FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Milky

Milky


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptySob Maj 02, 2020 11:01 am

Po prostu duży apartament.

Spoiler:
Powrót do góry Go down
Milky

Milky


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptySob Maj 02, 2020 1:43 pm

Chociaż podróż nie trwała długo, dla Ukye mogła trwać wieki. Przerażony siedział na tyłach samochodu z obejmującym go swoim nowym panem. Nie chciał ani na chwilę wypuszczać chłopaka z objęć, delektując się wciąż jego słodkim zapachem. Francis mógł jedynie obserwować zachowanie kuzyna oraz człowieka w wewnętrznym lusterku. Cieszył się, że trafił z prezentem w samą dychę. Zresztą jak mogłoby być inaczej? Znał Logana bardzo dobrze, więc porażką byłoby, ofiarować mu coś, co nie wzbudziłoby w nim najmniejszego zainteresowania.
- Jesteśmy w domu, Ukye.
Wyszeptał prosto do niewielkiego ucha, które musnął zimnymi ustami. Jak widać nie wypił dość sporo krwi, aby rozgrzać ciało. Cóż, jeszcze nadejdzie okazja aby to naprawić.
Po zaparkowaniu samochodu, wampiry wyszły i ciągnąc za sobą Ukye, zmierzali ku wysokiemu budynkowi. Drzwi, kolejne korytarze, winda... Aż wreszcie oczekiwane wejście do mieszkania.
- Nie muszę ci mówić abyś czuł się jak u siebie. Nie raz byłeś w tym mieszkaniu.
Skierował się do Francisa, na co ten zareagował krótkim śmiechem. Ściągnął ciężki płaszcz, zawieszając go na wieszaku. Mleczny uczynił to samo, a co do Ukye... Miał stać póki co na boku.
- Przygotuję nam coś rozgrzewającego. Może Ukye też by się napił?
Podjął Francuz, zerkając na mizernego chłopaka. Zapewne wciąż miał nogi jak z waty i obawiał się o swoje życie. Słusznie. Wszak trafił do gniazda wampirów i to nie byle jakich. Swoją drogą człowiek kolejny raz został pociągnięty za chudą dłoń i ulokowany w salonie. Porzucony na kanapie miał szansę na odrobinę wypoczynku. W końcu wampiry zajęły się sobą: rozlewanie wina po kieliszkach oraz krótka rozmowa niestety po francusku. Jeśli Ukye znał język, dowiedział się o dawnych dziejach dotyczących wspólnych przeżyć Milkiego i Francisa. Nic szczególnego jeśli nie jest się w temacie. Oczywiście po kilku dłuższych chwilach wampiry dołączyły do niego: usiadły na kanapie w taki sposób, że młody znajdował się między nimi. Na szklanym stoliku postawiono wypełniony do połowy czerwoną substancją kieliszek.
- Masz to wypić.
Polecił Logan i wskazał na naczynie. Jeśli Ukye przełamał osłabienie aby sięgnąć po napój, wyczuje nie tylko wino, ale też i metaliczną woń.
Krew?
- Kiedy to wypijesz poczujesz się lepiej i może wreszcie staniesz się śmielszy. Chyba, nie chcesz zanudzić swojego nowego pana, bo inaczej będę musiał cię ukarać.
Francis udał smutną minę, po czym upił kilka łyków swojego trunku. Chłopak powinien pamiętać nieprzyjemną chłostę pejczem. Więc? Zgodzi się? Tak czy inaczej, grożący osobnik i tak uda się ku swojemu wiszącemu odzieniu po składany czerwono czarny skórzany pejcz.
Powrót do góry Go down
Ukye

Ukye


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptySob Maj 02, 2020 2:41 pm

Bliskość Kurosza była więcej niż przytłaczająca. Na swój sposób obrzydliwa, z domieszką nędznego poczucia bezpieczeństwa. To tak jakby jeść jednocześnie cukier z pieprzem. Watę cukrową z wasabi. Jakkolwiek sztuczne były uściski i gładzenia po policzku, potrzebował tego. Nawet dyskretnie połasił się bladym licem do zimnej ręki, nie mógł jednak skryć skwaszonej miny. Był w potrzasku krwiopijców, którzy doskonale wiedzieli o swojej potędze i możliwościach. Nie darowali mu szczegółów tego, jak bardzo mogą wykorzystać jego słabość. Można rzec, że beznadziejność chłopaka jeszcze bardziej nakłaniała ich do podejmowania zuchwałych kroków. W tym nieszczerych słów o darowaniu życia.
Francis wreszcie oddał swoją zabawkę Loganowi. Pewnie podczas wizyty domowej u Białowłosego jeszcze będzie mógł zademonstrować słabostki Ukye. Co do tego nie miał wątpliwości, ale co mógł zrobić? Trzymany przez nowego właściciela w samochodzie szukał w niewygodnej pozycji oddechu, mobilizacji szarych komórek do czegokolwiek, by wyrwać się z nieszczęsnej karuzeli. Ciało zemdlone nabierało odrobinę sił, być może przez adrenalinę? Duży ubytek krwi sprawiał jednak, że nie mógł podjąć dalszych kroków, jak tylko czekać.
Szarpanie nim i sponiewieranie odejmowało mu odwagi na jakikolwiek czyn związany z ucieczką. Lekki mętlik w głowie i giętkie nogi w kolanach uniemożliwiały postawienie samodzielnie kroków. Odprowadzony do przedsionka mieszkania i porzucony na rzecz zdjęcia płaszczów zdecydował się oprzeć plecami o ścianę i nabrania większej ilości powietrza niż wtedy, gdy był ściskany jak maskotka w imadle rąk wampira. Niebawem pochwycony i rzucony jak worek ziemniaków na kanapie cicho syknął z bólu. Trafił chyba na podłokietnik w okolicy lędźwi, ale zaraz przeniósł się ostrożnie bardziej na poduszki. Uff, plecami wykorzystał oparcie mebla i odchylił powoli głowę tak, aby utkwić brązowe tęczówki w suficie. Rana na szyi dalej ciekła, nie mniej nie tak gwałtownie jak przy spijaniu przez kuzynostwo. Nie rozumiał, o czym rozmawiali, lecz miły dla ucha język francuski sprawił, że mimochodem zmrużył ciężkie powieki. Czuwał, ale regenerował się. Tylko w ten sposób, oszczędzając siły i zakrawając każdą minutę wolności, mógł zgromadzić takie rezerwy, by cokolwiek poprawić w swoim niepewnym życiu. Wolność od obecności wampirów nie trwała długo, znów znalazł się między młotem, a kowadłem. Ponadto przynieśli mu coś do picia. Kolorystyka trunku nie przypadła młodemu do gustu.
- Co... co to jest?
Zapytał przygryzając lekko mocno suche wargi. Potrzebował się napić, lecz coś mu nie pasowało w trunku. A jeśli to trucizna? Rozpuszczone tabletki nasenne? Narkotyki? Już woli być trzeźwy, jak go krzywdzą. Z mowy Francisa wynikało, że mogły tam tkwić jakieś zakazane substancje. Początkowo skręcił głową na bok i nie patrzył się na nikogo na znak protestu, lecz kiedy dawny kat wspomniał o karze... Być może zareagował za późno, ale sięgnął po kieliszek i przytknął go do ust. Uderzyła go dziwna metaliczna woń, wzdrygnął się. Przecież to była krew! Przecież nie był jednym z nich, jak miało mu to pomóc? Wreszcie przechylił naczynie i zaczął powoli pić. Niestety gość Logana zdołał już podnieść się z kanapy.
Kiedy tylko Ukye dostrzegł kątem oka pejcz należący do Francisa, chyba przy ostatnim łyku, z palców zsunął się kieliszek i rozbił się na kawałki. Ponieważ naczynie było wykonane z wysokiego gatunku szkła, rozpadło się ono tylko na kilka większych odłamków. Tak czy siak kieliszek nie spełni dłużej swojej funkcji. Źrenice Jasnowłosego zwęziły się do ledwie widocznych kropek. Serce biło jak szalone, a umysł bił na alarm. Jeśli nie zacznie się korzyć, to zginie!
- Gomene...! -zsunął się natychmiast z kanapy, padł na kolana i trzęsącymi się dłońmi zbierał szkło do lewej ręki- Naprawdę nie chciałem... to był wypadek... zaraz posprzątam...
Kawałek po kawałku lądował na bladej rączce młodzieńca, który drżał nieprzerwanie. Widok narzędzia wprawił go w bolesne wspomnienia, które zastąpiły te wymazane o rodzinie, o szkole. Nie chciał znów mieć do czynienia z Francuzem, potrafił zedrzeć skórę do mięsa. Widział współwięźniów, którzy trafiali pod jego opiekę. Już... już wolałby... sam już nie wiedział co takiego, aby uniknąć kalectwa. Słyszał, że raz tak zamaszyście machnął pejczem, że połamał kręgosłup więźniowi! Jakby Ukye nie mógł chodzić, to... to nawet nie mógłby padać do kolan z błaganiem o litość!
Wreszcie ulokował ostatni odłamek w lewej ręce i siadając na piętach przed Milkym w milczeniu pokazał, że pozbierał szkło. Że tak jak obiecał ma bałagan pod kontrolą. Ale tylko w zakresie kieliszka, którego w zasadzie teraz nie wiedział, jak pozbyć się obecnie śmiecia z dłoni. Gdzie kosz... czy... cokolwiek...
Powrót do góry Go down
Milky

Milky


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptyNie Maj 03, 2020 11:22 am

Na tą chwilę nie było widać, aby wampiry traciły na cierpliwości. Przyglądały się w skupieniu młodemu człowiekowi, który z wyraźną niechęcią spoglądał na zawartość kieliszka. Kiedy padło pytanie Czym substancja jest, padła krótka odpowiedź:
- Wino lecznicze.
Nie kłamał. Skoro znajdowała się w środku wampirza krew, Ukye powinien poczuć się lepiej. Na nieszczęście jedna z granic cierpliwości zaczynała się kończyć - Francis wyglądał na co raz bardziej zniechęconego i zirytowanego. Jego wąskie brwi zmarszczyły się, a usta wykrzywiły w grymasie niezadowolenia.
- Ukye, masz to wypić, a nie wypytywać!
Padły słowa w ostrym tonie. A skoro potrzebował dopingowania, wampir udał się po pejcz. Nikt nie spodziewał się, że Ukye od razu na widok narzędzia przestraszy się tak bardzo, że aż wypuści z dłoni kieliszek. Na skutek upadku naczynie rozpadło się na większe kawałki. Wampiry spojrzały na chłopaka, a później na wynik zbrodni. Francis aż podszedł z zamiarem wymierzenia pierwszego uderzenia, lecz uniesiona dłoń Logana powstrzymała go.
- Niech posprząta bałagan, który narobił, ma douce Francis.
Uśmiechnął się półgębkiem do kuzyna, na co ten zaniechał swojego podłego czynu. Westchnął ciężko, niemniej nie czuł żalu do wampira. Skoro tego chciał, niech tak się stanie. Lecz dla zasady musiał uderzyć końcówką pejcza o wnętrze własnej dłoni. Niech wie Ukye, co go czeka.
- W kuchni jest kosz.
Logan poinstruował chłopaka, który pokazał pozbierane kawałki na swojej drobnej dłoni. Ale gdy zechciał młody odjeść, zimne dłonie pochwyciły go w ostatnim momencie za nadgarstki. Następnie ujął drobne palce Ukye i wymusił na nich zaciśnięcie w pięść. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że chłopak wciąż miał w dłoniach odłamki szkła. Spore kawały przeszyły dłonie, powodując dotkliwe rany. Żółto zielone ślepia Logana utkwiły w dużych oczach Ukye. Twarz natomiast wykrzywił paskudny uśmieszek.
- Nie powiedziałem, że obędzie się bez kary prawda?
Szepnął, po czym porozumiewawczo spojrzał na Francuza. Nie musiał nawet mówić...
Wysoki rozmach i pejcz wylądował na ramionach młodzieńca, który zapewne upadnie na Mlecznego. Nowy zadarł z jego pleców ubranie, obnażając nagą skórę. Uczynił to także z pośladkami. Francuz aż warknął dziko, widząc obnażone ludzkie ciało. Ochoczo okładał Ukye uderzeniami pejcza przez co w niektórych miejscach pojawiała się krew. Dopiero zaprzestał, gdy pośladki i plecy sługusa były czerwone oraz bolące. Wtedy Logan wypuścił go, dłonią wskazując wejście do kuchni. Francuz odsunie się, ale tylko na moment, bowiem już siedział obok wampira, zaczynając czyścić końcówkę narzędzia chusteczką wydobytą z kieszeni spodni.
- Jak dowleczesz się do kuchni, Ukye. Przynieś mi z lodówki zieloną butelkę bez etykietki.
Polecił, nim chłopak dotarł do kuchni. Ciekawe czy w ogóle odnajdzie siły.
Powrót do góry Go down
Ukye

Ukye


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptyNie Maj 10, 2020 5:53 pm

Ah, naprawdę nie chciał stłuc tego szkła! Fatalnie, no po prostu fatalnie! Rozgorączkowany i spanikowany zrobił co mógł, żeby nie zostało na podłodze ani jednego odłamka. Niestety Francis nie schował pejcza, tylko wrócił z nim do salonu, a chłopak siedział na klęczkach nie mogąc się ruszyć. Dopiero słowa Logana odrobinę uspokoiły roztrzęsioną duszę człowieka. Kuchnia tam, to pójdzie i wyrzuci, i później wróci i będzie dobrze. Skinął posłusznie główką ożywiony tym, iż Białowłosy naprawdę oddalił zagrożenie.
- Dziękuję, Logan-sama.
Niespodziewanie wtulił się w nogi Milky'ego, jakby tulił się do rodzonej matki. Roztrzęsiony psychicznie młodzieniaszek potrzebował ukojenia i zagojenia ran, których nie wyleczy samotność. Potrzebował silnego samca alfę, który uniósłby jego nędzną duszę na piedestały i mógł wreszcie szczerze się uśmiechać.
Niestety czar prysnął, a strach na nowo zagościł w oczach Kento, gdy uśmiech Kucharza wreszcie został zinterpretowany jak trzeba. Wcale nie chciał odrodzenia kary. Wręcz znalazł inny, dodatkowy sposób na wymierzenie niesprawiedliwej sprawiedliwości ciosu. Ręka pochwycona w nadgarstku nie mogła się poruszyć. Próbował.
- Logan-sama! Proszę, nie!
Wtedy też zostały zaciśnięte palce na szkle, co spowodowało cichy jazgot u rannego.
- Aaaaa! Aaaa!
Na tym nie koniec, Francis ukręcił już pejcz tak, że nie tylko ręka, lecz i całe plecy będą pokryte świeżymi ranami. Zdarty z odzienia znów chciał paść do stóp Mlecznego, nie mniej nie mógł. Jego nadgarstek wykręcał się, gdy starał się zniżyć w tułowiu. Na nowo objął nogi Kurosza i zadzierając buźkę prosił o pomoc. Zły adres.
- Logan-sama! Błagam! Nie pozwól mu...! Przecież należę do Ciebie!
Nagi, zapłakany, osłabiony zaraz dostawał seria po serii z pejcza. Haczyki wyrywały mu fragmenty skóry, a Ukye coraz ciszej zawodził i łkał. Ból rósł odwrotnie proporcjonalnie do sił, jakie miał w sobie. Trzęsący się, ledwie słaniający się na kolanach, zalany własną krwią wreszcie zrozumiał, iż nie może liczyć na żadną taryfę ulgową. Wreszcie został puszczony wolno, choć z takiego pobicia wypompowana została z niego energia. Żeby więc wyrzucić z ręki odłamki musiał się czołgać. Będąc wycieńczony nawet nie próbował wstać na nogi, tylko pełzając jak wąż i odpychając się raz po raz zdrową ręką od podłogi podsuwał się do kuchni. Krwiopijcy rozmawiali sobie w najlepsze, więc miał trochę czasu dla siebie. Niewiele, zaraz zemdleje, czuł to w kościach.
- Dalej... jeszcze troszkę...
Mobilizował siebie do próby podpełznięcia do kosza. Wiedział, że jak sam sobie nie wyjmie szkła, to nikt tego za niego nie zrobi. Zacisnął drżące wargi w krzywą podkówkę i raz po raz wydłubywał odłamki. Gardło nie pozwalało mu już krzyczeć, jedynie cicho jęczał, aż wreszcie pozbył się wszystkich elementów. Znalazły się rzeczywiście w koszu. Jeszcze kwestia napoju. No tak, trzymany był w lodówce. Ostatkiem sił podpełznął do sprzętu chłodzącego i otworzył drzwiczki. Było tam... mnóstwo bordowego płynu? Albo miał majaki w oczach, albo dosłownie widział duże zapasy ludzkiej krwi. Nie- nie myśl o tym. Podciągnął ciało tak, by usiąść na półce w lodówce i sięgnąć jeszcze wyżej. Po butelkę. Jest! Udało się!
Wtedy stało się coś dziwnego. Doznał przypływu nirwany, albo powoli urywał mu się film.
- J-j-a-a-a-k tu-tu d-do-brze...
Zapiszczał cichutko, gdy pierwszy powiew chłodu z lodówki zmroził jego nagie, ranne ciało. Poczucie zimna stłumiło ból pleców i dłoni. Strasznie krwawił, potrzebował więc takiej ulgi. Tylko... jeszcze nie mógł mieć pewności, że będzie spokojny. Butelka bez etykiety. Miał ją przynieść Kuroszom. Kompletnie pozbawiony witalnych sił nie pozbiera się na tyle, by wrócić do salonu.
Chociaż w sumie, kto powiedział, że musi wrócić?
Miał odrobinę sprytu w pokręconej od złamanej psychiki głowie, toteż spełnił poniekąd prośbę Logana. Wydobył z lodówki butelkę bez etykietki i ostrożnie położył ją na podłodze, po czym pchnął nóżką tak, aby wytoczyła się z kuchni. Czy już trafi do salonu czy nie - nie jego zmartwienie. Ok, jego, ale póki co wolał odciążyć mózg widokiem przerażających wampirów. Dlatego odciągnął nóżkę, zamknął ręką drzwiczki od wewnątrz i skulił się na jednej półce w lodówce próbując odciąć się od tamtych.
Już pomijając pobicie i tortury... Ukye naprawdę miał złamane serce. Ufał po cichu, że Logan weźmie stronę Ukye, ale przecież... przecież to niemożliwe. Jak on przy swoim kuzynie miałby zniżyć się do poziomu człowieka? Pewnie i nawet bez tego powodu nienawidzi Jasnowłosego. Ah, ale czemu? Aż taki był z niego bezużyteczny wrak? Zdolny tylko do wykrwawienia się. Hm... a gdyby wszedł do chłodziarki? Cóż, będą mieć człowieka na później. Czy będzie żył, czy nie, to nie ma dla tamtych znaczenia! Byleby lała się z niego posoka jak przy zarzynaniu świni. Cisnęły mu się łzy w oczach, ale fizycznie ich nie wylewał. Wyschły mu na wiór. Albo zamarzły w kanalikach łzowych. Już nieważne, Ukye zasłabł w zamkniętej lodówce woląc marznąc niż dać się najzwyczajniej bić na śmierć.
Potoczona butelka miała na sobie wyraźny ślad odbitej lewej ręki chłopaka, jakby wymalował ją czerwoną farbą i chciał zostawić odcisk.
Powrót do góry Go down
Milky

Milky


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptyNie Maj 17, 2020 10:41 am

Przede wszystkim Ukye musi oduczyć się naiwności, gdy w pobliżu będzie znajdować się Milky. Wampir często wpadał na pomysły, które bawią tylko jego, a nie ofiary sadyzmów. A skoro Ukye stał się własnością Logana, powinien się liczyć, że jego życie nie będzie takie samo jak dawniej. Zresztą. Czy było ono lepsze? W końcu wcześniej wpadł w szpony Francuza i mógł skończyć jako ozdoba do ubrania lub wypchany człowiek.
A tak?
Miał szansę jeszcze skorzystać z życia.
Nikt nie słuchał protestów chłopaka. Obnażony od pasa w dół, musiał znosić chłostę wykonaną przez Francisa. Mleczny tylko się przyglądał i złośliwie uśmiechał. Kiedy jednak doszło do końca kary, zostało wydane polecenie. Wampiry zupełnie zlekceważyły fakt, iż ich ludzki podopieczny nie ma siły się poruszać.
- Zapomniałem zapytać... Ukye nie wiedział o wampirach, aż do teraz, prawda?
Spytał przyjaciela, na co ten od razu przytaknął. Właściwie Logan nie był takową odpowiedzią zaskoczony...
- Cóż, czyli spotkał się z brutalną rzeczywistością. Ale bardzo dobrze, już dość życia w bańce mydlanej.
Zaśmiał się krótko wampir. Francuz oczywiście mu zawtórował i mimowolnie zerknął w stronę kuchni. Droga ku niej była ozdobiona krwią chłopaka... Skrzywił się, uznając tym samym, że Ukye znowu prosi się o karę.
- Zapaskudził podłogi krwią. Widziałeś?
Skomentował, wciąż przyglądając się podłodze. Milky westchnął cicho i zerknął na zegarek. Czas powoli zmierzał ku środkowi nocy.
- Posprząta po sobie, gdy dojdzie do siebie. Póki co żaden jest z niego pożytek; stracił wiele krwi.
Zdecydował. Skoro tak Logan chce, Francuz musiał przystanąć. W końcu człowiek już nie należy do niego, aby decydować.
Czas mijał. Wampiry spędzały go ze sobą na rozmowie, a butelki i Ukye jak nie było, tak nie ma. Zniecierpliwiony Kurosz wstał z kanapy, kierując się do kuchni. Dopiero teraz dostrzegł leżącą nieopodal butelkę ze śladami krwi. Czyżby jakaś moc? Sięgnął po leżący przedmiot, przyglądając się mu przez chwilę. Zmarszczył brwi.
- Francis, podobno Ukye jest człowiekiem, zgadza się? Jednak nie wspominałeś nic o jego zdolności znikania.
Spytał, wychylając się z kuchni.
- O czym ty mówisz?
Zawołał Francuz, który niebawem dołączył do kuzyna. Faktycznie, po Ukye ani śladu.
- Przecież nie mógł od tak wyparować! Ukye! Gdzie jesteś?!
Krzyknął zirytowany Francuz. Logan kierując się śladami krwi, wywnioskował, że człowiek jedynie był przy lodówce i...
- No proszę, tego się nie spodziewałem.
Burknął pod nosem, gdy tylko otworzył lodówkę. Dostrzegł na jednej z półek skuloną postać chłopaka. Był aż tak drobny, że zmieścił się w wielkim urządzeniu? Francis warknął pod nosem w gniewie.
- Za mało oberwał? Logan! Poprawię mu! On nie może się tak zachowywać!
Widocznie nie był zadowolony, że jego prezent zachowywał się w tak niegrzeczny sposób. Logan natomiast zamiast złości roześmiał się. Od razu przeszedł do wyciągania ofiary, która zaczęła się trząść jak osika.
- Nie, nie trzeba, Francis. Nie musisz się na niego złościć, on sam na siebie ukręcił bat. Jest na granicy śmierci, więc jeśli zacząłbyś go bić - zginąłby.
Szybko odsunął przyjaciela od pomysłu, ten w odpowiedzi westchnął głośno i wzruszył ramionami. Dla niego samo bicie ciałka Ukye było przyjemnością, ale skoro Mleczny tego nie chciał.
Co teraz?
Oczywiście skierowali się do łazienki. Wlano do wanny gorącą wodę, po czym zanurzono w niej ciało chłopaka. Woda nie była na tyle gorąca żeby doszło do poparzeń, jednakże dla zmarzniętego oraz wycieńczonego człowieka może okazać się źródłem kolejnej dawki bólu. Ochłodzona skóra nie lubi zetknięcia z nagłym gorącem.
Mleczny podwinął rękawy i usiadł na brzegu wanny. Przytrzymał trochę chłopaka pod wodą, chcąc go odrobinę podtopić. Francuz czekał obok, trzymając w rękach suchy ręcznik, który mimo wszystko zwijał jakby był gotowy przyłożyć Ukye.
- I jak tam, ptaszku? Dalej chcesz się bawić z nami w chowanego?
Spytał Logan, jak tylko głowa biedaka wynurzyła się z pod wody. Szponiaste palce wciąż były mocno zaciśnięte na jego włosach. Zresztą, Ukye na pewno nie był zachwycony, bo nie dość że znowu źle go traktowano, to w dodatku był całkiem nagi. I nieważne co odpowie, Kurosz wyciągnie go z wody, lokując prosto na zimnych kafelkach.
Powrót do góry Go down
Ukye

Ukye


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptySob Maj 30, 2020 8:23 pm

Mijały minuty. Choć ciało marzło do szpiku kości, wolał siedzieć w lodówce niż spotkać się z batem Francuza, czy z pogardą Logana. Próbował zasnąć, lecz jak można się domyślić - psychicznie nie mógł. Dotarło do niego, że miał do czynienia z wampirami, co gorsza takimi, którzy pastwili się nad nim. Dlaczego? Ponieważ trafił we złe ręce. Nic więcej. Tak to bywa z samotnikami.
W każdym razie nie wiedział, kiedy został wyciągnięty z lodówki, lecz moment zetknięcia się lodowatego ciała pełnego świeżych ran ze wrzątkiem zadziałała pobudzająco. Aż krzyknął z bólu i na nowo zacząłby się wić w wannie, gdyby nie pewny, brutalny gest Milkyego. Za wszelką cenę chciał ukarać swój prezent? Bez ceregieli zaczął go podtapiać, a Ukye tylko bezradnie chwycił rękoma topiącą go rękę wampira próbując odepchnąć ją od siebie. Na próżno.
- Khy-khy... -zakrztusił się wodą, jaka naleciała do płuc przy gwałtownym podtopieniu; więc kiedy wykaszlał ją chciał jakoś odpowiedzieć- ...ja-...
Nic z tego. Niemal natychmiast wylądował na zimnej posadzce i okrył się niedbale rzuconym ręcznikiem. Fakt, widzieli jego przyrodzenie, nie mniej nie chciał go pokazywać z własnej woli. Przedtem musiał jednak wytrzeć się, co utrudniało maskowanie interesu. Bolała go dolna partia pleców, brakowało mu krwi, choć pierwsze podrygi ze spożycia posoki wampira przynosiły skutki. Może niezupełnie takie, jakie oczekiwały Kurosze, nie mniej przynajmniej był odrobinę rozmowniejszy. Tylko czy nie wykracze sobie większego guza na głowie?
Czy ukręcony bicz nie zabije go?
- Nie, nie muszę bawić się w chowanego... ale to zależy od was... Logan-sama.
Tu o dziwo uśmiechnął się. Chyba miał już tak złamaną psychikę, że w zasadzie było mu wszystko jedno, co z nim zrobią. Byleby przetrwał. Po co? Tak dla sprawdzenia wytrzymałości, bo dla kogóż innego? Dla siebie? Nawet nie pamiętał przeszłości, tylko wyrywki. Jeszcze upodlili go na tyle, że stracił jakąkolwiek godność. Wcześniej Francis w więzieniu, obecnie tu, w apartamencie kucharza. Na pewno było jeszcze wiele innych wariantów, o których mu się nie śniło.
Wyprostował się w kręgosłupie i spojrzał wymownie na Kurosza o białych włosach. Był podejrzanie uśmiechnięty, lecz różnie reaguje się na stres, prawda?
- Jeśli znudziło upuszczanie krwi, mogę zabawić się w coś innego.
O ile nie padnie na zawał, nie straci przytomności czy nie umrze. Jak miał żyć jeszcze tylko chwilą, to w jakimś ciekawym wydaniu. Jego nagie ciało obsiała gęsia skórka, lecz stał na krzywych nóżkach z lekko rumianym obliczem, na którym gościł krzywy uśmiech. Taki przez łzy, których nie wylewał ze względu na suszę w kanalikach łzowych.
Powrót do góry Go down
Milky

Milky


Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) EmptyNie Maj 31, 2020 7:10 pm

Ukye powinien się już przygotować na życie pełne emocji: wylądował w gnieździe wampira, który nie stronił od wyrządzania krzywd. Chociaż kto wie? Może jednak czas pokaże? Może Ukye będzie kimś więcej niż tylko otrzymaną zabawką? Z Mlekiem bywa różnie, w końcu zakochać sie też potrafi. Póki co młody chłopak musi modlić się o siłę, jak i wytrzymałość. Przynajmniej już wie, że w tym domu rządzą wampiry, zwłaszcza Logan.
Uśmiechnął się szeroko, widząc jak Ukye odzyskuje przytomność. Nawet pogłaskał go czule po mokrych włosach, obserwując jak wykrztusza wodę.
Francis nadal milczał.
- Miło mi to słyszeć.
Odparł Milky. Ewidentnie chłopak już się złamał, dobrze dla niego, Mleczny nie będzie już aż tak surowy. Gorzej jednak z Francisem. Łypał złowrogo na zabawkę, licząc iż ten faktycznie się poprawi.
- Nie zabiję cię, Ukye. Prezentów się nie psuje, poza tym...
Przerwie aby pochylić się zaś i chwycić w palce jego buźkę. Niewielka jak na dorosłego człowieka.
- Podobasz mi się.
Oblizał się obrzydliwie, po czym otrzymanym ręcznikiem od kuzyna, owinął szczelnie drobne ciało. Przyciągnął ku sobie i podniósł z łatwością. Skierowali się do sypialni dla gości. Francis jednak nie wchodził, oświadczył iż musi odpocząć i wrócił do salonu. Cóż, nie był zadowolony z tego co prawda, ale musiał pozwolić aby Logan nacieszył się nową zabawką.
Usadowiony na miękkim łóżku Ukye otrzymał chwilę wytchnienia. Kurosz przeszedł do przeszukiwania jednej z komód.
- Wciąż jeszcze mam kilka rzeczy należących do dawnego sługi. Ach, niech mu ziemia lekką będzie.
Czyżby chciał nastraszyć? Obejrzał się na chłopaka, posyłając my perfidny uśmiech.
- I nie, nie jest martwy. Po prostu ma wolne. A teraz spójrz... Ta bluza idealnie pasuje.
Uniósł granatową bluzę z kapturem. Podał ją młodemu, wracając do poszukiwań. Znalazł jeszcze szare bokserki, spodnie dresowe - komplet do bluzy - oraz czarne skarpety. Wszystko zostało wręczone podwładnemu.
- Nie miej mnie za tyrana, Ukye. Jesteś w tak dobrym położeniu; nie dość, że jesteś podarunkiem od mojego bliskiego przyjaciela, a zarazem kuzyna Francisa, to w dodatku naprawdę masz urokliwą aparycję. I... Pachniesz jak wanilia.
Oświadczył bez cienia kłamstwa. Oparł się tyłkiem o komodę, przyglądając się chłopakowi.
- Pozwalam ci chodzić po mieszkaniu, ale zbytnio nie myszkować. Bez mojej zgody możesz korzystać z kuchni, z łazienki. No chyba, że mnie w jakiś sposób rozzłościsz. Mniemam, że nie nadejdzie to za prędko, zdążyłeś odczuć na własnej skórze.
Kilka wskazówek powinien dostać. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Francis trochę z nami pomieszka. I jego też nie radzę denerwować, jest bardziej... Wyrachowany. Cóż, zapewne wiedziałeś po co zostałeś przez niego pojmany, prawda? Miałeś stać się wyrobem, a raczej twoja skóra, oczy... Bo wiesz, masz nietypowe oczy. Chętnie i ja bym je wydłubał, umoczył w karmelu i wchłonął.
Zapewne Ukye się wystraszy, lecz Mleczny jakoś się tym zbytnio nie przejmował. Poza tym naprawdę nie chciał go zabić.
- Właściwie to masz jakieś specjalne życzenie? Uznajmy, że jest ono jako prezent Powitalny.
Był ciekawy czy Ukye czegoś pragnął. Oczywiście poza wolnością- to nie wchodziło w grę. Albo też kontakt z rodziną, aczkolwiek nie sądził aby kogoś pamiętał.
Chociaż kto wie? Może Ukye tylko się tak zgrywa?
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec) Empty

Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie nr. 266 (Apartamentowiec)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Mieszkanie 200 (Apartamentowiec)
» Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)
» Mieszkanie Manabi.

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Budynki mieszkalne-
Skocz do: