FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Who is who?

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 10, 2020 8:55 pm

Szmat czas temu.
Poza miastem Yokohama.
Przyjemny, letni wieczorek.

Mając wpływy i pieniądze nie trzeba siedzieć w miejscu. Można się rozwijać, pielęgnować swoje umiejętności, a przede wszystkim korzystać z życia. A gdy jest się dodatkowo wampirem i w dość stosunkowo młodym wieku, tym bardziej nie powinno się przebywać w stagnacji. Tak właśnie myślała pewna wampirzyca wysyłając swoje pociechy na uczelnie poza Yokohame. Liczyła, że wyjdą na właściwą drogę... Liczyła, bowiem tak się nie stało. Chunky nie miał ochoty być porządny. Czasami się starał. Ale no cóż... Nie można mieć wszystkiego.
Po długich godzinach spędzonych w uczelni, wypadało ochłonąć. Zwłaszcza gdy był piątek. Wtedy młodzież zaczynała żyć, zapominając o obowiązkach i nauce. Aczkolwiek byli i tacy, którzy dorabiali sobie dorywczo pracując. Nie, nie chodziło tu o Kurosza. On właśnie żerował na pracowitych obywatelach, samemu rozkoszując się nieróbstwem.
Przygnieciony do ściany budynku młody chłopaczek nie miał żadnej szansy. Silne ramię wampira stanowiło opór nie do pokonania, aczkolwiek odruchowo starał się wyrwać. Bezskutecznie. Z każdą szarpaniną, wampir przygniatał co raz mocniej.
- I-ile razy mam ci powtarzać.... To... To nie moja wina...
Łkał, usilnie starając się przekonać blondyna do zaprzestania. Nawet stojący obok dwóch towarzyszy wampira mieli mieszane uczucia, wszak znali swojego kolegę z ławki obok. Beniamin bywał porywczy, ale gdy chodziło o sprawy przekąskowe to wtedy wpadał w szał.
- Jak nie twoja?! Sprzedałeś tej małej kurwie moje ulubione chrupki! Przed moim nosem! Widziałem jak się złośliwie na mnie patrzyłeś... Bawi cię moje cierpienie?!
Krzyczał zirytowany wyraźnie nie poruszony niewinnością chłopaka. I pomyśleć, że praca w spożywczym miała okazać się łatwa. Nie kiedy masz obsługiwać wampira.
- Ej, Chunky. Ten koleś i tak już prawie narobił w portki. Może zabierzmy mu tylko kasę i oklepmy dla zasady.
Zaproponował stojący obok brunet w szarej koszuli w kratę. Podrapał się po oku przez tą całą ciężką sytuacją, poza tym ten drugi kolega poczuł się niechciany. Może pora odsunąć się w cień albo udawać dywan?
Oczywiście Kuroszowi było za mało. Prychnął na nudną propozycję kompana. Przytrzymywany chłopak stracił już jakąkolwiek szansę na rozmyślenie się u swojego oprawcy. Zwłaszcza po tym jak ujrzał błysk zębisk. Zakleszczony ludzki młodzieniaszek padł teraz naprawdę padł ofiarą. Wydał z siebie zduszony krzyk, podczas wbijania kłów w kark. Dwójka kolesi wampira stała jak zamurowana, wpatrując się co ich ziomek właśnie zrobił. Owszem, wiedzieli że jest z nim coś nie tak... Ale... Ale żeby był wampirem?! Mimo wszystko nie uciekali w popłochu, wszak ich ziomek nie był byle kim. Teraz dopiero mogli zacząć prawdziwe rabunki, byleby nie zająć się uczciwą pracą. Stąd też stanęli na czatach. Znajdowali się w zakamarku pomiędzy budynkami jakiś sklepów, więc mogli być narażeni na jakiś debilny patrol policji. A co z chłopaczkiem? Ulatywało z niego życie za durną paczkę chipsów. Chociaż kto wie? Może tak naprawdę chodziło właśnie o odebranie krwi? Smutne.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 10, 2020 9:05 pm

Lula za zwykłymi, ludzkimi, uczelniami nigdy nie przepadała.
Fakt, miała skończone studia, a potem dorobiła się kilku fakultetów, niemniej starała się poświęcać nauce wśród innych studentów tak mało czasu, jak tylko było to możliwe. Chłonęła wiedzę, ale wolała kształcić się sama, ewentualnie z innymi wampirami – a tych w okolicy jej rodzinnego miasta wcale nie było tak wielu.
Wolała zresztą zapisywać się na wszelkie szkoły przetrwania, gdzie zamiast żmudnych, nudnych formułek uczyła się prawdziwego życia. W te wakacje, niestety musiała zostać w domu i borykać się z krewnymi – co poniekąd też było survivalem.
Nie wytrzymywała nocami siedzieć z rodzicami i bratem, co coraz częściej wychwalali poczynania japońskiej Rady Wampirzej, co działało Luli na nerwy. Była anarchistką i zdecydowaną przeciwniczką jakichkolwiek form władzy. Jej głupia rodzinka nie potrafiła jednak pojąć potęgi wolności i coraz bardziej przymilała się Przewodniczącemu. Wampirzyca spędzała więc z krewnymi jak najmniej czasu i już wczesnym wieczorem wybywała na spacer.
Nie miała ustalonej trasy, niemniej zwykle przechadzała się w jakieś zaciemnione uliczki. Ot, żeby nie musieć widzieć ani słyszeć tej ludzkiej hołoty, która myślała, że miała miasto na własność.
Tym razem jednak puste zakamarki nie były tak puste jak zazwyczaj – Lula już z daleka usłyszała czyjeś podniesione głosy, wyczuła ludzki strach oraz… krew.
Na wszelki wypadek przycisnęła ciało do najbliższej ściany i zlała się z nią, używając swojej mocy kamuflażu. Była teraz niewyczuwalna i niewidzialna, zarówno dla ludzi, jak i wampirów.
Bezgłośnie podeszła do miejsca, gdzie rozgrywała się cała burda, i cicho przycapnęła obok. Uważnie przyjrzała się dwójce jakichś studenciaków –nawet apetycznie pachnieli – i jednemu łamadze, który akurat był przyciskany do ściany przez… wampira? W dodatku chyba dość wysokiej krwi?
Lula nie znała tego kolesia. Musiał nie być stąd. Wprowadził się niedawno? A może kumał się z tymi debilnymi studentami, którzy prawie mdleli ze strachu?
Bez słowa obejrzała całą scenę: jak chłopaczyna próbował się wytłumaczyć, jak rosły wampir na niego wrzeszczał (choć skrzywiła się z obrzydzeniem na samo słowo chrupki i aż podrapała się po nosie), a ostatecznie jak wbił w jego ciało kły – i zaczął wysysać z niego życie.
Dla Luli nie był to ani trochę szokujący widok. Sama czasami polowała na jakieś miernoty intelektualne, choć trzeba przyznać, że robiła to poza granicami miasta, aby Rada jej nie dopadła. Ten wampir musiał być albo wyjątkowo pewny swojej pozycji, albo wyjątkowo głupi, że postanowił zjeść człowieka w jednej z głównych dzielnic.
Zrobiła się nieco głodna przez sam zapach, choć wstrzymywała się od ujawnienia do czasu, aż wampir nie zabił chłopaczka. Chciała poczekać na całkowitą reakcję tej pozostałej dwójki.
Nie uciekali, nie krzyczeli, nie walczyli – dziwne, chociaż ich spokojna postawa wcale nie uratuje im życia. Lulę nie obchodziło, czy byli znajomymi wampira, czy nie.
To tylko ludzie – powinni zginąć. Nie mieli prawa ujrzeć krwiopijcy na łowach i przeżyć.
Dlatego gdy jeden z nich w końcu ośmielił się zrobić krok w stronę wampira i powiedzieć:
Chun… stary… Kim ty jesteś? Co to było? Ty tak każdego możesz? W mgnieniu oka ukatrupić?
Lula odepchnęła się mocno od ściany, jednocześnie zrzucając z siebie kamuflaż, i rzuciła się na niego. Naskoczyła na chłopaczka, powalając go na ziemię, i natychmiast wbiła się zębiskami w jego kark, jedną ręką przytrzymując mu głowę. Drugą dłonią sięgnęła po innego studenciaka – wbiła mu pazury w udo i szarpnęła nim tak, aby upadł obok niej na kolana.
Obaj zaczęli wrzeszczeć wniebogłosy, ku niezadowoleniu Luli. Oderwała więc swoje kły i raz-dwa przekręciła kark temu, który pod nią leżał – a drugiego schwyciła za twarz. Przebiła mu policzki pazurami, jednocześnie go uciszając.
Dopiero wtedy spojrzała na Chuna.
Nie wiem, kim jesteś, ale tutaj nie zostawiamy ludzkich świadków – powiedziała bez uczuć, świdrując go różowawymi oczami. Jej tęczówki nigdy nie przybierały mocno krwistej barwy. – Jedzenie to jedzenie, nie powinno niczego widzieć. A jeśli zobaczy, wtedy trzeba się go pozbyć. Chyba nie zamierzałeś puścić ich wolno, co?
Chłopak, któremu trzymała dłoń na twarzy, jęczał z bólu i się szamotał, więc wyszarpnęła rękę, aby po sekundzie wbić mu ją w tchawicę.
Byli za głośni. Co zrobisz, jeśli przyjdzie tu policja?
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 10, 2020 9:07 pm

Matka wielokrotnie powtarzała o ostrożności podczas łowów. Nie zabraniała ich, ale starała się czasami nawet łopatologicznie tłumaczyć młodszemu synowi o zagrożeniach towarzyszących przy nieuważnym polowaniu, m.in. atakować z dala od świadków albo nie pozwolić im na jakikolwiek ruch coby mogło wzbudzić podejrzenia.
Owszem. Chunky o wszystkim pamiętał, ale gdy w grę wchodziła paczka ostrych paprykowych z edycji limitowanej, zapominał co to regulamin. Poza tym też był głodny krwi; przyjemne z pożytecznym. No i wymierzenie surowej kary. Niech leszcze wiedzą, że z Kuroszami się nie zadziera. Właśnie przez takie przekonanie Beniamin miał za grosz sumienia dla mizernych jednostek; od najmłodszych lat dokuczał innym, wyłudzał i prezentował swoją siłę odziedziczoną po tatusiu Ringo. Bił nawet kuzynostwo, w tym biednego Edgara.
Więc nawet w tym momencie pozbycie się zwykłego ludzkiego parobka było niczym dla blondyna. Zupełnie zignorował, że jego koledzy stali i w zdziwieniu przyglądali się jak ich większy kolega dosłownie pożera biedaka. Dopiero po dłuższej chwili jeden z nich odważył się i zagadał. Kurosz ani na moment nie przerwał łapczywego picia, zamiast tego pociągnął większy łyk. Nic z tego...
Niestety chłopakom nie będzie dane poznać prawdy, bowiem napadł ich zupełnie ktoś inny. Ktoś, kogo nawet wampir nie był w stanie wyczuć. Dopiero jak jeden z ziomków został powalony, a drugi również okrutnie potraktowany, Chunky dopiero przerwał. Rzucił wysuszonym z krwi ciałem na bok, odwracając się w stronę wampirzycy. Akurat trafił na moment skręcania karku. Szybka... Niedobrze.
Blade lecz zakrwawione lico wampira wykrzywił grymas niezadowolenia. Trochę szkoda pachołków. Nadawali się do włóczenia, zabijania czasu, a przede wszystkim szanowali poglądy dotyczące dobijania przegrywów. Spojrzał na leżącego bruneta. Bez życia.
Drugi kolega już płakał... Zapewne w głowie miał całą litanie przeprosin oraz obraz całego życia. Chunky aż z wrażenia podrapał się po karku.
- Pojebało cię?! Zabiłaś mi kolegów!
Warknął, podchodząc bliżej. Zamiast z jednym ciałem, znalazł się z trzema. W dodatku na karku miał innego wampira.
- Mam gdzieś policję!  Z kim się teraz będę włóczyć?!
Jak zwykle przejmował się sprawami podrzędnymi. Nieważne, że może mieć policję na karku. Zresztą, zawsze może wpaść w wir walki. Tylko z drugiej strony Elvira nie byłaby zadowolona z tak beznadziejnego przypadku jak walka z lokalną władzą. Akurat w tym mieście nie chciała mieć brudu za uszami.
Ale cóż to? W oddali dało słyszeć kroki oraz śmiechy. Jakaś grupka młodych właśnie zbliżała się do ich kryjówki. Kurosz siarczyście zaklął pod nosem. Co zrobić? Zabrać ciała? A może pomóc nowej koleżance z pozbyciem się ciał? Przecież też zabiła...
- Mam nadzieję, że jesteś dobra w zmyślaniu i okłamywaniu policji.
Z wrednym uśmieszkiem rzucił jakże przyjazne słowa do wampirzycy. Mało tego, skierował się w drugą stronę, dobiegając do nie za wysokiej siatki. Zdołał się wspiąć i przeskoczyć ją na drugą stronę. Akurat wtedy gdy zapewne niezadowolona Lula siedziała między zwłokami, jakaś dziewczyna spojrzała w jej kierunku. Widok zwłok... Ciał... Krwi...
- Niech ktoś wezwie policje!
Krzyknęła, przez co jej przyjaciele przystanęli. Jeden wyciągnął telefon aby nagrać Lulę. Inny zaś cofnął się, chcąc zadzwonić. Nawet gdzieś w tle zabrzmiała syrena policyjna. Co jeśli przybędą i łowcy? Wszak oni szybko orientują się, jeśli jakiś wampir łamie prawo.
A Kurosz? Jak to Kurosz. Miał wywalone. Rozweselony wytarł rękawem szarej, sportowej bluzy krew z brody i ruszył swoją ścieżką. Swoją drogą szkoda, że było zbyt tłoczno o tej porze. Może zająłby się tamtą grupką?
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 10, 2020 9:07 pm

Dobrze, że Lula na razie nie zdawała sobie sprawy ze słabości Chuna do ludzkiego jedzenia – bo poczułaby do niego odrazę już w pierwszej minucie znajomości i nawet nie poświęciłaby mu chwili swojego czasu. Zostawiłaby go z tym ludzkim truchłem i żałosnymi ludzkimi koleżkami oraz poszła robić coś pożytecznego.
A tak?
A tak została właśnie przez tego narwańca wpakowana w niezłe szambo – a przecież chciała tylko pomóc! Naprawdę uważała, że żaden człowiek nie powinien widzieć wampira w akcji. Koleżka czy nie, Lula nie uznawała jedzenia za coś, czemu można okazać litość.
W ogóle to jaki wampir koleguje się z ludźmi? Czy ten dziwak upadł na łeb? Chyba że sobie żartuje? Lula zawsze miała słabe poczucie humoru i nie wyczuwała niektórych dowcipów – może właśnie teraz tak było?
Jakich kolegów? Przecież to ludzie. Jedzenie. O czym ty gadasz? Widzieli za dużo. Pomogłam ci – zadbałam, żeby nie było świadków – burknęła i rzuciła chłopakiem, którego właśnie trzymała za tchawicę, o ziemię. Zupełnie jakby był lekkim, nic nieważącym workiem.
Wydał ostatni spazm bólu i zdechł, niczym brutalnie zarżnięte zwierzę.
Cóż, Lula po prostu miała kondycję. To dla niej pryszcz. Była wysportowana, szybka, dużo trenowała. Nawet maraton by przebiegła. Niejeden.
Z kim się będzie włóczył? A co ją to obchodzi? Niech sobie znajdzie inny rewir, inne miasto. Niech sobie znajdzie koleżków-wampirów, najlepiej czystej krwi. Przecież Lula czuła, że miał wyższą rangę od niej – dlaczego zadawał się z żałosną ludzką masą?
Z natury była małomówna i nie odzywała się bez potrzeby, więc tylko wzruszyła ramionami, a następnie pochyliła się nad ciałami chłopaczków. Już, już miała wbić kły w jednego z nich i się posilić, gdy usłyszała ludzkie śmiechy – a potem ten żałosny wampirzy pomiot postanowi wystrychnąć ją na dudka.
Ty gnoju – warknęła pod nosem, obnażając bardziej zębiska i oglądając się za nim.
Nie pobiegła od razu, chociaż mogłaby (w końcu miała krzepę!). Pewnie dopadłaby go raz-dwa i wyprzedziła, zdążając dzięki temu uciec przed tłumem gapiów, ale…
Ale na ciałach tych studentów pozostały ślady jej pazurów, kłów i śliny.
Absolutnie nie mogła sobie pozwolić na takie niedociągnięcie. Była perfekcjonistką – kiedy już kogoś zabijała, robiła wszystko, aby nikt nigdy nie natrafił na jej trop. Musiała więc jeszcze zostać i uporać się ze zwłokami. Oznaczało to pokazanie się trójce nowych przybyszów – ale paradoksalnie było to lepsze niż zostawienie ciał.
Ludzki wzrok jest omylny. Nastolatkowie z pewnością są w szoku, mogą nie zapamiętać szczegółów, coś przekręcić. A DNA na zwłokach zawsze pozostanie.
W ciągu chwili znalazła się przy nowych przechodniach (w końcu wampirza szybkość – zwłaszcza u wytrenowanej Luli – to nie lada co) i wyszarpnęła obu chłopakom komórki. Warknęła wściekle do dziewoi na znak, żeby nie popełniała błędu i nie wyjmowała swojego telefonu.
A potem odwróciła się w stronę Chuna i… ojej – dopiero taki mały dystans przebiegł?
Pro forma, chociaż pewnie i bez tego dałaby radę, użyła swojej mocy. Widziała teraz wampira niesamowicie wyraźnie, jakby był na wyciągnięcie ręki. Miała przed oczami dosłownie każdy szczegół: jego zadyszkę, zaciśnięte zęby, uparty wyraz twarzy… który za moment pewnie przerodzi się w grymas bólu.
Lula rzuciła bowiem w wampira z całej siły telefonami. Oboma naraz. Jednym w głowę, drugim w plecy. Zawsze miała dobry cel, teraz też raczej nie spudłowała, w końcu wspomogła się mocą. Tak czy siak, telefony (czy to przygrzmociły w Chuna, czy w ziemię) z pewnością rozpadły się na kawałki.
Nici z nagrania.
Nie marnując czasu, odsunęła od siebie moc i odwróciła się w stronę tej biednej trójki. Słyszała syreny policyjne – za minutę będzie tu radiowóz. Musi działać prędko.
Przyłożyła chłopakom dłonie do czoła i spróbowała wymazać im wspomnienia. Następnie na szybko zrobiła to samo z dziewczyną, chociaż domyślała się, że nie u wszystkich zadziałało. Jej kasacja pamięci to była istna loteria, nawet w każdym z trzech przypadków mogła zawieść.
Nawet jeśli nastolatkowie coś pamiętali, stracili na moment przytomność, więc Lula powróciła do ciał. Schwyciła za szmaty dwóch chłopaków, których zabiła, i przerzuciła ich przez siatkę – dla wampira taki wysiłek to nic wielkiego, w końcu te studenciaki to małe, chude chuchra.
Następnie sama przeskoczyła na drugą stronę, złapała swoje ofiary i pobiegła w stronę Chuna. Dała radę go dogonić, w końcu miała kon… – no, wiadomo co miała. Zresztą wampir pewnie właśnie zatrzymał się przez telefony.
Zabrałam swoich. Został ten pierwszy. Pamiętaj, że ma na sobie twoją ślinę i ślady twoich kłów. Chyba zwykle dbasz podczas łowów o taką drobnostkę, aby oczyścić ofiarę ze swojego DNA, czyż nie? – rzuciła beznamiętnie, przystając tylko na moment, po czym znowu ruszyła.
Znała miasto doskonale, dlatego już po chwili zniknęła w jakimś zakamarku. Udała się do jednego z opuszczonych domów, niedaleko stąd, na obrzeżach dzielnicy. To była kryjówka znana tylko tutejszym wampirom. A że krwiopijców stacjonowało tu raczej niewiely, Lulę czekały tylko cisza i spokój.
Planowała więc w samotności wyssać krew z tych chłopaczków i zatroszczyć się o ich ciała. Już nawet z daleka widziała drewnianą, nieprzyjemną ruderę, do której zwykle żaden człowiek się nie zbliżał.
Ciekawe tylko, co zrobi ten biedny wampir? Powróci po swojego nieboszczyka?
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 10, 2020 9:09 pm

Jak widać Lula i Chunky pochodzili z zupełnie dwóch, różnych światów. Chun był w stanie żyć z ludźmi, jeśli czerpał z tego jakieś korzyści, no i przede wszystkim mógł też kogoś polubić. Nie był ograniczony w przeciwieństwie do Luli, która miała pogląd niemalże stary jak świat; wampiry to bogowie, a ludzie powinni się płaszczyć. Może i poniekąd przyznałby jej rację, lecz nie do końca. I kto by pomyślał, że wampirzyca jeszcze buja się z jego kuzynem Gakim? Nie, o tym jeszcze nie wiedział.
Zupełnie nie przejął się faktem, iż wampirzyca mogła mieć problemy. Właściwie chciał zwalić wszystko na nią, a samemu uciec jak najdalej. Szkoda tylko, że jego plan spłonie tak samo jak poczucie odpowiedzialności którego notabene tak naprawdę nie posiadał.
- Pfff, guzik wiesz. Poza tym skoro jedzenie, to czemu położyłaś na nich łapy? Pozwoliłem?
Prychnął oburzony. Musiała ponieść karę, więc tym bardziej chciał wmieszać ją w zbrodnie. Pozostawiona sama sobie, musiała działać, a Chunky wcale nie odczuwał potrzeby powrotu. Zwiał szybciej niż się pojawił, aczkolwiek przy próbie szybszej ucieczki odrobinę się zmęczył. Zjedzenie solidnego posiłku w szkolnym bufecie było dobrym pomysłem, ale nie na tą chwilę. Kurosz był przeciążony. Musiał odsapnąć. Nie przypuszczał też, że jest obserwowany zaczarowanym okiem przez wampirzycę. Jakby wiedział, z całą pewnością zaprezentowałby jej środkowego palca.
Nie spodziewał się też, że Lula okaże się na tyle sprytna aby poradzić sobie z nadchodzącymi problemami. Świadkowie szybko zostali zażegnani oraz oczyszczeni z telefonów, które niestety zostały skierowane w stronę uciekającego Kurosza. Oberwał jednym, drugi rozbił się o chodnik.
Wtedy musiał się zatrzymać i z wściekłym zaskoczeniem, obejrzał się za siebie. To była ta mała czarnowłosa dziewczyna.
- Ty mała...
Burknął pod nosem wyraźnie niezadowolony. Czyli poradziła sobie z kłopotami, ba, nawet w którymś momencie pojawiła się obok po tym jak przerzuciła przez siatkę ciała. Ciała jego kumpli, co jeszcze bardziej rozjuszyło Kurosza. Zacisnął dłonie w pięści, niemalże czują już jak ślina napływa do ust. Był na siebie wściekły, że jakaś wiotka gówniara myślała, że może sobie igrać.
Spojrzał na ciała, a później na Lulę.
- To byli moi koledzy.
Warknął, zupełnie odsuwając od siebie fakt pozostawienia zwłok w zaułku. Teraz liczyło się to, że dziewczyna trzymała jego własność. Dopiero gdy jego mózg wreszcie dopuścił do siebie zagrożenie odkrycia DNA i zlokalizowania podrapał się w zamyśleniu po policzku. Nikt nie będzie zadowolony jeśli wpadnie w łapy władz lokalnych; matka się zdenerwuje, wujaszek Barabal też.
- Kurwa...
Jęknął na samą myśl, że musi tam wrócić i posprzątać. Ale jak? Niby kurwa jak? Skoro już ktoś się tam inny kręci? Jakiś pan z psem. Ktoś znalazł ciało. Ma wrócić? Ma wpaść w łapy policji? Może i teraz wujek Hiro go uratuje? Nie ratował kogoś z opresji. Najchętniej wróciłby do domu, zaszył się w pokoju i przeczekał najgorszą burzę. Tak, to było najlepsze rozwiązanie. Lecz z drugiej strony jeśli nie ukaże Luli będzie czuć się źle.
Dlatego...
Ruszył w stronę jej kryjówki, nie zabitego chłopaka.
Dotarł w prosty sposób. Zapach krwi, ciał. Nie dało się oszukać nowa wampira, który nie dość że był zdenerwowany, to jeszcze sprowokowany do walki. Trochę minęło jednak nim dotarł, więc Lula z całą pewnością zajmowała się piciem krwi z drugiej już ofiary.
Tak czy siak wparował do niej z hukiem. Ledwo co trzymające się drzwi zawiasów opadły, a w ich miejscu pojawiła się rosła sylwetka wampira. Blondyn aż ociekał złością.
Szkoda, że nie rozumiem.
- Oni nie są twoi! Zabiłaś mi kolegów!
Zagrzmiał, przekraczając próg. Szedł ciężkim, wolnym krokiem. Aż dudniło złowrogo. Kto wie? Może jak tak dalej pójdzie, jakaś część domu się rozpadnie? Kurosz przecież chciał groźnie wyglądać. Nieważne, że budynek groził zawaleniem i używanie masy oraz wampirzej siły nie idzie w parze. Ale co ja tam wiem.
- DNA zejdzie samo! Ślina wyschnie i już jej nie będzie!
Powiedział swoją mądrość. Nie, Lula, nie przegada do niego.
- Ale ty.... Ty... Chodź. Chodź się bić. Chunky pokaże ci, co to znaczy z nim zadzierać.
Już się napalił do walki. Podciągnął już nawet rękawy bluzy, a w dodatku lewa ręka przeistoczyła się w mechaniczną piłę. Bez żadnego ostrzeżenia rzucił się na nią, taranując zapewne przy okazji jakieś krzesła. Im więcej hałasu, tym lepiej. Byleby zaznaczyć swoją groźną obecność.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 10, 2020 9:09 pm

Lula nie była w żadnym wypadku ograniczona czy staroświecka – ona po prostu patrzyła na świat racjonalnie, niemal naukowo. Chłodno kalkulowała sens życia każdej rasy i musiała przyznać, że tylko wampiry (zwłaszcza te, które urodziły się jako krwiopijcy) były odpowiednio przystosowane do władzy i mogły ewoluować w lepsze formy. Ludzie są zbyt słabi, a co za tym idzie – można się nimi najwyżej zajmować niczym zwierzętami, dokarmiać je, zabijać, gdy przyjdzie czas, rozmnażać. Ale nie utrzymywać z nimi przyjacielskie albo – co gorsza – romantyczne stosunki, na litość.
I serio? Miałaby słuchać tego głośnego idioty? Jakby w ogóle chciała prosić kogokolwiek o pozwolenie na cokolwiek – a już zwłaszcza kogoś, kto nie był z jej rewiru. Chunky jeszcze nie wiedział, że zadarł z niespełnioną anarchistką.
Jego ucieczka oczywiście ją zdenerwowała, choć Lula niemal nie okazywała emocji. Zawsze umiała trzymać nerwy na wodzy. Zajęła się po prostu tą trójką nastolatków (czy faktycznie udało jej się usunąć wspomnienia – tego pewnie dowie się później) i grzecznie po sobie posprzątała. Nie zostawiłaby smacznych, świeżych ciał na widoku.
Pomimo balastu bez problemu przegoniła Chunky’ego, nie omieszkując prychnąć pod nosem, gdy zobaczyła jego zmęczenie.
To miał być wampir? To miał być przedstawiciel najlepszej rasy na świecie?
Żałosne. Może jednak faktycznie powinien trzymać z ludźmi. Pewnie kondycyjnie byli do siebie zbliżeni.
Kątem oka zauważyła, że telefony się roztrzaskały, więc nie musiała się zatrzymywać i ich sprzątać. Pognała przed siebie, aby w spokoju zająć się konsumpcją. Wiotka gówniara nawet nie przejęła się kolejnym głupim skamlaniem Chunky’ego o jakichś tam kolegach.
Nie obchodziło ją, co zrobi ze zwłokami własnej ofiary. Ona swoją obecność tutaj uważała już za zbędną. Dotarła do kryjówki, zamknęła za sobą drzwi i wytaszczyła ciała na piętro, po drewnianych, niezbyt stabilnych i skrzypiących schodach. Domostwo, faktycznie, było ruderą i prawie upadało, niemniej Lula umiała się po nim poruszać z gracją i tak, aby niczego nie zniszczyć.
Gorzej, jeśli do środka wpadnie jakiś ciężki osiłek, który łazi byle gdzie i nie zwraca uwagi na swoje ruchy.
Przyssała się do ciała jednego z chłopaczków i zaczęła spijać z niego słodkie życie. Nie była bardzo wygłodzona, ale też od wielu dni nie jadła tak dużego posiłku. I to jeszcze darmowego! Musiała korzystać.
Szybko przeszła do drugiego ciała, którego krwią raczyła się już nieco wolniej. Zaspokoiła głód, teraz mogła się tylko delektować. W zasadzie Chunky zaserwował jej posiłek, po którym będzie mogła nic nie jeść przez wiele dni. Nie była obżarciuchem. Miała silną wolę.
Niestety, ktoś postanowił przerwać jej konsumpcję. Już z oddali wyczuła zapach Chuna (i jego potu) oraz usłyszała sapanie.
Długo mu zajęło dotarcie. Czyżby skorzystał z jej rady i powrócił po ciało?
To jedzenie – wytłumaczyła się tylko prostolinijnie, wzruszając ramionami. Ile razy jeszcze wspomni o tych kolegach? Odrobinę się skrzywiła, gdy zaczął stawiać ciężkie kroki. Chwila moment, a piętro się pod nim zapadnie. – Uważaj, chyba jesteś za gruby na tę podłogę. Na twoim miejscu zeszłabym niżej, na parter – ostrzegła chłodno. Nie dogryzała, nie śmiała się, po prostu stwierdziła fakt.
I bynajmniej nie bała się jego postury. Nie przed takimi dryblasami zwiewała albo sprytnie ich pokonywała, wykorzystując swoją zwinność i wytrzymałość. Silnych uderzeń może i nie miała, ale potrafiła wiele znieść, no i przed wieloma ciosami się zgrabnie uchylić.
Przewróciła oczami na jego kolejne słowa. Czyli jednak nie wrócił po ciało? Gdzie on miał mózg?
Skoro tak mówisz. Mnie to w sumie nie obchodzi. Jak dla mnie mogą znaleźć twoje DNA i wpakować cię do oświaty.
I odwróciła się od niego, zamierzając przejść w stan kompletnej ignorancji głośnych i mało inteligentnych jednostek. Niestety – wampirowi było mało i wyzwał ją… olaboga, na pojedynek?
On tak na serio?
Co za miernota. Dlaczego ktoś taki kalał wampirzą rasę?
Odwróciła się ponownie i łypnęła okiem na jego rękę. Bez jaj, on chyba naprawdę miał zamiar rozwalić ukochaną kryjówkę wampirzycy.
Nie mam zamiaru walczyć z idiotami – skwitowała krótko, po kilku sekundach milczenia. – Jeśli jednak chcesz machać tą piłą na lewo i prawo, wyjdź stąd. Zniszczysz cały budynek, Chunky. – Jego imię specjalnie wypowiedziała innym tonem, aby wiedział, że łaskawie je zapamiętała. Gaki nigdy jej nie mówił akurat o tym kuzynie, więc jeszcze nie skumała, że był Kuroszem.
Ten wampirzy pomiot oczywiście nie posłuchał i rzucił się w jej stronę. Lula w te pędy sięgnęła więc po jedno z ciał – to, z którego większość krwi już wypiła.
Rzuciła nim w stronę Chuna, tak że zwłoki idealnie trafiły na piłę. Na twarz wampira poleciały rozmemłane kawałki flaków jego kolegi, pewnie na moment przesłoniły mu wzrok. Wokół trysnęła też resztka krwi, której Lula nie była w stanie wypić. Na jej ciało też trochę chlapnęło, choć w porównaniu z tym, jak duża mięsna papka znalazła się na Chunkym, było to nic.
Nie czekając dłużej, wykorzystała fakt, że wampir przez moment niewiele widział, i użyła swojej mocy. Wtopiła się w ścianę, dzięki czemu całkowicie zniknęła z otoczenia. Nie tylko nie można było jej zauważyć, ale też nie dało się jej wyczuć. Musiałaby na coś nastąpić albo wydać z siebie jakiś odgłos, aby Chun odgadł, gdzie była – ale Lula nie miała zamiaru tego robić.
Bezszelestnie, przylegając do ściany, ominęła Chuna i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Nie chciała marnować dłużej czasu na tego debila. Planowała całkowicie go zignorować.
Niestety, musiała pokonać schody, co niestety ją zgubiło – trafiła bowiem na wyjątkowo felerną deskę, która akurat teraz musiała zaskrzypieć. Cicho, bo cicho, człowiek by nie usłyszał, niemniej wampir…
Lula od razu po tym przyspieszyła i pognała w dół niczym torpeda. Nadal jednak dotykała ściany, więc pozostawała niewidoczna – Chun musiałby ją jakimś cudem oderwać od tych starych paneli, aby ponownie mu się ukazała.
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 17, 2020 7:12 pm

Matka przed takimi kobietami zawsze go ostrzegała. Zawsze za dużo mówią, robią co chcą, kręcą nosem i co najgorsza... Zabierają ofiary z przed samego nosa. Chunky nie potrafił odpuścić walki, poza tym dziewczyna nie tylko go uraziła, ale też za bardzo sprowokowała.
Ewidentnie należała się jej kara.
Kolegów już nie odzyska, krwi nie posmakuje. Więc jak żyć? To nie on został ich mordercą, tylko jakiś niskiej krwi wypłosz.
Tak, przed takimi kobietami matka też go wystrzegała. A słowa matki to rzecz święta.
Stąd też znalazł się w obecnym schronieniu Luli. Opuszczony budynek nie wydawał się stabilny, lecz Kurosz mimo wszystko wszedł do środka, a co gorsza, nie zachował nawet środków ostrożności. Pod jego stopami aż dudniło, co skutkowało też głośnym skrzypieniem podłogi. Niebawem deski pękną, a wtedy już nie będzie tak wesoło.
Ale czy Kuroszowi przyszło na myśl?
Skądże. Przed jego oczami znajdowała się Lula z JEGO KOLEGAMI.
- A nawet jeśli? Byli moi! Nie miałaś do nich prawa!
Krzyknął w jej stronę, grożąc oczywiście pięścią. Zaraz ją uderzy, wbije w ścianę, zmiażdży głowę. Wszystko, dosłownie wszystko bo nie mógł znieść tego, że ktoś zabrał jego znajomych.
Nie, nie chodziło tu o straconą przyjaźń, ale właśnie o posiłek.
- Miałem ich mieć na drugie śniadanie.
Prawie, że nosem pociągnął, aczkolwiek po smutku ani śladu.
Zezłościł się bardziej na wspomnienie o wadze.
- Może zaczęłabyś się martwić o siebie?
Już dość. Lula pogrywała sobie, lekceważyła go, co jeszcze bardziej go drażniło. Ale dość.
Pora na atak.
Już pal licho DNA, pal licho łowców. Lula stanowiła główne źródło irytacji, a Chunky ewidentnie nie chciał się denerwować, w końcu miał tak dobry humor. Idealny aby zadać komuś ból i sprowadzić płacz.
Zignorował jej słowa, lecz gdy rzuciła trupem, nie omieszkał go przeciąć w ten sposób prezentując jeszcze kobiecie, co takiego potrafi. Widok flaków? Krwi? Nic strasznego, gorzej jednak z jego ubraniem. Musiał też zrzucić z twarzy resztki dawnego kumpla. Oho, nawet dojrzał jego oko, które wyleciało na skutek zderzenia z ostrzem piły. Teraz leżało sobie skierowane tęczówką ku niemu.
Zacisnął szczęki mocniej, a z gardzieli wydobył się warkot. Już chciał ją dopaść, kolejny raz podbiec...
Tylko gdzie ona się zmyła?
Aż tak szybka nie była, żeby w mgnieniu oka i niezauważona znikła. A co jeśli... Miała moc teleportu?
- Kurwa! Serio?! Oszukałaś!
I to miała być uczciwa walka? Oblizał usta z resztek krwi, starając się przy tym wsłuchać.
O tak. Jedno skrzypienie podłogi. Jedno, jedyne skrzypnięcie i już jest zgubiona. Blondyn od razu dopadł do ściany. Nieprzemienioną dłonią dotknął jej wierzch. Z pod popękanych ścian zaczął wydobywać się dym... później ogień, a na końcu lawa. Zaczęła ona spływać ku dołowi, prosto pod nogi Luli. Oczywiście w ten sposób Beniamin zaczął jeszcze bardziej szkodzić budynkowi.
Ale co tam...
Jak się zawali, to przynajmniej Lula nie ucieknie!
- No dalej! Wyłaź! Pokaż się! A może... Może stchórzyłaś?
Mówił podniesionym tonem. Zaczął schodzić w dół, starając się wywęszyć zapach wampirzycy. Niemniej miał utrudnione, nie tylko moc, ale też i swąd palonego drewna.
Tak bywa jak się ma umysł ziemniaka i nie pomyśli, a w dodatku... Schody zaczęły się w jednym miejscu już zapadać.
Blondyn odwrócił się w stronę zniszczenia i oczywiście od razu rzucił się do ucieczki. Wpadnie na Lulę? To się okaże. Póki co, struktura domku była naruszona przez pływającą w ścianie i poza lawę.

Użycie mocy: Lawa i metal organiczny
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyWto Maj 19, 2020 10:07 pm

Matka najpewniej ostrzegała go prawie przed wszystkimi kobietami. Prawie, bo szkoda tylko, że nie ostrzegła przed samą sobą. Dzięki temu Chun został rozpieszczonym i aroganckim wampirem, który myślał, że może wszystko.
Lula wcale dużo nie mówiła, ale owszem, robiła, co chciała, kręciła nosem i nie wahała się podkraść kilku ofiar, jeśli widziała, że nie zostaną w optymalny sposób wykorzystane. Była idealistką – nie chciała marnować dobrej ludzkiej krwi. Pierwotnie wcale nie planowała zabierać wszystkich kolegów Chuna. Sądziła, że może się nimi podzielą… ale wyszło, jak wyszło.
Znaleźli się w okolicznym schronieniu. Lula nie próbowała zatrzeć za sobą śladów, bo nie pomyślała, że jakikolwiek wampir będzie tak nierozsądny, aby zniszczyć domostwo – wszyscy krwiopijcy z okolicy wiedzieli, że to ogólnodostępna kryjówka, w której można spokojnie skonsumować to i owo. Jeżeli ktoś chciał walczyć, zawsze wychodził na zewnątrz. To była złota, niepisana zasada tego miejsca, nikt jej jeszcze nie złamał.
Ale w końcu musiał być ten pierwszy raz.
Jeden jeszcze tam leży, więc możesz go dojeść. Ja nie potrzebuję aż tyle naraz – mruknęła, uważnie obserwując gwałtowne stąpanie Chuna. – Hej, mówiłam serio – nie mógłbyś uważać? To stare deski. Nie możemy pozwolić na zniszczenie kryjówki, wiesz o tym.
Ostrzegawczo nawet warknęła, mając nadzieję, że coś trafi do łba tego durnego kolesia. Było jednak przeciwnie – Chunky tylko się denerwował i nakręcał, nadal chciał się bić, kipiał ze złości. A Lula wręcz przeciwnie: była ostoją spokoju, nawet jeśli martwił ją ciężar tego narwańca. Nie będzie przecież walczyć z amebą, bez jaj.
Zaczęła za to martwić się o siebie, jak zasugerował Chun.
Dlatego rzuciła w niego martwym ciałem i skryła się w ścianie. Była niewyczuwalna – wraz z kamuflażem ukrywały się także jej zapach i aura, więc nawet gdyby Chun przeszedł tuż obok, nic by nie spostrzegł. Zauważyłby ją tylko w sytuacji, gdyby przypadkiem zahałasowała – do czego niestety doszło.
Natychmiast zaczęła zbiegać niżej, uczepiona ściany. Chun mógł więc podążać za swoim słuchem, ale już nie węchem czy wzrokiem. Niestety, wampir okazał się pierdolonym piromanem – i w mgnieniu oka podpalił stare, rozpadające się domostwo. Lula na moment zastygła, szczerze zszokowana.
Czy on naprawdę, kurwa, chciał zrobić z tego budynku ruinę?!
Był jeszcze drugi problem – Lula miała arsonfobię. Co prawda nie ogromną, więc nie wpadała w panikę, ale i tak: bała się ognia. Za nic w świecie nie chciała mieć z nim do czynienia.
Skurwysyn, zaczęła od razu przeklinać w myślach, choć głośno nic nie powiedziała. Zacisnęła szczękę, nie reagując na zaczepki Chuna. Miała je głęboko gdzieś. Musiała się jak najszybciej wydostać z domu, bo inaczej stare deski pogrzebią ją żywcem. To znaczy – może nie pogrzebią, ale mocno zranią. A oparzeń Lula zdecydowanie mieć nie chciała.
Zaczęła wycofywać się w stronę drzwi, aby w odpowiednim momencie odlepić się od ściany i przez nie przebiec. W momencie gdy już, już miała doskoczyć do wyjścia, Chun zrobił nieprzewidziany ruch – sam przeraził się własnym zniszczeniem i jak opętany zleciał w dół. Faktycznie, zahaczył o Lulę, przez co ta się odsunęła i zaczęła być widoczna. Udało jej się jednak utrzymać równowagę i nie upadła. Natychmiast jednak zadziałała.
Zasadziła Chunowi bardzo mocnego kopniaka prosto w żebra, a następnie poprawiła to drugim – tym razem w kolano.
Swąd spalenizny był coraz wyraźniejszy, płomienie coraz większe, za nimi zapadły się w końcu te felerne schody. Ogień zaczął obejmować wszystkie ściany i niedługo nie będzie już stąd ucieczki.
Gratuluję, gnojku – wycedziła tylko Lula, po czym szybko przeskoczyła przez drzwi.
Jak najdalej od ognia, byleby jak najdalej od ognia. Jak najdalej.
W momencie gdy przekraczała próg, kawałek płonącego panelu odpadł ze ściany i zahaczył o jej ramię. Poczuła piekący ból i z trudem powstrzymała okrzyk, ale się nie zatrzymała. Zaczęła biec przed siebie – w stronę najbliższego lasu.
Objęła prawą dłonią zranione ramię – ogień poparzył jej skórę aż do krwi, która przeciekała między palcami.
Skurwysyn, skurwysyn, skurwysyn, przeklinała dalej w myślach Chuna, ale się nie odwracała. Wiedziała, że miała przewagę w swojej kondycji. Dlatego biegła, ile sił w nogach, póki nie dopadła do najbliższego drzewa. Gdy tylko dotknęła kory, znowu użyła kamuflażu. Miała zamiar skakać z drzewa na drzewo, aż nie wykorzysta swojej mocy albo aż Chun się zmęczy. Szacowała, że w lesie powinna bez problemu go zgubić.
Szkoda tylko, że jej ramię ciągle krwawiło, a posoka wabiła zapachem – w końcu u Luli rany po oparzeniu goiły się wyjątkowo felernie.

Kamuflaż – 2/3
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Maj 24, 2020 7:52 pm

Akurat Beniaminowi było na rękę czy stary dom stał na swoim miejscu lub czy też spłonie w piekielnym gorącu. W przeciwieństwie do wampirzej hołoty nie musiał się martwić o schronienie, więc jeśli zniszczy jeden budynek, nic wielkiego się w jego życiu nie zmieni. Oczywiście nie można, tego samego powiedzieć o biednej Luli, dla której stare pustostany były niemalże jak wybawienie w celu schronienia albo spożycia konsumpcji. Chunky biednego życia nie rozumiał, w końcu pochodzi z zamożnej rodziny.
Tak samo nie mógł przyjąć informacji, że ktoś odważył się dotknąć JEGO jadło. Lula uczyniła ten gest i powinna spotkać ją surowa kara.
I że co niby? Kryjówki?
- Och, nazywasz tą ruinę kryjówką? I to jeszcze NASZĄ? O niee...
Aż zaprzeczył. Skoro Lula uważała ten pustostan jako swój dom, tym bardziej musiał go nieco zniszczyć. Cóż, szkoda tylko, że będzie żałować swoich wyborów.
- Tym bardziej odbiorę ci to, co lubisz.
Odpowiedział luźno, zupełnie ignorując jej ostrzeżenie. Miała oberwać, nic więcej.
Tylko szkoda właśnie, że Kurosz nie przemyślał swoich działań. Wykorzystana moc spowodowała, że spróchniałe deski domu zaczynały płonąć. Ogień szybko je przejął, powodując co raz to większe zniszczenia: stał się niemalże piekarnikiem dla wampirów.
ALE! Plus jest taki, że Lula na moment się pokazała. Czyli... Czyli miała teleport? Albo wsiąknęła w ścianę? Niemniej nim wykonał ruch - bo przecież przez moment był w szoku jej nagłym pojawieniem się - oberwał w żebra i w kolano, na skutek drugiego ciosu upadł. Piła wbiła się w deski, a Lula zyskała trochę czasu. Robiło się co raz bardziej gorąco, ogień był co raz bliżej. W porę Kuroszowi udało się uciec.
Jak i również wyczuć zapach krwi. Jednak użycie lawy nie było aż tak debilnym pomysłem, wampirzyca została zraniona, przez co jej moc traciła na mocy. Może i nie mógł wyczuć jej aury, lecz za to czuł krew. Od razu pognał w stronę źródła... Tylko, tylko... Pognał. Oczywiście. Przebiegł parę metrów, po czym oparł się o drzewo. Aż musiał moc wyłączyć, bowiem zaczęło aż dudnić w głowie. Wyczuwał wampirzyce, lecz jej nie widział, co działało na nerwy.
- Wy... Pierdolone biedaki... Umiecie tylko uciekać!
A Chunky nie umie biegać. Wytarł rękawem strużki potu, które pojawiły się na czole. Ruszył dalej. Wciąż skupiał się na zapachu i kolejny raz aktywował swoją moc. Lewa ręka przeistoczyła się w piłę, dzięki czemu był w stanie przecinać drzewa - oczywiście mowa o tych mniejszych drzewach, a nie grubych dębach - tak czy siak powodował ruch, na który Lula musiała dodatkowo unikać. Chyba nie chciała być przygnieciona przez drzewo? Albo co gorsza spaść z niego?
- Nooo! Nie podoba mi się, że tak uciekasz! Chcę żebyś stanęła ze mną twarzą w twarz!
Nie udawał urazy. Był wściekły, obrażony, zmęczony i głodny. Mało tego, spowodował pożar, naruszył prawa lasu poprzez wycinkę młodych drzew. Matka byłaby z niego dumna.
- Wiesz kim jestem? HYCLEM! I będziesz miała kłopoty przez duże K! Już ja się o to postaram, zobaczysz!
Wiadome, że zamierzał wszystko powiedzieć wujkowi. Hiro na pewno się ucieszy, że Chunky znalazł wampirzycę, która atakowała niewinnych ludzi. Oparł się o drzewo, po czym wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Zamierzał wysłać wiadomość do Hiro, a później do matki. Powinna po niego przyjechać.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptySro Cze 03, 2020 10:00 pm

Chun mylnie postrzegał status społeczny Luli, bo wbrew pozorom wampirzyca miała całkiem dzianą rodzinkę. Sama wybrała koczowniczy tryb życia – ale nawet gdyby wiedziała, co przeszło wampirowi przez myśl, nie próbowałaby go naprostować.
Bardzo dobrze. Niech myśli, że jest nikim – chciała taka być.
Mocno za to żałowała, że ich spotkanie doprowadziło do ruiny kryjówki. Oby tylko pożar nie przeszedł na pobliski las. Lula miała jednak nadzieję, że ponieważ był wywołany mocą wampira, powinien dość szybko się ugasić. Chociaż z drugiej strony – z tym żywiołem nic nie wiadomo. Błąd, że pokazała Chunowi swoje przywiązanie do tego miejsca. Nie powinna była tego robić, fakt. Ale teraz już za późno – teraz pozostawał tylko czas na ucieczkę.
Nie dała się głupim zaczepkom słownym, całkowicie je ignorując. Wolała nie podsycać satysfakcji Chuna i nie uświadamiać mu, że to nie była tylko jej kryjówka i nie ona jedna lubiła tu w ciszy skonsumować ofiarę. Chociaż… może jakby się dowiedział, że znajdzie się kilku osobników, którzy za ten pożar chętnie by go wypatroszyli, może by się lekko przeraził?
Zanim jednak mu to uświadomi, musi się wydostać z tej ruiny. Udało jej się umknąć przed ciosami Chuna oraz gorącymi płomieniami, choć kawałek drewna zdarł jej skórę. Najważniejsze jednak, że była już na świeżym powietrzu. Pognała w stronę drzew, słusznie zakładając, że Chunky nie da rady jej od razu dogonić. Szybko wtopiła się w jeden z pni… gdzie czekała ładnych kilkadziesiąt sekund, zanim wampir pojawił się w okolicy.
Co za miernota.
Ile miał z WF-u w szkole? Dwóję?
Zdał go w ogóle?
Zasłaniała szczelnie prawą dłonią krwawiące ramię, ale to nie powstrzymało kuszącego zapachu. Zgrabnie więc przecisnęła się pomiędzy kilkoma drzewami, nie odrywając się od nich ciałem, aby oddalić się chociaż parę metrów. Chunky coś mamrotał pod nosem i narzekał, ale Lula oczywiście nie miała zamiaru odpowiadać.
Wiedziała, że był padnięty, zwłaszcza że ponownie uaktywnił jedną ze swoich mocy, ale też wiedziała, że w bliskim, bezpośrednim starciu nie miała szans. Właściwie planowała cichcem się wycofać, dotrzeć do swoich znajomych i powiadomić ich, kto zniszczył kryjówkę, aby mogli zemścić się większą grupką…
… Tylko na razie musiała balansować pomiędzy drzewami, aby ten debilny antyekolog nie rzucił w nią przy okazji kawałkiem jakiegoś pnia.
Greenpeace oddałby Chuna na pożarcie psom. A Lula z satysfakcją by to obserwowała.
Skupiała się na unikaniu latającego drewna, więc totalnie ignorowała wściekłe krzyki wampira, dopóki nie usłyszała tego jednego słowa.
HYCLEM?
O nie.
To całkowicie zmieniało postać rzeczy.
Była tylko jedna rzecz, której Lula nienawidziła bardziej od Rady: Oświata. Każdego łowcę i każdego hycla najchętniej przerobiłaby na smalec.
Powstrzymała swoją chęć rzucenia się na Chuna teraz, od razu. Zamiast tego zaczęła przeciskać się pomiędzy ostałymi drzewami w jego stronę, coraz bliżej. Ramię nadal krwawiło i hycel mógł czuć posokę, ale Lula otarła się już ciałem o tyle pni, że niemal każdy miał na sobie jej zapach – trudno więc było wychwycić, skąd dokładnie nadchodziła.
Ten szatański pomiot nagle stanął w miejscu i wyjął komórkę. Lula postanowiła więc wykorzystać okazję. Zanim jednak dopadła do Chuna, przycupnęła jakieś dziesięć metrów niedaleko – i użyła swojego sokolego wzroku, aby dostrzec, co tam klikał na telefonie. Zawsze w końcu istniało prawdopodobieństwo, że blefował z hyclem, aby ją tylko wystraszyć. Chociaż nawet gdyby tak było, Lula i tak twierdziła, że był żałosnym wampirem, niezasługującym na litość.
Chun jednak nie kłamał – wyraźnie dostrzegła imię i nazwisko Przewodniczącego Rady.
Z wściekłością wbiła pazury w korę drzewa. Jak ona nienawidziła tego szlachetnego!...
Kiedy więc Chun był zajęty skarżeniem się do starszych, Lula cichcem podeszła całkiem blisko. Skryła się za drzewem tuż obok, dezaktywując jednocześnie moc w swoich oczach. I nie czekając ani sekundy dłużej, skoczyła od tyłu na wampira. Przestała używać też kamuflażu.
Powaliła Chuna na ziemię (chociaż nie było łatwo, bo miała filigranową figurę w porównaniu z posturą hycla), lewą ręką wyrwała komórkę z dłoni, a prawą – zakrwawioną od własnej posoki – przyłożyła mu do szyi. Telefon rzuciła impetem w drzewo, na którym malowniczo się roztrzaskał. Cóż, żegnajcie, płaczliwe esemesy do szefa i do mamusi.
Lula nie zamierzała się certolić. Natychmiast wbiła mu bowiem pazury prawej dłoni w szyję. Głęboko, najlepiej tak, aby uszkodzić co nieco. Uda zacisnęła na jego tułowiu, próbując jak najdłużej utrzymać go przy ziemi.
Nie boję się żałosnych psów Rady. Nie zasługujecie na nic.
To były jedyne słowa, jakie wymówiła. Zaraz potem brutalnie wgryzła mu się w szyję po drugiej stronie. Chciała rozorać tchawicę i przełyk – nie była ani trochę delikatna i nie cofała pazurów czy zębisk. Autentycznie dążyła do tego, aby rozszarpać wampira.
Jedyny problem był taki, że Chun z pewnością górował nad nią siłą fizyczną. Jeśli więc się spod niej wydostanie… Lula mogła mieć przegwizdane.
Ale trudno też walczyć z poranioną szyją z obu stron, czyż nie?


Kamuflaż – 3/3

Doskonały wzrok – 1/4

I na razie koniec obu mocy.
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyCzw Cze 04, 2020 6:18 pm

Lula nie przemyślała podstawowej rzeczy: rzucać się na hycla, który mimo wszystko był przygotowany do walki i przede wszystkim wciąż silniejszy. Już nie chodziło o fizyczność, ale też o silę krwi. Luli zapał okazał się na tyle silny, że całkowicie zatraciła się w pragnieniu powalenia wroga na łopatki i unieszkodliwienia go. Mimo iż Chunky jest społecznym ziemniakiem, wciąż potrafi się obronić i co najgorsze - dać solidną nauczkę.
Nie mógł jej zauważyć, miał dość bieganiny i przede wszystkim zmęczył się. Dlatego też najlepszym wyjściem byłoby poskarżyć się Wujaszkowi, że istnieje ktoś, kto narusza jego święty Kodeks; szkoda iż sam Beniamin nie raz nieźle mieszał na mieście, chociażby teraz... Demolka też nie jest wskazana jako praca dla hycla.
Niemniej postanowienie padło, więc nie chciał się już wycofywać. Niestety wiadomość została wysłana z drobnym utrudnieniem, albowiem do akcji wskoczyła Lula. Nie tylko zdradziła swoje położenie, ale jeszcze zmieniła dystans, a właściwie zniszczyła go. Była na wyciągnięcie ręki.
Telefon zniszczony.
Zraniona szyja z jednej strony, ale ugryzienie?
Nie wyszło.
W końcu rozdrażniony wampir zaczął się bronić: gdy Lula chciała go ugryźć - pomijając urocze, krótkie hasło - chwycił ją za twarz. Odsunął gwałtownie na bok, zrzucając w ten sposób ze swojego ciała. Dodam iż moc przemiany została wycofana. Już nie tylko chodziło o powolny limit, ale zaczynał robić się głodny.
Oczywiście pozycja się zmieniła; Chunky górował nad Lulą, siedząc na jej ciele. Ona była piórkiem... Hycel niekoniecznie.
Przyciskał jej głowę do ziemi, a drugą ręką trzymał się za ranę wyrządzoną na szyi. Wampirza regeneracja zdziała z czasem swoje, póki co musiał ogarnąć tą małą.
- Ty mała parówko! Zniszczyłaś mój telefon, przez ciebie też nie wiem do kogo wysłałem wiadomość! A co gorsza... SKALECZYŁAŚ MNIE!
Słowa pełne pretensji, a uścisk na twarzy wzmacniał się, lada chwila a zmiażdży jej głowę.
Jeśli chciała się wyrwać, nie pozwalał. Rozsiadł się tak cielskiem, że zablokował jej nogi, a ciężar utrudniał wyślizgnięcie.
W pewnym momencie jednak zabierze dłoń, aby wymierzyć w jej twarz proste uderzenie z pięści - prosto w nos z zamiarem złamania go. Jeśli chciała go ugryźć, pożegna się z zębami.

Podczas tej całej szarpaniny wampiry nie zwróciły uwagi, że od dłuższego czasu były obserwowane. Cztery odludki w poszarpanych ubraniach obserwowały poczynania swoich pobratymców, a co gorsza klęły na widok zniszczonego domu. Woń krwi od razu zasugerowała im iż obydwa wampiry nie palą do siebie sympatią.
- Trzeba ich rozdzielić. Ten duży stanowi ogromny problem, ale ta mała... Jej też nie można lekceważyć.
Burknie szef zgrai - średniego wzrostu zarośnięty czarną brodą wampir. Poziom D - najsilniejszy z grupy, bo reszta zwykłe śmieci E. Rozdzielili się, wciąż mając potyczkę na widoku.
Czy Lula je wyczuje? Cóż, z rozwalonym nosem może być ciężko, bo Chunky... No właśnie Chunky chciał zjeść swoją małą waleczną amazonkę. Już mogła dostrzec obnażone zębiska i gotowość do zatopienia ich w jej twarzy.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Cze 07, 2020 2:46 pm

Fakt, Lula powinna była wziąć poprawkę na status Chuna, ale z własnego doświadczenia wiedziała, że czasami grupa krwi to nie wszystko. Niektórzy krwiopijcy byli debilami i nie umieli w pełni wykorzystać swoich umiejętności – a hycel, który bezmyślnie podpalił cały dom, raczej nie należał do inteligentnych typów.
Nie w mniemaniu Luli.
Musiała mu zresztą przeszkodzić w wysłaniu esemesa, a to wymagało bliskiej odległości. Wiadomość – między innymi o aktualnym miejscu pobytu hycla – była już napisana i Chun wybierał z kontaktów nazwisko Hira… ale w chwili, gdy Lula odrzuciła telefon, kontakt się zmienił.
Do kogo napisał Chun?
Na to Lula już nie spojrzała.
Tuż nad nazwiskiem Hira znajdował się Gaki, ale Chun raczej nie chciałby tutaj kuzyna – zwłaszcza gdyby się dowiedział, że ten ma z Lulą dość zażyłą relację.
Wampirzycy nie wyszło niestety ugryzienie, jednak przynajmniej szarpnęła pazurami, dzięki czemu na szyi pojawiła się okropna, rozległa rana. To nie było zwykłe drapnięcie: Lula maksymalnie zagłębiła paznokcie, aby dotrzeć do mięśni. Co prawda krtani nie naruszyła, więc Chun mógł nadal oddychać, ale mówienie powinno sprawiać ból. Jeśli nie teraz, to później, gdy adrenalina już opadnie.
Warknęła wściekle na wampira, gdy przygniótł ją swoim ciałem.
Był ciężki.
KUREWSKO CIĘŻKI.
Ale Lula nie z takimi ciężarami już musiała się zmierzyć.
Złapał ją za twarz, więc natychmiast wprowadziła kontrę: zaczęła gryźć, gdzie popadnie. Raniła dłoń, zahaczała o skórę na palcach, wbijała kły. Jeśli z ciała Chuna spadła jej do ust jakaś kropla jego krwi, od razu ją połykała. Doskonale wiedziała, że każda ilość posoki była teraz na wagę złota.
Hycel zaczął znowu coś krzyczeć, ale Lula standardowo nie odpowiedziała. Zamiast tego wykorzystała fakt, że przytrzymywał ją tylko jedną dłonią. Nogami co prawda nie dała rady się ruszyć, ale miała ciągle obie ręce – zgrabnie pochwyciła nimi ramię Chuna (to, którym trzymał jej twarz)… i mocno je wykręciła. Doskonale wiedziała, jakiego ruchu użyć, aby wybić mu bark.
Hycel miał więc teraz ograniczone możliwości ruchowe u jednej kończyny. I choć Lula dostała zaraz przez to z drugiej ręki w twarz, nie mogła powstrzymać uśmieszku satysfakcji. Z nosa pociekła jej krew, którą przełknęła, uśmiechając się kpiąco. Lekko zakaszlała z bólu, ale udało jej się stłumić cierpienie w sobie.
Była masochistką, co to dla niej.
Nie gryzła mu drugiej ręki, zrobiła coś innego. Prawą dłonią sięgnęła do jego szyi. Zamiast kilku drobnych zadrapań i ugryzień wolała pogłębić jedną poważniejszą ranę.
Zatopiła paznokcie ponownie, szarpiąc już i tak pooraną tkankę. Chun pewnie mógł spokojnie przygnieść ją swoim ciałem i unieszkodliwić dłonie, ale póki tego nie robił, Lula atakowała. Darła pazurami jego mięso, drugą ręką odpychając potencjalne kontrataki. Póki się nad nią nie nachylił, nie mogła użyć kłów. Jeśli jednak to zrobi, nie omieszka tego zrobić. Pewnie oboje zaczną się gryźć, gdzie popadnie.
I faktycznie przez tę przepychankę nie od razu zauważyła, że byli obserwowani. Przez obolały nos nic nie wyczuła. Jeden z poziomów E był jednak na tyle nieuważny, że kilka razy głośno nastąpił na suche gałęzie. A tego Lula ze swoimi tropicielskimi zmysłami już nie przeoczyła.
Natychmiast odchyliła twarz w tamtą stronę, być może tym samym unikając ugryzienia Chuna.
Żryj trawę.
Przez uszkodzony nos mogła wyczuć tylko tyle, że wokół krążyły wampiry. Kilkoro. Ale jakiej były krwi i ilu ich było – tego już nie wiedziała.
Stali po stronie tego hycla?
Nie, w takim wypadku by się nie chowali.
Jej znajomi? Też nie, natychmiast by jej pomogli.
Czyli zbieg okoliczności?...
W takim razie musiała działać szybko.
Pomocy! Zaatakował mnie tuż po tym, gdy spalił kryjówkę! Nie jest stąd! To obcy! – krzyknęła, choć ostatnie słowa były raczej rzężeniem, które przerywało kaszlenie. Cholera, trudno się wrzeszczało ze zranionym nosem i spływającą krwią do gardła.
Zza drzew wychyliły się dwa wampiry poziomu E. Spojrzały na siebie niepewnie, drapiąc się po oczach i policzkach.
Co mieli zrobić?
Wyczuli wcześniej ogień, ale nie wiedzieli, że spłonęła ich ukochana kryjówka. Jeśli kobieta mówiła prawdę, to jej przeciwnik stanowił niemałe zagrożenie, ale… był czystokrwistym. I to silniejszym od wampirzycy.
Może jednak lepiej stanąć po jego stronie?
W końcu pojawił się też szef zgrai razem z ostatnim wampirem. Wyskoczyli z tyłu na Chuna. Mocno go odciągnęli, jednocześnie wbijając mu w ciało pazury. Czuli słodki zapach dobrej krwi – zarówno hycel, jak i Lula byliby dla nich niezłą przekąską.
I chyba tylko głód sprawił, że zaatakowali nierozsądnie obojga naraz. Poziom D zwrócił się bowiem do pozostałej dwójki:
Łapcie kobietę!
Ci natychmiast podbiegli. Lula skorzystała z okazji i wydostała się spod ciała Chuna, ale została pochwycona, nim zdążyła dalej pobiec.
Tymczasem poziom D zbliżył trupioblade wargi do pokiereszowanej szyi Chuna. Jeśli hycel temu nie zaradził, padalec zlizał nieco jego krwi. Po pozostałych wampirach też było widać, że ledwo powstrzymywały się przed zatopieniem zębisk.
To prawda, co mówi ta mała? Zniszczyłeś naszą kryjówkę? – warknął szef grupy. – Wiesz, że jest nas tu o wiele więcej i możemy się zemścić?
Kłamał? Trudno stwierdzić. Lula może i mogła wiedzieć, ale nie miała zamiaru przerywać. Wpatrywała w milczeniu w Chuna, na razie pokornie stojąc w miejscu. Zarówno ona, jak i hycel mogliby się wyrwać tej zgrai biedaków, ale kobieta na razie chciała poczekać na rozwój akcji – i decyzję wampirów.
Może staną po jej stronie?
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Cze 07, 2020 7:43 pm

Zawziętość Luli była niedoceniona przez (nie)zawodnego hycla. Uparcie brnął ku temu aby ją ukarać i wykończyć raz na zawsze, wszakże był przekonany iż dzięki temu zyska w oczach wujka Hiro. Nie dość, że powali bezczelną dziewoję, to jeszcze udowodni, że czasami myśli o Kodeksie wampirzym i instynkt nie oślepia jego i tak już ograniczonego myślenia.
Ale nim do tego doszło, musiał uporać się z upartą przeciwniczką, która usilnie próbowała go pokonać. Wykorzystała jego słabość  i była pewna wygranej.
A tu nie ma łatwo.
Z pozycji siedzącej, przeszła na leżącą, z taką różnicą iż Chunky do lekkich nie należał.
Szarpanina nie miała końca. Im bardziej Lula wierzgała, tym więcej otrzymywała ciosów. Nie zauważył gdy młoda wybiła mu bark, przez co wampir wściekł się. Adrenalina wciąż buzowała, lecz gdy opadnie... Zacznie się jojczenie.
Póki co... Gryźli się i okaleczali do upadłego. Z szyi wciąż sączyła się krew, a pazury Luli nie pomagały. Drugą ręką odsunął jej nachalną łapę i odsunął na bok. Skoro jedną rękę musiał oszczędzać... Użył głowy! I to dosłownie... Cios z główki nie należał do słabych; człowiek skończyłby z pogruchotaną czaszką, a wampir? Cóż, zapewne pęknięcie czaszki wejdzie mocno, aczkolwiek nie pozbawi jej życia.
Oczywiście osłabł przez moc, co zakończyło się utratą jego czujności, tak samo jak z siłą do walki. Obydwoje nie dostrzegli nadchodzącego zagrożenia.
Nawet mocne uderzenie nie powstrzymało Luli przed krzykiem, które rozjuszyło wampira bardziej. Lecz nie zganił jej słowem, nie zdążył.
Wyłoniło się paru kozaczków, którzy zaatakowali od tyłu. Korzystając ze swojej szybkości, zdołali odciągnąć wampira. Lula skorzystała i zechciała uciec.
I ją pochwycono. Mimo problemów, hycel nie powstrzymał krótkiego prychnięcia.
Poziomy E raczej nie mogły się równać z siłą czystej krwi, ale wiedziały iż ten osobnik jest zmęczony i ranny. W dodatku obśliniony przez obleśnego przywódcę małej grupy.
- Zabieraj ten pysk.
Warknie wampir, krzywiąc się z obrzydzenia. Co do kryjówki...
- Ta melina była waszą kryjówką?
Dodał, patrząc na dawnego człowieka. Cwaniak myślał, że zdołał dorwać hycla? To już walka z Lulą była bardziej efektowna. Przywódca ewidentnie nie był zadowolony z odpowiedzi, bo szybko wywnioskował iż blondyn stoi za zniszczeniem. W odwecie rzucił się na okaleczoną szyję hycla i... Zamiast krwi napił się lawy. Odskoczył z rykiem, uderzając dłońmi i plując. Poziomy E gapiły się zdezorientowane sytuacją, że aż same nie ogarnęły, że i ich ręce zalewa gorąca ciecz. Z ciała wampira zaczęła skapywać lawa. Niszczyła ona rękawy bluzy oraz górną część przy szyi. Niemniej nie parzyła ciała hycla. Wampiry odsunęły się skomląc na swoje nowe obrażenia; jeden poziom E krzyczał a to za sprawą roztopienia dłoni.
- Ty... TY! Ty!
Unosił się poziom D, dotykając się palcami po twarzy; nie miał brody, warg, jego język... Również uległ silnym oparzeniom. Dobrze, że nie połknął.
A Chunky? Nastawił sobie na żywca bark. Dało się słyszeń nieprzyjemny trzask kości. Następnie wreszcie wstał o własnych siłach i dopadł do lidera. Chwycił go za fraki i pociągnął w stronę Luli oraz jej nowych chłopaków.
- Ją macie puścić, a wy wypierdalać!
Na podkreślenie groźby szarpnął mocniej liderem, przyciągając ku sobie: jedną ręką obejmował tułów, a drugą trzymał za głowę, obnażając szyję. Wystarczyło jedno precyzyjne ugryzienie aby pozbawić tchórza głowy.
- Chyba, że wasz wódz ma podzielić losy kryjówki.
Dodał i wcale nie brzmiał nieszczerze. Wzmocnił uścisk, przez co poziom D aż zawył. Właśnie poszedł mu jakiś kręg w kręgosłupie.
Takiego widoku nie mogli znieść pozostali towarzysze broni; czmychnęli więc oni ku głębi lasu, nawołując pozostałych. Ich nieludzkie ryki dopiero miały zwołać prawdziwą lawinę poziomów E. Różny wiek, płcie, postury... Wszystkie dzikie, głodne i zagubione. Odpowiadały mrożącym krew w żyłach wyciem.
- Co? Co jest do licha?! Co oni robią?
Warknął wściekle do lidera grupy. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się ino, aczkolwiek z powodu braku warg, grymas wyglądał karykaturalnie.
- Już po was. JUŻ PO WAS! Śledziki!
Pisnął typ bez dłoni, rechocząc pod nosem. Nie ma zmiłuj, typki nie są po niczyjej stronie. A zwłaszcza ci, którzy nadchodzili; od prawej strony z głębi wyłoniło się czterech, zza gęstych traw nieopodal zniszczonego domku, dwóch kolejnych. Hycel rozejrzał się, wnioskując iż mają dość spore kłopoty, a w tym stanie będzie ciężko walczyć, zważywszy iż przez durną potyczkę z Lulą, stracił sporo energii.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyWto Cze 09, 2020 10:19 pm

Strzał z główki sprawił, że zadźwięczało jej w uszach, w dodatku na moment świat zaczął się kręcić. Na szczęście Lula nie straciła tak bardzo na refleksie i niemal instynktownie starała się omijać lub parować uderzenia Chuna. Po chwili poczuła, że na oczy spłynęła jej krew.
O cholera, aż tak mocno jej przywalił?
Czaszka dość szybko zaczęła ją łupać, aż poczuła nieprzyjemne pulsowanie nad oczami.
Ten pieprzony pies…
Coś zawarczała, chociaż mówienie przychodziło z coraz większym trudem. Przez ranny nos i głowę już niemal całą twarz miała we krwi. Ledwo krzyknęła do zbliżających się wampirów. Potrzebowała trochę czasu na regenerację – a najlepiej też pożywienia.
Nos i zadrapane, obolałe ciało, na którym być może wykwitnie parę siniaków, nie były niczym wielkim. Ale z urazem głowy musiała szybko działać. Porządny wstrząs mózgu mógł otumanić na jakiś czas nawet wampira.
I pewnie właśnie przez to straciła cenne milisekundy, gdy wydostała się spod ciała Chunky’ego. Zatoczyła się oraz została schwytana przez dwa poziomy E. Fantastycznie. Na razie stanęła pokornie w miejscu, pozwalając im się trzymać. Dzięki tym obrzydliwym łapskom nie traciła równowagi i nie leciała na trawę.
Przetarła oczy oraz usta z krwi, którą szybko zlizała. Także i ona sama nastawiła sobie nos, podobnie jak Chun bark. Wampiry mogły usłyszeć nieprzyjemne chrupnięcie… i już – przynajmniej przegroda bolała trochę mniej. Wampirzyca wypluła bezceremonialnie krew zmieszaną ze śliną, patrząc prosto w oczy hycla.
Niech sobie nie myśli, że wygrał.
Tymczasem przywódca małego gangu wraz z jednym swoim kolegą próbowali wybadać, czy lepiej rzucić się na Chuna, czy wziąć jego stronę. Poziom D nawet spróbował nieco jego krwi i był naprawdę bliski temu, aby się do niego przymilić (w zamian za to, że Chun pozwoliłyby im zjeść Lulę)… ale hycel musiał obrazić biednych wampirzych włóczęgów.
W zamian za to krwiopijca próbował powalić Chuna, ale niestety – dostał lawą. Lula z kpiną w oczach obserwowała to wszystko, bez paniki, bo do niej żywioł nie dotarł. Racjonalnie korzystała z chwili odpoczynku: brała głębokie, uspokajające wdechy, rozluźniała mięśnie, wyciszała się, aby przyspieszyć regenerację.
Chciała bowiem zwiać podczas całego zamieszania.
Z zadowoleniem przyjęła fakt, że akurat poziom D oberwał najmocniej. Chun wypalił mu połowę twarzy – nie było szans, aby facet teraz działał racjonalnie.
Jeżeli Chun myślał, że Lula będzie stała bezczynnie całą wieczność, grubo się mylił. Nie skomentowała jego słów o tym, że miała zostać wypuszczona, ale kiedy oba wampiry wystraszyły się i spróbowały odbiec… pochwyciła jednego.
Nim zdążył cokolwiek zrobić, założyła na niego odpowiedni chwyt, ukręciła mu kark, po czym wbiła w jego cielsko zębiska. Zaczęła łapczywie spijać krew, ale oczu nie odrywała od Chuna. Znowu robiła się czujna i gotowa.
Krew przemienionego była obrzydliwa, jednak działała kojąco na wstrząs mózgu i łagodziła go chociaż w lekkim stopniu. Dzięki temu wampirzyca będzie w stanie biec bez potykania się o własne nogi.
Piła bardzo szybko. Od – niemal wysuszonego – ciała oderwała się dopiero w momencie, gdy wycie pozostałej zgrai przybrało na sile. Ona i Chun mogli już wyczuć obecność reszty jednostek.
Przywołują mieszkańców tej meliny, jak to ją wcześniej nazwałeś – odparła lodowato Chunky’emu, oblizując usta i puszczając martwe ciało poziomu E.
Zwykły posiłek, chociaż w mniemaniu Luli i tak zasługiwał na życie bardziej niż hycel.
Po słowach poziomu D wampirzyca już wiedziała, że nie uda jej się przekabacić zgari na swoją drogę – zresztą przed momentem zabiła jednego z nich. Musiała więc postawić na ucieczkę. Gdy tylko zewsząd zaczęły pojawiać się stwory, nie czekała. Wzięła nogi za pas, posyłając Chunowi ostre spojrzenie.
Kiedyś cię dorwę. I ukatrupię.
Tak, hycel zdecydowanie stał się teraz jej wrogiem.
Sprytnie wyminęła co poniektóre osobniki i dała susa w stronę drzew. Mogłaby uaktywnić moc w oczach, ale nie chciała tego robić, aby przypadkiem nie stracić więcej sił. Polegała więc wyłącznie na swoim instynkcie i zmysłach. Niestety, ciągle spływała po niej krew, więc trzech krwopijców ruszyło jej śladem. Lula jednak ani na moment się nie zatrzymywała: uparcie brnęła przed siebie.
Znała ten las i okolice.
A Chun?
Chun był tutaj tylko gościem. Kiedy więc Lula się od niego oddzieliła, pozostała trójka przystąpiła do ataku na mężczyznę. No i pozostawał jeszcze poziom D, którego ciągle przetrzymywał Chun… Chociaż czy na pewno wampiry aż tak przejmą się jego śmiercią?
Przecież już widziały po twarzy, że było z nim krucho.
Doigrałeś się, gnoju. Niszczysz nieswoje i myślisz, że ujdzie ci to na sucho?! – warknął wściekle, a z resztek brody skapywała mu gęsto krew. Spróbował się wyrwać, ale nie ma co ukrywać – jeśli hycel uderzy go ponownie, najpewniej będzie po wampirze.
Tymczasem tamta trójka już rzucała się na czystokrwistego. Kuroszowi się nie poszczęściło, bo znowu dostał silniejszy pakiet – wśród agresorów był bowiem kolejny poziom D.
I mimo że pozostała dwójka zaatakowała siłowo, próbując pogryźć i podrapać nogi oraz ramiona Chuna, poziom D mógł już działać inaczej. Ukucnął, przykładając dłonie do ziemi – która po sekundzie, w odległości do jakichś dwudziestu metrów, zaczęła się trząść. Spod stóp wszystkich uciekał grunt: w taki sposób, że cała zgraja osuwała się mimowolnie w stronę, w którą zwiała Lula.

Wampirzyca tymczasem wybiegła już po drugiej stronie lasu – prosto do wąskiej, ale dość rwącej rzeczki. Od biegu piekło ją całe ciało, w dodatku trzy pomioty wampirze były tuż, tuż za nią.
Umiały pływać?
Lula radziła sobie w wodzie całkiem nieźle. Zwłaszcza w tej dzikiej, nieokiełznanej. Kilka survivalów robi swoje.
Wskoczyła więc do rzeki i zawzięcie zaczęła płynąć przed siebie, w nadziei, że te chłystki po prostu się potopią.
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptySro Cze 10, 2020 10:47 pm

Mam walkę z wielkimi tytanami. Czterech już pokonałem, ale przybyło ich więcej. Sam nie zdołam wynieść aż tylu zwłok, potrzebuję wsparcia.

[podana lokalizacja możliwa do namierzenia]


Taki o to właśnie sms otrzymał Gaki. Wampir akurat znajdował się w tym samym lesie co Lula i Chunky, tylko odrobinę dalej. Słyszał przerażające nawoływanie innych krwiopijców, wyczuwał znajomą woń krwi i słyszał odgłosy walki. Oczywiście Kurosz nie był sam. Za jego plecami znajdował się inny osobnik, co gorsza że z tego samego rodu, lecz jak na złość... Wróg. Albowiem Abaddon był kolejnym przedstawicielem Rady. Prawie już spotkali się twarzą w twarz, i zapewne doszłoby do walki, gdyby nie ta "tajemnicza" wiadomość. Znali Chunkiego na tyle, aby wiedzieć, że wpadł w tarapaty.
Poparzony wstrzymał walkę i przedstawił wiadomość kuzynowi.
Hycel aż złapał się za czoło.
- Czyli pora odłożyć walkę na bok.
Oświadczył, na co przytaknął Gaki. Schował telefon z powrotem do kieszeni spodni. Ab również odłożył chęci złapania go na bok, wszak ktoś z poza ich potyczki i to w dodatku rodzina ma kłopoty. Starszyzna nie byłaby zadowolona, gdyby zlekceważyli wołanie o pomoc.
- Strzelam, ze znajdziemy go w pobliżu źródła hałasu. Słyszałeś wycie, prawda?
Zaczął Poparzony, w momencie gdy Ab do niego podszedł.
- Owszem.
Uśmiechnął się półgębkiem, mając jednak cichą nadzieję iż węch ich tym razem zawodzi. Ich obu. Ruszyli.

Okaleczenie i pozbawienie życia wcale nie przestraszyło wampiry słabszej krwi. Wręcz przeciwnie. Zostały nakręcone do większej zemsty. Oczywiście Chunky był wściekły z braku zakończenia wyznaczonej samodzielnie dla siebie misji, a to wszystko przez tą durną wampirzycę, która uznała iż fajnie będzie zabrać ofiary innemu wampirowi. Gdyby nie ruszyła jego kolegów... Nic by takiego się nie wydarzyło.
- Czyli będzie ich więcej?
Krzyknie oburzony w stronę wampirzycy. I niestety, pytanie było poważne. Do głowy blondyna doszło dopiero teraz w jak czarnej dupie się znaleźli. Niemniej powinien sobie z nimi poradzić, szkolili go, poza tym wciąż był od nich silniejszy. Szkoda tylko iż ranny.
Zapewne dopiero porcja krwi przyspieszy regenerację, więc... Może i on powinien zatankować? Bo gdy został świadkiem posilania się Luli, sam odczuł większy głód, a do tego jeszcze użycie mocy.
I te pierdolone poziomy E plus kolejny krwi D. Pierwsza fala ataku; Chunky już nie oglądał się za szybko uciekającą Lulą, odwrócił się w stronę wrogów. Użył kolejny raz mocy przekształcenia; tym razem ręka nie stała się piłą, tylko sporym tasakiem. Piła pochłania więcej energii.
W momencie gdy znaleźli się blisko, Kurosz wziął spory zamach i pozbył się od razu dwóch - popiersie wampirów osunęło się ku ziemi, a ich pozostałości upadły. Ciężka broń opadła wzdłuż ciała. Drugą ręką tamował wciąż krwawiącą szyję. Stanowczo musiał się pożywić, bo przecież paliwo do mocy się kończyło. Pojawiający się ślinotok też nie ułatwiał.
- Nie stać! Atakować!
Krzyknął poziom D, bo przecież koledzy nieco oniemieli gdy dwóch padło od razu. Wiedzieli doskonale, że mają do czynienia z silniejszą krwią. Oczywiście Chunky też ruszył im na przód, przygotowując się do kolejnego zaatakowania armatniego mięsa, lecz niestety moc D, utrudniła nieco jego ruchy. Zachwiał się przez co cięcie okazało się mniej precyzyjne, znajdujący się wampir w pobliży został okaleczony cięciem wzdłuż pasa. Krew buchnęła, ochlapując wszystko co stało naprzeciwko niego, w tym blondyna. Oczywiście przez drżenie ziemi, ciężko było dostać się do kolejnego lidera. A poziomy E nadchodziły.
Ale no cóż...
Upadek przez utratę równowagi nie wchodził w grę, skorzystał więc z okazji i dopadł do najbliżej stojącego i ciała, od tego co krew wciąż tryskała. Wgryzł się w odsłoniętą brudną szyję, odrywając z niej spory kawał. Krew, mięso... Najlepsze paliwo dla mocy.
- Ty chuju! Niczym się od nas nie różnisz! Wolisz żreć niż walczyć! Ha! Dobić go!
Zawołał triumfalnie krwi D i zapewne stałoby się źle, gdyby nie atak z innej strony. Czarny, długi na parę metrów kolec przeszedł przez głowę lidera i kilku innych. Drżenie ustało, a kilka poziomów E wycofało się. Niemniej nie zamierzały odpuścić.
- Ty kretynie! Co do cholery zrobiłeś, że ściągnąłeś na siebie całe stado poziomów E?! Przecież jakby cię obsiadły, nie zdążyłbyś nawet krzyknąć za matką!
Rozległ się niebawem głos należący do Aba. Wampir pojawił się w miejscu wylądowania szpikulca. Wyglądał na naprawdę niezadowolonego.
- Wiesz kim jesteś, sam Przewodniczący cię wybrał!
Dorzucił karcąco, licząc iż kuzyn weźmie się w garść i przestanie bawić się w... no właśnie w co? Co on w ogóle tutaj robił?
- To wina tej suki! Zabrała mi ofiary!
Tłumaczył się Ben, powracając do pożerania zwłok. Ab w tym czasie westchnął ciężko i powrócił do walki, starając się pozbyć jak największą ilość zgrai. Całe szczęście część wolała się wycofać, gorzej jednak z tymi na skrajnym głodzie. Ale póki Chunky nie dojdzie do siebie, musiał chronić ich obu.

A Gaki? Znalazł się w pobliżu rzeki. Wiedział o obecności Luli, przecież przybył ją odwiedzić i do jasnej cholery spotkali się dopiero teraz.
- Lula! Wiem, że lubisz udawać kłodę i dryfować, ale to nie jest odpowiedni moment! Wyłaź!
Zawołał, machnąwszy do niej ręką. Powinna go zauważyć, biegł wzdłuż brzegu. Jeśli potrzebowała pomocy, wampir wejdzie do wody na tyle ile będzie mógł. aby ją jakoś złapać i wyciągnąć. Jeśli się powiedzie, od razu wywlecze ją na brzeg.
- Nie mów, że walczyłaś z tamtym idiotą.
Kciukiem wskazał miejsce za sobą. Coś czuł, że jednak nie jest daleko od pracy. A co jeśli Lula by nie przeżyła? Chunky byłby zdolny ją zjeść. Aczkolwiek czy blondyn powinien być ich problemem? W ich otoczeniu znalazł się ktoś inny.
Ktoś znacznie silniejszy niż poziom E czy D.
Ktoś kto odpowiadał za te wszystkie smutne dzieci nocy.
Długie włosy koloru stali. Zielone ślepia i trupioblada cera. Czarna, potargana suknia i zakrwawione usta.
- O cholera.
Skomentował krótko Gaki. Wśród starych dębów nieopodal rzeki stała szlachetnokrwista wampirzyca. Wskazała na nich wykrzywionym palcem z długim pazurem koloru czerni. Ewidentnie chciała ich zaatakować, a przy okazji coś przekazać.
- Mój mąż niebawem też tutaj dotrze. Zdechniecie za NASZE dzieci!
Wraz z jej groźbą z pod ziemi wyszły pnącza, które chwyciły Lulę za nogi, tak samo jak Poparzonego.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyCzw Cze 11, 2020 4:12 pm

Walka z tytanami?
Gdy Lula dowie się od Gakiego o tym esemesie, chyba padnie ze śmiechu, dzięki czemu Chun wygra z nią walkowerem.
Bił się z jedną dziewuszką niższej krwi, o drobnej posturze i mocach typowo tropicielskich, nie ofensywnych. A i tak musiał prosić o wsparcie, pisząc o tytanach?
Co za ziemniak.
Chociaż dla Luli z tego przypadkowego esemesa wyniknie jeden plus: zobaczy się szybciej z Gakim, mimo że spotkanie planowali dopiero parę godzin później. Miła niespodzianka! Gorsza sprawa, że wraz z Gakim przybędzie kolejny hycel, i to następny Kurosz – Lula nie miała bladego pojęcia o tych rodzinnych powiązaniach.
Nie kwapiła się, aby podczas ucieczki odpowiedzieć Chunowi. Pognała w stronę rzeki, goniona przez trójkę wampirów. Wpadła do wody i natychmiast zaczęła płynąć. Mocny strumień uderzał boleśnie w jej otwarte rany, ale dała radę. Obejrzała się i upewniła, że żaden z wampirów nie podążył za nią. Na razie wzięła to za sukces… choć miała się przekonać, że było wręcz odwrotnie.
Poziomy E wcale nie bały się wody. Po prostu wyczuły, że nadchodzi ich matka.
Lula tymczasem dostrzegła na brzegu Gakiego. Z rosnącym sercem przyspieszyła i dopłynęła do niego. Wyszła na ziemię, zataczając się. Walka z Chunem, obolała głowa, ucieczka i rwąca rzeka mogły wykończyć niejednego.
Gaki, co ty tu robisz! Sądziłam, że widzimy się w mieście! – przywitała go z radością w głosie, chociaż bez wielkiego uśmiechu na twarzy. Była słaba w okazywaniu emocji.
Rzuciła się mu na szyję, przytuliła do jego ciała i nawet krótko, acz żarliwie go pocałowała. Dla Luli Gaki był jednym z jej kilku chłopaków.
Jakim idiotą? – spytała zdezorientowana. – Znasz tego ziemniaka? Duży blondyn o imieniu Chunky? Wiesz, co tej gnojek zrobił? Spalił kryjówkę wszystkich tutejszych wampirów! Naraził się całej społeczności. Nawet nie wiem, skąd wziął się w tej okolicy – mruknęła nieprzyjemnie, osuwając twarz na obojczyk Gakiego. – Mam przez niego wstrząs mózgu i kilka drobniejszych ran. Zjadłam już jeden poziom E, ale potrzebuję czegoś więcej, żeby rana na głowie znikła. Mogę?
I jeśli Gaki nie odmówił, wgryzła się w jego szyję i zaczęła spijać krew. Niestety, nie na długo – nadszedł bowiem ktoś, kogo nikt się nie spodziewał.
Lula przez kilka sekund z obawą przypatrywała się szlachetnej, ale szybko się otrząsnęła i z zimną krwią zwróciła się do Gakiego:
Szybko, pożycz mi telefon. Mój co prawda jest w etui wodoodpornym, ale mógł się zmoczyć. Nie ma czasu, zadzwonię po Hirokiego – zaproponowała, sięgając po komórkę od Gakiego. – Mojego chłopaka. Pisałam ci o nim. Pomoże nam. Jest krwi B.
Lula była poligamistką i nigdy się z tym nie kryła. Mnóstwo razy mówiła Gakiemu o tym, że wiązała się z kilkoma facetami naraz, więc nie powinien zbyt się dziwić. Zawsze uczciwie się do swojej wolności przyznawała, ot. Nikogo nie oszukiwała.
Numer każdej ze swoich miłości znała też na szczęście na pamięć. Wystukała więc odpowiednie cyfry i po chwili połączyła się z Hirokim i w kilku słowach dała mu znać, gdzie jest i co się dzieje. Szlachetnokrwista grzmiała w tle i groziła Luli oraz Gakiemu, a żeby jej dodatkowo nie uciekli, oplotła ich nogi mocnymi pnączami.
Lula warknęła, rozłączyła się i odrzuciła Gakiemu komórkę. Wbiła pazury w roślinność, próbując przeciąć denerwującą tkankę. Na razie pnącza nie robiły krzywdy, ale nie pozwalały zbytnio na ruch.
Spóbuj się rozproszyć i ją zdezorientować, ja w międzyczasie to porozrywam – zasugerowała Gakiemu, z jeszcze większą lubością tnąc niechcianych gości swoimi pazurami. – Lepiej zwiewać, zanim wpadnie tu jej mąż.
Mieli około dziesięciu minut, zanim przybędzie też przyjaciel Luli. Przynajmniej przez tyle czasu musieli więc unikać śmiertelnych ciosów – szlachetna bez problemu powinna poradzić sobie z wampirami krwi B i C.
Na razie jednak jedynie skrępowała ich ciała za pomocą pnączy. Najwyraźniej koniecznie chciała poczekać na męża. Zwróciła się do wampirów E, które stały pokornie po drugiej stronie brzegu, wpatrując się w matkę:
Wyczuwam jeszcze dwóch bezbożników w lesie. Idźcie po nich, moje dzieci. Chcę mieć wszystkich w jednym miejscu!
Krwiopijcy natychmiast spełnili więc rozkaz i ruszyli w głąb drzew – prosto do Chuna i Aba.

Tymczasem dwójka hyclów musiała mierzyć się z pozostałą zgrają, wśród której znajdował się jeszcze jeden poziom D, i to niegłupi – wpadł przecież na to, aby skorzystać ze swojej mocy i w taki sposób zaatakować Chuna.
Dwóch słabszych oberwało z ręki (tasaka?), więc padli martwi. Najsilniejszy wampir jednak nie spoczywał na laurach i ciągle manipulował podłożem, tak że Chun osuwał się w dół. Pod jego nogami zaczynało robić się coraz więcej dziur, a on sam zjeżdżał niczym z górki w stronę pobliskich drzew.
Lepiej żeby miał kondycję na skoki po oderwanych kawałkach ziemi, bo inaczej będzie cienko.
Poziom D już myślał, że jest na wygranej, skoro Chun stanął w miejscu na posiłek, ale niestety – nie spodziewał się ataku z innej strony.
Nie zdążył się nawet zorientować, ze umiera. Długi cień przeszedł przez jego mózg na wylot. Wampir padł więc bez życia. Moc ustała, ale ziemia nadal była popękana.
Hycle znajdowali się już na wygranej pozycji. Pozostało im tylko kilka poziomów E, bo drugi D, ten z wypaloną połową twarzy, już ledwo kontaktował – z pewnością nie był w stanie zbyt wiele zdziałać. Niestety, zza drzew wyskoczyła trójka kolejnych pomiotów, która wcześniej pobiegła z Lulą.
Matka każe ich sprowadzić. Złapała już tę dziewczynę i jakiegoś innego sukinsyna – wyrzęził jeden z nich do tych, którzy przeżyli.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać: teraz wszystkie wampiry próbowały doskoczyć do Aba i posilającego się Chuna nie tylko po, aby ich zranić, ale przede wszystkim dlatego, że chciały ich zaciągnąć nad rzekę. Dwóch z nich oderwało blondwłosego hycla od posiłku, nie pozwalając mu dokończyć jedzenia.
Zdążył nabrać sił?
Ciągnęli go po popękanej ziemi, choć ich nogi same wpadały co chwilę w niewielkie dziury. Ab i Chun raczej nie powinni mieć zbyt wielkiego problemu, żeby rozprawić się z tymi słabeuszami – ale może tak czy siak powinni sami podążyć nad rzekę?
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Cze 14, 2020 11:53 am

Jak widać randka nieoczekiwanie musiała zostać przełożona na inne miejsce i czas. Poza tym żadne z owej dwójki tego nie dokonało, tylko sprawcą był Chunky. Aczkolwiek po treści wiadomości wywnioskował iż blondyn musiał się pomylić.
Ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło; pomyłka okazała się pomocna, bowiem znalazł się w miejscu w którym ewidentnie była potrzebna kolejna para rąk do pomocy.
Nie zdążył odpowiedzieć na radość dziewczyny, gdyż ta rzuciła się do niego z krótkim pocałunkiem. Przytrzymał ją przez chwilę, ogarniając szybko wzrokiem: miała kilka ran, wyglądała naprawdę źle. Ale wciąż trzymała się twardo na nogach.
Zuch dziewczynka!
Gaki roześmiał się po jej słowach.
- Jasne, że znam. To mój kuzyn Beniamin. Chunky to tylko ksywa, którą się posługuje aby być groźniejszym.
Może Gruby i był groźny, to jednak dziecinny i głupi. Hiro zapewne wybrał go nie tylko z powodu potencjału, ale też siły oraz wrodzonych mocy. No i syn Ringo.
- Nic ci nie będzie, młoda! Śmiało.
Puścił jej oczko na znak iż zgadza się oddać krew.
- Dostałem wiadomość od niego, że walczy z tytanami. Akurat w momencie kiedy sam mam na głowie hycla. Cóż, przypuszczam iż ta wiadomość jest zwyczajną pomyłką. Ale na dobre wyszło, co nie?
Poklepał wampirzycę po głowie, lekko się krzywiąc. W końcu piła jego krew...
I niestety ale romantyczna chwila musiała zostać przerwana. Albowiem przybyła kolejna porcja wrogów; szlachetna. Nie, tego już nikt się nie spodziewał.
- Chłopaka? To ilu ich masz?
Odpowiedział z udawanym zaskoczeniem, wręczając jej telefon. Oczywiście nie mogli zacząc walczyć, gdyż szlachetna podjęła się tego kroku pierwsza; pnącza zaatakowały ich nogi. O tyle dobrze, że Gakiego ciężko jest zatrzymać.
Kiedy Lula rzuciła pomysłem, poparzony przytaknął i uczynił to, co chciała: ciało wampira uległo rozproszeniu i zaczynało się rozpadać. Szlachetna widziała całą akcję, stąd też ruszyła do kolejnego ataku.
Pieprzony teleport.
Zjawiła się tuż za Lulą, łapiąc ją mocno za kark. Pnącza znajdowały się już na jej wysokości klatki piersiowej, w dodatku zaczynały wystawać z nich ciernie przez co dotkliwie raniły ciało Luli.
- Nie stawiajcie oporu, plugawe potwory! Będzie was mniej bolało!
Zawołała wampirzyca co raz mocniej zaciskając palce. Lula mogła czuć od niej potworny odór rozkładającego się mięsa, fekalii... Kim do licha była ta szlachcianka?
Gaki oczywiście nie mógł póki co nic zrobić. Za dużo oczu się napatoczyło, żeby atakować z zaskoczenia.  Co gorsza wyczuł kolejne poziomy E. Dwóch? Trzech?
- Czego od nas chcesz, zagubiona kobieto? Zamierzasz mordować swoich, mimo iż jesteśmy na tym samym pokładzie? Spójrz na mnie, na nią! Nie różnimy się prawie niczym!
Kurosz postanowił z nią porozmawiać, a jak wiadomo jego umiejętność dyplomacji pozostawia wiele do życzenia.
Szlachcianka zarechotała nieprzyjemnych dla ucha, skrzeczącym śmiechem.
- Bezkarnie kroczycie po naszym terenie, opuszczony domek - zabawka moich dzieci - została zniszczona. Poza tym JESTEŚCIE DIABŁAMI Z SAMEGO PIEKŁA!
Krzyknęła, po czym z pieści uderzyła Lulę  prosto w nerki. Mogło boleć. Wręcz bardzo. Gaki uniósł dłonie w geście poddania.
- Słuchaj, to nie my stoimy za zniszczeniem domku. Ta budowla sama zapewne się rozpadła, była stara...
- ŚMIESZ KŁAMAĆ?! Pożera ją ogień! LAWA!
I kij z linii obrony Chunkiego. Gaki aż westchnął, bo nie dość że mają do czynienia z wampirzą fanatyczką, to jeszcze kłamstwo wyjątkowo miało krótkie nogi. Co teraz?
- Są! Zaraz ich złapiemy!
Zapiszczał nagle jeden z poziomów E, który zjawił się nieopodal. Cóż, żadne z wampirów nie wiedziało co ich czeka na brudnych terenach brudnej rodzinki.

- Jakiej suki? Jakiej dziewczyny?! Ben! O czym ty do licha mówisz?!
Abaddon zaczynał się irytować. Został odsunięty od sprawy, bo... Co Chunky kolejny raz nie podołał kodeksowi? Blondyn wzruszył ramionami, ignorując otoczenie. Był zbyt zajęty; ładowanie paliwa wymagało poświęcenia, pracy i uwagi. A Ab tracił już cierpliwość.
- Kurwa! Chunky, ruszaj się! I chodźmy stąd! Trzeba znaleźć tą wampirzycę i GAKIEGO!!
Mądrzejszy hycel słynął z zimnej krwi, ale w taki wypadku się nie dało. Po prostu cierpliwość pokazała mu środkowego palca i poszła się dymać z miłością do rodziny. Ab ewidentnie miał ochotę przyłożyć blondynowi.
Chociaż skarcenie kuzyna musiał zostawić na później: zjawili się kolejni z rozkazem pojmania oraz informacją o złapaniu pozostałej dwójki.
Cholera mają ich. Warknął w myślach Ab, widząc jak grupa zmierza ku nim. A drugi Kurosz? Kończył powoli; łakomie oblizywał nagą czaszkę z resztek krwi i... Nadzieja poszła na marne, gdyż teraz sięgnął po ogryzioną rękę. Hycel miał ogromną ochotę zostawić kuzyna na pastwę poziomów E, lecz miał o tyle rozsądku w głowie, aby tego nie robić. Mieć później rodziców ziemniaka na głowie...
Póki co Ab musiał zmierzyć się sam z wrogami. Dla zwinnego hycla nie było przeszkód; bez żadnych oporów ciało wampira przeistoczyło się w czarną, gumową postać i wystrzeliło kilkoma kolcami w nadchodzące poziomy E. Przeszywał je na wylot, mordując od razu albo poważnie raniąc. Poruszał się tak z jednego punktu do drugiego, wciąż utrzymując postać.
Co z Paniczem Ziemniakiem? Dźwięk piły mechanicznej mówił sam za siebie. Gnojki które próbowały go odciągnąć podczas gdy wciągał część jelita niczym makaron, zginęły marnie. Owszem, odciągnęły go, lecz ramiona które były przez nich trzymane, przeistoczyły się w piły. Jednego zdołał przeciąć od dołu wzdłuż, drugi stracił obie ręce, a później głowę - Chunky niezgrabnie przeciął ją piłą.
- A teraz nad rzekę! Szybko!
Szybko. Tak, Ab teraz się przyłapał co powiedział. Blondyn mimo wysokiej krwi, siły, wytrzymałości jest cholernie wolny. Stąd też się szybko poprawił.
- Jeśli dasz radę, chroń tyły!
Delikatnie, bez cienia prowokacji i wytknięcia słabości kuzyna. Brakowałoby jeszcze fochów.
Natomiast sam hycel już w swojej postaci, zmierzał ku rzece. Nie oglądał się za siebie, gdyż wolał pozostać czujny w czasie zasadzki. A co się okazało, w tym lesie jest ich pełno.
Beniamin oczywiście zmierzał tam, gdzie Abaddon wyznaczył cel. Przy okazji sięgnął po kolejnego trupa z wielką dziurą w klatce piersiowej. Resztka serca jeszcze biła. Ale nie stało nic na przeszkodzie aby wgryźć się w szyję i wyciągnąć resztkę krwi. Czające się za nimi pozostałe wampiry nie wychodziły im na przeciw. Nie, skoro nadchodził mąż szlachetnej.
- Tam są!
Krzyknął Ab, jak tylko znalazł się w pobliży rzeki. Całe szczęście droga nie była długa. Widok jaki zastał nieco go zszokował. Szlachetna mająca w łapach życie wampirzycy Tytana i Gakiego.
Poparzony spojrzał w kierunku hycla, tak samo jak i szlachetna.
- CO? CO? Krew moich dzieci? WYMORDOWALIŚCIE MOJE DZIECI?!
Jeśli Lula w tym czasie nie uczyniła nic - co było jednak możliwe, albowiem wciąż trzymała ją wampirzyca - zostanie nagle wyrwana z pnączy i rzucona na ziemię, prosto pod nogi paru poziomów E. Ilu ich jeszcze wylezie?
- Ej, bo do was doszły...
I dało się też usłyszeć Chunkiego, który dyszał. Podtrzymywał się chudego, zielonego drzewka. Wytarł rękawem zniszczonej bluzy krew z ust i sporą dawkę śliny.
Spojrzał w kierunku nielegalnego zgromadzenia, a ostatecznie jego oczy utkwiły na trzech poziomach E.
- O! Oni! Widziałem ich jak wychodzą z wykopanych dziur! Kryją się skubańce pod ziemią!
Palcem pokazał na wampiry. Ab... Ab no cóż. Nie spodziewał się po kuzynie iż ten uzna, że ostrzeżenie w postaci krzyku może okazać się takie męczące.
- Dziękuję bardzo za informację!
Nie obyło się bez sarkazmu. Co do pozostałych? Gaki oczywiście ruszył na pomoc Luli, chcąc odsunąć poziomy E, Ab zaatakował szlachetną, ale ta jak na złość teleportowała się dalej.  Póki co nie atakowała... Jej wykrzywiona twarz w uśmiechu sugerowała iż zbliża się coś gorszego.
Pan domu wraca!


Ostatnio zmieniony przez Panicz Chunky dnia Pon Cze 15, 2020 8:14 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Cze 14, 2020 11:22 pm

Okej, nie spodziewała się tego, że ten Ziemniak będzie spokrewniony z jej Gakim. Wiedziała oczywiście, że rodzina Kuroszy jest ogromna i pełna dziwaków, więc samo zachowanie Chuna jeszcze było jeszcze do przełknięcia… ale jego zawód? Na litość boską, przecież Gaki nie powinien trzymać się z psami Rady!
On jest hyclem – odparła dość chłodno, nieco odsuwając się od Poparzonego. – Akceptujesz to? Ty… masz dobre stosunki z członkami rodziny, którzy stoją po stronie Rady? – spytała z wyraźnym wahaniem.
Odkąd poznała Gakiego, zawsze była pewna, że pod względem spojrzenia na świat i społeczeństwo był dla niej bratnią duszą. Oboje nienawidzili Rady i Oświaty, oboje chcieli panowania wampirów. Dlaczego więc nagle oznajmił jej tak okropną informację… w tak prostolinijny sposób?
Nawet jego krew, zwykle dla Luli wyśmienita, przez informację o pokrewieństwie z Chunem nieco straciła na smaku.
Z tytanami? – Niemal prychnęła na tę informację. – Żałosne. Walczył tylko ze mną i przegrywał, a dobrze wiesz, że daleko mi do ofensywnych mocy. Niech zgadnę, Beniamin to zakała rodu?
Dla Luli było nie do pomyślenia, że ktoś wysłał tak bzdurną wiadomość, prosząc o pomoc. Zresztą… czy tytani w ogóle istnieli?
Pięciu. Razem z tobą – odparła bez zająknięcia się Gakiemu, wpisując numer w komórce. – Ale Oli zakochał się w kimś na stałe, więc pewnie zostanie monogamistą. W takim razie możemy liczyć, że czterech.
Nie ma co się ograniczać w miłości!
Zadzwoniła po pomoc, a następnie zaczęła mierzyć się z wnerwiającymi pnączami. Niestety, na razie żadna z mocy niespecjalnie by się jej przydała. Co najwyżej kameleon – dzięki temu mogłaby uciec od szlachetnej… ale jednocześnie zostawiłaby Gakiego. Tego nie chciała.
Warknęła wściekle, gdy ni stąd, ni zowąd wychynęła się za nią szlachetna.
Szlag.
Kłujące pnącza teraz oplotły ciało Luli jeszcze mocniej i zaczęły je ranić. Poczuła, jak gdzieniegdzie po skórze spłynęła jej krew. Coraz trudniej też było ignorować narastający ból, chociaż starała się z nim walczyć – brała głębokie oddechy, nie wyrywała się, by nie pogłębić nakłuć, nie krzyczała.
Faktycznie, na razie pozostała bezsilna. Nie była jednak na tyle głupia, aby bez sensu się szamotać. Wierzyła zresztą, że Gaki lub Hiroki jej pomogą – ufała im.
Gdyby tylko ta pieprzona szlachcianka tak nie cuchnęła… Lula z trudem wciągała powietrze przez nos. Nawet dla wampira ten odór był niemal nie do wytrzymania.
Gaki w międzyczasie spróbował być rozsądnym Gakim i nawet podjął dialog: niestety bezskutecznie. Za karę ucierpiały nerki Luli. Wampirzyca mimowolnie się zgięła, przez co pnącza mocniej wpiły się w jej ciało.
Dzięki, skarbie.
Na razie wytrzymała jeszcze bez krzyku, jednak jak długo?

Ab musiał mierzyć się nie tylko z poziomami E, ale i ziemniaczanym umysłem, który teraz przede wszystkim myślał o pożywieniu. Obgryzł jednego z wampirów niemal do samych kosteczek, i nie stropił się na widok kolejnych biednych krwiopijców, którzy przybyli z rozkazem od swojej matuli. Większość z nich szybko zginęła z rąk Aba – a ci, co przetrwali, skończyli jako poprzecinane mięso.
Cóż, wampirzyca z bagien nie będzie zadowolona, gdy dowie się, ilu synów straciła.
Obaj hycle w końcu przybyli nad rzekę – ku wyraźnemu niezadowoleniu szlachetnej, która wyczuła zapach ciał swoich dzieci. Szczęście, że przynajmniej puściła Lulę.
Ta wylądowała przy kolejnych wampirzyskach. Musiała od razu zacząć bronić swojego ciała. Przez wkurwiające pnącza po całej skórze ciekła bowiem jej krew, przez co E zostały doprowadzone do szału. Kopiąc, drapiąc i gryząc napastników, Lula krzyknęła:
BENIAMINIE KUROIASHITO! – Zerknęła na niego spod pozlepianych krwią włosów. – WALKA Z TYTANEM? JESTEŚ ŻAŁOSNYM, KŁAMLIWYM POMIOTEM!
Nie, choć sytuacja była patowa i choć Chun okazał się kuzynem Gakiego, Lula nie była w stanie wyzbyć się swoich uprzedzeń. Dla niej nadal każdy hycel był śmieciem – i wolałaby zginąć w walce z wolną, dziką wampirzycą, niż przymierzyć się z kimś z Rady.
Całe szczęście, że jeszcze nie wiedziała, kim był Ab – zarejestrowała jego obecność, ale nie miała czasu na to, aby dopytywać o szczegóły.
Skorzystała z pomocy Gakiego, wyciągając do niego wdzięcznie ręce. Sama kopnęła jakiegoś słabego wampira, gdy nagle pojawił się za plecami Poparzonego. Wobec Gakiego była wierna niczym pies i również, oczywiście na miarę swoich sił, mogła bronić go do upadłego, nawet jeśli do dyspozycji miała tylko kły i pazury.
I mimo że nie znosiła Beniamina, wzięła sobie do serca jego pomocną uwagę o kryjówkach wampirów. Trzymając się ciała Gakiego, uruchomiła ponownie sokoli wzrok. Obserwowała teraz najbliższy grunt z niebywałą dokładnością – każde niewielkie poruszenie się grudek ziemi natychmiast wychwytywała, dzięki czemu mogła oszacować, ile wampirzysk się pod nimi skrywa oraz przede wszystkim: gdzie dokładnie są.
Naliczyłam pięciu, ale może być więcej! – oznajmiła głośno, tak że Ab i Chun też mogli usłyszeć. Zaraz po tym wskazała orientacyjnie miejsca, gdzie gleba się poruszała. Pociągnęła w swoją stronę Gakiego, dzięki czemu oboje odskoczyli w tył: w ostatniej chwili, bo w poprzednim miejscu z ziemi wyłonił się właśnie rosły krwiopijca. – Będę obserwować całą okolicę, a ty spróbuj ich od razu wykończyć. Tych marnych poziomów E pozostało już niewiele… ale martwi mnie szlachetna i jej mąż – zwróciła się też cicho do Gakiego, balansując na trawie w taki sposób, aby uniknąć potencjalnego ataku.
Niewielka garstka wampirów, które zostały, nie była jednak już aż tak skora do walki. Najwidoczniej udzielił im się nastrój matki – i również czekały na ojca.
Lula podniosła więc wzrok i rozejrzała się wokół. Faktycznie, z jednej strony dało się wyczuć coraz silniejszą aurę. Nim jednak wampirzyca zdążyła wychwycić dokładną sylwetkę, za Chunem i Abem pojawił się kolejny osobnik.
Hiroki! – powitała go głośno Lula, ręką dając znać, że na razie z nią wszystko w porządku.
Przyzwany wybawiciel jedynie skinął do niej głową, ale nie czekał na dalsze słowa. I bez nich mógł ocenić, że sytuacja była patowa. Chciał przedrzeć się do Luli i Gakiego, aby pomóc im uciec teleportem… ale pozostawała jeszcze sprawa Chuna i Aba.
Hiroki nie miał pojęcia, co to za jedni. Przyjaciele Luli?
Jeśli tak, to może jednak lepiej walczyć w piątkę, a nie uciekać?
Cześć. Sypiam z Lulą. Wy też? – przedstawił się więc. Prosto, krótko i na temat. – Jesteście po jej stronie? Nieźle się wplątaliście. Ta szlachetna to zmora całej okolicy. Ma nierówno pod sufitem.
Hiroki, jak większość tutejszych wampirów, słyszał o śmierdzącej pannie z bagien. Raczej nikt nie chciał mieć z nią do czynienia.
Niestety (albo stety?), przyjaciel Luli na razie założył, że Chun i Ab nie są wrogo nastawieni wobec jego dziewczyny. Obserwując szlachetną, mruknął więc do pierwszego z nich – padło akurat na Beniamina:
Powstrzymam na moment szlachetną, ty leć do małej i tamtego drugiego. Zwalczcie do końca przeklęte poziomy E, bo tylko utrudniają życie – mruknął, wyraźnie się krzywiąc. Poklepał nawet lekko Chuna po ramieniu. – Potem pomyślimy o teleporcie, chociaż… ile ważysz? – nieco się stropił, obserwując z góry na dół sylwetkę Chuna.
Cholera jasna, coraz większych facetów sobie wybierała ta Lula. Kiedyś ją zgniotą.
Czy Chun da radę w miarę szybko przebyć rzekę? I czy w ogóle będzie chciał? Hiroki nie czekał na odpowiedź. Uniósł jedynie rękę, a zaraz po tym wszyscy mogli zobaczyć, jak gałęzie najbliższego drzewa przemieniły się w jasne, niemal przezroczyste, syczące i cholernie wkurzone węże. Wszystkie gady naraz zaczęły pełznąć w stronę szlachetnej, zostawiając za sobą jedynie obumierający pień. Niektóre przemieściły się tuż obok nóg Aba i Chuna, ale żadnego z mężczyzn nie zraniły – liczyła się tylko wampirzyca.
Szlachetna tymczasem roześmiała się, widząc kolejnego chojraka. Nie bała się głupich gadów. Miała krew A, do cholery. Niewielkie ząbki jej nie skrzywdzą.
Żałosne śmiecie. Staniecie się pożywieniem dla mnie, mojego męża i moich dzieci! – warknęła, po czym ponownie zaczęła dyrygować ostrymi, kłującymi pnączami.
Tym razem roślinki prędko sunęły w stronę Chuna. Szlachetna wyczuła bowiem od niego ogień – i od razu się domyśliła, że to on stał za zniszczeniem wampirzej kryjówki.
Beniamin był więc teraz dla niej wrogiem numer jeden. Może jednak faktycznie będzie lepiej, jeśli ruszy się w stronę Luli i Gakiego, uciekając od roślinek?


Użyte moce:

U Luli: doskonały wzrok – 1/4

U NPC: wężowe pole – 1/5
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyCzw Cze 18, 2020 8:10 pm

On jest hyclem...
Owszem, wiedział doskonale. Ale Lula nie miała pojęcia jak silna jest zasada każdego członka rodu Kuroiashita i niezależnie jak bardzo Gaki nienawidził Rady, musiał owej zasady przestrzegać. Ostatnią rzeczą jaką chciał, to mieć na głowie krzywdę jednego z rodziny i niezależnie kim był. Więzy krwi są bardzo silne. Stąt też taka, a nie inna odpowiedź:
- Nie muszę mieć dobrych relacji, aby przestrzegać najważniejszą zasadę rodu; Ochrona ponad wszystko. Nieważne jak bardzo nie lubię się z Chunkim, nie mogę dopuścić aby zginął, mając świadomość iż znajdował się w zagrożeniu. Mimo wszystko to mój durny kuzyn i synalek wysoko postawionych w rodzinie.
Jeśli taka odpowiedź ją nie przekona, trudno. Gaki naprawdę nie chciał mieć na głowie Ringo i Elviry. Zwłaszcza tego pierwszego.
Zakała rodu...
Mimo wszystko Gaki się zaśmiał; głośno, szczerze i wrednie.
- Nie, nie jest zakałą, chociaż niedaleko mu do tego określenia. Jest po prostu rozpieszczonym gówniarzem, który nie potrafi uszanować sprytu przeciwnika i nie umie przyznać się do porażki.
Mógłby jeszcze dodać, że wiadomość mogła iść do Hiro albo Elviry. Niemniej druga opcja wydawała się najgorsza; wszak Elvira jako broniąca matka bywała okrutna, a nie ma co ukrywać, robiła wiele dla jedynego bachora którym na nieszczęście wszystkich okazał się Beniamin.
- Pięciu?! Razem ze mną? Poza mną, Brzózką i tym kolesiem... To kto jeszcze?
Nie ukrywał śmiechu. Dla Gakiego otwarty związek to nic nowego, bo w końcu kto każe żyć z jedną osobą? Każdy jest kowalem swojego losu, poza tym narzucanie to jest coś, czego Poparzony zbytnio nie lubi.
Pokręcił głową na kolejne wieści odnośnie Hirokiego. Zapewne porozmawiają sobie dłużej, gdy wyjdą cało z opresji, bo póki co na nic dobrego się nie zanosiło. Bo nie dość, że poziomy E zatruwały im życie, to jeszcze pojawiła się matrona. Nikt nie chciał mieć na pieńku ze szlachetną, nawet jeśli jest ona totalnym przeciwieństwem wyższych sfer.
Próba rozmowy nie wypaliła, Lula oberwała, ale przynajmniej chwilę później była wolna. Gaki oczywiście ruszył jej z pomocą, chociażby pozbierania z ziemi. Spojrzał też w stronę hycli, a przynajmniej na Aba, bo Chunky gdzieś tam w pobliżu dogorywał ze zmęczenia. Niemniej gdy zjawił się w zasięgu wzroku, po czym Lula krzyknęła jakże uroczym komentarzem, prychnął głośno. Blondyn oczywiście obruszył się, bo jakże śmiała wytykać i przede wszystkim wołać go po imieniu?! Skąd je w ogóle znała?! No tak, Gaki!
- To nie jest odpowiedni moment na kłótnie! Skupcie się!
Zawołał rozgniewany Abaddon. Powinni się skupić na wampirzycy i jej dzieciach, a nie na wojnie między sobą. Na to czas przyjdzie później. Niemniej mina Chunkiego nie wyrażała zadowolenia; chciał odpyskować. Bardzo chciał. Lecz obecna sytuacja nie pozwoliła. Poziomy E pojawiły się i zaatakowały od razu. Gaki starał się chronić Lule, podczas gdy ona skorzystała z rady hycla i rozejrzała się po okolicy.
Pięciu?
Bardzo dobrze.
- Postaram się.
Odpowie wampirzycy. Nie miał zbytnio wielkiego pola do popisu w walce, wszak jego moce są bardziej nakierowane na zaskoczenie, a nie ciągłą walkę. Przydaloby się ktoś jeszcze...
Hiroki?
Czyżby piąty chłopak Luli dotarł?
Ab w momencie pytania sypiania z Lulą prowadził walkę z resztkami poziomów E, które przybyły za nimi. Skoro szlachetna się odsunęła, powinni pilnować tyłów.
- Nie, w żadnym wypadku!
Zawołał hycel, formując się w pobliżu Gakiego i Luli. Nie warto było się rozdzielać, skoro prowadzili walkę z tym samym wrogiem. Nie czas na podziały.
- No co ty nie powiesz.
Fuknął Chunky, który również znalazł się w pobliżu Hirokiego. Chciał sprostować, że nie sypia z Lulą... Tylko jak? Hiroki zdążył go sprowokować durnym pytaniem. Ab słysząc słowa nowo przybyłego aż syknął pod nosem, niemniej rozumiał o co chodzi; Hiroki musiał mieć limit w użyciu teleportu. Tylko czy blondyn ruszy szarymi komórkami?
- A co ci do tego?! Masz jakiś problem?!
Nie zrozumiał. Ab aż westchnął, wszak będzie czekała go rozmowa z wolno myślącym kuzynem.
- Taki wypierdek jak ty nie będzie mi mówić co mam robić. To wasza bajka, ja stąd spadam.
Rzucił na odchodne Chunky, machnąwszy ręką. Zamierzał się stąd zmyć. Miał nawet wywalone na to, iż całkiem obcy wampir chciał im wszystkim pomóc! Nawet chciał powstrzymać szlachetną, która wybrała sobie Grubego na cel.
- Chunky! Do jasnej cholery!
Aż się Gaki zdenerwował, widząc co robi jeden z hycli. Skierował wzrok na Aba, który z całą pewnością gotował się ze złości. Aczkolwiek co mieli zrobić? No właśnie! Ab kolejny raz użył mocy (Swoją drogą już był na limicie) i przeciął pnącza, lądując tym samym przy Beniaminie.
- Nie czas na fochy, jesteś na służbie. Mamy im pomóc niezależnie kim są, poza tym nie zapominaj: Gaki to nasza rodzina. Jeśli zginie, poniesiemy za to konsekwencje nie tylko od Hiro, ale również od Barabala.
Mówił cicho aby reszta nie słyszała. Czy przekonywał Chunkiego? Blondyn uniósł brew, a z wrednego uśmieszku wynikło jedno:
- Mam to gdzieś, KUZYNKU. Jesteś starszy, a ja ranny i przerażony, co znaczy że całą winę poniesiesz ty. Poza tym mama mnie wybroni, ma duży wpływ na rodzinę. Zatem bywaj druhu, przyjemnej bezsensownej napierdalanki życzę.
Nie dał się przekonać w żaden sposób, nawet groźbą kary od Barabala. Chunky wierzył w moc matki i poniekąd mógł. Wszak Elvira znajdowała się w elicie starszyzny.
- Żebyś się nie zdziwił!
Powiedział już nieco głośniej Ab. Nie wierzył w to, że Hiro zgodził się na kogoś tak zepsutego aby stał się hyclem. Hycel nie służy tylko do bicia, ale też jest odpowiedzialną pracą.
- Jebany gówniarz.
Warknął pod nosem. Mając dość, wrócił do Luli i Reszty. Zapewne nie byli zadowoleni. Chunky też nie, bo to właśnie on stał twarzą twarz z mężem szlachetnej - przestała ona atakować właśnie z powodu przybycia kolejnego...
Szlachetnego wampira.
Brązowe włosy niedbale związane w kitkę. Zniszczony płaszcz sięgający aż do kostek. Brudna twarz od krwi zdradzała iż właśnie wrócił z posiłku.
- Zabrać ich wszystkich DO DOMU!
Rozkazał, zerknąwszy na małżonkę. Wampirzyca roześmiała się i kolejny raz uderzyła; użyła teleportu aby zjawić się za Gakim i Lulą. Ab krzyknął w ich stronę, licząc że Hiroki podejmie się ochrony.
Tylko nie było potrzeby...
Wampirzyca upadła momentalnie, trzymając się głowy. Zaczęła jęczeć głośno i rwać włosy z głowy. Cóż, jak widać węże od Hirokiego dobrały się do celu i wyrządziły poważną krzywdę. Kto by przypuszczał, że szlachcianka ma tak silną alergię na jad? Czyżby słabość?
W dodatku w powietrzu zaczął się roznosić słodki, kojący zapach. Jak widać mąż szlachetnej miał moc rozpylania zapachu... który powodował ospałość. Pierwszą ofiarą był Chunky - stał on najbliżej, więc najwięcej się nawdychał.
- Zabierz ich stąd.
Słowa skierowane przez Hycla do Hirokiego były już słabe. Ledwo co utrzymywał przytomny umysł; może i zdołałby się obronić, gdyby nie ciągłe używanie mocy. Aczkolwiek i tak postarał się zwiać na drugi brzeg rzeki, przynajmniej zyskałby szansę pójścia po pomoc. Natomiast Gaki chwycił Lulę - jeśli ta oczywiście była w pobliżu - i zaczął ciągnąc ją w kierunku wody.
Niestety. Poziomy E ruszyły z atakiem. Wszyscy mieli zaciągnąć się wonią, a później paść w długi sen.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptySob Lip 04, 2020 10:56 pm

Prychnęła dość nieprzyjemnie na wyjaśnienie Gakiego. Dla niej przede wszystkim liczyły się ideały: była bliska zerwania wszelkich relacji ze swoją rodziną tylko dlatego, że mieli całkiem inne poglądy na życie. Nie zgadzała się ani z rodzicami, ani z bratem. Co z tego, że łączyły ich więzy krwi?
Lula uważała, że nic nie znaczyły. To tylko biologiczne pokrewieństwo. Sama sobie będzie dobierać ważne dla niej jednostki.
Sądziła, że Gaki uważa podobnie… ale najwyraźniej się myliła.
I jeszcze nagle się okazuje, że jej przyjaciel boi się wysokich szlachetnych w swoim rodzie! A czy przypadkiem nie chciał przeciwstawiać się takiej właśnie władzy?
Podobno nie lubił, gdy coś było narzucone, czyż nie tak?
Straciła zapał do dalszej rozmowy. Coś tylko jeszcze odburknęła o żałosnym ziemniaku, skorzystała z krwi poparzonego, ale w konwersację się już nie zagłębiała. Stała się wyraźnie chłodniejsza i markotniejsza – nawet nie skomentowała swoich związków. Nie miała ochoty więcej o tym opowiadać.
Oczywiście, nie obraziła się na Gakiego całkiem: po pierwsze, zdawała sobie sprawę, że musieli działać razem, aby pokonać szlachetną, dlatego współpracowała z nim na całego. A po drugie – mimo wszystko była mu wierna, nawet jeśli poczuła się mocno zdradzona. Nie chciała jego krzywdy.
Nieco oberwała przez pnącza wampirzycy, ale udało jej się pozbierać i nie dała się zranić słabym wampirzyskom. W międzyczasie pojawili się ten cholerny Chunky z jakimś wampirem – Lula uroczo się przywitała, ale dłużej się nie opieprzała. Wspólnie z Gakim zajęła się krwiopijcami E, które krążyły niedaleko nich.
Sytuacja nadal wydawała się opłakana, ale nareszcie z pomocą przybył Hiroki. Pogawędkę zaczął miło, od pytania o Lulę… spodziewał się jednak nieco innej odpowiedzi.
Nie? Więc sami jesteście parą? – rzucił od niechcenia, patrząc to na Chuna, to na Aba. Na bulwers Ziemniaka przewrócił oczami. Wrażliwiec się znalazł.
Postanowił jednak wyjaśnić:
Po prostu mam moc teleportu i mogę powoli was stąd zabierać, ale więcej niż dwieście kilo naraz nie dźwignę. Ja ważę ponad osiemdziesiąt. Nie przekroczysz limitu swoim cielskiem?
Nie mógł się powstrzymać przed bardziej zgryźliwym tonem, zwłaszcza że Chun zrobił się wyjątkowo nieprzyjemny. Gwiazdorzył, krzyczał, samolubnie chciał wszystkich tu zostawić – Hiroki zaczął podejrzewać, że coś było z nim nie tak.
Szczęście, że jeszcze nie wiedział, kim Ben i Ab w rzeczywistości byli.
Twój chłopak jest coś nie w humorze – rzucił obojętnym tonem do Aba, skupiony na atakowaniu szlachetnej wężami.
Prychnął z wyraźną pogardą, gdy usłyszał żałosne skomlenie Chuna o matce.
Jak mogłem w ogóle pytać, czy sypiasz z Lulą. W życiu nie chciałaby takiego patałacha – burknął, po czym zwinnie przedostał się między swoimi wężami do Luli i Gakiego.
Szlachetna już nie atakowała ani nie wysyłała swoich dzieci. Broniła się jedynie przed białymi gadami, nie przestając chichotać. Kilka z nich oplotło jej nogi i gdzieniegdzie ją pokąsało, powodując zapewne niemały ból, ale kobieta miała w końcu krew A – nie umrze z powodu jadu.
Przez jakiś czas będzie jednak osłabiona, opuchnięta i obolała. Dobrze. To szansa dla całej zgrai na ucieczkę.
A przynajmniej tak mogli myśleć, póki przed Chunem nie stanął kolejny problem – w postaci obłąkanego szlachetnego.
Oni zabili NASZE dzieci! – poskarżyła się od razu szlachetna. – Musimy ich ukarać, najdroższy! Boleśnie! Osobno za każde skrzywdzone dziecię!
Mąż od razu się z nią zgodził – szlachetna zjawiła się więc za pierwszą dwójką, ale akurat w tym momencie jad zaczął działać. Upadła na trawę, wijąc się z bólu.
Lula to wykorzystała: z całej siły kopnęła wampirzycę w brzuch. A że krzepy trochę miała, to kobieta głośno wrzasnęła i zaczęła ciężko oddychać. Hiroki też nie próżnował: pazurami przejechał przez twarz szlachcianki, a potem doprawił jej ciało kolejnym kopniakiem. W dodatku jego węże nadal atakowały i kąsały wampirzycę.
Szlachetny na ten widok dostał szału. Ryknął głośno, natychmiast używając swojej usypiającej mocy, i podążył w stronę wrogich wampirów. Krwiopijcy E chcieli zemścić się za krzywdę matki na Luli i Hirokim, ale mężczyzna ich powstrzymał:
NIE! CZEKA ICH WSZYSTKICH O WIELE GORSZA KARA! W NASZYM DOMOSTWIE!
Chun jako pierwszy odczuł silne działanie mocy szlachetnego: najpewniej padł jak długi, gdy tylko szlachetny do niego podszedł. Hiroki był drugi: chciał jeszcze schwycić Lulę i się z nią przeteleportować, ale nie dał rady, bo stracił przytomność.
Lula z kolei złapała się kurczowo Gakiego. Nabrała dużo powietrza i starając się nie oddychać, podążyła za chłopakiem w stronę rzeki. Na nic się jednak to zdało – oboje mogli poczuć kłujące pnącza, które dobrały się do ich kostek. Zatrzymały ich w miejscu i powaliły na ziemię.
Szlachetna, mimo bólu i lekkiego omdlenia, nadal miała siłę na użycie swojej mocy. Drżącą, brudną dłoń trzymała ponad trawą, wpatrując się z nienawiścią w wampiry.
Do Luli i Gakiego szybki dotarł szlachetny, a wraz z nim jego odurzająca woń. Nim ta dwójka się spostrzegła, straciła przytomność – bagniste małżeństwo miało sporą przewagę.
Ab był jedynym, któremu udało się uciec. Szlachetny wysłał za nim w pościg wszystkie pozostałe wampiry E, jednak sam pozostał przy osłabionej małżonce i tych cholernych zabójcach jego dzieci.
Mieli dostać bolesną, śmiertelną karę.

Cała czwórka zaczęła się wybudzać dopiero po paru godzinach, związana brudnymi linami i pnączami szlachetnej. Każdy leżał w odległości paru metrów od pozostałych.
Lula ocknęła się z bólem głowy, który z początku nasilił się przez smród zgnilizny i wilgoci. Otworzyła oczy i czujnie się rozejrzała – wokół były skały, błoto, brudna, uklepana ziemia, a w kątach rozkładały się szczątki zwierząt i ludzi. Leżeli w pomieszczeniu, które przypominało prowizoryczną celę, chociaż pozbawioną krat.
Jaskinia? Podziemna jama?
W sumie błotnista para nie mieszkałaby w normalnym domu. Pewnie wykopali sobie tę norę już lata temu.
Zauważyła niedaleko Hirokiego, Chuna i Gakiego. Pierwszy nadal był nieprzytomny, a drugi ją nie obchodził – w końcu to żałosny hycel. Podczołgała się więc do trzeciego. Miała związane razem nadgarstki za plecami oraz kostki, więc nie było to najłatwiejsze.
Gaki – wyszeptała, będąc blisko niego. – Gaki, jak się czujesz? Musimy obudzić Hirokiego. Tylko on może nas stąd przeteleportować.
Niestety, do leżącego Hirokiego miała najdalej – pomiędzy znajdował się jeszcze Chun, a jego Lula nie chciała mijać.
Posłała mu za to nieprzyjemny grymas.
Że też nie zdechłeś, maminsynku.
Gaki, może dasz radę się rozproszyć, aby wydostać się z tych lin i pnączy? Mógłbyś wtedy rozwiązać mnie i Hirokiego.
O Chunie, oczywiście, nie wspomniała ani słowem, jakby nie istniał. Jego ratunek się dla niej nie liczył.
W oddali mogli usłyszeć czyjeś kroki oraz ciche, męskie słowa – najwyraźniej szlachetny zajmował się swoją obolałą małżonką. Na razie żadne z nich jeszcze nie szło do więźniów… ale ich wizyta była pewnie kwestią paru minut.
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Lip 05, 2020 9:19 pm

Wychodzi na to iż Gaki w najbliższej przyszłości będzie musiał wyjaśnić czym jest przestrzeganie najważniejszej zasady. Zaczynanie z własną rodziną mogłoby skończyć się nieszczęśliwie również i dla Luli oraz reszty, z którymi Gaki trzymał sztamę. Mimo wszystko Lula miała prawo czuć się źle, wszak nie znała całej prawdy. Niemniej będzie liczyć na jej wielki umysł oraz zrozumienie Dlaczego tak, a nie inaczej.
Póki co musieli zmierzyć się z gorszym problemem, którym była para wampirów oraz ich potomstwo. W końcu jeśli nie zaradzą, wtedy dopadnie ich śmierć i nici z wyjaśniania.
Chyba, że w piekle będą mieli taką możliwość.
Parą?
- Nie, w żadnym wypadku!
Szybko sprostował Abaddon, a Chunky jedynie zgromił wzrokiem Hirokiego. Gdyby nie szybka odpowiedź mądrzejszego hycla, blondyn z całą pewnością by ich wydał. A póki co  nie było to potrzebne.
W dodatku Hiroki pogrążał się bardziej. Jego gadanina irytowała Chunkiego, mimo iż wampir jedynie wyjaśnił swoje pytanie. Co prawda mógł pominąć złośliwość, ale czy dało się inaczej?
- Uważaj sobie, KURDUPLU! Bo skończysz zaraz głową w...
- Waży ponad sto dwanaście kilogramów.
Ab postanowił przerwać durną gadaninę, niemniej wątpił aby Hiroki cokolwiek zrobił w związku z pomocą dla blondyna. Wszak wielki zachowywał się paskudnie nawet w obliczu zagrożenia i nie miał ochoty współpracować, z czym zresztą się nie krył. Kuzyn również go nie powstrzymał, Gakiego też olał. Zupełnie miał ich wszystkich gdzieś.
- Przestań z tym TWÓJ CHŁOPAK! NIC NAS NIE ŁĄCZY!
Krzyknął Kurosz, acz drugi hycel już nie odpowiedział. Był zbyt skupiony na walce oraz obronie, niż durnej dyskusji. Na potyczki słowne przyjdzie jeszcze czas.
O ile przeżyją.
- Zamknij się, leszczu.
Syknie. Koniec z tym. Chunky skierował się ku drodze wyjściu z lasu, jednakże niestety nie będzie mu to dane. Przybyły mąż wampirzycy zaniechał pomysłowi wampira. Lula z Gakim mimo starania również wpakowali się w moc uśpienia. Hiroki próbując ocalić ukochaną, nie dał rady. Jedynie Ab zdołał się uwolnić i czmychnąć ku drodze z dala od wrogów. Zamierzał ściągnąć pomoc. I to jak najszybciej.

Ciemność, smród, wilgoć i brak jakichkolwiek szans na uwolnienie. Poza tym w miejscu w którym zostali uwięzieni panowała ciężka aura, zapewne za sprawą magi. Ale póki co wampiry o tym nie wiedziały.
Pierwsza ocknęła się Lula, za nią Gaki, który również zaczął ją cicho nawoływać.
- Stabilnie, ale wciąż kręci mi się w głowie. A ty jak się trzymasz? Jesteś ranna?
Spytał, próbując przyjrzeć się Luli. Coś szkodziło oczom wampira; gorzej widział w ciemnościach. Aż zaklął pod nosem. Próbował się wyswobodzić - nic z tego.
- Lula, jest problem. Nie mogę użyć mocy, coś... Coś ją blokuje.
Oznajmił, szamotając się z pnączami. Usiłował skoncentrować się, wyciszyć. Wciąż nic. Opadł plecami o wilgotną ścianę. Coś przebiegło obok jego głowy.
Robactwo.
- Nie mam nawet pojęcia gdzie możemy się znajdować, ale wiem jedno; coś działa tu na naszą niekorzyść.
- Sherlock się znalazł.
Szept przerwał ciężki, ochrypły głos blondyna. Ocknął się kilka sekund wcześniej, tuż po tym jak Lula krzywo się na niego spojrzała i brzydko mu zażyczyła.
- Oho? Słyszycie?
Skierował się cicho do towarzyszy Poparzony. Rozmowa, kroki. Dość nerwowe, a zarazem czułe. Po czasie dołączył też cichy szloch.
- Najwyraźniej opłakują swoje dzieci. Mamy przejebane, wiecie?
Skrzywił się Gaki, na co oczywiście Ben musiał zareagować.
- JEBIE MNIE! Kurwa! Nie chcę tutaj paść ofiarą brudasów! W ogóle co to za speluna? Czemu tu jest tak mokro? I kurwa, co robi ten pajac obok mnie?
Mowa oczywiście o Hirokim, który zresztą powoli zaczął się wybudzać. Chunky przewrócił się tak, aby znaleźć się nogami w stronę wampira. Biedak został kopnięty.
- Ben, do licha, później się z nim rozprawisz. Chodź, pomożesz mi! Przegryź te pnącza!
Rzucił pomysłem Gaki, licząc na rozum kuzyna. Wierzył w jego siłę działania, rozsądku i próby uwolnienia. Poza tym miał ostre zęby.
- Że co? O nie, nie, nie. Najpierw rzucacie mi wrednymi tekstami,. a teraz BEN POMÓŻ! Jak już mówiłem, nie zamierzam ingerować w NIC co mogłoby wam pomóc. Zresztą, Gaki. Jesteś śmieciem. Szkoda, ze Samuru nie wypalił ci mordy do końca.
Na zakończenie zarechotał. Poparzony na samo wspomnienie brata aż dostał spazmów wściekłości. Co na to Lula?
- A ty dasz radę? Albo ja spróbuję.
Zgodzi się aby Gaki jakoś obślinił pnącza? Wampiry nie tylko mają zębiska, ale też i mocny zacisk szczęk.
- CO?! UCIEKAĆ WAM SIĘ ZACHCIAŁO?
Rozległ się złowieszczy ton, następnie prowizoryczna cela została otworzona. Do środka wszedł mąż szlachetnej. Nie sam...
Towarzyszyła mu pochodnia oraz Długi pręt z rozgrzaną końcówką. Co gorsza, szlachetny sam podgrzewał metal. Nie potrzebował do tego ognia.
Chunkiego aż zmroziło, w końcu nie lubił bólu. Tortur nigdy nie przeżył i nie chciał przeżywać.
- Gaki...  Gaki zrób coś! Nie chcę żeby mnie torturowano!
Z pyskatego gówniarza zrobił się przerażony dzieciak. Poparzony aż uniósł kącik. Szlachetny roześmiał się. Wszedł do środka, przymknąwszy za sobą drzwi nogą. Pręt skierował w stronę Chunkiego; wszak to on zniszczył kryjówkę, wymordował sporą ilość ich dzieci.
- Cóż, sądząc po ubraniu i masie jesteś rozpieszczonym, leniwym i rozwydrzony maminsynkiem. Twoi przyjaciele chociaż zachowali godność. To co? Wypalimy ci trochę buźkę? Może taka kara nauczy cię pokory?
Zagroził wampir, mierząc prętem w stronę twarzy blondyna. Gaki parsknął. Nie wytrzymał.
- Stary, oszczędź go. Nic ci nie da, że go załatwisz. Pochodzi z bogatej rodzinki, która was skrzywdzi gdy jemu spadnie włos z głowy. Chcesz tego?
Czy coś wskóra? A może Lula zacznie dopingować szlachetnemu?
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyPon Sie 10, 2020 10:35 pm

Po przebudzeniu Lula zaczęła kląć na siebie w myślach za to, że dała się tak wpuścić w maliny oraz że cała ta głupia sytuacja z Ziemniakiem i jego ludzkimi kumplami przeistoczyła się w coś takiego. Głośno jednak nie narzekała – zamiast tego zaczęła działać.
Podpełzła do Gakiego, który wydawał jej się przytomniejszy niż Hiroki.
Daję radę, ale nie mogę wstać. Mam wrażenie, że całe ciało mi drży. Gdzieniegdzie mam rany po tych przeklętych pnączach, ale to pestka.
Nie miała zamiaru się użalać. Póki nie została przekuta na wylot żadnym cholernym zielskiem, było dobrze. Skóra miejscami paliła ją od zadrapań, ale gorsze rzeczy w życiu przechodziła.
Będzie się tym martwić, gdy wydostaną się z tej śmierdzącej pieczary.
Stropiła się na słowa Gakiego o jego mocy, jednak nie dała po sobie poznać strachu. Zamiast tego spróbowała użyć własnych wampirzych umiejętności – niestety, bez względu na to, jak bardzo się wysilała, nie mogła ulepszyć wzroku ani zlać się z podłogą czy ścianą. Miała na to siłę, tylko że coś ją blokowało, jak stwierdził Gaki.
Ja też – odparła grobowym tonem, bo ta niemożność oznaczała jedno: że Hiroki najpewniej pozostanie bezużyteczny, a to w nim pokładała nadzieję. – Wątpię, aby to przez te pnącza, którymi nas związali. Musi chodzić konkretnie o ten loch albo któreś z nich ma specjalną moc. Jeśli to drugie, to prędzej czy później przestanie działać – rozwinęła myśl Gakiego i oparła się o ścianę obok niego.
Aby dodać mu (i sobie) otuchy, oparła głowę o jego ramię. Związanymi stopami zalotnie trąciła jego nogi, chociaż nie w głowie jej były teraz flirty. Intensywnie rozmyślała nad całą sytuacją.
A przynajmniej robiłaby to, gdyby nie przebudzenie tej żałosnej ziemniaczanej kreatury.
Na razie tylko obrzuciła go morderczym wzrokiem, ale nie raczyła mu na nic odpowiedzieć. Najchętniej wydostałaby się stąd z Gakim i Hirokim, hycla zostawiając na śmierć.
Im głośniej Ben mamlał jęzorem, tym bardziej wybudzał się też drugi chłopak Luli. Warknął pod nosem, kiedy tylko usłyszał narzekanie, bo przyprawiało go o jeszcze większy ból głowy. A gdy dodatkowo dostał kopniaka…
Hiroki miał zimną krew i nie działał nerwowo. Dlatego zamiast wrzasnąć na tego debila i od razu mu się odwdzięczyć, bez słowa uniósł się do siadu. Ręce miał związane z tyłu, ale mimo tego dał radę przeczołgać się w stronę Luli i Gakiego, omijając Chuna. Dopiero kiedy był już po bezpiecznej stronie, splunął na Ziemniaka – trafił idealnie w czoło.
Pajac już sobie poszedł. Możesz wziąć tamtą połowę celi. My mamy tę – mruknął lodowato, usadawiając się obok Luli.
Wtulił twarz w jej włosy, aby uspokoić się dzięki jej zapachowi. I teraz cały ten dziwny trójkącik z wampirzycą pośrodku siedział naprzeciwko debilnego Ziemniaka – mieli siebie nawzajem, a Chun nie miał nikogo.
P R Z E G R Y W.
Nie ma sensu, Gaki, daj temu czemuś spokój. Poradzimy sobie we trójkę. Hiroki, moce moje i Gakiego nie działają. Sprawdź swoje, proszę. – Niestety, wampir po chwili pokręcił smutno głową – czyli jednak każdemu z nich się oberwało. Lula, usilnie ignorując narzekania i spazmy Chuna, zwróciła się ponownie do swojego pierwszego chłopaka: – Trudno, daj te liany. Przegryzę je, a potem ty nas rozwiążesz.
Słyszała historię o Samurze i wiedziała, że była jak płachta na byka dla Gakiego, dlatego tym bardziej postanowiła nie zwracać uwagi na Chuna. Już zdążyła schylić się` w stronę nadgarstków Gakiego oraz przegryźć kawałek liany, gdy usłyszała groźny głos szlachetnego.
Cholera. Nikt nie usłyszał, że wampir tu nadchodził. Najwidoczniej ukrył swoją obecność.
Lula oderwała się więc od nadgryzionej liany i buńczuczno spojrzała na szlachetnego. Nie bała się śmierci ani bólu. Nie przerażał ją pręt i choć nienawidziła ognia, to nawet pochodnia nie sprawiła, że zaczęła kulić się ze strachu. Owszem, mroziło ją na samą myśl, że mógłby jej wypalić kawałek ciała, ale jak zawsze – nie dała niczego po sobie poznać.
Za plecami, tak że szlachetny nie widział, ścisnęła dłoń Gakiego, a następnie palcami powędrowała w stronę jego lian. Niewidocznie nimi szarpnęła – to był dla Poparzonego sygnał, żeby w odpowiedniej chwili spróbował siłą rozerwać pnącza. Z nadgryzionymi mógł dać radę.
Hiroki zasłonił Lulę własnym ciałem. Znajdowała się więc teraz pomiędzy swoimi dwoma przyjaciółmi. Za każdego z nich oddałaby życie – niewykluczone, że i oni zrobiliby to za nią.
Szlachetny mógł więc po ich wzroku i postawie dostrzec, że mimo beznadziejnej sytuacji nies tchórzyli i że nadal chcieli walczyć o swoje.
Jedynie odrzucony Chun się wyłamywał, siedząc po przeciwnej stronie pieczary i niemal łkając.
Cóż, trzeba było nie zachowywać się jak dupek, to może siedziałby teraz razem z tą trójką.
Szlachetny doskonale ocenił Chunky’ego, aż Lula przybiła z nim piątkę w myślach. Gdyby nie była więźniem, pewnie z uznaniem pokiwałaby głową, beznamiętnie patrząc, jak czystokrwisty torturuje Ziemniaka.
Ale niestety – jechała z Chunem na tym samym wózku. Ani ona, ani Hiroki nie chcieli go ratować, jednak to Gaki odezwał się jako pierwszy.
A skoro stanął w obronie Ziemniaka, pozostali też powinni. Nie dlatego, że zależało im na życiu tego debila. Po prostu oboje wiedzieli, że lepiej nie pokazywać szlachetnym swoich kłótni i niesnasek – to mogłoby dać im przewagę. Co innego, gdyby cała czwórka ustaliła wcześniej jakąś fikcyjną nienawiść. Nie zrobiła tego, więc teraz lepiej grać sympatię.
Lula więc odchrząknęła. Postanowiła zacząć:
Myślisz, że poparzenia robią na nas wrażenie? Daj spokój. To zabawy dla dzieci.
No i chuj, obroniła Chunky’ego. Nie ma to jak świetna dyplomacja, zwłaszcza w wykonaniu Luli o wyjątkowo monotonnym głosie.
Żeby jednak dodać jakiejkolwiek mocy swoim słowom, ruchem głowy wskazała na Gakiego, który całe ciało miał poorane bliznami od poparzenia, a następnie dumnie wypięła swoją klatkę piersiową. Szlachetny mógł dojrzeć na jej dekolcie fragment skaryfikacji, który z daleka przypominał bliznę po ogniu.
Czystokrwisty uśmiechnął się szeroko do Luli, chociaż oczami mordował już całą czwórkę.
Wspaniale. W takim razie najpierw się pobawimy, a potem przejdziemy do poważniejszych działań, skoro takie lubicie. Wiele dla was przygotowaliśmy – zawyrokował i bez ostrzeżenia dźgnął brzuch Chunky’ego rozgrzanym prętem.
Na ubraniu Ziemniaka pozostał ślad, zresztą na skórze najpewniej też – nawet jeśli tylko chwilowy.
Luli i Hirokiego to jednak nie ruszyło. A Gakiego?
Kochanie – wszyscy usłyszeli w końcu umęczony głos. Za szlachetnym stanęła jego małżonka. Choć nadal wyglądała słabo, dumnie spojrzała na wszystkich – kochanie, rozdzielmy te trzy miłosne ptaszki. Mają cierpieć, a nie się ze sobą tulić.
Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Szlachetny podszedł do wampirów pod ścianą, szarpnął Lulę za włosy i z impetem rzucił nią w stronę Chuna. Wylądowała na jego ciele.
Yay, Ziemniak w końcu dotknął kobiety!
To jego węże mnie zraniły – oznajmiła szlachetna, palcem wskazując na Hirokiego. – Chcę go na wyłączność. JA się nim zajmę.
Lula mogła tylko tęsknie patrzeć, jak szlachetna wyprowadza jej najdroższego. Zacisnąwszy wąsko usta, posłała mu długie spojrzenie.
Wyjdziemy stąd. Wytrzymaj.
Hiroki nie był byle kim. Nie będzie ryczał z powodu tortur, nie podda się. Lula o tym wiedziała.
Jak się jej tamten znudzi, to przyjdzie po któreś z was. Módlcie się, żebym to ja was pierwszy wykończył. Moja luba potrafi być straszna. Zwłaszcza gdy chodzi o nasze dzieci – zagrzmiał szlachetny, z każdym słowem stając się coraz agresywniejszy.
Kopnął twarz Chuna, a następnie nad nim ukucnął. Zbliżył płonącą pochodnię do jego oczu. Sama Lula się wzdrygnęła i nieco odsunęła.
Ukradkiem spojrzała na Gakiego. Czy udało mu się oswobodzić nadgarstki?
Ta mała pokazała wcześniej całkiem ładną bliznę, twierdząc, że powstała w trakcie, hm, zabawy – mruknął szlachetny, wskazując na dekolt Luli.
Przewrócił nogą Chuna, tak żeby ten leżał na plecach. Gorącym prętem rozdarł mu koszulę, być może już zahaczając o skórę. Następnie przybliżył pochodnię do jego klatki piersiowej.
To co? Pobawimy się? Może podziękuj koleżance za nową ozdobę na ciele? – spytał z chamskim uśmieszkiem.
A następnie, o ile nikt mu nie przeszkodził, przycisnął płonące drewno do skóry Bena.
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyWto Wrz 01, 2020 9:20 pm

Nikt się nie spodziewał takiego obrotu sprawy. Ale kto by przypuszczał, że przez beznadziejną walkę sprowadzą na siebie kłopoty? Nikt. Dosłownie nikt.
Jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Musieli wymyślić coś sensownego, coś co zagwarantuje im wolność.
Gaki przyjrzał się Luli oraz jej ranom. Cóż, nie wyglądała źle, lecz również nie miała siły użyć mocy. Czyli co? Znajdują się w magicznym miejscu albo coś im podano?
- Obyś miała rację, Lulo. Gorzej jeśli cela jest odpowiedzialna za brak mocy: wtedy będzie znacznie gorzej.
Próbował się uśmiechnąć pokrzepiająco, ale przez poparzenia wyszedł mu niezbyt miły dla oka grymas.
Kiedy wampirzycy głowa poleciała na ramię wampira, ten odruchowo oparł swoją o jej głowę. Mogli teraz czekać na kij wie co i modlić się w duchu o szybką reakcję Abaddona. Kurosz liczył, że hycel już jest tam, gdzie powinien być i jak najszybciej sprowadzi pomoc. Inaczej marnie widzieli swój los, zwłaszcza mając jeszcze za towarzysza wrednego Chunkiego, który nawet w momencie dramatu nie przerywał swojej chamskiej gadaniny.
Gad nawet pomóc nie chciał.
Czyli wolał tutaj umrzeć?
Poza tym nie był też miły dla Hirokiego, który powoli zaczął się wybudzać. Nie dość, że potraktował nieprzytomnego kopniakiem, to jeszcze ubliżył mu. Oczywiście drugi chłopak Luli nie zamierzał odpuścić i dorzucił prowokacji od siebie; splunięcie nie pomogło. Ale z drugiej strony rozzłoszczenie mięśniaka do granic możliwości, może by wymusiło na nim rozerwanie lin?
- Ty pierdolony złamasie, poczekaj aż się uwolnię!
Wydarł się blondyn, wycierając jakimś cudem (o ścianę) czoło.
- Mam głęboko w poważaniu wasze towarzystwo!
Dorzucił w złości i zapewne dodałby coś jeszcze, lecz obecne państwo przestało już go słuchać - zajęli się sobą, a gwoli ścisłości próbą uwolnienia. Prychnął na widok próby przegryzienia lin. Naprawdę aż tak się poniżyli?
W dodatku uniemożliwiono czynność, poprzez pojawienie się Pana włości. Cała sytuacja zmieniła się diametralnie, a przynajmniej od strony blondyna, po tym jak ujrzał rozgrzany pręt i jawną groźbę. Przecież jest zbyt młody na cierpienie.
- Słyszałeś? Będziesz mieć przewalone jak mnie dotkniesz!
Próbował się zgrywać, utrzymać pewny siebie ton. Ale im bliżej znajdował się pręt, tym cała pewność siebie ulatywała. Jak widać musi nad sobą sporo jeszcze popracować.
Szlachetny miał ogromną radochę w obserwacji największego cwaniaka z całej czwórki, który kuli się na widok narzędzia tortury. Aż tak życie nie dawało mu w kość? Nic dziwnego. W końcu jeszcze miał mleko pod nosem.
Słowa Luli nie pomogły. Kurosz zmierzył ją morderczym wzrokiem.
- Zamknij się! Kurwa! Nie pomagasz! Ja nie chcę jebanych poparzeń! Nie kręcą mnie takie zabawy jak was!
Podniósł głos, na co szlachetny aż zmarszczył brwi. Znajdował się już bardzo blisko Chunkiego, a temu wcale się to nie podobało.
- Chyba go nie przekonałaś.
Szepnął Gaki do Luli, domyślając się iż tak naprawdę chciała dobrze, ale z drugiej strony, też i dopiec blondynowi. W końcu prowokacja zrobiła swoje i hycel został potraktowany prętem. Rozległ się żałosny krzyk, na który Gaki aż z zażenowania pokręcił oczyma. Oczywiście blondyn musiał pohałasować.
- Ty popaprańcu! Jesteś skończony! Zdechniesz! Już po tobie!
Panikował, aczkolwiek materiał bluzy nieco załagodził poparzenie. Było ono odczuwalne, ale nie do przesady; w końcu blondyn wyolbrzymił.
Kłopotów nie koniec. Do celi wstąpiła małżonka szlachetnego, która nie dość, że wymusiła brzydkie potraktowanie Luli: została rzucona prosto na łkającego hycla, to jeszcze zabrano im Hirokiego.
- Gdzie go zabieracie?
Krzyknął za nimi Poparzony, lecz odpowiedzi nie dostał. Można się tylko domyślić, co zrobią z biednym wampirem. Niemniej musieli martwić się o siebie. Gaki kombinował z pnączami, czuł, że jest w stanie je rozerwać. Póki co musieli grać na czas.
I ten czas miał im kupić biedny Chunky. Kopnięty upadł na bok, a późniejsze czyny nie pomagały. Odsunął się w miarę możliwości od rozgrzanego narzędzia, ale szlachetny go przytrzymał.
- Zabierz to ode mnie! Nie chcę umierać! Nie chcę byś ślepy!
Ileż błagania było w głosie hycla. Zamiast wykorzystać masę, siłę, to wolał łkać. Gaki aż sam się zezłościł na tak beznadziejną postawę hycla. Gdzie Hiro miał oczy biorąc go w swoje szeregi?
Tak czy siak udało się mu wyswobodzić ręce i póki sadysta był zajęty straszeniem blondyna, Gaki pokazał Luli wolne ręce. Oczywiście gdy ich kat odwracał się w jego stronę, Kurosz wracał do swojej wcześniejszej pozycji.
- Nie chcę żadnej ozdoby! ZABIERZ TO!
Próbował się wyszarpać hycel - na darmo. Szlachetny miał więcej siły i bez trudu naznaczył klatkę piersiową wampira, tworząc długą ranę na długość żeber. Następnie uniósł wciąż gorący pręt z zamiarem wypalenia ust, ale nie przyszło mu to dokończyć: Gaki uwolnił nogi, następnie szybko dopadł do wampira i chwycił go oburącz za głowę. Doszło do szamotaniny ze skutkiem pozytywnym: Kurosz skręcił kark wrogowi. Oczywiście nie zabił go, ale pozbawił ruchu na jakiś czas. A skoro nie działała moc...
- Wy... Wy... Zabiję was!
Wycharczał, mordując wzrokiem Gakiego, który podszedł do Luli. Rozwiązał jej ręce oraz nogi, a przerażonego Chunkiego... Stanął nad nim.
- Nie uwolnisz mnie? NIE?! JESTEŚMY RODZINĄ! Zobaczysz! Będziesz mieć kłopoty!
Na pyskówkę Gaki aż warknął pod nosem. Pochylił się nad blondynem, łapiąc go za ubranie.
- Przeproś, Lulę, za swoje szczeniackie zachowanie, a się zastanowię co do ciebie.
Syknął, patrząc w ślepia kuzyna. Ten przełknął ślinę, zmarszczył brwi i...
- No dobra, przepraszam! A teraz...
Przerwał, gdyż Gaki wstał bez ruszania jego więzów. Ben szybko się opamiętał i dodał:
- Przepraszam, LULO! Nie powinienem był cię atakować w domku! I w ogóle za wszystko!
Lepiej? I nieważne jak zareaguje wampirzyca, Gaki uwolnił młodszego. Ten wstał szybko, łapiąc się za bolącą ranę. W końcu wampiry ognia nie lubią... Co do szlachetnego... Pręt się im przydał: wylądował on centralnie w mózgu biedaka, powodując solidne poparzenia i agonie. Teraz musieli się uwolnić. Gaki zaczął od genialnego planu.
- Musimy się wydostać z celi i również trzymać się RAZEM. - ostatnie słowo wypowiedział bardziej stanowczo do obojga - Chunky, wyważ te pieprzone drzwi. Lula, trzymaj się blisko mnie. W razie czego jeśli będziesz mogła użyć mocy - scal się ze ścianą i ucieknij. Może Abaddon wróci i pomożesz mu nas znaleźć.
Zgodzi się na to? Czy zechce zostać ze swoim chłopakiem vol1.
Co do Chunkiego... Zniesmaczony, że hołota mu rozkazuje, burknął coś parę razy pod nosem, ale nie omieszkał nie wykonać polecenia.
- Robię to nie dla was, tylko dla siebie.
Swoje powiedzieć musiał, niemniej dzięki rozpędowi zdołał wyłamać blokujące ich drzwi. Wyleciały one z hukiem.
Co dalej? Smród wilgoci wzmocnił się, lecz za to wampiry odzyskały moce. Gaki aż się uśmiechnął, bo skoro szlachetna była osłabiona z powodu braku męża, mieli szansę. Tylko było jedno "ale" - miała zakładnika. W dodatku wszystko słyszała i aż wyleciała ze swojej sali tortur, trzymając w dłoniach naładowaną kuszę. Wymierzyła w Lulę.
- Ta kusza ma bełty ze srebra! Jeśli się ruszycie, ta mała zginie!
Zagroziła. W nienawiścią w ślepiach wpatrywała się w swoich wrogów i niestety, wyczuła też woń krwi swojego męża, na skutek czego wystrzeliła z broni.
Powrót do góry Go down
Lula

Lula

https://family-friendly.forumotion.com/t17-lula#23

Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyPon Wrz 14, 2020 9:08 pm

Lula nie liczyła na Abaddona. Właściwie już zapomniała o jego istnieniu. W ogóle nie brała pod uwagę, że mógłby ich uratować ktoś z zewnątrz – życie ją nauczyło, że nie warto stawiać na nieznajomych.
Byli tylko ona, Gaki i Hiroki. Ziemniaka chrzanić. Właśnie obmacywał ścianę obślinionym czołem, litości.
Jedynie we trójkę mogli coś zdziałać.
Ani Hiroki, ani Lula dłużej nie reagowali na skomlenie Chuna. Dla nich był żałosnym, rozwydrzonym stworzeniem, które nie zasługiwało nawet na pogardę. Najlepiej takie coś ignorować, ot.
Zresztą o wiele większym problemem okazał się szlachetny, który postanowił się pojawić. Lula uważnie analizowała jego zachowanie, próbując rozgryźć, co dokładnie sprawiło, że zostali pozbawieni mocy. Czy sprawił to bagienny wampir? Jego małżonka? A może faktycznie ta cela?
Ja będę mieć przewalone? Czy ty wiesz, do kogo mówisz, tłusty dzieciaku? – warknął szlachetny, niebezpiecznie machając rozpalonym prętem przed twarzą Chuna.
Choć ton miał groźny, na twarzy nadal tańczył mu zawadiacki uśmieszek. Widocznie wampir świetnie się bawił.
Odnoszę wrażenie, że nie jesteście tak zgrani, na jakich wyglądaliście – mruknął przeciągle szlachetny, gdy usłyszał minikłótnię Chuna z Lulą. – Ciekawi mnie, czy ktokolwiek z nich w ogóle po tobie zapłacze, jeśli zrobię z ciebie pieczeń albo cię wypatroszę? Hm? Bo nie będzie żadnej frajdy, jeżeli mają cię w dupie! – zawyrokował ze zrezygnowaniem, niemal dotykając prętem policzka Chuna.
Z jednej strony, wampir od razu dostrzegł, że Chun nie dogadywał się z resztą. Ale z drugiej – może to lepiej dla Ziemniaka?
W końcu co zabawnego jest w zabijaniu samotnego przegrywa, za którym nikt nie zatęskni?
Za to po małych odwiedzinach żony szlachetny już wiedział, że z pozostałą trójką może być zupełnie inaczej. Choć Lula nie powiedziała ani słowa, z bólem patrzyła za Hirokim. Sam Gaki wyglądał z kolei na przejętego wszystkimi towarzyszami.
Lula całą nadzieję pokładała teraz w swoich dwóch chłopakach. Sama mogła najwyżej odwracać uwagę szlachetnego. Kątem oka zauważyła wolne ręce Poparzonego, co dodało jej odwagi.
Chyba sam widzisz, że straszenie ogniem działa tylko w jego przypadku – odezwała się chłodno, głową wskazując Chuna. – Na naszą dwójkę będziesz musiał znaleźć coś innego, skoro tak bardzo lubisz widzieć strach. No, dalej. Odkryjesz nasze słabości? – rzuciła mu wyzwanie, dumnie prostując się w siadzie. Przez związane nogi nie mogła wstać.
Właściwie sama bała się ognia. Przerażała ją myśl, że to przed jej oczami szlachetny machałby rozgrzanym prętem. Póki jednak znajdował się parę metrów od niej, przy Chunie, była w stanie grać hardą i udawać, że oparzenia jej nie straszne.
Ale jak długo?
Aż zacisnęła zęby, gdy Chunowi się oberwało i zyskał nową ozdobę na piersi. Nim jednak szlachetny dokończył dzieła, Gaki zainterweniował. Lula spojrzała na niego z podziwem.
Dawno nie była z niego tak dumna!
Dziękuję – rzuciła zapalczywie, natychmiast się podnosząc, kiedy tylko miała wolne kończyny.
Rozmasowała nadgarstki i z pogardą spojrzała na szlachetnego. Zasadziła mu kilka kopniaków w głowę. Wiedziała, że go nie zabije, ale chciała jeszcze bardziej przetrącić mu kark oraz sprawić, aby stracił przytomność.
Dzięki temu przynajmniej przestał jęczeć, a więc jego żonka nic nie słyszała.
Szybko, musimy iść po Hirokiego – zawyrokowała Lula, kompletnie zapominając, że w celi był jego Chun.
Dopiero gdy Gaki wspomniał o przeprosinach, westchnęła i przewróciła oczami. Rycerz się znalazł.
Na chuj jej przeprosiny od głupiej dżdżownicy? I tak nie zmieni swojego zdania na temat tego roszczeniowego dzieciaka.
No, dobrze. Po prostu stąd chodźmy – skwitowała lodowato po słowach Chuna.
Naprawdę miała to gdzieś. O wiele więcej satysfakcji sprawiła jej śmierć szlachetnego z rąk Gakiego – jedno zmartwienie mniej!
Oby tylko nie zrobiła jeszcze nic Hirokiemu. Czuję, że wraca mi moc, więc jemu pewnie też. Musimy się do niego dostać, to będzie mógł nas teleportować – oznajmiła, na razie dostosowując się do planu Gakiego.
Nie odzywała się słowem do Chuna. Przyjęła ten chwilowy sojusz tylko dlatego, że siła Ziemniaka była użyteczna. O nic więcej nie chodziło.
Nadal trzymając się blisko Poparzonego, wyszła z celi. Już, już miała użyć mocy, aby przejrzeć korytarze na kilkadziesiąt metrów… ale szlachetna była pierwsza.
Stanęła naprzeciwko ze śmiercionośną bronią. Z tyłu, z sali tortur, można było usłyszeć ciche jęki Hirokiego. Cierpiał, ale żył.
To najważniejsze.
Z obrzydliwych ust szlachetnej wypływała obca krew. Najwyraźniej pogryzła biedaka – a to oznaczało, że doskonale znała już relacje, jakie panowały w całym towarzystwie.
Pewnie dlatego na ofiarę wybrała Lulę.
Nim cała trójka zdążyła zareagować, szlachetna wyczuła męża, a potem dostrzegła jego ciało. Zawyła głośno z bólu. W jej oczy wstąpił szał – już nie miała zamiaru się kontrolować.
Teraz chciała rozszarpać wszystkie te szczeniaki, i to w taki sposób, aby jak najdłużej cierpiały.
Lula w ostatnim momencie rzuciła się na ścianę i stopiła z nią swoje ciało. Milimetry od niej przeleciał bowiem srebrny bełt, który wylądował w celi.
Natychmiast zaczęła sunąć w stronę sali tortur. Gdyby szlachetna chciała, mogłaby się wsłuchać i domyślić się, gdzie akurat była Lula. Kierowana jednak bólem i wściekłością, nie myślała trzeźwo.
Później dopadnie tę małą, jebaną siksę. Na razie czas na pozostałą dwójkę: jeden z nich zabił jej dzieci, a drugi męża. Widziała na jego dłoniach ślady krwi.
Mają cierpieć długimi godzinami, zanim wyzioną ducha.
Przeładowanie kuszy zajęło jej kilka sekund, dlatego nim ponownie wycelowała srebrem, Gaki i Chun mogli się rozproszyć oraz znaleźć jakieś kryjówki. Szlachetna jako swoją pierwszą ofiarę wybrała Ziemniaka. Był większy, a więc pewnie silniejszy. Lepiej od razu go unieruchomić.
Wystrzeliła z kuszy trzy razy w jego stronę. Ciężko oddychała – najwidoczniej nadal była wykończona.
POZABIJAM WAS, SUKINSYNY! – sapnęła wściekle, w końcu odrzucając kuszę. Czas na tradycyjną walkę.
Z wrzaskiem uniosła ręce i przywołała wcześniejsze pnącza. Rośliny zaczęły tańczyć wokół jej ciała, po czym prędko wystrzeliły w stronę Chuna i Gakiego. Każdego z nich złapały za kostki i zaczęły ciągnąć w stronę wampirzycy, która tylko czekała z szeroko rozwartymi szczękami i rozczapierzonymi pazurami.
Jeśli tylko Gaki lub Ziemniak próbowali uciec, szlachetna teleportowała się w ich okolicę. Chciała ich zniszczyć w tym miejscu, w podziemiach. Tak aby mogła oglądać ich gnijące szczątki.
Ale co jeśli zbyt przeceniła swoją zdolność regeneracji i jeszcze nie nadawała się do walki?

Lula tymczasem dotarła do sali, gdzie leżał Hiroki. Uwiązany na zakrwawionej, śmierdzącej pryczy, miał kilka bolesnych ran. Żadna jednak nie wydawała się śmiertelna.
Wampirzyca czule złapała jego dłoń i pogłaskała go po policzku. Widziała po zranieniach, że przede wszystkim miały dostarczać cierpienia.
Moce nam wróciły. Teleportuj się sam i wylecz. Potem wróć po mnie i Gakiego – zażądała, nie przestając dotykać jego twarzy. Drugą ręką prędko go rozwiązywała.
Hiroki próbował zaprotestować, ale miał kilkukrotnie nacięty język, więc z ust bulgotała mu tylko krew. Lula ostrożnie zamknęła jego usta własnymi wargami – nie chciała, żeby bezsensownie tracił posokę.
Zlizała też kilka kropel, które udało jej się zebrać językiem.
Potrzebujemy cię zdrowego. Jeśli zemdlejesz podczas teleportu z drugą osobą, to obojga czeka przykry koniec. Musisz tu wrócić, ale cały. Rozumiesz? – naciskała twardo, póki do Hirokiego nie dotarło, że nie czas na zgrywanie bohatera.
W końcu dał za wygraną. Gdy nie ograniczały go już żadne więzy, pożegnał się bezgłośnie z Lulą i użył swojej mocy – po sekundzie nie było już po nim śladu.
Czyli zostało trzech na jednego. A raczej na jedną.
W takiej sytuacji Lula tym bardziej nie miała zamiaru odpuszczać.
Sięgnęła po brzeszczot, który leżał niedaleko. W drugą dłoń złapała mały tasak.
I tak uzbrojona ruszyła do Gakiego i Chuna, aby pomóc im w pokonaniu kolejnego potwora.
Powrót do góry Go down
Panicz Chunky

Panicz Chunky


Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? EmptyNie Wrz 27, 2020 2:42 pm

Byłoby znacznie gorzej, gdyby nie szybka reakcja Gakiego: Wykorzystał moment w którym szlachetny pastwił się nad Chunkiem i wygrażał mu. Ten pierwszy trząsł się jak osika na widok zbliżonego ku jego twarzy broni. I zapewne przypłaciłby kolejną blizną, jakby nie ogarnięcie sytuacji przez kuzyna. Odciągnięty szlachetny przez szok, nie miał szans na kontratak. Powalony, pokonany. Przynajmniej są bezpiecznie. No, prawie, gdyby nie kolejne kłopoty w postaci małżonki.
Poparzony uśmiechnął się do Luli.
- Podziękujesz mi jak stąd wyjdziemy.
Błysk w oku wampira stanowił, że chodziło już coś po jego głowie. Póki co, muszą stąd wyjść.
Przeprosiny Chunkiego zostały przyjęte, Gaki odetchnął z ulgą, ciesząc się z chwilowego sojuszu z psem Rady. Chociaż z drugiej strony współpraca nie była taka zła, niemniej gryzło się z poglądami Gakiego, to i tak zaryzykował.
- Jeśli będzie cały, to owszem. Wampir z głębokimi ranami działa mniej skutecznie.
Uprzedził wampirzycę, żeby zbytnio się nie nakręcała. Gaki czasami miał prześwity rozsądku oraz przemyśleń. Ale na ile? Kiedy znowu zacznie być zajebistym wodzem, który wszystkich przegada?
Oby nie za prędko.
Szli przed siebie, chcąc odnaleźć Hirokiego. Jęki mężczyzny były słyszalne w całym korytarzu, co też niestety świadczyło, iż bardzo cierpiał. W dodatku na ich drodze stanęła wampirzyca. Nie wyglądała na zadowoloną, wszak więźniowie zdołali się uwolnić, i co gorsza zabili jej męża. Pełna żalu kobieta nie mogła się uspokoić: wpadła w szał.
Pierwszy bełt z kuszy został wystrzelony w Lulę, ale ta uniknęła w ostatniej chwili. Inaczej miałaby bolącą ranę na długo.
- Plugawe śmieci, zapłacicie za wszystko! Zrujnowaliście moją rodzinę!
Krzyknęła w złości. Kolejne bełty poleciały we wrogów. Główny cel: blondyn. Skoro jest największy i najbardziej zalazł za skórę, powinna go usunąć. Niech gryzie piach.
Gaki krzyknął aby kuzyn się odsunął, ale ten nie zorientował się w porę i poczuł jak bełt przeszywa bólem jego lewe ramię. Drugie chybiły, bo wreszcie Kurosz postanowił się odsunąć. Szlachetna w szale nie kontrolowała ruchów.
Ani też mocy.
Pnącza wystrzeliły ku nim, chwyciwszy za nogi. Poparzony od razu uaktywnił moc i rozproszył się, uwalniając w ten sposób. Szlachetna zaklęła głośno. Został jej Benjamin. Myślała, że zdołała powalić olbrzyma. Nic z tego. Chunky wystarczająco się wściekł: zdrową ręką przeciął pnącza. Piła zawsze przydatna.
Ale czy to coś dało? Kolejne pnącza zaatakowały, blokując piłę. To samo stało się z rannym.
W tym samym czasie Poparzony dostrzegł Lulę, wychodzącą z sali tortur. Nie wyglądała na zadowoloną.
Czyli aż tak źle było z Hirokim?
- Podaj mi tasak!
Krzyknął w stronę Luli, znajdując się nieopodal jej. Szlachetna była zajęta hyclem. Uwięziony wampir nie mógł się ruszyć: jego ciało było całkowicie oplecione zieloną, grubą lianą.
Tylko skąd ten smród... Spalenizny?
Z pomiędzy lian zaczęła spływać lawa. Szlachetna aż wrzasnęła ze złości. Chciała zamordować z zimną krwią mordercę jej dzieci. Później miała się zająć resztą.
Jeśli Gaki otrzymał broń od Luli, od razu zaatakuje. Zamierzał uderzyć w bok szyi szlachetnej.

Abbadon. Zapomniany przez Lulę wampir właśnie był w pobliży kryjówki. Dostrzegł leżącego Hirokiego, który na skutek odniesionych ran łowiecką bronią, nie był w stanie daleko się teleportować. Hycel podbiegł od razu do niego, pochyliwszy się. Hiroki zdołał zdradzić gdzie są jego przyjaciele (bez Chunkiego, bo ziemniaka nikt nie lubi) i stracił przytomność. Hycel przywołał gestem wsparcie; dwa wampiry krwi czystej. Jeden z nich zajął się rannym Hirokim, a drugi pognał razem z Abem. Oczywiście nie mogli powstrzymać jeszcze jednej persony. Kobieta gdy tylko usłyszała, gdzie znajdują się porwani, ruszyła w wyznaczonym kierunku. Śmierdziało krwią poziomów E i jeszcze kogoś, przez co wampirzyca wpadła w furię.
- Ciociu!
Krzyknął za nią Ab, ale ta nie posłuchała. Hycel wiedział, że nie powstrzyma rozwścieczonej ciotki, zwłaszcza gdy chodziło o jej jedyną latorośl. Chunky. Ten który powoli się uwalniał z pnączy, bo reszta jego kompani walczyła ze szlachetną. Jak im szło? Gaki robił co mógł. Nie miał pojęcia, że szlachetna okaże się tak zawzięta.
Stukot obcasów na moment zatrzymał szarżę zrozpaczonej wdowy. Druga szlachetna na jej terytorium? W dodatku ładnie pachniała!
Nie musiała biec w ich stronę, wystarczyło, że widziała teren. Przeteleportowała się blisko nich, a dokładniej w pobliżu brudnego wroga. Jeśli Lula dalej była w trakcie walki, Gaki odciągnie ją. Wtrącić się pomiędzy dwie szlachetne i do tego, w złym stanie psychicznym, było jak rzucenie na siebie wyroku.
Z oddali przywołał ich Ab. Machnął ręką, chcąc dać znać, że są w pobliżu. Że nie są sami. I co? Lula, aż tak bardzo nie wierzyła w hycla? On tylko wykonywał swoją robotę, oraz chronił rodzinę. Dla Kuroszy to normalne.  
Chunky wszystko obserwował, a przy okazji zdrową ręką zrzucał resztki wypalonych pnączy. Na widok matki wyszczerzył się szeroko. Wiedział, że przetrwa, bo gdy Elvira jest w pobliżu, wszystko staje się prostsze.
- Kim ty jesteś, co? NO KIM! Przybyłaś się mścić?! Widzisz co się stało? Moja rodzina nie żyje!
Krzyknęła szlachetna. Mimo poniesionych ran, wciąż była gotowa do walki. Druga wampirzyca nawet nie miała ochoty otwierać ust, gardziła strasznie brudnym motłochem. Niemniej bagienna dama dostrzegła pewne podobieństwo: złote oczy. Takie same jak u blondyna. Czyli... Powiązanie? Aż wybuchnęła szaleńczym i jednocześnie smutnym śmiechem. Była kompletnie załamana.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Who is who? Empty
PisanieTemat: Re: Who is who?   Who is who? Empty

Powrót do góry Go down
 
Who is who?
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Zakończone-
Skocz do: