FamilyFriendly
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Tylko dla zaprzyjaźnionych.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Pokój nieopodal lochów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyNie Maj 24, 2020 9:31 pm

Zarówno miejsce do spania jak i centrum dowodzenia Jisaia. Pomieszczenie składa się z czterech izb.
Pierwsza, największa, to laboratorium używane tylko przez przybranego syna Ivano. Znajduje się w niej stół operacyjny, komputery, liczne menzurki i szafki z różnymi substancjami, części ciała w formalinie i mnóstwo książek. Stanowi biuro i rdzeń badań wampira.
Drugą izbę stanowi mała łazienka z prysznicem, toaletą i umywalką. Stoi nieczynna od momentu, kiedy Pasożyt wziął górą. No ale jest czynna dla potencjalnych gości.
W trzeciej wyznaczył sobie małą graciarnię, ściślej przerzucał rzeczy, które zrobił z przemeblowania, a szkoda było mu wyrzucać. Gdzieś na tyłach są lodówki z krwią.
Czwarta, najmniejsza, to klitka dwa na dwa na pięć wzwyż, gdzie tak jak stary wampir zasypia do góry nogami uczepiając się belki na górze tylko stopami. Niektórych nawyków nie da się wyplewić.
Powrót do góry Go down
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyNie Maj 24, 2020 9:50 pm

Minął może trzeci lub czwarty dzień, odkąd przejął w pełni obowiązki po starym wampirze, a dalej miał wrażenie, jakby obudził się kilka minut temu z długiego snu. Stukał zawzięcie po klawiaturze, żeby na czas zdążyć z zamówieniami i prześledzić wszelkie transporty wewnątrz zamkowe. Rety, z tej perspektywy wcale nie zazdrościł Selekcjonerowi Trupów. Teraz musiał sam posprzątać niektóre sprawy, które Filip albo olał przez przypadek lub celowo. Wiedział doskonale, że niegdysiejszy wierny sługa wprost nienawidził nowego lokatora i zarządcę lochów, lecz póki co trzymał język za zębami i nie rozeszła się wieść nigdzie dalej niż w promieniu dwóch-trzech cel od tego pokoju. Zresztą Jisai był tylko tutaj znany, góra i Kurosze mało co pamiętała introwertyka, najbardziej cieszyli się z jego pracy. Właściwie z tego, że "samo szło jakoś do przodu". Nie głowili się, kto za tym stał.
Odmieniec nie wczuwałby się tak w powierzoną rolę, gdyby nie to, że nie chciał zawieść jedynej osoby, która zaakceptowała zaistniałą sytuację. Z trudem, ale jednak. Tak, mowa o Ivano. Tylko On potrząsnął na tyle sumieniem Smoka, że póki co grzecznie, choć z problemami, podjął się zadania doglądaniem lochów. Już nie mógł doczekać się, kiedy będzie mógł osobiście iść po towar poza zamek, lecz kiedy dostał raport, ile musiał dostarczyć ludzi do cel - w przeliczeniu na jeden dzień - to nieco poprawił gogle i skwasił minę. Aż przeszedł wzrokiem na rozliczenie, jaka jest skuteczność innych pracowników w polowaniach w stosunku do starego wygi... prawie dziesięć razy więcej. Czy to sam windował normy czy mu kazano tyrać dzień i noc?
- Jak to robiłeś i nie oszalałeś... -złapał się w pewnym momencie za skronie i przejechał palcami wzdłuż twarzy aż pod brodę, żeby spleść palce ze sobą- ... no nie, jeszcze aktualizacja systemu! Niech to szlag!
Uderzył trzykrotnie pięścią o stół, a na końcu walnął czołem o blat z bezsilności. Parę mamrotań później podźwignął się na nowo i westchnął głęboko. Dobra, trzeba było skupić się. Przesyłka do Barabala musiała trafić nie później niż za godzinę, a trochę ważyła i transport przez ciasny korytarz mijał się z cudem. Chyba że wykorzystałby stary szyb windowy... a, ryzyk-fizyk, liczyło się, by zdążyć przed pierwszą niezadowoloną opinią o nowym Dilerze. Nacisnął kombinację przycisków i będzie musiał śledzić kątem oka na kamerach, czy wszystko działało. Ok, czas na następne zamówienie!
Był tak mocno pochłonięty koordynacją, że stracił kontakt z najbliższym otoczeniem.
Powrót do góry Go down
Hera

Hera

https://family-friendly.forumotion.com/t22-hera#28

Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyNie Maj 24, 2020 10:20 pm

Dobra, najwyższy czas wreszcie stawić się na tych cholernych badaniach.
Właściwie dojrzała już do tej decyzji parę tygodni temu i planowała iść do Jisaia, przeprosić (!) go oraz rozkazać mu sprawdzić całe jej ciało, ale… sługa zniknął.
Mocno ją to zdziwiło, w końcu była pewna, że zawsze sumiennie wykonywał swoje obowiązki, dbał o zdrowie jej i pozostałych Kuroszy oraz troszczył się o dostawy jedzenia dla całego Zamku, jednak najwyraźniej myślała błędnie.
Albo po prostu w życiu Jisaia zadziało się coś, o czym nawet Filip, ten śmieszny, mały sługusek, bał się powiedzieć. Widziała po nim, że skrywał jakąś tajemnicę, ale usilnie twierdził, że nie wiedział, gdzie szukać swojego pana, i że na razie to on przejął obowiązki Selekcjonera, więc gdyby Hera chciała małe badanie, to mógłby…
Nie, kurwa, Hera nie chciała badania od żadnego jebanego Filipa. Ona chciała ekscentrycznego, tajemniczego, bladego Jisaia.
Dlatego gdy tylko się dowiedziała, że jej ulubiony sługa w końcu powrócił, w te pędy zleciała na dół. No dobra, nie w te pędy – wcześniej tylko się wykąpała, wypachniała, wyczesała, wyubierała… Nadal lubiła się drażnić z Jisaiem, więc nie zamierzała mu odpuszczać. Musiała go pokusić za te wszystkie dni, gdy postanowił opuścić zamek.
Informację o powrocie Jisaia przekazano jej podobno z kilkudniowym opóźnieniem, ale chwilowo nie chciało jej się robić o to awantury. Zeszła do lochów, dopadła Filipa i zaczęła słodko do niego gruchać:
No i gdzie twój pan, bo podobno wrócił, słońce ty moje? Następnym razem masz nie dopuszczać do tak długiego urlopu, przecież zamkowa gospodarka nam padnie!
Filip wydał jej się jakiś niemrawy – wcale nie wystraszył się przez jej słowa, tylko ponuro się odwrócił i bez słowa zaprowadził ją pod (dobrze jej już znany pokój). Uchylił dla niej lekko drzwi, cicho zapraszając do środka, a następnie od razu czmychnął – co było dla Hery dziwne, bo zazwyczaj zagadywał do Jisaia.
Nucąc coś pod nosem, pchnęła więc sama drzwi i wstawiła zalotnie jedną stópkę do środka. Zaraz po tym przesunęła całe ciałko. Burza czarnych włosów pojawiła się w pokoju. Stary Jisai pewnie od razu wyczułby Herę.
Tylko że starego Jisaia nie było w środku.
Zamiast niego przy komputerze siedział jakiś dziwak z rogami. Prawda, jego zapach nieco przypominał zapach tamtego doktora, posturę mieli trochę podobną, może nawet niektóre rysy twarzy… ale to zdecydowanie nie był Jisai.
Hera natychmiast więc się wyprostowała i przyjęła surową minę. Zamknęła głośno za sobą drzwi oraz stanęła naprzeciwko tego dziwaka. Założyła ramiona na piersi.
Kim jesteś? Co robisz w gabinecie Jisaia? Nikt nie może tu przebywać samodzielnie bez jego zgody – ostrzegła sucho, rozglądając się jeszcze wokół i niuchając. – Gdzie on jest? Podobno wrócił.
Nie, nie mogła wyczuć zapachu kogokolwiek innego. Byli tu tylko ona i ten czarnowłosy mężczyzna.


Ostatnio zmieniony przez Hera dnia Wto Maj 26, 2020 6:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyPon Maj 25, 2020 4:46 pm

No proszę, proszę! Hera sama, z własnej woli, bez dodatkowych nacisków wstawiła się na badania? Gdyby tylko lekarz dożył tej chwili, to zakreśliłby ów datę i świętował później rok rocznie! Właściwie postąpiła słusznie, że zdecydowała się na badania. Zdrowie i życie ma się jedno.
Jakie więc było jej zdziwienie, kiedy nie tylko w lochach panowała bieganina od białej gorączki, to jeszcze nie mogła zlokalizować samego doktora. Dopiero później dorwała Filipa, który rzeczywiście wydawał się nie być sobą. Zamknięty w sobie, nieobecny, milczący, jednocześnie tkwiło w nim nieme cierpienie. Nie mniej bez żadnego słowa sprzeciwu zaprowadził Dziedziczkę Zamku do miejsca, gdzie mógł przebywać poszukiwany Jisai. Pewnie mogła zacząć od jego lokum, nie mniej wiedziała, że Selekcjoner to bardzo zajęty wampir i mógł dosłownie być wszędzie tylko nie u siebie. A jednak. To też mogło dać Krwiopijczyni sygnał niepokoju. Godzina szczytu, tłoki i nerwy służących, a nie ma nad nim czuwającego pasterza. Może tylko pochorował się? Ale przecież nie mogła rozpieszczać sług urlopami wypoczynkowymi, bo tak jak wspomniała - gospodarka padłaby na łeb na szyję!
Miała zamiar kusicielsko zadręczyć lekarza dając do zrozumienia, że i tak nie będzie jego, zwłaszcza kiedy odwala takie cyrki ze znikaniem. Miała, jednak pojawił się jeden szkopuł. Rogaty jegomość siedzący przy biurku Jisaia wzbudzał słuszne podejrzenia. Na pierwsze słowa zastępca wampira momentalnie podniósł głowę znad ekranu, a oczy utkwił w... w... w jego apokalipsie.
- Pani Hera...
Oderwał się natychmiast od pulpitu, wstał z krzesła i skłonił się grzecznie w pasie na przywitanie. Tuszował strach, jaki zajrzał mu w duszę, gdy dostrzegł jej gniewne oblicze. Nie mógł jednak liczyć, że zaakceptuje obecność kogoś innego niż wyznaczonej przez nią osoby! I to jeszcze w jego pokoju! Odrobinę skrzywił usta i zmrużył gadzie oczy. Wiedział, że nie ma odwrotu. Czas na konfrontację z przeznaczeniem.
- Tak, wrócił.
Rozpoczął odpowiadać na pytania od tyłu, bo tak było najłatwiej zacząć najtrudniejszą rozmowę, z jaką miał się zmierzyć w swym krótkim życiu w nowym ciele. Najgorsze, że wiedział, iż Hera tak jak reszta znienawidzi go za to, co uczynił. Mając wspomnienia starego wygi doskonale przeczuwał, że nawet gdy był w oczach Pięknej tylko sługą, to szanowała jego zdanie i odważyła się u niego podjąć leczenie. A teraz?
Odmieniec musiał zrobić to, co zaplanował, odkąd podejrzewał, że prędzej czy później zetknie się z Dziedziczką Zamku. Musiał być szczery, liczyć się z konsekwencjami, ale na pewno nie będzie mydlić oczu. Udało mu się znaleźć dowód, który będzie gwoździem do jego trumny, ale miała prawo wiedzieć, co stało się z jej wiernym sługą o bladobłękitnym spojrzeniu.
- Zanim odpowiem na resztę pytań... proszę o zajęcie miejsca i o obejrzenie tego nagrania.
Kulturalnie odsunął fotel biurowy, na który zarzucił jakiś fartuch, aby Hera mogła zająć miejsce. Dziwne, że kiedyś podobnie gościł wampirzycę u siebie jej znajomy z lochów. Wiele rzeczy w Czarnowłosym pokrywało się z Jisaiem, ale i różniło. Trudna do rozgryzienia zagadka miała zostać wyjaśniona nagraniem z monitoringu, z tego felernego dnia. Wybrał odpowiedni klip z zastrzeżonego katalogu i z lekkim wahaniem wreszcie nacisnął palcem klik u myszki. Odsunął się od Hery tak, że plecami aż przywarł do ściany znajdującą się za Czarnooką. Teraz to on skrzyżował ręce na torsie i w napięciu oczekiwał na koniec nagrania.
===19.05.2020===
Na nagraniu widać było datę i oczywiście ten sam pokój z lewego, górnego narożnika. To wszystko dzięki kamerce, która mimo przeżytych lat dzielnie spisała się podczas tego dnia. Uwieczniła moment wkroczenia błękitnowłosego do środka, kiedy właśnie wrócił z Azji. Zakryty jak zwykle po czubek głowy peleryną zdjął ją dopiero będąc sam na sam z artefaktem. Wydobył go z torby, nieco wyciągnął przed sobą. Może nie widniał na jego obliczu uśmiech, lecz dało się wyczuć jakąś niesamowitą ulgę. Nadzieję, że skończy się jego koszmar. Że wreszcie spełni swoje najskrytsze marzenie. Kamera nie miała w sobie mikrofonu, więc nagrała się sama wizja, kiedy sługa poruszał parokroć ustami. Znaki na złotym jajku rozświetliły się na seledynowo mocnym blaskiem. Unosiły się kosmyki włosów Jisaia jakby odczuwał świeżą bryzę z wnętrza magicznego przedmiotu. Zmrużył ciężkie powieki koncentrując się na czymś. I wtedy znów poruszał ustami, tym razem więcej niż poprzednio. Zielone płomyki mknęły z jajka ku właścicielowi życzenia i otoczyły jego ramiona. Przez kilka chwil wydawało się, że cokolwiek rzekł wampir, to zostało spełnione. Nic bardziej mylnego.

W tym samym też momencie Odmieniec odwrócił wzrok od ekranu nie chcąc patrzeć na to, co miało nastąpić dalej.

Nagle z pleców Jisaia wystrzeliły odnóża skolopendry szybciej niż zwykle. Dało się zobaczyć, że musiał krzyczeć bardzo głośno z boleści. O dziwo odnóża robaka zaczęły gnić i zamieniać się w proch oprócz dwóch par kończyn. Zmieniły swój wygląd, okryły łuską, ozdobiły się pazurami. Za nimi wyniosły się ku górze skrzydła pokryte krwią wampira i zieloną błoną. Później zawinął się ogon pokryty tak jak reszta cielska tego czegoś wyłażącego z ciała zdeformowanego, prawdopodobnie już nieżywego krwiopijcy. Właściwie zaraz przeistoczył się w pył, a w posoce stanął smok. Miał identyczne czarne rogi jak te, które tkwiły na łbie obecnej tu osoby. Rozglądał się w panice zielonymi ślepiami, gdzie on jest, co się z nim stało, kiedy wpadła do środka reszta służby i starała się unieszkodliwić bestię. Nieskutecznie, zielony ogień buchający z pyska odgrodził im dostęp do gada, a gdy ktoś odważył się przekroczyć barierę, to zaraz albo obrywał z ogona, albo ze skrzydła lub łap. Nikogo z nich nie zabił, lecz tamci byli coraz agresywniejsi, aż we drzwiach pojawił się Ivano. Jeden krok ku smokowi i...

...i tu nagranie urwało się. Prawdopodobnie od mocy Hiro, który mógł wiedzieć o podglądzie lokum swego przybranego syna. To by wyjaśniało, skąd wiedział, że trzeba ruszyć do lochów. Smok w wampirzej skórze wreszcie oderwał się od ściany i wyprostował się. Przeczuwał, że nie miał zbyt wiele czasu na wyjaśnienia, nie mniej zaryzykował. I tak podejrzewał, że skończy w lochach, albo gorzej. Może dlatego Hiro nie zamierzał wtrącać się w losy Odmieńca, aby to Hera wymierzyła mu karę? Mimo wszystko nie podda się bez walki. Na razie słownej.
- Znasz mnie, choć wtedy wyglądałem inaczej. Współistniałem z Jisaiem, a właściwie byłem jego niewolnikiem. Moc artefaktu uwolniła mnie z jego ciała na dobre. Nie chciałem, żeby zginął, lecz on za wszelką cenę pragnął mojej śmierci.
Nie miał pojęcia, ile z tego co powiedział, dotarło do Hery i czy w ogóle został wysłuchany. Nie odrywał od niej gadzich oczu, nie skracał dystansu. Na moment czas stanął w miejscu, a świat skurczył się do ich dwójki.
Powrót do góry Go down
Hera

Hera

https://family-friendly.forumotion.com/t22-hera#28

Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyWto Maj 26, 2020 7:35 pm

Hera po lochach się nie rozglądała, bo przecież co będzie sobie zaprzątać głowę tym małym, brudnym rozgardiaszem. Dla niej liczył się tylko gabinet Jisaia, reszta nie istniała. Póki mieszkańcy Zamku byli dobrze zaopatrzeni, póty nikogo nie obchodziło, co się działo pod ziemią.
Dlatego nie zwróciła uwagi na wszechobecną minipanikę i jedynie zachowanie Filipa wydało jej się dziwne, ale nie na tyle, aby podejrzewać, że z Jisaiem było coś nie tak. Raczej założyła, że sługa przez urlop swojego przełożonego nie wyrabiał się z pracą, dlatego chodził markotny.
Cóż, okazało się, że sprawa była znacznie poważniejsza.
Wgapiała się w rogatego nieznajomego ze zniecierpliwieniem, lekką złością, a najbardziej chyba z niezrozumieniem. Definitywnie była obrażona o to, że nie została powiadomiona o zmianie w szeregach pracowniczych. Normalnie miałaby gdzieś, czy jakiś sługa został zastąpiony, czy nie… ale tym razem chodziło o Jisaia.
O, nie. Jego się nie dało po prostu zamienić.
Parsknęła tylko nieprzyjemnie na ukłon mężczyzny, choć nie umknął jej fakt, że nazwał ją po imieniu, a przecież widzieli się po raz pierwszy. Pod tym względem miał przewagę nad Jisaiem.
Wrócił – burknęła, przedrzeźniając go. – I co, przekazał ci rządy w tym uroczym podziemiu? Co to ma być? Mogę łaskawie się dowiedzieć, dlaczego nie zostałam powiadomiona o tej cudownej zmianie?
Musiała go zrugać, zanim zaczął opowiadać, bo z sekundy na sekundę zaczynało w niej wrzeć. To, czego Hera nienawidziła bowiem najbardziej, to nieprzekazywanie jej istotnych informacji o życiu w Zamku. Nie cierpiała być pomijana i niebrana pod uwagę, a fakt, że stary-nowy Jisai pałętał się w lochach już od paru dni, a ona przyszła tu dopiero dziś, zaczął ją teraz cholernie drażnić.
Chyba śnisz, jeśli myślisz, że siądę na tym krześle – odpowiedziała mu lodowato, zanim w ogóle zdążył w całości narzucić na siedzenie fartuch.
Stała nadal w tym samym miejscu, obserwując nowego dilera trupów i z gniewem stukając palcami o swoje ramiona. Widziała z tej odległości monitor, więc nie miała zamiaru podchodzić bliżej.
W milczeniu skupiła się na filmie, który puścił jej ten dziwak. Na razie nie widziała takich drobiazgów jak data nagrania, ale sama sylwetka Jisaia była dla niej wyraźna. Nie ruszyła się o krok nawet w momencie, gdy jej lekarz na nagraniu wyjął z torby… jakieś coś. Jajo? W dodatku złote?
Co do diabła?
Zwęziła oczy, aby lepiej dostrzec szczegóły. Zdawało jej się, że Jisai na nagraniu coś mówił, ale nie była pewna. Dopiero kiedy z jaja wydobył się błysk, postanowiła zrobić kilka kroków, nie patrząc na rogacza stojącego w rogu. W tym momencie dla Hery nie istniał.
Podeszła całkiem blisko monitora, więc nie tylko mogła dojrzeć datę nagrania, ale i takie detale jak szlaczki wyryte na jajku. W momencie gdy ta dziwaczna moc przeniosła się na Jisaia, już się domyśliła, że całość skończy się fatalnie.
Wzięła głęboki wdech, gdy do gry wkroczyła skolopendra, i aż oparła się rękami o biurko, aby jak najlepiej widzieć wszystkie szczegóły. Niczym zahipnotyzowana, obserwowała, jak wielki robak rozrywa Jisaia od środka, a następnie jak sam zaczyna tracić życie… aby przeobrazić się w coś jeszcze innego.
Obejrzała całe nagranie do końca, bez tchu, zszokowana niemal wszystkim, co się wydarzyło: tą przeklętą metamorfozą, walczącym smokiem, a ostatecznie pojawieniem się Hira.
Po urwaniu się filmu w milczeniu wpatrywała się przez kilkanaście sekund w ekran. Słyszała, że ten smoczy morderca się poruszył, ale na razie na niego nie spoglądała. W końcu się odezwał.
Znasz mnie?
Zmarszczyła brwi, powoli się prostując. Spojrzała przez ramię na rogacza i… uśmiechnęła się słodko – dokładnie tak, jak w momentach, gdy flirtowała z poprzednim Jisaiem.
Sfabrykowałeś to, słońce? Jisai gdzieś zwiał i bał się mi o tym powiedzieć, więc wymyśliliście taką bzdurną bajeczkę? Moje gratulacje, bo nawet wygląda przekonująco!
Odwróciła się całkiem, na razie z szerokim uśmiechem, a potem zrobiła dwa taneczne kroki w stronę rogacza.
Bo uwierz mi, mój drogi smoczku, że byłoby o wiele lepiej, gdyby taka wersja okazała się prawdą, a nie to, co właśnie zobaczyłam. – Gwałtownie wskazała dłonią w stronę komputera, a uśmiech zszedł jej z ust. – Współistniałeś z Jisaiem? O czym ty pieprzysz? Wylazłeś z tego tandetnego jaja i go zabiłeś. To, i tylko to, widać na tym filmie. Jeśli ktokolwiek współistniał z Jisaiem, to ta przeklęta skolopendra, której teraz bardzo, ale to bardzo mi brakuje. Wiesz, co bym chciała zobaczyć? Jak cię zjada – wycedziła już agresywniej, podchodząc całkiem blisko smoka. Złapała go za poły koszuli i zacisnęła na nich piąstki.
Zmierzyła jego sylwetkę wściekle wzrokiem. Nie mogła zaprzeczyć temu, że mężczyzna pachniał trochę jak Jisai, był podobnej postury (chociaż bardziej umięśnionej) i jego głos czy wzrok również wydawały się podobne.
Ale nawet jeśli to, co czarnowłosy mówił, okazałoby się prawdą… to dlaczego Jisai w ogóle coś takiego zrobił? Dlaczego przyniósł ten artefakt?
Natychmiast pokaż mi pozostałości po tym jajku – wysyczała żądanie i stanęła na paluszkach, aby chociaż spróbować dosięgnąć do twarzy nowego doktora. – I wyjaśnij, skąd, u licha, Jisai to cacko w ogóle wziął.
Nie puszczała jego ubrania, więc smok sam musiał się wydostać, aby spełnić życzenie Hery. Wampirzyca stała bowiem niewzruszona, upiornie wpatrując się w jego twarz.
Powrót do góry Go down
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyWto Maj 26, 2020 9:28 pm

Hera zatem była jedną z dwóch osób (jeśli chodziło o prawowitych mieszkańców zamku, a nie ich służących), której zależało na informacjach o pracujących tu osobnikach. Może nie o wszystkich, ale o takich, którzy na swój sposób zapisali się w pamięci. Jisai zaliczał się do tej grupy, utkwił w jej pamięci na tyle, by chciała poznać prawdę. Była zdeterminowana, a później wściekła i fochnięta, kiedy nie dostała tego, kogo chciała, a jakąś chińską podróbę z rogami. Nawet nie, tylko kiepską imitację. Smok, który zajął miejsce dawnego Dilera, nie ustąpił przed samobójem i wyjawił na taśmie prawdę. Musiała oczywiście pokazać, że nie będzie słuchać byle kogo i nie spełni prośby o zajęciu krzesła, ale przynajmniej rzuciła okiem na film. Im dłużej trwał, tym wpatrywała się w niego intensywniej i z coraz większym szokiem. A wtedy, po dłuższej przerwie, kiedy Rogacz wziął głos - rzuciła na niego dziwnie kokieteryjno-gniewne spojrzenie. To znaczyło jedno.
Zaraz pierdyknie w nim czymś!
Uf, jeszcze nie, ale czuł jej zimny wkurw skryty pod ujmującymi uśmiechami, od których na moment nie mógł oderwać oczu.
Musiał słuchać i być czujnym. Na pewno nie mógł wtrącić się teraz w żadne słowo wkurzonej Kuroszki, aby jakoś przeżyć. Wielokroć wtrąciłby tu i ówdzie swoje uwagi, jednak zachował je dla siebie. Powoli oswajał się z bycia czarnym Piotrusiem w tym rozdaniu, włącznie z życzeniem mu śmierci przez pożarcie przez skolopendrę. Nie oszczędzała na słowach, wyraźnie chciała to podkreślić najdelikatniej ujmując. Zawzięcie chwyciła go za koszulę i zacisnęła dłonie dobitnie dając do zrozumienia, że nie puści go, dopóki nie dowie się wszystkiego o tej sprawie. Nie przypuszczał, że Hera aż tak zaweźmie się za utratę lekarza. Być może dlatego, że starała się idealnie wczuć w rolę Dziedziczki Zamku.
Cóż... to było do przewidzenia, że będą kolejne pytania, które nawiązywały do starego Jisaia. Pewnie tylko dlatego jeszcze żył, by móc wyspowiadać się jako jedyny naoczny świadek całego procesu. Błękitnookiego to nie wskrzesi, nie mniej w jakimś stopniu pomoże Czarnookiej w dotarciu do prawdy. Nie ruszył się ani o krok, lecz lekko zatliły się zielonym blaskiem jego źrenice. Kolorystyka bardzo nawiązywała do barwy znaków na jajku, którego resztki trzymał w rękach. Jakim cudem? Przyciągnął szczątki do siebie za pomocą telekinezy, aby móc je wręczyć kobiecie lub trzymać je wyciągnięte przed sobą, żeby dało się przyjrzeć z bliska.
Wreszcie odezwał się, co nie było proste w tak gęstej i śmiertelnej atmosferze.
- Wyruszył po nie do Azji -o ile mógł (na przykład poprzez lekkie wyszarpnięcie się z jej rąk) oddalił się o parę kroków od Dziedziczki Zamku, po czym przystanął i skierował poważne oblicze w jej stronę- ściślej - w rejony pustyni tybetańskiej. W jednej z jam znalazł to, o czym przeczytał w jednej z ksiąg. Od wielu tygodni szukał zawzięcie sposobu na pozbycie się skolopendry. Próbował wiele: od trujących substancji, okaleczeń, wyrywania na siłę kręgosłupa, podpaleń. Żaden wariant nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, więc posiłkując się legendą zaufał artefaktowi.
Zimna krew uderzyła nowego Jisaia do głowy. Wściekła rozmówczyni rzecz jasna chciała wiedzieć, co działo się ze znajomym. Musiała zadawać sobie też pytania dotyczące tego, dlaczego jego życie legło w gruzach od tego jajka. Mężczyźnie z rogami coraz bardziej rzedła mina, nie mniej mówił dalej.
- Nie doczytał inskrypcji mówiącej między innymi o tym, że musi wypowiedzieć życzenie we smoczej świątyni, a nie poza nią. Istniała też możliwość, że nawet po spełnieniu tego warunku finał byłby taki sam. Nie sprecyzował życzenia.
Brzmiał dość chłodno, ale nic dziwnego. Zaczynał irytować się, że Hera zmuszała smoka do grzebania w de facto nie jego wspomnieniach i przeżyciach, a starego Jisaia. Owszem, żyjąc razem - najczęściej na złe niż na dobre - posiadał odpowiednią wiedzę, lecz doświadczał ją pośrednio. Ale kogo to obchodzi. Najwyraźniej nikt nie zechciał poznać perspektywy życia skolopendry we świecie, gdzie wszyscy uważali błękitnowłosego za prawowitego właściciela ciała. Ona też uległa metamorfozie przez to jajko, prawie że zginęła razem z tamtym wampirem.
W ułamku sekundy przywołał się do porządku i wrócił do rzeczywistości. Już na ekranie pojawiały się komunikaty o błędach w przewożeniu towarów, kodach dostępu i tym podobne. Nie zamierzał jednak rzucać się w wir roboty, gdy Kuroszka tu była i dosłownie kipiała ze złości. W zasadzie to nie wiedział, czy może dalej próbować ogarnąć bałagan, jaki panował w lochach. Dość nierozsądnie dał o tym znać kolejnymi słowami.
- Proszę o pozwolenie na kontynuowanie pracy w zarządzaniu lochami.
Wolał tyrać niż znów wcielać się umysłem w Błękitnookiego i odpowiadać z wieloma szczegółami na pytania. Co najważniejsze to powiedział, co nie?
Powrót do góry Go down
Hera

Hera

https://family-friendly.forumotion.com/t22-hera#28

Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyCzw Maj 28, 2020 9:42 pm

Hera nie byłaby sobą, gdyby z początku nie zareagowała niczym aniołek, a dopiero po chwili nie ujawniła swojej diabolicznej natury. Dokładnie tak samo zachowywała się przy starym Jisaiu – może więc jednak Smok również powodował w niej wyjątkową chęć kobiecego drażnienia się?
Całe szczęście, że miał na tyle rozumu, aby jej nie przerywać. Po pierwsze, nie przerywa się żadnemu Kuroszowi, choćby nie miał racji – ponieważ rację zawsze ma. Po drugie – nie przerywa się Herze, zwłaszcza jeśli jest się zwykłym sługą-mordercą.
Bo ona szczerze tego nie znosi.
Wyrzuciła mu, co miała do wyrzucenia, a raczej to, co mogła wyrzucić na podstawie marnych informacji, jakie przed momentem uzyskała. Dla Hery nowy Jisai prezentował się po prostu jak zabójca: nagranie wcale nie przedstawiało go niczym żyjątka, które od zawsze było ukryte w medyku i z nim współżyło. Nagranie przedstawiało go jako obce stworzenie z dziwacznego jaja, które przejęło czyjeś ciało.
I słowa Smoka raczej nie będą wystarczające do tego, aby przekonać Herę do zmiany zdania,
Nawet kolor oczu nowego Jisaia korespondował ze znakami na jajku – jak niby mogła uwierzyć, że ten facet nie był z zewnątrz?
Warknęła pod nosem, gdy za pomocą telekinezy przyciągnął szczątki artefakty, i momentalnie go puściła. Nie chciała, aby resztki przez przypadek pokaleczyły jej dłonie. W zasadzie… niemal w ogóle nie chciała ich dotykać.
Przyjrzała się im tylko uważnie, z wyraźnie niezadowoloną miną.
Spakuj je do czegoś czystego. Biorę to ze sobą – oznajmiła jedynie, nie ujawniając medykowi, po co miałaby taszczyć ze sobą coś takiego.
W rzeczywistości chciała znaleźć jakiegoś niezależnego naukowca, który mógłby jej powiedzieć, która wersja – czy przemiana, czy zabójstwo Jisaia – była prawdziwa. Ale wolała to zrobić po cichu, bez zwierzania się komukolwiek w zamku.
Właściwie sama była zdziwiona swoją zawziętością i uporem – przecież Jisai to tylko sługa. Dlaczego aż tak obchodził ją jego los?
Piękna tybetańska historia – skomentowała krytycznie, wodząc wzrokiem za mężczyzną. – Myślę, że w takim razie bez problemu podasz mi dokładne współrzędne tej… jamy? Chyba nie sądzisz, że nie zostanie zbadana po tym, co mi tu opowiadasz?
Oparła się znowu o biurko i nachyliła, upiornie gromiąc wzrokiem mężczyznę.
Jisai nigdy nie mówił, że chciałby się pozbyć skolopendry. Może i nie był fanem swojego drugiego ja, ale akceptował istnienie tego robaczka. Wytłumacz w takim razie jeszcze, łaskawco, dlaczego nagle ześwirował i zaczął tułać się po świecie, nie informując o tym nikogo w Zamku. Doskonale wiedział, że nie miał prawa opuścić rodu, nie mówiąc o tym nikomu.
Nie miała pojęcia, że Smok mógł grzebać we wspomnieniach starego Jisaia, dlatego to żądanie było raczej przekorne, rzuciła je po to, aby pogrążyć mężczyznę. Była pewna, że się zawaha albo ją okłamie. W końcu jak mógł uargumentować nagłe pragnienie Jisaia do zmiany?
Nie brała pod uwagę faktu, że to po prostu ona zwracała zbyt małą uwagę na sługę i nie odgadła, co rzeczywiście gnębiło go w duszy. Nigdy czymś takim się nie zamartwiała.
W komputerze zaczęły wyskakiwać jakieś powiadomienia, które tylko rozeźliły Herę. Wściekle wyłączyła monitor, a jeśli mimo to z głośników nadal dobiegały wkurzające dźwięki, odłączyła z prądu cały komputer. Niech sobie potem Smok wszystko nadrabia w roztargnieniu.
Pozwalam – oznajmiła w końcu ozięble, prostując się. O ile dostała od medyka zapakowane szczątki artefaktu, ścisnęła teraz w dłoni zawiniątko. – Ale nie pozwalam ci posługiwać się jego imieniem. Nie jesteś Jisaiem. Jesteś obcą istotą. Znajdź sobie nowy przydomek. Nie obchodzi mnie jaki. W zasadzie… chyba nawet nie chcę go znać.
Skrzywiła się przy tych jakże miłych słowach, po czym odwróciła na pięcie i powoli udała w stronę drzwi.
I pomyśleć, że przyszła do gabinetu na badanie, z którego – jak zwykle – nici!
Powrót do góry Go down
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyPią Maj 29, 2020 6:56 pm

Jakby miał to zwalić na kobiecą, drapieżną stronę Hery, zniósłby bardziej drażnienie go i podważanie wszelkich propozycji wysuniętych przez Smoka. Tu chodziło jednak o coś znacznie gorszego, czego on był świadom, a Dziedziczka - po obejrzeniu nagrania. O ile nie został wtrącony do lochów czy zabity na miejscu, o tyle stracił jakąkolwiek nadzieję, że uda mu się wyjaśnić zaistniałą tragedię. Że jego narodziny nie miały na celu zabicie Jisaia, że pewnie dalej siedziałby wewnątrz Błękitnowłosego, gdyby nie energia z artefaktu i to nieszczęsne życzenie. Gdy wulkan w pięknej kobiecie wybuchł, musiał po prostu zamilknąć i spełnić jej życzenia. Pierwsze, z dostarczeniem jajka, nie było trudne do wykonania, tylko nie bezpośrednio. Trzymany za ubranie nie chciał rozsierdzić Kuroszki odsuwając ją czy coś... Mogłaby źle odczytać ten gest. Dopiero po otrzymaniu artefaktu spróbował wydłużyć dystans między nimi, tak dla pewności, że nie zmieni zdania i nie udusi go czy nie urwie mu głowy. Albo nie przebije lodowym szpikulcem, który pamiętał do dziś i miał bliznę. Tak, to był ten raz, kiedy stanęli ze sobą oko w oko. Nie zrobił dobrego wrażenia, tak jak i dzisiaj.
Drugą zachciankę, to jest podanie pojemnika, traktował jako dopełnienie pierwszej. Dziewczyna musiała upewnić się, że wpływ tego czegoś nie zaszkodzi jej, i stąd te środki ostrożności. Nim zdołał podać naczynie, okazało się, że Hera chciała szczegółowo prześledzić drogę jej sługi aż do śmierci, w tym poznać przeklęte miejsce, z którego wykradł jajo. Rogacz zahaczył po drodze o biurko i zdjąwszy mały element z podręcznego urządzenia podszedł powoli i ostrożnie wymawiając każde słowo.
- W jego komórce znajduje się nadajnik GPS. Powinien mieć zapisaną trasę podróży.
Nie miał jak na tą chwilę zorganizować gotowych danych, lecz wręczył (prócz sterylnego pudła na resztki jajka) wspomniany telefon. Działał bez karty SIM, więc Smok mógł dalej kontynuować pracę w podziemiach. No i oczywiście dzięki pozwoleniu Hery, która wkurzyła się na tyle, że nie zważając na konsekwencje rozłączyła system od sieci. Odmieńcowi zajmie z pół godziny, zanim wróci do funkcjonowania. Nie to jednak było najgorsze dla niego.
Odebrała mu imię.
Mogłoby się wydawać to trywialne, ale dla kogoś, kto wiernie służył Kuroszom i spełniał wszystkie zachcianki, jednocześnie był mocno przywiązany do swojego imienia... bolesne. W dodatku kobietę nie interesowało, jak sam siebie nazwie zniżając go do roli robaka. Nawet zapamiętała imię Filipa i pewnie już widziała go wyżej w hierarchii od Smoka... Uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Zrozumiałem...
Kiełkowała w nim złość. Stary Jisai odebrał mu życie, zanim na dobre się rozpoczęło. Skradł wszystko, jemu nie pozostawił nic, tylko z góry przypisaną łatkę mordercy i mnóstwo pamiątek, które dotyczyły tylko Błękitnowłosego. A jego, skolopendrę, w haniebny sposób wykorzystał rysując ją jako potwora i zwalając na nią swoje niepowodzenia. Gdyby chciał współpracować... ale nie! Zgarnął wszystko! Aaaah!
Tak się w nim zakotłowało, że gdy tylko zobaczył, iż Hera zamierza już opuszczać pokój, w dwóch susłach zablokował jej drogę. Wyprostował się i spoglądał na kobietę inaczej niż do tej pory. Mimo kipiącej złości był po prostu niemo rozżalony i niezrozumiany. A nawet nietolerowany.
- Zanim pożegnamy się, chciałem tylko powiedzieć, że jesteś naprawdę dociekliwą osobą i potrafisz dbać o podwładnych, ale popełniasz błąd negując moje powiązanie z Jisaiem. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz, pani Hero.
Odsunął się na bok przepuszczając wreszcie Kuroszkę przez drzwi. Czuł się paskudnie mając wrażenie, że stracił ostatnią szansę na wyjaśnienia, na to by w jakiś sposób uspokoić Czarnooką i żeby... chociaż mógł być tolerowany w zamku. Jeśli to ona odziedziczy zamek, to na bank będzie mógł pożegnać się ze stanowiskiem. Albo z życiem.
Kiedy Hera oddaliła się na tyle, że wyszła z pokoju i wykonała z dwa-trzy kroki, wtedy Odmieniec ostatni raz rzucił czujne, aczkolwiek smutne spojrzenie na Piękność. Wiedział, że tylko cudem przetrwał starcie z Herą, ale i tak w dużym stopniu jej reakcja spowodowała apokalipsę na duszy i umyśle dawnej Skolopendry. Nie przypuszczał, iż aż tak będzie ciężko przyjąć na barki fakt bycia mordercą kogoś, kogo polubiła ta najpiękniejsza wampirzyca na świecie. Ale... on... nie zabił specjalnie...
- "Chcę być piękny i zdrowy. Dla siebie i dla niej."
Rzucił tajemnicze słowa nagle z czapy, ale również niespodziewanie sięgnął ręką po klamkę i zamknął za sobą drzwi. Na tyle głośno, że echo rozeszło się po najbliżej położonych celach. Stał jeszcze przez kilka sekund trzymając dłoń na klamce nieruchomo, nie mógł dojść do siebie. Słudzy, Filip to pikuś - oni mogli go nienawidzić, byleby robili swoje. Ale miał wrażenie, że zawiódł wszelkie oczekiwania Długowłosej. Wreszcie puścił drzwi i odwrócił się w stronę wyłączonego komputera niemrawo podchodząc do urządzenia.
To bez sensu, nie powinien był kontynuować pracy po Dilerze, kiedy nie był mile widziany przez zwierzchników, domowników zamczyska. Tylko tyle, że znał jego tok rozumowania, doświadczenie, wiedzę, materię pracy w lochach, bo tylko tym zajmował się przez całe swoje życie. Cóż... w najgorszym razie przekaże to wszystko komuś innemu i dopiero wtedy odejdzie. Bezimienny, bo obdarty z możliwości używania tego miana, z jakim urodził się wraz z nieboszczykiem. Zmarszczył brwi i nieco nerwowo klikał w klawiaturę starając się postawić system od nowa. Nie, nie mógł otrząsnąć się po spotkaniu z Herą. Co powinien zrobić? Jej karcący, groźny wzrok zżerał go od środka. Głupi stary Jisai, zostawił w nim to samo uczucie, którym darzył swoją Mocodawczynię, więc tym bardziej, kiedy wyrządził Jej krzywdę... Jasny gwint!
Zaparł się tułowiem nad klawiaturą, rękami podpierał rogatą głowę, która puchła niemiłosiernie. Co on najlepszego uczynił?
Powrót do góry Go down
Hera

Hera

https://family-friendly.forumotion.com/t22-hera#28

Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyNie Maj 31, 2020 1:00 pm

Rodzinka pewnie wyśmiałaby Herę, gdyby się dowiedziała, że ta dostała świra na punkcie marnego sługi z lochów, którego większość nawet nie kojarzyła, bo rzadko kiedy wychodził na wyższe piętra. Kuroszka sama tego nie rozumiała i – aby uciszyć swoje ego – po prostu postanowiła się nad tym nie zastanawiać.
Działała i tyle.
Krytycznie obserwowała każdy ruch Smoka, gdy kombinował pudełko na szczątki artefaktu oraz gdy szukał GPS-a.
A skąd mam po trasie wiedzieć, w którym miejscu dokładnie była jaskinia? Jisai zapewne zahaczył o wiele przystanków w drodze do tego piekielnego Tybetu – zauważyła niemiło, dając Smokowi wyraźnie znać, że powinien jej rzucić jakąś wskazówkę odnośnie do współrzędnych jaskini.
Miasto, pobliskie góry czy rzeka. Cokolwiek.
Przyjęła bez słowa zarówno pudełko, jak i telefon. W milczeniu już rozmyślała, komu zlecić zbadanie szczątek. Trasę mogła sama zbadać, zresztą Mei była informatykiem – mogła poprosić Czarnulkę o pomoc w odczytaniu danych.
Jednak to jajo… to już grubsza sprawa.
Hera nie znała się na artefaktach, ale znała osoby, które mogłyby jej pomóc. Sęk w tym, że wszyscy znajomi byli spoza Japonii, a ostatnio widziała ich podczas swojej wieloletniej podróży. Cóż, jeśli chciała rozwikłać tę zagadkę, będzie musiała ponownie wybyć z Yokohamy.
Na odchodne jeszcze dopiekła Smokowi, i to w najgorszy możliwy sposób.
Doskonale wiedziała, że odebranie imienia go zaboli, ale właśnie tego chciała. Na razie nadal jawił się w jej oczach jako morderca i sama była dotkliwie poruszona stratą prawdziwego Jisaia. Marzyła, żeby nagle wyszedł gdzieś zza rogu, z tej swojej małej dziwacznej sypialni, żeby omiótł cały gabinet beznamiętnym wzrokiem i złoił Smoka za żartowanie sobie z Kuroszki, a następnie pognał go do pracy.
Ale Jisaia tutaj nie było i nic z tego nie mogło się spełnić.
To wyjątkowo żałosne i nieznane uczucie dla Hery: pragnienie, aby marny sługa pojawił się przed nią po to, aby mogła go wyściskać i przeprosić za swój wcześniejszy brak zainteresowania.
Do czego to doszło!...
Smok również cierpiał w duchu przez słowa Hery, ale tego wampirzyca wiedzieć nie mogła. Odwróciła się tylko na pięcie i podążyła w stronę drzwi, bez pożegnania.
Aż zachłysnęła się powietrzem, gdy mężczyzna nagle zastąpił jej drogę. Spojrzała na niego z szokiem, który szybko przemienił się w nienawiść. Ściągnęła brwi, zacisnęła usta, wbiła paznokcie w pudełko ze szczątkami.
Jak on śmiał… Ten… przeklęty morderca…
Z trudem zniosła jego słowa. Całe szczęście, że skończył mówić dość szybko, bo Hera naprawdę nie miała już cierpliwości. Ponownie szarpnęła nim za ubranie, kiedy tylko odszedł o krok, i przycisnęła jego ciało do ściany. W drugiej ręce trzymała pudełko, na którym leżał telefon.
Zanim się pożegnamy – wysyczała, przedrzeźniając go – chciałam tylko powiedzieć, że jesteś naprawdę marnym i bezczelnym sługą i najwyraźniej nie wiesz, gdzie twoje miejsce. Popełniasz błąd, próbując mówić mnie, co ja robię źle, mimo że nie kazałam wyrażać ci twojej żałosnej opinii. – Wyszarpała rękę z jego ubrania i gwałtownie otworzyła drzwi. – Zmieniłam zdanie. Nie masz prawa do żadnego imienia. Nie masz prawa do wychodzenia z podziemi. Jeżeli się dowiem, że zrobiłeś choćby jeden krok w stronę piętra, w ciągu godziny zostaniesz zastąpiony. Nie obchodzi mnie, czy masz jakieś powiązania z Przewodniczącym. To zamek mój i mojej rodziny, więc to ja zdecyduję, czy będziesz tu dalej przebywać.
I wyszła szybko z tego zatęchłego gabinetu, przez który zaczynało jej się już robić niedobrze. Robiła kroki w pośpiechu, prędko się oddalając, bo chciała jak najszybciej znaleźć się daleko stąd. Dlatego nie usłyszała wyraźnie, co po kilku sekundach powiedział jeszcze Smok – albo raczej nie zrozumiała, co powiedział.
Piękny dla siebie i dla niej?
We wspomnieniach Hery Jisai zawsze był piękny.

Wróciła do lochów dopiero po paru tygodniach. Wcześniej nie dawała śladu życia – nie zamawiała żadnego jedzenia, nie rozmawiała z Filipem, nie interesowała się tym, co działo się w podziemiach. Smok miał więc swobodę, jeśli chodziło o działanie, bo choć Hera kategorycznie zabroniła mu wychodzić wyżej, w rzeczywistości nie sprawdzała jego posłuszeństwa.
Powód był prosty: wyjechała, aby zbadać to głupie jajo.
Z pomocą Mei odczytała całą trasę dawnego Jisaia i wiedziała już, gdzie dokładnie znajdowała się tajemnicza jama. Co prawda nie pojechała do niej, ale również wybyła do Tybetu, do starego wampirzego mnicha, którego poznała lata temu podczas swoich podróży. Przywiozła mu resztki artefaktu, opowiedziała, gdzie dokładnie został znaleziony… i cóż – koniec końców mocno się zaskoczyła.
Bo naprawdę nie sądziła, że złote jajo okaże się czymś innym niż domem dla smoczego pasożyta.
W jej mniemaniu to się nie trzymało kupy (bo niby jakim cudem w Jisaiu tkwił smok pod postacią skolopendry?), ale tybetański przyjaciel nie miał powodu, żeby kłamać. Nie znał przecież Jisaia.
Powróciła więc do Yokohamy z ciężkim sercem i przez wiele dni biła się z myślami, co powinna zrobić. Nie jadała, nie sypiała, rzadko kiedy snuła się po Zamku – znowu przestała o siebie dbać. Irytowało ją to, bo sądziła, że Kurosze są zbyt dumni na takie słabości i powinni być ponad żałosne ludzkie uczucia.
W końcu jednak nie wytrzymała i zeszła na dół, biorąc ze sobą przeklęte pudełko ze szczątkami. Bez słowa przecisnęła się obok wszystkich sług, ignorując nawet Filipa. Weszła po prostu do pokojów dawnego Jisaia, zamknęła za sobą drzwi i przeszła przez wszystkie pomieszczenia w poszukiwaniu Smoka.
Bez względu na to, w którym się znajdował, stanęła w progu. Nie witając się, położyła pudełko na najbliższym stole, po czym żałośnie wlepiła wzrok w Smoka. Zdecydowanie mógł wyczuć, że jej postawa się zmieniła.
Powiedz mi coś, co mogę wiedzieć tylko ja i Jisai. Udowodnij, że nadal nim jesteś – zażądała cicho, ale tym razem bez żadnej złości.
Przesiadywała sam na sam z dawnym Jisaiem nie raz i nie dwa. Jeśli więc nowe wcielenie faktycznie miało te wspomnienia… bez problemu powinno o nich opowiedzieć.
Powrót do góry Go down
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyNie Maj 31, 2020 9:29 pm

Jakikolwiek był powód, to ostatecznie musiało dojść do spotkania. Lepiej na osobności niż podczas jakiegoś bankietu. A nawet nie wtedy, tylko przy bardzo ważnym zebraniu organizacyjnym. Pokochał te lochy tak jak Jisai, choć pracownicy nie byli wobec niego przychylni. Tak jak i jego Przełożona. Pokłócili się, choć Smok nie miał prawa głosu. Będąc tak długo uciśnionym i zachłysnąwszy się wolnością, chciał na moment cieszyć się nią w pełni. Nawet uzurpując pewne zachowania, jakie nie przystoiły słudze. Zdołał jedynie tyle naprowadzić wampirzycę z GPSem, że szukana jama była u stóp góry Miedzianej, lecz nie potrafił sprecyzować dokładniejszej lokalizacji. A nawet nie zamierzał! Tak bardzo rozjuszyła go wieść o pozbawieniu go imienia i możliwości nadania sobie jakiegokolwiek, że zagotowało się w nim.
Dopiero kiedy Piękność opuściła lochy, zrozumiał, jak wiele popełnił błędów, na których odbudowanie było już za późno.

Nie sprzeciwił się woli Hery. Pracował non-stop w lochach. Ani razu nie wyprostował skrzydeł poza zamkiem, siedział w bazie i dowodził centralą. Słudzy byli w większości nieposłuszni, więc zmuszony był dać ultimatum - albo mieli pracować jak należy, albo kończą w lochach z wymazaną pamięcią. Nawet największy wróg Filip przystał na "propozycję" i robił to, co zlecał mu bezpośrednio Odmieniec. Nic więcej, nic mniej. Wiedział, że coś knuł za plecami, lecz był jednym z tych służących, którzy byli wszechstronni. Stąd też po kilku dniach utarczek zdecydował szkolić możliwego następcę, żeby załagodzić konflikty i żeby praca w lochach była sprawniejsza. Nazywał się Max i faktycznie dawał z siebie wszystko. Jedyny minus to taki, że nie pracował całą dobę, tylko w wyznaczonym czasie. Od nocy do rana, a potem już nie.
Zgryzoty, zmartwienia i przede wszystkim postanowienie Hery nie pozwoliło mu odprężyć się ani na moment. Mało co jadł prawdziwej krwi, żeby nie musieć widzieć często Filipa i jego najwierniejszych pracowników. Z trudem przełykał syntetyki, jednak trwał dalej przy swoim stanowisku. Zamówienia szły całkiem sprawnie. Co prawda niekiedy trzeba było poczekać dłużej niż jeszcze za starych czasów na przesyłki, były w idealnym stanie. Kiedy mógł, Smok osobiście doglądał ludzi w celach mając przy nich więcej satysfakcji niż w rządzeniu sługami.
Tymczasem siedział przyklejony czwartą dobę przy monitorze i paroma kliknięciami zarządzał harmonogramem towarzyszy lochów, kiedy Selekcjonera Trupów odwiedziła... Hera. Od razu stanął na baczność przez chwilę nie wierząc własnym zmysłom. Lekko nadepnął sobie na prawą stopę. Nie śniło mu się. Tak, to naprawdę Ona. Ale... co to za mina? Podkrążone oczy wpatrywały się w ciszy w kobietę, która zdecydowała się prosto z mostu przejść do sedna spotkania. Miała takie prawo. Bezimienny zabrał więc głos w sprawie Błękitnowłosego.
- Pierwszy raz spotkaliście się na piętrze przy pokoju gościnnym, kiedy dostarczał towar dla kogoś innego. -mało przekonujący argument, toteż zdecydował się pogrzebać bardziej w głowie, co niekoniecznie dobrze wpływało na już kiepski stan Smoka- Tego samego dnia odwiedziłaś go w lochach... Innym razem przyniósł twojemu bratu kobietę, lecz nie skosztował za wiele. Niebawem stracił panowanie nad sobą i przemienił się w skolopendrę. Ściągnęłaś ją do ogrodu wewnętrznego... tam zadałaś cios z lodowego ostrza prosto w paszczę.
Mimochodem pochwycił się dłonią za gardło. Ten akurat moment pamiętał na własnej skórze. Mocno zdeformowanej przez moc z artefaktu, ale jednak. Takiego spotkania z żywiołem nie zapomina się szybko, zwłaszcza gdy zostawia pamiątki po sobie. Spuścił rękę wzdłuż ciała i kontynuował.
- Jakiś czas później doglądał twoich nóg, które opluł jadem. Miał w ogóle wstawić się na rozmowę dotyczącą innych, bardziej materialnych zniszczeń... najpierw nie było okazji, i mimo że nie kwapił się... wreszcie posłuchał cię i porozmawiał o odszkodowaniu z kim trzeba. Ostatni raz... widzieliście się, kiedy odwiedziła cię przyjaciółka. Mei. Miała przykazane zadbać o twoje zdrowie, gdyż mało piłaś krwi. I nakłonić do badań... kilku zaległych...
Wszystkie te informacje w większym lub mniejszym stopniu dało się uzyskać z drugiej ręki. Nie to, że nie chciał przekonać Hery, jednak dokopywanie się do wspomnień nie było niczym przyjemnym. Nie do cudzych, na które spoglądał biernie, momentami z bólem, gdyż Błekitnowłosy korzystał z niego jak z narzędzia, a nie traktował go jak wspólnika. Ba, wyciskał z niego siłę, a i tak nie wykorzystywał całego potencjału. Dlatego pewnego razu niewolnik Pasożyt chciał przejąć władzę nad słabszym, zmieniając powolutku genotyp na jego. Sprytnie, lecz długofalowo. Mogli dogadać się w tym czasie, ale nie. Ofensywa pełną parą.
Jedynie na wzgląd na Herę i jej wyraźne polecenie zdecydował się na wyrwanie kawałka historii, które łączyło się jeszcze z czymś innym. Z uczuciami.
- Jeszcze coś... Ośmielił się pocałować cię w rękę... Ściślej... przyłożyć twoje drobne palce do swych warg. Dla niego to był... bardzo ważny zwrot w życiu.
Eh, czy to było warte zachodu? Zmęczył się strasznie. Nie powinien dłużej grzebać w pamięci. Od sporego wysiłku psychicznego ściekały strużki posoki z nozdrzy do ust. Tak bardzo jednak chciał udowodnić, że rzeczywiście łączyło go z Jisaiem wspólne ciało, tylko dopiero po jego śmierci otrzymał w spadku resztę. Mogła to być ostatnia szansa, choć nie przeczuwał, aby cokolwiek wynikło więcej ze spowiedzi niż zaspokojenie ciekawości. Po co miałaby zniżać się do jego poziomu. Tego Bezimiennego. Tego mordercy. Tego, którego nienawidzi. Z drugiej strony postawa kobiety była inna niż za pierwszym razem. Nie znał jeszcze powodu, lecz tym razem nie wychylał się ani trochę. No, może poza jedną myślą, która przyszła mu do głowy w związku z niespodziewanymi odwiedzinami.
Odszedł od biurka do szafki z aktami, z których wyjął jedną dokumentację. Dopiero teraz zauważył, że krwawił, więc dyskretnie przetarł twarz chusteczką, aby zaraz wrócić do przerwanej prezentacji. Może nie powinien był tego ruszać, ale... martwił się o stan swojej Mocodawczyni. Mimo, że potraktowała go w taki, a nie w inny sposób. Wierność dla rodu ponad wszystko.
- Sprawdziłem próbki, które zostały pobrane od Pani dwa miesiące temu. Nie mam dobrych wieści. Niedokrwistość pierwszego stopnia to poważna sprawa, radzę udać się z tymi wynikami do lekarza.
Wręczył Dziedziczce teczkę z przebiegiem badania, jako kontynuacja dzieła starego Jisaia. Stał w milczeniu czekając jak na ścięcie. Nie robił niczego podejrzanego. Odchylił jednak nieco głowę ku tyłowi, by krew z nosa spływała mu do gardła, a nie na podłogę. Szkoda marnować tak cenny surowiec.
Powrót do góry Go down
Hera

Hera

https://family-friendly.forumotion.com/t22-hera#28

Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyPon Cze 01, 2020 10:45 pm

Hera miała gdzieś podwładnych Smoka. W zasadzie, gdyby ktoś jej powiedział, że stali się wobec niego nieposłuszni i z niechęcią wywiązywali się ze wszystkich zadań, poczułaby satysfakcję – że nie tyko ona przejrzała tego mordercę i nie tylko ona obwiniała go o zniknięcie Jisaia.
Ale Hera jak to Hera, nie przejmowała się opiniami służących, więc nie zwróciła na żadnego z nich uwagi, gdy przemykała przez lochy.
Wparowała do gabinetu bez zapowiedzi, od razu kładąc opakowanie ze szczątkami jaja na widoku. Sama właściwie nie dotykała tych skorupek, ale wypytała o każdy szczegół, jaki tylko mógł znać jej tybetański znajomy. Zgodnie ze wskazówkami tamtego mężczyzny zażądała od Smoka dowodu, który nie powinien sprawić mu problemu, jeśli faktycznie był niegdyś uwięziony w ciele Jisaia.
Pierwszą anegdotkę bardzo łatwo wyjaśnić. Spotkanie na piętrze? Każdy ze sług mógł to widzieć, Hera nie wątpiła, że krążyły o tym zamkowe plotki. Zachowywała się wtedy zresztą jednoznacznie i wszyscy mogli usłyszeć, że nigdy wcześniej w życiu nie widziała Jisaia.
Kobieta dla Gaba – chyba Urszula, jeśli Herę nie myliła pamięć – zapewne figurowała w jakimś spisie ofiar wydanych dla mieszkańców Zamku. Kuroszka wiedziała, że Jisai skrupulatnie spisywał każde ludzkie istnienie, które posyłał na górne piętra na rzeź. Smok mógł więc to odgrzebać w notatkach.
Fakt, walka między nią a Jisaiem odbyła się w ogrodzie bez świadków, ale przecież skolopendra rozwaliła wtedy znaczną część piętra – nie ma opcji, żeby informacja o tym nie rozniosła się po zamku. Przekonująca może ewentualnie byłaby ta rana… gdyby nie fakt, że sługa dostał z lodu prosto w twarz, a coś takiego z pewnością zauważyłby choćby Filip i mógłby opowiedzieć o tym Smokowi.
Po tych przykładach Hera ani trochę nie wyglądała na przekonaną. Zimno wpatrywała się w sługę, podpierając się jedną ręką najbliższej szafki, a drugą obejmując własną talię. Ostatnie tygodnie były męczące, więc duchota w lochach nie działała na jej korzyść. Zmieniła nieco wyraz twarzy, gdy wspomniał o małym leczeniu jej oparzonych nóg – liczyła jednak, że to przy tym wspomnieniu, bądź co bądź dość intymnym, się zatrzyma, i szczegółowo opowie, jak pomagał jej zmyć jad, jak trzymał ją nagą pod prysznicem, jak niemal nosił jej filigranowe ciało i jak zaciągał się jej zapachem, który jednocześnie był dla niego torturą.
Nic jednak takiego nie powiedział: zamiast tego przeszedł do wspomnienia o spotkaniu z Mei, o którym – znowu – mógł wiedzieć cały Zamek.
Po tych słowach Hera nie wytrzymała i sama mu przerwała:
Chciałam usłyszeć coś, co mogę znać tylko ja i Jisai. Nie połowa plotkarskiej służby z Zamku. – Podeszła parę kroków w stronę najbliższego krzesła i z westchnieniem usiadła, bez względu na to, w jakim było stanie. Nie miała nastroju na gwiazdorzenie. – Ostatnia szansa. Albo się pożegnamy.
Nie miała pojęcia, jaki wysiłek sprawiało Smokowi grzebanie we wspomnieniach. Sądziła raczej, że – jeśli faktycznie dzielił umysł z Jisaiem – wszystkie wydarzenia mógł wydobyć z pamięci ad hoc, od ręki, zbytnio ich nie szukając.
Może więc wcale nie byli jednością, skoro przez to cierpiał?
Przymknęła oczy na ostatnie ze wspomnień. Czy o tym służba mogła wiedzieć? Sama Hera nigdy nikomu nie powiedziała, że miała adoratora z lochów, wątpiła też, żeby Jisai wspominał o swoich uczuciach. Wtedy, gdy musnął jej dłoń, ktoś mógł co prawda przechodzić w oddali… ale czy dostrzegłby taki szczegół?
Ważny zwrot, mówisz? – mruknęła cicho, otwierając powieki i spoglądając na niego uważnie. – Dlaczego? Przecież wtedy dość wyraźnie mu uświadomiłam, że nie ma na co liczyć.
Cóż, była wtedy w fatalnym związku i choć ta relacja chyliła się ku końcowi, Hera nie chciała nikogo zdradzać, więc dała Jisaiowi kosza. Przykre, choć sama tego potem żałowała.
Poszła ci krew – zauważyła błyskotliwie, ale nie zrobiła nic, aby pomóc Smokowi. – Mój znajomy zbadał to jajo – zmieniła za to temat – i twierdzi, że faktycznie nie kryło w sobie żadnego stworzenia, ale że raczej posłużyło za pomost komuś, kto rozpaczliwie chciał się przedostać na drugą stronę. – Założyła kusząco nogę na nogę i zaczęła lekko machać stópką. – Jak widzisz, opowiedział się po twojej wersji, niemniej… nadal podejrzany wydaje mi się fakt, że w Jisaiu tkwiła skolopendra, która nagle zamieniła się w smoka z krwotokiem z nosa. Jak to wyjaśnisz?
Wodziła za nim wzrokiem, gdy zaczął czegoś grzebać, i głośno westchnęła, kiedy tylko zobaczyła, co znalazł.
No tak, zaległe badania.
Wiem, czuję, w jakim jestem stanie. Nie dziwi mnie to. Niestety, mam mały problem – mój lekarz, jak to się wyraziłeś, zawsze przyjmował w gabinecie, w którym właśnie jesteśmy. – Wstała, po czym powoli podążyła ku Smokowi. Stanęła przed nim i zgrabnie przejęła teczkę. – Ale gdy przyszłam tu parę tygodni temu na gruntowne i szczegółowe badania, zastałam kogoś, jak sądziłam, kompletnie innego. Nie wiem w takim razie, co robić. Nie ufam innym lekarzom. Miałam tylko jednego.
I nagle sięgnęła prawą dłonią ku jego twarzy. Musnęła dwoma palcami skórę nad wargami Smoka, jednocześnie zgarniając trochę krwi.
Zaraz po tym cofnęła rękę. Zlizała tych kilka kropel. Wysunęła język poza wargi, aby przejechać po całej powierzchni swojej zakrwawionej skóry.
Nie, to nie był obcy smak.
Hera co prawda nie pożywiała się regularnie krwią Jisaia, ale przywykła do jego zapachu i obecności na tyle, że rozpoznałaby, gdyby posoka Smoka była zupełnie inna. Nie mogła z całym przekonaniem stwierdzić, że smakowały identycznie, ale…
Wydawały jej się na tyle zbliżone, że jeszcze chwila, a uwierzy w wersję ze Smokiem uwięzionym w ciele Jisaia.
Pocałuj moją dłoń, tak jak wtedy zrobił to on. Nadal dobrze pamiętam tę chwilę. Jeśli twierdzisz, że jest też w twoich wspomnieniach… odtwórz ją.
I ponownie wysunęła w stronę jego twarzy swoją rękę, tę samą, którą zgarnęła krew. Zawiesiła ją niedaleko policzka mężczyzny. Dostał kolejną szansę – wykorzysta ją?
Powrót do góry Go down
Jisai

Jisai


Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyWto Cze 02, 2020 6:22 pm

Nie było łatwo pracować, kiedy było się podejrzanym. Nie łatwo też było wykonywać polecenia Dziedziczki Zamku, kiedy tak nagle wparowała i żądała szczegółowych wyjaśnień. Swoje przebadała i przemyślała, skoro zechciała zmierzyć się raz jeszcze z Bezimiennym. Gah, nie mając imienia czuł się taki pusty. Sporo minęło tygodni od tamtej chwili, a nie przywykł ni trochę do bycia nikim. Nie po to narodził się, żeby czuć się taki bez życia. Hera nie ustępowała i chciała zaspokoić hipotezy dotyczących Jisaia. Czy na pewno umarł z ręki Smoka? Czy mógł mieć w sobie Smoka a nie skolopendrę? Choć najbardziej pewnie oczekiwałaby od tego Odmieńca, żeby oddał swoje życie, by na nowo ściągnąć jej znanego lekarza. Do którego przywykła. Którego polubiła za dyscyplinę i profesjonalizm. Który wnikliwiej przeżywał te momenty, w których byli tylko oni. W których wielbił Piękność, nawet jak niemiłosiernie droczyła się ze sługą.
Odziedziczenie wspomnień i innych bagaży życiowych po kimś a samodzielne przeżywanie różniło się w odbiorze dla Rogacza. Mimo, że przejął wszystko, jeszcze nie umiał przyswoić ich jako własne, nawet jeśli przez trzysta lat nie posiadał niczego. Łatwiej byłoby mu wypełnić pustkę nawet cudzym życiem niż tonąć w czerni pustki i krwi z nosa. Ile mógł, to wyłuszczył wspomnień. Powinien był postawić na jakość a nie na ilość, prościej byłoby mu opowiedzieć w detalach o jednej przygodzie. Tak, nie zapomniał tego wspólnego prysznica, kiedy mógł zmyć z nagiego doskonałego ciała jad. Stykać się z Pięknem, którego tak pragnął.
Chyba jednak mieli coś ze sobą wspólnego oprócz ciała. Podobała im się Hera, nie było nikogo lepszego.
No i cóż, rodziły się pytania, czy umiał odpowiednio przekonać kobietę do swojej wersji, tej najprawdziwszej. Pierwsze przykłady wcale ale to wcale nie trafiły w sedno rozterek. Kuroszka była coraz bardziej zniecierpliwiona, stąd musiał sięgnąć po broń ostateczną. Kosztowało go to trochę, mimo wszystko jakoś trzymał się. Oszpecony posoką, nie mniej wzbogacony czujniejszym spojrzeniem Piękności.
- Tak. Liczył się z tym, że nie zechcesz go, ale wtedy po raz pierwszy w życiu zaczął myśleć nie tylko o pracy.
"Tylko o Tobie" - tego już nie dopowiedział, nie mniej jakoś sam z siebie... speszył się? Ah! Jednak jakaś część osobowości wygi tkwiła w Rogaczu! A może pokrywały się samoistnie? A kiedy mógł Smok nabyć charakter, kiedy kisł się w jednym ciele, spętany?
O, udała się do specjalisty, nieźle. Musiała odbyć długą podróż tylko po to, aby odnaleźć ostatni trop sługi. Ah, gdyby Błękitnowłosy o tym wiedział, to chyba skakałby z radości, że Hera chciała go wytropić. Jakie to romantyczne! W każdym razie przedstawiła kolejne nieścisłości, które przeszkadzały w rozgryzieniu prawdy. Smoka i skolopendrę właściwie łączyły dwie rzeczy - że są oba słowa na literę S i Jisai. Fakt, trudno ogarnąć to osobie z zewnątrz, bo jakby nie spojrzeć dosłowne rozdwojenie jaźni nie było niczym naturalnym.
- Artefakt nie tylko zabił Jisaia, ale i przemienił mnie, skolopendrę.
Wyjaśnił swój punkt widzenia. Nie za długo, nie za szczegółowo, bowiem dalej odnosił wrażenie, że chce jak najkrócej przebywać z nim w tej dusznej klitce.
Jednocześnie skracała dystans między nimi, wraz ze sposobem na dowiedzenie się, ile w Smoku było Jisaia i czy w ogóle. Posmakowała jego posoki, którą starła paluszkiem i zamoczyła we swoich ustach. Delektowała się smakiem szukając podobieństw. O dziwo miało w sobie odrobinkę nuty zapachowej jadu, jaki wsiąknął w jej nogę podczas ataku skolopendry. Jednocześnie miało w sobie jakąś rześkość, coś bardzo podobnego do krwi Jisaia. Coraz bardziej dociekała prawdy, aż postanowiła wykonać jeszcze jeden test na obiekcie żywym.
Rogaczu szykuj się.
Jej zgrabna, zadbana i delikatna dłoń godna Szlachetnej była tuż tuż. Nie do końca był pewny, czy zdoła we stu procentach odzwierciedlić tamtą chwilę, lecz podejmie się tego wyzwania. Wszak robi to dla niej, przede wszystkim dla niej. Nie mógłby żyć z myślą, że poddał się bez walki. Jakiś dziwny prąd przeszył go od czubka głowy do stóp. Już bliższy zapach Czarnookiej mącił zmysły i przywoływał kadry, które mogły być zarówno pomocne w odtworzeniu pocałunku krok po kroku, lecz i niezwykle bolesne dla ciała. Już poczuł pierwsze uderzenie gorąca.
Prawą dłonią objął subtelnie rączkę Hery. Tak delikatnie, jakby gładził płatki róż. Trzy palce stykały się z wewnętrzną stroną dłoni kobiety, a kciuk ulokował poniżej kości śródręcza. Ułożył swoje palce w stosunku do dłoni Hery pod kątem stu pięćdziesięciu stopni. Pierwsze mrugnięcie oczu, którego nie zdejmował z lica Ślicznotki. Mimo innych tęczówek i źrenic, wydawały się takie znajome. Łagodne, nieśmiałe we swej śmiałości. Spoglądały wprost na nią, jednocześnie ostrożnie nachylił się od pasa w górę, by zbliżyć się do rączki. Pachnącej, przecudnej. W dotyku bardziej miękka od jedwabiu. Kiedy jego usta były o centymetr od opuszek palców Kuroszki, zmrużył nieco powieki. Pierwsza zetknęła się dolna warga Jisaia, a w milisekundzie później - górna. Ostrożnie, subtelnie, z pasją. Nie trwało to długo, tak jak u pierwowzoru. Wtedy puścił też rękę, choć we wspomnieniu było to niemal równoczesne z wycofaniem przez Herę.
O, takie chwile mógł rozpamiętywać.
Zakręciło mu się w głowie na tyle, że musiał oprzeć się ręką o stół. O tyle dobrze, że nie miał krwotoku. W środku drżało w nim wszystko, na zewnątrz zaś zachowywał stoicki spokój. No, prawie.
- Jeśli cię rozczarowałem, nigdy nie miałem takiego zamiaru.
Powiedziawszy to cofnął się o dwa kroki, by dać swojej Mocodawczyni więcej swobody. Zresztą jak sama będzie chciała go poszarpać za ubranie, to podejdzie bliżej, co nie?
Powrót do góry Go down
Hera

Hera

https://family-friendly.forumotion.com/t22-hera#28

Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów EmptyNie Cze 07, 2020 5:28 pm

Hera byłaby głupia, gdyby nie zauważyła spojrzeń tamtego Jisaia, którymi obdarzał ją na niemal każdym kroku. Lubiła zresztą być adorowana, więc często prowokowała go do podobnego zachowania… ale nigdy nie przyznawała się do tego głośno.
I teraz też postanowiła nie dawać po sobie znać, że wiedziała coś więcej o fatalnym zauroczeniu sługi.
Powątpiewam, żeby wyniósł cokolwiek w swoich rozmyślaniach ponad pracę. Służenie mojemu rodu zawsze absorbowało go najbardziej. Dlatego tak trudno było mi uwierzyć, że porzucił Zamek i udał się… w daleki świat.
Nie chciało jej się opowiadać całej historii swojej podróży. Jeżeli Smok faktycznie był Jisaiem, mógł się domyślić, w jakie rejony powędrowała Hera. Jej wystarczyło, żeby miał świadomość poświęcenia Kuroszki – skoro dla odkrycia prawdy była w stanie wybyć na tyle tygodni, powinien się zorientować, że każde jego kłamstwo, nawet to najmniejsze, prędzej czy później odkryje.
Czyli gdyby zamiast smoczego Jisai znalazł kurze jajo, stałaby teraz przede mną hybryda wampira i koguta? – rzuciła zaczepnie, nie bez sarkazmu, podchodząc do Jisaia. – Tak mam to rozumieć? Że skolopendra tkwiąca w Jisaiu była słabiutka i dała się zwalczyć byle jakiej magii z durnego jajka?
Dobra, sama się przekonała, że artefakt wcale żadnym durnym jajkiem nie był, ale nie przeszkadzało jej to w głośnym wyrażaniu swojej niechęci. Niemniej Smok mógł się zorientować, że Hera powolutku, powolutku zaczynała go akceptować. Wszak podeszła całkiem blisko, spróbowała jego krwi, zażądała pocałunku na dłoni.
Gdyby nadal uważała go za okropnego mordercę, brzydziłaby się tego dotyku.
Tymczasem droczyła się, delektowała jego zaskoczonym spojrzeniem, niepewną postawą. Znowu była Herą, którą znał tamten Jisai i którą powinien pamiętać Smok, jeśli faktycznie miał wspomnienia zeszłego wcielenia.
Z uwagą obserwowała, jak schwycił jej dłoń i podrażnił skórę opuszkami swoich palców. Choć gest, o który poprosiła, wcale nie był śmiały, miał w sobie pewną dozę intymność i erotyki, która zapewne onieśmieliła także Smoka. Hera nie spuszczała oczu z jego twarz – zmrużyła jedynie powieki, kiedy zetknął swoje zimne, blade, zimne wargi z jej mleczną skórą.
Czy zorientowałaby się, gdyby Smok tylko udawał?
Możliwe – w końcu to tylko muśnięcie dłoni. Zapadające w pamięć, ale i krótkie, ulotne, łatwe do odtworzenia. Jednak reakcja nowego Jisaia…
Hera od razu wyczuła, że nie udawał. Drżał niespokojnie, serce biło mu jak oszalałe, patrzył na nią spod wpółprzymkniętych oczu.
Czyli to naprawdę skolopendra w wampirzym ciele? Ta sama, która stoczyła niegdyś z Herą zażarty bój?
No, powiedzmy – mruknęła dość przekornie Kuroszka, gdy Smok się od niej odsunął. Nie miała zamiaru go chwalić, dając mu satysfakcję.
Ale mężczyzna powinien wiedzieć, że skoro go nie skrytykowała, to znaczyło, że odwzorował wszystko perfekcyjnie.
W takim razie teraz zobaczymy, czy umiesz zastąpić Jisaia – postanowiła po chwili, odwracając się do niego tyłem.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, upewniła, że drzwi były zamknięte i że nikt nie krążył w pobliżu…
Po czym zrzuciła z siebie sukienkę. Została w czerwonej bieliźnie.
Obejrzała się przez ramię na Smoka.
Czas na badanie. Podobno mam spore zaległości. Co mi pan nakaże, doktorze?
I jak gdyby nigdy nic rozpięła finezyjnie swój biustonosz. Ramiączka zjechały po jej bladych ramionach, niemal odsłaniając nagie piersi – które jednak Hera szybko zakryła burzą włosów.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Pokój nieopodal lochów Empty
PisanieTemat: Re: Pokój nieopodal lochów   Pokój nieopodal lochów Empty

Powrót do góry Go down
 
Pokój nieopodal lochów
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
FamilyFriendly :: Piwnice i lochy-
Skocz do: