach o pomoc. Nie spuszczała z niego wzroku – tylko on mógł teraz ją uratować. Zaczęła nawet do niego krzyczeć w przerażeniu, żeby jej pomógł, żeby ją stąd wydostał.
Czy znowu będzie tym, który uratuje jej życie przed Fergalem?
Czuła za sobą płynące cielsko Rekina, ale ręka Andrego była tuż, tuż. Już myślała, że zdąży, ale…
PLUSK.
Devlin wpadł prosto na nią, jednocześnie odpychając ją w tył, w stronę Fergala. Wrzasnęła, ale odgłos szybko zdusiła woda, pod którą znalazła się wraz z drugim wampirem.
Manuela zdążyła tylko posłać Devinowi pełne strachu spojrzenie, po czym poczuła nagłą falę, która zmiotła ich ciała wprost do paszczy Rekina. Zewsząd uderzył ich odór ryb, a zaraz potem nastała ciemność.
Wszystko zadziało się tak szybko, że Polka z trudem zarejestrowała, co się stało. Nie widziała nic, czuła jedynie nieprzyjemny zapach, a całe jej ciało zaczęło obijać się o przeraźliwie śliskie, ciepłe wnętrze Rekina. Parę razy przydzwoniła o ostre zębiska, przez co zadarła sobie skórę.
Całe szczęście, że Fergal nie próbował jej gryźć, bo wtedy na pewno w sekundę byłoby po niej.
Zamknęła kurczowo oczy i nie ośmieliła się otworzyć nawet na moment ust. Zaprzestała też oddychania, bo wokół potwornie śmierdziało rybami. Ledwo powstrzymała wymioty.
Parę razy nadżarte kawałki ryb otarły się o jej ciało, co tylko bardziej ją obrzydziło. W końcu obleśna woda popchnęła ją dalej – Manuela zgadła, że żywcem wleciała do żołądka. Tuż obok niej wylądował chyba Devlin, ale nawet nie miała jak go zobaczyć czy się do niego odezwać. Zresztą to przez niego się tu znalazła. Nienawidziła tego zboczeńca.
Była zdruzgotana – wiedziała, że kwasy szybko zaczną działać i czeka ją powolna, bardzo bolesna śmierć. Zostawi na świecie siostrę, zostawi Fergala, który pewnie nie wygrzebie się po czymś takim do końca życia, zostawi biednego Jyuu w Japonii.
Bezsilnie zaczęła kopać i bić ściany żołądka. Nie miała pojęcia, czy Rekin coś czuł, ale to była ostatnia nadzieja. Nagle Devlin ją chwycił i do siebie przyciągnął, chyba nawet próbował jej coś wydyszeć przy uchu, ale przez wodę nie dał rady. Odepchnęła go i chciała znowu dopaść pazurami ścianę żołądka, jednak odniosła wrażenie, że wnętrzności Rekina się poruszyły.
Nim się zorientowała, zawartość żołądka chlusnęła w nią mocno i siłą wypchała z powrotem do gardła Fergala, a zaraz potem – do basenu, poza paszczę.
Razem z na wpół strawionymi rybami wypadła do czystej wody. Gdzieś za nią był Devlin, ale nie obchodziło ją to. Otworzyła oczy i z rozgorączkowaniem zaczęła się rozglądać. Nie dała rady płynąć. Było jej słabo, całe ciało drżało, czuła wokół okropny zapach ryb, ledwo powstrzymywała torsje.
Spotkała się w końcu wzrokiem z Andrem, który schwycił jej ciało i pomógł jej wypłynąć. Od razu zaczęła płakać mu w ramię. Przytuliła się mocno do szlachetnego.
Przeżyła połknięcie przez potwora. Jakim cudem?
Beleth zmusił go do otwarcia paszczy?
Gdy tylko znalazła się na twardej powierzchni, upadła na kolana i zwymiotowała. Esterka ze współczuciem objęła ją od tyłu, przytrzymując włosy. Debilny Schulz, zaczął, kurwa, zbierać z niej resztki soków trawiennych, a Unzi rzucił oczywiście głupim komentarzem.
Manuela, rozpaczliwie dysząc, podniosła więc wzrok. Spojrzała na niego wściekle spod mokrych, oblepionych nie wiadomo czym włosów… i sowicie wyrzygała mu się prosto na buty i spodnie.
Niech się odwali.
Jesteś chory – warknęła w stronę Devlina, przecierając usta.
A ten tylko spojrzał na nią jak szaleniec i się oblizał. Manuelę przeszedł dreszcz. Przypomniała sobie, że przyciągnął ją do siebie w żołądku i coś chciał zrobić, ale wtedy w nerwach nie zwróciła na to dokładnie uwagi.
Chyba nie chciał we wnętrznościach Fergala…?
Spróbowała się podnieść, ale nogi nadal jej zbyt drżały.
Tak, muszę stąd iść. Zabierz mnie stąd. Teraz – zażądała od Esterki, nie patrząc na nikogo.
Siostra natychmiast ją stąd wyprowadziła. Szczęśliwa, że Manueli nic się nie stało… oraz że Fergal ponownie strzelił sobie w kolano.

Manuela nie odzywała się przez całą drogę. Chciała już wejść pod prysznic i zmyć z siebie to świństwo. Co chwilę uderzały ją fale gorąca i robiło jej się słabo na myśl, jak mogła skończyć, gdyby Fergal jednak jej nie wypluł. A raczej – gdyby ktoś go do tego nie zmusił.
Była bowiem przekonana, że Beleth czy Schulz porazili czymś rybie cielsko. W końcu skąd mogła wiedzieć, że zwymiotował z własnej woli?
Nie zwróciła uwagi na to, że weszły do pokoju Esti. Natychmiast wpadła do łazienki i zaczęła się szorować oraz myć. Długo siedziała pod czystą wodą – wyszła dopiero wtedy, póki nie była pewna, że nie ma we włosach ani śladu po rekinich wnętrznościach.
Musiała zresztą się uspokoić i ogarnąć rozdygotane ciało.
Dziękuję – wyszeptała do Esterki, gdy otrzymała przebranie.
Znowu musiała się obyć bez bielizny. Teraz, przez kąpiel w żołądku Rekina, straciła nawet majtki. Trudno, halka powinna wystarczyć, nawet jeśli prześwitywała.
Dziękuję. Ale nie wiem, czy wypiję teraz. Organizm na pewno będzie głodnym, w końcu zwymiotowałam śniadanie, ale… ale niedobrze mi, jak myślę o jedzeniu – wykrztusiła, zerkając bezsilnie na siostrę.
Chyba powinna zrozumieć, prawda?
Przytuliła się na moment do Esti i wciągnęła jej zapach, żeby się uspokoić. Zaraz po tym weszła pod ciepłą kołdrę. Poprosiła jeszcze siostrę o zasłonięcie okien.
Fizycznie nie czuła co prawda zmęczenia, w końcu wyspała się w nocy, ale wiedziała, że psychicznie musi odpocząć. Dlatego wtuliła się w poduszkę i zamknęła oczy. Nie wiedziała, że Esti w tym momencie użerała się z Unzim.
Nie udało jej się usnąć, więc usłyszała przyjście młdej. Zerknęła na nią. Unziego spróbowała zignorować, chociaż gdy usłyszała głupi komentarz, warknęła pod nosem.
Chwila, skąd w ogóle wiedział, że ona i Fergal…?
Nie miała teraz siły o tym myśleć. Zresztą ten szaleniec dobrze pamiętał, że Rekin ją gwałcił w obozie. Pewnie założył, że teraz robił to samo.
Tak, na pewno o to chodziło. Domyślał się, że uprawiali seks, więc rzucił głupim komentarzem, jak to on.
Po kilku sekundach ciszy Manuela szepnęła:
Jestem pewna, że przez obóz straciłam płodność. Nie martw się tym. Połóż się, proszę. Chcę zasnąć obok ciebie.
Esterka z czułością przytuliła siostrę i weszła pod kołdrę, tak jak tamta poprosiła. Manueli w końcu udało się zasnąć, ciągle trzymając dłoń młodej.
A młoda cały czas czuwała.

Manuela wybudziła się sama po paru godzinach. Przeciągnęła się i odwróciła na drugi bok, nic nie mówiąc.
Była wyzuta ze wszystkich emocji. Pusto wpatrywała się przed siebie, zaprzestając nawet oddychania.
Tak blisko śmierci była po raz ostatni w obozie, gdy Fergal zostawił ją w lesie.
Może powinna teraz zginąć w żołądku Rekina? Może tak byłoby lepiej?
Wpłynęłoby to w ogóle na niego jakoś? Zatraciłby się w sobie? Zauważyłby jej śmierć?
Maniu, wypij trochę tej krwi. Poczujesz się lepiej. Chociaż odrobinę – odezwała się z tyłu Esti, gładząc ją po plecach.
Starsza Sojka kiwnęła głową i bez słowa wykonała polecenie. Podniosła się, po czym upiła kilka łyków. Resztę konsumpcji przerwał Fergal.
Gdy zaczął dobijać się do pokoju, Manuela zamarła. Nie odwróciła się w stronę drzwi. Esti za to dzielnie broniła siostry i nie otwierała Rekinowi. Ten w końcu się wkurzył i siłą wparował do środka.
Manuela wzięła głęboki wdech.
Niech tylko narzeczony nie kipi wściekłością. Jeśli przejawi jakiekolwiek inne uczucia: radość, że Manuela żyje, smutek i żal, że ją połknął, strach o jej zdrowie… to w porządku.
Wtedy z nim porozmawia. Na spokojnie.
Ale niech tylko nie będzie tej cholernej złości.
Odwróciła się w jego stronę i spotkała się oko w oko z gniewem. Fergal wyglądał już zupełnie jak wampir… ale nadal szalał.
Esti, zostaw go – odezwała się Manuela, odkładając w połowie upitą krew. – I nie idź za mną. Dziękuję, że się mną zajęłaś, ale potrzebuję samotności. Zrozum, proszę.
Wstała z łóżka, przeczesując palcami rozczochrane włosy. Nie miała na co zmienić halki od Esterki, więc postanowiła wyjść z niej.
Fergala nie wyganiała, bo po co – sama chciała stąd wyjść.
Przechodząc przez drzwi, przystanęła tylko na moment i spojrzała na narzeczonego. Bez żadnej złości i bez żalu. Właściwie bez żadnych uczuć.
Przecież wcześniej nie chciałeś ze mną rozmawiać – wypomniała mu cicho poranek w łazience.
I ruszyła boso korytarzem przed siebie, w stronę schodów.
Obiecała wczoraj Schlechtowi, że nie ruszy się na posesję bez niego, tak?
Trudno.
Przecież była sobą. Zmienną, drogą żydóweczką o niestabilnych emocjach i kruchych zapewnieniach.
Za coś ją Fergal w końcu musiał kochać, prawda?

Jeśli Rekin próbował powstrzymać Manuelę, Esterka rzuciła się na jego ciało i boleśnie schwyciła go za ramię. Spojrzała mu z nienawiścią w oczy.
Chce być teraz sama! Nie rozumiesz? – warknęła. Ona nie widziała zagrożenia w spacerach Manueli po posesji. – Ano tak. Jak masz rozumieć, skoro w ciągu tych lat nawet sobie nie zadałeś trudu, aby nauczyć się jej języka – zakpiła.
O tym, że Manuela nie znała niemieckiego, już nie wspomniała. Jako że jednak mogła przez moment szczerze porozmawiać z tym okropnym Rekinem, wyrzuciła z siebie:
Pewnie będzie cię miała dość po tym, co się stało. I bardzo dobrze. Nie wiem, co jej zrobiłeś z głową, że chciała z tobą być, ale… – Zacisnęła wściekle piąstki. – Modyfikowanie jej wspomnień o rodzicach i braciach to czyste skurwysyństwo, rozumiesz? Rodzina była dla Mani najważniejsza… póki nie pojawiłeś się ty – syknęła.
I więcej z Fergalem rozmawiać nie chciała. Wypchnęła go ze swojego pokoju i zamknęła drzwi. W ostatniej chwili jeszcze przez nie krzyknęła rozpaczliwie:
I nawet nie chcę słyszeć o jakimś waszym dziecku! Nie masz prawa jej go… robić!
Cóż, na potencjalną ciążę Manueli było zdecydowanie zbyt wcześnie, ale tak czy siak, słowa Esterki oznaczały, że jakieś plotki zaczęły już po posesji krążyć. Tylko jakim cudem?
Może faktycznie ktoś oprócz Andrego słyszał jęki Manueli?
Jeżeli Fergal zdecydował się wrócić do swojego pokoju, to mógł odkryć coś jeszcze. W momencie gdy zamknął za sobą drzwi, jedna z wielu ukrytych kamerek zaszwankowała i przez mniej niż sekundę poleciała z niej wiązka czerwonego światła.
A może to Devlin coś kombinował i niechcący przeklikał, próbując podejrzeć Fergala?
Tak czy inaczej, jeśli Schlecht to dostrzegł, mógł znaleźć małą kamerkę ukrytą tuż za karniszem, która była nakierowana akurat na łóżko. A jeśli zacznie szukać dalej, wykryje też trzy inne kamerki w pokoju oraz dwie w łazience. Te ostatnie umiejscowione w takich miejscach, że kąpiel narzeczeństwa była dla podglądacza doskonale widoczna.
Co gorsza, przy niektórych kamerkach były też mikrofony… czyli ten zboczeniec słyszał też co nieco.

Tymczasem Manuela sunęła się po korytarzu niczym biała dama. Biała halka, nieuczesane włosy, blada twarz, krople krwi ostałe na wargach – gdyby nie fakt, że domostwo zamieszkiwały wampiry, ktoś mógłby się nieźle wystraszyć.
Na szczęście po drodze i tak nikogo nie spotkała. A zmierzała znowu do piwnic – tylko tym razem nie do basenu, a w przeciwną stronę.
Czuła stamtąd duszny zapach alkoholu. Mocno wyleżakowanego.
Cóż, może sposób Fergala na poradzenie sobie ze stresem działał?
Mimo że wczoraj ganiła narzeczonego za pijaństwo, teraz miała zamiar zrobić to samo. Po cichu weszła do piwniczki. Nikogo nie było wokół.
Beleth trzymał tu dla swoich podopiecznych prawdziwe rarytasy, ale Manuela nie miała zamiaru przebierać. Sięgnęła po pierwsze czerwone wino z brzegu. Odkorkowała je zębami, przysiadła na środku piwnicy i zaczęła pić.
Nie miała w sobie żadnych emocji i właśnie to ją przerażało. Chciała je wyzwolić. Potrzebowała płakać, złościć się, bać, zazdrościć. Taka zwykle była.
Gdy dopadała ją apatia, to znaczyło, że jest źle. Zazwyczaj jej organizm walczył ze światem w burzliwy sposób, choćby za pomocą łez. Fergal zresztą powinien o tym wiedzieć.
Piła więc kwaśne wino, próbując zmusić się do czucia czegokolwiek. Wolałaby iść do Fergala i wykrzyczeć mu swój ból. Musiała wzniecić w sobie tę potrzebę. Wtedy będzie dobrze – pokrzyczy, pokłócą się, przejdą do normalnej rozmowy i się pogodzą.
Jak zawsze.
Gdy była już w połowie butelki, do piwnicy zajrzały dwie obce wampirzyce. Szepnęły coś między sobą po niemiecku, chyba zadowolone, że znalazły tę, której szukały.
Jedna atrakcyjna blondynka, druga ślicznotka o kasztanowych włosach. Polka spojrzała na nie niezrozumiale.
Może też chciały się napić?
Ty jesteś Manuela, prawda? – spytała łamaną polszczyzną ta o ciemniejszych włosach. – Jestem Martha, a to Doris. Niestety, nie zna polskiego. Umiesz może niemiecki? – spytała z nadzieją.
Manuela pokręciła z wolna głową, ale zaproponowała w zamian angielski. Kobiety się zgodziły. Przysiadły obok Polki.
Były miłe. A Sojce do głowy już uderzały procenty. Nie chciała więc odganiać wampirzyc.
Podobno byłaś z Fergalem Schlechtem w obozie, ale nie zdołał zrobić ci dziecka. Być może nie jesteś dla niego odpowiednia, nie sądzisz? – zaczęła bezpardonowo Doris, nadal spokojnym tonem. Najwidoczniej nie wiedziała, że Manuela w obozie nadal była człowiekiem.
Polka zamarła z butelką wina w ręce.
Przypominacie mi Rachelę i Kaśkę – odparła po chwili, znowu biorąc łyk.
Niemki spojrzały po sobie.
Kim są Rachela i Kaśka? – spytała Doris, wymieniając spojrzenia z Marthą.
Trupami. – Manuela powoli się podniosła. Przez wino się zakołysała, ale utrzymała równowagę. – Bo ośmieliły się mnie zaczepiać. A teraz się odwalcie.
I ciągle pijąc trunek, ruszyła w stronę drzwi. Mało brakowało, a rozlałaby trochę na halkę – na szczęście udało się utrzymać jej śnieżnobiały kolor!


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Nie Lis 22, 2020 3:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 22, 2020 12:30 pm

Manuela raczej nie miała się czego obawiać. Fergal nie straci całkowicie kontroli nad swoją przemianą i raczej nie zostanie na zawsze pod wodą. Mimo miłości do wody oraz pływania, wolał poruszać się na lądzie.
Tak czy inaczej, Sojka jeszcze o tym nie wiedziała i zapewne dowie się po dłuższym czasie, o ile w ogóle zechce rozmawiać z Rekinem po tym, do czego się dopuścił. Aczkolwiek nie było to zamierzone - nie miał w planach zamordowania Manueli. Do jego paszczy trafiła można powiedzieć przypadkowo, wzięta za kolejne mięso, które było przeznaczone do zjedzenia. To samo tyczyło się Devlina.
Aczkolwiek Fergal w najmniejszym stopniu by za nim nie tęsknił.
Na szczęście doszło do zwrócenia wampirów wraz częścią pozostałości żołądka.
Podróż z całą pewnością nie należała do najprzyjemniejszych... przynajmniej dla Manueli, gdyż Devlin był w siódmym niebie, że mógł znaleźć się aż tak blisko Fergala. Na samą myśl, że ulubiona bestia połknęła go, przez co miał ogromną szansę dotknięcia jego zębisk języka, przełyku, żołądka... Na samą myśl zboczeniec aż doszedł.
No i przede wszystkim miał kolejny raz Manuelę w objęciach. Nieważne, że dopadł ją w smrodzie ryb, w sokach trawiennych; ważne, że i ją dotknął w zupełnej ciemności.
Skazani na śmierć, a jednocześnie skazani na siebie.
I z takimi myślami Devlin podbudowywał sobie samopoczucie, odsuwając fakt, iż naprawdę groziło mu śmiertelne niebezpieczeństwo.
Mimo to, do niczego nie doszło, więc koszmar połknięcia mieli daleko za sobą. Teoretycznie. Wszak Sojka wciąż nie mogła dojść do siebie; wtuliła się do Andrego, zwymiotowała na ubranie Unziego - nie obraził się, zaśmiał głośniej - no i chciała stąd jak najszybciej wyjść. Nie ma co się dziwić, dlatego też pozwolono na wyprowadzenie jej bez zbędnych przeszkód. Nawet Beleth przyznał, iż to dobry pomysł.

Sojki mogły wypocząć, głównie ta starsza. Nie chciała niczego jednak przekąsić, zbyt źle się czuła, więc Estera nie zmuszała ją do niczego. Pilnie czuwała przy siostrze, pozwalając jej na wypoczynek. Nawet sama przylgnęła do jej ciała, chcąc dać jak najwięcej otuchy. Manuela potrzebowała tego bardziej, niż ktokolwiek inny. W ostatnich dniach przeżyła tak wiele, nie mając nawet chwili wytchnienia (nie wliczając snu).
Oczywiście gdy starsza spała, Estera przyglądała się z miłością jej twarzy. Wyraz błogości, który się na niej malował, nie zakrywał jednak wszystkich cierpień. Kiedy wreszcie Sojki poczują się w pełni wolne? Kiedy Mania odetchnie pełną piersią, pozostawiając przeszłość za sobą? Estera była nawet gotowa opuścić szeregi Beletha, byleby żyć razem z Manuelą.
Ale pozostawał jeden, największy problem - Fergal. On na pewno nie odpuści i zrobi wszystko, żeby zatrzymać Manuelę przy sobie. Na samą myśl o nim Estera odczuwała ogromną złość.
Poza tym znowuż dopadnie ją mocniejsza, wszak kiedy i ona przysnęła, minęło trochę czasu. Wraz z wybudzeniem się Manueli, Estera poderwała się w pełnej gotowości. Szybko przekonała ukochaną siostrę do spożycia krwi, radując się w duchu, kiedy przyjęła.
Nie mogły jednak nacieszyć się samotnością, gdyż do pokoju niczym huragan, wparował Rekin. Fergal czuł narastającą frustrację z powodu wszystkich wydarzeń, chciał porozmawiać z Manuelą na osobności. Nawet wszedł do pokoju, z zamiarem wyciągnięcia mizernie wyglądającej wampirzycy. Oczywiście nic takiego się nie stało, co wampira rozjuszyło. Kolejny raz poczuł się bezradnie w obliczu sióstr i nie wiedział, jak się przedostać przez barierę, którą wybudowały.
Jeszcze ten przeklęty język.
Zacisnął obydwie dłonie w pięści, obserwując jak starsza Sojka wstaje i opuszcza pokój. Nim jednak wyszła, przypomniała mu poranne wydarzenie.
- Daj spokój!
Warknął za nią. Ale Manueli tym nie zatrzymał, oddaliła się. Schlecht zaklął po niemiecku, chcąc ruszyć za nią, lecz drobna ręka powstrzymała go. Wściekły odwrócił się w stronę młodszej Sojki.
Nie odpuszczała gówniara.
- Pierdol się, Estera! Nic nie rozumiesz!
Wrzasnął, odpychając ją. Młoda jednak nie dawała za wygraną: zastawiła wyjście z pokoju swoim drobnym ciałkiem. Póki nie skończyła, nie mógł wyjść.
Zresztą, po tym co powiedziała Estera, skutecznie go zatrzymało. Ze zgrozą wpatrywał się w jej twarz, a ślepia zaczynał wypełniać niepowstrzymany gniew. Gdyby mógł... Zabiłby ją na miejscu. Zamiast tego szarpnął ją za ubranie, przyciągając do siebie. Na moment w oczach Estery pojawił się strach.
- Nie waż się nawet poruszać tego tematu, ty mała pierdolona szajbusko, bo inaczej roztrzaskam ci ten mały łeb!
Zagroził. Młodsza Sojka przyjęła do siebie słowa wampira, niemniej odczuła też kolejny triumf.
Schlecht tak naprawdę NIC się nie zmienił.
Mimo wszystko miała już do dosyć. Wygnała go z pokoju, dodając jeszcze kilka słów.
Niemiec już chciał wrócić do Estery, ale w porę się powstrzymał. O jakim dziecku niby mówiła? Czyżby... Wiedzieli?! Przetarł nerwowo kark, czując pod palcami skrzela. Do licha, aż tak poniosły go nerwy?
Nim jednak pójdzie szukać Mańki, udał się do pokoju. Musiał ochłonąć, chociaż na trochę, żeby w szale nie dopaść starszej Sojki i siłowo nie przemówić do jej rozsądku.
Do Diabła. Co się z nim działo?!

Wszedł do pokoju. Zaczął nerwowo po nim krążyć, tłumacząc sobie, że im szybciej w miarę opanuje gniew, tym lepiej. Ciężko szło, naprawdę ciężko, zwłaszcza gdy padło to podejrzane czerwone światełko. Mignęło ono na chwilę, po czym zaś dało o sobie znać. Zdenerwowany Rekin znalazł źródło; wyciągnął małą kamerkę z mikrofonem. Złość, która zaczęła się w nim kłębić, przybrała monstrualne rozmiary. Co gorsza znalazł kolejne: kilka w pokoju i... w łazience.
Dopiero teraz zaczął łączyć pewne fakty.
Powoli, właściwie niezdarnie, bo Rekini umysł zalała furia. Z rykiem wystrzelił z pokoju, szukając Unziego albo Devlina; szalone jednostki zdolne do głupstw. Oczywiście nie omieszkał nie zahaczyć o gabinet Beletha. Wpadł niczym burza do środka, traktując drzwiami z taką siłą, że aż prawie wyrwał je z zawiasów. Nie mógł zdania ułożyć przez szał.
Beleth spoglądał w stronę podopiecznego, a towarzyszący mu Schulz wycofał się szybko za biurko łowcy, szukając w razie czego deski ratunku.
- Fergal?
Spokojny ton Beletha nie mógł zostać złamany zaskoczeniem, a przecież obecnie łowca to czuł. Nie wiedział dlaczego Rekin po długiej kąpieli w basenie, stał się tak bardzo agresywny. Dostrzegł też, że ściskał coś w dłoni.
Znowu chodziło o Sojkę?
- Co masz w dłoni? Pokażesz mi?
Wciąż opanowany, wyszedł powoli zza biurka. Byleby nie robić gwałtownych ruchów, nie chciał dodatkowo drażnić Schlechta, który ostatkiem sił walczył z tym, żeby nie rzucić się na dawnego pana. Doktorek póki co nie istniał.
- Ktoś... Ktoś nas... PODGLĄDAŁ!
Wrzasnął, rzucając o podłogę znalezione kamerki. Sprzęt rozsypał się po całym pomieszczeniu. Na szczęście ostały się ważne elementy, żeby móc wywnioskować co to jest. Beleth podniósł z podłogi część kamer, przyglądając się im w ciszy. Maleńkie ustrojstwo, a tyle nienawiści spowodowało. Szał Rekina był wyjaśniony; jego prywatność została naruszona. Co prawda Beleth mógłby się posunąć do czegoś takiego, ale po co? Nie musiał szpiegować podopiecznych. Dawał im swobodę oraz czas dla siebie.
Wyciągnął wolną dłoń, żeby poklepać wampirzą głowę.
- Zajmę się tym, Fergal. Masz moje słowo. Dowiem się kto za tym stoi, a ty... uspokój jakoś nerwy. Chyba, że chcesz środek na uspokojenie.
Zaproponował śmiało łowca, skinąwszy głową do Schulza. Medyk od razu zrozumiał, że trzeba podać środek. Fergal przez moment wahał się, nie chciał być szprycowany lekami, ale z drugiej strony... Ufał Belethowi? Podejście dawnego opiekuna zapewniło go, że załatwi sprawę. Tak jak zawsze.
Chociaż trawiła go potworna wściekłość, dająca możliwość rozszarpania Unziego oraz Devlina, i to bez żadnych skrupułów. to jednak zaczął bać się o Manuelę. Co jeśli spotka ją w takim stanie? Mógłby ją skrzywdzić, za to, że odwróciła się od niego i zostawiła po raz kolejny.
Milczenie Rekina było odpowiedzią. Środek zaaplikowano prosto w skrzela. Przynajmniej miał pewność, że szybko zadziała. Chociaż Schlecht był niepocieszony, to na tą chwilę zostawił upokarzające przeżycie.
Priorytetem było odnalezienie Manueli.

Węsząc za nim jak pies wytropił biedaczkę. Znajdowała się daleko od pokoi, najwidoczniej teraz dotarło do niego, że chciała być sama. Co jeśli ona go porzuci? Jak to jest mieć złamane serce? Nigdy czegoś w swoim życiu takiego nie doświadczył, i raczej nie chciał. Wolał, żeby sprawa z Manuelą wyjaśniła się. Środek co prawda jeszcze działał, ale nie był w stanie powiedzieć na jak długo. Nie była w końcu to końska dawka, jedynie taka, dająca możliwość trzeźwego myślenia, któremu brakowało Rekinowi w sytuacji odkrycia kamer.
Chociaż kto wie jak zachowa się, gdy na swojej drodze napotka któregoś z szaleńców? Żadne leki pewnie nie pomogą.
Zszedł do piwnic. Nie spodziewał się, że tak daleko Narzeczona postanowi od niego uciec. No i co gorsza nie mogła jednak pobyć sama, wszak do jej zapachu doszły dwa kolejne. Jeden już poznany, a drugi nie. Mimo wszystko wyczuł, że należały do wampirzyc.
Doszły do niego głosy, dochodzące zza drzwi. Czyli tam była.
W momencie kiedy Sojka chciała wyjść, otworzyły się przed nią drzwi. Stanęli ze sobą twarzą w twarz. Obydwie wampirzyce ruszyły jej śladem, zatrzymując się jednak, gdy dostrzegły kto stał w progu.
- Fergal!
Zawołała Doris, machając ręka na przywitanie. Druga wampirzyca dołączyła się i z pewnością dorzuciła.
- Przepuść pijaną żydówkę i dołącz do nas. Mamy dużo alkoholu, krwi i
- Mordy w kubeł, suki!
Zagrzmiał Rekin. Nie był zadowolony widząc narzeczoną w towarzystwie nieznajomych samic. Nie wyglądały na pocieszone, wręcz na urażone. Nie mogły znieść, że ktoś tak jak niewartościowa wampirzyca słabej krwi, do tego dawna żydówka i więźniarka, zabrała całą uwagę Rekina.
- Nic tu po nas w takim razie. Chodź, Martha. Zostawmy gołąbki, niech sobie gruchają do siebie.
Postanowiła Doris. Dumnym krokiem wyminęła Manuelę oraz Fergala. Nim jednak obie zostawiły ich samych sobie, blondynka dodała.
- To jeszcze nie koniec, Schlecht. Prędzej czy później wypełnisz swoje zadanie.
I z takimi oto słowami oddaliły się. Narzeczeństwo znowu było razem... Samotnie.
Niemiec od razu wpakował się do środka, zabraniając również Polsce opuszczać piwnicę. Miała tu zostać. Z nim.
- Jesteś pijana?
Dostrzegł butelkę z winem oraz minę wampirzycy. No proszę, teraz to ona sobie nie radzi z emocjami i z całością. Westchnął głośno, kładąc dłonie na ramionach kobiety. Jeśli się wyrywała, nie udało się jej to. Fergal użył siły aby oddalić ją od drzwi. Nie mogła uciec.
- Manuela. To co było rano... Kurwa... Nie mogę się usprawiedliwić.
Pił do poranku, do momentu w którym znowu postawił ją pod presją wyboru. Chociaż wiedział, że Sojka mimo wszystko poszła za siostrą, wybrała ją.
- Ale zrozum, że kiedy Estera pojawia się w pobliżu i psuje wszystko. Nie mogę powstrzymać gniewu. Ona chce nas rozdzielić.
Zapewne nie spodobają się jej słowa. Trudno, Niemiec mówił z przekonaniem, patrząc w jej oczy. Chociaż brwi miał zmarszczone, a twarz ponurą, jeszcze nie zionął wściekłością.
Rybami owszem.
Co do ryb, do kwestii połknięcia przejdzie za chwilę.
- Nie, nie widuj się przez jakiś czas z Esterą, póki ta nie ogarnie, że nie stwarzam ci żadnego zagrożenia.
Dolał oliwy do ognia? Trudno. Liczył, że jednak chociaż trochę zechce go zrozumieć. Bał się o Sojkę, bał się, że Estera ja zabierze i zniknie z jego życia.
- Przecież wiesz, że nie chcę dla ciebie żadnych krzywd. Nawet, nawet kiedy przez przypadek...
Przerwał, żeby spuścić głowę.
- Cię połknąłem. To był zupełny przypadek!
Tłumaczenia się ciąg dalszy. Co jednak do powiedzenia miała Manuela? Nasza kochana pijana Sojeczka?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 22, 2020 3:38 pm

To Fergal i Estera budowali jakieś zmyślone bariery – w dodatku dwie różne – a nie Manuela. Żadne z nich nie dało się przekonać, że starsza Sojka nie miała zamiaru porzucać jednego dla drugiego, więc egoistycznie próbowali przeciągnąć ją na swoją stronę.
Przy okazji ją rozdzierali, ale na razie tego nie widzieli.
Manuela miała dość tych kłótni. Męczyła ją nie tylko wieczna złość Fergala, ale też wścibskie słowa Esterki, która każde spotkanie z Rekinem próbowała obrócić przeciwko niemu. Pewnie młoda oczekiwała, że Manuela porzuci narzeczonego po tym, jak ją połknął.
Mocno się zdziwi, bo jej siostra nie miała takiego zamiaru. Po prostu potrzebowała więcej czasu, żeby ochłonąć po takich zabawach.
Zdecydowanie wolała, gdy to Fergal był w niej, a nie ona w nim.
Słyszała, że zaczęli się kłócić, gdy odeszła od pokoju, ale nawet się nie obejrzała. Przewróciła tylko oczami. Czemu musiała matkować dwójce dorosłych wampirów?
Jeszcze bardziej podłamała się na tę myśl. Skoro nie mogła sobie poradzić z Fergalem i Esterą, to z własnymi dziećmi tym bardziej. Byłaby fatalną matką. Z żalu aż musiała sięgnąć po wino.
No, dobra, to nie był główny powód. Przede wszystkim chciała przywrócić w sobie emocje.
Wampir potrzebował sporo alkoholu, aby się upić, dlatego nie planowała poprzestać na jednej butelce. Nim jednak ją skończyła, w piwnicy zjawiły się urocze Doris i Martha. Manuela z początku miała nadzieję, że dziewczyny będą chciały się zaprzyjaźnić przy kieliszku butelce dobrego wina, ale szybko okazało się, że miały inny cel.
Zaczęły pić do związku narzeczeństwa.
Ile razy ktoś jej jeszcze wypomni, że nie zasługuje na Fergala, bo nie jest zdolna do macierzyństwa?
Skoro wszystkie te wampirzyce były takimi dumnymi matronami, gdzie gromadki ich głupich dzieci?
Niech sobie je płodzą z Unzim czy Devlinem, a Rekinowi dadzą wreszcie spokój.
Chciała odejść od tych tępych i zazdrosnych kobiet oraz zaszyć się gdzieś w samotności, aby w ciszy dokończyć wino. A jeśli już mowa o winie…
Po drodze schwyciła drugą butelkę. I z dwiema (:>) w rękach planowała opuścić piwnicę, ale ktoś stanął jej na drodze.
Najukochańszy Rekin. Tylko tym razem w swojej normalnej postaci.
Patrzyła na niego błyszczącymi oczami. Bezceremonialnie wzięła sowity łyk alkoholu, nie spuszczając z narzeczonego wzroku. Skończyła właśnie pierwszą butelkę.
Wampirzyce zaczęły o czymś rozmawiać z Fergalem, niestety, po niemiecku. Manuela zwęziła podejrzanie oczy, przysłuchując się.
Coo?
Czego one chciały?
Umawiacie się na robienie dzieci? – spytała oschle, gdy już wyszły.
Rzuciła pustą butelką w kąt. Ta roztrzaskała się o ścianę i prysnęła szkłem. Nie przejmując się tym, Manuela odkorkowała zębami drugą. O, znowu wybrała czerwone wino.
Tylko że tym razem otwarcie nie poszło jak z płatka. Nie tylko nadgryzła korek, ale i rozwaliła trochę szyjkę, przez co rozdarła swoją wargę. Z ust spłynęła jej strużka krwi, prosto na białą halkę. Dodatkowo z butelki chlusnęło wino, tworząc na ubraniu kolejną czerwoną plamę.
Manuela przetarła z zainteresowaniem swoje usta i spojrzała na zakrwawioną dłoń.
Jestem ranna, a nie pijana – wymruczała do Fergala, odwracając się do niego.
Pociągnęła łyk z nowej butelki. Tylko że… rozbita szyjka ponownie rozorała jej wargę w drugim miejscu. Teraz całe usta jej krwawiły, a cierpki alkohol w połączeniu ze świeżą raną przynosił niemały ból.
Może lepiej odkazić usta wódką, a nie winem?
Nie pokazywała jednak po sobie cierpienia, a jedynie dzielnie przełykała więcej alkoholu. Gdy Fergal ją złapał, spróbowała się wyrwać, co skończyło się tym, że się zatoczyła. Gdyby Rekin jej nie przytrzymał, wyrżnęłaby o posadzkę.
Znowu na niego zerknęła. Całe usta i brodę miała we krwi. Oprócz warg zraniła też sobie bowiem język.
Wszyscy chcą nas rozdzielić, a ty uczepiłeś się akurat Esterki – wybełkotała mało wyraźnie. – Ona mnie przynajmniej kocha.
Zabrzmiała tak, jakby wyrzucała Fergalowi brak miłości, chociaż w rzeczywistości miała na myśli innych domowników: Beletha, Unziego, Andrego. W myślach pijanej Manueli oni wszyscy chcieli rozdzielić narzeczeństwo.
Zabronił jej widywania się z Esterką, na co wyraźnie się wkurzyła. Zaczęła gestykulować, machając jednocześnie butelką i rozlewając wino.
To moja siostra! Nie masz prawa mi niczego zarb... zabr…zaa… zakazywać… – oznajmiła twardo, wyraźnie urażona. – I w ogóle to śmierdzisz rybą. Nie będę cię całować – mruknęła nie wiadomo czemu, zbliżając się na moment do jego twarzy.
W tym samym momencie z jej ust chlusnęła dodatkowa strużka krwi, bo Manuela otworzyła je nieco za szeroko.
W środku też nimi śmierdziało – pożaliła się, wtykając mu palec w brzuch. – Jak można połknąć kogoś przez przypadek? Jak tak bardzo chcesz mnie zabić, to mooooże w końcu to zrób, co? – burknęła, ponownie się do niego odwracając.
Delikatnie wyswobodziła się z jego rąk. Nie szła w stronę drzwi, więc powinien pozwolić jej ruszyć. Chwiejnym krokiem podeszła do wielkiej beczki z winem.
Ooo.
To coś nowego.
Wcześniej piła tylko z butelki.
A wiesz jeszcze coo? – mruknęła w stronę Fergala, próbując odkręcić kurek. Niezbyt jej to szło. – Devlin mnie chciał zmacać w twoim żołądku – mówiąc to, przylgnęła kusząco do beczki i otarła się o nią piersiami oraz dłońmi, jakby właśnie naśladowała tamtego zboczeńca. – Chyba mu się podobało, że go poł… knąłeś… I chciał mnie… wieessz… kizi mizi…
W końcu odkręciła kurek i wino zaczęło lać się na podłogę. Nie pomyślała o tym, żeby podstawić pod nie jakiś kieliszek. Z zaskoczeniem zaczęła wpatrywać się w strumień alkoholu. Odłożyła nawet napoczętą butelkę.
Krieg lubił alkohol. Może go zawołasz? Pamiętasz… jak mnie kiedyś spił? – Zaczęła stąpać nagimi stopami po kałuży alkoholu. – Wtedy… wtedy… Esterka umarła. Może jak Krieg znowu mnie spije, to z Esti ponownie co się stanie? – zaśmiała się gwałtownie, chociaż wcale nie było jej wesoło. – Chciałbyś tego, prawda? Bo ja nie mogę kochać nikogo oprócz ciebie i jako twoja własność nie mogę mieć siostry, co nie? Tak właśnie jest!
Zaczęła podskakiwać na winie niczym dziecko… i w końcu musiała coś zepsuć. Zachwiała się i poślizgnęła jednocześnie, przez co wpadła na pobliską półkę z winami… z której większość butelek runęła na ziemię.
Kilka z nich się rozbiło. Wokół prysnęło szkło. Manuela w ostatniej chwili zasłoniła twarz, więc odłamki poharatały tylko jej ręce i nogi.
Z syknięciem się skuliła. Wbiła wzrok w swoje poranione stopy.
A ja mam w sobie dużo miłości i mogę nią obdarować więcej niż jedną osobę! Czego nie rozumiesz?! – wyrzuciła gwałtownie Fergalowi. – I w ogóle to boli mnie, gdy wszyscy patrzą na mnie tylko poprzez pryzmat dziecka, którego nie mam! NIE JESTEM W CIĄŻY I NIE BĘDĘ! Skąd oni to wzięli?! – krzyknęła niewyraźnie, bo nie wszystkie słowa dało się zrozumieć.
Oho, wreszcie się zaczęło. Alkohol uderzył jej do głowy i wyzwolił emocje.
No to, Fergal, powodzenia w ich okiełznaniu.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 22, 2020 6:41 pm

Kiedyś nadejdzie dzień w którym Manuela wreszcie odetchnie i może wreszcie będzie świadkiem zawarcia sojuszu Fergala z Esterką. Chociaż takim... słownym i neutralnym. Byleby jeden nie dążył do zamordowania drugiego. Ale póki co musiała znosić ich wieczną wojnę, która niestety miała konkretne powody istnienia. Estera nie mogła pogodzić się z faktem, że Fergal związał się z jej siostrą i jeszcze okłamywał w sprawie rodziny.
Kiedyś jednak prawda wyjdzie na jaw, przez co Manuela na pewno zmieni zdanie co do Schlechta.
Cóż, póki co sprawa wydaje się odległa. Póki co Niemiec musiał dopaść Narzeczoną, wyjaśnić parę spraw i nakłonić na swoją - w jego mniemaniu - bezpieczną stronę, bo Estera nie gwarantowała nietykalności. Nie był jednak do końca pewny, że Manuelę da się przekonać, zwłaszcza gdy napotka ją w dość ciekawym stanie.
Kiedy odnalazł Sojkę, nie samą niestety, postanowił pożegnać zbędne towarzystwo. Dobrze, że wampirzyce odpuściły, zostawiając ich samych. Chociaż kto wie do czego będą zdolne?
Niemiec póki co nie zaprzątał sobie nimi głowy, liczyła się bardziej Polka oraz to, co krążyło po jej głowie. Nieco pijanej, ale zawsze jakieś myśli się kotłowały.
Na robienie dzieci?
Niemiec od razu rozzłościł się.
- Nie! Skąd ci to przyszło w ogóle do głowy?
Naprawdę myślała, że Rekin chętnie zapłodniłby każdą wampirzycę, która by się napatoczyła? Przecież wiedziała jaki jest, poza tym kochał ją, a nie jakieś zadufane w sobie damulki. Machnął jednak ręką, przechodząc dalej do rozmowy.
Nie zareagował, kiedy rzuciła butelką. Jedynie co, to mógł wyciągnąć z tego jedną rzecz: Polka była strasznie rozgoryczona.
Ranna, a nie pijana. No tak. Niemiec nie mógł tego nie skomentować ponuro.
- Owszem, bo ranisz się pijąc ze zniszczonej butelki!
Podniósł głos, pokazując na trzymaną przez Sojkę butelkę ze zniszczoną szyjką. Widok krwi zmieszana z winem... Powinna się wytrzeć, a nie rozlewać cenną posokę na lewo i prawo.
Przytrzymywał ją mocno, nie chcąc żeby uciekła, no i jak widać wywróciła się. Od razu widać, że wino szybko ją chwyciło. Kompletnie pijana.
Z wysiłkiem wpatrywał się w zakrwawioną twarz narzeczonej; tak słodko pachniała, ale całe szczęście powstrzymywał się. Chciał wyjaśnić, a nie pozbawiać ją krwi.
- Dlatego chcę cię chronić! Tak jak mówiłem! Nikt nas nie rozdzieli, chociażby mieli czynić to siłą!
Zapewnił ją w lekkim zdenerwowaniu. Jak mogła wątpić? Poza tym... czemu powiedziała tak raniącą rzecz?
Nie mógł wyczytać w myślach prawdziwych intencji słów, więc jak zwykle odczytał po swojemu. Mimo wszystko nie skomentował tego jeszcze. Wszak wciąż miał tyle rzeczy do przekazania, które tak jak myślał, były źle odbierane. Chociaż nie dziwił się reakcji, zapewne czyniłby tak samo.
- Nie zakazuję! To tylko chwilowe, póki ona nie zrozumie! Manuela, prędzej czy później Estera cię przekona; ja to wiem i ty również.
Zacisnął aż szczęki, jak i palce na jej ramionach. Sama myśl, że młodsza Sojka wyrwałaby starszą z jego rąk. Nie, nie może dopuścić nawet do siebie takiej myśli. Nie pasowało do niego poddawanie się.
Na wytknięcie o smrodzie ryb i połknięciu skrzywił się niepocieszony. I jeszcze miała czelność oskarżać go o próbę usiłowania zabójstwa. Tego odpuścić nie mógł.
- Przecież nie chcę cię zabijać. I nie miałem takiego zamiaru, byłaś z innymi rybami. Wziąłem cię za... za żywą i... i się stało.
Nie lubił się tłumaczyć, lecz mimo to, Manuela zasługiwała na to. Wypuścił ją, skoro odsunęła się i skierowała w inną stronę niż wyjście. A skoro jej śmierdział, to nie podchodził.
Poczuł się dotknięty.
Obserwował Manuelę, gdy znalazła beczkę z winem. Nie próbował zatrzymywać działań, niech się spija. Chociaż późniejsze słowa sprawiły, że Niemiec poczuł złość. Tak wielką, że środek uspokajający nie będzie mógł jej pohamować. Ślepia otworzyły się szerzej, a palce zacisnęły w pięści. Na samo wspomnienie o Devlinie dostawał furii. Tak, wciąż miał w głowie strzępki obrazu, jak na basenie obłapywał swoimi brudnymi łapami ciało Manueli.
- Tobie też się to podobało?
Zapytał lodowatym tonem, lustrując sylwetkę Sojki. Skoro się tak wiła, mruczała i opowiadała ochoczo. Nie! Nie mogła tego chcieć, podobno kochała tylko Rekina.
Odruchowo spojrzał na wylewający się alkohol z beczki. Marnotrawstwo... Ale nie to było teraz najważniejsze. W głowie Rekina zawieruszył się Devlin. Typ powinien zostać ukarany.
I to surowo.
- Nikogo nie będę wołać. Przestań!
Warknął w złości. Chociaż emocje produkowały się w nadmiarze, nie uczynił na tą chwilę żadnego ruchu. Dosłownie jakby ktoś przybił jego stopy do ziemi. W dodatku Sojka znowu zaczęła wspominać obóz. Nie zabraniał jej tego, lecz gdy była w takim stanie - różnie z nią bywało. A Fergal mógł stracić cierpliwość. Zresztą, czy on kiedykolwiek ją miał?
- Masz się w tej chwili uciszyć! Zrozumiałaś? Nie mów tak, że chcę śmierci Estery, ani tym bardziej twojej!
Zaprotestował zirytowany, aczkolwiek śmierć Estery nie byłaby taka zła. Co prawda na głos tego nie powiedział, to jednak Manuela wiedziała swoje i wnioskowała. Fergal nie mógł tego znieść. Ruszył się wreszcie z miejsca, gdy Polka w cudowny sposób wywinęła orła na rozlanym alkoholu. Rzucił się wręcz na nią, amortyzując upadek chociaż trochę; nie chciał żeby potłukła bardziej swoje ciało. Oczywiście, nie obyło się bez okaleczeń. Znowu Mańka była we krwi. Kobieta zapewne wyrwała się i tak, chcąc zostać sama. Jak widać nie mogła znieść zapachowego dotyku Schlechta. Ze złością na nią spojrzy, acz odrobinę złagodnieje. Widząc ją taką skuloną, drobną, bezbronną. Chociaż słowa jej były niczym wbijające się igły, to nie potrafił powiedzieć czegoś, co mogło ją zranić bardziej.
Do tego rozmowa o bachorach. Aż się pacnął w czoło.
- Bo mają fioła na punkcie rozmnażania się. Nie bierz ich gadaniny do siebie!
Warknął w odpowiedzi, decydując się, że jednak zakłóci przestań osobistą Sojki i przykucnie przy niej. Złapie za poranione ręce delikatnie. Przyłoży je do swoich śmierdzących rybami ust i zacznie zlizywać posokę. A gdy przestanie, rękawem bluzy przetrze Sojkową twarzyczkę z krwi.
- Nie bronię kochać ci Estery, dlaczego nie chcesz tego przyjąć. Próbuję ci jedynie wyperswadować myśl o uciekaniu z nią z dala ode mnie. Zresztą... Może też nie powinienem mówić ci, abyś się z nią nie widywała.
Wzdychnął ciężko. Zabrał dłonie, po czym pomógł wstać Manueli, przytrzymując aby zaś nie upadła. Zdenerwowany, jak i również pełen politowania wzrok spoczął na pijanej buzi.
- Będzie dobrze jak stąd pójdziemy. Jesteś tak pijana, że niedługo zrobisz sobie krzywdę.
Oznajmi chłodno. Jak widać specyfik od Beletha okazał się jednak skuteczny; póki co nie ponosiły go tak potężne nerwy, że aż zdemolowałby winnicę. Zresztą, i tak Sojka narobiła niezłego bałaganu. Oczywiście Niemiec zamierzał ponieść pełną odpowiedzialność, w końcu odpowiada za Polkę oraz jej niecodzienne zachowanie. Jeśli więc pozwoli, wyprowadzi ją z piwnicy, pilnując żeby ta znowu się nie wywaliła. Jeżeli jednak plan zawiedzie, podniesie ją na ręce.
- Mi bronisz pić, a sama co robisz. Opiłaś się tragicznie! Poza tym jesteś cała brudna od krwi i wina.
Zaczął jej wyrzucać. Chociaż sam był nie lepszy, to jednak Manuela powinna być bardziej rozsądna. Zresztą... Znowu pokazała jak bardzo jest lekkomyślna.
- Pijaństwo odbiera rozum. Mogłaś stać się łatwym celem.
Dorzucił karcąco, patrząc na nią również surowym spojrzeniem. Nieważne, że śmierdział rybami, teraz Mańka musiała zostać wyprowadzona z piwnic i ogarnięta. Przede wszystkim powinna zasnąć, żeby wytrzeźwieć. Chyba, że jednak miała jakieś inne plany.
Nawet sprawy kamerek musiały jak widać poczekać.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 22, 2020 8:39 pm

Skąd jej to przyszło do głowy? Skąd jej to przyszło do głowy?! A stąd, że każda kolejna lambadziara, którą napotykali na drodze, próbowała wskoczyć Fergalowi do łóżka i zachęcić go do zrobienia bobasa. Niech nie kłamie, że tego nie dostrzega!
Przecież to było widać po Doris i Marcie!
Wyrzuciła mu to wszystko za pomocą spojrzenia, pewna, że narzeczony zrozumie, co chciał przekazać jej wzrok. Na pewno to do niego dotrze i dłużej nie będzie udawał głupiego!
Pijane oczy Manieczki mówią WSZYSTKO.
Tyle dobrze, że naprawdę mu ufała i wiedziała, że nie miał zamiaru umawiać się z innymi kobietami. Rzuciła tym komentarzem w rozgoryczeniu, aby po prostu głośno zaprzeczył. Nie podejrzewała go o zdradę.
Ranię się, bo lubię ból, nie czepiaj się! – burknęła obrażona, nie chcąc, żeby się domyślił, że po prostu w tym stanie nie potrafiła poprawnie odkorkować wina.
Aby pokazać, że ostra szyjka jej nie przeszkadzała, specjalnie przejechała nią po swoich czerwonych ustach, tworząc kolejną szramę.
Ałć.
Miała gdzieś, że traciła krew. Na razie organizm nie reagował, bo deficyt kaloryczny nadrabiała winem. Zrobi się głodna dopiero za jakiś czas. Na razie musiała dzielnie walczyć ze swoim Wilkiem, który chyba chciał pozbawić ją dalszego picia. Co to, to nie!
Bezczelnie brała kolejne łyki wina tuż przed jego twarzą. Musiała nieźle mrużyć oczy, aby złapać ostrość i widzieć, gdzie są brwi, gdzie nos, a gdzie usta narzeczonego.
Nieco ją udobruchały słowa o tym, że nikt ich nie rozdzieli, więc na parę sekund złagodniała… dopóki Fergal nie zabronił jej widywać Esterki.
Przecież już nie była jego własnością! Nie mógł jej rozkazywać!
Nic nie wiesz! – wybuchła. – Wiesz tylko tyle, że łamię obietnicę za obietnicą! I ja też to wieeem! Taka już jestem! Jedno ci obiecam i za godzinę zrobię drugie, aleee… – przeciągnęła ze smutkiem, łamiąc głowę. – Są obietnice, których nigdy, nigdy nie złamię. Jak choćby tooo, że będę zawsze z tobą. Wiesz, ile, ile cię szukałam? – wykrztusiła, przeciągając sylaby. – Tyyyle lat! – Rozłożyła szeroko ręce, lejąc winem po swojej halce.
Tyyyle lat to dużo lat!
Ubodło ją, że wyrzucił jej potencjalną niestałość w uczuciach, więc sama postanowiła odgryźć mu się zapachem ryb, który teraz WCALE NIE BYŁ NIE DO ZNIESIENIA. Fergal w końcu przepłukał usta i Manuela spokojnie mogła stać w jego pobliżu i go wąchać – po prostu chciała dać mu pstryczka w nos.
Za żywą co? Rybkę? Chciałbyś, żebym była twoją rybką? – mruknęła groźnie (a raczej w zamierzeniu groźnie), odsuwając się i taneczno-pijackim krokiem podążając do beczki z winem.
No, i potem odegrała teatrzyk, opowiadając o Devlinie. Chciała, po pierwsze, uzmysłowić Fergalowi, że ktoś zrobił jej coś wbrew jej woli, a po drugie – wprawić go w zazdrość.
Taki widok łechtał ego pijanej Manueli. Choć na co dzień nie musiała wcale widzieć zaborczego Rekina, po alkoholu odzywała się ta część jej kobiecej natury, która kochała podobne widoki.
Z niemałą satysfakcją obserwowała, jak się denerwował. Nawet jej usta rozszerzyły się w krwawym uśmiechu.
Nie – odparła tak samo lodowato jak on. – Podoba mi się tylko, jak ty mnie dotykasz.
Ustami przejechała jeszcze po beczce z winem, zostawiając na niej ślad krwi, po czym wygięła na moment ciało, wypinając biodra.
W swoim wyobrażeniu wyglądała seksownie, ale jak było naprawdę – lepiej, żeby nie wiedziała.
Całe szczęście, że zainteresowała się kurkiem z winem. Oczywiście, nie mogło też zabraknąć opowieści obozowej. Fergal chyba nie myślał, że kiedyś się wreszcie od tego uwolni?
Zerknęła na niego tak uważnie, jak tylko mogła, gdy zaprzeczył o chęci zabiciu Esterki. Sama nie wiedziała, czy mu wierzyć. Próbowała skupić swoje myśli na jakiejś sensownej odpowiedzi, ale nie dała rady. Zresztą wywaliła się na plamie wina i uszczupliła kolekcję Beletha o kilka dobrych trunków, które rozbiły się na podłodze.
Rekin rzucił się jej na ratunek, jednak ta wbrew pozorom wcale mu się nie wyrwała. Co prawda nie rzuciła mu się w ramiona, ale po prostu oparła się poranionymi rękami o ziemię, aby złapać równowagę.
Obraz wirował jej przed oczami. Już nic nie było proste. Podłoga falowała, wino lało się w różnych kierunkach, wszystkie półki zdawały się upadać.
Schwyciła się za głowę.
Olaboga, Beleth miał chyba magiczną piwnicę.
Wydęła w smutku usteczka i spuściła oczy.
Przepraszam, że nigdy nie dam ci dziecka – wyszeptała żałośnie. Co prawda Fergal nigdy nie mówił, że chciałby potomka, ale skoro wszyscy wokół tak mu dopingowali…
Może jednak chciał, ale ona o tym nie wiedziała?
Pozwoliła mu zająć się jej dłońmi. Z czułością zaczął zlizywać z nich krew. Jego zimny, NIEŚMIERDZĄCY, język ją uspokoił. Udało jej się przysiąść na pupie na podłodze. Och, co za ulga. Nie musiała dłużej łapać równowagi, kucając.
Nie wiedziałam, że oprócz dwóch penisów masz też dwa nosy… – mruknęła, przyglądając się uważnie jego twarzy. Obraz jej się podwajał.
Sięgnęła jedną dłonią w stronę nosa, ale trafiła w oko.
O, cholera.
Oczy też były podwójne.
Przetarł jej usta z krwi, więc z westchnieniem oparła się o jego ramię. Wtuliła nos w pachnącą męskością Fergala bluzę.
Pogodzeni?
Prawie.
Ale skąd ci przyszło na myśl, że ja chcę z nią od ciebie uciekać – wybełkotała niewyraźnie. – Ja chcę uciec z tobą i z nią. Nie zostawię cię. Zawsz będę z tobą.
Gdy pomagał jej wstać, w ostatniej chwili sięgnęła po tę butelkę ze zniszczoną szyjką.
To moje wino, bo naznaczyłam je krwią, i chcę je dopić – zadecydowała dumnie, tuląc je do piersi. Spojrzała Fergalowi hardo w… w sumie sama nie wiedziała w co, bo pijanym wzrokiem krążyła już po całej jego sylwetce.
Chciał stąd iść? Dobrze. Manuela zrobiła więc odważnie pierwszy krok. Potem drugi i…
Zamarła. Co było po dwa?
Fergal – wymamrotała. – Jak się chodzi?
Biedaczek musiał więc wziąć na barki ciężar swojej pijanej narzeczonej i nieść ją przez całą drogę do pokoju. Manuela przytuliła się do jego bijącego i pełnego miłości serduszka i zaczęła przy nim niemal mruczeć jak kotka.
Oprócz tego co chwilę jeszcze łoiła wino.
Ale że coo? Ona się opiła?
I jest brudna?
No to mnie umyjesz.
Znalazła rozwiązanie. Proste? Proste!
Mimo że alkohol mocno uderzył jej do głowy, to nie była zmęczona. Dużo w końcu ostatnio spała. Fergal musiał więc wytrzymać jej pijany bełkot.
Jestem twoim celem i to mi wystarczy.
W sumie to była prawda – dotychczas największym zagrożeniem w posesji był dla niej nie kto inny jak właśnie Fergal. No bo kto niby ją połknął w całości?
Rzecz jasna, nie wiedziała, co szykowali Schulz z Belethem albo że Devlin ich podglądał. Takie nowiny miały nadejść niedługo.
Tuż przed swoim pokojem spotkali Andrego. Manuela machnęła w jego stronę butelką.
Chceszzz wina? – spytała, uśmiechając się szeroko. Twarz nadal miała ubrudzoną we krwi, bo Fergal nie dał rady wszystkiego zetrzeć.
Andre uśmiechnął się grzecznie do Manueli, ale kolegę obdarzył wzrokiem z rodzaju: WTF?
Nie, dziękuję. Jednak cieszę się, że masz lepszy nastrój. Fergal, przyszedłem w sprawie tych kamerek, widzisz…
Jakich kamereeek? – przerwała mu Manuela.
Akurat weszli do pokoju, więc Fergal mógł puścić narzeczoną. Nieważne, gdzie ją położył, i tak z trudem stanęła na własnych nogach i oparła się o ścianę.
Może stać.
Będzie stać.
Da radę stać.
Skoro Fegalowi stoją po pijaku, to ona też będzie stać.
Te, które ktoś zamontował u was w pokoju… – zaczął odpowiadać Andre, nieświadomy, że Manuela niczego nie wiedziała. Umilknął dopiero, gdy zobaczył jej niedowierzanie na twarzy.
Gdzie?!
Andre spojrzał bezradnie na Fergala, więc Manuela zaczęła dręczyć narzeczonego, aby pokazał jej wszystkie miejsca. Chcąc nie chcąc, musiał to zrobić. Uczepiła się jego ciała i oglądała ściany, gdzie były niedawno kamerki.
Kiedy przeszli do łazienki, strwożyła się.
Feergg, ja się wypinałam w tę stronę! – oznajmiła przy Andrem, wskazując palcem na okolice wanny. – Pamiętaszz? Jak ci pod wodą robiłam dobrze.
Szlachetny odchrząknął i taktownie wyszedł z łazienki.
O-on, ten ktoś widział mnie od tyłu, a potem jak mnie brałeś, tooo…
Raczej nie musiała dokańczać, bo Fergal pewnie doskonale pamiętał ich pozycje podczas kąpieli. Złapała więc narzeczonego za bluzę i wlepiła w niego swoje duże oczy – nawet jeśli teraz przymykały się przez alkohol.
Musimy go dopaść – stwierdziła rozpaczliwie.
Kiedy Andre usłyszał, że Manuela nie mówiła więcej o ich doznaniach seksualnych, postanowił się wtrącić:
Właśnie, bo ja w tym celu. Pan Beleth poprosił mnie, abym się tym zajął. Obejrzałem dokładnie kamerki i sprawdziłem domowe faktury. Nie było ich w wydatkach, więc ktoś musiał kupić je prywatnie. O twoim powrocie do posesji, Fergal, było wiadomo od niedawna, więc albo zrobił to ktoś, kto został w domu podczas naszego wyjazdu do Włoch – czyli podejrzanymi było mnóstwo wampirów, tylko że wielu z nich nie znało Fergala – albo ktoś, kto był z nami, ale odłączył się od Beletha w czasie podróży i… Cóż, tutaj podejrzenie pada przede wszystkim na jedną osobę.
Czyli Devlina, który jako jedyny przemieszczał się sam. Co prawda Andre nie wydał jeszcze osądu, jednak chciał delikatnie zasugerować Fergalowi, kto mógł za tym stać.
Szlachetny miał zamiar nawet teraz udać do pokoju Devlina razem z Rekinem, tylko że nie sądził, że jako dodatkową towarzyszkę będą mieć pijaną Manuelę: w białej, prześwitującej halce, całej brudnej od krwi i wina.
Ale Polce chyba to nie przeszkadzało, bo aż jej się oczy zaświeciły na myśl, że dopadną zboczeńca, który oglądał ją i Fergala podczas seksu.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 22, 2020 10:16 pm

Ranię się, bo lubię ból nie czepiaj się!
Fergal nie skomentował jej słów, a na celowe okaleczenie się, zareagował kolejnym pacnięciem w czoło. Naprawdę pijana Sojka była okrutnie nieobliczalna i skłonna do wszystkiego. Dosłownie. Dlatego też nie mógł pozwolić, żeby kobieta wciąż wlewała w siebie litry wina. Aż strach pomyśleć, co mogło wpaść do jej głowy.
Niemniej nie o to chodziło w ich spotkaniu; Fergal chciał porozmawiać, w miarę wyjaśnić i dotrzeć do pogodzenia się. Kłótnie z Manuelą, co prawda, były na porządku dziennym, ale jakoś ciężko się żyło, gdy trwali za długo w fazie milczenia.
Poza tym mieli tylko siebie. No, przynajmniej tak uważał Fergal. W końcu na ich drodze pojawiła się Ester oraz świta Beletha. Co prawda obydwie grupy miały swoje plusy, chociażby życie w bliższej rodzinie. Ale z drugiej strony... Jakim kosztem? Schlecht czuł, że odebrano mu wolność, zresztą poddał się dobrowolnie, żeby ratować tą, tą pijaną osóbkę, która przez moment była pogoda, a później wybuchła słowami pełnymi żalu.
- Tak, wiem, że zawsze będziesz ze mną.
Przytaknął na jej słowa. Nie mógł zaprzeczyć, że Manuela zmieniała zdanie. Lecz z drugiej strony... Nie oceniała się za bardzo krytycznie? Wiadomo, że część myśli pochodziła z upojenia alkoholowego: wtedy umysł produkował tysiące różnych myśli oraz wniosków, które czasami nie miały racji bytu.
- Jak będziesz trzeźwa, może zrozumiesz co mam na myśli.
Właściwie nie było sensu ciągnąć sprawy dalej. Może i on faktycznie przesadził z całkowitym zakazem widywania się; przecież jej obiecywał, że tego nie zrobi. A co zrobił?
Znowuż się skrzywił, kiedy zaczęła brnąć dalej w temat połknięcia. Zapamiętał sobie, że dla niej śmierdział, więc głupio było mu mówić na ten temat.
- Cholera! Mańka! Tak! Wziąłem cię za kawałek tuńczyka, który był ciągle wrzucany!
Odpowiedział w nerwach, krzywiąc się w złości nawet. Zabolało, że jej śmierdział. Zapamięta to sobie!
Chociaż jego ból przerodził się w zazdrość oraz złość, spowodowaną Devlinem. Koleś co raz bardziej sobie igrał i jedno było pewne - gdy stanie na rekiniej drodze, nie będzie się hamować, aby mu nie przyłożyć. Devlin znalazł się w poważnych tarapatach.
Wciągnął gwałtownie powietrze, gromiąc Sojkę spojrzeniem. Oczywiście to nie na nią był zły, tylko na to, co przeszła. A on nic nie mógł zrobić.
Co do Sojki jednak...
Uniósł brew na jej seksowne wygibasy. Cóż, pijana kocica wcale nie wyglądała kusząco, właściwie skojarzyła się mu z połamaną kaleką. Ale nadal ją pragnął, pożądał i... kochał. Tego zaprzeczyć już nie mógł.
- Rozumiem, że do ran otwartych, chcesz jeszcze dorzucić uraz kręgosłupa? Przestań się tak wyginać, Mańka, bo zrobisz sobie krzywdę.
Warknął szorstko. Ach ten wrodzony romantyzm w Rekinie.
Rozmowa dalej się odbywała; Niemiec uspokoił się w miarę, obserwując co raz to poważniejszy stan Sojki. Co raz bardziej pijana i niezdarna. Dlatego też musiał pozostać czujny...
Opłaciło się.
Złapał Manuelę, gdy ta upadła. O mały włos, a rozbiłaby sobie głowę. Jakoś jej mózgu oglądać nie chciał.
No i przede wszystkim nie chciał się przyglądać piwnicy. Beleth się wścieknie gdy to zobaczy.
Przepraszam, że nigdy nie dam ci dziecka.
Przewrócił oczami, aczkolwiek nie skarcił jej za to. Sojce naprawdę było smutno.
- Nie chcę żadnego dziecka, Mańka. Wystarczy, że mam ciebie.
Chciał jeszcze dodać, że stanowi dla niego rodzinę, ale zorientował się, że lepiej wstrzymać się z takim wyznaniem. Gdzie jeszcze odebrałaby to negatywnie i od nowa targnęłyby nią emocje związane z Esterką. Wszak to młodsza Sojka stanowiła dla niej JEDYNĄ rodzinę, nie dawny kat.
Gdy w miarę ją ogarnął, również przyjrzał się jej twarzy.
Dwa nosy?
Co?
- Zaczynasz majaczyć i obraz ci się rozdwaja.
Zauważył, chcąc ją pozbierać, ale zamiast tego, wsadziła mu palca w oko. Wampir zaklął pod nosem, łapiąc się za ślepie. Do licha... I tak nie mógł dać za wygraną. Podniósł Manuelę. Wiedział już, że wampirzyca o własnych siłach stąd nie wyjdzie, nie pozostanie mu więc nic innego niż potraktowanie ją jak księżniczki; chwyt w ramiona i po sprawie.
- Już wspominałaś, że mnie nie zostawisz.
Dlaczego i tak brzmiał bez przekonania? Bo był pewny siły Estery, no i przede wszystkim Beletha. Coś się kroiło, a narzeczeństwo miało to odczuć na własnej skórze.
Póki co mogli się sobą cieszyć.
- Niech ci już będzie.
Westchnął, widząc co robi Manuela z winem. Aczkolwiek prędzej czy później zabierze jej butelkę. Po co miała okaleczać się dalej?
No i stało się. Polka została podniesiona, bo przez upojenie nie była w stanie zrobić samodzielnego kroku. Znowuż wylądowała w jego ramionach. Nie odzywał się już na pijackie zaczepki. Szedł z Sojką ku górze, aż znaleźli się na piętrze z pokojami. Kierował się do siebie, jednakże nie będzie dane ułożyć Polki do snu.
Andre stanął na ich drodze. Na minę szlachetnego odpowiedział:
- Nie pytaj.
Krótko i na temat, a Andre przyjął sobie radę do serca. Skoro przybył w poważnej sprawie, wypadałoby powiedzieć o co chodzi.
Kamerki.
Fergal aż się zagotował w środku, że nabrał ochoty rzuceniem... Nie, nie mógł rzucić Manieczką. Nie jest wyrzutnią, do licha!
Gdy znaleźli się w pokoju, Mańka została uwolniona. Niemiec oczywiście jednym okiem pilnował ją, żeby nie wpadła na coś, i nie rozbiła sobie głowy. Aczkolwiek w umyśle Schlechta zaś zakwitła złość. Co prawda nieco otępiona, ale jednak. Kto wie jednak jak zareaguje, gdy jego podejrzenia okażą się prawdą?
I co gorsza; Manuela dowiedziała się o kamerkach. Fergał syknął ostrzegawczo do szlachetnego, lecz było już za późno. Sojka zaczęła mówić... Za dużo wręcz.
- Ja pierdole, Mańka! Nie musisz mówić o tym głośno!
Wypalił, podchodząc do niej od razu. Chciał ją uciszyć, wynieść z łazienki, zamknąć w szafie! Cokolwiek, byleby przestała opowiadać! Całe szczęście, że Andre wyszedł, a Niemiec odetchnął. Mimo wszystko i tak czuł, że wstyd wyżera jego duszę.
Kiedy uczepiła się jego bluzy, zerknął na nią chłodno.
Nie. Stanowcze nie. Nie zgodzi się, żeby poszła z nimi. A przynajmniej nie w tym stanie. Złapał ją lekko za ręce, ścisnąwszy dopiero, gdy ujął nadgarstki w dłonie.
- Manuelo, pójdziesz grzecznie spać do łóżka. Jesteś za bardzo PIJANA.
Zaznaczył, mrużąc ślepia i sycząc złowrogo. Troszczył się o nią, ot co! Nic złego, nic wrogiego. Wtem wszedł z powrotem Andre. Wyjaśnił dokładnie co takiego wywnioskował.
Schlecht wysłuchał go dokładnie, chłonąc każdą informacją i przetwarzając ją na czynniki pierwsze. A im głębiej je analizował, tym gorzej z nerwami.
Znowu wpadał we wściekłość.
Oczywiście jeśli Mańka się upierała, groźne oraz władcze usposobienie Fergala dało znać.
- Nie, ty zostajesz tutaj! Masz się położyć spać!
Postanowił. Nim jednak Fergal opuści pokój, zajął się Mańką ponownie: przemył jej buźkę, w miarę opatrzył okaleczenia na twarzy oraz kończynach. No i najważniejsze; ubrał ją w swoją koszulę, która została piżamą. Sama wampirzyca wybrała!
Kiedy wylądowała pod kołdrą w łóżku, Niemiec raz jeszcze zagroził jej palcem.
- Z o s t a j e s z! Zrozumiano? A teraz dobranoc.
Koniec tematu. Zamknął za sobą drzwi, gdy tylko razem z Andre opuścili pokój. Mańka miała idealne warunki do spania.

Szli do królestwa Devlina. Szlachetny spojrzał na Fergala, który wyglądał na kogoś, kto za moment rozniesie cały dom. Westchnął ciężko, zapukawszy do drzwi.
Cisza.
Zapukał ponownie, nieco głośniej.
Cisza.
- On tam jest, czuję go.
Syknął zdenerwowany Rekin. Więc skoro Andre nie mógł, Schlecht przystanął do działania; zapukał tak, jakby drzwi były jego najgorszym wrogiem. Dopiero wtedy usłyszeli szczęk zamka i zionącą ciemność. Blade lico Devlina spoczęło na wampirach, głównie na rozzłoszczonym Fergalu. Nie zdążył cokolwiek powiedzieć, albowiem Rekin wparował do jego pokoju. Nawet Andre nie mógł go powstrzymać, tłumacząc, że to tylko podejrzenia. Fergal wiedział.
I się nie pomylił.
Na biurku na którym stały dwa monitory, leżały nowe kamerki. Skoro wcześniejsze zostały namierzone, postanowił umieścić kolejne. Rekin wpadł we wściekłość; chwycił Devlina za poły ubrania i potrząsnął nim jak lalką.
- TY PIERDOLONY LESZCZU! ZACHCIAŁO CI SIĘ NAGRYWAĆ MNIE I MAŃKĘ?
Darł się bez opamiętania. Andre stał jedynie na boku, pilnując żeby Rekin nie przesadził.
- F-Fergal! J... Ja! Ty nic nie... NIE ROZUMIESZ!
Starał się wytłumaczyć podglądać, który zamiast strachu, czuł podekscytowanie. W końcu poczuł na sobie wściekłość wampira, którego uważał za wzór! Za godnego kompana! Aż chwycił go za nadgarstki, wbijając boleśnie pazury.
- Oż Szatanie! Och! Fergal! Możesz zjeść moją twarz! Albo, albo poczekaj! Zjesz mnie całego! Pójdziemy na basen, tam się przemienisz i... NA WSZYSTKIE PIEKŁA! CO TO BYŁO ZA PRZEŻYCIE! NIECH JESZCZE SOJKA SIĘ DOŁĄCZY!
No i masz babo placek. Fergal znowu wpadł w furię. Na tak obleśnego typa nie mógł inaczej zareagować. Jedna pięść poleciała prosto w twarz Devlina. Następnie druga, trzecia. Andre próbował ich powstrzymać - chciał odciągnąć Fergala, lecz zamiast z posłuszeństwem napotkał rekinie szczęki.
Schlecht go ugryzł w dłoń!
Andre cofnął się, obserwując co dalej robi Niemiec. Cóż... Devlin dosłownie został wbity w biurko; komputer oraz monitory trafił szlag - Wszystko aż trzasnęło z powodu utraty napięcia.
- NIKT NIE MA PRAWDA PODGLĄDAĆ MOJEJ POLKI! NIKT, KURWA! NIKT! ZWŁASZCZA TAK OBLEŚNY ZWYROL JAK TY! PIERDOLONY CHUJU!
Mimo, że już mała baza Devlina nie istniała na ten moment, to wciąż znajdował się pod ciałem Schlechtem, który wciąż go bił. Biedny zbok stracił już w pewnej chwili przytomność.
No tak, mieli załatwić to po cichu. Ale jakoś... Nie wyszło. Zdarza się.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyPon Lis 23, 2020 9:34 pm

Esterka nie była dla Manuela jedyną rodziną, jak sądził Fergal, ale na razie żadne z narzeczeństwa nie przyznałoby się do tego, kim stali się dla siebie nawzajem. Zresztą Sojka miała głęboko wpojone wyobrażenie rodziny jako rodziców z potomkami – i uważała, że wspólnie z Fergalem mogliby się nazywać najwyżej partnerstwem.
Cóż, gdyby wszyscy wokół tak nie dopytywaliby o potencjalną ciążę, może łatwiej byłoby jej zmienić myślenie.
I naprawdę nie uważała, że Esterka przekona ją do ucieczki od Fergala. Nie po to większość swojego życia spędziła na jego poszukiwaniach, żeby teraz go zostawiać.
Inna sprawa, jak zacznie go traktować, gdy dowie się prawdy o rodzinie.
Na razie jednak było do tego daleko, zresztą sama Manuela przebywała w niesamowitym świecie Wina i Zabawy. Bardzo chciała, aby ktoś się dołączył, ale ani Andre, ani Fergal nie mieli ochoty. Cóż, plus jest taki, że przynajmniej przeszła jej już apatia i nie przejmowała się traumą w postaci połknięcia przez Rekina – alkohol poprawił jej humor i była nawet gotowa do pijackich harców.
Chodziła więc od ściany do ściany, żeby ogarnąć równowagę oraz percepcję swojego ciała. Coś też burczała pod nosem, aż Andre spojrzał na nią litościwie, niczym na dziecko. Kiedy jednak dowiedziała się o kamerkach, jej myślenie na moment lepiej zatrybiło. Była gotowa szukać z Fergalem tego zboczeńca, który widział jej pupę i Dwa narzeczonego!
Ale najpierw musiała głośno przypomnieć, co robili w wannie – no bo może Rekin zapomniał? Przecież był wtedy pijanym pijokiem.
Zmrużyła oczy, kiedy zaczął ją uciszać.
A pamiętaszszsz, że włożyłeś mi dwa naraz? – spytała jeszcze czujnie, chcąc sprawdzić jego wspomnienia.
Fergal pewnie miał już serdecznie dość jej alkoholowej gadki. A Manuela wcale nie zamierzała odpuszczać – musiała iść z narzeczonym, żeby znaleźć tego zboka, i tyle!
Nie jesztem piaana – burknęła. – Andre, powiedz Fegaloowi, szee… nie jesztem…
Manuela nie jest pijana – odparł ten dla świętego spokoju.
Widziszsz, Fergalll, nawet Andre mówi, szee…
Nie zdołała dokończyć, bo szlachetny, już z lekkim zniecierpliwieniem, zaczął opowiadać, dlaczego przyszedł. Było mu trochę niezręcznie przy pijanej Manueli, zwłaszcza że kobieta zaczęła wchodzić w kolejną pijacką fazę – tak zwaną tulu tulu.
Uwiesiła się na Fergalu. Cały czas się kołysała, więc narzeczony musiał ją przytrzymywać. Wtuliła twarz w jego bluzę i mruczała pod nosem niczym kot. Nie przestawała jednak protestować, bo nadal sądziła, że w końcu przekona Rekina do zabrania jej na posesję.
Kiedy jednak zaczął ją przebierać i myć jej ciało, spłonęła rumieńcem.
Fergalll – wymamrotała zalotnie, rozpościerając ręce, aby mógł nałożyć na nią koszulę do spania.
Znowu się w niego wtuliła, po czym złapała go za ręce i… położyła je mocno na swoich nagich pośladkach, które zakrywała tylko koszulowa piżama.
Sekssssownie pachniesz, wieszsz? – wymruczała, wąchając jego szyję i klatkę piersiową. – Tak pachnieszsz, że się pooo… dnieciłam…
Andre kaszlnął gdzieś w oddali, dając znać, że nadal jest w pokoju.
Manuela miała to gdzieś. Spróbowała tak przesunąć rękę Fergala, aby mógł najechać palcami na jej odsłoniętą kobiecość i przekonać się, jak narzeczona zrobiła się mokra od samego męskiego i seksownego zapachu swojego ukochanego… ale została spacyfikowana i rzucona na łóżko.
Fuknęła obrażona.
To nie fair!
Spróbowała jeszcze wygrzebać się spod kołdry, ale nie dała rady. Zaplątała się w pościel i niemal wyrżnęła czołem o podłogę. Niemal, bo w ostatniej chwili złapała się lampki nocnej, która z łoskotem zleciała z półki.
No, ale przynajmniej Maniusia była cała.
Kręciło jej się w głowie, jednak nie miała ochoty spać. Postanowiła za to grzecznie czekać na narzeczonego w łóżku (w końcu tak pachniał!). Przekręcała się tylko na różne boki, mamrocząc coś do siebie pod nosem.
Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, ale nagle usłyszała wściekłe krzyki narzeczonego.
OHO!
Znalazł zboczeńca!
Cudem udało jej się wstać i nie połamać nóg. Dopadła do drzwi, ale ze smutkiem stwierdziła, że są zamknięte. Zapomniała, że drugi kluczyk był gdzieś obok na szafce. Wyraźnie niepocieszona, zaczęła krążyć po pokoju przy akompaniamencie wrzasków Fergala.
BOŻE, ON KRZYCZAŁ, A JEJ TAM NIE BYŁO!
Jak mógł krzyczeć bez jej pomocy?!
Nagle wpadła na genialny pomysł. Podeszła do okna i odsunęła zasłonę. Przez parę sekund na niej wisiała, bo znowu straciła równowagę, przez co już naruszyła materiał.
Dobra, w końcu udało jej się oprzeć o parapet. Ktoś cicho zastukał do drzwi, ale Manuela na to nie zwróciła uwagi. Otworzyła na oścież okno, wpuszczając do środka świeże powietrze. Zmrużyła oczy, patrząc w niebo.
Oooo, dwa księżyce.
A ile gwiazd!
Ale to nie było teraz najważniejsze. Wspięła się na parapet kolanami. Słyszała, że narzeczony był na tym samym piętrze. Wystarczy więc, że przejdzie po wystających cegłach oraz zewnętrznych parapetach, położonych blisko siebie, i zrobi Fergusiowi niespodziankę.
Na pewno się ucieszy!
Jak pomyślała, tak też zamierzała zrobić. Wystawiła jedną nagą nóżkę na zewnątrz. Liznął ją zimny wiatr. I tak siedząc na jeźdźca na parapecie, zaczęła znowu się kołysać. Kręciło jej się w głowie. Miała wrażenie, że ktoś zaczął dobijać się do drzwi coraz głośniej. Może nawet coś powiedział.
Chrzanić.
Przechyliła się niebezpiecznie w jedną stronę i prawie wyleciała z okna do ogrodu. Na szczęście w ostatniej chwili schwyciła się mocno zasłony. Porwała ją niemal w strzępy, ale przynajmniej uratowała swoje kosteczki od upadku.
O-OŁ! – krzyknęła głośno, bardziej zaskoczona faktem, że nie spadła, niż ze strachu.
I ten krzyk chyba ją ocalił.
Do pokoju wpadł bowiem Unzi. Mimo że drzwi były zamknięte na klucz, to Fergal tak wcześniej nadwyrężył framugę, że szaleniec bez problemu je wyważył. Gdy tylko dostrzegł, w jakiej pozycji i gdzie znajdowała się Manuela, pospieszył z pomocą.
Oczywiście, nie przestając się śmiać.
PTASZYNKO! Nie wylatuj sama z gniazda! – poprosił, chwytając ją i wciągając z powrotem do pokoju.
Umiem latać – odparła obrażona, z ulgą opadając jednak na podłogę.
Świat wirował jej przed oczami.
Całkiem zniszczyła zasłonę. Karnisz też ledwo się trzymał, ale to nieważne. Zerknęła pytająco na Unziego. Zauważyła, że trzymał otwartego laptopa.
Czego ten psychopata chciał?
Już miała pytać, ale na szczęście sam powiedział:
Mysiu-pysiu, wiesz, co ja tu mam?! – Usiadł obok niej na podłodze, pokazując jej laptop. – Twojego wilka, który właśnie TŁUCZE NA KWAŚNE JABŁKO PEWNEGO ZBOCZEŃCA! On was podglądał za pomocą kamerek, wiesz o tym, hehe?
Manuela skupiła wzrok na ekranie. Nagranie w czasie rzeczywistym pokazywało wściekłego Fergala, który bił do krwi Devlina.
No jasne, że to on ich podglądał! Kto niby inny?!
Cooo? – zapytała mało zrozumiale Unziego. To było wiele pytań, które zlały się w jedno.
Unzi jednak zrozumiał w mig.
A, bo widzisz, przyłapałem go na podglądaniu, więc żeby mu się odwdzięczyć, też zamontowałem w jego pokoju kamerki. Aby debil wiedział, jak to jest. – Zachichotał pod nosem. – A skoro teraz zauważyłem, że Fergal spuszcza mu wpierdol i że CIEBIE TAM NIE MA, to pomyślałem, że z pewnością nie chciałabyś przepuścić takiego show – więc przyszedłem na WIECZOREK FILMOWY!
To było za dużo informacji jak na jedną pijaną Manuelę. Biedaczka nawet nie wiedziała, o co dalej pytać, więc po prostu odpowiedziała:
Ahaa…
I dalej leżała brzuchem na podłodze, przyglądając się nagraniu. Jej narzeczony dzielnie walczył z nieprzytomnym Devlinem.
I wygrywał!
Unzi, przyglądając się niezwykle skupionej twarzy Mani, zaczął grzebać w kieszeni. Nagle podał jej jakieś podłużne pudełko. Polka wzięła je do ręki i z zacięciem próbowała rozszyfrować, co to takiego.
Na szczęście wampir przyszedł z pomocą:
Test ciążowy. Prezent ode mnie – wyświergotał radośnie. – Tylko pamiętaj, że pierwsze miarodajne wyniki może dać najwcześniej tydzień po stosunku, więc użyj go za jakieś… sześć dni? Wypij na noc dużo wody zamiast krwi i pamiętaj, by nasiusiać z rana! SPECJALNIE DLA CIEBIE PRZECZYTAŁEM INSTRUKCJĘ! – oznajmił, wyraźnie z siebie dumny.
A Manuela z każdym jego słowem wściekała się coraz bardziej. Jej blada twarz zrobiła się najpierw różowa z zawstydzenia, a potem czerwona – ze złości.
Z warknięciem powaliła Unziego na plecy, usiadła na nim i zaczęła go bić oraz drapać po twarzy.
Nie jestem w ciąży! Nie będę w ciąży! Czego wy chcecie?! Dajcie mi spokój! – krzyczała, nadal kalecząc niektóre słowa.
Totalnie załamana, schwyciła Unziego za fraki. Biedak miał zakrwawioną twarz, ale oczywiście nadal się uśmiechał, jak to on. Nie oddawał też uderzeń Manueli, bo doskonale wiedział, że Rekin by go za to zabił.
Zresztą Sojka zawiesiła głowę i spytała smutno:
Czy on mnie zostaawi, bo nie jestem w ciążży?
I aby wzmocnić swoją rozpacz, zaczęła tłuc głową Unziego o podłogę.

Tymczasem Devlin znajdował się w niezłych tarapatach. Najpierw próbował wytłumaczyć Fergalowi swoje postępowanie, ale ten nie dopuścił go do głosu. Chciał opowiedzieć, że go podziwia, że pragnie być tak jak on, że chce go naśladować, że się uczy.
Że szykował nawet dla niego kilka napalonych wampirzyc, którymi mogliby się razem zająć. Że nie chodziło tylko o podglądanie!
Ale nie zdążył – Rekin zaczął przeraźliwie go tłuc. Czy jednak Devlinowi to przeszkadzało?
Skądże znowu. Nakręcał się tylko jeszcze bardziej.
Pragnął pogłębić tę dziwną relację z obozową parą. Nawet teraz, nie przejmując się obecnością Andrego, wysyczał:
Wiem, czego byś chciał. I ja mogę ci to dać. Mam twój mundur. Mam kilka zastępczych. Mam mnóstwo więziennych strojów. Ty pragniesz władzy, Fergal. Chcesz rządzić innymi. I ja ci mogę w tym pomóc. – Chwytał go coraz boleśniej za nadgarstki, patrząc mu szaleńczo w oczy. Miał w sobie coś z diabła. – Nie mów, że wtedy, z tą żydówką w łazience, nie chciałeś mieć na sobie swojego czarnego stroju. Że nie chciałeś zedrzeć z płaczącej Polki pasiaka. Dobrze wiem, że chciałeś – bo ja chciałem to widzieć i chciałem być przy was. Patrzeć na ciebie. Naśladować cię. Poznać tę żądzę krwi, która cię rozsadza. Ty WIESZ, że tego pragniesz! Musisz tylko przestać udawać!
Pogrążał się coraz bardziej, ale ból, jaki zadawał mu Fergal, wcale nie był przeszkodą. Nawet gdy omdlewał na rozwalonym biurku, zaśmiewał się, plując krwią. Nie komentował wrzasków swojego idola na temat Polki – bo zaborczość Rekina była dla Devlina niczym najpiękniejsza muzyka.
Nazista, który mógł zabić, aby chronić swoją własność – właśnie to podobało się Rudzielcowi.
Wbił psychopatyczny wzrok w szafę.
Domyślasz się, co tam znajdziesz, nie? – wycharczał do Fergala. – Możesz wziąć. Częstuj się. Załóż znowu tę czerń… razem ze mną. A ja…
Nie dokończył, bo dostał takiego strzała, że w końcu odleciał i się zamknął.
Andre patrzył ze zrezygnowaniem i pewnym zniesmaczeniem na całą scenę. Devlin odrażał także jego, dlatego zabrał ze sobą Fergala, ale… może to jednak nie był dobry pomysł?
W końcu Beleth nie pochwalał masakrowania braci. Na pewno zresztą słyszał wrzaski Fergala.
I choć nie przyszedł teraz osobiście, to kogoś wysłał. W drzwiach pojawiła się zielona czupryna Kriega. Wyszczerzył zęby w stronę dwójki wampirów – niezbyt przejął się widokiem zakrwawionego Devlina.
Fergal, pan Beleth pyta, czy zamkniesz ryj i czy zejdziesz w ciągu trzech minut sam, żeby mógł ci wstrzyknąć środek uspokajający, czy raczej ma tu się pofatygować osobiście z dziesięcioma różnymi strzykawkami i paralizatorem – oznajmił spokojnie, rozglądając się po pokoju.
Nie umknęły mu rozwalone monitory i kamerki. Niedługo już cała świta będzie wiedzieć, że Devlin to zbok!
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyWto Lis 24, 2020 10:09 pm

Może dołożyć więcej szczegółów?
Fergal aż nie wiedział co ma powiedzieć, w dodatku Andre wciąż był w okolicy i słyszał co mówiła Manuela. O tyle dobrze, że wampir w miarę się zachował i nie wypytywał o dalsze szczegóły. Dzięki czemu Schlecht nie popadł w większe zakłopotanie, a Sojka nie brnęła głębiej w temat.
Cóż, Rekin miał wielką nadzieję, że od strony wampirzycy było to wszystko; niestety grubo się pomylił Tryb z wybuchowej pijaczki przeskoczył na napaloną.
- Pachnę? Niedawno mówiłaś coś innego. Idź spać, Mańka. Nie mam ochoty na jakiekolwiek igraszki.
Speszony Niemiec mimo wszystko nie dawał za wygraną i nie udzielał tak wielkich chęci jak narzeczona, przede wszystkim cofnął dłonie, kiedy zapragnęła aby ten ją dotykał po pośladkach i w miejscach intymnych. Odsuwał się też ostrożnie, chcąc oddać Sojce potrzebną przestrzeń osobistą, aby mogła poczuć się lepiej. Ostatecznie zawinął ją w pościel jak naleśnik, pozostawiwszy w spokoju. W głębi siebie liczył, że wampirzyca da sobie spokój i pójdzie gdziecznie spać wedle jego zaleceń.
Niemniej nie posiadał stu procentowej pewności, że ta krnąbrna kobieta go posłucha, wszak nie wyglądała na senną - wręcz przeciwnie tryskała pijacką energią.
Tak czy inaczej, wampiry wyszły z pokoju, żeby dopaść paskudnego podglądacza. Całe szczęście daleko szukać nie musieli.

Schlecht nie mógł już słuchać bredzącego Devlina, który nie przestawał przekonywać idola do zmiany trybu życia. Ciągle usiłował wcisnąć mundur, ciągle wmawiał, że Rekin jest nadal katem, przez to ten jeszcze bardziej się wzburzał i atakował brutalniej.
- Do jasnej cholery! Wybij sobie ze łba jebane przebieranki. POWTARZAM PO RAZ OSTATNI: NIE JESTEM JUŻ KATEM I SIĘ PIERDOLNIJ W ŁEB!
Darcia mordy ciąg dalszy. Nie reagował na otoczenie, ani nawet na to, że Andre, mimo ugryzienia, próbował go uspokoić.
Nic z tego, Fergal wpadł w szał i tłukł biednego Devlina na krwawą miazgę. Z całą pewnością po brutalnym pobiciu, rudy wampir będzie długo się leczyć.
Ale czy odczuwał złość względem Schlechta? Nie. Cieszył się, że wreszcie dawny kat pokazał swoją brutalną stronę; zachowywał się jakby miał wściekliznę! Co jeszcze bardziej utwierdzało Devlina w przekonaniu, iż ten zębaty stwor wcale nie przestał być tym, kim był.
Podglądacz chciał coś jeszcze dodać, lecz nie zdążył: Obrażenia głowy okazały się na tyle rozległe, że aż stracił przytomność. Andre kolejny raz próbował odciągnąć Niemca.
- Fergal, opamiętaj się! Nie możesz go zabić! No już! Daj mu spokój!
Na nic rozkazy, na nic prośby. Wreszcie nadeszła pomoc, co prawda powolna, ale zawsze coś. Zielonowłosy Krieg, który nie mógł się pogodzić ze zdradą Fergala, przybył poinformować, iż pan Beleth żąda spokoju oraz przybycia podopiecznego do jego gabinetu.
Fergal zareagował jeszcze większą furią... Ostatni cios wymierzył prosto w szczękę Devlina łamiąc ją. Dopiero wtedy wstał, zlizując śladowe ilości krwi z dłoni. Pobity wampir nie ruszał się, a jego twarz zdobiła czerwona, uwypuklona w niektórych miejscach uderzeń maska. Andre szybko podszedł do leżącego, sprawdzając jego stan.
- Żyje.
Skwitował krótko, następnie zaczął go zbierać. Fergal wciąż dysząc z wściekłości, wyminął Kriega, nawet mu nie dziękując. W jego głowie wciąż istniał obraz przedstawiający kamerki oraz nagranie jego oraz Sojki podczas współżycia, kłótni. Po prostu trafial go szlag.
- Naprawdę myślisz, ze pan Beleth wie co robi?
Burknął Krieg, dołączając do pomocy. Razem z Andre pozbierali Devlina i wywlekli go z pokoju.
- Sam już nie wiem, Krieg.
Westchnął w odpowiedzi szlachetny. Czasami krążyły po jego głowie myśli, odnoszące się czy aby na pewno Beleth dobrze postąpił, sprowadzając narzeczeństwo do posesji. Z drugiej strony wiedział, że musi trochę minąć nim się przyzwyczają, ale sam fakt... Fergal szalał, a Sojka wcale nie pozostawała bierna.
Trafił swój na swego.
I żeby Mańka nie miała łatwo, Andre zahaczył jeszcze o nią. Został świadkiem napaści na Unziego, który zamiast ogarnąć Manuelę, trzymał ją za nadgarstki i śmiał się głośno. Żydówka raczej powinna pamiętać, że szaleniec mimo swojego niezdrowego bytu, wciąż był silniejszy od niej.
- Nasza ptaszyna ma w sobie dużo energii, nawet gdy jest pijana! I nawet chciała wylecieć przez okno, żeby założyć gniazdo.
Zarechotał, na co Andre tylko uniósł brew. Już miał dość walk, bicia, krwi i wrzasków, dlatego też bez żadnych ostrzeżeń odebrał Manueli przytomność, poprzez niemocny cios w potylicę. Kiedy wampirzyca upadnie, szybko ją chwyci i przeniesie na łóżko. Wszelkie zniszczenia ogarnie Fergal, w końcu on za nią odpowiada.

Nie obyło się bez przysłowiowego opierdolu. Fergal został zrugany od stóp aż po głowę przez Beletha. Łowca wyglądał na nieźle wściekłego.
- Rozumiem twój gniew, Fergal! Ale żeby drzeć mordę i pobić Devlina do nieprzytomności? Doskonale wiesz, że NIE POZWALAM na przemoc między wami? Razem z Andre miałeś wybadać sprawę, resztą zająłbym się ja!
Stał przed Niemcem, który nieskruszony patrzył na jego ludzką twarz. W głębi siebie poczuł się źle, wszak ochrzan od Beletha... Ale zaraz, zaraz... Powinien się w ogóle tym przejmować? Przecież tutaj nie chciał być!
- Beleth, to byłby dobry czas na inne lekarstwo.
Zaproponował Schulz, stanąwszy obok łowcy. Ten pokręcił głową, wzdychając ciężko. Schlecht z zapytaniem spojrzał na doktorka i oczywiście się wściekł.
- Dalej nie mogę pojąć, dlaczego ON TUTAJ JEST! Od kiedy trzymasz z nim sojusz?! CO? Przecież go nie znosiłeś!
Podniósł głos Rekin, nie mogąc zrozumieć tej pseudo przyjaznej relacji między dawnymi zbrodniarzami. No i przede wszystkim pożałował tonu; Beleth przecież wspominał o paralizatorze, prawda? Jeden ruch i dotknięcie w bok. Rekin ryknął nieludzko, cofając się o parę kroków.
- Nie zapominaj zasad, jakie tutaj panują.
Przypomniał surowo łowca, a Schulz podle się uśmiechnął. Jakże on lubił patrzeć, gdy Rekin był karcony za niewłaściwe zachowanie.
- Nic się, Schlecht, nie zmieniłeś. Właściwie podupadłeś. A to wszystko przez tą głupią żydówkę, ja się dziwię, że ona jeszcze żyje.
Skomentował, celowo naruszając nietykalny temat przy Rekinie. Oczywiście Beleth zaoponował doktorkowi; nie powinien w lekkomyślny sposób prowokować Fergala.
- Żydówka nie jest taka zła. Właściwie powinniśmy i nią się zająć; jest słaba, nie poradzi sobie w tym domu.
Słowa Poskramiacza nieco zaskoczyły Rekina. Mówił to celowo? Nie, Beleth musiał mieć plan.
- M-Mogę już iść?
Syknął, drżącym głosem. Prąd, nerwy... jakoś nie mógł zapanować. Cóż, zgodę oczywiście dostał, ale też i środek uspokajający - potrójna dawka - przez co wampir stał się bardziej ociężały. Skinął przepraszająco głową, po czym opuścił gabinet. Przynajmniej już wiedział, że nie zostawią ich w spokoju w najbliższym czasie; Beleth z Schulzem knuli coś bardzo, ale to bardzo perfidnego - według Rekina.

Z gabinetu do pokoju, a po drodze napotkał Unziego. Wampir wyglądał dobrze, mimo obrażeń zadanych przez Manuelę. Właściwie Rekin zorientował się, że szaleniec stoi tuż obok po dłuższym czasie. Leki mocno dawały w kość.
Popapraniec roześmiał się na widok naćpanego kompana.
- Twoja ptaszynka jest jak dzika kocica! Napadła mnie o podrapała!
Pochwalił Polkę, klepiąc przy okazji Fergala po ramieniu. Ten tylko skinął głową. Przygadał się spod na wpół przymkniętych powiek na bladą twarz rozmówcy; wciąż była roześmiana.
- Mam nagranie jak bijesz Devlina! NA SZATANA! Zrobiłeś z jego buźki dżem! Później ci to pokażę, no i...
Chciał już wydobyć telefon, aby pokazać nagranie z łazienki, kiedy zauważył, iż Niemiec nie odpowiada, tylko kiwa automatycznie głową.
Nawet i Unzi domyślił się, że nie ma sensu męczyć biednego rekina. Dlatego pomógł mu dotrzeć do pokoju, wpuściwszy go do środka. Dotknął na odchodne framugi.
- Chyba naprawdę masz jakiś uraz do drzwi; prawie każde niszczysz!
I odszedł z chichotem, mając zamiar przyjrzeć się akcji ratowniczej Devlina. Andre z resztą medyków próbowali poskładać twarz Devlina. Jakoś im się udawało.
Natomiast Schlecht nawet się nie przebierając, skierował się do łóżka. Jeśli Sojka spała lub nie, walnie się na nie, odrobinę zgniatając drobne ciałko wampirzycy. Miało to swój powód: Fergal wtulił się do Polki, obejmując ją szczelnie. Tak by w razie czego nie uciekła.
- Powiedziałaś, że śmierdziałem rybą.
Burknął pod nosem i nim zdążył dodać kolejny żal, zasnął.

Minęło kilka godzin. Schlecht ogarnął się pierwszy; ogarnął swoje cudowne ciało poprzez kąpiel, więc już śmierdzieć nie będzie. Naprawił karnisz, zebrał resztki lampki nocnej. A nawet przygotował Manueli ubranie! Spodnie i sweter otrzymany od Pani Petry, która była w pobliżu. Właściwie odwiedziła swoich starych - nowych mieszkańców. Przyniosła album ze zdjęciami.
I z czym się spotkała?
Z ODMOWĄ!
- Pani Petro, proszę panią, żeby odpuściła sobie pokazywanie zdjęć! Nie można, to się nazywa... Naruszanie prywatności osobistej!
Usilnie starał się przekonywać starszą kobietę uczesaną w kok, która z wielką miłością przytulała do serca gruby, oprawiony w skórę album na zdjęcia.
- Ależ, Ferdziuniu, przecież wiesz, że Maniusia musi zobaczyć jak byłeś mały i słodki. Musi uwierzyć, że kiedyś byłeś dzieckiem. Bo byłeś, prawda?
Nalegała, robiąc nawet minę walecznej kobiety; nie do zdarcia. Rekin przewrócił oczami.
- Proszę też używać mojego imienia w normalny sposób, bez zdrobnień.
Starał się nawet mówić cicho. Bo co jeśli Mania się obudzi? Na pewno będzie chciała zobaczyć zdjęcia! I gdy Polka otworzy oczy, Petra od razu zwróci się do niej po polsku.
- Manueleczko, moja śliczna dziewczynko! Mam album ze zdjęciami! Chciałabym żebyś go zobaczyła. Widnieje w nim zdjęcie Fergala na którym
- NIC NIE ROBIĘ! NIE MAM ZDJĘĆ! WYJDŹ JUŻ STĄD! MAM WAŻNE SPRAWY NA GŁOWIE!
Ryknął w złości, na co Petra zareagowała nie strachem, a wyszarpaniem podopiecznego za ucho. Co jak co, pyskować nie pozwoli. Niemiec oczywiście warknął z bólu, lecz... nie zaatakował.
Jak widać sprawa z nagraniem musiała troszkę poczekać.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySro Lis 25, 2020 10:13 pm

Zarówno Manuela, jak i Fergal zostali w końcu spacyfikowani – tylko niestety on w o wiele gorszy sposób. Polka była tak odurzona alkoholem, że uderzenie od Andrego przyjęła spokojnie i jej utrata przytomności dość szybko przerodziła się w spanie. Ułożona na łóżku, czekała przez sen na narzeczonego. Gdyby nie zniszczenia w pokoju, Rekin mógłby pomyśleć, że usnęła zaraz po jego wyjściu, tak jak chciał.
Był ospały po specyfiku od Beletha, więc zostawił cały rozgardiasz do posprzątania kolejnego dnia. Nie zauważył nawet testu ciążowego, który Manuela odrzuciła gdzieś na podłogę. Ona sama totalnie o nim zapomniała. Spała zresztą kamiennym snem, kiedy przyszedł Fergal. Mruknęła coś tylko niewyraźnie, gdy położył się obok, mocno ją przytulając. Nie dotarł do niej jednak pełen żalu głos.
W nocy za to przekręciła się w stronę Rekina i wtuliła twarz w jego ramię, mocno zaciągając się najseksowniejszym i najbardziej męskim zapachem na świecie.
Fergal zdecydowanie pachniał.

Obudziła się późno, właściwie dopiero po tym, gdy przyszła pani Petra. Przez sen usłyszała jakieś niemieckie głosy. Niemrawo usiadła na łóżku, rozglądając się rozespanym wzrokiem. Potrzebowała paru chwil, aby zacząć kontaktować.
Kręciło jej się w głowie, w gardle panowała istna suchość. Miała chyba chrypkę, a gdy uniosła dłonie, dostrzegła zaschniętą krew za paznokciami.
Jasny gwint, zrobiła coś komuś?
Fergalowi? Czy go skrzywdziła?!
Szybko jednak przypomniała sobie, że odwiedził ją Unzi. Odetchnęła więc z ulgą – tego szaleńca jej nie żal.
Całe szczęście, że była wampirzycą, więc organizm o wiele lepiej radził sobie z resztkami alkoholu. Nic ją nie bolało i nie miała żadnego zatrucia. Jedynie ogarnięcie wczorajszego dnia było wyzwaniem.
Pani Petro – wykrztusiła w końcu na powitanie, bo kobieta wpakowała się na pierwszy plan, gdy Polka otworzyła oczy. – Kto mały i słodki? O czym pani mówi?
Dopiero teraz dostrzegła album i zajarzyła wątki. Rozdziawiła buźkę w niemałym szoku.
Fergal i jego zdjęcia, jak był dzieckiem?
Chwila moment! On w ogóle kiedykolwiek był takim szkrabem?!
Nie wyłonił się z czystego wkurwu, niczym Afrodyta z piany morskiej?
Manuela zerknęła w końcu na narzeczonego, wstając z łóżka. Naciągnęła koszulę nocną, aby ta całkowicie zakryła jej pośladki. Pani Petra na szczęście była na tyle miła, że nie zwracała uwagi na takie coś – jak dla niej narzeczeństwo miało pełnię praw do takiej swobody.
Wytargała zresztą za ucho Fergala. Manuela spojrzała na nią z czystym podziwem.
Nie krzycz na nią, proszę – zwróciła się do narzeczonego. – I w ogóle to dzień dobry.
Zauważyła damskie rzeczy przygotowane na krześle i z wdzięcznością je schwyciła. Dostała nawet śliczny, koronkowy biustonosz! I to w dobrym rozmiarze!
Pozostaje pytanie – kto i skąd wiedział, co będzie pasować na piersi Manieczki?
Pani Petro, proszę zostać – zwróciła się łagodnie do kobiety. – Za chwilę wyjdę z łazienki. Chętnie przejrzę te zdjęcia.
Uśmiechnęła się szeroko do niej, a potem do Fergala. Skoro on ją połknął w całości, należała jej się jakaś rekompensata. Co prawda już doszła do siebie po tamtej traumie… ale nie przepuściłaby okazji, aby zobaczyć słodkiego i małego Rekina!
Wiedziała zresztą, że czeka ją pogadanka na temat swojego wczorajszego upicia, a także chciała od Fergala jakieś wyjaśnienie odnośnie do Devlina – dobrze byłoby więc rozluźnić się przed tymi tematami.
W łazience najpierw upiła sporo wody z kranu, umyła usta i buzię, po czym weszła pod prysznic. Letnia woda nie tylko koiła ciało, ale i przynosiła coraz więcej wspomnień z wczoraj.
Na przykład pseudoseksowne wygibasy przy beczce wina czy zmuszanie Fergala do macania jej tyłka przy Andre.
Manuela aż walnęła z zażenowaniem głową o kafelki.

Tymczasem pani Petra z triumfem usiadła na niezniszczonym krześle. Skoro wsparła ją Manuela, wiedziała, że wygrała. Schlecht nie miał szans z połączonymi kobiecymi siłami.
Fergusiu, myślę, że twoja narzeczona zasługuje na taki relaks. Bel opowiedział mi, co wczoraj zrobiłeś z nią w basenie. Biedaczka, przecież ledwo przeżyła.
Specjalnie zawiesiła smutno głowę, aby wzbudzić w Fergalu wyrzuty sumienia… i przede wszystkim – aby przestał jej wyrywać album i krzyczeć. Wierzyła, że skoro oglądanie zdjęć uargumentowała dobrem Manueli, to Rekin powinien już się nie rzucać.
Swoją drogą, Bel ma pomysł na dzisiejszy wieczór, o ile już ochłoniecie. Chciałby zebrać wszystkich w salonie i oficjalnie, w rodzinnej atmosferze, was przedstawić. Nie wszyscy cię znają, a Manieczkę to już w ogóle. Dla was też taka integracja byłaby dobra. Przygotujemy dobrą krew do popijania, relaksującą muzykę. Bel może nawet puścić w tle jakiś film, aby było miło… co sądzisz?
I tak sobie gawędziła z Fergalem, póki z łazienki nie wyszła Manuela. Umyta i w końcu w jakichś normalnych ubraniach. Swoją piżamę rzuciła pod kołdrę. Przechodząc obok narzeczonego, przystanęła i zaczęła uważnie niuchać.
To ty tak pachniesz? – spytała, nie mogąc przestać wąchać okolicy.
Bezczelnie wwąchała się najpierw w jego bluzę, a kiedy odkryła, że to nie ona, to przeniosła się na szyję.
Faktycznie, on tak pachniał!
A co do wczorajszego komentarza o rybach… akurat tego Manuela nie pamiętała. Skoro na co dzień nie uważała, że Ferg śmierdzi, to jej mózg nie uznał za istotne zakodowania takiej rybnej bzdury.
Maniu, kochana, chodź! – zachęciła Petra, przenosząc się na łóżko.
Poklepała obok pościel, aby para przysiadła. Manuela z początku chciała przysiąść z jednej strony, a Fergala posadzić po drugiej, ale pomyślała, że to mogłoby skończyć się wyszarpaniem albumu.
Złapała więc narzeczonego za rękę i pociągnęła go tak, że siedział z brzegu. Manuela za to dumnie posadziła pupę pośrodku.
No, już. Chyba się mnie nie wstydzisz? – mruknęła z przekąsem, patrząc na niego. Robili razem takie rzeczy, że już dawno powinni pozbyć się jakiegokolwiek zażenowania. – Chcę zobaczyć, jaki byłeś za dzieciaka.
Petra skinęła zapalczywie głową i otworzyła album na pierwszej stronie. Zdjęcia, jak to przedwojenne, były wyblakłe i brązowawe lub szarawe, ale w większości zachowane w dobrym stanie.
Widać, że Petra o nie dbała i trzymała je w bezpiecznym, pozbawionym wilgoci miejscu.
Fotografii było sporo i choć nie wszystkie przedstawiały Fergala, mały Rekin nieźle się na nich wyróżniał. Niemal na wszystkich miał otwartą swoją małą, rozwydrzoną szczękę i albo się krzywił, albo na kogoś krzyczał, albo ewentualnie odwracał obrażoną minę. Jego jeszcze krótkie, czarne włoski stały na wszystkie strony, odsłaniając urocze, długie uszy.
Idealne do miziania.
Och… – westchnęła z czułością Manuela na widok zdjęcia ledwo kilkutygodniowego (a może kilkudniowego?) Fergala ze smoczkiem w ustach. Był ubrany w biały pajacyk w czerwone kropki i gdyby nie charakterystyczne uszy, to by go nie poznała. – Och! – dodała jeszcze głośniej, splatając dłonie. Pani Petra pokazała bowiem kolejne zdjęcie.
Rocznego Fergala, któremu pomagała stać o własnych siłach nad tortem z jedną wbitą świeczką. Malec patrzył niepewnie na ciasto i zdecydowanie nie wiedział, co robić.
Wierz mi lub nie, ale to rybny tort. Jak wszystkie kolejne – zachichotała Petra.
Manuela czuła, jak z każdym zdjęciem miękło jej serce. Zawsze miała wysoko rozwinięty instynkt macierzyński i uwielbiała małe istotki, czy to dzieci, czy zwierzęta.
A skoro teraz mogła spojrzeć na Fergala właśnie z takiej perspektywy… Nawet jeśli nie pomyślała o tym w danej chwili, to przecież te zdjęcia pomogą jej lepiej go zrozumieć – w końcu Rekin, jako dziecko, był niewinny i czysty jak łza. To wychowanie Beletha zrobiło z niego kata.
Na fotografiach od pani Petry widać za to uroczego i krzykliwego chłopca, który jeszcze nie wiedział, że ktoś wpoi mu żądzę zabijania. Na razie jedynie chciał bawić się zabawkami i tulić do zastępczej mamy.
Oczywiście, musiało w końcu nastąpić TO zdjęcie. Nagi, może trzyletni Ferguś w wannie, zaciekle gryzący przełykający trzy gryzaki naraz i wpatrujący się z zacięciem w osobę robiącą zdjęcie.
A między nogami miał oczywiście swoje małe urocze Dwa.
Manuela zasłoniła usta dłonią. Zerknęła na Fergala (a raczej na jego krocze), potem na zdjęcie, znowu na jego spodnie, zdjęcie…
Urosłeś… – wykrztusiła. – Oj… bardzo urosłeś!
Korciło ją, aby zapytać Petry, jak zareagowała, gdy zobaczyła, że bobo Ferguś miał dwa siusiaki, ale ostatecznie się na to nie zdobyła. Może kiedyś, jeśli złapałaby z nią lepszy kontakt…
Na razie przeszli do dalszych zdjęć, gdzie Fergal miał już kilka czy kilkanaście lat i tylko darł gębę albo coś gryzł, Manuela była rozczulona. W końcu na fotografiach pojawili się też słodcy Unzi i Krieg – Polka w końcu się dowiedziała, że ta trójka wychowywała się razem.
Ale oprócz nich był ktoś jeszcze. Śliczna, mała blondyneczka o zaciętym spojrzeniu. Pierwsze zdjęcie z jej postacią przedstawiało też Fergala.
Ona stała na paluszkach, całując go obficie w policzek. Za to on jak zwykle się krzywił i odwracał głowę.
Claudia.
Manueli natychmiast zrzedła mina. Wyprostowała się na łóżku i cofnęła ręce ze zdjęć. Wcześniej z zachwytem dotykała starych fotografii.
Nic nie powiedziała, ale poczuła ukłucie zazdrości. Dotychczas sądziła, że Claudia była jedną z wychowanek Beletha, którą Fergal średnio znał. Że zapoznawali się ze sobą dopiero w obozie. A tymczasem…
Znali się tyle lat. Wychowywali się razem. Nieraz mogło pomiędzy nimi do czegoś dojść. W końcu dojrzewali obok siebie i przeżywali pierwsze burze hormonalne.
Wiedziała, że nie powinna tego wyrzucać narzeczonemu, ale jakoś tak…
Bolało.
Na jednym z kolejnych zdjęć Petra uchwyciła moment, jak Unzi, Krieg i Fergal podglądali małą Claudię podnoszącą sukienkę przy przechodzeniu przez rzekę. Co prawda to Unzi i Krieg próbowali zajrzeć pod spódniczkę, a Fergal – rzecz jasna – krzywił się obok i najwyraźniej chciał się wyrwać, jednak zdjęcie i tak nie było przyjemne.
Manuela przypomniała sobie o Sophii i z rozgoryczeniem poprawiła się na łóżku. Uderzyła o coś stopą. Pochyliła się i podniosła tajemnicze pudełko.
Cholera.
Test ciążowy.
Dopiero teraz sobie o tym przypomniała.
Twarz pani Petry rozjaśnił za to szeroki uśmiech. Kobieta schwyciła się za policzki i dumnie spojrzała na parę.
Och, Ferguś, Manieczko! Nie wiedziałam, że staracie się o dzidziusia! – zaświergotała. – Razem z Belem bylibyśmy przeszczęśliwi!
Nie, to nie tak! Nie staramy się! – zaprotestowała zapalczywie Manuela, podrywając się z łóżka. – To… Unzi wczoraj przyniósł. Zapomniałam o tym. Wściekłam się na niego i go podrapałam – szepnęła Fergalowi w wyjaśnieniach.
Raz-dwa pokonała odległość do łazienki i wrzuciła tam do kosza nieotwarty test. Powróciła do pokoju. Nie przysiadła już na łóżku, spojrzała jedynie na Petrę.
Bardzo panią proszę o nierozprowadzanie żadnych plotek. Ja… jestem bezpłodna – wydusiła. – Nie możemy i nie będziemy mieć dziecka.
Chciała raz na zawsze ukrócić wszelkie domysły, zresztą wiedziała, że taki powód lepiej przemówi do Petry. Kobieta pewnie nie dałaby się przekonać, gdyby Manuela powiedziała, że ani ona, ani Fergal dziecka po prostu mieć nie chcą – bo po tym, co przeszli, nie nadają się na rodziców.
Taka była prawda, jednak nie było sensu jej tłumaczyć. Niestety, to sprawiło, że Petra pomyślała inaczej.
Biedna Manuela jest bezpłodna… ale pewnie chciała mieć dzidziusia.
Na pewno.
Zamknęła z lekkim uśmiechem album i wstała.
Rozumiem, kochanie. Bardzo mi przykro. Przepraszam, że to powiedziałam. – Zaczęła kierować się do drzwi. – A, niech Fergal opowie ci o dzisiejszym spotkaniu w salonie. Chcielibyśmy, żebyście byli oboje!
Niech się przyszykują psychicznie – a tymczasem Petra pójdzie do Beletha z informacją, jak tu można biedną Maniusię wspomóc podczas eksperymentów. A raczej jej jajniki.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Pią Lis 27, 2020 9:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyPią Lis 27, 2020 6:40 pm

Walka o album okazała się wielką przegraną dla Fergala: Petra nie odpuszczała, a Manuela stanęła po jej stronie. Mógłby wyrzucić je obie z pokoju, ale jak by się wtedy to zakończyło?
Obydwie damy poczułyby się smutno, a wtedy wyrzuty sumienia nie dałyby spokoju Rekinowi.
Dlatego nie miał innego wyjścia niż zrezygnować z próby wyproszenia Petry z pokoju, pozwalając tym samym na pokazanie kompromitujących zdjęć według niego.
Bo jaki brutalny wampir chciałby pokazywać swoje zdjęcia przedstawiające jego samego kilkadziesiąt lat wstecz? Aż przejechał dłonią po twarzy, czując jak frustracja z powodu przegranej rośnie bardzo szybko.
Warto wspomnieć, że Petra poczuła od razu, że może jest szansa na lepszą relację z Manuelą, skoro zgodziła się aby ta została. Dumna z siebie Petra spojrzała wymownie na Fergala. Ten tylko machnął rękoma.
- Ależ oczywiście, moja droga, proszę nie przeszkadzaj sobie w codziennej pielęgnacji!
Zawołała za Sojką, gdy ta znikła za drzwiami łazienki. Teraz już było pewne, że nie wyjdzie. Schlecht oparł się tyłem o brzeg biurko, patrząc gdzieś w bok.
Przez moment trwała cisza, póki Petra nie przerwała ustaloną razem z Belethem propozycją. Niemiec spojrzał na dawną opiekunkę niezbyt przekonany.
- Naprawdę myślisz, że razem z Manuelą mamy ochotę iść i witać się z pozostałymi? W żadnym wypadku!
Warknął w odpowiedzi. Nie miał najmniejszej ochoty jednoczyć się ze świtą Beletha. Pani Petr wiedziała przecież, że nie chciał tutaj być. Planowali z Sojką uciec!
Kobieta ino westchnęła, poprawiając okulary na nosie. Wyglądała na naprawdę smutną, co jeszcze bardziej zdenerwowało Fergala.
Staruszka przecież nie była niczemu winna. Ona tylko chciała dobrze dla swoich podopiecznych.
- Nie bierz tego za zły pomysł. Wiem, że czujesz ogromną niechęć, ale przecież nie wszyscy życzą wam źle. Pomyśl też o mnie, Fergal. Poza tym Manieczka też powinna zacząć czuć się swobodniej, a nie zaszczuta w twoim pokoju.
Pociągnęła cicho noskiem i już sięgała po chusteczkę w grochy, kiedy Fergal jęknął z bezsilności i bólu. Dosłownie ta kobieta wiedziała jak grać na jego marnym sumieniu.
- No dobra! Ale tylko raz! Więcej takich spotkań nie będę tolerować!
Zmierzył groźnie Opiekunkę, na co ta nie zareagowała strachem, przeciwnie, uśmiechnęła się ciepło. Przecież zna doskonale Fergala. Wie kiedy ten uparty Rekin mięknie i kiedy stara się ukryć swoje prawdziwe myśli.
Z łazienki w końcu wyszła Manuela. Odświeżona, pachnąca i radośniejsza. Jak widać potrzebowała chwili dla siebie, żeby pozbierać myśli (zwłaszcza wczorajsze) aby móc funkcjonować. Schlecht przyglądał się jej z uwagą. Nie odsunął się, kiedy do niego podeszła, tylko skrzywił kiedy zaczęła go wąchać. Trochę niezręcznie przy pani Petrze.
- Że co? Nagle? Wczoraj ci śmierdziałem.
Syknął, gdy Sojka wciąż węszyła. Petra z wielką radością spoglądała na tak bliskie sobie narzeczeństwo.
Przykre jednak, że wciąż do niej nie docierało, w jaki sposób losy Polki i Niemca się połączyły.
Pociągnięty z niechęcią usiadł obok Manueli. Skrzyżował ręce na klacie, zgarbił się i mamrotał pod nosem. Naprawdę nie wyglądał na zadowolonego.
- Nie o to mi chodzi.
Burknął w odpowiedzi na słowa Sojki. Przecież nie powinna oglądać go, gdy był dzieckiem. To takie zawstydzające.
Mimo wszystko kobiety podjęły się swego; album został otworzony i jego zawartość od razu przykuła uwagę Manueli. No i oczywiście zakochanej w zdjęciach Petry. Z wielką miłością i szacunkiem prezentowała swoje uzbierane skarby z kilkudziesięciu lat.
- Jako dziecko bardzo lubił wszystko gryźć. Nie było można przejść obok bez zaczepki.
Zaśmiała się pani Petra, pokazując jedno zdjęcie na którym Fergal niczym piesek, stał na czterech kończynach i ciągnął Beletha za nogawkę spodni. Można było też zauważyć minę łowcy; rozbawiona, ale spojrzenie wciąż miał surowe.
- Chociaż myślę, że pod kątem gryzienia nic się nie zmienił.
Znowuż się uśmiechnęła z matczyną czułością. Rekin jeszcze bardziej spochmurniał.
- Przecież nic już nie gryzę.
Wymamrotał pod nosem. Ileż ta męka jeszcze potrwa? Cóż, na pewno długo, wszak nie dotarły do środka albumu.
Co gorsza... Reakcja Sojki. Fergal złapał się za głowę, kuląc w sobie. Już tak dawno zażenowany się nie czuł.
Fotografie pokazujące jak małym i uroczym był szkrabem. Agresywne postawny podsycały oczarowane kobiety. Jak widać za nic miały małego, groźnego Rekina.
Petra w pewnym momencie zaśmiała się głośniej, ale wciąż z zachowaną kulturą. Palcem postukała na jedno zdjęcie pokazujące biegnącego Fergala z rozdziawioną paszczą pełną zębów i spojrzeniem pełnego mordu.
- To były ostatnie chwile aparatu! Całe szczęście, że zachowały się klisze! Inaczej nie bylibyśmy w stanie przywołać tych zdjęć. Fergal pogryzł i zniszczył doszczętnie aparat. Miał wtedy karę; zakaz jedzenia słodkich sardynek przez tydzień. Wiesz ile razy mnie przepraszał i przytulał? Był taki milutki, przez co czasami żałowała, że daliśmy mu karę.
Otarła aż oko, ściągając na moment okulary. Jak widać bardzo brakowało jej tamtych lat, kiedy wampiry były jeszcze małe.
Czas leciał, a wraz z nimi kolejne strony albumu. I oczywiście najgorsze musiało nadejść.
Goły Fergal.
- Ale! ALE TEGO MIAŁO NIE BYĆ! To, TO POMYŁKA! Nie jestem na nim goły!
Zareagował od razu, gdy tylko Mania przyjrzała się mu, a gwoli ścisłości jego ukrytej pod spodniami męskości. Dosłownie czuł jak jego policzki zaczynają piec, a białe lico nabrało lekko różowego odcieniu, wraz z uszami. Do cholery... Przecież widziała go nagiego! Czemu tak zareagował?
No cóż... Takie zdjęcia nigdy nikogo nie uszczęśliwiały.
- Fergusiu, nie denerwuj się aż tak. Przecież nic się nie dzieje.
Uspokoiła pani Petra, nie odrywając oczu od zdjęć.
Nie zauważyła też tego, gdy Polka wycofała się odrobinę po ujrzeniu Claudii, całującej zniesmaczonego Fergala w policzek.
- Claudia była tak bardzo zauroczona Fergalem, a wszystko przez to, że rzucił w nią żabą. Ach te dzieciaki i ich sposoby na zaloty.
- To nie były zaloty. Próbowałem ją odstraszyć, bo CIĄGLE za mną chodziła! Nie dawała mi spokoju!
Szybko zaprotestował. Niech się Mańka nie czuje zazdrosna, miała żywy dowód na to, iż Fergal nic nie czuł do Claudii. To ona za nim chodziła, nie na odwrót. I to chłopaki podglądali ją, nie Rekin. Jemu w głowie inne rzeczy były.
Odetchnął z ulgą, kiedy Sojka zaczęła się ruszać i szperać pod łóżkiem. Petra wtedy przeniosła wzrok na nią i na test ciążowy, odsuwając w ten sposób Album wstydu dla Fergala.
I... co? Test ciążowy?
Schlecht aż wstał, patrząc pytająco na Sojkę, to na test. Co się do Diabła tu podziało?
Pokręcił szybko głową na błyskawiczne wnioski pani Petry. Dobrze, że Sojka wszystko wyjaśniła. Czyli żart Unziego? Znowuż poczuł rosnącą złość. Mimo wszystko śmiało mógł odsunąć pomysł z wpadką; obydwoje przecież bachora nie chcieli.
Nie nadawali się na rodziców.
- Dokładnie! Zero bachorów!
Podkreślił słowa Manueli. Pani Petra wyglądała na zasmuconą oraz współczującą. Nie chciała też zranić Maniusi. Była taką dobrą dziewczyną.
- Do zobaczenia wieczorem. Chyba, że macie ochotę na śniadanie, wtedy zapraszam.
Dodała na pożegnanie i skierowała się do wyjścia. Nie mogła się już doczekać wieczornego spotkania. Och, mogłaby spędzać czas z Manuelą oraz Fergalem bez przerwy. Polubiła Sojkę, a za Schlechtem tęskniła.
Jak zostali sami, Fergal ciężko spoczął na łóżku. Potarł nerwowo kark, krzywiąc się z niezadowolenia. Co się dziwić, właśnie otrzymał porządnego kopniaka w dumę.
- Pani Petra mówiła, że wraz z Belethem chcą zorganizować wieczorne spotkanie powitalne. Zgodziłem się, że pójdziemy oboje.
Niechętnie opowiedział, czując się jednak źle z tym, że nie przedyskutował z Sojką pomysłu. Chociaż zawsze można skłamać, że poczuła się źle czy coś, a Fergal sam pójdzie.
Ale z drugiej strony, wziął do siebie słowa Opiekunki.
- Chociaż nie palę się do tego optymizmem, to jednak myślę, że nie jest to takie złe. Może... Może przestaną cię traktować jak więźnia, no i... i ja będę spokojniejszy. Nie chcę wiesz, żebyś czuła się źle i osaczona.
Starał się jakoś wykręcić, przy okazji pokazać jak bardzo zależy mu na jej szczęściu, chociaż ostatnio pokazał swoje. Nie dość, że ją połknął, to nakrzyczał, albo odsunął, gdy ta chciała przytulasków.
- Jednak jeśli nie będziesz chciała iść, to zrozumiem! Pani Petra pewnie też, aczkolwiek... Nie będzie szczęśliwa. To dobra kobieta mimo wszystko, chociaż bardzo naiwna.
Dorzucił o wiele spokojniej. Jak widać wciąż szanował Petrę, w końcu była dla niego jak matka. Wychowała go od noworodka, znała jego wszystkie słabości. Wiedziała jaki ma charakter naprawdę...
No, nie do końca.
Przyjrzał się również sylwetce Sojki: spodnie opinające jej długie, smukłe nogi i ten sweter podkreślający słowiańską urodę.
- Ładnie wyglądasz.
Rzucił krótki, cichy komplement. Chociaż, chociaż tyle niech ma! Niemniej musieli przejść do trudniejszych tematów, mianowicie Devlina i jej pijaństwa.
- Wczoraj, bardzo się opiłaś i nie mogliśmy normalnie porozmawiać. To co się stało na basenie... Cóż, w zamian za uraz, zrobię wszystko na co masz ochotę. A druga rzecz.
Tutaj już musiał wziąć parę oddechów, aby się uspokoić i nie wpaść w szał. Już zresztą zaciskał dłonie w pięści, które spoczywały na nogach.
- Devlin nas podglądał. Widział i słyszał wszystko co robiliśmy w tym pokoju oraz... w łazience.
Każde słowo wypowiadał powoli, wyraźnie i przez zaciśnięte szczęki.
- Wczoraj spuściłem mu takie manto, że nie pozbiera się przez kilka najbliższych dni, TYLKO, ten kretyn podniecił się przez to jeszcze bardziej.
Aż wstrząsnął nim dreszcz obrzydzenia. Devlin to chory zboczeniec i trzeba go unikać jak ognia.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySob Lis 28, 2020 12:13 am

Petra triumfowała, bo przekonywała do siebie coraz bardziej Manuelę i Fergala. Ciągle oczywiście miała z tyłu głowy, że Rekin nie chciał tu być, ale postanowiła sprawdzić, czy to nie było krótkie widzimisię. Jeśli po jakimś czasie, gdy Niemiec pozna wszystkie nowe wampiry i się z nimi zaprzyjaźni, nadal będzie pragnął ucieczki, Petra z bólem serca mu w tym pomoże.
Na razie jednak chciała sprawić, aby ze swoją narzeczoną poczuli się tu jak w domu. Niczym stereotypowa teściowa przyniosła więc żenujące zdjęcia swojego synalka. Manuela najchętniej wzięłaby kopię takiego albumu, ot, aby poprawiać sobie nim humor podczas gorszych dni.
Ty? Śmierdziałeś? Mnie? Nie pamiętam nic takiego – odparła szczerze zdziwiona, gdy narzeczony zareagował niemiło na jej komplement.
Przecież miał seksowny zapach!
Z nieukrywaną radością przysiadła przy Petrze, aby oglądać album. Naprawdę poczuła się przez moment zrelaksowana. Brakowało jej takich normalnych, rodzinnych scen z życia. Nie miała ich od… od dawna.
Kiedyś na przykład lubiła popołudniami siadać przy herbacie z matką Jakuba. Teraz już nawet nie pamiętała, jak ta kobieta wyglądała albo jak miała na imię.
Idzie się przyzwyczaić do gryzienia – odparła Petrze z uśmiechem, a Fergalowi puściła rozbawione spojrzenie.
Przecież już nie gryzę.
Ta, jasne. Manuela była chodzącym dowodem na to, że właśnie było inaczej.
Och, przepraszał i przytulał panią? – zacmokała z przekąsem, specjalnie patrząc wyłącznie na Petrę. – No cóż, skoro na niego działa TYLKO zakaz jedzenia ryb…
Oczywiście, powiedziała to z lekką sympatią, ale nie zabrakło w tym sarkazmu. Ot, aby Fergal wiedział, że wobec niej, Manueli, milutki nie bywał – i że ona to zapamięta!
Na szczęście Petra zrekompensowała jej to zdjęciem golutkiego Fergala. Manuela z rozrzewnieniem i jawnym podziwem wpatrywała się między nogi narzeczonego. Niemal poklepała go z dumą po kroczu, niczym głowę pieska, ale Petra była tuż obok. Zresztą… kolejne zdjęcia okazały się mniej przyjemne.
Biedna staruszka nie wiedziała, że Claudia tak działała narzeczeństwu na nerwy i że była już przedmiotem ich kłótni. W przeciwnym wypadku pewnie nie pokazałaby tych fotografii. Dla niej Fergal i Claudia byli niemal jak rodzeństwo, które po prostu w dorosłości utraciło kontakt. Dlatego dolewała oliwy do ognia, opowiadając o ich dorastaniu.
We mnie Fergal nigdy nie rzucił żabą – mruknęła tylko sucho Manuela.
Chciała, żeby zabrzmiało to jak żart, ale zamiast tego wypowiedziała te słowa niezwykle drętwo. Przeszła jej też ochota na oglądanie zdjęć. Niestety, kolejne chwile były jeszcze gorsze – przypadkowo odnalazła test ciążowy, zasmuciła panią Petrę i podsunęła jej bzdurny pomysł na eksperyment, nawet o tym nie wiedząc.
Kiedy staruszka wyszła, Manuela podeszła do okna i uchyliła je. Z podziwem spojrzała na zasłony i naprawiony karnisz.
Fergal to zrobił?
Wysunęła głowę na zewnątrz, łapiąc trochę świeżego powietrza. Wysłuchała w ciszy słów Rekina.
Nie, chodźmy oboje. Nie rozdzielajmy się. Zresztą to dobry pomysł – zobaczymy wszystkich, może ich poznamy. Będzie nam łatwiej… zaplanować ucieczkę – dodała cichutko, z powrotem cofając się do pokoju. – Zawsze będziemy czuli się tu osaczeni, Fergal. Ale skoro już ustaliliśmy, że musimy udawać, to powinniśmy też korzystać z tych… miłych chwil. Pani Petra na przykład jest naprawdę sympatyczna.
Polubiła kobietę przede wszystkim dlatego, że – w przeciwieństwie do Beletha – traktowała swoich podopiecznych z czułością i miłością oraz nie zmuszała ich do krwawych czynów. To łowca robił z nich katów, gdy przejmował wychowanie.
Zresztą Petra zajęła się Esterką, za co Manuela też była wdzięczna.
Z niemałym szokiem spojrzała na Fergala, gdy rzucił jej komplement. Aż sama się sobie przyjrzała, bo nie dowierzała. Nie pomylił jej z Claudią, Chiarą, Doris, Marthą czy jakąś tam inną więźniarką?
Dziękuję – wykrztusiła. – A ty… ładnie pachniesz – odwdzięczyła się.
Ile razy jeszcze będzie mu o tym mówiła?
DUŻO.
Podeszła i przysiadła obok na łóżku. Oparła się o poduszki, z zażenowaniem zakrywając twarz dłońmi. Cholera, no tak, czas powspominać jej pijackie wymysły.
Było jej naprawdę głupio, ale pamiętała też, dlaczego się spiła. Bo kłótnie między Fergalem a Esterką wykończyły ją psychicznie. Połknięcie przez Rekina bezpośrednio przyczyniło się do jej kryzysu emocjonalnego, ale tak naprawdę było o wiele mniejszym czynnikiem.
Gdyby siostra i narzeczony nie skakali sobie do gardeł, to o wiele lepiej zniosłaby kąpiel w żołądku.
Przepraszam za wszystko, co wczoraj zniszczyłam – wydusiła. – I przepraszam, jeśli powiedziałam coś niewłaściwego. Fergal, upiłam się, bo… chciałam wyzwolić w sobie emocje i z tobą porozmawiać. Zanim zeszłam do piwnicy, to wszystko ze mnie uleciało. Nie czułam nic. A ja się boję takiego stanu, gdy już… wszystko mi jedno – postanowiła się usprawiedliwić, nawet jeśli Fergal o nic nie pytał.
Mruknęła coś pod nosem na obietnicę zrobienia wszystkiego, co będzie chciała. Najchętniej rzuciłaby prośbą, aby raz na zawsze pogodził się z Esti, jednak wiedziała, że do tego potrzeba woli obojga. Ale w takim razie zapamięta to i wykorzysta, gdy tylko nadarzy się okazja. Niech no tylko Fergal spróbuje jej czegoś odmówić, to z satysfakcją przypomni mu o jego słowach.
Wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy Rekin wspomniał o Devlinie. Rzuciła wściekle poduszką w ścianę.
Unzi mi powiedział. Pieprzony zboczeniec! Jak mógł! Jest taki obrzydliwy! – Przypomniała sobie o tym, co zrobił jej w basenie. – To on wepchnął mnie wtedy do wody. I w ogóle to mam wrażenie, że za bardzo podoba mu się przebywanie w twojej obecności.
Jeśli Fergal chciał, to z zawstydzeniem opowiedziała mu, jak Devlin dotykał ją w żołądku albo tuż nad basenem. Nie pamiętała, czy mówiła o tym po pijaku.
Widziałam to. Unzi przyszedł do mnie z laptopem, bo aby się zemścić, sam zainstalował kamerki u Devlina. Obaj są siebie warci – burknęła. – Przyniósł też test ciążowy. Byłam wściekła.
I opowiedziała mu wczorajszą sytuację tak dokładnie, jak tylko ją zapamiętała. Rzecz jasna, nie wszystkie szczegóły miała w głowie (takie jak choćby ten, że chciała wylecieć przez okno), ale najważniejsze informacje przekazała.
Siedzieli tak na łóżku, w miarę zrelaksowani, i rozmawiali, ale w końcu ktoś zapukał do pokoju. W drzwiach znowu ukazała się Petra. Uśmiechnęła się do narzeczeństwa. Manuela odwdzięczyła się tym samym.
Kochani, martwi mnie, że nie schodzicie na śniadanie, więc przyniosłam wam krew. – I postawiła na szafce obok duży przeźroczysty termos z posoką. – Jeszcze ciepła!
Weszła głębiej do pokoju. Była obładowana ubraniami na wieszakach, na razie wszystkimi zakrytymi specjalną folią.
Przyszłam tylko na chwilę i już do wieczora dam wam spokój. Maniu, kochanie, twoja siostra kazała przesłać ci buziaki. Pojechała z Andrem do miasta. Kupią wam wreszcie dużo porządnych ubrań. Nie będę musiała wam wygrzebywać jakichś starych. Wrócą na wieczorne spotkanie.
Przysiadła na łóżku i zwróciła się teraz do Rekina:
Fergusiu – Manuela aż posłała mu łobuzerski uśmiech, jak to usłyszała – mam dla ciebie prezent. Wiem, że wolisz luźne ubrania, ale zależy mi, aby każdy w domu miał przynajmniej jeden elegancki komplet. Wszystkie ubrania są ręcznie szyte przez zaznajomionych krawców, materiały są wysokojakościowe, więc w razie gdyby coś źle leżało, mogą zrobić poprawki. – I z dumą ułożyła na łóżku cały zestaw gentlemana, po czym odsłoniła pokrowce.
No, to lecimy.
Na samym początku Petra pokazała gładką, białą, klasyczną koszulę. Fergal mógł od razu wyczuć, że była zrobiona z najlepszej, włoskiej bawełny, z użyciem nici typu doppio ritorto, czyli podwójnie skręconych. Dodatkowo bawełna została wzbogaconą domieszką włókna syntetycznego (a konkretnie poliestru), dzięki czemu materiał nie tylko pozwoli wampirzej skórze oddychać, ale także nie będzie tak podatny na zgniecenia. Oczywiście, elegancka koszula miała długi rękaw oraz krój slim fit, który idealnie pasuje do atletycznej sylwetki Fergala.
Niemiec z pewnością zwrócił także uwagę, że krawiec zdecydował się na kołnierzyk włoski (zwany też rekinowym! <3), o wysokim stopniu formalności, a także na podwójne mankiety francuskie, dzięki którym Fergal będzie mógł ozdobić rękawy odpowiednio eleganckimi spinkami.
Tylko pamiętaj, kochany, że do kołnierzyka cutaway, czyli właśnie włoskiego, najlepiej pasuje wiązanie typu windsor – pouczyła Rekina Petra, gładząc delikatną bawełnę.
A skoro już o krawatach mowa, to warto przejść do tego dodatku. Petra przyniosła błękitny, jedwabny krawat w złoty wzór typu paisley – doskonale wiedziała, że taki deseń podkreśli głęboki kolor oczu jej podopiecznego oraz przełamie nieco formalność całego stroju, dodając całej styliacji nieco charakteru.
Jednak krawat to tylko dopełnienie stroju, więc Petra wróciła do prezentowania zasadniczego ubioru – najwyższy czas na marynarkę i spodnie garniturowe.
Kobiecina zdecydowała się na zestaw regular fit, aby zbytnio nie opinał umięśnionego ciała Fergala, niemniej w marynarce dało się dostrzec lekkie taliowanie. Całość była granatowa – marynarka miała szerokie, formalne klapy, dobrze dobrane do szerokości krawata, pełną podszewkę oraz klasyczką kieszeń z patką. Oczywiście, garnitur był wełniany, z lekką domieszką włókien syntetycznych. A jeśli chodzi o wzór…
Miał delikatne, białe paski, tak ukochane przez Fergala. Rzecz jasna, wysoce eleganckie.
Same spodnie miały dodatkowo podniesiony stan i długością były dobrane tak, aby nogawka delikatnie opierała się o buta, nie tworząc żadnych zgięć.
Jeśli chodzi o pozostałe dodatki, to w do brustaszy Fergal będzie mógł włożyć białą poszetkę z elany, z błękitnym obszyciem na brzegach, odporną na zgniecenia i świetnie korespondującą z krawatem. Podając ją Fergalowi do jego męskich rąk, Petra nie omieszkała skomentować:
Myślę, że w przypadku mniej formalnych wyjść najlepszym typem złożenia będzie pufka albo styl muszelki, a podczas uroczystych okazji postaw na podwójny TV fold, ewentualnie na dwa rogi.
Co tam jeszcze było? Oczywiście, pasek z gładkiej skóry licowej, w kolorze ciemnego brązu, z otwartą srebrną klamrą i bez obszycia. Srebrne spinki do mankietów (takie fikuśne, w kształcie ryb!) z wielorybim zapięciem. Bawełniane, błękitne skarpety z białym mikrowzorem (w kotwice!). Pleciona brązowa bransoleta na męski nadgarstek z naturalnej skóry – należąca do słynnej kolekcji Fergal.
Do butonierki polecam włożyć błękitnego albo złotego kwiatuszka – doradziła Petra.
No i zostały jeszcze buty. Staruszka przyniosła dwie pary:
Jedne bardziej formalne, czyli tradycyjne, sznurowane derby z gładkiej skóry licowej, z otwartą przyszwą, bez żadnych zdobień i bez lakierowania. Od razu widać, że uszyte metodą Goodyear.
Drugie to z kolei – uszyte metodą Blake – mniej formalne, uniwersalne półbrogsy. Były ażurowane, również miały otwartą przyszwę i zostały wykonane z wysokiej jakości skóry.
Obie pary, rzecz jasna, były w kolorze ciemnego brązu.
Petra uśmiechnęła się ponownie do pary, poklepała obojga po głowach i w końcu wyszła z pokoju, zostawiając narzeczeństwo z eleganckim strojem na łóżku.
Manuela długo wpatrywała się w cały zestaw z rozdziawioną buzią, aż w końcu rzuciła krótko:
Jeśli to na siebie włożysz, to ja przywdzieję strój pokojówki.

Para miała czas wolny do wieczora. Mogli relaksować się w pokoju i bimbać na łóżku, zwiedzać dom i ogród albo iść do biblioteczki czy na siłownię. Na szczęście tym razem nikt nie zakłócał im spokoju.
Pod wieczór wrócili Esterka z Andrem i przekazali narzeczeństwu mnóstwo normalnych ciuchów, w tym wreszcie kilka zestawów bielizny. Młodsza Sojka nawet nie spojrzała na Fergala – przywitała się za to czule z siostrą, wypytując o jej stan zdrowia, a następnie poszła się przyszykować na wieczorek Beletha, wyraźnie podekscytowana.
Spotkania z rodziną nie mógł doczekać się też Unzi, który szykował dla wszystkich uroczą filmową niespodziankę.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Lis 28, 2020 8:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySob Lis 28, 2020 12:07 pm

Miło jest patrzeć na dogadujące się dwie kobiety. Chociaż Fergal wiedział, że Petry nie dało się nie lubić, od zawsze wzbudzała pozytywne emocje i zaufanie. Gdyby nie jej trzy grosze w wychowaniu, większość wampirów byłaby całkiem wypruta z uczuć i z sumienia. Dlatego też nie zamierzał wciskać nos w relacje między kobietami. Poza tym Polka potrzebowała milszych znajomych. Petra była do tego idealna, no i poniekąd teściowa!
I chociaż minę miał zniesmaczoną wraz z każdym - według niego - upokarzającym zdjęciem, czuł ulgę.
Niemniej już wiedział co będzie w przyszłości, gdy Manuela dowiedziała się o milszej stronie Fergusia.
- Byłem dzieckiem, jasne? Wyrosłem z tego!
Szybko zaprzeczył co do tulasków, niech sobie nie myślą. Petra oczywiście zaśmiała się i machnęła ręką, dając znać Rekinowi, że i tak nikt mu nie uwierzy.
Kolejna sprawa dotyczyła Claudii i celnym rzucie żabą. Fergal spojrzał niedowierzająco na Manuelę, nie mogąc pojąć jej... suchego żartu, który brzmiał również drętwo jak rekinowe poczucie humoru.
- Jak chcesz mogę rzucić w ciebie najgorszą ropucha, tylko musimy wrócić do Japonii!
Burknął zły. Oczywiście miał na myśli Gustawa. Paskudna, śmierdząca ropucha, do tego bardzo jadowita i debilna. Na samą myśl dostawał boleści żołądkowych.
Kiedy zostali sami, mogli przejść do mniej weselszych rozmów. Nim jednak do tego doszli, Niemiec musiał wspomnieć o spotkaniu.
- Dokładnie o to mi chodziło.
Odetchnął, jak Polka zgodziła się na uczestniczenie w wieczornym mini przyjęciu. Spojrzał w kierunku otwartego okna. Cóż, i on musiał odetchnąć świeżyć powietrzem, wszak zmierzał powoli ku problemom: Devlin, pijana Sojka. Aczkolwiek druga sprawa nie była tak poważna, jak popieprzony zboczeniec, zdolny do krzywdy. Fergal nie chciał, żeby zwyrodniały Devlin kładł co chwila swoje brudne ręce na Maniusi.
Nie mógł tego znieść.
- Cóż, nie mogę się dziwić. Głównie z mojego powodu sięgnęłaś po alkohol. Zamiast cię chronić, wpędzam w kozi róg. Więc... Nie ty powinnaś przeprosić.
Spuścił nieco łeb. Wyglądało, że naprawdę żałował swoich czynów. Sojka przecież ma czuć się bezpieczna, a nie ciągle stawiana pod ścianę i smutna.
Co do Devlina... Nie tylko Fergal reagował złością, Manuela także. Co się dziwić? Przecież obmacywał ją, Sojka wspominała o tym gdy była pijana. Sama myśl gotowała złość Fergala.
Za chwile znowu zacznie wrzeć.
Do tego jeszcze Unzi. Fergal aż złapał się za głowę, słysząc co narobił ten świr. Skoro on miał nagranie... Do licha!
- Pokazał ci, jak my...?
Aż słów wydukać nie mógł. Szalony ma w posiadaniu filmik, który z całą pewnością obiegł już kilka person w domu. Znowuż Niemiec poczuł złość, a zarazem upokorzenie.
- Co za świry!
Warknął. Uderzając pięścią o nogę. Był zły również na siebie, że znowuż wpadł w bezsilność.
- Trzeba dorwać Unziego i zmusić, żeby skasował nagranie.
Postanowił, patrząc na Manuelę, która zapewne poprze jego pomysł. Wtem do pokoju ponownie przyszła Petra. Przyniosła im ciepłą krew oraz... komplet ubrań. Fergal aż wstał, dając dostęp do łóżka.
W ciszy i szoku przyglądał się każdej rzeczy, przyniesionej przez staruszkę. Zestaw formalnego stroju, z którym Fergal miewał BARDZO RZADKO do czynienia. Spojrzał nawet na Manuelę, jakby oczekiwał, że coś powie, cokolwiek!
Koszula idealnie dopasowana, krawat który rzucał się w oczy, ale w pozytywny sposób.
Wiązanie typu windsor?
- Cokolwiek to znaczy.
Burknął krótko, nie mogąc oderwać oczu od wysokiej jakości ubrań. Cóż, było to tak piekielnie skomplikowane w nazwach, tłumaczeniu, że kolejny raz dotarło do niego, dlaczego nosił dresy; im więcej pasków po bokach, tym bardziej formalnie.
Oczywiście musiał dotknąć, wygładzić materiał koszuli, marynarki i spodni. Wszystko z drogiego materiału, szyte na miarę. Czy naprawdę mógł to KIEDYŚ założyć? I właściwie na jaką okazję? Podrapał się po czarnym, rozczochranym czerepie.
Nie obeszło się bez dodatków w postaci spinek do mankietów, paska ze srebrną klamrą. Sięgnął po niego, naciągając mocno i uderzając o otwartą dłoń, niczym ojciec szykujący się do bicia. Petra widząc takie zachowanie, pacnęła karcąco po dłoniach Fergala. Zabrała mu pasek i odłożyła elegancko na miejsce.
- Te buty nie nadają się do kopania.
Zauważył, wskazując na buty ze skory. Petra zmierzyła go zaś wzrokiem, będąc śmiertelnie poważną.
- Mój drogi, żarty na bok. Czasami warto przyodziać ładny ciuch, chociażby dla Maniusi. Jest tak śliczną dziewczyną, że powinieneś się chociaż dla niej dobrze wystroić.
Wytknęła, po czym uśmiechnęła się na nowo. Jej kochane dzieciaki, cóż, zaczęła naprawdę lubić przebywanie w obecności narzeczeństwa. Oczywiście po szczegółowej prezentacji, zostawiła ich samych. Schlecht stał przy łóżku, spoglądając na wszystkie ubrania. Nie zapamiętał wszystkiego oczywiście, dlatego też zwrócił się do Sojki tuż po jej stwierdzeniu.
- Doprawdy? Może pierw przypomnisz mi co do czego i jak nosić? Nawet w wiązaniu ozdobnej szubienicy jestem słaby.
Miał na myśli krawat - błękitny, podkreślający urodę. Aż głupio się uśmiechnął. Naprawdę nie umiał w styl.

Cały dzień spędzili w swoim towarzystwie. Schlecht zdecydował, że była to najlepsza chwila, na pokazanie domu. Wyjaśnił gdzie jest salon, kuchnia, biblioteka, bawialnia. Pokazał jej też kilka łazienek. Skierowali się też do jadalni, do siłowni. Nawet wyjście na ogród! Sojka zobaczyła wszystko, co chciała, poza gabinetem Beletha, do którego drogę już znała.
No i oczywiście pokój Petry. Minęli się z nią nawet, a kobieta jak zwykle potraktowała ich miłym uśmiechem. Nie omieszkała też zapytać czy Fergal przymierzył strój. Niestety musiał zaprzeczyć, albowiem nie miał kiedy. Jeśli jednak Sojka chciała zdradzić, że Fergal zwyczajnie w świecie nie umiał przyodziać, to zatkał jej buzie ręką. Ot co.
No i wreszcie nadszedł czas wieczornego spotkania. Fergal nie założył na siebie formalnego stroju, tylko czysty dres w kolorze czerni z czterema czerwonymi paskami. Nie silił się jak widać na elegancki wygląd. Poza tym wolał nie mieć nic, co uwierałoby go w kroczu. Nie łatwo jest poruszać się z dwoma mieczami w materiałowych, bardziej przylegających spodniach! Petra musiała mu wybaczyć.
Znaleźli się w salonie, który był przestronny i przytulnie urządzony. Nie za mocne światło oraz palący się ogień w kominku. Odgłos trzaskającego drewna, śmiechów od kilku osób, stojących nieopodal. Niektórzy siedzieli już na kanapach i popijały krew z kieliszków.
Wyglądało to tak, jakby większa rodzina zebrała się na uroczystym spotkaniu. Beleth stał przy kominku, kręcąc kieliszkiem w którym miał wino z krwawą dolewką. Petra siedziała na fotelu.
- Maniu, Maniu!
Pisnęła Estera, która podbiegła do siostry. Na Fergala znowuż nie spojrzała - jak wcześniej po zakupach.
- Tak się cieszę, że przyszłaś!
Oznajmiła radośnie, przytulając się do niej. Widok siostrzanej miłości rozczulił nie tylko Petrę, ale też i Unziego, który podszedł do wampirzyc i objął je mocno.
- Kochajmy się wszyscy razem!
Zarechotał dziwko Szaleniec, ściskając mocno siostry Sojki. Fergal oczywiście szybko znalazł się obok i odciągnął Unziego na bok.
- Mamy do pogadania, wiesz?
Syknął złowieszczo Rekin, patrząc w oczy Unziego, Oczywiście zwariowany wampir zarechotał i w podobnym tonie odpowiedział.
- Brachu, też mam coś dla ciebie i Ptaszka. Będziecie zachwyceni.
Tajemniczy plan niedługo miał się urzeczywistnić. Trzeba tylko poczekać, aż włączą telewizor zawieszony nad kominkiem. Andre siedząc na przeciwko Petry, w ciszy przyglądał się starszej Sojce. Nie mogło się też obyć bez Claudii i jej kobiecego gangu, który odważył się podejść do narzeczeństwa, a dokładnie do Fergala. Doris nawet otarła się odsłoniętym ramieniem o bark rosłego Niemca.
Martha natomiast stanęła tak, żeby rozdzielić Polkę od jej narzeczonego. Była przecież zbędna.
- Dlaczego masz na sobie dres? Czemu nie garnitur?
Zapytała Claudia, lustrując sylwetkę Rekina. Doris zaśmiała się, pacając przyjaciółkę w ramię. Warto dodać, że każda z wampirzyc była wystrojona w długie suknie.
- Och daj spokój. I w tym wygląda męsko.
Wybroniła dzielnie Niemca, mrugając w jego kierunku zalotnie. Czy one wiedziały, że Fergala kręciła tylko Mańka, za którą oczywiście patrzył?
- Czy coś się stało, Fergal? Jesteś spragniony?
Zapytała z udawaną troską Claudia, wciskając mu do ręki kieliszek z krwią. Nie pofatygował się z niego upić.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySob Lis 28, 2020 10:07 pm

Doszło do małego nieporozumienia, przez co Fergal pomyślał, że Manuela widziała filmik z nimi w akcji. Nic podobnego! Całe szczęście, takie nagranie nie istniało – przynajmniej w przekonaniu Polki. No bo skąd mogła wiedzieć, że Devlin zgrywał wszystko na twardy dysk i że zrobił kopię specjalnie dla Unziego?
Sądziła, że ten rudy zboczeniec tylko podglądał ich na żywo.
Nie, nie! Oglądałam, jak biłeś Devlina. To miałam na myśli – sprostowała szybko. – O naszym, echem, nagraniu nie wiem nic. Sądzisz, że ono istnieje? – spytała coraz bardziej przerażona. – Ale czemu miałby je mieć Unzi? Prędzej Devlin.
Być może uspokoiła tym narzeczonego, sama nie wiedząc, że był on cholernie blisko prawdy. Niebawem mieli się zresztą o tym przekonać.
Najpierw jednak czas na wizytę Petry wraz ze wspaniałym zestawem dla eleganckiego i seksownego mężczyzny.
Manuela nie wspomogła biednego narzeczonego i nie wyjaśniła wszystkich pojęć, jakimi rzucała staruszka – bo sama nie miała pojęcia, o czym nestorka plotła. Polka nie znała się na eleganckiej modzie męskiej. Wpatrywała się jedynie z podziwem w ubrania. Dopiero kiedy Rekin zamachnął się mocnym i skórzanym paskiem, drgnęła.
Ależ Ferg… – szepnęła ulegle, zerkając na niego.
Cóż, Manueli też pasek kojarzył się z czymś innym niż z dodatkiem do ubioru.
Pani Petro, dziękujemy. Te ubrania są naprawdę ładne. Myślę, że gdyby Fergal się uczesał, wyglądałby w nich… olśniewająco – odpowiedziała łagodnie do staruszki, zanim opuściła pokój.
Po jej wyjściu ledwo ośmieliła się musnąć dłonią jakościowe materiały. Nawet we Włoszech, po narkotykach, jej narzeczony nie wyglądał tak elegancko.
Daj spokój, nie mam stroju pokojówki. To był żart – mruknęła, podnosząc się z łóżka. – Schowajmy to ładnie do szafy, wypijmy śniadanie i chodźmy na spacer, co ty na to?
I pomogła Fergalowi w okryciu całej stylizacji, po czym uważnie zawiesiła wszystkie wieszaki. Lepiej, żeby ciuchy były ukryte – szkoda by było, gdyby się zniszczyły.
Może jednak kiedyś się przydadzą?

Manuela też nie ubrała się elegancko na wieczór. Sądziła, że to ma być nieformalne, rodzinne spotkanie. Przecież Petra by ich ostrzegła, gdyby trzeba było założyć coś ładnego, prawda?
Została więc w tym, co przyniósł jej Fergal: w spodniach i swetrze.
A dokładniej to w czarnych, woskowanych spodniach, mocno przylegających do jej ciała i opinających nogi. Miały podwyższony stan i długie nogawki za kostkę.
Sam sweter był z kolei musztardowym, prążkowanym półgolfem z długimi rękawami. Nie tylko kusząco zakrywał drobne ciało Manueli, ale i uwydatniał duży biust – a sam kolor oczywiście podkreślał jej słowiańską urodę!
Czyli, jak już wspomniano – spodnie i sweter.
Na szczęście zdecydowana większość wampirów ubrała się luźno albo przynajmniej półformalnie. Właściwie tylko Claudia ze swoimi wampirzycami postawiły na wieczorowe, seksowne suknie, dzięki czemu zdecydowanie się wyróżniały. No i jeszcze Andre był elegancko ubrany, ale on tak wyglądał na co dzień.
Manuela nieco struchlała w sobie, widząc całą rodzinę naraz. Mimowolnie zbliżyła się do Fergala, aby przypadkiem się od niej nie oddzielił.
Esti! – uśmiechnęła się do siostry i przywitała ją radośnie.
Z obecnością Esterki będzie łatwiej. O ile, rzecz jasna, nie pokłóci się z Fergalem. O dziwo, mała zaczęła mówić do siostry po polsku – najwyraźniej Andre poprosił ją, aby w towarzystwie nie używała jidysz.
Nie dotykaj mnie, Unzi – Manuela mruknęła sucho w stronę szaleńca, gdy zakłócił siostrzanego przytulaska.
Na szczęście Fergal odsunął tego idiotę. Unzi jednak nie miał teraz ochoty na złowieszcze pogadanki. Obiecał przyjacielowi prezent, rzucił jeszcze parę mało zrozumiałych komentarzy i pognał rozmawiać z kimś dalej.
Najwyraźniej takie rodzinne spotkania były dla wszystkich przyjemnością. Manuela widziała na twarzach wampirów zrelaksowanie i dobre humory. W tle leciała muzyka, płonął kominek… Nawet Petra włączyła  dla rozluźnienia jakiś przyrodniczy program w telewizorze. Bez głosu co prawda, więc niemal nikt nie zwrócił na to uwagi, ale jeśli akurat najechał tam wzrokiem, to mógł ujrzeć uroczy odcinek o foczkach.
Manuela jednak tam nie spoglądała, bo jej uwagę odwróciły Martha, Doris i Claudia. Dwie pierwsze nie były już tak miłe jak wczoraj.
Wymusiły na niej kilka kroków w tył, przez co zazgrzytała zębami. Rozdzieliły ją z Fergalem i jeszcze zaczęły go podrywać.
Bezpośrednio na jej oczach, dobrze wiedząc, że była jego narzeczoną! Nie tylko wzbudzały w niej zazdrość, ale też jawnie nią pogardzały.
Cały dom też kątem oka obserwował tę sytuację, nawet jeśli wampiry były rozproszone w małych grupkach. No bo jak zachowa się żydówka słabej krwi w starciu z trzema czystokrwistymi Niemkami – które nawet nie były łaskawe mówić przy Manueli po polsku?
Wzięła wdech i stanowczo wparowała pomiędzy Marthę a Fergala. Objęła narzeczonego dłońmi za ramię, specjalnie naciskając swoim biustem na jego mięśnie. Jedną ręką sięgnęła po kieliszek, który wręczyła Rekinowi Claudia.
Próbujecie go zaciągnąć do łóżka i nawet nie wiecie, że najbardziej lubi żydowską krew? – burknęła ozięble, z impetem odstawiając kieliszek na stolik obok. – Żałosne.
I pociągnęła narzeczonego ze sobą, z dala od tych zołz, w stronę wolnej kanapy. Niedaleko co prawda siedzieli Krieg z Unzim, ale trudno. Po drugiej stronie byli przynajmniej Esterka z Andrem.
Manuela czuła na sobie wszystkie spojrzenia. O czym myśleli? O brudnej, żałosnej żydówce? Jak ją postrzegali?
Usadziła Fergala na miejscu i sama sięgnęła po dwa kieliszki. Czyste, niedotykane przez Claudię.
Smacznego – mruknęła, podając mu jeden.
Zauważyła, że niedaleko Andrego stała Lila, co na moment ją zmroziło. Kobieta nie podeszła jednak się przywitać. Wymieniła jedynie ze szlachetnym spojrzenia, po czym spuściła smutno głowę. Fergal mógł więc się domyślić, że Andre już z nią rozmawiał.
Z całej rodziny brakowało tylko Devlina, ale Manueli to nie przeszkadzało. Niech nie pokazuje tu swojej obleśnej facjaty.
Rozsiadła się wygodniej, wyciągając do przodu swoje zgrabne, smukłe nogi, i oparła dłoń o ramię Fergala. Z wolna zaczęła popijać pyszną krew.
Sprawiała wrażenie pewnej i zdecydowanej, ale w rzeczywistości było odwrotnie.
Fergal, nie wiem, co robić – szepnęła do niego cicho znad kieliszka. – Nie wiem, jak się zachowywać. Czy… czy ktoś do nas podejdzie?
Zacisnęła palce na jego ramieniu, dając mu do zrozumienia, że ma jej dodać jej otuchy. Naprawdę nie wiedziała, jak sobie radzić z tyloma czystokrwistymi, zwłaszcza że to niemal wszyscy… Niemcy.
Lepsza nacja. Lepsze rody. Gdzie żydówce do takiego towarzystwa?
W końcu zlitował się Krieg, który razem z Unzim przysiadł się bliżej Fergala.
Nie dowierzałem, że postanowisz wrócić – zaczął na przywitanie zielonowłosy. Minę miał nietęgą, ale wyglądało na to, że chciał w końcu pogodzić się z Rekinem. – I cześć, mała! Pamiętam cię z obozu! – wyszczerzył się złowieszczo do Manueli.
Ta tylko lekko kiwnęła głową, specjalnie nie ciągnąc obozowego tematu. Nie chciała, aby cała rozmowa kręciła się wokół tego. Lepiej niech powspominają z Fergalem inne czasy.
Do samej Manueli na szczęście podeszły Esterka z uśmiechniętą Petrą i zaczęły spokojną pogawędkę. Robiło się nawet przyjemnie i Polka zaczęła się rozluźniać… dopóki nie nastąpił ten moment.
Nikt nie zauważył, jak Unzi zaczął coś kombinować z pilotem, po czym zwinnie od niego odszedł. Obraz na (dotychczas niemym) telewizorze zaczął się zmieniać. Niewiele osób jednak to spostrzegło – raczej nikt nie patrzył w ekran.
Sama Manuela spojrzała przypadkowo… i zamarła.
Fergal – wydukała szeptem, wbijając paznokcie w jego ramię. – Fergal… Fergal… jasna cholera…
Na ekranie pojawiły się złączone ujęcia z dwóch kamerek. Na jednej z nich było na razie widać tylko wannę napełnioną wodą, a na drugiej…
Nieco pijanego Fergala, opartego o kafelki, któremu Manuela pomagała zdjąć górne ubrania. Chwilę po tym przyciągnął ją do siebie i wyraźnie zaczął szukać pieszczot.
Nie minęło wiele czasu, jak oboje byli całkiem nadzy – Rekin wciągnął narzeczoną do wody. Ta na nim usiadła… i zaczęło się show.
Wszystko było widać w zaskakująco dobrych szczegółach – zwłaszcza na obrazie z kamerki bezpośrednio nad wanną.
Jeszcze niewiele osób to widziało, bo nadal nie było głosu. Na razie w ekran wpatrywali się tylko Krieg i Unzi z łakomymi uśmiechami oraz zszokowane Esterka i Petra. Oraz, oczywiście, sami aktorzy tego amatorskiego filmu porno.
Dopiero gdy Manuela na ekranie zanurzyła się pod wodą i wypięła swoje biodra tak, że kamera przedstawiała idealnie jej tyły, przez całe pomieszczenie rozeszło się kilka męskich gwizdów.
Dobra, jednak widziało to już więcej osób. Albo raczej, kurwa, wszyscy.
Dziewczyny z gangu Claudii (bo sama Claudia nagranie już znała) tylko czekały, aż będą mogły ponownie dojrzeć Dwa Fergala – wcześniej jego krocze było widoczne dosłownie na moment. Były ogromnie ciekawe, jak ich wymarzony partner zachowuje się podczas zbliżenia.
Może im też uda się zaciągnąć go do swoich łazienek?
A sparaliżowana i spąsowiała do granic możliwości Manuela przyglądała się nagraniu w przerażeniu. Kto śmiał…
Masz kuszące biodra, ptaszyno – zaśmiał się nagle za jej uchem Unzi, gładząc dłońmi jej ramiona. – Chociaż jak patrzę na twoje małe co nieco, to aż nie dowierzam, że Fergal zmieści TAM swoje rekinie DWA.
Manuela obróciła się i w ciągu ułamku sekundy chlusnęła mu w twarz krwią z kieliszka. Kolejny pieprzony zbok.
Jak mogłeś?! Dlaczego?! Fergal, boże, trzeba to wyłączyć, przecież zaraz… – zwróciła się w rozpaczy do narzeczonego. Była tak zażenowana, że plątał jej się język, więc nie dokończyła zdania. Bała się spojrzeć na kogokolwiek w salonie. Czy wszyscy już patrzyli?
Na nagraniu zaraz będzie przecież doskonały widok na obojga od przodu, gdy już będą ze sobą brutalnie kopulować. A druga kamerka pokaże ich dodatkowo z boku.
Mało? Właśnie włączył się głos z i teraz zamiast spokojnej muzyki z gramofonu można było słyszeć pluski wody i jeszcze ciche jęki.
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 29, 2020 11:33 am

Odetchnął głośno, gdy Manuela sprostowała, co dokładnie takiego widziała. Dlaczego przez rekinia głowę przeszła taka absurdalna myśl? Cóż, logicznie do tego podchodząc, całkiem możliwe, że Devlin zostawiał sobie najlepsze smaczki, więc nie zdziwiłby się, gdyby filmik z łazienki istniał naprawdę.
- Manuela, zapominasz jaki jest Unzi?
Przecież wie doskonale, że Szaleniec nie ma równo pod sufitem i zrobi wszystko dla dobrej zabawy. Z czubkami tak bywa.
Późniejsze zdenerwowanie rozeszło się po kościach w chwili ujrzenia ubrań. Oczywiście narzeczeństwo zielone jak trawa, nie miało pojęcia Co i jak z czym się nosi lub zakłada. A komentarz; jakby się Fergal uczesał, wzbudziło w nim zniesmaczenie. Nie znosił się stroić. Wszak dla niego dres to ciuch na każdą okazję, jak i wolna fryzura od stylisty.
Żart?
Wielka szkoda. Cóż, nie powiedział tego głośno, tylko powędrował wzrokiem za kobietą. Miała jednak rację: trzeba ulokować ładnie ubranie w szafie, aby się nie zniszczyło. Petra w końcu włożyła w to wiele pracy.

Spotkania wieczornego nadszedł czas. Manuela z Fergalem dotarli na nie, nie bardzo wiedząc, jak mają zacząć. Chociaż większą tremę na pewno miała Sojka, w przeciwieństwie do Fergala, znane jej towarzystwo (poza Andre) nie było dobrze wspominane.
Rekin nie spuszczał wzroku z Manueli, pilnując jej. I dobrze się złożyło, gdyż już musiał odciągać Unziego. Popapraniec nic sobie z tego nie zrobił. Ale czy sam Rekin mógł odczuć spokój? Nie na długo, albowiem Claudia i jej koleżanki zaatakowały go, od razu oddzielając od Polki. Nic, a nic się mu to nie spodobało.
- Odpuście sobie!
Warknął w złości, nie przyjmując żadnego zaproszenia do wspólnego picia. Kobiety nie wyglądały na zniechęcone, w końcu cena wygranej była wielka. Niestety i ich plan został pokrzyżowany pojawieniem się Polki. Claudia syknęła, a dwie pozostałe ze złością wpatrywały się w odważną Sojkę.
- Jak śmiesz się wtrącać!
Syknęła Doris. Już chciała chwycić za drugą rękę Niemca, lecz Martha ją powstrzymała. Nie mogły zacząć się szarpać, to nie był czas. Claudia oczywiście nie omieszkała skomentować zachowania Manueli.
- Uważaj, Sojka. Igrasz z ogniem.
Dodała, gdy narzeczeństwo się oddalało. Fergal oczywiście posłał Claudii groźne spojrzenie, albowiem usłyszał groźbę. Wampirzyce jednak nie przejęły się tym. Zajęły się sobą, a później dołączyły do innych wampirów.
Odetchnął, jak spoczął na kanapie, a Manuela obok niego. Ochoczo przyjął krew, którą od razu wypił.
- Do jasnej cholery, za tłoczno tutaj.
Burknął w stronę narzeczonej. Ona zapewne czuła się podobnie, ba, nawet gorzej. Mimo, że próbowała wyglądać na zrelaksowaną, wcale tak nie było. A potwierdziły to jej słowa.
- Na razie siedź spokojnie.
Odpowiedział, chociaż sam nie był pewny. Już dawno nie brał udziału w podobnych spotkaniach, poza tym sam też się czuł osaczony; nie dało się nie odczuwać tych wszystkich spojrzeń. Wrogie lub nie. Po prostu się nie dało.
Wtem Krieg z Unzim dołączyli do nich. Rekin z początku nie wyglądał na chętnego do rozmowy.
- Bo nie chciałem wracać.
Odwarknął, przez co Krieg się bardziej skrzywił. Doskonale wiedział, że ze Schlechtem będzie trudno rozmawiać. Ale czemu nie spróbować się pogodzić? Razem się wychowywali, byli niemal jak bracia.
- Oj daj spokój, Fergal. To my powinniśmy się na ciebie gniewać, że odszedłeś bez pożegnania. Chociaż... Mam ci za złe do tej pory. Myślałem, że bardziej mi ufasz.
Wytknął zielonowłosy, po czym upił kilka łyków krwi ze swojego kieliszka. Czy Fergal poczuł się głupio? Cóż... Poniekąd tak, gdyż faktycznie przed ucieczką, nie nabił sobie wrogów. Mimo wszystko nie dał po sobie tego poznać aż za bardzo.
- Jakoś nie mogłem zorganizować sobie dodatkowego czasu na żegnanie się z każdym z was pojedynczo.
Syknął, łypiąc na Kriega. Drugi rozmówca machnął na to ręką. Dosiadł się nawet bliżej, żeby poklepać Rekina po ramieniu.
- No już, już. Było, minęło, Schlecht. Ważne, że znowu tu jesteś, no i nasza Sojeczka jako część rodzinki.
Prawie pusty kieliszek skierował w stronę Polki. Niech już się tak nie boi żydówka, przecież nie byli w obozie, a dzisiejszy wieczór nie miał ich ośmieszyć, tylko zintegrować. Szkoda jednak, że nie wszyscy tak myśleli.
Rozmowa między Rekinem, a Kriegiem zeszła na lżejsze tematy, chociażby wspomnienia związane z domem, albo czym zajmował się uciekinier, gdy zawitał do Japonii. I niestety rozmowa została przerwana... filmem.
Fergal aż zaniemówił, patrząc co leci na dużym ekranie.
Ich akt miłosny w łazience.
- A co oni robią?
Dało się usłyszeć głosik należący do Luisa. Stojąca obok Lilianna szybko rzuciła się w jego stronę i zasłoniła mu oczy dłonią. Cała reszta, gdy załapała co się dzieje, przyglądali się filmikowi. Fergal zaczął się rozglądać za czymś, co stanowiłoby dobry przedmiot do rzucenia. Ostatecznie wstał z zamiarem ściągnięcia telewizora. Lecz zaniechał z powodu... Unziego.
Czyli to on!
Niemiec chwycił Szaleńca za kark i pociągnął w swoją stronę.
- TY IDIOTO! MASZ TO W TEJ CHWILI WYŁĄCZYĆ!
Wydarł się, a Unzi tylko śmiał. Właściwie to aż płakał ze śmiechu.
- Przecież do licha wiem! Gdzie jest pilot?
Trzymając nadal Unziego, szukał pilota.
Znikł!
Claudia z koleżankami zaczęły chichotać, albowiem scena w łazience pokazywała co raz więcej pikantnych szczegółów.
- Unzi, masz natychmiast stąd wyjść!
Zagrzmiał wreszcie Andre, który już znajdował się za kanapą tuż obok Szaleńca. Przyjemny wieczór przerodził się w mały chaos.
Co gorsza... Pani Petra mimo iż sama była bliska zawału, to jeszcze musiała chronić Esterkę. Mimo iż Estera umysłowo była dorosłą kobietą, to jednak dla staruszki wciąż wyglądała jak dziecko.
Rekin już trzymał w dłoni dwa kieliszki - swój i Manki - chciał nimi rzucić w ekran, gdy nagle nagranie zgasło.
Beleth który stał milczący i opanowany, trzymał w dłoni pilota. Wszyscy zamilkli. Skierowali spojrzenia na jego sylwetkę, oczekując tak naprawdę nie wiadomo czego.
- Andre, zaprowadź Unziego do mojego gabinetu.
Polecił pierw, po czym umoczył usta w swoim trunku. Na jego ludzkiej twarzy nie zagościł nawet minimalny ruch mięśnia, czyli ani się nie uśmiechał, a nie okazał złości.
- Nie wiedziałem, że moja świta jest tak bardzo dziecinna i widok dwóch nagich ciał spowoduje takie zamieszanie. Chyba, nie tego, moi drodzy, was uczyłem. Jesteście dorośli, no przynajmniej w większości.
Uśmiechnął się kwaśno, patrząc na Luisa oraz na inne wampirze pociechy, które były wyprowadzane z salonu. Właściwie był zdziwiony, że małolaty brały udział w mini - przyjęciu. Ach te pomysły Petry.
- Konsekwencje tego durnego żartu zostaną wyciągnięte, Manuelo i Fergalu.
Dodał już nieco ciszej, gdy tylko podszedł do narzeczeństwa. Znał przecież prawdę odnośnie podglądania ich w prywatnym pokoju, i jak wiadomo - Beleth tego nie pochwalał. Ale żeby nie psuć atmosfery, od razu udał się w stronę sprzętu muzycznego. Podgłośnił bardziej muzykę i zwrócił się ponownie do reszty.
- Spotkanie zostało zorganizowane dla naszych odnalezionych, a jednocześnie nowych mieszkańców. Skupmy się więc na tym, a nie na durnym żarciku.
Dokończył, unosząc lekko szklankę, jakby wznosił toast. Wampiry zgodziły się z Belethem, ba, nie miały innego wyjścia. Niemniej u narzeczeństwa niesmak pozostał. Fergal już tutaj nie chciał być.
Tylko jak uciec? Claudia z przyjaciółkami znowu znalazły się w okolicy, właściwie zajęły wolne miejsca przy narzeczeństwie. Wymownie spoglądały na Fergala, a dokładniej lustrowały jego ciało. Sojce posyłały wzgardliwe spojrzenia.
- Będzie lepiej jak stąd pójdziemy... Tak za chwilę.
Skierował się Niemiec do Polki, o ile już ta sama czegoś nie wymyśliła i nie wymusiła na nich wyjścia. Niemniej nie będzie tak łatwo, jakby chcieli. Claudia nie mogła siedzieć cicho, od razu więc wyraziła swój sprzeciw.
- Dlaczego? Przecież ŻYDÓWKA może iść sama. Samodzielnie powinna trafić do pokoju.
Jak widać usłyszała o czym szeptali. Nie chciała żeby Rekin opuszczał spotkanie, w końcu było zorganizowane dla NIEGO, nie dla głupiej Polki - wedle mniemaniu blondynki.

Natomiast co się działo u Unziego i Andre? No i też Devlin, bo jego szlachetny też ściągnął. I pomimo obrażeń odniesionych podczas bójki, Devlin wyglądał na radosnego. Przecież szalony Unzi opowiedział co zrobił na spotkaniu rodzinnym.
- Ale mieli miny!
Śmiał się Szalony, a Devlin razem z nim. Andre tylko złapał się za czoło, nie mogąc pojąć, dlaczego w rodzinie zawsze muszą znaleźć się te niemoralne jednostki.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 29, 2020 8:13 pm

Manuela nie mogła zrozumieć, czemu te Niemki tak nachalnie przystawiały się do Fergrala w jej obecności, i to na oczach innych zebranych. Czy naprawdę nikogo nie obchodziło, że ona i Rekin byli narzeczeństwem i że nie chcieli zmiany tego stanu? Że Ferg wcale nie interesował się Claudią i jej koleżaneczkami?
Czy tutaj takie rozbijanie związków było na porządku dziennym?
Może po prostu wszyscy sypiali ze wszystkimi i nikt nie rozumiał idei monogamii?
Polka jednak nie miała zamiaru się poddawać, widziała zresztą po Fergalu, że był równie zdenerwowany co ona. Odciągnęła go, wsłuchując się jeszcze w groźby głupich panienek. Igrała z ogniem?
A one igrały z wielką paszczą ostrych rekinich zębów, które rozszarpałyby ich ciała na śmierć. Lepiej niech o tym pamiętają.
Z dwojga złego Manuela wolała towarzystwo Unziego i Kriega. Nie zaczepiali jej i nie podrywali Fergala, więc było jej obojętne, czy siądą obok. Zresztą odkąd się dowiedziała, że wychowywali się razem z Rekinem, jakoś tak… serce jej bardziej miękło na ich widok.
Rzecz jasna, Unzi to nadal niewyżyty świr, a Krieg dziwny sadysta, ale Manuela wierzyła, że pogawędka z nimi może być dla Fergala miła. Krieg nawet przyjemnie do niej zagadał i zmusiła się na uniesienie swojego kieliszka. Jeszcze paręnaście takich pogawędek i zapomni, jak upił Esterkę.
Swoją drogą, młoda siedziała wyluzowana obok, więc wychodziło na to, że już mu wybaczyła.
Wielka szkoda, że tak miłe spotkanie zostało przerwane z powodu głupiego żartu Unziego. Manuela nie dowierzała w to, co widziała na ekranie. Już kij z tym, że dziwnie jej się patrzyło na siebie samą podczas zbliżenia.
W s z y s c y widzieli jej nagie ciało. Każdą bliznę, każde zaokrąglenie, każdą krawędź. Tak samo było z Fergalem – każdy jego napięty mięsień, całą jego bladą skórę, jego krocze z dumnie stojącymi Dwoma, na które przecież powinna móc patrzeć tylko Manuela.
Nie rozglądała się wokół, bo nie była w stanie. Z rosnącym przerażeniem i wstydem wpatrywała się tylko w ekran. Film trwał tak długo, że widownia mogła zobaczyć, jak Polka dosiadła jeden z członków Fergala.
Manuela w salonie skuliła się w sobie i zakryła dłońmi całą twarz. Jak ona spojrzy teraz Esterce w oczy? Albo pani Petrze? Adremu?
KOMUKOLWIEK?!
Wokół robiło się coraz większe zamieszanie, aż w końcu Belethowi udało się ukrócić swawolę. Manuela po raz pierwszy w życiu była mu szczerze wdzięczna.
Nie podnosząc głowy, słuchała zimnego głosu łowcy. Ośmieliła się tylko rozejrzeć wokół przez palce.
Wszyscy stali nieruchomo, patrząc na Beletha. Nikt na razie nie zerkał na nią ani Fergala.
Może im samym – poza paroma wyjątkami – było głupio? Może nie będą wytykać pary na korytarzu?
W końcu zobaczyli tylko dwa nagie ciała, jak to powiedział Beleth. Na pewno zdecydowana większość z nich regularnie się ze sobą kochała pod tym dachem. Nagranie z łazienki nie powinno ich tak szokować.
A przynajmniej Manuela miała taką nadzieję.
Nie odpowiedziała Belethowi. Kiedy pogłośnił muzykę, podniosła jedynie czerwoną twarz i spojrzała żałośnie na Fergala.
Chcę stąd iść. Proszę. Chodźmy – wykrztusiła. Było jej tak gorąco ze wstydu, że już ledwo wytrzymywała. Objęła rękami swoją klatkę piersiową.
A Claudia, Doris i Martha totalnie nie umiały wyczuć chwili i postanowiły zaatakować właśnie teraz. Manuela w duszy rozszarpywała te suki na małe kawałeczki.
Tym razem odwzajemniła wzgardliwe spojrzenia, nawet jeśli na jej twarzy nadal malowało się ogromne upokorzenie. A kiedy Claudia coś powiedziała do Fergala po niemiecku i Manuela usłyszała, die Jüdin, nie wytrzymała.
Wstała gwałtownie i pociągnęła narzeczonego. Mógł się nawet zatoczyć i na nią wpaść, trudno.
Cokolwiek tam szepczecie, łaskawie was uświadomię jeszcze raz, że to właśnie ŻYDÓWKA uprawiała namiętny seks z Fergalem w łazience, a nie żadna z was. Może wasze tępe łby nie mogą tego ogarnąć, bo poświęcają się tylko myśleniu o tym, aby jak najlepiej wywalić na wierzch piersi, ale spieszę z wyjaśnieniem: ja, czyli żałosna DIE JÜDIN, jestem narzeczoną Fergala. Ja dotykam jego ciała. I jeśli myślicie, że jesteście w stanie go ode mnie oderwać, to zachęcam do cofnięcia się o jakieś osiemdziesiąt lat w czasie, a następnie do zostania obozową więźniarką, która każdego pieprzonego dnia przez kilka miesięcy musi walczyć o przetrwanie. Dopiero wtedy może pojmiecie chociaż jeden procent tego, co łączy mnie i Fergala. Dotarło?!
Mówiła głośno i bardzo szybko, więc zwróciła na siebie uwagę większości wampirów (zresztą i tak wszyscy ukradkiem patrzyli w ich stronę). O tyle dobrze, że wielu z nich nie znało polskiego – z całej trójki kobiet umiała go tylko Claudia, więc Manuela z satysfakcją patrzyła na jej oniemiałą, wściekłą twarz, a także na głupie i niczego nierozumiejące twarze Marty i Doris. Kobiety mogły co najwyżej spróbować zamrugać, a i tak beznadziejnie im to wychodziło.
Manuela wzięła parę głębokich wdechów, po czym odwróciła się w stronę strwożonej Petry. Zdobyła się na uśmiech wobec niej.
Dziękuję za wieczór, pani Petro. Gdyby pani chciała przyjść, to dla pani jesteśmy z Fergalem u siebie. Czasami możemy zaszyć W ŁAZIENCE, ale wtedy proszę wrócić po jakimś czasie – dodała cięto, odwracając się na moment do Claudii.
Zerknęła jeszcze na Esti, ukucnęła przy niej i przelotem pocałowała ją w policzek.
Przepraszam – mruknęła jej smutno na ucho.
I pociągnęła za sobą Fergala w stronę wyjścia. Po drodze zahaczyła o tacę z kieliszkami z krwią. Sięgnęła do niej i wypiła jeden duszkiem. Obok stali akurat Krieg z jakimś innym wampirem. Z gracją wykonała więc przed nimi teatralny gest dłonią w podzięce za obejrzany show.
Ten drugi patrzył niepewnie i nie śmiał się odezwać, ale pierwszy szeroko się uśmiechnął i pokazał kciuka.
To było świetne! Mam w pokoju butelkę dobrego bourbona, może… – zaczął Krieg, ale Manuela już była z Fergalem przy drzwiach. Odkrzyknęła tylko:
Nie, dzięki. Tamten jeden raz picia z tobą mi wystarczy.
Obcy wampir jeszcze zaczął pytać szeptem Kriega o te seksowne blizny – na szczęście po niemiecku, więc Polka nie zrozumiała. Wyprowadziła Fergala z salonu i ciągnęła go pustymi korytarzami w stronę pokoju.
Wyraźnie zdenerwowana, ściskała mocno jego dłoń. Szła bardzo szybko.
Zabiję Devlina! I Unziego! Co to miało być?! Jak śmieli?! Nie możemy się czuć swobodnie nawet we własnym pokoju?! Co jest, mam bać się choćby rozebrać, bo ktoś może na mnie w tym momencie patrzeć? – zaczęła się z goryczą żalić.
Co kilka słów musiała robić przerwę, aby nabrać powietrza i uspokoić organizm. Była strzępkiem nerwów, jak to ona.
I Claudia z tymi koleżankami! Dlaczego nadal się do ciebie przyczepiają? Mam tego dość! Mam dość bycia pomiataną! Całe życie mną pomiatano! Mogło mi się w końcu znudzić bycie nic niewartościowym czymś, prawda?! Naprawdę nie zasługuję na żaden szacunek?! Zwłaszcza po tym wszystkim, co mi się stało w obozie?! – wyrzuciła w jego stronę z ogromnym żalem. – Nadal dla wszystkich jestem tylko żydówką?! Nic innego we mnie nie ma oprócz tej głupiej żydówki?!
Nie oskarżała go, chociaż po tonie mógł odczuć to inaczej. Po prostu miała cholernie dość tego, że kobiety potraktowały ją jak powietrze.
Zatrzymała się z impetem, po czym popchnęła Fergala na ścianę, tak aby oparł się o nią plecami. Stanęła przed nim i schwyciła go za sportowy T-shirt, zaciskając na nim drobne piąstki. Uniosła się na palcach, aby być bliżej twarzy narzeczonego. Oczy płonęły jej żywym ogniem – z zażenowania i wściekłości jednocześnie. Na policzkach nadal miała rumieńce.
Chcę stąd odejść – powiedziała już dość cicho. – I chcę, żeby inni przestali decydować, która z kobiet będzie dla ciebie najlepsza. Nie przeszczepię sobie genów, Fergal. Nie zostanę z dnia na dzień Niemką.
Oparła głowę o jego klatkę piersiową, ciężko wzdychając.
Devlina powinni wykastrować – mruknęła mądrze na sam koniec.
Może przynajmniej wtedy odechciałoby mu się podglądania.

Tymczasem Devlin czekał z Unzim pod okiem Andrego na Beletha. Zakolczykowany szaleniec nie przestawał chichotać, choć doskonale wiedział, że mu się oberwie. Co chwilę rzucał też zboczonymi komentarzami do Devlina odnośnie do filmu – obaj znali wszystkie pikantne szczegóły i teraz wymieniali się uwagami.
Gdy tylko dołączył do nich Beleth, do gabinetu zapukał też Schulz. Nie był, rzecz jasna, na imprezie, bo nie interesowały go takie rzeczy. Średnio obchodziły go też śmiechy Devlina i Unziego – gdyby ktoś pokazał lekarzowi porno z udziałem Manueli i Fergala, ten zainteresowałby się nim wyłącznie od strony anatomicznej. Potraktowałby je jako materiał naukowy.
Podszedł do Beletha, gdziekolwiek siedział w gabinecie, i nachylił się nad nim.
Skończyłem badania, możemy ruszać z eksperymentami na żydówce od zaraz. Sprawdziłem też to, o co prosiła twoja żona. Najpewniej mógłbym przywrócić tej wampirzycy płodność, skoro rzekomo jej nie ma. Co prawda trochę musiałem pobawić się w zwierzęcych genomach… ale powinno się udać – uśmiechnął się kwaśno do Beletha.
A że mogłyby z tego wyjść jakieś skutki uboczne? Kto by się tym przejmował!


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Pon Lis 30, 2020 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Lis 29, 2020 11:07 pm

Cały koszmar spowodowany puszczeniem nagrania z łazienki, spowodował, że z przyjemnego spotkania, zrobiło się paskudne zamieszanie. Co gorsza główni goście zostali po raz kolejni ośmieszeni i to za sprawą szaleńca w kolczykach. Fergal najchętniej rzuciłby telewizorem w Unziego, a Devlinowi dla zasady dołożył. Wszak to wszystko z jego winy; gdyby ich nie podglądał i nie nagrywał... Nie byłoby tego.
O tyle dobrze, że Beleth stanął po stronie biednego narzeczeństwa. Zatrzymał szepty, śmieszki i komentarze. I dla niego żart okazał się paskudny oraz dziecinny. Unzi z całą pewnością należycie oberwie. Już łowca się o to postara.
Chociaż w miarę opanował sytuację, narzeczeństwo i tak czuło się źle, zwłaszcza Polka. Biedaczka tak bardzo dbała o swoje okaleczone przeszłością ciało, a Unzi wraz z Devlinem naruszyli jej prywatność. Delikatna jak porcelana Manuela powoli się wykruszała.
Do pewnego momentu.
Już mieli wychodzić, kiedy Claudia z koleżankami postanowiła zepsuć dodatkowo humory.
- Odpuść już!
Syknął Rekin, chcąc dodać coś jeszcze, lecz wyprzedziła go Manuela. Kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że własnym śmiałym zachowaniem, wzbudziła podziw. i to nie tylko wśród wampirów, ale też i Beletha. Łowca z małym uśmiechem przysłuchiwał się wypowiedzi Sojki. A Fergal? Zaimponowała mu.
Posłał nawet wzgardliwe spojrzenie Claudii, która się aż gotowała ze złości, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Ta durna żydówka zgasiła ją przy świadkach!
Biedna pani Petra ze smutkiem wpatrywała się w całą zgraję. Nie wiedziała, że rodzinny wieczór przerodzi się w coś tak okropnego. Mimo iż Manuela się zwróciła do niej bezpośrednio, Staruszka wyglądała na bezsilną.
- Naprawdę nie chciałam, żeby tak się to skończyło. Przepraszam. Jakoś wam to wynagrodzę.
Odpowiedziała cicho, patrząc na narzeczeństwo z bólem. Następnie wstała i podeszła do Beletha. Oparła dłoń o jego ramię i szepnęła kilka słów do jego ucha. Łowca skiną głową, zerknąwszy na wychodzącą parę. Co takiego Petra powiedziała mężowi? Czas pokaże.

Schlecht nic nie mówił od momentu wyjścia z salonu. Sam był nieco skołowany całą tą sytuacją z nagraniem. Czuł się okropnie, było mu też wstyd, że nie ochronił Manueli. Jaki z niego narzeczony oraz ochroniarz? Będzie sobie pluć w twarz przez najbliższe kilka dni.
Albo i dłużej.
Nie przerywał też żalów Sojki. Kobieta potrzebowała wylać z siebie całą żółć, która trzymała się od chwili pojawienia się na posesji. Nie dość, że przetrzymywana wbrew swojej woli, to jeszcze tak obdarta z godności.
Pchnięty na ścianę Fergal, skrzywił się w złości. Nie, nie był zły na Sojkę; tylko na to, co się wydarzyło.
Westchnął ciężko, spuszczając też odrobinę głowę. Musiał pozbierać myśli, samemu się uspokoić. On również oberwał zaprezentowaniem nagrania.
Uniósł obydwie dłonie, ścisnąwszy nie za mocno nadgarstki Manueli.
- Słuchaj, Mańka.
Zaczął, acz w głowie wciąż dobierał odpowiednie słowa. Nie umiał w pocieszenia, właściwie rzadko poprawiał komuś humor; przeważnie psuł. Ale teraz... Nie miał wyboru, powinien się postarać. Ujął w palce brodę wampirzycy, aby spojrzała na jego twarz.
- Jesteś najbardziej wartościową osobą, jaką spotkałem na swojej szarej drodze. Dokonałaś wiele dobrego, niesamowitych czynów godnych do naśladowania. A przede wszystkim jesteś silna. Ci którzy tego nie doceniają, nie widzą i nie szanują - są tylko pustymi worami z mięchem oraz kośćmi.
Chociaż ton wampira wciąż miał nutę rozgniewania, brzmiał naprawdę szczerze. W dodatku odsunął od siebie Polkę, ale tylko dlatego, żeby ją zamknąć w swoim uścisku. Tak, dobrze czytasz, Fergal przytulił Manuelę. Mocno, tak od serca. Szponiasta dłoń przesunęła się po miękkich włosach, żeby zacząć gładzić ostrożnie.
- Nie wymieniłbym cię na żadną Niemkę. Zresztą, widziałaś je... Z mordy suki.
Może się uda jakoś Sojkę rozbawić? A jeśli nie? trudno. Mimo wszystko wziął jej dłoń, po czym pociągnął w stronę pokoju. Musieli odpocząć.
Wpuści kobietę jako pierwszą, samemu zamykając drzwi na klucz. Raz jeszcze przejrzał pokój i oświadczył o braku kamerek.
- Dorwę Unziego i porozmawiam z nim tak samo, jak z Devlinem. Zemszczę się.
Oświadczył, zerknąwszy na Manuelę. Wampirzyca pewnie była wyczerpana. Co się dziwić? Po takim okropnym przeżyciu? Ściągnął z siebie bluzę oraz koszulkę i usiadł na brzegu łóżka. Trochę przykre, że tak źle wypadło rodzinne spotkanie. Fergal czuł wyrzuty względem Manueli, no i pani Petry. Kobieta przeżywała to ogromnie.
- Trzeba będzie zabrać panią Petrę na kawę do jakiejś przyjemnej kawiarenki. Może powinna pójść z tobą?
Zaproponował luźno. Zauważył, że obie kobiety dogadywały się ze sobą.
- No i... Estera. Ona pewnie też by się ucieszyła.
Dodał już mniej optymistycznie, acz nie chciał Mani urazić. Po prostu wciąż nie odczuwał do niej chęci. I zapewne będzie się jeszcze to ciągnęło, póki nie zaakceptują siebie nawzajem.
Ale czy rozmowa o spotkaniach była na miejscu? Jak wspomniano wyżej, Fergal nie był mistrzem w pocieszaniu, acz starał się ze wszystkich sił. Nawet nerwowo podrapał się po karku, krzywiąc się z irytacji na samego siebie oraz na brak zdolności komunikatywnych. Niemniej wpadł na coś jeszcze! Jeśli Manuela wciąż była w pobliżu, podejdzie do niej i zaś przyciągnie ku sobie.
- Kiedy wykrzyczałaś cały swój ból Claudii, poczułem się dumny. Zaimponowałaś mi i... Strasznie rozochociłaś.
Zamruczał do jej ucha, które następnie ugryzł - niemocno, oczywiście. Nie chciał jej zranić.

Wampiry w gabinecie nie były długo same. Kiedy tylko pojawił się Beleth, od razu przeszedł do solidnego opierdolu Unziego oraz Devlina. Wampiry siedziały w milczeniu ze spuszczonymi łbami. Nawet Unzi, który zawsze się śmieje, poczuł się głupio. W końcu krzyczał na nich ich Opiekun.
Ich karą miało być sprzątanie w domu do odwołania, wyczyszczenie basenu, no i zakaz zbliżania się do narzeczeństwa. Zwłaszcza Devlin, któremu też odebrano pozwolenie na trzymanie w pokoju sprzętu elektronicznego. Koniec z podglądaniem i innymi zboczeniami.
Andre następnie wyprowadził dwóch śmieszków z gabinetu, pozostawiając Beletha z Schulzem samych. Przeszli od razu do rozmowy. Łowca musiał aż zapalić.
- Dobrze wiedzieć, Schulz. Jak tylko Sojka dojdzie do siebie, możesz ją zabierać.
- Coś się stało?
Spytał doktorek zaciekawiony. Beleth jednak nic nie odpowiedział. Nie chciał obdzierać narzeczonych z ich imienia; już wystarczająco dużo dzisiaj przeszli.
- Nic takiego. Zajmiesz się nią jutro w nocy. Fergala uśpimy na ten czas, więc nie będzie nam przeszkadzać.
Przedstawił krótki plan, na co doktorek się zgodził.
Biedna Polka. Nawet nie miała pojęcia, że znowuż coś szykują za jej plecami. Ale czy coś złego? W ich mniemaniu nie. Właściwie chcieli pomóc.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyPon Lis 30, 2020 8:20 pm

Fergal wcale nie musiał teraz chronić Manueli, więc niepotrzebnie obarczał się winą. Polka musiała się w końcu publicznie postawić, jeśli chciała, żeby wszelkie upokorzenia ustały. Nawet gdyby narzeczony ją obronił i wydarł się na innych, ubliżanie by się nie skończyło.
Zadziałała samodzielnie, aby uzmysłowić tym wszystkim Niemcom, że wcale nie jest bezwartościowa.
Rzecz jasna, gwałtowny wybuch złości i innych uczuć odreagowywała teraz przy Fergalu, żaląc mu się na wszystko i wszystkich. Zazwyczaj dużo mówiła pod wpływem emocji i Rekin z pewnością mógł to zauważyć. W takich momentach bywała zresztą nieobliczalna – teraz na przykład przygwoździła narzeczonego do ściany na środku korytarza.
Gdyby KTOKOLWIEK spróbował przejść obok, dostałby najgłośniejszy żydowski opiernicz w dziejach.
Umilkła, gdy Fergal się odezwał. Wyrzuciła z siebie, co miała wyrzucić, i teraz czekała, aż… no właśnie – co?
Da jej naganę, że nie powinna krzyczeć na osiadłe tu wampiry? Że Beleth się teraz może zdenerwować? Że Claudia to czyjaś ulubienica?
Schwycił jej dłonie, a najpierw podbródek, więc uniosła głowę i spojrzała na niego swoimi wielkimi i zawsze niewinnymi oczami.
Po jego słowach zrobiło jej się o wiele lepiej, chociaż zarazem poczuła wzruszenie i jak to u niej bywa, natychmiast napłynęły jej łzy. Fergal nie był taki chętny do pocieszania – w zasadzie nawet nie pamiętała, kiedy ostatni raz to robił – więc tym bardziej to doceniła.
Nadal czuła zażenowanie całym dzisiejszym dniem, ale ulżyło jej na duchu.
Dziękuję – szepnęła tylko, pozwalając się przytulić.
Mocno wcisnęła się w jego ciało, szukając ukojenia. Miała gdzieś, czy ktoś teraz będzie tędy przechodził.
Nie obrażaj piesków – burknęła tylko do jego ubrania na jakże delikatny komentarz o suczych mordach.
Czyli żart się udał.
Poszła z nim do pokoju, o wiele bardziej uspokojona. Pociągała jeszcze co chwilę nosem, ale już się relaksowała. Klapnęła na łóżku, wpierw zasłaniając dokładnie okna. Sama też rozejrzała się po ścianach.
Na pewno nikt niczego nie zainstalował podczas ich nieobecności?... Nie ma też żadnego podsłuchu?
Może być ukryty – pod łóżkiem, biurkiem, pod krzesłami…
Jestem wściekła, że dogadali się ze sobą pod takim względem. Nie chcę widzieć żadnego z nich. Najlepiej do końca życia – burknęła.
Na samą myśl o tych zboczeniach na nowo wzbierał się w niej gniew, więc musiała wstać i go rozchodzić. Całe szczęście, że wcześniej wietrzyła w pokoju, bo teraz by się udusiła.
Z zaskoczeniem spojrzała na Fergala, gdy wspomniał o Petrze.
To ja mogę wyjść do kawiarni? – wykrztusiła. – Jeśli tak, to oczywiście. Chętnie z nią pójdę. Gdziekolwiek. Nie chcesz iść z nami? – Dopiero gdy wspomniał o Esterce, nieco się stropiła. – Wiesz, że bardzo bym chciała spędzić też z nią czas… Może przekonałaby się do wyjścia razem z tobą? Albo jeśli chcesz, można poprosić Andrego. Najwyżej usiadłbyś z nim z boku. Beleth pewnie i tak nie puściłby mnie samej z Petrą… – dodała cicho.
Znowu chciała wszystko dograć tak, aby pasowało i Fergalowi, i Esterze. Na razie było to niemal niewykonalne, choć nie wiedziała do końca czemu. I tak jednak próbowała, bo nie miała zamiaru rezygnować z żadnego z nich.
Chodziła nadal w kółko po pokoju, machając dłońmi przy twarzy, aby w końcu pozbyć się gorąca na policzkach. Rekin przerwał jej mały spacer, bo przyciągnął ją do siebie.
Imponuje ci, jak krzyczę na inne kobiety? – spytała z małym uśmieszkiem.
Kolejne słowa sprawiły, że na twarzy znowu pojawiły się rumieńce. Kiedy jej się uda ochłodzić cerę?
Ferg… – wymruczała. – Ale… na pewno nikt nas już nie podgląda? W tym pokoju? Nikt nas nie usłyszy? – spytała niepewnie, patrząc na niego z dołu i zalotnie mrugając.
Nie rwała się jakoś szczególnie do pieszczot. Nie dlatego, że nie chciała Fergala, po prostu nadal czuła się nieswojo i nie wiedziała, czy na pewno byli bezpieczni. A co jeśli zaraz przyjdzie tu Beleth? Petra? Andre? Esti?
Odchyliła delikatnie głowę. Dłońmi zaczęła gładzić mu nagie ramiona, choć na razie nie posuwała się do niczego więcej.
Jesteś pewny, że żaden wampir nam nie przeszkodzi? Nie chcę, żeby znowu nas ktoś widział – powiedziała, zagryzając w złości wargę.
I oparła tylko grzecznie głowę o bark Fergala. Do czego to doszło, że nie mogli czuć się swobodnie w swoim pokoju?
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale wyczuła czyjąś obecność niedaleko drzwi. Oho – czyli jednak ktoś szedł. Westchnęła głęboko, gdy kroki zatrzymały się pod drzwiami. Już miała odsunąć się od narzeczonego, ale wyczuła, kto przyszedł w odwiedziny.
Fergal, jesteście w pokoju? – spytała sucho Claudia, pukając. Odzywała się po polsku. – Przyszłam… przeprosić. Pan Beleth mnie o to poprosił.
Nie brzmiała na ani trochę przekonaną swoich słów, ale chyba nie miała zamiaru rezygnować, bo uparcie stała pod drzwiami.
A Manuela?
Znowu wpatrywała się płonącymi oczami w Fergala.
Nie. Mogła. Słuchać. Głosu. Tej. Głupiej. Pindy.
Wiesz co? – wysyczała, wspinając się na palce. Objęła narzeczonego za kark. – Zmieniłam zdanie. Kochajmy się teraz. Niech inni nas słyszą. Dłużej mnie nie obchodzą.
I wpiła się mocno w wargi Fergala, namiętnie go całując. Jednocześnie popchnęła jego ciało znowu na ścianę. Przylgnęła do niego, natychmiast ocierając się biodrami i piersiami ukrytymi pod sweterkiem (wspaniale podkreślającym jej słowiańską urodę!).
Fergal? I… Manuelo? – słychać było nadal Claudię. Ledwo wykrztusiła imię Polki. – Przyniosłam wam nieco krwi oraz tuńczyka.
Powiedz jej po niemiecku, że ma czekać – warknęła Manuela, odrywając się na moment od Fergala. – Skoro tak jej zależy na przeprosinach, to niech sobie czeka. Przed drzwiami. Aż SKOŃCZYSZ.
I znowu powróciła do pocałunku. Zahaczała własnymi wargami o jego zęby, tak samo swoimi kłami muskała jego usta. Błądziła głęboko językiem, trzymając jedną dłonią Fergala za twarz.
Drugą w zniecierpliwieniu pozbywała się jego spodni. Coraz głośniej dysząc, przyciskała rozpaczliwie swoją kobiecość do jego krocza.
Nie chciała bawić się w żadne gry wstępne. Nie musiała zresztą – wcześniejszy gorąc spowodowany wstydem teraz zamienił się w płonące pożądanie. Skoro Fergal był z niej taki dumny i chciał ją wynagrodzić za ładne zachowanie w salonie, to da jej tę nagrodę teraz. I to podwójną.
A Claudia?
Niech zazdrości.
Jeżeli narzeczony jeszcze jej nie rozebrał, to w roztargnieniu ściągnęła z siebie sweter przez głowę, jednocześnie wzburzając swoje włosy. Biustonoszem już nie chciało jej się bawić.
Całowała teraz Fergala po szyi, aż nagle wbiła mu się w skórę i zaczęła spijać krew. Jednocześnie prędko rozpinała swoje spodnie i je ściągała. Ręce jej się plątały, a próbując wyjść z nogawek, niemal się wywaliła. Przejechała przez to kłami po szyi Niemca, ale szybko oblizała całą ranę, aby przynieść ukojenie.
Schwyciła w pewnym momencie jego ręce i jedną położyła na własnym pośladku, a drugą skierowała w stronę swojej kobiecości. Patrząc mu prosto w oczy, zaczęła coraz głośniej pojękiwać tuż przy jego ustach.
Opuściła jeszcze jego bokserki. Jeśli chciał, mógł z nich wygrzebać nogi. Manuela w każdym razie nie miała już cierpliwości do pozbywania się dolnej część swojej bielizny. Figi i tak były całe mokre od jej soków, więc po prostu odpowiednio je odchyliła. Było jej wszystko jedno, czy się zniszczą.
Wybadała, czy narzeczony był już gotowy. Jeśli nie, nie omieszkała pomóc mu swoją drobną dłonią. A jeśli tak – spróbowała nakierować się na niego biodrami już teraz, w pozycji stojącej. Uczepiła się jego ciała mocno, cały czas głośno wzdychając.
Nawet jeżeli nie udało jej się nabić na jednego z Dwóch w tej pozycji, to po prostu pociągnęła Fergala na podłogę i go dosiadła, nie siląc się na poskromienie swoich jęków. Jeśli chciał działać inaczej, proszę bardzo. Manuela była teraz gotowa na wszystko.
Claudia tymczasem stała tuż pod drzwiami, ściskając przeklętą tacę z krwią i łososiami.
Czuła się upokorzona?
Polka miała to gdzieś.
Niech suka czeka.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Wto Gru 01, 2020 7:15 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyPon Lis 30, 2020 10:23 pm

Wiedział doskonale, jaka Sojka potrafi być pod wpływem silnych emocji: nieobliczalna, gwałtowna, wybuchowa. Mimo wszystko wiedziałby, jak ją spacyfikować. Ale po co? Wyrzucenie z siebie gniewu było czasami najlepszym lekarstwem dla duszy. Dlatego nie warto było powstrzymywać Manueli przed krzykiem, nerwami i gwałtowną reakcją. MĘSKI Fergal zniósł wszystko dzielnie, a nawet spróbował pocieszyć partnerkę. Co prawda nie było to idealne, ale zrobił tak, jak umiał. Najważniejsze, że szczerze, nic nie zmyślał ani nie wyolbrzymiał. Manuela była dla niego nadzieją na lepsze jutro. Więc bardzo źle było mu wysłuchiwać takich przykrych żalów.
Jakoś zrobiło się lżej, kiedy Manuela odwzajemniła uścisk i nawet podziękowała oraz podłapała jego smutny żart. Fakt... Nie powinien obrażać piesków.
- Wybacz.
Burknął pod nosem, pogładziwszy dodatkowo Sojkę po głowie. Biedna żydówka skrzywdzona przez durne Niemki. Mimo wszystko Rekin cieszył się, że Manuela wreszcie wystawiła kawę na ławę i pokazała gdzie zapatrzonych w siebie raszpli jest miejsce. Tym samym ochroniła swojego uroczego, MĘSKIEGO Fergala.
Tak czy inaczej, wylądowali z powrotem w pokoju. Zmęczeni, upokorzeni - niemalże dzień jak co dzień. Przykre co prawda, bo przecież Beleth nie tak powinien traktować starych - nowych członków rodziny. Lecz czy była to wina starego łowcy? Niestety nie! To diaboliczny Unzi z Devlinem wykazali się debilizmem na poziomie Gustawa. A to poważny poziom.
- Właściwie nie ma co się dziwić, obydwaj mają coś nie tak z głowami. Trafił swój na swego.
Dodał jeszcze. Raczej nie spodziewał się, że para świrów zacznie schodzić im z drogi; prędzej czy później znowu się ze sobą zetkną. Acz Rekin nie miał pojęcia, że Beleth wymierzył karę zakazu zbliżania się do odwołania.
- No coś ty, z całą pewnością Andre pojechałby z wami albo za wami.
Westchnął ciężko, mając pewność, że Manueli raczej taka opcja by się nie spodobała. Niemniej z Adnre byłoby przynajmniej weselej, wszak to doskonale ułożony wampir. Taki z klasą, z wyższych sfer, ot co. Natomiast sam Rekin raczej się nie widział w towarzystwie Estery.
- Nie, nie muszę wybierać się z wami. Powinnaś spędzić czas ze swoją siostrą z dala od tych wszystkich popaprańców.
Dodał do poprzedniej wypowiedzi. Nie dało się nie zauważyć całej napiętej atmosfery. Może właśnie potrzebne było takie wyjście? Żeby się zresetować? Schlecht zapewne znalazłby sobie jakieś przyjemne zajęcie i spędziłby (w tęsknocie za Maniusią) wolny czas.
Ale żeby trochę rozładować napięcie, Rekin postanowił nieco... wyostrzyć atmosferę, lecz pod pozytywnym kątem. Chyba każdy wiedział, że złość oraz żal, potrafi przerodzić się w pełną pasji namiętność. Oczywiście namiętność według Fergala... była dzika, nieokiełznana i w ogóle szkoda się nad tym głowić. Dla niego nawet nie istniała gra wstępna.
Właściwie nie umiał się jej podjąć.
Mimo niepewności Sojki, nie przestawał. Z pożądaniem wpatrywał się w jej rumianą twarz.
- Nie, sprawdziłem każdy zakamarek. Nikt nas nie nagrywa ani nie podsłuchuje.
Oznajmił - uwaga - w miarę cicho. Nie panował nad tonacją, w końcu tracił kontrolę nad samym sobą! Co się więc dziwić? Sojka działała na niego za bardzo.
Warknął, gdy znowu zaczynała mieć wątpliwości. Chyba jasno mówił, że nie miała czego się bać.
- Zamknąłem drzwi, Mańka, daj spokój. Nikt tutaj nie wejdzie, nie przyjdzie i nie będzie nas obserwować. Nie po tym co zaszło w salonie.
Ileż razy miał tłumaczyć? Stawał się mało cierpliwy. Przylgnął do niej bardziej, wodząc nosem po szyi, liznąwszy czasami rozgrzany policzek. Dłonie zsunął na jej pośladki. Za późno, napalił się.
Już prawie. Już sięgał do jej spodni podkreślających słowiańskie nogi, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
Cholera.
- Tego się nie spodziewałem.
Skomentował wyraźnie niezadowolony, że ktoś miał czelność przerywać. W dodatku Claudia! Ta, która zraniła Manieczkę. Najchętniej otworzyłby drzwi, wydarł się, lecz... Polka miała inny pomysł. Czyżby jednak chciała?
Schlecht uśmiechnął się chytrze, prezentując swoje zębiska. Dla niego takie rozwiązanie było idealne.
Chociaż on w tak namiętne pocałunki nie umiał, Manuela sprytnie poprowadziła całą czułość. Niemiec mógł jedynie ją naśladować, a chwilę po, już sam pożerał jej usta. Okaleczał lekko, zlizując szybko krew. Również obmacywał jej ciało, gdy tylko rozpoczęła ocieranie się. Nie trzeba było długo czekać, żeby Dwa Rekinowe zaczęły salutować Hail Manuela.
Dopiero po paru sekundach dotarło do Niemca to, o co poprosiła Polka. Oblizał się powoli, zerknąwszy z ukosa na drzwi. Claudia wciąż tam sterczała.
- STÓJ POD DRZWIAMI I WARUJ!
Ryknął ostro, mając gdzieś, że Claudię mogło nieco zaboleć. Sama była sobie winna; mogła lepiej odnosić się do narzeczonej Rekina. A skoro załatwili sprawę, przeszli do dalszych czułości. Wymiana ślin oraz krwi nie miała końca. Niemiec starał się skupić na tym, co się działo, ale szło mu to z trudem; im głębiej zanurzał się w pragnieniu, tym gorzej dla otoczenia. Obecnie liczyło się gorące, wilgotne ciało Manueli. Pragnął się w niej zanurzyć, wydrzeć z niej od nowa niewinność i pochłonąć w całości.
Tak jak na basenie.
Szybko jednak odsunął od siebie myśli.
Szybko pozbywali się ubrań, właściwie jeśli zapanowały gdzieś trudności, kochankowie pomagali sobie wzajemnie. Tylko z czasem Sojkę szło ciężej opanować, jak widać sama wpadła w sidła dzikiej namiętności, nie pozwalając sobie na żadną przerwę. Niemniej skrzywił się, kiedy go ugryzła, odruchowo chciał ją od siebie odsunąć, jednak szybko został wynagrodzony; wreszcie sięgnął tam, gdzie chciał. Mokra Manka od razu zaniechała jego planów odsunięcia od szyi. Właściwie walić to, zacisnął mocno swoje palce na kroczu wampirzycy, zanurzając palce w jej ciepłym wnętrzu. Oczywiście musiał wyminąć materiał fig.
Po co jej bielizna tak w ogóle? Przeszkadzała tylko.
Zaczął poruszać palcem, dysząc przy tym głośno. Polka nie musiała martwić się o dwóch przyjaciół - byli już w gotowości od dawna. Czekały tylko na przywitanie się z Mańkowym pierogiem.
Chwycił ją pewnie za pośladki, gdy zapragnęła nabić się na stojąco. Chociaż jeden z Dwóch był zasmucony, skoro został pominięty. Jak mogła?
Mimo wszystko ciężko było oderwać wzrok od poruszającej się Manueli. Falujących piersi, przylegających co chwila do nagiej klaty. Jednak nie długo przebywali w pozycji pionowej. Znaleźli się na podłodze, i o dziwo, to Mańka znalazła się na górze, dosiadając Rekina. Warto jednak dodać, że Schlecht chwycił ją za biodra mocno, aby nabić ja na dwa. Nie ma łatwo, co to, to nie. Niech czuje rozdzierający, ale przyjemny ból Przecież lubiła Dwóch kolesi!
- Jęcz głośniej! Chcę cię dobrze słyszeć!
Sam nie oszczędzał na sile głosu, w końcu też był pochłonięty. W pewnym momencie wyprostował się w miarę możliwości, obejmując ciało Polki. Zaczął zaciskać dłonie na jej piersiach, co jakiś czas wbijając w nie pazury. Ugniatał mocno, pieścił. Wargi również przylepiły się do Mańkowych ust, wpychając głęboko jęzor. Niech mu jęczy prosto w paszczę, niech wyje i wije się jednocześnie. Pazury znalazły się na plecach wampirzycy, wbijając się dość mocno. Z ran pociekła odrobina krwi, tworząc czerwone ślady. Jednak nie on oblizał palce u jednej dłoni, wskazującego palca wepchnął do buzi narzeczonej. Zaczął również wpatrywać się w jej oczy.
A Claudia? Patrzyła się tylko na wciąż zamknięte drzwi, słuchając wszystkich odgłosów dobiegających zza drzwi.
Była przegrana. Sojka pokazała gdzie jest jej miejsce jako kobiety; z dala od obiecanego jej wampira. Tyle lat czekała, a co dostała? Fergala z Narzeczoną, która nie odpuszczała.
Chciała wojny? Dostanie ją! Zabrała krew oraz ryby ze sobą. Wściekła, poniżona, zraniona. Najwidoczniej nie tylko Manuela stanowiła przeszkodę, wrogiem okazał się też Rekin.
- Aż tak kochasz tą żydówkę?
Syknęła pod nosem, wymuszając na sobie uśmiech. Chociaż było jej przykro, nie odpuści. Należała do zawziętych suk.
Co do narzeczeństwa; Manka już nie ujeżdżała Fergala. Zmienili pozycję. Teraz ona była na klęczkach z wypiętą pupą. A Schlecht dopadł do niej niczym zwierz, posuwając mocno. Rozkręcił się. Już nie  było hamulców, nawet gdy nie wyczuwał już Claudii za drzwiami. Co gorsza pokazały się skrzela! Tracił nad sobą panowanie, ale co się dziwić? Polka była dla niego jak zakazany owoc! Musiał po nią sięgnąć, chociażby za każdą cenę.
Chwycił ją za włosy, dociskając głową do dywanu. Nie obeszło się też bez ugryzień.
Znowu.
Jak widać Mańka lubi zbierać ugryzienia, ale z drugiej strony... Naznaczyć już jej bardziej nie mógł. Jeśli jednak Polka będzie chciała już przerwać, będzie musiała wytrwać, Niemiec w końcu dojdzie, dając też spokój zmęczonej partnerce.
Czy to jednak był koniec milutkiego seksu? To się okaże.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyWto Gru 01, 2020 8:47 pm

Manuela na potencjalną kawę wolałaby wybyć z Fergalem niż z Andrem, chociaż wiedziała, że ten drugi będzie musiał pojechać. Nie chciała jednak zostawiać narzeczonego samego. Mógłby co prawda posiedzieć z Kriegiem w posesji, ale kto wie, czy inne wampiry by go nie dręczyły?
Na pewno jednak nie chciała załatwiać tego dzisiaj. Petra pewnie jeszcze siedziała z Esterką w salonie, załamana, próbując ratować dalszą część małej posiadówki. Ne ma po co jej dręczyć.
Pomyślimy – obiecała więc Manuela, postanawiając odłożyć ten temat na przyszłość.
Zresztą teraz skupiła swoje myśli na czymś zupełnie innym. Fergal subtelnie zaproponował mały relaks dla ich obojga, więc wiadome, że kawa zeszła na dalszy plan.
Polka trochę się opierała, trochę kręciła nosem, trochę mruczała z niepewnością, chociaż też wzdychała, gdy lizał jej policzek czy trzymał dłonie na pośladkach. Gdyby tylko nie bała się, że ktoś ich może podglądać lub słyszeć…
A właściwie czemu nie? Niech to robi!
Skoro Claudia już widziała ich podczas seksu, a i tak nadal śmiała podrywać Fergala, to może najwyższy czas, aby też usłyszała, jak mu było dobrze z żydówką, a nie z Niemką?
I Manuela przystąpiła do działania. Tym razem to ona zaatakowała ciało narzeczonego i zapalczywie się do niego dobierała. Ignorowała powstające małe ranki na ustach, ignorowała coraz bardziej zirytowaną Claudię i w ogóle ignorowała wszystko poza nadchodzącą przyjemnością.
Na najbliższą chwilę postawiła sobie za cel: absolutnie nie powstrzymywać się w okazywaniu zadowolenia. I twardo się tego trzymała.
Wzdychała głośno już przy samym dotyku przez ubrania. Kiedy Fergal wrzasnął do Claudii, przeszedł ją dreszcz.
Brzmiał tak, jakby rozkazywał więźniowi z obozu.
Uśmiechnęła się z satysfakcją. Niech Niemka wie, że nie jest w niczym lepsza.
Gdy była już całkiem naga – pomijając niesforne, wilgotne figi – ocierała się rozgrzanym ciałem o Fergala, spijając co chwilę trochę jego krwi. Nadal czuła obecność tamtej suki za drzwiami, więc zaczęła jęczeć jeszcze głośniej, gdy poczuła palce narzeczonego w swoim wnętrzu.
Ale to było za mało. Chciała więcej. I to natychmiast. Płonęła tam na dole i potrzebowała już spotkać ukochane Dwa. Potrzebowała, żeby Rekin rozrywał ją od środka.
Z początkowo stojącej pozycji, podczas której przyciskała Fergala do ściany, szybko przeszli na podłogę, gdzie mogła już ujeżdżać swojego Niemca.
Krzyknęła dźwięcznie, gdy wymusił na niej nabicie się na oba twarde naraz. To zawsze bolało, ale jednocześnie sprawiało błogą przyjemność.
Zaczęła dziko poruszać biodrami, tak szybko, jak tylko mogła. Namiętnie przyjmowała jego Dwa, ocierała się o nie mokrym wnętrzem, stękając z rozkoszy. Chyba po raz pierwszy tak długo sama nadawała rytm całemu aktu.
Na słowa Fergala natychmiast zaczęła krzyczeć jeszcze donośniej. Och tak, tak, niech wie, jak było jej dobrze.
Jeżeli Andre wrócił do swojego pokoju, to pewnie obok Claudii był drugim świadkiem ich stosunku.
Trudno, nie myślała teraz o tym.
Jęczała imię narzeczonego, prosiła, żeby ją więcej dotykał, żeby ją pieścił. Wzrok miała całkiem przesłonięty pożądaniem. Nie przestawała ruszać biodrami, nawet gdy zaczął ranić jej plecy – właściwie przyległa do niego mocniej, dotykając piersiami jego klatki piersiowej.
Najpierw wepchnął jej do buzi swój język, a potem palec skąpany w jej krwi, wymieszanej w dodatku z jej wcześniejszymi sokami. Natychmiast zaczęła go ssać, też patrząc mu prosto w oczy. Nie przestawała, rzecz jasna, głośno dawać znać o swoim zadowoleniu.
Nawet gdy Claudia odeszła, i tak namiętnie stękała. Przecież nie kochali się dla widowni, tylko dla samych siebie – tamta Niemka była tylko przykrym dodatkiem, który się napatoczył.
W końcu wylądowała brzuchem do podłogi, więc mogli dokończyć brutalny seks w chyba ulubionej pozycji Fergala. Wypięła wysoko pupę, dając mu dostęp do całej siebie.
Brał ją o wiele mocniej, niż ona była w stanie go ujeżdżać, ale to tylko bardziej ją nakręcało. Znowu zdominowana i sprowadzona do podłogi, pokrzykiwała jego imię prosto w dywan. Czuła, że była blisko orgazmu.
Kiedy ugryzł ją któryś raz z rzędu i jednocześnie mocno na ją natarł, nie wytrzymała i poddała się obezwładniającej przyjemności. Kolana się pod nią ugięły, chyba kilka razy krzyknęła imię ukochanego, po czym dała już odpocząć swojemu drżącemu ciału. Narzeczony doszedł niedługo po tym, wywołując tym samym jej kolejny spazm rozkoszy. Przez jakiś czas jeszcze cicho pojękiwała, do momentu, aż wyjął z niej swoje męskości.
Opadła wtedy całkiem na dywan – zabrudzony, no bo jakże inaczej – i brała oddech za oddechem.
Ona by nie dała rady – powiedziała nagle pomiędzy westchnięciami. – Przyjąć dwóch naraz. Tylko ja mogę – sprecyzowała, patrząc spod rozczochranych włosów na Fergala.
Powoli się podniosła, mrucząc przy tym. Cały dół jej pulsował.
Znowu miała krew na całej skórze, ale nie powstrzymało ją to od buchnięcia się chwilowo na kołdrę. Była wymęczona – psychicznie i fizycznie. Chociaż mentalnie miała się już coraz lepiej.
Zażenowanie z salonu na razie znikło. Co prawda powoli do niej docierało, co właśnie odwaliła przed Claudią, i to z własnej inicjatywy, ale była jeszcze zbyt świeżo po seksie, aby się tym przejmować. Pewnie kolejnego dnia będzie jej głupio.
Przecież na co dzień była stonowana i nie taka lubieżna!
Miała nadzieję, że Fergal przygotuje kąpiel albo weźmie ją pod prysznic, bo samej jej się iść nie chciało. Tak czy siak, gdy się w końcu ogarnęli, wtuliła się w narzeczonego pod kołdrą i przymknęła oczy.
Tuż przed snem wyczuła jeszcze przechodzącą Esterkę obok ich pokoju. Dopiero wracała ze spotkania.
Czyli nie słyszała narzeczeństwa.
O tyle dobrze.

Kolejny dzień okazał się, o dziwo, całkiem normalny, więc nieprzyzwyczajona do takiego stanu rzeczy Manuela ciągle podejrzanie się rozglądała. Odwiedziła ich pani Petra, ponownie przepraszając i obiecując, że wszystko im wynagrodzi. Polka przysiadła też na jakiś czas z Esterką, gdy Krieg zabrał Fergala na siłownię. Kiedy potem narzeczeństwo wędrowało wspólnie po korytarzach, niespecjalnie ktoś się nimi przejmował. Parę ukradkowych spojrzeń co prawda było, ale na szczęście większość mieszkańców okazała się na tyle dojrzała, aby przejść nad wczorajszym spotkaniem do porządku dziennego.
Ani Unzi, ani Andre nie wchodzili im w drogę. Petra wyjaśniła, jakie dostali kary. Z jednej strony, Manuela cieszyła się, że żadnego z nich nie musiała widzieć, z drugiej…
Zasługiwali na coś więcej. Dobrze wiedziała, że Beleth mógłby ukarać ich boleśniej.
Cieszyła się jednak ze spokojnego dnia i wolnego, niczym niezakłóconego wieczoru. Nawet Claudia zaszyła się gdzieś ze swoim gangiem, więc Manuela i Fergal mogli relaksować się wspólnie do woli.
Dopiero noc miała wszystko zmienić.
Śpiące narzeczeństwo nie wiedziało, że Beleth i Schulz już zaplanowali kilka eksperymentów – i że ofiarą pierwszych z nich miała stać się Manuela.
Weszli cicho do pokoju razem z Andrem, który odpowiednio wyciszył swoją aurę, już dobrych kilka godzin po tym, gdy para usnęła. Beleth oczywiście miał klucz do każdego pokoju, właśnie na taką sytuację.
Schulz najpierw bezgłośnie wstrzyknął Fergalowi środek usypiający. Szalejący Rekin był ostatnim, czego potrzebowali. Beleth i Andre grzecznie poczekali przy drzwiach, dopóki lekarz nie dał znać, że specyfik zadziałał. Dopiero wtedy wspólnie ze szlachetnym sięgnęli po Manuelę. Wyrwali ją ze snu i zaczęli biedną, w Fergalowej koszuli, wywlekać z łóżka.
Co się dzieje? – spytała wpierw niemrawo. Gdy doszło do niej, że gdzieś próbują ją zaciągnąć, zaczęła się wyrywać. – Nie! Chwila! Co jest?! Fergal! Fergal, obudź się! – zaczęła szturchać narzeczonego, ale bez skutku. Ze zdenerwowaniem spojrzała na Andrego. – Co to ma znaczyć?! Gdzie mnie zabieracie?!
Ale wampir nie mógł nic wyjawiać bez woli Beletha, więc jedynie siłą wyciągnął ją spod pościeli. Była coraz bardziej wystraszona i piszczała za Fergalem. Niestety, Schulz zabronił ją usypiać przed położeniem na stół operacyjny, więc musieli jakoś dowlec na dół świadomą Polkę.
A biedny Rekin nawet nie mógł się obudzić.


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Sob Gru 05, 2020 2:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySro Gru 02, 2020 9:40 pm

Claudia mogła nasłuchać się odgłosów podchodzących zza drzwi. Nie tylko poczuła się urażona, ale też i sprowokowana do działania. Manuela wraz z Fergalem przeholowali sobie na całego, a zwłaszcza ta okropna wampirzyca. Naprawdę Rekin leciał na dawne obozowe siksy? Najwidoczniej, skoro rżnął jedną. W drodze do kuchni z wściekłości wyrzuciła ryby, a krew zaserwowała Devlinowi. Oczywiście wspomniała też zbokowi, co takiego niedawno się nasłuchała. Devlin ze smutkiem spojrzał na puste miejsce w którym niedawno stało biurko. Kara za podglądanie: niedostanie nowych mebli i komputera dopóki nie poprawi swojego zachowania.
Ale wracając do narzeczeństwa. Wciąż delektowali się na swój sposób wspólnymi chwilami. Co prawda kolejny raz zabrudzili krwią, sokami i innymi płynami dywan. Zapewne skończy się tak, że Fergal na drugi dzień będzie musiał wszystko wyczyścić. Chyba, że pomoże mu Manieczka.
Lecz czy Rekin przejmował się w tym momencie skutkami? Nie. On obecnie był myślami przy ciele wampirzycy, którą kolejny raz brutalnie penetrował i gryzł. Gdy tylko poruszyła się chociaż raz, atakował ją szczękami i powarkiwał przy tym groźnie. Małą tkwić w armatniej pozycji do momentu, w którym nie dojdzie. A gdy tylko do tego doszło, mogli odetchnąć.
- Oczywiście, że tylko ty możesz.
Zgodził się na słowa Sojki. Właściwie nawet nie chciał sprawdzać, czy Claudia przyjmie dwa na raz czy jednego. Jakoś się do tego nie wyrywał; wszak Niemiec to lojalne i wierne stworzenie.
Nie w głowie mu zabawa w chodzący bank spermy. Wolał mieć stałą partnerkę.
Nim pozbierali się i udali do łazienki, musieli odpocząć. Schlecht wstać, wyprostować grzbiet i pozbierać ubrania. Chociaż już nie miał czego ukrywać przed Manuelą.
- Można śmiało powiedzieć, że jesteś weteranką naszych Upojnych chwil.
Prawie zabrzmiał tak, jakby chciał zażartować. I nie obeszło się bez odświeżenia ciał. Szybki wspólny prysznic i powrót do miękkiego łóżka.
Zawstydzająca sytuacja z salony powoli stawała się jedynie przeszłością, o której nie warto pamiętać. W dodatku Beleth zapewnił ich, że nie powinno się to więcej powtórzyć. Cóż, Fergal też liczył, że w końcu będą mogli się nacieszyć PRYWATNOŚCIĄ.
Owszem, nacieszyli się zaledwie jeden dzień, i to niecały. Para spędziła całkiem spokojne poranne i po południowe godziny. Pokazał narzeczonej resztę domu, dając jej też chwilę wolności od siebie. Co prawda wciąż się krzywo patrzył na Esterkę. Nie mógł szybko zaufać komuś, kto znał całą prawdę o śmierdzi rodziny Sojki. Cały czas miał nadzieję, że młodszej Sojce nie odbije i nie powie prawdy. Starsza Sojka na pewno przestałaby już chętnie rozwijać ich relację. Dlatego z duszą na ramieniu spędził parę godzin na siłowni w towarzystwie Kriega i dwóch innych wampirów: nowych mieszkańców, których Rekin nie znał. O tyle dobrze, że okazali się w porządku i przyjaźnie odnosili się do uciekiniera.
Nawet sam Rekin odrobinę się uspokoił i nie był aż tak podejrzliwy względem innych. Mimo wszystko jednak wciąż pozostawał czujny.
Nie wiedział jednak, że wszystko miało się zmienić wieczorem. Kiedy wraz z Manuelą udali się na spoczynek, do pokoju wparował Beleth z Schulzem i Andre. Schlecht nie miał jak zareagować, aby ochronić Manuelę przed porwaniem, gdyż wstrzyknięto mu środek wzmacniający sen. Więc nie uchylił jednej powieki, kiedy wampirzyca bezsilnie próbowała go rozbudzić. Spał jak zabity.
Biedną Polkę zabrano do tymczasowego gabinetu Schulza umieszczonego w podziemiach: odpowiednio przygotowane pod badania i wszelkiego typu zabiegi bądź operacje. Było nawet krzesło ginekologiczne. Przytrzymywana Sojka przez szlachetnego nie miała szans na wyrwanie się i ucieczkę. Była skazana na złowieszczą trójkę - a raczej dwójkę, gdyż Andre był tylko żołnierzem wykonującym rozkaz.
- Połóż ją na stole. Podam jej narkozę.
Polecił Schulz wampirowi, a Beleth dodatkowo skinął głową, żeby Andre posłuchał rozkazu doktorka. Manuela wylądowała na stole. Przypięta pasami, uśpiona i poddana zabiegowi upiększającemu
Dzięki badaniom nad krwią, Schulz z Belethem zdołali wzmocnić słabą, ex - ludzka krew na mocniejszą; chociażby szybsza regeneracja i większa siła. Porównywalna nawet do wampirów niższej czystej krwi C. Co najważniejsze; udało się też uzyskać dodatkową moc dla Manueli. Przeszczep niektórych organów, transfuzja krwi. Mogli też zaobserwować w jakim tempie organy zaczęły się przyjmować.
- Beleth, spójrz. Jest tak, jak myślałem: wątroba i nerki już się zagoiły. Krew również dobrze się przyjęła. Chociaż martwi mnie czy ulepszenie jej płodności za użyciem genów zwierzęcia... nie doda jakiś skutków ubocznych.
Długopisem podrapał się lekarz po czole. Łowca oczywiście słuchał go, ale jakoś zbytnio nie przejął. Ważne, żeby Manuela była płodna, skoro to ona okazała się wybranką Fergala. Liczył na potomstwo. W końcu wiedział, że rekinie geny są bardzo dobre i cenne.
Dlatego też kontynuowali operację... Bez Andre. On nie mógł patrzeć na biedną Polkę, która była krojona i operowana, tylko dlatego, że ludzka chciwość musiała zostać zaspokojona.

Zabieg trwał parę godzin. Umyta, ogarnięta wampirzyca trafiła z powrotem do sypialni Schlechta. Nie znajdzie na sobie żadnych śladów po operacji. Jedynie będzie odczuwała dyskomfort w środku wnętrzności, no i bólu podbrzusza: skurcze mięśni jak w przypadku menstruacji.
Co natomiast było z Fergalem? Wciąż spał, ale nie z powodu środka nasennego, który powinien przestać działać. Po prostu za dobrze mu się spało.
Nie byli jednak długo sami. Cicho zapukała Estera, która szybko wejdzie i postawi tacę z dzbanem krwi i szklankami - dwiema, o dziwo.
- Pan Beleth kazał przynieść. Mówił, że potrzebujesz teraz dużo krwi. Dobrze się czujesz?
Jak widać dziewczyna nie była świadoma tego, co stało się z jej siostrą. I pytanie.
Czy Manuela wiedziała? Mogła mieć wspomnienie, że była wybudzona. Ale co dalej? Na ten moment dokuczała jej amnezja, ale z czasem zacznie sobie przypominać; nawet za chwilę, nawet za kilka dni. Mimo wszystko mogła odczuć, że była... silniejsza. Estera z niechęcią spojrzała na Fergala, po czym usiadła na brzegu łóżka po stronie siostrzyczki.
- Widziałam Devlina, który spacerował po ogrodzie i powtarzał w kółko, że musi was przeprosić. Był w bardzo dziwnym stanie; niby smutny, a zarazem podekscytowany.
Nie wiedziała czy może o tym mówić, lecz gdy usłyszała imię swojej siostry, uznała iż trzeba.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała: śmiało dawaj znać.
Dodała, drapiąc się po powiece, która mrugała ze średnią prędkością porównywalną do poruszania się żółwia lądowego.  No i warto wspomnieć, że Śpiący Rekin zaczął się wybudzać. Jednakże, gdy ujrzał Esterę, od razu wydał z siebie niezadowolony pomruk.
- Tak, też się cieszę, że cię widzę, Schlecht.
Odezwała się po polsku Estera - wcześniej mówiła w jidysz - krzyżując ręce na klatce piersiowej. Niemiec zbył komentarz milczeniem i wstał z łóżka. Sięgnął szybko po spodnie dresowe, bo przecież nie zamierzał paradować w samych bokserkach przy bachorze.
- A ty nie masz jakiś innych zajęć? Na przykład; Męczenie kogoś innego?
Kwaśno skierował się do młodszej Sojki, posyłając jej przyjemnie wrogie spojrzenie. Estera uśmiechnęła się wrednie, zerknąwszy z nad ramienia na Niemca.
- Właśnie je zaczęłam i na mojej liście góruje twoje imię.
Odgryzła się, na co Rekin prychnął wściekle. Stanął nad nią i palcem pokazał drzwi. Już wiadomo co znaczył ten jakże przemiły gest skierowany głównie do siostry Manueli.
- TAM SĄ KURWA DRZWI! IDŹ I ODDYCHAJ GDZIEŚ INDZIEJ, BYLE NIE TUTAJ!
O tak, nie ma to jak zacząć poranek od cudownych, wspólnych chwil z przyjaciółką z dawnych lat. Manuela na pewno będzie wniebowzięta.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySob Gru 05, 2020 3:44 pm

Schulz w końcu, po tylu latach, dopiął swego i przeprowadził eksperymenty na ciele Manueli. Szkoda tylko, że miała już wampirze ciało, więc przetoczenie krwi czy narządów nie było aż takim problemem – regeneracja następowała o wiele szybciej.
Dawniej marzyła mu się transplantacja wampirzej macicy w miejsce ludzkiej – ot, aby zobaczyć, czy człowiek może urodzić krwiopijcę. Niestety, taki eksperyment nie był możliwy, więc musiał zadowolić się tym, co ma.
Andre skutecznie uciszał Manuelę, gdy prowadzili ją przez korytarz, a kiedy w końcu legła na stole, Schulz mógł ją uśpić i przystąpić do działania. Możliwości eksperymentowania na wampirach były jednym z warunków jego obecnej współpracy z Belethem. W przyszłości łowca miał też udostępnić lekarzowi ciała z wyższą, lepszą krwią.
Nieświadoma niczego Polka uzyskała nie tylko więcej siły i lepszą zdolność do regeneracji, ale i nową (a obecnie wręcz jedyną) moc, której z pewnością na początku nie będzie umiała opanować.
No i oprócz tego ujawni się parę mało znaczących skutków ubocznych.
Ale czy Schulz lub Beleth się tym przejmowali?

Nie czuła, gdy przenosili ją z powrotem do łóżka. Nie pamiętała niczego z operacji, a po przebudzeniu nie miała też w głowie sytuacji, gdy Beleth, Andre i Schulz wyrwali ją z pokoju. Jak długo będzie utrzymywać się amnezja? Parę godzin? Dni?
Obudziła się po wejściu Esterki. Wystarczyła próba wstania, aby poczuła, że coś jest nie tak.
Dzień dobry, Esti – przywitała się z wyraźnie skrzywioną miną z powodu bólu. – Ja… właściwie nie do końca.
Nie wiedziała, co się dzieje. Odchyliła kołdrę, zajrzała nawet pod koszulę, w której spała, ale nie dostrzegła nic dziwnego. Mimo tego czuła potworny dyskomfort we wnętrznościach – wątroba, nerki czy żołądek zdawały się płonąć. Nie tak mocno, że ledwo mogłaby wytrzymać, niemniej nie było to przyjemne.
No i skurcze w podbrzuszu, w okolicy jajników… Zapomniała, że taki ból w ogóle istniał.
Kiedy ostatnio miała miesiączkę? Chyba w obozie?
Położyła się z powrotem na plecach i zaczęła masować okolice bioder.
Źle się czuję – wyżaliła się Fergalowi. – Wszystko mnie boli w środku. Ale przecież wczoraj nic się nie działo?... – dopytała dla pewności, bo choć doskonale pamiętała cały dzień, nie wykluczała, że ktoś nie zmienił jej pamięci.
Już nieraz w życiu tego doświadczała.
Zaczęła kokosić się w łóżku, próbując dobrać jak najwygodniejszą pozycję, która zminimalizuje dyskomfort. Z jednej strony z tym bólem czuła się jak człowiek, a z drugiej… miała wrażenie, że do człowieczeństwa było jej jeszcze dalej niż wczoraj.
Zaciągnęła się nawet zapachem Fergala. Przyjemna, kusząca woń wydała się o wiele mocniejsza niż wcześniej. Wychwytywała też więcej dźwięków zza okna, jak szum drzew czy trel ptaków.
Esti – mruknęła, chwytając ją za rękę, gdy ta przysiadła obok. – Devlin i Unzi to jedne z ostatnich osób, jakie chcę widzieć, choćby nie wiem, co się działo. Mam gdzieś jego przeprosiny. On nam zamontował kamery w pokoju i łazience i nas podglądał. Zbok – skrzywiła się ponowie. – I dziękuję, skarbie. Na razie nie mam siły wstawać. Czuję się tak, jakbym mogła przeleżeć cały dzień – mruknęła.
Przeturlała się w stronę Fergala i gestem poprosiła go, aby podał jej szklankę z krwią.
Sądziłam, że wampiry nie chorują na typowe ludzkie choroby, ale mam wrażenie, że mnie coś dopadło – westchnęła, gdy przechwytywała naczynie…
…Które po wpływem jej chwytu pękło na setki kawałków. Ciepła krew obryzgała Manuelę i jej seksowną piżamkę, a odłamki wbiły się w jej dłoń i wylądowały na pościeli.
Zaskoczona Polka przez moment wpatrywała się w swoją rękę.
Co jest?
Przecież chwyciła szklankę normalnie, tak jak zawsze.
Dlaczego miała wrażenie, że wywarła na szkle o wiele większy nacisk?
To… musiało być jakieś felerne naczynie – wykrztusiła, wstając powoli z łóżka.
Zgięła się z niesmakiem na twarzy, zdrową ręką objęła za brzuch i poczłapała do łazienki. Po drodze złapała jakąś koszulę Fergala, którą planowała użyć jako zastępczą piżamę.
Żałowała, że się obudziła. Wolałaby przespać cały dzisiejszy dzień.
Nie kłóćcie się, błagam. Nie dzisiaj. Nie mam siły – wydusiła, jeszcze zanim zamknęła za sobą drzwi.
Usłyszała krzyk Fergala, na który Esterka odpowiedziała podniesionym głosem. Zaczęli bombardować się słowami.
Całe jej wnętrze dawało zbytnio w kość, aby się tym przejęła. Odkręciła więc ciepłą wodę pod prysznicem, aby ich nie słyszeć. O dziwo, słuch miała bardziej wyczulony niż wcześniej, więc mimo strumienia docierały do niej wszystkie krzyki:
Nie machaj tym wstrętnym rybim paluchem! On się nadaje tylko na tran! Nie będziesz mi rozkazywać, popaprańcu! – marudziła akurat Esterka.
Manuela aż pacnęła głową o ścianę prysznica.
Zabolało – znowu zrobiła to mocniej, niż planowała.
Masując jedną ręką czoło, a drugą podbrzusze, w końcu jakoś dochodziła do siebie. Ciepła woda wpływałą kojąco na jej ciało. Obejrzała się też dokładnie – nie widziała żadnych nowych śladów. Zero siniaków, zadrapań czy podejrzanych blizn.
Więc o co, do diabła, chodziło?
Zaniepokoiło ją dopiero to, co stało się po wyjściu spod prysznica. Zakładając figi, poczuła na palcach lepką, ciepłą ciecz.
Z przerażeniem odkryła, że z jej pochwy wypłynął skrzep krwi. Trochę przypominał miesiączkę, ale był zbyt jasny i było go zbyt mało.
Uchyliła drzwi łazienki.
Fergal, chodź na chwilę – poprosiła zaniepokojona. – Esterka, czy mogłabyś mi przynieść jakiś ciepły kompres na brzuch? Może pani Petra będzie coś mieć.
Mała akurat siedziała na stole i trzymała w ręku resztki szklanki, którą wcześniej rozbiła siostra. Podczas jej prysznica uprzątnęła je z łóżka (oczywiście, nie przestając kłócić się z Fergalem), a teraz planowała… rzucić nimi w Rekina.
Już nawet się zamachiwała, ale Manuela w ostatniej chwili jej przerwała.
Oczywiście, wyszła z pokoju, aby spełnić prośbę. Na odchodne spiorunowała jeszcze Rekina wzrokiem.
Starsza Polka chwilowo miała gdzieś ich wzajemne fochy. W łazience pokazała Fergalowi swoje czerwone palce.
Krawię – wykrztusiła. – Wiesz, krwawię na dole. A ostatnio krwawiłam w obozie. Teraz nie ma tego dużo i nie do końca wygląda jak krew z miesiączki, ale… ale to dziwne.
Jeżeli Fergal sobie życzył, mógł zlizać specjał z Mańki z jej palców. Jeśli nie, umyła dłoń i wróciła do pokoju. Ponownie buchnęła się do łóżka.
Źle się czuję. Z jednej strony nie panuję nad swoimi ruchami i wszystko wykonuję zbyt mocno, z drugiej jest mi słabo i boli mnie wnętrze. Wracam spać – oznajmiła.
Sięgnęła jeszcze po drugą szklankę, o ile Fergal nie wypił całej krwi. Tym razem schwyciła ją bardzo ostrożnie. Upiła kilka łyków.
Skuliła się pod kołdrą i dłońmi masowała brzuch. Czekała, aż Esterka przyniesie jej jakiś termofor.
Tymczasem do pokoju zapukał Andre. Gdy Fergal mu otworzył, ten najpierw uważnie przyjrzał się Manueli. Polka ledwo na niego zerknęła – nadal nie pamiętała, co jej zrobili w nocy.
Pan Beleth chciałby wam zaproponować tej nocy wycieczkę do lasu – mruknął tajemniczo. Fergal powinien z jego wzroku wyczytać, że chodziło o polowanie. – Weźmie jeszcze kogoś, ale obiecał, że nikogo, hm, drażliwego. Czyli Devlin, Unzi i Claudia odpadają. Prosi, żebyście do niego przyszli przed północą, jeśli będziecie na siłach.
Manuela ledwo mruknęła coś pod kołdrą. Ukradkiem zerknęła na zegarek – do rzekomej wycieczki było dużo czasu. Zdąży się przespać.
A tymczasem może chcesz zejść do basenu? Chyba potrzebujesz relaksu po ostatnich dniach – mruknął Andre, wycofując się na korytarz, bo akurat szła Esterka z ciepłym termosem. Uśmiechnęła się szeroko do swojego pana.
Jeśli Fergal miał jakieś wątpliwości, Manuela powiedziała:
Leć, korzystaj. Tym razem przynajmniej nie będzie Devlina. – Z wdzięcznością przyjęła od Esti termofor i ułożyła go na podbrzuszu. Mruknęła z zadowoleniem. – Ja się stąd nie ruszę, nie martw się. Zostaję cały dzień w łóżku.
Rekin nie miał też się czego obawiać, jeśli chodzi o młodszą Sojkę – starsza zdecydowanie nie czuła się najlepiej i nie w głowie jej były teraz żadne rozmowy rodzinno-obozowe. Chciała tylko snu i spokoju.
Andre podczas tej krótkiej wizyty uważnie ocenił jej stan. Schulz ostrzegał, że przez cały kolejny dzień może być osłabiona, ale póki nie było wewnętrznego krwotoku czy innych poważnych dolegliwości, nie ma się o co martwić.
Czuł jednak, że gdy prawda wyjdzie na jaw, Fergal będzie chciał rozszarpać lekarza. Dlatego zdecydował się zabrać go teraz do basenu – aby wyciszył się przed tym, co miało nadejść.

Manuela faktycznie przespała zdecydowaną większość dnia, tuląc się do poduszek i ciepłego termofora, a także co jakiś czas popijając świeżą krew, którą przynosiła Esterka. Jeśli Fergal wrócił, to w spokoju wypytała go o to, jak spędził te godziny. Wstała jednak dopiero przed nocą.
Czuła się lepiej. Właściwie nie miała już ochoty dłużej odpoczywać. Co prawda nadal dopadało ją lekkie kłucie w jajnikach czy innych narządach, ale o wiele słabsze niż wcześniej.
Zakładając czarne, wygodne spodnie podkreślające jej żydowskie nóżki, zbadała się tam na dole.
Już nie krwawię – odetchnęła z ulgą przy Fergalu. – Trochę mi lepiej. Nie wiem, co to było. Może wczoraj wypiłam jakąś zepsutą krew.
Ubrała się jeszcze w wygodne botki i jakąś bluzkę, po czym przeciągnęła się z długim mruknięciem.
W ogóle to miałam dziwny sen z Belethem, Andrem i Schulzem, ale niemal nic nie pamiętam. Jak przez mgłę – wyżaliła się. – Czyli co, mamy iść do tego lasu?
I stanęła gotowa przy drzwiach. Za cholerę nie wiedziała, po co łowca ich tam ciągnął, ale obiecała nie protestować.
Może po prostu chciał im wynagrodzić zachowanie Devlina?
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptySob Gru 05, 2020 9:15 pm

Boleści Manueli raczej nikt się nie spodziewał, zwłaszcza lezący obok niej dżentelmen o rekinich szczękach. Właściwie był bardziej skupiony na kłótni młodszą Sojką, niż na obolałej starszej. Dopiero gdy zaczęła się wiercić oraz przyznała do kiepskiego samopoczucia, zwrócił się ku niej.
- Rety, Mańka. Przecież nie powinno cię nic boleć!
Oczywiście pił do ich stosunku, który odbył się dwie noce temu. I jak widać troskliwość miał opanowaną do perfekcji. Niemniej poprawił się, nawet nie przyjmując do siebie krzywego spojrzenia Estery.
- Nie opuszczaj dzisiaj łóżka.
Zabrzmiał już mniej nerwowo, nawet zaczął się martwić. To niedobrze, że czuła ból. Może faktycznie przeholował podczas igraszek?
Ale do cholery... Nie kontrolował tego.
W dodatku kobiety zaś zaczęły mówić w tym dziwnym języki. Jidysz. Najchętniej by zabronił... Szkoda, że nie mógł. Sojki z całą pewnością by się obraziły, a jego posądzono by o powrót do bycia naziolem.
Estera aż zamarła słysząc to, co powiedziała siostra. Więc Devlin naprawdę ma nierówno pod sufitem. Dlatego też postanowiła więcej tego nie ciągnąć, uśmiechnęła się ino do Manueli, ścisnąwszy jej dłoń. Co do Niemca...
Podaj szklankę z krwią.
No tak. On może być służącym, który nawet nie może włączyć się do rozmowy bo nic z niej nie rozumiał.
Mimo wszystko jednak podał jej szklankę milcząc.
Szybko pożałował.
Naczynie pękło, rozlewając krew. Nie obyło się bez przekleństw i wstania z łóżka. Musiało też dojść do wymiany zdań pomiędzy Esterą, a Fergalem.
Nie obeszło się też bez zwrócenia uwagi na sposób w który Manuela się poruszała. Schlecht chciał za nią iść do łazienki, lecz Estery tekst skutecznie go powstrzymał.
- TRAN NIE ROBI SIĘ Z PALCA, TY MAŁA PARÓWKO! Czy W GRZECZNY sposób mam pokazać ci widoki zza okna?
Zagroził kolejny raz, podchodząc. Wcześniejsze prośby starszej Sojki o braku kłótni - jak widać - poszły w długą. Młoda Sojka ze Schlechtem wciąż darli się na siebie.
- Jesteś jak nieświeże sushi! Powinieneś być obiektem w ZOO!
Jak dzieci, nawet gorzej, bo generalnie obydwoje mieli sporo lat na koncie... Przerastali wiekiem nawet doświadczonych życiowo staruszków! Fergal już wyciągał łapy w stronę dumnie stojącej Estery, aby chwycić ją za szyje i wyrzucić oknem, kiedy dobiegł go głos Mani.
Coś się stało?
Oczywiście posłał złowieszczy wyraz twarzy Esterze, kierując się w stronę łazienki. Oberwałby pewnie resztkami szklanki, gdyby nie to, że Estera też miała misję, którą musiała spełnić. Tak więc Estera (siostra) udała się do kuchni, aby zorganizować dla Manieczki (siostry) kompres. Liczyła też, że pani Petra coś doradzi na boleści. Ona zawsze wie jak pomagać przy chorobach.
Rekin zlustrował Manuelę od stóp aż po głowę, gdy zjawił się w łazience. Dostrzegł na palcach krew. Chwycił więc nadgarstek Sojki, żeby móc się lepiej przyjrzeć krwi. Nie zlizywał, chociaż miał ogromna ochotę.
- Na pewno nic się wczoraj nie wydarzyło? Może jakaś alergia? Bo pierwsze słyszę, żeby wampirzyce krwawiły.
Sam zaczął się zastanawiać. Stan Manki zaczął go jawnie niepokoić. Dlatego też udał się za nią w stronę łóżka, na którym przysiadł. Wyciągnął też ostrożnie dłoń, aby oprzeć ją o biodro narzeczonej.
- Mógłbym pójść po... Beletha. W końcu też jest lekarzem. Na pewno by jakoś pomógł.
Zaproponował niechętnie, gdyż doskonale znał podejście Sojki do starego łowcy. Ewentualnie pójść do Petry. Zapewne by tak zrobił, gdyby nie kolejny gość. Rekin aż pokręcił głową, wyraźnie zły, że ktoś im przerywa. Wstał do drzwi. Jak ujrzał Andre, skrzywił się z wyraźną niechęcią. Jak przybywał szlachetny, to zawsze musiało się coś dziać.
- Wycieczka w środku nocy?
Aż sam się zdziwił. W końcu doskonale wiedział o co chodziło Andre. Polowania. Nie raz przecież jeździł z Opiekunem i ekipą na treningi w różne miejsca, wszak w domu nie zawsze było to samo. Podrapał się po tyle głowy, zerknąwszy na skuloną Mańkę. Czy aby na pewno była w stanie iść na polowanie?
Tymczasem padła kolejna propozycja. Pójście do basenu. Fergal ożywił się, lecz opamiętał z powodu konającej Sojki. Nawet zignorował Esterę, która weszła do pokoju, przynosząc siostrze potrzebne przedmioty. Całe szczęście wątpliwości Schlechta zostały rozwiane słowami Polki. Czyli zostanie cały dzień w łóżko - dobrze. Estera nawet odezwała się, że zaopiekuje się Manią. Tyle dobrego.
A skoro Fergal bez przeszkód mógł iść, tak też uczynił. Andre towarzyszył mu całą drogę, lecz nie pisnął ani słowem na temat nocnej operacji Ulepszenia Manueli. Generalnie nic złego się jej nie stało, ale skutki uboczne mogą okazać się... ciekawe.

Mimo wszystko Niemiec i tak martwił się o narzeczoną, nawet w momencie pływania w basenie. Olbrzymi rekin znowuż wędrował po basenie. Idealny sposób na rozładowanie nerwów; spokój, cisza i otaczająca go woda, którą tak uwielbiał. Nie przeszkadzał mu nawet Andre, siedzący przy brzegu basenu. Szlachetny w milczeniu wpatrywał się w ogromnego potwora pływającego ospale dookoła. Rozmyślał jak bardzo Manuela przejmie się tym, że była poddana eksperymentowi zakończonego sukcesem. Mimo wszystko ulepszyli ją, lecz o co chodziło z minusami? Zaczął też zastanawiać się jak bardzo Schulz będzie mieć przechlapane, gdy wszystko dojdzie do Rekina. Z drugiej strony nie dziwił się; sam szlachetny nie darzył sympatią Niemieckiego medyka. Postał jeszcze przez chwilę, po czym opuścił basen, pozostawiając Schlechta samego.

Ile czasu spędził pływając? Zaledwie kilka godzin. Potrzebował tego. Szkoda tylko, że nic nie wpadło do wody, aby mógł zjeść, przez co głód wzmocnił się odrobinę. Mimo wszystko opuścił wodę, powracając do swojej wampirzej postaci. Wytarł nie za dokładnie ciało, narzucił ubranie i wrócił do pokoju. Po drodze minął się z Esterą; ani na chwilę jego wzrok na niej nie spoczął, co młodszą Sojkę nieco zdziwiło. Przecież zawsze ją mordował spojrzeniem.
A teraz był mało obecny.
Oczywiście gdy wszedł do pokoju, Manuela wciąż leżała. Więc nie omieszkał położyć się też na łóżku, tak, iż połową ciała oparł się o nią. Gdy zaczęła go wypytywać odpowiadał; spokojnie, powoli. Jak widać przemiana miała ogromny wpływ na rekinie złości. W dodatku dopiero teraz zauważył, że między palcami u obu dłoni miał niewielkie błony ułatwiające pływanie. No i pazury odrobinę dłuższe.
Pozostałości po mocy? Czy faktycznie przejął się nocnym polowaniem, że organizm już automatycznie przygotowywał go do polowania?
Cóż, okaże się. Obydwoje przeleżeli aż do wyznaczonej pory. Przynajmniej Fergal.
Wstał nieco później po Narzeczonej. Lecz również zaczął się przygotowywać; wygodne czarne spodnie dresowe, oraz podkoszulek w tym samym kolorze podkreślające jego nazistowskie ramiona.
Przeczesywał dłonią nieźle rozczochrane włosy, kiedy Sojka odezwała się.
- Możliwe. Ważne, że już ci lepiej.
Odparł szczerze, przyglądając się również Polce. Co prawda poczuł niepokój, gdy wspomniała coś o śnie. Czemu akurat oni?
- Naprawdę nic ze snu nie pamiętasz?
Nie ma co ukrywać: zaczął nabierać podejrzeń. Niemniej też sporo przeszła, więc nic dziwnego, że mogła mieć koszmary.
Usiadł na krześle, żeby założyć sportowe obuwie. Skoro obydwoje byli gotowi, po co siedzieć?
- Tak. Beleth coś wykombinował i... Chyba wiem co.
Powiedział, wstając z krzesła. Gestem dłoni wskazał, żeby wyszła. Tuż po zamknięciu pokoju, udali się do wskazanego miejsca. Hol domu. Beleth również ubrany na sportowo oraz... Estera z Luisem. Co prawda młodsza Sojka była zła na pomysł Opiekuna odnośnie zabrania też Fergala, lecz głośno o tym nie mówiła. Wiedziała, że nie było innego wyjścia.
Natomiast Luis wpatrywał się w narzeczonych z rozdziawioną buzią.
- Oni jadą z nami?
Zapytał Beletha, pociągnąwszy go za brzeg granatowej bluzy. Łowca uśmiechnął się z życzliwością i skinął głową.
- Tak. Ty, Estera i Manuela będziecie mieli szansę się wykazać.
Odparł, głaszcząc po ojcowsku jasne włosy wampirka. Nie obeszło się też bez pokazania palcem na Schlechta.
- A on?
- Będzie waszym... mentorem.
Przy odpowiedzi spojrzał na starszego podopiecznego z uwagą. Rekin aż otworzył szerzej ślepia w zdumieniu. Nie odpowiedział jednak nic. Dopiero gdy udali się do garażu i Beleth zajął miejsce kierowcy w terenowym samochodzie, Rekin usiadł obok.
- Uprzedzam, że z NIĄ, może być kłopot: nie lubi przemocy... Panie. A ja nie zamierzam jej zmuszać.
Syknął Niemiec, patrząc na Łowcę. Beleth posłał lekki uśmieszek podopiecznemu. Nie zamierzał ciągnąć rozmowy; bo do środka weszła już trójka, no i szkoda było psuć sobie humor.
- Gotowi do drogi?
Spytał Opiekun, i nie czekając na reakcje, odpalił silnik. Wyjechali w stronę lasu, znajdującego się kilkanaście kilometrów za domem. Gęsty, ponury las zawitał ich otaczającą zewsząd ciemnością. Beleth założył na oczy gogle noktowizyjne oraz słuchawkę z mikrofonem.
- Andre, jak sytuacja? Przygotowani?
Zapytał, a gdy uzyskał odpowiedź, dopiero wtedy łowca polecił opuszczenie samochodu. Fergal wciąż przyglądał się opiekunowi, a Estera z Luisem z ciekawością rozglądali po lesie.
Wyglądali nie tylko na zaciekawionych, ale też podekscytowanych. Odgłosy nocy aż kusiły, żeby wejść głębiej w las.
- Moi drodzy. Pewnie niektórzy z was domyślają się, albo i wiedzą po co odbyła się ta wycieczka. Mianowicie... zabrałem was na polowanie. Każdy z  was ma w sobie krwiożerczy instynkt, który musi być rozładowany od czasu do czasu dla waszego zdrowia psychicznego, a przede wszystkim przygotuje was do przetrwania. Polowanie jest też częścią waszej natury. Co prawda niektóre z was - Estero - nigdy nie uczestniczyły w czymś takim. No i Luis. Cieszysz się, że poczujesz się wreszcie jak drapieżnik?
Zaśmiał się nawet do chłopca, na co ten szybko pokiwał główką. Mimo iż się nie uśmiechał, czuł radość. Co do Fergala... Beleth podszedł do niego, kładąc dłoń na ramieniu.
- Fergal pokaże wam jak to się robi. W końcu z całej mojej świty jego natura drapieżnika jest najlepiej rozwinięta. Ma ogromne doświadczenie w polowaniu i wie jak używać pazurów oraz zębów do chwytania ofiary. Nauczy was wiele, prawda?
Zaczął naciskać na odpowiedź, zacisnąwszy mocniej palce na ramieniu. I bez tego Niemiec się zgodził, gapiąc się pierw na Sojkę, a później gdzieś w bok. W sumie dopiero teraz dotarło do niego, że faktycznie noc zaczynała działać; im bliżej naturalnej ciemności, zapachów... Rozbudzała się w nim żądza. Chrząknął więc głośno, zasłoniwszy usta dłonią. Nawet ślinianki zaczęły intensywniej pracować.
Beleth zauważył zmiany i ponaglił Andre przez mikrofon do działania.
- Jeśli ktoś coś chce jeszcze dodać, to macie okazję teraz. Później idziecie w las... zapolować na zwierzynę, którą będziecie mogli zjeść.
Zapewnił ich, przyglądając też reakcji. Ponoć Manuela mogła mieć jakieś "ale"... Nim jednak coś powie, Luis ją wyprzedził.
- Chcę zobaczyć jak Fergal zatapia kły w ofiarę. Mogę?
Zmotywowany chłopiec jak widać nakręcił się nie tylko do polowania, lecz też i obserwacji. Estera - chociaż również mocno nakręcona - chwyciła dłoń siostry, dodając jej otuchy. Starsza nie jest sama, więc bać się nie musi.
Siostry nie wiedziały jednak o ważnej części treningu. Łowca nie tylko chciał ich przetestować czy wymusić na Rekinie krwawe żądze, lecz też sprawdzić Sojkę. Im dłużej się przyglądał, tym nabierał pewności, iż operacja mogła się udać. Wszak nie wyglądała na chorą. Również nowa moc była aktywowana.
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyNie Gru 06, 2020 9:03 pm

Manuela musiała cicho uspokoić Fergala, że nie, nie chodziło o boleści po stosunku. Rany w jej kobiecości goiły się szybko i sprawnie – po paru godzinach nie było śladu. Nigdy też nie miała powikłań w macicy czy jajnikach. Dzisiejszy ból był… zdecydowanie inny.
Jakby ktoś wymienił jej wnętrze.
Fergal nie musiał więc siebie obwiniać – zamiast tego mógł skupić się na kulturalnym edukowaniu Estery (siostry Manueli) odnośnie do pochodzenia tranu, a później na złym samopoczuciu swojej narzeczonej.
Nie wiem, możliwe. Ale alergia zaczęłaby się dopiero po paru dniach? – zastanowiła się głośno. – I… może nie, może nie do Beletha. Jeśli do wieczora mi nie przejdzie, pójdę do Petry. Dopiero jeśli ona nic nie poradzi, to porozmawiam… z nim.
Nie widziało jej się szukanie pomocy u łowcy. Wolała wyleczyć się spaniem i termoforem – jako wampirzyca na pewno nie umrze od kilkugodzinnych bólów, więc… nie było się czym martwić. Prawda?
W końcu zasnęła pod opieką Esterki i odpoczywała do późnego wieczora.

Gdy Fergal wrócił, czuła się lepiej. Ucieszyła się też, widząc jego zrelaksowanie – tym razem przynajmniej nikt nie przeszkodził mu w kąpieli. Podczas spokojnej pogawędki wymacała jego błony między dłońmi, bo nie była to cecha, którą aż tak często ujawniał. Nie umknęło jej uwadze, że na razie się nie pomniejszały – czyli najpewniej zostaną na nocny spacer.
Wdziewając na siebie urocze wdzianko, napomknęła Fergalowi o swoim śnie. Bo to chyba był sen?
Niewiele. Mam wrażenie, że gdzieś mnie ciągnęli we trójkę, mimo że bardzo nie chciałam. Ale gdzie i dlaczego… – Pokręciła głową.
Na razie sądziła, że po prostu nerwy i emocje zaczęły dawać upust podczas koszmarów. To normalne: wszyscy trzej byli dla niej w jakiś sposób niebezpieczni i się ich obawiała (nawet Andrego!). Nic dziwnego, że męczyli ją w snach.
Nie dopytywała Fergala o pomysł Beletha, bo w sumie sama się domyślała. Wiedziała, że łowca ćwiczy wampiry, a skoro kazał obojgu stawić się na nocną wycieczkę do lasu… pewnie chciał przetestować ich możliwości.
Cóż, Niemiec raczej go nie zawiedzie. Był świetnym drapieżnikiem. Co innego Manuela, której nie widziało się zabijanie dla zabawy. Jeśli nie musiała, nie pozbawiała nikogo życia – nawet zwierzęcia.
No, chyba że akurat miała jakiś napad z powodu swojej szalonej psychiki, ale to co innego.
Widząc Esterkę przygotowaną do polowania, uśmiechnęła się szeroko. Z nią, Fergalem i Luisem mogła jechać. Gdyby tylko nie było wśród nich Beletha…
W milczeniu wysłuchała pierwszych słów łowcy. Wiedziała, że na razie nie było sensu dopytywać. Usiadła w aucie za Fergalem, obok Esterki, i przez całą drogę wyglądała za okno. Przeszedł ją dreszcz na widok ciemnych, gęstych drzew w oddali.
Beleth pewnie miał ogromny, prywatny las. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby jego tereny, łącznie z domostwem i miejscami do polowania, zajmowały kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych.
Musiał gdzieś ćwiczyć swoich podopiecznych.

Na miejscu wysiadła auta z coraz większymi podejrzeniami. Usłyszała, że Beleth zwrócił się po niemiecku do Andrego. Czyli drugi szlachetny też był w to zamieszany?
Miała nadzieję, że przynajmniej nie będzie Devlina czy Claudii.
W przeciwieństwie do pozostałej trójki Manuela nie czuła ekscytacji. Lata wstrzemięźliwości pozwoliły jej na głębokie zakopanie wampirzych żądz, które ujawniały się w kryzysowych sytuacjach. Co prawda w ostatnich dniach sobie folgowała i piła coraz więcej ludzkiej krwi, którą ją częstowano, ale…
Nie pochłonie ją wewnętrzna bestia, prawda?
Słuchając Beletha, z niepokojem wpatrywała się w złowrogi las. Nie chciała tego robić. Nie chciała budzić swojego instynktu. Wiedziała, że w przypadku wampirów D granica pomiędzy normalnością a obłędem była bardzo cienka. Nawet jeden wypad na łowy mógł ją złamać.
Przeniosła wzrok na Fergala, gdy Beleth zaczął go wychwalać. Zacisnęła mocno zęby, z trudem powstrzymując się od komentarza. Wierzyła, że narzeczony był najlepszym łowcą… i jednocześnie wiedziała, że słowa tego typu go łechtały i przypominały o dawnym życiu.
Bała się, że takimi rozmówkami łowca ponownie obudzi w nim brutalnego kata. Nie od razu, rzecz jasna. Ale za miesiąc, dwa… jeśli codziennie będzie karmił go podobnym jadem…
Wymieniła z Fergalem spojrzenia. On doskonale wiedział, że narzeczona nie miała zamiaru w tym uczestniczyć. A ona z kolei widziała, jak nieswojo czuł się przez bycie zmuszanym… i jednocześnie jak podekscytowany się robił.
Pewnie z przyjemnością poszedłby polować – ale sam, bez rozkazu, swobodnie, dla samego siebie.
Manuela nie skorzystała z okazji dodania czegoś. Nie było sensu. Wiedziała, że wszelki opór był daremny. Nie domyślała się jedynie, że Beleth tak mocno się na niej skupiał. Sądziła, że chciał mimochodem poznać jej – mizerne bądź co bądź – możliwości jako wampira D.
Nie ścisnęła nawet dłoni siostry, gdy ta ją złapała. Wpatrywała się pusto w las. Chwilowo zapomniała o wcześniejszych boleściach – kłucie wewnątrz ciała było już minimalne.
Właściwie… Czuła się nawet nieźle. Ba, lepiej niż nieźle.
Beleth podzielił ich na dwie pary: Fergala z Luisem oraz Manuelę z Esterką. Zastrzegł, że mogą się rozdzielić jeszcze bardziej, gdy poczują się pewnie. Wspólnie z Andrem obserwował w końcu las i miał wszystko pod kontrolą – nie bał się o podopiecznych. Starszy szlachetny krążył zresztą między drzewami i w razie czego mógł szybko interweniować.
Wchodząc do lasu, Manuela posłała smutne spojrzenie Fergalowi.
Ja dzisiaj nie zapoluję, ale chociaż ty baw się dobrze.

Gdy tylko oddaliły się z Esterką tak, że nie czuła już zapachu Fergala czy Luisa, skupiła swoje zmysły na okolicy. Słyszała szum liści i trawy, doskonale czuła zapach mchu czy pobliskich źródeł. Gdzieś w dali było chyba nawet niewielkie jezioro.
Wokół panowała głucha cisza, dlatego gdy Esterka się odezwała, Manuela mimowolnie się wzdrygnęła.
Czujesz się lepiej?
Tak. Odpoczęłam. Nie wiem, co mi było, ale przeszło. – Umilkła na chwilę. – Słuchaj, Esti, ty naprawdę chcesz polować?
Młodsza spojrzała na nią ze zdziwieniem.
A ty nie? Musimy, Maniu! Będzie świetnie, zobaczysz! Świeża krew jest najlepsza. Pan Beleth zazwyczaj wypuszcza złapane wampiry poziomu E. Nie martw się, nie powinno być ludzi.
Starszej to nie przekonywało. Puściła rękę siostry.
Tak naprawdę robimy dobrze. Wampiry E, jeśli porzucił je ich stwórca, tylko cierpią przez całe życie. Są wiecznie głodne. Nasz głód to nic w porównaniu z tym, co one czują. No, i zabijają niewinnych ludzi na ulicy. Pan Beleth dobrze robi, że je wyłapuje i nam oddaje.
To brzmiało sensowniej, chociaż mordowanie nadal nie widziało się Manueli. Przypomniała sobie, w jakiego potwora Andre zamienił Jakuba. Biedak faktycznie nie miał szansy na normalne życie.
Przez dłuższą chwilę szły w ciszy. Manuela kątem oka obserwowała siostrę, wyraźnie podekscytowaną. Czy z tym drobnym ciałkiem sobie poradzi? Czy ma jakąkolwiek moc? Czy to rozsądne, aby uczestniczyła w polowaniach?
Już miała dopytywać, ale wyczuła obcy zapach. Natychmiast wyostrzyła zmysły.
Są! – oznajmiła cicho Esterka. Jej oczy były już czerwone, a ciało szykowało się do skoku.
W oddali dostrzegły dwójkę zmarnowanych, włóczących się wampirów. Wyglądały fatalnie: obłęd i głód w oczach, wychudzone ciała, zaślinione szczęki…
Manueli zrobiło się ich żal.
Nim zdążyła zareagować, Esterka wypruła w ich stronę. Starsza siostra z przerażeniem obserwowała, jak mała obskakiwała upiorną dwójkę, zadając im coraz gorsze i boleśniejsze rany. Była zwinna: pojawiała się to tu, to tam, dźgała ich pazurami, nadgryzała nogi. Wampiry niewiele mogły zrobić – zamachiwały się i choć wydawały się mieć więcej siły, nie zdołały złapać Esti.
W końcu młodsza Polka, ku zdziwieniu siostry, zaczęła traktować krwiopijców małymi dawkami lodu. Manuela z początku nie była pewna, czemu dawki były tak małe, przez co wampiry umierały zdecydowanie zbyt długo… ale w końcu zrozumiała.
Esti się bawiła. Nie walczyła naprawdę. Chciała wyćwiczyć swoje umiejętności i pomęczyć poziomy E przed śmiercią. Była pewna swojej wygranej. Droczyła się.
A Manuela stała jak głupek kilkanaście metrów dalej. Ona, gdyby musiała, ukręciłaby im karki w ciągu sekundy. Nie sprawiałaby bezsensownego cierpienia.
Co stało się z jej siostrą?...
Obserwowała całe show, aż gdy w końcu wampiry wydały ostatnie tchnienia, Esterka z triumfem wbiła się w ich żyły i zaczęła ssać krew. Zachęciła Manuelę gestem.
Ta podeszła, ale nie skorzystała z poczęstunku. Było jej żal biedaków.
Następni będą twoi – oznajmiła radośnie Esti, przecierając buźkę pełną krwi.
Świetnie sobie radzisz, kochanie – wymamrotała Manuela.
Oczywiście! Dla mnie to nic! Pan Beleth i pan Andre będą ze mnie dumni!
Starsza zagryzła wargę, ale nic nie powiedziała. Pochyliła się nad truchłami.
Rozdzielmy się – poprosiła. – Nie muszę cię pilnować i nie chcę cię powstrzymywać, a ja… mam inny styl polowania. Bardziej skryty – skłamała, bo nie miała żadnego.
Zamoczyła dłoń we krwi i specjalnie wybrudziła bluzkę oraz ramiona.
Będzie mieć na sobie ślady polowania, ale polować nie miała zamiaru. Pójdzie w głąb lasu, nikomu nie robiąc krzywdy. Tylko że nie mogła mieć żadnych świadków swojej bezczynności.
Musiała pozwolić odejść Esterce.

Tymczasem Luis był podniecony jeszcze bardziej niż Esti. Jako dziecko, i to dość niezwykłe, czuł się doceniony, że Beleth zgodził się wziąć go na polowanie. I to jeszcze ze Schlechtem! Tym sławnym Schlechtem!
Starał się nie zachowywać jak niedojrzały chłopiec, dlatego od razu po wejściu do lasu wysunął kły i pazury oraz wyostrzył zmysły. Rozglądał się wszędzie swoimi krwistymi oczami i wyłapywał każdy szelest. Fergal mógł też wyczuć jego szlachetną aurę – nieco przytłaczającą, chociaż nie aż tak jak u Andrego.
Gdy się pojawią – zaczął szeptem – Atakujesz pierwszy czy ja? A może dzielimy się pół na pół? Mam używać swoich mocy?
Cóż, mógłby spokojnie zabić wampiry krwi E tylko za pomocą rąk, ale być może Fergal chciał zobaczyć jego inne umiejętności – wtedy chętnie je pokaże. Wpatrywał się zresztą w Niemca jak w obrazek. Rekin był dla niego małą legendą, o której opowiadały inne wampiry. Nic więc dziwnego, że tak cieszył się ze wspólnego polowania.
Gdy w końcu mogli wyczuć obecność kilku, chyba pięciu, wampirów E, Luis cicho warknął i… wypruł do przodu – jak to niecierpliwe dziecko. Zapomniał o wcześniejszych pytaniach. Chciał atakować tu i teraz.
Z pewnością sobie poradzi – ale Fergal chyba miał mu wpierw pokazać, jak polować cicho i umiejętnie, prawda?


Ostatnio zmieniony przez Manuela dnia Wto Gru 08, 2020 9:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fergal
Admin
Fergal

https://family-friendly.forumotion.com/t30-fergal#62

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyPon Gru 07, 2020 10:12 pm

Ciemny las był idealnym miejscem na trening. Z dala od ludzi, od pobliskich wiosek. Poza tym las był częścią terenu należącego do Beletha. Nie chciał przecież żeby ktoś nieupoważniony kręcił się po lesie podczas polowania wampirów. Niemniej i tak do jego głowy przyszedł okrutny plan, mający sprawdzić na ile jego wampiry są w stanie się pohamować. Wierzył również, że i delikatna Manuela okaże się żądną krwi istotą. Przecież każdy wampir taki był. Bez wyjątku.
Dlatego postanowił odpowiednio ich rozdzielić - Fergal nie będzie powstrzymywany przez Manuelę, a Manuela przez Fergala. Z całą pewnością ich trening zakończyłby się fiaskiem, gdyby pozwolił przebywać im razem. Poza tym wolał Luisa zostawić z kimś bardziej doświadczonym, niż z małą Esterką lub Manuelą, aczkolwiek ta pierwsza była o wiele bardziej wyćwiczona niż starsza Sojka. Beleth jednak był pewny, że i ona ulegnie.
Przed tym nie dało się uciec.

Kiedy ruszyli, Beleth póki co nie oddalał się od samochodu. Wciąż pozostawał w kontakcie z Andre. Szlachetny również ruszył w las, ale z powodu bycia ochroniarzem niż łowcą.
- Jeśli coś będzie działo się złego - wkroczę do akcji.
Poinformował pana, gdy zaczął przemierzać okolice. Głównie przyglądał się Manueli, wszak to ona miała w sobie nową moc oraz podkłady umiejętności fizycznych. Powinna z łatwością rozprawić się z grupą poziomów E. Tylko czemu do licha głównie Estera atakowała, a Manuela stała z boku? Nie wyglądała na chętną do boju, zresztą... Doskonale wiedział, iż Sojka jako wampir była słaba w polowanie. Więc zmieniłaby się przez te wszystkie lata?
Wątpił.
Nawet Fergal nie byłby w stanie złamać upór. Chociaż kto wie... Jakby ją do tego zmusił? Tak jak kiedyś?
Mimo wszystko nie chciał aby do tego doszło, Manuela powinna sama nauczyć się jak żyć jako nocny łowca i wreszcie pozwolić sobie na pokazanie siły. Dzięki temu poczułaby się bardziej pewna siebie.
- I jak? Nasza Sojeczka atakuje?
Usłyszał głos Beletha w słuchawce. Nim odpowiedział westchnął ciężko.
- Póki co oddala się. Nie chce uczestniczyć w polowaniu. Naprawdę jest to odpowiednia pora? Nie jest za wcześnie?
Spytał, nie kryjąc niepewności. Nie chciał rozzłościć łowcy, niemniej powinien wiedzieć, że z Sojką będzie ciężej.
- Operacja zakończyła się sukcesem. Jest cała i zdrowa, jako wampir silniejszej krwi powinieneś wyczuć zmiany, które w niej zaszły. Poradzi sobie.
Aż dziwne było, że Beleth wierzył w żydówkę. Poniekąd to nie było podobne do starego nazisty, ale z drugiej strony... Czasy przecież się zmieniły już dawno temu.
Andre zaprzestał się odzywać. Dla niego akcja z polowaniem na pewno nie będzie udana dla Manueli; za szybko, za gwałtownie. Powinni działać powoli, krok po kroku przyzwyczajać ją do samej siebie. Beleth chciał inaczej... Nie mógł więc się nie zgodzić.
A co ze Schlechtem? Przecież i on miał wpaść w ponowny wir łowów, pokazać młodemu jak należy atakować i mordować. Poza tym Beleth jak widać chciał spróbować dotrzeć do dawnego podopiecznego przez jego żądze, a nie Schulzowe specyfiki.
Ile jeszcze Rekin dostanie szans? Andre czuł, że to jest ostatnia. Kolejny raz będzie bardziej... okrutny. Wszak groziło Schlechtowi odebranie jego woli za pomocą narkotyku. A przyjmowany regularnie, całkowicie wypierze mu mózg, pozostawiając machiną do wykonywania zadań.
Im głębiej Andre brnął w plany Pana, tym gorzej się czuł. Nadal jednak musiał pozostać lojalny. Dlatego też nie przestawał ich śledzić i nie wysyłać poziomy E w stronę ćwiczących... No i dopilnować jednej ważnej rzeczy: Czworo młodych ludzi wypuszczeni w las: zagubieni, zdezorientowani, przerażeni. Jeśli zginą - wampiry nie zaliczą treningu. Jeśli przeżyją - zostaną na następny raz.
Jak tylko zareagują wampiry na widok ludzi?

Ileż młody szlachetny zadawał pytań. Fergal szedł na uboczu, wpatrując się w ciemność. Wyłapywał każdy dźwięk, zapach, ale im więcej Luis mówił, tym gorzej szło skoncentrowanie się. Dlatego też nie odpowiadał, mruczał jedynie pod nosem wyraźnie zły. Zresztą, Luis i tak by go nie posłuchał. Kilka poziomów E wyłoniło się zza drzew, błądząc i chodząc bez celu. Jak widać i oni za bardzo nie kontaktowali, oraz nie znali przyczyny pojawienia się tutaj.
Przykre. Ale nie dla polujących.
Nim Rekin zdążył cokolwiek zrobić, szlachetny wyskoczył jako pierwszy. Nie dość, że przytłaczał aurą, dużo gadał, to jeszcze miał gdzieś polecenia. Nie ma co ukrywać, Fergal się wściekł.
Ruszył za Luisem.
Dzieciak przez własna niecierpliwość, stracił czujność: dwa poziomy E odłączyły się od grupy i rozdzieliło. Wyczuły nadchodzące zagrożenie oraz ciążącą aurę. Nie tylko zaczęły się bać, ale co gorsza... wzbudziło w nich agresję.
W Rekinie również.
Owszem. Miał pokazać jak się poluje, wyjaśnić jak łapać ofiary z zaskoczenia. Tylko był tak pochłonięty przez ponure otoczenie i własny głód, że przeszedł od razu do części praktycznej - brutalnej. Jeden z rozdzielonych zaatakował z boku. Luis wycofał się, chroniąc pazurami. Nie zauważył jednak, że przy cofaniu z ziemi wystawał gruby korzeń. Dzieciak potknął się, upadając tyłkiem na ziemię. Poziom E skorzystał z okazji i rzucił się na malca. W dodatku reszta również  ruszyła ku niemu.
Luis może i wybronił się, za pomocą mocy; drobna dłoń przeobraziła się w kościsty sztylet, który wbił się w klatkę piersiową atakującego. Jednakże pozostali nie byli bierni. Chcieli zaatakować zajętego Luisa ze wszystkich stron.
Bez skutku.
Potężny strumień wody uderzył w zbliżające się wampiry, rozbijając je o drzewa. Rekin wreszcie ruszył do ataku, dopadając pierw do jednego. Szeroko rozwarte szczęki zatopiły się głęboko w szyi wroga. Kilka mocniejszych szarpnięć i głowa poziomu E została odgryziona. Luis mimo truchła, które upadło obok, wpatrywał się w Niemca z podziwem.
Zawsze chciał zobaczyć te szczęki: gdy rozrywają, przegryzają i dobierają się do krwi.
Z drugim poziomem E rozprawił się w podobny sposób: przegryzienie gardła. Tylko dodatkowo dołożył przebicie klatki piersiowej i zmiażdżenie serca.
- Ogłuszenie i błyskawiczne dobranie się do śmiertelnych miejsc. O rety!
Komentował pod nosem mały szlachetny, wstając szybko. Otrzepał się i również ruszył do walki.
- Fergal, Fergal! Załatwmy ich razem! Też chcę ich pogryźć!
Na sam koniec warknął groźnie i już chciał stanąć u boku Rekina, żeby walczyć z nim ramię w ramię.
Szkoda tylko, że spotkał się z odmową: Fergal uderzył malca tak mocno, że aż odrzucił go na pobliskie drzewo. Zjechał po nim, upadając kolejny raz. Pozostałe poziomy E rzuciły się do ucieczki, widząc jak koledzy polegli w nierównej walce. Luis otrząsnął się, po czym zaskoczony spojrzał w kierunku Schlechta.
- Miałeś mnie... uczyć?
Mimo siły krwi, Luis wciąż był dzieckiem i widok czerwonych ślepi, szczerzących się wrogo zakrwawionych ślepi i wykrzywionych pazurów wzbudzał w nim strach. W dodatku szponiasta łapa chwyciła go za ubranko i uniosła ku górze. Uwielbiane zębiska wbiły się w chudą szyję dzieciaka. Z każdym łykiem krwi słabł. Tracił na sile.
Dlaczego tak zrobił? Dlaczego zaatakował swojego? Cóż... Jak widać rekiny wolą polować samotnie, nawet jeśli był to zwykły trening.
Luis upadł bezwładnie na ziemię. Stracił przytomność na skutek utraty krwi.
Fergal nie chciał zaczynać kolacji od byle czego. Poza tym krew poziomów E była w smaku okropna. Chociaż i tak powrócił do nich, wypijając co do ostatniej kropli. Osuszone truchła leżały na małym stosie, zakrywając również ciało Luisa (wciąż żyjącego).
Następnie ruszył za śladem woni pozostałych, no i... ludzi. Ich nie dało się nie wyczuć. Czuł co raz większe pragnienie, a podniecenie łowami nakręcało niechcianą stronę Niemca.
Aż go zębiska świerzbiły, palce otwierały i zamykały, Dyszał wściekle, rozglądając się i węsząc niczym pies. W jego głowie las należał do niego... Jak za dawnych lat.

A Manuela? Oddaliła się od siostry. Jak widać nie chciała brać udziału w łowach i trzymać się z dala od krzywd. Myślała, że nikt nie obserwował jej zachowania, że nie wiedzieli o oszustwie? Cóż, zdziwi się na koniec. Ale póki co musiała zmierzyć się sama ze swoim instynktem.
Dwie młode kobiety; jedna upadła i nadziała się prawym bokiem na wystającą gałąź. Krwawiła obficie.
- Mój boże, nawet nie wiem gdzie jesteśmy! Nie mam telefonu! Trzymaj się.
Pocieszała ją druga, starając się zatamować krwawienie. Ranna dziewczyna kaszlnęła parę razy, wypluwając krew. Było jej zimno. Obejrzała się i akurat ujrzała bladą Sojkę. Wyciągnęła w jej stronę drżącą dłoń. Zajmując się nią kobieta również spojrzała w kierunku wampirzycy.
- Proszę nam pomóc! Wezwać pomoc! Cokolwiek! Zostałyśmy porwane! A moja koleżanka jest bardzo ranna! Proszę o pomoc!
Zaczęła błagać ze łzami w oczach. Ach... Ten strach, zapach krwi i łzy. Nie ma nic lepszego, prawda? Przecież nikt Sojki nie widział... Mogła zaatakować dwie kobiety, przecież i tak zginą. Jeśli nie z ręki Sojki, to z łap dwóch wygłodniałych poziomów E. Zbliżały się szybko w stronę pokarmu. W nosie miały obecność słabej Sojki.

Tylko czy aby dobrze zrobiła zostawiając Esterę samą. Nie wiedziała przecież, że narzeczony zmienił kierunek i kierował się akurat tam, gdzie żywiła się Estera. Jak widać młoda jeszcze nie nauczyła się ukrywać z ofiarami i zamiast wycofać się w głąb, albo wypić i uciec, wolała obżerać się krwią poległych. Wstawała szczęśliwa z wygranej ze słabszymi, lecz nie spodziewała się przegranej. Silna dłoń chwyciła ją za włosy i przyciągnęła ku paszczy. Głęboko zatopiły się w ramieniu, a cichy krzyk Estery aż mroził w żyłach.

- Panie! Czuję krew Luisa! Coś mu się stało! Trzeba to przerwać!
Głos Andre rozbrzmiewał w słuchawce Beletha. Pogromca ino się zaciągnął mocniej papierosem. Nadal się opierał o samochód.
- Nic nie trzeba. W końcu są na swoim polu bitwy. To też jest częścią treningu.
Koniec dyskusji? Andre aż zaklął głośno. Jeśli nie on pomoże, to kto? Takim kosztem chciał wybudzić w Manueli drapieżną istotę, a w Fergalu morderczego kata?
Powrót do góry Go down
Manuela
Gołąb Śmierci
Gołąb Śmierci
Manuela

https://family-friendly.forumotion.com/t7-manuela#11

Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 EmptyWto Gru 08, 2020 10:17 pm

Manuela nie miała zamiaru ulec, nie, jeśli nie postawiono jej przy ścianie – ostatecznością byłaby groźba wobec życia Fergala czy Estery. Beleth jednak się do tego nie posunął, więc nie miała zamiaru dawać mu satysfakcji z tego, że ukazała swoją wampirzą naturę.
Niech najwyżej pomyśli, że próbowała polować, więc stąd krew na jej ubraniach. Może stwierdzi, że jest słabą wampirzycą, że nie ma co jej wychowywać – tym lepiej.
W końcu i tak chciała uciec z posesji.
Nie miała pojęcia, że Andre aż tak czujnie ją obserwował. Musiał albo całkowicie wyciszyć swoją obecność, albo w lesie musiały być ukryte kamery. Manuela w każdym razie sądziła, że była tylko z siostrą i wampirami klasy E.
Szybko zresztą doprowadziła do tego, aby opuścić Esti. Krążąc samotnie pomiędzy drzewami, czujnie obserwowała okolicę. Jako wampir lepszej krwi dostrzeże zagrożenie, zanim ono zobaczy ją, więc nie czuła strachu. Już nieraz w życiu uciekała przed krwiopijcami E.
Zresztą… naprawdę miała wrażenie, jakby docierało do niej więcej informacji z otoczenia… Tyle zapachów, tyle dźwięków! A jak poprawił jej się wzrok! I z jaką łatwością potrafiła złamać grubą gałąź!
Rozmyślała, czy by nie wskoczyć na wysokie drzewo i na jego czubku nie przeczekać końca tego absurdu, ale do jej nozdrzy dotarła woń, której zdecydowanie się nie spodziewała.
Ludzka krew.
I to świeża. Prosto z rany.
Do diaska! Przecież miało nie być ludzi! Esterka ją okłamała?! Czy Beleth aż tak oszalał?!
Naprawdę poświęcał własną rasę dla wampirów? A może wpuścił tu pojmanych żydów, których nadal skrycie nienawidził?...
Pognała w stronę zapachu. Już z daleka dostrzegła dwie biedne dziewuszki. Jedna mocno ranna, druga cała, ale obie zagubione i wystraszone.
Same. W lesie. W obliczu śmierci.
Doskonale wiedziała, jak się czuły. Niech się cieszą, że przynajmniej mają siebie.
Nie mówię po niemiecku – zaczęła Manuela, jeszcze gdy do nich szła. Na szczęście obie odpowiedziały po angielsku. – Co tu robicie? Skąd się tu wzięłyście?
Nie wiemy, byliśmy we czwórkę na mieście! Weszłyśmy z chłopakami do jakiejś dziwnej uliczki, a potem… pustka – zapłakała pierwsza z nich. – Błagam, pomóż nam! Masz przy sobie telefon? Możesz wezwać pomoc?
I biedulka zbliżyła się do Manueli, wysuwając drżącą, zakrwawioną dłoń.
Strach, zapach krwi i łez.
Nie, Manuela wcale tego nie lubiła. Wręcz przeciwnie.
Odsuń się! Nie zbliżaj się do mnie! – rozkazała gorączkowo, odskakując w stronę drzew. – Nie chcę przypadkowo cię skrzywdzić! Nie wyobrażasz sobie, co mogę ci zrobić!
Druga kobieta ponownie zakaszlała krwią. Z jej boku wystawał duży kawałek konaru. Manuela przygryzła wargę. Wiedziała, jak zająć się raną, ale…
Ta krew tak kusiła… A ona zaczynała robić się głodna…
Zerwij czysty kawałek swojego ubrania i zatamuj jej krwotok. Unieruchom to drewno, tak aby się nie ruszało i nie pogłębiało rany – rozkazała drugiej kobiecie.
Ta, choć niewiele rozumiała z zachowania Polki, odwróciła się w stronę przyjaciółki… ale nim ruszyła, Manuela powstrzymała ją krzykiem:
STÓJ! Jasna cholera, zdążyły wyczuć!
Kto zdążył? Oczywiście, cudowne poziomy E!
Obie kobiety zaczęły przeraźliwie krzyczeć, gdy w końcu dostrzegły w oddali te dziwne kreatury – wygłodniałe, brudne, zaślinione. Ranna spróbowała czołgać się po ziemi, przez co powiększyła tylko swoją ranę.
Gdy tylko je odepchnę, podbiegnij do niej i trzymaj ją w miejscu! RÓB, CO MÓWIĘ! – Manuela znowu krzyknęła do pierwszej kobiety, po czym wypruła w stronę słabych krwiopijców.
Nie chciała nikogo krzywdzić, ale jeśli miała wybierać…
Wybiera życie tych dwóch biednych kobiet. Niewinnych, młodych, które mają tyle lat przed sobą.
Tamte plugastwa niech giną.
Spodziewała się przynajmniej kilkunastominutowej walki. Sądziła, że wampiry ją zranią – w końcu nie miała żadnej taktyki, a jej siła i wytrzymałość (osłabione przez specyfik od Hira!) pozostawiały wiele do życzenia.
O dziwo, stało się inaczej – gdy dopadła do pierwszego, wystarczyło, że szarpnęła jego głowę, a już usłyszała złamanie karku. Drugi, mocniejszy ruch ręki zaowocował z kolei rozerwaniem gardła – zamiast szyi widniały teraz strzępki tchawicy i pogruchotane kręgi.
Z oniemieniem wpatrywała się we własne dzieło. Wampir patrzył na nią niewiele rozumiejącym, gasnącym wzrokiem.
Jakim cudem?
Przecież… nigdy nie miała takiej siły!
Rzecz jasna, wampiry E były słabe i bardzo kruche, ale ona jako D… nie powinna przewyższać ich aż tak!
Kolejnym zdziwieniem było to, że zareagowała instynktownie na atak drugiego krwiopijcy. Gdy na nią wyskoczył, obróciła się do niego w ciągu milisekundy i zatopiła swoją dłoń w jego sercu. Ścisnęła drgający mięsień, aby go chwili wyrwać go w akompaniamencie zwierzęcych wrzasków.
To nie były ruchy, których się uczyła. Nawet nie wiedziała, że to potrafi. To znaczy – gdy czasami dopadał ją szał, to tak. Zabijała na przykład dla Fergala, ale wtedy była jak naćpana.
A w pełni świadoma?
Nie, to się nie zdarzało.
Dziewczyny krzyczały i płakały, próbując uciec, ale Manuela szybko zjawiła się obok. Zagrodziła im drogę, wgryzając się jednocześnie w serce wampira. Nie jadła go, spijała jedynie krew.
Skoro już zabiła te dwie pokraki, posili się nimi. Dziewczyny nie będą wtedy tak kusić. Będzie mogła się nimi zająć, pomóc im przy ranie. Będzie mogła dotknąć ich bez strachu o swój głód.
Nie ruszajcie się! Nic wam nie zrobię! – zagrzmiała, odrzucając kawałek mięsa. Otarła zakrwawione usta.
Powróciła do ciał wampirów.
Ochronię was przed takimi jak one i… postaram się zaprowadzić do wyjścia. – O ile wyjście istniało. – Wiem, że to, co zrobiłam, wyglądało potwornie, ale was nie skrzywdzę. Nie ranię ludzi. Zabijam tylko takie stwory. Jestem waszą jedyną nadzieją, żebyście stąd wyszły.
I na koniec tych radosnych słów wgryzła się w pierwsze z wampirzych ciał. Cóż, nie wyglądało to przekonująco, ale czy dziewczyny miały inny wybór, niż posłuchać Manueli?
Przecież gdyby chciała je zabić, już by to zrobiła, prawda?

Pierwsze polowanie Luisa nie skończyło się dla niego kolorowo. Przez własną brawurę i lekceważenie wywalił się na tyłek. I choć jako szlachetny nie miał czego się obawiać – w końcu nawet jako dziecko mógłby zabić wampira poziomu E jedną rączką – to niestety jego opiekun sprawił, że całość potoczyła się niezbyt miło.
Wpierw jednak ochronił malca, zabijając dwóch krwiopijców… Chociaż czy na pewno chodziło o ochronę?
Może po prostu Rekin już przełączył się na bezmyślny, agresywny tryb?
Czy Beleth faktycznie sądził, że ktoś taki będzie dobrym i cierpliwym nauczycielem?
Nawet Andre nie przewidział, że Fergal postąpi tak nierozważnie i zaatakuje Luisa, a następnie pozbawi go znacznej części krwi. Owszem, Niemiec był narwany i wybuchowy… ale żeby stawać przeciwko szlachetnemu?
I to dziecku?
Fergal był teraz nie do zatrzymania. Nie dość, że wpadł w bojowy szał i przemienił się w rekiniego drapieżcę, to jeszcze wypił sporo szlachetnej krwi. Posoka Luisa doda mu sił i wyostrzy zmysły – nawet Belethowi i Andremu będzie trudno go zatrzymać.
Starszy szlachetny chciał zresztą wszystko przerwać i pomóc młodszemu – według niego polowanie zaszło za daleko. Nie chciał, aby dzieciak przechodził przez taką traumę. Obserwował z daleka jego męczarnię i płacz i naprawdę było mu żal.
Luis to tylko chłopiec. Niewiele rozumiał. Fergal nie powinien w ogóle go atakować.
A miało być jeszcze gorzej…
Esterka nie chowała się z ofiarami, bo nie spodziewała się ataku ze strony współtowarzyszy – przecież pan Beleth powiedział, że będą tylko wampiry poziomu E! Ich się nie bała!
Również padła ofiarą wielkich szczęk Fergala. Nie mogła za wiele zrobić – kopała, warczała, krzyczała i próbowała pogryźć mu twarz, ale z każdą chwilą czuła, że traciła siły… i życie.
Może Rekin specjalnie chciał ją tu zabić? A potem zwalić na wampiry E? Może o to chodziło? Miałby dzięki temu Manuelę tylko dla siebie i mógłby ją więzić do końca życia.
Zacisnęła w rozpaczy swoje małe piąstki. Tuż przed omdleniem zaatakowała jeszcze brzuch Fergala kikutem z lodu, który uformowała w dłoni. Chyba udało jej się przebić przez skórę, ale była tak słaba, że mało co czuła.
Wyrzęziła jednak:
Powiem jej… wszystko… Jak ich zabijałeś… jeden po drugim… powoli i boleśnie… Tatę i braci… Ona cię zostawi, ty… potworze…
I zaraz po tym zawiesiła bezsilnie główkę. Straciła przytomność. Nie była Luisem. Jej naprawdę mogła grozić śmierć, gdyby Fergal rozorał jej gardło i zostawił ją w lesie bez pomocy.
Na szczęście ktoś przybył jej na ratunek, choć nawet o tym nie wiedział – zza drzew wyłoniło się dwóch młodych, wystraszonych mężczyzn. Nie byli ranni, mieli sporo siły, choć nadal odczuwali osłabienie po narkotykach, jakie podał im Beleth. No i byli oczywiście nieźle wystraszeni.
Co jednak ciekawe – jeden z nich trzymał kurczowo zwykły pistolet. Obudził się obok naładowanej broni, więc oczywiście ją ze sobą zabrał, ot, dla obrony. Żaden z nich nie był co prawda dobrym strzelcem, ale lepsze to niż nic.
Z początku się ucieszyli, gdy dostrzegli Fergala. Zaczęli biec w jego stronę… ale kiedy zauważyli, że trzymał ciało zakrwawionej dziewczynki i wgryzał się w jej gardło, stanęli w miejscu. Z szybko bijącymi sercami i potem, który oblewał całą twarz, zaczęli się bardzo powoli wycofywać.
Czy ten potwór ich widział? A może uda im się bezszelestnie powrócić w głąb lasu?
Tylko co jeśli takich morderców jest tu więcej?... I skąd oni w ogóle się tu wzięli?!
Sam Fergal pewnie nie przejmował się przerażeniem biedaków – dostał bowiem to, czego pragnęła prymitywna, wampirza natura.
Strach. Zapach krwi. Bardzo świeżej i smacznej krwi.
Chyba się skusi, prawda? Esterka na pewno nie smakowała tak wybornie!
Mężczyźni jednak nie będą stać bezczynnie, jeśli Fergal na nich ruszy. Pierwszy z nich wystrzeli, celując w brzuch i klatkę piersiową, a drugi zacznie prędko uciekać – pomiędzy gęste drzewa.

Tymczasem Andre, który krążył między drzewami i widział tragedie, jakie się rozgrywały, relacjonował wszystko Belethowi:
Fergal właśnie dorwał Esterę. – Łowca mógł usłyszeć, że szlachetnemu się to nie podobało. W końcu Esti to jego wychowanka! – Ona… będzie potrzebowała mojej krwi, jeśli ma szybko dojść do siebie. I to lepiej jak najprędzej. – Umilknął na chwilę, dając Belethowi czas na przetworzenie tej informacji. – Fergal właśnie spotkał dwójkę ludzi. Z kolei Manuela przed chwilą obroniła drugą dwójkę przed wampirami E. Chyba chce pomóc tym kobietom. Wydaje się całkowicie stabilna… nie to co Fergal – westchnął ciężko. Nie ma co, Niemca pochłonęła już żądza. – Do kogo z nich mam iść? A może czas już przerwać? Dwójka odpadła, Manuela sobie radzi, Fergal sieje zniszczenie. Nic tu się nie zmieni.
Próbował przekonać Beletha, że polowanie nie powinno dłużej trwać – ale łowca pewnie miał inne zdanie, czyż nie?
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Monachium i jego okolice (Niemcy)   Monachium i jego okolice (Niemcy) - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Monachium i jego okolice (Niemcy)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Poza Japonią-
Skocz do: