FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) EmptyPon Kwi 27, 2020 9:00 pm

Duże, przestronne mieszkanie ulokowane w strzeżonym apartamentowcu.

Spoiler:
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) EmptyPon Kwi 27, 2020 10:23 pm

Żeby dostać się do apartamentowca w którym mieszkał Chunky, musieli odbyć trochę dłuższy spacer. Oczywiście nie szli w milczeniu, wampir co chwila wypytywał Skrzata o to gdzie chodzi do szkoły albo co potrafi jeszcze upiec. Byleby urozmaicić sobie drogę do domu.
Drzwi do budynku były na zamek cyfrowy, więc po wpisaniu pinu, zamek otworzył się udostępniać w ten sposób wejście. Siedzący w portierni strażnik z niepewnością spojrzał w kierunku wchodzącego wampira, a zaraz za nim niskim człowiekiem. Nie ma co ukrywać, nie lubił blondyna za jego złośliwość, brak kultury i przede wszystkim rozpieszczenie. Nie raz spotkał z nie okazaniem grzeczności z jego strony. A teraz ten niski chłopaczek... Ochroniarz aż zaczął mu współczuć, wszak nie wiadomo do czego tak naprawdę Kurosz go wykorzysta.
Oby tylko do niczego złego.
Niemniej sam York mógł zauważyć, że wchodząc do środka, Ben nawet nie zerknął w stronę okienka za którym siedział portier. Tak, jakby człowiek był tylko zbędnym tłem.
W momencie przemieszczenia się windą, wampir nic nie mówił. Ze znudzeniem spoglądał na ekranik na którym wyświetlały się piętra. Dopiero w chwili zatrzymania się i otwarcia wrót, uniósł kącik ust.
- Tak w ogóle to nie mieszkam sam i lepiej jakbyś wózek zostawił obok drzwi gdy wejdziemy.
Nie wspomniał, że mieszka z matką, która w obsesyjny sposób dba o porządek, więc jakby ujrzała tylko wózek z brudnymi kółkami... wylecieliby wszyscy tak szybko, jak się pojawili.
Wpuścił młodego do środka, po czym zamknął za sobą drzwi. Nim wszedł głębiej, rozejrzał się po stojących butach. Dostrzegł je... Te ulubione czarne buty na wysokich obcasach.
- Wróciłem!
Skoro tak, to musiał się ogłosić. Drzwi od gabinetu były lekko otwarte, co znaczyło iż matka pracowała. Oczywiście nie powstrzymało to Kurosza przed zajrzeniem do środka, niemniej nie przekroczył progu. Wyjrzał ino zza drzwi.
Siedząca za biurkiem i laptopem białowłosa kobieta zerknęła na syna. Jej chłodny wyraz twarzy nie sugerował niczego; ani matczynej miłości ani też wrogości. W końcu jest stanowczą oraz surową kobietą, aczkolwiek opiekuńczą.
- Przyprowadziłem kolegę. Zrobi mi brownie.
Oświadczył, na co wampirzyca zareagowała złością.
- Beniaminie! Ile razy mam mówić, że masz nie sprowadzać ofiar do domu. Pokojówka nie mogła sobie poradzić z plamą krwi, którą pozostawiłeś po ostatniej ofierze! Musiałam zamówić nowe dywany!
Nie ma to jak dostać ochrzan przy nowym znajomym. Kurosz skrzywił się, nie wiadomo jak York zareaguje na tak niezbyt dobrze zapowiadającą się wizję.
- To nie jest ofiara...
Westchnął bezradnie, po czym odsunął się od drzwi. Kobieta mimo wszystko nie wstała, chociaż nie znaczyło to, iż sprawa została zażegnana. Póki co była zajęta.
- Chodź do kuchni, zobaczymy czy cokolwiek się nada. Ostatnio gosposia przynosi same zdrowe produkty. Niedobrze mi już od nich.
Z obrzydzeniem się aż wzdrygnął. Cóż, wampir był ewidentnie na diecie.
Po wyminięciu salonu, dotarli do kuchni. Po odpaleniu światła od razu zrobiło się bardzo jasno, na skutek czego pijawka aż musiała zmrużyć ślepia.
- Jak ja tych jebanych jarzeniówek nie cierpię.
Warknął pod nosem, otwierając w tym samym czasie lodówkę. Nawet nie wiedział jak robi się takie brownie... W końcu dostawał je gotowe pod nos.
- Więc? Widzisz coś ciekawego?
Spytał i z widocznym smutkiem przyglądał się zawartości lodówki; jakieś warzywa, owoce, kilka woreczków z krwią. Zero mięsa. Z wielkim zawodem zamknął lodówkę i skierował się do krzesła, ulokowanego przy wysepce. Zmęczył się, więc musiał usiąść. A Nyuu niech się bawi w co zechce, byleby coś przyrządził. W końcu z takim zamiarem tutaj przybył.
Powrót do góry Go down
Nyuu

Nyuu


Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) EmptyNie Maj 03, 2020 8:22 pm

Jako asystent Hycla postara się z całych sił pomóc w wyjścia z impasu i w czynieniu dobra. A przynajmniej ograniczenia tego, co robił nie tak. Na przykład tamte dzieciaki. Nie zmusi Chunky'ego do opatrzenia ich ran, ale do unikania podobnych sytuacji jak do zakopywania żywcem. Najważniejsze, że zgodził się na to, aby to właśnie Skrzat, a nie na przykład jakiś morderca o ostrzach zamiast rąk, był jego asystentem! Czuł się wyróżniony i przez to szczęśliwy.
Jemu naprawdę niewiele było do uśmiechu, ale i niewiele, by skrzywdzić psychikę. Póki co Dryblas chciał mieć Nyuu po swojej stronie. Oby nie znudził mu się za szybko niepozorny człowieczek.
-Z tą dobrocią to tak jak z Księżycem odbijającym blask od promieni Słońca. Tyle, ile otrzymuję od innych, staram się odwzajemniać. Myślę, że tak to działa ze wszystkim. Ze smutkiem także.
Wysnuł nieco filozoficzną myśl, a później to już samo poszło. Rozmawiali i o tym, co miało miejsce i o tym, co będzie dalej. Skoro rzeczywiście Ben nie zamierzał skrzywdzić dzieci, to dla własnego bezpieczeństwa powinien omijać placyk zabaw. Co z tego, że oferował atrakcje, w tym także inne dzieci do znęcania, ale za drugim razem ciężko byłoby wywinąć się od odpowiedzialności. Na pocieszenie młodzieniec uśmiechnął się smutno i rzekł:
-Być może te huśtawki są kuszące, ale sądzę, że w całym Mieście znajdzie się dużo innych. Pewnie znasz niejedno takie miejsce.
Dodał otuchy jak mógł, po czym zaproponował ciemny placek na osłodę. Nie taki kupny, ale własnej produkcji. Na wieść o laurce rozpromienił się i szybko wziął się za oczyszczenie wózka ze śmieci.
-W takim razie nie mogę się doczekać!
Laurki to coś, co Nyuu lubi najbardziej. Materialno-duchowa satysfakcja kwintesencja tego, że komuś pomógł. Nie pieniądze, nie ulotne poklepanie po plecach (ale i to jest miłe), tylko kolorowa część siebie na papierze.

***
Ciągnął za sobą wózek i rozmawiał z hyclem o wszystkim, o co pytał. Chłopak też nie był dłużny, dopytywał się między innymi tego, dlaczego Chunky znalazł się w tamtejszych okolicach, czym zajmuje się na co dzień (oczywiście w wersji ogólnej, niekoniecznie musiał znać zawód) i czy ma rodzeństwo. Ile się dowie, to dowie, za każdą prawdę był wdzięczny.
-Nie mam rodzeństwa, jestem jedynakiem. Moi rodzice... zginęli dawno temu, miałem wtedy cztery latka.
Odpowiedział bez uśmiechu, lecz szczerze. Nie wiedział, czy może doczekać się na taką samą otwartość co Ben na jego, nie mniej wolał grać w otwarte karty. Po co miałby oszukiwać kolegę?
W każdym bądź razie dotarli na miejsce, którego nie znał. Dzielnica zdecydowanie należąca do krwiopijców. Czy słusznie postąpił idąc z hyclem do jego lokum? Obiecał iść z nim za wolność dzieci, to słowa dotrzyma. Poza tym całkiem dobrze dogadywało mu się z wampirem.
Nie do końca mógł przewidzieć, że w tych okolicach będzie spostrzegany zupełnie inaczej niż to czyni Benjamin w ramach wyjątku.
Przechodząc koło portiera skinął mu głową na przywitanie i przywitał się na głos, po czym dorównał kroku i już nie odpuszczał hycla. Uśmiech trochę zszedł, kiedy po przekroczeniu progu mieszkania usłyszał kobiecy głos i coś o krwi. O nie, tylko nie ta substancja. Machinalnie chwycił się za żołądek, żeby tylko nie zasłabnąć. Dobrze, że w jakimś stopniu Chunky zanegował słowa... kobiety? I tak przeszedł po plecach dreszczyk. Musiał być ostrożny - może i Ben był miły, lecz nie wiedział, kto z nim mieszka.
Okazało się, że nawet zadanie upieczenia placka mogło być utrudnione z powodu braku odpowiednich składników. Westchnął cicho widząc półki pełne zdrowej żywności, która nie pasuje do brownie. Prędzej do ciasta marchwiowego... Oj, nie może zawieść oczekiwań kolegi!
-O nie, dieta?
Zapytał upewniając się, że w lodówce nie ma niczego cukropodobnego. Za pozwoleniem wampira zaczął przeszukiwać szuflady i szafki. Nic z tego, ledwo co znalazł cukier, ale na bank nie odnajdzie kakao czy czekolady. Podrapał się w tyle głowy zdejmując czapkę.
-Nie jest dobrze, Chunky-kun. Będziesz musiał mi pozwolić iść do sklepu po składniki. Chyba, że chciałbyś... coś innego?
Już wolał nie wspominać o konkretnej nazwie warzywnego ciasta, żeby nie zniechęcić. Marchewki same w sobie nie są złe, ale wiedział, jak to jest, kiedy jakiś smak za Tobą chodzi. Inna sprawa, czy Blondyn zaufa Skrzatowi, żeby go wypuścić na zakupy?
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) EmptyNie Maj 17, 2020 4:51 pm

Pierwszy raz Chunky miał styczność z tak wrażliwą i pragnącą dobra dla innych osobą. W dodatku Nyuu nie oczekiwał niczego w zamian, wszystko czynił z dobroci serca i szczery uśmiech mu wystarczał.
Ale czy na pewno?
Na pewno można być tak naiwnym i wierzyć w każde dobro, zaznaczam KAŻDE. Właściwie Ben spotykał już podobne osoby, lecz nigdy z nimi nie rozmawiał. Przeważnie dokuczał takim, gnębił, gnoił i doprowadzał nie raz do łez albo do spotkań z ich rodzicami lub dyrektorem w momencie chodzenia do szkoły. Wcześniej nie pomyślałby nigdy, aby zakolegować się z taką personą jak Nyuu i w dodatku jeszcze obiecać rzekomą poprawę.
Cóż, czas pokaże.
Poza tym biedny zielonowłosy raczej nie powinien wierzyć w twórcze działanie kolegi; żadnej laurki mu nie zrobi.

Czyli był sierotką? To kto go wychowywał? Mieszkał na ulicy? W kartonie jak Ed?
Przez blond głowę wampira przechodziły różne, czasami aż nierealne pomysły. No tak, od razu przecież nie wpadł na coś takiego jak Sierociniec albo dalsza rodzina mogąca być opieką.
- Czyli omijały cię szlabany.
Próbował być zabawny, próbował rozweselić kolegę. Jasne. Ale gdy tylko ujrzał jego nieuśmiechnięte oblicze, spasował. Właściwie starał się już go nie wypytywać o życie prywatne. Przynajmniej na tą chwilę.
Cóż, słowa Elviry nikogo by nie zachwyciły, zwłaszcza gdy gość może mieć fobie na punkcie krwi.
- Nic ci tu nie grozi.
Upewnił Nyuu, niemniej starał się też uwierzyć we własne słowa. Właściwie Elvira nie była wielkim zagrożeniem, wbrew pozorom jest opanowaną kobietą i raczej nie rzuca się na pierwszego lepszego chłoptasia, w przeciwieństwie do jej syna. Beniamin nie raz pokazywał się od swojej gorszej strony... W sumie czy miał w ogóle lepszą stronę?
Dieta.
Mina Chunkiego od razu stała się poważniejsza. Głośniej wciągnął powietrze, marszcząc przy tym brwi i zamykając oczy. Doskonale wiedział, że musiał zrzucić, ale to było tak trudne!
- Owszem. Dlatego nie spodziewałem się, że cokolwiek zobaczę ze składników na brownie. Chociaż pomarzyć zawsze można...
Zero entuzjazmu. Myśl o brownie odleciała bardzo szybko. A skoro Nyuu zaczął myszkować po szafkach, nie wtrącał się dłużej.
- Pójść do sklepu? A mam jakąkolwiek gwarancję, że wrócisz?
Burknął, widocznie niezadowolony z propozycji chłopaka. Co jeśli sobie pójdzie i nic nie przygotuje? Nawet placka z marchwi?
Zmusił się do wstania, aby podejść do lodówki.
- Jesteś w stanie zrobić coś z tego? No wiesz... Jakiś deser? Byleby nie sałatka. Na samą myśl robi mi się słabo.
Aż się skrzywił. Jeśli Nyuu jednak nie chciał nic robić, zamknie drzwi od lodówki.
- Jeżeli jednak tak bardzo chcesz iść, to możemy pójść RAZEM. Innej opcji nie przyjmuję.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, obserwując uważnie kolegę.
W między czasie Elvira postanowiła zrobić sobie przerwę. Wstała od biurka, a następnie skierowała się do kuchni. Lampka świeżej, schłodzonej krwi z domieszką wódki stawiała ją na nogi szybko. Nie spodziewała się jednak jednego; że Chunky nie ugościł kolegi w swoim pokoju... aż białowłosa wampirzyca musiała podejść i przyjrzeć się człowiekowi i uwierzyć własnym oczom.
- On jeszcze żyje? Nie zjadłeś go?
Trochę ironii wdało się w głos kobiety. Jak właściwie odbierze Nyuu elegancką wampirzycę w czarnym, szytym na miarę żakiecie? Jej białe włosy jak śnieg były upięte w wysoki kok, a ostra twarz podkreślona mocniejszym makijażem.
- Mamo... Naprawdę nie zamierzam mu NIC robić. Ma przygotować dla mnie zdrowy deser. Co nie?
Krzywo się spojrzał na kolegę, niemniej uśmiech jakiś się pojawił... lecz czy uśmiech był pozytywny? A może jednak zawierał w sobie nutę grozy? Kobieta zaczęła szykować kieliszek, a krew zdobyła z butelki umiejscowionej z barku. Nyuu nie musiał się obawiać, naczynie było z ciemnego szkła.
- W porządku. Mimo wszystko nie życzę sobie bałaganu w mieszkaniu. Poza tym będę musiała niebawem wyjść.
Dodała z dozą niepewności. Marzyła aby wrócić do całego, nie zabrudzonego krwią mieszkania. Ba, nie raz takie zastała, więc wolała wierzyć szczerze w ziemniaczaną inteligencję jej syna. A może nawet? Podeszła do zielonowłosego, pochyliwszy się ku niemu.
- Jesteś pierwszym ludzkim osobnikiem, który jest tutaj w innym celu niż pożarcie. Niemniej, było miło poznać.
Na koniec uśmiechnęła się wrednie. Jak widać nadal nie mogła uwierzyć w istniejącego kolegę, który nie skończy jako potrawka. Ben przez całą wypowiedź matki poczuł się źle, aczkolwiek najgorsze było to, iż miała rację. Wszak wampir póki co był spokojny, przecież miał ważny cel - słodkości. A co będzie dalej? Czas pokaże.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)   Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec) Empty

Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie nr. 125 (Apartamentowiec)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Budynki mieszkalne-
Skocz do: